FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Galerie    Rejestracja   Profil   Zaloguj 
Forum www.swiatciekawostek.fora.pl Strona Główna
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości


Idź do strony 1, 2  Następny
 
Nowy Temat   Odpowiedz OPOWIADANIA ZAWIESZONE <- Forum www.swiatciekawostek.fora.pl Strona Główna
Autor Wiadomość
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:51, 24 Sty 2012 Powrót do góry





PROLOG
Miłość...No cóż...każdy ją doświadczył,dotkną,poczuł.Ale czy doświadczyliśmy miłości zakazanej.Niektórzy z nas o tym marzą,a inni wręcz przeciwnie.Kiedy otwierasz serce na kogoś nowego nie wiesz,że ta osoba wniesie do twojego życia tak dużo miłości,ciepła a za razem poczujesz się lepszy dzięki niej...Miłość nie jedno ma imię...Ona szuka ,lecz czy zawsze strzała amora trafia w odpowiednią osobę.?Uciekamy przed czymś bojąc się konsekwencji,zapominamy o życiowych wartościach,a co nam daje poczuć że żyjemy to przypływ adrenaliny we krwi nie legalne wyścigi lub inne złe rzeczy przed którymi ostrzegali nas rodzice...Ale czasem może zdarzyć się coś co odmieni nasze dotychczasowe życie a my w końcu dorastamy i stajemy się odpowiedzialni za swoje czyny.Poznajemy miłość życia i jesteśmy gotowi zrobić wszystko...W pewnym momencie życia odejdą w świat zapomniany. Gdzie tylko oni będą mogli pisać swój dalszy własny scenariusz życia.


TRAUMA ; Los A ( Vondy i Levyrroni)
GATUNEK; DRAMAT - ROMANS
ILOŚĆ ROZDZIAŁÓW : ?
MUZYKA PRZEWODNIA;[link widoczny dla zalogowanych]
BĘDĄ WYSTĘPOWAŁY WULGARYZMY I SCENY EROTYCZNE

ZAPOWIEDŹ FILMOWA


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anetta418 dnia Sob 17:04, 25 Lut 2012, w całości zmieniany 7 razy
Zobacz profil autora
MiaColucciArango1
Początkujacy
Początkujacy



Dołączył: 07 Paź 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:26, 25 Sty 2012 Powrót do góry

o moje kochane opowiadanie;*******
oczywiście czytam;***********


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 3:13, 26 Sty 2012 Powrót do góry

GŁÓWNI BOHATEROWIE



PABLO - Lat 21.Mówią na niego Cygan.Szef gangu ,,Hasta la Muerte".Od 12 roku życia wychowuje go ulica. Zwykły chuligan, buntownik i awanturnik. Popadający w coraz gorsze kłopoty. Dla niego nie ma granic czy zasad. Nigdy nie kochał. Kobiety są tylko zabawką na jedną noc. A miłością darzy tylko swój motor. Jego największa pasja to wyścigi.

KAREN - 16 latka. Córka najbogatszych ludzi w mieście. Jest skromna i dobrze wychowana. Zawsze robi to czego oczekują od niej rodzice. Nigdy nie łamie zasad. Nie chodzi na imprezy i nie ma chłopaka. Jej jedyną miłością jest śpiew i taniec.Tylko w tym czuje ,że żyje po swojemu.

CARMEN ( matka Karen) -Kobieta biznesu. Jest nieczuła i wymagająca tak samo jak jej mąż nie znosi sprzeciwu. Nigdy nie chciała mieć dzieci dlatego Jej córka jest dla niej jak kara Boża. Jej wymarzony zięć to Juan.

JORGE (ojciec Karen) - Jest prezydentem miasta. Wymagający i nie znoszący sprzeciwu. Wszystko musi być tak jak on chce.Kocha Karen ale tak samo jak jego żona uważa ,że marzenia córki o tańcu i śpiewaniu są nic nie warte.

POSTACIE DRUGOPLANOWE

JUAN - lat 19. Bogaty synalek tatusia. Nosi głowę wyżej niż powinien. Już od roku próbuje zdobyć serce Karen. Jak na razie z marnymi skutkami bo ona nie zwraca na niego uwagi.

ERIN - ma lat 17. Mówią na nią Kocica. Kocha się w Cyganie odkąd przygarnął ja do gangu.On jednak traktuje ja jak kumpla. Tak samo jak on wychowała się na ulicy.
ANDRE lat 21.Mówią na niego Puno. Najlepszy kumpel Cygana i jego prawa ręka. To on załatwia narkotyki i broń.

JACK -lat 20. Jego ksywka to Cruz. Jest informatorem. Dzięki niemu Cygan wie co w trawie piszczy.

IVAN- lat 21. Trzyma z Cyganem ale tak naprawdę jest wtyczką.

MARIANA - lat 17. Najlepsza przyjaciółka Karen. Jej miłością jest Miguel. Tak samo jak przyjaciółka tańczy i śpiewa.

MIGUEL lat 23. Jest gliniarzem. Od roku chodzi z Marianną. Karen to jego kuzynka.


ZAPOWIEDŹ FILMOWA


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anetta418 dnia Wto 9:40, 31 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 2:32, 28 Sty 2012 Powrót do góry

ROZDZIAŁ 1


,,POCAŁUNEK!"



PABLO czyli Poncho
Jakie jest moje życie ? Normalnym bym go nie nazwał. Wychowała mnie ulica. No może nie od urodzenia. Ale od 12 roku życia. Jak się tam znalazłem ? Po prostu uciekłem z domu.Kiedy moja matka przyprowadziła sobie fagasa. I razem z nim chciała oddać mnie do domu dziecka. I tak na ulicy nauczyłem się kraść.Oraz bić i walczyć o swoje. Bo by tam przetrwać musisz być twardy i niczego się nie bać.A strach pochować głęboko w ziemi.Na początku kradłem z głodu.Potem już z przyjemności. Kiedy poznałem Andre, Jacka i Ivana założyliśmy gang ,,Hasta la Muerte".Czyli ,,Do śmierci". Na początku kradliśmy samochody na sprzedaż.Zbieraliśmy haracze i robiliśmy niewielki przekręty. Z czasem zaczęliśmy handlować narkotykami i bronią. Ale największą naszą pasją są motory. A wyścigi są dla nas jak chleb powszedni.Nie było dnia byśmy nie brali udziału w wyścigach. Tam też można zgarnąć grubą forsę. Ale mi bardziej zależało na adrenalinie niż na forsie.Na komendzie byłem już nie raz. Moja ksywka już jest wryta w głowy tych suk policyjnych. Za co tam trafiałem ? Pobicia, napady, rozboje i nielegalne wyścigi.Za handel jeszcze mnie nie złapali. I nie złapią. Skąd ta pewność ? Bo gliniarze to debile.Gdzie mieszkam ? W tej chwili stać mnie na wynajęcie małego mieszkanka. Kiedyś moim domem był karton. Lub stacja PKP. Mówią na mnie Cygan ... dlaczego ? Nie wiem zapytajcie moich ziomali może oni wam powiedzą. Jaki jestem ? Powiem tylko tyle mam trzy zasady którymi kieruje się zawsze. Pierwsza ; Granice dla mnie są tylko te które ja ustalam.Żadne inne mnie nie obchodzą. Druga; Zasady też tylko te które ja ustalam. Innych nie przestrzegam. Trzecia ; Żadnej miłości.Kobiety są tylko do łóżka. Ale za sprawą jednej dziewczyny moje zasady szlag trafił. Czy żałuję ? Hym ... na to pytanie odpowiem wam na samym końcu.
*************************
KAREN czyli Anahi
Jak wygląda moje życie? Znajomi i przyjaciele mówią ,że jestem szczęściarą. Bo mam bogatych i wpływowych rodziców. Którzy spełniają moje zachcianki. Ale tak naprawdę ja wcale nie jestem szczęśliwa. Owszem mam przyjaciół i to jedyne osoby w moim życiu na które mogę polegać. Bo co do rodziców to nie bardzo. Moja matka uważa ,że jestem jak kara Boża. Mam mnie gdzieś i jedyne co tylko potrafi to wydawać rozkazy i rządzić mną. A ojciec może i mnie kocha ale do końca nie jestem o tym przekonana. Bo nigdy nie ma dla mnie czasu. Jest prezydentem i jak sam mówi takie stanowisko ,,do czegoś zobowiązuje". Moją jedyna pasją i miłością jest taniec i śpiew. Bo tylko w tym czuję ,że żyję po swojemu. W tańcu i muzyce wyzwalam swoje uczucia i te dobre i te złe które się we mnie gromadzą.Ale rodzice uważają ,że to głupota. Czy mam faceta? Nie i jeszcze nigdy nie miałam. Nie żebym nie chciała. Bo jak każda dziewczyna marzę o miłości.Brzydka też nie jestem i mam dość spore powodzenie w szkole. Ale żaden chłopak ze szkoły jakoś specjalnie mi się nie podoba. Poza tym mój facet musiałby spodobać się rodzicom. Inaczej mogę zapomnieć o spotykaniu się z nim. Oni nawet już mają dla mnie kandydata do ręki. Ale to laluś i do tego brzydal. Czemu nie sprzeciwię się rodzicom ? To proste dopóki nie jestem pełnoletnia muszę robić to co mi każą. Bo inaczej wyląduję na ulicy. Poza tym powiem szczerze boje się ich. Mój ojciec jak i matka naprawdę potrafią uprzykrzyć życie dlatego wolę być posłuszna. Dopóki nie skończę 18 lat. Jednak moje posłuszeństwo skończyło się dużo wcześniej. Jak tylko poznałam Pabla. Czy ta znajomość wyszła mi na dobre? Zobaczycie sami. A teraz posłuchajcie od czego się zaczęło.
**********************
PABLO
Tego dnia miałem pecha jak nigdy. Najpierw popsuł mi się motor co mnie cholernie wkur.wiło bo wieczorem miał być wyścig. A kiedy chłopaki z warsztatu wreszcie doprowadzili go do ładu. Puno oznajmił mi ,że skradziono nam kokę którą mieliśmy następnego dnia sprzedać pewnemu bogatemu dupkowi. Byłem tak wściekły,że tylko czekałem wieczoru by wyżyć się na wyścigach. Do 20.00 czas wlókł się niemiłosiernie. Gdyby nie Erin pewnie rozjebał bym chłopaków na strzępy ze złości. No ale nasza Kocica zawsze potrafiła rozładować napięcie. Gdy wybiła 19.30 ucieszyłem się, że za kilka minut dostarczę sobie potrzebnej mi adrenaliny. Niestety mój pech tego dnia nie miał końca. Bo jak tylko pojawiliśmy się na torze i byliśmy już gotowi do startu.Zjawiły się te pieprzone gliny i trzeba było spier.dalać. Fakt to też był wyścig ale jak to przy pechu moja ślicznotka (motor) znowu nawalił. By nie dać się złapać psom zostawiłem motor przy jakimś budynku za śmietnikiem po czym sam wbiegłem do środka.Dopiero po chwili zorientowałem się gdzie jestem. To była szkoła. Sądziłem ,że tu mnie nie znajdą ale po chwili wbiegło dwóch gliniarzy i zaczęło się rozglądać. Stałem za filarem i zastanawiałem się co dalej. Nagle podbiegła do mnie jakaś panna i zaczęła coś nawijać. ,,Kur.wa zamknij się! Bo mnie tu znajdą przez ciebie." pomyślałem. Ale nie ona dalej gadała. W końcu by zamknąć jej buzię i jednocześnie schować się przed nadchodzącymi sukami. Złapałem ją i rzuciłem na podest który był podtrzymywany przez oba filare. I zamknąłem jej buzię [link widoczny dla zalogowanych].To miał być zwykły pocałunek by tylko ją uciszyć.Ale kiedy poczułem jej słodkie i miękkie usta. Nie mogłem się powstrzymać i zacząłem wsuwać swój język do środka jej warg. Z początku czułem opór. Ale po chwili dziewczyna rozchyliła delikatnie wargi. A ja zanurzyłem w nich swój język który dość szybko odnalazł się z jej językiem. Po chwili niewinny pocałunek przerodził się namiętny taniec kochanków. Była namiętny za zarazem taki niewinny i czuły.I choć całowałem wiele lasek.To ten pocałunek całkowicie różnił się od tych wszystkich jakie doświadczyłem do tej pory. Poza namiętnością , niewinnością i czułością poczułem jak by magię. To było coś tak nowego ,że przez chwilę sam się przeraziłem i byłem gotowy zakończyć pocałunek nawet za cenę złapania przez policję. Ale jej gorące i słodkie usta cały czas mnie przyciągały i nie potrafiłem przestać chciałem więcej i więcej. Jej też się chyba podobało bo oddawała pocałunek z ogromną przyjemnością.Opamiętanie przyszło gdy poczułem jak rośnie we mnie podniecenie. Wtedy zrozumiałem ,że muszę się opanować.Oderwałem się więc szybko od niej i rzuciłem krótkie;
- Dziękuję!
Po czym zwiałem. Szczerze nawet nie wiem jak wyglądała. Jedyne co zdążyłem dostrzec to jej oczy. Śliczne zielone [link widoczny dla zalogowanych]. Które zapadły mi w pamięci za zawsze. No i jej słodkie gorące usta.
*******************
KAREN
Był piątek tego dnia miałam jechać do domu na weekend ale moim rodzice jak zwykle o mnie zapomnieli. Postanowiłam więc wykorzystać ten wieczór i iść na salę gimnastyczną by sobie potańczyć.Rozładować złość jaka we mnie siedziała. Bo to już nie pierwszy taki piątek który spędzam w szkole. Kiedy szłam korytarzem zobaczyłam wbiegającego chłopaka. Który po chwili schował się za jeden z filarów. Miała na sobie czarną koszulę bez rękawów i tatuaże na rękach. Do tego powycierane dżinsy. Włosy miał krótko strzyżone lekko postawione do góry. Jego twarzy nie widziałam bo stał do mnie tyłem. I tu moja ciekawość mnie zżarła. Postanowiłam podejść i się przekonać jak wygląda. A poza tym zwrócić mu uwagę ,że na teren obcym wchodzić nie wolno. Nawet nie wiecie jak po chwili pożałowałam swojej głupiej ciekawości. Bo gdy do niego podeszłam i zaczęłam mówić ;
- Hej! Nie wiesz,że tu nie wolno wchodzić? To szkoła prywatna i nie mogą ...
Tyle zdążyłam powiedzieć za nim mnie złapał i położył na kładkę filaru. Byłam tak zszokowana i przestraszona ,że nie wiedziałam co się dzieje.Ale to co potem się wydarzyło było jeszcze bardziej szokujące. Facet całkiem obcy gość ! Nagle mnie pocałował.Chciałam zacząć krzyczeć i się wyrywać. Ale kiedy poczułam zapach jego wody kolońskiej i jego słodkie a zarazem silne usta napierające na moje. Zapomniałam o wszystkim i po chwili odwzajemniłam pocałunek. Nie wierząc,że to robię. ,,Ja Karen! Uczennica elitarnej szkoły,grzeczna córeczka prezydenta miasta całuje się z obcym gościem. No szczyt głupoty i niewychowania!" tak przynajmniej powiedziała by moja matka. A ojciec to by mnie chyba w klasztorze zamkną. Ja sama uważałam ,że zwariowałam.Ale on całował tak cudownie,że w tej chwili miałam gdzieś zasady wychowania. Tak ja! Ta która nie łamie zasad. Miała je teraz głęboko gdzieś. Teraz liczył się tylko ten wspaniały pocałunek. Całował tak namiętnie a jego silne ciało ocierało się o moje.Że na całym moim ciele pojawiła się gęsia skórka.A w środku czułam przebiegający przez mnie prąd pomieszany z latającymi motylkami łaskoczącymi mnie. Sprawiając mi ogromne szczęście. Po raz pierwszy poczułam coś niezwykłego ... magicznego a zakazanego.Po raz pierwszy też poczułam podniecenie. Przestraszona tymi odczuciami chciałam uciec ale nie bardzo wiedziałam jak. Na szczęście on po chwili sam zszedł ze mnie. Chciałam mu powiedzieć do słuchu.Ale on rzucił krótkie;
- Dziękuję!
I już go nie było.Nie zdążyłam zauważyć jego twarzy ale jego [link widoczny dla zalogowanych] i pocałunek zapamiętam na zawsze. Po całym tym zajściu byłam tak rozkojarzona,że zrezygnowałam z tańca i poszłam do siebie do pokoju.Wzięłam kąpiel i położyłam się do łóżka.Cały czas miałam w głowie oczy i pocałunek tego chłopaka.Zasnęłam zastanawiając się ,,Czy jeszcze kiedyś go spotkam?".


UWAGA - zmiana narratora teraz będę pisała w oso.3 bo chyba tak jednak będzie lepiej.

ROZDZIAŁ 2

,,SPOTKANIE"

Pablo (Poncho)
Puno siedział na schodach i wpatrywał się w Pabla który już piąty raz tego dnia glancował swój motor. Przez cały weekend jego kumpel chodził zły jak osa. Nie dziwiło go to zważywszy,że zgubił w piątek telefon.A miał tam zapisane numery do wielu bardzo ważnych dla ich gangu osób.Jednak dziwiło go to,że chodził też jakiś zamyślony.Co nigdy się mu to nie zdarzało.Wkurzało go to jednocześnie bo kiedy mówił coś do niego ten go nie słuchał. W końcu wściekły krzyknął;
- Kur.wa Cygan czy ty posłuchasz wreszcie co do ciebie mówię!
Cygan obejrzał się w stronę kolegi i zmierzył go srogim oraz wściekłym wzrokiem;
- Puno uważaj!Dobrze wiesz jak nie lubię gdy ktoś na mnie krzyczy.
- Krzyczę bo mnie kur.wa nie słuchasz.
- Dobra mów.Słucham.
Powiedział rzucając na bok ścierkę która czyścił motor.Potem oparł się o niego z założonymi rękoma i czekał na to co ma mu do powiedzenia Andre.
- Mówię,że ten gówniarz z bogatej szkoły nie oddał jeszcze kasy za ostatni towar.
- To nie moja działka tylko twoja.Dorwij go i odbierz forsę. - powiedział wzruszając ramionami.
I już chciał wrócić do pucowania swojej ślicznotki kiedy usłyszał pytanie;
- O czym ty kur.wa tak myślisz od piątku ? Tylko nie wal ściemy,że o pieprzonym telefonie!
- Tak właśnie,że o telefonie! - krzyknął choć dobrze wiedział,że kłamie.
Nie myślał o komórce.A przynajmniej nie w takim stopniu jak o oczach tej panny. I jej pocałunku. Nie widział jej znał tylko jej oczy i usta a wciąż siedziała mu w głowie. To dla niego samego było niepokojące więc nie dziwił się iż Puno tak zareagował gdy go olewał.Nigdy wcześniej nie myślał o żadnej lasce dłużej niż minutę.Nawet w czasie seksu rozmyślał o interesach czy swoim motorze.I właśnie dlatego,że nie mógł zapomnieć o panience ze szkoły chodził taki wściekły. Jak najszybciej musiał to zmienić bo inaczej chłopaki zamiast go słuchać będą się z niego nabijać. Więc szybko dodał.
- Poważnie o telefonie. Ale ok dam na luz. Załatw sprawę z tym małolatem i powiedz chłopakom,że dziś wieczorem idziemy zabalować.A i Erin zabieramy ze sobą.
- A ona tam po co ? Myślałem,że zaliczymy kilka lasek a przy niej to nie wyrwiemy żadnej ! - powiedział wkurzony na decyzję kolegi.
- Bo zaliczymy. I nie rozumiem czemu ty się tak boisz Erin stary.
- Nie? A zapomniałeś już jak podpaliła mój motor?
- Było jej nie wpieniać to by ci go nie podpaliła. - odparł śmiejąc się na wspomnienie owego zdarzenia.
- Śmieszne rzeczywiście. Ciekawe co powiesz jak kiedyś podpali go tobie! - rzekł na odchodne.
Do wieczora zajmowali się tym co zawsze.Zbiórka haraczy,sprzedaż koki i na koniec wyścig.A po wyścigu zwarci i gotowi ruszyli do ,,Paszczy lwa". Największa dyskoteka obok której stał motel gdzie można było się zabawić w razie czego.W niej zbierali się najgorsi bandyci, handlarze i dziewczyny które szukały księcia z bajki choć by na jedna noc. Tam znali ich wszyscy. Gdy tylko się tam pojawiali panny obskakiwały chłopaków od razu.A panowie ze strachu albo chowali się po kątach albo nadskakiwali im.Kiedy grupa zajęła miejsce przy swoim stoliku od razu Jack i Ivan poszli zamówić piwo.Erin usiadła koło Cygana. On podobał się jej już od momentu kiedy tylko go poznała. Niestety nie traktował jej tak jak by tego chciała.Mimo wszystko dalej próbowała zwrócić jego uwagę na siebie jak na kobietę a nie kumpla czy siostrę.Nie długo nacieszyła się jednak jego towarzystwem bo jak tylko dostrzegł blond [link widoczny dla zalogowanych] tańczącą na parkiecie od razu do niej ruszył.Wściekła zaczęła wyżywać się na Puno.
- A ty co casanowo nie idziesz na podryw? - zapytała ze złością.
- Ej nie zaczynaj dobra! - powiedział ostrzegawczym tonem.
- No co ja tylko pytam czy ty też masz zamiar dziś zaliczać ?
- Mam. Ale najpierw chciałem napić się piwa. - powiedział i uśmiechnął się do niej.
- Wiesz co Puno jak na ciebie patrzę,to mi węgiel w piwnicy kiełkuje.
- Kur.wa Erin o co ci chodzi ? Zawsze czepiasz się mnie. Co ja ci takiego kur.wa zrobiłem ?
- Nie wiesz co mi zrobiłeś?
- Nie!
- Urodziłeś się ! - powiedziała i wstała by iść potańczyć.
On jednak się wkurzył.Od kiedy Cygan przygarnął ją do gangu cały czas bez zbytniego powodu się go czepiała.Znosił to tylko dlatego,że bardzo mu się podobała. Poza tym była pod skrzydłem Pabla. Ale miał dość ciągłego czepiania się i robienia mu numerów takich jak ten z podpalonym motorem.Wstał więc szybko i złapał ją za rękę. Odwrócił w swoją stronę i zapytał;
- Erin a może ty zazdrosna jesteś i dlatego tak się czepiasz co ?
[link widoczny dla zalogowanych] na niego tymi swoimi czekoladowymi oczami i zaczęła się śmiać.A kiedy skończyła powiedziała;
- Wiesz co Andre żebym zaczęła być o ciebie zazdrosna. Najpierw musiałbyś zrobisz sobie operację plastyczną.I zamknąć ten swój opryszczkowy dziób.A wtedy będę Twoja!
Po czym wyrwała się i poszła tańczyć. Stał chwilę z buzia rozdziawioną do samej ziemi. W końcu nie wiele myśląc znowu podszedł do niej przyciągnął do siebie i zatopił swoje usta w jej malinowych wargach.Chciała się wyrwać ale jego uścisk jej nie pozwolił. Poza tym gdy poczuła jego słodkie i namiętne wargi poddała się. Jego zapach i to jak całował całkowicie zawrócił w jej głowie. ,,Co jak co ale całować umiał." przeszło jej przez myśl. W tym czasie reszta chłopców popijała piwo w towarzystwie poderwanych panienek przy barze. Cygan zaś wraz z blondyną opuścili salę i poszli do barowej toalety.Jak tylko do niej weszli blondynka popchnęła Pabla do jednej z kabin i zaczęła rozpinać mu rozporek przy spodniach.Oboje dobrze wiedzieli po co tu przyszli.Kiedy wyciągnęła już na wierzch jego grubego i długiego członka zapytała;
- Chcesz żebym ci obciągnęła czy wolisz...
Nie dokończyła jednak zdania bo podniósł ja do góry za ręce i przycisnął do ściany.Następnie zwinnym i szybkim ruchem podciągnął jej krótką mini spódniczkę i zsunął koronkowe majtki.Po czym złapała ja za oba pośladki i uniósł do góry na wysokość swojego członka. Oplotła go nogami w biodrach i już po chwili poczuła jak wszedł w nią szybkim i gwałtownym wręcz brutalnym ruchem.Jęknęła i zarzuciła dłonie na ściankę kabiny wypinając przy tym swoje duże krągłe piersi. Unosił ja w górę i w dół coraz szybciej i szybciej. Dziewczyna jęczała zaciskając coraz to mocniej ręce na poręczy ścianki.Nie całowali się,nie pieścił jej najzwyczajniej w świecie ją rznął.Jak to miał w zwyczaju. A kiedy już sobie ulżył i jej. Postawił ja zasunął rozporek i bez słowa wyszedł wracając do stolika.
- Gdzie Puno i Kocica ? - zapytał Jacka.
- Nie wiem jeszcze nie dawno byli na parkiecie. I kur.wa stary nie uwierzysz co robili ! - powiedział podekscytowany tak nie codziennym widokiem
- Co robili? - zapytał zaciekawiony.
- Lizali się!
- Pieprzysz ? - krzyknął nie wierząc w usłyszaną nowinę.
- Powaga. - powiedział uderzając się w pierś.
- Dobra to niech oni się bawią a my nie traćmy czasu i też się zabawmy.
Powiedział wypijając kufel piwa i ruszając do kolejnej panny. Nie miał w zwyczaju bawić się z jedną laską tym bardziej z ta która przed chwila co bzykał.Zawsze gdy balował to na całego. Bzykanko,duża dawka alkoholu, trochę tańca z laskami i na koniec wieczoru kolejne bzykano. tym razem jego ofiara była [link widoczny dla zalogowanych].Numerek odbył się na tyłach dyskoteki. A gdy skończyli zgarnął Ivana i Jacka i pojechali do swojej bazy. Swoją bazą nazywali stary opuszczony [link widoczny dla zalogowanych]. Tam spotykali się by pić gdy czuli nie dosyt po dyskotekach czy innych imprezach.Tam też sprowadzali panienki, brali dragi to znaczy Jack i Ivan bo reszta załogi od tego trzymała się z daleka.Tu trzymali towar i omawiali sprawy. Każdy miał swoją chatę ale to właśnie tu się spotykali jako gang. Pablo był pewny,że w bazie znajdą zaginionego Puno i Erin. I się nie pomylił. Jednak czekał tam na nich tylko Andre.
- A gdzie Erin ? - zapytał Cygan nie widząc nigdzie czerwonowłosej.
- Na chacie ! - burknął wściekły.
- A ty coś taki zły ?
- Bo ta jędza mnie skopała i przez nią nie tylko opuściłem imprę ale też nie pociupciałem! - rzekł jeszcze bardziej wściekły.
Natomiast chłopcy ryknęli śmiechem.Puno poczerwieniał aż ze złości wkurzony wstał i powiedział;
- I co się kur.wa cieszycie?
- Puno daj spokój nie dramatyzuj bo to do ciebie nie pasuje. - powiedział Cygan otwierając puszkę z piwem.
- Cwaniak bo zaliczył !
- Bo ja zawsze zaliczam. - powiedział uśmiechając się od ucha do ucha.
- Cygan sprzedaj mi działkę. - odezwał się nagle Jack.
- Kasa do rączki i se weź wiesz gdzie leży. - powiedział poważnie Pablo.
Siedzieli tak do czwartej rano pijąc i rozmawiając o najbliższych wyścigach. Potem każdy rozszedł się do siebie.
[size=large]*********************************[/size]
Karen (Anahi)
Poniedziałek. Kiedyś nie lubiła tego dnia tygodnia.Gdy żyła jej babcia czyli matka jej ojca uwielbiała spędzać z nią czas. Bo tylko ona jej go poświęcała. To właśnie babcia namówiła ją do tańca i śpiewania twierdzą iż wnuczka ma talent.Głównie to babcia ją wychowała,nauczyła co jest najważniejsze w życiu.Wpoiła jej zasady i wartości którymi powinien kierować się człowiek. Sandra tak miała na imię osoba której Karen zawdzięczała tyle miłości i ciepła.Zawsze powtarzała,że człowiek powinien spełniać swoje marzenia. Bo poza miłością marzenia są kolejną najważniejszą która pozwala człowiekowi wznieść się do góry. To miłość i marzenia potrafią zmienić nawet najgorszego grzesznika i postawić na nogi nawet tych którzy przestali wierzyć w to,że w ich życiu może zdarzyć się jeszcze coś dobrego.Karen w to wierzyła. I rzeczywiście dzięki temu,że tańczyła czy śpiewała miała siłę znosić obojętność matki i ojca.Muzyka i taniec pozwalała jej na okazanie emocji takich jakich chciała.To dzięki swojej pasji czuła się wyzwolona.Taniec i śpiew to był jej świat.Świat do którego dostęp miała tylko ona i nikt więcej. To właśnie tam czuła się iż żyje po swojemu.Oczywiście jej rodzicom nie podobało się to zamiłowanie.I tylko ze względu na pamięć i szacunek do swojej matki jej ojciec i matka pozwalali Karen uczęszczać na takie typu zajęcia.I do czasu kiedy żyła babcia Kara nie lubiła po weekendzie wracać do szkoły. Teraz jednak gdy babci już nie było powrót do szkoły ją wręcz cieszył.Nie to ,że nie lubiła jeździć do domu na sobotę i niedzielę.Owszem chętnie jeździła do domu bo wtedy mogła spotkać się ze swoją najlepszą przyjaciółką Mariną i swoim kuzynem Miguelem. Ale obojętność,rozkazy,wymogi i ciągłe gadki o tym,że powinna porzucić te pierdoły jakim jest taniec i śpiew.I zająć się czymś pożytecznym dobijały ją tak bardzo iż pod koniec niedzieli wręcz marzyła o powrocie do szkoły.Tak samo marzyła o miłości. Na miłość od rodziców nie miała co liczyć więc marzył iż kiedyś spotka księcia z bajki.Który zabierze ja z tego potwornego życia jakie wiodła.Czemu twierdziła,że jest potworne? Skoro miała można by rzec wszystko.Ale duży dom,ogromny pokój który należał do niej,ciuchy,samochód,pieniądze jakie otrzymywała od rodziców.To wszystko chętnie oddała by za odrobinę miłości i ciepła z ich strony. Jej rodzice zamiast miłości i ciepła stawiali tylko wymagania. ,,Masz się dobrze uczyć! Nie garb się,zachowuj się!Spotykaj się z Junem to miły chłopak!" Lub rozkazy ,,zapomnij o dyskotekach,imprezach i przyjaciółkach". Nie mogła wychodzić nigdzie tam gdzie jej rówieśniczki.Z Marianną też pewnie by się nie przyjaźniła gdyby nie to,że jest z bogatej rodziny i obecną dziewczyną Miguela. Kuzyna za którym moi rodzice przepadają.No ale ona sama go uwielbiała.Bo tak jak na Mari mogła liczyć też i na niego.No ale dość zanudzania was o jej nudnym i okropnym żywocie.Teraz czas na to co przydarzyło się jej w owy poniedziałek.Z samego rana jak zwykle wstała pobiegać.Robiła to codziennie dla zachowania formy.O figurę nie musiała się martwic raczej tendencji do tycia nie posiadała.A zbędny tłuszcz spalała w tańcu.Jednak lubiła biegać. Jak tylko skończyła poranną bieganinę wzięła prysznic i kazała się zawieść do szkoły.Pierwszą lekcją była matma.Potem angielski, historia, biologia i miała być informatyka ale się nie odbyła z powodu nie obecności profesorki. Karen pobiegła więc na górę by odetchnąć przed w -f. Położyła się na łóżko i tępo patrzyła w sufit próbując się odprężyć.To jednak nie pomagało zamknęła więc oczy i znowu zobaczyła cudowne oczy gościa który pocałował ją w piątek.Od tamtego czasu nie potrafiła myśleć o niczym innym.Być może wynikało to z tego iż był to pierwszy chłopak który ją pocałował.A może po prostu te jego przyciągające jak magnez oczy tak na nią zadziałały.Sama nie wiedziała poza tym iż nie mogła o nim zapomnieć. Miała jednak nadzieję na kolejne spotkanie kiedy znalazła jego komórkę następnego dnia jak tylko zeszła rano by pobiegać.Leżała dokładnie tam gdzie się całowali stąd uznała,że to jego.Wzięła ją wiec do swojego pokoju. Liczyła,że właściciel zacznie jej szukać.Ale skoro przez weekend nikt nie pytał o zgubne to zaczęła tracić powoli nadzieję.,,No chyba,że facetka z sekretariatu ją oszukała." pomyślała.Jej rozmyślania przerwał dzwonek.A to oznaczało,że zaczyna się w -f.Położyła szybko telefon na szafce i pobiegła na dół na salę gimnastyczną.W połowie lekcji facet wysłał ją do sekretariatu po nowe stroje które właśnie przysłano.Szła korytarzem i nagle spostrzegła,że przy filarze ktoś stoi.Stał tyłem oparty o filar miał na sobie granatowo czerwono- białą kurtkę sportową i dżinsy.Miał czarne krótkie włosy i był dość dobrze zbudowany.Chciała już podejść by zapytać ,,Na kogo czeka?" owy mężczyzna.Lecz nagle [link widoczny dla zalogowanych] się odwrócił w [link widoczny dla zalogowanych] stronę.Wtedy całkowicie odebrało jej mowę a jej ciało było jak sparaliżowane.Jej serce zaczęło bić szybciej a oddech stał się nie miarowy. Po jej brzuchu latało pełno motylków a w głowie kręciło się z wrażenia.A to wszystko dlatego iż ponownie ujrzała właściciela tych pięknych piwnych oczu.Teraz mogła podziwiać nie tylko oczy ale i jego usta które tak namiętnie ją wtedy całowały.Oraz jego twarz i resztę jego silnego ciała które przylegało wtedy do niej.Był tak przystojny,że nie potrafiła oderwać od niego wzroku.,,Do tego [link widoczny dla zalogowanych] tak słodko,że chyba zaraz zemdleję."pomyślała. Ale jak widać nie tylko on wywarł na niej tak piorunujące wrażenie. Bo on sam stał bez słowa i wpatrywał się w nią.Jemu też przyspieszyło serce i poczuł coś dziwnego na jej widok.Nic dziwnego w końcu wyglądała jak anioł. Długie blond włosy,delikatna twarz jak i drobna postura.Śliczne oczy i boskie usta.Figura jak u modelki. Dziewczyna wprost idealna. W swoim życiu miał już nie jedną oszałamiającą laskę.Ale ta laska różniła się czymś od tych ,,wszystkich".Czym?Na pewno wiekiem.Bo nie wyglądała na pełnoletnią.Ale było coś jeszcze.To coś to była słodycz i niewinność wypływająca z jej wyrazu twarzy i oczu.Strasznie go zaintrygowała.Była młoda i niewinna ale kiedy ją całował miał wrażenie,że całuje kobietę dojrzałą i doświadczoną.,,Chociaż nie tak od razu. Na początku się zawahała." przypomniał sobie nagle.No ale potem w życiu by nie powiedział iż to młoda i raczej niedoświadczona dziewczyna.Nie był pewny ile tak stali patrząc na siebie.Ale musiał w końcu przestać.To nie leżało przecież w jego naturze by tak gapić się na pannę i to w dodatku małolatę.Postanowił się w końcu ruszyć i do niej zagadać.Bo był już gotów wybuchnąć śmiechem na myśl,że przez cały weekend rozmyślał o niej. A ona okazała się piękną dziewczynką a nie kobietą.Czyli czymś nie dla niego. Tak zwanym ,,zakazanym owocem" .A więc musiał jak najszybciej o niej zapomnieć. Dlaczego więc nie wyszedł ze szkoły tylko podszedł i zagadał do niej ?Z dwóch prostych powodów. Po pierwsze szukał telefonu mając nadzieję,że tu go zgubił.A po drugie miał sprawę do załatwienia.Bogaty gnojek z tej szkoły wciąż nie oddał im kasy.Puno miał się tym zająć no ale Cygan wziął to na siebie.Wiedząc iż dziś znajdzie się w tej budzie dla bogaczy.Trafił jednak w czasie lekcji i dlatego stał przy filarze czekając na dzwonek gdy ta dziewczyna nagle się pojawiła.I tak przykuła jego uwagę.No ale wracając do tematu. Wolnym krokiem podszedł do niej i zapytał;
- Widziałaś może tu gdzieś mój telefon ?
Jego słodki i zarazem seksowny głos jeszcze bardziej ją onieśmielił.I zamiast odpowiedzieć spojrzała na niego i pobiegła do siebie na górę.,,No świetnie nie dość,że młoda to jeszcze dziwaczka.A więc o telefonie nie dowiem się niczego.Trudno poczekam na tego szczyla i spier.dalam stąd jak najszybciej." pomyślał.Nie minęło jednak kilka minut jak dziewczyna wróciła i podeszła do niego.
- Proszę twój telefon. - powiedziała uprzejmie.
I wyciągnęła dłoń w której trzymała aparat.Odebrał swoją własność.
- Dzięki lalka! - rzekł puszczając do niej oczko i uśmiechając się.
- Karen. - powiedziała zła,że nazwał ją ,,lalką".
- Że co ? - zapytał zdziwiony nie wiedząc o co jej chodzi.
- Jestem Karen a nie lalka ! -powiedziała dumnie jednocześnie podnosząc głos by dać mu jasno do zrozumienia iż tak ma się do niej zwracać a nie inaczej.
- Jasne lalka.
- Czy ty masz problem ze słuchem? Przecież ci mówię,że nazywam się Karen i nie chcę byś mówił do mnie lalka! Bo nie jestem żadnym przedmiotem czy zabawką.
Spojrzał na nią zdziwiony zastanawiając się jak z tak małych usteczek mógł tak szybko wypłynąć taki potok słów.W dodatku dopiero co uciekła na jego widok a teraz najwidoczniej pokazywała różki. W przypadku kogoś innego pewnie by się wkurzył.Ale ona wręcz go bawiła.Dlatego siedział i się śmiał.
- No i z czego się cieszysz idioto ? Myślisz,że jak jesteś starszy to możesz się ze mnie nabijać?Matka nie nauczyła cię wychowania?!
To,że nazwała go idiotą jeszcze by jej darował. Ale tego tekstu o matce już nie wytrzymał. Wstał i złapał ją za ręce przygniatając do ścianki filaru.
- Posłuchaj lalka! Nie lubię jak nazywa się mnie idiotą.A tym bardziej gdy ktoś wspomina o mojej starej.Dzięki za telefon a teraz lepiej spadaj nim wkurzysz mnie bardziej i stanę się agresywny!
Przestraszona spojrzała na niego a w jej oczach błysnęły łzy. Wpieniła go i to dobrze ale kiedy zobaczył jej łzy coś w nim drgnęło.Puścił ją natychmiast i po raz pierwszy w swoim życiu powiedział;
- Przepraszam.
Nie odpowiedziała bo wtedy zadzwonił dzwonek i na korytarz wybiegła masa uczniów. Karen szybko pobiegła na górę. On zaś zaczął rozglądać się za gościem który wisiał im kasę. Jak tylko go dostrzegł podszedł do niego i nie zważając na innych złapał go za koszulę i podniósł do góry mówiąc;
- Oddawaj kasę!Bo za chwilę przy tych wszystkich bogatych dupkach wyrucham cię w dupsko jasne?
Spanikowany i ostro przestraszony chłopak patrzył na niego otwartymi oczami i zaczął coś dukać;
- Cy... Cy...ja...ja...postaw...a oddam.
Pablo nie wiele z tego zrozumiał ale postawił go na ziemi. I patrzył jak chłopak trzęsąc się cały grzebie w plecaku w poszukiwaniu portfela. Zgromadzeniu uczniowie stali i patrzyli na to z ciekawością. Jak tylko dzieciak wręczył Cyganowi zwitek banknotów dostał mocny cios prosto w żebro. Zwijając się z bólu upadł na podłogę. Pablo pochylił się nad nim i szepnął mu do ucha;
- Pamiętaj z chłopakami z ,,Hasta la Muerte" się nie zadziera.
Po tych słowach zaczął opuszczać szkołę gdy był już przy schodach zobaczył ponownie Karen. Która zatrzymała się w pół stopnia na jego widok. Puścił do niej oczko i nim zniknął w drzwiach powiedział;
- Miłego dnia laleczko !


ROZDZIAŁ 3


,,Donos"

Po ostatnim spotkaniu z tą dziewczyną znowu o niej myślał. Wkurzał się teraz jeszcze bardziej wiedząc iż to małolata.Bo gdyby była już kobietą nie miał by zahamowań ją poderwać. No ale teraz miał. Gnębiło go tym bardziej,że jej jako jedynej do tej pory udało się tak zakręcić mu w głowie.Wciąż myślał o jej słodkich ustach, o oczach, smukłej figurze która miał dość spore krągłości tam gdzie potrzeba.Jak na małolatę to była bardzo kobieca i seksowna.,,Dlaczego akurat ona musiała tak mocno mu się spodobać?Czemu musi mieć mało lat a wyglądać jak kobieta doświadczona?"pytał sam siebie.Jego rozmyślania przerwał jednak czyjś głos;
- Herrera !
Obejrzał się za siebie i zobaczył dwóch gliniarzy.
- A wy tu kur.wa czego ? Nudzi się to krawężniki podpierać! - powiedział zły na ich widok.
- Ty tu nie cwaniakuj koleś bo jesteś aresztowany.- rzekł starszy policjant.
- Za co kur.wa ? - zapytał zdziwiony.
- Za pobicie i napastowanie nieletniego. Luis Ortis mówi ci to nazwisko coś ? - zapytał z cwaniackim uśmiechem wiedząc ,że na pewno wie o kim mówi.
- Nie! - krzykną prosto w twarz gliniarzowi.
- Trudno. On jednak cię zna.I zeznał ,że go pobiłeś i napastowałeś.Więc dawaj łapki.
- Jaja se robisz psie!Chcesz mnie to najpierw kur.wa złap!
Odparł wsiadając na motor i odpalając.Ruszył z piskiem opon a policjanci biegiem do samochodu i ruszyli za nim w pogoń . Poncho przyspieszył i pewnie by zwiał gdyby motor po raz kolejny się nie zepsuł. Jak tylko rozwalił się na barierce psy podbiegły i od razu go skuli. Teraz to dopiero był wściekły. Zawieźli go na komendę tam przesłuchiwali on jednak twardo trzymał się swojej wersji.
- Jak ci kur.wa mówię psie,że go nie znam to nie znam. Nie kumasz! - krzyczał do młodszego gliniarza.
- Cygan ja mam cię dość zaraz zapomnę kim jestem i...
- I co mi zrobisz?Pobijesz ... dawaj mnie to nie rusza gliniarzu. - syczał ze złością.
Chciał już podnieść na niego rękę ale nagle wszedł drugi policjant. Złapał go za twarz i powiedział;
- Wszystko ci jakoś uchodziło do tej pory tym razem masz pecha koleś.Twoja ofiara miała świadka. - zatriumfował starszy.
Wyrwał twarz i wściekły powiedział;
- Chyba twoja bo ja nikogo nie pobiłem.
Po pięciu godzinach męki zaprowadzili go do celi.Położył się na pryczy i zaczął myśleć kto jeszcze go sypnął poza tym szczeniakiem. Nic jednak nie przychodziło mu do głowy.W końcu zasnął wiedząc,że jutro i tak wyjdzie.I tak też się stało. Zaraz po telefonie jaki wykonał do chłopaków. Oni przycisnęli małolata który oskarżenie cofnął.Choć policja wiedziała,że to kolejny raz sprawka Pabla to bez dowodów nie mogli go trzymać.Wrócił do domu wziął prysznic i jak tylko zmienił ciuchy pojechał odebrać nowy motor. Ten wcześniejszy nie nadawał się już do nie czego.Potem pojechał do szkoły.Chciał sam załatwić sprawę z młodym tym razem skuteczniej. Jak tylko wszedł do środka wpadł na Karen.Speszona [link widoczny dla zalogowanych] na niego i już chciała wyminąć gdy ten zastawił jej drogę i zapytał;
- Dokąd to lalka?Pogadajmy.
- Ile razy mam ci ...
Nie skończyła bo [link widoczny dla zalogowanych] się do niej jeszcze bliżej i powiedział;
- Ciii... czasem za dużo mówisz wiesz. Ale ładna z ciebie dupa dlatego ...
- Ty nie wychowany debi...
Ponownie jej przerwał przyciągając do siebie. Byli tak blisko,że nawet zapałka nie zmieściła by się pomiędzy nimi. Czuła jego oddech i zapach. Znowu jej serce zaczęło łomotać a gdy przystawił swą twarz do jej ucha i zaciągnął się zapachem jej perfum tym samym składając pocałunek na jej szyi zadrżała.Zaczęło brakować jej tchu nie wiedziała co ma począć.Był zbyt silny by mogła uciec.On po chwili spojrzał w jej oczy i powiedział;
- Lubisz to prawda ? Podoba ci się jak cię dotykam i...
- Pochlebiasz sobie za bardzo wiesz i puść mnie bo twój zapach mnie odstrasza. - syknęła próbując go zniechęcić.
- Nie przerywaj mi bo to kolejna rzecz której nie lubię...
- A jest coś na tym świecie co lubisz? - zapytała z ironią.
- Ty!- odparł puszczając do niej oczko.
Zatkało ją na chwilę. Ale zaraz się przebudziła i powiedziała;
- A ja ciebie nie lubię baranie! I czep się innej dupy bo ta jest już zajęta! - skłamała.
- Wiem. - odpowiedział pewny siebie.
- Wiesz ? Niby skąd ? - zapytał zdziwiona.
- Bo to ja jestem facetem twoich marzeń. - odparł zadowolony z siebie.
Miała dość tej głupiej rozmowy tym bardziej,że facet miał po części rację.Marzyła o nim od dnia ich pocałunku a jeszcze bardziej zaczęła gdy ujrzała go całego. I choć był starszy i nie wychowany jej zdaniem to cholernie ją pociągał.Postanowiła się wyrwać ta szamotanina jednak nie przyniosła skutku a jedynie obdarła ją z sił.Zrezygnowana spojrzała z nienawiścią w oczach na jego roześmianą twarz.
-I po co ci to ?Wysłuchaj mnie a obiecuję ,że cię puszczę.
- Dobra mów. - rzekła zrezygnowana.
- Zaczepiłem cię bo jutro robimy imprezę w klubie kumpla i chciałem zapytać czy wpadniesz?
Jej odpowiedź była krótka i stanowcza;
- Nie!
- Masz tu namiary gdybyś zmieniła zdanie. Obiecuję ci nie zapomniane przeżycia. - powiedział muskając jej policzek.
- Przeżycia to ja już mam koszmary co noc z tobą w roi głównej ! - krzyknęła mu w twarz i kopnęła w krocze. Jak tylko klęknął sycząc z bólu uciekła.Na koniec krzycząc ,,Palancie".Jak tylko otrząsnął się z bólu wstał i już chciał jej szukać. Ale jego ofiara ukazała mu się na wprost. Zrezygnował więc z dziewczyny i dopadł jego.Kazał mu wyjść poza teren szkoły dam spuścił mu łomot. Chłopak ze strachu wygadał kto był jego świadkiem;
- To była Karen.... ta blondynka...ona widziała wszystko i to ona poświadczyła moje zeznania.Wściekły puścił go odjechał na motorze.
Całą drogę zastanawiając się jak ma załatwić tą pannę. Może i był skur.wielem który wykorzystywał laski do potrzeb seksualnych. Ale nawet on miał zasady ,,Nie bić kobiet nawet jeśli to szmata" i ,,Nie pozwalać sobie robić laski". Te czyny uważał za ohydne i uwłaczające.Pozbawiające całkowitej moralności, szacunku i godności kobietę.Musiał jednak znaleźć sposób by zapłaciła mu za donos.I nie był by sobą gdyby nie znalazła. Będąc pod domem już miał dobrze ułożony plan.Tym czasem Karen leżała na łóżku i zastanawiała się czy powinna iść na imprezę. Nigdy nie mogła tego robić ze względu na starych ale teraz będąc w szkole mogła pozwolić sobie na odrobinę zabawy. Sama jednak w życiu nie odważyła by się tam pójść więc zadzwoniła do Mariany.Opowiedziała jej lżejszą wersję prawdy o chłopaku i poprosiła o pójście na zabawę. Po wielkich protestach przyjaciółka w końcu się zgodziła.Szczęśliwa blondynka poszła pod prysznic i położyła się spać.Wyobrażając sobie jak będzie jutro.
****************************
RANEK
Kocica siedziała na schodach ich bazy. Po chwili na teren wjechał Puno ,Jack i Ivan.
- Siema Erin! Jak tam dzionek? - zapytał Jack
- Tak samo jak twój sflaczały fiut! - syknęła jadem.
- Uuuu sarenka jest dziś zła. - powiedział Puno
- Sarenkę to ci zaraz w dupę wsadzę oprychu! -krzyknęła głośno w jego stronę.
- Ja ci mówią ty kiedyś oberwiesz ode mnie i będę miał w dupie ,że chroni cię Pablo. - odparł wściekły ,że znowu brzydko się zwraca do jego osoby.
- Takiś kur.wa mocny to choć ! Mi Cygan nie potrzebny do obrony. Prze siekam ci jaja i już więcej nie poruchasz casanovo.
Wściekły podszedł do niej złapał za rękę i wykręcił do tyłu.
- Słuchaj no ruda wiewióro nie bije kobiet ale jeszcze raz a tak ci wpierdolę,że na ulice nie wyjdziesz jasne? - rzekł do jej ucha by na pewno usłyszała i zrozumiała.
Jak tylko ją puścił powiedziała;
- Już zbieraj na nowy motor bo tego jutro już nie masz! - zagroziła mu.
- Nie no zabije cię jak rany...
Powiedział biegnąc za nią gdy zaczęła uciekać.Po dość długiej bieganinie ją złapał.I razem rąbnęli na ziemię.Za nim zdążyła coś powiedzieć pocałował ją.Zszokowana odwzajemniła Ivan z Jackiem patrzyli przez chwilę jak oniemiali a potem ryknęli histerycznym śmiechem.
- Kur.wa ale cyrk biją się, wyzywają a potem liżą. - powiedział Jack śmiejąc się.
- Wy to zamiast drzeć koty powinniście od razu przyznać,ze was do siebie ciągnie. - krzyknął Ivan.
Tym samym przerywając pocałunek.Kocica natychmiast zrzucił z siebie Puno i kopnęła go swoim glanem w tyłek.
- Ty sflaczały fiucie zrób to jeszcze raz a rzygnę ci prosto do gardła!
Przygoda się jednak nie skończyła bo Andre szybko podniósł się z ziemi i ponownie powalił Erin na podłogę zaczęli się tarzać. Ich walkę przerwało przybycie Cygana. Spojrzał na nich oboje zły i zapytał;
- Co się tu kur.wa dziej ?
- Nasze gołąbki sobie gruchają nie widzisz! - rzekł Jack
- Cruz jak się nie zamkniesz to wsadzę ci fiuta Puna do dupy! - krzyknęła wściekła.
W końcu głos zabrał Pablo.
- Wstawać oboje...ale już!Zachowujecie się jak dzieci i tak was potraktuje teraz.
Powiedział biorąc ich za ręce.Zaciągnął ich do bazy i powiedział;
- To wasza kara posiedzicie tu sobie 5 godziny jak wrócę z chłopakami buda ma myć cała i wy też. I to w zgodzie jasne!
Nie czekał na odpowiedź bo już wiedział co usłyszy.Wyszedł zamknął ich i razem z Ivamen i Cruzem pojechali zbierać haracz.Tym czasem nasza parka rozsiadła się jak najdalej od siebie i tylko z oczu było widać pioruny które strzelali w swoją stronę.Po godzinie ciszy pierwszy odezwał się on;
- Chcesz piwo ?
- Tak. - odpowiedziała grzecznie ale z grymasem na twarzy.
Jak tylko wyją z lodówki podał jej usiadł tym razem koło Erin.
- Złaź bo mnie wszy od ciebie pogryzą.
- Erin przestań wreszcie.Twardzielkę zgrywaj gdy pracujesz a przede mną nie musisz bo wiem,że fajna z ciebie laska i w głębi duszy bardzo wrażliwa.
- Ty już całkiem o chujałeś! Ja wrażliwa ależ wymyślił!
- A nie?
- Nie!
- To czemu płaczesz gdy widzisz Cygana z inna laską niż ty?
Nie wiedziała co powiedzieć. Bo nawet nie przypuszczała ,że zauważył.Fakt Pablo się jej podobał i to bardzo. Bolało ją gdy widziała go z inną. Ale myślała iż tylko ona wie o swoim cierpieniu.
- Widzisz milczysz bo wiesz,że mówię prawdę. I powiem ci coś...odpuść on nigdy z tobą nie będzie bo traktuje cię jak siostrę. Lepiej poszukaj kogoś kto cię zauważy.
- A znasz kogoś takiego ? Bo ja nie!Kto zwróci uwagę na taką niewychowaną brzydulę jak ja ?
- Na przykład ja. I nie jesteś brzydulą jak już to niewychowaną kocicą.
- Czy ty mnie w coś próbujesz wkręcić ? A może brałeś coś?
Przysunął się bliżej i wziął jej twarz w swoje ręce.
- Masz śliczne czekoladowe oczy,piękne długie i bujne włosy ,słodkie delikatne usta oraz seksowne ciało. Do tego jesteś wrażliwa choć tego nie okazujesz gdy ktoś widzi.Dlatego cię kocham Erin.
Słuchając tego jej oczy napełniły się łzami.I ze szczęścia i ze smutku. To co mówił było piękne ale wiedziała,że to tylko tak by złapała się na jego haczyk.Puno był jak Cygan. Dziewczyny wyrywał tylko w jednym celu.Dlatego szybko otarła łzy i powiedział;
- Dobra teatrzyk skończony udowodniłeś sobie,że mam serce a teraz spadaj!
- Czy ty słyszałaś do cholery co ja powiedziałem?
- Tak ale wiem,że to twoja stała gadka na podryw dlatego ci nie wierzę.
Powiedziała wstając i podchodząc do okna.Wkurzony podszedł do niej złapał za rękę i kiedy ich oczy spotkały się powiedział;
- Pierwszy ...pierwszy raz w swoim życiu powiedziałem komuś,ze go kocham. Nawet moja matka nigdy nie usłyszała tego słowa.Więc nie wyjeżdżaj mi z tekstami takiego typu.Kocham cię już od dawna i tak jak ciebie trafia szlag gdy widzisz Pabla z inną tak mnie trafia gdy widzę ciebie z innym. Bez różnicy czy to Cygan czy jakiś mamut z innego gangu.
Gdy skończył puścił ją i chciał wrócić na kanapę. Jej ręka go powstrzymała. Jak tylko odwrócił się ponownie w jej stronę wpiła się w jego usta. W tej chwili nie zastanawiał się nad tym co robi.Wyłączyła swoje myśli całkowicie i poddała się chwili.Pocałunek był coraz zachłanniejszy i namiętny.Puno posadził ją na parapecie okiennym i zanurzył rękę w jej włosach. Oplotła go nogami w koło bioder i sama wślizgnęła dłonie w jego włosy. Co jakiś czas łapali oddech by znowu mieć siłę na pocałunek. Namiętność i podniecenie rosło w nich coraz bardziej. On jednak nie odważył się posunąć dalej. Chciał poczekać aż sama tego ze chce.I długo nie czekał Erin kilka sekund później wyciągnęła mu białą koszulkę ze spodni i szybko z niego zdjęła ten gest wystarczył. Rozpiął jej bluzeczkę która i tak ledwo co zakrywała i wessał się w jej ponętny biust. Odchyliła się do tyłu opierając o framugę okna delektowała się pieszczotami.Całował jej sutki , przygryzał rozpinając w tym czasie jej krótkie szorty. Potem zsuną jej z niej a gdy chciał pozbyć się koronkowych majtek powstrzymała go;
- Co jest nie chcesz?
Nie odezwała się tylko sama zaczęła zsuwać mu spodnie. Jak tylko opadły pozwoliła mu dopiero zdjąć z siebie bieliznę. A potem wysunęła się delikatnie do przodu by mógł w nią swobodnie wejść. Wsadził rękę pod jej plecy a drugą złapał złapał za biodro po czym wszedł w nią zdecydowanym ale delikatnym ruchem. Chwilowy ból który ją ogarną w środku sprawił,że wbiła mu paznokcie w jego umięśnienie jakże cudnie wyrzeźbione plecy.Usłyszał jej jęk pomieszany z syknięciem i przystanął.Spojrzał na nią i zapytał;
- Czy ty ...
- Tak byłam dziewicą.
Szczęście jakie go ogarnęło dało mu jeszcze większą chęć do działania.Ucałował ją czule tym razem i zaczął po woli wsuwać i wysuwać swojego członka do jej jaskini rozkoszy. Z każdą chwilą,z każdym jękiem zaczął przyspieszać.Całując jednocześnie jej, twarz, szyję , dekolt czy też różowe stojące sutki. Był jej pierwszym kochankiem choć nie wiedziała czy to właśnie tak ma wyglądać to uważała,ze to najlepsza chwila jaka ją w życiu spotkała i nie zamieniła by jej na nic innego.A kiedy doprowadził ją do szczytu myślała,że oszalej ze szczęścia które czuła.Wtuliła twarz w jego włosy i na koniec ekstazy wyszeptała mu do ucha;
- Kocham cię Puno.
Chciał już zareagować na jej słowa które wiedział iż wypowiedziała pod wpływem chwili ale usłyszeli zgrzyt w zamku. Szybko podniósł więc koszulkę z ziemi i kazała jej założyć a sam nagi pobiegł do drzwi i krzyknął ;
-Cygan zaczekaj chwilę ok?
- Jasne! - odpowiedział
Jak tylko się ubrali oboje podeszli do drzwi i zapukali na znak,ze można ich wypuścić.Otworzył i pierwsze co zapytał;
- Pogodzeni?
Wymienili spojrzenia i równocześnie powiedzieli;
- Tak!
Do wieczora atmosfera był wprost idealna. Wszystko szło jak należy. sprzedali prawie cały towar jaki mieli,z haraczy też dużo uzbierali więc na imprezę byli ustawieni.
***********************
IMPREZA
Od rana chodziła nakręcona jak w zegarku. Wciąż szukała sobie zajęcia by nie myśleć o tym gościu. I o zabawie na którą miała iść wieczorem.Dla niej to było ogromne przeżycie.W końcu pierwszy raz w życiu idzie na imprezę co więcej zaproszona przez najprzystojniejszego faceta jakiego widziała.Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to,że całowała się z nim teraz miała zamiar iść na imprę dla niego a nawet nie wiedziała jak on ma na imię. Od Luisa dowiedziała się tylko iż mówią na niego Cygan. I to ,że jest od niej starszy tego jednak nikt nie musiał jej mówić bo sama zauważyła.Była tylko ciekawa jak dużo lat ich dzieliło. Dziś zamierzała dowiedzieć się o nim wszystkiego.O 18.00 zaczęła się szykować założyła spodnie rurki i długie czarne kozaki na 5 cm obcasie.Do tego różowa bluzeczka i na to biała krótka kurteczka z rękawami 3/4.Na oczy rzuciła brzoskwiniowy cień który doskonale kontrastował z jej kolorem cery i przejechała delikatnie różowym błyszczykiem po ustach.Włosy rozpuściła i jak tylko była gotowa zeszła na dół czekając na Marianę.Przyjaciółka przyjechała punktualnie o 19.30.Przywitały się buziakiem w policzek i jak tylko wsiadły do samochodu Mari zaczęła swoje śledztwo.
- Jak się nazywa ten gość,do jakiej szkoły chodzi,ile ma lat,miły jakiś ....
-Dobra może tak starczy co ?
- Posłuchaj dla ciebie narażam się swojemu facetowi więc odpowiadaj i to szybko.
- Ok!Mówią na niego Cygan do szkoły raczej nie chodzi tylko jak już to pracuje. Ile ma lat nie wiem ale więcej niż ja na bank.
Marianę zamurowało. Nie mogła pojąć jak przyjaciółka może lecieć na imprezę jak szalona dla typa o którym wie tylko tyle iż wołają go Cygan.I nie zatrzymała się tylko dlatego bo chciała by Karen choć raz w życiu skorzystała z zabawy jak normalna nastolatka.Gdy dojechały na miejsce bramkarz nie chciał ich wpuścić ale jak tylko pokazała mu kartkę od Pabla od razu zrobił przejście w wejściu.Weszły wraz z Marianą. Klub był cały zapełniony na parkiecie nie był nawet miejsca ale ludzie bawili się świetnie. Przy stolikach siedziały piękne dziewczyny dość skąpo ubrane a obok nich siedział zawsze jakiś facet. ,,Jak go znaleźć w tym tłumi?" zapytała samą siebie. Mari klub się nie spodobał. Tu mężczyźni nie tylko byli starsi ale też podejrzanie wyglądający.Wiek jej akurat nie przeszkadzał bo sama miała faceta starszego od siebie o 6 lat.Ale ich tatuaże na rękach sposób w jaki się poruszali, bawili nie podobał się jej wcale. Zaczęła więc ciągnąć przyjaciółkę do wyjścia. Nie zamierzała tam zostawać ani chwili dłużej.
- Ej no co robisz? - zapytała zdziwiona Karen.
- Zwariowałaś?
- Nie to ty raczej zwariowałaś ! Skoro ten typ bawi się w takim klubie to zastanów się czym on się zajmuje.
- To już musi robić coś złego by bawić się w takim klubie?
Mariana już chciała strzelić jej gadkę gdy nagle z za pleców Karen wyłonił się nie wiadomo skąd brunet.
- Hej lalka ...wiedziałem ,że wpadniesz. - powiedział udając radosnego na jej widok. A tak naprawdę był wściekły na nią za ten donos. Ale plan był...był więc miał zamiar go zrealizować. On nie pozwoli by ktoś z niego kpił by z nim zadzierał. Nawet tak śliczna panna jaką była Karen. Na dźwięk jego głosu przeszedł ją dreszcz był taki sexsowny jak on sam.Odwróciła się w jego stronę i powiedziała;
- Chyba nie masz mi za złe,że przyprowadziłam kumpelę??
zlustrował Mari od góry do dołu i powiedział;
- No co ty skarbie.- odpowiedział a potem dodał.- Jestem Cygan a ty ? - wyciągną rękę w stronę dziewczyny.
- Mariana. Cygan to twoje imię ? - zapytał z ironią.
- Nie to ksywka na imię mam Pablo.
- A więc Pablo z reguły jestem szczera nie bardzo mi się podobasz ale skoro moja przyjaciółka cię lubi to ok. Życzę wam dobrej zabawy bo ja spadam.
- Ale jak to? - zapytała zdziwiona blondynka.
- Kara mi towarzystwo nie odpowiada ale ty zostań przyjadę potem po ciebie obyś tylko zadzwoniła.No chyba,że ten dżentelmen cię odwiezie. - dodała i spojrzała na niego ironicznie.
Cygan stał z uśmiechem na twarzy ale w środku skręcało go wręcz by dać tej bogatej panience popalić.Powstrzymał go tylko fakt ,ze wtedy jego plan mógłby nie wypalić.I jak tylko brunetka skończyła swoje wywody słodkim głosem powiedział.
- Jasne nie ma problemu.
Mari ucałowała więc Karen i opuściła lokal.Pablo zaś zaprosił blondynkę do stolika.Celowo usiadł z nią z dala od kumpli.I zaczął czarować.
- No i widzisz po co nam była ta sprzeczka w szkole.Skoro i tak oboje wiemy,że się sobie podobamy.
- Szczerze to sama nie wiem czy dobrze zrobiłam przychodząc tu.W końcu jesteś starszy ode mnie a to oznacza ,że i tak nic z tego nie będzie.
- Mi wiek nie przeszkadza. No chyba ,że tobie.
- Mi też nie ale...
- Ale co?
- Moi starzy...
- Ciii... nie mówmy o nich korzystajmy z czasu.
Powiedział zbliżając się do niej.Objął ja i zaczął całować po szyi.Pozwoliła mu na muśniecie a potem powiedziała.
- Jeśli zaprosiłeś mnie bo chcesz czego więcej to zapomnij ja wychodzę.
I wstała złapał ją za rękę.Usiadała.W tym momencie kolo ich stolika zjawiła się cala banda Cygana.Na widok paczki Karen poczuła się nie na miejscu. Tym bardziej kiedy usłyszała komentarz jednego z kolegów Pabla.
- Cygan ja nie wiedziałem ,że ty w małolatach gustujesz!
Była pewna ,że on stanie w jej obronie kiedy jego koledzy zaczęli się z niej nabijać a on tym czasem zrobił coś zupełnie odwrotnego.
- No co ty Puno ja ? Nigdy wiesz,że kocham dojrzale i doświadczone kobiety!
Spojrzała na niego i nie wiedziała co ma myśleć.A on kontynuował dalsze poniżanie jej.
- A spójrz na nią nie dość ,że dziecko to jeszcze nic pięknego.Piersi nie ma w ogóle a doświadczenia w tych sprawach wcale ale wiesz napaliła się na mnie to tu usiadła.Skąd mogła wiedzieć ,że ja już mam pannę.Prawda Erin? - i tu spojrzał w stronę Kocicy a potem przyciągnął do siebie sadzając na kolana.Ta objęła go za szyję i powiedziała ;
- Tak mój macho.- całując go w usta.
Każde jego słowo raniło ją coraz mocniej i mocniej.Nie wiedział co ma zrobić.Czy powinna wstać i wybiec stad jak najszybciej czy strzelić go w twarz i dopiero wyjść.Nie rozumiała po co było to przedstawienie. Dlaczego ją zaprosił skoro wcale się nią nie interesuje i uważa za małolatę.Spojrzała na niego smutnym ,zagubionym wzrokiem i nie mogąc dłużej znieść ich śmiechów i nabijanie się wstała. Uniosła dumnie głowę jak na damę przystało i chwyciła kufel z piwem który stal na stoliku jednym ruchem wylała mu na głowę.Po czym postawiła z powrotem na stolik i ruszyła do wyjścia.Bała się ,że pobiegnie za nią by dać jej nauczkę za ośmieszenie go dlatego przyspieszyła kroku.Nie chciała też by widział jej łzy. On jednak tego nie zrobił został na miejscu i co więcej powstrzymywał Erin przed atakiem na blondynkę.Czemu tak spokojnie pozwolił jej odejść? Bo uzyskał to co chciał i to mu wystarczyło. Ona zaś jak tylko wyszła stanęła na ulicy i zadzwoniła po taksówkę. Nie mogła przecież w tym stanie pokazać się przyjaciółce.Wszystko latało jej w środku z nerwów.Ale to było niczym w porównaniu z bólem jaki czuła w sercu.Zakpił z niej i ośmieszył.I choć prawie go nie znała to jego czyn bardzo ją zabolał. Zapłakana wsiadła do taksówki która zjawiła się po kilku minutach.Całą drogę do szkoły przepłakała.A potem i noc bo wciąż w jej głowie huczały jego słowa raniące jej duszę.Dopiero nad ranem zasnęła.


ROZDZIAŁ 4
ŁZY

Rano jak tylko wstała spakowała swoje rzeczy i czekała na szofera. Tak dziś była sobota czas by pojechała do domu. miała nadzieję iż tym razem wyślą po nią kogoś. I wysłali cieszyła się ale humor opuścił ja od razu po wejściu do domu. Dlaczego ? Bo tam czekała już na nią matka ale nie sama lecz w towarzystwie Juana. Matko jak ona nie lubiła tego gościa na jego widok chciało się jej wymiotować.A tym czasem jej rodzice próbowali ich zeswatać.Podeszła do nich ze sztucznie przyklejonym uśmiechem na twarzy i powiedziała grzecznie jak damę przystało;
- Witaj mamo!
- Witaj Juan !
I oboje ucałowała w policzki.Potem usiadła na sofie tak jak wskazała jej matka.
- Karen ...Juan bardzo tęsknił za tobą wiec zaprosiłam go dlatego dziś do nas na obiad. A potem pójdziecie razem na spacer.- powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Dobrze mamo. - odpowiedziała grzecznie.
- No a teraz dopóki nie ma posiłku zabierz go do swojego pokoju i porozmawiajcie na pewno macie sobie dużo do powiedzenia.
,,Co?Ma zabrać go do siebie i z nim gadać?Niby o czym?Ten laluś był gorszy od nie jednej głupiej blondynki!" pomyślała. Ze skwaszoną miną wykonała prośbę rodzicielki.A tam zaczął się jej koszmar. Odkąd weszli on wciąż gadał i gadał.Nawet ona z natury gadatliwa nie mówiła tyle słów w przeciągu kilku sekund co on.
- Karen byłaś ostatnio na wyprzedaż?Widziałaś jakie super ciuchy były świetnie i drogie marki po pól cenie.Wiesz naprawdę tęskniłem za tobą. Wciąż myślałem o twoich oczach. A wczoraj widziałem jak za rogiem Bursztynowej skopali gościa ale dobrze mu tak idiota jakiś!Kupiłem sobie ostatnio super żel no nic tak super nie trzyma włosów jak on.A matka podarowała mi stringi różowe wyśmiałem ja ale wiesz co potem przymierzyłem i muszę ci powiedzieć ze wygodne nawet.
O matko! ,,Czy on powiedział różowe stringi ...mierzył ...wygodne!To jakiś koszmar!" myślała.Już zastanawiała się jak uciec. Ale do pokoju weszła służąca zapraszając ich na obiad.Zadowolona wręcz wybiegła z pokoju.No i jak to przy rodzicach Juan zachowywał się nie jak bezmózga larwa ale jak mądry uczony student.Wkurzał ją okropnie ale wolałaby obiad trwał jak najdłużej bo myśl o spacerze przyprawiał ją o mdłości.No ale co dobre szybko się kończy i czy tego chciała czy nie musiała iść na spacer.I znowu się zaczęło.
- Gardzę ubogimi i złodziejami to nie roby takich powinni od razu wieszać.Ale co cię będę zanudzał wiesz tak sobie myślałem nie długo walentynki możne pójdziemy razem na bal.Wiesz w końcu kiedyś zostaniemy parą ty mnie lubisz ja ciebie też to czemu nie. Ja założę różowe stringi a ty czerwone i....
W czasie gdy on nawijał ona odleciała tak bardzo ją nudził i wygadywał bzdury iż wolała wspominać chamskiego Pablo niż jego.Zachował się źle ale nie potrafił o nim nie myśleć.Jego oczy i usta, dotyk , zapach tak głęboko zapadł jej w pamięci,że zatęskniła za nim.Z niewiadomych przyczyn ten facet wywoływał u niej palpitację nawet wtedy gdy nie było go w pobliżu. Łapała się nawet na tym,ze pośród kilkunastu osób przechadzających się alejkami parku szukała twarzy Pablo.,,Karen to chore!Daj spokój facet cię upokorzył a ty o nim rozmyślasz!" skarciła się w duchu.Ale nawet to nic nie dało.Wciąż myślała i myślała.Dopiero kiedy jej towarzysz od siedmiu boleści ją szturchnął ocknęła się.
- Ej no to jak zostaniesz moją żoną jak będziemy już pełnoletni?
Spojrzała na niego z przerażeniem i obrzydzeniem.Uśmiechnęła się i po chwili odparła;
- Jasne jeśli lubisz facetów to problemu nie widzę. - wzruszyła ramionami.
- Facetów ale jak to ? - zapytał zdziwiony.
- No bo wiesz Juanitku powiem ci coś w tajemnicy tylko zachowaj to dla siebie ok?
- Jasne.
- Bo widzisz ja urodziłam się jako kobieta ale w środku jestem 100% facetem i jak tylko skończę 18 lat mam zamiar zrobić sobie operacje tego i owego. - szepnęła mu do ucha.
- Tego i owego to znaczy czego ? - zapytał przerażony.
- No szparkę zamienię na drąga a cycki na taką super klatę jak ty masz! - powiedziała uradowana.
Ludzie żebyście widzieli w tym momencie jego minę! wyglądał jak by mu koń na blachę nalał.Z ledwością powstrzymała się od śmiechu.
- Ty żartujesz prawda? - zapytał z powagą.
- Yyy! - pokiwała głową.
-Wiesz co a sobie właśnie przypomniałem ,ze mam probe wiec chyba rozumiesz!
- Tak...tak spokojnie biegnij ja sobie jeszcze pochodzę.- rzekła poważnie a kiedy zniknął jej z oczu ryknęła śmiechem.
Ludzie patrzyli się na nią jak na wariatkę ale ona po raz pierwszy miała to gdzieś. Tak samo to ,że za ten wkręt przyjdzie jej zapłacić słoną karę. Ale już nie mogła go znieść i musiała utrzeć mu nosa.Gdy przestała się już śmiać usiadła na chwilę na ławce i znowu zaczęła myśleć o niewychowanym acz nieziemsko przystojnym brunecie.Może to nie była jej sfera i daleko było mu do ideału ale chciała takiego właśnie mężczyzny.,,Nie Kara to nierealne!Nie możliwe!Wybij to sobie z głowy!" powiedziała sama do siebie.By zapomnieć o nim wstała i w drodze do domu zadzwoniła do Mariany.
- No hej! Ja w domu przyjdziesz?
- Cześć!Jasne właśnie z Miguelem szliśmy do was.
- Oki.
Jak się tylko rozłączyła przyspieszyła kroku. Chciała być przed gośćmi i podwieczorkiem by móc zdążyć opowiedzieć przyjaciółce o Cyganie i różowych stringach jej chyba już byłego amanta. Zaczęła więc biec nie zważając na przechodniów oraz na samochody. I to była jej zguba. Bo chwilę później dosłownie pól centymetra przed nią zatrzymał się motor. Zdenerwowana i wystraszona zaczęła krzyczeć.
- Kto idioto dał ci prawko ? Nie wiesz ,że tu jest ograniczenie prędkości do 60 ciu!
Krzyczała coraz głośniej wymachując rękoma.Właściciel motoru nie tylko nie reagował ale nawet nie zdjął kasku co doprowadziło u niej do większej furii.Wściekła uderzyła go w tył kasku;
- Może baranie był byś tak łaskaw zdjąć to coś i spojrzeć mi choć w oczy!
Poskutkowało. Bo zdjął kask. Ale wtedy ją wbiło w ziemię.To był nie kto inny jak Pablo. Z cwaniackim uśmiechem powiedział;
- Cześć laleczko !
Po czym dodał;
- Wiesz wczoraj pokazałaś klasę brawo!Ale dziś znowu takie samo z ciebie dziecko jak ostatnio. Wbiegasz mi sama pod motor i się jeszcze śmiesz pluć.
Znowu...znowu był chamski i denerwujący.Postanowiła więc tym razem zmienić taktykę.Złapała go za bluzę obiema rękoma i wbiła się w jego usta najnamiętniej jak tylko potrafić mogła 16 latka.No i jak to facet dał się złapać.Przygarnął ją do siebie i zaczął z ogromną chęcią odwzajemniać pocałunek.Całował tak cudownie iż trudno było się jej od niego oderwać ale skoro miała już to czego chciała musiała zwiewać nim on się zorientuje. Wyrwała się mu więc i powiedziała szczęśliwa jak nigdy;
- Ciał bebe!!!
I pomachała mi przed nosem kluczykami od motoru. Rzucił się za nią w pogoń ale nie dogonił bo ona szybko wsiadła do autobusu który jak na złość nagle nadjechał nie wiadomo skąd.wkurzony wrócił po swoje cacko. Usiadł na nim i zadzwonił do Puno.
- Za 10 minut jesteś na Ogrodowej z holownikiem lub z nowymi kluczykami do mojego motoru!
- A co jest...
- Kur.wa nie pytaj tylko rób co mówię! - krzyknął uderzając pięścią w kask.
- Jasne zaraz jestem!
Rozłączył się i czekała a w głowie już myślał o zemście.,,Ta mała się za bardzo rozbrykała chyba czas ją utemperować" pomyślał.Tym razem jednak miał zamiar użyć ostrzejszych środków niż ośmieszenie.,,Lalka chce bitwy?Nie ma problemu zamiast bitwy załatwię jej wojnę i to taką,że raz na zawsze mnie popamięta!". Kilka minut później zjawił się Andre z nowymi kluczykami.
- Dobra gadaj kto zajebał ci kluczyki? - zapytał zakładając ręce na biodra.
- Blond lalka! - rzekł wściekły.
- Ulala! - zaśmiał się Puno.
- Jak cię pizdnę to już na zawsze ci tak zostanie wiec przestań się nabijać ! - powiedział kąśliwie brunet.
- Dobra wyluzuj!
Powiedział i za sekundę obaj odpalili motory i wrócili do bazy.
- Ej Cygan co jest kluczyki zgubiłeś? - zapytała Erin.
- Nie słonko na jego drodze stanął blond anioł z kuflem piwa.
- Puno jeszcze słowo a przysięgam! - ostrzegł kumpla grożąc palcem.
- Co ta małolata znowu zalała ci za skórę...wiesz jak chcesz zajmę się nią.- rzekła z ochotą.
- Nie Kocica nie ma potrzeby ja mam już plana. Ty lepiej się zajmij swoim wesołym Romeo bo jeszcze ci go jakaś sprzątnie. - podpuścił ją.
- A co wyrywał jakieś po drodze?- zapytała z zainteresowaniem.
- No wiesz ... - droczył się.
- Ty padalcu ...szujo...fiucie...
Krzyczała targając go za włosy.
- Ale kochanie on cie wkręca ...prószę puść.
Błagał Andre tym czasem panowie mieli nie zły ubaw.
- Może i wkręca ale to tak na zaś byś pamiętał. I inaczej twój motor znowu stanie w płonieniach!Jasne kochasiu?
-No widzisz Cygan coś narobił ...dzięki stary !
- Dobra koniec żartów do roboty! Ty Puno i Cruz po haracze.Ty Ivan po kokę a ty Erin pomożesz mi dogadać się z tym staruchem.
-Jasne.
Po wydanych rozkazach każdy zajął się swoim. Tym czasem Karem wraz z brunetką siedziała już u siebie w pokoju i opowiadała o Juanie obie wręcz padały ze śmiechu.Jednak gdy doszła do momentu Pabla od razu posmutniała.
- Cholera Mari ja wiem ,że on jest starszy i taki ...taki ...
- Niewychowany!
- No dokładnie. Ale ma coś takiego w sobie,że nie potrafię przestać o nim myśleć.Jest jak zakazany owoc którego chcesz mieć a nie możesz.
- Fakt jest przystojny no ale Kara ...
- Tak ja wiem to nie moja bajka. Tylko,ze to pierwszy facet który tak mi się podoba i ma to ,,coś" rozumiesz?
- Jasne to samo było ze mną gdy zobaczyłam Miguela. Ale u ciebie to bardziej skomplikowane więc lepiej odpuść go sobie. Poza tym sama mówiłaś,że nazwał cię małolatą czyli nic z tego.
- Wiem. I wiesz nawet zastanawiam się czy rodzice nie mają racji.
- Racji w czym ?
- Chyba powinnam wziąć się za Juana.
- Zwariowałaś ! To zarozumiały idiotyczny padalec!
- No ale...
- Co ale ? Mało jest innych facetów. Weź się za jakiegoś z twojej szkoły na bank jest tam jakiś przystojniak.
Rozmawiały tak jeszcze długo. W końcu Marianie udało się przekonać przyjaciółkę by nie wiązała się z lalusiem tylko poszukała kogoś bardziej mądrego by zapomnieć o brunecie.Te dwa dni dzięki kumpeli i Miguelowi minęły jej dość szybko. I nadszedł dzień powrotu do szkoły.Pierwsze lekcje minęły dość szybko na ostatniej niestety bardzo się jej nudziło a była to biologia.Zaczęła się więc rozglądać po klasie kto mógłby ewentualnie zastąpić jej Pabla. i w końcu dostrzegła ucznia który trzy dni temu doszedł do ich klasy. Na imię miał [link widoczny dla zalogowanych] co prawda daleko mu było do bruneta ale o wiele lepiej się prezentował od lalusiowatego blondyna.,,Tylko jak go poderwać skoro nigdy tego nie robiła?" zastanawiała się. Okazja nadarzyła się sama. Bo sorka zadała im napisanie referatu na temat zdrowego żywienia. Profesorka podzieliła ich w pary i ku radości Karen Santos został jej partnerem. Zaraz po dzwonku zaczepił ją by omówić szczegóły.Przedstawili się sobie i przeszli do rozmowy.Santos okazał się bardzo fajnym i miłym facetem z mózgiem i do tego był bardzo kulturalny ale nie sztywny i lalusiowaty. Całkowita odmiana obu panów których blondynka chciała się pozbyć.Zadowolona z tego faktu zaprosiła go na kawę do bufetu.Popijając czarną ciecz rozmawiali nawzajem poznając się bliżej. Cieszył ją fakt iż spodobała się brunetowi bo łatwiej będzie jej go zdobyć.Kiedy opuszczali kawiarenkę wpadali na Cygana.Jej uśmiech natychmiast znikł z twarzy tym bardziej ,że chłopak złapał ja za rękę i zaczął ciągnąć w stronę łazienki.
- No to sobie teraz pogadamy! - powiedział zły.
- Puszczaj troglodyto! - krzyknęła wkurzona iż ja tak traktuje.
Na ta zaczepkę zareagował Santos.
- Hej koleś zostaw ją!
Cygan przystanął na chwilę zmierzył go srogim wzrokiem i rzekł;
- Gościu nie jesteśmy na ty! I nie mów mi co mam robić z własną laską ok ?
Mina obojga ucieszyła bruneta.Karen chciała już zaprzeczyć ale nie zdążył bo znalazła się z piwnookim w łazience.Zamknął drzwi na zamek i przycisnął ją do ściany.
- Co robisz ? Puszczaj!
- O nie laleczko teraz dokończysz to co zaczęłaś wczoraj!
- Wczoraj ? - zapytała zdziwiona.
- To znaczy tego dnia co pod motor mi się rzuciłaś!
Zaczęła się śmiać.Jego złość urosła tym bardziej.
- Ja rzuciłam się pod twój motor ha ha ...a to dobre!
- Zamknij się i nie wkurzaj mnie


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Justina_Gatita
Początkujacy
Początkujacy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:37, 28 Sty 2012 Powrót do góry

ayyy moje kochane opko Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:42, 28 Sty 2012 Powrót do góry

ROZDZIAŁ 5


,,RATUNEK I ZAZDROŚĆ"

Wkurzało go to.I choć jeszcze chwilę temu chciał dać jej nauczkę za akcję z motorem to teraz najzwyczajniej ją puścił.Kiedy wyszła uderzył z całej siły pięścią w ścianę.,,I coś imbecylu zrobił?Czemu zachowujesz się przy niej jak idiota?"powiedział sam do siebie ma głos. Tym czasem ona pobiegła na górę do pokoju i zaczęła płakać.Kilka minut później ktoś zapukał i bez zaproszenia wszedł. Nie podniosła jednak głowy by sprawdzić kto to.Była przekonana,że to jakaś jej współlokatorka.Dopiero kiedy jakieś silne ramiona ją objęły spojrzała na gościa od razu na jej twarzy zagościł uśmiech a potem przytuliła się do niego.To był Santos przygarnął ja w swoje ramiona i głaskał po głowie kiedy się trochę uspokoiła zapytał;
-Karen czy ten twój chłopak cie bije?
Spojrzała na niego zdziwiona.I dopiero po sekundzie uświadomiła sobie czemu on myśli iż Pablo to jej facet by rozwiać jego wątpliwości szybko powiedziała;
- Nie Santos. On ani mnie nie bije a tym bardziej nie jest moim facetem.
- No ale powiedział...
- Żartował. Poza tym czy ty uważasz , że ja chodziła bym z kimś takim ?Widziałeś jak on wygląda.Ubiera się jak gangster ,ma tatuaże do tego jest chamski i nie wychowany oraz dużo starszy ode mnie to nie facet dla mnie.
- Może i masz rację no ale wyglądało...
- Wyglądało ale jest inaczej.
- Ok jasne. A czy ze mną byś się umówiła ?
Nie znała go jeszcze za dobrze ale wzbudził w niej zaufanie , do tego był przystojny i miły. ,,Wiec czemu by miała się z nim nie umówić?" pomyślała.Uśmiechnęła się do niego i powiedziała;
- Jasne czemu nie.
Potem rozmawiali jeszcze bardzo długo na koniec umówili się na imprezę do nowo otwartej dyskoteki w dniu Walentynek.Co prawda nie byli parą ale Santi był jej zdaniem lepszym towarzystwem niż Juan.Do dnia spotkania zostało dwa dni.W tym czasie skupili się na pisaniu referatu.Tym czasem Pablo zajął się swoimi sprawami jednak ciągle nie potrafił zapomnieć akcji w łazience sam nie wiedział czemu ale to nie dawało mu spokoju.Była nawet chwila ,że chciał iść i ja przeprosić.Powstrzymał się jednak bo to nie leżało w jego naturze.Zaczął nawet unikać jej szkoły by jej nie widywać.Wzbudzała w nim emocje na które nie miał wpływu do tego czuł,że przy niej miękł a na to nie mógł sobie pozwolić.Tylko z tego unikania jak ona wciąż siedziała w jego głowie.Gdzie się nie ruszył, co by nie robił wciąż o niej myślał.Wkurzało go to strasznie przez co nie raz wyżył się na niewinnych osobach takich jak Jack czy Ivan.On unikał jej a ona chcąc też wyrzucić go ze swojej głowy modliła się by już nigdy go nie spotkać.Niestety dzień przed dniem Walentego musiała zanieść koleżance z klasy materiały lekcyjne bo tamta chorowała.Zapisała sobie jej adres i po wieczornych zajęciach tanecznych wezwała taksówkę by zawiozła ja na miejsce.Kilka minut później była już na miejscu zapłaciła taksówkarzowi i wysiadła.Rozejrzała się po ulicy i doznała szoku. Kamienica przed która stała była stara wręcz się rozpadała.W około było ciemno i śmierdziało zdziwił ja fakt iż ktoś chodzący do tak drogiej szkoły mieszka w takiej dzielnicy.Spojrzała na kartkę z adresem dla pewności i zaczęła szukać numeru domu.Chodziła już z 10 minut ale nie znalazła.Postanowiła w końcu zadzwonić po taksówkę i wrócić a dopiero jutro przed zajęciami zawieźć je jeszcze raz bo dziś było już zbyt ciemno i późno.Wyjęła telefon i wybrała numer nagle ktoś wyrwał jej komórkę spojrzała na [link widoczny dla zalogowanych] i się przeraziła.Był od niej wyższy do tego miał groźną minę na domiar złego po chwili pojawiło się jeszcze dwóch. Przestraszona zaczęła cofać się do tylu ale jeden z nich zagrodził jej drogę.
- A dokąd to laluniu ?Nie uciekaj bo ja i moim koledzy chcemy się z tobą zabawić! - powiedział przeciągając językiem po jej szyj.
Wzdrygnęła się z obrzydzenia i już chciała zacząć ucieka całe wtedy ten wysoki złapał ja i przygniótł do ściany.
- Kur.wa nie słyszałaś co powiedział mój ziomal ?Zabawimy się paniusiu!- powiedział wkładając rękę pod jej bluzkę i z agresja łapiąc za jej pierś.
- Nieeee! Ratunku ! - zdążyła krzyknąć nim zakrył jej twarz ręką.
- Morda ! - krzyknął a potem wyciągnął nóż i przystawił jej do gardła.
- Jeszcze raz a podetnę ci gardło a potem i tak się zabawie !
Przytaknęła tylko głową a z jej oczu spływały łzy, strach całkowicie sparaliżował jej ciało.I choć zaczął pchać już rękę pod jej spódnicę stała bez ruchu tak jak kazał.Nie krzyczała tez bo koledzy stali kolo nich jeden się przyglądał macając się po swoich genitaliach a drugi zaś trzymał nóż przy jej gardle na wszelki wypadek.Wysoki brunet zaś zaczynał dobierać się do jej majtek. I wtedy usłyszał;
- Zigi skur.wielu ładnie to tak trzech na jedną? - nie było to jednak przyjacielskie pytanie.
Zigi odwrócił się w stronę z której pochodził głos i powiedział gniewnie;
- Wypier.dalaj z mojej dzielnicy Cygan!
- Twojej ? - zapytał kpiąco a potem dodał.
- Zigi zapamiętaj dzielnica jest moja!A to co się na niej znajduje tez jest moje! Czyli ta lalunia też jest moja! - powiedział podchodząc do nich coraz bliżej pewnym i zdecydowanym krokiem.Na jego widok od razu jej ulżyło.
- Weź mnie kur.wa nie rozśmieszaj bo zaraz i z tobą się zabawie cwelu!
To było jego ostatnie słowo bo po chwili padł na ziemie od uderzenia jakie zadał mu Pablo.Jeden cios a szczeka połamana Zigi zaczął krzyczeć z bólu a Cygan zdjął kaskiet z reki i złapał blondynkę która stała skulona przy ścianie i ruszył w stronę motoru.Kumple Zigiego nawet nie drgnęli oni wiedzieli ,że jeśli tylko spróbują wystartować skończą jak kolega.Brunet posadził Karen na motor dal jej kask potem usiadł sam i na koniec krzyknął;
- Asta la vista cwele ! - i razem odjechali.
Karen trzymała się go kurczowo ze strachu.Nie chodziło o jazdę na motorze ale wciąż miała przed oczami twarze tych debili. Nadal czuła dotyk brudnych rąk Zigiego. Całe jej ciało drżało od płaczu i strachu jaki panował w środku jej ciała.On chociaż nie widział jej łez to czuł ,że płacze. Jego serce coraz bardziej mu się zaciskało dodał gazu by jak najszybciej znaleźć się na miejscu.Nawet nie zapytał dokąd ma jechać sam podjął decyzję i zabrał ją do siebie. Czemu to zrobił?Nie potrafił sobie odpowiedzieć ale poczuł,że tu teraz powinna być.Kiedy dojechali powiedział by zeszła bo są na miejscu ale ona nawet nie drgnęła.Odsunął delikatnie jej splecione ręce zsunął się kawałek i zobaczył ,że śpi.,,Dobra jest zasnąć przy prędkości 200k/h" pomyślał.Wziął ją ostrożnie na ręce i zaniósł do domu. Była leciutka jak piórko a kiedy ułożył ja na pościeli spojrzał na jej twarz była taka spokojna i słodka już chciał pogłaskać ją po policzku. Ale nagle cofną rękę jak oparzony.,,Nie Cygan żadnych kur.wa czułości to taka sama laska jak pozostałe.Nic nie warte ścierwo tyle tylko,że młode." powiedział sam do siebie w myślach.Okrył ją kocem.Sam zdjął kurtkę rzucił na krzesło po czym wziął piwo z lodówki i rzucił się obok niej na łóżko.Próbował obejrzeć coś w telewizji ale nie mógł się skupić bo ciągle zerkał w jej stronę.Przyglądał się jej włosom,bladej ale spokojnej twarzy, smukłym nogom które wstawała z pod koca.Zapragnął ja przytulić , pogłaskać oraz pocałować.Jego ciało znowu ogarnął dziwny niepokój a kiedy się w niego wtuliła serce natychmiast mu przyspieszyło.W brzuchu poczuł coś dziwnego.Nie podobało mu się to ani trochę dlatego też szybko ale delikatnie zsunął ją z siebie i poszedł spać na podłogę.,,Po jaką cholerę ja ci pomogłem?Teraz nie spałbym na podłodze tylko we własnym wyże.Co mnie kur.wa podkusiło by bawić się w bohatera?" zastanawiał się.Za nim zasnął jeszcze długo myślał o niej kręcąc się na nie wygodnej podłodze. A rano kiedy się obudził ona wciąż spała.Poszedł wziąć więc prysznic. W tym czasie Karen się obudziła jeszcze zaspana usiadła na łóżku i się rozejrzała.Widząc,że nie jest ani w szkole ani we własnym domu zaczynała po woli wpadać w panikę szybko jednak ten stan zamienił się w szok kiedy zobaczyła wychodzącego z łazienki bruneta do połowy [url=http://lh5.ggpht.com/_nkw_msfmTkI/SF-oG8peiSI/AAAAAAAAC9M/b9V-GKLEcVM/s512/Poncho%20Herrera%20(1230).jpg]nagiego[/url].Miał na sobie jedynie biały ręcznik opleciony w około jego bioder.Po jego dobrze umięśnionym torsie spływały po woli krople wody.Tatuaże które miał ma prawym ramieniu i przedramieniu teraz idealnie do niego pasowały gdy zobaczyła jego umięśniony biceps.Po raz pierwszy widziała nagiego ...no prawie nagiego mężczyznę i zamiast się wstydzić ona nie potrafiła oderwać od niego wzroku.Co więcej miała ochotę podejść i dotknąć jego umięśnionej klatki piersiowej, przeciągnąć po wyrzeźbionym brzuchu i dotknąć jego mięśni.Był taki seksowny a kiedy odkręcił się do niej tyłem i zobaczyła jego pośladki myślała ze oszaleje.Poczuł jej spojrzenie bo od razu się odwrócił ona zaś szybko schowała twarz w kocu.
- Hej lalka! Jak się spało? - zapytał jak by nic się nie stało.
- Średnio.I nie mów do mnie lalka! - powiedziała jakby nadąsana.
- Extra to ja ci kur.wa ratuje życie i twoje młode dupsko!A ty mi tak odpłacasz fochami !
- Nie prosiłam cię oto! - krzyknęła choć tak naprawdę była mu wdzięczna za to co wczoraj zrobił.
- Ok a więc choć odprowadzę cię do nich i niech cię zerznął jak chcą! - krzyknął wściekły.
Załapał ja za rękę i zaczął ciągnąc w stronę drzwi.Od razu przypomniała sobie sytuacje w łazience szkolnej i zdała sobie sprawę że jest zdolny zrobić jej coś takiego. By tego uniknąć szybko wtuliła się w niego i cicho powiedziała;
- Nie proszę...ja przepraszam.
Pod wpływem jej dotyku i ciepła jakie od niej biło jego mięśnie jeszcze bardziej się napięły.Poczuł jak rośnie w nim podniecenie wraz z szybko bijącym sercem.Ona czuła podobnie uniosła głowę do góry i spojrzała w jego oczy.Jej bliskość i spojrzenie sprawiły,że jego oddech natychmiast przyspieszył.Jeszcze chwila i rzucił by się na nią tak bardzo jej teraz pragnął.Ale szybko się opamiętał i odrywając ja delikatnie od siebie powiedział ;
- Jak chcesz możesz iść do łazienki i się umyć. - jego ton był chłodny.
Nie bardzo rozumiała czemu się tak zachowuje.,,Ok wkurzyła go ale dopiero co o mały włos na by ja pocałował a teraz?Teraz zachowuje się jak nie czule bydle."pomyślała.Jednak bez słowa poszła do łazienki.Zdjęła ubranie ,weszła pod prysznic i kiedy ciepła woda zaczęła spływać po jej ciele namydliła je podśpiewując sobie nawet nie słyszała kiedy wszedł do środka łazienki.Dopiero kiedy ze chciała sięgnąć po szampon krzyknęła;
- Aaaa!Co ty tu robisz ?Pukać nie umiesz? - zapytała zasłaniając się ręcznikiem który złapała zamiast szamponu.
- Ha ha... dobre sobie mam pukać do drzwi własnej łazienki!
- A czemu nie ?Chyba teraz ja tu jestem no nie?
- Posłuchaj dzidzia moja chałupa i nie będę pukał do własnej łazienki bo jakaś dziunia się w niej pluska.A jeśli chodzi o goliznę ...uwierz widziałem nie jedno i nie lepsze. - powiedział na koniec mrugając do niej oczkiem.
Z natury była raczej spokojna ale teraz nie wytrzymała miała dość ,że ją obrażał i jej kobiecość.Zaczęła rzucać w niego czym popadnie. On zaczął robić uniki jednocześnie śmiejąc się z niej.Dopiero kiedy zarobił szamponem w łeb wybiegając z łazienki krzyknął ;
- Dobra laska zrozumiałem przesłanie!
Poszedł prosto do kuchni i zaczął robić śniadanie masując co chwila obolałe miejsce. Kilka minut później pojawiła się w niej tez blondynka.Usiadła naburmuszona i zapytała;
- Czy ty zawsze taki jesteś?
- Jaki ? - zapytał nic nie rozumiejąc.
- Nienormalny.
- Kto jest tu nienormalny lepiej nie będę pokazywał palcem.
- Wkurzasz mnie wiesz ...czepiłeś się mnie jak rzep psiego ogona!Skoro ci się nudzi znajdź sobie DZIUNIĘ! Która nie jest dzieckiem tylko kobietą i jej zatruwaj życie a mi daj oddychać świeżym powietrzem.
- Twierdzisz ,że śmierdzę?
- O Boże czemu ty mnie tak każesz ! - powiedziała wznosząc ręce do góry.
- Pytałem o coś? - zapytał poważnie.
- Tak śmierdzisz,do tego jesteś nienormalny,głupi jak but z lewej nogi i nie rozumiem jakim cudem ludzie się ciebie boją.
- No widzisz ja tez nie rozumiem wielu rzeczy ale jedno wiem na pewno. - powiedział opierając się o blat stołu i zagłębiając swój wzrok w jej spojrzeniu.
- Co takiego?
- Że lecisz na mnie.
- Ooooo! Że co ?!!!Zwariowałeś?
- Nie zapowietrzaj się skarbie bo się udusisz. - rzekł z uśmiechem na twarzy.
- Szampon to chyba za mało na ciebie! - powiedziała łapiąc patelnię.
Zaczęła go ganiać w koło stołu ich dziwna sprzeczka nagle przerodziła się w zabawę bo najpierw ona go ganiała a potem on ją a kiedy ją złapał oboje upadli na podłogę. Teraz on leżał na niej a ona pod nim.Oboje natychmiast spoważnieli Karen spojrzała w jego oczy i nim zdążyła cokolwiek powiedzieć Pablo [link widoczny dla zalogowanych] swoje usta w jej wargach.Jego ręce zaczęły błądzić po jej smukłych udach.Poczuła rosnące podniecenie przestraszyła się tego i szybko zepchnęła go z siebie.
- Odwieź mnie już do domu... to znaczy do szkoły.
Wstał nie zadowolony z takiego obrotu sprawy bo podobało mi się to co przed chwilą zaszło i chciał więcej.Ale z drugiej strony ucieszył się bo w końcu to było jeszcze dziecko.Bez słowa poszedł się ubrać ona tym czasem usiadła z powrotem przy stole i zaczęła rozmyślać o tym co się wydarzyło.Teraz była już pewna,że choć jest chamski i wkurzający bardzo się jej podoba.Co więcej strasznie ją pociągał i czuła coś do niego.Jednak myśl o tym ile ich dzieli uświadomiła jej,że musi szybko sobie kogoś znaleźć by o nim zapomnieć a jego znowu zacząć unikać.Dziś były Walentynki miała spotkać się z Santosem.Postanowiła tę okazję wykorzystać i jeśli sam Santos nie poprosi ją by z nim była ona zamierzała to zrobić by tylko zapomnieć o Pablu.Kiedy wrócił ubrany od razu wyszli zamknął mieszkanie i kilka minut później byli już w drodze. Teraz jednak był wściekły i to na siebie. Bo ubierając się uświadomił sobie,że ona bardzo mu się podoba i choćby nie wiem jak próbował o niej zapomnieć to nie będzie potrafił. Była dziecinna i wkurzająca ale zarazem kobieca i zadziorna a taka mieszanka podobała się mu bardzo. Strasznie go kręciła przy niej czuł coś innego .Coś specjalnego , dziwnego i nie znanego ale i miłego. Gdy znaleźli się już przed szkołą szybko zsiadła stanęła obok motoru i powiedziała;
- Dzięki za nocleg i uratowanie mnie przed tymi typami. Jednak mimo wszystko mam nadzieję cię już więcej nie spotkać.
- I nawzajem ! – powiedział zły i odjechał na motorze.
A ona wróciła do budynku ze złami w oczach. Owszem sama chciała by więcej się nie spotkali ale kiedy usłyszała,ze i on tego chce zabolało ją to. Wróciła do pokoju i do końca dnia z niego nie wychodziła dopiero wieczorem kiedy miała wyjść z Santim do nowo otwartej dyskoteki.
***********************************
WIECZÓR < DYSKOTEKA ALIBI”
Cały dzień chodził wściekły od rozstania z nią coś go uwierało wręcz w klatce piersiowe.j Dobijało go to ogromnie dlatego wieczorem postanowił się zabawić jak zawsze. Najlepszym miejscem była nowo otwarta dyskoteka.,,Nowe miejsce , nowe laski i odprężenie gotowe. „ pomyślał. Zebrał cała paczkę i pojechali. Tu mógł się zabawić każdy bez względu na wiek czy tez ilość gotówki w portfelu tym bardziej mu się to spodobało. Usiedli przy stolikach i zamówili piwo. W czasie kiedy Erin i Puno się migdalili on rozglądał się za nowy ,,towarem”. Długo szukać nie musiał na parkiecie dojrzał wijącą się jak waż brunetkę o dość sporych walorach w biuście. Dopił piwo i ruszył na podryw nim jednak do niej doszedł zobaczył Karen wchodzącą do środka obejmującą się z gościem ze szkoły. To co poczuł było jak uderzenie pioruna .Nie wiedział czemu ale widok jej klejącej się do niego wkurwił go.Bez namysłu podszedł do nich i wściekły zapytał;
- Śledzisz mnie?
Spojrzała zdziwiona jego widokiem ale i przerażona jego miną. Jednak szybko się opanowała i odparła;
- Ty masz chyba za wysokie mniemanie o sobie. Nie mam co robić tylko śledzić takiego mamuta cofniętego w rozwoju jak ty!
- Nie przeginaj ! – ostrzegł.
- A może to ty mnie śledzisz ?Lecisz na mnie i dlatego! – zapytała
- Ja na ciebie?Dziecinko na ciebie nikt nie poleci bo nie potrafisz być namiętna i nie masz doświadczenia!
Ostatnie zdanie ja wkurzyło złapała więc Santosa za koszulę i powiedziała;
- Stój i patrz jak wygląda namiętność jełopie! – wpiła się w usta bruneta.
Ten przygarnął ją do siebie i całowali się bez opamiętania.By jeszcze bardziej zagrać mu na nerwach zaczęła wkładać rękę pod koszulkę Santosa. Ten jak to nie zobaczy jak się nie wścieknie chwycił ją natychmiast za rękę i od ciągnął od chłopaka.Po czym ruszył z nią w stronę wyjścia.
- Co robisz puść idioto! Puszczaj mówię! – krzyczała na całe gardło.
Ale on miał to gdzieś tym bardziej ,ze muzyka zagłuszała jej słowa. Dopiero kiedy Santos złapał ją za druga rękę przystanął i powiedział ;
- Puść ją lepiej bo za chwilę stracisz zęby!
- nie ! Ona nie ma ochoty z tobą iść nie rozumiesz!
Cygan już chciał rzucić się do niego ale Karen szybko wtuliła się w jego ciało krzycząc;
- Zostaw go !Zostaw …wyjdę z tobą ale go zostaw.
Machnęła do bruneta by poczekał i razem z Pablem wyszła na zewnątrz a jak tylko znaleźli się za dyskoteka na skoczyła na niego.
- Ty jesteś nienormalny ! A gdzie tam nienormalny całkiem ci mózg zeżarło! O co ci do cholery chodzi ?Gdzie się tylko nie spotkamy to się czepiasz …nic ci się nie podoba , wciąż albo mi grozisz albo mnie całujesz a jak nie to … to mnie obrażasz! Czy ty dasz mi wreszcie żyć?
Stał i słuchał jej wyrzutów aż wreszcie podszedł do niej przegarnął do siebie i powiedział;
- Nie dam ci życ bo jesteś moją kobietą!I I nie pozwolę by jakiś siusiumajtek cię obmacywał jasne?
Spojrzała na niego zdziwiona i powiedziała;
- Ty jesteś pojebany jak sto gwoździ bez łebków !Takie żarty zachowaj dla swoich kumpli a ode mnie wara! – rzekła odpychając go od siebie.
Przyciągnął ją z powrotem do siebie.
- Posłuchaj tylko uważnie bo drugi raz nie powtórzę!Nie masz prawa zadawać się ani z tym ani z innym gościem jasne?Jesteś moja i tylko moja !
- A moja babcia miała rogi !Spadaj idioto wracam do środka !
Tym razem nie udało się jej jednak wyrwać pchnął ją pod ścianę i zaczął namiętnie [link widoczny dla zalogowanych]. Przez chwile walczyła ale zaraz się poddała zagłębiając się coraz bardziej w jego słodkich namiętnych ustach. Jego ręce wędrowały po jej biuście oraz brzuchu. Poczuła dreszcz podniecenia jeszcze większy niż wtedy w kuchni tym razem jednak zamiast go odepchnąć wyciągnęła mu koszulkę ze spodni i wsunęła pod nią dłonie.Podniecenie miedzy nimi rosło coraz bardziej coś takiego czuła pierwszy raz i podobało się jej to strasznie. Miała ochotę na więcej nie ukrywajmy on tez. Zaczął całować jej szyję na przemian z ustami. Ona suwała po jego plecach paznokciami czując na swoim udzie jak jego podniecenie rośnie coraz bardziej.Sama była nie mniej podniecona niż on. Serca biły im szybko i nie równomiernie i oddechy były przyspieszona o 360 stopni.Namiętnością parującą od nich aż czuć było w powietrzu.Złapał jej udo i zarzucił na swoje biodro po czym zaczął sunąć dłonią po jej udzie w górę szukając jej stringów i wtedy [link widoczny dla zalogowanych] ledwo słyszalnym głosem zapytała;
- Chcesz zrobić to tu ?
- A czemu nie ?Zawsze to tu robię. – powiedział jak gdyby nigdy nic.
Te słowa zepsuły wszystko odepchnęła go natychmiast i uderzyła w twarz.
- To rób sobie dalej ale nie ze mną bo ja nie jestem dziwką ! – krzyknęła i zaczęła biec co sił w nogach.


ROZDZIAŁ 6



,,PORZUCONY"

Była tak wściekła a jednocześnie zrozpaczona ,ze nawet nie wróciła po Santosa tylko wsiadła w pierwsza lepsza taksówkę i pojechała do szkoły. Cala drogę myślała co się stało. Była gotowa się mu oddać a on potraktował ja jak dziwkę. Zabolało ja to ogromnie.Wcześniej zastanawiała się czemu ten facet ja tak wkurza a jednocześnie się jej podoba.Teraz po tym co zaszło wiedziała już co jest na rzeczy. Zakochała się. Tak zakochała się w tym niewychowanym draniu. Dlatego była gotowa się z nim przespać po mimo młodego wieku i tego ,ze mało się znali oraz ,że tak bardzo ja wkurzał. Broniła się przed tym uczuciem ale na darmo sama nie wiedziała co tak bardzo podoba się jej w tym facecie ale nie potrafiła oprzeć się temu ,,czemuś”. Owszem był przystojny i to nieziemsko przystojny. Miał cudowne oczy,śliczny uśmiech i boskie ciało. Był męski i do tego miał seksowny głos trudno było by nie zakochać się w kimś tak idealnym.Idealnym pod względem wyglądu bo jego charakter pozostawiał wiele do życzenia. Był niewychowanym,chamskim draniem a ja i tak ciągnęło do niego. Ale dlaczego ? pytała sama siebie.Na pewno nie chodziło o wygląd bo nie on jeden na tym świecie wyglądał jak grecki Bóg.Wiec dlaczego skoro charakter miał do dupy. Może dlatego ,ze po mimo jego chamskiego zachowania ona czuła a nawet widziała to w jego oczach ,ze tak naprawdę on ma serce. Ze tez potrafi być czuły i wrażliwy. Nie okazywał tego ale ona czuła że tak jest. Była nawet tego pewna. Tylko jak dotrzeć do niego by się otworzył ?By pokazał ta dobra stronę siebie? Zastanawiała się. Ale za nim dojechała do szkoły postanowiła jednak nie próbować do niego docierać tylko zapomnieć o nim raz na zawsze. Wyrzucić go ze swojego serca. Nie pakować się w coś co nie ma przyszłości .Przecież to było wiadome ,ze on nigdy nie będzie chciał z nią być na poważnie. Ze nigdy nie potraktuje jej jak kobiety tylko zawsze będzie traktował jak jak niedojrzała nastolatkę. A na to ,ze kiedykolwiek się w niej zakocha nawet nie miała nadziei. ,,Tak Karen musisz o nim zapomnieć i to jak najszybciej!” powiedziała do siebie wchodząc już do budynku szkoły. Tym czasem wkurzony Pablo jak tylko dziewczyna uciekła uderzył pięścią w ścianę zły na siebie samego. ,,I znowu dałem plamę ,znowu nawaliłem!Kur.waaaaa!!!”.Nie chciał by tak wyszło ,nie chciał jej zranić ani potraktować jak dziwki .Sam nie wiedział czemu ale zależało mu by było inaczej a jednak spieprzył to. Co gorsza zamiast za nią pobiec on został i jak się już wyżył na ścianie wrócił do dyskoteki by się upić. Jak tylko wszedł Santos widząc iż jest sam rzucił się do niego.
- Co jej zrobiłeś gadaj ! – zapyta łapiąc go za koszulkę.
Cygan był tak wkur.wiony ,że od razu uderzył go w twarz. Kiedy ten padł nachylił się nad nim i zagroził;
- Jeszcze raz wyciągnij do mnie łapy szczylu a ci je połamie a Karen zostaw w spokoju bo wtedy połamię i coś więcej niż tylko raczki koleś !!!
Santos wstał i wycierając krew z twarz zapytał tym razem grzecznie;
- Sory rozumiem …tylko możesz powiedzieć mi gdzie ona jest bo nie wiem czy mam wracać czy tu czekać.
- Nie wiem gdzie jest uciekła i tobie radze to samo bo zaraz na serio nerwy mi puszczą i cie zabiję!!!
Po czym poszedł do stolika .Erin i puno od razu zauważyli ,że coś nie gra. Pablowi chodziła cała szczeka ze złości siedział jak nabuzowany i tylko się rozglądał. A zawsze gdy tak robił Andre wiedziała iż ma zamiar kogoś nastukać ot tak by wyładować nerwy.
- Ej stary co jest ?
- Muszę komuś dojebać bo mnie kur.wa zaraz szlag trafi !
- Ale czemu ktoś ci podpadł?
- Tak!
- Kto ?Powiesz czy mam zgadywać?
- Ta smarkula jak zawsze !- powiedział wściekły uderzając pięścią w stolik.
- Co znowu ci zrobiła i czemu ty u licha nie dasz sobie z nia spokój przecież to kur.wa dzieciak!
- No właśnie dzieciak ale ten dzieciak cholernie mi się podoba i kur.wa nie potrafię sobie wybić jej z głowy. Wiem Puno to nienormalne i nie podobne do mnie! Ale jak ona się tylko pojawia ja wariuję rozumiesz?! Jej oczy, uroda , jej niewinność , zadziorność to wszystko mi się w niej podoba brak mi oddechu kiedy ona jest blisko!I szlag mnie trafia jak widzę ja z innym gogusiem!
- Cygan ty mnie kur.wa przerażasz gadasz jak zakochany nastolatek!
- Jebło ci na głowę ?Ja zakochany?
- No sory …ale tak się zachowujesz i tak gadasz.
- Nie jestem kur.wa zakochany .Ja i miłość, uczucia .Bzdura jednak kur.wa wielka bzdura!
- To udowodnij mi ,że ona nic nie znaczy dla ciebie. – rzucił mu wyzwanie .
- Że co ?Niby jak ?
- Przeleć ja bo jestem pewny ,że chodzi tu tylko oto by ja zaliczyć .Jak to zrobisz od razu w mózgu ci przejaśniej ,że chodziło tylko o dupę. Bo nie powiem laska z niej niezła.
- Hej słonko jak nie chcesz bym wieczorem w domu wsadziła ci kij bejsbolowy do tyłka to uważaj co tam seplenisz. – zagroziła Erin która wciąż tam siedziała i słuchała ich rozmowy.
- Kotku przepraszam ja tylko mu doradzam.
- No jasne doradzaj ale komentarze na temat tej suchej małolaty mógłbyś sobie darować!
- Erin a co ty o tym myślisz? – zapytał Pablo
- Pomijając to ,że to dzieciak i że jej nie lubię to jestem podobnego zdania co Puno.Niestety !Ona po prostu wzbudza w tobie pożądanie nic więcej i by się o tym przekonać musisz ja zaliczyć.
- O matko skarbie jak ja cie kocham! – krzykną uradowany Andre całując ja w usta.
- Ej odbiło ci z czego tak suszysz te kły? – zapytała zaskoczona
- Bo ty sama każesz mu kogoś zaliczyć a to coś znaczy .- powiedział poruszając brwiami do góry i do dołu z wielgaśnym uśmiechem na twarzy.
- Nie szczerz się tak bo ja to robię dla jego dobra. – powiedziała poważnie
Biedny Puno natychmiast posmutniał .Erin oczywiście celowo tak powiedziała chcąc się z nim podroczyć i wzbudzić w nim zazdrość. Ale kiedy zobaczyła jego smutna buźkę od razu dopadły ja wyrzuty sumienia .Wskoczyła mu szybko na kolana i powiedziała;
- Fiutku nie smuć się przecież wiesz ze ciebie kocham.
- Wiem podlecu .
- Oj no …daj buziaka. – powiedziała robiąc przy tym słodka minkę.
I tak oto znowu się migdalili zapominając o towarzystwie Cygana. Ten zaś siedział zastanawiał się nad słowami przyjaciół. Po głębszym przemyśleniu doszedł do wniosku iż maja racje i postanowił skorzystać z ich rady i zaciągnąć Karen do łózka. A na razie miał zamiar dobrze się zabawić. Wypił kilka piw i poszedł na tak zwane łowy. Tym razem miał zamiar zabawić się ostrzej dlatego wziął sobie zamiast jednej dwie panny i zaprosił do ich budy. Po tym jak zabawili się we trojkę wygonił obie i położył się na kanapie dziś miał zamiar tam nocować.
************************
NASTĘPNEGO DNIA
Nie tylko Pablo podjął postanowienia Karen też przez cała noc myślała o ich dziwnych relacjach. Pierwsze co zrobiła rano to poszła do Santosa sobie wszystko wyjaśnić i przeprosić iż go zostawiła. Sani rzecz jasna przyjął przeprosiny i poprosił o wytłumaczenie mu jakie relacje łączą ja z brunetem. Usiadła wiec i powiedziała;
- Nie lubię kłamać i nie mam zamiaru dlatego od razu ci powiem ,ze zabujałam się w nim.Jednak jak wiesz za dużo nas dzieli a poza tym on nie traktuje mnie poważnie i dlatego muszę szybko o nim zapomnieć. Chciałam w tym celu prosić ciebie byś mi pomógł.
- Ja ?Ale jak?
- Zostań moim facetem Santos .Nie czuje na razie nic do ciebie ale jesteś super i myślę ,że mogło by coś z tego wyjść tylko potrzebuje czasu.
- Nie Karen …tak nie można to niczego nie rozwiąże.
- Ale posłuchaj ! Ja jeszcze nigdy nie miałam faceta nigdy!Bo moi starzy ah szkoda gadać…ale głównie chodzi oto iż ja sama do końca nie wiem czy to miłość czy może fascynacja. Poznałam go w dziwnych okolicznościach i wiesz jak się znajomość zaczęła od pocałunku. Może ja wcale go nie kocham tylko zauroczył mnie bo on pierwszy mnie pocałował. Proszę zgódź się!Proszę – zrobiła słodkie oczka.
Przekonywała go jeszcze długo ale w końcu się zgodził. Zaraz po lekcjach miała zamiar iść z nim do parku.Poszła się wiec przebrać. Ubrała się w dżinsy i krótką pomarańczowa koszulkę ukazującą jej smukły brzuch potem poprawiła uczesania zrobiła makijaż i zeszła na dół.Tam miała zaczekać na Santosa który musiał jeszcze coś załatwić u dyrektora przed wyjściem. Zadowolona schodziła po schodach i nagle stanęła jak wryta a jaj serce na chwile przestało bić. Na samym dole stał nie kto inny jak Pablo.Był opary o ścianę a ręce miał założone na piersi .Patrzył na nią tymi swoimi słodkimi oczami z cudownym uśmiechem na twarzy. ,,Co ten idiota to robi?I czego się tak szczerzy?” zastanawiała się. ,,No nic ominę go?”pomyślała. Wzięła głęboki oddech i zaczęła schodzić dalej.Ominęła go udając iż go nie widzi. Nie uszła jednak daleko bo złapał ja za rękę i przyciągnął do siebie.
- Nie uciekaj proszę .Ja przyszedłem przeprosić. – powiedział łagodnym tonem.
Zrobiła wielkie oczy ze zdziwienia. ,,On miły i w dodatku przeprasza?Coś tu nie halo!” pomyślała i odepchnęła go.
- Wsadź sobie swoje przeprosiny wiesz gdzie!
Podbiegł do niej i znowu objął.
- Karen słoneczko przepraszam. Wiem jestem palantem ale na serio zależy mi na tobie i nie chciałem by tak wyszło.
- Tobie zależy na mnie?!Weź lepiej zajmij się czymś pożytecznym bo kłamanie ci nie wychodzi!
- Ja nie kłamię ,na serio zależy mi na tobie.
- A mi na tobie nie!I od pajacuj się ode mnie jestem umówiona ze swoim FACETEM! – krzyknęła i wyrwała się idą szybko w stronę wyjścia.
Słowa ,,moim facetem” go wpieniły bez namysłu podbiegł do niej złapał i zarzucił sobie na plecy po czym zaniósł na motor. Krzyczała,tłukła go piąstkami po plecach ale on miał to gdzieś. Usadził ja na motorze siadł za nią i powiedział;
- Nie chciałaś po dobroci to teraz masz.- powiedział całując ja w policzek i zapalając motor.
- Ty skończony durniu to jest porwanie oskarżę cie! – krzyknęła wściekła
- Grozisz mi słonko? – zapytał z uśmiechem na twarzy
- A żebyś wiedział.
- No cóż to mnie oskarżysz . By być z tobą choć przez chwile jestem gotowy posiedzi potem na komendzie ile trzeba.
,,Nie no on albo robi sobie jaja albo coś ćpał!Od kiedy on jest miły i uroczy?” nie warto było z nim walczyć tym bardziej na pędzącym motorze dlatego dała spokój i czekała na dalszy rozwój wydarzeń.
- Gdzie jedziemy?- zapytała udając obrażoną i wkurzona choć tak naprawdę już jej przeszło.
- Do mnie.
- Że co ?A po co ?
- Mówiłem chce być z tobą sam na sam.
- Ty…
- Nie słonko nie to miałem namyśli. – wiedząc o co go podejrzewała uprzedził ja nim zaczęła go wyklinać.
Ni e była pewna czy powinna mu wierzyć ale uwierzyła. Będą na miejscu kazał się jej rozgościć. Sam poszedł do kuchni po sok kiedy wrócił włączył muzykę i usiadł koło niej na kanapie.
- Karen pogadajmy.
- No na nic innego nie licz! Tym razem nie będę taka głupia by…
- Ciii… nie mów tyle tylko posłuchaj. Przepraszam jeszcze raz głupio wyszło bo ja mam nie wyparzony język i jestem zbyt porywczy. Do tego kiedy jestem z tobą mój mózg całkowicie przestaje działać.Ja głupieją na twój widok. Nie wiem co ty robisz ze mną ale serce na bank bije mi o 1000 razy bardziej niż zazwyczaj.
Patrzyła mu w oczy i uważnie słuchała.Był poważny do tego taki słodki. Każde jego słowo przepełniało jej serce radością. I choć rozum mówił coś innego niż serce to jednak wolała zaufać sercu i nim dokończył mówić pocałowała go. No i się zaczęło od pocałunku do pocałunku zaczęli posuwać się dalej. On tak całował cudownie iż blondynkę znowu poniosło i zaczęła ściągać z niego koszulkę jak to facet hormony się podniosły i znowu przestał panować nad sobą. Słowa Cuksa i Erin dźwięczały mu w uszach.Jego plan zaczął działać słodkie słowa poskutkowały i blondynka była gotowa dać mu to czego chciał. I oto mu chodziło prześpi się z nią i zrozumie ,ze to był tylko pociąg fizyczny i nic więcej. Zdjął z niej bluzkę i już chciał rozpiąć stanik kiedy ona nagle powstrzymała go;
- Nie Pablo!
Spojrzał na nią zaskoczony.
- Coś nie tak. – zapytał jednak spokojnym tonem.
- Tak …to znaczy nie!To znaczy tak!
- To tak czy nie ?
-Tak. Bo widzisz ja …ja nigdy tego nie robiłam i…
To co usłyszał zaskoczyło go. Fakt była młoda ale nie wiedzieć czemu był pewny ze to miała już za sobą. A tym czasem okazało się ,ze jest dziewica. I choć był draniem to po tym wyznaniu uznał ,że nie wykorzysta jej nawet by udowodnić sobie ,że to nie miłość. Podał jej bluzkę i sam zaczął się ubierać. Karen nie mogła znieść tego milczenia co więcej doszła do wniosku iż jemu tylko chodziło o seks i wściekła w końcu powiedział;
- Boże co ze mnie za głupia idiotka ! Ty kłamiesz mi w oczy a jak głupia łykam te twoje słodki teksy !I dlaczego ?Bo mi się podobasz idioto! Bo się zabujałam w tobie debilu! Ale czy ciebie to obchodzi ?Nie! Bo ty chcesz tylko seks ,dupy nic więcej!
Siedział zszokowany wpatrując się w nią i jej nagły atak gniewu. Tak bardzo go zaskoczyła tym co mówiła ,ze jemu samemu mowę odjęło.Dopiero kiedy rzuciła się na niego z pięściami i zaczęła bić krzycząc;
- Draniu! Ty podły zimny draniu!dlaczego w tobie dlaczego akurat w tobie musiałam się kur.wa zakochać ? No dlaczego ? – po jej policzkach płynęły łzy.
Złapała ja za nadgarstki i krzyknął prosto w twarz;
- Zamknij się!!!
Zapanowała cisza .On patrzyła na nią i jej łzy a ona na niego.Nie wiedział co ma powiedzieć. Czuł się dziwnie jej słowa z jednej strony sprawiły mu radość ale z drugiej przeraziły go .I za nim zastanowił się co ma jej powiedzieć by jakoś z tego wybrnąć bez ranienia. Ona znowu wpadła w szał tym razem jednak innego rodzaju.Najnormalniej w świecie zaczęła się rozbierać.
- Chcesz seksu ?Ok kochajmy się , jeśli dzięki temu mnie pokochasz to mnie bzyknij !Tylko okaz choć trochę uczucia przy tym dobra. – mówiła ściągając bluzkę i buty.
Nie wiedział początkowo co się dziej co tym razem wymyśliła.I patrzył na nią zdumiony zastanawiając się do czego blondynka zmierza. Ona jednak dalej się rozbierała mówiąc;
- No już Pablo na co czekasz rozbieraj się !Ja jeszcze tylko zdejmę stanik i spodnie i jestem gotowa! Zaraz będziemy mogli się rznąc !
Ręce jej drżały ze zdenerwowania a łzy leciały jeszcze bardziej ale głos miała twardy i stanowczy. Miał dość i przedstawienia i tego w jakim jest stanie. Jej łzy raniły go bardziej niż to co mówiła.Wstał zaszedł ja od tyłu i objął w tali wtulając się w nią.
- Przestań proszę. - powiedział łagodnym tonem łamiącym się głosem.
- Niby dlaczego, przecież przed chwila sam…
- Przestań Karen ranisz i siebie i mnie.
- Ciebie ?A niby czym do cholery?Przecież ty nie masz uczuć !Ciebie nic nie rusza , nabijasz się z ludzi albo ich bijesz czy wykorzystujesz i dlaczego ?Bo jesteś podłym draniem! – krzyknęła wyrywając się z objęcia.
- Kobiety dla ciebie to tylko dziwki do zaliczenia !Jesteś śmieciem niewychowanym smieciem którego matka nie wychowała!
Nie wytrzymał teraz jemu puściły nerwy. Złapał ja za ręce i pociągnął w stronę ściany przyciskają z całej siły .W oczach błyszczał mu gniew.
- Żebyś wiedziała ,że mnie nie wychowała!A wiesz czemu Karen ?!Wiesz ?!!!Nie wiesz bo nie znasz ani mnie ani kur.wa mojej matki!Nie wiesz ,że wolała swojego fagasa niż mnie!Że kiedy on sprowadził się do naszego domu ona chciała oddać mnie do domu dziecka bo jej zawadzałem! To przez ta szmatę uciekłem z domu, to przez nią wylądowałem na ulicy ,zacząłem kraść , bić ludzi walczyć oto by samemu na drugi dzień przeżyć !To ta zdzira jest winna temu ,że teraz jestem taki jaki jestem! I teraz masz odpowiedz czemu cie nie pokocham. Bo nie wierze kobietom , nie ufam im!Są podlejsze od facetów taka kur.wa jest prawda !
Miał łzy w oczach ale powstrzymywał się jak mógł.Po wykrzyczeniu wszystkiego puścił ją. Ona sama płakała a jednocześnie czuła się teraz głupio. Nie wiedziała co powiedzieć jak zareagować.Stała wciąż oparta o ścianę i patrzyła jak odkręca się do niej plecami.Po chwili jednak chciała podejść i go przytulić ale zdążyła postawic tylko krok kiedy usłyszała;
- A teraz zabieraj swoje manatki i wynocha z mojego domu !
Zrobiła jak kazał .Wyszła.Brunet usiadł na kanapę i dopiero wtedy pozwolił popłynąć łzom. Pierwszy raz dał się tak ponieść emocjom , pierwszy raz powiedział o tym co go boli. Nie ważne czy było to w gniewie czy nie. Ważne było to ,że zamiast ulgi czuł się jeszcze gorzej. Pragnął miłości , troski , opieki. Chciał by ktoś go kochał i sam też chciał kochać ale strach i ból za bardzo przepełniały jego serce by pozwolił dopuścić do siebie to uczucie. Im więcej o tym myślał tym bardziej płakał. Dlatego nawet nie usłyszał jak ktoś wchodzi do jego mieszkania dopiero gdy poczuł jak ta osoba go przytula zrozumiał ,że to Karen. Poznał ja po zapachu jej perfum. Chciał wyrwać się z objęcia ale nie pozwoliła mu przytuliła go jeszcze bardziej i powiedziała;
- Ja cię kocham i nie zostawię cie ani teraz ani nigdy Pablo.Rozumiesz bo kocham cię mój ty nieokrzesany macho.


ROZDZIAŁ 7

,,Nie dziewczynką,a kobietą!"

W poprzednim rozdziale.
Dlatego nawet nie usłyszał jak ktoś wchodzi do jego mieszkania dopiero gdy poczuł jak ta osoba go przytula zrozumiał ,że to Karen. Poznał ja po zapachu jej perfum. Chciał wyrwać się z objęcia ale nie pozwoliła mu przytuliła go jeszcze bardziej i powiedziała;
- Ja cię kocham i nie zostawię cie ani teraz ani nigdy Pablo.Rozumiesz bo kocham cię mój ty nieokrzesany macho.
*******************
Chodził po pokoju w tej i z powrotem nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. Z jednej strony chciał za nią pobiec i przeprosić za tyle przykrych słów jakie rzucił pod jej adresem ale z drugiej. No właśnie z drugiej strony uznał iż tak będzie lepiej dla nich obojga. Lepiej kiedy ona go znienawidzi i o nim zapomni ,a on wróci do swojego życia. Tego samego w którym nie było miejsca na sentymenty , uczucia czy też litość.Przy tej dziewczynie po woli dostawał kręćka. Było w nim tyle sprzeczności czy też nie wyjaśnionych uczuć.Raz miał ochotę ją tylko zaliczyć tak jak każdą pannę jaką napotkał na swojej drodze a innym razem chciał by była z nim na stałe. Bywały chwile iż chciał ją rozszarpać bo tak bardzo go wkurzała ,a innym razem miał chęć się nią opiekować , tulić ,całować ,mieć ją tylko dla siebie.Wkurzało go ,że nie mógł przestać o niej myśleć,że przy niej jego serce biło 1000 razy szybciej niż powinno,a w brzuchu czuł dziwne łaskotanie. Drażniło go gdy widział ją z innym kolesiem choć sam chciał by o nim zapomniała. Nie rozumiał czemu jej łzy wzbudzają w nim współczucie. Coś czego jeszcze nigdy nie czuł przy innej dziewczynie.Tak samo z seksem. Gdyby inna laska wyznała mu,że jest dziewica lub rzuciła by się na niego chcąc się z nim bzyknąć. Nie powstrzymał by ani jej ani siebie. Skorzystał by z okazji i nie miał by potem za grosz wyrzutów sumienia.Nie martwił by się ani faktem iż była dziewicą a już na pewno nie tym,że po skończonym stosunku wygnał ją z domu jak zwykła dziwkę. No właśnie a Karen.Co z nią?Czemu wobec niej zachował się inaczej?Czemu odmówił?Dlaczego jej łzy oraz wyznanie powstrzymały go?Każdy głupi się domyśli. To z miłości.Kochał ją ,tak właśnie Pablo czy też jak kto woli Cygan zakochał się w blondynce.Tyle ,że sam nie chciał tego przyznać przed samym sobą. A czemu ? Proste!Ze strachu. Bał się kolejnego odtrącenia, zranienia wolał nadal udawać twardziela który nie potrzebuje ani miłości. Tylko czy samo udawanie wystarczy ,czy dzięki temu wyrzuci ją ze swojego serca? Wątpię on jednak ma taką nadzieję.Szczególnie po tym co jej powiedział. Uważał też,że związek z 16 latką nie ma sensu na powodzenie. Nie wiem jak wy ale ja uważam,że to nie wiem a miłość i osoby żyjące w danym związku decydują czy ma on powodzenie czy jest z góry spisany na straty. Przecież jeśli dbamy o związek, o rozwijajcie się uczucie, ufamy sobie i mocno się kochamy to wiek nie ma znaczenia. Tak samo kultura,religia kolor skóry czy też status społeczny nie ma znaczenia jak długo potrwa nasz związek.My sami musimy zadbać by pokonać każdą burzę ,każdy piorun , powódź ,pożar czy wybuch wulkanu.No ale wróćmy do bruneta.Czuł się z tym źle ale nie zamierzał jednak za nią biec odczekał aż dziewczyna odejdzie jak najdalej a sam po kilku minutach wsiadł na motor i pojechał do ich stałego miejsca relaksu upić się i zabawić.To miał być początek powrotu do normalności i wykreślenia Karen ze swojego życia.Tym czasem nasza słodka blondynka wracała taksówką do szkoły. Całą drogę myślała o słowach usłyszanych od Pabla. ,,Kochasz mnie?Dziecko przecież ty nawet nie wiesz co to znaczy!A zresztą nawet gdybyś wiedziała to i tak bym się nigdy z tobą nie związał. Ja nie gustuję ani w dzieciach ani w małych dziewczynkach!Pocałowałem cię kilka razy ale to nie znaczy ,że na ciebie lecę a już na pewno,że cię kocham. Ja nikogo nie kocham i nie zamierzam nikogo kochać.Powiedziałem już kobiety to dziwki ,wredne , przebiegłe dziwki!Nic więcej. Z nimi się sypia ale żadnej się nie kocha. Myślisz ,że ty Karen jesteś wyjątkiem!Że skoro nie zaliczyłaś jeszcze nikogo to jesteś inna?Teraz może i jesteś niewinna ale zobaczysz będziesz taką samą suką jak wszystkie laski.Najpierw jednak dorośnij dziewczynko!" Myślała i myślała. Owszem zabolały ją słowa bruneta ale nie płakała. Bo im dłużej analizowała całe zajście w jego mieszkaniu oraz to co powiedział tym bardziej była przekonana ,iż zrobił to specjalnie.Znała go już na tyle by się przekonać ,że nie tylko jej zależy na nim ale jemu na niej też. to wyznanie o matce potwierdziło tylko ,że on po prostu boi się uczuć. Ale ona nie zamierzała tak łatwo rezygnować.Ani z niego ani z tej miłości. Zbyt dużo rzeczy poświęciła już w swoim życiu by zadowolić innych tym razem nie zmierzała się poświęcać.Chciała choć raz zawalczyć o swoje.I miała już nawet plan jak zdobyć naszego nie złomnego księcia. Jak tylko taksówka stanęła pod szkołą zapłaciła i szybko pobiegła do pokoju Santosa.Wpadła jak szalona i jednym tchem powiedziała;
- Potrzebuję twojej pomocy.Nie odmawiaj bo nie biorę nawet takiej opcji pod uwagę! Ubieraj się wychodzisz ze mną na imprezę po drodze powiem ci co masz mówić i robić!
- Karen czy ty zwariowałaś?Może usiądź i opowiedz mi wszystko na spokojnie.
- Nie ma czasu Santos. Masz ubieraj się a ja jak skończę się szykować wpadnę po ciebie.
I nim chłopak zdążył zaprotestować jej już nie było.Wpadła do swojej sypialni i zaczęła grzebać w szafie. Po odnalezieniu stroju szybko wskoczyła w nowe ubranie a następnie poszła zrobić makijaż i fryzurę. Już [link widoczny dla zalogowanych] pobiegła po Santosa. Na jej widok chłopak o mało co nie zemdlał.
- Ty masz zamiar w tym wyjść ? - zapytał zszokowany.
- Tak. - odparła stanowczo.
Po czym złapała go za rękę i wyprowadziła ze szkoły.
*******************
Andre wraz z Erin i całą resztą siedzieli i bacznie przyglądali się jak ich szef a jednocześnie przyjaciel na chama próbuje się upić.Niestety widać to nie był jego dobry dzień bo choć sam wypił już litra kieliszek za kieliszkiem nadal był trzeźwy. Nikt jednak nie odważył się zapytać co takiego się stało.Widać było ,że był nieziemsko wkur.wiony dlatego by czasem nie zarobić w szczenę każdy siedział cicho. W końcu on sam odezwała się pierwszy.
- No i co się kur.wa tak gapicie?!Puno przynieść coś dużo mocniejszego bo to nie wódka tylko jakieś cholerne siki! - krzyknął wściekły.
- Jasne !Ale najpierw powiedz o co chodzi? - powiedział kumpel.
- Nie zdawaj pytań tylko leć bo alkohol. - rzekł mierząc go srogim wzrokiem.
Nie chcąc wszczynać bójki i to z własnym przyjacielem czekoladowooki poszedł posłusznie do baru.Kilka minut później Cygan siedział i nadal bezskutecznie próbował się upić. Erin wyciągnęła zaś Andre do tańca by spokojnie zastanowić się jak mu pomóc i co może być przyczyną takiego zachowania.Nie minęło dużo czasu jak zobaczyli bruneta podążającego w stronę kibla z dwoma blond panienkami. Wiedząc co się święci doszli do wniosku,iż koledze zły humor ustąpił.Zadowolenie usiedli i zajęli się sobą.Jack i Iwan poszli w ślady Cygana i też po upolowaniu pięknych pań opuścili lokal. W wiadomym celu.Za nim Pablo opuścił toaletę Karen dotarła na miejsce. Skąd wiedziała,że go tu znajdzie? No cóż kobieca intuicja, spryt a może po prostu tak dobrze znała bruneta.Blondynka weszła dumnym krokiem kręcą przy tym dość znacznie biodrami i z wypiętym do przodu dość ewidentnie biustem do wnętrza baru. Nie minęła chwila jak wszystkie męskie wzroki powędrowały w jej stronę.Nawet Puno który przed chwilą był usilnie zajęty całowaniem Kocicy spojrzał na owa piękność. Zadowolona z uzyskanego efektu podeszła do baru a obok niej dumny jak paw kroczył Santos. Zamówiła drinka narażając siebie na upicie się i usiadła na w prosty stolika przy którym siedziała paczka Pabla.A raczej cząstka jego bandy.Ani Erin ani Andre nie poznali jej. 10 minut po tym jak zielonooka wtargnęła do klubu przy jej stoliku pojawiła się kolejka mężczyzn proszących ją do tańca.Dla złapania większej odwagi wypiła jednym haustem swojego drinka i ruszyła na parkiet z dwoma przystojniakami. Inni zaś stali śliniąc się na jej widok i czekają na swoją kolejkę bezustannie wlepiając w nią swój dość wytrzeszczony wzrok.Tańczyła jak najwybitniejsza tancerka tańca erotycznego bez rozbierania się oczywiście i rurki.Ale za to klejąc się do owych panów tak by nie tylko wzbudzić coraz większe zainteresowanie męskiej części publiczności.Ale też wzbudzić zazdrość w tym najważniejszym i największym przystojniaku który właśnie opuścił wc i z uwieszoną nowa panną tym razem brunetką wracał do stolika.Skąd ją wziął i gdzie podziały się blondynki ? No cóż brunetkę napotkał wychodząc z toalety a blondynki próbowały się jeszcze zabawić same ze sobą i dlatego zostały tam gdzie zaprowadził je brunet. Zadowolony usiadł przyciągnął do siebie długonoga piękność i pocałował a potem kazał spadać. Niepocieszona dziewczyna odeszła ze spuszczoną głową. Nie widział Karen ona jednak widziała go doskonale z parkietu. Pocałunek którym obdarował brunetkę tez zauważyła.Po tym ruszyła do swojej kolejnej części planu. Czyli. Wróciła do stolika i usiadła Na przeciw Cygana. On zaś jak tylko nalał sobie do kieliszka rozsiadła się wygodnie i dopiero ją dostrzegł. Jego reakcja przebiła wszystkich panów znajdujących się na sali.Zaczął się dusić ,krztusić na widok pół nagiej Karen puszczającej do niego oczko i popijającej drinka z papierosem w ręku. Przez sekundę sądził iż ma omamy. Ale gdy zobaczyła u jej boku Santosa był pewny ,że to jego Karen.Jak tylko udało mu się przestać kasłać wstał wściekły i podszedł do niej.
- Co ty kur.wa wyprawiasz ?! Wiesz jak ty wyglądasz?!
Wstała przybliżyła się do niego jak najbliżej tak by nie tylko poczuł zapach jej perfum ale też poczuł jak ociera się o jego ciało i powiedziała;
-Oczywiście kociaku. Wyglądam jak dziwka i kobieta. Czy nie tego chciałeś ?
Zatkało go.Po raz pierwszy go zatkało nie wiedział co powiedzieć. I nie dość ,że w nim kipiało to jednocześnie czuł jak rośnie w nim podniecenie na widok jej smukłego ponętnego ciała.Karen wykorzystała to i wpiła się w jego usta zarzucając mu ręce na szyję i przywierając do niego jeszcze bardziej.Jej pocałunek był pełen namiętności i słodyczy. Zapomniał, iż własnie wszystkie oczy są teraz skierowane na nich.A także o tym co jej wcześniej powiedział po prostu najzwyczajniej w świecie się zatracił.Gdy poczuła,że ma go w garści puściła go. I z uśmiechem na twarzy powiedział;
- A teraz zapamiętaj Pablo.Już nie jestem dziewczynką a KOBIETĄ! Jasne? A teraz możesz odejść i poszukać lepszej dziwki i kobiety. Żegnam jeszcze tyle panów czeka w kolejce do mnie.


Rozdział taki sobie błędy nie sprawdzone bo nie miałam na to czasu przepraszam więc za nie. A jeśli jesteście ciekawi reakcji Cygana na słowa Karen. Zapraszam na kolejny rozdział Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:44, 28 Sty 2012 Powrót do góry

ROZDZIAŁ 8

,,Moje na wierzchu!"

W poprzednim rozdziale
- Co ty kur.wa wyprawiasz ?! Wiesz jak ty wyglądasz?!
Wstała przybliżyła się do niego jak najbliżej tak by nie tylko poczuł zapach jej perfum ale też poczuł jak ociera się o jego ciało i powiedziała;
-Oczywiście kociaku. Wyglądam jak dziwka i kobieta. Czy nie tego chciałeś ?
Zatkało go.Po raz pierwszy go zatkało nie wiedział co powiedzieć. I nie dość ,że w nim kipiało to jednocześnie czuł jak rośnie w nim podniecenie na widok jej smukłego ponętnego ciała.Karen wykorzystała to i wpiła się w jego usta zarzucając mu ręce na szyję i przywierając do niego jeszcze bardziej.Jej pocałunek był pełen namiętności i słodyczy. Zapomniał, iż właśnie wszystkie oczy są teraz skierowane na nich.A także o tym co jej wcześniej powiedział po prostu najzwyczajniej w świecie się zatracił.Gdy poczuła,że ma go w garści puściła go. I z uśmiechem na twarzy powiedział;
- A teraz zapamiętaj Pablo.Już nie jestem dziewczynką a KOBIETĄ! Jasne? A teraz możesz odejść i poszukać lepszej dziwki i kobiety. Żegnam jeszcze tyle panów czeka w kolejce do mnie.
************************
Przez dłuższą chwilę brunet stał na wprost niej wpatrując się w jej oczy.Był zły ale po chwili jednak zmienił wyraz twarzy tak jak i taktykę i powiedział;
- Ok! Spadam lalka ,usiądę sobie ,,tam" i popatrzę jak bawisz się w KOBIETĘ! Jestem bardzo ciekawy jak daleko się posuniesz i ile masz odwagi. - rzekł na koniec i z triumfalnym na twarzy uśmiechem wrócił do swojego stolika.
Teraz to Karen była zdziwiona ,ale nie dała tego po sobie poznać.Takiej reakcji z jego strony się nie spodziewała. Była prawie pewna,że kiedy pół naga zjawi się w klubie i pozwoli kręcić się mężczyznom kolo siebie Cygan nie wytrzyma i w końcu przyzna się do swoich uczuć.Rzecz jasna jednocześnie chciała udowodnić mu ,ze potrafi wyglądać ja kobieta i zachowywać się jak osoba dojrzała.No to teraz miała problem bo jej plan nie do końca poszedł tak jak tego oczekiwała.Zastanowiła się jednak chwilę i ponownie zaczęła swoją grę. Tym czasem on siedział i razem ze swoją paczką przyglądali się jej wyczynom.Panowie legli do niej jak do miodu. Co chwili wymieniali się w tańcu Pablo jednak siedział i uśmiechał się cwaniacko. Znał ją za dobrze wiedział,iż długo nie wytrzyma takiej zabawy. Już miała odpuścić sobie ten cyrk i przełknąć swoją porażkę ,ale nagle wpadła na jeszcze bardziej szalony pomysł. Co prawda zastanawiała się czy temu podoła postanowiła jednak zaryzykować.Wskoczyła na jeden ze stolików jak najbliżej bruneta i zaczęła tańczyć seksownie poruszając biodrami i wyginając się najbardziej erotycznie jak potrafiła.Po chwili naokoło stołu stali już chyba wszyscy mężczyźni z dyskoteki. Cygan jednak siedział niewzruszony. Tak przynajmniej wyglądało bo tak na prawdę kipiało w nim jak w najgorętszym wulkanie który za chwilę miał wybuchnąć i to z ogromną siłą.Powstrzymywał się jednak resztkami sił. Nie chciał pokazać jak bardzo jest zazdrosny o blondynkę już raz popełnił ten błąd nie zamierzał tego powtarzać. Chciał by nadzieję które sobie narobiła prysły jak bańka mydlana.Może i mu się podobała i cholernie go do niej ciągnęło.Nie mógł i nie chciał jednak się z nią związać.Raz ,że była stanowczo za młoda jak dla niego ,poza tym oboje pochodzili z innych światów przez co kiedyś to zaczęło by przeszkadzać. No i ostatnia kwestia nie chciał się angażować by znowu spotkało go rozczarowanie. Nie potrafił zaufać tak naprawdę żadnej kobiecie,nawet takiej niewinnej istotce jak Karen.Nie umiał uwierzyć ,iż mogła go pokochać szczerze i ,że nigdy go nie zostawi. Takie młode dziewczyny jak ona kiedy się po raz pierwszy się zakochają zawsze tak mówią.A potem ? Potem i tak zostawiają cię dla kolejnego.Takiego który jest albo bogatszy albo przystojniejszy czy też lepszy w łóżku.Nie chciał by porzuciła go jak psa.Sam też nie uważał się za odpowiedniego partnera dla niej.Bo co on takiego mógł jej zaoferować małe mieszkanko,motor i kasa ze sprzedaży koki i broni ? Nie !Taka dziewczyna jak ona zasługiwała na coś lepszego. Na kogoś lepszego , bogatego i z ustabilizowanym życiem.A nie chuligana który nie ma nic do zaoferowania.Ale czy aby nie było za późno na takie przemyślenia ?Przecież gdyby nic do niej nie czuł to nie był by zazdrosny, nie szukał by pretekstów do tego by ją zobaczyć, nie przejmował by się czy jest dla niej odpowiedni czy nie.I przespał by się z nią bez żadnych skrupułów wtedy u niego w domu gdy tego chciała.Gdyby nic kompletnie, nic do niej nie czuł.To jej pocałunki czy dotyk nie działały by tak na niego. Jego serce nie biło by jak szalone za każdym razem gdy ją widzi a w brzuchu i na całym ciele nie czuł by przyjemnego mrowienia.Nie myślał ani nie śnił by o niej o każdej porze dnia i nocy. Czy to oznacza ,że ją kocha? Sam nie potrafił odpowiedzieć sobie na to pytanie ale jednego był pewny Karen już nie była mu obojętna.Z rozmyślań wyrwał go głos Erin.
-Ej ta laska chyba ma zamiar się rozebrać ! Kurcze myślałam,że to taka grzeczna dziewczynka a tu proszę takie zaskoczenie!No ...no ...
Jak tylko trafiły do niego jej słowa natychmiast spojrzał na blondynkę i zerwał się na równe nogi chciał już podejść i ściągnąć ją z tego stolika ale poczuł jak Puno łapie go za bluzę.
- Zostaw !Przecież to nie twoja sprawa co robi ta głupia lalka.
Spojrzał na na kumpla srogim wzrokiem i rzekł przez zaciśnięte zęby.
- Puszczaj ! I nie wpier.dalaj się ok?!
Po czym ruszył do stolika ściągając po drodze z siebie bluzę.Wskoczył szybko na blat i okrył dziewczynę.
- Koniec przedstawienia !Idziemy do domu!
Stwierdził i szybko zeskoczył a następnie wziął ją na ręce i zaczął wychodzić z klubu. Ona z uśmiechem na twarzy powiedziała;
- No to moje na wierzchu ! - i wyszczerzyła się jeszcze bardziej.
- Nie bądź tego taka pewna lalka. - skwitował
- I znowu ta lalka! -powiedziała przewracając oczami z niezadowolenia. - Dobra nie ważne!No to gdzie jedziemy i co masz mi do powiedzenia?
Nie odpowiedział i jak tylko opuścili salę posadził ją na motor podał kas i sam siadł za nią przylgnął do jej pleców i odpalił silnik. Już miał ruszyć kiedy nagle ona odwróciła głowę i musnęła jego usta.Raz a potem drugi aż w końcu rozchylił wargi i pozwolił zanurzyć jej język by po chwili całować już jej słodkie usta. Ich języki wirowały na wzajem się o siebie ocierając a pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny.Całowali się dość długo zapominając o Bożym świecie.Żadne z nich nie miało ochoty tego przerywać szybko bijące serca był słyszalne tylko dla nich. Dziwne motylki latające w brzuchu obydwojga sprawiały im radość. Chwila była magiczna. Niestety nic nie trwa wiecznie i w końcu cudowny moment przerwał im głos Andre.
- Cygan wracasz do środka?
Z miny przyjaciela wnioskować by można ,iż nie był zadowolony z widoku tulącej się pary. Pablo jednak darował sobie komentarz i rzekł tylko;
- Wrócę później teraz mam coś do załatwienia!
Chwilę potem byli już w drodze. Blondynka wciąż nie wiedziała dokąd jadą bo brunet nie raczył jej odpowiedzieć. Dlatego kiedy znaleźli się przed szkołą wkurzyła się i oburzeniem zapytała;
- Po cholerę mnie tu przywiozłeś?!Myślałam ,że...
- Co myślałaś Karen ?Że cyrk który odstawisz wystarczy bym wyznał ci to samo co ty mi kilka dni temu?!Sądziłaś,że skoro cię stamtąd zabrałem a potem odwzajemniłem pocałunek to teraz będziemy parą?Jeśli tak,to przykro mi bardzo ale nic z tego! I zrozum wreszcie nie KOCHAM CIĘ ! I nie pokocham ,bo nie chcę,bo nie potrafię ,bo oboje jesteśmy z innej bajki.Ty masz swoje życie ! A ja swoje i niech tak zostanie. A teraz wybacz kumple czekają!
Nie odpowiedziała ,ani razu mu nie przerwała tylko słuchała z uwagą a z każdym słowem w jej oczach pojawiły się łzy.Jej serce rozpadało się na miliardy kawałków a dusza paliła straszliwym bólem. Jej nadzieja zniknęła.Dotarło do niej ,że jego pocałunki i zazdrość odebrała inaczej niż powinna.Widać sama wmówiła sobie,że on może coś czuć do niej ale teraz była pewna,iż tak nie jest a to były tylko jej nadzieje.Widok jej łez znowu poruszył jego serce już chciał je otrzeć ale powstrzymał się by znowu nie odebrała to za doby znak.Odwróciła się i zaczęła odchodzić patrzył jak się oddala.Nagle w połowie drogi stanęła odwróciła się powoli i spojrzała w jego oczy.Choć były zimne podbiegła do niego i ujęła jego twarz w swoje dłonie.
- Dla ciebie jestem gotowa wyrzec się swojego świata.Ale skoro uważasz ,że nie pasuję do twojego trudno pogodzę się z tym. Nie żądaj jednak bym przestała cię Kochać. - po tych słowach musnęła po raz ostatni jego usta i weszła do środka szkoły.Jak tylko blondynka zniknęła ruszył z piskiem opon miał zamiar ruszyć do klubu,ale jednak sam nie wiedząc jak znalazła się w swoim ulubionym miejscu. Usiadła na trawie i rzucał kamyki do stawu w jego głowie wciąż brzmiały jej słowa. A przed oczami widział jej łzy.Ból w sercu nie mijał a stawał się coraz to większy największym jednak zdziwieniem dla niego samego były łzy które teraz w tej chwili spływały po jego policzkach.Nie rozumiał tego czemu płacze ?I to przez dziewczynę. Słowa Karen uświadomiły mu ,że po mimo dzielących ich różnic on nie chce tak naprawdę jej stracić. Że dla niej tez był gotowy na zmiany,a łamanie zasad !Przecież to miał we krwi.Wierzchem dłoni otarł ostatnią łezkę i szybko wsiadł na motor jak już dotarł pod szkołę natknął się na Santosa.
- Hej małolat! - krzyknął do niego.
Ten odwrócił się powoli w jego stronę i zapytał ;
- Co jest ?
-Zawołaj Karen! - rozkazał.
Ten tylko kiwnął głową i wbiegł do wewnątrz budynku Pablo tym czasem oparł motor o jego ściankę i zaraz sam wszedł do środka.Usiadła w tym samym miejscu w którym po raz pierwszy ją pocałował. I czekał! Minęło kilka minut nim dziewczyna się zjawiła niosła w dłoniach bluzę o której zapomniał. A raczej ona zapomniała mu oddać. Gdy Santi powiedział jej,że Cygan czeka na nią na dole była pewna,że po ową rzecz się wrócił.Podała mu ją i bez słowa ruszyła z powrotem na górę.Podbiegł do niej i złapał za rękę;
- Zaczekaj! - poprosił łagodnym tonem ale dość głośno.
- Po co ?!Byś po raz kolejny uświadomił mi ,że jestem nic nie wartą gówniarą! Byś po raz setny powtórzył,że nic do mnie nie czujesz?!Nie trzeba! Już to zrozumiałam! A teraz daj mi spokój i zniknij mi z oczu raz na zawsze!
Potem wyrwała rękę i ruszyła na schody lecz ponownie ją złapał i przyciągnął w swoją stronę by po chwili wpić się w jej usta.Z zaskoczenia odwzajemniła pocałunek ,ale łzy spływały jej po policzkach po raz kolejny tego wieczoru. Jak tylko brunet zakończył pocałunek Karen zapytała;
- Dlaczego to robisz?Dlaczego najpierw mnie odtrącasz a potem mnie całujesz?Lubisz mnie ranić,chcesz bym cierpiała?Sprawia ci to przyjemność Pablo ?No powiedz sprawia? - pytała głosem przepełnionym bólem i dławiącymi ją łzami.
Spojrzała w jej zapłakane oczy i w jego one też się zaszkliły.
- Nie Karen!Nie sprawiam mi to przyjemności.Wręcz przeciwnie sprawia mi to ból taki sam jak tobie.Jes...
- A więc czemu ...
- Ciii...Jestem głupcem !Największym idiota pod słońcem,do tego nie okrzesanym chuliganem. Nie umiem ładnie mówić i zbyt dobrze postępować z kobietami.Nigdy nie kochałem i cholernie się tego boję!Dlatego!Ale...dla ciebie !Dla ciebie chcę zaryzykować.Nie chcę cię stracić ,nie mogę!Nie ciebie!
- Czy to znaczy...
- Tak aniołku zależy mi na tobie.
Nie musiał dwa razy powtarzać zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała. Może nie powiedział,że ją kocha ,ale to co powiedział też wystarczyło.Widać on potrzebował więcej czasu by zrozumieć czym jest miłość i zdobyć się na wyznanie. Ale dzisiejsze słowa świadczyły o tym ,iż jest na dobrej drodze.Oboje szczęśliwi przez dłuższy czas się całowali nie zważając na miejsce.Potem wziął ją za rękę i razem pojechali do niego. Została u niego na noc.Następnego dnia jednak czekała ją ostra przeprawa z ojcem bo jak tylko Cygan podwiózł ją pod szkołę natknęła się na niego. Jego wyraz twarzy uzmysłowił jej,że wpadła w tarapaty.


ROZDZIAŁ 9

,,Potrafisz być miły"

Kiedy się obudził nie mógł oderwać od niej wzroku.Spała tak słodko,a jej twarz była spokojna.Miał wrażenie jak by trzymał anioła wtulonego w swoje ramiona.Po raz pierwszy w życiu ,spał z kobietą w jednym łóżku nie uprawiając z nią seksu i o dziwo czuł się z tym wspaniale.Żal mu, aż było wstawać ,a tym bardziej jej budzić. Jednak blondynka musiała iść do szkoły,a on pojawić się bazie.Trącił więc ją lekko.
- Karen czas wstawać.
Powoli otworzyła zaspane oczy i spojrzała na niego. Po chwili uniosła się delikatnie na łokciu i pocałowała w usta.
- Dzień dobry.
Przywitała się z uśmiechem na twarzy.
- To jednak nie był sen ? - zapytała po chwili.
- Nie aniołku. - odpowiedział uśmiechając się.
- To świetnie bo już się bałam. - odpowiedziała wstając leniwie z łóżka.
Pierwszy raz nie miała ochoty iść do szkoły.Jednak gdyby ,się nie pojawiła jej rodzice od razu by o tym wiedzieli. Poza tym dziś miała egzamin z anglika i nie mogła go opuścić.Wzięła szybki prysznic w czasie kiedy brunet zrobił kawę.Właśnie miała z pod niego wyjść, gdy otworzyły się drzwi do łazienki i staną w nich Pablo z dwoma kubkami kawy.
- Zaparzyłem kawę mam nadzieję,że pijasz takie coś. - ni to zapytał,ni stwierdził.
Spojrzała na niego zasłaniając ręcznikiem i powiedziała;
- No więc pijam tylko mleko.I tak na marginesie.Jak nie chcesz znowu oberwać szamponem lub czymś ciężkim, opuść lepiej to pomieszczenie w trybie natychmiastowym. - powiedziała poważnie,ale na widok jego zdziwionej miny zaczęła się śmiać.
- Dobrze się bawisz,nabijając się ze mnie? - zapytał unosząc znacząco brwi.
- Yhym... - rzekła zalotnie.
- Lepiej tak nie rób. - ostrzegł udając powagę.
- Ale jak ? - zapytała symulując zdziwienie.
- Nie prowokuj mnie,ani nie kokietuj bo źle się to dla ciebie skończy.
- A jak? - zapytała trzepocząc rzęsami.
- Chcesz się przekonać ? - zapytał z cwaniackim uśmieszkiem.
Zastanowiła się chwilę i powiedziała;
- Tak.
Postawił więc kubki na szafce i wszedł pod prysznic w ubraniu.Szybkim ruchem ręki przyciągnął ją natychmiast do siebie i namiętnie wpił się w jej usta.Przylgnęła do niego całym ciałem jedną ręką przytrzymując ręcznik by jej nie opadł. Kiedy przeniósł pocałunki na jej szyję poczuła przyjemny dreszczyk ,odsunęła go więc od siebie i patrząc w oczy powiedziała;
- Zrozumiałam przesłanie,a teraz wychodzimy bo spóźnię się do szkoły.
Wzdychnął i nie chętnie wyszedł z kabiny.Zaraz za nim ona. Szybko wypili kawę i 10 min później byli już w drodze do szkoły.
- Cygan.
- Tak aniołku ? - zapytał z czułością w głosie.
- Spotkamy się dziś ?
Nie odpowiedział bo sam nie był tego pewny. Owszem chciał ją jeszcze dziś zobaczyć,ale miał tyle spraw,iż nie chciał jej nic obiecywać. Karen zobaczywszy,że brunet milczy posmutniała myśląc,że po raz kolejny nie potraktowała jej poważnie.Gdy tylko podjechali pod szkołę zsiadła szybko z motoru ,zdjęła kask i z zawiedzionym oraz z smutnym wyrazem powiedziała;
- To cześć.
I ruszyła do budynku Pablo jednak złapał ją za rękę;
- Hej!A dokąd to,nie zapomniałaś o czymś ? - zapytał uśmiechnięty.
Spojrzała zdziwiona i zapytała;
- O czym ?
- A buziak dla mnie to gdzie ? - zapytał obejmując ją w tali.
Musnęła go w usta,to jednak mu nie wystarczyło więc sam pocałował ją drugi raz zagłębiając swój język w jej malinowych wargach,a gdy nasycił się pocałunkiem powiedział;
- Dobra ja spadam. O 20.00 przyjadę po ciebie aniołku. - rzekł na koniec puszczając do niej oczko.
Po czym zapalił motor i odjechał ,szczęśliwa odwróciła się z zamiarem wejścia do szkoły i wtedy dopiero dostrzegła ojca.Po jego minie wiedziała,że już ma przechlapane. Jak tylko oboje znaleźli się w jej pokoju wziął ją w ogień pytań. Pierwsza sprawa jaka go zainteresowała był fakt gdzie spędziła noc,potem przesłuchanie zaczęło się na temat owego kolegi który ją podwiózł.Wiedząc jak zareagował by na prawdę okłamała go. Jednak nie we wszystkim dało się skłamać bo niestety Jorge widział pocałunek którym obdarzył ją Pablo. Tak więc ,tu kłamać nie mogła i nawet nie chciała. Kochała Cygana i nie zamierzała się go wypierać.Wzięła więc dwa głębokie oddechy i z dumnie podniesioną głową powiedziała;
- To mój chłopak tato.
Ojciec spojrzał na nią srogo po czym powiedział;
- Karen ja mam nadzieję,że to żart, a ten ,,epizod" który widziałem był chwilowym zaćmieniem umysłu. Jeśli jednak mówisz poważnie to żądam byś natychmiast przestała spotykać się z tym ,,kimś"! - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Ale... - chciała zaprotestować jednak nie pozwolił na to.
- Żadne ale!Spróbuj tylko zignorować moje słowa ,a wyśle cię do Europy i tam dokończysz szkołę.Jasne?! - zapytał mierząc ją surowym wzrokiem.
Chcąc nie chcąc powiedziała,że rozumie.Jednak nie miała najmniejszego zamiaru słuchać ojca.Cygan był dla niej zbyt ważny by na rozkaz rodzica rezygnowała z niego.Od zawsze słuchała ich rozkazów,spełniała zachcianki i robiła to czego sobie życzyli.Nawet z własnych marzeń wielokrotnie musiała rezygnować by tylko ich zadowolić.Teraz przyszedł dzień kiedy miała tego dość. Postanowiła tym razem walczyć o swoje marzenia jak i sprawy.Po rozmowie z ojcem poszła na lekcje.Przez cały czas zastanawiała jak uniknąć kłopotów z rodziną i jednocześnie móc spotykać z ukochanym.Nic wielkiego nie wymyśliła jak tylko poprosić Mari by za każdym razem ją kryła. Nie lubiła kłamać,tak naprawdę nigdy nie skłamała. Dziś jednak zrobiła to po raz pierwszy wmawiając ojcu ,że noc spędziła u koleżanki.Początkowo było jej z tym,źle,ale potem sumienie przestało ją gryźć. Co więcej teraz musiała przywyknąć do myśli,iż coraz częściej będzie musiała kłamać o ile nadal ma zamiar spotkać się z Pablo. A takowe zamiary miała. Po zajęciach poszła szybko odrobić lekcje by potem cały wieczór mieć wolny.Gdy skończyła naukę ,zadzwoniła do Mariany by umówić się z nią na spotkanie. O 16.00 siedziały już w kawiarni popijając cappuccino.Karen opowiedziała brunetce o wczorajszym zajściu w klubie ,jak i o nocy spędzonej u bruneta ,a na koniec o rozmowie z ojcem. Jak tylko skończyła zapytała przyjaciółki czy ta pomoże ją kryć. Reakcja brunetki była taka jaką przewidziała blondynka.
- Ty chyba oszalałaś ?Przecież jak Miguel się dowie,a nie daj Boże twój ojciec to razem z Tobą ja będę miała przerąbane! - rzekła oburzona.
- Mari proszę!Przecież wiesz jak mi zależy. - powiedziała błagalnym tonem.
- Powiedz mi Karen co ty do cholery w nim widzisz ? No fakt jest przystojny ,ale poza tym on nie ma ci niczego do zaoferowania,na dodatek jest...
- Mari ! To nie ważne jaki jest i co ma ,a czego nie. Najważniejsze jest to,że go kocham.I tylko to się liczy. - rzekła stanowczo i przekonywająco.
- Kochana ,ale miłość czasem nie wystarczy. - skwitowała brunetka.
- Ty i Miguel też nie mieliście łatwo na początku ,a jednak jesteście ze sobą.Wyobraź sobie co by było gdybyś go straciła.
- Mała ja i twój kuzyn to inna bajka.
- Wcale nie. On też jest od ciebie starszy.
- Tylko w twoim przypadku nie tylko chodzi o wiek.Dobrze wiesz,że twój ojciec nigdy nie akceptuje gościa z niższej klasy społecznej. Który nie ma pracy,kasy,wykształcenia. Ten facet nie ma nic.Więc jak ty to sobie wyobrażasz?Nawet nie wiesz czym on się zajmuje,gdzie chodzi ,jakich ma przyjaciół,czy ma rodziców.Ty sama go jeszcze dobrze nie znasz ,a mówisz o miłości. To chore.
- Dobra nie chcesz pomóc ok!Poradzę sobie jakoś sama! - powiedziała na koniec i wstała od stolika by wyjść.
Przyjaciółka jednak ją zatrzymała. Kiedy blondynka ponownie usiadła brunetka powiedziała;
- Dobra pomogę ci.Ale...ale przysięgam jeśli ten facet cię skrzywdzi osobiście oberwę mu jaja.
- Kocham cię wiesz! - rzekła uradowana rzucając się jej na szyję i całując ze szczęścia.
- Ja ciebie też szalona kobieto.
Siedziały jeszcze jakiś czas w kawiarni rozmawiając o różnych sprawach o 18.00 jednak się rozstały. Karen chciała się przebrać przed spotkaniem z Cyganem ,a przyjaciółka zaś spieszyła się na spotkanie ze swoim ukochanym.Tym czasem Pablo załatwił kilka najważniejszych spraw ,a resztą kazała zająć się kumplom. Żaden z nich nie protestowała poza Puno. Który już od rana był zły na bruneta.Miał mu za złe,że wczoraj tamten nie wrócił do klubu,a dziś był prawie nieobecny. Za każdym razem gdy Andre coś do niego mówił ten go nie słuchał bujając w obłokach. Takie ignorowanie wyprowadziło w końcu szatyna z równowagi.Zdenerwowany ostatnim rozkazem Cygana nie wytrzymał i wybuchł;
- Co ty kur.wa odpier.dalasz? Wczoraj wolałeś tą blond dzidzię ,a dziś choć jesteś na bazie olewasz wszystkich myśląc o ch.uj go wie czym! Przez ta smarkulę zaczynasz odpływać zaniedbując przy tym obowiązki! - krzyczał wzburzony.
Wściekły Pablo spojrzała na Puno i powiedział;
- Po słuchaj no!To ja tu kur.wa jestem szefem,nie ty! I jeśli ze chcę całą robotę zwalę na was!Jasne?!A jeśli chodzi o Karen to radzę ci byś zmienił do niej nastawienie.Bo jeśli nie, zapomnę ,że jesteś moim kumplem i obiję ci gębę! - zagroził na koniec.
Erin widząc,iż atmosfera się zagęszcza weszła po między nimi i powiedział;
- Dobra koguciki spokój.Puno rób co każe Cygan ,a ty siadaj i nie zwracaj uwagi na jego głupie gadanie. - rozkazała obu panom.
- Bronisz go ? - zapytał z niedowierzaniem Andre.
Kocica spojrzała na niego i już chciała odpowiedzieć kiedy to z ust szatyna padły kolejne słowa.
- Jasne,że go bronisz,pewnie wciąż się w nim podkochujesz!Tak więc życzę szczęścia Erin bo ten typ już wybrał tą małolatę zamiast nas. - rzekł z kpiną i żalem w głosie.
- Kur.wa Puno nie przeginaj! Czepiasz się ch.uj go wie czego.Skoro ktoś spier.dolił ci dzień to idź i się na nim wyżyj,a ode mnie wara! - uniósł się brunet.
- Ty spier.doliłeś mi dzień bo zacząłeś uganiać się za ta smarkulą zapominając o obowiązkach! - rzekł na koniec z wyrzutem.
Pablo nie wytrzymał złapał go za bluzę i z wściekłością w oczach jak i w głosie powiedział;
- O niczym kur.wa nie zapomniałem!A nawet jeśli to w końcu ja tu rządzę nie ty!I jeszcze raz przyczepisz się do mojej kobiety to ci mordę obiję jasne?!!! A teraz spier.dalaj do roboty za nim całkiem stracę cierpliwość! - rozkazał.
Jak tylko brunet go puścił ten chciał go uderzyć jednak Erin zatrzymała go i zaciągnęła do środka bazy.Natomiast wkurzony na maksa Cygan wsiadł na motor i pojechał do domu.Musiał ochłonąć przed spotkaniem z blondynką.Sprawa z Andre wyprowadziła go z równowagi nie bardzo rozumiał zarzuty kolegi. Owszem przez cały dzień był dziś bardzo zamyślony,ale nie zaniechał spraw które do niego należały.Najbardziej jednak nie mógł pojąć czemu tak bardzo Puno uczepił się Karen.Miał nadzieję jednak,że był to jednorazowy epizod bo jeśli nie to cienko widział ich dalszą współpracę.Nie zamierzał z niej rezygnować tylko dlatego bo Andre miał co do niej zastrzeżenia.Nie pozwoli też by ktoś kontrolował jego życia.W domu trochę się uspokoił boksując.Gdy wybiła 19.00 poszedł pod prysznic ,a potem zaczął się szykować na spotkanie z nią. Założył białą koszulkę i dżinsy oraz narzucił na siebie granatowo - czerwoną kamizelkę. Nigdy się nie stroił ,ani nie pacykował kilka minut i był gotowy. Punkt 20.00 czekał już pod szkołą. Jej szykowanie zajęło dużo,dużo dłużej przez godzinę wybierała w co ma się ubrać problem z ubiorem wynikał z tego,iż nie wiedziała dokąd jej ukochany zamierza ją zabrać. Po wielkich poszukiwaniach doszła do wniosku jak założy białą krótką koszulką i czarną bluzę oraz spodnie dżinsowe.Potem lekki makijaż ,poprawa fryzury i gotowe.Jak tylko zjawiła się w drzwiach szkoły na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Podbiegła szybko do niego i dała mu buziaka.
- Hej!Jak minął dzień ? - zapytała szczęśliwa.
- Cześć aniołku.Siadaj jedziemy w pewno miejsce tam sobie pogadamy.
Nie pytając o szczegóły zrobiła co kazał.Wtuliła się w niego i ruszyli po 15 min byli już na miejscu.To było to samo [link widoczny dla zalogowanych] w które lubił przychodzić kiedy miał zamiar coś przemyśleć lub odpocząć od życia.To właśnie tu doszedł do wniosku,że nie może stracić Karen.Jak tylko zsiedli wziął ją za rękę i zaprowadził na sam koniec mostku potem objął ją w tali wtulając się w jej drobne ,delikatne ciałko i powiedział;
- Tęskniłem.
Odwróciła się w jego stronę i [link widoczny dla zalogowanych].
- Ja też tęskniłam. - powiedziała jak tylko nacieszyła się pocałunkiem.
- Pięknie tu.Skąd znasz to miejsce ? - zapytała.
On siadł na brzegu mostka ,a ona koło niego po sekundzie zmienił miejsce siadając za nią i tuląc do siebie.
- Przyjeżdżam tu od dawna.Znalazłem to miejsce przypadkiem ,spodobało mi się i odtąd tu zaglądam. Lubię tu przebywać,łatwiej mi się wtedy myśli oraz odpoczywa.Teraz to także twoje miejsce,o ile na prawdę ci się podoba.
- No jasne.Tu jest bosko.Wiesz co jak chcesz to potrafisz być miły i zaskakujący. A kto jeszcze tu przychodzi z Tobą ? - zapytała sądząc ,iż cała paczka pewnie tu czasem przebywa.
-Zaskakujący to ja jestem zawsze.No i czasem zdarza mi się być miłym. - powiedział uśmiechając się do niej,po czym dodał. - Nikt.Ty jesteś pierwszą osobą która wie o tym miejscu. - rzekł poważnie patrząc jej prosto w oczy.
Po tym wyznaniu poczuła się naprawdę ważna dla niego.Może nie był zbyt wylewny ,ale rozumiała czemu.Własna matka go nie chciała raniąc go przy tym dlatego teraz nie dziwiła się ,iż bał obdarzyć uczuciem kogokolwiek.Była ciekawa jego życia jednak bała się zapytać.Z drugiej zaś strony to był jedyny sposób by poznać go lepiej tak więc postanowiła zaryzykować i podpytać go trochę uważając jednak na zadawane pytania.Wtulony w nią siedział i patrzył na zachodząc słońce ten widok był piękny choć on sam nie był romantykiem to jednak tu czuł się najlepiej patrząc na okolicę i jej piękno.A ten zachód słońca lubił najbardziej sam nie wiedział dlaczego,ale tak było.To była jego oaza spokoju kiedyś przysiągł sobie,że tylko on będzie miał prawo do tego miejsca jednak teraz siedząc tu z Karen nie żałował decyzji zabrania jej tu. Przy niej to miejsce wydawało mu się jeszcze bardziej magiczne.Mógłby tu siedzieć bez końca oby tylko ona była blisko.Znali się krótko i praktycznie nic o sobie nie wiedzieli ,ale jednak zdążyła udowodnić mu,że ona jako jedyna naprawdę go kocha.On sam pragną móc kiedyś powiedzieć jej to samo.Na dzień dzisiejszy jednak był pewny tylko tego ,iż też jest dla niego ważna.Sam nie był pewny czy to miłość ,bo niby skąd skoro nigdy nie był zakochany.To,że serce biło mu szybko na jej widok,że myśli nie dawały mu spokoju ,a każde spotkanie z nią przynosiło mu dużo radości nie oznaczało jeszcze ,iż ją kocha.Te oznaki nie wystarczyły by mógł wyznać jej miłość. Zresztą wciąż panicznie bał się zaangażowania. Myśl o tym,że mogła by go zostawić ,porzucić dobijała go.Teraz gdyby po raz kolejny ,ktoś potraktował go jak, nic nie wartego śmiecia załamał by się na pewno.Może i sprawiał wrażenie twardziela bez serca ,ale prawda była inna. Miał serce i to wielkie tylko bał się je otworzyć przed kolejnym zranieniem.I dlatego do tej pory,żył w ten sposób.Matka która powinna nauczyć go szacunku do kobiet ,sama sprawiła,że je znienawidził i nie potrafił im ufać. Jednak przy blondynce czuł się inaczej.Ona sama była inna.Inna niż te wszystkie które poznał do tej pory.Młoda fakt,ale jak na swój wiek bardzo dojrzała.Jej delikatność oraz niewinność sprawiał,że chciał się nią opiekować i nie wyobrażał sobie by mógłby ją skrzywdzić ,zadać ból w jakikolwiek sposób.Wcześniej może nie był dla niej za miły,bo uświadomiwszy sobie jak na niego działa przestraszył się i za wszelką cenę próbował się bronić.Takiej istotce jak Karen jednak nie można było się oprzeć.Ona miała coś takiego w sobie,że bez jej towarzystwa ,uśmiechu człowiek wariował.No on na pewno wariował.Wtulił się w nią jeszcze bardziej by czasem mu nie zniknęła i wtedy usłyszał jej głos;
- Pablo czy mogę o coś zapytać ? - zapytała niepewnie.
- Jasne aniołku. - odpowiedział lekko się uśmiechając.
- Jeśli nie ze chcesz nie odpowiadaj. - zaznaczyła od razu. - Co się stało z twoim ojcem ?
Po tym pytaniu poczuła jak jego mięśnie się naprężyły.Chciała już się wycofać jednak po chwili usłyszała odpowiedź.
- Zmarł.Gdyby nie jego śmierć pewnie teraz żył bym inaczej. - powiedział ze smutkiem.
- To znaczy ?
- No na pewno nie uciekł bym z domu,uczył bym się ,a może nawet pracował w jakieś dobrze płatnej pracy i legalnej. Nie był bym takim chamem i prostakiem oraz skur.wysynem.
Gdy to mówił w jego głosie było słychać ból i gniew nie mogła znieść głupot które wygadywał na swój temat odwróciła się więc w jego stronę i objęła za szyję po czym powiedział;
- Nie mów tak. Nie jesteś taki. Znam cię krótko ,ale wiem,że tak naprawdę bardzo dobry z ciebie facet. - powiedziała ujmując jego twarz w swoje dłonie.
- Nie sądzę. - skwitował od razu.
- A ja tak.To,że tak myślisz i zachowujesz się tak wynika z ran które wciąż tkwią w twojej głowie i sercu.A skoro tak cię to dotknęło to znaczy,że masz uczucia.Wielkie serce które teraz po prostu krwawi i dopóki ktoś go nie uleczy ,będziesz tak myślał.Nie znałam twoje matki,ciebie tez znam krótko ,ale wiem,że odrzucając cię popełniła błąd.Spróbuj jednak spojrzeć na to inaczej,gdyby cię nie porzuciła nigdy byś mnie nie poznał.
Zastanowił się nad jej słowami i musiał przyznać,iż miała rację gdyby nie to,że matka wybrała nie jego ,a swojego faceta oni prawdopodobnie by się nie poznali.Bez słowa pocałował ją,a ona bardzo chętnie odwzajemniła [link widoczny dla zalogowanych].Zawsze kiedy ją całował jego smutki,czy problemy znikały przy niej czuł jedynie spokój i błogie szczęście.Serce które teraz biło stosunkowo za szybko ,aż rwało się do niej.Jak tylko się od siebie oderwali powiedział;
- Cieszę się,że cię poznałem aniołku.I obym nigdy cię nie stracił. - rzekł całując ją w policzek.
- Nie stracisz. - podsumowała.
- No dobra ,a teraz może ty coś opowiesz mi o sobie ? - zapytał.
Co prawda tak jak on nie lubiła opowiadać o sobie uważała,że nie ma za bardzo o czym jednak nie miała wyjścia.Zaczęła więc opowiadać o swoich zamiłowaniach do tańca i śpiewu,o znajomych,przyjaciołach dopiero na końcu o rodzicach.Słuchał jej z uwagą nie przerywając.Potem leżeli patrząc w gwiazdy co chwila oddając się przyjemnym pocałunkom.O 24.00 pojechali do niego i zmęczeni po szybkiej kolacji [link widoczny dla zalogowanych].Tym czasem Erin siedziała naburmuszona nie mniej niż Puno.Żadne się do siebie nie odzywało tylko co jakiś czas mierzyli się wzrokiem zabójcy.W końcu on nie wytrzymał i podszedł do niej.
- Erin słonko przepraszam. - rzekł chcąc ją przytulić.
- Spadaj idioto! - burknęła.
- Gniewasz się bo powiedziałem temu palantowi kilka słów prawdy ? - zapytał zły.
- Posłuchaj no!Pablo to nasz szef i ma prawo robić co chce i spotykać się z kim chce czy nam się to podoba czy nie! Jest w końcu dorosły!Nie wiem też czemu naskoczyłeś na niego przecież zrobił co do niego należało.Może ty jesteś zazdrosny o tą małolatę ?Może sam chciałbyś ją zaliczyć ?I dlatego tak się ciskasz! - krzyczała wściekła.
- Mnie dzieci nie interesują wolę kobiety ,a poza tym mam ciebie.Choć teraz to już nie jestem tego taki pewny. - skwitował rozkładając przy tym ręce.
- Co masz na myśli ? - zapytała mrużąc oczy.
- A to ,że ty chyba wciąż do niego wzdychasz,bo bronisz go tak.Powiedz kochasz go nadal ? - zadał pytanie chcąc rozwiać wątpliwości.
Teraz to ją wkurzył swoimi wątpliwościami.Miała zamiar zaprzeczyć jednak była tak zła za wygadywanie przez niego głupot,że powiedziała;
- Tak Puno wzdycham do niego!
Zbladł. Był zły,kłócili się dziś już po raz drugi ,ale miał nadzieję,że to chwilowe ,a jego podejrzenia są wytworem wyobraźni.Jednak kiedy usłyszał jej odpowiedź zszokowała go.Chociaż poczuł dziwny ból w okolicy serca zapytał;
- A co ze mną ? Kim ja byłem dla ciebie ?
- Byłam z tobą dla zabicia czasu głąbie! - krzyknęła wściekła,że znowu jej uwierzył.


ROZDZIAŁ 10




W poprzednim rozdziale
Teraz to ją wkurzył swoimi wątpliwościami.Miała zamiar zaprzeczyć jednak była tak zła za wygadywanie przez niego głupot,że powiedziała;
- Tak Puno wzdycham do niego!
Zbladł. Był zły,kłócili się dziś już po raz drugi ,ale miał nadzieję,że to chwilowe ,a jego podejrzenia są wytworem wyobraźni.Jednak kiedy usłyszał jej odpowiedź zszokowała go.Chociaż poczuł dziwny ból w okolicy serca zapytał;
- A co ze mną ? Kim ja byłem dla ciebie ?
- Byłam z tobą dla zabicia czasu głąbie! - krzyknęła wściekła,że znowu jej uwierzył.
************************
Popatrzył na nią swoim czekoladowymi oczami i choć łzy cisnęły mu się pod powieki, z całych sił je powstrzymał.Odwrócił się napięcie i zaczął iść w stronę motoru,jednak daleko nie uszedł jak podbiegła i złapała go za rękę. Przystanął ,ale się nie odwrócił w jej stronę.
- Puno! Ja,przepraszam.To nie tak,to nieprawda,nie wzdycham do niego ,już nie!Kocham ciebie i tylko ciebie. - powiedziała wtulając się w jego plecy. - To co powiedziałam,było w złości ,bo zacząłeś wygadywać głupoty.Przepraszam,nie chciałam cię zranić.
- Ale,zraniłaś. - odpowiedział odwracając się w jej stronę. - Erin powiedz ,czemu ty go tak bronisz? - zapytał łapiąc ją za ręce i spoglądając w oczy.
- Bo dużo mu zawdzięczam,przecież wiesz.Poza tym,jest naszym przyjacielem,twoim też i zamiast drzeć z nim koty, powinieneś uszanować jego decyzję.Co nam, do tego z kim on się spotyka ? - zapytała już spokojniej.
- Tobie może nic,ale dla mnie ma to znaczenie.Nie wiem czy zauważyłaś,ale on pod wpływem tej dziewczyny bardzo się zmienił.Zaczął mięknąć,wciąż chodzi zamyślony i ciągle znika. A,to Erin nie rokuje dla nas dobrze. - rzekł marszcząc brwi.
- To znaczy ? - zapytała nie bardzo rozumiejąc.
- Bo jeśli kiedyś tak dziunia zażąda od niego by porzucił gang ,on gotowy zrobić to dla niej.A,bez niego jesteśmy nikim ,dobrze wiesz o tym skarbie. - powiedział tuląc ją do siebie.
- Andre mimo wszystko ,ja uważam,że powinniśmy się nie wtrącać.Zresztą,lepiej zakończmy ten temat,nie chce kolejny raz się pokłócić. - rzekła całując go w usta.
Odpuścił tak jak prosiła ,ale swoje miał zamiar zrobić.Za dużo miał do stracenia by pozwolić na utratę tego przez jakąś małoletnią blondynkę.Już knuł plan jak ich rozdzielić ,wiedział jednak,że musi to zrobić bez wiedzy Erin.Kochał ją,ale wiedział,że nie poparła by jego planu.Dlatego ,dla dobra gangu musiał ją oszukać.Resztę wieczoru ,spędzili grając w karty z chłopakami lub drocząc się ze sobą ,obsypując pocałunkami. Następnego dnia Pablo jak zwykle odwiózł Karen do szkoły,a potem pojechał do bazy.Humor jaki miał od rana ,opuścił go jak tylko zobaczył Andre. Wspomnienie wczorajszej kłótni wróciło,jednak nim podszedł do budynku szatyn staną przed nim i zaczął przepraszać.Wysłuchał więc kumpla i przeprosiny przyjął,chwilę później zajęli się obowiązkami.Tym czasem blondynka zaraz po zajęciach ,poszła do pokoju się pakować,dziś rodzice zabierali ją do domu na weekend.Kiedyś cieszyła się na takie dni,ale teraz ten pomysł jej się nie podobał,bo to oznaczało,że nie spotka się z Cyganem.Sprzeciwić się jednak nie mogła,tym bardziej po ostatnich groźbach ojca.30 minut później spakowana zeszła na dół ,stojąc przed budynkiem czekała na szofera. Jak nigdy spóźniał się,usiadła więc na schodkach ,wyciągnęła telefon i włączyła muzykę by umilić sobie czas oczekiwania. Nie minęło 10 minut jak pod szkołą zjawił się brunet.
- Cześć aniołku! - powiedział schodząc z motoru.
- Pablo !A ,co ty...
- Przyjechałem się pożegnać,w końcu nie będę widział cię ,aż dwa dni. To dłuuuuuuuugo! - rzekł wchodząc jej w słowo i obejmując ją w tali i przyciągając do siebie, by złożyć pocałunek na jej wargach.
Z przyjemnością odwzajemniła pocałunek.Chwila przyjemności jednak nie trwała długo,bo zaraz podjechała limuzyna z której wysiadł Juan.Podbiegł ,szczerząc się od ucha do ucha ,do całującej się pary i nie zważając na bruneta ,odepchnął go od Karen, po czym sam się do niej przytulił.Wściekły Pablo, złapał go za kołnierz eleganckiej koszuli i odciągnął od dziewczyny,po czym zacisnął dłoń na chłopaka szyj i gniewnie wysyczał;
- Jeszcze raz ,mnie odepchniesz czy popchniesz ,zabiję cię pieprzony gówniarzu!A,od mojej dziewczyny lepiej trzymaj się z daleka ,bo zamiast lekkiej śmierci!Zafunduję ci, tortury i będziesz zdychał w męczarniach czy to jasne ?!!!
- Nie strasz śmieciu ,bo...
Zaczął blondas jednak nie zdążył dokończyć zdania ,ponieważ brunet wyjebał mu z główki prosto w twarz.Juan padł jak długi na ziemię,wkurzony złapał się za nos z którego zaczęła sączyć się krew.
- Zapłacisz mi za to śmieciu!!! - krzyknął patrząc z piorunami w oczach na ukochanego blondynki.
Cygan słysząc to,chciał ponownie przyłożyć blondasowi jednak Karen go powstrzymała;
- Nie Pablo,nie rusz go!To syn przyjaciół ,moich rodziców jeśli go pobijesz, ja i ty będziemy mieli kłopoty.
Gdyby nie fakt,że i blondynka miała by nie przyjemności,chętnie by go pobił,nie zważając na konsekwencję swoich czynów,jednak dla jej dobra odpuścił.Objął ponownie w tali, dał buzi i na odchodne szepnął;
- Będę tęsknił.W razie kłopotów dzwoń, przyjadę nawet na koniec świata, jeśli będziesz mnie potrzebowała lub zatęsknisz.
Po tych słowach ostatni raz zatopił się w jej malinowych ustach i po skończonym pocałunku odjechał.Całą drogę, do domu musiała słuchać narzekań Juana ,ale kiedy zaczął obrażać Pabla nie wytrzymała i strzeliła go w łeb.
- Zamknij się wreszcie!I posłuchaj,to mój facet ,wkurzyłeś go to oberwałeś!A jeśli lubisz mnie choć trochę ,to nie powiesz o tym nikomu i przestaniesz go obrażać ,bo nie życzę sobie tego ,jasne!!! - krzyknęła mu prosto w twarz.
Choć był wkurzony ,nie odezwał się już tylko odwrócił głowę w drugą stronę.W domu przywitała ją nie tylko jej rodzina,ale też rodzice blondyna którzy zostali zaproszeni na obiad.Złamany nos,Juana wytłumaczyli tym,że chłopak wpadł na drzwi wchodząc do szkoły.Wyglądało na to,że wszyscy uwierzyli.Jednak wieczorem do jej pokoju weszła matka z niezbyt zadowoloną miną.
- Karen,musimy porozmawiać ! - powiedziała zimnym i poważnym tonem.
- Tak, mamo o co chodzi ? - zapytała siadając na łóżku na którym chwilę temu leżała zamyślona.
- Nie powiedziałam o tym ojcu,bo uznałam,że sama to załatwię,jednak jeśli nie posłuchasz mojej rady,doniosę na ciebie.Tak więc ,masz w tej chwili przestać spotykać się z tym wyrzutkiem,który pobił dzisiaj naszego Juanita,jeśli nie zrobisz tego.Powiem o wszystkim ojcu,a wtedy on...
- Pablo nie jest wyrzutkiem,a Juan zasłużył sobie na to,bo...
Próbowała bronić siebie i Cygana jednak matka wymierzyła jej siarczysty policzek nie dając skończyć zdania.Dziewczyna złapała się za policzek,a w jej oczach natychmiast pojawiły się łzy.
- Milcz gówniaro!To ja decyduję z kim i kiedy możesz się spotykać,nie pozwolę byś przyniosła wstyd rodzinie spotykając się z jakimś skazańcem!Tak więc, zapomnij o nim i dla własnego dobra weź się za Juana.Jeśli nie,wyjedziesz stąd jak najdalej od tego łajdaka! - krzyknęła na koniec i wyszła z pokoju.
Zdenerwowana położyła się i skulona płakała jak małe dziecko. ,,Debil,jednak doniósł na mnie!" powiedziała uderzając pięścią w poduszkę.Była wściekła i załamana,myśl,że cały weekend spędzi w towarzystwie tego debila i rodziców, którzy będą się jej czepiać o Cygana dobijała ją jeszcze bardziej. Nie wiele myśląc spakowała kilka rzeczy do plecaka i tylnym wyjściem wyszła z domu,jak tylko minęła bramę zaczęła biec.Przystanęła gdy znalazła się kilka metrów od domu.Wciąż płacząc zadzwoniła do bruneta. Nie minęło kilka sekund jak odebrał;
- Pablo...przyjedź po mnie.Potrzebuje cię. - rzekła zapłakana pociągając nosem.
- Podaj adres,będę najszybciej jak się da. - powiedział czując,że z nią dzieje się coś złego.
Po telefonie do ukochanego usiadła pod drzewem i płakała ,wciąż mając w głowie sprzeczkę z matką. Miała dość tego,że zawsze dyktowali jej co ma robić ,by tylko nie przynieść wstydu rodzinie.W dodatku próbowali zeswatać ją na siłę z Juanem który potwornie działał jej na nerwach. Po tym ją wszystko wygadał matce,jeszcze bardziej go znienawidziła. Miała już dość,bycia grzeczną i posłuszną,bolało ją ,że jej właśni rodzice interesowali się nią tylko wtedy gdy przynosiła im wstyd.Zdaniem blondynki spotykanie się z Pablem nie było wstydem ,jednak dla nich tak. I dlaczego ? Bo nie miał pieniędzy ,pozycji ,bo był starszy. Dla niej to nie miało znaczenia,najważniejsze,że poświęcał jej więcej czasu niż oni,po mimo tego,iż nie należał do ludzi wylewnych uczuciowo.Bywał agresywny,narwany ,ale mimo wszystko słodki i bardzo kochany.Za żadne skarby świata nie zamierzała z tego rezygnować,choć wiedziała,że ani ojciec ani matka nie ułatwią jej tego.Miała dość siedzenia ,tym bardziej,że czas dłużył się niemiłosiernie ,wstała więc i zaczęła chodzić po trawie w te i we te,nagle luną deszcz ,z powrotem schroniła się pod drzewkiem.Było jej zimno,a ubranie przemoknięte do suchej nitki coraz bardziej jej ciążyło przylegając do ciała.Już miała wyciągnąć komórkę by ponownie zadzwonić do bruneta,ale po chwili schowała go do kieszeni widząc nadjeżdżający motor. Podbiegła szybko i wsiadła,wtulając się w ukochanego.Nie pytał o nic,tylko ruszył z piskiem opon.Półtorej godziny później, wchodzili już do jego domu.Szybko poszedł do łazienki i przyniósł jej ręcznik oraz suchą koszulkę, której czasem używał do spania ,w chłodne dni.Sam poszedł do łazienki by się przebrać ,kiedy wrócił dziewczyna siedziała skulona na kanapie.Usiadł obok niej i przyciągnął do siebie,obejmując ramieniem. Przytuliła głowę do jego klatki piersiowej i objęła w pasie.
- Aniołku,co jest ? Chcesz o tym pogadać ? - zapytał zatroskany.
- Dziś wolę nie, gniewasz się ? - zapytała unosząc głowę by spojrzeć mu w oczy.
Uśmiechną się do niej,po czym wziął delikatnie pod brodę i pocałował,natychmiast odwzajemniła pocałunek.Przyciągnął ją do siebie i posadził na kolanach,jak tylko oderwał się od jej warg powiedział;
- Aniołku,jeśli nie chcesz możemy w ogóle o tym nie rozmawiać,tylko proszę ,nie smuć się już.Hym...?
- Wiesz,obawiam się,że nie unikniemy tej rozmowy. - powiedziała spuszczając głowę w dół.
- To pogadamy o tym,ale jutro.A ,dziś skupimy się na sobie. - powiedział uśmiechając się do niej.
Natychmiast uniosła głowę i spojrzała na niego z zaciekawieniem,w jego oczy dostrzegła blask.
- Co masz na myśli skarbie ? - zapytała mrużąc oczy i odkręcając się w jego stronę by siąść na nim okrakiem.
Odgarnął, jej wilgotne włosy do tyłu,po czym zanurzył w nich dłoń i lekko przyciągnął do siebie.Czując gorący oddech na swoich ustach i policzku, dostała gęsiej skórki.A kiedy jego druga dłoń dotknęła jej uda i zaczęła sunąć się ku górze zadrżała.Jego ciepła ręką delikatnie głaskała jej udo,jego spojrzenie z każdą minutą ją hipnotyzowało.Zrobiło się jej dziwnie gorąco,a serce łącznie z oddechem strasznie przyspieszyło.Jego zapach wdzierający się do jej nozdrzy ,przyprawiał o zawrót głowy.Nic nie mówił, tylko nagle musnął delikatnie jej usta,raz potem drugi,a gdy rozchyliła wargi wtargnął do ich wnętrza w poszukiwaniu jej języka. Gdy tylko się odnalazły, zaczęły współgrać ze sobą we wspólnym tańcu.Całował tak słodko i namiętnie,że podniecenie rosło w niej z prędkością światła,nie wiele zastanawiając się nad tym co robi ,zaczęła ściągać z niego koszulkę.Brunet zaraz po tym jak odzież wylądowała na podłodze ,położył ją na kanapę kładąc się na nią,a pocałunki przeniósł na jej szyję ,wsuwając dłoń coraz śmielej pod jej koszulkę.Ona coraz bardziej rozpalona,odwzajemniała pieszczoty składając pocałunki na jego szyj,policzkach,ustach czy silnych ramionach ,gładząc przy tym umięśnione plecy chłopaka.Jego męskość coraz bardziej ,uwierała go w spodniach,a przyjemne ciarki wywołane pieszczotami, wzmagały z każdą sekundą jego podniecenie.Już chciał sięgnąć do jej stanika, w poszukiwaniu zapięcia ,gdy usłyszeli pukanie do drzwi.Spojrzeli na siebie,po czym Cygan podniósł się z kanapy klnąc;
- Kur.wa !Czy my, nie możemy przez chwilę być sami ?! Kogo ,do licha tam niesie?! - mówił ubierając na siebie koszulkę.
- Idę do łazienki ,ubiorę się w coś odpowiedniego na wszelki wypadek. - rzekła wstając i ruszając w stronę brązowych drzwi.
Nim odeszła,złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- Nawet nie wiesz, jak ja marzę,zostać z tobą sama na sam,bez przeszkadzania. - rzekł całując ją po raz kolejny,jednak zaraz oderwał usta słysząc kolejne natarczywe walenie w drzwi. - Ale to chyba,nigdy nie będzie nam dane!
- Będzie.Obiecuję,że od jutra będziemy tylko Ty i Ja ! - powiedziała mrugając do niego oczkiem i odchodząc w stronę łazienki.
Wściekły, na gościa za drzwiami podszedł i je otworzył.Na widok owej osoby złość ,go opuściła a na twarzy pojawił się szok.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:46, 28 Sty 2012 Powrót do góry

ROZDZIAŁ 11


,,Chwile warte grzechu"

Ledwo otworzył drzwi,a w jego ręce padł zakrwawiony Jack.Złapał go i wciągnął do mieszkania,ułożył na kanapie.Chłopak miał, liczne rany na twarzy,silnie pocięty brzuch, co było widać przez porwaną koszulkę.Mówił coś,ale Cygan nie bardzo rozumiał ,bo mowa Jacka nie była najlepsza przez rozwaloną szczękę.Jednak nie to było teraz najważniejsze,teraz liczyło się doprowadzenie go jakoś do zdrowia.Rozerwał mu całkiem koszulkę ,po czym pobiegł po apteczkę i zaczął go opatrywać.Zaraz z łazienki wyszła blondynka,spojrzała na leżącego szatyna i przeraziła się.
- O Boże ,co mu się stało ? - zapytała kucając przy kanapie.
- Kotek ,mam prośbę zaopiekuj się nim ja muszę wyjść ,ale zaraz przyślę Ivana.Zawiezie go, do szpitala.
- A ty ? - zapytała z troską oglądając rany poszkodowanego.
- Ja muszę coś załatwić. - rzekł podając jej apteczkę.
- Dobrze zostanę z nim ,tylko uważaj na siebie ,ok ? - rzekła przeciągając dłonią po jego policzku.
- O mnie się nie martw,dam sobie radę. - powiedział wyjmując kaskiet i broń z szuflady.
Zrobił to jednak tak dyskretnie by Karen nie zauważyła.Nie chciał jej martwić ,a poza tym dziewczyna wciąż tak naprawdę nie wiedziała czym brunet się zajmuje. Nigdy oto nie pytała ,a i on nie widział potrzeby spowiadania się.Narzuciła na siebie skórzaną sportową kurtkę ,ucałował ją i wyszedł.Nim doszedł do motoru zadzwonił po chłopaków. Tym czasem blondynka opatrywała Jacka,na koniec dała chłopakowi proszki przeciwbólowe,a gdy przysnął zadzwoniła do Mariany.
- Hej! Mari mam sprawę. - powiedziała jednym tchem.
- Nie wiem gdzie jesteś,ale twoja matka już tu wydzwaniała.Jest cholernie wściekła.Lepiej, jak wrócisz do domu. -rzekła brunetka chcąc przemówić jej do rozsądku.
- Cholera ! - zaklęła zaciskając oczy.- Dobra mniejsza z tym,dzwonię bo chcę, byś pożyczyła mi klucze od domku w Acapulco. - wyrzuciła z siebie przegryzając dolną wargę.
-Zwariowałaś ! Po cholerę ci ? - krzyknęła Mari.
- Chcę wyjechać, na kilka dni.Muszę wszystko, sobie przemyśleć i pobyć z Pablem. - wyrzuciła jednam tchem.
- O nie !Nie ma mowy,ty sama z nim w Acapulco !Zapomnij! - powiedziała niezadowolona z jej prośby.
- Cholera Mari, to tylko kilka dni ,nie zrobię nic głupiego obiecuję.
- Ale Karen ,jak dam ci klucze to Miguel mnie zabije. - tłumaczyła jak dziecku.
- Kochana no proszę,błagam !Tylko kilka dni.
Cisza która zapanowała wydawała się trwać wiecznie ,ale po chwili usłyszała;
- Dobra ,jutro rano pod centrum mody.
- Aaaaaaaaaaaaaaa!Kochana jesteś ,dzięki ! - powiedziała skacząc z radości i całując telefon.
- Dobra już dobra,uspokój się bo ogłuchnę.
Ledwo odłożyła komórkę jak w drzwiach pojawił się Ivan. Wziął szatyna na ramię i razem z nią zeszli do samochodu. Gdy tylko ułożyli rannego na tylnym siedzeniu .blondynka chciała siąść z przodu.Zimny głos bruneta zatrzymał ją;
- A ty gdzie ?! Cygan kazał czekać ci w domu ! - zaraz potem wsiadł i odjechał.
Nie zbyt zadowolona wróciła na górę.Włączyła sobie film, by jakoś czas oczekiwania na ukochanego, minął szybko.
*******************
Zsiadł z motoru , a za nim Puno,Erin.Reszta chłopaków wysiadła z samochodu który prowadził Serek . Stanął na środku chodnika biegnącego wzdłuż ceglastej kamienicy i zaczął krzyczeć;
- Zigi śmieciu wyłaź z tej swojej nory ! Choć szczurze ,zabawimy się ! - wrzeszczał dotąd ,aż gościu nie wyszedł na zewnątrz.
- Czego, cwelu szukasz na moim terenie ?!!! - zapytał wściekły wychodząc z kamienicy. - Dawno nie oberwałeś ?!
Cygan puścił mimo uszu słowa chłopaka.Złapał go za szmaty, zaciskając mocno pięści na jego bluzie i przycisnął do ściany.
- Posłuchaj, frajerze !Jeszcze raz ty, lub któryś z twoich szmatławych chłoptasi tknie kogoś ode mnie zabiję was ,jasne?!!!
- Nie strasz,taki cwel...
Zigi nie dokończył jednak swojej wypowiedzi ,bo w tym momencie poczuł silne kopnięcie prosto w żołądek,następnie pociągnął go z kolanka w twarz po czym złapał za kark mocno ściskając.
- Dwa razy,nie powtarzam ch*ju !Więc mniej się kur.wo na baczności !!! - wysyczał przez zaciśnięte zęby.- Erin czyń honory. - dodał posyłając jej uśmiech.
Czerwonowłosa zadowolona wyciągnęła z samochodu kanister z benzyną.Podeszła do stojących motorów należących rzecz jasna do wrogów i polała każdy z osobna. Nim jednak to zrobiła, jeden z ludzi Zigiego rzucił się do niej ,jednak Puno był szybszy. Przyłożył tak mocno chłopakowi w szczękę ,że ten od razu się wyłożył.Reszta, chciała się rzucić ,jednak Pablo ,wyciągnął broń i strzelił pierwszemu z brzegu w nogę.
- Nie radzę ,bo wystrzelam was jak kaczki ! - wysyczał ,po czym przystawił broń do skroni trzymanego wciąż Zigiego. - Widzisz szczurze,jak pobić jednego biednego Jacka, to mieli odwagę,ale na widok gnata drżą.To tchórze,a nie gangsterzy. rzekł śmiejąc się cwaniacko. - Kicia podpalaj ! - dodał na koniec i cała paczka zaczęła się śmiać gdy tylko ogień zaczął trawić sprzęt.
Brunet pchnął Zigiego w ręce jednego z ludzi ,wsiadł na motor i odjeżdżając krzyknął;
- Miłego ogniska fiucie !
Po zakończonej akcji czerwonowłosa razem z chłopakami wrócili do bazy ,a brunet do siebie.Miał nadzieję,że skończą z Karen, to co zaczęli nim odwiedził go poobijany Jack. Niestety gdy wszedł do sypialni ,zobaczył skuloną w kłębek dziewczynę.Spała. Okrył ją więc kocem i sam położył się obok niej wtulając się w jej drobne ciało.Następnego dnia blondynka wstała pierwsza,ucałowała ukochanego i zaraz po prysznicu, zrobiła śniadanie. Miała zamiar już go obudzić ,ale w momencie kiedy stawiała kawę na stół wszedł i obejmując w tali ucałował jej szyję.
- Dzień dobry kochanie.
- Dzień dobry śpiochu. - odpowiedziała odwracając się do niego i całując w usta.
- Świętujemy coś ? - zapytał na widok nakrytego stołu.
- Tak wiem,jesteś zdziwiony ,ale przy mnie choć raz możesz zjeść śniadanie jak człowiek czyli przy stole.
- Ok. Dziękuję.
-Dobra macho nie gadaj tyle tylko wcinaj ,bo mamy mało czasu.
- To znaczy ?
- Za półtorej godziny będziemy w Acapulco ,no więc jedź i nie gadaj.
- Jak to w Acapulco?Niby jak ,po co ?
- Wczoraj chciałeś byśmy pobyli trochę sami,bez przeszkadzania,no więc mamy ku temu okazję.Pojedziemy do domku mojego kuzyna i spędzimy tam trochę czasu,zadowolony ? - zapytała uśmiechając się.
- Nie bardzo. Nie rozumiem jak mogłaś zacząć coś załatwiać bez ustalenia tego ze mną.Po pierwsze, nie lubię gdy ktoś mówi mi co mam robić.Po drugie ,ja nie mogę teraz zostawić chłopaków i jakby nigdy nic wyjechać ! - powiedział wzburzony uderzając pięścią w blat i podnosząc się od stolika.
Reakcja bruneta zaskoczyła ją,jednocześnie sprawiając przykrość. Była pewna,iż on się ucieszy a tym czasem był wściekły.Czując jak zbierają się jej łzy w oczach udała się do sypialni.Spakowała swoje rzeczy do plecaka i ocierając spływająca łzę ruszyła ku drzwiom wyjściowym.Chłopak, stojąc przy oknie nie zauważył jak wyszła.Dopiero trzaśnięcie drzwiami, uzmysłowiło mu co się stało. Nie patrząc na swój strój ,a raczej jego brak wybiegł za nią.
- Słoneczko zaczekaj ! - krzyknął łapiąc ją za ramię.
- Po co ?Nie chcesz ze mną jechać ,ok. Wrócę do domu,a ty sobie spokojnie załatwiaj.Te swoje sprawy! I wybacz ,że chciałam mieć cię choć przez chwilę na wyłączność ,ale ludzie zakochani tak mają.A teraz wybacz ucieknie mi autobus ! - powiedziała wyrywając się z jego uścisku.
- Cholera, Karen nie zachowuj się jak rozkapryszone dziecko! - krzyknął zbiegając za nią po schodach.
- Skoro jestem dzieckiem, to po co lecisz za mną ,wracaj na górę i daj mi spokój ! - krzyknęła zatrzymując się na pół pietrze.
Podszedł do niej ,objął w tali i patrząc w oczy powiedział;
- Przepraszam.Wiem, przesadziłem chciałaś dobrze ,a ja ...ja tego nie doceniłem.Przepraszam. I jeśli mi wybaczysz ,pojadę z Tobą nawet na koniec świata.Tylko nie gniewaj się już ,proszę. - powiedział łagodnie całując ją w usta. Spojrzała w jego zielono brązowe oczy i z uśmiechem na twarzy powiedziała;
- Wybaczam,a teraz choć na górę bo jak cię ktoś zobaczy w tej bieliźnie... - nie skończyła ,bo wszedł jej w słowo.
- Mam to gdzieś,lepiej mnie pocałuj kobieto !
Rzekł wpijając się w jej usta.Przylgnęła do niego całym ciałem ,zarzucając ręce na szyję.Całowali się długo i namiętnie i gdyby nie nadchodzący sąsiad pewnie robili by to dalej.Spojrzał na nich, jak na ufoludki z czułkami po środku głowy,prychnął niezadowolony.Pablo już chciał coś powiedzieć.Jednak blondynka skutecznie go powstrzymała, ponownie zatapiając w nim usta.Wziął ją na ręce i zaniósł z powrotem do mieszkania.W czasie kiedy on się pakował, Puno wraz z Erin i chłopakami odwiedzili Jacka. Później każdy zajął się swoimi sprawami,telefon od bruneta o informacji ,że wyjeżdża zezłościł jednak szatyna który zaczął wyżywać się na wszystkich łącznie z Kocicą.Czerwonowłosa znosiła jego humory ,ale do czasu.Kiedy kopnął w jej motor wkurzyła się ,podbiegła do niego i zaczęła okładać pięściami.Początkowo zszokowany nie wiedział co się dzieje,ale w końcu ogarnął się i złapał ją za nadgarstki.
- Odbiło ci ?! - zapytał mierząc ja wściekłym wzrokiem.
- To tobie odbiło orangutanie,cały dzień się wściekasz ch*j go wie czemu ! Co ci kur.wa ten motor zawinił?! - zapytała próbując się wyswobodzić.
- To było przypadkiem. - wytłumaczył przytrzymując jej dłonie.
- Przypadkiem, to zrobię z ciebie mielonkę!Jak się zaraz nie uspokoisz. - wysyczała zła. - Powiesz mi o co chodzi ? -zapytała już spokojniej.
- O to co ostatnio,o Cygana! - krzyknął puszczając jej dłonie.
- Co znowu ? - zapytała zakładając ręce na piersi.
- Wyobraź sobie,że nasz szefunio wyjechał sobie na urlop z tą małolatą ,w czasie gdy Zigi jak widać próbuje nas wykończyć ! - powiedział zły rozkładając ręce.
- Kur.wa Andre nie zaczynaj.I przestań, się tak przejmować tym deklem, dobrze wiesz ,że nie ma czym.Bez Pabla też damy sobie radę z tymi osłami.Daj mu pobyć trochę z ta laską ,tym bardziej ,że długo to wszystko raczej nie potrawa. - powiedziała przekonana swoich racji.
- A ty znowu go bronisz!Wiesz co ,chyba jednak ci nie przeszło,nadal pewnie się w nim bujasz,a mną się tylko bawisz. - rzekł zły patrząc na nią surowo.
- Ta jasne!I co jeszcze,może zaraz powiesz,że liczę iż wpadnie w moje ramiona gdy ta lalka go rzuci?! - krzyknęła zła słysząc jego słowa.
- Wiesz, nie myślałem tak o tym ,ale ...ale może właśnie tak jest. - powiedział marszcząc brwi.
- Ty cholerny debilu wątpisz w moje uczucia ?Skoro tak ,to rwij się!Miedzy nami koniec! - krzyknęła i ruszyła w stronę motoru,łzy które pojawiły się w jej oczach zaczęły spływać po policzkach.
Wciąż wkurzony szatyn podbiegł nagle do niej wziął na ręce i zaniósł do środka.
- Chłopaki ,jak chcecie to możecie iść do domu! - krzyknął zamykając za sobą drzwi.
Jak tylko postawił ją na podłodze ,zaczęła szarpać drzwi by się wydostać.
- Otwórz to!Słyszysz ,otwieraj! - krzyczała szarpiąc za klamkę.
- Nie,pogadajmy. - powiedział spokojnie podchodząc do niej.
- Nie ma o czym,już drugi raz zwątpiłeś !Skoro mi nie ufasz, to ten związek nie ma sensu ! - powiedziała zalewając się łzami.
- Erin ,posłuchaj. - rzekł próbując ją objąć.
- Powiedziałam nie! - krzyknęła wściekła. - Otwórz te pieprzone drzwi ! - krzyczała kopiąc w nie, raz za razem z całej siły.
Jego słowa bolały ją ,szczególnie ,że nie miał racji.I choć nie chciała tego robić to nie widziała sensu bycia z nim skoro tak mało miał do niej zaufania. Owszem broniła bruneta ,ale z całkiem innych pobudek niż ubzdurał sobie szatyn. Widząc ,że on jej nie puści dobrowolnie postanowiła wyjść oknem. Podbiegła do jednego z nich i otworzyła ,jednak jak tylko znalazła się na parapecie Puno złapał ją w tali i ściągnął z niego lądując tym samym z czerwonowłosą na podłodze. Spojrzał w jej czekoladowe oczy i otarł spływające łzy.
- Przepraszam,przepraszam jestem idiotą.Wybaczysz? - zapytał głaszcząc jej policzek.
- Nie! - powiedziała spychając go z siebie.
Załapał ją jednak ponownie i jak tylko znowu znalazł się na górze wpił się w jej usta.Chwilowo broniła się i szamotała ,jednak jego słodkie natarczywe zarazem usta, które wciąż napierały na jej wargi z czasem doprowadziły do odwzajemnienia pocałunku.Z każdą sekundą stawał się on coraz bardziej namiętny. Ręce Andre zaczęły błądzić po tali smukłych nogach dziewczyny,kierując się ku górze. Zadrżała czując jego ciepłą dłoń pieszczącą jej wnętrze uda ,a potem dotyk na jej wilgotnej już muszelce.Wsunął delikatnie palce pod jej koronkowe majteczki i pieścił jej guziczek, doprowadzając do coraz to większej rozkoszy.Ona nie chcąc pozostać bierna, szybko pozbyła się jego koszulki i dżinsów,a kiedy leżał na niej prawie nagi wsunęła dłoń pod bokserki. Jęcząc mu do ucha, zaczęła pieścić jego członka ściskając w dłoni i poruszając nią to raz w górę raz w duł.Czując ,że dziewczyna zaraz dojdzie wyjął rękę i rozpiął jej kłusa bluzeczkę oraz stanik ,następnie przyssał się do jej sterczących sutków ,zsuwając w tym czasie swoje gatki.Czerwonowłosa wiedząc co zaraz nastąpi, rozchyliła szerzej nogi ,by ukochany mógł posiąść ją całkowicie.Puno nie czekając dłużej,będąc już w pełni gotowy, wszedł w nią jednym zdecydowanym ruchem i zaczął powoli poruszać się w jej wnętrzu.Wiła się pod nim ,jęcząc coraz głośniej z powodu zbliżającego się orgazmu. Ich nagie ciała, ocierały się o siebie ,oddechy były coraz szybsze i głośniejsze ,serca biły szybko ,ale jakby w jednym rytmie. W powietrzu unosiła się aura namiętności i pożądania.Jeszcze kilka ruchów,pocałunków złożonych na jej rozgrzanym ciele i oboje zaczęli szczytować.Zapominając o wszystkim i zatracając się w świecie, będącym tylko ich azylem.Zmęczeni opadli kilka minut później na podłogę.Przygarnął ją do siebie i przytulając do swojej klatki piersiowej powiedział;
- Kocham cię i obiecuję już nigdy nie zwątpić.
********************
Acapulco
Zaraz jak tylko się rozpakowali,udali się na plażę.Tam szaleli w wodzie jak małe dzieci,biegali ,ścigali się robiąc przerwy na pocałunki. Po całodniowym szaleństwie usiedli sobie na brzegu po zjedzonej kolacji i patrzyli na poruszające się fale.Dopiero tu zrozumiał,że tego właśnie było mu trzeba,odpoczynku od codziennego życia.Chwili gdzie będzie mógł zapomnieć o tym kim jest i co w życiu przeszedł.Dzięki Karen chociaż przez jeden dzień czuł się jak ktoś wyjątkowy,a nie chuligan z pod ciemnej gwiazdy.Okazywała mu tyle miłości,była czuła i opiekuńcza. Przy niej czuł się jakby zaczynał życie od nowa.Wciąż nie widział czy uczucie jakim ją darzy to miłość ,ale jednego był pewny.Bez niej, jego świat jest niczym.Jej uśmiech sprawiał mu ogromną radość ,czułość z jaką się do niego zwracała sprawiał ,iż czuł dziwne ciepło w okolicy serca. Nie zamienił by tych chwil za nic w świecie. A i ona choć wiedziała ,co czeka ją po powrocie do domu,chętnie powtórzyła by to jeszcze raz. Może bywał czasem szorstki,wybuchowy,ale kiedy był z nią stawał się czuły i kochany.Wciąż nie wyznał jej miłości,nie powiedział kocham,ale ona czuła ,że mu zależy i to wystarczyło.Spędzili cudowny dzień biegając po plaży czy też wściekając się w wodzie.Niby nic szczególnego ,jednak dla niej każda chwila z nim była cenna.Uciekając z domu popełniła grzech,ale chwile z brunetem były tego warte. Przynajmniej dla niej.Wtuliła się bardziej w jego ramiona i zamykając oczy wsłuchiwała się w szum fal.
- Kocham cię ,mam nadzieję ,że nie żałujesz...
- Nie żałuję, kochanie.Ani trochę, nie żałuję. - powiedział przerywając jej wypowiedź i całując w policzek tuląc do siebie mocniej.
Jeszcze chwilę delektowała się tym spokojem,jednak potem chcąc nie chcąc opowiedziała mu o zajściu z matką. Na koniec zapewniając,że mimo jej sprzeciwów, nie zostawi go.Uśmiechnął się tylko i pocałował. Po godzinie wrócili do domku i zmęczeni od razu udali się spać. CDN.


ROZDZIAŁ 12

,,Każda chwila z Tobą..."

Stał wściekły i bez słowa patrzył w okno. Carmen chwilę przyglądała się nic nie mówiąc,ale ta cisza coraz bardziej ją wkurzała.Trzęsąc się z nerwów w końcu podeszła bliżej męża i szarpnęła go za rękaw.
- Jorge powiesz coś wreszcie,no chyba nie zamierzasz tak tego zostawić ?!!! - zapytała wściekła.
Odwrócił się w jej stronę i zmierzył zimnym i srogim wzrokiem.Poprawił marynarkę i ruszył w stronę drzwi,będąc już przy framudze bez oglądania się za siebie powiedział;
- Pakuj ją,zakupię bilet i wyślę ludzi by ją znaleźli.Jak tylko ją przyprowadzą ,wiesz co masz robić! - rzekł na koniec i opuścił salon.
Uśmiechnęła się pod nosem,a gdy mąż wyszedł zadowolona powiedziała sama do siebie;
- Karen córeczko,twoje dni w tym domu są policzone.Wreszcie odetchnę spokojnie mając cię z głowy nie chciany bękarcie! - dodała na koniec i zaśmiała się szyderczo.
O tak,Carmen nienawidziła córki.Wiadomość o ciąży, o mało nie wpędziła jej w depresję.I gdyby nie fakt,że Jorge dzięki dziecku zostanie przy niej na zawsze, usunęła by ciążę bez wahania.Urodziła ją ,tylko dlatego,że on bardzo pragnął dziecka,dodatkowo zapewniła sobie bogate i dostatnie życie.Do tej pory znosiła jej wybryki,zaciskała zęby i godziła się na wszystko co tylko córeczka sobie zażyczyła.Blondynka dostawała głównie wszystko to czego chciała,za sprawą ojca.Owszem on też był surowy,wymagający,ale wystarczył jeden jej uśmiech czy też maślane oczy i ojciec miękł zgadzając się na wszystko.Teraz jednak dziewczyna sama narobiła sobie bigosu, zadając się z Cyganem.Jorge mógł znosić jej taniec,zamiłowanie do śpiewu,wagary które czasem się jej zdarzyły.Jednak tego,że córka ugania się za chuliganem o pięć lat od niej starszym, nie potrafił darować.Dla niego była to jak hańba.Był prezydentem miasta,poważanym człowiekiem,wciąż pod obserwacją mediów i nie mógł pozwolić sobie na takie wybryki.I choć bardzo ją kochał, to tym razem nie zamierzał jej wybaczyć.Wysłanie jej do Europy, wydało mi się najlepszym rozwiązaniem, by odciągnąć ją od tego bandyty.Sam nie potrafił tego zrobić,dlatego też zlecił to żonie.Musiał najpierw odszukać ją.Tym czasem owa para, o jakiej mowa,bawiła się w najlepsze w Acapulco.Mieli pobyć tam tydzień ,jednak żadne z nich nie mogło sobie na to pozwolić.Blondynka musiała wrócić do szkoły,inaczej kara jaka ją czekała,mogła by być jeszcze gorsza,zaś Pablo musiał wrócić ze względu na gang Zigiego który na pewno planował już zemstę. O tak ,oni nigdy nie odpuszczali,teraz też nie zamierzali.Cygan dobrze znał swoich przeciwników doskonale wiedział,że trzeba na nich uważać.Ufał swoim ludziom i wiedział na co ich stać,jednak mimo wszystko wolał być na miejscu.Bo gdyby komuś, stała się krzywda,on nigdy by sobie tego nie wybaczył.Bywał szorstki,chamski,czasem bezwzględny,ale głownie dla tych których nie znał lub którym nie ufał.Wobec przyjaciół,był jednak całkiem innym człowiekiem.Martwił się o nich i wpieniał się kiedy komuś działa się krzywda.I choć nie okazywał tego,to tak właśnie było.Ten kto go dobrze znał,dobrze wiedział,że tak naprawdę chłopak ma złote serce,jednak to życie sprawiło,iż nie umiał otwarcie okazywać uczuć.Nie potrafił powiedzieć kocham cię,martwię się o ciebie,bo bał się.Bał się tego,że kiedy okażę choć trochę prawdziwego serca,znowu zostanie odrzucony.Dlatego choć czuł,ukrywał to.To,że kradł,handlował koką ,bronią i innym świństwem, też nie było jego wyborem.By przeżyć w tym świecie,w tej dzielnicy musiał to robić.To ulica, nauczyła go takiego życia bez względu na to, czy chciał tego czy nie.Wracając do naszej parki.Rano jak tylko wstali zjedli śniadanie na tarasie,potem ponownie poszli na plażę,by popływać.Bo dwu godzinnej kąpieli w morzu,postanowili się poopalać.Po obiedzie,poszli zwiedzać miasto.Cały czas trzymali się za ręce,śmiali się co chwile tulili do siebie czy też całowali.I choć każde z nich,pochodziło z dwóch różnych światów,to tematów do rozmów im nie brakowało.
- No więc mówisz,że chciałeś być pilotem ? - zapytała blondynka spoglądając na chłopaka obejmującego ja w tali podczas spaceru po mieście.
- Yhym... - mruknął potakując głową.
- Wciąż chcesz ,czy już nie ? - zapytała wtulając się w niego bardziej.
- Teraz skarbie, moją miłością są motory.I nie zamieniłbym tego,na nic. - odparł całując ją w czoło.
- To tak jak ja,nie zamieniłabym na nic tańca i śpiewu. - odpowiedziała natychmiast się rozpromieniając.
- Kochasz to, tylko dlaczego?Co w tym jest takie cudowne? - zapytał z ciekawości,bo sam nie pojmował,jak taniec czy śpiewanie może przynosić radość.
- Nie wiem czy słowa, wyrażą to co czuję kiedy tańczę lub śpiewam,ale postaram ci się to wytłumaczyć.No więc ,gdy jestem smutna czy też zła potrzebuję zrzucić negatywne emocje.Tym bardziej ,gdy wydaje mi się ,że nikt mnie nie rozumie.Idę wtedy na salę i tańczę z każdym krokiem,mój smutek czy też złość ustępuje.Podobnie, jest ze śpiewem,tylko tam, wyrażam uczucia głosem.Przez taniec i śpiew nie tylko to możesz okazać,można też pokazać swoją radość czy wyrazić też miłość.Rozumiesz ? - zapytała spoglądając na bruneta.
- Próbuję,ale chyba nie bardzo mi...
- Ok,no więc może inaczej.Co czujesz wsiadając na motor ? - zapytała wchodząc mu w słowa i wypuszczając się z jego objęć.
- Co czuję ?Hym... siadając na niego mam wrażenie,że tylko on mnie rozumie,wiem to głupie ,ale tak jest.Kiedy na im jadę ,przyspieszając coraz bardziej moja złość czy smutek uciekają gdzieś w nieznane.Czuję się szczęśliwy i wolny.Czasem mam ochotę ,nigdy z niego nie zsiadać. - powiedział wkładając ręce do kieszeni spodenek.
- No widzisz,to teraz pomyśl,że ja się tak czuję tańcząc czy też śpiewając. - powiedziała zerkając na niego.
- Ok,już teraz kapuję. Mam jednak jeszcze jedno pytanie. - rzekł na koniec stając przed nią trasując jej tym samym dalszą drogę.
- No ,słucham ? - zapytała spoglądając w jego zielono-brązowe oczy.
- Czemu ja nigdy, nie widziałem jak tańczysz,lub śpiewasz ? - zapytał obejmując ją w tali.
- Hym...chyba dlatego,że nie było okazji,a poza tym nie sądziłam,że byś chciał. - skwitowała krótko zarzucając mu ręce na szyję.
- Jasne że chcę, szczególnie w twoim wykonaniu. - rzekł całując ją w usta.
- Dobra ,zatańczę.Ale,pod jednym warunkiem. - powiedziała poważnie.
- Yyyy...jakim ? - zapytał mrużąc oczy.
- Ty ,zatańczysz ze mną ! - odpowiedziała szczerząc się do niego.
- O nie !Nie ma mowy,nie znam się na tym,jeszcze zrobił bym ci krzywdę i...
- Pablo no... - rzekła tupiąc nogą jak mała dziewczynka.
- Nie Karen!Zapomnij ! - powiedział stanowczo widząc jej błagalne spojrzenie.
- Nie to nie! - powiedziała udając naburmuszoną.
Wyślizgnęła się z jego objęcia i ruszyła przed siebie.Widząc,że jest już blisko domku,zaczęła biec.Brunet myśląc,iż ją uraził ruszył za nią,przed samymi drzwiami złapał ją w tali i przyciągnął do siebie.
- Czemu się fochasz ? Ja już jestem za stary, na takie gierki. - rzekł próbując jakoś jej przetłumaczyć jej swoją niechęć do owego pomysłu.
- Stary ?!No,szkoda!Bo skoro do tańca, się nie nadajesz twierdząc,że jesteś za stary to w te klocki,no wiesz ...też pewnie już...jesteś do niczego. - powiedziała cwaniacko i prowokująco się uśmiechając.
- Podpuszczasz mnie ? - zapytał marszcząc brwi.
- Ja?!Nie,no gdzież bym śmiała! - rzekła szczerząc się do niego.
- To dobrze,bo już chciałem...
- Co chciałeś kociaku ? - zapytała zarzucając mu ręce na szyję coraz bardziej kokietując.
- Dość,sama tego chciałaś. - powiedział łapiąc ją za pośladki i zarzucając sobie na biodra.
Szybko oplotła go nogami wokoło bioder,a gdy doszli do drzwi podała mu klucze,ciągle kokieteryjnie się uśmiechając.Wiedziała już, co zamierza zrobić i choć nie do końca przekonana,czy tego chce nie przerywała tej gry.Pablo otworzył dość zwinie i szybko drzwi, po czym wszedł do środka przytrzymując, nadal wisząca na nim blondynkę. Jednym kopnięciem nogi,zatrzasną wrota.Rzucił klucze na pobliski stolik i ruszył do sypialni.
- Wiesz, co cię teraz czeka, księżniczko ? - zapytał poruszając zawadiacko brwiami.
- Tak,cudowna kąpiel w gęstej pianie. - rzekła udając,iż nie wie o co mu chodzi.
Puścił to mimo uszu,wszedł do środka i od razu wraz z nią położył się na łóżko,zakrywając ją tym samym swoim ciałem.Za nim zdążyła zaprotestować wpił się zachłannie w jej usta.To wystarczyło, by wsunęła swoją dłoń w jego gęste czarne włosy i poddała się całkowicie pocałunkowi.Pożądanie, z jakim ją całował, stawało się coraz bardziej intensywne i namiętne.Jego błądzące dłonie,po jej rozgrzanym od słońca i pocałunków ciele,przyprawiały ją o drżenie.Każdy jego napięty mięsień jak i pieszczota wzbudzała w niej coraz to większe pożądanie.Sama zaczęła pieścić jego umięśnione plecy ,przesuwając paznokciami to w dół to w górę. Czuła,jak jego członek staje się coraz twardszy,ocierając się o jej nagie udo.Zrzuciła z niego jak najszybciej koszulkę ,przerywając tym samym pocałunek.Jak tylko garderoba,spadła na podłogę, po woli zmierzyła wzrokiem jego tors.Jego napięte mięśnie ,idealnie wyrzeźbione i płaski brzuch.Wyglądała tak cudownie,nieziemsko seksownie,że choć wciąż bała się tego pierwszego razu to,nie była wstanie oprzeć się mu. Przyciągnęła go nagle za szyję ,powtórnie oddając się,pocałunkom. Odwzajemnił,po czym zsunął się na sam koniec łóżka ,przyciągnął za biodra blondynkę na jego brzeg i zaczął koniuszkiem języka pieścić wnętrze jej uda ,jadąc coraz wyżej ,aż do pachwiny.Gdy tam dotarł,zadrżała jeszcze bardziej ,a z jej ust wydobył się cichy jęk.
- Ohhh...
Chcą,ułatwić sobie dostęp do jej ciała, ściągnął z niej przewiewną sukienkę,pozostawiając jedynie w skąpych stringach i staniku.Rzucił ją niedbale w kąt,wróciwszy do wcześniejszego zajęcia,kierując się ku górze.Jej ciało pachniało olejkiem kokosowym,było rozpalone,a kiedy się wyginała,jęcząc pod wpływem pieszczot,pragnął coraz bardziej ją posiąść.Jednak ze względu na jej wiek oraz to,że to był jej pierwszy raz ,a ona nie była jakąś tam dziwką tylko jego dziewczyną ,bez której nie potrafił wyobrazić sobie już życia,pragnął by ta chwila była dla niej wyjątkowa.Nawet gdyby,sam miał wybuchnąć z pożądania to nie chciał niczego przyspieszać.Całował więc po woli ,każdy centymetr jej ciała zbliżając się do stanika ,pod którym kryły się jej jędrne piersi. I wtedy rozdzwoniła się komórka blondynki,zajęci sobą olali całkowicie dźwięk telefonu.Ale kiedy po raz piąty z rzędu, aparat wciąż dzwonił ,niechętnie przerwali pieszczoty i Karen sięgnęła po telefon. W czasie gdy ona,rozmawiała,brunet strasznie rozjuszony udał się do łazienki.Wszedł do kabiny prysznicowej ,w drodze ściągając z siebie spodenki, wraz z bokserkami i odkręcając zimną wodę próbował nie tylko opanować złość,ale też ostudzić pożądanie, które się w nim nagromadziło.Jego prysznic jednak nie potrwał zbyt długo,bo zaraz do środka, wtargnęła zdenerwowana blondynka. Spojrzała na jej przerażoną twarz i błyszczące oczy zaszklone łzami i zapytał;
- Skarbie, coś się stało?Czemu...
- Pablo musimy stąd wiać,mój ojciec tu jedzie ze swoimi ludźmi jak...jak nas tu znajdą zabiją cie! - wykrzyczała na koniec,a łzy które do tej pory powstrzymywała spłynęły po jej policzkach.
Nie zastanawiając się długo,owinął się ręcznikiem i wyszedł z kabiny.Przyciągnął ją do siebie i przytulił.
- Aniołku nie płacz,nie boje się,jednak nie chcę by tobie coś się stało,tak więc idź spakuj się ,a ja tym czasem się ubiorę.Ok ? - zapytał ocierając jej łzy.
- Yhym... - powiedziała potakując głową.
Po chwili oboje opuścili łazienkę,ona zajęła się pakowaniem,a on szybko wskoczył w świeże ciuchy. Szybko pozamykali okna,ogarnęli sypialnię i wychodząc zamknęli drzwi.Zaraz potem, wsiedli do samochodu i ruszyli w drogę.Ujechała kilka kilometrów,ale widząc,że ukochana wciąż drży,przystaną.Odwrócił się w jej stronę.
- Skarbie...jeśli każde spotkanie ze mną,ma cię tyle kosztować.To może lepiej by było...gdybyśmy...przestali się spotykać. - wykrztusił z ledwością z siebie ostatnie słowa.
- Nie Pablo!Nie zostawiaj mnie,nie teraz.Nie teraz kiedy...kiedy każda chwila z Tobą to moje ukojenie. - powiedziała spoglądając błagalnym spojrzeniem.Tym czasem Mariana,po odłożeniu słuchawki,odwróciła się by przejść do kuchni i wtedy dostrzegła blondyna.Jego mina mówiła wszystko,był zły,a nawet wściekły.Brunetka uśmiechnęła się do niego i podchodząc coraz bliżej powiedziała;
- Kochanie ...
- Jak mogłaś ? No jak do cholery, mogłaś dać jej klucze ? Od dwóch dni wiesz,że jej szukają!I co,nie dość ,iż nie pisnęłaś słowa o tym gdzie jest!to jeszcze sama pomagasz jej w ucieczce,a potem każesz uciekać,przed własnym ojcem!Mariana czyś ty postradała zmysły ?!!! - zapytał silnie wzburzony.
- Miguel to nie tak,ja tylko...
- Wiesz co Mari,myślałem,że po mimo młodego wieku masz więcej rozumu,zawsze wydawałaś mi się dojrzalsza ,mądrzejsza.Odpowiedzialna,ale to czego dowiedziałem się przed chwilą. Upewniło mnie, że ty wciąż jesteś głupiutką nastolatką! - rzekł ruszając do kuchni.
- Co to ma znaczyć, do cholery?! - zapytała zła idąc za nim w ślad.
- Nic!Poza faktem,iż zastanawiam się, czy nasz związek ma dalszy sens. - odpowiedział odwracając się w jej stronę.
- Czyli zrywasz ze mną ? - zapytała wlepiając w niego spojrzenie.


Rozdział 13


,,Powrót do domu"

Zanosząc się płaczem szła ulicami nie zawracając na nikogo uwagi. Wciąż nie mogła uwierzyć, że za pomoc przyjaciółce zapłaciła tak wysoką cenę. Nie rozumiała jak Miguel mógł w ciągu kilku minut przekreślić ich związek. Do tej pory była pewna, że zna swojego ukochanego na wylot, jednak teraz uświadomiła sobie, że tak naprawdę nie zna go wcale. Sądziła, że tak jak dla niej tak i dla niego liczy się szczera miłość i przyjaźń. Widać on patrzyła na to inaczej niż ona. Z jednej strony była zła na niego, że wystarczył jeden błąd a on ją tak ukarał. Z drugiej zaś uważała, iż zerwanie to słuszna decyzja skoro każde z nich patrzyło na świat inaczej niż to drugie. Mimo wszystko nie umiała powstrzymać płynących łez, a także przeszywającego ją na wskroś bólu w klatce piersiowej. Opuszczając jego dom, który do nie dawna jeszcze był ich domem przez krótką chwilę miała nadzieję, że za nią wybiegnie. Zatrzyma i powie, że to był żart, ale nie zrobił tego. Nie zatrzymał jej! Czy żałowała, że tak wielką cenę zapłaciła za pomoc Karen? Nie, może i nie chciała rozstawać się z blondasem, ale też nie zamierzała opuścić przyjaciółki w tak trudnej sytuacji, w jakiej blondynka teraz była. Prawdą był, że sama nie akceptowała związku Karen i Cygana i nie chodziło tu o brak kasy czy tez pozycji społecznej. Nie ufała mu, bo wiele o nim słyszała. Kobieciarz, który laski ma tylko na jeden numerek, gangster handlujący prochami i bronią. Tak wiedziała o tym, bo sprawdziła go. Nie powiedziała o tym przyjaciółce by jej nie ranić, ale postanowiła mieć go na oku i urwać mu jaja w razie gdyby kiedyś przyszło mu do głowy skrzywdzić Karen. Traktowała ją jak rodzoną siostrę, poza tym wiedziała, że żyjcie jej kumpeli nie jest proste i dlatego wolała się narazić niż zostawić ją samą. Nie sądziła, że przez to straci ukochanego, ale skoro on sam uważał jej postępek za karygodny. Nie miała wyjścia jak pogodzić się z jego stratą. Będąc już pod drzwiami własnego domu, otarła łzy. Trzymając w ręku jedynie torebkę, nacisnęła dzwonek. Chwilę później stała już w holu ogromnej willi jej rodziców. Matka jakby wiedziała o jej przybyciu, bo od razu wzięła ją w objęcia. Wyściskała i zaraz potem zaprowadziła do jej byłej sypialni.
- Od twojej wyprowadzki nic tu nie zmienialiśmy z ojcem, ale jeśli chcesz to zmień tu wszystko, co chcesz. – Powiedziała rodzicielka.
- Nie ma na razie takiej potrzeby. – Odparła Mariana rozglądając się uważnie po całym pokoju.
- I nie martw się, jestem pewna, że … - zaczęła Alicia
- Mamo, ja nie chcę o tym rozmawiać. – Skwitowała krótko wchodząc rodzicielce w słowo.
- W takim razie idę na dół, gdybyś czegoś…
- Tak wiem, zawołam ciebie albo służbę. – Rzekła ponownie urywając wypowiedź matki.
Ta widząc, iż córka chce zostać sama szybko opuściła pomieszczenie. Mari usiadła na wielkim łożu z baldachimem wyściełanym satynową w kolorze białym. Wzięła kilka głębszych oddechów i zadzwoniła do Karen. Ta zaś po trzech próbach połączenia w końcu raczyła odebrać.
- Gdzie jesteś?! – Zapytała szybko Mariana nie tracąc czasu.
- Za jakieś piętnaście minut powinnam być w domu. – Odpowiedziała blondynka spoglądając w stronę bruneta.
- W domu?! Czyś ty zwariowała?!!! – Zapytała zdenerwowana brunetka podrywając się do pozycji pionowej.
-, Czemu, przecież sama mówiłaś …
- Karen, cholera jasna! – Krzyknęła wściekła. – Mówiłam, że twój ojciec cię szuka, ale nie kazałam wracać ci do domu! – Rzekła oburzona i jednocześnie przestraszona.
- No to, co ja mam robić? – Zapytała nic nie rozumiejąc.
****************
Wściekła chodziła po całym salonie od jednego kąta do drugiego. Mijały godziny, a męża jak nie było tak nie ma. Karen też nadal nie było w domu, tylko spakowane walizki stały w holu i czekały na nią. Carmen nie mogąc już dłużej znieść tego oczekiwania chwyciła za telefon, wykręciła numer do męża. Jednak niż usłyszała dźwięk drugiego sygnału ten pojawił się w drzwiach.
- A gdzie ta smarkula?! – Zapytała widząc, iż Jorge jest sam.
- Nie wiem. – Odpowiedział rozkładając ręce w geście bezradności.
- Jak to nie wiesz?! – Zapytała wściekła.
- Pojechałem tam, ale domek był pusty. – Odpowiedział siadając na kanapie.
- I mówisz o tym tak spokojnie?! Ta gówniara szlaja się z jakimś podrzędnym typem, zbirem z pod ciemnej gwiazdy, a ty nic?!!! – Krzyknęła oburzona prosto mu w twarz.
- Carmen przestań histeryzować. To, że jej nie znalazłem nie znaczy, że mam to gdzieś. - Rzekł spokojnie podpalając sobie kubańskie cygaro. – Wydałem rozkazy ludziom, prędzej czy później sprowadzą ją do domu. Wtedy ty się zajmiesz nią, a ja tym gangsterem od siedmiu boleści! – Krzyknął zaciskając pięść tak mocno aż pobielały mu kostki.
- I świetnie, zabij go! – Powiedziała bez większych emocji nalewając sobie i mężowi drinka. – A ją wyślijmy do szkoły z klasztorem. – Rzekła podając mu szkło z brunatnym trunkiem.
Jorge jak na razie miał inne palny, co do bruneta jak i własnej córki. Jako szanowany i wypływowy człowiek nie mógł pozwolić sobie na wstyd ze strony kogokolwiek z rodziny, ale też nie mógł dopuścić się wpadek. Gdyby teraz zabił chłoptasia swojej córy dla niego samego mogłoby się to źle skończyć. Były jednak inne sposoby na to by sam Pablo zostawił Karen i jej ojciec miał zamiar w pełni to wykorzystać. Jeśli to nie poskutkuje, wtedy Cygan pożegna się z życiem. Do tej pory pobłażał blondynce, bo była jedynaczką no i ukochaną wnuczką jego matki świętej pamięci. Teraz jednak tą ucieczką zdenerwowała go i choć starał się być opanowany to w środku każda cząstka mięśnia w nim chodziła za tak wykręcony numer. Wychowywał ją inaczej i myślał, ze jego dziecko będzie rozsądne, a tym czasem dla byle chłystka z ciemną przeszłością zaczęła się stawiać i robić głupoty. O nie, nigdy, ale to nigdy nie pozwoli by jego ukochana córka związała się z kimś takim! Myślał wypijając jednym haustem koniak nalany przez żonę.
**************
Pomysł Mariany średnio mu się podobał, ale innego nie mieli tak, więc musieli zaryzykować. Odwiózł ją, więc pod dom brunetki. Jak tylko przystanęli, odwróciła się w jego stronę, spojrzała głęboko w zielone oczy?
- Nie wiem, co się stanie po powrocie do domu, ale wiem jedno. Kocham cię i nie żałuję, iż z Tobą uciekłam.- Powiedziała przeciągając delikatnie dłonią wzdłuż jego lewego policzka. - Gdybym miała zrobić to jeszcze raz, zrobiłabym… bez wahani. – Rzekła patrząc głęboko w jego oczy. - Tak, więc, nigdy więcej nie mów o rozstaniu, jasne?! – Zapytała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Nie wiedział, co ma powiedzieć. Sam też nie chciał się z nią rozstawać, ale jeśli każde ich spotkanie miało narażać ja na taki strach, łzy, nerwy i nie przyjemności to zerwanie z nią znajomości wydawało się być dobrym rozwiązaniem. Jednak jej czułe słowa jak i gest sprawił, iż nie potrafił jej porzucić. Tkwiło w nim coś tak silnego, że nie umiał już z niej zrezygnować. Przyciągnął ją, więc do siebie obejmując obiema rekami jej drobną twarzyczkę i wpił się w jej malinowe wargi. Od razu zarzuciła mu ręce na szyję z zachłannością odwzajemniając pocałunek. Zawsze, gdy ją całował czuł jak przez całe jego ciało przechodzą przyjemne ciarki, jego serce nabierało rozpędu i biło szybciej niż zazwyczaj. Ona sama miała przyspieszony oddech i motylki w brzuchu. Chociaż była młoda i niedoświadczona sprawiała, że nie pragnął nikogo tak bardzo jak jej. Pocałunki Karen miały w sobie coś magicznego, coś innego niż doświadczył do tej pory. Ta niewinność z jej strony a zarazem zadziorność pociągała go najbardziej. Czasem zastanawiał się, co tak naprawdę do niej czuje. Czy była to miłość, o której tyle razy słyszał od kumpli, czy może zwykła namiętność, którą zasugerował Puno? Teraz jednak nie było czasu na rozważanie o uczuciach. Po kilku sekundach nie mogąc złapać już oddechu oderwali się od siebie.
- Idź już, przyjaciółka na ciebie czeka. – Powiedział odwracając głowę w drugą stronę.
Takie zachowanie bruneta zaniepokoiło ją, wiedziała jednak, że nie ma czasu na wyjaśnienia. Wzięła, więc plecak i wysiadła. Pablo natychmiast ruszył z piskiem opon nie oglądając się za siebie. Pełna dziwnych przeczuć ruszyła do domu Mariany.
*******************
Godzinę Później.
Plan przyjaciółki wypalił. Rodzice początkowo nie chętnie uwierzyli w opowieść o tym jak to Karen pojechała na ślub Mariany kuzynki, ale kiedy ojciec brunetki potwierdził słowa własnej córki. Carmen i Jorge nie pozostało nic innego jak uwierzyć obu pannom. Siedząc teraz we własnej sypialni razem z Mari śmiały się jak szalone z łatwowierności rodziców blondynki.
- Uważają się za najmądrzejszych, a nawet nie zapytali, czemu ciebie nie było na tym ślubie, przecież to twoja kuzynka. – Rzekła Karen
- Fakt dziwę się, ale najważniejsze, iż uwierzyli. – Powiedziała zadowolona.
- Rany ja nie wiem jak ci się za to odwdzięczę! Dziękuję Mari, kochana jesteś. – Rzekła przytulając się do niej.
- Daj spokój nie ma, o czym mówić. – Rzekła brunetka odwzajemniając gest.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też, ale wiesz, co jest późno muszę już spadać. – Powiedziała uwalniając się z uścisku i biorąc torebkę do ręki.
- Zadzwonię do ciebie jutro. – Rzekła widząc jak przyjaciółka idzie w stronę wyjścia. – I jeszcze raz dzięki! – Krzyknęła nim ta zamknęła za sobą drzwi.
Chwilę później rzuciła się na łóżko plackiem i patrząc w sufit zastanawiała się nad zachowaniem bruneta. Owszem pocałował ją, czyli można to odebrać, jako znak, że nie ma zamiaru jej porzucić. Jednak jego późniejsze zachowanie było dziwne! Czemu się odwrócił i bez słowa pożegnania kazał jej wyjść? Dlaczego nie patrzył w jej oczy i dosłownie nie odpowiedział na pytanie? Zastanawiała się. Czyżby jednak miał zamiar ją zostawić? Pytała samą siebie.
***************
Na widok Cygana cała paczka zerwała się do góry. Erin i Jack, który opuścił już szpital jednak nadal czuł się kiepsko przywitali go z przyjemnością. Niestety Puno jak i Ivan zrobili to dość chłodno.
- Działo się coś jak mnie nie było? – Zapytał podchodząc do lodówki by wziąć sobie piwo.
- Interesuje cię to w ogóle?! – Wysyczał wściekły Andre.
- A tobie, o co się kur.wa znowu rozchodzi?! – Zapytał nie rozumiejąc zachowania kumpla.
- O jajco! Zostawiłeś nas dla tej zasranej gówniary w czasie, kiedy Zigi chce przejąć nasz teren, oto się kur.wa rozchodzi!!! – Krzyknął wściekły wstając z kanapy.
- Posłuchaj Puno, po raz ostatni mówię ci byś przestał obrażać Karen! Dopóki jest moją kobietą masz ją szanować, jasne?! – Rzekł wściekły dźgając go mocno palcem w klatkę piersiową. – I nie rozumiem, czemu się tak ciskasz, Zigi to śmieć! Sama Erin by sobie z nim poradziła, a tym bardziej ty! – Powiedział dobitnie.
- Z nim samym owszem, ale nie z jego bandą! Zresztą z tobą nie ma, co gadać ta lala zrobiła ci pranie mózgu, odkąd się pojawiła masz w dupie nas, gang, interesy i całą resztę! Jak tak dalej pójdzie to znowu wylądujemy na ulicy lub cmentarzu, bo tobie zachciało się uganiać za małolatą? – Krzyknął wściekły popychając bruneta do tyłu.
Zrobił to tak mocno i z taką złością, że mężczyzna poleciał wprost na ścianę, a piwo, które właśnie pił wylało mu się na koszulkę.
- Przegiąłeś! – Wysyczał przez zaciśnięte żeby rzucając puszkę w kąt i rzucając się z łapami na Andre.
- Posłuchaj debilu! – Powiedział łapiąc go za szmaty i przygniatając do podłogi. - Nie mam nikogo w dupie, jesteście moją rodziną i zawsze tak pozostanie! Dla was wskoczę w ogień, ale nie pozwolę byś dyktował mi, co mam robić! To jest moje życie i jeśli mam ochotę latać za Karen, to będę to robił! A jeśli mówię, że mam oko na wszystko to tak jest! - Rzekł puszczając jego koszulkę.
Po czym szybko wstał, wziął kurtkę w dłoń i opuścił barak. Wściekły wsiadł na motor i ruszył w stronę domu. Zachowanie Andre coraz bardziej go wkurwiało, nie rozumiał, czemu chłopakowi tak bardzo nie podoba się jego związek z blondynką. Przecież dziewczyna nic mu nie zrobiła. To nie był jednak jedyny dylemat, jaki miał Pablo. Kłopoty Karen nie dawały mu spokoju, ciągle myślał o tym czy ich związek ma sens. Ona młoda, niepełnoletnia, z dobrego domu. On pełnoletni, mieszkając w jednopokojowym mieszkanku bez pracy, szkoły i rodziny. Z dość pokaźną kartoteką policyjną oraz koką i bronią w magazynie. Już było widać, że jakaś część jego bandy nie zaakceptuje Karen nigdy za samo to, kim była, a i jej rodzina raczej szczęśliwa nie jest wiedząc, z kim spotyka się ich córka. Tyle ich różniło i tyle osób zaczynało mieć to za złe, iż sam zaczynał się zastanawiać nad sensem tego związku. Dlatego by nie kłamać nie odpowiedział tylko zamknął jej usta pocałunkiem. Wolał odwrócić jej uwagę niż obiecać coś, czego być może nie spełni. Będąc już pod kamienicą, zobaczył czarną limuzynę, chociaż było do połowy ciemno łatwo się domyślił, do kogo należy. I nie mylił się, kiedy zaraz z auta wysiadł ojciec Karen, a razem z nim trzech goryli. Chciał udać, że ich nie widzi i wejść do środka budynku jakby nigdy nic, niestety dwaj napakowani panowie stanęli mu na drodze.
- Dobra, o co kur.wa chodzi?! – Zapytał odwracając się w stronę Jorge.
- Masz zostawić moją córkę w spokoju, mówię ci to po raz ostatni! – Zagroził mężczyzna spoglądając srogo w oczy bruneta.
- A jeśli nie ze chcę to, co?! – Zapytał Cygan krzyżując ręce na klatce piersiowej z cwaniackim uśmiechem na twarzy.


Rozdział 14


,,Oferta”

Było już późno, a wrażenia z całego dzisiejszego dnia dały się jej we znaki. Wstała, więc i wolnym krokiem poczłapała do łazienki by wziąć prysznic. Nie zdążyła jednak odkręcić kurka od kranu jak usłyszała trzaśnięcie drzwiami. Wróciła się, więc z powrotem do pokoju by zobaczyć, kto raczył wejść bez pukania. No tak mogła się domyślić, że to matka, bo tylko ona miała zwyczaj wpadać jak do siebie.
- Miałam właśnie wziąć kąpiel. – Rzekła blondynka w nadziei, że rodzicielka wyjdzie.
- Zaraz po koncercie szkolnym, który obiecałaś dyrektorowi wyjeżdżasz do innej szkoły! – Zakomunikowała Carmen ignorując słowa córki.
-, Że co takiego?! – Krzyknęła rzucając matce pytające spojrzenie. – Jak to wyjeżdżam, ale dlaczego?! – Dodała nic nie rozumiejąc.
- Miałaś wyjechać już jutro, ale ze względu na występ szkolny wyjedziesz za trzy dni. – Wyjaśniła ze spokojem w głosie. - Czy to jest jasne dla ciebie?! – Zapytała piorunując ja spojrzeniem.
- Nie! Nie ma mowy, ja nigdzie nie jadę! – Krzyknęła wściekła i zrozpaczona jednocześnie.
- Karen, ale ja nie pytam cię o zgodę. Kupiliśmy już bilet, w nowej szkole też wiedzą o twoim przybyciu tak, więc nie masz nic do gadania. – Powiedziała wzruszając ramionami.
- Przecież tu mam szkołę, przyjaciół i rodzinę, więc dlaczego … - zaczęła, lecz Carmen szybko weszła jej w słowo.
- Posłuchaj no! – Rzekła biorąc blondynkę pod brodę tym samym wymuszając by spojrzała jej głęboko w oczy i z uwagą wysłuchała, co ma do powiedzenia. - Ani ja, ani ojciec nie jesteśmy debilami i doskonale wiemy gdzie byłaś i z kim! Przytaknęliśmy Marianie, bo jej rodzice to szanowana rodzina mając wpływy, nie chcemy wchodzić z nimi w konflikty. Jednak nie pozwolimy by robiono z nas idiotów, dlatego maleńka by odciągnąć cię od tego kryminalisty wyjedziesz do Europy i zostaniesz tam póki nie ukończysz 25 lat.
- Mamo, ale … - krzyknęła zalana łzami.
- Milcz! Bo jeszcze jedno twoje słów, a nawet nie będziesz miała okazji pożegnać się z kimkolwiek! I od dziś do szkoły jeździsz z domu w towarzystwie nie tylko szofera, ale i ochroniarza. – Powiedziała ruszając w stronę wyjścia. – A i zabieram ci komórkę, telefon w twoim pokoju też został wyłączony, a przy drzwiach stoi ochrona tak, więc nie kombinuj. – Powiedziała ostrzegawczo i czym prędzej opuściła pokój zatrzaskując za sobą drzwi.
Dla niej to był koniec. Nie mogła pojąć zachowania swoich rodziców, przecież nie zrobiła nic złego. No przynajmniej nic, co by zasługiwało na aż taką karę. Fakt brunet pochodził z troszkę innego świata niż ona, był starszy, ale kochała go, więc jakie to miało znacznie czy jest bogaty czy nie? A że miał kilka lat więcej niż ona, też nie robiło jej to różnicy. Przecież im facet starszy tym ponoć mądrzejszy i bardziej odpowiedzialny. Była załamana tym, że jej rodzina nawet nie próbowała go poznać, a z miejsca go skreśliła. Wiedziała jedno, że za nic w świecie nie może wyjechać. Utrata Pabla nie wchodziła w grę, tylko jak w wieku szesnastu lat miała wydostać się z pod szponów tak bezwzględnych rodziców? Zastanawiała się.
****************
Za ten cwaniacki uśmiech miał ochotę obić mu twarz. Postanowił jednak załatwić sprawę w sposób dość kulturalny, kiwną, więc głową w stronę jednego ze swoich ludzi. Ten wiedząc, co chce szef sięgnął do tylnej części samochodu i wyjął z niego dużą czarną walizkę, po czym podał starszemu mężczyźnie. Ten zaś położył ją na maskę samochodu.
- Tyle dostaniesz za porzucenie Karen. – Powiedział otwierając walizeczkę.
Pablo spojrzał na ogromną sumę pieniędzy znajdującą się w środku. Chociaż sam zarabiał spore sumki na sprzedaży broni czy koki to jednak tak dużej kasy jak ta jeszcze nie widział. Jorge natychmiast dostrzegł błysk w oczach chłopaka i chcąc kuć żelazo póki gorące, zamknął ją natychmiast wcisnął brunetowi w dłoń.
- Masz i zastanów się nad moją ofertą do jutra. Jeśli do 12.00 W południe nie zwrócisz jej uznam, że przyjąłeś moje warunki. – Powiedział z triumfującym uśmiechem na twarzy.
Cygan uniósł walizkę do góry, uśmiechnął się oglądając ją z każdej strony. Po czym cisnął nią w klatkę piersiową ojca Karen.
- Możesz zabrać je od razu! – Wysyczał wściekły. – Twoja córka jest ze mną i ani ty, ani żadne pieniądze tego nie zmienią! – Krzyknął mu prosto w twarz popychając do tyłu.
To jednak spotkało się z natychmiastową reakcją ze strony ludzi Jorge. Jeden z nich złapał bruneta od tyłu wykręcając mu obie dłonie, drugi zaś uderzył go z całej siły mocno w brzuch, tak, że chłopak natychmiast zgiął się w pół z bólu.
- Do środka z nim! – Rozkazał ciemnowłosy blondyn.
Mężczyźni natychmiast wciągnęli bruneta do wnętrza kamienicy, zaciągając go na górę do jego własnego domu.
- Myślisz, że jak mi obijesz gębę to zmienię zdanie?! – Krzyknął jak tylko odzyskał zdolność mówienia.
Ten jednak nie odezwał się tylko wyciągnął klucze z kieszeni kurtki, którą miał na sobie Pablo. Otworzył mieszkanie, po czym jego ludzie wepchnęli do środka Cygana.
- Siadaj śmieciu i słuchaj, co mój szef ma ci do powiedzenia! – Powiedział jeden z nich biorąc go za fraki i sadzając na krześle w kuchni.
- Wypier.dalaj z tymi łapami! – Wysyczał brunet odtrącając ręce przeciwnika.
Ten jednak szybko złapał go z powrotem i mocno przytrzymał za ramiona by chłopak nie mógł wstać. Jorge usiadł naprzeciw niego.
- Posłuchaj Cygan … - zaczął mężczyzna.
- Cygan koleś jestem dla przyjaciół, a ty jakoś nie wyglądasz mi na żadnego z nich! – Wysyczał wściekły próbując się wyrwać z objęć grubasa.
- Aleś ty pyskaty i narwany to cię kiedyś zgubi. – Rzekł uderzając chłopaka prosto w szczękę. – A teraz zamknij wreszcie swoją jadaczkę i słuchaj! – Krzyknął mu do ucha.
Pablo oblizał wargę, jak tylko poczuł spływającą po niej krew. I spojrzał wściekle na, teścia”. Ten widząc, że chłopak ma zamiar w końcu go wysłuchać, przeszedł do konkretów.
- Moja córka ma szesnaście lat, ona jeszcze nie wie, co to miłość i stały związek. Jesteś jej pierwszym facetem, dlatego uważa cię za kogoś wyjątkowego, ale kiedy się jej znudzisz …rzuci cię. Dlatego Pablo, ponowię swoją propozycję. Zostawiam ci kasę i zapominam o twoim nietaktowny zachowaniu, ty bierzesz forsę i znikasz z życia mojego dziecka. Za te papierki możesz żyć jak pan, z dużo lepszą i bardziej doświadczoną laską niż Karen. – Powiedział wstając i podsuwając mu walizkę pod nos.
Jak tylko człowiek Jorge puścił go, chłopak podniósł się do pionu? Spojrzał na walizkę, a potem na mężczyznę i jego goryli. Po krótkim zastanowieniu, uśmiechną się i patrząc prosto w oczy rywala rzekł;
- Weź forsę oraz tych dwóch i wypier.dalaj z mojego domu! Inaczej zapomnę, kim jesteś i cię zatłukę skur.Wielu! – Wysyczał po raz kolejny wciskając podarunek w klatkę piersiową mężczyzny.
- Zgrywasz cwaniaka, ok. – powiedział skinąwszy głową. - Wezmę pieniądze i wyjdę tak jak sobie tego życzysz, ale nie, dlatego że się ciebie boję. Tylko chcę patrzeć jak moja własna córka cię zniszczy zostawiając dla kogoś bardziej wartościowego. – Wysyczał kierując się w stronę drzwi. - I pamiętaj, od dziś twoje życie stanie się piekłem, już ja tego dopilnuję. – Rzekł opuszczając mieszkanie.
Wściekły wziął do ręki krzesło i z całej siły cisnął nim w drzwi. Po czym usiadł na kanapę zastanawiając się czy uczucia Karen są na tyle silne by nie sprawdziły się przepowiednie jej ojca.
****************
Popijając kolejne piwo omawiali plan, który miał pomóc odzyskać im szefa. Ivan tak samo jak Puno uważał, że blondynka źle działa na Cygana. Początkowo miał to gdzieś, sądząc, że brunet rzuci ją zaraz po zaliczeniu. Niestety tym razem sprawa wyglądała na poważną, bo po raz pierwszy ich przywódca zniknął zostawiając bandę na własnej łasce. Zapomniał, że wrogowie nie śpią i tylko czekają na atak. I chociaż byli dobrą drużyną to jednak bez Pabla mogli bez problemu przegrać tą bitwę. To brunet założył gang, nauczył ich jak być twardym i obiecał zawsze stawiać ich na pierwszym miejscu. Liczyli na niego, bo nikt poza nim nie miał tu takiego poparcia oraz wyrobionego szacunku. On był ich potęgą i siłą, dlatego też nikt nie próbował nawet zająć jego miejsca, a tym bardziej go stracić. I to jeszcze z powodu jakieś małolaty, która sama pewnie z czasem go rzuci, gdy znudzi się jej zabawa. Żaden z nich nie wierzył w szczerość uczuć dziewczyny, poza tym byli pewni, że Cygan tak naprawdę jej nie kocha tylko czeka na chwilę, kiedy zaciągnie ją do łóżka. Zamierzali mu to udowodnić i jednocześnie na wszelki wypadek jednak woleli trzymać rękę na pulsie i stąd opracowali plan rozdzielenia ów zakochanych. Wystarczyło przekonać Karen, że jej facet ją zdradza. Postanowili, więc zwabić bruneta do baru, a także blondynkę. I w momencie, kiedy ta się zjawi, podstawiona laska miała namiętnie pocałować ich szefa. Plan prosty i jak najbardziej skuteczny. Takiego zdania byli obaj panowie. Czy aby na pewno uda się im go wykonać bez żadnych kłopotów???
************
Był wściekły, nie sądził, że ktokolwiek w tym mieście ma czelność odnosić się do niego w ten sposób i do tego tak się stawiać. Najchętniej zabiłby bruneta od razu tak jak radziła mu żona. Niestety, jako prezydent miast, ważny i szanowany człowiek nie mógł narażać siebie i swojej reputacji. Stąd pomysł by przekupić chłopaka, był pewny, że taki ktoś jak Pablo z chęcią przyjmie pieniądze i jeszcze podziękuję. Tym czasem mężczyzna nie tylko odmówił, ale też pokazał, że nie boi się jego władzy, znajomości ani czegokolwiek. Być może powinien się tym martwić, jednak miał w zanadrzu coś, co na pewno pogrąży ukochanego córki przed nią samą. Na samą myśl uśmiechnął się do siebie. Po czym wyciągnął z kieszeni swoją komórkę i podał jednemu ze swoich goryli.
- Masz, pojedziesz jeszcze dziś do Rodrigo i powiesz, żeby to zmontował. Do jutra rana filmik ma być gotowy i wgrany ponownie w telefon. – Rozkazał spoglądając na niego poważnie.
Jorge był człowiekiem, który nie dość, że nigdy się nie poddaję to jeszcze zawsze dopina swego. Bez względu na to czy są to czyste czy nie czyste zagrywki. Ważne były efekty. Znał Karem i doskonale wiedział jak była wrażliwa, a także jak bardzo naiwna. I dlatego wiedział, że po obejrzeniu nagrania jego córka zmądrzeje i sama zostawi rzekomego ukochanego.
************
Następnego dnia rano.
Całą noc nie mogła spać, myśląc o zachowaniu rodziców i o tym jak uniknąć wyjazdu. Niestety miała związane ręce, matka zabrała jej telefon, przez co nie mogła skontaktować się ani z Mari ani z Pablem. Z pokoju też nie mogła wyjść gdyż ochroniarz stał pod jej drzwiami, nawet schodząc na dół po sok szedł za nią. Wściekła i zrozpaczona, usiadła na łóżku i słuchając muzyki wspominała ostatnie chwile spędzone z brunetem. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się i staną w nich ojciec. Jego zadowolony wyraz twarzy obudził w niej nadzieję na to, że nie wyjedzie. Wiedziała, iż ojciec zawsze bardziej ją kochał i była pewna, że uda się jej go przekonać do tego by mogła zostać w obecnej szkole. Zeskoczyła, więc z łóżka i szybko podbiegła rzucając się mu w ramiona.
- Tato! – Krzyknęła wtulając się w niego.
- Witaj słońce. – Powiedział całując ją w policzek.
- Tato proszę przekonaj mamę by nie wysyłała mnie do Europy, proszę. – Powiedziała szybko korzystając z dobrego nastroju ojca.
- Karen o tym porozmawiamy później, teraz chcę ci coś pokazać. – Rzekł sadzając blondynkę na łożu.
Następnie wyjął z kieszeni swoją komórkę i usiadł obok dziewczyny. Poszukał odpowiedniego nagrania i nim pokazał go córce spojrzał na nią i powiedział;
- Kochanie to, co teraz zobaczysz może być dla ciebie nieprzyjemne, ale wiedz, że to dla twojego dobra. – Wyjaśnił spoglądając na nią z troską w oczach.- Obejrzyj to i wtedy porozmawiamy o twoim wyjeździe, dobrze? – Zapytał gładząc jej policzek.
- Dobrze. – Odpowiedziała biorąc aparat do ręki.
Po obejrzeniu materiału filmowego, bez słowa oddała komórkę. Wstała i podeszła do okna nawet nie spoglądając ani razu w stronę ojca.
- Kochanie dobrze się czujesz? – Zapytał podnosząc się i ruszając w jej stronę.
- Wyjdź stąd! – Rozkazała gniewnie, dusząc w sobie łzy.
- Karen słoneczko …
- Powiedziałam wyjdź, chcę zostać sama! – Tym razem krzyknęła odwracając się jego stronę i wskazując na drzwi.
- Dobrze wyjdę, a ty pomyśl czy nadal chcesz tu zostać. – Powiedział, po czym opuścił sypialnię.
Jak tylko zamknął drzwi, jej długo powstrzymywane łzy popłynęły po jej bladych policzkach. To jednak nie było najgorsze, ale ból, który trzymał ją za gardło i miażdżył potężnie jej serce. W ciągu jednej chwili jej świat runą, a osoby, które uważała za najukochańsze zawiodły ją. Ojciec, który przekupił jej ukochanego. I brunet, który przyjmując zapłatę ewidentnie pokazał, że dziewczyna nic dla niego nie znaczy. Nawet wieloletnia nienawiść i obojętność jej matki nigdy nie sprawiła jej takiego bólu, jaki zrobił to Pablo wciągu zaledwie kilku sekund. Rozerwana dusza jak i serce, sprawiały, że łzy nie przestawały lecieć, a jej cichutkie łkanie zamieniło się w spazm. Upadła na kolana i ściskając w dłoni wziętą wcześniej z łóżka poduszkę przycisnęła do piersi oddając się rozpaczy. Tu w tym domu i na tej podłodze chciała wylać wszystkie łzy, by po wyjeździe zapomnieć o nim i zacząć wszystko od nowa. W tym mieście nie było już dla niej miejsca , musiała wyjechać , by nigdy więcej nie oglądać jego twarzy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:47, 28 Sty 2012 Powrót do góry

Rozdział 15



,,Nie istniejesz już dla mnie !"

Całą niedzielę jak i poniedziałek przesiedziała w pokoju. Powinna iść do szkoły ,ale z obawy przed spotkaniem z brunetem rodzice kazali zostać jej w domu. Przez te dwie doby nie miała kontaktu z nikim poza matką , ojcem i ochroniarzami. Telefon zabrany , wyjść nie mogła więc i spotkać się nikim też nie było jak. W sumie to nawet nie miała ochoty na wizyty kogokolwiek. Rozczarowanie jakie ją spotkało odebrało jej chęć do życia. Leżąc na łóżku ,wtulona w pluszową poduszkę koloru fioletowego płakała ,a kiedy brakło łez ,zasypiała i tak oto wyglądało jej obecne życie. Jeszcze tylko jeden dzień i opuści ten nieszczęsny dom. Jutro da ostatni koncert i potem… Żegnaj Meksyku ! Witaj Europo ! Tym czasem niczego nie świadomy brunet chodził od kuchni do pokoju wściekły jak osa. Od momentu rozstania z blondynką próbowała wielokrotnie się z nią skontaktować ,ale na marne. Telefonu nikt nie odbierał. Nie mogąc już dłużej znieść tych nerwów pojechał pod szkołę ,ale i tam nikt nie wiedział co się dzieje z Karen. W końcu pojechał do Mariany , niestety pech chciał ,że i tej nie udało mi się złapać ,a i komórka milczała. Zdesperowany poleciał nawet pod dom dziewczyny , kłopot w tym ,że zbyt duża ochrona uniemożliwiła mu dostanie się do niej. Poza tym nawet nie wiedział w którym pokoju znajduje się ukochana i czy w ogóle jest w domu. Przez całkowity brak kontaktu z nią zaczął szaleć ze wściekłości. W takim stanie nie powinien zbliżać się do nikogo ,a i inni powinni trzymać się od niego z daleka bo gotów był zabić. Jednak obowiązki czekały . Pojechał więc w południe na bazę.
- O wreszcie jaśnie PAN do nas zawitał ! – rzekł z sarkazmem Andre czyszcząc w tym czasie swój motor.
- Zostaw tego grata i wypie*dalaj zawieźć towar do Perezza ! - krzyknął brunet ignorując zaczepkę. – Erin ty policz ile jeszcze mamy towaru w magazynku , ty Jack dowiedz się co ta szuja knuje. – rzekł do pozostałych.
- A ja ?! – zapytał Ivan który został pominięty przez rozwścieczonego szefa.
- Ty pojedziesz ,ze mną ! – odparł wyciągając kasę z sejfu.
Puno już miał zamiar się odgryźć za owe potraktowanie ,ale darował sobie widząc minę czerwonowłosej.
Każdy bez sprzeciwu ruszył do swoich obowiązków. Pod koniec dnia zadowolony szatyn był pewny iż jego dawny szef wrócił. Nie znał przyczyny ,ale najmniej go to teraz obchodziło. Najważniejsze było ,że Cygan cały dzień poświęcił im i sprawom dotyczącym gangu. Z tej radości zaprosił całą bandę do baru. Brunet choć wciąż nie był w nastroju , skorzystał z zaproszenia. I już po kwadransie cała paczka siedziała w lokalu popijając piwo.
- Cygan co jest grane ? – zapytała delikatnie Erin widząc wciąż milczącego chłopaka.
- A co ma być ?! – odburknął.
- No właśnie nie wiem i dlatego pytam. – powiedziała spoglądając w jego nieobecne oczy.
- Pijesz , to pij a mnie daj spokój. – odpowiedział wpatrując się w ekran swojej komórki w oczekiwaniu na jakąkolwiek wiadomość od Karen.
Im dłużej nie miała z nią kontaktu tym bardziej dopadały go czarne myśli. Zaczynał sądzić iż ojciec dziewczyny miał rację. Rzuciła go ! Rzuciła bo uznała ,że nie warto ryzykować dla kogoś takiego jak on. Przy nim nie mogła czuć się bezpiecznie pod żadnym względem. Co więcej by go widywać musiała oszukiwać rodzinę ,znajomych i narażać siebie na różne przykrości. I chociaż zapewniała go o swoich uczuciach to jednak miał wątpliwości co do ich siły. Te wszystkie myśli coraz bardziej go dobijały , pił więc kufel za kuflem chcąc uciszyć ból w sercu i narastające pytania w jego głowie.
**********
Nie on jeden martwił się o blondynkę. Mariana która też próbowała się z nią skontaktować chodziła cała poddenerwowana. Nie mogła zajrzeć do Karen gdyż sama była poza miastem. Po rozstaniu z Miguelem potrzebowała chwili dla siebie , by przemyśleć to i owo oraz przygotować się do życia bez ukochanego. Jednak chcąc wiedzieć jak Karen się trzyma dzwoniła do niej wielokrotnie. Niestety tak samo na marne. Mając już dość tej dziwnej sytuacji , schowała dumę w kieszeń i zadzwoniła do blondyna.
- Cześć ! – rzekła chłodno. – Mam prośbę. – powiedziała nim chłopak zdążył się przywitać.
- Cześć ! – odpowiedział. – O co , chodzi ? – zapytał zdezorientowany.
- Wiem ,że nie jesteś po mojej stronie oraz ,że nie pochwalasz związku Karen i tego chłopaka ,ale czy mógłbyś pojechać do domu swojej ciotki i sprawdzić co się tam dzieje ?! – zapytała lekko przygryzając wargę. – Nie prosiłabym cię oto gdybym była w Meksyku ,ale nie ma mnie ,a Kari nawet telefonu nie odbiera co zaczyna mnie martwić ! – wyjaśniła szybko słysząc ciszę panującą po drugiej stronie.
- Dobrze sprawdzę to i dam ci znać ,ale… po powrocie spotkasz się ze mną bo musimy pogadać. – powiedział dość poważnym tonem.
- Jeśli rozmowa będzie dotyczyła czegoś innego niż naszego związku nie ma problemu. – powiedziała chłodno. – A teraz przepraszam , muszę kończyć gdyż ciotka mnie woła. – skłamała naciskając czerwoną słuchawkę.
Rozmowa z nim przywołała wspomnienia , przez co łzy potoczyły się jej po policzku. Od czasu rozstania starała się być twarda , przez telefon też udawała ,że stosunki między nimi na nią nie wpłynęły. Prawda jednak była inna. Jej serce krwawiło , dusza wciąż rwała się do niego. Tęskniła za pocałunkami , rozmowami i każą chwilą z nim spędzoną. Pogrążona w myślach przestraszyła się na dźwięk telefonu. Otarła szybko łzy i odebrała.
- Słucham ? – powiedziała do słuchawki starając się by jej głos brzmiał jak najbardziej naturalnie.
- Mari oni ją jutro wywożą do Europy. – powiedział blondyn sam jeszcze zaskoczony tym co usłyszał.
- Jak to , dlaczego ?! – zapytała zszokowana.
- Nie wiem bo Jorge nic więcej nie chciał mi powiedzieć , ale mam dziwne przeczucia ,że tam stało się coś złego. – rzekł zdenerwowany.
- Wiedziałam , czułam to ! – krzyknęła do słuchawki.
- Co zamierzasz zrobić ?! – zapytał nagle.
- Dziękuję ci za pomoc i przepraszam ,ale nie powiem ci o swoich planach z powodów wiadomych. – powiedziała ponownie się rozłączając.
*************
Przedstawienie szkolne miało odbyć się o godzinie 10.00 dwie godziny później będzie już w samolocie do Francji. O ile dobrze zrozumiała słowa ojca. Nie chętnie wstała z łóżka o 7.00. Wzięła gorącą kąpiel , po której lekko się ożywiła. Ubrała się w elegancki strój i zeszła na dól , by zjeść śniadanie w towarzystwie rodziców. Co prawda na to też nie miała ochoty ,ale tym razem zmuszono ją do tego. Nie mając siły na kłótnie i słuchanie ich wywodów posłuchała się , jednak posiłku nawet nie tknęła do tego akurat zmusić jej nie mogli. Oboje widzieli w jakim stanie jest ich córka ,ale nawet się tym nie przejęli. Uznali ,że owy kaprys miłosny z czasem minie jak grypa. Po skończonym jedzeniu , gotowi już do drogi całą rodziną pojechali pod szkołę. Państwo Portilla zajęli miejsca siedzące na Sali w której miał odbyć się pokaz zaś blondynka poszła za kulisy do swojej garderoby. Dzięki ojcu miała ją tylko dla siebie , powodem była ochrona która przez calutki czas towarzyszyła dziewczynie. Miała już tego dość , ale niestety nic nie mogła na to poradzić. Ochoty na koncert też nie miała , bo jak śpiewać skoro serce płacze , a piosenka ma być wesoła. Modliła się więc , by jak najszybciej przez to przejść i uciec stąd jak najdalej. Czas wlekł się niemiłosiernie. Każda minuta przypominała godzinę , siedziała skulona na kanapie nie dbając o wygląd stroju. Gość który ją pilnował usiadł naprzeciw niej i czytał jakiś dziwny magazyn. Punk 11.00 ktoś zapukał do drzwi.
-Karen już czas ! – powiedziała Pani Gomez (organizatorka przedstawień szkolnych).
Skinęła głową na znak iż zrozumiała , po czym wstała poprawiła sukienkę i wyszła biorąc do ręki swój mikrofon. Stojąc już na scenie , wzięła głęboki oddech i rozejrzała się po Sali. Widok roześmianych osób i brak przyjaciół (Mariany ) przywołał na jej twarzy jeszcze większy smutek. Musiała jednak szybko wziąć się w garść. Policzyła w myślach do dziesięciu i zaczęła śpiewać , po mimo ,że łzy cisnęły się jej do oczu powstrzymywała je z całej siły. Nie przyszło jej to łatwo ,ale dała radę. Zaśpiewała ! Po oklaskach jakie dostała , zeszła ze sceny ruszając w stronę garderoby. Zdziwił ją fakt braku goryla ,ale nie przejęła się tym ,a wręcz ucieszyła. Chwila wolności się przyda ,by wreszcie pozwolić popłynąć nazbieranym się łzom. Weszła do środka zatrzaskując za sobą drzwi , nim jednak doszła do kanapy , usłyszała jak ktoś zamyka je na klucz będący w środku zamka. Odwróciła się przestraszona i zamarła. Na jego widok po chwili ogarnęła ją niekontrolowana złość. I nim powiedział cokolwiek zaczęła krzyczeć.
- Wyjdź stad ! – rozkazała wskazując na drzwi i ocierając szubko spływające łzy.
- Martwiłem się.– powiedział chcąc do niej podejść.
- Daruj sobie te kłamstwa , dobra ! – powiedziała wściekła podchodząc w jego stronę.
- Karen co ty mówisz ?! – zapytał marszcząc brwi z zaskoczenia.
- To co słyszysz , nie wierzę w twoją troskę i dziwi mnie fakt ,że miałeś czelność przyjść tu po tym wszystkim ! – krzyknęła dźgając go paznokciem w klatkę piersiową. – Skoro jednak już tu jesteś , to powiem ci coś Pablo ! Jesteś idiotą jeśli myślisz ,że możesz drwić z szesnastolatki , jeśli chciałeś kasy albo seksu , trzeba było od razu tak powiedzieć ! – mówiła wbijając mu coraz głębiej paznokieć w tors.
To co mówiła było dla niego nie tylko zaskoczeniem ,ale i szokiem. Co więcej nie rozumiał o co chodzi ? Skąd nagle takie nastawienie i wrogość z jej strony.
- Czy tobie już całkiem odbiło ?! – zapytał łapiąc ją za nadgarstki. – O co ci do cholery jasnej chodzi ?! – zapytał lekko nią potrząsając.
- Nie wiesz ?! – zapytała z ironią.
- Nie ! – krzyknął widząc jej wściekłą minę.
- Rany jaki ty jesteś bezczelny ! Cholera ,że też wcześniej nie zauważyłam jaki z ciebie palant ! – powiedziała próbując wyrwać się z jego uścisku.
- Karen moja cierpliwość się kończy albo zaraz powiesz mi czemu mnie tak obrażasz i pałasz do mnie nienawiścią albo…
- Albo co ?!!! Uderzysz mnie ?!!! – zapytała wyrywając dłonie i popychając go na drzwi. – Jeśli tak to proszę … już mi nie zależy ! – krzyknęła nastawiając policzek.
Zdekoncentrowany stał jak w amoku i patrzyła na jej coraz dziwniejsze zachowanie.
- Nie zależy mi ani na życiu ,ani na tobie ! Dla mnie już nie istniejesz Pablo ! NIE ISTNIEJESZ !!! - krzyknęła zrozpaczona. – Skoro wolałeś te cholerne pieniądze niż mnieee ! To teraz goń się i nie udawaj ,że cokolwiek dla ciebie znaczę ! – krzyknęła siadając na kanapie i chowając twarz w dłoniach.
Kiedy dziś rano Mariana wpadła do jego mieszkania i oznajmiła mu ,że rodzice Karen chcą ją wywieźć. Bez zastanowienia wyleciał z domu jakby się paliło. Wsiadł na motor i przyjechał pod samą szkołę wiedząc od brunetki o przedstawieniu które miała dać blondynka. Czekał tylko aż ukochana przestanie śpiewać ,by potem mógł ją porwać i wywieźć gdzieś daleko chcąc uchronić ją przed wyjazdem do Europy. Był pewny ,że Karen się ucieszy na jego widok ,a tym czasem było inaczej. I dopóki nie powiedziała mu o co chodzi , już zaczynał myśleć ,że tylko szuka pretekstu by się z nim rozstać. Słysząc o forsie zrozumiał wszystko. Wściekły na ojca dziewczyny zacisnął pięści i teraz jeszcze bardziej miał ochotę zagrać mu na nosie. Najpierw jednak ukląkł przy niej.
- Skarbie …
- Nie mów tak do mnie i wyjdź stąd do cholery ! – krzyknęła zrywając się na równe nogi. – Liczę do trzech ,a potem zacznę krzyczeć i zjawi się tu ochrona ! – ostrzegła mierząc go wściekłym ,zimnym i zapłakanym wzrokiem.
- Skarbie posłuchaj … - zaczął ,ale znowu nie pozwoliła mu skończyć.
- Wyjdź stąd ! Wynoś się , słyszysz !!! – krzyczała rzucając się na niego z pięściami i okładając z całej siły. – Wynoś , nienawidzę cię ! NIENAWIDZĘ… NIENAWIDZĘ… NIENAWIDZĘ !!!
Z całej siły próbował nad nią zapanować i jakoś dojść wreszcie do głosu,ale furia w jaką wpadła była zbyt silna by nie sięgnąć po ostre środki. I chociaż tego nie chciał , zmuszony to zrobić krzyknął;
- Karen, ja nie wziąłem tych cholernych pieniędzy !!!
Zapadła chwila ciszy , spojrzała na niego. Trzymał znowu jej dłonie w nadgarstkach i patrzyła na nią z bólem w oczach.
- Nie wziąłeś… - powtórzyła jak by echem. – Widziałam filmik i ty … tam brałeś …
- Kochanie przysięgam na własne życie ,że nie wziąłem tej kasy. Nie potrzebuje jej bo mam ciebie i to mi całkowicie wystarczy. – rzekł ujmując jej twarz w swoje dłonie. – Wierzysz mi ? – zapytał ścierając łzy z jej policzków.



Rozdział 16

,,Ucieczka”


Kolejna ucieczka nie była dobrym pomysłem ,ale jak na razie jedynym który mógł powstrzymać rodziców Karen przed wywiezieniem jej z kraju. Teraz chciała jedynie cieszyć się chwilą u jego boku. Wtulona w jego silne ramiona siedziała na schodach domku do którego ją przywiózł. W czasie ucieczki nie miała czasu na to by go przeprosić gdyż dźwięk motoru zagłuszył by każde jej słowo. Tu jednak panowała totalna cisza , więc skorzystała z okazji z nim porozmawiać. A było o czym.
- Przepraszam Pablo. – rzekła ze skruchą w głosie. – Przepraszam ,że w ciebie zwątpiłam , ale widziałam ten filmik i….
- Ciii… - szepnął cicho do jej ucha przytulając ją mocniej do siebie. – Zapomnij o tym… ja już zapomniałem. – całując ją w czubek głowy.
- Chciała bym ,ale nie potrafię. Nie mogę pojąć jak mój własny ojciec mógł mnie tak oszukać ? – powiedziała ze złością w głosie zaciskając dłonie w pięści.
- Zrobił to bo chciał nas rozdzielić , jego zdaniem ja nie jestem odpowiednim partnerem dla ciebie. – rzekł patrząc w gwiazdy. – I wiesz Karem im dłużej o tym myślę uważam ,że on ma rację. – powiedział całkiem poważnie z zadumaniem na twarzy.
- Nie no ty chyba żartujesz ?! – krzyknęła wyślizgując się z jego uścisku i wstając naprzeciw niego. – Wiesz co Pablo ja już się pogubiłam , więc może mi wreszcie wyjaśnisz czy tobie na mnie zależy czy nie ? Bo w jednej chwili mam wrażenie ,że jestem dla ciebie ważna ,a w następnej ,że jestem tylko jaką częścią gry którą prowadzisz z moim ojcem. – powiedziała ze łzami w oczach stojąc nad nim.
- Kotku ja nie prowadzę żadnej gry. I gdyby mi na tobie nie zależało nie zjawił bym się w twojej szkole tylko pozwolił bym by cię wywieźli. A skoro do tego nie dopuściłem to chyba to o czymś świadczy czyż nie ? – zapytał biorąc ją za ręce i zmuszając by kucnęła i spojrzała mu prosto w oczy.
- No tak ,ale … - zaczęła lecz nie skończyła z obawy przed jego reakcją na to co ma zamiar powiedzieć.
- Ale co ? – zapytał widząc ,iż ucięła w pół zdania.
- Mówisz ,że ci zależy ,że jestem dla ciebie ważna i takie tam , lecz jeszcze nigdy nie powiedziałeś mi ,że mnie kochasz. Dlatego … dlatego ja nie jestem do końca przekonana co do twoich uczuć. – rzekła ze smutkiem spuszczając głowę.
- Nie powiedziałem , bo tak naprawdę ja jeszcze sam do końca nie wiem czy to co nas łączy można nazwać miłością. Być może to zwykłe pożądanie , zauroczenie czy fascynacja być może i nawet wyzwanie…
- Wyzwanie ?! – zapytała zdziwiona nie rozumiejąc co ma na myśli.
- Tak wyzwanie. Chodzi oto ,że ty i ja pochodzimy z dwóch różnych światów. Ty wychowałaś się w pełnej rodzinie , twoi rodzice mają sporą władzę i sporo gotówki. Od zawsze miałaś wszystko to co najlepsze , nigdy nie musiałaś o nic walczyć no i do tego jesteś młoda , bardzo młoda. A ja ! Ja zawsze miałem pod górkę. Matka nigdy się mną nie interesowała , póki żył ojciec nie miałem powodów do narzekań po mimo ,że nie byliśmy bogaci. Ale kiedy umarł ,a ona zachowała się tak jak się zachowała moje życie stało się ciągłą walką. Wychowała mnie ulica kotek , nie zarabiam tak uczciwie jak bym chciał. Nie mam wielkiego domu i kupy forsy. Wykształcenie i dobrego wychowania jak ty. – mówił cały czas patrząc w jej cudowne lecz smutne oczy. – Uwierz mi kotku gdybym miał córkę tak piękną jak ty sam nie chciałbym by ktoś taki jak ja się do niej zbliżał.
- Czyli co , mamy się rozstać ? Tego chcesz ?! – zapytała drżącym głosem , modląc się w duszy by zaprzeczył.
- Nie. – odparł głaszcząc ją po policzku. – Ale daj nam , a szczególnie mi czas na to bym zrozumiał co do ciebie czuję. Sama zaś zastanów się czy warto dla mnie ryzykować.
Nie do końca rozumiała o co mu chodziło. Każde z nich w inny sposób pojmowało życie jak i miłość. Nie miała jednak siły na dalszą dyskusję na ten temat oraz na rozmyślanie o tym czy też o rodzinie która ją zawiodła. Pocałowała więc go w usta.
- Dobrze dam ci czas , a teraz chodźmy spać padam z nóg. – rzekła przeciągając się.
****************
Był tak wściekły ,że ani na chwilę nie dało się go uspokoić. Chodził w tej i z powrotem spoglądając co jakiś czas w okno. Carmen dolewała jeszcze oliwy do ognia ciągłymi wymówkami jaki to on pobłażliwy był wobec córki która tak ich załatwiła. Po kolejnej godzinie poszukiwań wreszcie w jego domu znaleźli się ludzie. Niestety sami , bez blondynki. To oznaczało tylko jedno ! Brunet ponownie wygrał z nim bitwę.
- Nic tego szefie … nigdzie ich nie ma. – powiedział jeden z nich.
- Cholera jasna czy moja córka i ten śmieć są jacyś niewidzialni ? – wysyczał wściekły. – Czy może z was takie barany ,że nie potraficie znaleźć nastolatki i tego idioty ? – zapytał popychając jednego z nich. – Macie ich szukać aż do skutku ! – rozkazał. – Kiedy w końcu ich znajdziecie , ją przyprowadzić do domu całą i zdrową a tego gnoja zabić na miejscu !
Zaraz potem wszyscy ludzie zniknęli mu z oczu. Tylko żona wciąż stała mierząc go wzrokiem.
- A tobie o co wciąż chodzi ? – burknął mając i jej dziś po dziurki w nosie.
- Może powinieneś kazać zabić ich oboje. – rzekła spokojnie. – Wreszcie nasze kłopoty z tą smarkulą by się skończyły. – dodała na koniec nim weszła do sypialni.
************
Zamiast już dawno spać cała banda siedziała zastanawiając się nad ponownym zniknięciem bruneta. Erin jak zwykle olewała zamartwianie się i zrzędzenie kolegów doskonale wiedząc ,że facet jest dorosły i może robić co chce tym bardziej ,że jest szefem. Niestety tego nada nie pojmował Puno. Który jak zwykle ciskał się jak opętany.
- No i niech mi ku*wa ktoś powie czy przez tą jego blond dziwkę , nie rozjebie się nasz gang ? - zapytał kierując słowa w stronę chłopaków widząc jak jego dziewczyna szybko wkłada słuchawki do uszu.
- Wiesz co Andre może my powinniśmy wybrać nowego szefa ,skoro Cygan zaczyna nawalać. – rzekł Ivan.
- To nie z Cyganem są problemy ,ale z wami ! – powiedziała nagle Kocica. – Ujebaliście się nie wiadomo czego i wciąż wyszykujecie kłopotów , zamiast tego doradzam wizytę i psychiatry ! – rzekła opuszczając budę w której siedzieli.
- Erin ma rację , Pablo może i znika często odkąd poznał tą …jak jej tam… Karen ! Ale jeśli chodzi o inne sprawy to przecież są załatwione. – rzekł Jack.
- Tak mówisz ? – zapytał zdziwiony Puno widząc ,że kolega przeszedł na stronę bruneta. – To powiedz mi czemu ty dziś pojechałeś po kokę a nie on ? No czemu ?
- Bo Cygan poleciał do tej laski. – odparł zgodnie z prawdą. – Ku*wa ,ale to nie oznacza zaraz ,że będzie tak zawsze ! – dodał po chwili widząc kpiący wzrok kolegi.
- Mylisz się Cruz , to właśnie oznacza ,że go tracimy i jak czegoś nie zrobimy to ta laska tak zamiesza mu w głowie ,że zapomni o nas i pozwoli chłopakom tego śmiecia co to od dawna na nas dybie nas zajebać. Potem odda im nasz cały interes oraz dzielnicę i tak to się skończy. – rzekł poważnie Andre.
*************
Kolejny raz pomogła Karen nastawiając swoją głowę. Dla jej szczęścia nawet chwilowego była gotowa na takie poświęcenia. Po pomocy w ucieczce miała spotkać się z Miguelem. Wiedziała jednak ,że kiedy stanie z nim oko w oko nie da rady dalej udawać twardej. I rozklej się na jego widok wiedząc ,że już nie są razem. Poszła więc do baru i pijąc kieliszek za kieliszkiem zwierzała się barmance która ją obsługiwała. Rano za pewne pożałuje tego co dziś robi. Ale w tej chwili miała to gdzieś. Całkiem zalana w trupa , z ledwością doszła do drzwi kiedy zamykali już klub. Na zewnątrz oparła się o mury baru i zaczęła szukać telefonu by zadzwonić po taxi. Po kilku minutowej walce z torebką wreszcie znalazła to czego szukała , jednak na jej nieszczęście aparat wypadł jej z rąk. Już miała się po niego schylić kiedy nagle czyjaś dłoń. Zapewne męska dłoń , gdyż kobiety raczej nie chodzą z takimi zegarkami na rękach podniósł komórkę i jej podała.
- Dzi… dziękuję. – wybełkotała nawet nie patrząc na mężczyznę.
- Może pomóc ? – zapytał widząc jej okropny stan upojenia.
Podniosła wzrok i na widok przystojnego bruneta , posłała mu uśmiech.
- Aaa..a niby w czym ? – zapytała kołysząc się raz w prawo raz w lewo.
- Dotrzeć pani do domu. – odparł uprzejmie.
- Do twojego… czy do mojego ? – zapytała wciąż z bełkotem w ustach.
Tak wódka to było coś z czego kategorycznie powinna przestać korzystać. Gdyż ten alkohol odbierał jej tok myślenia. Brunet nie odpowiedział tylko od razu otworzył przed nią drzwi do swojego auta. Zamiast uciekać , ona jak grzeczna dziewczynka wsiadła do auta. Jakiś kwadrans później wkroczyła ,rzecz jasna z jego pomocą do wielkiego domu pana J. Tylko tyle zapamiętała z jego imienia kiedy się przedstawił.
************
Rankiem kiedy je ukochany smacznie sobie spał , wzięła szybki prysznic. Zaraz zrobiła sobie kawy i jedynie w majtkach i koszulce swojego mężczyzny usiadła na schodach przed domem. Dzień był piękny i słoneczny , dom stał dość daleko od ulicy i jakichkolwiek sąsiadów więc nie było obawy ,że ktoś ujrzy jej dość skąpy strój. Zamknęła oczy i wystawiając twarz na słońce poddała się ciszy panującej wokoło dla jeszcze większego rozluźnienia. Będąc tak bardzo pogrążona we własnych myślach oraz delektowaniu się pogodą nawet nie usłyszała jak brunet usiadł za nią. Dopiero kiedy pocałował ją w szyję drgnęła otwierając oczy.
- O czym tak myślisz kotu ? – zapytał prawie mrucząc jej do ucha.
- Jeszcze mnie raz tak wystraszysz , to cię wykastruję ! – zagroziła mierząc go morderczym wzrokiem.
- Przepraszam słońce. – rzekł całując ja delikatnie w usta.
- Chcesz kawy ? – zapytała jak tylko oderwał się od jej ust.
- Jasne , chociaż wolał bym coś innego na powitanie kolejnego dnia. – wyszeptał wsuwając dłoń pod jej koszulkę.
Miłe ciarki przebiegły jej po plecach. Zadrżała czując jego jego ciepła dłoń sunie ku górze w poszukiwaniu już nabrzmiałych piersi. Jego koniuszek języka jednocześnie pieścił jej szyję zataczając różne kółka oraz wzorki. Ta chwila była tak przyjemna ,że zapomniała nawet o miejscu w którym się znajdują. Jej głowa opierała się o jego ramie ,a ciało zaczęło się wyginać kiedy ręka bruneta pochwyciła jej sterczący jej sutek wyprawiając z nim najróżniejsze rzeczy jakich jeszcze nigdy nie doświadczyła. Całe ciało zalała fala gorącego ciepła , podążanie rosło w niej z taką mocą ,że pragnęła więcej i więcej. On nie mniej podniecony rozsunął drugą dłonią jej nogi i dotykając jej uda zszedł aż do jej wilgotnej już muszelki. Czując jak jego palce zakradają się pod cienki materiał jej majteczek zrozumiała jak daleko się posuwają. Chociaż była do granic wytrzymałości rozpalona , jednak ogarnął ją strach. Czy właśnie tak powinien wyglądać jej pierwszy raz ? Czy to właśnie z nim powinna stracić dziewictwo , skoro nie dawno sam ją przed sobą ostrzegał ? Czy zależało mu na tyle na niej by po wspólnie spędzonym stosunku jej nie rzucił ? Pytania kłębiące się w jej głowie nasilały się. Szybko otworzyła oczy i łapiąc za jego nadgarstki cicho wyszeptała ;
- Pablo nie.
Gdybym powiedziała ,że się nie wkurzył. Skłamała bym. Owszem wściekł się gdyż od dawna buzowały w nim hormony, Już nie raz byli tak blisko ,ale zawsze coś lub ktoś im przeszkodził. A teraz kiedy mieli szansę doprowadzenia tego do końca , ona stchórzyła. Nie mógł mieć oto do niej pretensji , co więcej nawet rozumiał jej zachowanie. Przypuszczając jakie obawy nią miotały , ale był facetem. Facetem który do jeszcze nią dawna prowadził dość swawolne życie erotyczne. Robił to kiedy chciał i gdzie chciał. A teraz dla niej starał się wytrzymać jak najdłużej , lecz takie gierki jakie z nim prowadziła jak tylko zostawali sam na sama nie pomagały mu żyć w celibacie. Nic nie mówiąc wstał i wszedł do środka od razu kierując się w stronę łazienki by wziąć zimny prysznic. Liczył ,że to pomoże mu zapanować nad pożądaniem jakie w nim wzbudziła. Niestety nie wiele pomogła lodowata woda ,ale bynajmniej on sam w środku trochę uspokoił nerwy. Więc kiedy wyszedł z łazienki i zobaczył jak skulona siedzi na łóżku , usiadł obok i wziął ją w ramiona.
- Hej słońce co jest ? – zapytał łagodnie unosząc jej głowę za podbródek.
- Przepraszam zawaliłam ale…
- Kotek nie rozmawiajmy o tym dobrze ? Jeśli trzeba poczekam. – rzekł spokojnie puszczając do niej oczko i całując ja na koniec w czoło.
- Jesteś pewny ,że dasz radę ? – zapytała z drżącym głosem.
Zastanowił się przez chwilę po czym z całkowitą pewnością w głosie rzekł.
- Tak jestem pewny , kotek.
Choćby go to kosztowało nie wiem ile , był gotów dla niej na takie poświecenie. Na wyrzeczenia. Była warta czekania tego był pewny jak niczego innego.
*************
Trzy dni poszukiwań i nadal nic. Samym zagięciem już się nie martwili , dobrze wiedzieli ,że Karem nic nie jest. A nawet jeśli to powinna mieć pretensję tylko do siebie ,że zaufała nie temu co potrzeba, Jednak wiadomość ze szkoły do której mieli ja posłać znowu wzbudziła w nich ogromną wściekłość. Dyrektor szkoły oznajmił iż skreślił blondynkę z listy widząc jak jest nieodpowiedzialna. Ani prośby ,ani groźby czy też próba przekupstwa nie skłoniła go do zmiany decyzji. Jorge był tak rozgniewany ,że zatrudnił nowych ludzi do poszukiwania wyrodnej córki. Po pięciu dniach jednak odwołał ich kiedy to sama stanęła na progu ich domu.
***********
Tak pięć dni , cudownych dni spędzonych z brunetem napełniło ją szczęściem i odwagą. Każda chwila z nim spędzona była na wagę złota, spacery , wieczorne rozmowy na schodach o wspólnej przyszłości chociaż znali się ledwie dwa miesiące. Ciągłe wygłupy , żarty , poranne śniadania w łóżku coraz bardziej zbliżyły ich do siebie. I chociaż nadal nie powiedział ,że ją kocha. Teraz nie miało to znaczenia , bo ona czuła ,że tak jest, Czuła lecz z oddaniem się mu i tak chciała zaczekać. A skoro on nie nalegał i czekał cierpliwie jak obiecał to i ona omijała ten temat. Nie chcąc też go nakręcać zaczęła troszkę się hamować. Mimo to naprawdę te pięć dni dało jej siłę i nadzieję do walki o miłość która zdaniem jej rodziców była zakazana, Niestety takiego powitania jakie zastała w domu , nie spodziewała się nawet w najgorszych koszmarach.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:02, 31 Sty 2012 Powrót do góry

Rozdział 17

,,Surowa kara”

Do domu wkroczyła zadowolona,jej mina natychmiast zrzedła gdy zobaczyła ojca. Stał w holu ,srogo na nią patrząc,wiedziała że ma przechlapane po całości. Już uciekając z domu, zdawała sobie sprawę,iż po powrocie będzie miała przerąbane,jednak dla tych chwil z Pablo była gotowa na wszystko.Te dni spędzone z nim były tak cudowne,że teraz mogła spokojnie ponieść każda karę.Na jej widok ojciec od razu zniknął w gabinecie. Miała zamiar już iść na górę kiedy słowa matki zatrzymały ją w pół kroku.
- Karen,zapraszam do salonu. - rzekła matka
Posłusznie więc ruszyła za rodzicielką. ,,No to teraz się zacznie.Pewnie znowu będzie mi gadać,albo zarwę w twarz." pomyślała.I nie myliła się jak tylko znalazły się w salonie matka wymierzyła jej siarczysty policzek.
- Ty dziwko ! - krzyknęła po raz kolejny uderzając ją w twarz.
- Ladacznico ! Jak śmiałaś uciekać z domu ?!!! - wrzeszczała cały czas bijąc ją po twarzy.
- Już ja cię nauczę posłuszeństwa ! - rzekła łapiąc ją pod rękę i ciągnąc na górę do jej pokoju..
Zapłakana Karen ,bez słowa ruszyła za nią wiedziała ,że matka jej nie daruje i liczyła się z tym iż dostanie karę,ale w najgorszych koszmarach nie przypuszczała tego co wydarzyło się kilka minut później.Rodzicielka złapała pas i raz zarazem zaczęła okładać nim dziewczynę po plecach.Blondynka początkowo próbowała uciekać od ciosów,ale kiedy jeden z ludzi ojca wszedł i głową przycisną ją do biurka ,nie miała już jak uciekać. Zacisnęła więc dłonie na blacie tak mocno ,aż całe ręce pobielały jej z wysiłku,łzy płynęły jedna za drugą a każdy wymierzony cios,przynosił tak wielki ból i pieczenie ,że nie zdołała nie krzyczeć.
- Ałaaaaaaaaaa,mamo...ałaaaa...mamuś proszę...ałaaa...przestań...ałaaaaaaaaa!!!
- Nie ,dopóki nie obiecasz,ze już więcej nie spotkasz się z tym bandziorem,kryminalista jednym !
- Mamuś to boli...błagam cię....ałaaaaaaaa...proszę...sprawiasz mi ból....ałaaaa!!!
- I dobrze,nauczysz się posłuchu,masz go zostawić słyszysz ! Zostawić ! - krzyczała wciąż okładając ją pasem gdzie popadnie.
Chociaż ból był okropny,plecy jak i nogi okropnie ją piekły,czuła jak jej skóra pęka a z ran zaczyna sączyć się krew,nie zamierzała spełnić rozkazu matki.Płakała,ale nie poddała się ,mocno zaciskając ręce jak i szczękę starała się jak najdłużej znieść ból,jednak z trudem. Carmen biła ją jak szalona,nawet krew,łzy i błagania nie powstrzymały ją,ani nawet to,że dziewczyna w końcu z tego wszystkiego straciła przytomność. Być może,zabiła by ją gdyby nie nadejście Jorge.
- Co ty do cholery robisz ?!!!Chcesz ją zabić ?! - krzyknął wyrywając jej pasek.
- Odejdź ! - krzyknęła próbując go odepchnąć.
- Nie !Dość, skatowałaś ją wystarczająco. - powiedział wciąż osłaniając dziewczynę swoim ciałem.
- Była nie posłuszna! - skwitowała próbując dostać się do blondynki.
- Wymierzyłaś już jej karę ,a teraz wyjdź ! – rozkazał wściekły. – A ty wezwij lekarza. – dodał spoglądając na współwinnego owego zajścia.
Czego jak czego ,ale nawet on był zszokowany takim zachowaniem własnej żony. Po ich wyjściu wziął córkę na ręce w najdelikatniejszy sposób jak mógł i zaprowadził do łózka. Jak tylko położyła się na plecach usiadł obok czekając na doktora.
******************
Noc u całkiem obcego faceta do dziś dnia nie dawała jej spokoju. Jak mogła być tak głupia i nieodpowiedzialna by iść z obcym mężczyzną do jego domu ? Co więcej uprawiać z nim seks ? To przekonało ją o racji Miguela. Okazała się głupią pustą małolatą. Dopiero teraz nie dziwiła się czemu ją zostawił. Całkiem załamana swoim postępowaniem oraz ty do jakich wniosków doszła zaszyła się w swoje sypialni od czasu tej bezmyślnej nocy. Komórkę wyłączyła nie mogąc już znieść ciągłych telefonów od blondyna których i tak nie odbierała. I pewnie prędko nikt by jej nie wygnał stamtąd gdyby nie koszmarna informacja która do niej dotarła z ust jej własnej matki. W wypadek Karen jakoś nie potrafiła uwierzyć znając jej rodziców ,dlatego nie tracąc czasu doprowadziła się do porządku. I pojechała do niej jak najszybciej to co tam zastała , tylko ją upewniło w tym,iż któreś z rodziców blondynki doprowadziło ją do takiego stanu. Nie miała okazji jednak rozmawiać z nią gdyż przyjaciółka była na silnych środkach przeciwbólowych oraz uspokajających. Teraz spała. Mariana posiedziała przy niej troszkę zastanawiając się za co ją tak ukarano. Dopiero schodząc na dół zrozumiała o co ten cały raban podsłuchując rozmowę między Carmen ,a własną matką. Wściekła opuściła ich dom nawet się nie żegnając. Ledwo stanęła przy samochodzie jak czyjeś dłonie objęły ją w tali. Przestraszona odwróciła się napotykając na oczy mężczyzny którego wciąż kochała. Serce zabiło jej jak szalone.
- No wreszcie udało mi się z tobą spotkać. – rzekł.
- Posłuchaj ja nie mam czasu … spieszę się. – wydukała chcąc mu uciec.
- Cholera jasna Mari kiedy ty dasz mi szansę na wytłumaczenie ci…
- Daj spokój Miguel… nie ma czego wyjaśniać. Miałeś rację to ja jej nie miałam. Poszukaj kogoś bardziej odpowiedniego dla siebie niż ja. Życzę powodzenia , a teraz wybacz mam coś pilnego do załatwienia. – rzekła wsiadając do auta.
***************
Podwożąc ją pod dom czuł ,że coś się stanie. Chciał nawet wejść z nią do środka ,ale blondynka go powstrzymała z obawy przed reakcją ojca ,oraz tym co może zrobić. Obiecała jednak zadzwonić do niego jak tylko rozmówi się z rodzicami. Na szczęście Pablo podarował jej nową komórkę gdyż tamtą nadal trzymała matka. Niestety nie zadzwoniła ,co jeszcze bardziej napełniło go obawami. Pojawienie się brunetki w jego drzwiach zdziwiło go nie co. I choć wciąż nadal się nie lubili po mino ,że dziewczyna nie raz im pomogła to wpuścił ją do środka.
- Co jest ? - zapytał opierając się o ścianę i wskazując ręką na krzesło.
- Ja tylko na chwilę. - powiedziała cicho.
- Ok,mów o co biega. – rzekł krótko.
- Posłuchaj,nie znamy się za dobrze i raczej się nie lubimy,ale jedno chyba nas łączy. – powiedziała spoglądając na niego z powagą.
- Yhym...a niby co ? – zapytał z lekka zdziwiony.
- Dobro Karen. Kocham ją bo jest moją przyjaciółką ,jestem gotowa dla niej na wszystko.Nastawię nawet swoją głowę jeśli trzeba by ona była szczęśliwa. – tłumaczyła wolno chcąc by zrozumiał cel jej wizyty.
- Możesz jaśniej,bo nie bardzo czaję do czego zmierzasz. – powiedział z deka zniecierpliwiony.
- I choć,nie znam cię zbyt dobrze ,to z opowieści Karen wnioskuję,że bardzo ci na niej zależy. A skoro tak ,to za pewne tez chcesz jej dobra. – dodała ignorując jego zachowanie.
- W rzeczy samej, więc jeśli przyszłaś prawić mi kazania lub grozić ,że jeśli ja zranię to oberwiesz mi jaja,daruj sobie.Zależy mi na niej i nie zamierzam jej skrzywdzić,co więcej zatłukę każdego kto to zrobi. – powiedział chcąc z nadzieją ,ze na tym rozmowa się skończy.
- Nie Pablo,nie mam zamiaru prawić ci kazań czy grozić.Jestem tu ,bo chcę byś coś zrobił,nie dla mnie,a dla dobra Karen. – odparła z poważną miną.
- Jasne,co to ma być ? – zapytał siadając na drugim krześle czując już ,że zapowiada się na dłuższa pogawędkę.
- Daj jej spokój. Zostaw ją,jeśli naprawdę chcesz by była szczęśliwa. – rzekła z błaganiem w głosie.
- Tyś się z chujem na rozumy dziewczyno pozamieniała? - zapytał wściekły słysząc jej prośbę.
- Posłuchaj,jej matka dziś o mało jej nie zabiła,a to wszystko dlatego ,że spotyka się z Tobą. Zrozum,jej starzy nie akceptują waszego związku i jeśli go nie zakończysz ,ona będzie wciąż miała piekło w domu.Więc... – mówiła tak szybko ,że ledwo łapał wszystkie słowa. Jednak to co najważniejsze zrozumiał aż za dobrze.
- Jak to o mało nie zabiła ?Co ty do cholery masz na myśli ? – zapytał wstrząśnięty.
- Skatowała ją ,biła ją pasem jak głupia,aż w końcu straciła przytomność. – powiedziała ze łzami w oczach.
- Zabiję dziwkę ,jak nic zabiję ją !!! - krzyknął uderzając pięścią w stół.
- Zwariowałeś !Przecież za to wsadzą cię do paki. – zdenerwowana krzyknęła podnosząc się raptownie do góry.
- Trudno,ale nigdy więcej ta kur.wa nie podniesie na nią ręki ! – warknął wściekły stając oko w oko z brunetką.
- Tak,tylko w ten sposób stracisz też Karen. Sądzisz,że jak zabijesz jej matkę ona ci za to podziękuje? Gówno!Znienawidzi cię !Zresztą wiesz co, rób jak chcesz,ale ja na twoim miejscu teraz bym odpuściła.Poczekała,aż Karen skończy 18 lat ,a wtedy nic nie stanie wam już na przeszkodzie by być razem.Jeśli jednak wybierzesz swoją opcję ,licz się z tym,że stracisz ją na zawsze. – powiedziała zbulwersowana wychodząc i trzaskając za sobą drzwiami.
Nie minęła minuta jak wybiegł za nią.
- Czarna ,zaczekaj ! – krzyknął doganiając ją na klatce schodowej.
- Co ? – zapytała przystając i odwracając się w jego stronę.
- Masz rację,dla jej dobra zrobię to o czym mówisz,ale najpierw chcę ją zobaczyć. – powiedział stanowczo.
- Pojebało cię,niby jak ? Mówię przecież,ze ona leży w domu na silnych środkach przeciw bólowych. – warknęła by dotarły do niego jej słowa.
- Wejdę oknem,balkonem czymkolwiek tylko zaprowadź mnie do niej i odwróć uwagę jej starych na te kilka minut. – powiedział błagalnym tonem.
Wiedziała,że jeśli wpadną zapłaci za to słono,ale wiedząc jak bardzo Karen go kocha zgodziła się na to. Pojechali oboje do jej domu,Mari weszła do rezydencji pod pretekstem przeprosin, na szczęście oboje siedzieli w salonie,wypytała najpierw ich co z przyjaciółką i czy ktoś teraz przy niej jest.A potem kiedy usłyszała ,ze dziewczyna śpi i nie ma nikogo koło niej ,puściła esemesa do Pabla,że droga wolna ,a sama zaczęła przepraszać za wyjście bez pożegnania. Nie robiła tego szczerze,ale musiała jakoś ich zagadać. Tym czasem brunet pospiesznie wdrapał się po siatce na której piął się krzak róży i przez drzwi balkonowe wkradł się do pokoju dziewczyny.Było tak jak mówiła brunetka Karen spała na brzuchu ,przykryta jedynie prześcieradłem.Na jej plecach leżały opatrunki ,na nie których widać było ślady krwi. Podszedł do łóżka i delikatnie położył się koło niej,odgarnął kosmyk opadniętych włosów z jej twarzy i ucałował w policzek.Wyglądała jak mały ,niewinny aniołek kiedy spała,widok ran sprawił,że w jego oczach pojawiły się łzy. Pogłaskał ja po głowie,wpatrując się bezustannie w jej twarz.
- Przepraszam Skarbie,to przez mnie teraz tak cierpisz. Gdybym wiedział...nie dopuścił bym do tego. Oddał bym wszystko by teraz być na twoim miejscu,wszystko byś nie cierpiała.Jednak teraz już jest za późno,ale przysięgam ci na własne życie,że już nikt nigdy więcej cię nie skrzywdzi. Wiem,że to nie tak miało być, że mieliśmy być razem ,aż do śmierci.Wiem,że po tym co zrobię znienawidzisz mnie,ale przysięgam to wszystko z myślą o Tobie Słońce.Być może nie zrozumiesz tego,pomyślisz ,że mi nie zależy,ale to nie prawda.Nie prawda ,kocham cię. Muszę cie zostawić ,by już nikt nie sprawił ci bólu. - wyszeptał i na koniec delikatnie ucałował ją w usta.
Po czym wstał i ruszył w stronę drzwi balkonowych,zatrzymał się jednak w połowie drogi,zawrócił. Jeszcze raz spojrzał na nią pocałował i przed odejściem powiedział;
- Żegnaj Słonko.


Rozdział 18

,, Rany duszy czy ciała…”

Stała przed wejściem do ich domku, w którym przesiadywała cała banda i ze zmartwieniem na twarzy przyglądała się brunetowi. Czerwono włos ej było żal przyjaciela widząc jak męczy się od tygodnia po rozstaniu z blondynką. Nie ronił łez, ale wystarczyło, że zamknął się w sobie. Nie rozmawiał z nikim już tak jak kiedyś. Wydawał jedynie rozkazy, a sam w ciszy robił to, co do niego należało. Kolejną odsłoną tego jak cierpi był fakt, że warczał bez powodu na każdego, rzucał przedmiotami, kopał nawet swój ukochany motor czasem, dlatego gdy mu coś nie wyszło, a czasem tak po prostu, bo stał najbliżej niego. Ciągle chodził zamyślony, co było widać, bo jego nieobecnym wzroku oraz tego, iż nie reagował nawet mrugnięciem oka, gdy ktoś go o coś pytał. Każdy z gangu widział, co przeżywa, chociaż brunet sądził, że jest inaczej. Lecz tylko Erin nie mogła znieść jego cierpienia. Chłopcy zaś cieszyli się z powrotu szefa. Teraz, jako ktoś, kto utracił ważną osobę Cygan był bardziej niebezpieczny niż wcześniej. Wystarczyła maluteńka iskra by wybuchł z taką siłą, że mógłby pozabijać z dziesięć osób na raz. Zachowanie Andre najbardziej ją wpieniało. Kochała go i dla niej, jako facet był naprawdę aniołem, ale jako przyjaciel był do kitu. To mogła akurat przyznać z ręką na sercu. Zamiast wspierać bruneta, namawiać do walki o blondynkę on od samego początku pragnąłby się rozstali i nawet teraz, gdy owe marzenie się spełniło nie raczył ukryć swoją radość. Co więcej próbował na siłę zeswatać Pabla z kimś innym? Rzecz jasna laska miała zabawić bruneta tak jak za dawnych czasów, jeden numerek i po sprawie. Puno nawet nie liczył się z konsekwencjami, które mogą go spotkać, kiedy brunet zorientuje się, iż panienka jest podstawiona. Kiedy Erin zobaczyła długonogą blond dziewczynę idącą w stronę Cygana, który o obecnej chwili skupiał się na naprawianiu motoru Jacka wpadła w furię? Nie wiele myśląc wbiegła do środka domku i złapała Andre za górną część jego rozpinanej bluzy.
- Albo ta laska zaraz stąd zniknie nim dorwie Cygana w swoje szpony, albo ja sama pomogę Pablowi obić ci mordę kotek! – Warknęła mierząc ukochanego morderczym wzrokiem.
- Kotek spokojnie… znam go i doskonale wiem, czego potrzebuje w tej chwili nasz poraniony książę. – Rzekł spokojnie zdejmując dłonie Kocicy ze swojej bluzy. – Zobaczysz, kiedy Camila zakręci mu tyłeczkiem przed nosem szybko zapomni o tej małej. – Dodała z cwaniackim uśmiecham się na twarzy.
- Ty zapomnisz jak się nazywasz jak Cygan cię dorwie! – Burknęła siadając na kanapie. – Ja nie wiem jak możecie tak spokojnie patrzeć na jego zachowanie, nie boli was to jak on cierpi? – Zapytała posyłając wszystkim wściekłe spojrzenie.
- Rany Erin nic mu nie będzie. Po wścieka się, posmuci i z czasem zapomni. – Rzekł Ivan obojętnie.
- Nie baw się w Matkę Teresę i nie zamartwiaj się nim kochanie, to twardziel da radę. – Dodał spokojnie Puno obejmując ukochaną.
- Ciekawe czy ty dasz jak cię zostawię przez twój egoizm i arogancję? – Zapytała spoglądając na niego pytająco. – Mówię ci Andre jak się nie opanujesz kiedyś będziesz tego żałował. – Dodała widząc jak jej ukochany śmieje się uważając jej pytanie za żart.
*************
Rozstanie z Karen naprawdę nie wpłynęło na niego dobrze. Każdego dnia, kiedy się budził ze świadomością, iż nigdy więcej nie będzie mógł trzymać ją w ramionach, całować miał ochotę na zawsze pozostać w łóżku. Jednak wstawał wiedząc, że nie może zawieść swojego zespołu. Erin, Andre, Jack i Ivan odkąd znalazł się na ulicy byli jego rodziną. Do tego jedyną, jaką miał i chociaż sam przeżywał katusze nie chciałby z tego powodu stało się coś jego bandzie. Oni tak samo dużo dla niego znaczyli jak Karen. Chociaż nie był wylewny w stosunku do nich gdyż samo odtrącenie przez matkę nauczyło go skrywać uczucia to tak naprawdę kochał ich jak swoje rodzeństwo. I w tej chwili właśnie tylko dla nich wstawał codziennie z łóżka. Doskonale wiedział, że jest ich jedyną ostoją. Każde z nich miało ciężkie dzieciństwo, każde wylądowało na ulicy. Dzięki niemu znowu mieli dom i pieniądze na utrzymanie. To dzięki niemu stali się silniejsi, odważniejsi i zaczęli walczyć. Jego nauczyła tego wszystkiego ulica on zaś pomógł im wiedząc jak trudno tu przetrwać. Liczyli się z nim i szanowali, chociaż bywały dni, kiedy skakali sobie do gardeł, ale każdy doskonale wiedział, iż za tym drugim pójdą w ogień w razie potrzeby. Utrata blondynki strasznie go bolała, ale myślę, że to dla jej dobra dawała mu kolejny plus, dzięki któremu jako tako się trzymał. Fakt teraz coraz częściej wpadał w furię, rzucał, czym popadnie, krzyczał lub wcale się nie odzywał. Wiedział jednak, że z czasem ból przestanie być taki nie znośny i jego życie powróci do normy. Taką przynajmniej miał nadzieję. Imał się każdego zajęcia by jak najszybciej zapomnieć o Karen. Naprawiał motory, jeździł po towar, odbierał długi. Odremontował nawet mieszkanie oraz barak, w którym przesiadywali. Był pewny, że jego przyjaciele nie zauważą tego jak cierpi, jednak mylił się. Na widok Camila uświadomił sobie, iż doskonale widać jego podłamanie. Z jednej strony był im wdzięczy się, że próbują go jakoś wyciągnąć z dołka, ale dopadła go też wściekłość, gdy zrozumiał, w jaki sposób chcą by zapomniał o swojej ukochanej. Pewnie kiedyś chętnie by skorzystał z usług Camila, ale teraz myśl, że inna kobieta miałaby go dotykać niż Karen napawała go obrzydzeniem. I dlatego też szybko posłał do diabła nasłaną przez przyjaciół blondynkę. Miał też ochotę przygrzmocić każdemu, kto wpadł na tak cudny pomysł, ale powstrzymał się dla dobra dalszej współpracy. Nie chciał kłótni mając już i tak na głowie rozstanie z Karen, za którą ogromnie tęsknił. Cieszył go też fakt, że blondynka dość szybko dochodzi do siebie. Dzięki Marianie, z którą zawarł pakt wiedział o wszystkim, co dotyczyło Karen. Zostawił ją by nikt więcej nie mógł skrzywdzić jego ukochanej, niestety jakiś czas później on sam musiał ją skrzywdzić by zrozumiała, że życie u jego boku nigdy nie będzie dla niej bezpieczne. Ten dzień okazał się początkiem jego kolejnej klęski.
**************
Minął tydzień odkąd matka tak strasznie ją pobiła. Przez to wszystko szkoła, do której miała zostać wysłana została anulowana. Po dziś dzień nie odezwała się słowem do żadnego z rodziców. Jej milczenie niestety nie robiło wrażenia na jej matce, ojciec zaś próbował, choć trochę naprawić ich stosunki, ale na marne. Co by nie robił czy mówił Karen puszczała mimo uszu? Nie mogąc wstać leżała jak kłoda wypominając każdą chwilę u boku Pabla, co dało jej siłę na to by szybko wyzdrowieć. Dzięki Marianie, która każdego dnia dotrzymywała jej towarzystwa jakoś znosiła zaczepki oraz morały ze strony matki. I gdyby nie przyjaciółka pewnie wylałaby morze łez z tęsknoty za Cyganem, a także, dlatego, iż ukochany nie odpisywał na jej esemesy oraz nie odbierał telefonów. Mariana pomogła jej też znieść tą chłodną atmosferę panującą w domu. A teraz, kiedy Karen stała już na nogach, jej rany zagoiły się na tyle by mogła wstawać i wychodzić pierwsze kroki, jakie postanowiła zrobić wychodząc poza dom. Były skierowane do domu ukochanego. Tak bardzo za nim tęskniła, że kolejne groźby matki olała i bez słowa opuściła dom. Pewnie gdyby wiedziała, że za chwilę spotka ją kolejny koszmar zostałaby w domu nadal mając nadzieję, że Pablo ją kocha tylko nie ma czasu odebrać jej telefonów czy esemesów. Wolała żyć wmawiając sobie, że nadal jest wszystko między nimi ok niż przeżyć taki zawód jak dziś. Szczęśliwa zapukała do jego drzwi. Była pewna, że na jej widok ucieszy się i pochwyci w ramiona obsypując pocałunkami, za którymi tak bardzo tęskniła. Pukała i pukała nikt jednak nie otwierał. Zeszła, więc na dół chcąc złapać taksówkę by móc jechać do ich baraku, ale kiedy ujrzała motor ukochanego zrozumiała, że Pablo jest w domu. Wróciła, więc na górę i tym razem zaczęła pukać tyle, że o wiele głośniej. Jej mała piąstka bolała ją już od tego walenia, ale nie poddawała się. I nagle po trzy minutowej walce z drzwiami otworzyły się , ale zamiast Pabla oczom Karen ukazała się Erin. I pewnie nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że dziewczyna stała jedynie w koronkowej bieliźnie.
- Co jest lalka?! – Zapytała czerwono włosa żując gumę stojąc w lekko uchylonych drzwiach.
- Jest Pablo? – Wydukała z ledwością blondynka mierząc od dołu do góry rudą.
- Yhym…, ale zajęty. – Odparła z cwaniackim uśmiechem na twarzy.
Kocica była pewna, że to wystarczy by blondynka odpuściła, myli się jednak, bo po chwili Karen dała krok w przód.
- Ja tylko na chwilę. – Powiedziała licząc, że czerwono włosa ją jednak wpuści.
Pablo stojąc kilka centymetrów od drzwi po cichu wycofał się do pokoju i w przeciągu kilki sekund rozebrał się do bokserek. Wiedział, że to, co teraz zrobi będzie bardzo bolesne nie tylko dla niego, ale przed wszystkim dla Karen jednak nie miał wyboru. Będąc jedynie w gaciach podszedł tak szybko do drzwi by blondynka nie zdążyła się wepchnąć do środka i objął Erin w pasie.
- Skarbie, kto to? – Zapytał udając, iż nie zauważył stojącej naprzeciw swojej ukochanej.
- A no ona! – Rzekła lekceważąco Kocica wskazując dłonią na blondynkę.
Zebrawszy w sobie siłę podniósł głowę z nad ramienia Erin i spojrzał w oczy Karen. Dziewczyna ze łzami w oczach patrzyła na ową dwójkę z niedowierzaniem.
- Czy ty … i ona … - mówiła z ledwością dławiąc się łzami, które zaciskały się w jej gardle i co raz bardziej przysłaniały widoczność?
- Tak Karen ja i Erin właśnie uprawialiśmy seks. – Powiedział takim tonem jak by to było normalne.
- A co z nami? – Zapytała nie mając już siły na dalsze wstrzymywanie łez, które teraz spływały po jej bladych policzkach.
- Rany Karen, ale ty naiwna! Was nigdy nie było. – Wtrąciła się Erin chcąc pomóc przejść przez to przyjacielowi czując jak ciężko przychodzi mu kłamanie.
- Ale jak to … przecież plaża i…
- Mała daj spokój, nie odstawiaj szopki. No chyba mi nie powiesz, iż uwierzyłaś mi, że coś dla mnie znaczysz? Spotykałem się z tobą dla zemsty, a także forsy. Chciałem cię też zaliczyć, lecz widząc, jaka z ciebie dziewica straciłem cierpliwość i wróciłem do swojej prawdziwej kobiety. – Rzekł całując Erin w policzek z udawaną troską i miłością.
Słuchała, a każde słowo było jak ostry, a może i tępy nóż wbity w serce. Raniona coraz bardziej w końcu nie wytrzymała i bez słowa zaczęła zbiegać po schodach zanosząc się płaczem. Widząc jej reakcję natychmiast pożałował swojego czynu i nie zważając na ubiór, a raczej jego brak chciał wybiec za nią i przyznać się do kłamstwa. Gdyby nie czerwono włosa pewnie by tak zrobił, ale jej słowa uświadomiły mu, że zrobił to, co musiał by Karen mogła być szczęśliwa z dala od niego.
- Pablo nie…, jeśli ją zatrzymasz pewnego dnia jej matka ją zabije. – Rzekła czerwono włosa z całej siły powstrzymując bruneta za ramiona przed wybiegnięciem z domu.
I tylko myśl, że blondynka może zapłacić życiem za miłość do niego powstrzymała go. Musiał jednak jakoś wyładować wściekłość, którą czuł na samego siebie i zaczął demolować całe mieszkanie rzucając, czym popadnie. Łamiąc krzesła przeklinając przy tym, co drugie słowo. Erin stała i nawet nie miała odwagi by przerwać to szaleństwo. Pozwoliłaby kolega wyładował swój ból w taki sposób, na jaki miał tylko ochotę. Kiedy już to zrobił usiadł na podłodze opierając się o ścianę w kuchni? Podeszła chcąc go pogłaskać, przytulić, jakoś pocieszyć, ale wtedy brunet nawet nie patrząc na nią kazał jej wyjść.
- Zostaw mnie Erin… chcę być sam. Zupełnie sam.
***********
Drogi pamiętniku
Jeśli ktoś kiedyś zapyta mnie, co gorsze rany na duszy czy też te, które do końca życia będą szpeciły moje plecy? Powiem, że poraniona dusza oraz serce jest największą raną gdyż tego bólu nie da się uleczyć żadnymi lekami. One nie goją się tak szybko, a czasem nie goją się wcale. Szczególnie, gdy zada je ktoś, kogo się pokochało bezgranicznie i na całe życie.

Po napisaniu tych kliku słów zamknęła zeszyt i położyła go obok telefonu od ukochanego. Ostatni raz spojrzała na jego zdjęcie, po czym wrzuciła aparat z całą zawartością do kominka. Patrząc jak plastikowa obudowa topnieje pod wpływem żaru ognia otarła ostatnią łzę przysięgając sobie, że już nigdy przez niego nie zapłacze.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:04, 31 Sty 2012 Powrót do góry

Rozdział 19

,, Nawet niebo płacze..."

No może nie zachował się tak jak powinien i powiedział kilka słów za dużo. Ale to nie był powód do tego by go ciągle unikała. Był tylko człowiekiem i jak każdy popełniał błędy, dlatego też chyba miał prawo zostać wysłuchany. Niestety Mariana widać uważała inaczej skoro za każdym razem, gdy do niej dzwonił nie odbierała, a kiedy wpadali na siebie szybko go zbywała. Taka ignorancja z jej strony bolała go bardziej niż gdyby dała mu w twarz. Miał jednak już tego dość i tym razem nie zamierzał tak łatwo odpuścić. Jak tylko drzwi jej domu się otworzyły bez zaproszenia wszedł do środka?
- Jest Mari? – Zapytał z lekką zdziwioną matkę dziewczyny.
- Na górze…, ale Miguel ja nie sądzę by ona chciała…
Zaczęła mówić, lecz nie zdążyła skończyć gdyż blondyn zignorował jej słowa i czym prędzej wbiegł na górę. Do sypialni dziewczyny nawet nie zapukał tylko od razu wszedł wiedząc, że inaczej by go nie wpuściła.
- Musimy pogadać! – Poinformował jak tylko zamknęły się za nim drzwi.
Zaskoczona brunetka spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Ja wiem, że masz prawo być zła, ale do cholery Mari…
- Masz rację jestem zła, co więcej bardzo zła! – Rzekła wchodząc chłopakowi w zdanie. – Wpadasz tu jak do siebie i żądasz rozmowy, a czy nie przyszło ci do głowy, że ja nie mam ci już nic do powiedzenia?! – Zapytała oburzona stając naprzeciw blondyna.
- Kochanie posłuchaj mnie, choć przez chwilę …
- Nie Miguel! Nie będę cię słuchała ani przez sekundę to, co miałeś powiedzieć już powiedziałeś, a teraz żegnam! – Powiedziała wskakując palcem na drzwi.
Jej ton głosu był tak stanowczy, iż wiedział, że nie ma szans na przekonanie jej do siebie. Nie zamierzał jednak tak po prostu wyjść nie zastanawiając się dłużej czy to, co zrobi będzie właściwe wyciągnął dłoń i już po chwili jego ręka spoczęła na jej tali. Przyciągnął ją tak szybko do siebie, że nie zdążyła nawet się cofnąć, kiedy jego usta wpiły się w jej wargi z namiętnością. Jego mogła oszukiwać, że ich rozstanie wcale nią nie wstrząsnęło. Jemu mogła wmawiać, że za nim nie tęskni, ale sobie nie potrafiła. Dlatego tak łatwo uległa jego słodkim ustom. Odwzajemniając pocałunek i przed nim przyznała się do swojej słabości. Słabości, która był dla niej on.
**************
Łatwo jest sobie mówić, że już więcej się nie uroni łzy przez kogoś, kto nas zawiódł. Lecz trudniej jest spełnić tą obietnicę tym bardziej, że tego kogoś się kocha ponad życie. Miliony łez wylane przez Pabla nadal spływały po jej policzkach czasem miała wrażenie, że ten ból nigdy nie ustąpi. Tak bardzo starała się o nim zapomnieć, ale na próżno. Tym bardziej, że całe dnie siedziała w pokoju. Z nakazu rodziców, którzy próbowali na nowo załatwić jej szkołę. W obecnej sytuacji cieszyła się, że nie musiała chodzić do szkoły, bo teraz nawet nie dałaby rady. Skupić się w chwili, kiedy jej serce rozpadło się na miliony miliardy cząsteczek było by nie lada zadaniem. Jej jedynym zajęciem było siedzenie w oknie i spoglądanie jak krople deszczu spływają po szybie. Odkąd Cygan z nią zerwał nie tylko ona płakała, niebo płakało razem z nią. Carmen i Jorge nawet nie zauważyli, że córka od trzech dni nie opuszcza pokoju nawet na posiłki. Tak naprawdę zaglądali do niej tylko po to by sprawdzić czy siedzi nadal w swoim pokoju czy może zwiała. Ich wizyty trwały sekundę… otwierali drzwi spoglądali czy blondynka jest i tyle. Osamotniona czuła się jeszcze gorzej. Co dziwniejsze nawet Mariana przestała ją odwiedzać?
************
Dali mu dwa dni na to by się otrząsnął po stracie blondynki gdyby nie to, że potrzebowali szefa pewnie jeszcze pozwoliliby mu się nad sobą po użalać. Ale był im potrzebny i dlatego całą czwórką wybrali się do niego z wizytą. To, co tam zastali wbiło ich w osłupienie. W całym domu walały się ubrania, puszki po piwie m butelki po wódce, kartony po pizzy lub po chińskim żarciu. Muzyka grała na full, a ich pół przytomny szef spał jak zabity na kanapie.
- No to macie, co chcieliście! – Warknęła Erin podnosząc i opuszczając dłoń pijanego jak bela Pabla. – Zadowoleni?!!! – Zapytała mierząc każdego z nich piorunującym spojrzeniem.
- Oj tam kochanie nie panikuj … upiły się i tyle. Weźmiemy go pod zimny prysznic i po sprawie. – Odparł niczym nieprzejęty Andre.
- Wiesz, co ty jesteś taki głupi czy tylko udajesz Puno?! – Warknęła w jego stronę.
- Rany, co ty się ty się tak ciskasz?! – Zapytał jak nie rozumiejąc jej oburzenia.
- Wiesz, co mam dość … po prostu dość! Myślicie tylko o sobie i o tym cholernym gangu, nie obchodzi was ani on, ani to, co czuje! Kanalie z was, a nie przyjaciele! – Krzyknęła, po czym wybiegła z mieszkania bruneta.
Zszokowany Andre, czym, prędzej pobiegł za ukochaną. Jednak, kiedy ją zatrzymał szybko go odepchnęła.
- Idź do diabła Puno! – Krzyknęła wściekła.
- Skarbie proszę uspokój się…- mówił próbując ją uspokoić.
- Nie … nie mam zamiaru i wiesz, co ci powiem? – Zapytała dźgając go paznokciem w klatkę piersiową. -To koniec Andre … koniec! – Wykrzyknęła mu prosto w twarz.
-, O czym ty mówisz? – Zapytał nie do końca rozumiejąc.
- O tym, że to koniec między nami. Zrozumiałeś?!!!
Powiedziała, po czym wyszła z klatki schodowej o zatrzasnęła mu przed nosem drzwi. Zacisnął pięść, po czym z całej siły walną w drzwi.
- Cholerny Pablo! – Zaklął pod nosem.
**************
Czuł, że Mariana go kocha, mimo, że próbowała to ukryć. Pocałował ją by sprawdzić czy naprawdę zapomniała już o wszystkim, co ich do tej pory łączyło. Odwzajemniony pocałunek dał mu dowód. I nawet, kiedy go odepchnęła uśmiech na jego twarzy nie znikł.
- Wyjdź! – Rozkazała udając, że nic się nie stało.
- Nie. – Odparł ze spokojem w głosie. – Nie dopóki nie powiem tego, co chcę. – Dodał widząc jej wściekłe spojrzenie.
- Miguel ja już powiedziałam…
- Tak wiem, ale … cholera Mari ja cię kocham to, co wtedy powiedziałem było głupstwem.
- Było minęło Miguel. – Odparła odwracając się do niego plecami gdyż chciała ukryć napływające łzy do jej oczu.
Słysząc te słowa blondyn zbliżył się do niej i objął wtulając w jej plecy.
- Czy to znaczy, że mi wybaczasz i wrócisz do mnie słonko? – Zapytał zaciągając się zapachem jej perfum.
- Nie Miguel … nie wrócę do ciebie ani teraz ani nigdy! – Krzyknęła szybko wyswabadzając się z jego objęć.
Powiedziała to tak szybko, bo czuła, że jeśli da sobie, choć chwilę namysłu postąpi wbrew temu, co sobie obiecała. A przecież nie mogła go skazać na cierpienie tylko, dlatego, że sama bardzo mocno za nim tęskniła. Jednak jeden głupi błąd przekreślił szansę na to by znowu byli razem. Miguel sądził, że chodzi o przykre słowa, jakie wtedy do niej skierował, jednak powód był inny. Namiętna noc, którą spędziła u boku nieznanego jej mężczyzny zaowocowała kłopotami. I by nie wciągać to blondyna musiała go ewidentnie odrzucić.
***********
NASTĘPNEGO DNIA
Jak widać wpływy i pieniądze mogą zdziałać wszystko? Bynajmniej w przypadku Karen cud się stał i ponownie przyjęto ją do szkoły, z której to wcześniej sami rodzice ją wypisali. Tak w ogóle to nie żaden cud, a ich kasa wpłynęła na dyrektora. Taki obrót sprawy jednak nie ucieszył blondynki. Jak kiedyś była przeciwna wyjazdowi zagranicę tak teraz to była jedyna rzecz, o jakiej marzyła? Na razie jednak postanowiła zostawić to tak jak jest ze względu na nadal wkurzonych rodziców za jej wcześniejszy występek. Tak, więc nie chętnie dokładnie o 7.00 Rano wstała z łóżka i poczłapała pół przytomna pod prysznic. Pół, bo jak zwykle nie spała całą noc. Zimna woda troszkę ją rozbudziła i ożywiła. Podpuchnięte oczy zamaskowała dość sporą warstwą podkładu i pudru oraz resztą makijażu zakryła z lekka swój stan ducha. Jednak zaczerwień w środku oczu nie dało się niczym ukryć. Smutek na twarzy znikłby jedynie za sprawą papierowej torby na łożonej na głowę. Po dość długiej akcji, makijaż” ubrała się w dżinsy i szarą bluzę z kapturem, po czym zeszła na dół wprost do limuzyny, która od piętnastu minut już na nią czekała. Szofer jak zawsze podwiózł ją pod samą szkołę. Wysiadła i poczekała aż odjedzie, a gdy została już zupełnie sama usiadła na pierwszym stopniu i czekała na cud, który pozwoli przetrwać jej ten dzień. Ze względu na to, że było już po dzwonku przed szkołą jak i w niej panowała totalna cisza i spokój. Spokój, który zburzył jej sam Santos.
- Hej, a ty, co nie na lekcjach? – Zapytał posyłając jej uśmiech.
- Jak widać nie tylko ja. – Odparła spoglądając na niego.
- Zaspałem. – Wyjaśnił.
- To nie spałeś w szkole? – Zapytała zdziwiona, że w środku tygodnia chłopak nocował w domu.
- Nie. – Odparł z radosnym uśmiechem na twarzy.
- Dobra gadaj, czemu się tak szczerzysz? – Zapytała widząc, że chłopak aż cały promieniej ze szczęścia.
-, Bo widzisz …
Zaczął, lecz niedane było mu skończyć, gdyż blondynka widząc jak pod szkołę podjeżdża nie, kto inny jak Cygan wpiła się Santosowi w usta. Zaskoczony chłopak nawet nie zdążył pomyśleć jak już język Karen penetrował jego wnętrze. Zaś brunet, który początkowo nie zauważył nawet pary siedzącej na ów schodach, spokojnie zaparkował motor. Dopiero, kiedy z niego zszedł i zdjął kask ujrzał jak jego ukochana namiętnie całuje się z innym. Wściekły zacisnął pięść i już miał podejść by mu przestawić nos za sama bycie w pobliżu blondynki. Jednak w ostatniej chwili powstrzymał się wiedząc, że wtedy zaczęłaby zadawać pytania. A on przecież nie mógł jej powiedzieć, że po mimo tego jak ją potraktował kocha ją nad życie i szlag go trafia, gdy widzi ją w ramionach innego. Musiał ją chronić przed tym, co złe, a szczególnie przed jej rodzicami, dlatego też musiał trzymać się od niej jak najdalej. Z bólem serca wsiadł na motor i odjechał z piskiem opon odkładając na później rozmowę z gościem, który wisiał im kasę. [/font]


Rozdział 20

,, Moja miłość do ciebie..."


Kiedy zobaczyła, że odjechał natychmiast puściła zszokowanego Santosa? Chłopak nie był zadowolony, że Karen postąpiła w ten sposób i od razu na nią naskoczył.
- Do cholery Karen nie możesz tak robić! – Krzyknął oburzony do granic wytrzymałości podrywając się do pionu. – Ja rozumiem chciałeś utrzeć mu nosa, ale na litość boską nie moim kosztem. – Rzekł ponownie siadając obok niej.
- Przepraszam. – Wybąkała spuszczając głowę ze wstydu i po to by ukryć łzy.
- Nie podoba mi się to, że robię za twoją zabawkę, co więcej mam dziewczynę i gdyby to widziała było by po mnie. – Dodał nie słysząc jej przeprosin.
- Powiedziałam przepraszam i obiecuję, że to się nigdy więcej nie powtórzy. – Dodała spoglądając tym razem mu w oczy.
Mimo wolnie łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Santos nie móc znieść, że jego koleżanka tak cierpi natychmiast przytulił ją do siebie.
- Czy ja nie mogłam zakochać się w kimś normalnym? – Zapytała bardziej siebie, jednak wystarczająco głośno by Santos to usłyszał.
- Ostrzegałem cię. – Rzekł z troską w głosie.
- Wiem, ale ja byłam na tyle głupia by nie posłuchać. – Odparła ze smutkiem.
- Żałujesz? – Zapytał sam nie wiedząc, dlaczego.
Czy żałowała? Nie, chociaż sprawił jej dużo bólu i teraz z jej serca pozostały tylko strzępy, a w przyszłości nie będzie potrafiła nikomu zaufać i nikogo więcej pokochać. To jednak tego, że poznała Pabla i spędziła z nim tych kilka pięknych chwil nie żałowała. Nie chcąc dalej drążyć tego tematu otarła zły i wstała.
- Chodź na lekcje tak będzie najlepiej.
Zrozumiał, że koniec gadki na ten temat i uszanował to. Wstał i razem z nią wszedł do budynku.
- No to może teraz opowiesz mi coś o tej swojej dziewczynie. – Zagadnęłaby zagłuszyć myśli o ukochanym.
*************
Po przyjściu do kanciapy nie spodziewała się zastać takiego widoku. Cygan siedząc na Punie okładał go pięściami i chociaż Jack i Ivan próbowali ich rozdzielić na nic się to zdało. Przez chwilę patrzyła zszokowana zastanawiając się, o co w tym wszystkim chodzi. Jednak widząc jak Andre wyciągną nóż postanowiła sama zakończyć tą bez sensowną bójkę. Rzuciła się na plecy Pabla.
- Zostaw go! Cholera jasna Pablo zostaw go! – Warknęła wprost do ucha swojego szefa.
Wystarczyło brunet natychmiast puścił kolegę. Erin zeszła mu z pleców i szybko złapała Puna za rękę, w której zabłysnął nóż.
- Powiedziałam spokój! – Wrzasnęła spoglądając z piorunami w oczy byłego chłopaka.
Ten natomiast szybko wyszarpał dłoń i wstał ocierając krew z rozbitego nosa.
- Czy wyście z ch*jem na rozumy się pozamieniali?! – Zapytała mierząc raz jednego raz drugiego wzrokiem. – Jesteście przyjaciółmi, pracujecie razem i ku*wa mać skaczecie sobie do gardeł?!!!
- Już nie!!! – Odkrzyknęli obaj spoglądając sobie ze wściekłością w oczy.
-, Co już nie? – Zapytała nie bardzo rozumiejąc.
- Już nie jesteśmy przyjaciółmi. – Odparł Cygan.
- Że ku*wa, co?! – Zapytała z niedowierzaniem.
- To, co słyszałaś. – Powiedział Andre trzymając się za obolały nos.
- Jack, albo ty Ivan wytłumaczcie mi, co tu się stało, bo te debile chyba za mocno trzaskali się po głowie i teraz sami nie wiedzą, co mówią. – Poprosiła spoglądając na dwóch pozostałych panów.
- Nie ma takiej potrzeby … ja ci wyjaśnię. – Wtrącił się nagle czekoladow Oki.
- No, więc słucham.
- Znosiłem jego humory, uganianie się za tą smarkulą oraz to, że nas olewał. Ale po tym jak cię bzyknął przestał być moim kumplem, a stał się dla mnie jedynie śmieciem! – Wysyczał zaciskając dłoń na rączce od noża myśliwskiego. – To samo tyczy się ciebie kotku … od dziś jesteś dla mnie zerem! Zawsze myślałem, że świetna z ciebie dziewczyna, ale po tym jak wskoczyłaś temu palantowi do łóżka już wiem, że nie jesteś nic warta. – Wycharczał zły, a jednocześnie rozgoryczony i zdruzgotany.
Pierwsze, co zrobiła to podeszła i zdzieliła go z całej siły w twarz.
- Jedynym zerem jesteś ty! Nie wiem, kto naopowiadał ci tych głupot, ale nie spaliśmy ze sobą. Jednak mam gdzieś, co myślisz tym bardziej, że ty już wydałeś wyrok. Jesteś głupkiem i pieprzonym egoista wiesz?! Dlatego zabieraj swoje manatki i wynocha stąd! – Krzyknęła na koniec.
- Z przyjemnością! – Rzekł śmiejąc się w jej oczy.
- Rozczarowałeś mnie Andre. – Powiedział nagle brunet spoglądając na byłego przyjaciela.
- Ty mnie bardziej. A ty … przestań wreszcie oszukiwać siebie i wszystkich dookoła i przyznaj szczerze, że się w nim kochasz. – Dodał spoglądając na czerwono włosa.
- Wyjdź! – Powiedziała wskazując palcem na drzwi.
Nie powiedział już nic tylko zrobił to, co kazała. Cała się trzęsła z nerwów i jak tylko zatrzasnął za sobą drzwi klęknęła na kolana i zaczęła płakać. Ivan nic nie mówiąc wyszedł, Pablo zaś klękną obok niej i mocno ją do siebie przytulił. Jack, jako jedyny stał nadal i patrzyła w jeden punk próbując przyjąć do wiadomości, co się przed chwilą stało.
************
Przez wszystkie zajęcia szkolne zastanawiała się jak ma sobie poradzić z bólem po stracie ukochanego. I pomysł, na który wpadła wydał był dość ryzykowny tym bardziej, że kiedy jej rodzice się o tym dowiedzą nie spodoba się to im. Miała to jednak gdzieś, tak jak i tego by ciągle robić tak jak oni sobie tego życzą. I tak po szkole pojechała do domu. Zjadła szybki obiad, wzięła odświeżający prysznic i zadzwoniła do Mariany. Tym razem miała szczęście przyjaciółka nie tylko odebrała telefon, ale i zgodziła się iść z nią do nocnego klubu. Zadowolona wzięła się za przygotowania. Najpierw farbowanie włosów, potem mocny makijaż, skąpe ciuchy, fryzura i gotowe. Nim skończyła przygotowania nadeszła godzina 20.00. Na jej szczęście rodziców nie było w domu, dlatego też bez kłopotu wyszła jak tylko przyjaciółka podjechała na parking.
- O matko Karen, coś ty z siebie zrobiła?! – Zapytała brunetka spoglądając na nią zaskoczona, a w głosie było słychać przerażenie.
- Postanowiłam przestać być grzeczną dziewczynką … od dziś Mari nie ma dla mnie żadnych ograniczeń. – Powiedziała z cwaniackim uśmiechem na twarzy.
- Piłaś coś? - Zapytała Mariana czując lekki powiew alkoholu z ust byłej blondynki, gdyż teraz kolor jej włosów przypominał brąz.
- Lampkę wina na rozluźnienie. – Odparła tak jak by nic się nie stało. – Dobra przestań to swoje przesłuchanie i zapal wreszcie to auto jedziemy się zabawić! – Krzyknęła uradowana.
**************
Nadszedł wieczór, ale on nadal był wściekły na Andre jednak widząc płaczącą Erin zapomniał o tym jak bardzo kumpel zaszedł mu za pazury i skupił się na pocieszaniu przyjaciółki. A kiedy się uspokoiła rozmówił się z Jackiem by poszukał nowych ludzi do gangu, bo obecnie stracili dwie osoby. Wyjście Ivana ewidentnie dało do zrozumienia brunetowi, że chłopak jest po stronie Puna. I chociaż wolałby by nie doszło do awantury jak i rozpadu ich gangu to jednak to przynajmniej pozwoliło mu zapomnieć o swoim złamanym sercu. Resztę dnia spędził w towarzystwie czerwono włos ej próbując jakoś poprawić jej humor. Niestety na nic się to zdało. Zrezygnowany miał ochotę krzyczeć ze złości i nagle Kocica sama zaproponowała rozrywkę, która być może pomoże jej się wyluzować. Nie miał ochoty szwędać się akurat dziś po klubach jednak dla dobra, Erin zgodził się z nią iść do nocnego klubu. Sadził, że chociaż ten wieczór da mu spokój od własnych problemów. Mylił się. Będąc już w klubie zamówili piwo i siedząc gadali na tematy motorów, a także wyścigów by tylko odrzucić na bok sprawy o związkach i o tym, co zaszło. Jednak jak widać los chciał inaczej, bo godzinę później do tego samego klubu weszła Karen i jej przyjaciółka. Widząc nowy imag blondynki o mało nie zakrztusił się piwem.
- Ej, co jest? – Zapytała Erin klepiąc go w plecy.
- To. – Rzekł spoglądając w stronę byłej dziewczyny.
- Cholera! – Zaklęła czerwono włosa. – Czy ona wszczepiła w ciebie gprs? W tym mieście jest tyle klubów, a wy ciągle na siebie wpadacie.
- I co teraz? Wychodzimy? – Zapytał sam nie wiedząc, co robić.
-, Jeśli chcesz, ale moim zdaniem to błąd, bo wtedy pokażesz jej, że cierpisz.
- Racja. No, więc czeka nas kolejne udawanie. - Rzekł smutno.
Nim Erin odpowiedziała Karen nagle dostrzegła ich i pewnym krokiem ruszyła w stronę przeciwników. Przez chwilę łudzili się, że dziewczyna idzie w inną stroną, jednak, kiedy stanęła na wprost nich zrozumieli, że czekają ich kłopoty.
- Cześć Pablo. – Powiedziała spoglądając na niego zaczepnie. – Przepraszam, że przeszkadzam, ale ostatnim razem, kiedy się widzieliśmy zapomniałam ci coś dać. – Rzekła cwaniacko się uśmiechając.
Był zbyt zszokowany jej wyglądem by jej słuchać, a tym bardziej zrozumieć, co mówi. Dlatego strzelił od niechcenia.
- Telefon możesz zatrzymać. - Powiedział nadal lustrując ją wzrokiem.
- Nie oto chodzi. – Skwitowała krótko, po czym wymierzyła mu siarczysty policzek. – Po raz ostatni mnie oszukałeś i zakpiłeś ze mnie Cygan! – Syknęła spoglądając z piorunami w oczach. – A ty … lepiej dawaj mu dupy codziennie, bo inaczej cię zostawi jak nie będzie miał, co bzykać. – Poradziła patrząc kpiąco na Erin.
Dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale Pablo złapał ją za nadgarstek chcąc dać znać by się powstrzymała.
- Skończyłaś? – Zapytał chcąc by jak najszybciej zniknęła mu z oczu, gdyż bał się stracenia nad sobą kontroli.
- Tak… a co do telefonu to już dawno spłoną w moim kominku tak samo jak moja miłość do ciebie. – Dodała kierując się w stronę baru, przy którym czekała na nią Marina.
************
Dwie godziny później była już porządnie pijana. Mimo to zamierzała nadal pić, Marina próbowała ją przekonać, co do tego by zakończyła ową szopkę i by wróciły do domu. Jednak zbyt dobrze się bawiła w towarzystwie dwóch przystojnych i sporo starszych od siebie mężczyzn, dzięki którym czuła się jak kobieta, a nie dziewczynka. Dzięki nim mogła pić, bo tylko pełnoletnia osoba mogła kupić alkohol. Zasypywali ją komplementami, tańczyli na przemian prawie kłócą się oto, który pierwszy. Brunet cały czas kątem oka przyglądał się temu, co wyczynia jego była ukochana i chociaż skręcało go ze złości i zazdrości to nie zrobił nic by to zmienić. Nie chciał dawać jej nadziei, których nie mógłby spełnić po, mimo, że bardzo chciał z nią być. Zaciskał zęby i siedział udając, że nic go to nie rusza i najbardziej interesuje go Iren. Jednak, kiedy jeden z mężczyzn wpił się bez uprzedzenia w usta blondynki Pablo nie wytrzymał wstał i w pośpiechu opuścił klub. Czerwono włosa zapłaciła za piwo i pobiegła za kumplem. Właśnie oboje wsiadali na swoje motory, kiedy nagle z baru wybiegła zdyszana i przestraszona Mariana.
- Cygan! – Krzyknęła najgłośniej jak się dało.
Chłopak spojrzał na nią pytająco.
- Błagam cię pomóż mi… tych dwóch przykleiło się do niej na siłę i nie chcą odpuścić! – Rzekła spoglądając na niego błagalnym wzrokiem.
- Dziwisz się? Sama ich prowokowała, … więc teraz niech radzi sobie sama. – Odparł oschle, chociaż serce pękało mu z bólu.
- Myślałam, że ci na niej zależy, a przynajmniej zależało, ale widzę myliłam się. – Skwitowała krótko lodowatym głosem mając żal, że brunet odmówił pomocy.
Odwróciła się napięcie i ruszyła w stronę klubu zastanawiając się jak pomóc Karen dopóki jeszcze nie doszło do tragedii. Nim otworzyła drzwi Pablo stanął koło niej.
- Gdzieś ją zostawiła? – Zapytał otwierając drzwi.
Brunetka weszła do środka i rozejrzała się po parkiecie, na którym powinna być jej przyjaciółka jednak w tym tłumie niedane było jej dostrzec. Cygan postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i rozdzielił się z dziewczynami w poszukiwaniu zaginionej. Iren, która zawsze była gotowa pomóc swojemu szefowi bez zastanowienia dołączyła do nich. W czasie, kiedy one przeszukiwały parkiet i kąty w Sali, brunet szukał w toaletach i szatni. Niestety dziewczyny nigdzie nie było. Wściekły i zmartwiony podszedł do jednego z kelnerów.
- Jest tu jeszcze jakieś wyjście? – Zapytał wręczając mu kilka banknotów.
-, Jeśli szukasz tej małolaty to poszła z moim szefem do jego biura. – Odparł, po czym wskazał palcem kierunek, w którym powinien ruszyć Cygan.
Nie zastanawiając się ani chwili pobiegł w ów stronę. Kiedy dotarł w wyznaczone miejsce bez pukania wtargnął do środka? Widząc jak starszy mężczyzna leży na zapłakanej i przestraszonej blondynce rzucił się jej na ratunek. Złapał gościa za tył marynarki i odciągnął od Karen z całej siły, po czym odwrócił go w stronę swojej twarzy i z całej siły przyłożył mu pięścią w mordę. Tamten będąc zaatakowanym zaskoku padł jak długi. Wtedy Pablo wziął blondynkę za rękę i wyprowadził na korytarz.
- Idź na salę do dziewczyn … ja zaraz wrócę. – Rzekł, a gdy ruszyła w danym kierunku ponownie wszedł do gabinetu. – Teraz się z tobą policzę skurwysyni … odechce ci się podrywania niewinnych dziewczyn. – Warknął rzucając się z pięściami na ów mężczyznę po, mimo, że miał o wiele większą posturę od Cygana.
***************
Rankiem, kiedy otworzyła oczy ból głowy był tak potworny, że ledwo uniosła głowę znad poduszki. Przetarła oczy i na tyle ile była wstanie rozejrzała się po pokoju. Chociaż wszystko wydawało się jej znajome to jednak nie był to jej pokój jednak zbyt silny ból głowy powodował, że trudno było blondynce przypomnieć sobie skąd zna owe miejsce. Dopiero, kiedy w drzwiach pokoju pojawił się brunet zrozumiała, kto jest właścicielem mieszkania.
- Jak się czujesz? – Zapytał opierając się o futrynę głosem na tyle obojętnym na ile był wstanie obojętność udawać.
- Katastroficznie. – Odparła próbując zachować zimny ton i spokój.
- Zrobiliśmy śniadanie, jak weźmiesz prysznic zapraszam do kuchni. – Powiedział, po czym znikł tak szybko jak się pojawił.
Ze względu na stan, w jakim się znajdowała machnęła ręką na pytania, które cisnęły się jej do ust i czym prędzej poszła do łazienki zamiast pobiec za Pablem w zamiarze dowiedzenia się, co tu robi i z kim ma jeść śniadanie? Chłodna woda przynajmniej jej mięśnie doprowadziła troszkę do porządku oraz postawiła deczko na nogi. Nie mając żadnych ubrań narzuciła szlafrok i z jeszcze mokrymi włosami wkroczyła do kuchni. Zastała tam jedynie bruneta, spojrzała, więc na niego pytająco gdyż ponoć nie byli sami, a tym czasem jednak byli sam na sam.
-, Kogo miałeś na myśli mówiąc, przygotowaliśmy śniadanie „? – Zapytała widząc, że chyba nie bardzo chłopak wie skąd to spojrzenie.
- Marina. – Odparł nalewając jej czarnej kawy.
- W takim razie gdzie ona jest? – Zapytała siadając do stołu.
- Pojechała do siebie po jakieś ciuchy dla ciebie, bo…
- Dobra nie kończ. – Rzekła wchodząc mu w zdanie gdyż sama doskonale wiedziała, że tamte ubranie nie nadaje się już do założenia.
Po tych słowach zapadła nie miła cisza. Blondynka nie mając ochoty na rozmowę i modląc się o jak najszybsze opuszczenie mieszkania bruneta w ciszy popijała nalaną przez niego czarną ciecz. On zaś robił dokładnie to samo tyle, że stojąc tyłem do niej i spoglądając w okno. Żadne nie wspominało o wczorajszym zajścia, o zerwanym związku, ani nawet o złej pogodzie, która szalała za oknem. Deszcz był jedyną rzeczą, którą dało się słyszeć. Siedziała pogrążona we własnych myślach starając się nie zwracać uwagi na mężczyznę, którego kochała całym sercem. Jednak nie było to łatwe gdyż każdy kąt przypominał jej o wspólnie spędzonych chwilach. Jego zapach, który mimo[/align]wolnie docierał do jej nozdrzy, chociaż brunet stał jakiś metr od niej pogłębiał jej smutek. Na dokładkę przypomniała sobie o tym jak bardzo ją zranił i o tym, co się wczoraj stało. Była tak zła i załamana, że zapomniała o tym ile ma lat i z jakiego domu pochodzi. Całkiem zapomniała o tym by użyć rozumu, a to tylko, dlatego, że ból złamanego serca był nie do zniesienia. Dlatego ubrała się wyzywająco i upiła na Maksa. A widząc Pabla w towarzystwie Erin całkiem zapomniała o ostrożności i by zrobić mu na złość chętnie przyjęła towarzystwo o piętnaście lat starszych mężczyzn. Początkowo dzięki nim czuła się wyjątkowo i nawet zaczęła wierzyć, że taki Cygan nie jest jej do niczego potrzebny skoro może mieć każdego faceta. Rzeczywistość okazała się jednak inna. Panowie upili ją z zamiarem wykorzystania, jeden z nich nie miał okazji się zabawić gdyż dostał pilny telefon i opuścił lokal. Zaś drugi szybko skorzystał z okazji. Najpierw bez uprzedzenia ją pocałował na oczach wszystkich, a następnie zaproponował ciche miejsce na pogawędkę. Była tak pijana, że wierzyła w każde jego słowo i bez kłopotu udała się z nim do gabinetu. I to był błąd, bo jak tylko drzwi za Dannym się zamknęły rzucił się na nią. Odpychała go czując, że ma złe zamiary, ale na nic się to nie zdało gdyż był silniejszy i bardziej trzeźwy niż ona. Zaczął macać ją po piersiach i udach, całował jej szyję i usta. I pewnie gdyby nie Cygan doszłoby do czegoś więcej, ale na szczęście były ukochany zjawił się w porę. Zamyślona nawet nie poczuła jak łza za łza spływa po jej policzkach. Dopiero dotyk jego kciuka na jej policzku wy budził ja z transu. Spojrzała nie całkiem przytomnym wzrokiem na niego i poczuła jak jej serce zaczyna przyspieszać, kiedy tak patrzył na nią z miłością i zatroskaniem w oczach. Zadrżała, kiedy nagle jego palec niechcący otarł się o jej wargę. Nie potrafił patrzeć na jej łzy i chociaż obiecał sobie trzymać się od niej z daleka dla jej własnego dobra to w tej chwili zapomniał o owym postanowieniu widząc jak bardzo jest załamana. Klęknął przed nią i otarł łzy, a kiedy poczuł, że zadrżała pod wpływem dotyku nie wytrzymał i pochylił się by ją pocałować.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:05, 31 Sty 2012 Powrót do góry

Rozdział 21

,,Byłaś tylko eksperymentem"


Jego usta były tak blisko ,że czuła ciepły oddech na swoich wargach. Mimowolnie rozchyliła swoje czekając z niecierpliwością aż jego język wtargnie w jej wnętrze. Niestety tą piękną chwilę przerwał dzwonek do drzwi. Oboje drgnęli i odskoczyli od siebie jak by przed chwilą popełnili jakieś przestępstwo.Słysząc ponowny odgłos dzwonka Pablo jękną i ruszył do drzwi by je otworzyć zaś Karen pobiegła do sypialni. Była pewna ,że to Marina więc szybko złapała swoją torebkę i buty po czym ponownie wróciła do kuchni. Tam zamierzała się przebrać i jak najszybciej opuścić mieszkanie bruneta. Wymusiła uśmiech by przyjaciółka nie spostrzegła się ,że blondynka dopiero co płakała.
- Przyniosłam twoje ubranie które ostatnio u mnie zostawiłeś. - Usłyszała i radosny uśmiech zastygł jej na ustach widząc czerwono włosą.
Erin widząc stojąca za plecami byłą dziewczynę swojego szefa zamilkła. Wtedy Cygan odwrócił się i ponownie zobaczył łzy w oczach ukochanej. Miał dość tego ,że Karen tak cierpi i postanowił jednak przyznać się dlaczego z nią zerwał. Jednak jak tylko postawił krok w jej kierunku odepchnęła go i wybiegła na zewnątrz tym samym taranując zaskoczoną Kocicę. Serce które nie zdążyło się zagoić ponownie krwawiło ból był tak silny ,że w tej chwili nie liczyło się dla niej ,iż biegnie na bosaka i jedynie w szlafroku w dodatku w tak duży deszcz. Torebka jak i buty zostawiła w jego mieszkaniu w chwili kiedy wybiegała tak więc teraz nawet gdyby chciała wezwać taksówkę to i tak nie miała by z czego zapłacić ,ani jak ją zamówić. Gdyż pieniądze jak i telefon zostały w torebce. Spływające łzy mieszały się z kroplami deszczu , bose stopy marzły z powodu lodowatego deszczu i zimnej ziemi. Biegnąc napotykała się na kamienie i błoto ,ale to było niczym w porównaniu do tego co przeżywało jej serce i dusza. Zrozpaczona nie zwracała uwagi w którą stronę biegnie i tak samo nie usłyszała nadjeżdżającego samochodu po mimo ,że kierowca zawzięcie trąbił kiedy przebiegała przez jezdnię. I gdyby nie to ,że w ostatniej sekundzie czyjeś silne ramiona pochwyciły ją w pasie i odciągnęły na chodnik pewnie teraz nawet karetka nie była by wstanie jej pomóc. Przez chwilę leżała przygnieciona czyimś ciałem zszokowana słyszała jedynie szybkie bicie dwóch serc. Kiedy pierwszy szok minął ,a mężczyzna odsunął się od niej uniosła głowę by spojrzeć mu w twarz. Siedział tam ze spuszczoną głową opierając się jedną dłonią o chodnik , drugą zaś trzymał na kolanie.
- Pablo... - Zdołała wykrztusić , gdyż sama nie wiedziała co ma w tej chwili powiedzieć.
Powinna podziękować za uratowanie życia tyle ,że ona sama nie wiedziała czy chce żyć nie mogąc być z nim. Zaś wszystkie przekleństwa jakie cisnęły się jej wcześniej na język znikły. Uniósł głowę by spojrzeć w jej oczy. Serce wciąż biło jak szalone , w środku trząsł się jak galareta. Nie było mu zimno ,ale strach oto ,że o mało co jej nie stracił wręcz zawładną jego ciałem.
- Nie chcę byś cierpiała za to ,że mnie pokochałaś. - Wyszeptał nagle ze łzami w oczach. - Chciałem cię chronić ... myślałem ,że jak cię zostawię to... to nigdy więcej nie będziesz musiała znosić takich katuszy. - Rzekł tym razem ze złością w głosie uderzając pięścią w chodnik przypominając sobie jej poranione plecy. - Chciałem dobrze , ale teraz już sam nie wiem czy to było dobre.
- O czym ty do cholery jasnej mówisz ?! - Zapytała nagle nic ,a nic nie rozumiejąc.
Dłuższy czas zastanawiał się czy powinniem wyznać jej prawdę. Doskonale wiedział co się stanie kiedy Karen dowie się ,iż nie spał z Erin ,a jedynie to zaaranżował by dziewczyna myślał o nim jak najgorzej. Wiedział ,że mu wybaczy i będzie chciała za wszelką cenę walczyć o szczęście po między nimi. Strach ,że może ją stracić był tak silny ,iż postanowił jednak powiedzieć jej o wszystkim. Otworzył już usta kiedy nagle podjechało czarne BMV prawie przy ich nogach. Zaskoczeni oboje natychiast skoczyli na równe nogi. Akcja toczyła się na tyle szybko ,że nawet nie zdążyli wymienić spojrzeń jak wysoki i dość barczysty mężczyzna wciągnął blondynkę do samochodu po czym odjechał z piskiem opon. Sekundę póżniej z drugiego wozu wysiadło dwóch dużo większych i wciągnęło do środka Cygana. Chłopak dopiero wtedy się ocknął i zaczął starać się uciec ów napastnikom. Niestety jeden z nich zdzielił go pistoletem w tył głowy na tyle mocno ,że brunet stracił przytomność.
****************
Od samego początku nie lubiła Pabla sama nie wiedziała co było tego powodem jednak było jak było. Widząc jednak jak bardzo chłopak kocha jej przyjaciółke i ile jest w stanie dla niej poświęcić po woli zaczęła zmieniać o nim zdanie. Nie żeby od razu go polubiła ,lecz zaczęła spoglądać na niego dużo łaskawszym okiem niż przedtem. Chociaż nadal by wolała by skończył z zawodem którym się zajmował wtedy na pewno nie miała by nic przeciwko ,iż jest z Karen. No ,ale wracając do blondynki to w chwili kiedy jej najlepsza przyjaciółka spała po przeżyciach ostatniego koszmarnego wieczoru Mariana postanowiła pojechać po jakiś strój dla niej gdyż obecne wdzianko Karen nie nadawało się do noszenia po tym jak ten drań o mało co jej nie zgwałcił. Za nim jednak wyruszyła w drogę pomogła Cyganowi robić śniadanie chcąc jednocześnie zamienić z chłopakiem kilka słów. To pomogło brunetce trochę go poznać chociaż nie wydawała się zbyt otwarty na zwierzenia. Kiedy już skończyli w jego towarzystwie zjadła ów posiłek i wyruszyła w drogę zostawiając porcję dla blondynki. Matka jak zwykle nie zapytała nawet gdzie Mari spędziła poprzednią noc ,a jedynie poinformowała o wizycie Miguela. Ta nie mając jednak czasu na rozmowy wzięła szarą sportową bluzę , dzinsy ,adidasy i wyszła z domu nie cały kwadrans po tym jak do niego weszła. Nie zdążyła jednak dojść do auta jak przed nią nie wiadomo skąd wyrósł blondyn.
- Czy możemy porozmawiać ? – Zapytał zagradzając jej drogę do samochodu.
- A ty znowu swoje czy ja ostanim razem nie wyraziłam się jasno ? – Zapytała z lekka oburzona.
- Mari ile jeszcze zamierzasz mnie karać co ? – Odpowiedział pytaniem na pytanie.
Owszem zdawał sobie sprawę ,że poważnie nabroił ,ale takie unikanie i ignorancja z jej strony była nie do zniesienia. Wolałby gdyby zdzieliła go w twarz niż zachowywała się w ten sposób. Postanowił przepraszać ją dotąd dopóki mu nie wybaczy. Sprawa nie była jednak prosta gdyż dziewczyna wydawała się nie ugięta.
- Posłuchaj pogadamy o tym innym razem teraz się bardzo spieszę okej ? – Odezwała się po chwili zrezygnowana.
Tak naprawdę nie zamierzała umawiać się z nim na pogawędkę jednak by go zbyć udała ,że ma taki zamiar. Mężczyzna nie zamierzał jednak dać za wygraną wiedząc ,iż nie raz już to słyszał.
- Skończ z tymi wymówkami i powiedz mi w końcu o co do cholery jasnej chodzi ?! – Krzyknął mając już dość tego zbywania. – Jeśli już mnie nie kochasz wystarczy powiedzieć ,a przysięgam dam ci spokój. Ale na litość boską powiedz mi to w oczy ,a nie ciągle uciekasz.
**************
Z uwagą stał i od dziesięciu minut przyglądał się mu jak jakiemuś wynalazkowi. Nie był pewny ,że chłopak żartuje czy tylko go wkręca. Czy może jednak to co mu przed chwilą oznajmił było prawdą. Sam zainteresowany czyli Andre mając już dość tego ,że dziesięciu chłopaków patrzy na niego jak na marsjanina pukał z nerwów palcami w blat obdrapanego biurka z lat osiemdziesiątych.
- No więc jak… przyjmiesz mnie czy mam sobie poszukać innej roboty ?! – Zapytał z wolna tracąc resztki cierpliwości jaka mu pozostała.
- Wyjaśnim mi jedno. – Odezwał się szatyn wstając na wysokoś swojego przeciwnika. – Jak zamierzasz pracować u mnie i jednocześnie u Cygana ?
- Tobie jestem potrzebny tylko w soboty czyli resztę tygodnia spędzę z Pablem.
- I na serio chcesz na niego kablować … czy może jednak to on cię tu wysłał i chce byś się wkupił by kablować na nas ?! – Zapytał z sykiem zaciskając swoją dużą silną dłoń na szyi Puna.
Chłopak szybko odtrącił rękę przyszłego szefa.
- Jeśli mi nie wierzysz wyślij kogoś od siebie by przez kilka dni mnie szpiegował , możesz też popytać gdzie chcesz i każdy ci powie ,że ja i Cygan to stara bajka … ten śmieć wolał jakąś małą sukę niż swoich ludzi ! – Warknął zaciskając pięści ze złości. – A kiedy było mu mało bzyknął moją laskę czy sądzisz ,że po czymś takim chcę być jego przyjacielem i spełniać rozkazy ?!
Słowa jak i postawa Andre była dość przekonująca jednak mimo to Rafael nie bardzo chciał uwierzyć mu tak na ładne oczy. To był człowiek z sąsiedniego gangu który im zagrażał. I chociaż nie ufał mu to jednak po dłuższym namyśle postanowił dać szansę.
- Dobra robota jest twoja ,ale… tylko zdradzisz ,a zginiesz gorzej niż pies !
- Ma się rozumieć ! – Odparł zadowolony z ubitego targu.
Po czym podał rękę swojemu nowemu szefowi na znak szacunku i całkowitej przynależności do jego bandy. Kiedyś był gotów oddać zycie za Pabla teraz pragną odebrać mi nie tylko życie ,ale wszystko to co chłopak zdobył dzięki sobie samemu.
*************
Kiedy się ocknął leżał na zimnej betonowej podłodze ,a nad nim stało dwóch dryblasów nie wyglądających za miło. Uzmysłowiwszy sobie jak się tu znalazł natychmiast próbował się poderwać do góry i bez względu na konsekwencji walczyć z ów osiłkami by im uciec. Był jednak problem związane dłonie z tyłu pleców nie ułatwiły sprawy. Zaś stojący mężczyżni widząc ,że chłopak się obudził szybko złapali go pod pachy i postawili na nogi. Po czym jeden z nich puścił bruneta i zaczął okładać pięściami w brzuch , żebra i twarz. By brunet był wstanie ustać kolega napastnika podtrzymywał go za obie ręce. Pablo chociaż próbował się bronić to nie miał zbyt wielkich szans. Gaston tak długo bił Cygana aż chłopak ponownie starcił przytomność dopiero wtedy rzucili go na ziemię. Sprawdzili puls który był dość słaby i wepchnęli do bagażnika samochodu którym wcześniej go tu przywieźli.Kilka kilometrów od magazynu przystanęli i wyrzucili na jezdnię po czym odjechali z piskiem opon.
***************
Być może nie powinna na niego czekać ,a bynajmniej nie w jego domu to jednak czekała. To ,że wybiegł za blondynką która po raz kolejny uznała ,iż są razem było jej winą. Gdyby wiedziała ,że laska w tej chwili jest u niego pranie o które ją poprosił przyniosła by potem. Niestety stało się , więc teraz kiedy oboje wybiegli jak szaleni zostawiając ją bez kluczy i z otwartymi drzwiami usiadła i postanowiła zaczekać. Po pół godziny zaczeła się martwić o przebieg rozmowy po między tą zdenerwowaną dwójką ,ale kiedy minęło trzy godziny była totalnym kłebkiem nerwów. Chciała zadzwonić do Cygana jednak jego komórka została w domu tak jak i rzeczy blondyny. Sześć godziny później będąc prawie na granicy utraty zmysłów zwołała chłopaków i kazała im szukać szefa. Reakcja Puna ani trochę jej nie zdziwiła kiedy chłopak oznajmi , iż nie kiwnie nawet palcem w tej sprawie. Zdana jedynie na Jacka i Ivana modliła się o cud czekając w domu bruneta. W czasie kiedy oni szukali , Andre udał się do domu ,a Erin cała w nerwach obgryzała paznokcie chodząc od kąta w kąt. Dwie godziny później prawie nie umarła na zawał kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Pobiegła szybko by je otworzyć i doznała szoku. W drzwiach stał ,a raczej opierał się o futrynę ledwo żywy Pablo. Zakrwawione dłonie , twarz , koszulka jaki i spodnie nie ukryło nawet błoto.
- Pomóż mi. – Wyszeptał nim padł przed nią na kolana z braku sił.
Była tak wstrząśnięta ,że prawie spanikowała jednak dość szybko otrząsnęła się z szoku i z całej swojej posiadanej siły wzięła go pod ramię i zaciągnęła do łóżka. Kiedy już go na nim ułożyła pobiegła po apteczkę , potem wodę , ręcznik , mydło i czyste ubrania.
- Kto ci to zrobił ?! – Zapytała zdenerwowana zdzierając z niego i tak już podarte ciuchy.
- Nieee… nie ważne. – Wyszeptał z ledwością krzywiąc się z bólu.
Obmyła go na tyle ile pozwoliły jej rozległe rany , opatrzyła to co sama była wstanie i pomogła założyć czyste spodenki oraz koszulkę. Wiedziała jednak ,że lepiej by było gdyby przyjaciel zgłosił się do szpitala choćby po to by sprawdzić czy nie ma zewnętrznych obrażeń. Brunet nawet nie chciał o tym słyszeć.
- Czy ty nie rozumiesz ,że możesz mieć jakiś wewnętrzyn krwotok ?! – Wrzasnęła widząc jego zawziętość oraz to jak zwijał się z bólu.
- Powiedziałem nie ! – Krzyknął po czym wydarł się kiedy poczuł ból w obrębie żeber.
Dyskusja nie miała sensu. Odpuściła jednak zamierzała siedzieć przy nim na w razie czego. Kiedy zasnął posprzątała papierki po plastrach , gazach i bandażach. Na koniec wzięła worek na śmieci z zamiarem wyrzucenia ubrań które miał wcześniej na sobie. Podnosząc je do góry zobaczyła jak z kieszeni bluzy wypada kartka , podniosła ją.
Gdybyś jednak przeżył Cwaniaczku. Pamiętaj Karen jest dla ciebie zakazanym owocem więc lepiej trzymaj się od niej jak najdalej inaczej następnym razem śmieciu nie będę aż tak miły ! Jorge
Ze wściekłości zgniotła kartkę i razem z brundą garderobą wrzuciła do worka po czym szybko wyniosła do śmietnika.
************
Znowu została zamknieta za to ,że nie wróciła na noc i ojciec przyłapał ją w towarzystwie Pabla. Ona przywykła już do tych kar i nawet wykminiła jak może urwać się z domu by ani ojciec ,ani matka się nie zorientowali. Ucieczka była dość ryzykowana dlatego postanowiła odczekać dwa dni. Zawsze w pierwszej dobie zaglądali do jej pokoju praktycznie co kwadrans widząc ,że jest w środku następnego dnia rygor sprawdzania zostawał odwieszony kara jednak nadal była karą. Wtedy tylko czekała aż ochroniarze pójdą na obiad i balkonem wymykała się na zewnątrz. To co wtedy usłyszała od bruneta ciąglę chodziło jej po głowie , tak więc musiała dowiedzieć się tego co zamierzał tamtego dnia jej powiedzieć. System uciekania opanowała już do perfekcji dlatego też teren posiadłości opuściła w nie całe pięć minut. Wcześniej zamówiona taksówka już czekała kilka metrów od domu. Wsiadała jak najszybciej i kazała się zawieść pod samą kamienicę Pabla. Jeszcze nim dotarła na miejsce starała się po raz chyba setny do niego dodzwonić ,ale na marne. Będąc na miejscu zapłaciła za przewóz i czym prędzej pobiegła na górę. Przed drzwiami wzięła kilka głebszych oddechów i zapukała modląc się by chciał z nią rozmawiać. Serce biło jej jak szalone ,a kiedy drzwi się wreście otworzyły na chwilę zamarło widząc Erin jedynie w krótkiej koszulce z potarganymi włosami. Czerwono włosa początkowo jej nie dostrzegła gdyż przecierała oczy ziewając ,a kiedy już spojrzała na ów gościa była nie mniej zdzwiona niż sama Karen.
- Czego chcesz ?! – Zapytała wściekła widząc blondynkę.
- Pogadać z nim. – Wykrztusiła z ledwością gdyż czuła jak jej gardło się zacisnęło ,a oczy zaczynały piec od myśli jakie nasówały się do głowy.
- Nie ma go… a nawet gdyby to i tak by cię olał. Zrozum dziewczynko Pablo jest mój i tylko mój … może mnie zdradzać ,ale zawsze wiem ,że wróci do mnie bo mnie kocha ,a ty. Ty byłaś tylko eksperymentem więc wbij to sobie do głowy i daj mu wreszcie spokój ! – Krzyknęła na koniec zatrzaskując jej drzwi przed nosem.
**************
Gapił się w monitor już dłuższy czas i zamiast pisać raport który powinnien być gotowy na wczoraj zastanawiał się nad tym co usłyszał od brunetki.
- Kocham cię Miguel i chociaż powiedziałeś o kilka słów za dużo nadal cię kocha ,ale… ale nie mogę być z tobą. – Usłyszał kiedy opornie prosił by powiedziała co do niego czuje.
Miłość czy nienawiść. Na każdą ewentualność był przygotowany ,ale nie na wyznanie które padły z jej ust.
- Prawdopodobnie jestem w ciąży i byś nie robił sobie nadzieji od razu powiem ,że ono nie jest twoje.
W pierwszej chwili pomyślał o zdradzie ,ale zaraz wyjaśniła mu jak doszło do tego ,że być może nosi pod sercem dziecko innego mężczyzny. Ulżyło mu po części jednak mimo wszystko czuł się dziwnie ze świadomością ,że jego ukochana po ich rozstaniu zachowała się w sposób nie podobny do siebie. Nie wiedział co ma o tym myśleć. Nie wiedział co ma począć. Mariana chociaż go wciąż kochała nie chciała wracać do niego wiedząc ,że być może zostanie matką. A ojcem nie jest Miguel. On sam nie wiedział czy potrafił by być z kobietą która poczęła dziecko w ten sposób , czy kochał by je gdyby nawet Mari dała mu szansę ?
***************
Jego stan jak i wygląd nie był najlepszy czuł to. Żebra nadal bolały poza tym pojawiła się gorączka. Oczy napuchły tak ,że ledwo dał radę unieść powieki , usta spękały mu od gorączki i ledwo dał radę mówić. Dziwił się sam ,że jeszcze jako tako kontaktuje. Pewnie gdyby nie Erin już dawno by skonał , ale dziewczyna jak zwykle stanęła na wyskości zadania. Nie zawiozła go do szpitala tak jak prosił , jednak kiedy jego stan się pogarszał z minuty na minutę wezwała lekarza do domu i zapłaciła mu za wizytę ze swojej odłożonej gotówki. Dostał leki , złamane żebra zostały lepiej zabandażowane , rana na ramieniu zaszyta szecioma szwami. Na opuchlizny dostał okłady. Naprawdę wyglądał okropnie to był jeden z powodów dla których nie chciał by Karen widziała go w takim stanie. Kiedy zapukała do drzwi chociaż nie był w stu procentach pewny ,ze to własnie ona obudził śpiąca przy jego łozku Erin. Poprosił by otowrzyła i za żadne skarby nie wpuściła do środka dziewczyny. I tak też zrobiła.
- Co jej powiedziałaś ? – Zapytał kiedy Kocica wróciła do pokoju.
- To było na tyle przykre ,że chyba tym razem zrozumiała. – Odpowiedziała zagryzając wargę targana wyrzutami sumienia ,ze tak nakłamała niewinnej dziewczynie.
- Czy ona …
- Była cała więc chyba żadna krzywda ją niespotkała tak jak ciebie. – Powiedziała wiedząc o co chciał zapytać.
Co prawda stała z nią ledwo kilka sekun oko w oko ,ale zdążyła zerkąć na ciało dziewczyny będącej jedynie w cienkiej sukience na ramiączka ,iż nie posiada na ciele żadnych śladów znęcania się. No chyba ,że blizny na jej plecach też miała wziąć pod uwagę ,ale nie były za świeże więc raczej nie spotakał ją kara tak surowa jak Cygana.
- To dobrze. – Szepnął oddychając z ulgą. – A czy płakała kiedy ty…
- Nie. – Odparła siadając na brzegu łóżka.
Skłamała. Gdyby powiedziała ,że blondynka płakał jak tylko drzwi zamknęły się przed jej nosem Pablo prawdopodobnie nie zważając na swój stan chciałby za nią pobiec. A to nie było by zbyt dobrym posunięciem. Nie czuła się z tym najlepiej jednak nie miała wyjścia chcąc go chronić przed kolejnym atakiem osób które wcześniej go tak urządziły. Teraz nawet zachowanie Andre nie miało dla niej znaczenia ,ani to że zerwali.
****************
Wtedy na ulicy obudziła się w niej iskierka nadzieji ,że jednak między brunetem ,a czerwono włosą nie ma nic poważnego. Dziś jednak fakty mówiły za siebie. Dziewczyna znowu była w jego mieszkaniu , wygladała na zaspaną oraz jak by wcześniejszą noc spędziła dość intensywnie. On sam nie odbierał od Karen telefonów więc sprawa była jasna. Była tylko eksperymentem ! jak to nazwała ją Ruda. Wracając do domu łzy spadały jak groch jedna za drugą. Dusza jak i serce ponownie cierpiały tym razem ze zdwojoną siłą. Nie miała sił walczyć. Nie posiadała chęci życia. Myśl ,że będzie musiała mieszkać z tym mężczyną w jednym mieście , widywać go nawet przypadkiem przerażała ją tak mocno jak kiedyś cieszyła na myśl ,że go spotka. I wtedy podjęła decyzję tą samą co kiedyś tyle ,że tym razem ostateczną i nie odwracalną choćby nie wiadomo jak jej życie do tego czasu się zmieniło. Wyjedzie do Europy. Tam skończy szkołę , studia , znajdzie pracę i tam zacznie żyć od nowa na tyle na ile da radę się podnieś po tym co zrobił jej Pablo. I nawet gdyby jakimś cudem on sam błagał ją o pozostanie tym razem nie zamierzała mu ulegać.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
CamilaDarien
Początkujacy
Początkujacy



Dołączył: 03 Lut 2012
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cieszyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:13, 03 Lut 2012 Powrót do góry

Uuu... Mam sporo odcinków do nadrobienia, ale strasznie mi się podoba to opowiadanie i na pewno będę czytać. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 1:52, 04 Lut 2012 Powrót do góry

Po pierwsze witam cię i bardzo się cieszę iż dołączyłaś do mojego forum Smile No trochę rozdziałów jest ,ale mam nadzieję ,że warto będzie przeczytać Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:03, 25 Lut 2012 Powrót do góry

No wreszcie udało mi się coś napisać. Rewelacji nie ma i pewnie uśniecie czytając go ,ale ostatnio mam kłopoty z pisaniem liczę ,że może wkrótce wrócę do formy. Za błędy jakiekolwiek przepraszam i życzę miłego czytania. Smile


Rozdział 22


Kiedy wkroczyła do jego gabinetu bez pukania podniósł głowę z nad papierów i spojrzał na nią pytająco. Całą drogę do domu myślała o swoim postanowieniu. Potem wiele godzin przesiedziała w sypialni i rozważała wszystkie za i przeciw ,a kiedy podjęła decyzję postanowiła poinformować o tym ojca. Stojąc teraz przed nim zadała sobie jeszcze raz pytanie ; Czy naprawdę tego chce ? ,a kiedy rozum i serce podpowiedziały ,że TAK. Wzięła głęboki oddech i przemówiła.
- Załatw mi szkołę w Europie i zadzwoń do cioci Zoe by poinformować ją ,że zamierzam u niej mieszkać na czas nauki. – Wypowiedziała te słowa tak szybko jak by się obawiała zmiany zdania.
Zdziwione spojrzenie ojca przeszyło ją na wylot. Milczał krótką chwilę analizując czy aby na pewno się nie przesłyszał. Widząc wahanie na jego twarzy zrozumiała ,że jej nie wierzy.
- Tym razem wyjadę , obiecuję. – Dodała siadając na przeciwległym fotelu i podkulając nogi pod brodę.
- Skąd ta nagła zmiana Karen ? – Zapytał podejrzliwie.
- Sądziłam ,że cię to ucieszy i nie będziesz pytał o powody. – Odparła zgodnie z prawdą.
- Owszem cieszy ,ale po twoich ostatnich wybrykach mam prawo podejrzewać ,że to kolejna gra z twojej strony. – Rzekł szczerze.
- Dobrze… skoro gramy w otwarte karty tato powiem ci jaki jest prawdziwy powód. – Powiedziała spoglądając prosto w jego oczy. – Rzucił mnie , wystarczy ? – Zapytała unosząc do góry brwi.
Nie chciał okazać radości i triumfu w jej obecności ,ale ta informacja była jak balsam dla jego duszy i ciała. Tak więc mimowolnie na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Widzę ,że tylko na to czekałeś. – Rzuciła oburzona podnosząc się do pionu.
- Nie zaprzeczę moje dziecko , bo ten facet naprawdę nie był dla ciebie. Ja to wiedziałem , twoja matka też ,a teraz …
- A teraz i ja to wiem. – Syknęła chociaż serce pękało jej na pół. – Ale , mógłbyś dla mnie samej powstrzymać się od okazywania zadowolenia. Bo w przeciwieństwie do Pabla ja go kochałam i boli mnie jego zdrada. – Odparła starając się za wszelką cenę pochamować łzy.
- Karen w twoim wieku człowiek nie wie co to miłość. Jeszcze zobaczysz ,że …
- Tato daruj sobie. – Powiedziała powstrzymując go gestem dłoni. – Załatw szkołę i mieszkanie , od reszty trzymaj się z daleka. – Dodała ruszając do wyjścia.
Zachowywała się karygodnie ,ale darował jej i ton i sposób w jaki z nim rozmawiała tylko dlatego ,że szalał z radości ,iż jego jedynaczka w końcu przejrzała na oczy. Nie zważając na późną porę od razu wziął słuchawkę do ręki i wykręcił numer do Zoe. Co prawda jego młodsza siostra nie bardzo nadawała się na opiekunkę dla nastolatki. Jednak wolał by Zoe wzięła ją pod swoje skrzydła niż gdyby blondynka miała wrócić do tego bandziora z piekła rodem. Po 30 minutowej rozmowie , odłożył słuchawkę i spojrzał na stojącą w drzwiach żonę.
- Czy ja dobrze słyszałam , wysyłasz Karen do Zoe ? – Zapytała wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi.
- Tak ,kochanie. – Odparł z uśmiechem na twarzy.
- Ale ona ją rozpuści …
- Lepsza ona niż ten obdarty nic nie warty gówniarz. A poza tym nasza córka sama tego chciała , gdyż ponoć jej ukochany okazał się łachudrą. – Wyjaśnił z niekłamaną satysfakcją.
- Mówisz poważnie ?! – Zapytała nagle ożywiona siadając mężowi na kolana.
- Tak. – Odparł składając pocałunek na jej szyi.
No to mam cię z głowy , mała suko i tego palanta. Pomyślała wtulając się z czułością w męża.
**************
Całą noc nie spał zastanawiając się nad tym czy jego związek z Marianą rozpadł się ostatecznie ?Kochał ją i jeszcze do wczoraj zamierzał walczyć dotąd aż dziewczyna mu wybaczy. Jednak dziś już sam nie był pewien niczego. Nie potrafił odpowiedzieć sobie na proste pytanie. Czy pokochał by dziecko obcego mężczyzny ? To ,że kochał ją nie podlegało żadnej dyskusji. Pragnął także mieć z nią dzieci i to wiele ,ale swoich. Zdenerwowany i znużony ciągłymi pytaniami kłębiącymi się w jego głowie pospiesznie wstał z łóżka. Następnie poczłapał pod prysznic ,a kiedy kwadrans później wyszedł orzeźwiony , ubrał się i ruszył do pracy. Nim jednak tam dotarł Jorge zdążył wezwać go do siebie. Zawrócił więc i kilka minut później stał już w jego gabinecie.
- Czego chcesz wujku ? – Zapytał od razu przechodząc do sedna sprawy , gdyż bardzo się mu spieszyło.
- Chcę byś zadzwonił do matki i poinformował ją ,że Karen jednak zjawi się wcześniej niż za trzy tygodnie. – Odparł mężczyzna z zadowoleniem na twarzy. – Od razu jej przekaż by przygotowała dla niej pokój , gdyż moja córka jedzie tam na czas nauki czyli dobre pięć lat.
Ta informacja zaskoczyła go. Nie wchodził jednak w szczegóły z powodu braku czasu ,a także własnych problemów. Ten pomysł mu się jednak nie podobał. Zoe była najsłodszą osobą pod słońcem i Miguel doskonale wiedział ,że Karen zazna tam dużo lepszego życia niż tu. Jednak był pewien kłopot ; jego ojciec , który niczym się nie różnił od Carmen. Chociaż byli całkiem obcymi dla siebie osobami to charakterki mieli identyczne. Wiecznie wymagali nie dając niczego poza pogardą w zamian. To właśnie przez ojca Miguel wyniósł się tak szybko z domu nie mogąc znieść ciągłej krytyki. Karen nie była jego córką ,ale blondyn obawiał się czy czasem ojciec nie zacznie wtrącać się w życie blondynki tak jak kiedyś w jego. Niestety na decyzję wuja czy też samej Karen nie mógł wpłynąć. Jedyne co mógł zrobić to pogadać z matką by na tyle na ile będzie wstanie chroniła Karen.
****************
Majaczył , jęczał i syczał z bólu przez całą noc. Erin siedziała i za wszelką cenę próbowała zbić mu gorączkę ,a także podawała środki przeciwbólowe by choć trochę ulżyć mu w bólu. Najchętniej zawiozła by go do szpitala , tam gdzie zajęto by się nim jak należy. Ale Cygan jak zawsze uparty i twardy nie ustępował i zabraniał jej zrobienia czegoś takiego. Były chwile kiedy siedziała ,a łzy same płynęły po jej policzkach widząc jak skręca się z bólu , jak majaczy krzycząc imię ; Karen. Z miłości do tej dziewczyny cierpiał podwójne katusze. On to wiedział ,a ona nie tylko wiedziała ,ale i widziała na własne oczy. I czuła jak serce pęka jej z bólu , jak zazdrość zżera od środka każdą cząstkę jej ciała. Nie o niego ! Lecz o miłość jakiej doświadczył. Ileż ona Erin dała by za to by Andre kochał ją tak mocno jak Pablo kochał Karen. Niestety Puno zapatrzony w siebie i swoje potrzeby zapomniał o niej. I potraktował jak dziwkę. Czując jak ponownie zbiera się jej na płacz wstała i poszła zaparzyć sobie kawy. W tej chwili była 8.00 rano ,a brunet wykończony po dość ciężkiej nocy wreszcie zasnął. Tak więc bez problemy mogła go zostawić i wyjść do kuchni. Nastawiła czajnik , nasypała kawy i usiadła na parapecie w oknie. Nie zdążyła podkulić nóg pod brodę kiedy zadzwonił telefon. Szybko wyjęła komórkę z kieszeni dżinsów.
- Czego ? – Zapytała chłodno widząc na wyświetlaczu ,że rozmówcą jest nie kto inny jak Andre.
- Musimy się spotkać. – Rzucił krótko.
Już chciała zaprotestować kiedy nagle wszedł jej w słowo.
- Chodzi o sprawy dotyczące gangu , nie nas.
Tyle wystarczyło by się zgodziła. Pablo teraz nie nadawał się na to by cokolwiek nadzorować , tak więc na czas jego nieobecności trzeba było ustalić kto zajmie jego miejsce. W innych okolicznościach posłała by Puna do diabła. Po zakończonej rozmowie , zeskoczyła z parapetu zalała kawę i wróciła do pokoju zajmując swoje wcześniejsze miejsce przy łóżku. Pablo teraz spał spokojnie tak jak by najgorsze minęło. Ona sama padała na twarz ,ale z obawy ,że stan ponownie ulegnie pogorszeniu bała się zasnąć. Skuliła się więc w wielkim fotelu i zaczęła czytać gazety w oczekiwaniu aż Jack przyjdzie ją zmienić.
****************
W oczekiwaniu na swoją kolej z nerwów ściskała w rękach pasek od torebki. Minuty dłużyły się nieskończenie. Pacjentka za pacjentką wychodziły co kilka minut z gabinetu ,a ona wciąż czuła się jak by kolejnych pięć osób stało przed nią. I modliła się … gorąco , żarliwie się modliła. By test okazał się błędny … by ciąża którą podejrzewa nie była ciążą. Niech okaże się to przemęczeniem , jakąkolwiek chorobą , tylko nie ciążą. Myśl ,że jedna noc mogła by zaowocować czymś takim przerażała ją. Gdyby ojcem był Miguel sprawa wyglądała by inaczej. Wtedy na pewno by się ucieszyła. A tak tylko stała skamieniała ze strachu i odliczała czas czując się jak by szła na ścięcie. Tak bardzo się bała ,że w ostatniej chwili chciała już uciekać , jednak wtedy nadeszła jej kolej. Na drżących nogach weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. Lekarz najpierw zrobił krótki wywiad ,a potem kazał położyć się na tak zwany samolot. Badanie było dość delikatne i krótkie ,ale dla Mari wydawało się wiecznością. Na myśl ,że zaraz pozna okrutną prawdę mdliło ją. Z ledwością zsunęła się z fotela ginekologicznego kiedy badanie dobiegło końca. Trzęsąc się jak osika usiadła ponownie na krześle i cała w nerwach oczekiwała diagnozy. Lekarz umył dłonie i dopiero wtedy usiadł naprzeciw niej.
- Tak jak myślałem , jest pani w ciąży.
Po tych słowach łzy stanęły jej w oczach , a nadziej umarła tak szybko jak szybko się zatliła na chwilę w jej głowie. Czyli test mówił prawdę ? A ona straciła ostatnią szansę na to by wrócić do ukochanego. Nie miała siły pytać o nic więcej. Po prostu wstała i wyszła jak gdyby nigdy nic.
***************
Dzień od samego rana wlókł się strasznie powolnie po mimo ,że co chwila wymyślała sobie jakieś zajęcia by tylko zapomnieć o brunecie. Niestety jej starania szły na marne. Jedynym plusem było to ,że już nie płakała. Łzy ,albo wyschły z nadmiaru ich wylewania. Albo po prostu jej serce przyjęło do wiadomości ,że taki facet jak Pablo nigdy nie był dla niej przeznaczony. Tak czy owak sprzątanie , zakupy , spacer , grzebnie w ogródku , pływanie i wiele innych rzeczy jakie dziś robiła. Nie pomogły zniknąć wspomnieniom i tęsknocie za nim. Dopiero kiedy zrozpaczona Mariana zadzwoniła do niej i poprosiła o spotkanie udało się jej odgonić swoje kłopoty. Za bardzo zmartwiona rzuciła się na ratunek przyjaciółce. Najszybciej jak się dało doprowadziła się do ładu i pojechała do niej. Brunetka od razu rzuciła się w jej ramiona wykrzykując swoją wstydliwą tajemnicę. Karen na wszelkie sposoby próbowała ją pocieszyć ,ale na marne. W końcu nie wytrzymała i na siłę zaciągnęła Mari do baru tam obie upiły się do upadłego. Żadna z nich nie była wstanie dojść samodzielnie do domu. Wezwały więc taksówkę , tak przynajmniej im się wydawało. Rankiem jednak okazało się , iż obie śpią nie u siebie. A pustka w głowach obydwu dziewczyn nie pozwalała na przypomnienie sobie czegokolwiek. Gdy otworzyły powieki i zobaczyły najpierw siebie śpiące na jednym łóżku jeszcze zachowały spokój. Lecz kiedy usiadły i uznały ,że dom chociaż wydaje się znajomy to jednak nie należy do żadnej z nich wpadły w panikę.
- Co ja znowu odwaliłam ?! – Krzyknęły obie jak na zawołanie po czym szybko spojrzały na siebie.
- Nie ty , tylko ja ?! – Krzyknęła zdruzgotana Karen ,że być może znowu zrobiła coś co mogło doprowadzić do tragedii tak jak wtedy w barze kiedy to szef owego klubu chciał ją zgwałcić.
- Nie ty Karen , tylko ja ! – Odpowiedziała załamana nie mniej niż blondynka Mariana.
- Tym razem obie. – Nagle usłyszały za swoimi plecami głos Miguela.
Kiedy ich spojrzenia spoczęły na jego twarzy od razu spuściły głowy w dół czując wstyd po mimo ,że jeszcze nie wiedziały jakiego tym razem złego czynu się dopuściły poza schlaniem się na maksa.
- To ,że się upiłyście to jest pikuś. Chociaż zachowanie należałoby zaliczyć też do karygodnych zważywszy ,że ty panno Karen jesteś niepełnoletnia. – Powiedział spoglądając karcąco na blondynkę. – A ty , nie tylko niepełnoletnia to jeszcze w ciąży. – Rzekł tym razem patrząc na brunetkę. – Najgorsze jednak jest to ,że wplątałyście się w bójkę i zdemolowałyście pół lokalu. Jego właściciel wezwał policję …
- Świetnie … jeszcze tego mi brakowało przed wyjazdem. – Odezwała się nagle blondynka.
- Policję ?! – Zapytała zszokowana Mariana.
- Tak. Na wasze szczęście byłem w tym czasie na posterunku i zająłem się tą sprawą. Wam pozostaje zachować to w tajemnicy , doprowadzić się do ładu i wrócić do domu. – Dodał szybko widząc przerażenie w oczach obu dziewczyn.
- Jasne , już się robi. – Odpowiedziała Mari zsuwając się w pośpiechu z łóżka.
- Dzięki Miguel i…
- Po pierwsze nie dziękujcie. Po drugie weźcie prysznic i zapraszam do kuchni na śniadanie , a po trzecie … Mari chcę zamienić z tobą kilka słów.
Godzinę później kiedy zostali sami , usiadła ponownie przy stole kuchennym w oczekiwaniu na to co zaraz usłyszy. Co prawda nie miała ochoty wysłuchiwać morałów , jednak tylko dlatego ,że wyciągnął je z tarapatów. Została i postanowiła posłuchać tego jak to znowu wytyka jej jak jest nieodpowiedzialna. On zaś jak tylko skończył rozmawiać z Carmen której wyjaśnił czemu jej córka spała dziś u niego wrócił do kuchni.
- Czyś ty kompletnie oszalała ?! – Zapytał wzburzony na wspomnienie wczorajszego wieczoru. – Przecież jesteś w ciąży ,a nie dość ,że pijesz , palisz to jeszcze wdajesz się w bójki ?! Mari do cholery co się z tobą dzieje ,skoro masz gdzieś fakt ,że niszczysz sobie zdrowie … to chociaż pomyśl o tym dziecku ! – Krzyknął wskazując na jej jeszcze płaski brzuch.
- Posłuchaj Miguel , jestem ci wdzięczna za pomoc ,ale mam dziś kaca i naprawdę nie mam ochoty się kłócić. Więc daruj sobie te gadki i od razu powiedz jaka to ja jestem głupia , nieodpowiedzialna idiotka , wtedy oboje zaoszczędzimy czas. A i nie rozumiem czemu interesuje cię moje dziecko , skoro jego ojcem jest jakiś facet którego ja sama dobrze nie pamiętam ! – Wrzasnęła , gdyż krzyk to był w tej chwili jedyny akt obrony przed tym by się nie rozpłakać.
Po tych słowach zapadła cisza. Wstała więc i ruszyła do wyjścia , nim jednak przekroczyła próg kuchni złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Bo cię kocham głuptasie. I chcę byś do mnie wróciła bez względu na to ,czy dziecko jest moje ,czy nie. – Wyszeptał spoglądając w jej czekoladowe oczy.
*******************
DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
To były najgorsze dni w jej życiu. Chociaż od tamtej pory kiedy brunet wyciągnął ją spod kół samochodu nie miała okazji go spotkać to jednak tęsknota zabijała ją od środka jak trucizna dawkowana w dużych ilościach lecz z powolnym skutkiem. Bywały dni ,że pragnęła umrzeć by tylko nie czuć tej pustki , jednak z pomocą Mariany jakoś udało się jej wytrwać do dnia wyjazdu. I właśnie teraz stała na lotnisku i żegnała się z najbliższą rodziną i przyjaciółmi. Matka już w domu dała jej do zrozumienia jak bardzo cieszy się z jej wyjazdu ,dlatego też nie dziwił jej fakt ,iż nie odwiozła ją na lotnisko. Ojciec zaś pożegnał się z nią jednak zbyt zajęty kazał Miguelowi zająć się odwiezieniem córki na lotnisko. Ona sama cieszyła się ,że to właśnie Miguel , Mariana i Santos towarzyszą jej tu teraz. Uściskała najpierw chłopaków dziękując im za wszelką pomoc , po czym wtuliła się w ramiona brunetki.
- Uważaj na siebie Mała i dbaj o malucha , a także Miguela. – Powiedziała mocno tuląc ją do siebie.
- To ty uważaj tam na siebie. – Odparła przyjaciółka ze łzami w oczach.
- Zoe nie pozwoli by Karen się nudziła. – Rzekł blondyn puszczając do Karen oczko.
- A ty , dbaj o nią … bo jak wrócę skopię ci zadek , jasne ?- Zwróciła się po chwili do blondyna jak tylko Mariana wypuściła ją z objęć.
- Tak jest ! – Odparł przygarniając natychmiast do siebie brunetkę.
- Tobie Santos życzę powodzenia na egzaminach i oby ta twoja nigdy nie zamieniła cię na innego. Ba taki facet jak ty to skarb. – Dodała ostatni raz ściskając kolegę z klasy.
- Dzięki. Ja zaś wierzę ,że ty też w końcu trafisz na kogoś kto pokocha cię tak mocno jak na to zasługujesz. – Powiedział całując ją w policzek na pożegnanie.
- Dobra , koniec tego dobrego. Mykam na samolot … Pa. – Powiedziała szybko odwracając się do nich plecami , gdyż czuła zbliżające się łzy.
Odlot co prawda miała dopiero za jakiś kwadrans ,ale nie chcąc rozpłakać się przy nich musiała uciec. Stanęła więc w kolejce , gdzie stewardesa odbierała bilety i czekała z nadzieją ,że przyjaciele już dawno opuścili lotnisko. Nagle czyjaś dłoń dotknęła jej ramienia. Sądząc ,że to Miguel lub Santos gdyż ręka była zbyt duża i silna by należała do Mariany nachmurzyła się.
- Idźcie już dam sobie … - Zaczęła lecz odwróciwszy się słowa ugrzęzły jej w gardle na widok stojącego naprzeciw niej bruneta.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anetta418 dnia Sob 17:04, 25 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Strona 1 z 2
Nowy Temat   Odpowiedz Idź do strony 1, 2  Następny

 
Skocz do:  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Play Graphic Theme

Regulamin