Autor |
Wiadomość |
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 23:03, 03 Lut 2016
|
|
Rozdział 6
Pójście do baru i to o tak wczesnej porze, jak się okazało nie było dobrym pomysłem, bo do wieczora, zamawiając piwo za piwem oboje dość dobrze się wstawili. I zamiast wrócić do domu samochodem Lucana musieli z Damaris zamówić taksówkę.
- Dokąd mam państwa zawieść? - Zapytał taksówkarz, gdy tylko wsiedli do auta.
- Do hotelu ,,Astor". - Odpowiedziała szybko szatynka, nim brunet zdążył otworzyć usta.
- Już się robi. - Rzekł kierowca, po czym ruszył w stronę wyznaczonego celu.
- Mieszkasz tam? - Zapytał Donovan spoglądając pytająco na Arch.
- Chwilowo, ale za trzy dni kończy się remont i wprowadzę się wreszcie do mieszkania, które wynajęłam. - Wyjaśniła, by wyzbyć się jego wątpliwości, które zdążyły urodzić się w głowie bruneta.
- Aha.
- Nie martw się nie zaplanowałam uwiedzenia Ciebie. - Dodała wiedząc o czym pomyślał, gdy tylko padło słowo hotel.
Już chciał zaprotestować stwierdzając, że nawet nie przyszło mu to do głowy, ale ugryzł się w język, ponieważ niestety tak właśnie pomyślał. Kwadrans później taksówka zatrzymała się przed hotelem.
- To do jutra. - Rzekła spoglądając na Lucana.
- Do jutra. - Odpowiedział.
Spojrzała po raz ostatni na niego i wysiadła. Gdy tylko drzwi się zatrzasnęły kierowca ruszył, a ona nie oglądając się za siebie ruszyła w stronę wejścia do hotelu. Nie minęło dziesięć minut jak znalazła się w pokoju. Zdjęła buty, zrzuciła z siebie bluzę i już miała iść pod prysznic, gdy ktoś zapukał do jej drzwi. Sądząc, że to kelner z jej zamówieniem, które złożyła przed porannym wyjściem z hotelu, otworzyła. To nie był jednak kelner, a Lucan.
- Lucan?! - Zapytała zdziwiona.
- Wróciłem by oddać ci to. - Wyjaśnił wyjmując z kieszeni dżinsów jej identyfikator bez którego jutro nie mogłaby wejść na teren komisariatu.
- Dziękuję. - Powiedziała biorąc od niego zgubę.
- Nie ma za co. - Odpowiedział i już miał się odwrócić w stronę wyjścia, gdy złapała go za rękę.
- Zostań.
Spojrzał na nią pytająco i już miał powiedzieć, że to chyba nie najlepszy pomysł, gdy wpiła się w jego usta. Odruchowo objął ją w tali przyciągając do siebie i odwzajemnił pocałunek. Ciepło jej ciała i namiętność z jaką go całowała wystarczyła, by zapomniał o dawnych ranach. Poddał się jej całkowicie. Pozwolił aby wciągnęła go do pokoju i zdarła z niego ubranie. Sam też nie pozostał bierny i tak, jak ona zdejmował z niej ciuchy całując każdy centymetr jej słodkiego, nagiego ciała. Jej jęki były melodią dla jego uszu i przywoływały najpiękniejsze wspomnienia spędzone w jej ramionach, kiedy jeszcze byli parą. Podniecony do granic wytrzymałości położył ją na łóżko i nakrył swoim ciałem. Gdy tylko jej zgrabne nogi zacisnęły się na biodrach bruneta, wszedł w nią jednym szybkim pchnięciem. Z gardła Damaris natychmiast wydobył się głośny jęk, co popchnęło Lucana do dalszego działania. Jego ruchy początkowo powolne, z każdą sekundą stawały się coraz to szybsze i szybsze. Jej paznokcie wbijały się w jego plecy i ramiona. Każdy jęk był głośniejszy od kolejnego. Aż w końcu oboje zaczęli szczytować, a po skończonym akcie zasnęli w swoich ramionach.
***********************
Punktualnie o osiemnastej zjawiła się w jego domu tak, jak wcześniej to ustalili. Nie sądził jednak, że będzie aż tak punktualna, gdyż z góry założył, że skoro dostała w końcu pracę, za którą tak latała to teraz sobie odpuści i nie będzie tak się starać. Tymczasem ona mile go zaskoczyła zdobywając kolejnego plusa. Co wcale nie znaczyło, że nagle zaczął jej ufać i pozbył się wątpliwości. Informacje jakie dostał od Aarona także nie przekonały go na sto procent do Renesme. Ale czy on potrafi w ogóle komukolwiek zaufać bezgranicznie? Po tym co przeszedł w swoim życiu wiedział, że jedynie sobie może ufać. Wiedział też, że jeśli mają razem współpracować to musi znaleźć mocnego haka na brunetkę, by mieć ją w garści na wypadek gdyby chciała go wystawić. Jak na razie nie miał go, ale nim zakończy szkolenie zdąży coś znaleźć. Nie był to jednak czas na zastanawianie się nad tym. Teraz musiał zająć się gościem. Zaprosił ją więc do kuchni w której nie całe pięć minut wcześniej skończył przygotowywać kolację. Nim zdążyła usiąść do stołu zapytał.
- Chcesz coś do picia?
- Browara.
- Przykro mi... - Zaczął lecz nie skończył zdania, gdy mu przerwała.
- Żartowałam.
- Aha. A jesteś głodna?
- Jak cholera.
Udał, że tej " cholery" nie słyszał, chociaż miał wielką ochotę ją za to skarcić. Nakrył do stołu dla dwóch osób, po czym podał przygotowany przez siebie posiłek. Chwilę później wyjął z lodówki czerwone wino i nalał do obu kieliszków.
- Czyżbyśmy mieli jakieś święto? - Zapytała widząc ten czyn.
- Od czasu do czasu kieliszek czerwonego wina nikomu nie zaszkodzi. - Wyjaśnił siadając do stołu po tym, gdy ją obsłużył. - Poza tym w pewnym sensie mamy co świętować w końcu, zostaliśmy partnerami, czyż nie? - Zapytał spoglądając na nią uważnie i przyglądając się jej reakcji na słowo "partnerzy".
- Racja. - Odpowiedziała posyłając mu uśmiech zadowolenia.
- Nim jednak zaczniemy świętować, zjedzmy. - Rzekł widząc, jak brunetka sięga już do kieliszka. - Smacznego. - Dodał po chwili.
- Smacznego. - Odpowiedziała z uśmiechem, jednak szybko przestała się uśmiechać, gdy zobaczyła na swoim talerzu to co blondyn jej zaserwował.
- Przecież to żarcie dla królików. - Skomentowała od razu, dzióbiąc widelcem sałatę w poszukiwaniu choćby kawałka jakiegoś mięsa.
Spojrzał na nią z nad talerza z kamiennym wyrazem twarzy. I dopiero wtedy zdała sobie sprawę ze swojej gafy i tego, jak mogła go urazić.
- Przepraszam. - Powiedziała szybko.
I aby jakoś to naprawić, postanowiła jednak na siłę zjeść, ale ledwo podniosła widelec do ust, gdy usłyszała.
- Nie zmuszaj się do czegoś czego nie lubisz. - Powiedział wstając od stołu, kierując się w stronę lodówki.
- Ale ja nie powiedziałam, że tego nie lubię. Ja po prostu wolałabym kawał mięsa niż...
- A może być stek z tuńczyka? - Zapytał zanim zdążyła dokończyć zdanie.
- Jasne. - Odpowiedziała, wdzięcznie uśmiechając się za to, iż nie ma jej za złe ten przykry komentarz.
- Daj mi pięć minut. - Powiedział, rzucając wcześniej już doprawioną rybę na patelnię.
- Okej, a tak na marginesie powiedz mi, co zrobisz z tym BMW?
- Zwróciłem je w twoim imieniu właścicielowi. A Donovana oczyściłem z zarzutów. - Odpowiedział przekręcając steka na drugą stronę.
Swoboda w jego głosie kiedy to mówił, tak ją zirytowała, że na złość nie trze było długo czekać.
- Że Ku**a co zrobiłeś?! - Zapytała wściekła podrywając się z krzesła jak oparzona. - Kazałeś mi ukraść to cacko, a potem je Ku**a oddałeś jakby nigdy nic i to jeszcze w moim imieniu, no czy Ciebie już całkiem popierdoliło?!
- Możesz nie przeklinać? - Odpowiedział pytaniem na pytanie, spoglądając na nią złowrogim wzrokiem.
- Jak mam Ku**a nie przeklinać, gdy słyszę takie pieprzone bzdury! Kto normalny kradnie, a potem oddaje?! I kto normalny ratuje gliniarza będąc złodziejem?!
- Ta kradzież nie była dla zarobku. Moim jedynym celem było sprawdzenie, jak poradzisz sobie w tak trudnych warunkach.
- A Donovan nie był twoim celem?
- On przez cały czas jest moim celem i dlatego musi pozostać w grze, rozumiesz?
- Nie bardzo.
- Siadaj... - Powiedział stawiając na stole przygotowany już stek. - Rzuciłem Donovanowi wyzwanie, ale zawieszony nie będzie mógł nic zrobić.
- Aha i dlatego oddałeś auto i oczyściłeś go z zarzutów.
- Właśnie.
- Nadal nie rozumiem czym się kierujesz, ale nawet nie będę próbowała tego zrozumieć bo pewnie chuj by mnie strzelił nim bym cię rozgryzła.
- Masz rację nie próbuj mnie rozgryźć bo i tak ci się to nie uda. A teraz jedz bo ci wystygnie. I nie przeklinaj więcej.
Była tak wściekła, że marzyła jedynie o papierosie, jednak nie chcąc sprawić mu kolejnej przykrości posłusznie usiadła i wzięła się za jedzenie mimo, iż straciła apetyt po informacjach jakie usłyszała. Kiedy skończyli blondyn zebrał naczynia ze stołu, by je pozmywać. W tym czasie ona wypiła dwa kieliszki wina i już miała nalać sobie trzeci, gdy sprzątnął jej butelkę z przed nosa.
- Zapraszam do salonu. - Powiedział wskazując jedną ręką drogę, a w drugiej trzymając wino i swój kieliszek.
Posłusznie wstała od stołu i podreptała ze swoim kieliszkiem wprost na kanapę. Chwilę później siedzieli już oboje z napełnionymi kieliszkami każde w swoim rogu sofy.
- A więc słucham panie mądraliński tych twoich warunków. - Powiedziała upijając kolejny łyk wina.
- Po pierwsze nim przystąpimy do zadania jakie nas czeka musisz się jeszcze wiele nauczyć. Nauki jest sporo, a czasu niewiele bo tylko tydzień. Na wykonanie zadania będziemy mieli tylko dwa i pół tygodnia.
- A nie miesiąc?
- Miesiąc to mieliśmy, ale cztery dni temu.
- No to zostało jeszcze ponad trzy tygodnie, a nie dwa.
- Zostało tyle ile mówię, bo kolejny tydzień zajmie mi przeszkolenie cię.
- Aha.
- Dwa i pół tygodnia to niewiele czasu, a więc będziemy musieli działać na wielkich obrotach. Dlatego musisz dobrze przyłożyć się do nauki i wyćwiczyć w sobie koncentrację nawet w chwilach krytycznych. Musisz wyzbyć się wszelkich emocji, gdy będziesz szła na akcję i popracować nad kondycją.
- Co Ty do cholery mi tu Ku**a sugerujesz?!
- Ciii... Kondycja także jest najważniejszą częścią w zadaniu jakie nas czeka. Po drugie od jutra musisz być jak mój cień. Zawsze ze mną i obok mnie.
- Niby jak?
- Zamieszkasz tu.
- No chyba ochujałeś! - Krzyknęła zrywając się z kanapy. - Mam być na twoje zawołanie, zamieszkać z Tobą i jeszcze może dawać ci dupy, gdy tylko kiwniesz palcem! - Krzyknęła stawiając kieliszek na blacie stolika stojącego obok kanapy. - Jeśli tak to sobie wymyśliłeś to zapomnij!
- Uspokój się...
- Może i kradnę, może i żebrałam w dzieciństwie, ale na pewno się nie sprzedam tylko po to, by dobrze zarobić. - Powiedziała zakładając buty na nogi, które wcześniej zrzuciła chcąc wygodnie usiąść na sofie.
- Powiedziałem żebyś się uspokoiła. - Rzekł ponownie próbując uspokoić brunetkę.
- Fakt, że wyglądasz jak grecki Bóg nie daje ci prawa myśleć, że wskoczę ci do łóżka gdy tylko dusza zapragnie. - Paplała dalej wcale go nie słuchając. - Ja pierdolę jak mogłam nie zajarzyć, że tobie właśnie tylko oto chodzi... Te gierki... Te testy to wszystko blef...
Michael nie mógł już tego słuchać. Podniósł się więc z kanapy i podszedł do niej, złapał za oba nadgarstki, gdy wymachiwała nimi kipiąc ze złości i już chciał nią lekko potrząsnąć, by wreszcie się opanowała, ale Renesme będąc tak nabuzowaną była szybsza. Wyrwała mu się natychmiast i zdzieliła go dziś po raz kolejny, z tego samego sierpowego i w dokładnie to samo miejsce co rano.
- Nie będę twoją dziwką! - Krzyknęła oddając cios.
Tego było już za wiele drugi raz dostać w twarz za darmo i jeszcze zostać oskarżonym o próbę wykorzystania. Wściekły oblizał wargę i nim się zorientowała obezwładnił ją.
- Czy możesz się wreszcie zamknąć i wysłuchać mnie do końca?! - Zapytał spoglądając w jej oczy wzrokiem, który mógłby zabijać.
Nie tylko wzrok, ale też ton jego głosu zdradzał, że mocno go wkurwiła. Była jednak zbyt wkurzona by się przestraszyć, zresztą jeszcze nikomu nie udało się wywołać w niej strachu czy lęku. Postanowiła jednak się zamknąć i go wysłuchać skoro i tak nie było szansy na uwolnienie, gdyż leżała na kanapie z rękoma pod sobą, a na jej nogach siedział blondyn. Jak udało mu się w kilka sekund tak ją obezwładnić nie wiedziała, ale zrobił to i brunetka nie miała teraz żadnego wyboru jak go wysłuchać.
- Dobra mów. - Burknęła pod nosa.
- Przede wszystkim po raz ostatni mnie uderzyłaś. - Zażądał.
- Zobaczymy. - Odpowiedziała z diabelskim uśmiechem na twarzy.
- Żadne zobaczymy, bo następnym razem mogę zapomnieć, że jesteś kobietą i ci oddam. - Ostrzegł.
- Uuuu już się boję. - Powiedziała udając przestraszoną.
- Milcz! Podstawowa zasada, naucz się słuchać i nie odzywaj się nie pytana.
- Okej.
- Jeszcze słowo, a zaknebluję ci usta. - Ostrzegł po raz kolejny.
Zamrugała oczami na znak, że rozumie i będzie już cicho.
- Propozycja zamieszkania u mnie wynikła tylko i wyłącznie na tle zawodowym. Schowaj więc swoje wielkie ego, bo ja do łóżka na pewno cię nie zaproszę. Jutro o szóstej rano widzę cię u siebie ubraną w dres bo idziemy biegać. Od chwili kiedy tu zamieszkasz koniec z paleniem, piciem i przekleństwami, jasne?
Słysząc to zagotowało się w niej, ale zamrugała oczami na znak zgody mimo iż doskonale wiedziała, że nie zastosuje się akurat do tych warunków. Chciała też jak najszybciej uwolnić się z pod blondyna, gdyż dłonie zaczęły jej cierpnąć. I nagle jakby czytał w jej myślach szedł z niej. Podniosła się do pionu i zaczęła rozcierać dłonie by powróciło krążenie, a mrowienie ustało. Michael tym czasem usiadł na kanapie i dopił swój kieliszek wina.
- Jakieś pytania? - Zapytał po chwili.
Nie odezwała się, tylko sięgnęła po swój kieliszek i wypiła zawartość do końca. Dopiero wtedy spojrzała na niego i zapytała.
- Mogę już iść?
No cóż może nie był zbyt miły, ale Renesme sama go do tego zmusiła, więc teraz nie bardzo rozumiał czemu się tak oburzyła na niego. Było jednak już późno, a więc nie było sensu przedłużania rozmowy lub jej rozwijania na niepotrzebny temat.
- Możesz. - Odpowiedział wstając z kanapy, by odprowadzić brunetkę do wyjścia.
- Znam drogę. - Burknęła także wstając i kierując się w stronę drzwi.
- Zaczekaj... - Powiedział nim zdążyła wejść do holu.
Nie chętnie, ale zatrzymała się. Podszedł i staną wprost przed nią.
- Ostatnia rzecz...
- Jaka? - Zapytała z sarkazmem będąc już do granic wytrzymałości wkurzona.
- Jeśli mnie zdradzisz zabiję cię. - Powiedział z całą powagą patrząc jej w oczy.
********************
Od dwóch dni nie mógł o niej zapomnieć mimo, iż praktycznie nie zamienił z dziewczyną ani słowa. A jedyne co o niej wiedział to, że lubi się ścigać i ma na imię Renesme. Szansa, że jeszcze kiedyś ja spotka był dość spora o ile codziennie zaglądałby na tor. Jednak z powodu zawodu jaki wykonywał nie mógł bywać tam zbyt często, jeśli chciał zatrzymać posadę. Mógł wykorzystać swoje stanowisko do odnalezienia jej, ale to by już zakrawało na desperację. Myśl, że musi o niej zapomnieć zdołowała go jeszcze bardziej. Dopił więc piwo i uznał, że czas ruszać do domu, wsadzić nos w papiery i skupić się na pracy, by zapomnieć. Nie zdążył jednak dojść do baru, by uiścić rachunek, gdy w drzwiach pojawiła się owa piękność o której dopiero, co myślał. Na jej widok natychmiast zmienił swoje wieczorne plany. I zamiast zapłacić rachunek usiadł przy barze i zamówił duże piwo. W tym czasie brunetka nie zwróciwszy na niego uwagi usiadła na krześle obok.
- Kiepski dzień? - Zapytał spoglądając w jej stronę.
- Największego browara jakiego macie poproszę. - Rzekła do kelnera całkowicie ignorując i pytanie i obecność Aidena.
- Na mój koszt. - Wtrącił się.
Dopiero wtedy raczyła na niego spojrzeć. Szybko jednak pożałował, że udało się mu zwrócić jej uwagę gdyż wręcz mroziła go swoim spojrzeniem.
- Jeśli myślisz, że w ten sposób mnie poderwiesz albo zaciągniesz do wyra to zapomnij. - Powiedziała zaciskając obie dłonie w pięści chcąc być gotowa do ataku.
- Ej, spokojnie... - Zalarmował natychmiast podnosząc dłonie do góry na znak, że nie szuka kłopotów. - Chcę postawić ci piwo z powodu wygranego wyścigu. - Wyjaśnił szybko widząc jej bojową postawę.
- Jakiego Ku**a wyścigu?! - Zapytała nie bardzo rozumiejąc.
- Dwa dni temu ścigałem się z Tobą i wygrałaś, pamiętasz?
Spojrzała na niego od dołu do góry.
- A tak... To ty jesteś ten kretyn co to myślał, że ze mną wygra nie mając za gorsz pojęcia o wyścigach.
- Tak to ja jestem ten kretyn.
- Z reguły nie pozwalam kolesiom płacić za siebie, ale skoro się przyznałeś, że jesteś kretynem to zrobię tym razem wyjątek. - Powiedziała posyłając mu niby niewinny uśmiech.
- Dzięki. A tak na marginesie nazywam się Aiden.
- Renesme. - Odpowiedziała wyciągając dłoń na przywitanie.
Po chwili barman postawił przed nimi dwa duże piwa. Brunetka wzięła kufel i w kilka sekund opróżniła jego zawartość co wywołało ogromne zdziwienie na twarzy bruneta. Na ten widok zaczęła się histerycznie śmiać. A kiedy skończyła zapytała.
- Nigdy nie widziałeś kobiety pijącej browara?
- Owszem widziałem, ale nie taką która go wręcz wciąga.
- To może za nim poznamy się bliżej od razu ci powiem, że lubię pić, palę, klnę jak szewc więc jeśli cię to przeraża lepiej daj se na luz.
- Nie przeszkadza mi to.
- Serio?!
- Serio. Gdybyś miała zostać moją dziewczyną to może i by mi to przeszkadzało, ale skoro nie ma mowy o takim układzie, to twoja osobowość jak najbardziej mi odpowiada.
- Świetnie. Szkoda tylko, że blondas nie jest tego samego zdania.
- Blondas?
- A taki jeden co to lubi się wymądrzać i wiecznie mnie strofować. Przeszkadza mu, że klnę, piję, palę, no Ku**a wszystko mu we mnie przeszkadza! A ja przecież nie zamierzam być jego laską tylko pracownicą.
- Przejmujesz się tym?
- Czym?
- Tym, że mu wszystko w Tobie przeszkadza?
- A jebać to! Ale wkurwia mnie fakt, że chce dyrygować moim życiem.
- A może on próbuje cię zmienić, bo liczy...
- O nie... Nigdy w życiu nie zostanę dziewczyną tego pedantycznego sztywniaka.
- Nigdy nie mów nigdy.
- Przy tym człowieku chuj by mnie prędzej strzelił niż, bym z nim wytrzymała.
- A co z nim nie tak?
Już miała odpowiedzieć kiedy zadzwonił jego telefon. Nie chętnie wyjął komórkę z kieszeni spodni i spojrzał na wyświetlacz. Niestety musiał odebrać to połączenie, więc z żalem ją przeprosił na chwilę. Odszedł kilka kroków i dopiero nacisnął zieloną słuchawkę.
- Mam zlecenie. - Usłyszał jak tylko przyłożył telefon do ucha.
- Jakie?
- Za ile możesz u mnie być, bo ta rozmowa nie jest na telefon.
Na myśl, że będzie musiał opuścić ową piękność ciężko wzdychnął.
- Jeśli to nic pilnego to wolałbym spotkać się jutro, bo dziś jestem zawalony robotą. - Skłamał.
- Dobra jutro o dziesiątej wpadnę do kancelari. - Rzekł rozmówca po drugiej stronie.
- A możesz mniej więcej nakreślić o co chodzi? - Zapytał mimo iż wiedział, że pewnie nie uzyska satysfakcjonującej odpowiedzi.
- O kobietę.
Padła odpowiedź po czym osobnik, z którym Aiden rozmawiał się rozłączył. Informacja którą usłyszał niewiele mu powiedziała, ale spodziewał się tego po Andersonie. Wiedział też, że zastanawianie się o co może chodzić nie ma sensu, bo pomysły Michaela i tak zawsze go zaskakiwały. Schował więc telefon ponownie do kieszeni i wrócił do brunetki.
- To na czym skończyliśmy? - Zapytał.
- Na niczym ważnym. - Odpowiedziała upijając łyk drugiego już piwa. - Może opowiesz mi coś o sobie.
- Jasne o ile ty dasz mi do siebie numer telefonu.
Ta powiedzmy prośba w pierwszej chwili nie spodobała się Renesme. Po krótkim namyśle uznała, że nic na tym nie straci, a może wręcz zyskać nowego kumpla. Podyktowała mu więc numer, ale nim zaczął opowiadać o sobie tym razem zadzwonił jej telefon. Odebrała, a on w tym czasie zamówił kolejne piwo. Niestety nie dane im było go dokończyć tak samo, jak rozmowy, bo Renesme nagle, bez słowa wyjaśnienia opuściła bar. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Pią 10:17, 08 Kwi 2016
|
|
Rozdział 7
Równo o szóstej rano stanęła pod drzwiami jego domu, ubrana w dres z torbą sportową przewieszoną przez ramię.. Z powodu nieprzespanej nocy jej forma równała się zeru. Nie chcąc się narażać blondasowi musiała wywiązać się z umowy. Wzięła więc głęboki oddech i nacisnęła dzwonek. Nie minęła minuta, gdy drzwi się otworzyły. Michael nie zaprosił jej jednak do środka tylko zdjął torbę z jej ramienia, postawił za drzwiami i wyszedł z mieszkania. Zamknął drzwi na klucz, odwrócił się w stronę brunetki i zapytał.
- Gotowa?
Nie była gotowa, ale by zachować ową ,,posadę" musiała być przygotowana na każde wyzwanie, nawet gdyby miała padać na pysk. Więc skinęła tylko głową na znak, że mogą zaczynać. Wtedy po raz pierwszy pożałowała, że weszła w ten interes. Bo bieganie nie było jej ulubioną czynnością, szczególnie gdy tak fatalnie się czuła. Na dodatek mieli przebiec dziesięć kilometrów , co dla brunetki było wyczynem nie do zaliczenia. Zagryzła jednak zęby, zebrała wszystkie siły i wytrwała. Koło ósmej wrócili do domu.
- Co teraz? - Zapytała gdy tylko przekroczyli próg.
- Weź torbę i chodź. - Rzekł ruszając ku schodom.
Posłusznie zrobiła co kazał. Każdy mięsień bolał ją jak cholera, oczy szczypały a w głowie huczało od niewyspania i nadmiernego wysiłku. Marzyła o prysznicu i śnie, ale nawet nie pisnęła słowa na ten temat tylko z przyklejonym uśmiechem do twarzy robiła minę do złej gry.
- To jest twój pokój. - Odezwał się stając przed drzwiami w kolorze jasnego dębu. - Weź prysznic, potem zejdź do kuchni na śniadanie. - Dodał wręczając jej klucze do pokoju.
Skinęła głową w podziękowaniu i nim otworzyła swoją sypialnię blondyn zniknął za drzwiami swojej. Weszła do środka i oniemiała. Na wprost jej stała ogromna szafa pięciodrzwiowa w kolorze bieli z lustrem po środku. Na lewo znajdowało się wielkie łoże mieszczące przynajmniej cztery osoby z nocnymi szafkami po bokach, także w kolorze bieli i drzwi za pewne do łazienki. Po prawej zaś stronie stała biała komoda, a obok okrągły stolik ze szklanym blatem i dwa fotele. Ściany pomalowane na kolor wrzosowy sprawiały, że pokój zyskał trochę przytulności, gdyż w obliczu takiej bieli mógłby uchodzić za sterylne laboratorium. Dodatkowo piękna podłoga zrobiona w 3D w kolorze bieli z ogromną różą po środku koloru wrzosowo - białego . Patrząc na to piękno i luksus zapomniała na chwilę o zmęczeniu, dotykając każdej rzeczy jakby była cenniejsza od złota. Przypomniała sobie o znużeniu i wyczerpaniu dopiero gdy otworzyła drzwi do łazienki, która także ją oczarowała. Ściany zrobione w 3D z widokiem na piękne morze zwaliły Esme z nóg, do tego ogromna wanna z masażem, umywalka i kabina prysznicowa. Dla brunetki to wszystko było jak sen. Co prawda już po samym holu domu Michaela mogła się domyślić, że facet śpi na forsie, ale nie sądziła, iż można urządzić dom w tak cudowny sposób, by czuć się, jak w bajce. Nie chcąc, by owa bajka, czy też sen się skończył szybko wyjęła z torby świeże ubranie, kokosowy płyn do kąpieli i poszła napełnić wannę ciepłą wodą. Kilka minut później zanurzyła się w cieple z pianą o zapachu kokosu, zamknęła oczy i delektowała się chwilą czując jak całe napięcie i zmęczenie spływa z jej ciała. Całkowicie straciła poczucie czasu i kiedy już odświeżona zeszła do kuchni dochodziła godzina dziewiąta trzydzieści. Śniadanie już na nią czekało, jednak zamiast Andersona przy stole siedział ktoś inny.
- Aaron?! - Zdziwiła się.
- Tak, Aaron. - Odpowiedział odkładając poranną gazetę. - Przyjaciel Michaela, pamiętasz?
- Pamiętam. Nie sądziłam jednak, że on ma przyjaciół?! - Powiedziała biorąc do ręki świeżą bułkę i podnosząc aż brwi ze zdziwienia.
- Wiem, że to zadziwiające zważywszy na jego charakter, ale jak widzisz ma. - Odpowiedział starając się zachować poważną minę mimo, iż chciało mu się śmiać na myśl, że blondyn ciągle wywołuje w ludziach zdziwienie swoim trybem życia.
- A na długo wyszedł? - Zapytała pochłaniając w dość szybkim tempie posiłek, popijając go kawą.
- Tego nie wiem. - Odpowiedział z niekłamaną szczerością.
- W takim razie muszę się streszczać. - Skwitowała po czym szybko wstała od stołu i pobiegła na górę.
Kilka sekund później zbiegła z niej z papierosem w ręku i wyszła na schody przed dom. Zaraz za nią zjawił się Russo.
- Co robisz? - Zapytał widząc, że chce podpalić fajkę.
Nie odpowiedziała tylko podpaliła papierosa zaciągnęła się porządnie i aż westchnęła z ulgą. Potem wzięła kolejnego macha i spojrzała na zaskoczonego mężczyznę mówiąc.
- Palę.
- Odradzam. - Rzekł wiedząc, co będzie jeśli blondyn wróci nim brunetka skończy papierosa.
- Daruj sobie pouczenia. - Bąknęła biorąc macha za machem. - Usiądź lepiej i też se zapal. - Powiedziała wyciągając paczkę fajek w jego stronę.
Miał ochotę i to wielką, ale wiedząc że Anderson nie ma dziś najlepszego dnia i wolał nie ryzykować.
- Dziękuję, ale nie skorzystam.
- Tchórz. - Syknęła sarkastycznie pokazując w ten sposób pogardę dla Aarona za jego postawę.
Wkurzyło go to. Otworzył więc usta by jej wyjaśnić, że nie zgodził się na zapalenie, ponieważ szanuje zdanie blondyna, a nie dlatego że się go boi. Zamknął jednak je szybko uznając, że nie ma sensu tłumaczenia jej tego, gdyż tak uparta osobniczka jak Esme i tak nie uwierzy. Po wypaleniu trzech papierosów, Rene wróciła do kuchni i dokończyła śniadanie. Potem wrzuciła naczynia do zlewu i gotowa na dalsze rozkazy zapytała.
- I co teraz?
- Chodź. - Powiedział kierując się w stronę gabinetu Michaela.
Po dotarciu na miejsce, Russo wręczył jej teczkę i laptopa.
- Masz tu spis samochodów, które zgarniecie, musisz nauczyć się o nich wszystkiego. Z czego są skonstruowane i jakie mają zabezpieczenia to podstawowe rzeczy jakie masz wiedzieć. Dodatkowo zapoznać się z trasą jaka was czeka w czasie akcji. Przejrzyj też akta osób którym ukradniecie te cacka.
- Po co? - Zapytała nie bardzo rozumiejąc na jaką cholerę jej te informacja o ofiarach ich rabunku.
- Michael ci wyjaśni, a teraz nie trać czasu tylko idź się uczyć.
*****************
Otwierając oczy miał nadzieję, że wydarzenia z poprzedniego wieczoru były snem. Jednak widok nagiej Damaris śpiącej obok niego uzmysłowiły mu, że to jednak naprawdę się wydarzyło. Wściekły na samego siebie, że pozwolił sobie na taką słabość najdelikatniej jak umiał wyślizgnął się z łóżka. Na szczęście szatynka nawet nie drgnęła co znaczyło, że nadal śpi. Zebrał swoje porozrzucane ubranie i najszybciej jak umiał ubrał się po czym po cichutku opuścił pokój hotelowy nie zostawiając dziewczynie nawet krótkiego wyjaśnienia. Ledwo doszedł do windy, gdy rozdzwoniła się jego komórka. Spojrzał na wyświetlacz. Komisarz. Nie miał ochoty wysłuchiwać jego reprymendy na temat akcji z kradzieżą samochodu wiedział jednak, że musi odebrać.
- Słucham. - Rzekł do aparatu naciskając jednocześnie przycisk od windy, by ją przywołać.
- Za kwadrans widzę cię na komisariacie. - Rozkazał Blanco po czym się rozłączył.
Zawiesił go wczoraj, a dziś wzywa na komisariat, po co? Zastanawiał się Donovan wchodząc do windy. Pewnie jeszcze raz chcieli go przesłuchać, by móc uwierzyć, że naprawdę wpakował się w takie gówno. Zaklął pod nosem sam nie wierząc, że to się dzieje. No cóż trzeba zacisnąć zęby i przełknąć gorycz porażki, pomyślał. Nie znaczyło to jednak, że odpuścił Renesme. O nie... takiego draństwa z jej strony na pewno nie puści jej płazem. Jak tylko załatwi sprawę na komisariacie odnajdzie ją i da jej popalić. Pomyślał opuszczając hotel i łapiąc pierwszą lepszą taksówkę.
- Dokąd? - Zapytał kierowca, jak tylko zatrzasnął za sobą drzwi.
- Na komisariat numer 21. - Odpowiedział pocierając czoło, gdyż głowa go strasznie bolała po wczorajszej popijawie.
- Jasna cholera! - Zaklął pod nosem na wspomnienie spędzonej nocy w ramionach Damaris.
To, że wciąż ją kochał nie znaczyło iż miał prawo tak się zachować. Nie powinien zaciągać jej do łóżka wiedząc, że dla nich nie ma przyszłości. A jednak zrobił to i teraz cholernie źle się z tym czuł. Jak on jej to wyjaśni? Jak spojrzy jej w twarz? Zastanawiał się kiedy usłyszał głos taksówkarza.
- Jesteśmy na miejscu.
- Ile płacę? - Zapytał wracając myślami do teraźniejszości.
- Sto peso się należy.
Wyjął z portfela banknoty i podał kierowcy, gdy tylko ten wziął należność, wysiadł. Kilka minut później siedział już w gabinecie komisarza.
- Kiepska noc? - Zapytał Blanco na widok jak psu z gardła wyjętego bruneta.
- Owszem. - Burknął poprawiając się na krześle. - Po co zostałem wezwany? - Zapytał chcąc jak najszybciej przejść do rzeczy.
Komisarz nie udzielając odpowiedzi otworzył pierwszą szufladę swojego biurka. Wyciągnął odznakę i broń po czym położył ją przed nosem Lucana.
- Wracasz do pracy. - Rzekł jak najbardziej poważnie.
- To jakiś żart? - Zapytał Donovan spoglądając to na pracodawcę to na odznakę nie wierząc w to, co słyszy.
- Ależ skąd.
- Ale jak...
- Gdybyś wczoraj odebrał telefon wiedziałbyś, że sprawa została wyjaśniona. - Wtrącił się Blanco nie dając mu skończyć zdania. - Facet wycofał oskarżenie przyznając, że ta kradzież była zaaranżowana.
- To znaczy? - Zapytał nie bardzo rozumiejąc.
- Gość chciał dostać odszkodowanie, ponieważ ma spore długi. Wymyślił więc plan iż jego kochanka gwizdnie mu auto, on złoży skargę na policję i papiery o odszkodowanie. Niestety laska zgubiła kluczyki i prawie szlag, by trafił jej plan gdyby nie twoja pomoc. Po kradzieży dziewczyna miała spalić samochód i wepchnąć do rzeki. Facet jednak przemyślał sprawę i uznał, że zbierze forsę na długi w inny sposób nie chcąc zgnić w pudle gdyby sprawa kiedyś przypadkiem wypłynęła na wierzch. Powiedział też, że przypadkiem cię w to wciągnęli i poprosił bym przywrócił cię do służby. - Wyjaśnił.
- Może i przypadkiem, ale mimo wszystko ja pomogłem jej w rzekomej kradzieży. - Powiedział nie mogąc zrozumieć czemu komisarz zapomniał o tym, że drobiazgu.
- Wiem. - Warknął tonem, który wyrażnie mówi, że jednak nie przeoczył tegoż to ,,drobiazgu". - Jednak jesteś zbyt dobrym gliną i nie mogę sobie pozwolić na taką stratę, szczególnie kiedy próbujemy dorwać Andersona. - Dodał po chwili już łagodniejszym tonem.
- Czyli co?
- Czyli wracasz do roboty, a ja zapominam o tym incydencie.
- Okej.
- Tylko ostrzegam jeszcze jedna taka głupota z twojej strony, a sam dobiorę ci się do dupy i to porządnie, jasne?
- Jasne. - Powiedział biorąc odznakę i broń do ręki.
- Świetnie, a teraz jedź do domu odśwież się i za godzine widzę cię tu z powrotem.
Bez słowa wyszedł z gabinetu i posłusznie wykonał polecenie swojego szefa. Pojechał do domu, wziął szybki prysznic, założył świeże ubranie, zjadł szybkie śniadanie i po godzinie znowu był w biurze. I niestety pierwsze co zrobił to wpadł na Damaris.
- Mogłeś chociaż zostawić kartkę. - Rzekła z wyrzutem w głosie mijając go na korytarzu.
- Spieszyłem się. - Powiedział praktycznie zgodnie z prawdą.
- Chcesz o tym pogadać? - Zapytała widząc, że brunet zachowuje się dość nieswojo.
- O czym? - Zapytał udając, że nie rozumie o co jej chodzi.
- O nocy którą wczoraj Ty i Ja...
- Tak... Nie...
- To tak czy nie? - Zapytała widząc jego niezdecydowanie.
- Chcę żebyśmy zapomnieli o tym, co się wydarzyło.- Wyznał nagle, a jego wyraz twarzy potwierdził, że faktycznie tego chciał.
- Tak po prostu?! - Zapytała lekko poirytowana słysząc jego wyznanie.
- Tak... Właśnie tak po prostu chcę byśmy o tym zapomnieli, gdyż to w ogóle nie powinno się wydarzyć.
- Achhhh tak.
- To był błąd bo oboje dobrze wiemy, że to co kiedyś nas łączyło dawno umarło i już nigdy się nie odrodzi.
Już chciała powiedzieć, że bardzo się myli myśląc w ten sposób. Bo ona wciąż go kochała i była gotowa ponownie dać szansę ich związkowi. Jednak po jego słowach zrozumiała, że przynajmniej z jego strony nie ma mowy o jakimkolwiek związku, a tym bardziej szansie.
- Masz rację to był błąd.
Powiedziała starając się z całych sił ukryć emocje, jakie targały w tej chwili jej sercem i duszą. Nie chciała też, by widział jej łzy, które zaczęły zbierać się pod powiekami. Odeszła więc w pośpiechu nie oglądając się za siebie. Teraz czuł się jeszcze bardziej podle niż rano. Wiedział jednak, że ma rację mówiąc iż nie ma dla nich szansy. A więc sprawienie bólu sobie i jej było nieuniknione. Poprzysiągł sobie też, że będzie się trzymał od niej jak najdalej, by owa sytuacja się nie powtórzyła. W pracy jednak nie uda mu się jej unikać, postara się jednak trzymać swoje uczucia ma wodzy najmocniej jak tylko potrafi. Z tym postanowieniem wszedł do swojego gabinetu. Ledwo przekroczył próg, gdy zadzwonił telefon. Odebrał nie spoglądając na wyświetlacz lecz, kiedy tylko usłyszał głos wiedział już z kim ma przyjemność.
- Czego chcesz?! - Warknął przypominając sobie co mu zrobiła owa rozmówczyni.
***************
Znajomość Michaela i Aidena opierała się na czysto zawodowym układzie. Blondyn jako właściciel firmy potrzebował nie jednego prawnika, a Aiden był jednym z tych, którzy pracowali dla Michaela. Dincer nie tylko pomagał Andersonowi w sprawach firmy, ale i poza nią. Może i nie pałali do siebie zbytnią sympatią, jednak na stopie zawodowej potrafili się bardzo dobrze dogadać. Blondyn mógł mieć nie jednego prawnika, który chętnie, by zastąpił Aidena. Jednak Michael miał też haka na Dincera i dlatego nie zamierzał zamieniać go na nikogo innego. Z tegoż samego powodu brunet wciąż trzymał się posady u Andersona. Co więcej Aiden zawdzięczał mu nie tylko pracę, ale też życie i dlatego zgadzał się nie raz na wykonywanie zadań, na które niekiedy nie miał ochoty. To zadanie powierzone dziś, właśnie do takich należało. Tyle, że tym razem wywiązała się ostra kłótnia między panami, gdy Dincer usłyszał czego żąda od niego Anderson. Ale nawet ostra wymiana zdań nie pomogła i brunet musiał przystać na wykonanie owego zadania. Anderson,wrócił do domu niezmiernie zadowolony, że ponownie postawił na swoim .
- Gdzie Rene? - Zapytał po wejściu do salonu w którym Russo oglądał skróty meczów.
- Jaka Rene? - Odpowiedział pytaniem na pytanie, nie bardzo rozumiejąc będąc zbyt pochłoniętym oglądaniem.
- Renesme. - Warknął wyrywając pilota z ręki kumpla, by ten wreszcie powrócił do rzeczywistości.
- Ej... - Żachnął się spoglądając na przyjaciela. - Uczy się w swoim pokoju. - Dodał zaraz widząc jego mało przyjazne spojrzenie.
Spojrzenie które mówiło ,,przestań oglądać te głupoty gdy do Ciebie mówię "
- Świetnie. - Skwitował kładąc pilota na stolik stojacy przy sofie. - Ona niech się uczy, a my chodźmy do kuchni zrobić obiad. - Powiedział kierując się właśnie w tym kierunku.
- My?! - Zapytał Aaron podnosząc się do pionu z kanapy. - Chyba ty, bo ja stary spadam do szpitala. - Powiedział kierując się w stronę wyjścia. - Potem zadzwonię i powiesz mi, co załatwiłeś z...
- Wykona zadanie. - Wtrącił się, nie dając mu skończyć gdyż doskonale wiedział co chce powiedzieć.
- Super. A teraz wybacz, ale córka czeka.
- Zaczekaj! - Krzyknął, chcąc zatrzymać Russo nim wyjdzie.
Tamten natychmiast przystanął. Blondyn podszedł do szafki w salonie i wyjął z niej dość spore pudło owinięte w kolorowy papier. Po czym podszedł do kumpla i dał mu pakunek.
- To dla małej. - Wyjaśnił widząc pytające spojrzenie Aarona.
- Dzięki.
Zdziwiony owym gestem. Michael był jego kumplem od wielu lat jednak do dnia dzisiejszego ani żona Aarona, ani córka nie miały okazji poznać blondyna. Owszem takich okazji było wiele, ale Anderson nie chciał poznawać rodziny Russo, ani żadnego ze swoich pracowników. Wiele razy blondyn dawał pieniądze Aaronowi na leki dla córki, opłatę za szpital, jednak nigdy jej nie odwiedził mimo iż tak samo, jak Russo przejmował się zdrowiem dziewczynki. To w sumie dla niej zgodził się przyjąć to zlecenie kradzieży dwunastu aut. Bo kwota proponowana była na tyle duża, że nie tylko Anderson i Sparks zarobią gruba kasę, ale i Aaron dzięki czemu opłaci operację córeczki. Dlatego tym bardziej nie rozumiał czemu blondyn nie chce poznać jego rodziny. I skąd nagle ten gest z prezentem. Wolał jednak nie pytać. Jeszcze raz podziękował i ruszył do drzwi.
- Załatw sprzęt. - Usłyszał naciskając na klamkę.
- Już załatwiony. - Dodał po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Michael wrócił do kuchni z zamiarem przygotowania obiadu. Ledwo otworzył lodówkę gdy usłyszał kroki na schodach i wołanie.
- Aaron! - Krzyknął prawie zbiegajac po schodach. - Aaron@ - zawołała raz jeszcze szukając go w salonie.
A kiedy zorientowała się, że go nie ma ruszyła do kuchni wgapiając się w akta swoich ofiar.
- Możesz mi powiedzieć ile Ku**a czasu mam się uczyć tych pierdoł.I gdzie do cholery jasnej jest ten palant, który najpierw kazał mi się tu wprowadzić, a potem se wyszedł bez słowa wyjaśnienia? - Zapytała wkraczając do kuchni nie odrywając wzroku od akt.
Cisza. Zero reakcji... zero odpowiedzi. Wkurzona zamknęła akta.
- Zadałam ci pytanie do kurwy nędzy. - Warknęła podnosząc głowę do góry.
I wtedy za drzwi lodówki wyłonił się on, a ją zatkało.
- Miałaś nie przeklinać. - Rzekł karcącym tonem, zamykając zamrażarkę.
- Serio?! - Zapytała z sarkazmem w głosie. - A ty mógłbyś informować gdy wychodzisz.
- Dla twojej wiadomości te ,,pierdoły" będą ci bardzo potrzebne jeśli chcesz wykonać dobrze to zadanie. - Powiedział kładąc żywość na blacie obok kuchenki.
- Do czego? - Zapytała wzburzona, ciągle nie rozumiejąc po cholerę jej wiedzieć te wszystkie informacje o swoich przyszłych ofiarach.
- Dowiesz się w odpowiednim czasie. - Wyjaśnił, wyciągając nóż z szuflady. - I tak na marginesie nie zmuszałem cię do zamieszkania tu i nie uważam też, że mam obowiązek tłumaczyć się przed Tobą. - Dodał biorąc się za obieranie warzyw.
- Srali muchy będzie wiosna. - Burknęła siadajac na krześle.
Słysząc to, odwrócił się w jej stronę z pytającym spojrzeniem.
- Skoro jak twierdzisz nie zmusiłeś mnie do zamieszkania tu, to w takim razie mogę wrócić do domu. - Powiedziała spoglądając na niego wyzywająco.
- Możesz... - Powiedział opierając się rękoma o blat stołu i lekko pochylając w jej stronę. - Ale wtedy nici z roboty.
- To jest Ku**a szantaż! - Warknęła opierając łokcie na stole tym samym przybliżając swoją twarz w jego stronę.
- Nie klnij.- Syknął zaciskając szczękę gdyż jego cierpliwość zaczynała być wystawiana na próbę. - To nie szantaż. Dałem ci wybór, albo praca i całkowite zaangażowanie albo dawne życie.
Powiedział, uważnie świdrując ją wzrokiem. Dziwny dreszcz przeszedł przez całe jej ciało. Serce zadrżało. Ta jego zbytnia bliskość, jego spojrzenie sprawiało, że działo się z nią coś dziwnego. Odsunęła się na bezpieczną odległość, powracając do poprzeniej pozycji.
- Masz rację dałeś mi wybór. - Przyznała chociaż tak naprawdę co innego myślała, ale dyskusja nie miała sensu, bo skończyło by się to jeszcze utratą roboty.
Zadowolony ze swojej wyższości uśmiechnął się. A to już ją wkurzyło. Już chciała rzucić jakąś ciętą ripostą, ale ugryzła się w język i zaczęła z innej beczki.
- Wczoraj zasugerowałeś, że mam być jak twój cień, zawsze z Tobą i obok Ciebie, a dziś wyszedłeś bez słowa wyjaśnienia. Więc jeśli mam być twoim cieniem to chyba powinnam wiedzieć o twoich nagłych eskapadach.
- Masz być jak mój cień, ale tylko wtedy gdy ja tak mówię, a nie przez cały czas. - Wyjaśnił wracając do krojenia warzyw.
- Ku**a zachowujesz się jak pan i władca, a nie jak pracodawca! - Warknęła uderzając pięścią w stół.
Słysząc kolejne przekleństwo zacisnął zęby, wbił nóż w deskę do krojenia i odwórcił się raz jeszcze w jej stronę.
- Przestań przeklinać! - Warknął, ponownie pochylając się nad blatem stołu w jej kierunku. - I jeśli coś ci się nie podoba, możesz odejść. - Dodał wściekły.
- Uwielbiam gdy jesteś taki wściekły. - Wyznała nagle, nie wzruszona w ogóle jego nagłym atakiem złości. - Nienawidzę jednak kiedy mnie ciągle strofujesz, bo czuję się jak uczennica karcona przez nauczyciela. - Dodała pochylając się w jego stronę tak, że teraz ich spojrzenia był na jednakowym poziomie.
- Ale masz fantazję. - Skwitował lżejszym tonem, co oznaczało, że jego złość nagle się gdzieś ulotniła.
- Ciekawe jakie są Twoje fantazje?- Zapytała, przejeżdżając palcem wskazującym po jego torsie zakrytym czarną koszulką, która doskonale podkreślała jego umięśnione ciało.
- Nie twoja sprawa. - Powiedział, spuszczając wzrok na jej dłoń wędrującą po jego ciele.
- Może i nie moja, ale mógłbyś coś nie coś zdradzić, może kiedyś ją spełnimy. - Drażniła się.
Początkowo sądził, że chciała rozładować złość, jaką w nim wzbudziła. Potem uznał, że próbuje z nim flirtować. Albo najzwyczajniej w świecie drażniła się z nim. Nie wiedział dokąd ta gra zamierza i w jakim celu Renesme ją prowadzi, ale przyjął wyzwanie. Przysunął swoją twarz jeszcze bliżej jej twarzy tak, że oboje na własnych policzkach czuli swoje oddechy. Znowu niebezpieczna odległość wprowadziła ją w dziwny stan i już się zastanawiała czy się nie cofnąć. Nie chciała jednak, by pomyślał, że jest tchórzem więc została na swoim miejscu, słuchając uważnie co do niej mówi.
- Moja fantazja wygląda tak... - Zaczął robiąc pauzę, by upewnić się, że brunetka naprawdę chce tego posłuchać.
Nie uciekła więc zaczął opowiadać.
- Leżysz na łóżku przykuta kajdankami w czerwonej koronkowej bieliźnie. Ja będąc jedynie w bokserkach podchodzę do Ciebie i zaczynam całować twoje stopy kierując się w górę. Drżysz z podniecenia. Moje dłonie pieszczą górna część twojego seksownego ciała. Wiercisz się chcąc uwolnić, ale nadaremnie. Mój język wędruje po wnętrzu twoich ud, aż spoczywa na wzgórku łonowym. Przeciągam językiem,a z twojego gardła wydobywa się cichy jęk. Ponawiam swój gest, co sprawia, że zaczynasz jęczeć coraz głośniej...
Z każdym słowem robiło się jej coraz bardziej gorąco. Zaczęła nieumyślnie przegryzać wargę, a jej serce biło coraz to szybciej zaś oddech intensywnie przyspieszał. Lecz mimo wszystko dalej słuchała.
- Widząc jak się wijesz szukając ucieczki posuwam się dalej. Moje usta całują teraz brzuch kierując się w stronę piersi. Szamoczesz się chcąc mnie dotknąć. To podnieca mnie jeszcze bardziej. Rozpinam ci stanik i zaczynam pieścić twoje i tak już nabrzmiałe i sterczące sutki. Tymczasem moje udo pociera o twoją łechtaczkę. Zaczynasz mnie błagać bym cię wypuścił, ale ja nie mam zamiaru tego zrobić chcąc najpierw doprowadzić cię do szaleństwa. Z każdą sekundą rozpalam cię coraz bardziej. Drżysz coraz bardziej i coraz głośniej pojękujesz wijąc się jak opętana pode mną. Widząc, że jesteś na skraju wyczerpania i szaleństwa zsuwam z Ciebie ostatni kawałek materiału jak na Tobie został. Majtki. Patrzysz na mnie zamglonymi oczami w oczekiwaniu na dalszy ciąg. Uśmiecham się do Ciebie triumfująco po czym mój język ląduje w twojej mokrej szparce. Z twojego gardła wyrywa się głośny niepohamowany jęk. To napędza mnie jeszcze bardziej i pochłaniam cię prawie całą. Czując, że zaraz będziesz szczytować, wycofuję się. Wściekła i rozpalona spoglądasz na mnie. Już chcesz powiedzieć, bym skończył co zacząłem jednak słowa więdną ci w gardle, bo w tej samej chwili wchodzę w Ciebie swoim nabrzmiałym przyjacielem. Twoje gorąco i wilgoć sprawiają, że chcę się zapomnieć i kochać z Tobą do utraty tchu. Opanowywuję się jednak i zaczynam poruszać się w Tobie wolnymi ruchami. To ci nie wystarcza zaczynasz błagać o więcej. Przyspieszam stopniowo, aż w końcu tracę kontrolę nad sobą i kocham się z Tobą szaleńczo bez zahamowań. Nie protestujesz, bo tak samo jak mnie, tobie też podoba się ta gra. W końcu zaczynasz szczytować twój potężny orgazm sprawia, że sekundę później dołączam do Ciebie. Aż w końcu zmęczeni zasypiamy w swoich ramionach. No i jak podoba ci się moja fantazja? - Zapytał na koniec.
Zapanowała głucha cisza. On czekał na odpowiedź, ją zaś zbyt zatkało by mogła cokolwiek z siebie wydusić. Bo kiedy to wszystko opowiadał jej wyobraźnia zaczęła działać i to wszystko widziała przed oczyma mimo, że przed sobą miała jego twarz. Każdy pocałunek, pieszczotę... Każdy szczegół widziała i czuła na własnym ciele. Nie wiedziała czy opowiedział to wszystko serio czy był to jakiś żart, ale co by to nie było podnieciło brunetkę i to cholernie. Była tak urzeczona tym, co opowiada, że nawet nie zauważyła iż przegryzła sobie wargę do krwi. Nie zauważyła nawet tego, że drży. Ocknęła się dopiero, gdy ponownie zapytał co sądzi o jego fantazji.
- Yyy... To ja idę się jeszcze pouczyć. - Wybełkotała z ledwością po czym, jak szalona pobiegła na górę.
Jak tylko zniknęła on sięgnął po szklankę zimnej wody, gdyż strasznie zaschło mu w gardle. Liczył też, że pomoże mu to ochłonąć. Niestety podniecenie które narosło wcale nie zmalało po wypiciu zawartości szklanki.
- Michael ty kretynie czemu igrasz z ogniem! - Skarcił sam siebie w myślach.
Chciał utrzeć jej nosa za to, że się z nim drażniła i prowokowała. I udało się, jednak sam sobie też zaszkodził tą opowiastką. Podniecił się. Ale nie mógł tego uniknąć opowiadając coś takiego i jednocześnie mieć ją przed swoimi oczami. Kiedy przegryzała wargę o mało, co nie stracił kontroli i nie pogubił się w tym, co mówił. Nie... Nie i nie! Ich relację nie tak miały wyglądać. Powiedział sam do siebie. I żeby wreszcie otrząsnąć się z tego, co przed chwilą zaszło wrócił do robienia obiadu. Renesme tymczasem zamknęła się w pokoju.
- Ty idiotko... Skończona kretynko i po coś go prowokowała?! Na co debilko liczyłaś, że z nim wygrasz?! Jeśli tak to ześ się Ku**a przeliczyła, bo cię zakasował na maksa. - Mówiła sama do siebie chodząc w tę i z powrotem po pokoju.
By jak najszybiciej zapomnieć o tym usiadła w końcu na łóżku, włączyła laptopa chcąc postudiować jeszcze raz informację o samochodach, które mieli ukraść. Po czymś takim skupienie nie było czymś łatwym, ale jakoś dała rady. Nie całą godzinę później Michael zawołał ją na obiad. W myślach wciąż tkwiła jej jego opowieść i nie bardzo miała ochotę schodzić na dół po takiej lekcji. Jednak nie mogła go też unikać skoro razem mieszkali i będą wspólnie kraść. Wzięła więc głęboki oddech i weszła z głową podniesioną do góry do kuchni. Stół był nakryty, jedzenie stało, a on siedział i czekał. Usiadł więc bez słowa powiedziała smacznego i zaczęła jeść. Tym razem dostała mięso. Zadowolona i bardzo głodna pochłaniała wszystko z przyjemnością. Początkowo panowała cisza, aż w końcu on się odezwał.
- Po obiedzie omówimy kilka rzeczy.
- Dobrze.
- I na następny raz nie igraj z ogniem, jeśli nie chcesz się poparzyć tak, jak dziś.
Doskonale wiedząc co ma na myśli pozostawiła to więc bezkomentarza nie chcąc znowu przegrać. Kiedy skończyli posiłek przeszli do salonu z sokiem pomarańczowmy w ręku i usiedli na kanapie. Na początek blondas sprawdzał ile się nauczyła na temat aut. Potem pokazał jej miejsca w które będą musieli się udać i o zabezpieczaniach, a także o jutrzejszym zadaniu dla niej. Zmęczenie które rano dawało w kość, a potem odpuściło znowu dało o sobie znać. Starała się za wszelką cenę nie zasnąć i uważnie słuchać, ale to było silniejsze od niej. I nie wiedząc nawet kiedy jej głowa opadła na jego ramię, a z niego zsunęła się na kolana. Zaskoczony spojrzał podejrzliwie na to, co się dzieje. Oczy miała zamknięte, jej klatka piersiowa unosiła się rytmicznie... Spała. Nie wiedzieć czemu uśmiechnął się pod nosem widząc, ją taką niewinną , bezbronną i słodką. Odgarnął włosy z jej policzka.Nawet nie drgnęła co upewniło go, że mocno śpi. Wyślizgnął się z pod niej po czym wziął ją delikatnie na ręce i zaniósł do sypialni. Charakterek miała silny i zadziorny, ale lekka była jak piórko. Skąd tyle siły w takim chucherku? zastanawiał się kładąc ją na łóżko i przykrywając kocem. Miała w sobie tyle sprzeczności, doprowadzała go do szału, a czasem rozbawiała go swoją zadziornością. Klęła, paliła i piła co w ogóle mu się nie podobało, ale ona sama podobała mu się jak cholera i to najbardziej go przerażało. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Strona 2 z 2 |
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
phpBB © 2001, 2002 phpBB Group Play Graphic Theme
|