FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Galerie    Rejestracja   Profil   Zaloguj 
Forum www.swiatciekawostek.fora.pl Strona Główna
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości


Idź do strony 1, 2  Następny
 
Nowy Temat   Odpowiedz OPOWIADANIA OBECNIE PISANE / ROMANSE/ DRAMATY <- Forum www.swiatciekawostek.fora.pl Strona Główna
Autor Wiadomość
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:51, 24 Sty 2012 Powrót do góry



PROLOG

Los każdego człowieka zaczyna się od narodzin.Jak potoczy się nasze życie, zależy od tego jak wychowają nas rodzice.Jakie wpoją nam zasady i wartości. To jakim człowiekiem się staniemy, spoczywa głównie na ich barkach ,ale też i nas samych.A konkretnie, od tego jaką ścieżkę życia wybierzemy.Dobrą czy złą!On wybrał ,drogę którą pokierował go ojciec.Stała się takim samy, bezwzględnym twardzielem,bez skrupułów i litości.Nie szanował życia drugiego człowieka.Zasady oraz warunki ustalał sam.Strach był mu obcy.Zabijał jak tylko ktoś wszedł mu w drogę,a kobiety!One były dla niego żywym towarem ,na którym mógł zarobić fortunę.Niestety ona, pewnego dnia też trafiła w jego szpony.Początkowo traktował ją jak każdą inną.Jednak jej krzywda z czasem zaczęła go boleć.Dlaczego?Skoro nie wiedział co to litość.Czyżby, jej jako jedynej udało się zmiękczyć serce, najgroźniejszemu mafiozie w kraju?A może przyszedł czas, kiedy zrozumiał,że nie chce być już takim skur.wielem jakim był jego ojciec!Tylko czy ona ,po mimo miłości jaką go darzy nie zażąda zemsty?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anetta418 dnia Nie 21:50, 19 Lip 2015, w całości zmieniany 10 razy
Zobacz profil autora
Justina_Gatita
Początkujacy
Początkujacy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:48, 24 Sty 2012 Powrót do góry

jestem wierna temu opowiadaniu Very Happy także czytam bo je uwielbiam Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
telka
Początkujacy
Początkujacy



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:05, 24 Sty 2012 Powrót do góry

ja tez sie tu przenosze
haa
jak cien za toba Smile\oj kiedys bedziesz miala mnie gdzies


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:08, 24 Sty 2012 Powrót do góry

Sylwuś ciebie nigdy nie będę miała dość i dziękuję moja wierna czytelniczko Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
telka
Początkujacy
Początkujacy



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:27, 24 Sty 2012 Powrót do góry

czytalas morze opko gorzki smak miłosci
moze jaims cudam jak je czytalas to je kopiowalas Smile
fajnie by bylo


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:33, 24 Sty 2012 Powrót do góry

Nie kochana nie czytałam , ale jak się na nie gdzieś natknę dam znać Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
telka
Początkujacy
Początkujacy



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:49, 24 Sty 2012 Powrót do góry

no wlasnie włascicielka nie skopiowala rozdzialow i opko szlak trafil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
telka
Początkujacy
Początkujacy



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:50, 24 Sty 2012 Powrót do góry

tak jak wszystkich
boze jak dobrze ze ty masz wszystkie


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:55, 24 Sty 2012 Powrót do góry

No mam tylko nie wiem czy te ostanie rozdziały mam. A moje zachowałam tylko dzięki dziewczynom które po pierwszym ataku na tamto forum zaczęły mi je kopiować ,a potem jeszcze ja skopiowałam tak na wszelki wypadek no i dobrze zrobiłam bo dziś też już nic bym nie miała.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
telka
Początkujacy
Początkujacy



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:02, 24 Sty 2012 Powrót do góry

no chwala im za to


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MiaColucciArango1
Początkujacy
Początkujacy



Dołączył: 07 Paź 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:07, 25 Sty 2012 Powrót do góry

ale uwielbiam to opowiadanie;*
czekam na rozdział powiadom;******


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 3:16, 26 Sty 2012 Powrót do góry

Alfonso,Hector Herrera (Poncho,Gatito) - Szef mafii.Handluje bronią i kobietami. Interes odziedziczył po ojcu.Matki się wyrzekł tak samo jak ona jego. Twardziel bez skrupułów i grama litości. Zabije każdego kto stanie mu na drodze. Strach jest mu obcy.Zasady i warunki jakimi ma kierować się on i jego ludzie ustala sam.Takim człowiekiem stał się przez ojca który całe życie powtarzał ,,Mężczyzna jest stworzony dla władzy.Poza władzą i pieniędzmi nic innego się nie liczy." Będąc małym chłopcem nie marzył o takim życiu jednak to samo życie sprawiło,że musiał stać się kimś takim by przetrwać i dać sobie radę.Nie szanuje kobiet bo nikt go tego nie nauczył.Traktuje je jak towar na którym można jedynie zarobić lub przelecieć.

Chris ,Luca Uckermann (Cuks,Bebe) - Jest jednym z ludzi Alfonsa i jego przyjacielem. Zajmuje się fotografią i prowadzeniem strony internetowej agencji.Swoim urokiem zwabia młode, piękne dziewczyny do pracy w agencji. Potrafi tak oczarować i zbajerować pannę,że każda wierzy w jego obietnice o zarobieniu fortuny.Spryciarz ,on też nie zawaha się zabić gdy trzeba.Przeleciał już chyba każdą dziewczynę z agencji.

William,Marcos Levy Gutierrez(Will,Tito)- Najbogatszy biznesmen w stanie Meksyk.Prowadzi interesy z Alfonso od dawna.Poza interesami łączą ich też więzy krwi.Panowie są przyrodnimi braćmi. Nie ma czasu ,ani ochoty na założenie rodziny.Jednak jak każdy facet ma swoje potrzeby i dlatego korzysta z usług agencji.To właśnie tam poznaje May.Z pozoru miły dżentelmen.Jednak i on ma swoje za uszami.

Anahi,Angel Portilla (Annie,Aime) - Pochodzi z biednej rodziny by zarobić na studia medyczne szukała dobrze płatnej pracy.Pewnego dnia dostaję ofertę pracy w agencji modelek.Nie wie,że to tylko przykrywka.I takim to sposobem trafia w szpony mafii.Nie należy do osób które słuchają rozkazów jednak tym razem jej przeciwnik okazuje się silniejszy.By utrzymać się jakoś przy życiu z nadzieję,że kiedyś wydostanie się z tego piekła zaczyna go słuchać.Chcą nie chcąc zakochuje się w nim po mimo tego jak ją traktuje.

Dulce,Marisa Espinoza (Dul,Mari) - Pracuje u Poncha to ona przygotowuje dziewczyny do pracy. Uczy je wszystkiego od podstaw ,a kiedy są już gotowe przekazuje je w ręce szefa który decyduje która z dziewczyn ma zostać ,,panią do towarzystwa" ,a która ,,dziwką".A jeszcze inne sprzedaje zagranice do innych agencji. Sprawia wrażenie kobiety wyrachowanej pozbawionej jakichkolwiek uczuć.W głębi duszy jednak jest bezbronną duszyczką,zakochaną w Cuksi od dawna.By być jak najbliżej niego zaczyna z nim sypiać.

Maite, Elena Perroni (May,Lena) - Wychowywała się w sierocińcu.By zarobić na siebie przyjęła pracę którą zaproponował jej Chris.Uświadomiwszy sobie w co się wpakowała chciała uciec jednak od mafii nikt nie ucieka. Zmuszona zostaje. Jest ,,damą do towarzystwa". Pewnego dnia jeden z klientów dokonuje na niej gwałtu przez co dziewczyna próbuje odebrać sobie życie.Próba samobójcza jednak się nie udaje, a jedynie sprowadza na nią kłopoty.

[link widoczny dla zalogowanych]

UWAGI - INFORMACJE
1. Wstawiłam listę osób, które wcześniej zadeklarowały, chęć czytania tego opoka,jeśli jednak ktoś rezygnuję proszę o powiadomienie mnie.
2. Chociaż prolog mówi o traumie Los A ,to traumy główne będą trzy ,jakie chyba wiecie.Reszta osób występujących w opoku pojawi się z czasem.
3. Będą występowały wulgaryzmy i sceny erotyczne i nie będą to raczej grzeczne scenki czy słowa,tak więc ci którzy są zbyt wrażliwi ,doradzam zastanowić się dobrze czy chcą to czytać.
4. Nie zajmujemy sobie miejsca na koma,a jeśli już edytuj go potem i uzupełnij.Nie zrobisz tego ,ostrzegę do 3 razy potem nie powiadomię.
5. Jeśli komentujesz niech ten kom ma przynajmniej ze trzy zdania.Komy typu ,,fajne,cudne,podoba mi się lub powiadom" nie interesują mnie.
6. Dopisywać się do listy ,inaczej mogę kogoś pominąć.

No i to chyba wszystko ,dziękuję za uwagę !

PS. Nie obiecujcie sobie czasem zbyt dużo ,bo sama nie wiem jak to wyjdzie z czasem Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anetta418 dnia Czw 3:17, 26 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 2:36, 28 Sty 2012 Powrót do góry

No i jest rozdział pierwszy jego ocenę,pozostawiam wam.Za błędy i co tam się jeszcze dopatrzycie,przepraszam.Miłego czytania Smile

ROZDZIAŁ 1


Stała po środku dwóch dryblasów trzymających ją za ręce,ich uściski były tak silne,że nawet nie próbowała się wyrwać. Łzy spływały po jej bladych ze strachu policzkach,a całe ciało drżało jak galareta.Brunet ubrany w czarny garnitur i czarną koszulkę ,podszedł do niej wolnym krokiem i spojrzał głęboko w oczy.Nic nie mówiąc wziął zamach i zewnętrzną częścią dłoni uderzył ją z całej siły w twarz.Jej głowa odwróciła się na bok,policzek natychmiast zaczął strasznie boleć,ale na tym nie było koniec.Chwilę potem ,wziął ją za gardło i mocno zacisnął swą dłoń, na jej szyi.Panowie natychmiast puścili rudowłosą,a ich szef wciąż trzymając ją za gardło przycisną pannę do ściany.Patrząc zimnym i gniewnym wzrokiem w jej oczy powiedział;
- Wiesz,że za zdradę się płaci suko!
- Wiem... - wyszeptała z ledwością tracąc powietrze oraz siły.
- Wiesz !A mimo to,polazłaś do tego chuja Mastiego!I co tym chciałaś ugrać szmato ?!!! - zapytał jeszcze bardziej zaciskając rękę na szyj dziewczyny.
- A...aaa,ja...a - próbowała złapać powietrze by odpowiedzieć.
Zwolnił uścisk by dać jej dojść do głosu.Jak tylko skończyła kasłać i nabrała potrzebnego powietrza powiedziała;
- Szefie ja,przepraszam!Ja nie chciałam,ja tylko...ja ...ja błagam niech szef, mnie nie zabija! - mówiła ze złożonymi rękoma jak do Boga.
Stał patrząc na nią nadal zimnym i niewzruszonym wzrokiem,klęknęła więc na kolana.
- Błagam,ja już będę posłuszna,zrobię wszystko co szef każe tylko...
- Milczy suko!!! - krzyknął ponownie łapiąc ją mocno za szyję i stawiając do pionu. - Teraz podzielisz los, swojej koleżanki,która niedawno, zrobiła to samo. Skoro u nas było ci źle,ciekawe co powiesz będąc w tamtym piekle! - powiedział puszczając ją ,po czym skinieniem głowy kazał wyprowadzić dziewczynę.Tym razem ,zaczęła się rzucać.Jak tylko poczuła duże łapy, dobrze napakowanych panów na swoich nadgarstkach.
- Nie!Proszę,nieeeeeeee!!! - krzyczała na całe gardło dławiąc się łzami. Poncho jednak stał ,niewzruszony.Taka sytuacja,była dla niego normalką,łzy,błagania nie wywierały na nim krzty uczucia.Można by rzecz ,iż nie posiadał serca,owszem posiadał!Tylko w jego przypadku, był to jedynie narząd, utrzymujący go przy życiu.On sam był pozbawiony jakichkolwiek uczuć,litość,sumienie,skrucha czy miłość były mu obce.Czy był taki od zawsze? Jasne,że nie!Nikt nie rodzi się od razu zły ,to rodzice kształtują nasz charakter,to oni uczą szacunku,miłości,oni wpajają nam zasady,tradycję oraz wszystko to,co potem w życiu, pomoże nam wybrać tą dobrą lub złą drogę.W każdej normalnej rodzinie,rodzice uczą dziecka szacunku do innych,miłości jednym słowem wszystkiego co dobre,a za złe każą. W jego rodzinie, było inaczej. Matka,przestała się nim interesować jak tylko ojciec pozbył się jej z domu,on sam co tydzień miał inną pannę,która robiła za niewolnicę i w łóżku i domu.Alfonso jako dziecko nie miał lekkiego życia,już od małego był wychowywany przez ojca według jego zasad i warunków.To ojciec wpoił mu,że poza kasą i władzą nic innego się nie liczy.On też skutecznie zniechęcił go do kobiet,od zawsze wpierał mu ,że ,,kobieta to diabeł w ciele anioła,który tylko czeka ,by zabrać go do piekła". To z jego ust zawsze padały słowa ,że kobieta to ,,kur.wa,szmata,suka i dziwka potrzebna jedynie do zaspokojenia fizycznego i usługiwania".Feliks ,był do tego stopnia podłym człowiekiem,że na oczach dziecka pokazywał jak bije ,poniża czy wyzywa swoją kobietę ,a kiedy mały nie chciał patrzyć też obrywał.To on ,pokazał Poncho jak jego własna matka, oddaje się innym mężczyznom.Pozwalał mu na to patrzeć ,by tylko wzbudzić w nim jeszcze większą nienawiść do płci przeciwnej.Jego samego musztrował bardziej niż żołnierza w wojsku.Brunet nie mógł bawić się jak jego rówieśnicy,nie można mu było płakać,okazywać litości czy jakichkolwiek uczuć ,poza agresją,złością i nienawiścią.Od dzieciństwa był uczony,jak zarabiać handlując bronią,kobietami i narkotykami,jak być bezwzględnym i jak likwidować tych którzy stawali mu na drodze do ,,szczęścia". Wszelkie protesty na nic się nie zdawały,bo gdy tylko próbował się sprzeciwić dostawał manto lub lądował na tydzień w ciemnej piwnicy o suchym chlebie i wodzie ,do czasu dopóki nie miękł.Dlatego teraz, każda kobieta była ścierwem w jego oczach.Wracając do zajścia w gabinecie.Jak tylko goryle wyprowadzili pannę ,usiadł w fotelu z cwaniackim uśmiechem na twarzy i powiedział;
- Głupia suka!Myślała,że kur.wy nie dorwę.
- Czemu jej nie zabiłeś ? - zapytał szatyn siedzący na przeciw niego.
- Po co ,skoro tam będzie konała w męczarniach,albo sama się powiesi pod wpływem presji. - odparł dumny z siebie.
,,Piekło" czym było ? To najgorszy burdel w Izraelu.Dlaczego nazywano go piekłem ? Bo tam kobieta ,miała gorzej niż zwierzę. Była bita,gwałcona kilka razy dziennie przez wielu osobników na raz. Czasem dla zabawy wkładano im różne narzędzia w pochwę lub kazano uprawiać seks z bydłem czy koniem. Spały na zimnej ,brudnej jak chlew podłodze,bez okryci ,materaca czy choć skrawka materiału.Jedzenie dostawały ,lecz tak samo jak spały, tak i jadły.Z podłogi,bez względu na obrażenia,musiały zawsze być na zawołanie.Jakikolwiek sprzeciw ,był karany.Żadna z nich, nie wytrzymała tygodnia.Każda się powiesiła,utopiła czy poderżnęła sobie gardło by tylko zakończyć swoje męki.Alfonso uważał,iż taka kara jest najodpowiedniejsza dla zdrajców.On być może, nie traktował kobiet z szacunkiem,jednak w jego przybytku panowały pewne zasady. Dziewczyny był podzielone,jedne były dziwkami zarabiając na seksie z klientami w różnym wieku i różnego pochodzenia,inne były ,,damami do towarzystwa" ich zadanie polegało na towarzyszeniu klientowi na przyjęciu czy innej imprezie.Jeśli chciały mogły służyć innego rodzaju usługą,ale tylko jeśli tego chciały.Był też trzeci podział na który składały się panny sprzedawane do innych burdeli.Jego ,,firma" dużo różniła się od pozostałych domów zabawy. Kobiety tu,miały swoje pokoje elegancko urządzone,posiłki były wytrawne i smakowite.Miały zapewnioną opiekę medyczną,fryzjera,kosmetyczkę ,stylistkę i wiele innych przywilejów oraz dogodności.Nie wszystko jednak, było takie kolorowe,jak wydawać by się mogło.Poza udogodnieniami, były też zasady.Panie, nie mogły opuszczać terytorium bez pozwolenia i tylko z ochroną, za nie posłuszeństwo, były karane. Podobnie jak tam, bito je i gwałcono,czasem zabijano lub wysyłano do owego ,,Piekła".
**************
Jesteście pewnie ciekawi jakim cudem,kobiety chciały tam pracować.Hym...pewnie gdyby wiedziały co je tam czeka,nie przyjęły by tej pracy za nic w świecie.Niestety ,umawiając się na spotkanie z Chrisem ,fotografem a jednocześnie współpracownikiem Poncha myślały,że idą w sprawie pracy w Agencji Modelek.Każde spotkanie z nową dziewczyną wyglądało tak samo,najpierw mydlenie oczu,boskimi opowieściami. Jaką to niby ona karierę zrobi,ile pieniędzy na tym zarobi,jakie luksusy ją czekają przyjmując ta pracę.Zawsze słuchały z uwagą i z każdym słowem coraz bardziej wpadały w pułapkę. Jednak by mieć pewność ,iż dobrze zakręcił im w głowie,na koniec robił im mini sesję,a inne próbował przekonać używając do tego uroku osobistego. I jak do tej pory,udawało mi się zdobywać coraz to nowe damy. W tej właśnie chwili ,czekał na kolejną kandydatkę.By umilić sobie jakoś czas ,zamówił czarną kawę bez cukru. Kilka minut później, do restauracji weszła blondynka i jak tylko się przedstawiła ,usiadła na przeciw szatyna.
- No więc panno Anahi ,dlaczego akurat ten zawód ? - zapytał rozkładając się wygodnie na krześle.
- Potrzebuję pieniędzy,proste. - powiedziała bez żadnego skrępowania.
- I tylko dlatego ? - zapytał uważnie się jej przyglądając.
- Tak,bo widzi pan.Chcę wrócić na studia medyczne,niestety nie stać mnie,dlatego najpierw chciałam zarobić. - skwitowała na koniec uśmiechając się do niego.
- To trafiłaś w dobre ręce,u nas zarobisz nie tylko szybko,ale i sporo. - rzekł uśmiechając się cwaniacko.
- A od kiedy, mogę zacząć ? - zapytała podekscytowana.
- Po wyjściu z restauracji zrobię ci kilka fotek w plenerze,pokażę szefowi i jutro zadzwonię z odpowiedzią. Ok ?Musisz jednak o czymś wiedzieć. - powiedział poważnie,ale ostrożnie.
- O czym ? - zapytała podejrzliwie.
- Mój szef,trzyma się pewnych zasad oraz ma wymogi,więc jeśli nie jesteś na to gotowa zrezygnuj od razu. - skwitował upijając łyk drugiej już kawy.
- Jakie to zasady i wymogi ? - zapytała poprawiając się na krześle.
- Jeśli chcesz zostać naszą modelką ,musisz zamieszkać w rezydencji z resztą dziewczyn i podporządkować się zasadom.Dam ci zaraz mini regulamin,co do kwatery to uwierz,źle tam nie jest.Każda z dziewczyn ma swój pokój z łazienką,jest wyżywienie,możecie też same sobie coś gotować,macie pod nosem lekarza,fryzjera ,kosmetyczkę no po prostu full wypas. Jeśli się słuchasz ,masz przywileje jeśli nie. Tracisz pracę.Jasne ? - zapytał na koniec patrząc jej prosto w oczy.
- Jasne, bez czytania tego regulaminu, mogę dać panu już odpowiedź.Wciąż chcę tą pracę. - rzekła stanowczo.
- Skoro tak,to idziemy robić sesję. - uśmiechną się dumnie.
Robienie zdjęć zajęło im godzinę.Potem spacerowała trochę po parku rozmyślając o nowej pracy.Co prawda nigdy nie uważała się za piękność ,jednak dla ukończenia studiów gotowa była zrobić wszystko. Wielokrotnie słysząc od koleżanek ,że praca modelki jest bardzo dochodowa,postanowiła spróbować swoich szans. Nie chodziło oto ,by ktoś ją zauważył lub by zyskać sławę i rozgłos,ale o kasę na studia. Zostać lekarzem,to było jej marzeniem,przysięgła sobie,że zarobi na nie choćby miała zamiatać na ulicę.Jej rodzina od zawsze była biedna ,pierwsze dwa lata studiów opłaciła jej ciotka,teraz jednak ona nie żyła ,a blondynki rodziców nie było stać na to. Porzuciła je więc,na jakiś czas. Zaczęła szukać pracy,nie szło jej najlepiej ,aż do dzisiejszego dnia. Była zbyt zmęczona i sfrustrowana by nadal szukać ,dlatego tez przyjęła dzisiejsza ofertę bez wahania. Poza tym,kiedy usłyszała to wszystko od szatyna,uznała że to najlepsze co mogło ją spotkać. Nie dość ,iż zyska pracę to jeszcze takie luksusy i przywileje. Nie będzie musiała wydawać na wiele rzeczy ,dzięki czemu szybciej zarobi.Zapłaci za studia,dołoży rodzicom do życia i będzie mogła sama wynająć mieszkanie.Szczęśliwa wróciła do domu koło wieczora,o wszystkim powiedziała rodzicom.Oni tez ucieszyli się na tę wiadomość,potem zajęła się pakowaniem. Przed snem obiecała sobie przeczytać ,,mini regulamin" jednak w rezultacie nie zrobiła tego bo jak tylko weszła do cieplutkiego łóżeczka zasnęła.
********************
Drobna brunetka ,siedziała skulona na wielkim parapecie, wpatrywała się w gwiazdy. Łza ,za łzą spływała po jej bladych policzkach. Miejsce w którym była, choć z zewnątrz wyglądało luksusowo.Tak naprawdę było piekłem.Przyjmując tę pracę myślała,że z okropnego sierocińca trafiła do prawdziwego nieba.Wierzyła,że po raz pierwszy w życiu los się do niej uśmiechną.Jakże gorzko się rozczarowała,gdy uświadomiła sobie ,iż trawiła z deszczu pod rynnę.Po nieudanym dzieciństwie ,które spędziła 18 lat w Domu Dziecka chciała ,zacząć układać je sobie na nowo.Była sama,ale zdeterminowana gotowa do wyrzeczeń i poświęceń ,by tylko odnieść sukces. Nie chodziło o sławę,jedynie czego pragnęła to dobra praca,małe ale przytulne mieszkanko i kochając mężczyzna.By to osiągnąć ,po wyjściu z sierocińca zaczęła szukać pracy,pierwszy rok przepracowała jako kelnerka. Mieszkała w wynajmowanym pokoju,żyła skromnie,ale szczęśliwie.Gdyby nie on, pewnie jej życie, wciąż było by takie samo.Ale nie żałowałby.Tego co ma teraz ,żałowała jak cholera.Owszem, miała elegancki duży pokój z ogromną łazienką,wytrawne jedzenie,ciuchy najlepszej marki ,ale za jaką cenę ? ,,Dlaczego nikt nie powiedział jej,że będzie musiała się sprzedawać ?!!!Czemu nikt do cholery jej nie ostrzegł ?!!!" wiele razy pytała samą siebie. Gdyby wiedziała,prędzej by się zabiła niż przyjęła tę pracę. Bardziej wolałby mieszkać w rynsztoku ze szczurami,codziennie żebrać o jedzenie ,niż robić to co kazano jej tu.Początkowo wszystko zapowiadało się bosko.Sesje zdjęciowe,ćwiczenia jak chodzić,co mówić i rożnego rodzaju inne lekcje. Tylko po to ,by stać się sławną i zarobić na tym dużo. Przychodząc tu ,prawie nie umarła z wrażenia na widok,ogromniastej posesji.Plac był mega wielki,stała tam, nie tylko rezydencja w której teraz mieszka.Były też cztery inne,do tego mały park,wielki basem,ogród,stawik,hala sportowa łącznie z siłownią.To było jak sen i snem się okazało.Tylko potem ,on zamienił się w koszmar.Kiedy została już ,,przeszkolona" czekała ją selekcja. Była zbyt głupia,naiwna oraz zafascynowana ,by wtedy zwracać uwagę na sygnały.Dopiero gdy usłyszała, zostajesz ,,damą do towarzystwa" dotarła do niej gorzka prawda.To żadna Agencja Modelek, a zwykły burdel był.Owszem luksusowy,ale burdel.Chciała uciec,ale jak taka mała ,głupia bezbronna kobitka jak ona ,może dać sobie radę z trzema gorylami ? Nie ma szans!Złapali ją!I wtedy, po raz pierwszy dotkliwie ją pobito.By jednak zrozumiała,że ma więcej nie kombinować i słuchać rozkazów, na tydzień wsadzono ją do piwnicy.I raz dziennie ,była chłostana by nabrać posłuchu. Wystarczyło,zmiękła i przystała na ich warunki.Chodziła na przyjęcia i spełniała każdą zachciankę, swojego klienta.Bez względu na to ,czy był stary czy młody ,ona musiała robić co jej kazał.Samo przebywanie z nim na przyjęciu,uśmiechanie się.Nie sprawiało jej problemu,ale kiedy ją dotykali ,czy też pragnęli pocałunku lub czegoś więcej.Od razu chciała umrzeć,szczególnie gdy klient był stary,obleśny,nachalny czy napalony. Nawet ci młodzi potrafili wzbudzić w niej wstręt.Brunetka jednak nie mając wyboru musiała to znosić,albo liczyć się z konsekwencjami.Czyli znowu wpier.dol lub karcer. bywało ,że gwałcono lub zabijano dziewczyny,za nie wykonane polecenie lub ,źle wykonane.Tak więc nie pozostało jej nic innego jak zostać ich NIEWOLNICĄ.Nie było jednak dnia,by nie prosiła Boga o pomoc lub nie płakał nie mogąc tego znieść.Chociaż nie była na najgorszej pozycji to jednak ,psychicznie nie radziła sobie z tym. Jednak na ratunek ,jak na razie nie miała co liczyć.Przysięgła sobie jednak,że nim umrze zabije tego, który ją w to wpakował.
*****************
Wściekła na maksa ,bez pukania wparowała do gabinetu zatrzaskując za sobą drzwi. Nim brunet zdążył się odezwać wrzasnęła;
- Kur.wa Poncho prosiłam tyle razy ,nie bij mi dziewczyn, kiedy szykuje się wielka impreza!No,ale nie !Ty jak zawsze, musisz zadziałać po swojemu !Jak ja ma teraz do cholery jasnej, zakryć im te sińce ?!!!No,jak mądralo ?! - zapytała uderzając w biurko dłonią.
Brunet popatrzył przez chwilę na nią ,po czym wstał bez słowa z fotela. Obszedł biurko i usiadł na jego kancie ,cały czas obserwując czerwonowłosą. Spojrzała mu w oczy czekając na odpowiedź.
- Wszyscy wyjść ! - rozkazał nagle.
Pedro jak i Ivan posłusznie opuścili gabinet,Dulce już chciała zrobić to samo,ale złapał ją za przedramię i stanowczo powiedział;
- Ty zostajesz !
Zimny ton jego głosu ,sprawił iż kolana się pod nią ugięły.Czuła jak jej serce przyspiesza,przełknęła ślinę i już chciała przeprosić,jednak Alfonso był szybszy.Zacisnął dłoń na jej szyi i wściekły wysyczał ;
- Jeszcze raz,wejdziesz bez pukania, powiesz do mnie po imieniu,zamiast SZEFIE,albo wrzaśniesz na mnie !Zabije cię!Rozumiesz?!
- T...ta...tak. - wydukała z ledwością.
Puścił ją ,poprawił marynarkę i ponownie usiadł na fotel.
- No więc ,zacznijmy od nowa.Co cię do mnie sprowadza, Marisa ? - zapytał jak gdyby nigdy nic podpalając papierosa.
- Szefie,bo ja chciałam zapytać ,co z tymi dziewczynami które są pobite ?Przecież, nie mogą w tym stanie iść na przyjęcie,a makijaż nie wszystko zakryje. - rzekła potulnie masując szyje.
- Dulce,czy ty myślisz,że mnie to interesuje ? Dobrze wiesz,że mam to gdzieś !To ty,jesteś od tego by coś z tym zrobić!Stań na głowie,a doprowadź je do porządku,chyba za to ci kur.wa płace no nie ? - zapytał zaciągając się szlugiem.
- Tak. - szepnęła.
- No,a teraz spier.dalaj do roboty i nie marnuj mojego, jakże cennego czasu. - powiedział śmiejąc się cwaniacko.
- Tak jest szefie. I jeszcze raz przepraszam,zapomniałam się. - powiedziała spuszczając głowę.
- To się kur.wa nie zapominaj więcej, siostra !Bo skończysz,jak te dziwki którymi się opiekujesz ! - powiedział mierząc ją zabójczym wzrokiem.
Kiedy opuściła gabinet ,łzy samoistnie potoczyły się po jej policzku.Otarła jej jednak szybko ,widząc nadchodzącego Lucasa.
- No młoda,niedługo dostaniesz nowe laski pod swoje skrzydła. - powiedział uśmiechając się.
- Masz fotki ? - zapytała starając się zachować jak najbardziej naturalny głos.
- Mam,idę właśnie pokazać je Hectorowi. A tobie co,płakałaś? - zapytał krzywiąc się.
- Ja ?Nie, no co ty ! - skłamała ,spuszczając głowę.
- Aha. Dobra lecę,a wpadnij do mnie dziś w nocy,zabawimy się ! - powiedział puszczając do niej oczko.
Kiedy się oddalił,uderzyła pięścią w ścianę,a kolejne nowe łzy poleciały po jej twarzy.Miała dość takiego życia.Jak nie brat,zanęcający się nad nią,to ukochany który chciał tylko jednego. Tak Poncho był jej bratem ,ale przyrodnim,nie traktował jej zbyt dobrze, bo była kobietą.Czyli dla niego zerem.Dziwiła się i tak,że nie zrobił z niej dziwki,być może dlatego,że była mu potrzebna ,by wyszkolić inne panny na to stanowisko. Ale ona, nawet jako jego rodzina, nie miała lekko.Za nie posłuszeństwo też obrywała lub była podobnie karana jak inni.W jakimkolwiek towarzystwie musiała mówić do niego szefie,po imieniu mogła zwrócić się tylko wtedy gdy byli sami.I to też ,za jego zgodą. Tak więc, rzadko zwracała się do niego, po imieniu.Kolejnym człowiekiem w jej życiu ,który sprawiał jej ból i przykrość był Chris. Od dawna się w nim kochała,ale on miał ją gdzieś. W pierwszym roku jego pracy ,często jej dokuczał lub gnębił.Potem,zaprzestał tego,bo był zbyt zajęty lataniem,za coraz to nowymi laskami.Nie skończył z tym,nadal co noc w jego łóżku jest inna panna,ale do tego grona od miesiąca zalicza się ona.Liczyła,że może przez łóżko zdobędzie jego serce w końcu,myliła się.Bo szatyn, traktował ją jak każda inną, dziwkę.Rżnął ją ,nie wkładając w to żadnych uczuć,a po wszystkim wyrzucał jak śmiecia. Dlaczego godziła się na to ? Bo go kochała,od dawna ,szaleńczo,ponad życie.Kochała go!Jednak tu ,żaden mężczyzna, nie szanował i nie kochał. Byli jak roboty,bez uczuć z ciężką żelazną dłonią.Gotowi zabić każdego, kto wejdzie im w drogę.Ale czerwonowłosa ,wciąż łudziła się ,iż kiedyś jej życie stanie się lepsze,by jednak dotrwać do tego czasu,słuchała posłusznie ich rozkazów.Tresowała nowe panny,tak jak jej nakazano.Udawała twardą i bezwzględną ,by miały posłuch.A potem sama ,pchała je w ręce brata, który wydawał na nie wyrok.Było jej żal,tych wszystkich młodych ,niewinnych czasem kobiet,ale niestety nic nie mogła na to poradzić. Bo sama też, była ofiarą.


Nie jest długi,ani superowy,ale jest. Za błędy przepraszam,ale oczy mnie bolą i sprawdzać mi się nie chce. Miłego czytania Smile

ROZDZIAŁ 2



Siedział jak zwykle za biurkiem z papierosem w ręku i przeglądał fotki. Dziś nie bardzo miał chęć na to więc ,przerzucił jedną za drugą w pośpiechu. Po czym cisnął nimi na blat i powiedział;
- Mogą być,nie są jakieś urodziwe ,ale ujdą.
- Te może nie,ale ta na pewno ci się spodoba. - rzekł szatyn podsuwając mu pod nos zdjęcie Annie.
Zerknął kątem oka na kumpla i wziął do ręki podawaną mu fotografię.Spojrzał na foto i jego źrenice natychmiast się rozszerzyły.
- Zgodziła się ? - zapytał wpatrując się wciąż w zdjęcie.
- Jasne,naiwna tak samo jak reszta tych dziwek. - skwitował krótko.
- Świetnie! - rzekł wciąż przyglądając się dziewczynie ze zdjęcia.
- Co podoba ci się ? - zapytał Cuks.
- Hym... ładna jest nie powiem,ale jest taka sama jak każda z tych suk. Jednak...zarobimy na niej na pewno sporo,bo to jedna z tych które można zaliczyć do diamentów. - powiedział obracając jeden z nich ze swojej kolekcji.
- Jak May ? - zapytał Chris siadając na fotelu po drugiej stronie biurka.
- Dokładnie! - przytaknął brunet.
- Na Dulce, też byśmy zarobili sporo.Ja nie wiem czemu,nie poślesz jej do tej roboty. - powiedział spoglądając podejrzliwie na Hectora.
- Ktoś musi je szkolić,nie!Poza tym wystarczy,że ty ją bzykasz.Dziwie się,co ona widzi w takim draniu jak ty. - prychnął z cwaniackim uśmiechem na twarzy.
- Draniem powiadasz ? A ty to niby lepszy ? - zapytał unosząc brwi.
- Życie drania mi odpowiada,żadna babka nie wejdzie ci na głowę. Chcesz ja bzyknąć ,bzykasz!Zero zobowiązań ,uczuć i tych innych pierdoł. - skwitował dumnie.
- To fakt ,co noc można mieć inną. - odparł zadowolony z owego życia które prowadził.
- Co noc?Co chwila,ale dobra dość gadania.Trzeba za robotę się wziąć. - powiedział wstając.
- Jaka dziś dostawa? - zapytał spoglądając na kumpla.
- Broń z Irlandii.Zamówiłem ostatnio dla tego, jebniętego Meksykanina. - rzekł otwierając drzwi ,by opuścić gabinet.
- Czemu ty go kur.wa jeszcze nie sprzątnąłeś? - zapytał z deka zdziwiony.
- Za dużo szmalu,bym na nim stracił. - skwitował Alfonso.
Po czym obaj ruszyli w stronę wyjścia.Jak tylko,znaleźli się przed willa Poncho zwołał ludzi i wydał rozkazy. Sam zaś wsiadł do czerwonego [link widoczny dla zalogowanych] z przyciemnianymi szybami i ruszył przed siebie.Miał do załatwienia coś osobistego,mógł posłać ludzi,ale tym razem,chciał zadanie wykonać sam.Od rana był wkur.wiony na maksa.Musiał się wyładować,teraz miał okazję postanowił więc, w pełni z niej skorzystać.W tym czasie Ucker udał się na miasto,musiał upolować kolejną zdobycz. Od rana do południa jeździł po mieście,w poszukiwaniu lasek które mógłby ewentualnie zgarnąć do tej roboty. Jak tylko jakaś wzbudzała jego zainteresowanie ,robił jej zdjęcie a potem podchodził i zagadywał ,wręczał wizytówkę ,nawijkę o cudownej pracy na której można zbić spora kasę i dziewczyna już na drugi dzień,sama się do niego zgłaszała.Tak wyglądała jego robota,do godzin południowych.Potem, zajmował się tym co każdy,dostawa,transakcja.Czasem, trzeba było komuś dać wycisk,albo sprzątnąć.Uwielbiał to.W tej branży,żaden z nich nie miał skrupułów, czy wyrzutów sumienia.I dlatego nawet policja bała się reagować, na ich postępki,choć doskonale wiedzieli,czym od dawna zajmuje się Alfonso Herrera i jego ludzie.Władza miała związane ręce,a mafia korzystała z tego, pełną gębą.Po powrocie do rezydencji szatyn udał się do swojego gabinetu,szybko wywołał zdjęcia nowych zdobyczy,zaniósł na biurko kolegi i razem z Rodrigo pojechał dokonać transakcji z owym Meksykaninem.Zadanie,miał wykonać Poncho,jednak sam szef,załatwiał w tej chwili coś innego.Stał nad swoją ofiarą,patrzył jak gościu powoli się wykrwawia.Na początek obił mu gębę,zadając cios za ciosem mocno zaciśnięta pięścią,potem wbił mu w udo [link widoczny dla zalogowanych],by cierpienie było większe co jakiś czas,deptał go lub dzióbał końcami ostrza w ową ranę.Gdy Rosjanin zwijał się z bólu i błagał o choć odrobinę litości,brunet stał niewzruszony i cwaniacko się uśmiechał,zaciągając się co chwila dymem z papierosa.
- Szefie... aaaaaaaa! Błagam, na litość boską...aaaaaaaaa,ja mam rodzinę!!!niech szef...aaaa...da mi...aaa - błagał co chwila zwijając się z bólu gdy czuł dotyk buta lub ostrza.
- O rodzinę się nie martw ,ją też zabiję biały skur.wielu! - rzekł zimno i zgasił papierosa, na udzie ofiary,po czym wyciągnął gnata i strzelił mu między oczy.
Odszedł trzy kroki,przystaną odwrócił się do ciała.
- Wiesz co Delgado,zmieniłem zdanie.Twoją żonkę, zatrudnię u siebie ,córkę poślę do burdelu,w innym stanie ,a synalka dam lwom na pożarcie.Bo z niego taka sama ciota,jak z ciebie. - powiedział ,po czym jego szyderczy śmiech rozszedł się po całej piwnicy.
*******************
Blondynka, stała w wyznaczonym miejscu i czekała na szatyna.Spóźniał się już trzydzieści minut,zaczynała myśleć,że ją wykiwał. Po kolejnych kilku minutach postanowiła wrócić do domu,perspektywa braku pracy i taszczenia tych waliz całkiem popsuła jej humor.Wzdychnęła i uniosła pierwszą z walizek,miała już sięgnąć po druga,kiedy usłyszała klakson.Spojrzała i zobaczyła Cuksa wychodzącego z [link widoczny dla zalogowanych].Podszedł do niej z czarującym uśmiechem na twarzy,wziął bagaż wsadził do auta. Następnie poczekał,aż dziewczyna zajmie swoje miejsce i ruszył.Anahi usiadła z tyłu,bo na przodzie siedziała już jakaś blond piękność,a koło niej kolejna tyle ,że brunetka. Nikt nic nie mówił,dziewczyny mierzyły się wzajemnie wzrokiem,zaś szatyn zadowolony z siebie, prowadził wczuwając się w rytmy muzyki hip - hop.Annie czuła się trochę niezręcznie,była pewna,iż tylko z nim będzie jechała i miała nadzieję na pogawędkę po drodze,a tym czasem on nawet nie powiedział jej cześć.Dodatkowo jechali nie sami,a wzrok rywalek wkurzał ją niemiłosiernie. Starała się je ignorować ,ale przychodziło jej to z trudem. W tej chwili,nie czuła się jak kobieta zaczynająca nowy etap w swoim życiu,tylko jak jakiś towar.Kupił,zapakował i już.,,No cóż,może ma zły dzień!" pomyślała,chociaż nie wyglądał na takiego.Po godzinie jazdy,znaleźli się na miejscu. Wszystkie trzy,wysiadły jak na rozkaz. Nieznajoma brunetka jak i blondynka na widok domu jak i ogromniastego terenu zaczęły skakać i piszczeć z radości. Anahi zaś, stała spokojnie i rozglądała się uważnie.Na niej ten widok tez zrobił wielkie wrażenie,ale nie zamierzała zachowywać się jak debilka. W końcu była dorosłą ,dojrzałą kobietą,a nie małą dziewczynką.To wszystko,było takie piękne,eleganckie jak w bajce.Tylko do tej bajki,nie pasowało jej kilka,elementów.Po posiadłości,kręciło się mnóstwo facetów,dobrze zbudowanych z bronią.Na ich twarzach gościła powag,oczy były puste i zimne,wręcz przerażające.Nie zastanawiała się jednak zbyt długo, na nimi gdyż uznała,ze muszą tu być by pilnować owego dobytku który na pewno wiele był wart.Zresztą po chwili z rozmyślań wyrwał ją głos,[link widoczny dla zalogowanych] piękności stojącej na wzgórzu schodów, prowadzących do wnętrza [link widoczny dla zalogowanych].
- Witam! Jestem Dulce,od dziś należycie do mnie. - powiedziała zimno i wyniośle. - To ja,będę wprowadzała was w tajniki tutejszej pracy,jak i zwyczajów. Macie słuchać co mówię i robić co każę.Dla waszego dobra,radze się dostosować. - rzekła na koniec.
Następnie wydała po cichu jakieś polecenia [link widoczny dla zalogowanych], stojącej obok i zniknęła w środku.Zaraz za nią,wszedł Cuks,zaś one jak i dziewczyna której Dul wydała rozkaz zeszła do nich.
- Jestem Maite ,ale tu mówią na mnie Lena. - powiedziała wyciągając rękę w stronę dziewczyn.
,,Przynajmniej ta nie grzeszy uprzejmością." pomyślała Any podając jej swoją dłoń.
- Ja jestem [link widoczny dla zalogowanych],a tych dwóch nie znam. - rzekła spoglądając w stronę rywalek.
- [link widoczny dla zalogowanych],a to [link widoczny dla zalogowanych]. - powiedziała brunetka dumnie unosząc głowę i wypinając swoje duże piersi do przodu.
- Dobra,skoro powitanie mamy za sobą,chodzie pokażę wam, wasz dom i wasze pokoje. - powiedziała ruszając do przodu.
Dziewczyny bez słowa ,wzięły bagaż i ruszyły za May. Annie,po drodze oglądała to,co stało za samą willą.Był to wielki [link widoczny dla zalogowanych],[link widoczny dla zalogowanych] i wiele innych atrakcji których zbrakło by czasu by wymienić. Tym bardziej,ze już dotarły na miejsce ich [link widoczny dla zalogowanych],tak samo jak główna willa był piękny choć z deka skromniejszy,ale i tak robił wrażenie.Szczególnie [link widoczny dla zalogowanych] mieszkania. Rozejrzały się trochę za nim Lena,pokazała każdej z nich, sypialnie.Kiedy weszła do swojego [link widoczny dla zalogowanych], oniemiała.Był większy od domku jej rodziców, do tego jasny i bardzo luksusowy, jak dla niej.Samo łóżko robiło niesamowite wrażenie,rzuciła bagaże na podłogę i od razu wskoczyła na wyro. Rozłożyła się na nim i patrząc w sufit, uśmiechała się sama do siebie, od ucha do ucha.
- Anka wygrałaś los na loterii!!! - krzyknęła uradowana.
Tę chwilę radości,przewała jej May która po kilku minutach pojawiła się w drzwiach jej sypialni.Stanęła w progu i powiedziała;
- Masz dla siebie dwie godziny. W tym czasie możesz się rozpakować,obejrzeć resztę domu i zapoznać ze współlokatorkami. O 18.00 jest kolacja,a potem zebranie z Dulce. - powiedziała po czym zniknęła zamykając drzwi.
Nie podobało jej się to traktowanie,ale dziś była zbyt podekscytowana, by zawracać sobie tym głowę.Wstała i w pierwszej kolejności wypakowała rzeczy,potem obeszła każdy zakamarek domu.Gdy skończyła ,do kolacji zostało jej 30 min postanowiła to wykorzystać i wziąć prysznic,a także zmienić strój. Dwadzieścia minut później, była już [link widoczny dla zalogowanych] ,bez czekania na koleżanki,a raczej rywalki ruszyła w stronę głównej willi.Miała ochotę iść spacerkiem,ale ze względu na czas przyspieszyła.Była już przy samym domu kiedy zobaczyła podjeżdżające auto,chwilę potem wysiadł z niego [link widoczny dla zalogowanych].Początkowo nie widziała jego twarzy,bo stał tyłem do niej,ale gdy odwrócił się w stronę schodów, mogła przyjrzeć się mu dokładnie.Był przystojny z lekkim zarostem na twarzy,który dodawał mu jeszcze więcej urody jak i męskości.Włosy były krótko przystrzyżone,a do połowy rozpięta koszula ukazywała jego umięśniony tors.Próbowała zobaczyć kolor jego oczu,ale był zbyt daleko,jednak i bez tego jej serce biło szybko na jego widok. Po raz pierwszy ,poczuła nieodpartą chęć poznania ów nieznajomego. Tym bardziej,że jeszcze nigdy ,nie zareagowała tak silnie na widok mężczyzny. Zawsze gdy spotykała jakiegoś przystojniaka ,denerwowała się ,ale tylko to,nic więcej.Teraz jednak jej nogi były jak z waty,serce szalało,a w brzuchu czuła dziwne łaskotanie.Zamiast iść dalej,by się nie spóźnić,stała jak zahipnotyzowana i gapiła się.Dopiero czyjś głos sprowadził ją na ziemię.
- Zgubiłaś się ? - zapytał ktoś za jej plecami. - Czy może szpiegujesz ? - dodał męski chropowaty głos.Obejrzała się wolno i na widok srogiego wyrazu twarzy łysego mężczyzny,przełknęła głośno ślinę.Nie wyglądał przyjaźnie,co wywołało u niej strach.Nie mogąc wydusić z siebie,ani słowa i przerażona patrzyła na niego.
******************
Zamknął samochód i nim wszedł do środka domu,oparł się na chwilę o auto.Wciągnął głęboko powietrze do płuc,po czym wypuściła następnie ,podpalił papierosa którego, już od zaparkowania trzymał w dłoni.Sztachnął się dymem kilka razy,rozejrzał i na widok [link widoczny dla zalogowanych] rzucił peta i zdeptał.
- Masz forsę?! - krzyknął ruszając w jego stronę.
- Leży na biurku,tu masz klucze. - odparł rzucając mu kluczyki od walizki.
- Jakieś kłopoty ? - zapytał podchodząc do brata.
- Żadnych,szczególnie gdy Tevez, przystawił mu gnata do skroni.Biedak nie tylko oddał kasę ,ale i posikał się ze strachu. - rzekł uśmiechając się perfidnie.
- Niech on dziękuje ,że mnie tam kur.wa nie było. - powiedział poważnie. - No to ,zapraszam na drinka,trzeba to oblać. - rzekł puszczając Williama przodem.
- Chętnie,tym bardziej,że czeka mnie ta pieprzona podróż do Grecji. Zabiję skur.wiela jak tylko znajdę! - wysyczał wściekły pokonując próg gabinetu bruneta.
- Lecisz tam dziś ? - zapytał zdziwiony Poncho nalewając koniaku w dwie szklanki.
- Jutro. - odparł biorąc do ręki podane szkło z trunkiem.
- Eee ,to dziś możesz sobie zaszaleć. - skwitował rozsiadając się w fotelu.
- Co masz na myśli ? - zapytał podejrzliwie lustrując brata.
- Najpierw zapraszam na kolację,gdy zapełnisz brzuszek,jedna z moich dam.Zapewni ci,nie zapomniane przeżycia,erotyczne. - wyjaśnił unosząc znacząco lewą brew.
- Wiesz co,dzięki!Ale ostatnio jedna z nich o mało, mi kutasa nie odgryzła.Już wolę ,żyć w celibacie. - rzekł upijając łyk brunatnego napoju.
- Nie pękaj,tym razem ja!Wybiorę ci laskę albo wybierzesz sam. - powiedział wstając z fotela.
- Dobra,a teraz pokaż mi tego gnata.Chce zobaczyć, czy sukinsyn padnie jak mucha,gdy mu zafunduję kulkę, prosto w tej jego zawszony łeb. - rzekł poprawiając pozycję na zajmowanym miejscu.
- Proszę,COLT M 1911 A1.Pojemność magazynka pistoletu,od 7 - 19 nabojów.Wymiana magazynka jest bardzo prosta i szybka.Ponadto pocisk,wystrzelony z lufy pistoletu.Ma większą prędkość początkową, od pocisku wystrzelonego z rewolweru.Sekunda i masz skur.wiela z głowy! - rzekł szczerząc się do blondyna.
Will wziął do ręki owy prezent i oglądając z każdej strony podziwiał srebrny nabytek. Zadowolony ,zaciągnął spust i wycelował w słonia wiszącego nad głową bruneta.Ten nawet nie drgnął,a kiedy zwisając figurka,natychmiast rozprysła się na kawałeczki.Poncho spojrzał na Marcosa z uśmiechem na twarzy i rzekł;
- Nigdy mi się nie podobał,mogłeś jednak ostrzec ,bo teraz muszę zrobić sobie nowego drinka.Gdyż w tym, pływają zwłoki twojej ofiary.- dodał otrzepując się z resztek po figurce która spadła na niego.
- Dzięki za giwerę ,a teraz przestań chrzanić i choć na tą kolację.Zgłodniałem! - powiedział wstając i chowając broń za pasek spodni z tyłu marynarki.
- Idź,schowam kasę do sejfu i zaraz przyjdę,a powiedz Dulce,by zarezerwowała dla ciebie,Lenę. - rzekł przekładając pieniądze z walizki do schowka.
- To jakaś nowa dziwka ? - zapytał przystając w progu.
- Nowa nie,ale nie miałeś okazji jej poznać,bo nagrzeszyła.Trzeba było ją ,chwilowo nauczyć grzeczności.Wiesz co mam na myśli? - zapytał na koniec.
- Karcer ! - skwitował wychodząc na korytarz.
- Dokładnie! - potwierdził idąc w ślady brata i zamykając za sobą drzwi.
W połowie drogi,komórka bruneta zaczęła zawzięcie wibrować w jego kieszeni.Wyciągnął szybko aparat i odebrał;
- Czego?! - zapytał wściekły wiedząc kto dzwoni.
- Szefie,mamy szpiega! - rzekł dryblas ciągnąc dziewczynę w stronę willi.- Zabić czy przyprowadzić?-zapytał mocniej zaciskając dłoń na karku blondynki.
- Przyprowadź,sam ją zabiję ! - wysyczał wkur.wiony.


ROZDZIAŁ 3



W połowie drogi, komórka bruneta zaczęła zawzięcie wibrować w jego kieszeni. Wyciągnął szybko aparat i odebrał;
- Czego?! - zapytał wściekły wiedząc kto dzwoni.
- Szefie, mamy szpiega! - rzekł dryblas ciągnąc dziewczynę w stronę willi.- Zabić czy przyprowadzić?- zapytał mocniej zaciskając dłoń na karku blondynki.
- Przyprowadź, sam ją zabiję ! - wysyczał wkur.wiony.
Nie minęło dziesięć minut jak w drzwiach gabinetu pojawił się Tony wraz z blondynką. Brunet spojrzał na nią lodowatym wzrokiem.
- Co zrobiła ? - zapytał groźnie podchodząc do ofiary która wciąż trzymana za kark klęczała teraz przed nim.
- Złapałem ją w pokoju Dulce, kradła jej biżuterię. - powiedział grubas.
- Czyli złodziejka ,a nie szpieg. - podsumował krótko.
- I jedno i drugie ,bo wcześniej zaglądała po całej rezydencji.
- A skąd to kur.wa wiesz ? - zapytał spoglądając na niego podejrzliwie.
- Śledziłem ją. - rzekł dumnie.
- Śledziłeś! - powiedział spoglądając kątem oka na swojego człowieka.
- Tak szefie. - rzekł przytakując głową.
- Ty debilu ! - wysyczał uderzając go pięścią w twarz. - Zamiast od razu złapać za wsiarz i przyprowadzić ty czekałeś ,aż obluka każdy zakamarek?!Co za kretyn! Wypier.dalaj, ale już! - krzyknął wściekły.
- Ale szefie ...
- Wypier.dalaj mówię!!! - powtórzył mierząc tym razem bronią w czoło delikwenta.
Ten zaś bez słowa szybko wycofał się na korytarz. Jak tylko drzwi się zatrzasnęły Poncho wierzchem dłoni ,strzelił dziewczynę w policzek.
- Ty kur.wo, przyszłaś tu węszyć?!Kto cie dziwko nasłał ,no kto ?!!!- zapytał łapiąc ją z całej siły za gardło.
- N...ni...nikt...ja...ja tylko...
- Wiesz co ? Nie wierzę ci, ale szkoda mi kulki na takie ścierwo jak ty! - rzekł rzucając nią o podłogę.
Jak tylko upadła zalana łzami ,brunet sięgnął po telefon stojący na biurku nacisnął zero i po chwili powiedział;
- Zak ,zawołaj Grubego mam dla niego zadanie. - rozkazał.
Nim zjawił się ów człowiek ,Alfonso usiadł na brzegu biurka i spoglądając kątem oka na dziewczynę siedział i spokojnie palił papierosa. Ona zaś skulona siedziała przy ścianie i zastawiała się co dalej. Łzy leciały jej po policzkach a całe ciało łącznie z rękoma drżało. Patrząc na twarz mężczyzny czuła, ze czekają ją kłopoty, by z nich wybrnąć zastawiała się co powinna zrobić ,by uratować swoje życie. Nie myśląc dłużej ,by nie stracić cennego czasu, powoli wstawać z podłogi .Następnie wolniutkim krokiem zaczęła iść się w stronę Poncha. Nie drgnął ,tylko czekał na rozwój sytuacji ,gdy stanęła na przeciw niego ,klęknęła rozpinając mu przy tym rozporek. Uśmiechnął się cwaniacko. Dziewczyna spojrzała na niego zalotnie i wsunęła dłoń pod jego bokserki. Nim jednak zdążyła wyciągnąć mu małego na zewnątrz ,złapał ją za nadgarstek ,wykręcił rękę do tyłu i przyciągnął do siebie.
- Chcesz uratować swoją dupę ,robiąc mi loda ?Hym...skorzystałbym ,ale spieszy mi się, jednak mój kolega zadowoli cię na maksa! - wysyczał i pchnął ją ponownie w stronę ściany.
Brunet zasunął rozporek i jak tylko w progu stanął Gruby rzekł;
- Zerżnij ,a potem zabij ! Miłej zabawy. - rzekł wychodząc i śmiejąc się perfidnie.
***
Strach, którego się najadła na widok łysielca już minął. Mimo to straciła apetyt, bo gdy przypominała sobie jak musiała się tłumaczyć i jak owy facet gapił się na jej dekolt. Próbował nawet ją pocałować ,gdyby nie to, że zawołał go jakiś blondyn. Od razu jej ulżyło gdy dryblas się oddalił. Ona zaś pobiegła w końcu na kolację. Żałował, że w tym czasie brunet zniknął z jej pola widzenia. Jadalnia, była dość spora ,no ale i dziewczyn nie brakowało. Anahi tak naprawdę zdziwił widok takiej ilości dziewcząt, ale bardziej chyba zadziwił ją ich sposób zachowania jak i ubioru. Jedne były eleganckie, poruszały się i mówiły jak damy ,a inne bardziej przypominały dziwki niż modelki. Jednak było coś co je łączyło, wszystkie nie tylko chodziły ,,jak zegarku" to jeszcze wyglądały na przestraszone lub zlęknione .Nie rozumiała z tego nic, ale teraz bardziej interesował ją, widziany wcześniej mężczyzna, niż dziwne zachowanie swoich rywalek. Siedząc, przy stoliku z trzema z nich myślała o brunecie, nie słuchając kompletnie tego, co mówiły koleżanki. Widziała go dość krótko, do tego z daleka ale ta chwila wystarczyła by ją zaintrygował. Nie tylko był przystojny ,ale też posiadał jakąś tajemniczość. To przyciągnęło jej uwagę jeszcze bardziej. Z rozmyślań wyrwało ją dość mocne i siarczyste uderzenie.
- Mówię do ciebie suko ! Zgrywasz damę ?! - zapytał kobiecy głos.
Any złapała się za policzek, zaraz po tym jak jej głowa odwróciła się w bok. Następnie odwróciła się do przeciwniczki, mierząc ją morderczym wzrokiem.
- Jeszcze raz to zrób ,a powyrywam ci to zielone siano, co masz na głowie! - wysyczała Anahi podnosząc się od stolika.
- Wow ,ale się boję!!!Blond szmata pokazuje Różki ,już ja ci pokażę kto tu rządzi! - rzekła rzucając się z łapami to blondynki.
W czasie, kiedy dziewczyny okładały się pięściami, wyrywały sobie włosy, szarpały się, inne stały i zagrzewały do coraz ostrzejszej walki. Annie miała już zmiażdżyć swojej przeciwniczce nos, gdy usłyszała strzały. Zapadła cisza, dziewczyny wcześniej stojące w kółeczku nagle siedziały już na swoich miejscach, tylko on i zielonowłosa wciąż były na podłodze we wcześniejszej pozycji. Żadna nie była wstanie drgnąć póki dwóch goryli nie podeszło ich rozdzielić. Złapane w pasie, rzucały się. Jednak, żaden z panów nie reagował na to. Uspokoiły się dopiero, gdy zostały zamknięte w pokoju w którym stał, jedynie stolik i dwa krzesła.
- No i głupia kurwo, mamy teraz przesrane przez ciebie! - wysyczała zielonowłosa.
- Jeszcze raz, powiedz tak do mnie, a cię zajebie rozumiesz? Tak na marginesie, ty zaczęłaś ulągu! - skwitowała Anahi.
- Ty pieprzona zdziro! - krzyknęła rywalka znowu się do niej rzucając.
- Spokój !!! - usłyszały głos Dulce.
Obie stanęły w bezruchu i jednocześnie spojrzały na czerwonowłosą.
- Kika, już raz narobiłaś sobie kłopotów, szukasz kolejnych ? - zapytała oschle. - A Ty, dopiero co się wprowadziłaś i już szukasz zadymy ? - Dulce skierowała kolejne pytanie w stronę Any.
- To ścierwo zaczęło, nie ja! - krzyknęła wściekła.
- Uważaj zdzi...
- Milczeć !I słuchać uważnie, jeszcze raz taki numer, a odeślę was do szefa, jasne! Jeśli żadna z was, nie chce wylecieć radzę posłuchać tego co mówię. A teraz jazda na zajęcia! - rzekła otwierając przed dziewczynami drzwi. Pierwsza wyszła zielonowłosa, a zaraz za nią ruszyła blondynka, nim jednak postawiła nogę za próg pokoju Dul złapała ją za przedramię i powiedziała;
- Lepiej, schowaj pazurki ,bo ci jeszcze je ktoś połamie, rozumiemy się ?! - zapytała mierząc ją zimnym i srogim wzrokiem.
- Puszczaj! - krzyknęła wyrywając się. - Dobre rady, zachowaj dla siebie rudzielcu! - powiedziała na koniec i z dumnie podniesioną głową ruszyła przed siebie.
***
Po dość obwitej kolacji, panowie udali się do sali bilardowej na drinka i partyjkę billarda. Tym czasem Maite poinformowana przez Dulce ,że za jakąś godzinę będzie miała klienta szykowała się na spotkanie. Chociaż była tu już od roku ,to za każdym razem czuła to samo wiedząc, iż za chwilę będzie musiała się sprzedawać. Po mimo, że była tylko ,,damą do towarzystwa" czuła się jak zwykła dziwka. Poza seksem, praktycznie musiała robić to, co inne dziewczyny .Czyli uśmiechać się, wdzięczyć pozawalać dotykać tam gdzie życzył tego sobie klient. Nie musiała się z nimi bzykać. Jednak, obmacywanie też nie było tym, czego pragnęła. Szczególnie gdy klient był stary, natarczywy, cholernie napalony. Nawet, gdy trafiali się jej młodzi, przystojni mężczyźni, czuła obrzydzenie i strach. Ci młodzi czasem, byli bardziej niebezpieczni niż ci starsi. Przy żadnym, nie czuła się ani dobrze, ani bezpiecznie. W ogóle jak w takiej pracy można czuć się dobrze ? Jedyne co ją pocieszało ,to fakt, iż nie uprawia jednak z nim seksu, tego na pewno by nie zniosła .Ostatnim razem, trafił jej się gość, który sądził ,że za dodatkową opłatą, będzie mógł ją bzyknąć. Miała prawo odmówić i zrobiła to, niestety delikwent nie zrozumiał słowa ,,nie". Tak więc, brunetka chcąc obronić się przed jego natarczywością i schłodzić jego zapędy, kopnęła go w kroczę, następnie uciekła. Na jej szczęście, klient nie złożył skargi, dziękowała wtedy Bogu .Myśl, że znowu wpędzono by ją do karceru przerażała ją. Wystarczająco długo już tam spędziła, za próbę ucieczki z owego piekła. Dlatego teraz ,czy chciała czy nie, zaciskała zęby i robiła co jej kazano. Gotowa udała się do pokoju, w którym miała czekać na owego klienta. Z tego co mówiła czerwonowłosa wynikało iż razem z nim ma iść na kolację biznesową, ale nie do restauracji, a do klubu nocnego. Trochę dziwne miejsce jak na takowe spotkanie ,ale rozkaz to rozkaz. Dlatego, nie stroiła się w jakieś wytworne ciuszki, tylko założyła krótką, błyszczącą kieckę, ukazująca jej dekolt. Włosy rozpuściła, by choć trochę ale nie mogła w tym zawodzie tak się ubierać. Czekając na mężczyznę, nalała sobie drinka ,by choć trochę uspokoić skołatane nerwy, nie mógł widzieć, że drży ze strachu, dla niego musiała być, opanowaną kusicielką z zalotnym spojrzeniem i powalającym uśmiechem. Piła ,bo alkohol nie tylko pomagał rozładować napięcie, ale też dodawał jej odwagi .Oparła się o framugę drzwi balkonowych i czekała. Gdy usłyszała ,kroki pochodzące z korytarza, wzięła ostatni łyk brązowego trunku i odstawiła pustą szklankę na stolik ,następnie odwróciła się tyłem, by zaczerpnąć łyk powietrza i zapanować nad bijącym sercem. Kiedy to uczyniła ,chciała się już odwrócić w stronę faceta, jednak on był pierwszy. Podszedł do niej ,odgarnął spory kosmyk jej włosów z ramion i zaczął obsypywać pocałunkami, jej szyję i ramiona .Nie widziała jego twarzy, nie słyszała głosu czuła jedynie zapach jego wody po goleniu, a także gorące usta, błąkające się po jej odkrytych skrawkach ciała. Zaskoczył ją, tak bardzo iż przez chwilę stała bez ruchu, nie wiedząc co począć .Jej serce, zamiast bić spokojniej, przyspieszyło ze zdwojoną siłą .Powinna natychmiast przerwać ową chwilę i dać jasno do zrozumienia od czego tu jest ,ale to w jaki sposób ją całował .Nie dość, że przyprawiło ją o miłe dreszcze przechodzące przez całe jej ciało, to po raz pierwszy czuła spokój, podniecenie i w pewnym sensie bezpieczeństwo. Dla niej samej to było dziwne, nie zrozumiałe i choć przysięgała sobie, że nigdy tu się z nikim nie prześpi .To teraz, miała na to wielką ochotę .Bała się jednak odwrócić ,bała się zobaczyć twarz tego, który całował ją tak namiętnie, a jednocześnie słodko i lekko brutalnie .Zamknęła więc oczy i pozwalała, by on pokierował sytuacją ego usta sprawiały, że coraz bardziej drżała z podniecenia ,a gdy jego silna dłoń przejechała wzdłuż jej pleców ,a potem ramion na skórze pojawiła się gęsia skórka ,a plecy wygięły się w łuk. Był tak blisko, że jej głowa opadła na jedno z jego ramion, spodobało mi się to, bo intensywniej zaczął okładać ją pocałunkami. Jedną dłonią wolno zaczął rozsuwać suwak jej sukienki, zaś drugą rękę wsuną od dołu ,by dotrzeć do jej koronkowych majtek .Czując jego dłoń, jęknęła .Mimowolnie jej pośladki wypięły się do tyłu ,napotykając na jego nabrzmiałą męskość .Był gotów czuła to, ona zaś nie wiedziała czy jest, choć w jej kroczu było już wilgotno. Jej ramiączka od sukienki opadły, odsłaniając tym samym jej jędrne ,nabrzmiałe piersi. Różowe sutki, stojące na baczność, zachęcały do pieszczot .Złapał jedną z nich , w silną dłoń i zaczął miętosić ,drażniąc koniuszkiem kciuka, jej sterczącego sutka. Westchnęła a gdy jego palec drugiej ręki dotarł do jej dzyndzelka i zaczął zataczać na nim kółka, z jej ust wyrywał się co chwila coraz to głośniejszy jęk. Jej ciało wiło się i gięło, pośladki ocierały się coraz bardziej o jego członka. To podniecało go, jeszcze bardziej jego pocałunki, jak i inne pieszczoty stały się coraz bardziej intensywne, namiętne. Była tak pochłonięta, że nawet nie zwróciła uwagi kiedy zdarł z niej stringi. Dopiero gdy zanurzył palec w jej ciasnej szparce, zorientowała się jak daleko się posunęli .Teraz, nawet gdyby chciała się wycofać, nie zrobiła by tego z obawy przed jego gniewem, poza tym nie chciała. Podobało się jej ,pragnęła tego tak mocno, jak mocno nienawidziła tego zawodu. Rozkosz zalewała ją coraz bardziej, oddech przyspieszał, jęki i wijące się ciało, dało mu do zrozumienia, że brunetka za chwilę dojdzie, by zabawa nie zakończyła się za szybko wyjął palec z jej gorącej cipki. Już miał obrócić ją w swoją stronę, by całkowicie posiąść w pozycji stojącej, gdy nagle usłyszeli pukanie, a następnie głos bruneta.
- William ,jest zadyma wyłaź! - krzyknął do drzwi uderzając w nie pięścią na znak, że to pilne.
Blondyn bez słowa zostawił dziewczynę i opuścił pokój. Lekko zawiedziona, wreszcie otworzyła oczy, które przez całą zabawę były zamknięte i niechętnie zaczęła się ubierać .By po chwili, wrócić do swojego pokoju. Była dopiero 20.00.Wskoczyła więc w dres i usiadła na parapecie ,spoglądając w niebo wspominała zajście z przed kilku minut, wdychając zapach z sukienki, który pozostawił po sobie nieznajomy .Dopiero teraz żałowała, że nie miała odwagi, spojrzeć na jego twarz. Miała nadzieję, spotkać go ponownie.
***
Było późno, kiedy wszedł do jej pokoju. Chociaż wiedziała po co przyszedł, cieszyła się na jego widok.Za każdym razem, gdy przychodził, miała nadzieję, że stanie się w końcu dla niego kimś więcej, niż tylko laską do łóżka. Marzyła ,że pewnego dnia wyzna jej, iż ją kocha .Powie, iż nie może bez niej żyć, że dla niej porzuci inne kobiety i będzie tylko jej na wieki. Niestety, jak na razie ten dzień nie nadszedł, jak zwykle zaraz po wejściu dopadł się do niej jak dzikie zwierzę. Rzucił ją na łóżko, zerwał z niej kusą koszulę nocną i zachłannie oraz brutalnie zaczął ssać i miętosić jej piersi oraz sutki. W między czasie ściągając z niej stringi i rozsuwając sobie rozporek .Gdy jego spodnie, łącznie z bokserkami osunęły się po umięśnionych udach, wszedł w nią jednym gwałtownym i brutalnym ruchem .Jęknęła, ale bardziej z bólu niż rozkoszy, po jej policzkach potoczyły się łzy. Gdyby nie półmrok panujący w pokoju, pewnie by je dostrzegł, ale na jej szczęście było zbyt ciemno. Każde jego mocne pchnięcie, sprawiało jej ból, pieszczoty zamiast przynosić rozkosz, sprawiały coraz większe cierpienie .Dlaczego się na to godziła? Nie była dziwką, a mimo to pozwalała się tak upokarzać. I po co, dla kogo ? Dla niego, bo kochała go. Kochała tak bardzo ,od tak dawna, że wolała być traktowana jak zabawka, by mieć go choć przez chwilę .By choć przez tych kilka minut, godzin był tylko jej i nikogo więcej.Mimo ,że łzy leciały jej jedna za drugą na jej twarzy gościł uśmiech, nie chciała by odczuł jej ból ,by go nie zrazić do siebie. Zamknęła oczy i wdychając jego zapach wody kolońskiej pomieszany z alkoholem ,starała się znaleźć w tej zabawie odrobinę pieszczoty, delikatności. Niestety nim zdążyła nacieszyć się jego ciałem i bliskością ,on skończył. Zsunął się z niej, przez chwilę leżał łapiąc oddech, po czym usiadł na brzegu łóżka w samej koszuli sięgnął po spodnie z których wyjął papierosy .Podpalił jednego z nich, obejrzał się za siebie ,spoglądając na nią.
- Chcesz ? - zapytał kierując paczkę w jej stronę.
- Nie. - odpowiedziała podnosząc się.
Kiedy stanęła przed nim całkiem naga, klepnął ją w pośladek. Spojrzała na niego, uśmiechał się. Niestety, nie był to uśmiech jakiego oczekiwała nie było w nim delikatności ,a jedynie fascynacją jej ciałem.
- Piękna jesteś. - rzekł przeciągając palcem po jej plecach wzdłuż kręgosłupa. - Tym ciałem, mogłabyś zarabiać kupę forsy. - skwitował unosząc znacząco brew.
- Możliwe, ale nie chcę. - odparła naciągając na siebie stringi.
- Dlaczego ? - zapytał zaciągając się dymem z papierosa.
- Bo nie chcę ,być dziwką .Oddawać się co noc, innemu.
Uśmiechnął się cwaniacko, wstał zaciągając na siebie bokserki razem ze spodniami. Jak tylko zapiął rozporek ,złapał ją za przedramię i przyciągnął do siebie i patrząc prosto w jej czekoladowe oczy zapytał;
- Uważasz się lepszą od nich ?Myślisz ,że jak rżnę cię tylko ja i nie bierzesz za to forsy, to jesteś lepsza ?!
- Chris puść proszę...to boli...proszę...
- Milcz! - wrzasnął ściskając ją jeszcze mocniej. - Jesteś dziwką ,co noc oddajesz się mi, choć dobrze wiesz ,że ja nigdy cię nie pokocham. By zaspokoić swój głód, poniżasz się i sprzedajesz swoją dupę mi Właśnie mi !Więc jesteś dziwką, taką samą suką jak reszta tych kur.ewek!- wysyczał wściekły.
Następnie rzucił ją na wyro i wyszedł trzaskając drzwiami, skuliła się w kłębek i płakała .Serce rozpadało się na miliony drobnych kawałeczków, dusza paliła z bólu,w tej chwili pragnęła umrzeć.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anetta418 dnia Nie 2:13, 29 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 2:19, 29 Sty 2012 Powrót do góry

ROZDZIAŁ 4


Wciągnął ją do windy nim zdążyła wyrwać się z jego ohydnych łap swoje ramię. Jak tylko drzwi się zamknęły, a urządzenie ruszyło mężczyzna natychmiast nacisnął znak stopu. Stała nieruchomo w kącie przylegając coraz bardziej do ściany , gdyby tylko się dało wcisnęła by się w nią jak najbardziej by tylko uciec. Niestety to było niemożliwe , a to co miało za chwilę nastąpić było nieuniknione. Brunetka wiedziała co zamierza zrobić jej klient dlatego tak bardzo drżała ze strachu w czasie gdy on zbliżał się do niej coraz bliżej. Miejsce w którym się znajdowali nie dawało jej możliwości ucieczki , krzyki i błagania o pomoc też na nic by się zdały , jednak nie zamierzała pozwolić tak łatwo dać mu się posiąść. Nim postawił ostatni krok , uciekła mu na drugą stronę windy. Wściekły odwrócił się , zmierzył ją groźnym wzrokiem, po czym z cwaniackim uśmiechem na twarzy powiedział;
- Zabawa w kotka i myszkę na nic ci się zda suko! - wysyczał podchodząc w jej stronę. - Więc choć tu i lepiej dla ciebie byś się nie opierała!!! - krzyknął łapiąc ją za nadgarstek i przyciągając z całej siły do siebie.
Czym prędzej zamachnęła się i wymierzyła mu siarczysty policzek, raniąc przy tym swoimi długimi paznokciami. Szatyn złapał się za piekący i krwawiący policzek ,puszczając automatycznie jej dłoń. Maite wiedziała , że ten czyn to jej gwóźdź do trumny, ale mimo wszystko liczyła iż widząc jej zadziorność da jej spokój i puści wolno. Jej chwilowa nadzieje , jednak po chwili prysła jak tylko zewnętrzną częścią dłoni dostała w twarz. Cios był tak silny , że natychmiast upadła na podłogę , a jej rozcięta warga zaczęła krwawić. Mężczyzna nie czekając aż brunetka ponownie go zaatakuje rzucił się na nią powalając płasko na podłogę. Usiadł na niej okrakiem i szybkim zdecydowanym ruchem zdarł z niej bluzkę. Jak Tylko jego oczom ukazały się jej nagie piersi wessał się w nie z brutalnością. Lena próbowała wydostać się z pod napastnika niestety jego dłonie zaciskające się na jej nadgarstkach zbyt mocno przyciskały ją do ziemi. Mimo to motała i szarpała się jak szalona , kiedy on lizał jej szyję lub przygryzał jej sutki. Robił to tak boleśnie, że mimowolnie łzy zaczęły spływać jej po policzkach. Kiedy wsunął rękę pod jej obcisłą spódnicę w poszukiwaniu majtek wolną dłonią próbowała go odepchnąć. Brutal jednak uderzył ją ponownie. Łzy spływały jej coraz mocniej , obezwładnione nadgarstki coraz bardziej bolały. Jego obrzydliwe wargi błądzące po jej ciele napawały ją obrzydzeniem, chciała krzyczeć choć wiedziała , że pomoc i tak nie nadejdzie, ale teraz gdy zdarł z niej bieliznę i wszedł w nią brutalnie nawet jej gardło nie było w stanie wydobyć żadnego dźwięku. Zacisnęła powieki jedyne co pozostało jej w tej sytuacji to modlić się o to by jak najszybciej zakończył się jej koszmar. Po wszystkim szatyn wstał , zostawiając ją skuloną na ziemi. Zaciągnął spodnie na dupę , zasunął rozporek i szorstkim oraz zimnym głosem powiedział;
- Wstawaj suko!
Obolała, poniżona nawet nie drgnęła. Teraz było jej wszystko jedno co z nią zrobi. Wściekły na brak reakcji z jej strony pochylił się , złapał za ramię i pociągnął do góry .Jak tylko stanęła w pozycji pionowej pchnął ją na ścianę i nacisnął guzik by winda ruszyła. Nim dojechali na miejsce wyjął plik banknotów i rzucił jej w twarz.
- To na nowe łaszki, za usługę zapłaciłem już twojemu szefowi. - wysyczał.
Skulona stała bez ruchu , kilka minut później winda się zatrzymała, mężczyzna wysiadł zostawiając ją samą. Zrozpaczona i zdruzgotana, zjechała na dół. Z ledwością i jakby w amonu wysiadła z niej i ruszyła do samochodu który czekał na nią przed hotelem. Miała tylko towarzyszyć mu na kolacji biznesowej , a skończyło się na gwałcie. Wstręt do siebie , obrzydzenie , ból i rozpacz jaką czuła zabijała ją oraz jej duszę. Przez całą drogę do rezydencji milczała , nawet płacz który wstrząsał jej ciałem dławiła w sobie. Nikt, ale to nikt nie mógł o tym wiedzieć. Nie chodziło o wstyd, a oto że i tak nie spotkała by się ze zrozumieniem ze strony Poncha. On sam prawdopodobnie powiedziałby iż zasłużyła na to. Wolała milczeć , a przede wszystkim pragnęła umrzeć. Wjeżdżając na plac , ogarnęła się na tyle by nikt nie zauważył co się jej przytrafiło. Jak tylko limuzyna zatrzymała się , wysiadła i szybko ruszyła w stronę drzwi .Po ich przekroczeniu minęła Chrisa który wychodził z gabinetu bruneta dla niepoznaki powitała go uśmiechem i czym prędzej udała się do swojego pokoju. Tam zamknęła je na zamek ,wbiegła do łazienki w ubraniach weszła pod prysznic , odkręciła na full zimną wodę i usiadła w brodziku pozwalając by woda zmyła z niej koszmar z przed kilkunastu minut. Ani woda ani łzy nie przyniosły ukojenia, nie zmyły tragedii którą przeżyła. Wycieńczona, zdruzgotana i wyczerpana psychicznie sięgnęła po żyletkę. Zakręciła kran , usiadła na brzegu wanny i jednym ruchem pociągnęła po nadgarstku w miejscu gdzie widniała żyła .Czerwona ciecz natychmiast zaczęła spływać po ręku , kapiąc na podłogę. Czekając na śmierć położyła się na podłodze , skuliła się i zamknęła oczy. Nie czuła nic ,poza bólem wewnętrznym który w pewnej chwili ustał, bo dziewczyna straciła przytomność. Czy ktoś ją znajdzie nim będzie za późno, a może lepiej będzie gdy jej i tak marne życie zakończy się w tej chwili ?
******************
Po wczorajszym zajściu, rano nie miała nawet ochoty wstawać z łóżka. Jednak wiedziała ,że wtedy Poncho dodatkowo by ją ukarał Tym bardziej iż był wściekły wieczornym zajściem z Maite. Próba samobójcza której się wczoraj dopuściła postawiła całą rezydencję na nogi. Nikt nie wiedział co się stało , że brunetka posunęła się do takiego czynu. Ona sama tego wieczoru nie czuła się dobrze po tym jak potraktował ją Chris jednak wiadomość o ledwo żywej przyjaciółce zapomniała o sobie i pobiegła by dowiedzieć się czy Lena żyje. Żyła niestety jej stan był ciężki z powodu dużej ilości straconej krwi. Gdyby nie Alfonso zapewne dopiero dziś ktoś by ją odnalazł a wtedy na pomoc było by stanowczo za późno. Nie wiedziała w jakiej sprawie poszedł tak późno do pokoju May, ale dziękowała Bogu iż tak się stało. Dzięki temu jej brat nie tylko odnalazł ją na czas ,ale też udzielił pierwszej pomocy następnie zajęli się nią lekarze. Choć jej stan był stabilny to niestety bardzo ciężki ,dlatego też czerwono włosa nie zmrużyła oka przez całą noc. Cały czas myślała o owym zajściu jak i o podłym zachowaniu szatyna. Czy miał rację mówiąc iż jest taką samą dziwką jak reszta dziewczyn przebywających tu ? Czy mężczyzna taki jak on jest wart tego by go kochać ? By dawać się poniżać za odrobinę bliskości czy naprawdę był tego wart? Wiedziała , że nie. Lecz jej serce po mimo krzywdy ,gorzkich słów wciąż rwało się do niego. Może to chore, że pomimo zaznanych krzywd Dulce wciąż go kochała Uckera, ale nie miała wpływu na to co czuje. Zresztą jej życie nigdy nie było wesołe i kolorowe na okrągło ktoś ją krzywdził lub poniżał. Jak nie ojciec to brat a teraz on .Człowiek w którym kiedyś pokładała nadzieję na zmianę swojego przeklętego losu. Gdy wszedł w spółkę z Alfonso wydawał się sympatyczny ,liczyła iż on jeden okaże się choć z odrobiną serca. Niestety jej marzenia prysły pół roku później , wtedy to po raz pierwszy zobaczyła jak bez mrugnięcia okiem zabija jedną z dziewczyn. Potem było jeszcze gorzej , sypiał z każdą która tu pracowała lub została przyjęta. Dla Chrisa większą wartość miały pieniądze i seks niż uczucia. Obserwowała jego poczynania , każdego dnia przekonywała się , że taki sam z niego drań jak z bruneta. Jednak miał to coś co nie tylko nie pozwalało jej go znienawidzić a wręcz odwrotnie przyciągał ją z dnia na dzień coraz bardziej do siebie. Sama nie zauważyła kiedy się zakochała, gdy sobie to uświadomiła była przerażona. Z czasem jednak zaczęła marzyć o tym by razem z nim być. Nie mogąc znieść jego obojętności oraz sypiania z każdą z tych które tu przybywały postanowiła choć raz zaryzykować i go usidlić. Liczyła , że się zakocha , a wtedy jej uda się go zmienić. Tego dnia kiedy postanowiła wszystko postawić na jedną kartę ubrała się w najseksowniejszą czerwoną bieliznę i jedynie w dość kusym satynowym szlafroczku wślizgnęła się późnym wieczorem do jego pokoju. W pomieszczeniu panował półmrok , światło księżyca na szczęście rzucało cień na łóżko , dzięki czemu zobaczyła iż Chris jest tam i śpi. Szybko zsunęła z siebie szlafroczek i powoli wpełzła jak kocica na wyrko starając się na razie go nie zbudzić. Dopiero kiedy usiadła na nim okrakiem i pochyliła się by musnąć jego wargi , otworzył oczy. Ich spojrzenia spotkały się , serce Dul szybko przyspieszyło , odwaga jaką miała jeszcze kilka sekund temu nagle się ulotniła. Już miała się cofnąć i uciec jak najszybciej z pokoju kiedy zanurzył dłoń w jej czerwonych włosach i przyciągnął do siebie wpijając się w jej malinowe usta. Całował gwałtownie, namiętnie i z ogromną pasją. Strach który się w niej na chwilę pojawił znikł jak za pstryknięciem palcami , jej ciała owładnęła nie pohamowana żądza która przywróciła jej odwagę. Jej wcześniejsze delikatne i nieśmiałe pocałunki nagle przerodziły się w takie same namiętne i pełne pasji jak i jej partnera. Czując iż dziewczynę poniosło zaczął w pośpiechu rozpinać jej stanik , po czym oderwał usta od jej warg i po złapaniu oddechu uniósł się do pozycji pół siedzącej , by móc zagłębić się w jej jędrnych dużych piersiach. Czując jego język na swoich cyckach oraz zęby które co jakiś czas przygryzały jej sterczące sutki , jęknęła przylegając do niego coraz bardziej. Jej wcześniej zgięte nogi , teraz oplotły mężczyznę wokoło bioder jej twarz wtuliła się je jego włosy. Jej ciało drżało , a cipka stawała się coraz bardziej wilgotna , jego silne dłonie błądziły po jej plecach i pośladkach. Namiętność z jaką pieścił jej piersi dawała jej coraz to większą rozkosz , jego nabrzmiały członek wpijał się coraz bardziej w jej mokre krocze. Nie chcąc przedłużać tych męczarni przerwał na chwilę owe pieszczoty i kazał lekko się jej unieść na dłoniach gdy to zrobiła , szybkim ruchem zsunął z siebie prześcieradło. Jej oczom ukazał się wtedy nabrzmiały i sterczący już do granic jego kutas. Opadła na pościel unosząc do góry nogi by mógł z sunąć jej jakże skąpe stringi. Gdy wykonał owy ruch, kobieta ponownie usiadła ,on zaś złapał jej pośladki i lekko unosząc do góry nacelował jej szparkę i po chwili nabił ją na swojego członka. Z jej gardła wydobył się głośny jęk , wygięła się do tyłu i rytmicznie zaczęła unosić się raz w dół raz w górę. Szatyn trzymając ją za pośladki pomagał jej stymulować ruchy , patrząc tym samym jak jej piersi falują .Wyrazy rozkoszy na jej twarzy , jej coraz głośniejsze jęki szybciej zbliżały go do mety. Chcąc jak najszybciej poczuć zaspokojenie , uniósł się by ponownie zasmakować jej sutków. Przyspieszając tym samym ruchy czerwono włosej. Jej pochwa coraz mocnej zaciskała się i rozluźniała na przemian na jego kutasie , nagle poczuł jak ciało dziewczyny zaczyna się wić , ogarnięte wstrząsem z powodu orgazmu. Gorące skoki dziewczyny uderzyły w jego członka , po chwili on sam poczuł jak jego ciało ogarnia podobny wstrząs , a jego sperma zalewa ją od środka. Jak tylko akt zaspokojenia dobiegł końca, miała zamiar ubrać się i odejść , jednak on sam powstrzymał ją każąc by została z nim na noc .Tak oto narodziła się nadzieja iż potrafi rozkochać go w sobie i zmienić. Nadzieja która wczorajszego wieczoru prysła jak bańka mydlana. Zawiedzione nadzieje stan koleżanki i rozmyślania o nim nie dały jej spać .I choć nie miała ochoty dziś pracować to nie mając wyboru , ubrała się i kiedy już miała otworzyć drzwi od swojej sypialni wtargnął do niej Chris. Złapał ją za ramiona i przyciągnął do siebie. Jego gwałtowna reakcja przeraziła ją jednak zbyt mocno trzymał ją by mogła się wydostać.
- Czego chcesz ?! - zapytała nie zbyt przyjemnie.
- Dzień dobry kociaku. - rzekł kpiąco. - Co jesteś nie miła, bo powiedziałem kilka słów prawdy? - zapytał udając smutnego. - No cóż , nie martw się...niedługo moje słowa uzyskają pokrycie. Wystarczy, że zrobisz to co ci każę. - rzekł cwaniacko.
- Niby co ? - zapytała mierząc go zimnym wzrokiem.
- Dowiesz się wkrótce. - powiedział po czym puścił czerwono włosą i udał się w stronę wyjścia.
********************
Mimo , że dzisiejszy dzień był dla blondynki dość męczący nie mogła zasnąć. Kilkugodzinne wiercenie się w łóżku zaczęło ją dobijać tak więc wstała i poszła do kuchni by napić się ciepłego mleka. Ono ponoć pomaga , dodatkowo wyszła na spacer do ogrodu. Lecz nawet cudowny zapach kwiatów jak i rześkie nocne powietrze nie zmorzyło ją do snu .Po dłuższym zastanowieniu uznała , że może gdyby poćwiczyła organizm zmęczył by się i wtedy by zasnęła. Nie wiele myśląc po cichu zakradła się do budynku w którym znajdowała się siłownia .Ominięcie ochroniarzy okazało się pestką , bo panowie byli zbyt pochłonięci grą w karty niż pilnowaniem terenu. Co więcej dziś wyjątkowo mało osób stało na straży , jednak dla niej tym bardziej było to korzystne. Będąc w środku pomieszczenia sięgnęła do kontaktu by zapalić światło , jednak zaraz potem rozmyśliła się. Gdyby to zrobiła na pewno ochrona , zjawiła by się tu czym prędzej. Chcąc nie chcąc musiała ćwiczyć po ciemku lub zrezygnować ze swoich planów. Wybrała więc opcję pierwszą. Wsiadła na rowerek treningowy i zadowolona zaczęła pedałować. Trochę dziwnie się czuła w takowej sytuacji , ale z każdą minutą zaczynało się jej to podobać. Startowała na lekarza jednak czasem była zbyt szalona i nawet jej rodzice potrafili wątpić w to czy nadaje się do takiego zawodu. Ich zdaniem doktorzy to ludzie spokojni , opanowani nie ryzykujący własnego życia tylko ratujący czyjeś. Owszem lekarz był od tego by ratować życie, ale to nie znaczy iż miał być nudnym człowiekiem , że nie mógł pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa. Anahi czasem przesadzała co prawda , bo rzadko się zdarza by kobieta tak z pozoru delikatna uwielbiała ścigać się na motorze , na najwęższej i najbardziej stromej drodze. Czego jak czego , ale odwagi nie jedna dziewczyna mogła by jej pozazdrościć. Nawet teraz , siedząc po ciemku ryzykowała. Przecież jeśli ją tu złapią , po ciemku o tej porze to będzie biedna , szczególnie iż ochroniarze byli od niej o trzy razy więksi i na pewno silniejsi. Poza tym nosili broń i mogli w każdej chwili ją zabić myśląc , że to włamywacz. Annie jednak jak zwykle miała to gdzieś. Nie zważając na niebezpieczeństwo ćwiczyła sobie w najlepsze. Jakieś dwadzieścia minut później usłyszała kroki , szybko zeskoczyła z rowerka i stanęła przy ścianie. Drzwi się otworzyły , niestety nie widziała kto wchodzi bo było zbyt ciemno. By mieć się czym bronić zaczęła po omacku szukać czegoś czy mogła by puknąć przeciwnika. Tak na wszelki wypadek. Nim osobnik zapalił światło złapała coś w dłonie i uniosła wysoko ściskając zawzięcie .Jak tylko światło rozeszło się po sali jej oczom ukazał się brunet. Stał kilka metrów od niej z pistoletem wycelowanym w jej głowę.
- Co tu robisz ?! - zapytał mierząc ją od góry do dołu zimnym nieprzejednanym wzrokiem.
Zaskoczona przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć. Pistolet który trzymał w ogóle nie zrobił na niej wrażenia ,bardziej jego nagi tors przez co właśnie zapomniała na kilka sekund języka w gębie. Jego naprężone mięśnie klatki piersiowej jak i brzucha wzbudzały podziw, przełknęła ślinę a jej serce coraz szybciej zaczęło bić na myśl jak facet bosko wygląda. Myślała , że tylko tak świetnie zbudowanym ciałem można się zachwycić jednak gdy spojrzała w jego oczy zmieniła zdanie. To dopiero było coś. Zielono - brązowe oczy bruneta choć zimne posiadały w sobie coś takiego, że chętnie każda kobieta by się w nich zatopiła. I gdyby nie fakt iż powtórzył pytanie blondynka zapewne nadal by tonęła w jego spojrzeniu.
- Pytałem co tu robisz ? I odłóż tego bejsbola do cholery! - krzyknął na koniec wciąż celując do niej.
Bejsbola ? O czym on mówi do cholery ? zastanawiała się. Spojrzała na owe narzędzie trzymane w dłoniach i dopiero zrozumiała o czym mówił. Naprawdę trzymała w rękach kij bejsbolowy , ale mimo , że kazał jej go odłożyć nie zamierzała tego zrobić. Co więcej zuchwale powiedziała;
- Nie odłożę...chyba , że ty pierwszy schowasz gnata. - kiwnęła głową wskazując na srebrne cacko w jego rękach. - Tak na marginesie to przyszłam poćwiczyć...a ty, co tu robisz ? I kim jesteś ? - zapytała na cwaniacko ściskając coraz mocniej kij.
- Poćwiczyć ?! - zapytał unosząc brew do góry ze zdziwienia. - O tej porze...po ciemku ? - zapytał kpiąco z niedowierzaniem.
- Tak , a co nie wolno mi ?! - zapytała zirytowana. - Poza tym nie mogłam spać...więc musiałam coś wymyślić. - rzekła wzruszając ramionami nadal z bejsbolem w dłoniach.
Stał i przyglądał się jej coraz bardziej podchodząc wolno w jej stronę. Zastanawiał się czy kpi z niego czy też mówi prawdę. Dziewczyna o twarzy niewinnego anioła ,lata po nocy z bejsbolem w ręku i twierdzi iż chciała poćwiczyć bo nie mogła spać. Nie to kpiny jakieś ,ona mnie wkręca, pomyślał. To na bank kolejna wtyka policji lub konkurencji , przeleciało mu przez głowę. Coraz bardziej poirytowany i zły przyspieszył kroku w jej stronę.
- Odłóż ten kij ! - rozkazał.
- Ej , o co ci chodzi...przecież powiedziałam , że ...
- Ostatni raz mówię odłóż bejsbola !!! - tym razem krzyknął a jego źrenice aż się zwęziły ze złości.
Nawet nie drgnęła , jedynie zacisnęła jeszcze bardziej ręce na trzymanym narzędziu.
- Nie ma mowy...ty pierwszy! - rzekła poważnie lekko cofając się w tył.
- Igrasz z ogniem , wiesz ?! - zapytał podchodząc coraz bliżej.
- Być może , ale nie odłożę tego...póki ty nie odłożysz spluwy. - rzekła odważnie.
Im był bliżej tym bardziej jej serce przyspieszało ,w brzuchu czuła dziwne łaskotanie .To nie był jednak strach. Ten faceta z bliska robił jeszcze większe wrażenie niż z daleka. Jego oczy , przystojna twarz ,usta które miała ochotę zasmakować jak najszybciej i mięśnie idealnie wyrzeźbione. Nic tylko się zakochać pomyślała. Jego cierpliwość była już ukresu sił , jedyne co go powstrzymało przed zrobieniem jej krzywdy był fakt , że ona jako pierwsza zafascynowała i zaintrygowała swoją odwagą jak i s poufałością. Nie mówiąc już o tym jak pięknie i seksownie wyglądała w krótkich szortach i dość skąpej oraz krótkiej bluzce na ramiączka. I jeszcze te usta oraz błękitne oczy powalające każdego faceta na kolana. Alfonsa pewnie też by powaliły gdyby nie fakt , że nie miał najlepszej opinii na temat płci przeciwnej. Nie chcąc przedłużać tej wkurzającej go już sytuacji postawił ostatni krok dziewczyna próbowała się cofnąć jednak na jej drodze pojawiła się przeszkoda, między innymi ściana. Cholera! zaklęła pod nosem. Nie wiedząc co robić wypaliła;
- Nie zbliżaj się bo ci przyłożę ! - rozkazała ostrzegająco.
Uśmiechnął się kpiąco a zarazem cwaniacko .I nim się zorientowała , wytrącił jej narzędzie z ręki i rzucił w jak najdalszy kąt , po czym złapał za nadgarstek i obracając przyciągnął do siebie. Jej plecy łącznie z reszta ciała przylgnęły do jego nagiego torsu. Obezwładnił jej dłonie w taki sposób , że nie była wstanie się poruszyć tym bardziej, że przyciskał ją do siebie bardzo mocno .Następnie przystawił jej broń do skroni i pochylając się do jej ucha wyszeptał;
- No i co mam cię teraz zabić ? - zapytał przejeżdżając koniuszkiem języka po uchu.
- Spróbuj a oberwę ci jaja. - wysyczała wściekła.
- Widzę , że humorek dopisuje. - rzekł kpiąco.
- A jak , szczególnie gdy trzyma mnie na muszce taki pal...
- Milcz! - krzyknął wprost do jej ucha , aż drgnęła. - Mów co tu robisz...tylko nie kłam ! - ostrzegł przyciskając ją coraz mocniej do siebie.
Traciła oddech tylko nie wiedziała dlaczego ? Czy powodem była jego bliskość , zniewalający zapach jak i gorąca ciało ocierające się o nią w tej chwili czy też z powodu strachu jaki ściśniętej klatki piersiowej. Jedno wiedziała na pewno , jeśli nie przekona go on faktycznie był gotów ją zabić. No tak Anka , wziął cię za złodziejkę więc teraz myśl kobieto , myśl. Poganiała swoje myśli. O matko a co ja będę ściemniać przecież powiedziałam mu prawdę , więc niech spada na drzewo. przeleciało jej przez głowę.
- Powiedziałam prawdę ...jak nie wierzysz twój problem. - rzekła kpiąco.
- Dobra...puszcze cię .Lecz jeśli się dowiem , że ściemniasz...zabije cię ! Rozumiesz ?! - zapytał na koniec mocniej ściskając blondynkę.
- Aaaa...ta...tak. - rzekła z trudem.
Zaraz jak tylko usłyszał wypowiedziane słowa ,puścił ją. Złapała oddech i spojrzała na niego z piorunami w oczach , on wciąż srogo na nią spoglądając powiedział;
- A teraz marsz do siebie ale już! - rzekł wskazując ręką na drzwi wejściowe.
Odwróciła się napięcie i ruszyła w ich stronę , jednak po chwili przystanęła.
- Czego ? - zapytał opierając się o ścianę.
- Kim ty w ogóle jesteś , że mi rozkazujesz ? - zapytała zaciekawiona świdrując go wzrokiem.
- Twoim diabłem ! - odpowiedział puszczając do niej oczko.
- Możliwe , bo masz rogi na czubku głowy ! - rzekła po czym wybuchła śmiechem i czym prędzej wybiegła z sali.
[/font]


ROZDZIAŁ 5


Całą noc nie zmrużył oka przez co teraz był wściekły jak nigdy. A to wszystko za sprawą kobiety i to nie jednej a dwóch. Dziś czekały go dwa ważne spotkania i zamiast być wyspanym i skoncentrowanym on był jednym wielkim kłębkiem nerwów. Rzecz jasna ktoś musiał ponieść za to konsekwencje...ktoś kto miał pilnować obie damy a tym czasem robił Bóg wie co ! Gdy tylko zaświtało wziął szybki i zimny prysznic by jakoś postawić się na nogi i bez pukania wtargnął do pokoju czerwonowłosej. Drgnęła przestraszona jak tylko drzwi z impetem zatrzasnęły się za brunetem.
- Gdzieś ty kur.wa wczoraj była co ?! - krzyknął idąc w jej stronę.
- Tu , a niby gdzie ? - zapytała zaciskając coraz mocniej szczotkę w swoich dłoniach.
- Skoro byłaś tu...to dlaczego nie pilnujesz do cholery dziewczyn ?! - krzyknął uderzając pięścią w stolik.
- Szefie , ale ja je miałam wszystkie na oku dlatego nie rozumiem...
- Nie rozumiesz ?! - zapytał zbliżając się do niej coraz bardziej. - To ci wyjaśnię ! - krzyknął łapiąc ją za ramiona i przyciskając do ściany.
Zlękniona przełknęła ślinę z powodu jego bliskości. Jej ciało ze strachu zaczęło drżeć coraz bardziej. Łzy zaczęły napływać do oczu , jego zimny i gniewny wzrok pogłębiał tylko jej strach.
- Słuchaj bo więcej nie powtórzę...nie obchodzi mnie z kim się pieprzysz , ale kiedy jesteś w pracy masz pilnować dziewczyn ! Inaczej to ty za nie oberwiesz następnym razem...jasne ?! - zapytał zaciskając mocniej dłonie na jej ramionach.
- T...tak. - wydukała z ledwością.
- Nie życzę sobie więcej takich numerów jaki wywinęła Lena. I pilnuj te nowe , bo wczoraj jedna z nich weszła , jeśli jeszcze raz się to powtórzy ! Zabiję was obie, siostra ! - rzekł rzucając ją na łóżko.
Po czym ruszył do wyjścia nim jednak nacisnął klamkę przystaną , odwrócił się jeszcze w jej stronę.
- Po południu widzę cię z Leną u mnie. I zmień bieliznę, bo żółty kolor w ogóle do ciebie nie pasuje ! - rzekł kpiąco z cwaniackim uśmiechem na twarzy.
Sekundę później już go nie było , a nadal roztrzęsiona Dulce skuliła się na łóżku i zaczęła płakać jak małe dziecko. To wszystko przerastało ją coraz bardziej , jak nie brat to Chris wciąż ją krzywdzili. I chociaż sama była zła na May za postępek do którego się posunęła to jednak z drugiej strony całkowicie ją rozumiała. Sama wielokrotnie myślała o tym by w ten właśnie sposób zakończyć swoje męki. Lecz nigdy nie odważyła się na taki czyn. Do tej pory zawsze tchórzyła , ale w tej chwili była bliska obłędu i jeśli jej życie nie przyniesie niczego dobrego w niedługim czasie być może przyjdzie dzień kiedy odwaga pozwoli samej sobie odebrać życie , by wreszcie być wolną od tego piekła. Tak czy owak w tej chwili nie mogła dłużej pozwolić sobie na słabość musiała wstać. Otrząsnąć się , doprowadzić do ładu i zająć się swoją pracą nim znowu Poncho znajdzie pretekst by ją ukarać. Otarła łzy , poprawiła makijaż , ubrała się , a kiedy była już całkowicie gotowa zeszła na dół by zjeść śniadanie lub chociaż napić się kawy. Ledwo weszła do jadali jak jej spojrzenie spotkało się ze wzrokiem szatyna który w obecnej chwili bacznie się jej przyglądał gdy zasiadała do stołu. Jak tylko czerwonowłosa usiadła odezwał się.
- Widzę ,że będę musiał wypić kawę w twoim towarzystwie. - rzekł rozkładając się na krześle jak pan i władca.
- Przeszkadza ci to ? - zapytała spoglądając w jego czekoladowe oczy.
- Nie, skąd. - skwitował krótko. - Tym bardziej ,że mam ci coś do przekazania. - dodał po chwili upijając łyk brązowej cieczy.
- Co takiego ? - zapytała udając opanowaną.
- Dziś wieczorem o 22.00 masz być gotowa...zabieram cię gdzieś. - odparł spokojnie z uśmiechem na twarzy.
- Nie mogę muszę... - próbowała się wywinąć.
- Załatwię to z Ponchem. - odparł wchodząc jej tym samym w słowo.
- A powiesz chociaż dokąd...muszę wiedzieć jaki strój dobrać. - zapytała mimochodem.
- Coś eleganckiego , ale bardzo sexi ! - rzekł lustrując jej walory na wysokości klatki piersiowej.
Nie czekając na dalsze pytania wstał od stołu i bez słowa wyszedł. Nie wiedziała co ją czeka , jaki plan szykuje Ucker , ale znała go na tyle by zacząć się bać. Nie roztrząsając tego dłużej by nie wyprowadzić siebie ponownie z równowagi szybko dopiła kawę i opuściła jadalnię.
*******************
Zaraz po śniadaniu musiała udać się na sesję zdjęciową , a potem na zajęcia z chodzenia. Po nich miały cztery godziny wolnego postanowiła ten dzień w pełni wykorzystać , a tym bardziej czas wolny który miała. Początkowo zamierzała się trochę poopalać , jednak po kilku minutach zmieniła zdanie i postanowiła ruszyć w miasto. W końcu odkąd zaczęła tu pracować nie opuszczała tego terenu. A brakowało jej łażenia po sklepach jak i pójścia do kina czy na lody. Nie chciała jednak iść sama , bo żadna to frajda chodzić samemu tak więc zapytała Jess , drobnej brunetki o zielonych oczach która jako jedyna jak na razie wzbudziła w niej zaufanie i z nią rozmawiała czy i ona nie wybrałaby się z nią. Ta jednak na wspomnienie o wyjściu krzyknęła jak poparzona;
- Zwariowałaś ! Stąd nie można wychodzić bez pozwolenia szefa.
Przez chwilę patrzyła na dziewczynę z nadzieją iż to żart , ale kiedy zobaczyła strach w jej oczach wiedziała już ,że ta mówi całkiem poważnie. To jednak zamiast ja zniechęcić jeszcze bardziej ją zmotywowało. Przecież dla niej nie było zakazów w jej słowniku takie słowo nie istniało. I żadna praca czy też szef tego nie zmieni , pomyślała.
- To patrz i ucz się ! - powiedziała ruszając ku drzwiom.
Zszokowana i niedowierzająca brunetka natychmiast pobiegła za blondynką , która pewnym krokiem ruszyła w stronę bramy. Zorientowawszy się ,że Anahi nie żartuje Jessica zaczęła biec za nią i krzyczeć.
- Annie nie...proszę nie rób tego ! Nie próbuj wyjść...słyszysz ?! Jak szef...
- Mam to gdzieś ! Jestem dużą dziewczynką i nie potrzebuję pozwolenia jakiegoś idioty ! - krzyknęła odwracając się w jej stronę.
- Ale...
- Posłuchaj Jess... jeśli nie chcesz nie idź ze mną , ale ja wyjdę stąd na pewno. Zabawie się trochę i wrócę. - rzekła puszczając do niej oczko.
Zawziętość z jaką to powiedziała sprawiła iż dziewczyna zrezygnowała z przekonywania jej , odwróciła się napięcie i bez słowa ruszyła w stronę domku. Blondynka zaś zrobiła to samo jednak w odwrotną stronę. Przy bramie jednak napotkała kolejną przeszkodę do jej chwilowej wolności.
- Hej dokąd to ?! - zapytał duży przypakowany mężczyzna o srogim spojrzeniu.
- Wychodzę na miasto. - odpowiedziała jakby nigdy nic.
- Zezwolenie masz ? - zapytał zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Nie i nie zamierzam nikogo o nie prosić ! - skwitowała krótko próbując przecisnąć się między jednym , a drugim dryblasem.
- Nie ma przepustki...nie ma wyjścia. - rzekł odpychając ja od bramy.
- Ej grubasie ! Nie popychaj mnie bo jak cię strzelę to ta twoja łysina porośnie trawa ! - krzyknęła próbując popchnąć gościa.
Już po chwili między obojgiem wywiązała się szamotanina. Mężczyzna próbował powstrzymać ją przed wyjściem tracąc coraz bardziej przy tym cierpliwość , zaś ona za każdym razem odepchnięta rzucała się na niego z pięściami. W końcu wściekły na maksa złapał ją za nadgarstki.
- Puszczaj hipopotamie ! - krzyczała próbując się wyszarpną. - Puszczaj mówię idioto bez mózgu z kupą sztucznego mięsa !!!
- Zamknij się kretynko , bo ci przyłożę ! - rozkazał chcąc nad nią zapanować.
Anahi jednak wciąż nie dawała za wygraną wściekły Tores pchnął ją więc na ziemię.
- Spier.dalaj stąd pókim dobry , bo inaczej... - zaczął wskazując palcem dziewczynie stronę w która ma się udać.
- Ty jeb.any deklu...jak śmiesz mną rzucać. - rzekła wściekła podnosząc się z ziemi. - Ja cię kurka wodna nauczę jak traktować kobiety !!! - krzyknęła chcąc po raz enty rzucić się na ochroniarza.
Nie zdążyła jednak , bo całe zajście widział nie kto inny jak sam brunet , który szybko złapał ją za nadgarstek nim zdążyła wymierzyć cios Toresowi.
- Hej panna co ty kur.wa wyprawiasz co ?! - zapytał wściekły odwracając ją zwinnie w swoją stronę i łapiąc za drugą dłoń.
- Próbuję nauczyć tego... - zaczęła, lecz nie skończyła swojej wypowiedzi jak tylko jej wzrok natrafił na jego oczy.
- Czyś ty kur.wa zwariowała...rzucasz się na sto-dziesięcio kilowego dryblasa ! Jesteś taka odważna czy piątej klepki ci brak ?! - zapytał wściekły trzymając ją wciąż za nadgarstki.
- Wiedzę ,że tu wszyscy tacy nie wychowani... puść mnie i powiedz temu mamutowi, żeby wypuścił mnie na miasto. - powiedziała próbując się uwolnić.
- Bez zgody szefa nie wolno. - rzekł przyciągając ją z powrotem do siebie.
- Mam w dupie tego całego szefa ! Kim on niby kur.wa jest żeby nas tu więzić , nawet nie ma na tyle odwagi by się pokazać...zasraniec jeden ! - wykrzyczała oburzona i coraz bardziej wściekła.
- Teraz przegięłaś i to ostro - rzekł groźnie.
Następnie nim blondynka zdążyła zareagować w jakikolwiek sposób zarzucił ją sobie na ramię jak worek kartofli i ruszył z nią w stronę rezydencji. Wiła się i rzucała jednocześnie bijąc go po plecach i krzycząc , by ją puścił. On jednak niewzruszony szedł spokojnie , a kiedy znaleźli się już w gabinecie. Postawił ją na podłodze i za nim otworzyła buzię, przycisnął ją do ściany i lewą ręką jej ją zatkał.
- Kilka słów wyjaśnień. - powiedział przylegając całkiem do jej ciała tak by nie miała jak uciec. - Szefem głównym jestem tu ja ! Jednak gdy mnie nie ma, zgłaszacie wszystko do Williama lub Christopera...jasne ?! - zapytał mierząc ją srogim wzrokiem.
Zszokowana pokiwała głową na znak zrozumienia.
- Co do wyjścia to jak już mówiłem bez mojej zgody nie możesz iść , a nawet z nią idziesz w towarzystwie ochrony. Regulamin przeczytaj to będziesz wiedziała. - powiedział unosząc brwi. - I ostatnie przestań mi podpadać oraz robić zamieszanie , a także opanuj swój wybuchowy charakterek. Bo to się nie skończy dla ciebie za dobrze...pewnego dnia, mogę nie mieć dobrego humoru. I mocno oberwiesz, czy to jasne dla ciebie ? - zapytał na koniec przyciskając ją swoim całym ciałem do ściany i zdejmując dłoń z jej buzi.
- Jasne. - powiedziała grzecznie, choć w jej oczach nadal widniały ogniki wściekłości.
- A teraz, marsz do siebie ! - rozkazał wskazując na drzwi.
Posłusznie zrobiła co kazał , jak tylko drzwi się za nią zamknęły uderzył wkurzony z całej siły pięścią w ścianę.
- Kur.wa !
Jego zachowanie wynikło z tego iż choć , był porządnie na nią wściekły. To jednak coś powstrzymywało go od tego , by utemperować jej zuchwały charakterek. Wystarczyło żeby kilka razy zdzielił ją po tej ślicznej buźce a na pewno byłaby bardziej posłuszna , jednak nie wiedzieć czemu nie zrobił tego. Po raz pierwszy skończyło się na zwykłym ostrzeżeniu słownym. I nie miało to na pewno nic wspólnego z tym iż działa cholernie na jego zmysły gdy tylko jest blisko niego. Przecież gdyby tylko chciał mógł ją posiąść. Tu chodziło o jej charakter. Chociaż wyprowadzała go z równowagi taką zuchwałością to jednak ten pazur u niej właśnie najbardziej go pociągał. Musiał mieć ją jednak na oku , by czasem za bardzo się nie rozpędziła i by to, nie skierowało się przeciwko niemu. Teraz jednak nie miał czasu dłużej się nad tym zastanawiać , bo czekało go spotkanie. Wieczorem kolejne. W drodze do samochodu wpadł na wspaniały pomysł i jak tylko na jego drodze pojawiła się Dulce rzekł;
- Ta nowa blondyna na wieczór ma być gotowa...pojedzie ze mną na kolację z Rossmanem. - rozkazał wsiadając do auta.
*********************
Leżała skulona na łóżku i cały czas wpatrywała się w jeden punkt. Nie chciała żyć , teraz tej śmierci pragnęła jeszcze bardziej. Jednak widać los naprawdę się na nią uwziął. Nie dość ,że próba samobójcza się nie powiodła to teraz czekało ją spotkanie z Ponchem które do miłych należeć raczej nie będzie. Najchętniej znowu sięgnęłaby po żyletkę obawiała się jednak iż życie znowu spłata jej figla i ją uratuje tak więc po co próbować i pogarszać swoją sytuację która i tak już była katastroficzna. W sumie liczyła na to ,że brunet będzie wściekły i sam ją zabije. Gorzej jak tego nie zrobi tylko pośle ją do ,,Piekła" tam trafić na pewno nie chciała. Choć w obecnej chwili sama nie wiedziała co chce , a czego nie ? Co czuje ? Złość...żal...gniew ? Czuła pustkę i palący ból trawiący ją jak żywy ogień od środka. Ból robiący całkowite spustoszenie w jej duszy. Wiara , marzenia i nadzieje jakie kiedyś posiadała już dawno zostały w niej zabite. Wszystko to umarło z dniem w którym się tu pojawiła. I dlatego też i ona chciała umrzeć , no bo po co żyć skoro się już nic nie ma. Już nigdy nie uwierzy w to ,że spotka ją coś dobrego. Nigdy nie pozwoli sobie marzyć o lepszym życiu. I nadzieja na lepsze jutro już nigdy nie zawita w jej duszy. Duszy która umarła. Teraz była jedynie ciałem czymś co chodziło , mówiło , ale nie czuło , nie marzyło...nie pragnęło niczego poza śmiercią. Nawet łzy ,one teraz spływały po jej bladych policzkach mechanicznie. Same wspomnienia z jej życia i ostatniego wydarzenia wywoływały je. Nie czuła nic...kompletnie nic to tylko wspomnienia sprawiały iż płynęły...bezwarunkowo. Dźwięk otwieranych drzwi sprawił iż wróciła do rzeczywistości , otarła policzki w pośpiechu i zamknęła oczy. Chciałaby osoba która weszła do pokoju myślała ,że śpi. Lecz kiedy poczuła dobrze znany zapach perfum i usłyszała jej cichy delikatny głos podniosła powieki i teraz w ciszy i ze skupieniem słuchała tego co mówiła Dulce.
- May wiem ,że cierpisz i uwierz...dałabym wszystko, byś nie musiała tego znosić. Gdybym tylko mogła, zabrałabym cię stąd jak najdalej i sama nigdy więcej bym tu nie wróciła. Ale nie mogę, nie mam tyle siły ani władzy. Jestem tak samo samotna , bezbronna jak ty. Mamy tylko siebie...siebie i nikogo więcej. Tak więc proszę cię na litość, opanuj się. Nie rób głupstw. Potrzebuje cię. Po to, by jakoś to znosić. Potrzebuję...dlatego błagam nigdy więcej...nigdy słyszysz ?! - mówiła głaszcząc jej czarne włosy.
Brunetka patrzyła na nią , a z jej oczu ponownie zaczęły spływać łzy.
- Obiecaj mi...obiecaj...proszę. - błagała sama zalewając się łzami.
- Obiecuję. - wyszeptała nagle wtulając się w jej pierś.
Teraz obie płakały jak małe dziewczynki tuląc się wzajemnie. Cierpienie jednej było cierpieniem drugiej. Oddzielnie były same i bezbronne , ale razem. Razem mogły chociaż sprawić, by mnie bolało , by stawiać czoło codziennemu poniżeniu. Wspólnie mogły znaleźć tyle siły , by dać radę żyć w tym piekle póki nie nadejdzie wyzwolenie. Bez względu na to jaka to będzie droga czy po przez śmierć czy coś innego. Najważniejsze iż wytrzymają dopóki ktoś ich nie uwolni z tej fortecy piekła. Jak tylko się uspokoiły czerwonowłosa pomogła jej wstać , by Lena mogła naszykować się na spotkanie z Alfonso. Obie bały się tego spotkania , ale nie miały wyjścia musiały się przed nim wstawić jak tylko wróci ze spotkania. Maite choć nie była jeszcze na siłach ubrała się i uczesała , a kiedy była już gotowa czekała razem z Marisą na znak kiedy pojawi się szef. Koło godziny 16.00 Hector wrócił do rezydencji o czym, zostały natychmiast poinformowane przez jednego z ludzi. Z ledwością podniosła się z łóżka i razem z przyjaciółką wyszła na korytarz , by udać się na skazanie. Szła wolno bo była jeszcze zbyt osłabiona co widać było po jej bladej twarzy. I gdyby nie Dul pewnie już dawno , by się przewróciła przez zawroty głowy które jej towarzyszyły. Zbyt duży upływ krwi sprawił taki stan i choć brunet o tym wiedział dla niego nie miało to znaczenia. Lena miała przyjść , by się z nim rozliczyć i tylko to go interesowało.A ona musiała być na jego usługi bez względu na wszystko , dlatego teraz podtrzymując się ramienia czerwonowłosej szła schodek po schodku w dół kierując się do jego gabinetu. Ledwo uszła trzy stopnie jak do holu wszedł wysoki blondyn.
- Cześć ! - powiedział spoglądając na Dulce.
- Cześć ! - odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
- A wy dokąd ? - zapytał wchodząc schodek po schodku.
- Poncho kazał... - zaczęła tłumaczyć lecz nie skończyła widząc jak brunetka się osuwa na ziemię.
I gdyby nie szybki refleks Williama pewnie spadłaby ze schodów jednak zdążył pochwycić ją w swoje ramiona. Widząc ,że dziewczyna zemdlała wziął ją na ręce i ruszył do sypialni.
- Idź po sole trzeźwiące i powiedz Ponchowi ,że ona nie przyjdzie. - rozkazał.
- Ale...
- Rób co mówię i nie zadawaj pytań ! - krzyknął mierząc ją srogim wzrokiem.
Bez słowa zbiegła na dół w czasie kiedy on wszedł do pokoju i ułożył brunetkę na łóżku. Następnie gdy Lena leżał już bezpiecznie na pościeli staną przy oknie i oparty czekał na Marisę. Maite po kilku minutach otworzyła oczy i rozejrzała się po pomieszczeniu. Widok nie znanego jej pokoju przeraził ją ,ale jeszcze bardziej widok mężczyzny wpatrującego się w nią. W jego oczach widziała złość i coś jeszcze. Tylko to drugie było trudne do odgadnięcia. Nie wiele myśląc zapytała;
- Kim jesteś ?
- Lepiej ci już ? - zapytał chłodno całkiem ignorując jej pytanie.
- Tak...ale kim ty jesteś ? - zapytała ponownie lekko unosząc się na łokciach.
- Dobrze by było, żebyś leżała , jak widać na chodzenie za wcześnie. - rzekł ponownie omijając jej pytanie.
- Bardzo chętnie...tylko ,że ja nie mogę. Muszę iść... - mówiła próbując zwlec się z łóżka.
Tak naprawdę nie chodziło oto iż spieszy jej się na spotkanie z Alfonso bo chętnie by je ominęła ,ale towarzystwo blondyna wprawiało ją w zakłopotanie i strach. Pragnęła uciec...uciec właśnie przed nim. Może gdyby nie patrzył na nią jak na wroga i nie mówił tak zimnym tonem zostałaby , a tak wolała zwiać nim ją skrzywdzi. Przez chwilę stał i patrzył jak z ledwością schodzi z łóżka, ale gdy już stanęła podszedł do niej. Znowu zakręciło się jej w głowie przez co się zachwiała. Złapał ją za przed ramię , a potem za drugie i przyciągnął do siebie by nie upadła. Jej słabiutkie ciało przylgnęło do niego natychmiast wtulając się w jego pierś.
*************
WIECZÓR
Dzisiejszy dzień porządnie go wymęczył i gdyby nie jeszcze jedno spotkanie pewnie teraz leżałby w łóżku ze szklanką koniaku. Niestety od tej kolacji zależała dostawa broni za którą mógł zgarnąć fortunę tak więc musiał zacisnąć zęby i pomęczyć się jeszcze te dwie godziny. Stał przy samochodzie i czekał na dziewczynę która od dwóch dni załazi mu za skórę. Jednak była tak atrakcyjna iż tylko ona pasowała mu na tego typu imprezę. był pewien ,że Suarez będzie się w nią wgapiał i nie bardzo będzie kontaktował. Tak więc on skorzysta z okazji i wylicytuje z nim najbardziej korzystne warunki dla siebie. No i właśnie dlatego kobiety czasem się przydawały. One jedyne mogły odwrócić uwagę przeciwnika tak by nie zorientował się iż jest robiony w ch*ja. Zniecierpliwiony przetarł twarz dłońmi i już miał ruszyć w stronę domku by wywlec ją z niego , gdyż jego zdaniem to strojenie zbyt długo trwało. Nie musiał się już jednak fatygować , bo po chwili dziewczyna stanęła przed nim wprawiając go w chwilowe osłupienie. Wyglądała tak pięknie i seksownie ,że teraz to i uwagę samego diabła mogłaby odwrócić. Nie chcąc by zauważyła jak wielkie wrażenie na nim wywarła brunet otworzył jej szybko drzwi od auta.
- Wsiadaj nie ma czasu. - rzekł wskazując miejsce obok kierowcy.
- Aleś ty miły...żadnego dobry wieczór , pięknie wyglądasz tylko...
- Te wygłady zostaw dla grzecznych frajerków. - skwitował krótko zatrzaskując za nią drzwiczki.
Spojrzała oburzona i jak tylko wsiadł zmroziła go wzrokiem.
- Ani słowa, bo pojedziesz tam w bagażniku. - zagroził spoglądając na nią.
Tym czasem Dulce razem z Chrisem stali właśnie pod jednym z najdroższych hoteli w mieście. Jak tylko szatyn zaparkował odwrócił się w jej stronę i powiedział;
- Masz. - rzekł podając jej mały srebrny kluczyk. - To klucz do pokoju 103. - wyjaśnił widząc jej zdziwioną minę. - Pójdziesz tam...a kiedy zjawi się gość obsłużysz go. Za dwie godziny wrócę po ciebie. - skwitował na koniec.
Patrzyła na niego tak jakby spadł z kosmosu. Zrozumiawszy iż nie pojęła o co mu chodzi rzekł;
- Masz tam iść , przespać się z gościem. Jak już to zrobisz on ci zapłaci , zadzwonisz a wtedy ja przyjadę po ciebie. Rozumiesz już ? - zapytał spoglądając na nią.
- Zwariowałeś ?!!! Nie ma mowy, nie pójdę tam ! - krzyknęła oburzona.
- Pójdziesz bo...
- Pier.dol się ! - krzyknęła i czym prędzej sięgnęła klamki.
- Posłuchaj no... - zaczął łapiąc ją za nadgarstek z całej siły. - Pójdziesz tam i zrobisz co każę , jeśli nie....
- Jeśli nie to co ?
Przysunął się bliżej niej i złapał za garść włosów , pociągnął jej głowę mocno w swoją stronę a kiedy jej oczy spotkały się z jego wzrokiem dodał.
- To potnę ci tą śliczną buźkę, zerznę z kilkoma kumplami , a na koniec wrobię cię w szpiegostwo. Wtedy Poncho wyśle cię do Piekła myśląc iż jesteś kablem , jasne ?! - zapytał pociągając ją mocniej za włosy.
Przytaknęła. Dopiero wtedy ją puścił , nie chcąc ani chwili być z nim w tym samym miejscu prawie wybiegła z samochodu i pobiegła do wejścia w drodze ocierając piekące jak żar łzy , które spływały po jej policzkach.

Czy Dulce posłucha rozkazu Uckera ?
Czy Anahi nie sprawi kłopotu na kolacji ?
Czy po między Maite , a Williamem do czegoś dojdzie ?
Tego dowiecie się w następnym rozdziale.




Rozdział 6


Cała rozdygotana weszła do pokoju 103 , w pierwszej kolejności usiadła na łóżku by choć troszkę się uspokoić. Nie wiedziała ile ma czasu przed przybyciem klienta ,ale na pewno niewiele , dlatego kilka sekund później pobiegła do łazienki by poprawić rozmazany makijaż. Ciężko było jej powstrzymać łzy ,jednak nie miała wyboru z całych swoich sił zacisnęła zęby i zaczęła doprowadzać się do porządku. Kiedy kończyła poprawianie włosów usłyszała pukanie do pokoju. Przestraszona w pierwszej chwili stanęła jak wryta , w końcu wzięła trzy głębokie oddechy i wolnym krokiem ruszyła by je otworzyć. Gdy już to zrobiła jej oczom ukazał się wysoki brunet. Na oko miał jakieś dwadzieścia osiem lat , był przystojny i na pewno obrzydliwie bogaty co widać było po jego stroju. Na jej widok uśmiechną się lekko i wszedł do środka. Cały lęk powrócił ,wcale nie miała ochoty na pójście z nim do łóżka. Owszem facet był w jej typie ,ale był obcy no i nic do niego nie czuła. Teraz jednak na ucieczkę było już za późno nie pozostało jej więc nic innego jak spełnić rozkaz wydany przez Uckera. Podchodząc do mężczyzny klęła szatyna jednak w duchu i przysięgła iż jeszcze przyjdzie dzień kiedy zapłaci jej za każdą krzywdę i poniżenie.
*********************
Kiedy dojechali na miejsce Suarez czekał już na nich przy stoliku a wraz z nim ruda długonoga kobieta. Brunet spojrzał na nią od dołu do góry i uraczył lekkim uśmiechem. ,,Głupi debil myśli ,że taka ruda suka pomoże mu ze mną negocjować „ pomyślał spoglądając po chwili na swojego przeciwnika. Porównując obie panie to partnerka Suareza nie miała najmniejszych szans na jakiekolwiek zainteresowanie ze strony Poncha. Alfonso wiedział ,że w doborze kobiet on ma najlepsze oko i dlatego już był pewny swojego zwycięstwa. Świadczył o tym fakt iż od ich przybycia Rossman nie spuścił z blondynki oka. Dopiero kiedy brunet zaproponował by wreszcie usiedli ten łaskawie się z nim przywitał i wciąż wgapiony usiadł. Zamówili po lampce wina dla pań a sobie po szklance koniaku i zaraz potem przeszli do omawiania interesu.
- Czyli dasz mi czterdzieści procent zysku jeśli załatwię gładki przewóz przez granicę tak ? – zapytał ciemnowłosy blondyn.
- Carlos umowa była inna. Daje ci dziesięć procent i załatwiam ci dostawcę z Berlina, czyżbyś już zapomniał ? – zapytał lekko podenerwowany Hector.
- Tak …tak pamiętam. Jednak widzisz Herrera ja często zmieniam zdanie i właśnie teraz zmieniłem zdanie. – rzekł Rossman cwaniacko się uśmiechając.
Ten uśmiech i słowa wywołały sprzeczkę po między panami. Panie jakiś czas siedziały w ciszy i przyglądały się owej sytuacji jednak po kilku minutach rudowłosa wpadła w panikę widząc iż zaraz dojdzie do rękoczynów. Jedynie Annie zachowała spokój i zimną krew i ona jako jedyna odważyła się zareagować.
- Panowie .- rzekła spokojnie spoglądając to raz na jednego to na drugiego.
Gdy ich oczy zwróciły się ku niej dodała.
- Zachowujecie się jak dzieci , usiądźcie i załatwmy to jak trzeba. – mówiąc to wskazała na krzesła.
Zdziwieni spełnili jej prośbę tym samym uspokajając rudą. Jak tylko zajęli miejsca blondynka poprosiła o dolanie wina a następnie zaczęła mówić.
- Carlos …mogę tak do ciebie mówić prawda ? – zapytała posyłając mu uroczy uśmiech.
- Ależ oczywiście. – rzekł zauroczony i zafascynowany Suarez.
- No więc Carlos, każdy szanujący się biznesmen nie postępuje w ten sposób. Jeżeli wcześniej ugadałeś się z moim szefem ,że weźmiesz 10 % to teraz powinieneś słowa dotrzymać. No chyba ,że… - rzekła na koniec celowo robiąc długą pauzę.
- Że co ? – zapytał widząc iż dziewczyna się waha w dokończeniu wypowiedzi.
- No chyba ,że nie masz honoru i słowna umowa nic dla ciebie nie znaczy. – dokończyła spoglądając na niego pytająco.
- Umowa słowna to żadna umowa. – rzekł lekko oburzony i zbity z tropu.
- Ty skurwie…- rzekł Poncho łapiąc go za fraki.
- Mylisz się Carlos …dla biznesmena i mężczyzny. Prawdziwego mężczyzny to słowo honoru jest ważniejsze niż jakiś tam papierek. – powiedziała Any tym samym wchodząc w słowo brunetowi i przerywając mu chęć pobicia Rossmana.
Kiedy Hector go puścił i zasiadł po raz kolejny na swoim miejscu ciemnowłosy blondyn poprawił marynarkę cały czas zerkając na obojga. Wściekły i zniecierpliwiony Alfonso w końcu wstał i zwracając się do Anahi powiedział;
- Wychodzimy …nie będę go błagał. On sam jeszcze przyjdzie do mnie na kolanach.
- No i widzisz Carlos wkurwiłeś mojego szefa , a mogło być tak miło. – rzekła posłusznie wstając i oddalając się za brunetem.
- Herrera ! – krzyknął nagle Rossman.
Poncho jednak nie zareagował tylko szedł dalej po mimo iż słyszał wołanie biznesmena.
- Zgadzam się… nawet na pięć procent zysku.- rzekł pospiesznie tym samym powstrzymując bruneta przed opuszczeniem restauracji.
***************************
Siedział tu już szóstą godzinę z rzędu i czuwał nad niespokojnym snem brunetki. Sam nie wiedział czemu to robi i dlaczego w ogóle los tej dziewczyny tak bardzo go interesuje. Jednak widząc ją taką słabą i bezbronną oraz cierpiącą nie potrafił jej zostawić. Chociaż sam był cholernie zmęczony nie zamierzał wyjść z jej pokoju dopóki nie upewni się iż jej stan się poprawia. Z jednej strony było mu jej żal widząc jak rzuca się po łóżku dręczona najwidoczniej jakimś koszmarem , z drugiej zaś strony był na nią wściekły. Ową złość wywołał widok zabandażowanych nadgarstków , doskonale wiedział co oznaczają bandaże w tym miejscu. I to właśnie myśl iż dziewczyna próbowała się zabić wkurzyła go. Nienawidził tchórzostwa , a ci którzy odbierali sobie życie byli dla niego tchórzami. Zdawał sobie sprawę iż nie każda psychika potrafi znieść cierpienie , jednak mimo wszystko uważał , że każdy powinien walczyć zamiast uciekać się do takich metod. On sam w swoim życiu zaznał wiele bólu , jednak nigdy … ale to nigdy nie próbował odebrać sobie życia. A to ,że sam odbierał komuś życie to dla niego była już inna sprawa. To iż zabijał nie oznaczało ,że robi to z przyjemnością. Tak naprawdę miał w tym ukryty cel. Cel który znał tylko on. I chociaż z pozoru wydawać by się mogło iż William jest taki sam jak Poncho bo mają tego samego ojca i pracują w jednej branży. To jednak wiele a nawet ogrom rzeczy i cech ich różniły. Gołym okiem niektóre cechy mogły być niezauważalne gdyż Will doskonale niektóre z nich maskował. Pewnie teraz zapytacie dlaczego to wszystko ? Czemu tak gra i udaje ? Musiał to robić by spokojnie wejść w świat w jakim żył jego brat , jednak miał zamiar z czasem dokonać zmian. Niestety dla bezpieczeństwa swego i innych osób musiał działać po woli i rozważnie. I tak też robił. Przy brunecie grał twardziela bez skrupułów i sumienia , jednak kiedy brat nie widział mógł pozwolić sobie na ukazanie swojego prawdziwego oblicza. Oblicza człowieka który tak naprawdę cierpiał widząc jak kobiety są tu traktowane , a jego brat z dnia na dzień staje się coraz większym potworem. I właśnie dlatego on musiał tu być , robić to co robił by w pewnego dnia zakończyć piekło które stworzył jego ojciec. Bo to właśnie jego wina iż taki los spotkał jego i Poncha a także te wszystkie niczemu niewinne dziewczyny. Zamyślony nawet nie zauważył jak Lena się przebudziła , dopiero kiedy usłyszał jej głos spojrzał w jej stronę.
- Wciąż tu jesteś ? – zapytała zapalając nocną lampkę stojącą na szafce przy łóżku.
- Czemu nie śpisz ? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Miałam koszmar. A ty…czemu wciąż tu siedzisz ? – zapytała coraz bardziej zaintrygowana jego zachowaniem.
Zamiast odpowiedzieć na jej pytanie wstał z fotela i usiadł na brzegu łóżka nie odrywając od niej wzroku. Lekko zdenerwowana i wystraszona cofnęła się do tyłu wtulając się w ramę łoża.
- Dlaczego uciekasz , przecież nic ci nie zrobię. – rzekł delikatnie się przysuwając bliżej.
- Niby czemu mam ci wierzyć , skoro ani się nie przedstawiłeś ani nawet nie powiedziałeś czemu wciąż tu jesteś ? – rzekła przyciągając do siebie poduszkę.
- Czy to ważne kim jestem i co tu robię ? – zapytał opierając się na łokciu.
- Dla mnie tak. – odpowiedziała z całkowitą powagą schodząc z łóżka i cofając się w stronę okna.
- Wróć do łóżka nim znowu zemdlejesz. – rzekł spokojnie.
- Nie ! – krzyknęła zaciskając ręce na poduszce.
- Dobra , jestem William. – odpowiedział podnosząc się i ruszając w jej stronę.
- Nie zbliżaj się ! Słyszysz … bo zacznę krzyczeć. – zagroziła.
Blondyn jednak i to zignorował , coraz bardziej przestraszona brunetka zaczęła cofać się wzdłuż ściany w stronę drzwi.
- Są zamknięte. – skwitował krótko stawiając kroki w jej kierunku.
- Czego chcesz ?! – zapytała spanikowana.
I nim zdążyła pobiec w stronę łazienki on złapał ją w tali i przyciągnął do siebie. Jej ciało ponownie tego dnia przylgnęło do niego , tyle iż tym razem ich oczy spotkały się. Serce znowu zaczęło bić jej gwałtownie , a całe ciało drżało czując bijące ciepło i zapach mężczyzny. Jego wargi były tak blisko ,że jej strach urósł a wyobraźnia podsunęła czarny scenariusz. Myśl ,że za chwilę spotka ją to samo co wtedy w windzie napełniła ją strachem i siłą , dlatego też zaczęła się szamotać by wydostać się z jego uścisku.
- Puść…puszczaj słyszysz ! Puść błagam…puść mnie. – prosiła jednocześnie z nim walcząc.
Nie bardzo rozumiał jej zachowanie , ale ta szarpanina coraz mniej mu się podobała. Nie chciała jej skrzywdzić , a jedynie zaprowadzić do łóżka i spokojnie pogadać. Był ciekaw czemu próbowała się zabić , jednak jej reakcja wobec jego osoby zbiła go z tropu i lekko wyprowadziła z równowagi. I chociaż prawdopodobnie najlepszym wyjściem było by teraz puszczenie jej i wyjście z sypialni to jednak jakaś siła powstrzymywała Willa przed zrobieniem owego czynu. By jednak zapobiec dalszej szamotaninie , złapał ja w tali przerzucił sobie przez ramię i zaniósł do łóżka. Położył ją tak delikatnie jak tylko się dało i za nim puścił jej drobne ciało rzekł;
- Leż …daję ci swoje słowo honoru iż nic ci nie zrobię.
- A czy ty je masz w ogóle ?! – wysyczała tym razem już wściekła.
- Możesz nie wierzyć , ale mam. I jedynie czego chcę to porozmawiać. No więc jak…mogę cię puścić i być spokojnym iż nie wytniesz już żadnego numeru ?
- Możesz. – wysyczała. – Tylko to trochę dziwne iż chcesz rozmawiać , bo kiedy ja zadaje ci pytania to jakoś nie bardzo garniesz się do odpowiedzi. – rzekła kpiąco.
- Bo pogawędka będzie nie o mnie a o tobie. – odpowiedział posyłając jej uśmiech.
*************************
Dzięki Anahi zdobył to co chciał i nawet więcej dlatego też był pod jeszcze większym wrażeniem. Bo to jedyna kobieta jego życiu która posiadała nie tylko ogromną odwagę ,ale też urodę ,seksapil i inteligencję. Owszem coraz bardziej podobała się mu. W zasadzie jak tylko ją ujrzał na zdjęciu to zwróciła jego uwagę jednak pamiętając o świństwach jakie robiła jego matka i o słowach ojca starał się traktować ją jak każdą inną. Obojętnie , zimno i na dystans tyle ,że tej dziewczyny nie dało się tak trzymać gdyż ona przyciągała jak magnez. Jej odwaga ,śmiałość sprawiały iż jednak pragnął przebywać tylko w jej towarzystwie o czym zdał sobie sprawę na owej kolacji. Po dokonaniu transakcji słownej z panem Suarezem zjedli we czwórkę kolację i po dwóch godzinach wrócili do rezydencji tym bardziej ,że Any była kompletnie pijana po tym jak sama wypiła półtorej butelki wina. Alfonso był pewny iż w drodze do domu blondynka zaśnie w samochodzie. Tym czasem ona całą drogę nawijała. ,,Nie potrzebnie zgrywasz twardziela bo tak naprawdę żaden z ciebie mężczyzna ! Jesteś zwykłym facetem który swoje prawdziwe ludzkie oblicze skrywa za maską zimnego i niedostępnego człowieka. Ja wiem ,że tak naprawdę jesteś gościem który potrzebuje miłości i zainteresowania jak każdy z nas.” Takimi i innymi gadkami raczyła go przez cała drogę. Były chwile kiedy się z niej śmiała ,ale były też momenty kiedy miał ochotę wysadzić ja na środku drogi i kazać wracać na pieszo. Czemu tego nie zrobił ? Przecież gdyby to była inna z jego pracownic nawet by się nie zawahał. Czyżby przy niej miękł ?To raczej fakt iż była wstawiona uratował jej tyłek oraz to iż dzięki niej dobił dziś targu. Gdyby nie te dwa małe punkty sytuacja dziewczyny wyglądałaby pewnie teraz inaczej. Wybaczył jej gadkę w aucie ,lecz kiedy wysiedli i ledwo wkroczyli do jej domku do którego ją poprowadził Annie znowu zaczęła z nim igrać. Najpierw pchnęła go na drzwi które zatrzasnęły się z hukiem gdy na nie wpadł , a następnie przywarła do niego i patrząc prosto w jego zniewalające oczy powiedziała;
- Widzis jedno mojeee pchnięcie iii… jesteś bezbronny jak mały chłopiec.
Śmiejąc się z jej pijanego słowotoku zapytał;
- Tak uważasz ?
- Tak…uważam iż żaden z ciebie mężczyzna ! Gdybyś nim był , udowodnił…
Nie dając jej zakończyć zdania przyciągnął ją do siebie obejmując w tali i zachłannie wtargnął językiem do jej ust. Początkowo zaskoczona na chwilę zastygła jednak już po chwili ich języki tańczyły jednym rytmem szukając siebie wzajemnie. Ich oddechy stały się tysiąckroć szybsze , namiętność jaka nimi zawładnęła nie wyła do opanowania. Wyglądali jak by mieli ochotę zjeść siebie wzajemnie ,zachłannie z pasją i namiętnością całując się.
*************************
Zapłakana i trzęsąca się ze strachu wsiadła do samochodu nim zdążył cokolwiek powiedzieć rzuciła mu w twarz plik pieniędzy. Na widok kasy uśmiechnął się i jak tylko pozbierał ją i schował do portfela zapytał;
- I jak było kochanie ? Dobrze się bawiłaś?
Z nienawiścią i wściekłością w oczach wysyczała ocierając siekając łzy.
- Nienawidzę cię przeklęty draniu ! Jeszcze przyjdzie dzień ,że zapłacisz za to !
Cwaniacko się uśmiechając złapał ją za czerwone włosy i patrząc w jej oczy rzekł;
- Nie groź mi , bo to się źle dla ciebie skończy ! I nie narzekaj , bo wiem iż lubisz takie gierki. A teraz uspokój się , popraw makijaż i wracamy do domu , tam uczcimy twój pierwszy dzień twojego nowego zawodu.
- Uczcimy ?! Mam opijać to iż kazałeś mi sypiać za pieniądze ?! – zapytała zbulwersowana Dulce.
- A kto powiedział ,że będziemy pić ? Mówiąc ,,uczcimy” miałem na myśli namiętną noc z tobą kotku. – odpowiedział po czym przejechał językiem po jej policzku.
Kiedy ją puścił zrobiła posłusznie co kazał. Otarła rozmazany makijaż po czym poprawiła to i owo a gdy była gotowa z piskiem opon odjechali z pod hotelu. Całą drogę milczała , jednak jej myśli krzyczały jak bardzo go nienawidzi za to co dziś musiała zrobić by tylko zapewnić sobie jako taki spokój. Nienawidziła siebie , jego oraz bruneta. Najchętniej odebrała by sobie życie , jednak myśl o innych pokrzywdzonych dziewczynach nie pozwalała jej na to. Gdyby nie to iż chciała znaleźć sposób na wyrwanie ich stamtąd zaraz po powrocie do domu skończyła by ze sobą. Jednego była pewna facet którego kochała od dawna całym sercem w tej chwili stał się jej wrogiem i teraz zamiast marzyć o jego miłości do niej. Marzyła o tym by umarł i to w jak największych mękach.
************************
Relacja po miedzy brunetką a blondynem była dość dziwna jak i samo ich poznanie się. Najpierw choć go nie znała była nim zafascynowana , potem kiedy ujrzała go w swojej sypialni takiego zimnego i obojętnego przestraszyła się. Lecz jego troska z pozoru niby obojętna sprawiła iż jej strach z minuty na minutę minął i teraz swobodnie leżąc razem z nim na łóżku opowiadała mu o swoim dzieciństwie tak jak oto prosił. To właśnie było dla niej dziwne iż obcy faceta prawdopodobnie pracownik Poncha chciała wiedzieć o niej cokolwiek. Teraz jednak czując się bezpiecznie miała to gdzieś. On zaś wpatrując się w nią zastanawiał się czemu właściwie tak bardzo interesuje go jej osoba. Nie chcąc się zdemaskować powinien uważać i nie spoufalać się tak z żadną z dziewcząt. Do tej pory udawało się to mu bez problemu jednak Lena posiadała w sobie coś takiego iż nie potrafił być obojętny , ale czy to go czasem kiedyś nie zgubi ? Jeśli tak to wiedział ,że zapłaci za to najwyższą cenę. Lecz teraz nie miało to dla niego znaczenia czuł iż brunetka potrzebuje opieki , towarzystwa , oparcia by jakoś stanąć na nogi. I choć mógł przez to stracić życie postanowił jej pomóc , a i sam pragnął jej bliskości jak jeszcze nigdy niczego w życiu. May opowiadała William słuchał aż w końcu długa rozmowa zakończyła się na tym iż oboje nie wiedząc kiedy zasnęli w swoich objęciach.

Czy Poncho i Any skończą wieczór w łóżku ?
Co zrobi Dulce po powrocie do rezydencji ?
Czy Alfonso nakryje May i Willa ?
Jak dalej potoczą się losy bohaterów ?
Jeśli chcesz wiedzieć czytaj kolejny rozdział Smile



Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 2:25, 29 Sty 2012 Powrót do góry

Rozdział 7



To było szaleństwo z jej strony i na pewno nieprzemyślanym krokiem tak rzucać się na bruneta. Jednak teraz nawet gdyby chciała to nie miała odwrotu. Smak jego ust sprawił, iż zatraciła się całkowicie, jej komórki mózgowe przestały działać, zaś pożądanie dało o sobie znać. Namiętność, pasja i natarczywość, z jaką ją całował bardzo się jej podobała. To też sprawiło, że posunęli się dalej w swoich poczynaniach i już po chwili zaczęli zdzierać z siebie ubrania jak szaleni. Pierwszy krok zrobiła rzecz jasna blondynka szybko ściągając z niego czarną marynarkę a następnie zrywając z Poncha koszulę. Po roznegliżowaniu go do połowy chciała już zająć się dolną częścią garderoby ,wtedy on mocno pochwycił ją za pośladki i jednym szybkim ruchem usadowił ją na swoich biodrach. Obrócił się jednocześnie o 360 stopni i przygniótł Annie do ściany , by teraz to on mógł być górą. Oplotła go zręcznie nogami i ponownie wpiła się w jego usta zanurzając jedną dłoń w jego kruczoczarnych włosach. Ręce bruneta zaś powędrowały pod sukienkę dziewczyny w poszukiwaniu skąpych stringów już był bliski celu kiedy nagle w holu zapaliło się światło . Oboje zdziwieni spojrzeli w stronę przybysza , a raczej przybyszki gdyż była to Dulce. Ona sama na ich widok stanęła jak wryta i nie bardzo wiedziała co ma teraz zrobić ? Wycofać się ,udać iż nic nie widziała i pozwolić im skończyć czy zostać i zrobić to po co tu przyszła ? Niezręczną sytuację , przynajmniej dla Any i Dul rozwiązał sam brunet który owym zajściem w żaden sposób nie był zawstydzony , gdyż już nie raz nakryto go w takiż oto sposób. I zawsze gdy ktoś go przyłapał z panienką wyganiał niechcianego gościa i kończył to co zaczął tym razem było inaczej. Na owej scence nakryła go siostra co wywołało w nim ogromną złość. Postawił więc blondynkę na podłodze i podnosząc z ziemi rozrzucone ubranie ruszył w jej kierunku.
- Co tu do cholery robisz o tej porze ? – zapytał wściekły łapiąc ją pod ramię.
- Chciałam sprawdzić czy wszystkie dziewczyny są w pokojach ? – odpowiedziała przestraszona na widok miny brata i siły jaką ją złapał za ramię.
Tym czasem Annie poprawiła podwinięta sukienkę i spojrzała w ich stronę.
- To ja sprawdzę za ciebie , a wy sobie pogadajcie. – rzekła lekko chwiejąca się blondynka.
I jak tylko zniknęła na schodach Alfonso wypchnął za drzwi czerwonowłosą wychodząc zaraz za nią.
- Wracaj do siebie siostra , ale pamiętaj jeszcze raz wejdziesz mi w drogę zabije cię ! – wysyczał na koniec.
- Przestań mi grozić do cholery ! – krzyknęła nie mogąc już znieść całej tej sytuacji iż gdzie się nie ruszy każdy jej grozi. – Masz mnie zabić to zrób to ! – krzyczała zalewając się łzami. – No zrób , na co czekasz wielki macho ?!
Jeszcze bardziej wściekły na jej zachowanie i histerię złapał ją ponownie tym razem za nadgarstek i pociągnął w stronę willi.
- Tak ze mną pogrywasz ! To ci zaraz pokażę jak być posłuszną ! – zagroził.
- Co chcesz zrobić ? – zapytała przerażona.
Nie dostała jednak odpowiedzi , póki nie znaleźli się w domu ,w jego gabinecie. Wtedy posadził ją na fotelu i z całej siły wcisnął w jej roztrzęsioną dłoń pistolet po czym przystawił do jej skroni zaciskając pięść na jej ręce tak by nie mogła wypuścić gnata.
- Naciśnij spust skoro życie ci nie miłe. – wyszeptał do jej ucha.
- Nie.
- No naciśnij. Jeden strzał i masz spokój , no zrób to. Naciśnij spust ! – krzyknął na koniec.
Łzy spływały jak szalone jedna za drugą po jej policzkach, jego słowa raniły ją ,a jednocześnie coraz bardziej zachęcały do spełnienia rozkazu. Zacisnęła powieki z całej siły i już chciała nacisnąć jednak… Pomyślała o dziewczynach , Lenie to ją powstrzymało by tego nie zrobić , ale po sekundzie zobaczyła w głowie twarz Uckera , słyszała jego słowa , przypomniała sobie ileż to razy ją poniżył. Zachowanie Poncha wobec niej które też skutecznie raniło jej duszę. Otworzyła jeszcze raz oczy , spojrzała w oczy bruneta.
- Byłeś moją jedyną rodziną , jedyną osobą która powinna mnie chronić… sam jednak dałeś mi broń do ręki. Przyjdzie dzień iż pożałujesz swojego czynu. I choć powinnam cię znienawidzić to nie potrafię bo jesteś moim bratem. Bratem z krwi i kości ! Kocham cię zapamiętaj te słowa na wieki. – rzekła na koniec naciskając spust.
******************************
Czekał na nią w sypialni pół nago i popijał drinka spoglądając w okno. Po tym jak przespała się z tym facetem z hotelu jeszcze bardziej nią gardził. Był pewny iż ona jako jedyna w tym domu ma godność i honor i nawet za utratę życia nigdy nie posłucha jego rozkazu. Tym czasem nawet Dulce okazała się być taka jak wszystkie które znał. Skąd w nim tyle nienawiści , pogardy i brak szacunku do kobiet ? Czemu traktował je przedmiotowo , ba gorzej ! One były dla niego tylko towarem. Czy brał przykład z szefa chcąc udowodnić iż on też może być wielki ? A może jednak problem tkwił gdzie indziej ? Owszem to zachowanie wobec płci pięknej wywodziło się z koszmaru jaki przeżył w dzieciństwie. I to właśnie sprawiło iż stał się taki. On nie potrafił kochać , nie chciał bo poza nienawiścią do kobiet nie czuł nic więcej. Tej nienawiści nauczyła go matka która odkąd Ucker skończył osiem lata co noc regularnie go molestowała. Ojciec nie żył a inna rodzina po jego śmierci odwróciła się od nich tak więc nikt nawet nie był wstanie mu pomóc. Ten koszmar trwał sześć lat dopóki szatyn nie uciekł z domu , ale i wtedy jego sytuacja nie wyglądała najlepiej bo trawił pod skrzydła dziwki. Ona też zarabiała na nim przez cztery lata. Nienawiść rosła aż w końcu ukończył lat osiemnaście i pewnego dnia trawił na bruneta i tak oto spełniło się jego marzenie. Zemścić się na każdej kobiecie , traktować tak jak one traktowały niegdyś jego. Na wspomnienie bolesnych przeżyć z całej siły cisnął o ścianę szklanką. Ochota na seks którą miał jeszcze chwilę temu natychmiast minęła , złapał w dłoń ściągniętą wcześniej koszulę i wrócił do swojego pokoju.
*********************
Alkohol który dziś w siebie wlała długo ją trzymał ,lecz kiedy została przyłapana razem z brunetem szybko zaczęła trzeźwieć. Teraz po sprawdzeniu wszystkich sypialni , siedziała w swoim pokoju na łóżku i analizowała cały dzisiejszy dzień , a szczególnie wieczór. Nie była cnotką ,ale też nigdy nie rzucała się na facetów. Brunet jednak był inny , miał w sobie ,,coś” co cholernie przyciągało ją do niego. I chociaż rozum mówił iż to nie facet dla niej to ona jednak z dnia na dzień coraz bardziej go pragnęła. Wciąż o nim myślała po mimo iż nie wiele o nim wiedziała. Sam pobyt tu był dla niej dziwny. Te zakazy , zamknięty teren , reguły i zasady. Tylu ochroniarzy , tajemniczość. Każdy miał tu swoje miejsce , wyznaczoną rolę i robił co do niego należy. Kobiety będące tu wyglądały i zachowywały się jakby czegoś się bały , pytane o jakiekolwiek rzeczy związane z szefem czy samą agencją nabierały wody w usta i milczały jak zaklęte. Choć nie tak sobie to wyobrażała to jednak jej było tu nawet dobrze. Sesje zdjęciowe, kolacje lub przyjęcia wystawne , drogie ciuchy , kosmetyki i do tego duża pensja. Czegóż więcej chcieć ! myślała. Poza tym poznała tu faceta przystojnego , męskiego oraz namiętnego jak żaden inny. Było by głupotą to wszystko teraz stracić tylko dlatego iż odebrano jej wolność po części. Gdyby wiedziała iż jej wolność w całości należy już do niego i nigdy jej nie odzyska ? może nie była by taka szczęśliwa. Wracając do jej rozmyślań o dzisiejszym wieczorze , zastanawiała się właśnie kim dla bruneta była ruda. Nie wyglądał na szczęśliwego jej widokiem co wzbudziło w Annie podejrzenia. Czyżby tą dwójkę coś łączyło ? Może ona była jego panną ? myślała. Nie była pewna swoim przypuszczeń i dlatego też postanowiła od jutra przyjrzeć się im bardziej. I chociaż Poncho nie należał do niej to jednak czuła chemię pomiędzy nim a nią i nie zamierzała zrezygnować z tego przystojniaka nawet gdyby miała stoczyć walkę z całą gromadą lasek o niego. Może i czerwono włosa była tu jej szefową ,ale to blondynka miała akurat gdzieś skoro nie bała się samego Alfonso to czemu niby miała drżeć przed Dulce. Dla niej każdy tu był równy bez względu na pozycję i wiek. Czy postępowała słusznie będąc taką zadziorną i nieugiętą ? W tym wypadku raczej nie , jednak takie miała już cechy charakteru i nikt nie był jak na razie wstanie ich zmienić. Znużona myśleniem zasnęła wtulona w pluszową poduszkę.
*************************
Wtulony w jej delikatne i ciepłe ciało spał jak zabity. I gdyby nie to iż brunetka zaczęła go zawzięcie szturchać pewnie spałby nadal. Robiła to jednak z taką premedytacją ,że nie był wstanie to olać otworzył więc leniwie i wolno powieki i lekko wkurzony zapytał;
- Czy musisz być aż tak nie miła ?
- Ciii … Poncho jest za drzwiami , chce wejść co robimy ? – zapytała zlękniona.
Po usłyszeniu owej wieści zerwał się z łóżka jak oparzony , szybko założył buty , wziął marynarkę i podszedł do okna.
- Wyjdę na taras , jak tylko to zrobię wpuść go. – rzekł rozsuwając bezszelestnie okno. – I pamiętaj … mnie tu nie było. – powiedział na odchodne.
Maite odczekała chwilę , wzięła dwa głębokie oddechy po czym otworzyła drzwi. Alfonso bez zaproszenia wtargnął do pomieszczenia i nie czekając aż dziewczyna się odezwie zaczął pierwszy.
- To był ostatni taki twój wybryk ! Jeszcze raz coś odpierdolisz ,a przestanę się z Tobą cackać , jasne ?! – zapytał zbliżając się w jej kierunku.
- Tak. – odpowiedziała pospiesznie.
- Nie wiem czy czujesz się już na siłach by wrócić do pracy ,ale mam to gdzieś ! Ubierz się i zastąpisz Marisę przez kilka dni. – rzekł przechadzając się po sypialni.
- Dobrze. Tylko szefie… - zaczęła niepewnie. – Czy coś stało się Dulce ,że mam ją zastąpić ? – Dokończyła pytanie ściskając skrawek szlafroka ze zdenerwowania.
- Dul wzięła sobie wolne od życia. – odpowiedział z cwaniackim uśmiechem na twarzy.
Nie pytała o nic więcej gdyż wiedziała ,że odpowiedzi nie uzyska. Była też pewna iż brunet po wydaniu rozkazu wyjdzie jednak on wciąż skrupulatnie oglądał jej pokój. Wyglądało tak jak by czegoś szukał lub kogoś. Myśl o tym iż wie o obecności blondasa przeraziła ją , jednak za wszelką cenę nie dawała tego po sobie poznać.
- Lena … czy przez cały czas byłaś sama ? – zapytał nagle.
- Tak szefie. – odpowiedziała najspokojniej jak umiała.
- Hym… dziwne. – powiedział spoglądając na niezasłane łóżko. – No nic idę do gabinetu , jak będziesz gotowa wstąp do mnie wydam ci polecenia i plan dnia. – rzekł na koniec opuszczając pomieszczenie.
*************************
Wczoraj uciekł z jej sypialni ,ale dziś od rana próbował ją odnaleźć , by powiedzieć jej o spotkaniu z kolejnym klientem. Niestety po godzinie poszukiwań i próbie dodzwonienia się na jej komórkę zrezygnowany Chris zszedł na śniadanie. Tam zastał jedynie Any , która jak widać też nie miała najlepszego nastroju. Jej oczy były zasłonięte okularami przeciwsłonecznymi , popijała kefir jednak nic nie jadła. Kac ! Na pewno ,bo przy kacu tylko człowiek się tak zachowuje. Zresztą jej milczenie mu odpowiadało bo sam nie miał ochoty na pogawędki lub słuchanie jakiś debilnych opowiastek. Szybko wypił kawę i nim odszedł spojrzał na nią raz jeszcze i zapytał;
- Wiesz może gdzie jest Marisa ?
- O proszę jak coś chcesz to się odezwiesz , a tak udawałeś iż mnie nie znasz choć to z Tobą pierwszym gadałam o tej robocie. – warknęła niemiło zsuwając okulary z twarzy.
- Posłuchaj no … - zaczął stając obok jej krzesła. – Nie mam czasu na dyskusję więc powiedz mi zaraz gdzie ruda bo inaczej…
- Bo inaczej co ?! – zapytała podrywając się do góry.
Tym zachowaniem sprowokowała go ,jego cierpliwość prysła jak banka mydlana. Złapał ją za włosy i mocno oraz z całej siły przyciągnął do siebie , tak by jej oczy były skierowane na jego usta.
- Radzę byś dała mi odpowiedź na zadane pytanie jeśli chcesz jeszcze mieć co czesać i czym świecić. – rzekł wyciągając nóż i przystawiając jej do twarzy.
********************
Ledwo zasiadł w fotelu jak zaraz w gabinecie pojawił się blondyn.
- Gdzieś ty był , samolot z Grecji miał awarię czy jak ? – zapytał brunet lustrując uważnie Willa.
- Przyleciałem wczoraj , jednak nie miałem okazji z Tobą pogadać bo musiałem jeszcze coś załatwić. – odparł nalewając sobie koniaku do szklanki.
- No a wieczorem mnie nie było , ale zastanawia mnie coś. – rzekł drapiąc się po głowie.
- Co takiego ? – zapytał blondyn niby obojętnie.
- Gdzie w takim razie spałeś skoro twoja sypialnia jest nienaruszona ? – zapytał unosząc pytająco brwi.
- Wcale nie spałem , po załatwieniu sprawy opijałem sukces.
- Ah tak ! A co to za sprawa jeśli… - zaczął lecz nie skończył bo w tym momencie obaj usłyszeli pukanie do drzwi.
- Wejść ! – krzyknął Alfonso.
I już po chwili w wejściu pojawiła się brunetka. Na widok blondyna chwilowo ogarnął ją strach , opanowała jednak szybko emocje i przywitała się z panami.
- Dzień dobry. Szef prosiłbym …
- Tak wiem. – skwitował krótko sięgając do szuflady biurka. – Masz tu jest plan dnia dla dziewczyn ,gdy skończycie macie czas dla siebie.
- Czy to wszystko ? – zapytała uprzejmie.
- Tak. To znaczy nie ! – krzyknął nagle. – Lena mój brat. – powiedział wskazując ręką na Marcosa. – Wrócił z ciężkiej podróży i potrzebna mu opiekunka , wiesz co mam na myśli prawda ? – zapytał lekko się uśmiechając.
- Tak szefie ! – odpowiedziała spuszczając głowę w dół.
- No więc zaopiekuj się nim najlepiej jak potrafisz. – rzekł cwaniacko i łobuzersko się uśmiechając.
- Dobrze. – odpowiedziała , po czym pożegnała się i wyszła.
Panowie wrócili do rozmowy ona zaś przerażona nowiną o tym kim naprawdę jest William zastanawiała się czy czasem to wszystko co opowiedziała mu poprzedniej nocy nadal zostanie miedzy nimi.

Co stało się z Dulce i kto ją teraz zastąpi poza Leną ?
Jak teraz będą wyglądały relację po miedzy Willem a May wiedząc iż blondyn jest bratem Alfonsa ?
Czy Anka poradzi sobie z napaścią Uckera ?
O tym i wiele innych rzeczach dowiecie się w kolejnym rozdziale ?



Rozdział 8


Już drugą godzinę czekała na niego. Z jednej strony wolałaby wcale nie przyszedł wiedząc już kim jest , a z drugiej musiała wykonać polecenie które dał jej Hector. Wiedziała co brunet ma na myśli mówiąc ,,opieka” jednak ona nie była gotowa na seks. Wcześniej kiedy po raz pierwszy miała styczność z blondynem wręcz pragnęła się mu oddać ,gdyż jego pieszczoty sprawiały jej przyjemność. Teraz sytuacja się zmieniła. Nie dość ,że Will okazał się bratem szefa to jeszcze dodatkowo ona miała wstręt do seksu po gwałcie w windzie. I dlatego tak bardzo modliła się by Marcos jednak nie zajrzał do jej pokoju. Niestety gdy stała przy oknie modląc się o cud , usłyszała otwieranie drzwi , a potem ciche kroki. Bez oglądania się za siebie wiedziała już ,że to on. Jego perfumy go zdradzały. Wzięła więc głęboki oddech i gdy się już do niej zbliżył odwróciła się , nim jednak powiedziała cokolwiek blondyn ją uprzedził.
- Nie bój się, nie przyszedłem tu by się zabawić. To, co powiedział mój brat uznaj za nieważne, a gdy zapyta oboje powiemy, iż wykonałaś swój obowiązek.
- Będziemy kłamać? – Zapytała lekko skołowana.
-, Jeśli chcesz żyć, a jednocześnie nie robić tego, na co nie masz ochoty. Musimy kłamać. – Wyjaśnił siadając na brzegu łóżka.
Zaskoczył ją. Była dziwką, zwykłą nic nieznacząca dziwką, a on ją chronił praktycznie jej nie znając. Czemu to robił? Pytała samą siebie w myślach. Nie znał jej, była dla niego nikim, wiec, czemu? Wiedziała, że sama odpowiedzi nie znajdzie, nie zastanawiając się dłużej zapytała.
- Dlaczego?
- Przecież już powiedziałem, jeśli chcesz żyć… - zaczął ponownie tłumaczyć, lecz po chwili weszła mu w słowa.
- Pytam, dlaczego się dla mnie narażasz? – Powtórzyła tym razem jaśniej.
- Powiedzmy, że chcę uciszyć swoje sumienie. – Rzekł krótko, sam nie znając konkretnej odpowiedzi na zadane pytanie.
-, Czyli jestem tylko pionkiem w twojej grze przeciwko bratu! – Skwitowała podchodząc do niego.
- Lepiej dla ciebie jak nie będziesz wiedziała za dużo, a teraz wybacz idę do siebie. – Rzekł wstając i kierując się ku wyjściu. – A, wieczorem pójdziemy na kolacje, by nie zbudzać podejrzeń Hectora. – Dodał otwierając drzwi.
Kiedy wyszedł odetchnął z ulgą , iż jakoś uniknął odpowiedzi na dość niewygodne pytania. Sam nie bardzo rozumiał , czemu tak bardzo zależy mu na jej dobru i bezpieczeństwie. Dwa spotkania przecież nie wystarczą by zbliżyć się emocjonalnie do siebie. Poza tym blondyn nawet nie chciał by jakakolwiek kobieta zaistniała w jego życiu. Już raz jednej pozwolił zbliżyć się do siebie , to było błędem. Drugi raz nie zamierzał go popełniać , owszem pomoże jej i innym kobietom w tym więzieniu ,ale tylko dlatego iż jest to winny sobie i matce. Potem ich drogi się rozejdą on zapomni o Lenie , a ona o nim.
******************
Ból głowy oraz fakt, iż wczoraj się porządnie upiła, co dziś osłabiało ją fizycznie i uniemożliwiało jej obronę. Wkurzał ją tym bardziej, gdy dosłownie miała nóź na gardle, ale skoro nie przestraszyła się pistoletu tym bardziej nie zamierzała dać się zastraszyć nożem.
- Jasne potnij mi twarz, tylko potem sam wyjaśnisz Alfonso, czemu tak wyglądam! – Wysyczała próbując się wyswobodzić z jego uścisku.
- Myślisz suko, ze ja musze mu cokolwiek tłumaczyć? – Zapytał wściekły zjeżdżając nożem po jej biuście.
- Puszczaj baranie ! – krzyknęła wbijając mu obcas w palce u prawej nogi.
- Auuuu ! – krzyknął na całe gardło łapiąc się za stopę jednocześnie opuszając nóż.
- Co tu się kur.wa dzieje ?! – nagle oboje usłyszeli gniewny głos Poncha.
- Ten palant! - Powiedziała wskazując palcem na szatyna. - Próbował mnie zastraszyć, no to go kopnęłam. – Rzekła wzruszając ramionami.
- Gówno prawda! – Wysyczał - Najpierw wepchnęła mi język do gardła, błagając bym ją przeleciał, a kiedy odmówiłem kopnęła mnie wiec wyjąłem nóż by dać jej nauczkę. – powiedział podnosząc narzędzie z podłogi.
- Ty skur.wielu ! – krzyknęła rzucając się na niego z łapami.
- Delgado , zabierz ją stąd ! – rozkazał wściekły brunet.
Dobrze zbudowany ciemnowłosy blondyn wykonał polecenie jak tylko je usłyszał. Tym czasem Poncho spojrzał pytająco na Uckera.
- No nie mów ,ze mi kur.wa nie wierzysz ?! – zapytał Chris widząc owe spojrzenie. – No daj spokój nie znasz lasek ?! Wszystkie są takie same , najpierw pchają ci się na kutasa , a kiedy o to pytasz udają niewiniątka. – powiedział pewny ,iż Alfonso podzieli jego zdanie.
- Masz rację Chris tylko ,skoro chciała byś ją zerżną ! To czemu tego nie zrobiłeś ? – zapytał przymrużając oczy.
- Bo tobie pierwszemu ona wpadła w oko , a ja nie wchodzę w paradę kumplom. – rzekł klepiąc go w ramię.
*****************
Dwa dni wolności! Właśnie tyle dał jej Poncho na to by doszła do siebie. Wciąż w jej głowie tkwiły jego słowa. Słowa, które nie tylko ją zdumiały, ale też ucieszyły., Jesteś głupiutka siostra skoro myślałaś, że dam ci naładowaną broń. Nie jestem takim bratem jak byś chciała i pewnie nigdy nim nie będę, ale masz ta samą krew i na pewno nie dam ci umrzeć. „ Wtedy nie rozumiała nic z tego, a już na pewno nie spodziewała się tego, że po chwili rzuci jej kluczyki od domku letniskowego w Acapulco., Masz! Jedź tam i odpocznij, nabierz sił, bo jesteś za słaba, a potem wróć i pokaż, że naprawdę płynie w tobie ta sama krew!” Powiedział, gdy chciała zaprotestować nieba rdzo wiedząc, o co w tym wszystkim chodzi dodał; Jesteś twarda i możesz pokazać, na co cię stać. Nie pytaj, co mam na myśli i dlaczego to robię, bo i tak ci nie odpowiem. Jednego jestem pewny, że kiedy wrócisz, a wrócisz! Będziesz już inna kobieta. Myślała o tym cała drogę do Acapulco i zastanawiała się nad sensem jego słów, ale nadal nie kapowała. Być może, kiedy przemyśli wszystko kilka razy zrozumie, o co chodziło jej bratu. Po raz pierwszy była mu wdzięczna, chociaż ich stosunki pewnie i tak będą takie same po jej powrocie to jednak tym gestem pokazał jej więcej niż mogła kiedykolwiek oczekiwać. Zaufał jej, bo gdyby tak nie było, nie puściłby tak daleko. Wierzył w nią, o czym świadczą jego słowa. No i jednak martwił się, skoro kazał odpocząć i nabrać sił. Jak na bruneta to dużo? Lecz czy aby Dulce nie myliła się w ocenie owego gestu? Może Alfonso tak naprawdę zrobił to w innym celu? Przecież jeszcze nie dawno razem z Uckerem kazali jej zarabiać, jako dziwka. Czyżby już o tym zapomniał? Nawet, jeśli, to ona na pewno przywróci mu pamięć jak tylko stanie na nogi. Te ciągłe rozmyślania, cała ta sytuacja za bardzo ją przytłaczała, dlatego szybko odgoniła w końcu myśli i nie rozbierając się bez zastanowienia wskoczyła do wody, by zmyć z siebie wszystkie bolączki, jakie do tej pory zawisły nad jej życiem.
****************
Po tym zajściu w jadalni każdy z nich wrócił do swoich zajęć. Obaj jednak byli teraz w niezbyt dobrych nastrojach. Chris był wściekły i na Anahi za to jak go urządziła i na Dulce, która nagle zniknęła nie wiadomo gdzie. Nie chodziło oto, iż za nią tęsknił, ale na dziś obiecał ją kolejnemu klientowi. Tym czasem dziewczyny nie było, a on miał kłopot. Wiedział jedno, że po jej powrocie dokładnie się z nią policzy. Teraz i blondynka była na jego celowniku, za takie zachowanie musiała spotkać ją kara. W tym wypadku musiał jednak uważać by czasem nie narazić się Alfonso. Znał na tyle bruneta by zorientować się, iż Any wpadła mu w oko.
- Zapłacicie mi obie za to, iż ze mną zadarłyście! – Powiedział sam do siebie upijając łyk Brendy.
W tym samym czasie także wściekły Poncho próbował wyładować swoją złość poprzez strzelanie. Niestety ta metoda nie pomagała w opanowaniu jego złości jedynie pozbawiała go coraz to większej ilości naboi. Sam nie wiedział, czemu tak go nosi na myśl o tym, że blondynka próbowała poderwać szatyna. Co prawda kobieta bardzo mu się podobała, ale przecież to kolejna z, wielu które przewinęło się przez jego łóżko? Anahi co prawda jeszcze nie uprawiała z nim seksu, ale fakt, iż ostatnio byli już tak blisko, a dzień później ona chciała iść w ramiona innego doprowadzał go do furii? Jeszcze nie dawno myślał, że jest inna tym czasem okazała się być taka sama jak wszystkie. Nie powinien być ani zdziwiony ani zawiedziony przecież od zawsze wiedział, że kobiety to zwykłe podłe dziwki, a jednak się zawiódł. Mając dość zadręczania się kimś, kto jego zdaniem nie był tego wart schował broń i wrócił do swojego gabinetu. Ledwo zamknął za sobą drzwi, jak zaraz wtargnęła do środka nie, kto inny jak blondynka.
- Musimy pogadać, to, co powiedział ten mamut … - zaczęła, lecz nim skończyła przerwał jej.
- Nie interesuje mnie, co masz do powiedzenia! – Rzekł wściekły siadając za biurkiem.
- Poncho, ale …
-, Kto ci kur.wa pozwolił mówić do mnie na ty?! Jakim prawem wpadasz tu bez pukania i żądasz bym cię wysłuchał?! – Zapytał uderzając pięścią w blat biurka.
- Wcześniej ci jakoś nie przeszkadzało, że mówię do ciebie na ty! I nie żądam tylko proszę, bo ten pacan …
- Milcz! – Wrzasnął podnosząc się do góry. – I posłuchaj mnie uważnie, bo nie powtórzę więcej. – Powiedział zbliżając się w jej stronę. – Mam gdzieś, komu i kiedy chcesz wskoczyć do wyra! Możesz się bzykać nawet z całą masą moich ludzi, ale ze mnie nie próbuj zrobić kretyna, bo nim kur.wa nie jestem! – Krzyknął prosto w jej twarz tak, że aż podskoczyła. - Już wczoraj powinienem ustawić cię do pionu po tym, co wygadywałaś, nie zrobiłem tego gdyż byłaś pijana i uznałem, że bredzisz. Dziś jesteś trzeźwa i próbujesz zrobić ze mnie durnia, tak, więc daruj sobie! Jeśli masz chrapkę na mojego współpracownika czy kogokolwiek proszę skorzystaj. Ode mnie jednak trzymaj się jak najdalej, bo jeśli jeszcze raz wejdziesz mi w drogę i za bardzo sobie pozwolisz, zabije cię! Zrozumiano?! – zapytał na koniec przyciskając ją do drzwi.
*****************
Po długim spacerze i orzeźwiającej kąpieli w morzu, wróciła do pokoju hotelowego. Wolność sprawiał, że nie czuła już zmęczenia, postanowiła wiec skorzystać z każdej chwili, która miała tylko dla siebie. Oderwać się od strachu, bólu, poniżenia. Ubrała, więc najseksowniejsza sukienkę, jaką miała i zeszła na dół do baru. Upić się i zapomnieć, choć na chwilę, jakim bagnem było jej życie to było teraz jej marzeniem. Pijąc już trzeciego drinka z rzędu nie zauważyła nawet jak obok niej usiadł wysoki , dobrze zbudowany , przystojny szatyn. Dopiero kiedy przysunął jej kieliszek z szampanem spojrzała w jego stronę.
- Chce mnie pan poderwać czy upić ? – zapytała mierząc go od góry do dołu.
- Ani jedno ,ani drugie. Chcę tylko wznieść toast za pani urodę. – odpowiedział biorąc do ręki swój kieliszek z trunkiem.
Kolejny palant , próbujący zrobić ze mnie idiotkę ! pomyślała , jednak jego spojrzenie sprawiło , iż wzięła podarowany napój i razem z nim wzniosła owy toast.
Od tego zaczął się jej wieczór , gdyż chwilę potem rozmawiali już jak dobrzy znajomi. To był pierwszy mężczyzna , który nie tylko słuchał tego co mówi ,ale też zachowywał się w stosunku do niej z szacunkiem. Siedzieli tak , aż do zamknięcia baru rozmawiając i sącząc szampana. Kiedy barman dał im do zrozumienia ,iż muszą opuścić lokal Damian , bo tak właśnie miała na imię rozmówca i towarzysz Dulce tego wieczoru. Grzecznie odprowadził ją pod drzwi apartamentu i pożegnawszy się wrócił do siebie. Czemu z nim rozmawiała , w ogóle pozwoliła zbliżyć się do siebie ? Dlaczego czuła się przy nim bezpiecznie ? Nie wiedziała. Lecz facet taki jak on marzył się jej od dawna. Pragnęła by ktoś jej słuchał , by ktoś patrzyła na nią jak na kogoś wartościowego , a nie jak na śmiecia. On właśnie spełnił owe warunki i być może dlatego mu zaufała.
**************
Zrobiła jak kazał , wieczorem gotowa do kolacji czekała ,aż po nią przyjdzie. Dokładnie o godzinie 20.00 zjawił się pod jej drzwiami. Nie pytając dokąd jadą grzecznie wsiadła do auta. Będąc już na miejscu , złożyli zamówienie , a gdy kelner przyniósł dania zajęli się jedzeniem. Każde z nich milczało i w samochodzie i teraz. Ona bała się pytać o cokolwiek , on zaś nie zamierzał opowiadać się z powodów swojego zachowania. Jednak kiedy już zjedli , a cisza nadal panowała miedzy nimi , brunetka nie wytrzymała.
- Powiesz coś do cholery ?! – zapytała znużona ową ciszą.
- Może lepiej zatańczmy. – odpowiedział wstając od stołu.
Nie oto jej chodziło lecz nie protestowała. Może i był inny niż Poncho , jednak i tak wolała na niego uważać. Niechętnie wstała od stołu i podążyła za nim na parkiet. Już po chwili wtuleni w siebie wirowali na środku sali w rytm wolnej piosenki. Jak i jedno tak i drugie nie znało wykonawcy , ale tańczyli by tylko jakoś ten wieczór im upłynął. Wdychając słodki zapach jej perfum i czując ocierające się ciało brunetki o niego , przyprawiało go to o rosnące pożądanie. Była piękna i delikatna do tego cholernie seksowna. Takiej kobiecie ciężko się oprzeć , William jednak wiedział ,że choćby pożądanie zżerało go od środka on musi za wszelką cenę pohamować swoje żądze. Lecz i ona czując jego silne , umięśnione ramiona i zniewalający zapach drażniący jej nozdrza rozpalał w niej żar. Jego piwne łagodne spojrzenie sprawiało ,iż zapominała kim jest i jedynie czego pragnęła to zostać już z nim na wieki. Czy się bała , tak jak wtedy w sypialni ? Nie, jej strach znikł jak tylko poczuła jego dotyk. Tańczyli tak patrząc sobie prosto w oczy i starając się zapanować nad pożądaniem które wrzało w nich coraz mocniej. Dopiero gdy utwór dobiegł końca oderwali spojrzenia od siebie. Nie mówiąc nic usiedli , jeszcze na chwilę by napić się drinka. To, co działo się po miedzy tym dwojgiem na pewno było początkiem czegoś wielkiego, ale czy dane będzie im zasmakować tego owocu? Czy oboje pozwolą sobie na to by poddać się emocjom i uczuciom, które się w nich rodzą, jednak oni sami ukrywają to przed samym sobą? A może ktoś silniejszy zniszczy to nim na dobre się zacznie?


Rozdział 9


Stała i nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Jego groźby miała gdzieś o tym, że ją zabiję słyszała już nie raz. Nie przejmowała się tym, ale kiedy powiedział, iż może sypiać z każdym z jego ludzi wściekła się. Ból głowy przestał się liczyć, odepchnęła go od siebie z całej siły.
- Nie muszę robić z ciebie idioty, bo ty nim już jesteś! – Krzyknęła. – Mam dość twoich gróźb Poncho, nie pozwolę też się obrażać! Uwierzyłeś kumplowi?! Świetnie! Tak, więc życzę wam obu szczęścia, ja idę się pakować nie zostanę tu ani minuty dłużej! – Krzyknęła sięgając do klamki.
Nie zdążyła jednak otworzyć drzwi, bo brunet złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Stąd się nie odchodzi dziecinko, no chyba, że w plastikowym worku. – rzekł patrząc zimnym wzrokiem w jej niebieskie oczy.
- Pieprz się ! – krzyknęła ponownie go odpychając i ruszając ku drzwiom.
Tym razem to strzał z pistoletu powstrzymał ją przed wyjściem. Zszokowana, stanęła jak wryta i niedowierzająco patrzyła na dziurę w drzwiach.
- Ja nie żartuję, jeszcze raz sięgniesz tej klamki, a kolejną kulkę zaliczysz ty! – Wysyczał przez zaciśnięte zęby mierząc tym razem w jej stronę.
Odwróciła się, jego broń była wycelowana prosto w jej serce. To, co zobaczyła w jego oczach przeraziło ją najbardziej. Ten gniew, wściekłość była tak wielka, że aż przerażająca. Pierwszy raz poczuła strach. Mimo to nie zamierzała dać mu za wygraną.
-, Jeśli tak traktują tu kobiety, wolę zginąć.- Pomyślała wyciągając dłoń w zakazane miejsce.
*********************
Po kolacji wrócili do rezydencji. Blondyn odprowadził ją do sypialni , sam zaś wrócił do swojej. Miał zamiar wziąć prysznic i położyć się spać , jednak nie dane mu to było bo po chwili usłyszał pukanie do drzwi.
- Wejść ! – krzyknął rzucając marynarkę na krzesło.
- Marcos jest zadyma ,magazyn dwudziesty ! – rzekł zdenerwowany Delgado.
William nie czekając ani chwili , wyciągnął dodatkowa broń z szafki nocnej i pobiegł na dół. Wybiegł na zewnątrz i zebrał kilku ludzi, brakowało tylko Alfonsa i Christopera.
- Odpal wozy i załaduj dodatkowa broń do bagażnika , ja tym czasem ich zawołam ! – rozkazał jednemu z ludzi.
- Tak jest szefie ! – przytaknął wysoki szatyn.
- Riko i Miron weź dżipa i już tam jedźcie ! - zwrócił się do kolejnych.
Zaraz potem zniknął w drzwiach domu. Uckera zgarnął pierwszego bo akurat schodził na dół do kuchni , obaj wtargnęli do gabinetu Poncha.
- Napad na dwudziestkę ! – powiedział Cuks zdenerwowany.
- Co jest kur.wa ?! – zapytał Will widząc wycelowaną broń w blondynkę.
- Chris ty pojedziesz ze mną , a ty zaprowadź ją do jej pokoju i niech Harpun ją pilnuje dopóki nie wrócę. – rozkazał popychając Anahi w ręce blondyna.
Nie było czasu na pytania czy też zastanawianie się co zaszło po miedzy tą dwójka. Will zrobił co kazał brat , a Cuks i Poncho w tym czasie wyszli na zewnątrz. Nie minęło dwie minuty jak wszyscy byli już w drodze do owego magazynu. Wściekła Any , zamknięta w pokoju nie miała nawet zamiaru czekać spokojnie na powrót bruneta. Człowiek stojący za drzwiami jej sypialni oraz ludzie na zewnątrz byli przeszkodą , ona jednak miała to teraz gdzieś. W wielkim pośpiechu zaczęła pakować najpotrzebniejsze rzeczy do największej torebki jaką posiadała. Dopiero potem miała zamiar obmyślić jak uciec by nie zostać zauważoną.
******************
Wyczerpana dniem dzisiejszym wzięła szybki prysznic, po czym wskoczyła do lóżka. Była pewna, że po tak męczącym dniu zaśnie natychmiast. Myliła się. Kręcąc się z boku na bok myślała o blondynie. Był mężczyzną i to bardzo przystojnym , do tego troskliwy i miły. Czego w życiu by się nie spodziewała. Może jednak jego zachowanie było tylko grą pozorów , a rzeczywistości jest taki sam jak brat ? Zastanawiała się. Być może chcą ją sprawdzić czy znowu nie wywinie jakiegoś numeru ? Sama nie widziała już co ma myśleć. Z jednej strony bała się zaufać z drugiej zaś podświadomie czuła ,że blondyn gra czysto. Chociaż mogła też mylnie go ocenić , gdyż bardzo się jej spodobał. Taki facet jak on był marzeniem każdej kobiety. Nie tylko przystojny , dobrze zbudowany ,ale też umiał słuchać. Zatroszczył się o nią , nie wykorzystał choć mógł , no i najważniejsze narażał siebie. Swoje życie , za życie zwykłej nic nie znaczącej dziwki. Skołowana rozmyślała o tym wszystkim całą noc , aż w końcu nad ranem zasnęła.
*******************
Po dwóch godzinach wrócili do rezydencji. Wściekły na maksa brunet wszedł do gabinetu trzaskając drzwiami. Zaraz za nim wszedł William i Chris.
- Skur.wiel !!! – krzyknął zrzucając wszystko z biurka.
- Kur.wa , tyle towaru poszło w pizdu ! – rzekł szatyn siadając w fotelu.
- Ja ci mówiłem ,że on coś szykuje , olałeś go. – powiedział blondyn nalewając każdemu po szklance koniaku. – No to teraz masz ! – skwitował podając mu trunek.
- Jeśli on myśli ,że jeden okradziony magazyn mnie wystraszy to się grubo myli ! Dorwę skur.wiela i zafunduję mu długą i ciężką śmierć. – zagroził z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy.
Zadyma w magazynie sprawiła , iż zapomniał o zajściu z Anahi. Jednak będąc już po kilku głębszych ktoś zapukał do drzwi po czym wszedł słysząc zgodę bruneta.
- O co chodzi Borys , chcesz się z nami napić ? – zapytał Alfonso wskazując na swoich towarzyszy i trunek.
- Nie szefie , ja w innej sprawie. – odpowiedział stając obok biurka. – Ta blondynka , którą szef kazał trzymać pod kluczem w południe uciekła.
- Że kur.wa co ?!!! – zapytał niedowierzająco.
- No uciekła … oknem ,ale Harpun ją przed chwilą złapał kiedy chciała przez bramę ogrodową przejść. – wyjaśnił szybko.
- To kiego chuja mi dupę zawracasz ?! – zapytał wkurwiony.
- Bo nie wiem szefie co mamy z nią zrobić , Harpun stoi w holu razem z nią i czeka na rozkazy. - powiedział cicho.
- Jak to co ma zrobić ? Do karcera i po sprawie ! – rzekł bez wahania upijając łyk.
- Tak jest szefie. – odpowiedział szybko i ruszył ku drzwiom.
Jak tylko wyszedł Poncho wrócił do rozmowy jaką prowadził z bratem i Uckerem. Nie zdążyli dopić butelki jak do gabinetu wtargnęła wściekła blondynka. Trzasnęła drzwiami tak mocno iż od razu zwróciła uwagę trzech mocno zdziwionych panów. Nim którykolwiek zdążył coś powiedzieć Any pierwsza napadła na bruneta.
- Co ty sobie kur.wa myślisz , że kim ja jestem do cholery twoją niewolnicą ?!!! - zapytała opierając się rękoma o blat jego biurka. - Ty pieprzony sukinsynu … - krzyknęła widząc jak bez żadnej reakcji siedzi i swobodnie popija drinka.
- Anahi lepiej dla ciebie jak zrobisz co on ci każe. – powiedział spokojnie blondyn podchodząc do niej z zamiarem wyprowadzenia.
Wiedział czym to się skończy jeśli dziewczyna zaraz się nie uspokoi. Ona jednak zbyt wzburzona i zdenerwowana wcale nie słuchał.
- Puszczaj ! Nie pozwolę by ten skur.wiel tak mnie traktował !- powiedziała wyrywając się Willowi. - Udajesz macho , a tak naprawdę jesteś zerem , kompletnym zerem !!! – zbliżając się do bruneta coraz bliżej.
Na jego twarzy widniał uśmiech z którego można by wywnioskować , iż miał gdzieś jej słowa. Spokojnie sączył swojego drinka wysłuchując co takiego ma mu jeszcze do powiedzenia. To wyprowadziło ją jeszcze bardziej z równowagi i podeszła pod sam fotel by dać mu w twarz. Alfonso jakby wiedząc o jej zamiarach , odstawił szklankę i odwrócił się w jej kierunku. Zamachnęła się , lecz jego silna dłoń złapała jej nadgarstek nim trafiła w policzek bruneta. Wstał , spojrzał jej głęboko w oczy , następnie odwrócił głowę w stronę chłopaków.
- Wy skończcie pić , ja się zabawię. – powiedział spoglądając na nią zimnym wzrokiem.
- Nie ma mowy draniu ! Ja nigdzie z tobą nie idę !!! – krzyczała próbując się wyrwać z jego uścisku.
- Owszem pójdziesz i dopiero teraz zrozumiesz ,że nie warto wchodzić mi w drogę ! – wysyczał ciągnąc ją z całej siły w stronę sypialni.
Blondyn chciał jeszcze powstrzymać brata, jednak Ucker go powstrzymał. Dopili, więc trunek do końca i sami też rozeszli się do swoich pokoi. Szatyn natychmiast zasnął będąc wstanie porządnego upojenia, zaś blondyn nie potrafił zasnąć. On zastanawiał się nad swoim zadaniem. Czy to, co robił, było dobre? Czy brunetka jest taką, jaką opisał ją Alfonso? Czy jednak taka, jaką poznał, gdy o sobie opowiadała tamtej nocy, kiedy czuwał przy niej???
******************
Jego cierpliwość już dawno się wyczerpała, słowa, które kierowała pod jego adresem sprawiały, że krew mu płonęła w żyłach. Gdy tylko drzwi jego sypialni zamknęły się za nimi, złapał ją za włosy i rzucił na podłogę, w jego oczach błąkał się obłęd i chęć zemsty. Nim tu trafili próbowała się uwolnić z jego uścisku i uciec, ale był zbyt silny. Szarpanie, gryzienie i krzyki nie pomogły. Wciągnął ją do swojego okrutnego świata, leżąc na zimnej podłodze, żałowała, iż nie dała się wtrącić do tego karcera. Wołałaby siedzieć po ciemku ze szczurami, robakami niż walczyć z brunetem, który teraz przygniótł jej drobne ciało swoim i zrywał z niej skąpą bluzkę.
- Zostaw mnie draniu, zostaw! – Krzyczała szarpiąc się, każdy ruch sprawiał jej ból, ale walczyła…. •Zacisnął jej ręce w nadgarstkach, po czym wyklecił je, śmiejąc się z jej cierpienia i łez. Musiał zrobić coś by nie mogła się ruszać, w zasięgu wzroku dostrzegł kabel od żelazka chwycił go i związał jej dłonie nad głową, zagroził, że jak się nie uspokoi i nie będzie posłuszna zobaczy, do czego potrafić być zdolny
- Ty sukinsynu! Damski bokserze! Jeśli mnie tkniesz zabije cię! – Krzyczała zdzierając gardło, bała się, ale wiedziała, że musi coś zrobić, nim ten drań ją skrzywdzi. Gdy jego brudne łapy zaciskały się na jej ciele, zaczęła się szarpać jeszcze bardziej, kabel na nadgarstkach podrażnił jej skórę na tyle, że z ran popłynęła krew. Gdy zbliżył usta do jej ust ugryzła go, i szybko pożałowała tego czynu. Jej delikatny policzek piekł od ciosu, który dostała. Spojrzała na niego ze łzami w oczach, strach i bezsilność sprawiały, że zaczęła tracić nadzieję na wyjście z tego cało. Czy tak piękna chwila jak Seks z ukochanym ma już na zawsze zapisać się w jej pamięci, jako horror z najstraszniejszych koszmarów? •Poczuła chłódł na ciele i zaciśnięcie zębów na sutkach, nie potrafiła opanować łez, a starała się być silna i nie pokazać mu strachu. Podjęła decyzję, jeszcze jedną próbę ratowania się. Wierzyła, że po mimo wszystko gdzieś tam w środku on jest dobrym człowiekiem. Krzyki i groźby zamieniła na cichy szept i błaganie. - Nie jesteś taki, nie rób tego. Ja cię znam wiem, że w głębi serca jesteś dobry. Proszę, błagam przerwij to nim będzie za późno!
Nawet jej łagodność nic nie dała, nie opanował się i nie zamierzał. Był pijany i wściekły, jedynie, o czym teraz marzył to o daniu jej nauczki. Musiał ją ukarać za nieposłuszeństwo, zbytnią poufałość. Był też wściekły na to, że uwodziła jego kumpla, nie widział, czemu akurat to najbardziej go złościło, ale to za ten czyn najbardziej chciał ją ukarać. Gniotąc bez wyczucia w jednej dłoni jej pierś, wsuną drugą rękę pod jej spódnicę i szybkim ruchem zerwał z niej cienkie stringi. Rozchylił jej uda powodując podniesienie się krótkiej mini do góry. Przez chwilę patrzył na jej obnażone ciało, wezbrało się w nim podniecenie. Przyłożył rękę do krocza, czuł, że zaraz eksploduje. Rozpiął guzik i zamek w spodniach zsunął je razem bokserkami. Chwycił ją za włosy i przyciągnął do siebie, skierował jej głowę do swojego krocza i kazał jej ssać. Sam w tym czasie wsadzał jej palce do najintymniejszego miejsca dysząc przy tym jak dzikie zwierze. Odepchnął ją od siebie i przewrócił na brzuch, chwycił za biodra i wsunął swojego nabrzmiałego pewnika w nią, jego ruchy były szybkie i gwałtowne po kilku minutach dostrzegł biały śluz i poczuł błogie spełnienie.
Przygniatała mokry policzek do podłogi, obie dłonie miała ułożone na plecach. Czuła się jak dzikie zwierze wziął ją na podłodze jak psa. Poczuła pomiędzy nogami mokry śluz, spuścił się w nią. W tej chwili chciała umrzeć. Poluzował węzeł na jej dłoniach, padła jak kłoda modląc się o koniec tego koszmaru. Miała złudną nadzieję, po chwili złapał ją za ręce i pchnął na fotel, rozchylił szeroko jej nogi i ponownie ładował w nią swojego penisa. Jej usta zacisnęły się razem z powiekami, łzy spływały jak szalone jedna za druga , przy każdym jego ruchu. Człowiek, który jeszcze niedawno wydawał się być spełnieniem jej młodzieńczych marzeń o miłości okazał się być skurwielem bez uczyć. Teraz pragnęła jego śmierci, za wszelką cenę chciałaby cierpiał tak jak ona.
- Jesteś kur.wą i dziwką z rynsztoku. Nawet dupy porządnie nie umiesz dać! Zabieraj stąd te swoje łachmany i wypier.dalaj! – Warknął odsuwając się od niej, popatrzył na jej ciało z pogardą i splunął jej w twarz. Wsunął na siebie ubranie i wyszedł z pokoju paląc papierosa.

Myślicie ,że już nic was nie zaskoczy ? Sądzicie ,że poznaliście każdego z bohaterów dobrze ? Mylicie się !!! Jeśli chcecie wiedzieć co mam na myśli czytajcie dalej , a nie pożałujecie Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Strona 1 z 2
Nowy Temat   Odpowiedz Idź do strony 1, 2  Następny

 
Skocz do:  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Play Graphic Theme

Regulamin