Autor |
Wiadomość |
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Pon 9:33, 06 Gru 2010
|
|
ROZDZIAŁ 12
Następnego dnia
To jej pierwsza noc w tym domu wśród wrogów i gdyby nie fakt ,że jest tu otoczona swoimi ludźmi i robi to dla zemsty i pomocy uciekła by stąd od razu. Nienawidziła Oskara a jego pocałunki przyprawiały ją o mdłości , czuła obrzydzenie ale musiała udawać. To zadanie nie należało do najprzyjemniejszych jednak nauczyła się udawać. Po tym czego doświadczyła w swoim życiu nauczyła się udawania , obrony , posługiwania bronią , ukrywania strachu i wielu innych rzeczy bo tylko tak mogła przetrwać … tylko w ten sposób mogła dojść do tego co ma teraz i przez ta właśnie naukę mogła zaplanować zemstę. Teraz jednak czekało ja jeszcze jedno trudne zadanie musiała zrobić wszystko by Fazzi jej nie rozpoznał być może nie będzie to trudne bo w końcu wygląda inaczej jednak i tak się obawiała. Nie chciała by jej plan zemsty runął przez niego. Do tego doszedł jej kolejny problem a była nim sama córka Oskara po wczorajszym powitaniu Sonia wiedziała już ,że ta dziewczyna zalezie jej nie raz za skórę jednak jej najmniej się obawiała w razie czego zawsze mogła ją zastrzelić. Ubrała się i już miała zejść na śniadanie gdy do jej pokoju wparowała wściekła Natalii.
- Posłuchaj po pierwsze trzeba zapukać za nim się wejdzie do czyjejś sypialni a po drugie należy się przywitać. – powiedziała Sonia spokojnym głosem.
- Jestem u siebie i będę wchodziła bez pukania kiedy ze chcę jasne a teraz posłuchaj znam takie jak ty polują tylko na kasę udając miłość ale ja nie pozwolę ci zakpić z mojego ojca rozumiesz ? Dlatego daje ci 24 godziny na opuszczenie tego domu jeśli tego nie zrobisz pogadamy inaczej ! - krzyczała Natalii
- Po pierwsze nie tym tonem, po drugie nie rozkazuj mi i teraz ty posłuchaj rozkapryszona panienko ! Nie zamierzam stąd odchodzić ani słuchać ciebie i nie boje się takiej księżniczki mam też gdzieś co o mnie myślisz i czy mnie lubisz ale zapamiętaj sobie jedno nigdy ale to nigdy więcej mi nie groź bo to ty pożałujesz ! - powiedziała Sonia tonem który w innych budził strach ale nie w Natalii bo ta po wysłuchaniu Soni powiedział.
- Ty zdziro ! – i uderzyła ja w twarz.
Sonia złapała się za policzek i po chwili oddała Natalii teraz ta zszokowana złapała się za policzek. Nie spodziewała się tego po Soni była pewna ,że tamta nie odważy się jej uderzyć wiedząc ,że jest córka Oskara. Dlatego tak bardzo była zaskoczona tym policzkiem. Chciała już coś powiedzieć ale Sonia ja uprzedziła.
- A teraz wynoś się z mojego pokoju i nie wchodź mi więcej w drogę zrozumiałaś… a i jak nie chcesz by twój tatuś dowiedział się o zajściu traktuj mnie z szacunkiem ! – rozkazała.
I w tym momencie Natalii zrozumiała ,że już przegrała bo ojciec wczoraj wyraźnie powiedział to samo grożąc ,że jeśli go nie posłucha wyśle ja daleko stąd a tego by nie chciała bo wtedy musiała by zostawić Diego, przyjaciółki i wszystko to co kocha. I chociaż bardzo ja korciło by odpysknąć to jednak zachowała zimną krew i wyszła bez słowa z pokoju. Sonia po jej wyjściu przypudrowała policzek w który dostała wzięła głęboki oddech i zeszła na dół na śniadanie. W jadalni czekał już na nią Oskar.
- Witaj kochanie ! – powiedział na jej widok i pocałował ja w policzek.
- Witaj ! – powiedziała i odwzajemniła pocałunek.
- Siadaj poczekamy na moja córkę i jej przyjaciółki i możemy jeść.
- Dobrze.
Jednak po chwili weszła służąca i powiedziała;
- Proszę pana czy mogę już podawać ponieważ panienka Natalii powiedziała ,że zje u siebie razem z koleżankami.
- Aha dobrze w takim razie możesz podawać. – powiedział niezadowolony z zachowania córki.
- Dobrze tak więc zaraz podam.
Kiedy służąca wyszła Oskar powiedział;
- Chyba będę musiał porozmawiać z nią jeszcze raz sądziłem ,że wczorajsza wieczorna rozmowa wystarczyła ale…
- Oskar kochanie daj spokój nie przejmuj się nią ja naprawdę sobie z nią poradzę. – powiedziała spokojnie.
- Ale ona nie może tak cię traktować a przy okazji i mnie. – mówił poważnym i stanowczym tonem.
- Dobrze w takim razie ja z nią porozmawiam.
- Jesteś pewna ?
- Tak i zaufaj mi poradzę z nią sobie.
W tym czasie dziewczyny zjadły śniadanie u Natii w pokoju a potem zaczęły się szykować Any była umówiona z Kike , Katia wybierała się do biura a Natii by choć na chwile pobyć z Diego wymyśliła sobie zakupy. Kiedy już były gotowe zeszły na dół. Katia pierwsza wyszła wcześniej żegnając się z dziewczynami. Any i Natii czekały jeszcze aż Diego skończy rozmawiać z Oskarem i potem wsiedli do samochodu i pojechali do miasta tam czekał na nich Kike który odebrał Any i ruszyli w swoja stronę zaś Natalii zabrała Diego do sklepu kupiła kilka ubrań tak dla zmyłki przed ojcem a kiedy wyszli ze sklepu powiedziała;
- To gdzie teraz idziemy kochanie ? –zapytała uśmiechają się do niego najpiękniej jak umiała.
- Myślałem ,że wracamy do domu. – powiedział poważnie.
- Żartujesz wyrwałam się by pobyć z tobą ojciec wie ,że na zakupach potrafię być bardzo długo.
- Jak bardzo ? – zapytał przekornie.
- Bardzo … bardzo… bardzo długo. – powiedziała zadziornie.
- Aha a więc co chcesz robić ?
- Myślałam ,że ty coś zaproponujesz. – odpowiedziała zawiedziona.
- Tym razem to ty mnie porwałaś wiec masz pierwszeństwo. – odparł i posłał jej uśmiech.
- No dobrze powiem ci co chciała bym robić ale nie śmiej się ze mnie Oki ?
- No jakże bym śmiał … mów.
- Jak byłam mała zawsze chciałam iść na lodowisko i nauczyć się jeździć na łyżwach ale oczywiście mój tatuś nie miał na to czasu…
- Ale ja mam dlatego idziemy na lodowisko. – powiedział i pocałował ją w usta.
- Naprawdę ? - zapytała szczęśliwa.
- Tak kochanie bo ja dla ciebie spełnię każdą zachciankę.
- Każdą ? – zapytała tajemniczo.
- Yyym
- A gwiazdkę z nieba też dostane ? – chciała go wypróbować i dlatego zadała takie pytanie.
- Pomyślmy … tak. – odparł z uśmiechem na twarzy.
- I za to cię kocham.
- Ja ciebie też.
Powiedział i [link widoczny dla zalogowanych] ją a potem ruszyli na lodowisko. Tym czasem Kike zabrał Any na wycieczkę [link widoczny dla zalogowanych].
- Super pomysł z ta wycieczka ja tak dawno nie jeździłam na rowerze ,że teraz to jest wręcz frajda dla mnie. – powiedziała Any uśmiechając się do Kike.
- No widzisz jak ja wiem czego ci potrzeba i jak cię zaskoczyć. – odparł dumny ze swojego pomysłu.
- Dobra to teraz po ścigamy się trochę ! – powiedziała z łobuzerskim uśmiechem.
- Wiesz ,że przegrasz ? – zapytał pewny siebie.
- Ja … ja przegram ? – zapytała wskazując na siebie palcem.
- Tak ty.
- Ty chyba nie wiesz do kogo to mówisz ! Ale jak we mnie nie wierzysz to przekonaj się na własnej skórze na trzy ruszamy. – odpowiedziała pewnie.
- Ok. raz … dwa… trzy ! – wykrzyknął Kike i ruszyli.
Oczywiście Any była druga na początku przez obcasy przy bytach ale w końcu się zmądrzyła i zdjęła buty w czasie jazdy trzymając je w jednym reku zaczęła pedałować coraz bardziej aż w końcu przegoniła Kike a kiedy znaleźli się na mecie która sobie ustalili zsiadła z roweru i podeszła do Kike mówiąc;
- I co mięczaku kto wygrał ? – zapytała kpiąco jednocześnie drocząc się z nim.
- Kogo nazywasz mięczakiem ? – zapytał z uśmiechem.
- Ciebie ! – droczyła się dalej.
- Mnie ? – zapytał udając złego.
- Tak.
- Ja ci dam mięczaka … - powiedział i zaczął ja łaskotać.
Zaczęła się śmiać i próbować wyswobodzić z jego objęć jednak wiedziała ,że nie ma szans wiec by zakończył łaskotanie przeszła na inna taktykę i zarzuciła mu ręce na szyję po czym pocałowała natychmiast odwzajemnił pocałunek. Potem poszli na polane i tam spędzili resztę dnia rozmawiając , całując się a na koniec ponownie się ścigali. Niestety do rezydencji nie mogli wrócić razem dlatego Kike podwiózł Any i wysadził kilka metrów od rezydencji a sam pojechał na komisariat. Zaś Diego z Natalii po nauce jazdy na łyżwach niestety musieli wracać bo Diego miał dużo pracy ale chwile na lodowisku spędzili super. Natalii za nim nauczyła się jazdy to zaliczyła najpierw kilka upadków i to dość bolesnych ale tak bardzo podobało się jej to ,że śmiała się z tego a wraz z nią Diego. Kiedy wracali do domu powiedziała;
- Dziękuje kochanie ale siniaki będę miała olbrzymie.
- No na pewno. Ciekawe co na to twój ojciec ? – zapytał poważnie.
- Nie zauważy a nawet jeśli wymyślę coś. – powiedziała i pocałowała go w policzek.
Gdy znaleźli się pod domem ona szybko pobiegła do siebie a on poszedł do Oskara po nowe rozkazy. Kiedy wszedł do biura Oskar właśnie rozmawiał ze swoją żona.
- Szefie już jestem.
- Świetnie poznaj moją żonę bo wczoraj nie bardzo mieliście okazję ze względu na zachowanie Natii. Soniu to jest ten mój najlepszy człowiek o którym ci mówiłem.
- Witaj Diego ! – powiedziała uśmiechając się szczerze do niego.
- Miło mi panią poznać. – powiedział i ucałował jej dłoń.
- O proszę i jaki wychowany. Mi też jest miło. A teraz przepraszam zostawię was bo chyba macie do porozmawiania. – powiedziała posyłając uroczy uśmiech obu panom.
- Dziękuję ci kochanie. - powiedział Oskar i ucałował ja w policzek po czym Sonia opuściła gabinet. ,,Diego mnie nie poznał. I dobrze bo skoro on się nie zorientował to Fazzi tym bardziej.” pomyślała i odetchnęła z ulga. ,,Tak samo przystojny i uroczy jak Cesar” to byłą kolejna myśl która przyszła jej do głowy. Po chwili jednak jej rozmyślania przerwał głos służącej;
- Przepraszam.
*******************
Marco właśnie wrócił z magazynu i szedł zdać raport Oskarowi kiedy podbiegła do niego Katia;
- Cześć kochanie . – powiedziała i go [link widoczny dla zalogowanych].
- Co ty robisz … nie tu ! – powiedział odsuwając ja od siebie.
- Oj tam ! – powiedziała i pocałowała go ponownie w usta .
Tym razem odwzajemnił pocałunek w końcu to tylko koleżanka Natalii za to mógł dostać jedynie ostrzeżenie. Kiedy skończyli się całować powiedziała ;
- Czekam na ciebie dziś wieczorem w twoim domu.
- Ok a co będziemy robić?
- A zobaczysz. – powiedziała tajemniczo ucałowała go jeszcze raz i zniknęła.
Marco zdał raport potem razem z Diego i kilkoma ludźmi załatwiali sprawy na mieście więc kiedy nadszedł wieczór jedynie o czy marzył był sen. Ale gdy tylko otworzył drzwi swojego domu senność natychmiast minęła. Bo naprzeciwko niego stała [link widoczny dla zalogowanych] ubrana w piękną i seksowną sukienkę jej długie włosy teraz delikatnie podkręcone opadały na ramiona co dodawało jej więcej uroku a także niewinności. Na szafkach i innych miejscach paliły się świeczki a kiedy wszedł dalej zobaczył nakryty stół a na nim kolację i szampana, z mini wieży leciała cicha spokojna i romantyczna melodia. Tego po Kati się nie spodziewał spojrzał na nią podejrzliwym wzrokiem i zapytał;
- Skarbie przyznam ,że wyglądasz oszałamiająco ale czy dobrze się czujesz? – zapytał zmartwiony tak nagła zmiana.
- Tak świetnie a czemu pytasz? – odparła zadowolona.
- No bo o ile pamiętam to nie jesteś zwolenniczką romantyzmu.
- Nie jestem ale dla ciebie mam zamiar stać się zwolenniczką romantyzmu. – powiedziała i zarzuciła mu ręce na szyję.
- Aha … hym podoba mi się ten pomysł jak i to co przygotowałaś jestem ciekawy co dalej ?
- Na początek buziak . – powiedziała i go pocałowała.
- Początek świetny co teraz? – odparł zadowolony.
- Teraz siadaj zjemy kolacje i porozmawiamy a potem… potem zobaczymy.
Kiedy usiadł podała jedzenie a on tym czasem otworzył szampana i nalał im do kieliszków kiedy usiadła wzięła kieliszek do reki uniosła i powiedziała;
- Wznoszę toast za nowy początek. – i delikatnie stuknęła o kant jego kieliszka.
- Za nowy początek. - odpowiedział i uśmiechnął się do niej.
Przez cała kolacje rozmawiali , śmiali się i tańczyli. Uckerowi podobała się nowa Katia widział ,ze bardzo się stara co bardzo go cieszyło bo teraz coraz bardziej upewniał się w tym ,że podjął dobrą decyzje dając jej drugą szanse. Jednak najbardziej go zadziwiła kiedy chciał się z nią kochać a ona odmówiła. Jedynie pocałowała go namiętnie , powiedziała ,,dobranoc” i uciekła. Z jednej strony był zawiedziony bo bardzo się napalił w końcu wyglądała tak seksownie a jej perfumy i pocałunki doprowadzały go do granic wytrzymałości ale z drugiej strony jej zachowanie ucieszyło go bo to oznaczało ,że tym razem nie potraktowała go jak obiektu do łóżka. By jednak ostudzić swoje pożądanie wszedł pod zimny prysznic … poskutkowało od razu a potem wskoczył do łóżka i zasnął jak dziecko. Wszyscy już spali poza Oskarem on siedział w gabinecie i przeglądał pocztę wcześniej nie miał na to czasu już prawie kończył jeszcze tylko jeden list i mógł też iść spać. Otworzył go i z dużej białej koperty wyjął zdjęcia to co na nich zobaczył od razu wprawiło go we wściekłość .Nie mógł uwierzyć na zdjęciach była jego córka w objęciach Diego. Z każdym zdjęciem był coraz bardziej wściekły.
- Ty skur.wysynu zabije cie ! – krzyknął i rzucił z całej siły zdjęciami o blat biurka.
Następnie wstał wyjął broń i już chciał iść do domku Diego kiedy nagle stanął w pół kroku i powiedział do siebie.
- Nie … nie zabije cię załatwię cię inaczej !
*******************
Z samego rana Oskar wezwał do siebie Fazziego.
- Masz zrobić wszystko by ten skur.wiel ponownie znalazł się w pudle jasne ! – mówił prawie krzycząc a w jego głosie było słychać nie pohamowaną wściekłość.
- Tak szefie ale dlaczego ? – zapytał Fazzi ostrożnie.
- Nie zadawaj pytań tylko rób co każe !
- A na długo ma tam trafić ?
- Na jak najdłużej ! Za spotkanie się z moją córką powinienem go zabić tak jak zapowiedziałem ale daruje mu i tobie bo jest mi potrzebny na razie !
- A mi co szef darował ? - zapytał nie wiedząc o co może chodzić.
- Fazzi czy ty myślisz ,że ja nie wiem ,że też z nią kręciłeś … wiem i powiem ci ,że zabiłbym was obu ale teraz jesteście mi potrzebni . Ale pamiętaj mam cię na oku więc miej się na baczności !
- Jasne szefie. – powiedział cicho.
- A teraz spier.dalaj za nim zmienię zdanie i nie nawal bo inaczej tobie pierwszemu odstrzelę głowę !
- Tak jest ! – powiedział i wyszedł najszybciej jak się da.
Oskar walnął pieścił w biurko i powiedział;
- Jak tylko dostanę to czego chcę Diego zabije cię zdrajco ! Zabiję !
****************
Kilka dni później Poncho ,Ucker i Kike towarzyszyli Natalii i Any na pokazie mody do którego dziewczyny dostały zaproszenie. Zabrali tez Katie potem cała szóstka miała udać się na kolację jednak nie doszła ona do skutku bo tylko jak zakończył się pokaz zjawiła się policja podeszli do Poncha i jeden z policjantów powiedział;
- Jesteś aresztowany za zamordowanie Alfonso Ozime zwany Ozi .
- Co takiego … to jakaś kur.wa pomyłka chyba. – powiedział Diego poważnie.
- Nie ma mowy o pomyłce mamy dowody. – jeszcze poważniej powiedział policjant.
- Ale panowie to nie możliwe. – próbował bronić Diega Ucker.
- Proszę się nie wtrącać … a ty wyciągnij ręce przed siebie skuje cię i idziemy.
- Nie ma mowy nigdzie nie idę ! – krzyknął Poncho poważnym tonem.
Po tych słowach dwóch policjantów rzuciło go na glebę i skuli mu ręce od tyłu .
- Nie chcesz po dobroci to nie będzie po dobroci ! - powiedział wściekły gliniarz.
Ucker wraz z Kike zaczęli domagać się wytłumaczenia i tego by puścili Poncho jednak gliniarze zachowywali się tak jak by wcale ich nie słuchali i zaczęli go wyprowadzać ;
- Ucker powiedz Natii żeby mnie nie odwiedzała albo nie powiedz jej tylko ,że ją kocham. – krzyczał Diego na odchodne.
- Sam jej powiedz . – powiedział Ucker .
Diego z początku nie rozumiał dlaczego kolega odmówił mu przekazania wiadomości jednak kiedy zobaczył podbiegającą Natalii wraz z dziewczynami zrozumiał.
- Co tu się dzieje ? Zostawcie go ! – krzyknęła nie rozumiejąc dlaczego jej ukochany ma kajdanki na rekach.
- Przykro mi ale właśnie został aresztowany. – odpowiedział jeden z policjantów.
- Aresztowany … za co ? – zapytała niedowierzając.
- Za zamordowanie Alfonzo Ozime.
- Zaraz morderstwo… on jest ochroniarzem i pewnie zrobił to w obronie własnej ! – próbowała go bronić.
- W obronie własnej uciął mu głowę i poćwiartował resztę ciała ? – zapytał policjant.
Natalii [link widoczny dla zalogowanych] na Diego i zapytała;
- Diego czy … czy to prawda ? – serce biło jej milion razy szybciej niż zazwyczaj a w duchu modliła się by zaprzeczył.
- Nie aniołku to jakaś pomyłka … oni kłamią. – odparł [link widoczny dla zalogowanych].
- Proszę pani mamy dowody … dowody które nie kłamią. – wtrącił się policjant.
- Jakie dowody do cholery ! – krzyknął wściekły.
- Nagranie z kamery obok jego domu. – odparł spokojnie gliniarz.
- Możemy je zobaczyć ? – zapytał Kike.
- Niestety nie. Ale ty zobaczysz je na przesłuchaniu a teraz wybaczcie nie mamy czasu na dalsze rozmowy. – powiedział i zaczął ciągnąć Poncho w stronę wyjścia.
- Nie proszę zostawcie go … proszę to nie prawda … to nie możliwe . – krzyczała [link widoczny dla zalogowanych].
Błagała ich próbując [link widoczny dla zalogowanych] Diego z rąk policjantów .
- Diego kochanie przecież to nie prawda … panowie proszę zostawcie go.
- Kochanie posłuchaj niedługo mnie wypuszczą … oni kłamią nie maja dowodów . – próbował akos ją uspokoić.
- Zabierzcie ją bo inaczej aresztujemy i ja za utrudnianie pracy policji. – powiedział surowym tonem jeden z policjantów.
Ale Natalii nadal uwieszona szyi Diego prosiła by go puścili dopiero kiedy Diego dał znać Uckerowi by ja zabrał ten złapał ja w pół i odciągnął.
- Puść mnie oni nie mogą… nie mogą go aresztować … nie pozwolę zadzwonię do ojca … słyszysz puszczaj ! – krzyczała a z jej oczu leciały łzy. Ucker z całej siły próbował ja utrzymać patrząc jak wyprowadzają Diego. Dziewczyny zaś próbowały ja uspokoić .
- Natii uspokój się on wyjdzie zobaczysz. – powiedziała Katia chociaż sama nie bardzo w to wierzyła.
- Zamknij się … a ty mnie puść do cholery … słyszysz ! – krzyczała szamocząc się z Marco.
- Ciii … uspokój się wyciągniemy go. – powiedział Ucker przytulając ją mocno do siebie.
Tym czasem Kike wyszedł za nimi i powiedział;
- Diego wyciągniemy cię … powiem szefowi i cię wyciągnie.
- Dzięki i proszę zaopiekujcie się Natii.
- Jasne stary !
Gdy tylko odjechali Kike wrócił do środka wzięli dziewczyny i pojechali do rezydencji. Oskar właśnie wychodził z gabinetu kiedy podjechali pod dom Any i Katia zabrały Natii do pokoju a Ucker z Kike poszli do Oskara.
- Szefie aresztowali Diego ! – powiedział bardzo zmartwiony.
- Co takiego ? – udał zdziwienie Oskar.
- Aresztowali go za morderstwo. Nich szef go wyciągnie. – powiedział Ucker.
- Dobra zaraz zadzwonię tam i dowiem się o co chodzi. A wy tym czasem zajmijcie się nowa dostawą właśnie przyjechała. – wydał rozkaz
- Dobra .
Powiedział Ucker i razem z Kike ruszyli do samochodu. To właśnie w tej pracy było nie zniesienia ich kumpel został aresztowani a oni zamiast szukać dla niego pomocy musieli wracać do pracy jak gdyby nigdy nic. Jednak dobre było to ,że Oskar był wpływowy i miał policję w garści tak samo jak naczelników wiezienia i sędziów tak więc pokładali cała nadzieję w nim. W drodze na komisariat Diego zastanawiał się ,,To tym razem go wrobił i dlaczego ?” był wściekły ale i załamany ,że świadkiem całego zajścia była Natalii nie dobrze ,że to widziała ,źle ,że na jej oczach bo teraz wiedział ,że bardzo cierpi. Kiedy zobaczył jej łzy myślał ,że pęknie mu serce chciał wyrwać się z objęć gliniarzy i przytulic ją … pocieszyć za pełnić ,że wszystko skończy się dobrze. Ale gdyby walczył z policjantami wiedział ,że tylko pogorszy swoją sytuację miał nadzieję ,że dziewczynom oraz Uckerowi i Kike uda się ją pocieszyć i wesprzeć. Dla niego samego to był koszmar … koszmar sprzed kilku lat który teraz się powtarzał jednak zachował zimna krew ze względu na ukochaną. Teraz martwił się jedynie o nią on sam mógł cierpieć ale kiedy cierpiała ona dla niego było to coś o wiele gorszego. Zresztą miał nadzieję ,że Oskar go wyciągnie tak samo jak za pierwszym razem dlatego tak bardzo nie przejmował się o siebie. Nie wiedział jednak ,że Oskar nie zamierza go wyciągać a przynajmniej na razie. W czasie gdy Diego był przesłuchiwany Kike i Ucker zajęli się dostawą dziewczyny zaś próbowały uspokoić załamana Natalii jednak żadna nie potrafiła w rezultacie Natii kazała im wyjść i zostawić ją sama. Nie chciały ale w końcu zrobiły to o co prosiła. Po przesłuchani zaprowadzono Poncha do celi był pewny ,ze zaraz zjawi się ktoś od Oskara i go wyciągnął ale tak się nie stało bo on tym czasem siedział sobie najlepsze z Sonią na tarasie. Chciał by Diego trochę tam pobył by dać mu nauczkę za zdradę i nie posłuszeństwo. Dopiero wtedy miał zamiar go uwolnić oczywiście pod jednym warunkiem jeśli go nie spełni to nie tylko go nie wyciągnie ale dopilnuje by umarł w męczarniach. Gdy Ucker wrócił z magazynu od razu poszedł do szefa .
- Szefie robota wykonana. – zameldował.
- Dobra teraz możecie iść coś zjeść. – odpowiedział spokojnie.
- Szefie a co z Diego ? – zapytał delikatnie.
Oskar spojrzał na Sonie i powiedział;
- Dzwoniłem w jego sprawie nie mogą go wypuścić dopóki go nie przesłuchają i nie sprawdzą dowodów. – skłamał bez mrugnięcia okiem.
- A kogo zatrzymali i dlaczego ? – zapytała zaciekawiona Sonia.
- Zatrzymali Diego ponoć kogoś zamordował. – powiedział spokojnym tonem Oskar.
Sonia od razu wpadła w złość była pewna ,że to sprawka Oskara jednak najbardziej wkurzyło ją jego podejście do tej sprawy powiedział jej to w taki sposób ,z taka lekkością jakby sprawiało mu to przyjemność ona wiedziała ,że tak jest i to wkurzało ja jeszcze bardziej jednak nie dała tego poznać po sobie i powiedziała;
- Wiec zadzwoń i zapytaj czy skończyli go przesłuchiwać biedny chłopak nie może tam zostać na noc. – starała się powiedzieć to bardzo spokojnie i naturalnie chociaż w środku Az w niej wrzało ze złości.
- Kochanie zajmę się tym ale teraz chciał bym zjeść kolację dobrze ?
Miała ochotę wsadzić mu nóż w serce. Nie dość ,że znowu go posadził do pudła to jeszcze zachowywał ta swoja spokojna twarz i w takiej chwili chciał jeść kolacje. ,,O nie Oskar nie pójdzie ci tak łatwo tym razem.” Powiedziała sama do siebie w myślach po czym spojrzała na niego i powiedziała;
- Wiesz co kochanie ja nie będę jadła bo rozbolała mnie głowa… jak chcesz to jedz ale sam i potem wyciągnij tego chłopaka dobrze a ja idę się położyć to dobranoc. – powiedziała na odchodne.
Zrobiła to specjalnie wolała odpuścić sobie posiłek i udać ból głowy by Oskar szybciej wyciągnął Diego wiedziała ,że sam kolacji jadł nie będzie bo tego nie lubi. Poszła do sypialni a on tym czasem tak jak przypuszczała Sonia nie zjadł kolacji tylko pojechał na komisariat.
*****************
Natali wciąż nie mogła się uspokoić po zajściu na pokazie w pokoju też nie mogła usiedzieć dlatego poszła się przejść nad basen położyła się na leżak i zapłakana prosiła Boga by jak najszybciej wypuścili Diego . Nie zauważyła jak podszedł do niej Fazzi dopiero kiedy się odezwał spojrzała na niego.
- Natii dlaczego płaczesz ? – zapytał zatroskanym tonem.
- Aresztowali Diega . – odparła z jej oczu ponownie popłynęły łzy.
- Nie płacz … wypuszczą go jeszcze dziś.
- A skąd ty to wiesz ? – zapytała podejrzliwie.
- Bo twój ojciec pojechał właśnie w jego sprawie na komisariat. – odparł spokojnie.
- Naprawdę ?
- Tak … więc teraz otrzyj łzy i nie płacz już. – powiedział i podał jej chusteczkę.
- Dziękuje to najlepsza wiadomość jaka usłyszałam. – powiedziała i ucałowała w policzek z radości.
Tym czasem Kike po rozmowie z Uckerem zakradł się do gabinetu Oskara i zaczął szukać czegoś na dowód niewinności Diego bo razem z Uckerem doszli do wniosku ,że Oskar za tym stoi na początku w ogóle nie przyszło im to do głowy dopiero jak Oskar powiedział Uckerowi ,, Dzwoniłem w jego sprawie nie mogą go wypuścić dopóki go nie przesłuchają i nie sprawdzą dowodów.” Marco zrozumiał ,że coś nie gra. Wiedział ,że szef miał ich wszystkich w garści i mógł spokojnie obejść te procedury , bez problemu wyciągnąć Diego z aresztu a skoro z tym zwlekał to oznaczało ,że on sam za tym stoi. Dlatego postanowili zadziałać sami. Kike poszedł poszukać dowodów a on tym czasem kontaktował się z adwokatem. Dla Kike to była okazja tez do zdobycia dowodów na przekręty i brudne interesy Oskara i dlatego tak chętnie wziął to na siebie. Właśnie przeglądał dokumenty w biurku Oskara kiedy do gabinetu weszła Katia ;
- Co ty kur.wa robisz ? Dlaczego tu węszysz ? – zapytała patrząc na niego srogim wzrokiem.
Kike stanął jak wryty szukał odpowiedzi na zadane pytania nie mógł zdradzić jej prawdziwych powodów bo wtedy ona doniesie Natalii i mogło by zrobić się nie wesoło. Dlatego szybo skłamał;
- Szukam pewnego dokumentu na polecenie Oskara. -
Nie uwierzyła mu takich jak on znała dobrze dlatego wzięła go za fraki i przycisnęła do ściany ;
- Kike nie pier.dol mi głupot i gadaj co tu robiłeś ! Bo jak nie o wszystkim powiem Oskarowi. – powiedziała stanowczym tonem.
- Puszczaj ! – powiedział i wyrwał się.
Ona jednak nie zamierzała odpuścić dlatego szybko podcięła mu nogę a kiedy upadł na podłogę usiadła na nim z bronią w reku i powiedziała ;
- Gadaj bo inaczej…
Nie dokończyła bo Kike obrócił ja szybkim i zdecydowanym ruchem wyrywając jej przy tym pistolet i teraz on siedział na niej trzymając jej broń i zapytał;
- Kim ty kur.wa jesteś ,że nosisz broń ? - zapytał wściekły.
Dopiero teraz zorientowała się ,że wpadła.
- Pytam kim jesteś ? Gadaj ! – pytał z bronią przystawioną do jej głowy.
- Puść ! – krzyknęła
Zaczęła się szarpać próbując zapanować nad nim. On jednak był silniejszy złapał ja za obydwie rece i przycisnął do podłogi.
- Gadaj !
- Puść debilu to boli ! – nie zamierzała odpowiadać dlatego skupiła się na tym by jak najszybciej wydostać się z jego uścisków.
- Będzie bolało bardziej jak zaraz nie powiesz kim Ku**a jesteś ? – był coraz bardziej wściekły.
- Dobra powiem tylko puść !
- Nie !
- To chociaż zwolnij uścisk bo bola mnie nadgarstki idioto !
Zlitował się i delikatnie poluzował uścisk i to był błąd wyrwała ręce i z całej siły przyłożyła mu w twarz a potem ponownie obezwładniła .
- I kto teraz jest góra ? Wiec jak powiesz teraz prawdę czy nie ? – zapytała zadowolona z siebie.
- Powiedziałem ale nie uwierzyłaś. - kłamał dalej.
- Nie pieprz nie jestem głupia … gdyby twój szef kazał ci coś znaleźć dał by ci klucz nie otwierał byś biurka agrafką … co zdziwiony ,że wiem. A wiem bo położyłeś ja na biurku zamiast schować. Więc jak ?
- Dobra powiem …
I nagle usłyszeli kroki szybko zerwali się z podłogi i schowali się do łazienki która na szczęście była w gabinecie. Po chwili ktoś wszedł i po dwóch minutach wyszedł. Wtedy Kike przycisnął Katię do drzwi łazienki i zaczął ja obszukiwać.
- Co robisz ty debilu … puszczaj ! – krzyczała
Ale Kike miał to gdzieś przestał dopiero jak znalazł to czego szukał. Odznaka. Wziął ja do reki podstawił pod oczy Kati i powiedział;
- Jesteś agentką ? To ci numer. – powiedział uśmiechając się na widok jej odznaki.
- Tak jestem psem i co z tego ? - zapytała wściekła ,że ja zdemaskował.
- Natalii nie będzie z tego zadowolona jak jej o tym powiem a Oskar tym bardziej. – droczył się.
- Z tego ,że tu grzebałeś tez zadowolony nie będzie. – odparła zadowolona ,że ma haka na niego.
Powiedziała i uderzyła go w krocze natychmiast skulił się z bólu on tym czasem wyrwała mu broń i przystawiła do głowy.
- Koniec zabawy teraz gadaj kur.wa co tu robiłeś i kim jesteś ?
- Opuść ta spluwę… -powiedział przez zaciśnięte żeby ledwo wytrzymując z bólu.
- Ani mi się śni ! – odparła wściekła.
- Opuść ja też jestem glina do cholery ! – krzyknął.
- Co ? – zapytała zaskoczona.
- To co słyszałaś jestem psem tak jak ty … szukałem dowodów.
Przepraszam za błędy mam nadzieję ,że rozdział się spodobał |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
natalia1249
Początkujacy
Dołączył: 15 Gru 2010
Posty: 2 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 21:26, 15 Gru 2010
|
|
Wspaniałe odcinki
Biedny Diego teraz będzie miał przesrane za przeproszeniem
Już się nie mogę doczekać następnego odcinka |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
MiaColucciArango1
Początkujacy
Dołączył: 07 Paź 2010
Posty: 80 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 19:23, 25 Sty 2012
|
|
uwielbiam;*********
czekam na rozdział
powiadom;********** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Czw 3:02, 26 Sty 2012
|
|
ROZDZIAŁ 13
Diego siedział w celi kiedy klawisz otworzył drzwi i powiedział;
- Wyłaź masz gościa !
Bez słowa wstał i wyszedł z celi podążając za klawiszem. Miał nadzieje ,że to Ucker lub Kike z dobrym wiadomościami jednak kiedy wszedł do pokoju widzeń zobaczył Oskara. Jego mina mówiła wszystko. Był wściekły tylko ,ze Diego nie bardzo wiedziała dlaczego. Oskar spojrzał na niego srogo i powiedział;
- Siadaj i słuchaj uważnie !
Zrobił co kazał. Wtedy Oskar rzucił mu na blat stolika kopertę.
- Obejrzyj !
Spojrzał na Oskara i wziął kopertę do reki po czym wyjął zdjęcia. Kiedy zobaczył co zawierają wiedział już dlaczego szef jest taki wkur.wiony. Nie odzywał się bo co miał powiedzieć ,,Że to nie on” skoro czarno na białym było widać ,że to on i Natalii. Zastanawiał się tylko ,,Kto tak dokładnie ich szpiegował skoro Cameleon nie żył. Kto jeszcze o nich wiedział i chciał śmierci Diego?”Nie myślał o tym ,że za chwilę szef go zabije za nie dotrzymanie słowa. Myślał o tym szpiclu co ich wydał i o tym co teraz stanie się z Natalii. Bał się o nią nie o siebie tylko o nią. Dlatego po chwili chciał coś powiedzieć by chociaż ja jakoś z tego wyciągnąć ale Oskar mu nie pozwolił.
- Sze…
- Milcz ! I słuchaj ! Nie zabije cię choć powinienem … jednak dam ci jeszcze jedna szansę. Tylko pod pewnymi warunkami.
- Jakimi ? – zapytał chociaż jeden w pewnym sensie już znał.
- Po pierwsze rozstaniesz się z nią nie mówiąc ,że to ja ci kazałem oczywiście powiesz ,ze była dla ciebie zabawka i tyle. Po drugie przyznasz się przed nią do zabicia tego człowieka. Jeśli nie spełnisz tych warunków to nie tylko nie wyciągnę cię z więzienia ale też dopilnuję byś umierał w męczarniach. A moja córkę wyśle na koniec świata byłe najdalej od ciebie. Daje ci 24 godz na zastanowienie.
- Ale ja nie zabiłem go więc dlaczego…
- Bo ja ci każe … chcę mieć pewność ,że Natii nie wróci już nigdy do ciebie.
- A jak wytłumaczę jej fakt ,że wyszedłem z wiezienia przecież za morderstwo idzie się siedzieć na wiele lat.
- Tym zajmę się ja ! A więc zastanów się Poncho. Ja tym czasem wracam do żony.
To było najgorsze czego zażądał no ale czego mógł się po nim spodziewać ,że dam mu błogosławieństwo i pozwoli dalej być z Natii. Nie … nie ten człowiek. I tak było podejrzane to ,że go nie zabił tylko dał wybór. Ale zostawienie Natalii dla Diega oznaczało koniec świata. Dlatego wolał śmierć.
- Szefie podjąłem decyzję !
- Tak szybko… no cóż słucham?
- Nie zgadzam się … wolę umrzeć niż skłamać jej w oczy… wolę umrzeć niż żyć bez niej !
- Ty jesteś taki głupi czy taki zakochany ? Zresztą nie ważne. Daje ci czas do jutra uwierz mi to moja córka i znam ją dobrze ona nie traktuje cię poważnie … bo gdy tylko się jej znudzisz porzuci cię jak śmiecia. Nie wierzysz zapytaj Uckera on wie coś na ten temat. I lepiej mnie posłuchaj … bo i ona na tym ucierpi.
Spojrzał na niego podejrzliwie i zastanawiał się co Oskar mógł mieć na myśli . ,,Przecież Ucker mi powiedział ,że nic ich nie łączyło a wychodzi ,że łączyło. Nie on blefuje” pomyślał.
- Chcesz to przyślę go tu i zapytasz go.
- Dobra niech przyjdzie. - powiedział.
- Dobra zaraz go tu wyślę.
Powiedział i wyszedł. Godzinę później zjawił się Ucker i potwierdził Wszystko to co Oskar powiedział Diego. Diego był wściekły ale coś mu nie pasował w tej historyjce dlatego zapytał;
-Tylko kur.wa nie rozumiem tu czegoś skoro cię rzuciła to jak możesz teraz się z nią przyjaźnić … jak wasze relacje mogą być takie dobre ?
- Bo kiedy mnie zostawiła zrozumiałem gdzie moje miejsce a poza tym ,że w sumie dobrze się stało bo to i tak nie miało przyszłości. Ona jest córką mafiozo do tego jest bardzo bogata co ja albo ty możemy jej zaoferować ? No co ?
- A dlaczego Oskar cię nie zabił ? Bo jak widzę wiedział o waszym romansie czy związku … no dlaczego tego nie zrobił ?
- Bo byłem mu potrzebny … bo obiecałem trzymać się od niej z daleka.
-Aha i tak po prostu ci odpuścił ? – zapytał wściekły nie bardzo wierząc.
- Jak widzisz … ale to ,że mi odpuścił nie oznacza ,że potem miałem łatwo. Odpuścił mi tak naprawdę dopiero wtedy gdy ona wyjechała.
Nie miał do końca pewności co do historyjki którą sprzedał mu przyjaciel jednak wątpliwości powstały. Być może mówił prawdę a może i kłamał. Ale po przemyśleniu wszystkiego poukładaniu sobie elementów układanki jednego był pewny Ucker go oszukał jeśli nie wtedy to w tej chwili. Dlatego powiedział ;
- Wróć do rezydencji i powiedz szefowi ,że się zgadzam.
- Zgadzasz na co ?
- Nie ważne ! Przekaż mu to a teraz spier.dalaj bo nie mogę na ciebie patrzeć !
Ucker bez słowa wyszedł. Diego zawołał klawisza i powiedział ,że chce wrócić do celi. Gdy się tylko tam znalazł położył się na łóżko. Był wściekły na siebie , na Uckera i na całą tą sytuację w której nie wiedział co jest prawda. Zgodził się jednak na warunki szefa z powodu Natii. Sądził ,że tylko w ten sposób może ja ochronić od wyjazdu czy też gniewu Oskara. Wolał sam płacić za to ,że się w niej zakochał.
****************************
Katia nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Spojrzała na Kike który teraz już stał koło niej i zapytała;
- Pokaz odznakę w takim razie.
- Po pierwsze jestem tajniakiem… po drugie nie jestem tak głupi jak ty by przynosić ja do tego domu.
- Dla kogo pracujesz ?
- Frasentaga a ty ?
- Cuci.
- To co teraz ?
- Albo się dogadamy działamy wspólnie … albo mamy problem bo jak mnie sypniesz to ja sypnę ciebie.
- To się dogadajmy bo za długo próbują go złapać na to b teraz to spartolić.
- Dobra umowa jest taka … ty coś wiesz lub znajdziesz mówisz mi i na odwrót.
- Dobra… a teraz idziemy stąd za nim nas ktoś nakryje.
Zdążyli wyjść kiedy Oskar wszedł do domu. Spojrzała na nich i powiedział;
- Kike jutro zawieziesz Natalii do Poncho muszą sobie porozmawiać.
- Jasne szefie. A kiedy go wypuszczą ?
- Gdy ja o tym zdecyduję !
Po tych słowach Oskar poszedł na górę a Kike i Katia się rozeszli. Kike poszedł do siebie a Katia do Natalii zobaczyć czy lepiej się już czuje ale nie zastała jej w pokoju. Poszła więc jej poszukać ale po 15 min szukania bez skutku wróciła do rezydencji już miała wchodzić na górę kiedy zobaczyła Uckera. Podeszła do niego i zapytała;
- Ej co jest … dlaczego jesteś taki wściekły ?
- Proszę nie rozmawiajmy o tym. - powiedział i ją pocałował a potem pożegnał i poszedł do siebie. Miała zamiar go zatrzymać ale stwierdziła ,że jeszcze by pogorszyła sytuację więc poszła do siebie i położyła się spać. Następnego dnia gdy tylko się obudziła szybko wzięła kąpiel i poszła do pokoju Natii. Kiedy weszła do pokoju przyjaciółka leżała jeszcze w łóżku . Nie spała tylko trzymała zdjęcie wpatrywała się w nie. Katia nie musiała pytać czyja to fotka bo wiedziała. Usiadła na brzegu łóżka i zapytała;
- Masz dziś zamiar wstać ?
- Nie.
- Blondi nie wkurzaj mnie wstań ogarnij się … jestem pewna ,że ta sprawa się wyjaśni. Poncho na pewno tego nie zrobił.
- To dziwne.
- Co ? – zapytała nie rozumiejąc co Natii ma na myśli.
- Że go bronisz … przecież go nie lubisz.
- Poprawka … nie lubiłam. Ale teraz lubię i wiem ,że na pewno tego nie zrobił. Więc wstań ubierz się i choć na śniadanie a potem zapytamy chłopaków co z Diego.
- Dobra … wygrałaś. – powiedziała Natalii podnosząc się z łóżka.
- Tak na marginesie gdzieś ty wczoraj się podziała szukałam cie.
- Pojechałam z Kike … widział ,ze jestem smutna i zabrał mnie na przejażdżkę.
Katia już chciała coś powiedzieć na ten temat bo nie podobało się jej to ,że Natii tak blisko trzyma się Kike. Ale w tym momencie do pokoju wpadła Any i powiedziała;
- Co wy się dziś tak ociągacie … czekają na nas ze śniadaniem !
- Dajcie mi 10 min ok. ?
Powiedziała Natii i zniknęła w łazience. Nie miała ochoty jeść tym bardziej w towarzystwie Soni ale sądziła ,ze przy śniadaniu dowie się czegoś o sytuacji Diego. Gdy była już gotowa zeszły na śniadanie. W czasie śniadania Oskar nie miał zamiaru nic powiedzieć na temat Diego dlatego szybko zjadały i postanowiły opuścić jadalnię.
- Dziękuję za śniadanie a teraz przepraszam ale pójdę do siebie.
- Natii zaczekaj .
- Tak tato.
- Diego chciał cię widzieć … dlatego jeśli jesteś gotowa Kike cię do niego zawiezie.
Ta wiadomość ja ucieszyła ale i zasmuciła. Bo skoro ona miała odwiedzić Diego to mogło oznaczać tylko jedno ,że szybko go nie wypuszcza. By jednak nie zdradzić się przed ojcem ,ze zależy jej na Diegu zapytała dla nie po znaki;
- Mnie ? A dlaczego mnie i po co ?
- Nie wiem … ale jak nie chcesz jechać to powiem Kike …
- Nie … pojadę.
- Aha no to Kike czeka na ciebie przed domem.
Powiedział i uśmiechną się do niej. Chociaż w środku był wściekły ,że córka udaje obojętność wobec Diego gdy tym czasem jest w nim tak naprawdę zakochana. Ale przecież w jej oczach musiał udawać ,że o niczym nie wie. Kiedy dziewczyny się rozeszły Sonia zapytała;
- Oskar dlaczego ten chłopak nadal jest w wiezieniu ? Przecież wczoraj pojechałeś po niego.
- Kochanie wybacz ale to ja decyduje kiedy on wyjdzie dlatego proszę nie wtrącaj się.
*****************************
Cesar zaczynał się martwić od kilku dni nie miał żadnej wiadomości od Seleny . Wyobrażał sobie już najgorsze. I zastanawiał się czy dobrze postąpił wciągając ja w ten plan. Chodził wściekły po salonie. Nagle do salonu weszła służąca i powiedział;
- Proszę pana ma pan gościa.
- Gościa ? Jakiego gościa ?
- Ta pani mówi ,że ma na imię Luiza i przychodzi od pani Seleny.
- Wpuść ją natychmiast.
- Dobrze proszę pana. - powiedziała i odeszła.
Kilka sekund później wróciła do salonu a wraz z nią niska kobieta z czarnymi włosami związanymi w kok. Służąca opuściła salon a kiedy Luzia się przedstawiła i wyjaśniła skąd zna Selene. Cesar powiedział by usiadła i powiedziała co wie.
- Selen dzwoniła i kazała panu przekazać ,że u niej wszystko w porządku i by się pan nie martwił o nią bo ona sobie poradzi. Powiedziała tez ,że kontaktować będzie się rzadko i przeważnie przeze mnie tak dla bezpieczeństwa. Ale mam dla pana tez zła wiadomość.
- Jaką niech pani mówi szybko.
- Pański syn znowu jest w więzieniu.
Casar walnął pięścią w stół.
- Co takiego ?
- Tak powiedziała mi Selen i kazała przekazać panu.
- Zabije tego skur.wiela… zabije ! - krzyczał wściekły.
- Proszę się nie denerwować Selen powiedziała ,ze jakoś go z tego wyciągnie jeśli ten cały Oskar tego nie zrobi.
- Przekaz jej ,że jeśli nie uda się jej to nich da mi znać i ja się tym zajmę. I powiedz by uważała na siebie.
- Dobrze. Do widzenia panu.
- Do widzenia.
Luiza opuściła salon a Casar od razu złapał za telefon gdy rozmówca odebrał powiedział;
- Sprawdź za co tym razem zatrzymali Diego !
- Tak jest szefie.
****************************
Kike zawiózł Natalii do aresztu jednak Diego był w tym czasie przesłuchiwany dlatego by się z nim zobaczyć musieli poczekać. Natii powiedziała więc by Kike wrócił do rezydencji a gdy będzie już po rozmowie z Diego zadzwoni do niego by po nią przyjechał. Nie chciał zostawiać jej samej ale to była okazja by zdać raport na swoim komisariacie tak więc zgodził się i zostawił ją tam sama obiecując ,ze szybko wróci. Tym czasem Katia podrzuciła Any do miasta a sama pojechała do pracy. Miała trochę zaległości a poza tym tez musiała zdać raport komisarzowi. Any zrobiła kilka zakupów i pojechała taksówka do swojego mieszkania. Nadszedł czas by do niego zajrzeć. Stało puste bo ona nie lubiła mieszkać w nim sama dlatego tez zaraz po powrocie z Brazylii zamieszkała u Natii. Jednak zaglądać musiała do niego czasem. Musiała sprawdzić czy służba wypełnia swoje obowiązki. Zaczęła się jednak zastanawiać czy nie sprzedać mieszkania i nie zamieszkać w czymś mniejszym. Postanowiła to jednak przemyśleć. Gdy już wszystko załatwiła wróciła taksówka do rezydencji. Rozpakowała rzeczy które kupiła na mieście i kilka które wzięła z domu. A potem zeszła do ogrodu. Tym czasem Natii nadal czekała na widzenie z Diego. Po dwóch godzinach jeden z policjantów podszedł do niej i powiedział;
- Pani do tego skazanego za morderstwo ?
- Do Diego i przypominam ,że jeszcze go nie skazali więc proszę tak nie mówić.
- Dobrze bez nerwów proszę za mną zaprowadzę panią do pokoju widzeń.
Natalii ruszyła za policjantem gdy weszła do pokoju Diego już tam był stał oparty o ścinane z oczami wpatrzonymi w podłogę. Od razu podbiegła do niego i zarzuciła mu ręce na szyje całując go on zaś stał nie ruchomo.
- Diego kochanie … przysięgam zrobię wszystko żeby cię stąd wyciągnąć. Diego spójrz na mnie … słyszysz spójrz.
Dopiero wtedy podniósł wzrok spojrzał na nią i zimnym tonem powiedział;
- Zostaw mnie ! – i wyrwał się z jej objęć.
- Diego co się stało … dlaczego taki jesteś ? Nie rozumiem.
- Nie rozumiesz … a wiec wyjaśnię . Nie chcę byś mnie przytulała … czy całowała nigdy więcej. Z nami koniec Natalii !
- Co ale dlaczego ? Co ja takiego zrobiłam ? Diego to jakiś żart czy co ?
- Żaden żart … to koniec Natii rozumiesz.
Nie mogła uwierzyć. Nic z tego nie rozumiała. ,,Przecież nic nie zrobiła więc dlaczego tak mówił i tak się zachowywał.” myślała. Łzy pojawiły się w jej oczach.
- Ale wytłumacz mi dlaczego ?
- Bo cie nie kocham … bo byłaś tylko zabawka …
- Nie prawda kłamiesz !
- Nie ! Bawiłem się tobą bo taki już jestem. Ja nie kocham bo nie potrafię kochać rozumiesz ! chciałem się tylko zabawić i zabawiłem …
- Skoro tak to dlaczego nie zostawiłeś mnie gdy tylko dostałeś to czego chciałeś ? Nie zrobiłeś tego bo mnie kochasz!
- Nie zrobiłem tego bo… było mi ciebie żal. Ale mam już dość tej zabawy … mam dość litowania się nad Toba !
Nie wierzyła mu ani przez chwilę. Mówił tyle okropnych rzeczy ale wiedziała ,że kłamie z każdym kłamstwem spuszczał wzrok . Podeszła wiec do niego złapała za ramiona i powiedziała ;
- Diego spójrz mi w oczy i powtórz to wszystko … powtórz bo ci nie wierzę. Uważam ,że kłamiesz…
To było najgorsze zadanie do wykonania ale nie miał wyjścia by było wiarygodnie musiała to zrobić. Tak więc podniósł głowę ponownie spojrzał głęboko w jej zielone zapłakane oczy i powtórzył wszystko z jak największym przekonaniem a na koniec by jeszcze bardziej mu uwierzyła i znienawidziła powiedział;
- I zabiłem tego człowieka … zabiłem bo wszedł mi w drogę. Czy teraz mi wierzysz ?
Puściła go teraz łzy spływały jej jedna za drugą. Nie chciała płakać … pokazać jak ja zranił ale to było silniejsze od niej. Nie potrafiła zatrzymać łez. Ból był za silny by mogła nad nimi zapanować. Nie wiedziała co było gorsze od tego co usłyszała. ,,Czy to ,że okazał się mordercą czy to ,że jej nie kochał”. Wiedziała jedno ,że teraz nie może na niego patrzeć… że nie chce go znać. I nigdy mu nie wybaczy ani tego co zrobił ani tego co powiedział. Odwróciła się i zaczęła wychodzić. W połowie przystanęła jeszcze na chwile i powiedziała.
- Życzę ci byś zgnił w tym więzieniu … by zamknęli cię w najgorszym więzieniu jakie tylko jest ! I żebyś cierpiał tak samo jak ja teraz !
Po tych słowach wyszła. Po chwili zjawił się policjant i odprowadził go do celi. Diego oparł się o kraty i zaczął płakać. Przed oczami miał cały czas obraz zapłakanych oczu Natalii a w głowie słyszał jej słowa. Nie chciał jej cierpienia ale nie miał wyboru. Zrobił to co kazał Oskar sądząc ,że tak będzie najlepiej. Ale ile by dał by tak nie cierpiała. To właśnie jej cierpienie tak bardzo go bolało. Sam tez cierpiał ale miał to gdzieś.
***********************
Natalii wybiegła z komisariatu zapłakana usiadła na ławce drżącymi rekami wyciągnęła telefon z torebki by zadzwonić po Kike ale w tym momencie on podjechał . Wsiadła do samochodu i powiedziała;
- Zawieź mnie do domu… albo nie do baru. Tylko nie pytaj o nic jasne !
- Jasne. – odpowiedział.
Nie wykonał jednak jej prośby i nie zawiózł jej do baru tylko do domu. Co jeszcze bardziej ja rozwścieczyło. Dlatego szybko pobiegła na górę i zamknęła się w pokoju. Kike od razu poszedł do Oskara zameldować ,że wrócili. Po meldunku poszedł poszukać Any chciał się z nią przywitać bo jeszcze nie miał dziś ku temu okazji. Znalazł ja w ogrodzie ale nie podszedł ponieważ zobaczył ,ze nie była sama. Stała z jakimś mężczyzną i rozmawiała. Schował się więc za róg budynku i przyglądał się im. (Tym czasem rozmowa Any z gościem).
- Colin co ty kur.wa robisz ? Jak mnie znalazłeś ?
- Przyznam ,że łatwe to… to nie było ale w końcu się udało.
- Ale po co w ogóle mnie szukałeś ?
- No gwiazdko jak to po co przecież jestem twoim mężem.
- Że co ? Ty się chyba z chu/jem na rozumy pozamieniałeś. Bredzisz jakieś głupoty !
- Nie gwiazdko … mówię prawdę.
- Poje.bało cie … wiesz co nie mam ochoty na dalszą rozmowę dlatego proszę opuść ten dom w tej chwili.
- Gwiazdko nie po to szukałem cię trzy lata byś teraz mi uciekła.
- Przestań mówić do mnie gwiazdko i wypier.dalaj.
- Nie ! Jesteś moją żona … odnalazłem cię by z Toba zamieszkać.
- Nie no ty jesteś pier.dolnięty jak rany Julek ! Ja twoja żoną … ha ha … i jeszcze mieszkać mam z Toba. Przecież ja cię nie znam wiem tylko jak masz na imię i że cię zaliczyłam ! Wiec przestań pieprzyc głupoty i zjeżdżaj stąd bo jak nie zwołam ochronę.
Colin wsadził rękę do kieszeni spodni i po chwili wyjął z niej papierek który podał Any mówiąc;
- Proszę spójrz oto dowód ,że jesteś panią Solis.
Any wzięła kartkę od Colina rozłożyła ją i zaczęła czytać. Natychmiast zrobiło się blada jak ściana. Spojrzała na Colina i powiedziała;
- Skąd to masz ?
- Jak to skąd … z kościoła w Las Vegas tam gdzie braliśmy ślub. Nie pamiętasz bo byłaś pijana … wiedziały byś o tym gdy byś rano nie uciekła z hotelu. No ale teraz już wiesz tak więc daj buzi mężowi.
Powiedział i złapał ja zatapiając swoje usta w jej. Zszokowany Kike Chciał już podejść i go stłuc ale kiedy zobaczył jak Any odwzajemnia pocałunek wycofał się i wrócił do środka wściekły. Any zaskoczona odwzajemniała pocałunek ale po chwili wyrwał się i spoliczkowała Colina krzycząc.
- Wynoś się ale już idioto … popaprańcu ty jeden ! A ten papierek zachowam by sprawdzić czy jest prawdziwy.
- Jest prawdziwy. .. możesz sprawdzać. A ja tym czasem poczekam na ciebie w hotelu.
- Posłuchaj debilu nawet jeśli okaże się to prawdą to od razu składam o rozwód jasne ?
- Składaj … ale ja zgody nie dam.
Powiedział i odszedł. Any tym czasem pobiegła szukać Kike chciała mu o wszystkim powiedzieć i poprosić o pomoc. W rezydencji jeden z ludzi Oskara powiedział jej ,że przed chwila Kike poszedł do swojego domku. Pobiegła więc tam natychmiast i miała już zapukać gdy drzwi nagle się otworzyły.
- Cześć kochanie dobrze ,że cię znalazłam musimy pogadać. – powiedziała szybko.
Spojrzał na nią zimnym wzrokiem i powiedział;
- Nie mam czasu.
A potem wyszedł zamkną drzwi i ruszył do samochodu. Nie zatrzymała go bo jego zachowanie za bardzo ją zaskoczyło i dlatego tylko stała i patrzyła jak odchodzi a potem wsiada do samochodu i odjeżdża. ,,Dlaczego tak się zachował ?” zastanawiała się. ,,Pewnie się spieszył … jak wróci porozmawiam z nim.” pomyślała znowu i wróciła do ogrodu. Usiadła na ławce i wpatrywała się w swój rzekomy akt małżeństwa próbując sobie przypomnieć czy naprawdę wzięła ten ślub. Ale jedyne co pamiętała było to jak tamtego dnia bawiła się w dyskotece z Natalii dużo wtedy piły. Potem poznały Colina i Roberto do końca dyskoteki bawiły się z nimi a gdy się skończyła wylądowała w pokoju hotelowym z Colinem . Nie pamiętała jak wchodziła z nim do pokoju ale rano gdy się obudziła leżała naga obok Colina. Spał tak mocno ,że nawet nie usłyszał jak wstała i w pośpiechu narzuciła na siebie garderobę którą wczoraj z niej ściągną i uciekła. ,,To pamiętała … ale ślub ! Nie tego nie pamiętała.”.
- Ten debil pewnie podrobił ten akt albo gdzieś kupił a teraz sobie ze mnie kpi ! – powiedziała do siebie i schowała akt do kieszeni bluzy.
********************
WIECZOREM
Katia była umówiona z Marco na wieczór postanowili iść do klubu by się zabawić i pobyć sam na sam . Jednak ze względu na Natalii zastanawiała się czy nie odwołać spotkania. Jednak była jeszcze Any która obiecała zostać przy Natii i ją pocieszyć a przy najmniej spróbować. Katia więc już gotowa na spotkanie wsiadła do taksówki i pojechała do umówionego klubu Ucker miał zjawić się kilka minut później. Usiadła więc na razie przy barze i zamówiła sobie drinka. Nie zdążyła upić łyka kiedy podszedł do niej wysoki brunet i powiedział ;
- Katia to ty ! Rany boskie aleś ty się zmieniła !
Katia patrzyła na niego tak jak by na głowie miał zielone czułki i pochodził z innej planety. Nie znała go a przynajmniej nie pamiętała. Ale ogromnie ją wkurzał tym ,ze tak się cieszył na jej widok. Że w ogóle ja zaczepia. Wkurzona zapytała;
-Co tak pierdzisz? Bułki z prądem jadłeś?
- Że co ? – zapytał zdziwiony.
- Że chu/jów sto !
- Mocna w gębie ja zawsze… ale dobra daj spokój i nie wygłupiaj się już .
- Kur.wa koleś nie rozumiesz nie znam cie ! Więc wypier.dalaj za nim skopie ci tą zasraną dupę !
- Mała Mi to ja Esteban nie poznajesz ?
Spojrzała wielkimi oczami na gostka i dotarło do niej z kim ma przyjemność. Z radości aż krzyknęła;
- Włóczykij to ty ! Ja pier.dolę stary jak miło cię widzieć ! – powiedziała i rzuciła mu się na szyje.
- No nareszcie mózg ci się rozjaśnił. – powiedział i ucałował ja w policzek.
Tak dawno go nie widziała ,że zapomniała jak wygląda jej kuzyn. Tym czasem Ucker właśnie wszedł do klubu kiedy zobaczył Katie rozmawiającą z owym gościem przystaną i obserwował ich jednak nie opanował się gdy zobaczył jak się obściskują podszedł do nich i z całej siły przyłożył kolesiowi. Potem spojrzał na Katię i powiedział;
- Sądziłem ,że się zmieniłaś ale jak zwykle zrobiłaś ze mnie idiotę ! Tym razem ci nie wybaczę !
Po tych słowach wściekły opuścił klub. To działo się tak szybko ,że Katia nie zdążyła zareagować i wytłumaczyć ,że to tylko kuzyn. Pomogła wstać Estebanowi i szybko wybiegła za Marco ale on już odjeżdżał z pod klubu. Za chwilę u jej boku pojawił się Esteban trzymając się za obolałą szczenkę zapytał;
- Ej co jest grane ?
- Wytłumaczę ci w drodze … masz samochód ?
- Mam.
- To wskakuj i jedziemy tam gdzie powiem w drodze ci objaśnię całe zajście.
- Dobra bo to miłe nie było.
Kiedy wsiedli i ruszyli Katia opowiedziała wszystko kuzynowi . Który po wysłuchaniu zaczął się śmiać.
- Cieszysz się tak jakbyś znalazł zaginioną szczękę dziadka ! A mnie do śmiechu nie jest ! – powiedziała wściekła.
- Kati no ale powiedz sama jak mam się nie śmiać wiedząc ,że ty uganiasz się za facetem przecież to do ciebie nie podobne.
- Dobra daruj sobie … bo tamtej Kati już nie ma.
****************
Any niestety nie potrafiła pocieszyć Natalii tym bardziej ,ze przyjaciółka nawet nie chciała powiedzieć o co chodzi . I kazała zostawić ją sama. Tak więc Any poszła na taras siedziała tam na wypadek gdyby wrócił Kike chciała z nim porozmawiać. Ale pierwszy pod dom podjechał Ucker i wysiadł wściekły jak osa z samochodu po czym popędził do swojego domku. Zaraz po nim wjechał samochód Skorpiona z którego w raz ze Skorpionem wysiadł Diego. Zadowolona Any poleciała powiedzieć o tym przyjaciółce sądząc że tamta się ucieszy na tę wiadomość. Ale Natalii nie tylko się nie ucieszyła to jeszcze zaczęła bardziej płakać. Diego zaś od razu pomaszerował do gabinetu Oskara. Zameldował ,że już są a kiedy chciał wychodzić Oskar powiedział;
- Poncho ! Może po dziękował byś chociaż za swoją wolność.
Diego zacisnął pięść ze złości za plecami tak by szef tego nie widział. Miał ochotę mu przyłożyć bo tak naprawdę nie był mu wdzięczny . Owszem za pierwszym razem gdy go uwolnił był wdzięczny. Ale nie tym razem… nie teraz kiedy zażądał tak wysokiej ceny. Postarał się jednak opanować wściekłość i powiedział;
- Dziękuję szefie.
- No i to rozumiem. A teraz posłuchaj … moją córką się nie przejmuj szybko o niej zapomnisz zobaczysz ona o tobie już zapomniała. Nie wierzysz zapytaj Fazziego gdzie ja wczoraj woził w czasie gdy ty siedziałeś w pace. Jednak ostrzegam … gdy byś jednak nie mógł o niej zapomnieć i korciło cię będzie znowu się koło niej kręcić … zabije cię !
- Zrozumiałem szefie. Tym razem nie popełnię już tak wielkiego błędu.
- No to teraz możesz już iść. A i od dziś to Fazzi jest jej ochroniarzem.
- Jasne szefie.
Powiedział i wyszedł udał się od razu do domku. Zaraz po wejściu zdjął z siebie ciuchy i wszedł pod prysznic. Tym czasem wściekły Ucker siedział samotnie i pił drinka w swoim domku. Kike zaś nadrabiał zaległości na komendzie po tym jak widział Any całującą się z tym typem wkurzony poprosił szefa o dzień wolny i pojechał na komendę. Tam chciał odpocząć i się uspokoić ale mimo wielogodzinnej pracy wciąż był wściekły. Postanowił wrócić do rezydencji dopiero gdy Any będzie już spała bo gdy by dziś chciała z nim rozmawiać pewnie nie zakończyło by się to dobrze dla żadnego z nich. A on ją kochał i pomimo tego co widział chciał jej wysłuchać ale najpierw musiał się uspokoić dlatego też w południe ją olał by nie doszło do awantury. Ale rano miał zamiar sam iść do niej i z nią porozmawiać i poprosić o wytłumaczenie tego co widział. Trzy godziny później kiedy prawie wszyscy spali. Oskar skończył przeglądać papiery i miał zamiar iść spać wychodząc z gabinetu zobaczył na stoliku w holu duża paczkę z jego nazwiskiem. Wziął ją i wrócił do gabinetu. Obejrzał ją dokładnie z każdej strony … nigdzie nie było nadawcy. Położył ją na biurku wyciągnął nożyczki i zaczął otwierać to co zobaczył w środku zdenerwowało go. W pudełku leżało mnóstwo zdjęć jego córki , jego a także i Soni . Wyglądało ,że ktoś ich obserwował każdego dnia o każdej porze. Przejrzał kilka fotek a potem przeczytał liścik który znajdował się w środku.
Witaj Silva !
Pewnie zastanawiasz się kto ci to przysłał… no cóż sam się domyśl.
Ja powiem ci tylko tyle ,że nie znasz dnia ani godziny kiedy ty i twoja rodzinka opuścicie ten świat.
Pierwsza zginie twoja córeczka … szkoda bo jest taka piękna .
Ale nie martw się zginie szybko i bez boleśnie !
Potem będzie twoja żonka a na koniec ty !
Bo dla ciebie mam wiele niespodzianek.
A teraz dobranoc skurwysynu !
Wściekły zgniótł liścik i wrzucił go do pudła. Schował je potem do biurka i zadzwonił do Fazziego. Zaspany Fazzi odebrał i ziewając zapytał;
- Tak szefie o … co chodzi ?
- Zwołuj mi tu wszystkich ludzi i to natychmiast … maja być na placu ćwiczeń za 5 minut !
- Jasne szefie ! – powiedział i odłożył słuchawkę. W tym samym czasie we Włoszech. W dużym skórzanym fotelu siedział mężczyzna i palił cygaro uśmiechając się do siebie na myśl co teraz przezywa niezłomny Oskar Silva. Wiedział że paczka już dotarła i był ciekaw jak na to zareaguje jego wróg.
ROZDZIAŁ 14
Diego leżał na łóżku i próbował zasnąć jednak sen nie nadchodził bo w jego głowie wciąż krążyły myśli o Natalii. O tym jak ją zranił... zastanawiał się nad słowami szefa i Uckera. I sam już nie był pewny tego czy postąpił słusznie zgadzając się na warunki Oskara. Kochał ją i cholernie za nią tęsknił nie chciał też sprawić jej bólu. Ale nie miał za dużego wyboru. Oskar dał mu warunek i gdyby tu chodziło tylko o jego życie wolałby umrzeć niż się z nią rozstać. Ale tu chodziło tez o jej życie. Oto ,ze gdyby zdecydował się z nią zostać ojciec uprzykrzył by jej życie na zawsze. I nigdy do końca nie mogliby być szczęśliwi. Dlatego lepiej było przystać na jego warunek. Nie wiedział jednak jak zniesie rozstanie z nią... jej łzy i smutek. Wiedział ,że gdy tylko zobaczy ją w takim stanie serce mu pęknie. Ale był nikim i dlatego nic nie mógł poradzić na żądania szefa. Dziś jej już nie widział. Ale jutro ... tak bał się jutra. Tego co się wydarzy gdy spotkają się przypadkiem. Gdy zobaczy ,że człowiek który tak ją zranił i przyznał do morderstwa wciąż jest pod jej dachem. Bał się jej reakcji ale najbardziej ujrzenia nienawiści w jej oczach... i pogardy. Rozmyślał całą noc. A kiedy wybiła godzina 5.00 poszedł pod prysznic wziął szybka kąpiel , napił się mocnej gorącej kawy i poszedł się wydać rozkazy ludziom. By potem móc zająć się tym co wczoraj w nocy rozkazał im Oskar. Zebranie było dość dziwne bo szef nawet nie powiedział im o co chodzi. Kazał tylko zatrudnić jeszcze większą ilość ludzi i wzmocnić ochronę domu. Zlecił także ochronę Natalii i Soni. Tyle ,że tym razem każdą z pan miało pilnować najmniej trzech ludzi. Diego , Budrys i Skorpion mieli zająć się Sonią a Fazzi , Ucker i Bruno ochroną Natalii. Poncho nic nie rozumiał ze zmian szefa ale rozkazy to rozkazy. Oni mieli je tylko wypełniać. Tak więc poszedł rozdzielić obowiązki między reszta ludzi a potem wziął się za szukanie odpowiednich osób do zatrudnienia. Gdy się z tym uporał dochodziła godzina 9.00 postanowił iść na śniadanie. Kiedy wychodził z rezydencji spotkał Kike.
- Cześć ! I jak tam ? - zapytał przyjaciel.
- O co pytasz konkretnie ? - zapytał Poncho.
- Uporałeś się już z nowymi rozkazami ?
- No z kilkoma tak ... a ty ?
- Też właśnie wracam od Salomona. Ej nie wiesz czy dziewczyny już wstały ?
- Nie wiem ...ale chyba nie bo jeszcze nie zeszły na śniadanie.
- Aha. A ty gdzie teraz lecisz ?
- Ja idę do siebie zjeść bo zgłodniałem... jak masz czas to choć i ty zjemy razem.
- Jasne chętnie tym bardziej ,że mam kilka pytań do ciebie.
- To choć ! Jakich pytań ?
- Nie wiem co jest grane ale zauważyłem wczoraj napięcie między tobą a Uckerem co jest grane ?
- Mieliśmy małą sprzeczkę.
- Diego a czemu ty już nie ochraniasz Natii tylko Fazzi i Ucker ?
- Szef tak sobie zażyczył sam wczoraj słyszałeś na nocnej zbiórce.
Kike wiedział ,że coś się za tym kryje znał Poncha i potrafił poznać kiedy przyjaciel był smutny czy też zdołowany. Dlatego powiedział;
- Słyszałem... ale liczę iż powiesz mi jaki jest tego prawdziwy powód.
Diego spojrzał na Kike i powiedział;
- Rozkazał tak bo dowiedział się o mnie i Natii.
Kike spojrzał zaskoczony na przyjaciela i zszokowany tą informacją.
- Ale jak to dowiedział ... i nie zabił cię ?
- Dowiedział ... kur.wa nie wiem skąd ale dowiedział. W dodatku miał na to dowody. Zdjęcia ze mną i Natii.
- O kur.wa ! No no ale zaraz to czemu ty jeszcze żyjesz ? Wiesz nie żebym ci życzył źle tylko coś mi tu nie pasuje. I dlatego pytam.
- Żyję bo jak powiedział sam szef jestem mu na razie potrzebny. A no zażądał bym zerwał z Natii i przyznał się jej do morderstwa.
- Co ty pier.dolisz ! Tylko mi nie mów ,że to zrobiłeś ?
Poncho nie musiał odpowiadać Kike znał już odpowiadać po jego wyrazie twarzy.
- Kur.wa stary dlaczego ?
- Kike nie miałem wyjścia zagroził ,ze nie wyciągnie mnie z więzienia i uprzykrzy mi i jej życie. Zrobiłem to głównie dla niej.
- Wybacz ale nie sadzę by była ci wdzięczna za porzucenie i za to ,że teraz uważa cię za mordercę. Chroniąc ją ... jednocześnie ja zraniłeś.
- Kur.wa wiem... myślisz ,że nie zdaję sobie z tego sprawy ? Że łatwo było mi to zrobić ... nie do cholery ale kur.wa nie miałem zbyt wielu opcji by odmówić ! - mówił wściekły a w jego oczach błyszczały łzy.
- Ok rozumiem... dobra nie gadajmy o tym.
Tym czasem Natalii obudziła się w nie najlepszym nastroju. Bolała ją głowa ale co się dziwić skoro całą prawie noc przepłakała i zasnęła dopiero nad ranem. Wczoraj nie była wstanie wyjść z pokoju. Cały czas płakała i rozmyślała. Przysięgła sobie ,że ostatni raz płakała przez niego. Postanowiła tez go zniszczyć... chciała by zapłacił za to jaką wyrządził jej krzywdę. Nie mogła też pojąc jak ojciec mógł go uwolnić i ponownie zatrudnić wiedząc ,że jest mordercą. Ale ona miała zamiar to zmienić i poprosić ojca by go wyrzucił. Jednak najpierw miała zamiar rozprawić się z nim sama. Wzięła prysznic by się orzeźwić i jakoś postawić na nogi potem ubrała się zrobiła makijaż a gdy była gotowa poszła z nim porozmawiać. W rezydencji go nie było zapytała więc Skorpiona gdzie może go znaleźć gdy uzyskała odpowiedź szybkim krokiem ruszyła do jego domku. Bała się spotkania z nim... bał się tego ,ze nie jest dość silna by stawić mu czoło i nie rozpłakać się. Ale musiała mu wygarnąć. Zranił ją i chciała by za to zapłacił. Wzięła głęboki oddech i wparowała do jego mieszkania. Nie pukała nie miała zamiaru w końcu była tu panią. Diego siedział właśnie w salonie razem z Kike i jedli kiedy weszła.
- Musimy pogadać ! - powiedziała rozkazującym tonem.
Kike zrozumiał aluzję i od razu wyszedł. Kiedy zostali sami powiedział;
- Co ty jeszcze tu robisz draniu ? - jej głos był zimny i pełen złości.
- Pracuję ... nie widać ? - powiedział tak samo zimno jak ona.
Było mu ciężko tak zachowywać się wobec niej ale dla dobra sprawy musiał zachować pozory.
- W tej chwili masz się spakować i opuścić ten dom... zrozumiałeś ?
- Nie ty tu wydajesz rozkazy i nie zamierzam cię słuchać.
- Ty morderco ... ty podły skur.wielu jak śmiesz mnie ignorować ! Żądam byś się wyniósł jeśli tego nie zrobisz ... to ja się postaram by mój ojciec cię wyrzucił ! Nie będę mieszkała pod jednym dachem z mordercą ! - krzyczała.
- Posłuchaj...
- Nie to ty posłuchaj ! Mam gdzieś ,że ze mnie zakpiłeś... bo facetów takich jak ty mogę mieć na pęczki ! A nawet i lepszych... i przyznam ci rację wykorzystanie mnie do seksu było najlepszą rzeczą jaką zrobiłeś w swoim życiu ! A wiesz dlaczego ... bo dla mnie to tez była zabawa. Ty i ja to dwa różne światy i prędzej czy później i tak byśmy się rozstali. Jestem przyzwyczajona do luksusu... pieniędzy i władzy a ty... co ty możesz mi zaoferować ? Nic ! Bo jesteś tylko zwykłym gorylem ! Śmieciem i mordercą ! - mówiła z pogardą próbując zachować się jak najbardziej opanowanie i zimnie. Serce jej krwawiło od kłamstw które wypowiadała ale chciała go zranić chciała by poczuł to samo cierpienie co ona. Diego stał i słuchał każdego słowa. Nie bronił się nie miał nawet takiego zamiaru. Wiedział ,ze ją zranił i uważał ,że był winny jej to by się na nim wyładowała. Co nie zmienia faktu ,że każde jej słowo bardzo go bolało tym bardziej kiedy widział w jej oczach pogardę i nienawiść. Oczy które kiedyś patrzyły na niego z miłością teraz były przepełnione nienawiścią. Z jednej strony było to mu na rękę bo teraz miał pewność ,że już nigdy nie będą ze sobą i nie narazi jej na gniew Oskara. Ale z drugiej myśl o tym ,że tak go nienawidzi bolała go. Mimo wszystko stał i słuchał co ma mu do powiedzenia. Jego spokój jeszcze bardziej ją rozzłościł. Wyglądał jakby w ogóle go nie bolało to ,że tak go obraża dlatego postanowiła uderzyć tam gdzie powinno zaboleć najbardziej i powiedziała.
- A i tak na marginesie ... nie tylko z tobą sypiałam ! W czasie gdy ty pracowałeś ja zabawiałam się z innymi.
- Wiem ,że to kłamstwo. - powiedział spokojnym tonem.
- Nie wierzysz ... mam to gdzieś. Ale zdradzę ci coś Fazzi i Ucker są o wiele lepsi w łóżko niż ty ! To tyle ... a teraz idę do ojca zażądać by cię wyrzucił. - powiedziała i wyszła.
Mimo wszystko nie wierzył jej nie chciał wierzyć. Wolał myśleć ,że powiedziała to w złości i gniewie. Że zrobiła to by się zemścić ... zranić go tak samo jak on zranił ją.
**************************************
Tym czasem Kike poszedł poszukać Any by z nią porozmawiać i wyjaśnić swoje zachowanie a także wysłuchać jej wyjaśnień. Znalazł ją na schodach właśnie odpoczywała na słońcu po śniadaniu.
- Cześć Aniołku. - powiedział cicho w obawie ,że jest na niego zła.
- Cześć. Szukałam cię wczoraj chciałam porozmawiać. - powiedziała spokojnie bez żalu.
- Porozmawiajmy więc teraz ... wczoraj byłem zajęty.
- Zauważyłam.
- Kochanie przepraszam za wczorajsze zachowanie ale...
- Choć gdzieś gdzie nikt nas nie zobaczy. Mam ci coś ważnego do powiedzenia.
- Dobrze. - powiedział i ruszył w stronę swojego domku a ona za nim.
Gdy tam dotarli i znaleźli się w środku objął ją i pocałował. Po czym powiedział;
- Kocham cię ... i nie chcę cię stracić. Ale wczoraj widziałem cię z jakimś facetem i dlatego się wkurzyłem.
- Kike ja ci to wszystko wytłumaczę ... - zaczęła ale nie dał jej skończyć.
- Proszę powiedz ,że to nikt ważny... że nic nie znaczy dla ciebie i że nie zostawisz mnie dla niego.
Mówił takim tonem i patrzył na nią tak że nie cała odwaga wyznania mu prawdy ulotniła się gdzieś przez co nie była wstanie powiedzieć mu ,ze być może jest mężatką. Nie potrafiła go zranić i nie chciała dlatego też powiedziała.
- Kocham cię i nie zamierzam cię zostawić dla nikogo. A ten chłopak ... on był kiedyś ze mną teraz mnie odnalazł i miał nadzieję ,że wrócę do niego. Zaskoczył mnie tym tak samo jak i pocałunkiem ... ale uwierz kocham cię i chcę być tylko z tobą.
Uwierzył bo po chwili pocałował ją przyciągając do siebie. Zarzuciła mu ręce na szyję i odwzajemniła pocałunek.
*******************************
Katia zaś szukała Marco wczoraj kiedy zobaczył ją w klubie pojechała za nim by mu wszystko wyjaśnić ale w drodze dostała telefon ,ze ma natychmiast zgłosić się na komisariacie. Była zła ,że akurat w takim momencie musiała wracać do pracy. Ale już następnego dnia gdy tylko oddała raport komisarzowi pojechała do rezydencji tam jednak nie zastała Uckera. Fazzi powiedział ,że Marco pojechał właśnie do klubu załatwić pewną sprawę dał jej namiary a ona bez chwili zastanowienia pojechała do owego klubu. Gdy weszła dostrzegła Uckera siedzącego przy barze wraz z jakąś blond panną. Z tego co zdążyła zauważyć Ucker próbował ją poderwać. Katia nie zamierzała mu na to pozwolić.
- Ah tak romansów ci się zachciewa ... ja ci Ku**a zaraz pokażę !
Powiedziała do siebie. Następnie ruszyła w ich stronę. Nie widzieli jej bo właśnie Marco próbował pocałować blond miotłę ale na szczęście Katia zdążyła i w czas im przerwała zarzucając Uckerowi ręce na szyję i mówiąc;
- Kochanie tu jesteś ... jak mogłeś tak zniknąć. Zresztą nie ważne... dobrze ,że cię znalazłam. Dzwonił lekarz i powiedział ,że jestem w drugim miesiącu ciąży ! Hura ! Cieszysz się prawda ?
Mówiła tak szybko ,ze ani Marco ani jego towarzyszka nie byli wstanie jej przerwać poza tym oboje byli bardzo zaskoczeni. Szczególnie Ucker ... gdybyście widzieli jego minę. Nie wiedział co się dzieje a po wyrazie twarzy było można wyczytać ,że miał ochotę uciec. Ale kiedy blond miotła wstała oburzona i powiedziała;
- Ty świnio nie mówiłeś ,że masz żonę ! -i uderzyła go w twarz jego wściekł się.
Złapał Katię za nadgarstki i zapytał;
- Co ty kur.wa wyprawiasz ... i jak mnie do cholery znalazłaś ?
Ale tego blondi już nie usłyszała bo wyszła. A Katia wyrwała się z uścisku i powiedziała.
- Fazzi powiedział gdzie jesteś.Chciałam pogadać o wczorajszym.
- Nie mamy o czym ! - krzyknął wściekły.
- Marco to nie tak jak ty myślisz ten koleś to mój kuzyn nikt więcej.
- Tak jasne ... myślisz ,ze jestem idiota?
- Nie ...nie myślę tak. Mogę ci to nawet udowodnić tylko musisz pojechać ze mną do niego. - powiedziała błagalnym tonem.
Patrzył na nią i zastanawiał się czy jest z nim szczera. Wyglądało ,że tak dlatego powiedział;
- Jeśli mówisz prawdę wierzę ci ... a przynajmniej chcę. Ale jeśli dowiem się kiedyś ,że mnie okłamałaś ! To...
- Nie kończ bo wiem co wtedy będzie. ale przysięgam mówię prawdę.
Bez zastanowienia przyciągnął ją do siebie i pocałował. Ale ze względu na to ,że w klubie Ucker czekał na gościa który wisiał ogromne pieniądze szefowi musiał spławić Katię dlatego umówił się z nią na wieczór i poprosił by teraz wróciła do domu bo on musi pracować. Kati i tak miała jeszcze coś do załatwienia dlatego przyjęła propozycję i opuściła lokal. Tym czasem Natii kłóciła się z ojcem.
- Masz go wyrzucić i to już ... to morderca dlaczego wiec pozwalasz mu wciąż tu pracować ? - krzyczała do ojca z pretensjonalnie.
- Posłuchaj moja panno to ja tu rządzę i ustalam kto pracuje dla mnie!
- Ale tato on zabił człowieka ! Nie...
- Nataliio Silva przestań do cholery wtrącać się w moje sprawy ! Mam dość twoich rozkazów to ja jestem twoim ojcem i ja tu wydaję rozkazy... przykro mi ,że ci się nie podobają. Owszem zrobił bym dla ciebie wszystko ale jeśli chodzi o takie typu sprawy to masz się nie wtrącać jasne !
- Niech cię cholera tatooo ! - powiedziała i wyszła oburzona i wściekła z gabinetu. Po czym wybiegła na dwór. A tam wpadła na Diego który akurat mył samochód. Spojrzała na niego i powiedziała;
- Nienawidzę cię i nie rozumiem jak mój ojciec może bronić takiego śmiecia i mordercę ... ale przysięgam ci ,ze znajdę sposób by cię usunąć z mojego domu ! A do tego czasu trzymaj się ode mnie z daleka ! - wykrzyczała mu prosto w twarz i wbiegła do domu. Świadkiem owego zdarzenia była Sonia. Co jeszcze bardziej wzbudziło w niej nienawiść do Natalii za to jak traktowała Diego. Spojrzała na niego i widziała ,że słowa Natii sprawiły mu ból. Chciała go pocieszyć ale bała się ,że wtedy ktoś odbierze jej s poufałość źle. A nie mogła narażać się na zdemaskowanie. dlatego tylko powiedziała.
- Diego ... nie zwracaj na nią uwagi to nie wyrośnięte dziecko. Jeszcze nie poznała życia. Myśli ,że świat leży u jej stóp. Ale pewnego dnia obudzi się i zda sobie sprawę ze swojego głupiego myślenia i postanowi się zmienić ale wtedy będzie za późno.A teraz przepraszam mam coś do załatwienia. - powiedziała i wróciła do środka domu. Diego był zdziwiony zachowaniem Soni wobec Natii. Owszem nie przypadły sobie do gustu ale sadził ,ze jako zona szefa będzie starała się zaskarbić uznanie Natii. A ona jak widać miała to gdzieś. Sonia tym czasem poszła na górę do pokoju Natii.
- Kto ci kur.wa pozwolił tu wejść ? - zapytała oburzona Natii na widok Soni. Sonia puściła jej pytanie mimo uszu i powiedziała;
- Jak nie zmienisz swojego zachowania w stosunku do innych ... a szczególnie do Diego ja ci pokażę kto tu rządzi !
- Ojej już się boję !!! - powiedziała kpiąco.
- Posłuchaj blond idiotko ... nie robią na mnie wrażenia twoje wygłupy ani rozkazy. I jak mi podpadniesz to nawet Oskar ci nie pomoże myślę nawet ,że jeszcze by mnie poparł.
- Ty suko ... - krzyknęła Natii i chciała dodać coś jeszcze Ale Sonia złapała ją za włosy i powiedziała;
- Posłuchaj jeszcze raz mnie tak nazwiesz a cię zabiję zrozumiałaś ! Ostrzegam nie zadzieraj ze mną ! - po tych słowach wyszła. Natii miała dość to wszystko ją przerosło. Diego ją zostawił w dodatku musiała go widywać na każdym kroku co sprawiało jej to ból bo tęskniła za nim. Ojciec utrudniał jej to nie chcąc go zwolnić i jeszcze Sonia. To wszystko sprawiło ,że znowu zaczęła płakać. Chociaż wcześniej obiecała tego nie robić.
************************
WIECZÓR
Any właśnie siedziała z Kike w restauracji. Enrique zaprosił ją na kolację poza domem by mogli być sami. O wolny wieczór nie musiał prosić bo Diego dziś zatrudnił nowych ludzi którzy już pierwszego dnia dostali rozkazy pilnowania rezydencji. Tak więc po wykonaniu swoich obowiązków zabrał Any na kolację. Wieczór upłynął im cudownie. Na zakończenie postanowili się przejść. Any była taka szczęśliwa nareszcie spotkała faceta swoich marzeń ... swoją miłość. I nie chciała tego stracić. Ale myśl o rzekomym małżeństwie nie dawała jej spokoju. Modliła się w duchu by to okazało się pomyłką. Zamartwiała się tym ale postanowiła nie psuć wieczoru i nic nie dała po sobie poznać. Spacerowali objęci i szczęśliwi. W końcu usiedli koło pięknej fontanny i delektowali się pięknem tej nocy. Cieszyli się magią wieczoru. Siedzieli przytuleni i całowali się namiętnie. Podobne chwile spędzała Katia z Uckerem. Tyle ,że oni po zjedzonej kolacji wylądowali w hotelu gdzie kochali się przez całą noc. Zaś Natalii i Diego kolejną noc nie przespali bo każde myślało o tym drugim. Natii znowu płakała całą noc ale kiedy nastał dzień ponownie założyła maskę twardej dziewczynki i zeszła na dół. Zabawne ... bo Diego postąpił podobnie w nocy zmagał się z bólem po ich rozstaniu a kiedy nadszedł dzień udawał zimnego twardziela. To oczywiście jeszcze bardziej złościło Natalii. I dlatego za każdym razem gdy na niego wpadała wyzywała go od morderców i tym podobne. Diego znosił to bo uważał ,że się mu należny. Jego obojętność tak ją dobijała ,ze postanowiła go sprawdzić i na jego oczach zaczęła flirtować z Marco. Wiedziała ,że Rudej nie ma i tylko dlatego pozwoliła sobie na ten krok. Wiedziała ,że gdyby ruda się dowiedziała urwała by jej głowę. Marco zaś traktował to jako żart i też zaczął z nią flirtować tyle ,że on nie wiedział iż widzi ich Diego. Był wściekły ale widział ,że Natalii zerka na niego kątem oka dlatego udawał obojętnego. To wkurzyło ją jeszcze bardziej. Dlatego gdy tylko zjawił się Fazzi rzuciła mu się na szyję i zaczęła się z nim całować. Uważała iż Diego im przerwie jeśli rzeczywiście ją kochał a jeśli nie to będzie to oznaczało iż wtedy w areszcie mówił prawdę. Zrobiła to by się upewnić co tak naprawdę on czuje. Poncho jednak im nie przerwał tylko wsiadł do samochodu i odjechał. Natii szybko odskoczyła od Fazziego i powiedziała;
- Przepraszam nie wiem ... co mnie napadło.
- Ok spoko ... ale lepiej nie rób tego więcej bo twój ojciec urwie mi głowę.
- Jasne nie ma sprawy. A teraz przepraszam was pójdę do siebie. - powiedziała i pobiegła do pokoju.
Diego jechał wściekły do magazynu musiał sprawdzić czy wszystko gra i wydać nowe rozkazy bo nie długo miała przyjść nowa dostawa. Zachowanie Natalii utwierdziło go w tym ,że Ucker i Oskar mieli rację. Nie traktowała go poważnie... cały czas bawiła się nim. Nim i jego uczuciami. I tak jak powiedział Oskar ,,zostawiła by go sama jak tylko by się jej znudził" dlatego teraz był już pewny swojej decyzji. Ale wściekał się na myśl ,że Ucker wiedział jaka jest i go nie uprzedził tylko pozwolił mu się w niej zakochać. Wściekał się też z powodu tego co widział w ciągu 10 minut blondi owinęła sobie wokoło palca Uckera i Fazziego. Zazdrość wręcz zżerała go od środka. By nie wybuchnąć uciekł stamtąd. Ale nie miał zamiar tak tego zostawiać. Dlatego gdy tylko wrócił z magazynu podszedł do Uckera i powiedział;
- Choć ! Mamy do pogadania.
Marco poszedł z Diego a gdy drzwi do domu Poncha się zamknęły od razu skoczył do niego z pretensją;
- Kur.wa Marco uważałem cię za przyjaciela a ty wbijasz mi nóż za nożem w plecy ! Tak się Ku**a nie robi !
- Diego o czym ty mówisz do jasnej cholery ? - zapytał spokojnie nie rozumiejąc ataku kumpla.
- Mówię o Natalii ! Ładnie to tak flirtować z byłą dziewczyną kumpla ? - krzyczał wściekły wymachują rekami.
- Poncho my tylko rozmawialiśmy nic więcej. A ty wbiłeś sobie do głowy nie wiadomo co. A zresztą nie jesteś z nią więc co ci do tego ? - zapytał trochę wkurzony atakiem przyjaciela.
- To ,że z nią nie jestem nie uprawnia cię do tego by wbijać mi nóż w plecy ! Przyjaciele tak nie postępują Marco !
- Wiesz co mam dość tej rozmowy ... wychodzę a ty zastanów się nad sobą ! - powiedział i wyszedł wściekły. Tym czasem Oskar obserwował go z boku chciał mieć pewność ,że Diego dotrzyma słowa. Jednak by nabrać jeszcze większej pewności wpadł na kolejny plan.Zawołał do gabinetu Fazziego i powiedział;
- Mam dla ciebie zadanie !
- Słucham szefie ... jakie to zadanie ?
- Może to nie w porządku co do mojej córki ale robię to dla jej dobra. Dlatego też masz zacząć się koło niej kręcić ... flirtować z nią i tak dalej. Ale masz to wszystko robić na oczach Diego. Jeśli nie ma go w pobliżu trzymasz się od niej z daleka ... jasne ?
- Ale po co ma to wszystko robić ... przecież ja zostawił tak jak szef chciał. - zapytał zdziwiony zadaniem jakie otrzymał.
- Fazzi czy ty kur.wa jesteś taki głupi czy tylko udajesz nie pojebańca ? Masz to zrobić ... bym miał pewność ,że ta gnida się więcej do niej nie zbliży.
- Jasne szefie ! Ale...
- Jakie kur.wa ale... nie ma ale wykonać i już !
- Dobrze. - powiedział i wyszedł w pośpiechu.
Okazja nadarzyła się jeszcze tego samego dnia by zagrać po raz kolejny na nerwach Diego. Kiedy wieczorem siedzieli w magazynku gdzie mogli wszyscy sobie pogadać czy też odpocząć po ciężkim dniu lub pograć w karty Natii weszła do środka i zawołała Fazziego. Diego zauważył ich bo akurat wychodził od siebie z domku. Przykucnął udając ,że zawiązuje buta i obserwował ich. Nie słyszał o czym rozmawiali ale widział jak Fazzi nagle obejmuje dziewczynę a potem zatapia wargi w jej ustach. Wkurzony wstał i poszedł do magazynku w którym już siedział wściekły na niego Ucker a także Kike , Skorpion i Budrys. Usiadł obok Skorpiona z piwem i przyłączył się do rozmowy by tylko nie myśleć o tym co zobaczył. No ale po chwili do magazynu wszedł Fazzi a z nim Natii. Wkurzony Diego zapytał;
- Co ona tu robi ? To magazyn dla nas ... roboli i śmieci a nie blond laleczek!
- Co ci kur.wa nie pasuje ? - zapytała wściekła jego komentarzem.
- Ty.... laleczko mi nie pasujesz.
- Ty śmieciu ... - zaczęła ale nie dał jej skończyć.
- Może i jestem śmieciem ... ale nie dziwką tak jak ty !
Po chwili pożałował swoich słów ale nim się zorientował Natii wyrwała z reki Kike piwo i rzuciła w Diego.
- Ty szmato ... skur.wysynu nigdy więcej tak do mnie nie mów bo cię zabiję! - i wybiegła.
- Stary pojebało cię ? - zapytał Kike.
- Nie wtrącaj się ... mam dość ciebie i kur.wa wszystkich ! Dajcie mi spokój ! - krzyknął i wyszedł wściekły trzaskając drzwiami. Zapłakana Natalii rzuciła się w ramiona Any którą spotkała na schodach gdy ta szła jej poszukać. Poncho zaś wszedł do domu i wściekły zaczął demolować salon. I nagle przyszedł mu pomysł który mógł zakończyć wszystkie jego problemy. Wziął do ręki broń odbezpieczył i przystawił do skroni. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez anetta418 dnia Nie 2:46, 29 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Nie 2:48, 29 Sty 2012
|
|
ROZDZIAŁ 15
Natalii była tak zrozpaczona i wściekła po słowach Diego. I chociaż Any próbowała ją pocieszyć i uspokoić to nie była wstanie. Natii chodziła wściekła od jednego końca pokoju do drugiego i nie mogła przeżyć tego jak Diego ją nazwał;
- Jak on mógł ... no jak ... jak mógł nazwać mnie dziwką ? Any może nie jestem dziewicą ale do cholery nie jestem dziwką !
- Natii to znak ,że powinnaś o nim zapomnieć ... facet który się tak zachowuje nie zasługuje na ciebie ani na miłość.
- Masz rację... całkowita rację ! Zapomnę o nim ... ale najpierw oddam mu coś.
- Co ? Daj spokój nie mów ,że idziesz do niego ?
Natalii wyjęła z szafeczki nocnej szkatułkę a z niej łańcuszek z serduszkiem dostała go od Diego. Teraz zamierzała mu go zwrócić nie chciała mieć ani jednej pamiątki po nim i ich wspólnych chwilach.
- Pójdę tylko mu to oddam i wracam.
- Natii to nie jest dobry pomysł ... twój ojciec...
- Jest zajęty ... a poza tym mam to gdzieś oddam to temu draniowi i wracam.
Chociaż z jej oczu leciały łzy jej głos był zimny a postawa bojowa.Z prędkością światła wyszła z pokoju i wybiegła z domu. Przed domem Poncha zatrzymała się otarła łzy po co miał je widzieć. ,,Niech myśli ,że nie bolało ją to a tylko rozwścieczyło." pomyślała. Tym czasem Diego który miał zamiar zakończyć mękę swojego nie udanego życia odłożył na chwile broń i napisał coś na kartce. Potem włączył muzykę pocałował zdjęcie Natalii które podarowała mu na pamiątkę i po raz drugi przystawił sobie broń do skroni. Jeśli myśleliście ,że stchórzył to się pomyliliście. On przerwał własne samobójstwo by napisać list do Natii nie chciał tak tego zostawiać. Chciał by ona po jego śmierci dowiedziała się jak bardzo żałował tego ,że nazwał ja dziwką ... chciał by wiedziała tez jak bardzo ją kochał. Dlatego też zdecydował się na napisanie pożegnalnego listu miłosnego. To był jedyny powód odłożenia broni na chwilę. A teraz kiedy list był gotowy mógł spokojnie odebrać sobie życie. Jedną dłonią trzymał pistolet a w drugiej jej zdjęcie w taki oto sposób miał zamiar umrzeć. Zamknął oczy i już miał naciskać spust kiedy... do domu weszła Natalii na widok ukochanego i tego co zamierzał zrobić łzy stanęły w jej oczach bez chwili wahania rzuciła mu się w [link widoczny dla zalogowanych]. Przylgnęła do jego ciała cała się trzęsła a z oczu płynęły łzy podłamanym głosem powiedziała;
- Kochanie zostaw to ... proszę zostaw nie rób tego ... błagam cię słyszysz błagam ! Kocham cię ... kocham i umrę jeśli mnie opuścisz proszę ... błagam.
Emocje były tak silne ,że zdjęcie z jego reki wypadło na podłogę jej łzy i słowa sprawiły ,że i on pękł. Odstawił broń od skroni i przytulił ja z całej siły. Teraz i jemu łzy płynęły po policzkach.
- Diego kochany ja wiem nie kochasz mnie ale ... - [link widoczny dla zalogowanych] dalej nie zauważając ,że broń leżała już na sofie gdzie rzucił ja Poncho by móc z całej siły przytulic do siebie Natalii. By ją uspokoić wziął jej twarz w dłonie i patrząc w oczy powiedział;
- Cii już po wszystkim ... odłożyłem broń. I kocham cię Natalii ... kocham jak cholera !
Czy mogła mu wierzyć ? Tak mogła bo gdy patrzyła w jego oczy ... oczy które były całym odzwierciedleniem jego dyszy miała pewność ,że nie kłamie. Był szczery potwierdzały to tez łzy które spływały po jego policzkach. Zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała. Odwzajemnił całował ją zapominając o obietnicy danej Oskarowi. Narażał siebie i ją ale miłość do niej była byt silna by mógł z niej zrezygnować. Przerwał na chwilę pocałunek i zapytał;
-Zostaniesz ze mną już na zawsze ?
- Zostanę kochany... zostanę z tobą na zawsze.
Odpowiedziała po czym po raz kolejny zatopiła swoje malinowe usta w jego słodkich wargach. Po chwili wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Kiedy postawił na podłodze ponownie pocałował. Potem całował jej szyję , ramiona a ona poddawał się jego słodkim pieszczotom. Zapomnieli o gorzkich i przykrych słowach które padły ostatnimi czasy. Teraz liczyła się ich miłość i oni. To ,że znowu są razem. Silna dłoń Poncho zaczęła zsuwać ramiączko letniej sukienki Natii. Zsunął jedno potem drugie a kiedy sukienka opadła na podłogę zaczął pieścić jej sterczące różowe sutki. Jęknęła pod wpływem jego gorących ust i delikatnie wygięła się do tyłu. Jej ciało było coraz bardziej rozpalone sięgnęła ręką do jego koszuli i zaczęła rozpinać guziki chciała poczuć żar który płynął z jego ciała. Gdy rozpięła guziki szybko zsunęła koszule z jego ramion. Po chwili koszula podzieliła los jej sukienki i teraz do połowy nadzy pieścili się na wzajem. Po chwili Diego złapał Natalii za pośladki i uniósł do góry zarzucając ja sobie na biodra. Jej długie zgrabne nogi oplotły go woku talii powoli ruszył z nią w stronę łózka nie ustając w pocałunkach. Następnie delikatnie ułożył ja na pościeli i sam pokrył ja swoim ciałem. Teraz ona całowała jego szyję delikatnie głaszcząc jego plecy. On zaś całował jej ramiona i głaskał wewnętrzna stronę jej prawego uda. Ich oddechy były coraz szybsze ... podniecenie stawało się coraz większe. Diego schodził pocałunkami coraz niżej i niżej ręką zaś sięgnął do jej koronkowych majteczek zsunął je powoli. Natalii zaś rozpięła mu pasek i rozporek po czy zsunęła mu spodnie razem z bokserkami.Nie spieszyli się oboje chcieli nacieszyć się sobą. Całkiem nadzy wciąż pieścili się na wzajem.Muskał ustami jej nabrzmiałe od podniecenia piersi w czasie gdy ona głaskała jego umięśnione plecy i lizała koniuszkiem języka jego ucho. Co doprowadzało go to jeszcze bardziej do podniecenia. By móc nacieszyć się smakiem jej rozgrzanego słodkiego ciała zaczął schodzić coraz to niżej i niżej. Całował i lizał na przemian okolice jej brzucha ... wewnętrzną stronę ud. Pod wpływam tych pieszczot jęczała coraz bardziej a jej ciało wiło się jak szalone po pościeli. Cały czas ją obserwował kątem oka chciał widzieć jak wielką przyjemność jej sprawia. Tym samym sprawiając przyjemność sobie.By dostarczyć jej jeszcze więcej przyjemności zniżył się jeszcze bardziej rozchylając jej uda chciał wtargnąć tam językiem ale powstrzymała go mówiąc;
- Nie.
Uniósł głowę i zapytał;
- Dlaczego ...źle ci ze mną?
- Dobrze ... bardzo dobrze i dlatego jeśli za chwile mnie nie weźmiesz to oszaleje.
Zrozumiał ,iż jest już tak rozpalona i gotowa ,że gdyby teraz zanurzył tam język od razu eksplodowała by. A nie tak chcieli to zakończyć. Dlatego podciągnął się na wysokość jej twarzy tak by mógł widzieć jej piękne zielone oczy i wolnym ale bardzo zdecydowanym ruchem wszedł w nią.Ona patrząc w jego piwne oczy jęknęła wyginając się delikatnie. Jej nogi ponownie oplotły jego biodra i teraz jej biodra zaczęły poruszać się w rytm jego ruchów i bioder.Przez chwilę obserwowali siebie na wzajem patrząc na rozkosz wypływając na twarzy każdego z nich po czym zaczęli się całować. Z każdym ruchem ich pocałunek stawał się coraz to głębszy i namiętny. Odrywali się od siebie tylko na chwilę by usłyszeć jęk lub by zaczerpnąć powietrza.Czując nadchodzący orgazm Natalii delikatnie wbiła paznokcie w plecy Diego. A gdy zaczęła szczytować zjechała nimi wzdłuż aż do samych pośladków. Krzycząc i jęcząc z rozkoszy.Czuł jej spełnienie bo było bardzo silne co sprawiło ,ze i on po chwili już oddawał się uniesieniu rozkoszy.Zaczęli nie równo ale skończyli równo. Spojrzał na nią i zobaczył,że Z jej oczy płynęły łzy.Były to łzy szczęścia.Wiedział bo sam był szczęśliwy. Kochali się już nie raz ... ale każdy ich akt miłosny był inny i wyjątkowy. Być może podobny a jednak magiczny.Oboje to czuli i oboje tak uważali.
- Kocham cię i nie chcę żyć bez ciebie. - szepnął spoglądając w jej oczy po czym scałował łzy z jej policzków.
- Też cię kocham i już nigdy nie pozwolę ci odejść.
Powiedziała i pocałowała go. Potem jeszcze długo leżeli przytuleni do siebie.Ale gdy wybiła 4.00 Natalii po cichu wróciła do swojego pokoju by nikt nie zorientował się gdzie była.Na szczęście na straży stał tylko Skorpion i Budrys wiedziała ,że oni nie doniosą jej ojcu gdzie była i o której wróciła.Będąc już w swoim pokoju wzięła szybki prysznic i wskoczyła do łózka tej nocy zasnęła od razu myśląc o Ponchu.On zaś po jej wyjściu ogarnął trochę zdemolowany salon schował broń oraz napisany list i też poszedł spać.
******************************
RANO
Była 7.00 gdy do pokoju Natii wparowała Any.Wskoczyła na jej łóżko i zaczęła nią szarpać mówiąc;
- Wstawaj śpiochu i tłumacz gdzie byłaś ale już ! Słyszysz wstawaj ! - krzyczała Any do ucha śpiącej Natii.
- Kur.wa Any daj pospać niedawno coś się położyłam. - powiedziała zaspanym głosem Natii.
- No nie wątpię czekałam na ciebie wczoraj jak idiotka w twoim pokoju ... miałaś iść na chwilę a wcięło cię na pół nocy. - odparła z pretensją w głosie.
- A skąd wiesz na ile mnie wcięło ? - zapytała zaciekawiona.
- Bo czekałam tu na ciebie do drugiej dopiero potem dotarło do mnie ,że czekam na darmo. To gdzie wczoraj byłaś ? - nie ustępowała Any.
- Po co pytasz jak wiesz ! - stwierdziła Natii.
- Właśnie ,że nie wiem.
- No u Diego a gdzie indziej !
- Jak to kur.wa u Diego ? Przecież miałaś być tam tylko chwilę. - powiedziała zdziwiona.
- Miałam... ale wyszło inaczej.
- Czyli jak ?
- Oj to długa historia i by nie zamęczać twojego mózgu z samego rana powiem od razu znowu jesteśmy razem.
- Co ? Popier.doliło cię z tej miłości do niego ! Facet wyzywa cię od dziwek a ty mu wybaczasz ? - krzyknęła oburzona.
- Przeprosił ... a zresztą potem ci wszystko opowiem tylko daj pospać. - odpowiedziała spokojnie przyjaciółka.
- O nie ... nie ma mowy wstajesz i to już musimy jechać do miasta to raz a dwa rozbudziłaś moją ciekawość dlatego wstajesz natychmiast i opowiadasz. - powiedziała ściągając z niej kołdrę.
- Rany ale doczekałam się przyjaciółki.
- Nie zrzędź tylko wstawaj.
- Dobra już dobra ! Tylko powiedz mi coś ... po cholerę jedziemy na miasto ?
- Po super sukienkę dla mnie Kike zaprosił mnie dziś do teatru.
- Że kur.wa gdzie ? - prawie krzyknęła zdziwiona.
- Do teatru... no co się tak dziwisz myślisz ,że jak ochroniarz to nie wie co to teatr ?
- Yyyy ... dobra spoko nie bulwersuj się już.
- Dobra nie gadaj tyle tylko się szykuj a ja tym czasem przyniosę ci tu śniadanie.
- Kawę... tyko kawę !
- Jasne.
Po wyjściu Any Natii zwlekła się z łóżka i ruszyła do łazienki.Umyła twarz i zęby potem zrobiła makijaż i uczesała włosy następnie ruszyła w stronę szafy kiedy ją otwierała do pokoju wróciła Any z filiżanką kawy i liścikiem.
- Masz ! - powiedziała podając liścik z niezadowoloną miną.
- Dzięki za kawę... a to ... co to jest ?
- To od ukochanego. - powiedziała kpiąco.
Po takiej wiadomości na twarzy Natalii wypłyną szeroki uśmiech.Szybko rozłożyła kartkę i zaczęła czytać;
Witaj słoneczko !Na samym początku przesyłam ci gorącego i namiętnego buziaka. Żałuję ,że nie mogę zrobić tego osobiście ale dzień dopiero się zaczyna i postaram się znaleźć sposób by ci go skraść.A dopóki tego nie zrobię myśl o mnie cały czas tak jak ja będę myślał o tobie. Kocham cię Diego.
Złożyła kartkę i schowała do szkatułki. ,,Teraz nic już nie popsuje jej humoru." pomyślała. Owszem dla zachowania pozorów będzie musiała udawać,ze wciąż go nie lubi ale świadomość iż prawda jest inna dodawała jej skrzydeł. ,,Tylko dlaczego napisał list zamiast esemesa ?" zastanawiała się. ,,A tam nie ważne najważniejsze ,że pamiętał o niej." Any spoglądając na rozradowaną przyjaciółkę zapytała;
- No i co ci tam napisał ,że tak suszysz te zęby do tej kartki ? - zapytała trochę zła bo ni w ząb nie rozumiała postępowania Natalii.
- A to tajemnica ...i nie suszę zębów tylko się uśmiecham a kartkę już schowałam nie wiem czy zauważyłaś pani zrzędo. - odparła spokojnie.
- Wiesz czemu taka jestem bo wkur.wia mnie ,że tak łatwo mu wybaczyłaś po tym wszystkim.
- Any zakochani wybaczają sobie wszystko.
- Wszystko ... powiadasz ? A gdy by się zdradził ... albo był seryjnym mordercą też byś mu wybaczyła ? No jasne ,że tak ... po co pytam skoro wybaczyłaś mu wiedząc ,że zabił człowieka. - stwierdziła kpiąco.
- Nie zabił ! I lepiej jak wszystko ci opowiem za nim zaczniesz wieszać na nim psy.
Powiedziała i zaczęła opowiadać całą historię Any. To jak zastała go z pistoletem przy głowie...o tym jak się pogodzili i ze skończyło się to w łóżku a także o tym ,że skłamał bo tego życzył sobie jej ojciec.Powiedział jej prawie wszystko poza kilkoma ważnymi szczegółami. Zataił to bo nie chciał sprawić jej bólu... uważał ,że jeszcze przyjdzie czas na to by Natalii poznała prawdę na temat własnego ojca. Na razie dał temu spokój po to by odegrać się na Oskarze. Miał już plan czekał na odpowiedni moment do jego realizacji. Po wysłuchaniu przyjaciółki Any przeprosiła Nati. Ale to nie był jej jedyny powód złego nastroju drugim powodem był fakt ,że jej małżeństwo z Colinem okazało się prawdziwe.Potwierdził się jej najgorszy scenariusz i dlatego teraz martwiła się tym przez co tak się zachowywała. By jednak nie dać niczego po sobie poznać udawała zadowolona po wyjaśnieniach przyjaciółki.Chciała by Natii wierzyła ,że Any chodziło tylko o Diego i jego zachowanie. I udało się Natalii uwierzyła i spokojnie mogły zajść na dól by pojechać na zakupy.Na dole natknęły się na Oskara i Sonię. Natalii az świerzbiło by wygarnąć ojcu ale obiecała dochować tajemnicy dlatego powstrzymała się. Wzięła głęboki oddech i powiedziała;
- Ruszamy na miasto możemy wrócić dopiero na obiad. - poinformowała najspokojniej jak tylko potrafiła w tej sytuacji.
- Jasne powiedz by Fazzi i Ucker pojechali z wami. - powiedział Oskar.
Natalii wolała by pojechał Diego ale gdyby oto prosiła ojciec mógłby zacząć coś podejrzewać tak więc skinęła głową na zgodę i razem z Any ruszyły na zewnątrz.Z ochroniarzy stał tylko Bruno więc zapytała;
- Gdzie reszta załogi ?
- A kogo szuka pani konkretnie ?
- Marco i Fazzi są mi potrzebni.
- Są na tyłach domu zawołać ich ?
- Nie sama po nich pójdę.
Szła w poszukiwaniu chłopaków kiedy nagle ktoś wciągnął ją do komórki gdzie ojciec przetrzymywał sprzęt do nurkowania i nie tylko.Chciała już krzyknąć kiedy zobaczyła dobrze znana jej twarz.
- Diego zwariowałeś ? - zapytała przestraszona ,że się naraża.
- Tak z miłości do ciebie. - powiedział i by nie tracić czasu ani nie ryzykować ,że ktoś ich tu zastanie szybko ja [link widoczny dla zalogowanych]. Odwzajemniła a kiedy ja puścił powiedział;
- To na przywitanie potem skradnę ci kolejnego jak tylko dam radę a teraz idź bo ...
Nie dokończył bo w tym momencie na go pocałowała i szybko wyszła. I nagle zobaczyła Fazziego spojrzał na nią i zapytał podejrzliwie;
- Co ty tu robisz?
- Ja... yyy szukałam ciebie i Marco bo jadę do sklepu i wy macie mi towarzyszyć.
- Aha ... to idź d samochodu ja zawołam Marco. - powiedział spoglądając kątem oka na komórkę.
Bała się ,że zajrzy do komórki i zobaczy tam Diego dlatego powiedziała;
- To idź ja tu poczekam na was. - odparła z uśmiechem.
- Ok jak uważasz.
Zakupy minęły im bardzo szybko kiedy wróciły akurat nakrywano do obiadu. Spocone szybko wzięły prysznic zmieniły ubiór i zeszły na dól.Bo zjedzonym obiedzie poszły do ogrodu trochę odpocząć. 20 minut później dołączyła do nich Katia.
- Cześć laski jak minął dzionek ? - zapytała uśmiechając się do przyjaciółek.
- A dobrze a tobie ? - odpowiedziała Natalii.
- Mi tak sobie ale nie najgorzej. - odparła.
- To siadaj i odpoczywaj z nami. - powiedziała Natii
Katia zrobiła to o co poprosiła przyjaciółka i tak do 17.00 wylegiwały się wspominając różne historie z ich szalonego życia. Pierwsza uciekła Any musiała pojechać do swojego domu bo to stamtąd Kike miał zabrać ją do teatru. Wzięła nowo kupioną sukienkę i pojechała do domu się przebrać. Dochodziła 19.00 jak była już [link widoczny dla zalogowanych].Za pół godziny miał przyjechać Kike usiadła więc w salonie i przeglądała czasopismo o modzie kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Gdy je otworzyła zobaczyła ogromny bukiet czerwonych róż. Od razu się uśmiechnęła a kiedy zobaczył po chwili twarz [link widoczny dla zalogowanych] jej oczy zabłysnęły radośnie.
- Witaj aniołku. - powiedział i pocałował ją.
Po przywitaniu wszedł do środka i zamknął drzwi. Any chciała iść wsadzić kwiaty do wazonu ale powstrzymał ja mówiąc.
- Zaczekaj ... kwiatom nic się nie stanie jak wsadzisz je za chwile. Teraz chciał bym cię o coś zapytać. - powiedział bardzo poważnym tonem.
Co ją trochę przestraszyło. Bała się ,że dowiedział się o niej i Colinie. Ale zaraz odrzuciła tę opcję by gdyby tak było to na pewno nie był by taki spokojny. Więc niecierpliwie czekała aż w końcu powie o co chodzi. Wtedy on wyjął coś z kieszeni marynarki i kleknął przed nią wziął za jedną rękę i powiedział patrząc w jej czekoladowe oczy.
- Nigdy się nie angażowałem w związki. Kobiety miałem dosłownie na chwile. Ale gdy ujrzałem ciebie wiedziałem ,że to na ciebie tak długo czekałem. Dlatego moja piękna Any czy ze chcesz zostać moją żoną ?
Z jej oczu płynęły łzy była bardzo wzruszona nie spodziewała się tak szybkich oświadczyn. Nie wiedziała co ma powiedzieć. W innej sytuacji zgodziła by się bez wahania ale teraz ... teraz miała problem bo była już mężatka. Jednak nie chciała zawieść Kike ani tez mu odmawiać bo pragnęła zostać jego żoną. Zastanowiła się przez chwilę i powiedziała;
- Tak Enrique zostanę twoją żoną. - po czym pocałowała go.
Odwzajemnił a po chwili wsunął jej na palec piękny brylantowy pierścionek. Zaplanowała ,ze na razie będzie odwlekała datę ślubu a w tym czasie postara się o szybki rozwód. A kiedy już go uzyska wyzna całą prawdę Kike i wtedy dopiero wezmą ślub. Była pewna ,że on zrozumie. Potem udali się do teatru gdzie spędzili bardzo miły wieczór kończąc go w łóżku.
****************************************
Tym czasem [link widoczny dla zalogowanych] czekała w swoim domu na [link widoczny dla zalogowanych]. Zaprosiła go dziś do siebie na kolację bo chciała z nim pobyć po ciężkim dniu w pracy. A także miała zamiar powiedzieć mu coś bardzo ważnego. Dochodziła 21.00 kiedy się zjawił. Od razu pocałował ją na powitanie i przeprosił za spóźnienie.
- Nie przepraszaj wiem jaki jest ojciec Natalii on chciałby by każdy z jego ludzi pracował 24/24.
- No wiesz przyjmując tę pracę godziłem się być dyspozycyjny 24/24.
- No ale czemu macie pracować po tyle godzin skoro jest was tylu ?
- Bo dużo jest roboty.
- Kotku a co takiego ma do roboty ochroniarz poza pilnowaniem posiadłości.- zapytał mimo chodem jednocześnie licząc ,że się czegoś dowie. Spojrzał na nią i pomyślał ,,Ochroniarz może ma mało roboty ale ja nim nie jestem" nie powiedział jednak tego głośno tylko całkowicie zmienił temat.
- Cudownie wyglądasz kochanie.
- Dziękuję ty też. - powiedziała i pocałowała go.
Po czym usiadła mu na kolana i powiedziała;
- Marco chciałam ci coś wyznać. - powiedziała tajemniczo.
- Co takiego skarbie ? - zapytał zaciekawiony.
- Kocham cię.
Przez chwilę myślał ,że się przesłyszał ale po chwili zdał sobie sprawę ,że to dzieje się naprawdę. Kobieta którą kochał i od której pragnął usłyszeć ,że ona też go kocha właśnie mu to wyznała. Nie posiadał się z radości. Od razu ją pocałował. Zarzuciła mu ręce na szyję i odwzajemniła pocałunek. Kiedy skończył powiedział ;
- Nawet nie wiesz jak pragnąłem to usłyszeć.
- I usłyszałeś ... to co teraz robimy jemy czy od razu przechodzimy do deseru ? - zapytała puszczając do niego oczko.
- Przechodzimy do deseru. - powiedział unosząc ją do góry i ruszając w stronę jej małego saloniku.
*****************************
KILKA DNI PÓŹNIEJ
Natalii spotykali się po kryjomu niestety były to krótkie spotkania bo cały czas była obserwowana przez Fazziego. Udawało im się tylko czasem skraść buziaka i nic więcej. Mając już tego dość postanowiła wymyślić coś by pobyć z Diego sam na sam. Wiedziała co nie wiedziała jednak jak przekonać ojca by to Diego z nią pojechał. Dlatego musiała popracować jeszcze nad swoim planem. Tym czasem związki Kati i Any też rozwijały się coraz bardziej. Obie były zakochane po uszy tak samo jak chłopcy. Stosunki między Uckerem i Poncho tez się poprawiły co nie znaczy ,że Diego zapomniał o oszustwie kumpla. Ale by wspólna praca szła gładko zawiesili broń. Właśnie zbliżała się kolejna dostawa broni i musieli pozałatwiać wszystko by jej dostarczenie przebiegło pomyślnie. Poza tym musieli poodbierać kilka długów od osób które zadłużyły się u Oskara kupując broń i obiecując zapłatę w innym terminie. Dla Kati i Kike była to kolejna okazja do zgarnięcia w końcu jakiś dowodów. Czekali tylko na odpowiednią chwile. Ale taki sam plan miała i Sonia by w końcu zacząć działać. Jeśli chodziło o nią zabiła by Oskara i Natalii od razu ale by nie narażać Diego musiała postępować rozważnie i małymi krokami tak jak to ustaliła z Cesarem. Jej niechęć z dnia na dzień coraz bardziej rosła do ich obojga. Oskara nienawidziła za swoje krzywdy i krzywdy Diego oraz za to ,że tak go traktował. Natalii zaś podpadła jej już pierwszego dnia ich znajomości potem doprawiła to swoim zachowaniem wobec niej i Diego ale najbardziej wyprowadziło Sonię z równowagi gdy dostrzegła ,że tę dwójkę coś łączy. I po raz pierwszy zgadzała się z Oskarem ,ze oni razem być nie powinni. Nie powiedziała jednak Oskarowi o swoich spostrzeżeniach z obawy o Poncha. Postanowiła ,że sama spróbuje rozwiązać ten problem. Ale nie tylko Sonia , Katia i Kike mieli swoje plany. Oskar też miał plan który powinien zrealizować już dawno. Zwlekał na odpowiedni moment teraz kiedy dowiedział się o zdradzie Diego uznał ,że ten moment właśnie się pojawił. Nie był pewny ile zdoła z niego wyciągnąć jednak miał nadzieję ,ze uzyska potrzebne mu informacje. A gdy już je dostanie Diego nie będzie mu potrzebny i wtedy bez skrupułów będzie mógł go zabić. Zawołał go do swojego biura. Poncho nic nie podejrzewając wszedł i zapytał;
- Tak szefie o co chodzi ?
- Siadaj chcę pogadać.
Gdy Diego to zrobił Oskar usiadł na przeciw niego podpalił cygaro i zapytał;
- Jaka była twoja rodzina Diego ?
Pytanie szefa bardzo go zdziwiło. Pracował u niego już tyle lat i szef nigdy nie pytał o jego rodzinę a tu nagle takie zainteresowanie. Nie wiedział co ma o tym myśleć ... zaczęło mu się to wydawać podejrzane dlatego powiedział tylko.
- Rodzina jak rodzina ... zwyczajna.
- No tak ale ja pytam kim był twój ojciec i matka ?
- Ojciec był biznesmenem a matka prowadziła dom a dlaczego szef pyta ?
- Biznesmenem powiadasz... yhy a gdzie on teraz jest ? Żyje w ogóle ?
Zignorował pytanie Poncha i dalej sam zadawał pytania.
- Nie wiem gdzie jest i czy żyje.
- No jak to syn nie wie co stało się z jego ojcem ?
Ta rozmowa mu się nie podobała jednak wiedział ,że dopóki szef nie uzyska odpowiedzi nie odpuści. Powiedział wiec;
-No właśnie oto chodzi szefie ,ze nie wiem. W dniu kiedy zamordowali mi matkę zniknął i nigdy więcej się nie pojawił.
- I nie kontaktował się z tobą w żaden sposób ?
- Nie.
Nie to chciał usłyszeć. Liczył ,że Diego wie gdzie jest Cesar i ,że doprowadzi go do niego. a tym czasem chłopak albo dobrze kłamał albo rzeczywiście nie miał pojęcia. To też nie rozwiązało sprawy i dlatego nadal nie mógł pozbyć się Diego. Musiał jeszcze go utrzymać przy życiu licząc ,ze Cesar w końcu się pojawi lub odezwie do syna. Nie cieszyło go to ale nie miał wyboru. Za dużo w to zainwestował i nie mógł tego spaprać.,, Da Poncho jeszcze czas na doprowadzenie go do ojca a gdy to się już stanie zabije ich obu." pomyślał.
- Dobra wracaj do pracy.
- Tak jest szefie.
********************
WIECZOREM
Za pomocą Uckera wieczorem Natalii udało się wyjść na kolacje poza rezydencję. Ucker obiecał ,że sam dopilnuje Natii dzięki czemu Fazzi został w rezydencji. Gdy byli na miejscu pojawił się Diego wraz z Katią a na koniec dołączyli do nich Any z Kike. Pomysł z kolacją był całej szóstki. Dzięki współpracy udało się pozwolić Natalii i Ponczowi nacieszyć się sobą. Na początku cała szóstka zjadła wspólną kolacje. Potem Kike i Any przerosili i wyszli udając się do jej domu.Zaś Katia z Uckerem i Natii z Diego wynajęli sobie pokoje hotelowe mieli nie wiele czasu więc zamierzali je wykorzystać jak najlepiej. Trzy godziny później Ucker z Natalii wrócili do rezydencji zaś Diego odwiózł Katię i wstąpił jeszcze do klubu dla nie poznaki by nie wrócić w tym samym czasie co Ucker z jego ukochaną. Zaś Kike właśnie brał prysznic po skończonym seksie z Any. Ona w tym czasie postanowiła zrobić im coś do jedzenia. Weszła do kuchni i nagle usłyszała pukanie do drzwi. Spojrzała na zegarek dochodziła 23.00. ,,Kto to może być o tej porze?" zastanawiała się.Poszła otworzyć drzwi i w tym momencie ujrzała Colina natychmiast zbladła. Chciała zamknąć mu drzwi przed nosem ale on był silniejszy wtargnął do środka z całej siły.
- Nie ładnie tak witać męża ! - powiedział niezadowolony.
- Wypierdalaj i to natychmiast ! - powiedziała wściekła.
Musiała się go pozbyć za nim Kike skończy brać prysznic. ale Colin był uparty i powiedział;
- Nie ma mowy dopóki nie pogadamy.
- Nie mamy o czy idioto !
- Owszem mamy ... bo ja moja droga zono chciał bym wiedzieć kiedy razem zamieszkamy ?
- Ty chyba śnisz ! Nie zamierzam z tobą mieszkać bo już złożyłam pozew o rozwód ! - krzyknęła mu w twarz.
- Brawo ! Tylko zapomniałaś chyba o jednym skarbie muszę wyrazić zgodę a ja nie zamierzam tego robić. - powiedział zadowolony.
- Czego ty do cholery chcesz ? Kasy ?
- Nie słonko ciebie.
- Nie wkurwiaj mnie i wyjdź za nim stracę cierpliwość !
- Po pierwsze nie tym tonem ! A po drugie ani mi się śni wychodzić zamierzam tu zostać i kochać się z tobą. - powiedział i przyciągnął ja do siebie całując z całej siły.
Zaczęła się szarpać. Ich szamotaninę przerwał głos Kike.
- Puść ją skur.wielu bo cię zabiję ! - powiedział tonem nieuznającym sprzeciwu i wycelował w Colina broń.
Chłopak natychmiast puścił Any i powiedział;
- Dobra stary wyluzuj... ja tylko przyszedłem do żony nie wolno mi ?
W tym momencie Any zrozumiała ,że spełnia się jej najgorszy scenariusz tej historii.Spojrzała na Kike i oczy zaszły jej łzami. Zszokowany Kike nie dopuszczając tej wiadomości do siebie zapytał;
- Co ty gości chrzanisz ?
- Co nie powiedziała ci ... że jest mężatką ?
Spojrzał na nią i zapytał spokojnie.
- Any słonko powiedz ,że to nie prawda ... że nie jesteś żoną tego wykolejeńca.
- Ty koleś zważaj na słowa ! - odezwał się Colin.
- Zamknij dziób rozmawiam teraz z nią. - powiedział i zszedł podchodząc do Any.
Spojrzał w jej oczy i czekał na odpowiedź. Chciała zaprzeczyć ale wiedziała ,że nie może bo Colin miał rację. Była jego żoną czy tego chciała czy nie. Łamiącym się głosem powiedziała;
- Enrique przykro mi ale on mówi prawdę jest moim mężem ale...
Dalej już jej nie słuchał. Szybko wziął kluczyki do reki i marynarkę i ruszył w stronę drzwi. Złapała go za rękę i powiedziała;
- Kike błagam wysłuchaj mnie ... ja ci wszystko wytłumaczę. - błagała a z oczu płynęły jej łzy.
Odwrócił sie w jej stronę jego oczy były zimne i pełne pogardy. Twarz była cała spięta ze złości. Wściekły powiedział;
- Puszczaj ! To koniec ... koniec ! Zakpiłaś ze mnie ... byłem tylko twoim kochankiem !Zabawką i nikim więcej ... nie wybaczę ci Any...nigdy ci nie wybaczę rozumiesz ?
- Ale Kike ...
- Nie zatrzymuj go on ma rację był tylko twoim kochankiem. - powiedział z triumfem na twarzy Colin.
Kike zmierzył go zimnym wzrokiem i powiedział;
- Lepiej się zamknij bo jeszcze słowo a wsadzę ci kulkę w łeb ! A ty też milcz ... nie chcę słuchać twoich kolejnych kłamstw !
- Kike proszę cię ... błagam wysłuchaj mnie to nie jest tak... - błagała ciągnąc go za rękę gdy próbował odejść. Po raz kolejny odwrócił się do niej złapał za nadgarstki i patrząc jej prosto w oczy powiedział;
- Wiesz co najbardziej mnie boli ... ze kiedy ja prosiłem cię o rękę ty nie raczyłaś mi wspomnieć ,że masz męża tylko perfidnie z uśmiechem na twarzy przyjęłaś moje oświadczyny. Co zamierzałaś zrobić ?Poślubić mnie i żyć w dwóch związkach oszukując przez całe życie ? Taki miałaś plan ?
- Nie Kike ja chciałam...
- To już nie ma znaczenia Any co chciałaś oszukałaś mnie ! A to oznacza ,że to koniec ! I wiesz co gardzę tobą bo kiedy pomyśle ,że uważałem cię za anioła który jest najszczerszą osobą na świecie to szlag mnie trafia na myśl jak bardzo się pomyliłem. Jeszcze nikt nie zawiódł mnie tak jak ty dziś.
Po tych słowach wyszedł trzaskając drzwiami. Zrozpaczona usiadła na podłodze i zaczęła płakać. A kiedy Colin próbował do niej podejść wpadła w szła i zaczęła z całej siły bić go pięściami o tors krzycząc;
- Ty draniu ... podły cholerny draniu ! Jak mogłeś ... jak mogłeś mi to zrobić. Nawet dobrze mnie nie znasz byliśmy razem tylko kilka godzin a ty teraz niszczysz mi życie ! Jakim kur.wa prawem no jakim ? - złapał ją pod łokcie i powiedział.
- Skarbie ty sama je sobie zniszczyłaś ... wychodząc za mnie. - powiedział Colin z uśmiechem na twarzy.
Miał rację zniszczyła to sama. Szaleństwa które popełniła dały właśnie o sobie znać. Za głupotę w młodości przyszło jej teraz płacić. Gdy by tylko wiedziała nie postępowała by tak nie odpowiedzialnie. Jednak na skruchę było już za późno straciła Kike. Straciła go na zawsze. Wiedziała ,że nie wybaczy jej tego. Rozpłakała się. Colin spojrzał na nią i zamiast pocieszyć dobił ją jeszcze bardziej mówiąc.
- Nie płacz ... ja dam ci więcej szczęścia niż ten dryblas.
Uniosła głowę spojrzała zimnym wzrokiem na niego po czym złapała go za bluzę i powiedziała;
- Wynoś się ! Ale już ! Wypier.dalaj natychmiast ... bo jak nie to przysięgam ,że cię zabiję gnoju !
- Pójdę ale tylko dlatego ,że ładnie prosisz ale wrócę pamiętaj. - powiedział dobrze bawiąc się jej kosztem.
Wściekła złapała wazon z kwiatami ze stolika i z całej siły cisnęła nim w stronę Colina jednak on zdążył już opuścić jej dom i wazon roztrzaskał się o drzwi. Usiadła na kanapie i pogrążyła się w rozpaczy.
ROZDZIAŁ 16
Any tego wieczoru nie wróciła już do rezydencji tylko została w swoim domu. Pogrążona w rozpaczy zastanawiała się co ma teraz zrobić by Kike jej wybaczył. Jak przekonać by jej wysłuchał. Miał rację ,,zawiodła go" zamiast opowiedzieć mu o wszystkim ona zataiła tak ważną wiadomość. Ale jak sam powiedział najgorsze co zrobiła to przyjęła jego oświadczyny znając prawdę. Nie powinna ... ale stało się i teraz musiała jakoś to naprawić. Bo jeśli tego nie zrobi straci go na zawsze. Zrozpaczona sięgnęła po telefon i wykręciła numer Kike minęły może ze trzy sygnały nim odebrał. Ucieszył ją fakt ,że w ogóle odebrał.
- Kike ... proszę nie rozłączaj się tylko mnie wysłuchaj. - poprosiła przez łzy.
- A kto mówi ? - zapytał chłodnym tonem.
- Kochanie to ja Any. Chciałam ...
- Nie znam ,żadnej Any. Znałem ... kiedyś ale ona w dniu dzisiejszym dla mnie umarła.
Powiedział i się rozłączył.Po tych słowach miała wrażenie ,ze jej serce pękło na miliardy małych kawałeczków. Ból był nie do zniesienia a łzy płynęły jedna za drugą bez ustanku. ,,Straciłam go... straciłam!" powtarzała sama d siebie tuląc telefon do piersi. Tym czasem w drodze do domu jechał jak szalony ... nawet gdyby teraz się rozbił miał by to gdzieś. Bo w tej chwili śmierć była by niczym w porównaniu z bólem jaki czuł. Po raz pierwszy w swoim życiu się zakochał ... po raz pierwszy pomyślał o poważnym związku. A tym czasem okazało się ,ze to były tylko mrzonki. Bo kobieta którą pokochał nad życie najprościej w świecie zakpiła z niego. Ostrzegano go przed związkiem ... przed kobietami i do póki nie poznał Any nigdy się nie angażował by potem nie cierpieć. Ale wystarczyło jedno spojrzenie w jej czekoladowe oczy by zapomniał o ostrzeżeniach i zasadach. I co teraz z tego miał ? Rozdarte serce na strzępy które bolało cholernie. ,,Ból fizyczny przy tym to pestka." pomyślał. Gdy dojechał do rezydencji zadzwoniła jego komórka spojrzał na wyświetlacz i zobaczył ,że Any dzwoni już miał odrzucić rozmowę ... ale jednak odebrał. Powiedział jej parę gorzkich słów po których liczył poczuć się lepiej. Ale niestety poczuł się jeszcze gorzej. Z jednej strony chciał ją zranić by cierpiała jak on... ale z drugiej gdy już to zrobił żałował. Bo bez względu na wydarzenia wieczoru ... na żal on wciąż ją kochał. Czy tego chciał czy nie. Po rozmowie telefonicznej wszedł do swojego domku wziął dwie butelki wódki i poszedł do domku Diego zapukał a kiedy usłyszał ,,Proszę" wszedł i zapytał;
- Napijesz się ze mną ?
- A z jakiej okazji ? - zapytał Poncho.
- Z okazji dnia największego frajera pod słońcem ! - powiedział wściekły Kike.
- Mówisz o sobie ? - zapytał zdziwiony Poncho.
-Tak kur.wa ... mówię o sobie !
- Ej stary co jest ? Pokłóciliście się czy jak ?
- Błagam nie gadajmy o tym ... napij się ze mną i tyle.
- Ok.
Powiedział Poncho rozumiejąc ,ze coś nie dobrego wydarzyło się miedzy jego przyjacielem a Any. Było to chyba zbyt poważne skoro nawet nie chciał o tym rozmawiać. Diego postanowił uszanować jego decyzję i poszedł po kieliszki. Wypili po kilka kieliszków i Enrique powiedział ;
- Wiesz co... nawet ta cholerna wóda nie daje mi zapomnieć. Dlatego zakończmy to picie lepiej jak wrócę do siebie i spróbuję zasnąć.
- Jasne ... ale rozmowa chyba bardziej by ci pomogła nie uważasz ?
- Tu nawet rozmowa nie pomoże. Ale dzięki ... do jutra. - powiedział i wyszedł.
***************************
Następnego dnia rano Natalii zauważyła ,że Any nie wróciła na noc i nie zmartwił by jej ten fakt gdyby wiedziała ,że została z Kike. Tym czasem on stał właśnie przed domem i rozmawiał z Ponczem i Uckerem. Zeszła więc na dół podeszła do nich i zapytała;
- Gdzie Any ?
- Nie wiem i nie obchodzi mnie to ! - powiedział wściekły.
- Jak to kur.wa cię nie obchodzi ? Byliście wczoraj razem ... ty wróciłeś a ona nie co jest do cholery grane ? - zapytała wkurzona zachowaniem Kike.
- Słonko daj mu lepiej spokój. - powiedział po cichu Diego.
- Nie ma mowy ma w tej chwili mi wyjaśnić co się kur.wa stało ?
Już miał jej odpowiedzieć ale w tej chwili na podjazd wjechał samochód to była Any.
- Przyjaciółka ci wyjaśni. - powiedział Kike i odszedł by tylko się z nią nie spotkać.
Any tym czasem wysiadła z samochodu. Miała podkrążone oczy i zaczerwienione oczy. Natalii wiedziała już ,ze coś złego się stało. Podbiegła do niej i zapytała;
- Any słonko co się dzieje ... dlaczego nie wróciłaś wczoraj na noc ?
- Opowiem ci ale proszę nie tu. - powiedziała Any a po jej policzku potoczyła się samotna łza.
- Ok choć do domu. - powiedziała i objęła przyjaciółkę ramieniem.
Zdążyły wejść do holu kiedy dołączyła do nich zdyszana Katia.
- Ej laski krzyczałam za wami ... nie słyszałyście ?
Natalii obejrzała się i ręką dała znać Kati by szła z nimi na górę i na razie o nic nie pytała. Gdy znalazły się w pokoju usiadły na łóżko i Any ze łzami zaczęła im wszystko opowiadać. Dziewczyny słuchały w skupieniu aż do momentu kiedy nie usłyszały ,,I wtedy zjawił się Colin mój mąż.." i natychmiast obie ze zdziwieniem zapytały.
- Kto się kur.wa zjawił ?
- Mój mąż... tak dziewczyny mam męża ... cholernego męża o którym dowiedziałam się dopiero co !
- Any co ty pier.dolisz ? - zapytała Katia
- A niby kiedy ty wzięłaś ten ślub ? - zapytała Natii
Wtedy Any wyjęła z torebki akt ślubu i podała dziewczynom po czym opowiedziała im historię rzekomego zawarcia ślubu. Dziewczyny dokładnie wpatrywały się w akt niedowierzająco. Po chwili odezwała się Katia;
- To jest kur.wa pewnie fałszywe !
- Nie ... sprawdziłam.
- No to kur.wa masz pozamiatane !
- Wiem.
- Poczekaj bo ja czegoś tu nie rozumiem... byłaś wtedy ze mną tak ?
- Tak ... ale ty poszłaś z tym... no jak mu tam... z tym yyy ...Andre a ja z Colinem. Wypiliśmy jeszcze w barze kilka drinków i widać wzięłam ten jebany ślub !
- Jak to ... to ty nawet tego nie pamiętasz ?
- Nie.
- Skoro masz istną pustkę w głowie to następnym razem wystrzegaj się wiatru.
- Kur.wa Katia nie dobijaj jej. - powiedziała oburzona Natii
- No co taka prawda ... nachlała się i wzięła ten pieprzony ślub ! A teraz siedzi i płacze. Wstań i zapierdalaj do niego ... spróbuj go namówić do rozmowy !
- Ja pier.dole a ty myślisz ,że nie próbowałam ... błagałam go ... potem nawet dzwoniłam do niego ale on powiedział ,że dla niego umarłam ! - wykrzyczała Any i zaczęła płakać jeszcze bardziej.
- Ja wam kiedyś mówiłam ... najlepiej się nie zakochiwać. Miałyście to w dupie ... to teraz macie.
- Taka mądrala z ciebie ... a ty co nie zakochałaś się ?
- Owszem ale ja nad tym panuję.
- Ta jasne ... do czasu.
- Wiecie co idę zabrać swoje rzeczy i wracam do siebie. Jeszcze chwila i wy się pokłócicie.
- Jak to wracasz do siebie ? - zapytała zdziwiona Any.
- Normalnie ... przecież teraz tu nie zostanę muszę zniknąć mu z oczu i sama tez zrobię dobrze dla siebie gdy nie będę go widywała.
Po tych słowach poszła do swojego pokoju i zaczęła się pakować Natii chciała ją jeszcze powstrzymać ale Katia przekonała ją ,że Any ma rację na razie powinni być z dala od siebie by ochłonąć i wszystko sobie pookładać. Po 30. minutach była już spakowana we trzy zeszły na dół. Dziewczyny postanowiły pojechać z nią wiedząc ,że teraz są jej potrzebne. Wsadziły walizki do bagażnika i kiedy wsiadały do samochodu Any zobaczyła nadchodzącego Kike. Podbiegła do niego i powiedziała;
- Enrique ... proszę porozmawiajmy.
Chciała złapać go za rękę ale szybko ją zabrał i powiedział ;
- Nie dotykaj mnie !
- Kike wracam do siebie ... pożegnaj się chociaż ze mną.
Spojrzał na nią z pogardą i powiedział;
- Żegnam ! Udanego życia z mężem.
Po tych słowach jak najszybciej odszedł. Zapłakana Any wróciła do samochodu. Katia zajęła miejsce za kierownica i odjechały. Tym czasem Oskar zrobił zebranie i nawet nie zauważył ,że Any wyjechała z posiadłości sama bez ochrony o niczym nie mówiąc. Ale w tej chwili była ważniejsza dostawa broni niż córka. Musiał wydać dyspozycje swoim ludziom a kiedy to zrobił powiedział;
- Dobra panowie a teraz do pracy ...Bruno ty zostań mam do ciebie dodatkowa sprawę.
Chłopak bez sprzeciwu został na swoim miejscu a kiedy wszyscy już opuścili gabinet zapytał;
- I co masz coś dla mnie ?
- Tak szefie... oni nadal się spotykają co więcej spędzili razem noc.
- To skur.wiel mały ! Widać pudło nie wystarczyło ... chce wojny ? To my mu ją załatwimy ! - powiedział wściekły.
- Co mam robić szefie ? - zapytał Bruno.
- Jak to co ! Masz go zabić dziś w czasie rozładowania towaru ... tylko zrób tak by wyglądało na wypadek.
- Jasne szefie.
- No a teraz zawołaj Fazziego.
- Dobrze. - powiedział i wyszedł.
- Załatwię cię Diego ... załatwię tak samo jak twojego ojca i matkę ! Pożałujesz ,że mnie zdradziłeś ! - powiedział sam do siebie.
Godzina 18.00 Diego razem z Kike , Uckerem ,Brunem i Budrysem stali przed magazynem i czekali na dostawę. Gdy się już zjawiła zaczęli ją rozładowywać. Bruno czekał na odpowiedni moment by zrobić to co kazał mu szef. Szczęście mu dopisało bo po 15 minutach do magazynu wtargnęli ci sami bandyci co zawsze i zaczęli ich ostrzeliwać. Bruno długo się nie zastanawiając zaczął strzelać najpierw do napastników tak samo jak koledzy a gdy zobaczył ,że zamieszanie jest tak wielkie iż nikt nie zauważy jak strzela do Diego wymierzył w niego broń i strzelił. Nim jednak kula dosięgła Diego Kike krzyknął ;
- Diego uważaj ! - i sam strzelił do Bruna.
Ponczo który po ostrzeżeniu uchylił się od kuli spojrzał teraz w stronę Bruna który padł na ziemię po chwili podbiegł do niego by dowiedzieć się dlaczego chciał go zabić. Ale ten już nie żył bo Kike trafił go prosto w czoło. Wściekły machnął ręką i ponownie zaczął strzelać do przeciwników. Tamci zaczęli się znowu wycofywać widząc ,że zabito już trzech z ich ludzi a czwarty leżał i powoli konał. Ucker z Budrysem rzucili się za nimi w pogoń a Kike i Diego podeszli do tego który powoli umierał po kulce w klatkę piersiową. Kike zdjął mu kominiarkę i złapał za włosy ;
- Kto was kur.wa nasłał ? - zapytał wściekły.
- Gówno ci powiem. - odpowiedział tamten.
- Zapytam jeszcze raz kto cię kur.wa nasłał ?
Tym czasem Diego wbił mu palec w ranę postrzałową by bolało jeszcze bardziej.
- Powiesz czy chcesz umierać w takim cierpieniu ? - zapytał Diego.
- Do.. dobra powiem ! - krzyknął z ledwością ranny.
- To gadaj !
- Samson.
- Jaki kur.wa Samson ? - zapytał Diego wymieniając spojrzenie z Kike.
- Samson ... ten któremu Silva zajął teren i podkupił ludzi.
- Dobra puść go szef na pewno będzie wiedział o kogo chodzi. A nie poczekaj ... jeszcze jedno pytanie. Gdzie go znajdziemy ?
- Tego nie wiem ... jedyny kontakt miał z nim Bruno ale teraz nie żyje. - powiedział wskazując na ciało Bruna.
- To on był waszą wtyką ? - zapytał wściekły Ponczo.
- Jasne ... robił dla nas by zdemaskować Oskara i wydać Samsonowi.
- To skur.wiel ! Kto jeszcze od was wkręcił się do nas ? - zapytał
- Tego musisz dowiedzieć się już sam. - powiedział i zamknął oczy po czym zmarł.
- K U R W A !!!
- Diego wrzuć na luz Silva ich znał więc może sam dojdzie kto jeszcze w tym siedzi.
- Masz racje. Dobrze ,że towar ocalał. Kike dzięki.
- Nie ma za co ... w końcu od czego ma się kumpli.
Dwie godziny później gdy się już uporali z towarem i sprzątnięciem ciał wrócili do rezydencji. Wyobraźcie sobie minę Oskara gdy zobaczył Diego całego i zdrowego. Zauważył też ,że nie ma Bruna i od razu zapytał;
- A gdzie Bruno ?
- Nie żyje. - odpowiedział Ucker.
- Do gabinetu ! - powiedział do wszystkich.
Chłopcy ruszyli za nim a gdy byli już w środku Diego zdał relację z całego zdarzenia.
- I co kur.wa nie złapaliście ich ?
- Nie szefie. - odpowiedział Budrys.
- Kurwaaa ! Jak to możliwe ... co za wolny samochód ... czy takie niedorajdy z was ?
- Nie szefie tylko...
- Zamknij się ! Nie pozwoliłem ci odpowiadać ! Diego jeszcze raz jak nazywa się ich szef ?
- Samson szefie.
- Ten skur.wysyn ... już ja go Ku**a dorwę ! Ja dowiem się gdzie ten skur.wiel przebywa a wy macie uważać na resztę ludzi ... nie chcę kolejnej akcji jak z Brunem jasne ?
- Tak szefie. - odpowiedzieli wszyscy jednocześnie.
Po tym jak panowie się rozeszli Oskar wziął telefon do reki i wykręcił numer swojego detektywa. Podał nazwisko osoby którą ma odnaleźć. Po rozmowie rozłączył się i usiadł w fotelu. Sprawa załatwiona teraz musiał się zastanowić nad Diego. który miał dziś nie żyć ale przez nie udolność Bruna nie zginął. A tamten zaś tak. Co też ucieszyło Oskara gdy dowiedział się ,że był szpiegiem jego kolejnego wroga. Ale wracając do Diega zastanawiał się dość długo co ma z nim zrobić. Aż w końcu wpadł na pomysł. Nie zabije go ale miał zamiar uderzyć tam gdzie zaboli go najbardziej. Czyli we własną córkę. Plan był doskonały i zamierzał zrealizować go jak najszybciej. Tym bardziej ,że Natalii przez znajomość z Diego stała się coraz bardziej nieposłuszna. Jej dzisiejszy wybryk kiedy to zniknęła nikomu nic nie mówiąc wyprowadził Oskara z równowagi. Gdy tylko córka wróciła zrobił jej awanturę i kazał ludziom pilnować ją non stop. Nawet pod drzwiami sypialni stał teraz jeden z jego ludzi. Natalii była wściekła na ojca bo nie bardzo rozumiała czemu zrobił taki dym za to ,że wyszła z koleżankami. Any jej potrzebowała dlatego wtedy nie myślała by się meldować ojca. Za co oczywiście się jej dostało. ,,Ale miała to gdzieś. I tak jeszcze zrobi ten numer nie raz bo nie zamierza do końca życia ciągać za sobą ochroniarzy." pomyślała. Dochodziła godzina 22.00 gdy Ucker zjawił się u Any w mieszkaniu wezwała go tam Katia która postanowiła zostać u przyjaciółki na noc by ja wspierać. Natalii też chciała ale niestety ojciec dowiedział się gdzie jest i natychmiast wysłał po nią Fazziego który na siłę zabrał ją do rezydenci. Any akurat spała kiedy zjawił się Marco dlatego mieli czas dla siebie. Katia szybko zrobiła im kolację a gdy ja zjedli usiedli na kanapie przed telewizorem i przytuleni do siebie oglądali jakiś film. Jednak po chwili Katia wyłaczyła go i powiedziała;
- Marco obiecaj mi coś.
- Co takiego kochanie ?
- Że my nie będziemy mieli przed sobą tajemnic. Że jak tylko jedno z nas popełni jakiś błąd od razu powie o tym drugiemu.
Spojrzał na nią zdziwiony bo nie spodziewał się ,że od niej usłyszy coś takiego.
- Wiem ... zastanawiasz się czy mi nie odbiło. Ale widzisz po tym co stało się z Any i Kike zrozumiałam jak ważna jest szczerość. Dlatego chcę byśmy byli szczerzy wobec siebie.Nawet gdy by ta prawda miała zaboleć.
Dla niego szczerość była podstawą związku jednak były sprawy o których nie mógł jej powiedzieć. Choć by to ,że należy do mafii. dlatego przez chwile nie wiedział co ma powiedzieć. Stwierdził jednak ,że kiedyś wyzna jej prawdę ale nie teraz. Ale ,że tak bardzo zależało jej na jego obietnicy powiedział;
- Obiecuję kochanie ,że będę z tobą szczery aż do bólu.
- Ja też obiecuję. - powiedziała całując go.
Oboje złożyli obietnicę ale żadne nie odważyło się wyznać prawdy. Jedno ,że należy do mafii a drugie ,że pracuje w policji. Uznali ,że przyjdzie na to czas. Pytanie tylko czy wtedy nie będzie za późno ? I jak ta prawda wpłynie na ich związek. Gdy jedni cieszyli się sobą tak jak Katia i Marco inni siedzieli samotnie w swoim pokoju czy tez domu i wspominali cudowne chwile razem przeżyte. Tak mówię tu o Natalii ,Diegu , Kike i Any która zamiast spać leżała w swoim łóżko i wypłakiwała w poduszkę kolejne łzy. Zaś Kike wpatrzony w jej zdjęcie próbował zrozumieć jak mógł dać tak się oszukać. Miał żal ale z drugiej strony bardzo tęsknił. To dobijało go jeszcze bardziej. Dziś kiedy rozpętała się strzelanina w magazynie był gotowy się wystawić by tylko jakaś kulka go trawiła. Żyć bez Any było jak najgorsza tortura. Na szczęście powstrzymał się od popełnienia tej głupoty. Teraz jednak nie wiedział jak wyładować swój gniew i żal ... jak uciszyć ból który drążył w jego sercu jak najgrubsze wiertło. W końcu wziął spluwę i poszedł na strzelnicę tam zamierzał się wyładować strzelając do ruchomych celów. Do domku wrócił około 4.00 rano był wyczerpany ciągłym myśleniem o niej i bólem który go przeszywał dlatego od razu położył się do łózka. Niestety po dwóch godzinach musiał już wstać bo czekał go kolejny dzień ciężkiej pracy. Dziś przyjeżdżali kupcy po towar który wczoraj rozładowali i on musiał być przy tej transakcji by zdobyć chociaż nazwiska kupców oraz numery ich samochodów. Gdy wyszedł przed dom czekał już na niego Diego.
- Jak spałeś ? - zapytał.
- Nie najlepiej.
- Stary wiesz nie lubię się wtrącać ale może powinieneś jej jednak wysłuchać. Znamy ją obaj i dobrze wiemy ,ze to nie jest typ dziewczyny która działa perfidnie. Na pewno jest jakieś racjonalne wyjaśnienie tego zdarzenia.
- A skąd ty wiesz o co poszło ? - zapytał zły.
- Od Kati.
- Papla.
- Może i papla ale chodzi oto ,że ona się o nią martwi a ja o ciebie.
- Dobra Ponczo przekonałeś mnie pogadam z nią. A teraz zajmijmy się pracą.
- Ok.
*********************
Dzień minął dość szybko tak szybko ,że nawet nie zauważyli kiedy nadszedł wieczór. Diego zmęczony postanowił od razu położyć się do łóżka ale jak tylko wziął prysznic w jego mieszkaniu zjawił się Ucker z chłopakami by wspólnie się z nim napić. Ponczo nie miał na to ochoty ale po dłuższej namowie zgodził się i przy grze w karty zaczęli pić. Wódka lała się strumieniami a humor dopisywały każdemu. Brakowało tylko Kike który w tym czasie pojechał do Any. Nikt ... poza Fazzim nie podejrzewał ,ze dla Diego ta zakrapiana noc zakończy się źle. Bo gdy tylko panowie się spili i rozeszli do swoich domów Fazzi poszedł zakomunikować Oskarowi ,że zadanie wykonane. I Ponczo śpi pijany tak twardo ,że nic nie jest w stanie go dobudzić. Wtedy Oskar włączył dalszą część swojego planu i dał Faziemu kamerę po czym zawołał wynajętą prostytutkę która miała pomóc wykonać zadanie Fazziemu. Oboje poszli do domku Diego i kiedy po cichu weszli zaczęli wykonywać zadanie. Prostytutka położyła się koło pół nagiego Poncza i udawała ,że się z nim kocha Fazzi zaś to wszystko nagrywał. Potem gdy film był gotowy prostytutka się zmyła a Fazzi pojechał do znajomego by do filmiku podłożył głos Diego. Wszystko miało być jak najbardziej realne i takie tez wyszło. Mimo ,że Diego spał jak zabity to filmik wyszedł tak jak tego chciał Oskar. Teraz zostało tylko jakoś dostarczyć go Natalii. Musiało wyglądać to tak by sama się na niego natknęła. Dlatego Oskar wgrał filmik do swojego laptopa a laptopa Natalii celowo uszkodzono by córka była zmuszona skorzystać z komputera ojca. Oskar wiedział ,że Natii bywa ciekawa i ,że kiedy zostawi na pulpicie filmik z napisem Diego ona na pewno do niego zajrzy. Zostało tylko czekać na to by Natii ze chciała sprawdzić skrzynkę e- mail. W czasie realizacji planu Oskara Kike był u Any. Gdy go zobaczyła od razu się ucieszyła mimo ,że wciąż miał zimny i nie przejednany wzrok. Zaprosiła go do środka a kiedy wszedł powiedział;
- Będę szczery ... jestem tu za namową Diego i choć nie mam ochoty na rozmowę z tobą to skoro już tu przyjechałem chcę wysłuchać wyjaśnień.
- Jeśli ci wszystko wyjaśnię ... wybaczysz mi ? - zapytała
- Any nie odpowiadaj pytaniem na pytanie tylko mów co masz powiedzieć dopóki chcę tego wysłuchać. - powiedział stanowczo.
Cóż była zawiedziona ,że nie odpowiedział ale skoro chciał jej chociaż wysłuchać to było już coś. Mogła mieć chociaż nadzieję ,że po złożeniu wyjaśnień on jej wybaczy. Poprosiła by usiadł i zaczęła mu wszystko opowiadać. Słuchał z uwagą nie przerywając jej a jego szczęka chodziła coraz bardziej gniew był coraz większy. Sam nie wiedział na co bardziej był zły na jej bezmyślność i wybryk czy na Colina. Ale jedno wiedział na pewno ,że chociaż wyjaśniła mu wszystko to i tak nie potrafił jej wybaczyć. I nie chodziło tu o jej małżeństwo z tym całym Colinem a o kłamstwo ... zatajenie przed nim faktu ,że jest mężatka. Wszystko potoczyło by się inaczej gdy by tylko powiedziała mu prawdę w momencie kiedy to poprosił ją o rękę. Nie mógł darować jej tego ,że przyjęła te oświadczyny nic nie mówiąc przez co on wyszedł na głupca.Wściekły wstał i ruszył do drzwi.
- Nic nie powiesz ? - zapytała
Przystanął odwrócił się w jej stronę i patrząc w jej zapłakane oczy zapytał;
- A co mam powiedzieć ?
- Na przykład to czy mi wybaczysz ? Przysięgam ... rozwiodę się z nim.
-Any... czy ty nie rozumiesz ? Twój rozwód niczego nie zmieni ... oszukałaś mnie... i zakpiłaś ze mnie. I tego ci nie wybaczę.
- Ale Kike zrozum... przyjęłam twoje oświadczyny bo cię kocham i naprawdę chcę zostać twoją żona. Nie powiedziałam ci o tym cholernym małżeństwie bo miałam zamiar szybko się rozwieść by wyjść za ciebie. Uważałam ,że jeśli się to uda nie będę musiała ci nawet o tym mówić. Bo po co skoro to nic nie znaczący epizod w moim życiu.
- Ah tak ! A wiec zamierzałaś to przede mną zataić ? Widzisz Any ty sama się pogrążasz ... lepiej zakończmy ta rozmowę za nim któreś z nas powie o jedno słowo za dużo.
Chciał wyjść ale go zatrzymała podbiegając i wtulając się w jego plecy.
- Kochanie proszę cię ... błagam wybacz mi !
Kiedy poczuł jej drobne i delikatne ciało wtulone w niego przystanął wziął ją za nadgarstki które w tej chwili spoczywały na jego klatce piersiowej i odwrócił się do niej. Trzymając ją teraz za ręce powiedział;
- Przykro mi ale nie potrafię ci wybaczyć. Na dzień dzisiejszy po prostu nie potrafię.
- Powiedz mi czy ty ... czy ty mnie już nie kochasz ? - zapytała a po jej policzku spłynęła kolejna łza.
- Kocham ale już ci nie ufam. Dlatego lepiej jak się rozstaniemy.
Po tych słowach pocałował ją delikatnie w usta i wyszedł.
***********************************
Dwa dni później Any wciąż była załamana cały czas leżała w łóżko i nigdzie nie wychodziła starania przyjaciółek szły na marne. Kike też za dobrze tego nie znosił. Nie spał po nocach , wciąż chodził smutny albo wściekły. I nikt nie potrafił im pomóc. Wszyscy wiedzieli ,że dopóki sami sobie z tym nie poradzą to nawet najszczersze starania na nic się zdadzą. U Natii i Katii panował jak na razie spokój w związku mimo ,że musieli się z tym ukrywać to wszystko układało się jak na razie dobrze. Do momentu dopóki Natalii nie zajrzała do laptopa ojca. Na początku sprawdziła pocztę a kiedy juz miała odejść od laptopa zobaczyła folder z napisem Diego ciekawość była tak silna ,że otworzyła plik by po chwili gorzko tego pożałować. Bo to co tam zobaczyła było najgorszą rzecz w jej życiu. Jej ukochany zabawiał się z prostytutka w czasie gdy ona samotnie siedziała w swoim pokoju i marzyła by się do niego przytulic. Była tak zszokowana ,że nie zwracała uwagę na szczegóły filmiku po 2 minutowym przedstawianiu ze łzami w oczach wyłączyła filmik i wyszła z gabinetu. Miała ochotę iść i zatłuc Diego ale postanowiła zadać mu ten sam cios jaki dostała od niego. A mianowicie też go zdradzić. Pod wpływem silnych emocji nie myślała racjonalnie dlatego po wyjściu z gabinetu poszła do Fazziego i zakomunikowała mu ,ze dziś wieczorem zjawi się u niego by się zabawić. On zadowolony z takiego obrotu sprawy powiedział będzie na nią czekał z niecierpliwością. A gdy tylko zniknęła z pola widzenia natychmiast pobiegł do Oskara oznajmić ,że plan najwidoczniej wypalił bo jego córka umówiła się z nim na noc. Oskar nie tylko się ucieszył ale wpadł na kolejny chory pomysł i kazał Fazziemu zrealizować podobny plan tylko tym razem w roli głównej miała wystąpić jego córka. I żeby mieć pewność ,że Diego ich zobaczy wymyślił ,że w tym czasie gdy Fazzi niby to kocha się z jego córką wyśle Poncza w niby pilnej sprawie do Fazziego. Nadszedł wieczór Fazzi zaczął mieć wątpliwości czy Natii zjawi się u niego bo dochodziła właśnie godz 23.00 a dziewczyny wciąż nie było. ale 15 minut później się zjawiła tłumacząc ,że nie chciała by ojciec ją widział. ,,Gdy by tylko wiedziała ,ze tatuś macza w tym palce na pewno by nie przyszła." pomyślał Fazzi po czym zapytał;
- A więc co robimy ?
- Zaraz ci pokażę. - powiedziała i pocałowała go.
On natychmiast odwzajemnił pocałunek przyciągając ją do siebie. Była tak zrozpaczona zdradą ,że nie zależało jej na tym co o niej pomyślą teraz chciała się zemścić. Idą do łóżka z Fazzim. W planach Oskara miało to wyglądać inaczej Fazzi miał tylko ją spić i jak w przypadku Diego udawać ,że kocha się z Natalii jednak dziewczyna tak bardzo go pociągała ,ze postanowił skorzystać. Wiedział ,że nim Oskar się o tym dowie on zdąży zwiać. Gdy byli już do połowy nadzy Fazzi na chwilę przerwał pieszczoty i puścił sygnał do Oskara ,że może wysyłać Diego. Natalii nic nie podejrzewając zapytała;
- Gdzieś ty dzwonił ... i to w takiej chwili ?
- Nie dzwoniłem słonko tylko puszczałem strzałkę, że zszedłem z warty i by mi nie przeszkadzano.
- Aha - powiedziała i wrócili oboje do tego co zaczęli.
Oskar po otrzymaniu sygnału wezwał do siebie Diego i powiedział;
- Idź do Fazziego i opowiedz mu o jutrzejszej transakcji na która pojedziecie razem.
- Jasne szefie.
Powiedział i wyszedł z gabinetu kierując się do domku Fazziego. Gdy znalazł się pod drzwiami zapukał po czym nacisnął klamkę i wszedł do środka. Widząc ,że nikogo nie ma w salonie ruszył do sypialni nacisnął klamkę i wszedł to co zobaczył było jak wbicie mu tępego narzędzia prosto w serce. Oni zajęci sobą nawet nie usłyszeli i nie zauważali jego obecności. I chociaż miał ochotę w tej chwil zabić ich oboje powstrzymał się i po cichu wyszedł. Cios był tak silny ,że w tej chwil nie miał ochoty oglądać któregokolwiek. Poszedł do siebie i zaczął pić. Natomiast Natalii która jeszcze jakiś czas temu była żądna zemsty opamiętała się i kiedy Fazzi chciał zdjąć jej bielizną powstrzymała go. Szybko się ubrała i uciekła do siebie. Nie przespała się z nim bo nie potrafiła ale wyrzuty sumienia i tak ją dopadły ,że w ogóle poszła do niego i pozwoliła na zbyt wiele. Zrozpaczona z powodu zdrady Diego i swojego postępku postanowiła wyjechać na jakiś czas uważając ,że to najlepsze wyjście. dlatego już z samego rana wpadła do gabinetu ojca i oznajmiła;
- Tato wracam do Brazylii ! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Nie 2:49, 29 Sty 2012
|
|
ROZDZIAŁ 17
Po tym jak Natalii oznajmiła ,że wyjeżdża do Brazylii rozpętała się burza między córką a ojcem. Ponieważ Oskar nie zgadzał się na ten wyjazd. Owszem chciał by trzymała się jak najdalej od Diego. Ale nie kosztem wyjazdu. Poza tym potrzebował jej do realizacji planu jakim było zniszczenie Diego. Dlatego za wszelką cenę próbował ją zatrzymać. Po pół godzinnej awanturze Natii w końcu ustąpiła i zgodziła się zostać. W sumie nie miała wyboru bo ojciec zagroził ,ze pośle za nią ludzi którzy natychmiast sprowadzą ją z powrotem do domu. Wściekła na ojca siedziała w swoim pokoju. Tym czasem Diego zajmował się tym co zlecił mu Oskar. Musiał się z tym uporać do 15.00 bo o 16.00 razem z Fazzim miał pojechać do magazynu by dokonać transakcji sprzedaży broni którą nie dawno odebrali. Był zadowolony z faktu ,ze jedzie tam tylko z Fazzim bo po zakończonej transakcji miał dla niego niespodziankę. Tym czasem Kike wraz z Katią obmyślali plan zdobycia dowodów dzisiejszej transakcji. A załamana Any siedziała u siebie wtulona w poduszkę i płakała. Koło 14.00 Natalii wraz z Uckerm pojechała do Any by zobaczyć jak miewa się przyjaciółka. Diego zaś zakończył pracę przed czasem i teraz z nudów mył samochód około godz 15.15 zawołał Fazziego i wyruszyli do magazynu. Fazzi przez całą drogę nawijał jakieś głupoty w czasie gdy Poncho myślał o zdarzeniu poprzedniego wieczoru. Na miejscu znaleźli się 10 minut przed czasem ale i kupcy przyjechali wcześniej. Weszli więc do środka by pokazać kupcowi czyli panu Yang rodzaje broni którą mieli do sprzedania. Yung był ich najlepszym klientem zawsze wiedział czego chciał. Dlatego szybko wybierał broń płacił i się zmywał. Gdy dobili już targu i pan Yung odjechał. Diego i Fazzi wyszli na zewnątrz zaraz po zamknięciu magazynu Diego podszedł do Fazziego i od razu wymierzył mu cios prosto w szczękę.
- Kur.wa co jest ? - zapytał zaskoczony Fazzi łapiąc się za bolące miejsce.
Diego zamiast mu odpowiedzieć przyłożył mu po raz kolejny następnie podciął mu nogę a gdy ten padł usiadł na niego i zapytał;
- Nie wiesz za co ?
- Nie do cholery... i kur.wa złaź ze mnie ! - krzyknął wściekły
- Gdyby nie to ,że chroni cię Oskar zabił bym cię śmieciu !
- Wiesz co zaczynasz działać mi na nerwy ! - powiedział Fazzi i z całej siły przyłożył Ponchowi.
Wtedy ten wyciągnął spluwę złapał Fazziego za koszulę i powiedział;
- Wiesz co zmieniłem zdanie jednak cię kur.wa zabiję ! -powiedział i przystawił mu do skroni pistolet.
- Myślisz ,że się ciebie boję ? Uważasz się za macho a nawet własnej kobiety nie umiesz utrzymać by nie wchodziła do łóżka innemu ! - powiedział wymierzając kolejny cios w szczękę Poncho.
W tym momencie przegiął wkurzony Diego szybko podniósł się z ziemi i rzucił się na Fazziego nawzajem zaczęli się okładać pięściami. Jeden drugiemu oddawała cios za ciosem. W końcu Diego obezwładnił Fazziego i powiedział;
- A więc kur.wa dobrze wiesz o co mi chodzi ? I powiem ci coś za to co zrobiłeś zabiję cię... nie dziś , nie jutro ale prędzej czy później cię zabiję ! Jasne ? - powiedział schodząc z Fazziego.
- Mam gdzieś twojej pieprzone groźby ! I wiesz co zachęciłeś mnie do tego bym nadal spotykał się z Natalii.
Te słowa wyprowadziły Diego z równowagi odwrócił się i strzelił. Fazzi złapał się za ramię sycząc z bólu.
- Ty skurwielu strzeliłeś do mnie !
- To było ostrzeżenie ... kolejnego nie będzie !Dlatego doradzam byś trzymał się od niej z daleka !A teraz wsiadaj do samochodu Oskar czeka !- powiedział wsiadając do samochodu.
- Jeszcze zobaczymy kto będzie górą. - powiedział sam do siebie Fazzi.
Jak tylko podjechali pod rezydencję do Fazziego podbiegła Natalii chciała z nim porozmawiać o wczorajszym zajściu i powiedzieć ,że takie coś więcej się nie powtórzy. Jednak kiedy zobaczyła krwawiącą rękę i wargę Fazziego zapytała;
- Co ci się stało ?
- Twój były kochaś mnie pobił i o mało nie zabił. - powiedział spoglądając na Diego który w tym momencie wysiadł z samochodu.
Spojrzał na obojga zimnym wzrokiem i trzasnął drzwiami po czym ruszył w stronę rezydencji. Nagle podbiegła do niego Natii.
- Co ty kur.wa sobie wyobrażasz ,że jesteś tu panem ? Dlaczego do cholery go pobiłeś ? - zapytała wściekła.
Próbował ją wyminąć ale mu nie pozwoliła
- Pytam o coś bądź tak łaskaw odpowiedzieć ! -tym razem krzyknęła wściekła.
- Zejdź mi z drogi ! - powiedział ostrzegawczym tonem.
- Nie... masz odpowiedzieć na moje pytanie ale już!
- Niech twój kochaś ci powie ... a teraz daj mi spokój do jasnej cholery ! - krzyknął wściekły.
- Jak śmiesz ... zdradzasz mnie z jakąś dziwką a gdy ja podchodzę do kogoś zarzucasz mi to samo i w dodatku krzyczysz na mnie !
- Co ty pieprzysz ? Ja cię zdradzam ... czy ty mnie ?
- Że co ? Niby kiedy ? - zapytała zdziwiona.
- Choćby wczoraj wieczorem z tym ,że oto śmieciem ! - powiedział wskazując palcem na Fazziego. Który teraz stał i z zainteresowanie przyglądał się biegu wydarzeń.
Spojrzała na niego zaskoczona. Nie wiedziała ,że ich widział.Ale to ją ucieszyło bo przynajmniej teraz wiedział co ona czuła widząc go z ta panienką.By go dobić powiedziała;
-A o tym mówisz... owszem byłam wczoraj u niego i świetnie się bawiliśmy. Przeszkadza ci to ? - zapytała z uśmiechem.
- Mi ... nie. Możesz pierzyć się z kim chcesz ! Przywykłem do tego ,że jesteś łatwa ! A...
Nie dokończył bo Natalii wymierzyła mu siarczysty policzek. I powiedziała;
- Ty pierwszy wszedłeś do nieodpowiedniego łóżka! I wiesz co dziękuję ci otworzyłeś mi w końcu oczy... dopiero teraz dostrzegłam jakim jesteś zerem ! Nic nie wartym zerem... bez uczuć i serca! Szkoda mi łez na ciebie... żałuję ,że kiedykolwiek cię poznałam ! Obyś zdechł i to jak najszybciej ! - powiedziała z całej siły powstrzymując łzy.
- I nawzajem ! - odpowiedział i odszedł wściekły.
Natalii zaś podbiegła do Fazziego i wtulona w niego zaczęła płakać ten zaś z triumfem na twarzy powiedział;
- Nie płacz ... on nie jest tego wart. A tym bardziej ciebie.
- Wiem Fazzi... wiem ale co poradzę go kocham mimo tego ,że mnie cholernie zranił. - powiedziała dławiąc się łzami przytulona do torsu Fazziego. Ten zadowolony z takiego obrotu sprawy głaskał ja po głowie udając ,że bardzo przejmuje się jej cierpieniem. Tym czasem Diego wszedł do gabinetu Oskara i podał mu pieniądze za sprzedaż broni.
- Szefie oto cała gotówka.
Oskar stał przy oknie i obserwował jak Kike szkoli paru nowych ludzi.Na dźwięk głosu odwrócił się teraz w stronę Poncha i widząc jego krwawiącą brew zapytał;
- Co ci się stało ... mieliście jakieś problemy ?
- Nie szefie.
- To dlaczego do cholery krwawisz ?
- Złapałem się z Fazzim.
- Z Fazzim... a o co poszło ?
- Nazwijmy to szefie ostrą wymianą zdań w poglądach w których się nie zgadzamy. - powiedział zatajając prawdziwy powód kłótni.
- Dobra możesz odejść ... idź opatrzyć tą ranę a potem znajdź mi Frankiego jest mi potrzebny. - powiedział patrząc na Poncha podejrzliwie.
- Tak szefie.
- A Diego ! - zawołał.
- Słucham ?
- Mam nadzieję ,że dotrzymujesz słowa i trzymasz się z dala od mojej córki.
- Dotrzymuję.
- Świetnie. - powiedział z uśmiechem na twarzy.
A kiedy Poncho opuścił gabinet uderzył z całej siły pięścią w biurko i powiedział do siebie;
- Kłamiesz Diego ... kłamiesz ale już niedługo. Już niedługa nadejdzie twój koniec i załatwi cię nie kto inny jak moja własna córka !
**************************************
Katia siedziała z dziewczynami w mieszkaniu Any i próbowała je obie pocieszyć ale były zbyt załamane by jakiekolwiek słowa podniosły je na duchu. W końcu postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i zadzwoniła do Marco prosząc o spotkanie. Potem skłamała dziewczynom ,że ma coś ważnego do załatwienia i wyszła. Kiedy dotarła do kawiarni w której miała spotkać się z Marco on już tam był. Usiadła do stolika dając mu buziaka na powitanie , zamówili kawę i Katia od razu przeszła do rzeczy.
- Kochanie musisz mi pomóc.
- Jasne skarbie powiedz tylko w czym.
- Musisz pomóc mi pogodzić dziewczyny z chłopakami.
Spojrzał na nią zaskoczony i zapytał;
- Niby jak ?
- Już tłumaczę... ty pogadasz z Ponchem na temat Natii a ja biorę na siebie Kike.
- Odpada.
- Dlaczego ?
- Diego się do mnie nie odzywa i wątpię by chciał ze mną gadać tym bardziej o Natalii.
- Ale dlaczego ?
- Kochanie chciałbym ci pomóc ale z Diego ci nie pomogę bo on ma do mnie żal.
- Za co... no powiedz mi do jasnej cholery.
Wziął głęboki oddech i jednym tchem powiedział;
- Bo wmówiłem mu ,że miałem romans z Natalii... powiedziałem też by ją zostawił bo ona nie traktuje go poważnie i jak tylko się nim znudzi zostawi go.
Wkurzona Katia nie mogła uwierzyć w to co słyszy.
- Kur.wa Ucker jak mogłeś ?!!! Mówiłeś ,że to twój przyjaciel !
- Bo tak jest ...ale zrobiłem to bo Oskar mi kazał.
- Oskar ? To on wie o ...
- Tak. I nie spodobało mu się to dlatego kazał mi nagadać mu głupot by Diego zostawił ją w spokoju.
- I to dlatego oni teraz nie są razem ?
- Nie... nie dlatego.
-Ja już nic nie rozumiem. To kiedy ty w takim razie nagadałeś mu tych bredni ?
- Gdy Diego siedział za rzekome zamordowanie tego gościa ... no jak mu tam !
- Dobra nie ważne jak się nazywał. Wiesz co ... to co zrobiłeś jest okropne. I dlatego teraz to odkręcisz.
- Ale jak to ? I po co ... przecież oni i tak nie są razem i nie wiadomo nawet dlaczego.
- Ja też nie wiem. Ale jedno wiem na pewno pójdziesz teraz do niego i wszystko mu wyjaśnisz a kiedy ci wybaczy zapytasz czemu znowu zerwali.
- Katia on mnie nawet do domu nie wpuści.
- Wpuści ... skłamiesz ,że chodzi o pracę. A ja tym czasem pogadam z Kike. A gdy już ich pogodzę pogadam sobie z tobą mój drogi.
- Dobra spróbuję z nim pogadać ale nic nie obiecuję. A teraz daj buzi.
*****************************************
Tym czasem Sonia rozmawiała z Cesarem przez telefon.
- Kochanie chyba nadszedł czas byś wkroczył do akcji Oskar coraz więcej pułapek szykuje na Diego.
- Selen zdobyłaś to o co prosiłem ?
- Tak mam wszystkie dokumenty. Wiem też gdzie są magazyny , znam nazwiska klientów. Można powiedzieć ,że wszystko gotowe.
- A jak tam twoje sprawy ?
- Swoje załatwię już niedługo jak tylko ty wkroczysz do akcji. Wtedy ja zabiję jego córeczkę łącznie z nim.
- Selen rozumiem ,że masz do niego żal... ale powiedz mi coś. Czemu chcesz zabić jego córkę ?
- By cierpiał tak jak cierpiałam ja po stracie swojego dziecka.
- Wiesz co jak przyjadę do Meksyku porozmawiamy o tym dobrze.
- Cesar nie ma o czym. Ale ok czekam na ciebie kochanie. Tęsknie.
- Ja też.Kocham cię. Miej oko na Diego i Oskara za dwa dni przyjadę.
- Do zobaczenia.
Powiedziała i rozłączyła się. Była zadowolona z tego ,że już niedługo pozbędzie się Oskara jak i Natalii. Nie mogła się już doczekać miny byłego męża na wieść ,że ona Selena /Sonia Gomez jest nikim innym jak Seleną Silva. Jedyne czego się obawiała to reakcji Cesara gdy się o tym dowie. A także o tym ,że to przez nią zginęła jego żona i matka Diego. Kochała Cesara i nie chciała go stracić wiedziała jednak ,ze kiedy wyzna mu prawdę on może jej nie wybaczyć. A to by ją zabiło bo bardzo kochała ojca Diego był on jedynym mężczyzną w jej życiu który pokochał ją taką jaka jest. W dodatku traktował jak księżniczkę. Okłamała go ale nie miała wyboru. Zrobiła to dla bezpieczeństwa swojego i samego Cesara. Miała nadzieję ,że mimo wszystko Cesar ją zrozumie. ,,Ale jak będzie naprawdę okaże się gdy prawda wyjdzie na jaw." pomyślała.
***************************
Był wieczór Diego siedział na schodkach swojego domku. Nagle przed nim wyrósł Ucker.
- Pogadamy ? - zapytał niepewnie.
Diego spojrzał na niego i powiedział;
- Spadaj ... z tobą nie rozmawiam. No chyba ,że chodzi o pracę.
- Kur.wa Diego to ważne !
- Nie interesuje mnie to! - powiedział i wstał chcąc wejść do środka mieszkania.
- Chodzi o Natalii i o mnie.Skłamałem nigdy nie byłem z nią. - powiedział jednym tchem.
Diego przystanął w pół kroku następnie odwrócił się do przyjaciela i wymierzył mu cios prosto w twarz. Ucker padł na ziemię. Z jego wargi zaczęła sączyć się krew. Wstał szybko wierzchem dłoni otarł krew i powiedział;
- Ulżyło ci ?
- Nie ! I kur.wa nie rozumiem dlaczego mnie okłamałeś.
- Nie ! Teraz tym bardziej nie będę z tobą gadał jasne?!!!
- Poncho ... jak chcesz możesz mnie pobić a nawet zabić za to kłamstwo ale do cholery jasnej wysłuchaj mnie!
- Po co ? Ja już i tak z nią nie jestem ...i to co teraz powiesz nie ma najmniejszego znaczenia.
- Ja uważam inaczej.
- Tak... a to niby czemu ?
- Kochasz ją dlaczego więc do cholery nie jesteście razem ? Jeszcze nie dawno było wszystko w porządku a dziś już nie ? Dlaczego ?
- Chcesz wiedzieć ? Powiem ci... bo zakpiła ze mnie! Zdradziła mnie z tym ... skur.wielem Fazzim !
- Skąd ta pewność ?
- Widziałem ich wczoraj wieczorem.
- Co ? Nie... nie to niemożliwe.
- Uważasz ,że sobie to wymyśliłem ? Byłem tam i widziałem ich leżała pół naga a ten drań na niej i zabawiali się w najlepsze !
- Poncho posłuchaj ... mogę się mylić ale uważam ,że to sprawka szefa.
- Jak to ?
- Wejdźmy do środka to ci wszystko opowiem.
Ucker opowiedział Poncho jak to Oskar zmusił go do kłamstwa po czym dodał.
- Dlatego uważam ,że z ta zdradą też jest coś nie tak. Powinieneś pogadać z Natalii i wyjaśnić to sobie.
- Wiesz co ... nie mam zamiaru. Lepiej jest jak jest. Skoro Oskar chce bym trzymał się od niej z daleka to tak będzie.
- Czyli co zrezygnujesz z niej i tego co czujesz ?
- Tak rezygnuje z niej! Będzie lepiej jak ona ułoży sobie życie z kim kto jest tego wart.
- Przecież Fazzi jest gorszy od ciebie i ty chcesz mu ja tak po prostu oddać ?
- Ja nikomu jej nie oddaję ona sama wybrała ! A poza tym z Fazzim długo też nie pobędzie bo gdy Oskar się dowie zabije go. A teraz wyjdź bo zmęczyła mnie ta gadka.
- Nie odpowiedziałeś mi na pytanie.
- Na jakie kur.wa znowu pytanie ?
- Czy przyjmujesz moje przeprosiny?
- Wyjdź !
Marco spojrzała na Poncha który teraz stał z chłodnym wzrokiem skierowanym wprost na niego i wskazywał palcem drzwi. Zrozumiał co to oznacza Diego mu nie wybaczył . Spuścił głowę i wyszedł.Poncho trzasnął za nim drzwiami i zaklął;
- Kur.waaaa !!!
Czuł się strasznie bo kolejna osoba której ufał zawiodła go. Miał dość. Zasady którymi się kiedyś kierował nie wiadomo kiedy się ulotniły. Przez co ostatnio wciąż dostawał po dupie. Dlatego teraz w tej chwili postanowił wrócić ponownie do swoich zasad. ,,Żadnej miłości , litości ,żadnego zaufania. Ponownie pokaże kto tu rządzi. Znowu stanie się człowiekiem bez serca i skrupułów. Kimś takim jak Oskar tylko po to by przetrwać w tym przeklętym , cholernym bagnie w jakie trafił ! A wtedy i miłość do Natalii ulotni się z dnia na dzień." pomyślał kładąc się do łóżka.
*****************************
RANO
Natalii właśnie schodziła na śniadanie kiedy na dole natknęła się na Diego. Spojrzał na nią kątem oka i wyminął. Udając się do biura Oskara. Była wściekła nie podobało się jej jego zachowanie. Nie mogła zrozumieć jak mógł mieć do niej żal skoro to on pierwszy ją zdradził. Postanowiła więc zaczekać na niego i zażądać wyjaśnień. Kilka minut później gdy Poncho opuścił gabinet Oskara podbiegła do niego i na siłę wciągnęła do biblioteki zamykając drzwi. Zaskoczony i zarazem wściekły zapytał;
- Co ty do cholery robisz?
- Teraz sobie pogadamy ! - powiedziała wściekła.
- Nie mamy o czym ! - odparł tak samo zły.
- Nie ? A ja uważam ,że mamy ... powiedz mi Diego dobrze było ci z tą dziwką ?
Nie kumał o co jej chodzi. Już po raz drugi zarzuciła mu iż z kimś spał. Zapytał więc;
- O czym ty kur.wa mówisz na Natalii ?!
- Nie udawaj idioty ... dobrze wiesz.
- Nie wiem a skoro ty nie chcesz powiedzieć to znaczy ,że coś sobie ubzdurałaś. A teraz przejdź chcę wyjść. - powiedział odsuwając ją na bok.
Wściekła złapała go za tył koszuli i pociągnęła do siebie. Po czym popchnęła go na fotel. To rozzłościło go jeszcze bardziej wstał złapał ją za nadgarstki i patrząc w oczy powiedział;
- Jeszcze jeden taki numer z twojej strony a zapomnę ,że jesteś kobietą i oberwiesz ! I zrozum wreszcie ,że nie wiem o czym mówisz bo z nikim nie spałem. A skoro ty masz nieczyste sumienie i próbujesz tym samym zatruć mi życie to twój problem. A teraz spadaj do swojego kochasia bo pewnie cię szuka ! - powiedział puszczając ją.
Bez chwili zastanowienia uderzyła go w twarz.Po czym zaczęła okładać go pięściami krzycząc przez łzy.
- Nienawidzę cię... nienawidzę !
Stał twardo jak głaz i pozwalał na to a kiedy nie miała już siły i przytuliła się w jego silne ciało i powiedziała;
- A jednocześnie cię kocham.
Uniósł jej głowę do góry spojrzał w jej zielone zapłakane oczy i powiedział;
- A ja nigdy cię nie kochałem. I przeklinam dzień w którym się tu pojawiłaś !
- Nie kochasz mnie tak ? I nigdy nie kochałeś ?
- Zgadza się. - powiedział jak najbardziej poważnie a jego oczy zimne jak sopel lodu spoglądały wciąż w jej zapłakane oczy.
Już miała odejść i pozwolić mu wyjść gdy nagle zmieniła zdanie i złapała go za szyję przyciągając do siebie. By po chwili zatopić swoje usta w jego wargach. Poczuła opór a mimo to całowała go dalej on jednak nie reagował. Stał czekając aż skończy to żałosne przedstawienie. Ona jednak miała inny plan by przekonać się czy Diego mówi prawdę i przywarła do niego zarzucając mu jedną nogę na biodro po czym na siłę wepchnęła mu język do gardła. Czując jej gorące ciało i wilgotny język wirujący w jego ustach zaczął powoli stracić panowanie nad sobą. Wyczuła to i szybko wykorzystała rozpinając mu rozporek i wkładając rękę do spodni. Kiedy wzięła jego członka do ręki opanowanie prysło jak bańka mydlana. Zaczął oddawać jej pocałunek z coraz większą namiętnością.Wiedziała już ,że jest jej zaczęła więc rozpinać mu koszulę jedną ręką drugą zaś wciąż bawiła się jego członkiem. Wtedy on zarzucił jej drugą nogę na swoje biodro i zaniósł na biurko. Jednym ruchem ręki zrzucił z niego wszystko i położył ją na nim. Dopiero wtedy przerwał pocałunek i wściekły zapytał;
-Chcesz się kochać... oto ci chodzi ?! Dobrze Natalii będziemy się kochać... po mojemu! - powiedział i zdarł z niej bluzkę.
Ton którym jej to powiedział wcale jej się nie spodobał tym bardziej ,że nadal patrzył na nią z nienawiścią.Zaczęła więc się wycofywać. Wtedy on złapał ją za obie ręce i przygniótł do blatu biurka.
- Co jest Natalii tchórzysz ?
- Diego proszę porozmawiajmy... ja tylko chciałam...
- Milcz ! Milcz i słuchaj uważnie .... mam dość rozmów... dość twoich głupich zabaw moimi uczuciami. To był pierwszy i zarazem ostatni raz gdy ze mnie zadrwiłaś !Kochałem cię... ale już mi przeszło teraz jedynie co mogę ci zaoferować to dobry seks nic więcej. A jeśli to ci nie odpowiada to spier.dalaj do swojego kochanka a z mojego życia zniknij raz na zawsze !
Po tych słowach puścił ją zapiął rozporek i koszulę. Spojrzał ostatni raz na jej zapłakana twarz i wyszedł.Podniosła się i zasłoniła twarz w dłoniach płacząc jak małe dziecko. Diego wychodząc z biblioteki spotkał w holu Sonię która kazała mu przystanąć i powiedziała;
- Masz chwilkę musimy pogadać ?
Nie miał teraz ochoty na rozmowy. Był wściekły i jedynie o czym marzył to by wyładować gdzieś swój żal , gniew i ból. Jednak to była żona szefa i nie mógł odmówić.
- Tak szefowo mam czas.
- A więc choć ! - powiedziała i ruszyła do samochodu.
Kazała mu wsiąść i ruszyć przed siebie. Spełnił polecenie a kiedy wyjechali poza teren posiadłości powiedziała;
- Jedź dalej i słuchaj. Jestem tu już jakiś czas i widzę co się dzieje. Powiem szczerz nie podoba mi się to ,że zadajesz się z córką Oskara.
- Proszę pani zapewniam ,że się nie spotykam z Natalii.
- Nie pozwoliłam ci mówić ! - powiedziała ostrzegawczo.
- Przepraszam. - powiedział i zamilkł.
- Nie jestem głupia ... poza tym widziałam was i to nie raz. A nawet przed chwilą jak wciągnęła cie do biblioteki. Dlatego mówią ci to po raz pierwszy i ostatni masz dać sobie z nią spokój jasne ?
- Jasne.
- To dobrze bo twój ojciec nie był by z tego zadowolony gdyby wiedział ,że obracasz córeczkę Oskara. - powiedziała po czym ugryzła się w język wiedząc iż za dużo powiedziała. Te słowa nie uszły uwadze Poncha i natychmiast zjechał na pobocze zatrzymując gwałtownie samochód. Spojrzał na nią podejrzliwie i zapytał;
- Kim ty jesteś ? I skąd wiesz co spodobało by się mojemu ojcu a co nie ?
ROZDZIAŁ 18
- To dobrze bo twój ojciec nie był by z tego zadowolony gdyby wiedział ,że obracasz córeczkę Oskara. - powiedziała po czym ugryzła się w język wiedząc iż za dużo powiedziała. Te słowa nie uszły uwadze Poncha i natychmiast zjechał na pobocze zatrzymując gwałtownie samochód. Spojrzał na nią podejrzliwie i zapytał;
- Kim ty jesteś ? I skąd wiesz co spodobało by się mojemu ojcu a co nie ?
Sonia pospiesznie wysiadła z samochodu. Była w potrzasku. Wygadała się i teraz nie wiedziała czy ma powiedzieć mu prawdę czy zmyślić jakąś głupawa historyjkę.Po chwili obok niej pojawił się Poncho złapał ją za łokieć i odwrócił w swoją stronę. Ich oczy spotkały się. Patrzył w nie głęboko i intensywnie. ,,Te oczy znał je ...już kiedyś je widział.Tylko gdzie? U kogo?" zastanawiał się. Jednak nie mógł sobie przypomnieć. Zapytał więc ponownie.
- Kim jesteś do cholery i skąd znasz mojego ojca? Odpowiadaj!
- Puszczaj ! - powiedziała Sonia wyrywając się z jego uścisku.
Rozpoznał ją. Jej oczy rozpoznał. Wiedziała to i dlatego teraz nie mogła się wycofać postanowiła powiedzieć mu prawdę. Wzięła trzy głębokie oddechy i powiedziała;
- Nazywam się Selena San Roman de Silva ! - powiedziała dumnie unosząc głowę.
- Nie ... to nie możliwe. Nabierasz mnie? - zapytał poważnie Diego nie dowierzając.
Dobrze znał Selenę San Roman de Silva. Zbyt dobrze by uwierzyć tej kobiecie która teraz się za nią podawała.Selena ta którą on znał miała całkiem inne rysy twarzy , inny kolor włosów a także inne cechy charakteru. Tamta Selena była spokojną wystraszoną kobietą. Kiedy ją poznał. A kobieta która przed nim stała nie tylko nie wyglądała jak Selena no może poza oczami.To też i nie zachowywała się jak ona. Poza oczami nic nie przypominało mu tamtej Seleny dlatego nie mógł uwierzyć w słowa tej kobiety. Wściekły ,że próbuje go nabrać powiedział;
- Nie jestem głupi dlatego mów kim naprawdę jesteś ? I skąd do cholery znasz mojego ojca ? - krzyczał.
- Diego mówię prawdę. Jestem Selena ta sama która przyjaźniła się z twoimi rodzicami.Co więcej wciąż przyjaźnię się z twoim ojcem.
- Ty wiesz gdzie on jest ? - zapytał zdziwiony.
- Wiem.
- A więc ?
- Nie długo zjawi się w Meksyku i spotka się z tobą.
- Ja nie chcę go widzieć ! A poza tym wciąż mam wątpliwości co do ciebie. Jeśli mówisz prawdę udowodnij mi to jakoś. - powiedział rozkładając ręce.
- Dobrze pytaj o co chcesz.
- Drugie imię mojej matki ?
- Silvida.
- Nie to za łatwe mogłaś gdzieś to sprawdzić. Zresztą nie wierzę ci. I mam dość tej rozmowy. Ale na koniec powiem jedno Natalii to dla mnie przeszłość jednak gdy ze chce się z nią spotkać to zrobię to bez względu na ciebie czy kogokolwiek.
Powiedział i chciał wsiąść do samochodu. Ale słowa które padły z jej ust w tym momencie całkowicie go sparaliżowały.
- To Oskar zabił twoją matkę! Zabił ją myśląc ,że to ja. I to on wsadził cię do więzienia byś potem został jego posłańcem.
Diego odwrócił się w jej stronę i słuchał dalej a jego pięści zaciskały się coraz mocniej z każdym słowem. Gniew przeradzał się w nienawiść. Jednak coś mu nie pasowało w tym wszystkim dlatego zapytał;
- Po co chciał mnie skoro mógł zatrudnić miliony innych osób na moje miejsce ?I jakim cudem pomylił cię z moją matką? - zapytał wściekły.
- Usiądź opowiem ci wszystko. - rzekła spokojnym tonem.
Wsiedli do samochodu i Sonia dalej kontynuowała opowieść.
- Chciał mieć cię u siebie by dorwać Cesara. Za co ? Opowie ci o tym już twój ojciec.
- No dobra a co z zabiciem mojej matki ? Jak do tego doszło ?
- Tego dnia czekałyśmy na ciebie. Twój ojciec pojechał na lotnisko by cię odebrać. Nagle zgasło światło w całym domu i do środka wpadło trzech mężczyzn w tym Oskar. Było tak ciemno ,że trudno było zobaczyć cokolwiek. Jeden z nich złapał mnie a drugi twoją matkę. Mówisz ,że byłyśmy całkiem inne. Nieprawda! Miałyśmy podobne rysy twarzy i taki sam kolor włosów blond. Tyle ,że ja za nim zamieszkałam u was przeszłam dwie operacje plastyczne. Dlatego poza Silvą i twoją matką nikt nie zna mojej prawdziwej twarzy. Po ciemku nie było łatwo o pomyłkę. Ja jednemu z nich wbiłam nóż w nogę i uciekłam.Do magazynu w którym twój ojciec zamontował kamery w całym domu. Tam widziałam co działo się dalej.Zaczęli przeszukiwać dom myśląc ,że i Cesar gdzieś jest w pobliżu. Gdy zorientowali się ,że go nie ma. Wtedy mój mąż wpadł w furię. Zabił jednego ze swoich ludzi a dopiero potem zastrzelił twoją matkę. Potem dostał telefon po którym wyszedł. 10 min później zjawiłeś się ty. Nie wiem skąd ale wiedzieli ,że wrócisz ! I dlatego cię wrobili.Byli przekonani ,że wiesz gdzie jest twój ojciec. Posadzili cię do więzienia. Dali swoich ludzi w celi by cię podszkolili i kiedy byłeś gotowy wyciągnął cię. Miało wyglądać to bez interesownie. I wyglądało. Bo z wdzięczności zgodziłeś się na wszystko. Poza tym nic już wtedy nie miałeś do stracenia. Matka nie żyła ojciec zaginął. A ty zostałeś sam. I oto mu właśnie chodziło.
- Zabije go ! Zabije tego skur.wysyna! - krzyczał waląc z pięści w klakson samochodu.
-Nie Poncho nie możesz. Nie mieszaj się w to. Nie długo zjawi się tu twój ojciec i on się wszystkim zajmie. Ty na razie zachowaj spokój. Jeśli tego nie zrobisz nasz plan szlag trafi.
- Mam to gdzieś ! Zabił mi matkę a mnie wsadził do paki ! Teraz na okrągło uprzykrza mi życie i ty mi kur.wa każesz zachować spokój ? Chyba zwariowałaś ... albo nikogo nie straciłaś więc nie wiesz co czuję.
- I tu się mylisz Diego ! Bo ja też straciłam ... i to bardzo dużo straciłam przez Oskara! Straciłam spokój , honor , godność , dom , rodzinę i córkę!
-Tym bardziej cię nie rozumiem czemu chcesz powstrzymać mnie przed zabiciem go ? - krzyczał wściekły.
- Bo trzeba to załatwić sposobem. Inaczej się nam wymknie!
Miał to gdzieś. To co czuł w tej chwili było tak silne ,że nic nie potrafiło go powstrzymać. Żadne słowa ,żadne argumenty... nic! Teraz zależało mu jedynie na wymierzeniu sprawiedliwości.Bez słowa włączył silnik i z piskiem opon ruszył w stronę rezydencji. Selena cały czas próbowała go namówić by nie robił głupstw. Ale nie słuchał. Zaczęła żałować wyznania prawdy.
***********************************
Po zajściu w bibliotece Natalii poszła do siebie. Kiedy się już uspokoiła przemyła twarz zimną wodą poprawiła makijaż i zeszła do ogrodu. Usiadła przy stoliku i obserwowała jak ludzie ojca się krzątają wykonując jego polecenia. Po chwili podszedł do niej i zapytał;
- Co ci jest skarbie ?
Nie miała ochoty na rozmowę a tym bardziej z ojcem. Gdyby chodziło o coś innego niż Diego pewnie by się mu wyżaliła. Ale w tej sytuacji zrobiła tylko jedno wstała i mocno wtuliła się w jego ramiona. Objął ją i zaczął głaskać po jej długich rozpuszczonych blond włosach.
- Tato ! - zaczęła.
- Tak kochanie?
- Dlaczego my nigdy nie rozmawiamy o mamie? Przecież ją kochałeś prawda?
- Kochałem i to bardzo i właśnie dlatego nie chcę o niej mówić.
- Ale ja chcę. Chcę byś mi trochę o niej opowiedział. Jaka była, co lubiła , co ją złościło.
- Skarbie nie dziś.
- Cholera tato zawsze tak mówisz! - krzyknęła zła na ojca ,że znowu unika tematu matki. I tego właśnie nie mogła pojąć. Skoro ją kochał to tym bardziej powinien chcieć ją wspominać. On tym czasem zawsze kiwał się od tematu. Ona zaś była ciekawa jaka byłą jej matka. Bo niestety nie dane było jej poznać swojej matki która zmarła przy porodzie. A ojciec zamiast jej opowiedzieć o niej unikał tematu jak ognia. Tym razem jednak nie zamierzała mu odpuścić.
- Słonko opowiem ci ale nie teraz mam coś do załatwienia.
- Nie tato ! Tym razem mnie nie spławisz siadaj i opowiedz mi o mamie. Zrozum nie znałam jej a samo zdjęcie mi nie wystarczy.
Nie był zadowolony z tematu o który pytała córka. Ale w końcu usiadł z nią przy stoliku i zaczął opowiadać.
- Twoja matka była bardzo piękną kobietą ale to wiesz ze zdjęcia. Miała dobre serce. Zawsze każdemu pomagała. Lubiła konie i uwielbiała śpiewać tak jak ty. Ten talent masz po niej. Nie pracowała zajmowała się domem. Kiedy dowiedziała się ,że jest w ciąży skakała z radości a ja wraz z nią. Jednak w 6 miesiącu ciąży dowiedziała się ,że ma raka. Można było go wyleczyć ale wtedy musiała by usunąć ciążę lub narazić ciebie na niebezpieczeństwo przyjmując leki. Z wielkim bólem serca przyznaję ,że wtedy kazałem usunąć jej ciążę. Chciałem by żyła. Ale ona się nie zgodziła. Powiedziała ,że woli poświęcić swoje życie niż życie dziecka. No i to tyle. Bo resztę chyba już znasz. A teraz wybacz muszę wracać do obowiązków. - powiedział i odszedł czym prędzej.
Już miała za nim pobiec bo dla niej to nie było koniec rozmowy. To co powiedział nie wystarczyło. Chciała wiedzieć więcej. Jednak za jej pleców nagle wyrósł Skorpion.
- Natalii twoja przyjaciółka dzwoniła przed chwilą i prosiła byś do niej zajrzała. - powiedział.
- Any czy Katia ? - zapytała
- Any.
- Dzięki za wiadomość już do niej jadę.
- Jak chcesz to cię zawiozę. - powiedział uśmiechając się do niej.
- Skoro masz czas to ok.
Kilka minut później byli już w drodze. Tymczasem Katia próbowała przekonać Kike by pogodził się z Any. On jednak nie chciał o tym słyszeć. Wściekła w końcu złapała go za fraki i powiedziała;
- Ty skończony idioto czy ty nie rozumiesz ,że ona cię kocha! Jak zaraz nie pojedziesz do niej policzę się z tobą !
- Ojej mam się bać ? - zapytał kpiąco.
- I to bardzo ! - powiedziała groźnie.
- Ruda daj spokój ... powiedziałem ja i Any to już przeszłość. Bo przypominam ci ona ma M Ę Ż A !
- Już nie długo ... bo ma zamiar się z nim rozwieść. I co ty na to ?
- Nic ! Bo to nie zmienia faktu ,że mnie oszukała. A teraz puszczaj i daj mi kur.wa spokój!
Powiedział i po chwili wyswobodził się z jej uścisku.
- Dlaczego każdy facet to palant ! - krzyknęła mu na odchodne.
- Taka już nasza natura słonko ! - krzyknął i puścił do niej oczko.
**********************************
Any była załamana ale mimo to postanowiła iść dziś do prawnika by przyspieszył jej sprawę rozwodową. Wiedziała ,ze nie naprawi tym relacji z Kike. Ale dla samej siebie chciała uwolnić się od Colina. Ubrała się więc w czarną bluzeczkę z krótkim rękawem i rurki w tym samym kolorze. Założyła szpilki , zrobiła makijaż , fryzurę i gdy była gotowa. Wzięła kluczyki od samochodu i po zamknięciu domu wsiadła do samochodu ruszając do miasta. Godzinę rozmawiała z adwokatem. Następnie po wyjściu od niego pojechała do hipermarketu na zakupy. Gdy je zrobiła wróciła do domu zjadła szybki obiad z mikrofalówki. I już w trochę lepszym nastroju postanowiła pojechać do Natalii. Wiedziała iż może spotkać tam Enrique ale nie mogła wciąż się przed nim się chować. Poza tym musiała zwrócić mu pierścionek zaręczynowy. Skoro nie byli już razem nie miała powodu by go zatrzymać. 20 minut później była już w rezydencji ale od Uckera dowiedziała się ,że Natii wyszła. Poszła więc poszukać Kike.
**********************************
Oskar siedział w gabinecie i zastanawiał się nad tym co powiedział córce. Okłamał ją i nie czuł się z tym za dobrze. Ale nie miał wyjścia. Przecież nie mógł powiedzieć jej ,że on sam zabił jej matkę. Musiał skłamać. Z rozmyślań wyrwało go pukanie do drzwi. Wziął cygaro do buzi podpalił i po chwili powiedział;
- Proszę !
Do środka wszedł Fazzi z Uckerem.
- Co się stało ,że macie czelność mi przeszkadzać ?
- Szefie Natalii gdzieś pojechała bez słowa. - powiedział Fazzi.
- Jak to przecież miałeś jej kur.wa pilnować ! - krzyknął wściekły.
- No tak ale byłem zajęty.
- Mam to gdzieś masz natychmiast ją znaleźć. A ty ... czego ty chcesz?
- Wrócił Kike przyszedłem więc zapytać czy mamy pojechać po ten towar co szef rano zamówił.
- Tak i Diego niech jedzie.
- Jego nie ma.
- Jak to kur.wa nie ma ?
- No nie ma pojechał i jeszcze nie wrócił.
- Co tu się kur.wa dzisiaj dzieje ? Dom pełen ludzi a moja córka i ten szczeniak uciekają z domu bez niczyjej wiedzy! Jak to kur.wa możliwe? - zapytał uderzając pięścią w blat biurka.
- Szefie nie wydaje mi się by pojechali razem bo... - zaczął Marco
- Milcz ! Pozwoliłem ci mówić ? - krzyknął
- Nie szefie.
- To się nie odzywaj nie proszony! A ty znajdź tego gnoja i zabij a córkę sprowadź mi do domu ! - zwrócił się do Fazziego.
*************************
Kike stał przed domem i czekał na Uckera który poszedł dowiedzieć się co mają robić w sprawie dostawy. Zniecierpliwiony usiadł na schodach nagle podeszła do niego Any. Spojrzał na nią i już miał coś powiedzieć gdy ona pierwsza się odezwała.
- Chciałam tylko oddać ci to.
Po tych słowach wzięła jego dłoń i na niej położyła pierścionek. Następnie pochyliła się delikatnie i musnęła go w usta.
- Przepraszam Kike za to ,że cię zraniłam i oszukałam. Nie chciałam naprawdę.
Powiedziała a po jej policzku spłynęła jedna samotna łza. Spojrzał na jej delikatną twarz i czekoladowe oczy i powiedział;
- Nie chcę go. Kupiłem go dla ciebie i jeśli go nie chcesz to wyrzuć ale nie zwracaj mi. Bo to tak jak byś żałował każdą chwilę spędzoną ze mną.
- Przecież wiesz ,że tak nie jest. Kocham cię i gdybym tylko mogła cofnąć czas zrobiła bym to. Ale się nie da. dlatego życzę ci byś znalazł kogoś kto bardziej na ciebie zasługuje niż ja.
Powiedziała i ruszyła do samochodu. Nie minęła sekunda jak podbiegł do niej i wziął ja w ramiona zatapiając usta w jej słodkich wargach. Kiedy zorientowała się w sytuacji zarzuciła mu ręce na szyję i odwzajemniła pocałunek. Jej serce zaczęło bić jak szalone a z oczu płynęły łzy. Przyciągnął ją do siebie . Czuł jak jej ciało drży. Kochał ją i nie chciał by rozstali się w ten sposób. Ale to było nieuniknione.Jednak na koniec chciał jeszcze raz poczuć smak jej ust i dlatego ją pocałował. Gdy już nacieszył się tym smakiem. Puścił ją i powiedział;
- Kochałem tylko ciebie. I to nigdy się nie zmieni. Ale dopóki jesteś z mężatką zapomnij o mnie.
Po tych słowach jej nadzieja która urosła przez chwilę w jej sercu nagle prysła.Już miała powiedzieć mu jaki z niego skończony dupek gdy z piskiem opon na teraz wjechał samochód. Oboje spojrzeli zaskoczeni w stronę wozu z którego wysiadł Diego. Wyraz jego twarzy nie wróżył nic dobrego. Kike podszedł do niech natychmiast i dopiero wtedy zauważył ,że kumpel trzyma broń.
- Co ty chcesz zrobić ? - zapytał
-Kike powstrzymaj go ... on chce zabić Oskara ! - powiedziała Selena wychodząc z samochodu.
- Zwariowałeś? Nie ma mowy nie pójdziesz tam i oddaj mi ta broń.
Powiedział Kike próbując odebrać mu broń. Poncho złapał go za koszule i powiedział;
- Zejdź mi z drogi bo jeśli będę musiał cię zabić tylko po to by dorwać tego skur.wiela to zrobię to i nawet powieka mi nie drgnie !
- Diego wybacz ale sam nie dasz mu rady !
Selena podeszła do nich i zaczęła znowu przekonywać Diego. Jedynie biedna Any nie wiedziała co się dzieje i z przerażeniem przyglądała się całej sytuacji. Poncho płonął ze złości i nienawiści przez co nie trafiały do niego żadne słowa. Selena w końcu powiedziała;
- Nie dajesz mi wyboru Diego. Kike aresztuj go !
Kike nie wiele myśląc wyjął kajdanki z za placów które miał schowane pod marynarką i już chciał zakuć Poncha gdy ten przyłożył mu pistoletem w twarz. Lekko zamroczony Kike padł na ziemię a Diego biegiem wpadł do domu.
- Silva ! Silvaaaaaaaaaa morderco wyłaź ! Mam dla ciebie niespodziankę.
Oskar słysząc krzyki wyszedł z gabinetu do holu a wraz z nim Marco i Fazzi. Silva był przygotowany na atak po słowach które usłyszał gdy Poncho go wywoływał. Dlatego od razu wymierzył broń i teraz on celował w Diego. Poncho natomiast mierzył w Oskara. Fazzi i Ucker też wyciągnęli broń i teraz cała trójka celowała w Diego. To jednak go nie zniechęciło i powiedział;
- Możesz zwołać całą armię ludzi to i tak nie powstrzyma mnie przed zabiciem ciebie ty szmato !
Silva zaczął się śmiać po czym powiedział;
- Ty pierwszy zginiesz. A wiesz dlaczego ?
- Bo masz tylu ludzi ... mam to gdzieś nawet jeśli sam zarobię kulkę to i tak cię zabiję ! Gdzie chcesz dostać w serce czy w głowę jak moja matka ?
Zdążył zadać pytanie gdy do domu wbiegł Kike ze spluwą w ręku mierząc do Oskara.Po sekundzie niespodziewanie wbiegła Natalii. Widzą całe zajście podeszła do Diego i uderzyła go w twarz po czym odebrała mu broń.
- Ty śmieciu co ty kur.wa chciałeś zrobić ? Zabić mi ojca !
Był tak zaskoczony jej obecnością ,że nawet nie zdążył zareagować na jej atak. Co oczywiście wykorzystał Oskar. Przyciągnął czym prędzej córkę do siebie i powiedział;
- I co kto tu teraz jest górą?
- Czy mi ktoś do cholery powie co tu się dzieje ? - zapytała nagle Natii.
-Ja ci powiem skarbie. - odezwał się Oskar.
- Natalii nie słuchaj go ja ci wszystko wyjaśnię ! - krzyknął Diego.
- Milcz ... a ty tato mów co tu się dzieje do jasnej cholery?
- Ale ...
- Powiedziałam milcz! Potraktowałeś mnie dziś jak szmatę teraz mierzyłeś spluwą w mojego ojca nie zamierzam cie słuchać jasne!
Był na przegranej pozycji i wiedział o tym. Jednak chciał jeszcze raz spróbować ją przekonać by dała mu wyjaśnić ale nie zdążył bo w tym momencie z ust Silvy padło największe kłamstwo pod słońcem.
- Mierzył do mnie bym nie zdążył powiedzieć ci ,że to on zabił twoją matkę !
To było jak kubeł zimnej wody. Odwróciła się w stronę ojca i ze łzami w oczach zapytała;
- Ale jak to ? Przecież powiedziałeś...
- Tak skarbie powiedziałem ,że umarła przy porodzie ale to nie prawda. Bo to on ją zamordował z zimną krwią ! - powiedział i wskazał palcem na Poncha.
- Kochanie nie słuchaj go on kłamie. - odezwał się Poncho.
Natalii stała teraz po między nimi dwoma i nie wiedziała któremu ma wierzyć. Spoglądała to raz na jednego to raz na drugiego. w czasie gdy Silva kontynuował swoje kłamstwo.
- Diego przyznaj się ... powiedz jej jak strzeliłeś jej matce w głowę. To była jej matka a ty ją zabiłeś.
- Nie prawda ! - krzyknął i rzucił się w stronę Oskara ale ten był szybszy i strzelił mu prosto w ramię. Diego krzyknął z bólu i złapał się za zranioną rękę.
- Zostań tam ... bo inaczej cały magazynek w ciebie właduję !
-Tato ale to nie możliwe ...
- Nie wierzysz mi to zapytaj go za co siedział rok czasu i kto wyciągnął go z pudła.
- Diego czy to prawda ? Siedziałeś ? - zapytała drżącym głosem przez łzy które toczyły się po jej policzkach.
- No odpowiedz ... tylko nie kłam bo w biurze mam twoją kartotekę.
Nie chciał kłamać stał więc i patrzył w jej zielone oczy modląc się w duchu by nie zwątpiła w niego.
- Odpowiesz ? - zapytała
- Nie! - odparł.
- Czyli wszystko jasne... zrobiłeś to! Ty draniu zabije cię! - krzyknęła i wycelowała w niego bronią którą sama mu wcześniej odebrała.
- Natalii posłuchaj - zaczął Kike
- Ty się zamknij ... wszyscy macie milczeć ! A ty masz powiedzieć dlaczego ? Dlaczego do cholery to zrobiłeś ?
- Kochanie przysięgam to nie ja.
-Nie ! A kto może święty mikołaj ? Nie. Mikołaj nie ... to pewnie mój ojciec. Prawda?
- To nie byłem ja przysięgam.
- Słonko dość tych pytań. Zabij go a jak nie potrafisz to Ucker to zrobi ! - powiedział Silva
- Ja szefie? - zapytał zdziwiony.
- Nie ! Ja to zrobię. - powiedziała Natii
Serce pękało jej z bólu. Kochała go ale za to co zrobił była wstanie go zabić. Chociaż po tym co dziś zobaczyła i się dowiedziała miała ochotę sama strzelić sobie w łeb. Ból który rozchodził się po jej ciele był nie do wytrzymania. Jej ukochany był mordercą a ojciec kłamcą. ,,Jak on mógł przez tyle lat kłamać na temat śmierci jej matki ? No jak ?" nienawidziła w tej chwili ich obu. Ale to czego dopuścił się Poncho było o wiele ... wiele gorsze od kłamstwa jej ojca. Dlatego też spojrzała po raz ostatni w jego oczy i powiedziała;
- Żegnaj !
- Natii zaczekaj !
Powiedział błaganym tonem.
- Zabij mnie jeśli potrafisz. Zrób to ! Tylko błagam pocałuj mnie ... ostatni raz. Jeden jedyny. Chcę umrzeć zachowując na koniec smak twoich ust.
************************
Tym czasem Any była w drodze na komisariat policji. Enrique kazał zwołać swoich ludzi oraz powiadomić Katię. Any niestety była za bardzo roztrzęsiona i zszokowana całą sytuacją jak tym czego się dowiedziała. Jak na jeden dzień za dużo się dowiedziała. Jej ukochany okazał się gliniarzem , przyjaciółka też. Diego chciał zabić Oskara czy Oskar Diego. Sama już nie wiedziała. Ale była tak roztrzęsiona iż sama na pewno nie była by wstanie zawiadomić kogokolwiek. Tak więc Selena wepchnęła ją do samochodu i ruszyły na posterunek w drodze zawiadomiła Casara który natychmiast wsiadł w helikopter by udac sie do Meksyku. Bez niego Selena nie miała prawa robić nic więcej poza zebraniem posiłków. Policji jak i jego ludzi.
*************************
Natalii stała wpatrzona w Poncha jak w obrazek. Łzy płynęły jej po policzkach a ręce coraz bardziej drżały. Patrzył na nią tak ,że nie potrafiła mu odmówić. Opuściła broń i chciała podejść do niego wtedy Oskar złapał ją za ramię i pociągnął do siebie.
- Dość tej zabawy to za długo trwa ! Marco strzelaj !
Ucker spojrzał najpierw na Poncha potem na Silve i powiedział;
- Nie ! - po czym przeszedł na stronę Diego.
To było ostatnie co zrobił bo po chwili padł strzał. Który przeszył klatkę piersiową Marco. Złapał się za miejsce postrzału i padł. Diego widząc to rzucił się w stronę Silvy ale Kike go powstrzymał.
- Puść mnie zabiję tego skur.wysyna gołymi rękoma nie potrzebuję do tego broni !
- Daj spokój dasz krok i dostaniesz kulkę lepiej zostań i zobacz co z Uckerm.
-Diego cofnął się i kleknął przy Marco.
-Stary trzymaj się ! Przysięgam wyjdziesz z tego. Tylko wytrzymaj.
- Natalii idź do siebie a ja skończę to co zacząłem bo mam dość tej zabawy ! - rozkazał.
- Nie tato. Ja to skończę.
Powiedziała i ponownie wycelowała w niego spluwą.Nagle usłyszeli dźwięk syren policyjnych.
- Już po tobie Silva... gliniarze tu jadą. - powiedział Kike.
- Strzelasz do cholery czy nie ? - zapytał zniecierpliwiony i szarpnął ją za rękę odbezpieczony pistolet wypalił raniąc Diego. Reszta akcji działa się tak szybko ,że nie było wstanie się połapać kto do kogo strzelał. Zrobiło się zamieszanie bo do środka wpadła policja i ludzie Cesara. A także Any. Strzały padały jeden po drugim. Ranny Diego zaczął strzelać z pistoletu Marco. Kike zaś próbował go osłaniać. Oskar złapał córkę za rękę i uciekł z nią do gabinetu zamknął drzwi na zamek i szybko za nim policja zdarzy wtargnąć do środka otworzył potajemne przejście i wraz nią wszedł do środka.Zamknął je i korytarzem przedostał się poza posiadłość gdzie czekał już na niego helikopter. Niestety policji nie udało się go złapać bo gdy dotarli na miejsce helikopter był już daleko w powietrzu. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez anetta418 dnia Nie 2:52, 29 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Nie 2:51, 29 Sty 2012
|
|
ROZDZIAŁ 19
Cisza która panowała w sali szpitalnej dobijała go. Przez tą cholerną ciszę jego głowa pękała od natłoku myśli. Czuł ,że jak zaraz czegoś nie zrobi to zwariuje. Nie wiedział co bardziej go boli. Strata Natalii czy śmierć przyjaciela. Siedział teraz sam i analizował wydarzenia z poprzedniego wieczoru. W swoim życiu dość dużo już przeżył ale to co się wydarzyło wczoraj przeszło nawet i jego. Po zakończonej strzelaninie policja wyprowadziła kilku ludzi Oskara. A wśród rannych których zabrała karetka był Marco ,Any i on sam. Reszta nie żyła. Fazzi , Franki i Borys zmarli na miejscu. Kilkoro ludzi jego ojca też oberwało. ale nie znał ich więc nawet nie wie jak się nazywają.Chcieli z nim pogadać ale on nie miał ochoty widzieć nikogo. Jak tylko lekarze go opatrzyli i zawieźli do sali kazał wynosić się wszystkim. Siedział i modlił się o Uckera niestety jego modlitwy po raz kolejny nie zostały wysłuchane. Marco zmarł na stole operacyjnym. Any zaś właśnie walczyła o życie.Jego ukochana zniknęła on sam był ranny w ramię i nogę. A Kike i Skorpion osoby które uważał za przyjaciół okazali się zdrajcami.Zawsze myślał ,że największym szczęściarzem pod słońcem.Miał oboje kochających się rodziców którzy zawsze o niego dbali. Mógł spokojnie iść na studia i spełniać swoje marzenia. Niestety jeden wieczór zamienił jego cudowne życie w koszmar. Który trwa do dziś. Zastanawiał się co jeszcze go czeka? Czego jeszcze się dowie? Ile jeszcze będzie musiał znieść i czy mu się uda ?Już teraz miał dość. Odebrano mu rodzinę, wolność a teraz jeszcze miłość i przyjaciół. Miał okazję odzyskać ojca ale miał w sobie za dużo żalu i bólu dlatego nawet nie chciał z nim rozmawiać gdy ten przyszedł do niego do sali. Wygonił go i kazał zniknąć z jego życia to samo zrobił ze Skorpionem i Kike. Przez co znowu był sam.Zupełnie sam.Siedział ze spuszczoną głową a po jego policzkach płynęły łzy. Nagle ktoś zapukał i po chwili do sali weszła Katia. Bez słowa z zapłakanymi oczami podeszła i go przytuliła. Nie wiedzieć czemu ona jako jedyna była mu teraz najbliższa. Być może dlatego ,że tak samo jak on cierpiała po stracie Marco. Objął ją i oboje zaczęli płakać.Kilka minut później Katia odezwała się pierwsza;
- Poncho przysięgam ci dorwę tego skur.wiela i zabije !
- Nie ruda... oboje go dorwiemy ! Zapłaci mi za śmierć matki , Uckera i za Natalii. Przysięgam na własne życie! - po tych słowach ponownie ja przytulił.
**********************
Kike siedział przy Any jego głowa spoczywała na łóżko.Był zmęczony ale bał się zasnąć wciąż nasłuchiwał czy oddycha. Niby stan zagrożenia życia minął ale i tak się bał. Nie mógł sobie darować ,że zasłoniła go własnym ciałem. Otrzymując tym samym kulkę prosto w plecy. Ile by dał by teraz to on tu leżał zamiast niej. Niestety los nie szczędził go ostatnio. Najpierw mu ją odebrał pojawieniem się jej przeklętego męża a teraz to. Co prawda żyła ale wciąż była nieprzytomna co nie rokowało za dobrze.Obiecał sobie ,że jeśli Any z tego wyjdzie już nigdy ale to nigdy jej nie zostawi. Choć by niewiadome co się działo on jej nie opuści. Ale nie tylko zdrowie any go dręczyło jak też fakt ,że Poncho nie chciał go znać. Oraz nagłe zniknięcie Seleny. Pojechała z Any ale już nie wróciła co nie tylko dla niego ale i Cesara było dziwne. Obaj zastanawiali się gdzie ona może być. I tylko jedno przyszło im do głowy. ,,Że porwał ja Oskar a raczej jego ludzie".
***********************
Siedziała na parapecie wpatrzona i przez okno spoglądała na niebo. Łzy spływały jej po policzkach. Jej duszę i serce rozdzierał przerażający ból. Nie mogła pojąć jak ludzie który kochała i niby dobrze znała mogli tak ją zawieść. Jak ojciec którego zawsze uważała za wzór mógł tak ją oszukać. Kłamać tyle lat. A ukochany... ten za którego niegdyś oddała by życie. Jak on mógł zabić jej matkę? Jak mógł postąpić tak okrutnie.Otoczyli ją sami kłamcy i mordercy i oszuści. W tej chwili nienawidziła ich obu.Nie wiedziała tylko którego bardziej. Czy tego który kłamał przez tyle lat jej życia czy tego który dopuścił się zbrodni na jej matce. Wiedziała jedno jej życie całkowicie się rozpadło i straciło sens. Dla niej to był już koniec. Straciła miłość , zaufanie do ojca i wolność. Tak wolność bo odkąd ojciec zabrał ją z Meksyku siedziała sama w pokoju w nie wiadomym miejscu i obcym domu. Bez przyjaciółek , bez jakiegokolwiek wsparcia.Owszem jej ,,tatuś" chciał ją pocieszyć ale kazała mu spadać. Nie chciała z nim rozmawiać , znać go a tym bardziej przytulać się do niego.Nie ufała mu już i brzydziła się go. Takie same odczucia miała w stosunku do Poncha.Jednak po mimo swoich uczuć które diametralnie się zmieniły zastanawiała się ,,Czy on żyje ? Gdzie go postrzeliła? i czy teraz też o niej myśli tak samo jak ona o nim?". Miała już dość kłębiących się myśli w jej głowie.Poszła wziąć prysznic w nadziej ,że woda zmyje choć trochę bólu jaki czuła. Rozebrała się w czasie gdy do wanny nalewała się woda.Usiadła do wanny i próbowała się odprężyć. Niestety myśli powróciła. Wspomnienia pocałunków jak i strzelaniny. Zerwała się nagle i sięgnęła do szafeczki łazienkowej. Wyjęła z niej żyletkę.Ponownie siadła w wannie i już po chwili po zaledwie jednym pociągnięciu woda zrobiła się czerwona. Krew z jej nadgarstka płynęła do wanny a ona położyła się na całą jej długość i czekała na upragniony koniec.
****************************
- Kur.wa jak to nie wiesz gdzie oni są ? Mam to w dupie masz ich natychmiast odnaleźć jasne ? - krzyczał dobrze zbudowany elegancki mężczyzna po 40 stce.
- Jasne szefie! A co z tym drugim podobno wrócił do Meksyku ? - zapytał jeden z ludzi Serano.
- Cesar ... Cesar hym jego na razie zostawcie to Oskar jest mi potrzebny.
-Jasne !
Gdy jego ludzie wyszli siadł w swoim skórzanym fotelu i spojrzał na zdjęcie swojej żony. Od razu zacisnął pięści na myśl ,że przez Silve jego żona zginęła w pożarze. A także za to ,że zajął jego teren.Nie zamierzał mu darować. Chciał by cierpiał jak i on kiedyś cierpiał. Wiedział ,że i Cesar ma wiele powodów na to by zgładzić Oskara i mógł w sumie zawrzeć z nim układ by łatwiej było im dorwać tego przeklętego Silvę. Ale wolał sam wymierzyć sprawiedliwość i odzyskać swoje terytorium. Musiał go jednak znaleźć bo jego tym razem nawalili i pozwolili mu zbiec. ,,Ale dorwę cię! A jak nie ciebie to twoją córeczkę a wtedy i ty przyjdziesz do mnie. I zapłacisz mi za wszystko!" mówił do siebie Ignacio. Bo tak miał na imię drugi wróg Oskara Silvy. Czy na świecie był ktoś kto nie chciał w tej chwili dorwać ojca Natalii ? Oj nie chyba nie było takiej osoby. Mimo wszystko jemu nadal wszystko uchodziło płazem. Czy to dlatego ,że był tak sprytny? Czy może do tej pory miał szczęścia? Nikt tego nie wie ale jedno jest pewno sprawiedliwość i tak w końcu zwycięży. Oby tylko w czasie jej wymierzania ie zginęło zbyt dużo osób.
*******************************
Dwa Dni Później.
Selena siedziała przy łóżku Natalii. Dzięki Bogu dziewczyna żyła. Gdy by nie ona pewnie teraz chowała by swoją córkę. Tak córkę... wiedziała ,że Natii jest jej dzieckiem. Zapytacie skąd ... od kogo ? Sprawa jest prosta Diego uświadomił ją w tym gdy byli w drodze do rezydencji. Teraz chyba już wiecie czemu była razem z Oskarem a nie w Meksyku obok Cesara. Pojechała do kryjówki Silvy bo tylko ona wiedziała gdzie jest. I tylko ona w obecnej chwili była jeszcze poza podejrzeniami Oskara. Jednak plan który przygotowała uległ zmianie z powodu córki która targnęła się na swoje życie. Miała zamiar wyczekać momentu i zawiadomić Cesara gdzie są i za jego pomocą wyrwać Natii z rąk jej podłego męża. Jednak teraz nie mogła tego zrobić. Jej córka była zbyt słaba by pakować ją w niebezpieczeństwo związane z ucieczką. Poza tym miała jej do przekazania dwie nowiny które zapewne wstrząsną nią ponownie. O tym ,że jest jej matką zamierzała jednak się wstrzymać. Chciała by córka najpierw nabrała do niej zaufania. Bo inaczej mogła tylko zniweczyć jej plan. Ale o dziecku musiała powiedzieć jej już teraz. Wiedziała ,że to będzie dla niej kolejny cios jednak miała prawo wiedzieć. Była 12.00 kiedy Natalii się obudziła. Spojrzała ledwo otwartymi oczami na Sonię i cichutkim głosem przepełnionym bólem zapytała;
- Co ty tu robisz?
- Siedzę przy tobie. Jak się czujesz? - zapytała spokojnym i łagodnym tonem.
Zachowanie Soni zdziwiło Natii. Jednak odpowiedziała na pytanie.
- Źle... wszystko mnie boli. I nie wiem co bardziej dusza czy ciało.
- Wiem co się stało i przykro mi. Ale uwierz z czasem wszystkie rany się zagoją a ty staniesz się silniejsza.
- Dlaczego to robisz ... dlaczego jesteś miła?
- Posłuchaj wiem ,że mnie nie lubisz. I ,że nasze relacje nie były najlepsze od początku. Jednak jestem kobieta tak samo jak ty i wiele w swoim życiu przeszłam. Rozumiem więc twoje cierpienie i ból. I dlatego czy tego chcesz czy nie zostanę przy tobie. Jak chcesz mogę się w ogóle nie odzywać... jednak nie wygonisz mnie stąd. Jasne?
- Nie wiem czemu ale nie chcę byś wychodziła. Dziwne prawda?
- Być może. Ale po tym co za chwilę ci powiem będę ci potrzebna więc przyzwyczaj się do tego. - powiedziała poważnym tonem a w jej oczach zaszkliły się łzy.
- Nie strasz mnie. Zresztą po tym co do tej pory widziałam i usłyszałam już nic gorszego stać się nie może. - powiedziała. - A więc o co chodzi? - zapytała po chwili.
Sonia wstała uchyliła delikatnie drzwi szepnęła coś do osoby stojącej za drzwiami i wróciła do Natii. Wzięła ją za rękę.I kiedy do pokoju wszedł lekarz powiedziała;
- Natalii bardzo mi przykro ale... straciłaś dziecko. - po tych słowach Soni popłynęły łzy.
Natii patrzyła na nią przez chwilę oniemiała. By chwilę potem zapytać ;
- Dziecko ... jakie dziecko ? Przecież ja ...
- Przykro mi ... ale byłaś w ciąży. Ósmy tydzień ... jednak straciłaś je.
- Ale... jak to ? Nie... nie Sonia to nie możliwe! To nieprawda! To nieprawda... ja nie byłam w ciąży ! Nie mogłam ...nie mogłam być i nie wiedzieć ! nie mogłam go stracić! - krzyczała coraz to głośniej rzucając się zrozpaczona na łóżku. Sonia natychmiast wzięła ja w ramiona i z całej siły przytuliła do serca. Głaszcząc jej blond włosy kołysała ją i mówiła;
- Płacz... płacz aż ci ulży. Płacz byś potem wstała silniejsza.
Powtarzała to i sama płakała z córką patrząc na jej cierpienie. Teraz jeszcze bardziej nienawidziła swojego byłego męża. Nie mogła pojąć jak jednemu człowiekowi udało się wyrządzić krzywdę naraz tylu osobom. To nie mieściło się w jej głowie.Najbardziej nie mogła zrozumieć jak mógł narazić na cierpienie własne dziecko które niczemu nie zawiniło. ,,Ale zemści się ... zemści jak tylko przyjdzie na to czas! A przyjdzie już nie długo"
****************************************
Poncho siedział na tarasie i patrzył na Katię która była pogrążona w myślach. Wiedział co zaprząta jej głowę. Śmierć Uckera. Choć wydawała się twarda to ona najbardziej przeżyła jego stratę. W czasie pogrzebu gdy ludzie z zakładu pogrzebowego wkładali trumnę do dołu rzuciła się z płaczem i błagała by otworzono ją. Chciała po raz ostatni zobaczyć ukochanego. Jednak dla jej dobra nikt nie wyraził na to zgody. On sam wolał zachować w pamięci widok przyjaciela jako uśmiechniętego i żywego. Na pogrzebie byli wszyscy którzy tego dnia przeżyli.Z wyjątkami którymi była Any leżąca w szpitalu i Natalii która zniknęła czy też Selena. Diego przypuszczał gdzie może być jednak czekał aż ona pierwsza się z nim skontaktuje. Choć bardzo chciał wiedzieć co się dzieje z jego ukochaną to jednak by nie zdemaskować Seleny wolał pierwszy do niej nie dzwonić. Tak naprawdę nie był pewny czy Silva nie połapał się już kim jest Sonia. Obiecał sobie zaczekać kilka dni na jej odzew. Jeśli po kilku dniach nie otrzyma od nie żadnej wiadomości sam ruszy na poszukiwanie jej i Oskara. Musiał jednak najpierw sam stanąć na nogi. Ze zranioną ręką i nogą nie bardzo mógł by jej pomóc a jedynie zaszkodzić. A tego nie chciał. Tak samo jak nie chciał prosić o pomoc ojca. W tej chwili jedyną osobą której ufał była Katia. Ona jedyna podzielała jego ból , stratę i przygarnęła go wiedząc ,że nie ma dokąd iść. Owszem mógł skorzystać z hotelu ale wiedział ,że dla dobra rudej której stan psychiczny pozostawał wiele do życzenia będzie lepiej gdy z nią zamieszka. Martwił się o nią i Any która tak samo jak Marco nie słusznie zarobiła kulkę. Swoją drogą jej odwaga a może miłość jaką darzyła Kike zadziwiła go.Zasłonić ukochanego własnym ciałem było aktem odwagi albo i głupoty.dla niego jednak był to wyraz miłości.Miłości której w tej chwili zazdrościł Enrique. Bo jego ukochana nie tylko nie stanęła w jego obranie a sama strzeliła do niego. To zabolało najbardziej. Jej zwątpienie nie rana tylko brak zaufania. Mimo to martwił się o nią i chciał odebrać Oskarowi by ustrzec ją przed kolejnym cierpieniem ze strony tego bezdusznego człowieka.Wiedział ,ze po tym wszystkim już nigdy nie będą razem. Bo rany które sobie zadali były zbyt głębokie by kiedykolwiek się zagoiły. Ale dopóki ją kochał miał zamiar chronić ją bez względu na to czy będzie tego chciała czy nie.
***************************
Any leżała na łóżku. Jej twarz była blada i zmęczona. Patrzyła na drzwi i zastanawiała się czy wczoraj widząc Kike przy swoim łóżko śniła czy jednak było prawdą to ,że tu był. Siedział obok niej i trzymał ją za rękę. I nagle drzwi do sali się otworzyły już chciała się uśmiechnąć myśląc ,że to Kike ale gdy zobaczyła Colina posmutniała jeszcze bardziej.
- Witaj żono! - powiedział udając zatroskanego.
- Wynoś się idioto! - chciała krzyknąć ale ból w plecach jej to uniemożliwił i tylko udało się jej wypowiedzieć słowa ale bez przekonania.
Ten jednak zignorował jej słowa i usiadł na łóżko.
- I widzisz po co zadajesz się z szujami? Gdy byś była ze mną nie doszło by do tego.
- Powiedziałam wyjdź nie chcę cię słuchać !
- Nie wyjdę jesteś moją żoną i mam prawo tu być. A teraz bądź grzeczna i daj buzi mężowi. - powiedział nachylając się nad nią by ją pocałować.
Chciała go odepchnąć ale zabrakło jej sił i tylko syknęła. Colin przycisnął swoje usta do jej. Zaczęła go szarpać by dał jej spokój a łzy leciały jej po policzkach z powodu bólu. Nagle zobaczyła jak ktoś odciąga od niej Colina. Spojrzała i zobaczyła Kike który w tym momencie trzymał jej ,,męża" za fraki i patrząc mu w oczy powiedział srogo.
- Wyjdź bo inaczej będziesz za chwilę sam tu leżał!
- Puszczaj ! - powiedział Colin wyrywając się.- To moja żona i mam prawo tu być!
- Posłuchaj głupku mam w głęboko w dupie twoje prawa! Wypier.dalaj stąd nim stracę cierpliwość!
Mimo słów Enrique , Colin wciąż stał w miejscu. Cierpliwość Kike się wyczerpała złapał go za kark ścisnął najmocniej jak potrafił i wyprowadził na korytarz.
- Powiedziałem wypier.dalaj ! Jeśli nie rozumiesz to sam cię wyniosę!
- Dobra koleś spoko! Już wychodzę. - powiedział Colin masując obolały kark.Enrique stał i patrzył jak Colin odchodzi. Dopiero kiedy się upewnił ,że ten wyszedł wrócił do sali. Podszedł do jej łóżka i wziął za rękę.
- Boli cię ? - zapytał z nie kłamana troską.
- Już nie. A co ty tu robisz? - zapytała udając zaskoczenie choć tak naprawdę marzyła by go zobaczyć.
-Powiedz mi dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego naraziłaś swoje życie?
- Kike to był odruch. A poza tym dobrze wiesz ,że zależy mi na tobie.
- Obiecaj mi ,że ostatni raz postąpiłaś tak nie rozważnie. Obiecaj ! Ty nawet nie wiesz co ja bym zrobił gdybyś... gdybyś...
- Gdybym nie przeżyła ? Ale przeżyłam i będę z tobą szczera jeśli było by trzeba zrobiła bym to jeszcze raz. Bo cię kocham.
- Any ... ty mój aniele ja ciebie też kocham. I przepraszam za swoje zachowanie.Wybaczysz mi ? Proszę wybacz !
- Przestań... nie przepraszaj rozumiem dlaczego się tak zachowałeś. To ja powinnam przeprosić za to ,że nie powiedziałam ci prawdy od razu.
Uśmiechnął się i delikatnie pogłaskał ją po policzku.
- Kocham cię i już nigdy prze nigdy cię nie zostawię.
- No ja myślę bo inaczej skopie ci ten seksowny tyłek.
- Stoi!
Powiedział uśmiechając się do niej i patrząc w jej cudowne czekoladowe oczy. Choć ostatnie dwa dni były koszmarem to w tej chwili był szczęśliwy jak jeszcze nigdy.Patrzyła na niego po czym uderzyła go lekko w ramie.
- Ej za co to ? - zapytał zaskoczony.
- Może byś mnie wreszcie pocałował !
Nie musiała powtarzać dwa razy.Zrobił to z przyjemnością. Zatopił swoje wargi w jej słodkich ustach. Ona odwzajemniła pocałunek z ochotą. Kiedy już nacieszyli się sobą przyszła najgorsza chwila. Musiał poinformować ją o zniknięciu Natii a także o śmierci Uckera. Nie przyjęła tego najlepiej ale gdy się już uspokoiła zasnęła a on obok niej.
ROZDZIAŁ 20
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
Ubrana w dres zeszła na dół chciała zaczerpnąć świeżego powietrza tym bardziej ,że wieczór był piękny i ciepły.Jak tylko wyszła na zewnątrz poczuła lekki podmuch wiatru. Wciągnęła do środka płuc powietrze i odetchnęła. Ruszyła ścieżką prowadzącą do ogrodu. Był mniejszy niż ten w rezydencji jednak zapach kwiatów ją uspokajał. Szła między krzewami róż i co drugą wąchała. Nagle ktoś złapał ją w tali a druga ręką zatkał buzię. Próbowała się wyrwać i zacząć krzyczeć ale ten ktoś był silniejszy.Szamotała się i szamotała nie wiedząc co za chwile ją czeka i kim jest dana osoba. Dopiero kiedy znaleźli się w garażu ów napastnik ją puścił. Spojrzała na niego i zaniemówiła.
- Cześć ! - powiedział uśmiechając się do niej.
Jak tylko pierwszy szok minął zapytała;
- Co ty tu robisz? Jak tu wszedłeś ?
- Nie ważne ...ważne jest to co mam ci do powiedzenia.
- Ja nie chce tego słuchać ! Mam dość ... słyszysz dość !
- Natalii to ważne... proszę wysłuchaj mnie a potem zrobisz z tym co ze chcesz ok?
Spojrzała w jego oczy i nie potrafiła odmówić więc tylko skinęła głową ,że może mówić.
Usiedli na masce samochodu i mężczyzna zaczął mówić. Słuchała historii którą już po części znała.Chciałam mu już nawet przerwać. Bo po co słuchać dwa razy tego samego. Jednak nim otworzyła usta usłyszała;
- Twój ojciec to największy mafioza w kraju a ja jestem... byłem jednym z jego ludzi.
Nie wiedziała czy ma się śmiać czy płakać. Po raz kolejny dowiaduje się ,że nie tylko w sprawie matki była oszukiwana ale też innych spraw dotyczących ojca. A żeby tego było mało to jeszcze dochodził do tego Diego. Teraz już miała naprawdę dość! Sądziła ,że po utracie dziecka wszystkie złe wiadomości za nią.A tym czasem okazało się ,że to był dopiero początek. Z ledwością wysłuchała go do końca.I jak tylko skończył kazała mu się wynosić. Spojrzał ze smutkiem w jej zielone zaszklone od łez oczy i wyszedł. Utrata dziecka wstrząsnęła nią bardzo. Wylała miliony a nawet miliardy łez. A i tak jej dusza oraz serce krwawiło. Jednak podniosła się.I postanowiła walczyć.Po kolejnych rewelacjach zrozumiała,że musi walczyć.I wymierzyć sprawiedliwość tym którzy ją zawiedli. Wcześniej oni rozdawali karty. Oni dyktowali warunki i mówili jak ma żyć... co jest dla niej dobre a co nie!Teraz to ona rozda karty i zagra nimi w swoim kasynie. Kasynie śmierci!Miała dość kłamstw, fałszu. Dość łez i rozdartego serca. Postanowiła raz na zawsze skończyć to co zaczęli inni.Chciała by każdy...każdy przez kogo uroniła choć jedną łzę zginą. Ojciec,Diego i inni. Dziś jeszcze uda grzeczną kochaną córeczkę.A jutro pokaże każdemu na co ją stać. Niech zobaczą ,że z nią się nie zadziera.
**************************************
Ten tydzień dał czas każdemu na refleksję przemyślenia.Po wielu rozmyślaniach i dla dobra sprawy. Chwilowo zawiesił białą flagę dla Kike i Skorpiona. Ale tylko dla nich. Z ojcem wciąż nie chciał rozmawiać. Nie zamierzał nawet prosić go o pomoc w schwytaniu Silvy.Sonia dała mu już namiary na ich miejsce pobytu.Udał się tam na przeszpiegi. Musiał zobaczyć ilu ludzi ma Oskar i jak bardzo posesja jest chroniona. Jak na sprytnego mafiozo tym razem się nie wykazał bo Poncho bez problemu wszedł na teren od tyłu.Obszedł dom na około mijając ochroniarzy niezauważony. Potem wszedł do ogrodu i wtedy jego oczom ukazała się ona. Stała przez chwilę spoglądając w niebo po czym ruszyła w stronę kwiatów.Zastanawiał się czy ma podejść czy też lepiej by go nie widziała. W końcu podjął decyzję którą uważał za słuszną.Dwie godziny później siedział w motelu i omawiał z Kike i Skorpionem jutrzejszy atak.Chciał jak najszybciej dorwać Silvę i zabić. Pomścić śmierć Marco, matki i odebranie ukochanej. Robił to nie tylko dla siebie. Ale i dla niej. Choć teraz go nienawidziła ,uważała za mordercę , strzelała do niego to on i tak ją kochał. I chciał uwolnić z łap ojca. Ojca który zamiast dbać o jej dobro sam wpędził ją w piekło.Ale on to zmieni ... uwolni ją i pozwoli iść swoją drogą. Choć tak naprawdę marzył by została z nim na zawsze.Wiedział jednak ,że to niemożliwe. I musiał się z tym pogodzić.
*********************************
Miała tak samo jak oni wziąć udział w akcji ale po śmierci Marco tak bardzo się załamała ,że nie była wstanie nawet wstać z łóżka. Gdyby nie Diego pewnie wcale by się z niego nie ruszała. Ale to on codziennie mobilizował ją do dalszego życia. By całkiem nie oszaleć robiła to o co prosił. Wstawała , jadła, wychodziła z nim do ogrodu lub na taras i próbowała dalej żyć. Jednak na akcję nie nadawała się. Wiedział o tym nie tylko Poncho ale i sam komisarz dlatego odsunął ja od tej sprawy. Teraz nawet gdyby chciała nie mogła by i tak brać w niej udziału.Pocieszał ją fakt ,że Diego w jej imieniu wymierzy sprawiedliwość temu bydlakowi. Jak tylko chłopcy przygotowali plan schwytania Oskara pojechali w miejsce jego pobytu. Ona zaś przeniosła się do Any która wciąż potrzebowała pomocy po postrzale. Katia wiedziała ,że nie tylko dlatego chłopcy ją oto poprosili. Oni nie chcieli by i ona została w tym czasie sama. Mimo ludzi i przyjaciół którzy ją otaczali i tak czuła się samotna. Bo osoby której najbardziej jej brakowało już nie było. Nie mogła pogodzić się z tym ,że Ucker już nigdy jej nie przytuli... nie pocałuje... nie obejmie. Tęskniła za nim...za jego pocałunkami... słodkim uśmiechem i czekoladowymi oczami które zawsze patrzyły na nią z taką miłością.
*******************************
Wszystko było już gotowe Cesar powiadomiony, Diego też. Jedynie co zostało Selenie do zrobienia to spakowanie walizek swojej i Natalii.Bardzo chciała zabić Silvę ale jeszcze bardziej zależało jej na bezpieczeństwie córki. I tylko dlatego poszła na plan Poncha i zgodziła się wywieść Natii jak najdalej od miejsca w którym miała rozegrać się ostateczna bitwa.Już jutro ona i córka będą daleko a jej przeklęty mąż zapłaci za wszystkie zło jakiego się dopuścił względem jej i innych niewinnych osób. A potem wszyscy będą mogli spokojnie wyjaśnić sobie wszystkie nieporozumienia i zacząć żyć nowym życiem.
**********************************
Siedział wygodnie w fotelu z uśmiechem na twarzy i palił cygaro. Jakie miał powody do zadowolenia? A miał. Uzyskał część tego co zamierzał. Córkę odseparował od syna swojego największego wroga. Co więcej zrobił wszystko by nawzajem się znienawidzili i udało mu się. Do tego jeszcze zwabił Cesara do Meksyku dzięki czemu będzie mógł go teraz zabić.Miał już plan czekał tylko na ich ruch. Sądzili ,że złapali go w pułapkę bo znają jego miejsce pobytu. Nawet nie wiedzieli ,że sami w nią wpadną jak tylko wejdą na jego teren.Był zbyt sprytny by dać złapać się takim śmieciom. Za dużą władzę miał by dać się pokonać. Kto jak kto ale nie on. Nie Oskar Silva wielki mafiozo który trzęsie całym krajem od 25 lat.
**************************************
Była już spakowana. Samochód czekał za bramą na tyłach domu. Została jej jeszcze tylko jedna rzecz do zrobienia. I będzie mogła spokojnie odjechać w nieznane by zacząć wszystko od nowa. Wzięła torbę i wyszła po cichu z domu zaniosła ją do samochodu i wróciła. Rozejrzała się po pokoju raz jeszcze czy czegoś nie zapomniała. Gdy się upewniła ,że zabrała wszystko wzięła do ręki broń. Pistolet który wczoraj wykradła ojcu z sejfu. Schowała go za pasek w spodniach i już miała opuścić pokój kiedy nagle usłyszała strzały dochodzące z dworu. Wybiegła na taras ale tak by nikt jej nie zauważył i rozejrzała się. Na dole stał Diego, Kike , Skorpion i kilku innych ludzi. Brakowało tylko Marco.Nie miała jednak teraz czasu zastanawiać się gdzie on jest i czemu nie ma go wśród nich. Plan który sobie ułożyła trochę uległ zmianie. Dlatego musiała szybko wymyślić coś na poczekaniu.W czasie gdy ona zastanawiała się nad nowym planem chowając się za kwiatami które stały na tarasie jej ojciec wraz z ludźmi wybiegli z domu. Teraz wszyscy stali na przeciw siebie i każdy mierzył do kogoś ze spluwy. Diego do ojca i na odwrót, Kike do tego po prawej stronie a Skorpion do tego po lewej stronie ojca. A ludzie po stronie Poncha mierzyli do pozostałych ludzi Oskara. Na chwilę zapomniała o swoim planie i zaczęła przyglądać się na bieg wydarzeń.Który sekundę potem diametralnie się zmienił. Teraz i ludzie Diego celowali w jego stronę. Diego rozejrzała się nie rozumiejąc czemu nagle jego ludzie celują na niego a nie na Oskara. Po chwili jednak usłyszał wyjaśnienia z ust ojca.
- Myślałeś ,że jesteś sprytny ? Błąd!Jeszcze nie trawił się taki co by mnie pokonał. Nawet twój ojciec ... były mafiozo nie dał mi rady! A myślałeś ,ze taki szczeniak jak ty da! Kolejny błąd! Widzisz Diego ja nigdy nie przegrywam... nigdy!
-Zdrajcy!A ty nigdy nie mów nigdy skur.wielu!Bo ja cię zabiję nawet gdyby to było ostatnie co zrobię!
- Proszę bardzo strzelaj! Tylko najpierw spójrz na prawo. - powiedział i skinął głowa w dane miejsce.
Poncho powoli odwrócił głowę i zobaczył Selenę i ojca którzy teraz stali związani a do ich skroni była przystawiona broń.
- I jak wciąż chcesz mnie zabić? - zapytał śmiejąc się po chwili szyderczo.
- Diego zabij go... zabij! - krzyknął Cesar
- Milcz! - krzyknął Silva i strzelił w kolano Cesarowi
Potem spojrzał na Poncha i zapytał ponownie;
- No więc jak zabijesz mnie ... tym samym skazując wszystkich tu obecnych na śmierć czy się poddasz?
- Jeśli się poddam to i tak nas pozabijasz! - krzyknął wściekły.
- W sumie masz rację ... negocjacje są zbyteczne. - powiedział podszedł bliżej Diego.
Natalii patrzyła na całą akcję i nie wiedziała co ma zrobić.,, Wkroczyć i przerwać im tą wojnę? Czy zabij ich dwóch dla świętego spokoju?A może uciec i pozostawić tą sprawę im samym?" po krótkim namyśle podjęła decyzję i cichaczem wymknęła się z tarasu. Zeszła na dół i tylnymi drzwiami wyszła do ogrodu a stamtąd udała się do samochodu. ,,A nich się zabijają obaj nie są warci czegokolwiek" pomyślała.Tym czasem panowie z odległości już tylko 5 centymetrów mierzyli w swoje głowy.
- No to twardzielu na trzy cztery naciskamy spust... zobaczymy który jest szybszy! - powiedział Silva.
- Pożegnaj się! - powiedział Diego.
- Ja nie muszę ale ty tak! - odparł. Po czym wydał rozkaz jednemu z ludzi.- Nelson licz do czterech!
- Jasne szefie!
- No to zaczynamy! - powiedział pewny wygranej
- Raz! - zaczął liczyć Nelson.
Diego zaczął powoli naciskać spust to samo Oskar
- Dwa!
Patrzyli sobie w oczy a wszyscy inni na nich.
- Trzy! - liczył dalej
- Diego strzelaj! - krzyknął nagle Skorpion
- Czter...- chciał powiedzieć Nelson.
Ale w tym momencie padł strzał.A po nim kolejny i kolejny. A kiedy wreszcie zapanowała cisza.Diego spojrzała na Silvę który teraz klęczał u jego stóp a z jego wargi po woli sączyła się krew. Niestety to nie on strzelił. A skoro nie on to kto?Kto strzelił w plecy Oskarowi?Nie mogli to tez być jego ludzie bo Kike i Skorpion wciąż stali przy nim. ,,Więc kto?" zastanawiał się przez chwilę.Po czym spojrzała w oczy Silvy i powiedział;
- I co ...nigdy nie przegrywasz?Błąd! Właśnie przegrałeś!- powiedział i oddał strzał prosto w jego skroń.Oskar padł na ziemię.A ludzie którzy jeszcze chwilę temu byli gotowi zabić Poncha i jego śmietankę opuścili broń.To był koniec. Ich szef nie żył. A więc nie musieli już nikogo zabijać. Bo do tej pory robili to tylko ze strachu lub braku pieniędzy. Widząc martwego Oskara nie czuli już strachu bo nie było przed kim. A pieniądze które zarabiali u niego mogli teraz zarobić pracując. Jednak najpierw musieli odsiedzieć swoje. Bo nagle policja wkroczyła na teren i zaczęli aresztować każdego kto należał do ludzi Silvy.Kike pomagał swoim kolegom w aresztowaniu a Skorpion zajął się Cesarem. Natomiast Selena i Diego pobiegli na górę po Natalii. Wpadli do pokoju z nadzieją ,że tam właśnie jest.Pokój jednak był pusty.Zaczęli więc przeszukiwać cały teren ale na marne.Nie było jej. Ani jej ani jej ubrań. Po godzinnym poszukiwaniu usiadł w końcu zrezygnowany na ławce przed domem.,,Gdzie jesteś Natalii?Dlaczego uciekłaś?Dlaczego?"pytał sam siebie. Ale odpowiadała mu tylko cisza. Kiedy zrozumiał ,że to już koniec.Że odeszła nie dając szansy na wytłumaczenie po jego policzku potoczyła się łza.
********************************
PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ
Nareszcie była wolna. Wolna jak ptak i mogła robić co chce. Teraz ona była panią swojego losu.Ona rozdawała karty i ona rządziła. By wreszcie spełnić swoje marzenia porzuciła dotychczasowe życie i zaczęła od nowa.Czy żałowała? Nie! Bo nie było czego?Przecież jej ojciec...jej autorytet okazał się mafiozo i oszustem. Jej ukochany mordercą i kolejnym kłamcą w jej życiu.Nie potrzebowała ich tak jak i nie potrzebowała miłości. No właśnie miłość!,,Czy ona w ogóle istnieje?" zastanawiała się wiele razy. Kiedyś była pewna ,że tak. Teraz wiedziała ,że nie ma czegoś takiego jak miłość. To słowo całkowicie zniknęło ze słownika jej życia. Nawet jeśli kiedyś kochała teraz już nie kocha. I nigdy nie pokocha. Nie pozwoli sobie kolejny raz ani na uczucie ani na kłamstwa czy też by ktoś kierował jej życiem.Ona sama nim kieruje i teraz ona zabije każdego. Kto ze chce zburzyć jej to nad czym pracowała przez ostatnie sześć miesięcy.Teraz ona miała władzę i pieniądze. Gromadę ludzi na skinienie palca którzy gotowi byli oddać za nią życie. Jaką kobieta stała się po tym wszystkim? Silną, bezwzględna , bez odrobiny współczucia.Chłodna i opanowana. Tak mówili o niej ci co znali ją odkąd pojawiła się w Hiszpanii.
********************************
Siedział w ogrodzie na ławce po jego twarzy było widać ,że o czymś myśli. Katia wiedziała o czym a raczej o kim w tej chwili myśli jej mąż. Podeszła po cichu i usiadła obok.Nic nie mówiąc wzięła go za rękę.Pod wpływem dotyku jej ciepłej ręki spojrzała na nią i delikatnie się uśmiechnął.
- Zastanawiasz się gdzie ona teraz jest? - zapytała.
- Tak. Wiem Katia nie powinienem ale...
- Ciii... nie tłumacz się. Przecież dobrze wiem ,że wciąż ją kochasz.
- To nie tak ja tylko...
- Diego... proszę mnie nie oszukasz. Wiem ,że kochasz ją tak samo jak ja wciąż kocham Marco. I... - chciała powiedzieć coś jeszcze ale nie zdążyła bo w tym momencie podbiegła Any i rzuciła się jej na szyję.
- Cześć! - powiedziała szczęśliwa.
- Cześć! A gdzie twój ukochany? - zapytała widząc ,że przyjaciółka przyszła sama.
- Zaraz przyjdzie zamyka samochód.
- Aha. No dobra mów z czego się tak cieszysz?
- Kochana od dziś jestem wolna! Wolna! Rozumiesz wolna!
- Czarna mów jaśniej bo nie kapuje.
- No rany boskie kobieto jak mówię ,że jestem wolna to znaczy ,że w końcu dostałam ten cholerny rozwód!
- Zalewasz? - zapytała z niedowierzaniem.
- Nie!
-Aaaa ! Jak się cieszę gratuluję! - powiedziała ściskając przyjaciółkę.
- Widzę ,że już się pochwaliła. - powiedział Kike podchodząc do nich.
- No jasne a na co miałam czekać?
- Jak to na co? Na mnie! - powiedział udając obrażonego.
- Dobra skoro wpadłaś tu z taką nowiną to nie pozostaje nam nic innego jak to oblać. - nagle odezwał się Poncho.
- No ba! - powiedział Kike.
- To ja idę po szampana i kieliszki ! - powiedział i zniknął po chwili.
Jak tylko znalazł się w kuchni wziął co potrzebne i już miał wyjść kiedy nagle usłyszał;
- Cześć! Możemy pogadać?
Odwrócił się i szampan oraz kieliszki wypadły mu z rąk roztrzaskując się na malutkie kawałki na podłodze.
- Co ty tu robisz? - zapytał osoby stojącej przy framudze drzwi.
A więc tak to już koniec! Oczywiście serii pierwszej! Jeśli chcecie dowiedzieć się ;
1. Jak dalej potoczyło się życie Natalii i czym się teraz zajmuje?
2. Kto zabił Oskara?
3. Kto zaskoczył Diego w kuchni ?
4. Czy Natalii i Diego kiedykolwiek się jeszcze spotkają?
5. Co stało się z Seleną i Cesarem ?
6. I wiele innych rzeczy?
Czytajcie seriię drugą którą wstawię jak tylko zrobię nowy opis do obsady i dodam nowe postacie.
A teraz dziękuję wam wszystkim którzy czytali to opoko. I dedykuje je wam wszystkim:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 22:46, 01 Lut 2012
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
- Jej niegdyś spokojne i nawet szczęśliwe życie w ciągu kilku miesięcy zamieniło się w koszmar. Wszyscy których kochała i którym ufała zawiedli ją. Zaczynając od ojca po ukochanego. Sądziła ,że jakoś to zniesie, da radę ! Ale kiedy straciła dziecko. Powiedziała dość! I postanowiła wymierzyć sprawiedliwość tym przez których wylała morze łez. Niegdyś znana jako Natalii Silva. Dziś jest Anahi Portillia. Od dwóch lat mieszka w Hiszpanii ze swoim mężem Rafaelem.Stała się zimna i bezwzględna. Pozbawiona uczuć i współczucia. Każdy kto spróbuje zburzyć jej dobrze poukładany świat zginie! Kiedyś to jej mówiono co ma robić teraz to ona rozdaje karty! Czy dawna miłość ponownie roztopi jej serce? A może kolejne ich spotkanie zakończy się rozlewem krwi?
- Jego koszmar zaczął się w dniu powrotu do Meksyku.Posadzony o zabicie matki trafił do więzienia a stamtąd za sprawą intrygi trawił do mafii. Nienawidził tej pracy do czasu dopóki nie poznał Natalii. To ona pozwoliła mu uwierzyć w miłość i okazała mu jej więcej niż ktokolwiek. Zakochany do szaleństwa gotowy był oddać za nią życie. Niestety ich miłość z góry została spisana na niepowodzenie.Przez masę intryg ich drogi rozchodzą się. Ona znika a on bierze za żonę jej najlepszą przyjaciółkę. Zakładają firmę która przynosi ogromne zyski i wielką władze.Zasady których nauczył się będą w więzieniu ponownie włącza w swoje życie. Nie chce by po raz kolejny ktoś go zranił. Ale czy aby na pewno jest na tyle silny by znowu nie wpaść w sidła kobiety którą kochał ponad życie? Czy da radę stawić jej czoło gdy wypowie mu wojnę?
- Kobieta waleczna nie bojąca się niczego po śmierci ukochanego zmienia swoje życie o 360 stopni. Staje się cicha i zamknięta w sobie. Porzuca pracę w policji dla zwykłej roboty papierkowej w firmie którą założyła wraz ze swoim mężem Diego. Pobrali się z rozsądku. Czy będzie walczyła gdy na horyzoncie pojawi się Natalii?A mężczyzna który pojawi się w jej życiu ponownie przewróci jej życie do góry nogami jak niegdyś zrobił to Marco?
- Tylko ona z nich trzech może powiedzieć ,że jest naprawdę szczęśliwa. Mężczyzna którego pokochała wciąż jest z nią i w obecnej chwili planują ślub. Ale czy ich szczęścia już nic lub nikt nie zakłóci?
- Tak to Kike ten sam który kiedyś kobiety miał na jedną noc teraz idzie do ołtarza z wielką chęcią. Wciąż jest gliniarzem tyle tylko ,że teraz to on wydaje rozkazy.Poza pracą w policji pomaga swojej ukochanej w prowadzeniu domu mody.Czy zawsze będzie jej wierny?
[link widoczny dla zalogowanych] - Mówią na niego Dante. Tylko nie liczni znają jego prawdziwe imię.Od dzieciństwa musiał walczyć o wszystko.Choć jest ktoś kto uważa inaczej. Czy zostawi obecną partnerkę dla cichej i zamkniętej w sobie Katii?Czy Katia w ogóle otworzy dla niego swoje serce?
POSTACIE DRUGOPLANOWE
[link widoczny dla zalogowanych] - Jego największy wróg nie żyje. Powinien być szczęśliwy. Jednak do szczęścia brakuje mu przebaczenia syna który do dnia dzisiejszego nie chce go znać.Jego jedyną podporą i rodziną jest w tej chwili Selena.Czy z jej pomocą syn w końcu mu wybaczy?
[link widoczny dla zalogowanych]- Jej były mąż tyran i morderca nie żyje. Pragnęła tego od dnia w który zmarnował jej życie. I choć powinna być szczęśliwa to nie potrafi. Bo jak tylko odzyskała córkę którą uważała za zmarłą. Ponownie ją straciła. Szuka jej po dzień dzisiejszy. Czy ją znajdzie? Jeśli tak to czy córka przyjmie ją z otwartymi ramionami?
[link widoczny dla zalogowanych] - Niegdyś wróg Oskara Silvy. Teraz po jego śmierci czyha na życie jego córki. Czym mu się naraziła? A może z reguły chce zabić ostatnią osobę z rodu Silva?
A wiec jest nowy opis postaci wiem beznadziejny. No ale jakoś ostatnio lepiej nie umiem:) Jeśli chodzi o postać ze znakiem zapytania to jeszcze nie wiem kto to będzie i dlatego wstawiłam taką właśnie fotkę.Zapowiadam tez ,że to nie koniec obsady. Reszta dojdzie z czasem. Postaram się też by i w drugiej serii nie zabrakło emocji:)Może wstawię nie długo coś w formie zapowiedzi filmowej ale nie obiecuję Dziękuję za uwagę
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 22:47, 01 Lut 2012
|
|
- MARTIN - facet na którego napadła Katia w centrum handlowym. Kim jest ? I czy ma jakikolwiek związek ze zmarłym Marco ? Tego dowiecie się z czasem.
- FABIAN najlepszy kumpel Martina. Jest prywatnym detektywem i byłym glina.
- GABI - była dziewczyna Poncho. Była z nim za nim poszedł siedzieć. Teraz ich drogi ponownie się spotykają. Czy Diego wróci do niej by raz na zawsze zapomnieć o Natii?
-GINA - piękna, zdolna i twarda kobieta. Zawsze zdobywa to co chce. Pracuje w policji. Tak się składa,że Kike wpadł jej w oko. Czy jej czar zadziała także na niego ? A może Any zdąży przejrzeć jej zamiary?
- SANI - delikatna i wrażliwa. Jest romantyczką. Jej pojawienie na pewno nie ucieszy Martina. Bo dziewczyna za dużo wie na temat zajścia po którym Marco został wygnany z własnego domu.Czy będzie chciał ją uciszyć by o dawnym zajściu nie dowiedziała się Katia?
A więc tak moje drogie zauważyłam,że część męska obsady przeważa dlatego też wprowadziłam trochę kobiet. By nie było za nudno. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 22:48, 01 Lut 2012
|
|
ROZDZIAŁ 1 (cześć II)
HISZPANIA
Siedziała za wielkim mahoniowym biurkiem w jednym ze swoich kasyn i przeglądała papiery. Nie lubiła tej części pracy no ale nie miała dziś wyboru.Jej mąż był w delegacji a księgowa jak na złość się rozchorowała. A nikomu poza nią i własnym mężem nie powierzy obliczanie dochodów. Ines i Rafael to były jedyne osoby którym ufała bezgranicznie. Już jej się dwoiło i troiło od tych cyfr w oczach.Już chciała cisnąć papierami o podłogę ale nagle ktoś zapukał;
- Proszę ! - krzyknęła w stronę drzwi.
Kilka sekund później przed jej biurkiem stał Alfredo.
- Dzień dobry szefowo. - powiedział kłaniając się przed nią.
- Dla kogo dobry to dobry! Na pewno nie dla mnie! Ale mniejsza z tym co cię do mnie sprowadza tak rano ? - zapytała patrząc na monitor komputera na który była godz. 6.30.
- Chodzi o ten teren w Acapulco. Wiem ,że miałem go załatwić ale ktoś mnie ubiegł. - powiedział i szybko zacisnął powieki wiedząc co zaraz nastąpi.
- Jak to cię kur.wa ubiegł! - krzyknęła nie wierząc ,że straciła taką szansę.
- No jakiś biznesmen z Meksyku kupił już ten teren za większa kwotę niż my proponowaliśmy.
- Tylko mi nie mów ,że to ten sam co sprzątnął mi z przed nosa teren w Niemczech.
- Niestety ale to ten sam. - powiedział cichutko.
- No jasna cholera! - krzyknęła jeszcze głośniej.
I po chwili dodała.
-Powiedz za co ja ci kur.wa płace? Bo o ile mnie pamięć nie myli to za dobrze wykonana pracę tak ?!!! - zapytała podchodząc bliżej swojego pracownika.
- Tak szefowo. - odparł zaciskając ręce na krawacie ze strachu.
- To dlaczego idioto jeden! Straciłam kolejny teren co?! - zapytała ściskają jego brodę w swojej dłoni i wbijając paznokcie by poczuł ból.
- Bo...bo...bo on dał lepszą cenę. - wydukał w końcu. A z jego czoła powoli skapywały krople potu.
- Ty kretynie ! W tej chwili zawołaj mi tu Jose ... ale już! - wydała rozkaz i puściła go.
- Tak jest! - powiedział i oddalił się jak najszybciej.
Wściekła jak nic złapała za telefon i wykręciła numer do męża. Po kilku sygnałach odebrał.
- Co jest ? - zapytał wiedząc już ,że dobrych wiadomości dla niego nie ma.Skąd to wiedział? Bo tylko wtedy wykonywała do niego telefon.
- Ten skur.wiel z Meksyku znowu sprzątnął nam teren z przed nosa! Tym razem mu tego nie daruję! - krzyczała do słuchawki.
- Jak chcesz to ja to załatwię. - powiedział spokojnie.
- O nie! Sama to załatwię!
- Ale powiedziałaś ,że już nigdy nie pojedziesz do Meksyku.
- Bo nie pojadę. Ale znam inne sposoby na to by udupić tego śmiecia !
- Dobra rób jak uważasz. A co z tym terenem w Miami ? - zapytał przypominając sobie o ostatniej ofercie która złożyli na zakup terenu.
- Jutro jest licytacja i tym razem sama się na nią wybiorę. Dobra kończę bo właśnie wszedł Jose. - powiedziała i się rozłączyła.
- Szefowa wzywała? - zapytał dla pewności.
- Tak. Posłuchaj jutro lecę do Miami nie pozwolę zabrać sobie kolejnego terenu. A ty masz jeszcze dziś dowiedzieć się kto kupił dwa tamte ok?
- Jasne.
- No to na co jeszcze czekasz spier.dalaj do pracy!
Jak tylko blondyn się oddalił. Usiadła ponownie za biurkiem i postukując paznokciami o blat zastanawiała się jak wykończyć przeciwnika jakim był owy biznesmen. Do tej pory nie miała problemów z kupnem. Dopóki owy pan od hoteli nie zaczął zagarniać jej ofert z przed nosa. Z każdą straconą ofertą coraz bardziej się jej narażał. Nie lubiła jak ktoś wchodził jej w paradę. A ten facet robił to nagminnie. Miała tego dość. Choć nigdy tego nie robiła bo miała od tego ludzi. To tym razem miała zamiar sama pofatygować się na licytacje. I stanąć twarzą w twarz z jej znienawidzonym przeciwnikiem. A jeśli jeszcze bardziej z nią zadrze usunie go. W sposób z jakiego korzystał niegdyś jej ojciec. Gdy ktoś przeszkadzał mu w robieniu interesów. Czy była by do tego zdolna? O tak! Teraz tak.
Jako Natalii była słaba. Za bardzo ufała ludziom którym nie powinna. Wierzyła we wszystko co jej powiedziano.Można było nią manipulować. Ale to się skończyło. Teraz jako Anahi Portillia była silną , bezwzględna kobieta o swoich zasadach.I tylko wybrańcy mogli liczyć na jej zaufanie.A było to naprawdę nie wielkie grono osób.Życie jakie kiedyś wiodła było tylko złudzeniem które stworzył jej ojciec. Ojciec przez którego wylała morze łez.To on zamienił jej życie w piekło. To kim teraz jest zawdzięcza jemu.Ale nie tylko on był winny jej zmianie.Kolejną osoba przez którą się zmieniła był Diego. Kiedyś ukochany za którego gotowa była oddać życie. Teraz sama chętnie odebrała by mu życie.Czy wciąż go kochała? Nie! Teraz go jedynie nienawidziła. Tam tego wieczoru gdy uciekła z Meksyku chciała go zabić. Nawet naciskała już spust. Gdyby nie jego cholery anioł stróż. I jej przeklęte serce wciąż mocno bijące na jego widok. Zabiła by go już wtedy.Ale nie mogła ... nie potrafiła. Co więcej gdy stanęła przed wyborem życie ojca a życie Diego. Wybrała ukochanego. Czemu to zrobiła? Przecież był mordercą. Owszem był. Ale jej tatuś okazał się dużo gorszy. Zabił nie jedną a kilkanaście osób dla własnego biznesu,władzy i dla zabawy. Poza tym tu chodziło też o nią. Gdyby Oskar pozostał przy życiu ona sama miała by je zmarnowane. I to właśnie dlatego wybór był taki prosty. Zapytacie teraz pewnie czemu sama teraz jest taka wobec innych? Utrata dziecka zabolała ją tak bardzo ,że z czasem stała się zimna. Pozbawiona uczuć i wszelkiego współczucia. Zaczęła nowe życie a wraz z nim ustaliła nowe zasady. Na początek zmieniła imię i nazwisko. Potem jak tylko kupiła małe mieszkanko i stanęła na nogi pod względem psychicznym. Założyła swoje pierwsze kasyno.To zapoczątkowało jej karierę w biznesie. Ale jako samotna kobieta w tym biznesie była źle postrzegana. Dlatego tak łatwo przystała na propozycję Rafaela i dla dobra spółki wzięli ślub. Ślub który tak naprawdę był fałszywy. Wiedzieli o tym jednak tylko oni. Dzięki temu zdobyła większy szacunek i klientelę oraz pozycje. A,że najczęściej obracała się w towarzystwie mężczyzn musiała stać się twarda i bezwzględna jak oni. By tym razem nikt nie mógł jej pokonać. Dochodziła 12.00 gdy skończyła wreszcie obliczenia. Miała dość więc szybko wzięła torebkę i telefon po czym ruszyła do wyjścia. Wydała jeszcze kilka rozkazów swoim pracownikom i jak tylko wyszła wsiadła do swojego [link widoczny dla zalogowanych].W domu wzięła szybka kąpiel potem zjadła obiad i zaczęła się pakować.Gdy skończyła dochodziła 16.00. Postanowiła wiec udać się do drugiego [link widoczny dla zalogowanych]. Jak tylko tam dokonała sprawdzenia czy wszystko funkcjonuje jak najlepiej wróciła do domu i od razu udała się do łóżka.
[size=large]******************************[/size]
MEKSYK
- Diego możemy pogadać? - zapytał Cezar jeszcze raz.
- Ile kur.wa razy jeszcze mam ci powtarzać,że nie chcę cię widzieć na oczy!I nie nazywaj mnie Diego.Diego który był twoim synem umarł w dniu kiedy zwiałeś.Teraz jestem Alfonso albo Poncho do cholery! - powiedział ze wściekłością w oczach.
- Ku.rwa czemu ty jesteś taki uparty? Ile jeszcze zamierzasz mnie karać co ? Może od razu mnie zabij! - rzekł rozkładając ręce.
- A wiesz co ... to jest dobry pomysł. Przynajmniej pozbył bym się twojej mordy raz na zawsze ! - odparł bardzo poważnym tonem.
- Jeśli to ma ci pomóc to proszę zastrzel mnie. - powiedział podając mu swój własny pistolet.
Spojrzał na niego zimnym wzrokiem i trzymając w reku butelkę szampana oraz kieliszki rzekł.
- Wyjdź za nim zmienię zdanie! - i wyszedł mijając go w przejściu. Cezar obejrzał się za synem. Chciał go zatrzymać ale na widok przyjaciół siedzących w ogrodzie odpuścił. Bo wiedział ,że jeszcze nie raz wróci.Nie spocznie dopóki syn mu nie wybaczy. Może i miał powody by mieć żal.Ale powinien też zrozumieć ,że wtedy jego znikniecie było najlepszym wyborem jaki dokonał.Tym czasem Poncho wrócił do ogrodu i siadł na swoje poprzednie miejsce. Rozdał kieliszki po czym otworzył szampana.Nalał każdemu po trochu.
- No to może teraz jakiś toast! - powiedział unosząc do góry swój kieliszek.
- A wiec ja będę pierwszy. Wznoszę toast za moją ukochaną Any i jej rozwód. - powiedział Kike po czym pocałował ją w usta.Jak tylko zakończyli swój namiętny pocałunek stuknęli się kieliszkami z resztą i upili po łyczku. Kolejny toast wznieśli za nowo zakupiony teren. A kiedy pomysły na toasty się wyczerpały Katia wstała i powiedziała;
- Zostawiam was na chwile idę sprawdzić czy mały śpi.
- O to ja idę z tobą ! - krzyknęła podekscytowana Any.
Wzięła przyjaciółkę i razem ruszyły do domu. Jak tylko znalazły się w pokoju małego niańka wyszła a Any wzięła [link widoczny dla zalogowanych] na ręce.
- Cześć Santi mój mały szkrabie. - powiedziała całując go w czoło.
- Any nie mów do niego zdrobniale on ma na imię Santiago. - powiedziała jak najbardziej poważnie.
- Ja pierniczę aleś ty się zasadnicza zrobiła. - rzuciła z delikatną pretensją w głosie.
- Dobra ty już nie zaczynaj. - powiedziała Katia spoglądając gniewnie na przyjaciółkę.
Katia doskonale zdawała sobie sprawę ,że od śmierci Marco zmieniła się całkowicie. Ale nie potrafiła pogodzić się z jego odejściem Zniosła to naprawdę ciężko.Gdyby nie Poncho, Any i Kike chyba nigdy nie wyszła by z depresji. I tak się dziwiła ,że przez jej stan donosiła ciąże. Choć jej większość spędziła w szpitalu. To była bardzo szczęśliwa gdy się dowiedziała ,że zostanie matką.Ta wiadomość w sumie postawiła ją na nogi. Ale i zobowiązała do zmian. To dla syna zrezygnowała z pracy z policji i zajęła się papierkowa robota w firmie Poncha.Kiedy mały się urodził a firma zaczęła przynosić coraz większe dochody.Chcieli zacząć od razu z grubej rury i otworzyć(co)najmniej trzy hotele. Ale bank osobom indywidualnym nie udzielał tak dużych pożyczek. Mogli pożyczyć gotówkę od ojca Diego jednak ze względu na ich stosunki. On nawet nie chciał słyszeć o tym. I wtedy jedna z pracownic podsunęła jej pomysł. Co prawda nadciągający prawo. Ale za serce jakie okazał jej Poncho chciała mu się odwdzięczyć. I dlatego opowiedziała mu o owym rozwiązaniu.Rzecz jasna ten pomysł wcale nie przypadł mu do gustu. Po dłuższym namyśle jednak się zgodził. I tak oto stali się małżeństwem na niby. Skorpion załatwił im lewy akt ślubu dzięki czemu jako małżeństwo wzięli pożyczkę. Otworzyli biznes i już po roku mogli spłacić bank w całości. teraz tylko w środowisku biznesowym uchodzili za małżeństwo. Ale przyjaciele tacy jak Kike czy Any dobrze wiedzieli ,że nim nie są.Jedyne co ich łączyło to była przyjaźń,wspólne mieszkanie i hotele. Nic więcej. W czasie gdy panie bawiły się z małym panowie rozmawiali o interesach.
- Jak chcesz to pojadę jutro z tobą do Miami. - zaproponował Enrique
- Nie trzeba to tylko dwa dni. Wolę byś został tu i miał oko na Katię i małego. To ,że Silva nie żyje nie oznacza ,że zło nie czyha. - odparł Poncho.
- To fakt. A nie boisz się ,że tym razem nie kupisz tego terenu?
- Ja zawsze wygrywam. Poza tym zawsze konkuruje na końcu z ta sama babka. Interesantów jest wielu ale tylko ja i ona dajemy największe stawki. Tyle,że to baba. I jak widać jest skąpa lub nierozgarnięta.
- Czemu tak uważasz. - zapytał lekko uśmiechając się z podsumowania owej rywalki.
- No stary! Gdyby tak nie było. Nie dała by sobie sprzątnąć 10 działek z przed nosa. - odpowiedział pewny swego.
- No tak kobitki to kobitki.Udają kobiety interesu. Ale tak naprawdę nie mają o tym zielonego pojęcia. - powiedział Kike. Jednak chwilę potem pożałował swoich słów jak tylko usłyszał głos ukochanej.
- No to teraz masz przechlapane po całości! - powiedziała mierząc go srogim wzrokiem i tupiąc butem o trawę.Kike natychmiast zerwał się z miejsca i podszedł do niej ostrożnie pytając ;
- Kochanie co masz na myśli?
- A to ,że śpisz dziś w budzie razem z psami. Kochanie! - powiedział kąśliwie.
Poncho zaczął się śmiać. Wiedział ,że Any nie żartuje i jest gotowa naprawdę zostawić go na noc na dworze.
- Jak chcesz to pożyczę ci śpiwór byś nie zmarzł. - powiedział coraz bardziej śmiejąc się z widoku miny kumpla.
- Poncho przestań. Bo wyglądasz jak Hugo w dolinie paproci. - powiedziała by go zgasić ponieważ i na niego była zła.
- Ej a mi to się za co obrywa co ? - zapytał tym razem poważnie.
- Nie strugaj głupka słyszałam i twoją wypowiedź. - odparła wystawiając mu język.
- Jaką ? - zapytała Katia podchodząc z małym.
- Nie ważne ! - szybko odezwał się Kike.
- No kochanie pochwal się jakie masz zdanie na temat ,,kobitek"! - powiedziała unosząc znacząco brew. Enrique zaczął się jąkać gdy nagle zadzwonił telefon. Cała czwórka rozejrzała się zastanawiając czyja to komórka dzwoni.
- To moja! - nagle krzyknął się Poncho po czym odebrał.
- Szefie w Vegas wystawiają na sprzedaż hotel połączony z kasynem mam złożyć ofertę kupna? - zapytał głos po drugiej stronie aparatu.
- Nie pytaj się głupio tylko składaj ! - krzyknął
- Ale cena jest ogromna. Bo to już postawiony hotel nie teren. - wyjaśnił
- Archi czy uważasz mnie za głupka? - zapytał srogo.
- Nie szefie. - odpowiedział głośno przełykając ślinę.
- No to nie pieprz głupot! Tylko idź złożyć ofertę. I daj znać kiedy rozstrzygnięcie przetargu.
-Dobrze. - odparł rozłączając się.
[size=large]********************************[/size]
FLORYDA
Siedział w pokoju hotelowym z drinkiem w ręku i po raz kolejny zastanawiał się nad swoim życiem. Czy był szczęśliwy ? Czy pozycja która osiągnął była szczytem jego marzeń. A kobieta z która żył ? Czy długo jeszcze z nią wytrzyma? Czemu w ogóle jej pomógł ? Owszem była piękna. Ale to nie uroda skłoniła go do pomocy. Raczej jej strach przed nowym jutrem. I to ,że była w tej chwili sama. Bez przyjaciół i rodziny. Nie pomyślał jednak w tym wszystkim o sobie. Całe życie musiał o coś walczyć lub być na czyjeś posyłki. Gardzono nim i pomiatano. Nienawidził tego. Tylko jeden epizod w jego życiu sprawił ,że był szczęśliwy. Ale i on się zakończył. Najgorsze,że z jego winy. Teraz żałował ,że tak postąpił ale na to by cofnąć czas było za późno. Za dużo się wydarzyło. Poza tym Anahi wciąż go potrzebowała. Choć udawała twardą on wiedział ,że jest inaczej. Że kobieta silna i bezwzględna to jedynie maska. Jego niby żony.Ale w tak okrutnym świecie jak ten kto teraz nie udawał.Chyba nie było takiej osoby. Która mogła by szczerze powiedzieć ,, jestem szczęśliwa/wy i dumna/ny ze swojego życia". No przynajmniej on nie znał takiej osoby. Zawsze zazdrościł tym którzy mieli władzę i pieniądze a przede wszystkim rodzinę i przyjaciół. On tyle szczęścia nigdy nie miał. Rodziców nie miał od urodzenia bo go porzucili. Przyjaciół stracił. I nawet nie jest pewny czy kiedykolwiek byli oni nimi naprawdę. A władza i pieniądze? Kiedyś nie posiadał tego wcale teraz to ma.A i tak nie jest szczęśliwy. Bo brakuje mu w tym wszystkim najważniejszego. Miłości! Jego rozmyślania przerwało puknie do drzwi. Wstał i leniwym krokiem poszedł je otworzyć.
- Witam! Przyniosłem obiad zamówiony przez pana. - powiedział hotelowy służący.
- A tak. Proszę wejść i postawić to tam! - wskazał ręka na stolik.
Chłopak posłusznie spełnił rozkaz i po dostaniu napiwku wyszedł. On zaś wziął się za spożywanie posiłku.
[size=large]*****************************[/size]
MIAMI ( następnego dnia)
Właśnie skończył podpisywać umowę kupna nowo nabytego terenu. Wziął od adwokata papiery i schował do walizki. Po czym uścisnął jego dłoń.I z uśmiechem na twarzy jeszcze raz podziękował za szybkie sporządzenie umowy. Potem podał rękę na pożegnanie byłemu właścicielowi terenu na i opuścił gabinet. Jak tylko to zrobił zadzwonił do Kati.
- Cześć! Mamy kolejny teren jak tylko wrócę świętujemy. - powiedział radosny.
- Świetnie. Ciekawe co na to ta babka której po raz kolejny zgarnąłeś teren sprzed nosa. - rzuciła mimo chodem.
- Nie wiem ale mam to gdzieś. Zresztą by wygrać licytację trzeba na niej być. A tym razem nie pojawił się ani żaden jej przedstawiciel.Ani nawet ona. - powiedział kpiąco z postawy rywalki.
- Żartujesz? - zapytała niedowierzająco.
- Nie poważnie. Może doszła do wniosku ,że nigdy mnie nie przebije w cenach i odpuściła.
- Możliwe.Dobra kończę bo małego muszę nakarmić przed pójściem do firmy. A ty dokończ załatwianie spraw i wracaj to zrobimy imprezę.
- Ok.Ucałuj malucha. Pa.
- Pa.
Zakończył połączenie i schował komórkę do kieszeni marynarki.Po czym ruszył do wynajętego samochodu. Nawet w obcym mieście musiał mieć auto które mógłby sam prowadzić. To ,że zyskał władze i pieniądze nie oznaczało ,że ma żyć jak pan i kazać się wozić. Wolał sam jeździć.Z władzy korzystał tylko wtedy gdy musiał lub bardzo mu na czymś zależało. I innych przypadkach jej nie nadużywał. W swoje życie wprowadził dużo zmian oraz przywrócił stare zasady. Ale nie zamierzał stać się nigdy taki jak Oskar lub jego nieszczęsny ojciec.Który uważał się za świętoszka.A tak naprawdę był prawie taki sam jak Silva.Tamtego wieczoru kiedy Oskar chciał zabić jego ojca i Selene.Był gotowy nawet oddać za niego życie. Chociaż już wtedy miał do niego żal za opuszczenie go w najcięższych chwilach. To jednak chciał nastawić za niego głowę. Ale potem gdy dowiedział się całej prawdy o Cesarze. Pożałował tego że nie pozwolił go zabić. Ojciec którego miał za wzór uczciwości i moralności.Tak naprawdę okazał się zwykłym zakłamanym śmieciem.Identycznym jak Silva. Też zabijał ludzi dla władzy i pieniędzy.Do tego zdradzał jego matkę. Niby tak zależało mu na rodzinie.A to on sam naraził ją na piekło które przeszła.I tego wybaczyć mu nie potrafił. Nawet nie zamierzał. W czasie gdy on jechał do hotelu Anahi wpadła jak burza do gabinetu adwokata.
-Dzień dobry przepraszam za spóźnienie. Ale dziś mam cholernego pecha. Samolot się opóźnił a potem niestety stałam w korku. - powiedziała jednym tchem.
Adwokat spojrzał na nią z poważną miną i po chwili powiedział;
- Dzień dobry pani Portillia. Rozumiem i współczuję. Tym bardziej ,że licytacja się już zakończyła i jak zwykle pani przegrała. - przy ostatnim zdaniu uniósł znacząco brew.Co bardzo ją rozzłościło.Bo nie lubiła przegrywać a tym bardziej nie lubiła gdy ktoś z niej kpił.A ten gość najwyraźniej teraz to robił.
- Cholera jasna! - krzyknęła wściekła i rzuciła torebką o biurko.
- Przykro mi. - powiedział udając współczucie.
- Tak już widzę jak jest panu przykro! - powiedział oburzona i złapała torebkę po czym szybko opuściła biuro.
Wsiadła do pierwszej lepszej taksówki i kazała się zawieść do hotelu. W drodze przeklinała w myślach jej rywala. ,,Niech cię szlag krawaciarzu! Jak cię dorwę to mokra plama z ciebie zostanie. Nie wiesz komu wszedłeś w drogę!". Gdy taksówka się zatrzymała zapłaciła i nie czekając na reszty wysiadła udając się do środka [link widoczny dla zalogowanych].Jedyne o czym teraz marzyła to prysznic.Do biurowca w którym odbywała się licytacja.Wbiegła jak szalona i by zdążyć jeszcze przelicytować swojego X rywala.Zamiast poczekać na windę wbiegła po schodach na 5 piętro. Zrobiła to po raz pierwszy.I za razem po raz ostatni. Widząc jak teraz jest spocona. Kilka minut później była już w swoim penthousie. Szybko zdjęła z siebie czarną satynowa bluzkę i krótką obcisłą spódnice w tym samym kolorze i poszła do łazienki. Tam zrzuciła bieliznę i szpilki po czym weszła pod prysznic.Odkręciła kran i jak tylko weszła pod strumień wody. Zaczęła krzyczeć wybiegając z niego wściekła jak osa.Woda zamiast być gorąca była wręcz lodowata. Owinęła się szybko w ręcznik i zakręciła kran. Ociekająca wodą w dość krótkim ręczniku usiadła na łóżku i zadzwoniła do recepcji. Jak tylko recepcjonistka podniosła słuchawkę powiedziała;
- W tej chwili chcę widzieć się z właścicielem hotelu! - krzyknęła do słuchawki.
- A w czym problem proszę pani? - zapytała grzecznie pracownica.
- Proszę nie zdawać pytań tylko przysłać mi tu natychmiast właściciela tego hotelu ! - ze zdenerwowania zaczęła stukać paznokciami w blat szafki nocnej.
- Chyba kierownika? Bo właściciel bywa tu rzadko i w tej chwili nie wiem czy jest. - rzekła spokojnie.
- Nie obchodzi mnie to rozumie pani! Ja chcę rozmawiać z właścicielem a nie jakimś głupim kierownikiem! - krzyczała coraz bardziej wściekła
- Tłumaczę pani ,że ... - nie dokończyła bo Anahi jej przerwała.
- Posłuchaj no ... jak nie ściągniesz tu zaraz właściciela! To zejdę tam do ciebie! I wytargam cię za te rude kudły byś zaczęła lepiej słyszeć! Jasne? - zagroziła biednej dziewczynie.
Przestraszona recepcjonistka przełknęła ślinę i odpowiedziała po chwili;
- Dobrze sprawdzę czy jest właściciel i poproszę by zajrzał do pani.
- Czekam 5 minut potem schodzę na dół jak go nie będzie! Rozumiemy się? - zapytała dla pewności czy dobrze ją zrozumiano.
- Oczywiście pani Portillia. - rzekła ale po drugiej stronie było już tylko słychać sygnał przerwanego połączenia. Natalii rzuciła słuchawką z całej siły i sięgnęła do torebki. Rzadko paliła ale gdy była u kresu wybuchu.Tak jak teraz sięgała po papierosa. Wyjęła z niej jednego i podpaliła po czym poszła na taras. By słońce osuszyło jej jeszcze mokre ciało a jednocześnie je ogrzało. Nie mogła pojąć jak w tak ekskluzywnym hotelu.Może nie być ciepłej wody. Usiadła na leżaku i paląc fajka delektowała się promieniami słońca czekając na owego właściciela. ,,Już ja ci powiem kilka słów o zarządzaniu w tym twoim przybytku luksusu!" pomyślała. Nie minęło nawet 5 minut jak usłyszała pukanie.Widać miała szczęście i właściciel zagościł w swoim dorobku. Zgasiła papierosa i zapominając ,że ma tylko na sobie ręcznik poszła otworzyć drzwi. Miała zamiar od razu nawciskać panu do którego należał owy hotel.Ale kiedy otworzyła drzwi słowa ugrzęzły jej w gardle. Po drugiej stronie stał nie kto inny jak Diego. Miała wrażenie ,że zaczyna brakować jej tchu. Serce nie wiedzieć czy ze zdenerwowania.Czy na jego widok.Zaczęło bić kilkakrotnie razy szybciej. Stała wpatrzona w jego oczy.Wciąż były przyciągające jak magnez.Powoli zaczynała wpadać w panikę. Z powodu swojej bezsilnej reakcji na jego widok. Wiedziała ,że musi jak najszybciej przywołać się do porządku. ,,Tylko jak?" zapytała samą siebie w myślach. Skoro człowiek którego nie chciała widzieć już nigdy.Stał teraz przed nią. Nagle przypomniała sobie wszystkie krzywdy jakiej jej wyrządził i opanowanie przyszło w tempie błyskawicy.
- Co ty tu do cholery robisz? - zapytała najzimniejszym tonem na jaki potrafiła się w tej chwili zdobyć.
- Wzywałaś właściciela czyż nie? - zapytał takim samym głosem jak ona.
- I ty nim niby jesteś? - zapytała kpiąco wskazując na niego palcem.
Skinął głowa w odpowiedzi.
- No to teraz wszystko jasne! - powiedziała z wyższością.
- Co jest jasne? - zapytał nie rozumiejąc.
- Dlaczego ten burdel się sypie! Jak ktoś z taka przeszłością... mógłby poprowadzić dobrze jakikolwiek interes. - powiedział podkreślając przy tym ,,przeszłością" by mu dopiec.
Jej słowa go zabolały. I tak jak wcześniej ucieszył się na jej widok.Tak teraz żałował ,że ją spotkał.By nie dać jednak tego po sobie poznać.Też ruszył do ataku.
- Ja przynajmniej nie uciekłem jak tchórz. I powiedz mi co tu się niby sypie? Pani mądralińska! - zapytał wchodząc do środka pokoju. Tym samym ją popychając do wnętrza. Zdenerwowało ją to i podniosła głos mówiąc.
- W twoim cholernym hotelu nie ma ciepłej wody ! To jest niedopuszczalne zważywszy na to ile ma gwiazdek. - skwitowała krótko.
- Chcesz mi powiedzieć ,że zakłóciłaś ,,mój" spokój. Tylko dlatego ,że nie masz ciepłej wody? - zapytał niedowierzająco ,że mogła to zrobić powodu takiego absurdu.
- Mam w dupie twój spokój złociutki! W tej chwili! Masz sprawić by była ciepła woda! - krzyknęła dźgając go paznokciem w klatkę piersiową.
- O głupoto bądź pozdrowiona! - powiedział unosząc ręce do góry.I zaczął się śmiać.
To jeszcze bardziej ja wkurzyło.I zdenerwowana złapała go za koszulę. Delikatnie unosząc się na palcach. Zapytała bardzo poważnie patrząc mu prosto w oczy.
- Co cię tak kur.wa bawi pacanie?
- Ty. - odparł nie przestając się śmiać.
-Posłuchaj no idioto ! Zamiast się szczerzyć jak stara hiena która uciekła z cyrku! Weź się lepiej natychmiast za ten prysznic. Bo za chwilę stracę cierpliwość a wtedy ... - nie dał jej skończyć.
Bo miał już dość tej głupiej zabawy.A tym bardziej jej gróźb. Złapał ją za nadgarstki.Tym samym odrywając jej zaciśnięte dłonie na jego koszuli i powiedział;
- Posłuchaj no szanowna encyklopedio inteligencji! Po pierwsze nie rozkazuj mi! Bo już nie jestem twoim ochroniarzem! Po drugie mi nie groź! Nie z takimi wygrywałem. I po trzecie gdybyś była tak mądra i spostrzegawcza. Zauważyła byś ,że w łazience jest kartka informująca o braku wody z powodu naprawy. Ty jednak nigdy nie byłaś za błyskotliwa.I dlatego masz co chciałaś! - dodał na koniec i puścił jej ręce.
Wtedy ona z dość sporego zamachu wymierzyła mu bardzo siarczysty policzek. Był tak mocny ,że jego głowa na chwilę odwróciła się w prawą stronę.Zapiekło i mimowolnie złapał się za policzek.
- Nie będzie mnie obrażał jakiś kryminalista udający bogacza ! Przejebałeś sobie Diego i drogo mi za to zapłacisz! - kontynuowała swoje groźby pod jego adresem.
Spojrzał na nią teraz już porządnie wściekły. Po czym ponownie przyciągnął ja do siebie tym razem za talię. Teraz znajdowała się tak blisko ,że bez problemu mógł ją pocałować.Lub zrobić coś więcej. Na przykład zrzucić z niej ten krótki ręcznik.Ta bliskość się jej nie spodobała.I przeraziła jednocześnie.Dlatego chciała jak najszybciej wyswobodzić się z jego uścisku.Zaczęła go więc odpychać. Wtedy on złapał jej drobne dłonie. Zarzucił za tył jej pleców na wysokości tali. I ścisnął tak by nie mogła ich wyrwać.
- Puszczaj idioto! - krzyknęła szarpiąc się.
- Zamknij się! Jeśli tego nie zrobisz pożałujesz!- ostrzegł.
- Co ty nie powiesz! Ciekawe jak? Zabijesz mnie tak samo jak moją matkę? - krzyknęła mu prawie do ucha kpiąc z jego słów.
Nie wytrzymał popchnął ją w stronę ściany.Przycisnął tak mocno ,że aż syknęła z bólu gdy jej dłonie uderzyły o betonową powierzchnię.Nie przejął się tym. Sam jeszcze docisnął ją swoim ciałem do ściany. By miała jeszcze mniejsze pole do popisu.Wsadził jednał nogę między jej uda. Nie był to jednak rozsądny krok. Bo już po chwili czuł gorąco bijące z jej pochwy na swoim udzie.Nawet dzielący go materiał nie potrafił oddzielić tego żaru.Do tego doszło jej prawie nagie ciało.Które teraz ocierało się o jego tors. Jej piersi lekko uniesione do góry. Z powodu trzymanych rąk z tyłu pleców. Przylegały do jego klatki piersiowej.Pieszcząc jego tors.Jej oddech natychmiast stał się szybszy.Gdy poczuła jego umięśnioną klatę przez materiał koszuli.Serce biło jej tak mocno ,że czuł to na własnej skórze.On sam oddychał w tej chwili szybko i niemiarowo. A serce o mało nie wyskoczyło mu z piersi.A podniecenie które zaczęło rosnąć pod wpływem jej rozgrzanego ciała.Stawało się coraz silniejsze.Jednak by jeszcze bardziej podkręcić atmosferę.Przystawił wargi do jej ucha i powiedział;
- Kochanie ty drżysz. Czyżby pociągali cię mordercy?
Jego seksowny głosy i ciepły oddech sprawił ,że na jej skórze pojawiła się gęsia skórka.A drżenie stało się jeszcze silniejsze. Czuł że wywołał w niej podniecenie. Dzięki któremu maska twardej kobitki spadła. Niczym stuletnia tapeta ze ściany.Sam był nie wiele mniej podniecony niż ona. I choć ciężko mu to przychodziło. Starał się być opanowany. Przynajmniej do czasu dopóki nie da jej nauczki.
- Więc jak to jest pociągają cię mordercy czy nie? - zapytał ponownie i przeciągnął czubkiem języka po jej uchu. Była tak sparaliżowana ,że nie dała rady nic powiedzieć. Jedyne co przyszło jej do głowy w tej chwili.To odwrócenie twarzy w druga stronę. By nie miał dostępu do jej ucha.Bez namysłu zrobiła to co podpowiedział jej rozum. Tym samym pogrążyła samą siebie. Bo jego twarz była tak blisko ,że zamiast ją minąć. Natrafiła na jego usta i przez przypadek go musnęła.[link widoczny dla zalogowanych] kusząco w jej oczy i kiedy dostrzegł to czego chciał. Uśmiechnął się pod nosem i powiedział;
- Widzisz nazywasz mnie mordercą.A mimo to była byś gotowa się ze mną przespać.
- Wcale nie! - krzyknęła nagle. I znowu zaczęła się szamotać by wydostać się z jego uścisku.
- Przestań walczyć bo i tak nie dasz mi rady. I nie zapominaj ,że masz na sobie ręcznik. Który w każdej chwili może spaść.A wtedy nie wiem czy się pohamuje złotko. - powiedział chcąc jeszcze bardziej ją rozzłościć.
- Tylko mnie tkniesz to... - chciała znowu zacząć swoje groźby.
- To co ? Zabijesz mnie? Nie sądzę ... bo choć już raz próbowałaś nie wyszło. Nie potrafisz utrzymać broni.Tym bardziej nie jesteś wstanie strzelić.
- Oj żebyś się nie zdziwił ! - krzyknęła mu w twarz.
- Zresztą by mnie zabić. Musisz najpierw pokonać swoja największa słabość. - powiedział już całkiem spokojnie wiedząc ,że ma nad nią przewagę.
-Jakichkolwiek słabości pozbyłam się już dawno. Dlatego teraz na pewno nie zadrżała by mi ręka by cię zabić! - odparła stanowczo.
- Nie kochanie. Jednej nie pozbyłaś się na pewno. - odparł z całkowita pewnością swoich słów.
- Niby jakiej? - zapytała ciekawa co takiego wymyślił.
- Słabości do mnie. - wyszeptał jej do ucha. Zaraz potem uwolnił ją i wyszedł z pokoju.Zrobił to tak szybko ,że wazon którym próbowała w niego cisnąć. Roztrzaskał się z hukiem o drzwi.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 22:51, 01 Lut 2012
|
|
ROZDZIAŁ 2 (część II)
[link widoczny dla zalogowanych]
W poprzednim rozdziale
- Nie kochanie. Jednej nie pozbyłaś się na pewno. - odparł z całkowita pewnością swoich słów.
- Niby jakiej? - zapytała ciekawa co takiego wymyślił.
- Słabości do mnie. - wyszeptał jej do ucha. Zaraz potem uwolnił ją i wyszedł z pokoju.Zrobił to tak szybko ,że wazon którym próbowała w niego cisnąć. Roztrzaskał się z hukiem o drzwi.
***************************
MIAMI (ciąg dalszy)
Jak tylko wyszedł ciskała czy popadnie klnąc pod nosem.,,Pieprzony Diego! Że też kur.wa z tylu hoteli na świecie akurat ten musi należeć do niego!I ja w dodatku tu musiałam się zatrzymać!". Była tak wściekła i jednocześnie rozpalona czując jeszcze jego zapach na swojej skórze.Teraz nawet zimna woda jej nie przeszkadzała.Wzięła więc szybki prysznic. Po czym ubrała błękitną zwiewną sukienkę na cienkich ramiączkach. Która była nie tylko krótka ale też z dość sporym dekoltem. W słońcu mieniła się z powodu kolorowych cekinów w kształcie różyczek. Do tego nałożyła błękitne szpilki i jak tylko zrobiła makijaż i doprowadziła włosy do porządku zjechała na dół. Od razu ruszyła do recepcji. Za kontuarem tym razem nie było rudej recepcjonistki a młody chłopak.
- Słucham panią w czym mogę pomóc? - zapytał wyszczerzając białe równe zęby w uśmiechu.
- Czy właściciel nadal jest w hotelu? - zapytała zła.
- Tak. W tej chwili właśnie odpoczywa u siebie w gabinecie.
- A gdzie ten gabinet?
- Przykro mi ale szef kazał teraz sobie nie przeszkadzać.
Miała to gdzieś. Dlatego załapała chłopaka za krawat i przyciągnęła do siebie po czym groźnym tonem powiedziała;
- Mam to gdzieś! Jest mi potrzebny i to już! Zrozumiałeś blondasie?
Przełknął ślinę i po cichu powiedział;
- Pójdzie pani do lewego skrzydła i na samym końcu tego bordowego korytarza znajduje się gabinet szefa. Tyko błagam niech pani mu nie mówi ,że ja wskazałem jego miejsce pobytu.
Puściła go natychmiast i ruszyła we wskazanym kierunku. Tym czasem Poncho próbował dojść do siebie. Fakt ,że wciąż ją kochał był z jednym z powodów tego ,że teraz był tak zdenerwowany i poruszony. Stał przy oknie i wpatrywał się na plaże. Przed oczami miał jej pół nagie ciało. Co zamiast go uspokoić jeszcze bardziej go denerwowało. Podniecenie zamiast ustać wciąż rosło.Na wspomnienie scenki w pokoju. Tak bardzo pragnął ją pocałować.Ale wiedział iż wtedy by przepadł. Dlatego z całych sił które nie wiadomo skąd wziął.Powstrzymał się. Była tak zamyślony,że nawet nie usłyszał jak ktoś wchodzi do jego gabinetu. Dopiero kiedy poczuł na swojej skroni lufę od gnata i usłyszał ;
- Co teraz też jesteś pewny ,że mam do ciebie słabość ?I ,że cię nie zabiję? - wyszeptała mu do ucha.
Oprzytomniał i z całą pewnością odwrócił się w jej stronę. Wziął rękę w której trzymała broń.I przystawił sobie prosto do serca. Jego oczy były skierowane prosto w jej oczy. Cisza jaka panowała w biurze pozwoliła usłyszeć bicie serc ich obojga. Po chwili krzyknął jej prosto w twarz;
- No strzelaj do cholery!
Nawet nie drgnęła. Tylko stała dalej i wpatrywała się w te jego magnetyzujące oczy. Wraz z jej ręką przycisnął jeszcze bardziej broń do swojej piersi i zapytał tym razem spokojniej;
- Strzelasz czy mam ci pomóc?
Nie mogła okazać mu słabości dlatego szybkim i zdecydowanym ruchem podniosła broń i przystawiła mu do czoła.
- Dostaniesz tam gdzie dostał mój ojciec.Od ciebie!A także moja matka!
- Ok. A więc strzelaj. - powiedział rozkładając ręce całkowicie na luzie.
Zaczęła naciskać spust. I nagle wycofała się.Opuściła rękę wraz z bronią. Chciała powiedzieć ,,Że wygrał" ale nie zdążyła. Bo przyciągnął ją do siebie z całej siły i wpił się w jej usta z taką zachłannością jakby robił to pierwszy raz.Zaczęła się rzucać. Nie chciałam by ja całował bo wiedziała,że dla niej skończy się to źle. Jego silna dłoń opierająca się na jej plecach przycisnęła ją do siebie jeszcze bardziej. Jego język penetrował jej usta w poszukiwaniu jej języka.Wciąż starała się wyswobodzić.Nie chcąc dać mu satysfakcji i przewagi nad nią.Nagle jego druga dłoń znalazła się na jej udzie i zaczęła przesuwać się w górę. Przez całe jej ciało przeszedł dobrze znany jej dreszcz. Gorące i słodkie usta wciąż napierały.Nie miała już siły walczyć.A może tak naprawdę nie chciała już walczyć. I dlatego poddała się odwzajemniając pocałunek. Z taka samą zachłannością z jaką całował ją on.Podniecenie rosło w nich coraz bardziej.,,Boże co ja robię?" pomyślała nagle i oderwała się od niego resztkami sił.
- Nie! - krzyknęła.
Spojrzał na nią a potem na biurko. Chwilę potem zawartość z biurka znalazła się na podłodze. Spojrzała zszokowana na niego a on przyciągnął ją ponownie do siebie i położył na biurko mówiąc;
- Za późno! Będziesz moja bo dobrze wiem ,że tego chcesz tak samo jak ja. - wyszeptał jej do ucha.
I zaczął całować jej szyję ramiona i dekolt.
- Wcale,że nie chcę. - powiedziała mało przekonywując. Próbując wyswobodzić się z pod niego.
- Nie? - zapytał nie przestając całować jej szyi i zsuwając z niej powoli sukienkę.
- Nie.
Powiedziała prawie szeptem gdy czubkiem języka dotknął jej nagiego sutka.
- To powstrzymaj mnie. - powiedział przygryzając go tym razem.
- Diego proszę... - powiedziała jeszcze ciszej niż poprzednio.
- Jeśli tego nie chcesz ... powiedz bym przestał.
Powiedział wsuwając dłoń pod jej sukienkę i zrywając z niej koronkowe białe majteczki.
- Przestań ... pro...
Nie dokończyła bo w tym momencie poczuła jego palec wsuwający się w jej mokrą szczelinę rozkoszy. Jej ciało natychmiast wygięło się w łuk.
- Głośniej Natalii...powiedz to głośniej. Bym uwierzył,że tego nie chcesz.
Mówił nie przestając penetrować w jej wnętrzu. Jednocześnie całując jej nabrzmiałe,twarde i sterczące różowe sutki.Podniecenie w jakie w niej wywołał coraz bardziej odbierało jej mowę i zdolność myślenia.Jego silne ciało przylegające do niej.Oraz jego nabrzmiała męskość ocierająca się o wnętrze jej uda jeszcze bardziej ją zachęcała. Gorące usta pieszczące jej stęsknione ciało odbierały resztki sił.Wciąż jednak próbowała powiedzieć coś choć fala jej spełnienia była już bliska to zdążyła wymruczeć;
- Prze...
Po czym pod wpływem rozkoszy jaka ją zalała zaczęła się wić pod nim. Jej uda jeszcze bardziej zacisnęły się na jego biodrach a piersi pod wpływem wygiętych pleców uniosły się delikatnie do góry.W tej chwili pragnął ją posiąść. Ale chciał by i ona tego chciała. Był pewny,że ona też tego chce.Jednak pragnął to usłyszeć.Chciał by go błagała.To miała być taka rekompensata z jej strony.Za to jak go traktowała.Nagle zaprzestał pieszczot.I opierając się teraz rękoma o blat biurka.Patrzył na nią bez słowa. Spojrzała zdezorientowana nie wiedząc co się dzieje.,,Dlaczego przestał? Czemu nie pozwolił jej skończyć?" zastanawiała się. Zrozumiała wszystko gdy spojrzała w jego oczy. Pełne triumfu.Ogarnęła ją wściekłość. Ale zamiast mu przyłożyć przyciągnęła go do siebie za szyję. I ze złością w głosie powiedziała;
- Skończ co zacząłeś!
I teraz ona całowała jego szyję ściągając z niego marynarkę i koszulę. Sięgając potem do jego paska i rozporka. Jak tylko jego spodnie opadły złapała ja za nadgarstki i przycisnął do blatu mówiąc;
- Poproś.
- Co takiego?!!! Chyba cię pojebało!!! - krzyknęła.
- Poproś ... inaczej koniec zabawy.
,,O nie! Tak nisko jeszcze nie upadła by go prosić." pomyślała. I już chciała powiedzieć ,,By się wypchał." ale on znowu zaczął całować jej piersi.Zalewając ją ponownie falą podniecenia. I chcąc nie chcąc nagle powiedziała;
- Proszę...
Wystarczyło. Puścił jej dłonie. Szybkim ruchem zsunął bokserki i przyciągnął ją za biodra na kant biurka po czym wszedł w nią zdecydowanym ruchem.Jęknęła wyginając się. Wciąż trzymając ja za biodra suwał nią to w górę to w dół patrząc jak jego członek co chwila pojawia się i znika w jej ciasnej wilgotnej dziurce. Jej jęki stawały się coraz głośniejsze.Uniosła się delikatnie na łokciach po czym złapała go za kark i przyciągnęła go do siebie. Chcąc poczuć jego gorące, spragnione i umięśnione ciało. Te dwa lata zrobiły swoje. Teraz był jeszcze bardziej napakowany niż wcześniej. Co podniecało ją jeszcze bardziej. Zaczęła błądzić dłońmi po jego napiętych muskułach przez to,że jego ręce teraz opierały się na biurku.Jej sterczące sutki ocierały się o jego umięśnioną klatę wywołując w niej i w nim drżenie.Jego ruchy stawały się coraz to szybsze. Rozkosz która powoli zalewała jej ciało na nowo. Stawała się coraz silniejsza.Wbiła więc swoje długie paznokcie w jego plecy.I zaczęła zjeżdżać nimi w dół.Jego głowa wygięła się delikatnie do tyłu.Tym gestem sprawiła,że pożądał jej jeszcze bardziej. Zanurzył swą twarz w jej krągłych piersiach.Pieszcząc jej językiem i miętosząc jedną dłonią. Przyspieszył jeszcze bardziej. Żadne z nich już nie panowało ani nad sobą. Ani nad szybko bijącym sercem czy tez przyspieszonym oddechem. Jej smukłe ,idealne aksamitne ciało. Wiło się pod nim coraz bardziej i bardziej. Jej pochwa.Zaciskała się na jego członku i rozluźniała na przemian. Pod wpływem ruchów które wykonywał.W powietrzu czuć było namiętność i pożądanie jakie ich ogarnęło.Chwile przed tym jak oboje osiągnęli orgazm. Diego spojrzał głęboko w jej oczy i powiedział;
- Kocham cię Natalii.
Nie odpowiedziała tylko przyciągnęła go do siebie zamykając mu usta pocałunkiem.By już po chwili wić się z rozkoszy.Która teraz w całości zalała jej ciało.Przyjemność i wyznanie jakie usłyszała. Sprawiły,że po jej policzkach potoczyły się łzy.By je ukryć spuściła głowę za biurko. A kiedy skończyli podniosła się szybko ocierając łzy. W czasie gdy on zakładał dolną część garderoby.Po otarciu łez nasunęła na siebie sukienkę. I zaczęła szukać koronkowych majteczek. W tym czasie on założył koszulę i jak tylko ja zapiął. Podniósł stringi które leżały przy oknie i zapytał;
- Tego szukasz?
Odwróciła się i patrząc na jego uśmiechnięta twarz powiedziała ze złością.
- Tak ! Oddawaj! - po czym wyrwała mu je z ręki.
- Proszę. Tylko wątpię by dało się je jeszcze założyć. - powiedział puszczając do nie oczko.
Jego uśmieszki odebrała jako triumf nad tym,że udało mu się po raz kolejny. Udowodnić iż ma słabość do niego. By jednak nie dać mu tej satysfakcji i szybko zgasić jego głupi uśmiech z twarzy powiedziała;
- Powiedziałeś ,że jestem słaba. A tak naprawdę to ty okazałeś się słabiutki i malutki. - powiedziała pokazując palcami jak bardzo malutki się okazał.
- Co masz na myśli? To,że nie potrafiłem opanować się widząc twoje ciało pragnące mojego?
- Nie mój drogi. Nie to.
- A więc? - zapytał unosząc brwi.
- Widzisz może i ci uległam. Ale dla mnie był to tylko czysty seks! Przepełniony zwykłym pociągiem fizycznym. Dla ciebie! Zaś było to coś więcej.
- Skąd te wnioski ?
- Nie wiesz? - zapytała z cwanym uśmiechem na twarzy.
Pokręcił przecząco głową. Udając,że nie wie o co chodzi.Choć tak naprawdę czuł do czego zmierza.
- A więc zacytuję ,,Kocham cię Natalii". Boże jakie to było żałosne! Gdyby nie orgazm pewnie padała bym ze śmiechu. - powiedziała kpiąco.
Po czym uśmiechnęła się tak samo triumfalnie jak on jeszcze kilka sekund temu.Zabolały go jej słowa. Choć wiedział doskonale iż robi to by poczuł się zraniony. To jednak jej słowa i triumf sprawiały mu ból. Znowu przyodziała maskę twardej i niezłomnej kobiety.Być może rany na jej duszy były tak głębokie. Iż potrzebowała udawać kogoś kim nie jest.Może to przynosiło jej jakieś ukojenie.Dlatego też nie odezwał się.Tylko stał i pozwalał jej.Na to by z niego kpiła oraz go raniła. Jeśli tylko to miało przynieść jej choć odrobinę ukojenia. On był gotowy się poświecić.I słuchał dalej jej kpiących wywodów.
- Tym wyznaniem pokazałeś,że żaden z ciebie macho! Tylko zwykły bezbronny chłopczyk. I żebyś się czasem nie łudził Diego powiem ci co ja czuje do ciebie. Czuję nienawiść, pogardę i gniew! Tylko tyle ... nic więcej. Jasne?
- Skończyłaś ? - zapytał ze spokojem i opanowaniem choć tak naprawdę w nim wrzało. A ból rozdzierał jego serce.
Nie mógł pojąć skąd w niej tyle nienawiści , pogardy i gniewu.,,Czy to wszystko tylko z powodu tych bredni których naopowiadał jej Oskar przed śmiercią? Czy może jeszcze się coś za tym kryło? Jeśli tak to co?" zastanawiał się. Gdyby tylko wiedział,że mu odpowie zapytał by.Jednak nie sądził by chciała mu odpowiedzieć.Dlatego tylko rzucił ;
- Więc wyjdź z mojego gabinetu bo mam dużo pracy!
- Zabolało? Oj biedaku tak mi przykro. No ale cóż takie jest życie! - rzuciła na odchodne i ruszyła w stronę drzwi.Po chwili jednak przystanęła i powiedziała;
- A jeszcze jedno!
- Co tym razem? Łóżko ci się rozpadło w pokoju ? - zapytał teraz kpiąco.
- Nie! Choć nie zdziwiło by mnie to znając cie...
- Do rzeczy !
- Ok. Nie wiem czy masz kontakt z Any i Katią oraz innymi.Ale jeśli tak to nie mów im ,że mnie widziałeś. Ja dla nich umarłam tak samo jak dla ciebie.
Po tych słowach opuściła gabinet. To był ostatni raz jak się widzieli w Miami.
************************
MEKSYK (kilka dni później)
Katia stała i z zaciekawieniem patrzyła na Poncha który od powrotu z Meksyku wciąż chodził podminowany. Nie było dnia by nie ochrzaniał pracowników. Przyczepił się nawet do ogrodnika za zostawienie kosiarki przy schodach. Zrobił to jednak bezpodstawnie ponieważ to on sam ją tam zostawił po naprawie.Próbowała z nim rozmawiać by dowiedzieć się o co chodzi.Ale zbywał ją błahymi wymówkami. Nie nalegała. Jednak kiedy przy omawianiu spraw związanymi z nowym hotelem który ma powstać w Miami krzyknął na nią. Nie wytrzymała. I też się na niego wydarła mówiąc;
- Co się kur.wa z tobą dzieje ostatnio? Krzyczysz, wyżywasz się na wszystkich z nikim nie chcesz rozmawiać! Co się do cholery dzieje? A może powinnam zapytać...co takiego stało się w Miami ?Bo odkąd z stamtąd wróciłeś jesteś taki !
- Nic się nie stało. - skłamał.
- Pieprzysz ! Mów natychmiast co się tam stało ? - krzyknęła podnosząc się z fotela.
- Katia proszę daj mi spokój dobra. - powiedział już spokojniej.
- Nie! - krzyknęła zła.
- Posłuchaj... przepraszam ,że się uniosłem. Obiecuje iż to się więcej nie powtórzy. Tylko proszę nie pytaj mnie o Miami ok?
Gdy oto prosił dostrzegła w jego oczach ból.Teraz tym bardziej chciała dowiedzieć się o co chodzi by mu pomóc. Ale wiedziała,że nie uda się jej zmusić go do zwierzeń. Dlatego odpuściła.
- Ok. Tylko... zachowuj się racjonalnie. - ostrzegła.
- Przysięgam. - rzekł dotykając jedną ręką serca a drugą unosząc w górę.
- Dobra wracajmy do pracy. - powiedziała siadając na miejsce.
Nagle zadzwonił telefon. Poncho podniósł słuchawkę.
- Słucham ? - zapytał.
- Szefie to ja Archi. Jest problem z tym hotelem w Vegas.
- Jak kur.wa znowu problem? - krzyknął po czym zobaczył gniewne spojrzenie Katii.
- Ten gość chce go sprzedać.Jednak każdą cześć oddzielnie.
- Jak to oddzielnie? - zapytał nic nie rozumiejąc.
- No po prostu hotel oddzielnie a kasyno oddzielnie.
- Ale dlaczego?
- Bo chce by hotel miał innego właściciela niż kasyno.
- A skąd takie wymogi ? Wyjaśnił to chociaż? - zapytał wciąż nie rozumiejąc postępowania osoby sprzedającej.
- Tak. Powiedział ,że chce by działalność pozostała nie naruszona. I z obawy iż jeden właściciel może to zmienić.Sprzeda to dwóm różnym osobom.
- To głupota ! Przecież mogę podpisać klauzulę ,że nie zrobię tam innych zmian. Poza remontem w środku. - krzyknął wściekły z takiego obrotu sprawy.Tym razem Ruda nie zareagowała bo wyczuła iż chodzi o coś ważnego.
- To co mam robić szefie? Składać propozycję kupna czy nie? - zapytał niepewnie.
Zapanowała cisza. Po chwili namysłu powiedział;
- Składaj! Wykoszę potem jakoś drugiego interesanta. - stwierdził z całą pewnością.
I jak tylko odłożył słuchawkę wrócił do dalszych planów nowego hotelu. Opowiadając Katii przy okazji o wymaganiach sprzedawcy.
[size=large]************************ [/size]
HISZPANIA (ten sam dzień)
Anahi siedziała właśnie przy basenie na leżaku próbując się opalić. Gdy nagle zadzwonił telefon. Nie zadowolona zdjęła okulary słoneczne z nosa i sięgnęła po komórkę.Widząc wcześniej na wyświetlaczu kto dzwoni od razu powiedziała;
- Co znowu spieprzyłeś Alfi? - zapytała wściekła.
- Nic ... to znaczy ... szefowo jest problem. - wydukał po ciężkich jąkaniach.
- Ja się kur.wa zabiję ! Że też zatrudniłam takiego imbecyla jak ty!Co to za problem? Mów i nie marnuj mojego cennego czasu! -krzyknęła do słuchawki tak głośno,że Alfredo drgnął.
Jak tylko powiedział jej o owym problemie związanym z kasynem w Vegas. Zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej.
-Czy tego gościa do reszty pojebało? Nie mam zamiaru dzielić się z kimś do ch.uja pana!
- To wiec jak szefowo mam wycofać ofertę tak?
- Ani się waż idioto!
- No ale...
- Milcz! Nie wycofuj jej ... ja załatwię i tego starucha!I tego nowego właściciela tak ,że ich aż z butów powyrywa!
- Dobrze szefowo. - powiedział i po pożegnaniu się rozłączył.
Cisnęła telefonem na tak ,że wylądował w basenie.
- No rzesz kur.wa! - zaklęła pod nosem.
Wstała z leżaka i ruszyła do domu.Jak tylko przekroczyła próg zaczęła krzyczeć na cały głos;
- Rafael! Rafi! - krzyczała wzywając ,,męża".
Ten jednak pochłonięty pracą nie słyszał. Dopiero gdy wkroczyła z impetem do jego gabinetu mówiąc;
- Dante do cholery ogłuchłeś?
Uniósł głowę z nad papierów i poważnym tonem zapytał;
- Co tym razem spieprzył ?
- On nic!
- A kto ?
- Ten cholerny właściciel ! Wiesz co on sobie kur.wa umyślił ?
- Nie ale liczę ,że mi powiesz.
- Ten cholerny staruch postanowił swą działalność podzielić i sprzedać dwóm różnym osobom!
- No i co z tego ? Przecież tobie głównie zależy na kasynie.Jakiś hotelik ci nie potrzebny.
Jego spokój i słowa doprowadziły ja do furii. Walnęła ręką w biurko.
- Dante czy ty nie rozumiesz? Ja nie zamierzam się z nikim dzielić! Znasz mnie kur.wa już trochę i chyba powinieneś o tym wiedzieć.
- Dobra już. Uspokój się. Siadaj i mów co w takim razie postanowiłaś.
- Kupię to kasyno. A potem swoimi sposobami zniechęcę tego drugiego właściciela. I sam odda mi drugą połowę.
- A jakie to będą sposoby?
- Jeśli będzie trzeba to nawet bardzo drastyczne!
- Aha. W razie czego możesz na mnie liczyć.
- To właśnie chciałam usłyszeć. A teraz przepraszam pójdę się ubrać przed obiadem.
- Anahi!
- Tak?
- Powiedz mi co zaszło w Miami?
- Nic. A co ?
- Bo opanowana i twarda kobieta która stąd wyjechała. Po powrocie znowu była przez jakiś czas zagubioną dziewczynką której pomogłem. Więc pytam co się tam stało ?
- Nic! A moje zachowanie wynikało ze zmęczenia.
Wiedział ,że kłamie nie nalegał jednak. By nie pogarszać sytuacji. Jak tylko zobaczyła iż odpuścił wyszła z gabinetu i udała się do sypialni. Zdjęła z siebie kostium i poszła pod prysznic. Zamknęła oczy delektując się ciepłem wody. Spływającej po jej ciele. Nagle przypomniała sobie zajście w gabinecie Diego. Do dziś nie mogła wybaczyć sobie tego,że dała się tak podejść.Żałowała iż w ogóle tam poszła. Oszczędziła by sobie poniżenia, wstydu i bólu.Oraz tęsknoty. Po tym zajściu uświadomiła sobie ,że ani na chwilę nie przestała go kochać. Co więcej teraz jeszcze bardziej za nim tęskniła. Jednak strata dziecka nie pozwalała jej na wybaczenie mu. Uważała,że tak samo jak jej ojciec.Tak i on odpowiadali za to co ją spotkało.Gdyby jej nie oszukali, nie zdradzili nie zrobiła by wtedy tego co zrobiła. I teraz jej maluch by żył. A ona była by najszczęśliwszą kobieta pod słońcem.Piekące łzy pod powiekami zaczęły spływać jej po policzkach mieszając się z wodą.Wszystkie tłumione emocje nagle wybuchły. Upadła na dno brodziku i płakała. Krzycząc i uderzając pięścią w jego powierzchnię.
- Diego ty draniu! Ty cholerny draniu ! Dlaczego nie mogę pozbyć się ciebie z mojego serca? Dlaczego ? Dlaczego ?
Ale odpowiadał jej tylko szum wody. Gdy już przestała płakać umyła się szybko. Potem ubrała w krótkie spodenki koloru zielonego i białą bluzeczkę na ramiączka po czym zeszła na dół.Spojrzała jeszcze raz w lustro które wisiało w holu. I kiedy zobaczyła,że jej wzrok znowu jej zimny i bez wyrazu a jej twarz pokazuje jedynie wyższość.Z wysoko podniesioną głowa weszła do jadalni.
**********************
WŁOCHY
Ignacio stał przy oknie i wściekły krzyczał na kogoś do słuchawki.
- Ch.uj mnie to obchodzi ,że zniknęła! Masz ją znaleźć i to szybko jasne?!
- Ale szefie ... - chciał powiedzieć detektyw którego wynajął.
- Żadne ale... chcę jak najszybciej mieć przed sobą ta dziwkę Silvę!Ma mi zapłacić za śmierć mojego syna ! - powiedział spoglądając na zdjęcie stojące na biurku.
-Szefie ale gdzie jej szukać? Minęły dwa lata a po niej ani śladu. - zapytał delikatnie by nie wzbudzić w szefie większego gniewu.
- Nie moja w tym głowa! To tobie płacę za odnalezienie tej suki!Daję ci jeszcze miesiąc potem cię załatwię! - krzyczał zaciągając się coraz cygarem.
I się rozłączył. Położył telefon na parapecie i usiadł w fotelu. Wziął do reki fotografię syna i powiedział;
- Przysięgam ci synu... iż pomszczę twoją śmierć!Zabije tę sukę i zakopię jej ciało pod swoim domem na pamiątkę.
**************************
MEKSYK (następnego dnia)
Katia razem z Any spacerowały wzdłuż centrum handlowego w poszukiwaniu sukienek.Potrzebowały ich na otwarcie nowego domu mody. Który czarna miała zamiar otworzyć w ta sobotę. Nagle Any dostrzegła buty które doskonale by pasowały do jej sukni ślubnej.Suknia jeszcze szyła się we Włoszech. Ale Any już wiedziała jak będzie wyglądać. I te buty na pewno idealnie będą pasowały. Katia widząc oczarowanie w jej oczach powiedziała;
- Idź i kup je.
- Nie wejdziesz ze mną? - zapytała zdziwiona.
- Nie ja w tym czasie wejdę tam obejrzeć sukienki. - powiedziała wskazując na sklep z naprzeciwka butiku.
- Ok. - rzuciła i weszła do środka.
Przyjaciółka zaś ruszyła w stronę sklepu z butami. Gdy tak mijała wystawy nagle z naprzeciwka zobaczyła faceta.Miał na sobie okulary i i lekki zarost.Ale mimo to rozpoznała go.To był on.[link widoczny dla zalogowanych]!Jej Marco ! Bez większego zastanowienia rzuciła mu się na szyję i ze szczęścia zaczęła go całować.
- Marco kochany ty żyjesz! Ja wiedziałam... wiedziałam! - mówiła nie przestając go całować.
Zaskoczony i jednocześnie przerażony mężczyzna na początku stał jak słup. Ale kiedy chciała wepchać mu język do gardła natychmiast doszedł do siebie.Złapał ja za nadgarstki i zapytał;
- Czy pani uciekła z jakiegoś wariatkowa do cholery ?
Patrzył na nią chłodnym i wściekłym wzrokiem.
- Kochanie to ja Katia! Nie poznajesz mnie?
- Kur.wa co za baba! Kobieto opamiętaj się ja cię nie znam! - krzyknął jej prosto w twarz.
Teraz to ona się wkurzyła. Wyrwała swoje dłonie i złapała go za kurtkę która miał na sobie.
- Przestań strugać wariata i udawać ,że mnie nie znasz! Twoją twarz poznam zawsze i wszędzie nawet ze stu kilometrów! - powiedziała wściekła.
- Ty głupia pojebana suko ! Jak mówię,że cię nie znam to nie znam!A teraz spier.dalaj bo działasz mi na nerwy i zaraz przestanę liczyć się z tym iż jesteś kobietą!
Już miała mu przyłożyć gdy nagle sobie coś przypomniała.I powiedziała tym razem łagodnym tonem.
- A pokazał by mi pan tors ?Proszę. To dla mnie naprawdę bardzo ważne.
Wiedziała iż facet uzna ją za jeszcze bardziej szurniętą. Ale musiała się przekonać czy do na pewno nie Ucker. Jeśli ten gość mówił prawdę po postrzale nie będzie ani śladu.Jednak jeśli kłamał to jako Marco będzie miał ślad po kuli którą dostał od Oskara. Spojrzał i już miał powiedzieć jej parę mocnych słów.Jednak jej wzrok podziałał na niego jakoś tak dziwnie ,ze w końcu podniósł koszulkę do góry i powiedział;
- Proszę ! Zadowolona?
W jej oczach natychmiast pojawiły się łzy. ,,To nie Marco. Ten facet to nie Marco." pomyślała widząc,że nie ma śladu po bliźnie. Ze wstydu i rozpaczy schowała twarz w dłoniach i usiadła na podłodze teraz już zanosząc się płaczem. Mężczyzna który jeszcze przed chwilą był gotowy ja zabić by tylko dała mu spokój klęknął koło niej i zapytał;
- Dobrze się pani czuje?
- Tak. I przepraszam... ja ... ja po prostu myślałam...
- Już dobrze. Nic się nie stało. Mnie też zdarzają się pomyłki.
Chciał objąć ją ramieniem i pocieszyć.Ale w tym momencie podbiegła do nich Any.
- Matko ruda co się stało... czemu ty płaczesz? - zapytała po czy gniewnie spojrzała na mężczyznę.
- Co jej zrobiłeś głupi kutasie? - nagle wypaliła w stronę gościa.
- Ja? - zapytał zdziwiony.Zdejmując okulary z twarzy.
- Ty ... - chciał posłać mu już kolejną wiązkę ale słowa stanęły w jej gardle.
Zerwał się na równe nogi i powiedział;
- O nie ... idę stąd kolejnego napadu nie zniosę.
Ale kiedy ruszył Any chciała złapać go za rękę bo tak samo jak Kati była pewna iż to Ucker.Tyle ,ze ruda była szybsza i złapała ją.
- Zostaw! To nie on.
- Ale...
- Nie on. Sprawdziłam. - powiedziała ze smutkiem i zażenowaniem w głosie. Czarna przytuliła przyjaciółkę i patrzyła na odchodzącego mężczyznę. Ona też dała by sobie uciąć rękę ,że to Marco. No ale skoro ruda mówiła ,że to nie on to musiała przyjąć to do wiadomości.Zakupów jednak nie dokończyły ze względu na Katię. W drodze do domu ustaliły iż całe to zajście zachowają dla siebie. Jak tylko weszły do domu ruda natychmiast pobiegła do pokoju synka wzięła go w ramiona i tuląc powiedziała;
- Choć nie ma cię już w śród nas.To cząstka ciebie zawsze jest ze mną. Bo żyjesz w moim sercu i naszym synu. - po czym ucałowała syna w policzek.
*****************
DOM ANY I KIKE
Czarna leżała na kanapie i pstrykała pilotem latając po kanałach. Jednak jej wzrok był skierowany na [link widoczny dla zalogowanych] które stało nad telewizorem. Zastanawiała się jak to możliwe ,że ona jedna jest teraz tylko szczęśliwa. Wszystkie trzy zawsze marzyły o miłości choć tak naprawdę każda próbowała to ukryć. A najbardziej Katia. A teraz gdy zginął Ucker nawet nie ukrywała bólu jaki zasiał się w niej. Nie potrafiła już być twarda jak kiedyś. A Natalii ? Kolejna jej przyjaciółka.Zaginęła. Nie zostawiając po sobie śladu. Nie napisała nawet listu na pożegnanie.Tyle lat się przyjaźniły... tyle razem przeżyły. A ona tak po prostu je opuściła. Być może miała powód a nawet kilka.I była gotowa ją zrozumieć. Jednak martwiła się o nią bo nawet nie wiedziała czy blondi w ogóle żyje. I to ja tak najbardziej zasmucało. Jej rozmyślania nagle przerwał Kike który wrócił z pracy.
- Cześć Aniołku! - powiedział podchodząc i całując ją w usta.
Dopiero po chwili zorientował się ,że ona płacze.
- Kochanie co się stało ? - zapytał zatroskany.
- Smutno mi. - powiedziała przytulając się do niego.
- To widzę... ale dlaczego ?
- Myślałam o dziewczynach. O tym jakie spotkało ich nieszczęście.
- No tak. I znając ciebie masz wyrzuty sumienia ,że ty jesteś szczęśliwa kiedy one mają takie problemy.
Powiedział patrząc jej w oczy. Zamrugała powiekami i smutną minką powiedziała;
- Tak.
- Kochanie ja też ubolewam nad tym ,że Marco nie żyje.A Ponczowi życie nie ułożyło się tak jak chciał.Ale dobrze wiesz ,że to nie od nas zależało. To Bóg kieruje naszymi drogami.
- Masz rację. Ale mimo wszystko...
- Tak wiem... mimo wszystko ty nadal będziesz się tym gryzła.Tylko wiesz co ?
- Co ?
- Tak się skład ,że ja tu jestem i nie pozwolę ci na to.
- Ciekawe jak ?
Nie usłyszała już odpowiedzi bo po chwili znalazła się w jego ramionach które teraz niosły ją wprost do sypialni.
- Wiesz co nie sądzę by seks miał zagłuszyć moje wyrzuty sumienia. - powiedziała nagle.
- A kto mówi o seksie? - zapytał z uśmiechem na twarzy.
- Nie będziemy uprawiać seksu ? - zapytała zdziwiona.
- Nie... to znaczy zależy.
- Zależy od czego ?
- Od tego czy poprawi ci się humor po kąpieli ze mną.
- Mhy brzmi interesująco.
- Ja zawsze mam interesujące pomysły nie wiedziałaś ?
Powiedział z triumfem na twarzy i pocałował ją.
ROZDZIAŁ 3
MEKSYK (sobota)
Biegała w tej i z powrotem wydając polecenia. Za trzy godziny miała otworzyć swój kolejny [link widoczny dla zalogowanych] mody. Wszystko było już prawie gotowe teraz tylko poprawki i mogła uciekać do domu by się przebrać. Bo zaraz po otwarciu miał być bankiet. Jak tylko sprawdziła czy wszystko jest zrobione tak jak kazała wsiadła do samochodu i ruszyła do siebie. Jak tylko zajechała od razu poszła pod prysznic. Wykąpała się zrobiła makijaż i fryzurę i spojrzała na zegarek. Miała jeszcze godzinę. Zmartwił ją jednak fakt ,ze Kike który miał być z nią na otwarciu jeszcze nawet nie wrócił do domu. A też musiał się przebrać. Sięgnęła więc po telefon i wykręciła jego numer. Jak tylko odebrał zapytała;
- Kochany no gdzie ty jesteś?Ja już prawie gotowa a ciebie nie ma.
- Aniołku przepraszam ale nie będę mógł z tobą tam iść wpadło mi coś ważnego.
- Enrique powiedz lepiej ,że to żart !
- Przykro mi aniołku ale to nie żart ja...
- Ty mi tu nie aniołkuj teraz! - krzyknęła zła do słuchawki.
- Przepraszam ja wiem...
- Zamknij się i posłuchaj ! Ja się nie zjawisz choć na bankiecie to obiecuję ci,że śpisz na schodach przed domem !
- Dobrze postaram się wyrobić.
- Albo wiesz co ... idź do diabła Kike! - powiedziała i rzuciła słuchawka.
Wściekła usiadła na kanapie i próbowała powstrzymać łzy.Ten dzień był dla niej taki ważny a on nie mógł z nią iść.I tak już była cała w nerwach a on zamiast iść z nią tam i ją wesprzeć zdołował ją jeszcze bardziej.Przed płaczem powstrzymał ja jednak dzwonek do drzwi. Otworzyła je i zobaczyła Katię.
- Hej ! A co ty taka zdołowana? - zapytała widząc minę przyjaciółki.
- Kike mnie wystawił. - powiedziała smutnym głosem.
- To witaj w klubie kochana ... bo Poncho mnie też.
- Ale jak to ?
- Zadzwonił Archi ,że podpalili nam hotel w San Antonio i musiał tam pojechać.Tak więc zdana jesteś dziś na mnie.
- Że co ? Podpalili wam hotel i ty mówisz o tym tak spokojnie?
- Any życie jest za krótkie by przejmować się takimi rzeczami. Był hotel i nie ma ale będzie kolejny.
- Ciekawe czy Poncho przyjął to tak spokojnie jak ty?
Milczenie przyjaciółki wystarczyło. Czarna wiedziała,że ktoś za to beknie.Jednak teraz nie było czasu rozważać nad tym musiały szybko się ubierać i jechać na otwarcie.Pobiegły na górę i zaczęły zakładać sukienki. ([link widoczny dla zalogowanych] , [link widoczny dla zalogowanych]) Gdy były już gotowe obie spojrzały na siebie. I prawie równocześnie krzyknęły;
- Ale laska z ciebie ! - po czym zaczęły się śmiać.
15 minut później były już na miejscu. W czasie gdy Any witała gości Katia chodziła i się rozglądała. Właśnie oglądała suknie które Any zamówiła z Mediolanu gdy za swoich pleców usłyszała;
- Pięknie pani wygląda. - szepnął jej wprost do ucha.
Odwróciła się po woli i o mało nie zemdlała na widok [link widoczny dla zalogowanych] z centrum handlowego. Tym bardziej ,że teraz jeszcze bardziej przypominał jej Uckera. Bo zarost który miał wtedy nagle zniknął. A w miejscu skórzanej kurtki pojawiła się czarna koszula.Do tego białe spodnie i pantofle. Jednak jej uwagę najbardziej przykuły jego oczy i uśmiech. Były tak samo identyczne jak cała reszta. Jedynie co się nie zgadzało to brak blizny i trochę grubszy głos.Patrzyła na niego w osłupieniu. Nie wiedząc jak ma się zachować. Zastanawiała się ,,czy powinna nawiązać rozmowę czy też uciekać po ostatnim cyrku jaki urządziła".W końcu uznała iż lepiej ja zejdzie mu z oczu.
- Dziękuję... a teraz przepraszam przyjaciółka mnie potrzebuje. - rzuciła i ruszyła w stronę Any. Mężczyzna jednak ja złapał za nadgarstek i powiedział;
- Mam nadzieję,że się jeszcze zobaczymy. - po czym puścił jej oczko i wtopił się w tłum.
Spanikowana podbiegła do czarnej złapała ją za rękę i pociągnęła do łazienki.
- Ja pier.dolę Ruda co cię opętało ? Czemu mnie tu zaciągnęłaś?
- Bo... bo ... bo tam...
Any stała i patrzyła jak przyjaciółka nieudolnie próbuje jej coś powiedzieć. W końcu wzięła ja za ramiona lekko potrząsnęła i powiedział;
- No wyduś to wreszcie !
- Tam jest Ucker !
Czarnowłosa spojrzała na Katię przestraszona.
- O matko ty już tracisz rozum ! Nie Katia tak być nie może ja jutro ... to znaczy w poniedziałek zapisuje cię do psychoanalityka.
- Any przestań ja nie żartuje tam naprawdę jest ...
- Katia słonko ja wiem jak ty go kochałaś i jak ciężko ci jest pogodzić się z jego śmiercią ale...
- Kur.wa czarna ! Posłuchaj ... tam jest ten gość z centrum handlowego.
Nagle przyjaciółka zamilkła nic już nie pojmując w końcu po chwili zastanowienia powiedziała;
- No ale przed chwila powiedziałaś ze tam jest Marco.
- O rany koguta! Z nerwów się przejęzyczyłam.
- Aha. Ok no ale skoro to nie Marco to skąd ta panika?
- Cholera no a jak mam się zachowywać jak on łezka w łezkę przypomina mi Marco. Ma te same rysy twarzy,te same oczy,usta no i w ogóle wszystko! Jak go widzę mam ochotę ponownie się na niego rzucić.
- No to skoro tak na ciebie działa to się z nim zaprzyjaźnij.
- Co masz na myśli ?
- Ruda minęło dwa lata chyba czas byś pokochała na nowo. Sam los ci to nawet podpowiada zsyłając na twoja drogę kopię Uckera.
Dyskusja trwała by pewnie dalej gdyby do łazienki nie weszła jedna z pracownic i nie powiedziała;
- Szefowo goście pytają o panią.
- Ivy już idę. - powiedziała do niskiej brunetki. -A ty przemyśl to co powiedziała i idź się bawić. Żałobę czas porzucić kochana.
Dodała na koniec i trzymając za rękę przyjaciółkę ponownie wyciągnęła ja do gości. Przedstawiła kilku osobom po czy dostrzegła owego mężczyznę z centrum. Postanowiła działać i zaciągnęła Rudą a jak tylko koło niego stanęły powiedziała;
-Witam w moich skromnych progach. Jestem Any a pan? Bo chyba jeszcze nie mieliśmy okazji się poznać. - powiedziała wyciągając do niego dłoń.
- Martin Delgado miło mi poznać tak uroczą damę. - powiedział całują ja w ręke.
- A to jest moja przyjaciółka Katia. - powiedziała wskazując na zahipnotyzowana koleżankę.
Martin nie czekając na gest ze strony czerwonowłosej wziął jej dłoń i ucałował tak samo jak jej Czarną.
- A ciebie śliczna tym bardziej jest miło poznać.
Katia wymusiła uśmiech po czym zabrała rękę. Any widzą ,ze przyjaciółka wciąż czuje się nieswojo zaczęła rozmawiać z gościem i na koniec zaprosiła go na bankiet. Prosząc jednocześnie by towarzyszył jej koleżance.Gdyby wzrok zabijał Czarna była by w tej chwili martwa po spojrzeniu jakie rzuciła jej Katia. No ale klamka zapadła i Ruda zgodziła się spędzić ten wieczór u boku ,,kopi". Miała dziwne odczucia względem niego. Z jednej strony chciała poznać go lepiej bo był taki podobny do jej ukochanego. A z drugiej strony trochę jej to przeszkadzało. By zagłuszyć myśli i uczucia zaczęła pić.Martin by jego partnerka za szybko się nie wstawiła zaprosił ja do tańca. Jak tylko wziął ja w ramiona poczuła dziwny dreszcz. Jego oczy ją hipnotyzowały tak bardzo,że zaczęła drżeć a jego zapach działał na nią pobudzająco.,,A może to był alkohol?"zastanawiała się. Który teraz dawał o sobie znać.Nie była pewna jednak chciała by ta chwila trwała wiecznie. Przyciągnął ją do siebie jeszcze bardziej ,że teraz ich ciała ocierały się o siebie.Poczuła jak jej oddech przyspiesza i robi się jej gorąco. I nagle z jej ust wyrwały się słowa;
- Chodźmy stąd.
Od razu spełnił jej życzenie i bez pożegnania opuścili bankiet.Wsiedli do jego samochodu a kiedy odjechali zapytał;
- Do mnie czy do ciebie ?
- Do ciebie.
Po tych słowach nacisnął pedał gazu i po kilku minutach zleźli się przed jego [link widoczny dla zalogowanych].Wysiadł z niego i otworzył jej drzwi. Kiedy podał jej rękę by zaprowadzić do środka zawahała się. Wyczuł to i powiedział;
- Jak chcesz wrócimy na bankiet.
Zastanowiła się chwilę i nagle zarzuciła mu ręce na szyję wpijając swoje usta w jego wargi.Odwzajemnił pocałunek przyciągając ją do siebie.Uniósł lekko nad ziemię obejmując ja w tali i ruszył w kierunku drzwi wejściowych.Tam postawiła ją na schodach i szybko otworzył drzwi.Ponownie złapał ją za rękę i wciągnął do środka.Jak tylko drzwi się zamknęły przyparł ja do nich i zaczął zachłannie ale namiętnie całować jej szyję.Rozpiął górną część jej sukienki która opadła na jej biodra ukazując jej krągłe piersi. Od razu złapał jedną w swa silną dłoń i zaczął miętosić. Katia zanurzyła rękę w jego włosach i delektowała się pieszczotami jakimi karmił jej piersi.Być może robiła głupstwo ale w tej chwili miała to gdzieś. Od śmierci Uckera nie zrobiła nic szalonego.,,Czas najwyższy to zmienić." pomyślała i dała ponieść się chwili.Podniecenie jakie w niej urosło obudziło w niej kocicę którą była kiedyś złapała go nagle za koszulę i zerwała z niego. Guziki natychmiast zaczęły spadać na drewniana podłogę w jego holu.Spojrzała na nią z deka zaskoczony.Już w centrum pokazała mu iż jest szalona no ale takiego temperamentu się po niej nie spodziewał.On jednak lubił takie ostre laski.Dlatego tez pozwolił przejąc jej inicjatywę choć trudno było mu się powstrzymać widząc jej cudne smukłe i krągłe gdzie trzeba ciało.Jak tylko pozbyła się jego koszuli popchnęła go w stronę salonu.W drodze zrzucając z siebie sukienkę.Kiedy zobaczył ją w samych stringach oszalał i chciał znowu zacząć działać ale pchnęła go na sofę i usiadła na nim okrakiem. Nie pozwalając się dotykać dopóki mu sama nie pozwoli.Uszanował jej rozkaz wtedy ona zwinnym ruchem rozpięła mu pasek i rozporek po czym wyciągnęła jego nabrzmiałego od podniecenie członka i zaczęła się nim bawić.Poruszając rękę to w dół to w górę.Ruda widząc ogromne podniecenie w jego oczach. Zdjęła ostatnią cześć ze swej garderoby i zanurzyła jego twardy przyrząd w swojej wilgotnej norce. Jęknęła i wygięła się do tyłu czując jego olbrzymiego gospodarza w swoim wnętrzu. Przymknęła oczy i zaczęła unosić się na nim w dół i w górę. On zaś uniósł się delikatnie i zaczął językiem pieścić jej twarde sterczące od podniecenia sutki.To wywołało jeszcze większą falę podniecenia dlatego tez przyspieszyła. Teraz ujeżdżała go jak jakiegoś młodego ogiera.Jęcząc coraz głośniej i głośniej. Jej długie czerwone włosy opadały na jego twarz zasłaniając mu cały widok. Ułożył się więc z powrotem by móc podziwiać jej piękne ciało. Złapał ją za biodra i teraz on decydował o ruchach. Nie protestowała bo dzięki temu jej łechtaczka zaczęła ocierać się o jego skórę. A to przyspieszyło jej orgazm. Zaraz potem jak tylko zobaczył jej wijące się ciało na nim on zaczął szczytować.W końcu zmęczona opadła na niego.Nie minęła minuta jak zorientował się,że jego partnerka śpi. Delikatnie zsunął ją z siebie.A kiedy uporał się ze spodniami, zaniósł ja do sypialni. Przykrył kołdrą i po wypiciu drinka położył się koło niej.
[size=large]******************[/size]
SAN ANTONIO
Jak tylko dostał telefon ,ze jego hotel się pali dostał furii. Wsiadł w swój prywatny helikopter i poleciał na miejsce. Od tamtejszej policji dowiedział się iż po wstępnych oględzinach stwierdzono podpalenia.,,Jednak to jeszcze nic pewnego" powiedział gliniarz na koniec.Widok doszczętnie spalonego dorobku wkurzył go jeszcze bardziej.Szybko załatwił sprawę z ubezpieczycielem i pojechał do drugiego hotelu. Stamtąd zadzwonił do [link widoczny dla zalogowanych].
- Arch zbierz kilku ludzi i jutro z samego rana widzę was w San Antonio jasne? - krzyczał wściekły.
- Tak szefie ! A ilu wziąć? - zapytał Arch.
- Weź [link widoczny dla zalogowanych] i [link widoczny dla zalogowanych].Ja jeszcze zadzwonię do Kike i Skorpiona ! Pamiętaj 6.00 rano widzę was w gotowości !
- Oczywiście.
Po tym jak Arch się rozłączył Diego zadzwonił do Kike.
- Stary potrzebuję pomocy. - powiedział nie ukrywając złości.
- Dobra co jest grane? - przeszedł od razu do rzeczy Kike.
- Poleć mi jakiegoś dobrego detektywa i analityka.
- A po cholerę? - zapytał zdziwiony.
- Jakiś skur.wiel podpalili mi hotel muszę wiedzieć kto i dlaczego ? I jak możesz zabierz się jutro z moimi ludźmi do San Antonio.
- Ok.
Gdy już obdzwonił wszystkich których potrzebował. Zadzwonił do Kati by zapytać jak było na bankiecie. Niestety nie odbierała. Pomyślał więc ,ze albo dobrze się bawi albo już śpi bo uciekła z imprezy. Sam też był już zmęczony po ciężkim dniu wziął tylko szybki prysznic i wskoczył do łóżka. W tym czasie Any będą biegała jak szalona po całym domu mody i szukała przyjaciółki.Której jak na złość nigdzie nie było. W końcu zmęczona usiadła na krześle. Wyjęła telefon i już po raz 10 tego wieczoru próbowała się do niej dodzwonić.Ale ta nie odbierała nadal.Nagle przypomniała sobie kto może wiedzieć gdzie podziała się jej przyjaciółka. Wzięła torebkę i ruszyła do wyjścia. Ochroniarz który stał na zewnątrz spojrzała na nią i powiedział;
- Dobranoc pani. - powiedział kłaniając się przed nią.
- Edi nie widziałeś czasem mojej przyjaciółki ? - zapytała z nadzieję.
- Widziałem ... wyszła jakieś dwie godziny temu z jakimś gościem.
- A jak on wyglądał ?
- Czarna koszula , białe spodnie i ...
- Dobra już wiem! Dzięki. A i pozamykaj wszystko dokładnie oraz pogaś światła ok ? - rzekła na koniec rzucając mu uśmiech.
- Dobrze proszę pani.
Gdy zajechała do domu Kike już na nią czekał.Na jej widok od razu wstał z sofy i chciał ją ucałować ale go odepchnęła i poszła na górę.
- No to teraz czas na przeprosiny! - powiedział do siebie wbiegając za nią na górę.
Jak tylko pojawił się w sypialni rzuciła w niego kocem i ostrym tonem powiedział;
-Wynocha na dół!
- Any kochanie ....
- Powiedziałam wynocha to wynocha!
- No ale skar...
- Ty napakowany głąbie nie rozumiesz co mówię do ciebie ? Śpisz dziś na dole i bez dyskusji ! I ciesz się ,że nie na schodach...
Powiedziała na odchodne znikając w łazience. Dobrze wiedział ,ze nie będzie mu łatwo ja przeprosić.Ale nie zamierzał tak rezygnować. Fakt zawalił najważniejszy wieczór w jej życiu.No ale nie zrobił tego celowo. Był komisarzem i czasem musiał zostać w pracy. Szczególnie gdy tego dnia na jego komisariat trafiał taki bandyta ja Sanchez.Ale czarnulka tego nie rozumiała.Dla niej najlepiej by było gdyby zmienił fach.Ciągłe nastawianie karku przez Enrique wkurzało ją. I głównie dlatego się wściekała.,,Ale on już postara się by mu wybaczyła." pomyślał i usiadł na łóżku czekając aż wyjdzie z łazienki. 20 min później pojawiła się owinięta jedynie w ręcznik. Spojrzała na niego nadal zła i zapytała;
- Ty jeszcze tu ?
Wstał podszedł do niej i objął ją od tyłu.
- Kochanie przepraszam wiem,że nawaliłem. Możesz zrobić mi co chcesz tylko nie gniewaj się już.I nie wyrzucaj mnie na dół. Dobrze wiesz ,że bez ciebie nie zasnę.
- Wiem i dlatego cię wyganiam.
- Kotek proszę. - powiedział odgarniając kosmyk jej czarnych włosów i całując w szyję.
- Powiedziałam nie. - odparła tylko tym razem łagodniej.
Czując,że miękkie przeniósł pocałunki na jej kark a potem plecy. Zadrżała. I z rezygnacją w głosie w końcu powiedziała;
- No dobra wybaczam.
- Grzeczna dziewczynka. - powiedział całując ją w usta i zrzucając z niej ręcznik.
- Nie mów do mnie dziewczynka bo zaraz zmienię zdanie. - ostrzegła go.
- Dobrze już nie będę kochanie. - powiedział biorąc ją na ręce i niosąc na łóżko.Kiedy oni oddawali się przyjemności jaką jest seks. Poncho wiercił się w swoim łóżku nie mogąc zasnąć.Był zmęczony ale blond piękność która wciąż siedziała w jego głowie i sercu nie dawała mu spać.Wspomnienia na okrągło wracały do jego głowy. Ich pierwsze spotkanie, pocałunki , noce spędzone razem.Tak bardzo mu tego brakowało,tak bardzo tęsknił.Był gotowy zapomnieć o wszystkim byle by znowu z nim była.By mógł ją tulić , całować, pieścić. Niestety fakt, miłość jaką on żywił Natalii była jednak nie odwzajemniona. Bo ona choć kiedyś go kochała teraz czuła do niego jedynie nienawiść. Która ogromnie go bolała.Te słowa które wypowiadała w jego gabinecie zapadły mu głęboko w pamięci. Może i miała słabość do niego ale tylko z powodu pożądania i niczego więcej.Wcześniej nie chciał uwierzyć w te słowa.Ale po głębszym przemyśleniu doszedł do wniosku iż mogła mówić prawdę. Którą tak cholernie trudno było mu przyjąć do wiadomości.Zły,że nie może zasnąć wstał i spojrzał na zegarek dochodziła 4.00.Ubrał się i zjechał na dół do baru hotelowego.Tam zamówił kawę i usiadł przy stoliku razem z najświeższą gazetą. 15 min później wsiadł w samochód i pojechał na miejsce spalonego hotelu poszukać jakiś śladów na własną rękę.Chodził po zgliszczach i szukał koło 5.30 zadzwonił telefon. Wyją chusteczkę z kieszeni i jak tylko wytarł ręce odebrał.
- No gdzie jesteś my w hotelu. - powiedział Kike.
- Ja szukam śladów.
- Ok już tam jedziemy.
- Masz analityka ?
- Mam i detektywa też wziąłem.
- Ok czekam na was.
Jak już cała grupa była w komplecie powiedział;
- Macie szukać śladów wraz z analitykiem. - tu zwrócił się do Paulo i Normanda.
- Ty Kike ,Skorpion dowiedzcie się kto się tu kręcił kilka godzin przed podpaleniem.
- A pan niech dowie się kto razem ze mną wciąż startuje w przetargach. - zwrócił się na koniec do detektywa.
Jak tylko ludzie ruszyli do pracy on sam wrócił do poszukiwań. Zakończyli je późnym popołudniem z marnym skutkiem.Ale Kike i Skorpion zdobyli nagranie z kamer sklepu który mieścił się obok hotelu.I tylko to nie popsuło mu do końca humoru.Tym bardziej iż na taśmie dokładnie było widać twarze podpalaczy. Teraz zostało ich tylko znaleźć i dowiedzieć się dla kogo pracują.
[size=large]***********************[/size]
HISZPANIA (niedziela)
Ledwo wstała z łóżka a już jej komórka dzwoniła.Przeciągnęła się i dopiero wtedy sięgnęła po telefon.
- Słucham ? - zapytała
- Szefowo zadanie wykonane. - powiedział Jose
- Doskonale. Teraz zobaczymy co zrobi ten idiota od hotelików. A tak na marginesie wiesz już kto to jest ? - zapytała z nadzieję iż uzyska potrzebne informacje.
- Jeszcze nie szefowo.
- Jak to możliwe ? Przecież ten prawniczy na chyba wie kto podpisuje umowy ! - tym razem już krzyknęła do słuchawki.
- No tak ... ale nie mogłem go złapać bo wyjechał na urlop. A ten drugi co będzie przy podpisaniu umowy w Vegas mówi,że jeszcze nie zna nazwisk kupców.
- Kur.wa [link widoczny dla zalogowanych] czy ty nie rozumiesz,że ja muszę to wiedzieć przed podpisaniem tej umowy ! A podpisanie ma odbyć się we wtorek.
- Wiem szefowo i obiecuję to załatwić.
- Oby bo inaczej odstrzelę ci te jaja! - krzyknęła rzucając słuchawką.
Założyła szlafrok i już miała wejść do łazienki kiedy usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziała i po chwili zobaczyła głowę Dante.
- Mogę wejść ? - zapytał z uśmiechem na twarzy.
- Tak co się stało?
- No właśnie nie wiem ty mi powiedz.
- Nie rozumiem.
- Słyszałem krzyki a więc na pewno coś cię wkurzyło.
- A żebyś wiedział ... ten palant Jose nadal nie dowiedział się nic o tym gościu co kupuje tereny by postawić te swoje durne hotele.
- Aha.
- Wiesz co Rafael czasem ten twój spokój mnie powala. I odnoszę wrażenie iż masz gdzieś nasz wspólny interes...przypominam wspólny !
- Anahi ! Umówiliśmy się ... ty zajmujesz się tym.A ja ochroną.
- Dobra nie ważne nie chcę się kłócić.A i dzięki.
- Za co ?
- Za hotelik który poszedł z dymem.
- Nie ma za co. Ale tak szczerze to uważam ,ze tylko rozzłościsz tego gościa.
- I oto chodzi. - powiedziała z triumfem.
Odwzajemnił uśmiech i wyszedł. Ona zaś wskoczyła pod prysznic. Godzinę później zeszła na dół na śniadanie. Zjadła i pojechała do kasyna. Usiadła za biurkiem i zaczęła przeglądać poranną gazetę. Na pierwszej stronie zobaczyła zdjęcie Any obok wielkiego domu mody. Na co dzień starała się nie myśleć o dawniejszym życiu. Chciała o nim zapomnieć a dokładnie o wszystkim co było z nim związane. Dlatego wyrzekła się nawet przyjaciółek. Owszem one nie zawiniły w niczym ale przypominały by jej o Diego o którym i tak nie mogła zapomnieć. Jeszcze to spotkanie w Miami. Rozdrapały jej lekko podgojone rany a teraz one znowu krwawiły. Dla zachowania pozoru jednak udawała twardzielkę. Nie chciała by Dante znowu się o nią martwił. On sam miał swoje problemy. Po co miał jeszcze zawracać sobie głowę jej rozterkami. Ale mimo wszystko bardzo tęskniła za dziewczynami tak samo jak i za Diego.Wtedy w biurze chciała nacisnąć spust. By samej sobie udowodnić ,że nic do niego nie czuje już poza nienawiścią. I choć ręka jej nie zadrżała trzymając broń przy jego głowie czy tez sercu.To w środku wszystko latało w niej jak galareta. Patrząc w jego oczy. Przypomniała sobie natychmiast wszystkie miłe chwile. Patrzyła na nią z taką miłością jak kiedyś. I to właśnie dlatego opuściła broń. A potem gdy powiedział jej ,że ją kocha o mało nie zrobiła tego samego.Chciała ale z całych sił powstrzymała się od tego. Jednak nad łzami nie potrafiła już zapanować to było silniejsze od niej. ,,Czy kiedyś o nim zapomni?" to pytanie zadawała sobie każdego dnia. I zawsze słyszała w swojej głowie tą samą odpowiedź. ,,Nie...nie zapomni bo za bardzo go kocha." Drgnęła nagle na dźwięk telefonu.Podniosła słuchawkę;
- Słucham Anahi Portillia przy telefonie.
- Dzień dobry nazywam się [link widoczny dla zalogowanych] i chciałem potwierdzić pani przybycie do Vegas na podpisanie umowy.
- Rozumiem ,że wygrałam przetarg na kasyno ?
- Tak.
- A mogę zapytać kto jest nabywcą hotelu ?
- Przykro mi ale nie mogę tego pani zdradzić dowie się pani wszystkiego na miejscu.
- A czemu robi pan z tego taką tajemnicę? - zapytała wkurzona.
- To jest polecenie byłego właściciela.
- No nic trudno skoro pan nie może to ok. I tak proszę zapisać iż się zjawię.
[size=large]*****************[/size]
DOM MARTINA
Uniosła głowę z nad poduszki i poczuła ogromny ból w skroniach. Wiedziała ,że picie szampana w tak dużych ilościach nie wyjdzie jej na dobre no ale stało się teraz trzeba było tylko jakoś poradzić sobie z kacem. Powoli usiadła na łóżko i rozejrzała się po pokoju w którym była. Po krótkich oględzinach jednego była pewna,,to nie była jej sypialnia". Ale jak się tu znalazła i z kim ?No z tym było już gorzej bo nic nie pamiętała. Okryta prześcieradłem wstała w poszukiwaniu swojej garderoby.Której jak na złość nigdzie nie widziała.Jednak na brzegu łóżka a raczej łoża leżał czarny szlafrok szybko narzuciła go na siebie i wyszła z sypialni. Zeszła schodami na dół i poszła za zapachem kawy wprost do kuchni. A tam... znowu doznała szoku! Pół nagi [link widoczny dla zalogowanych] Uckera chodził po kuchni i szykował śniadanie pogwizdując sobie przy tym. Chciała się wycofać ale on akurat wtedy się odwrócił i powiedział;
- Cześć kocico! Siadaj śniadanie gotowe. - i posłał jej uśmiech.
Czuła się głupio. To ,że przypominał wyglądem jej ukochanego nie uprawniało jej do pójścia z nim do łóżka. Ale przez głupi alkohol zrobiła ta głupotę i jak się okazuje spędziła z nim noc. ,,Tylko co teraz ? Miała udawać ,że jest ok ? A może powinna go opieprzyć za to,że wykorzysta jej stan." zastanawiała się.I nagle przypomniała sobie słowa Any ,,Czas zrzucić żałobę i na nowo się zakochać". I wtedy podjęła decyzję. Usiadła z zamiarem bliższego poznania owej kopi Marco. Jak tylko podał jej kawę i porcję jajecznicy zapytał;
- Czemu wtedy myślałaś ,że jestem kimś innym ?
Dla niej to był dość bolesny temat jednak z jakiegoś nieodgadnionego powodu poczuła ,że chce mu o tym powiedzieć. Zresztą należały mu się te wyjaśnienia za napaść jaką na niego zrobiła. Upiła więc łyk kawy i zaczęła mu opowiadać. O tym jak poznała Marco i jak go straciła.A na koniec zapytała;
- Czy ty nie byłeś z nim spokrewniony ? No wiesz nie miałeś czasem brata bliźniaka ?
Już chciał odpowiedzieć gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Przeprosił ją i poszedł otworzyć. Do środka wszedł Fabian. Na widok Katii zrobił dość dziwną minę jak dla niej.No ale przywitał się grzecznie. Jak tylko to zrobił ona poszła się ubrać by w końcu wrócić do domu. A w tym czasie Fabian naskoczył na Martina.
- Co ona tu robi? - krzykną nie zadowolony z widoku Rudej.
Martin uśmiechną się cwaniacko i powiedział;
- A jak myślisz?
- Nie no kur.wa pojebało cię ? Bzykasz pannę własnego brata!
- Fabian spokojnie ... przypominam ci ,że Marco nie żyje a więc ona nie jest już jego panną. - powiedział kładąc rękę na ramieniu przyjaciela.
- Ale dlaczego ona... czemu nie inna laska przecież nie brak ich w Meksyku.
- A dlaczego by nie ? Jest śliczna i do tego bardzo namiętna a ja kocham takie kocice.
- No właśnie kocice! Ty chcesz ją tylko bzyknąć kilka razy a potem się zmyjesz a ona znowu będzie cierpiała.
- Wkur.wiasz mnie wiesz! Jesteś moim kumplem a zawsze stajesz po stronie tego głąba Marco nawet po jego śmierci.
- Dobrze wiesz ,że obaj byliście moimi przyjaciółmi. I nie staję w jego obronie.Bo jak sam powiedziałeś jego już nie ma. Ale staję w obronie Bogu ducha winnej dziewczynie którą masz zamiar wykorzystać.
Martin otworzył już buzię by mu odpowiedzieć ale w tym momencie w kuchni pojawiła się ubrana Katia.
- Ja zmykam. Dzięki za wczorajszy wieczór. Cześć ! - powiedziała i ruszyła do drzwi.
Po chwili jednak Martin złapał ja za rękę i powiedział;
- Hej a ty dokąd tak bez pożegnania !
- No przecież się pożegnałam.
- Nie sądzę. - powiedział i przyciągnął ją do siebie [link widoczny dla zalogowanych].
A kiedy ją puścił zapytał;
- To kiedy spotkamy się ponownie ?
- To zależy już od ciebie. Mój numer zostawiłam ci na szafce nocnej. Pa. - powiedział puszczając mu oczko i wyszła.
Zadowolony wrócił do przyjaciela.
- No i z czego ty się cieszysz ? Że namieszałeś jej w głowie.
- Powiedz czemu ty od razu z góry zakładasz ,że ja ja puszcze kantem co ?
- Bo znam cię i wiem ,że w rodzinie Castro tylko Marco był tym porządnym.
- Tak jasne i dlatego wstąpił do mafii!
- Dobrze wiesz dlaczego się tam znalazł przez ciebie !Gdyby nie ty i twoje mach...
- Milcz ! I posłuchaj ... tylko dlatego ,że jesteś moim kumplem nie obije ci gęby! Ale od teraz zabraniam ci mówić o moim pieprzonym świętoszkowatym bracie i o tym co się wtedy stało!
[size=large]***********************[/size]
WTOREK
Niedziela i poniedziałek Anahi minął już bez większych przygód. Jednak humor jej nie dopisywał z powodu tego iż Jose nadal nie miał dla niej informacji na temat gościa od hoteli. I w dodatku dziś miało odbyć się podpisanie umów w Vegas do którego przyleciała już wczoraj wieczorem. Na wszelki wypadek by czasem znowu nie spóźnić się na spotkanie. Chciała w końcu stanąć oko ze swoim rywalem. Spotkanie miało odbyć się o 12.00 więc do tego czasu postanowiła trochę pozwiedzać miasto.By nie nudzić się w pokoju hotelowym. Tym czasem Diego siedział w swoim pokoju i jadł śniadanie. Jemu humor też dziś nie dopisywał . A właściwie od czasu spalonego hotelu mu nie dopisywał.Nie dość ,że stracił jedna z inwestycji to jeszcze dwóch pracowników Bogu ducha winnych. To na dodatek nadal nie odnaleźli ani podpalaczy ani nie wie wciąż nic o swojej konkurentce z którą będzie miał okazję dziś się zobaczyć na podpisaniu umowy. O ile po raz kolejny ona się nie spóźni. Czas do spotkanie wlókł się mu strasznie no ale w końcu nastała godzina na którą oboje tak długo czekali. W biurze Fernandeza jak zwykle pierwszy pojawił się Poncho. Po przywitaniu mecenas poprosił go by usiadł i zaczekał na drugiego nabywcę a on w tym czasie pójdzie po umowy.Diego jednak nie miał ochoty siadać oparł się więc o ścianę i czekał. Tym czasem prawie spóźniona już Anahi biegła co sił w nogach po korytarzu wprost do gabinetu mecenasa. Bieganie w szpilkach nie ułatwiało jej zadania jednak w końcu dotarła na miejsce. Jak tylko otworzyła drzwi doznała szoku. Na wprost niej stał [link widoczny dla zalogowanych] oparty o ścianę z założonymi na piersi rękoma.I uśmiechał się cwaniacko lustrując [link widoczny dla zalogowanych] od góry do dołu.To był największy koszmar jej życia jaki właśnie przeżyła na jego widok. Spodziewała się ujrzeć raczej jakiegoś starca lub gościa około 50 ale na pewno nie jego. Serce biło jej jak szalone. Nogi uginały się jak z waty, oddech stał się nierównomierny. A najgorsze,że w tej chwili w tym momencie wróciły wspomnienia ich pierwszego spotkania. I to wszystko za sprawą jednej koszuli. Koszuli która miał na sobie teraz i tamtego dnia.Wyglądał tak samo bosko i przystojnie jak wtedy. Brakowało tylko tarasu i jej w stringach i krótkiej sportowej koszulce. Nie wiedziała co ma robić ,,wejść czy wyjść ?". Jakiekolwiek słowa ugrzęzły jej w gardle. I nagle odezwał się on;
- No... no kogo widzą moje oczy. Niezłomna i twarda panna Natalii Silva! - w jego głosie było słychać kpiny.
- Co ty tu robisz morderco ? - zapytała ze złością w głosie.
Miał dość tego,że wciąż go tak nazywa chociaż on nie był winny. I gówno go w tej chwili obchodziło czy ona mu wierzy czy nie. szybkim krokiem podszedł do niej wciągnął ją do środka i zamknął drzwi. Do których po chwili ją przyparł i powiedział ;
-Nigdy więcej mnie tak nie nazywaj ! Mówiłem ci już,że nie zabiłem twojej matki. I jeśli jeszcze raz mnie tak nazwiesz.To pogadamy inaczej! Zrozumiałaś?
Jego bliskość,oczy i zapach łaskoczący jej nozdrza przyprawiał ją o drżenie i zawrót głowy. Jednak tym razem nie zamierzała dać się zdominować.I chociaż ciężko jej to przyszło odepchnęła go mówiąc;
- Będę nazywała cię jak mi się spodoba! I nie groź mi bo się ciebie nie boję! Zabiłeś ją tak samo jak wiele innych osób!
Niestety jej błędem było to iż wciąż miała do niego słabość. Do tego dochodziła jego siła której miał więcej niż ona. I to ,że dziś akurat miał kiepski dzień a wtedy stawał się bestią. Wściekły złapał ją za ramiona i powiedział;
- Powtarzam po raz kolejny... ja jej nie zabiłem! Przypominam ci też,że wielokrotnie próbowałem powiedzieć ci o swojej przeszłości. Ale ty nie chciałaś słuchać.Więc przestań do cholery mnie tak nazywać i robić mi wyrzuty!
- Ja nie chciałam słuchać ? Niby kiedy ?
- Nie pamiętasz ? A więc zacytuję ci jedne ze słów które kiedyś usłyszałem od ciebie. ,,Nie obchodzi mnie ani to kim jesteś i jaką masz za sobą przeszłość… bo od kiedy zobaczyłam cię pierwszy raz. Pokochałam cię i kocham tak bardzo ,że jestem gotowa zaryzykować wszystko dla ciebie." To dokładnie powiedziałaś w dniu balu powitalnego który urządził ci twój ojciec.A potem się kochaliśmy nie pamiętasz? - zapytał na koniec.
Na wspomnienie tam tego wieczoru i nocy zrobiło się jej gorąco.A kiedy cytował jej słowa łzy zaczęły cisnąc się jej do oczu. Doskonale pamiętała. Ich [link widoczny dla zalogowanych] , [link widoczny dla zalogowanych] a potem noc po której zasnęli w swoich ramionach szczęśliwi.Pamiętała też ich rozmowę zaraz po tym jak tylko skończyli tańczyć a on uciekł od niej.Podeszła wtedy do niego i zapytał;
- Powiedz mi dlaczego ?
- Dlaczego co ?
- Dlaczego boisz się mnie pokochać ? Nati jesteś wspaniałą dziewczyną … to co powiedziałem wcześniej… wiesz dobrze ,że było w złości ale zrozum nie mogę z tobą być… kochać cię.
- No ale nie rozumiem…
- Bo ja… bo ty nie wiesz o mnie wszystkiego… nie znasz mnie i wiem ,ze kiedy pewnego poznasz prawdę o mnie i o mojej przeszłości nie spodoba ci się ona dlatego… proszę cię zapomnij o mnie i poszukaj kogoś wartego ciebie. Bo ja nie jestem ciebie wart..
Tak właśnie wyglądała wtedy ich rozmowa.On rzeczywiście ją ostrzegał i próbował powiedzieć jej o swojej przeszłości. I to wiele razy. Nawet w dniu rocznicy śmierci jej matki kiedy to spędzili cudowny dzień na mieście. Chciał powiedzieć o sobie ale ona wtedy tez nie chciała tego słuchać. A teraz robiła mi bezpodstawne wyrzuty. Miał rację nie powinna. Zastanawiała się co teraz powinna zrobić lub powiedzieć kiedy on odezwał się pierwszy widząc jej zamyślenie.
- Jeśli chcesz mogę ci to wszystko przypomnieć. Tylko sceneria jest trochę inna.Tu nie ma łóżka a stół.Tak jak wtedy w moim biurze.- szepnął jej do ucha na koniec.
Na wspomnienie sytuacji w jego gabinecie od razu się opamiętała. Choć jeszcze chwilę przed jego słowami miała ochotę przeprosić go i pocałować. Wybaczając wszystko.Szybko go odepchnęła i powiedziała;
- Nie trzeba! Pamiętam wszystko doskonale. Fakt ostrzegałeś mnie moją głupota było to,że cię nie posłuchałam.Ale nie zamierzam cię przepraszać jeśli na to liczysz.Bo to nie zmienia faktu,że zamordowałeś mi matkę! A tego nie wybaczę ci nigdy ! - krzyknęła mu na koniec w twarz.
- Nie musisz ... bo wiem ,że jej nie zabiłem.Co więcej ona żyje i ma się dobrze. - rzekł z uśmiechem na twarzy.
- Co takiego ?Jak to żyje ? - zapytała zdziwiona nie wierząc w to co usłyszała.
- Normalnie ... żyje. I szuka ciebie ... co więcej ja wiem kto nią jest. - zatriumfował czując,że to ją zainteresuje.
Podeszła do niego złapała go za krawat i powiedziała ze łzami w [link widoczny dla zalogowanych];
- Mów natychmiast kto jest moją matką? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 22:53, 01 Lut 2012
|
|
ROZDZIAŁ 4
W poprzednim rozdziale.
- Nie trzeba! Pamiętam wszystko doskonale. Fakt ostrzegałeś mnie moją głupota było to,że cię nie posłuchałam.Ale nie zamierzam cię przepraszać jeśli na to liczysz.Bo to nie zmienia faktu,że zamordowałeś mi matkę! A tego nie wybaczę ci nigdy ! - krzyknęła mu na koniec w twarz.
- Nie musisz ... bo wiem ,że jej nie zabiłem.Co więcej ona żyje i ma się dobrze. - rzekł z uśmiechem na twarzy.
- Co takiego ?Jak to żyje ? - zapytała zdziwiona nie wierząc w to co usłyszała.
- Normalnie ... żyje. I szuka ciebie ... co więcej ja wiem kto nią jest. - zatriumfował czując,że to ją zainteresuje.
Podeszła do niego złapała go za krawat i powiedziała ze łzami w oczach;
- Mów natychmiast kto jest moją matką?
*******************************
Stał i głęboko patrzył w jej oczy rozważając czy powinien jej powiedzieć.,,Jeśli jej powie jest szansa,że się pogodzą". pomyślał a pragną tego jak nikt. Po chwili podjął decyzję otworzył usta by wyznać jej to o czym wiedział od dawna. Ale nagle jak na złość do pokoju wrócił mecenas. Natii natychmiast go puściła i otarła łzy.
- Przepraszam państwa,że tak długo ale ksero się zepsuło. Teraz proszę siadać ja wszystko wyjaśnię przed podpisaniem umów.
Oboje zajęli miejsca i z uwaga zaczęli słuchać prawnika.
- A więc tak. Po pierwsze żadne z was nie może swojej połowy sprzedać nikomu nawet współwłaścicielowi.Oddać też nie.
- Że co ?!!! - krzyknęli oboje.
- Ja potem wszystko objaśnię proszę posłuchać do końca. Po drugie nie możecie hotelu zamienić na drugą cześć kasyna i na odwrót.Zmiany jakie możecie wprowadzić to remont w środku i na zewnątrz żadnych innych. Taka zamiana możliwa jest tylko w przypadku gdyby państwo byli małżeństwem i ze chcieli zrezygnować z jednej z działalności.
Oboje nagle spojrzeli na siebie. Diego uśmiechnął się lekko na ta myśl.Ona zaś spojrzała jak by chciała go zaraz zabić.
-Jeśli nie dotrzymacie warunków umowy będziecie musieli zapłacić duże odszkodowanie. Więc jeśli coś państwu nie odpowiada proszę zastanowić się teraz i w razie potrzeby wycofać. Jakieś pytania?
- Tak! - krzyknęli oboje zrywając się z krzeseł.
- Pani pierwsza.
- Po pierwsze co to za głupie warunki i po co ?I jakim prawem ten ktoś je stawia... czemu ta osoba się tu nie zjawiła ? I...
- Spokojnie pani Portillia zaraz odpowiem na wszystkie pytania.
- Pani Portillia ? - zapytał zdziwiony Poncho.
- Tak a co nie podoba ci się coś? -zapytała zła.
- Przeciez ty nazywasz się..
- Milcz draniu z tobą nie rozmawiam!
- Ej nie przeginaj bo...
- Proszę państwa. Proszę o spokoju. Wszystko wyjaśniam.
Usiedli z powrotem na miejsca.
- Dawny właściciel ma sentyment do tego miejsca stad te warunki. Ja teraz wyjdę a państwo się naradźcie.
Powiedział po czym wstał i wyszedł.Zapadła cisza. Patrzyli na siebie aż w końcu on zapytał pierwszy;
- Zmieniłaś nazwisko czy wyszłaś za mąż? - zapytał zaciekawiony.
- A co ciebie to obchodzi? Nie o tym mieliśmy gadać! - warknęła
- Ok a więc co do hotelu to ja go kupuję nie wiem jak ty. - odpowiedział chłodno.
- Powiesz mi ? - zapytała nagle a jej głos tym razem był łagodny.
- Przecież dopiero powiedziałem. - odparł nie rozumiejąc o co pyta.
- Ja nie o to pytam. - rzekła cicho.
- A o co ? - zapytał zdziwiony.
- O moją matkę. Powiesz kim ona jest ?
Spojrzał na jej oczy które znowu zapełniły się łzami.
- To zależy.
- Od czego ?
- Od twoich odpowiedzi. Zadam ci dwa pytania tylko dwa odpowiesz wtedy ja zdecyduje czy powiem ci kim ona jest.
Wkurzył ją.Ale tak bardzo chciała wiedzieć,że postanowiła zagrać w jego grę.
- Ok pytaj!
- Jeśli wyjawię ci kim ona jest wrócisz do Meksyku i do mnie?I powiedz czemu zmieniła nazwisko ?
Długo zastanawiała się nad odpowiedzią.W końcu spojrzała mu prosto w oczy i powiedziała;
- Nie wrócę ani do Meksyku ani do ciebie. Tamto życie jest już przeszłością tak samo jak ty!A nazwisko zmieniłam bo jestem mężatką. Zadowolony?
Nie takich odpowiedzi się spodziewał.Jej słowa zabolały go tak bardzo,że bez słowa wyszedł.Trzaskając drzwiami.Korytarz przemierzał tak szybko jak tylko był wstanie. Dusiło go w gardle i piekło pod powiekami. Serce rozpadało mu się na cząstki. Po opuszczeniu biura wsiadł w samochód i z piskiem opon odjechał kawałek. Zaparkował dwie ulice dalej. i ze złości zaczął uderzać w kierownicę.Gdy zabrakło mu sił oparł głowę o fotel i pozwolił płynąc łzom. Teraz już wiedział,że stracił ją na zawsze. I to tak bardzo go zabolało.Kochał ją dla niej gotowy był zrobić wszystko.Gdyby tylko zażądała by zostawił wszystko to co osiągnął.Bez wahania by to zrobił.Teraz jednak nie miał już co marzyć i łudzić się nadzieją ,ze kiedyś znowu będzie jego Natalii.Zostało mu zapomnieć o niej raz na zawsze.Otarł w końcu łzy i ruszył do hotelu w którym się zatrzymał. Na miejscu zadzwonił do prawnika i przeprosił iż opuścił spotkanie tak nagle.Po czym prawnik poinformował go,że nie tylko on bo i pani Portilli nie było gdy on wrócił.a na stole leżała kartka,że oboje zgadzają się na kupno działalności.Zdziwiło go to,że Natii wyszła ale zostawiła taką wiadomość.Umówił się z nim następnego dnia na podpisanie umowy która miał podpisać dziś.Poprosił jednak by była to inna godzina niż ta na która ma zjawić się Natalii.Jak tylko mecenas się zgodził odłożył słuchawkę i położył się na łóżku.Chciał się zdrzemnąć. Tym czasem Anahi też wróciła do swojego hotelu.,,Być może zrobiła największą głupotę swojego życia mówiąc mu to wszystko."Ale uważała,że to najlepsze rozwiązanie.Zbyt dużo jak dla niej się wydarzyło , za dużo łez wylała by ponownie pakować się w ten związek.Kłamstwa,strata dziecka to wszystko sprawiło,że przestała wierzyć i jemu i w to iż kiedyś mogli by być szczęśliwi.W czasie gdy ta dwójka rozmyślała o sobie pan mecenas Fernandez wykonywał telefon.
- Szefie udało się oboje połknęli haczyk.
- Świetnie choć nie sądziłem,że tak łatwo pójdzie.
- Tak całkiem łatwo to nie było bo o mało się tu nie pobili.No ale w porę się opanowali.
Po drugiej stronie aparatu było słychać śmiech.Po chwili jednak osoba ta powiedział;
- A więc dobrze skoro oboje kupują to zostaje nam czekać na efekty.
************************
Dwa dni minęło od ostatniego spotkania z Martinem.Choć zaczęło się to dziwnie i sadziła,że ją oleje.Nie zrobił tego.Już następnego dnia przysłał jej kwiaty i zaprosił na kolacje.Był miły i w pewnych momentach czuła się nawet jak by to Marco z nią siedział.,,Ale czy potrafiła by zapomnieć o Uckerze i pokochać jego kopię?" to pytanie nie dawało jej spokoju.teraz jednak nie zamierzała zawracać sobie tym głowy.Bo zaraz miał się u niej zjawić.[link widoczny dla zalogowanych] się, umalowała i zeszła na dól razem z Santiago.Martin nie wiedział,że ma syna ale dziś zamierzała to zrobić. ,,Jeśli by miało między nimi coś być kiedykolwiek to musiał też pokochać jej syna. Inaczej wara!" pomyślała.15 minut potem usłyszała dzwonek a po kilku sekundach on pojawił się w salonie z bukietem kwiatów. Jednak na widok dziecka mina mu zmarkotniała a uśmiech znikł. To nie wróżyło dobrze.Spojrzała na niego przenikliwie i zapytała;
- Czyżby mój syn cię wystraszył ?
Uśmiechnął się przełknął ślinę i powiedział;
- Nie skąd tylko zaskoczyłaś mnie nie wiedziałem...
- Że mam dziecko ? To już wiesz! Jeśli ci to przeszkadza tam są drzwi !
Jej nagłe agresywne zachowanie zaskoczyło go jeszcze bardziej. Nie wyszedł jednak tylko podszedł do obojga i klękając przy niej powiedział;
- Kati wcale mi twój syn nie przeszkadza i nie wyjdę bo bardzo mi się podobasz liczę też na lepsze poznanie nie tylko ciebie ale i małego.
Po tych słowach pocałował ją. Nie bardzo była przekonana co do szczerości jego słów ale postanowiła dać mu szansę. Uśmiechnęła się, odwzajemniła pocałunek a potem powiedziała;
- A więc przedstawiam ci Santiago. A teraz zapraszam na obiad.
Choć nie był zadowolony z dziecka to musiał udawać.Dlatego dla pozorów pocałował go w czoło i grzecznie poszli razem do jadalni.W ciszy zjedli a potem poszli do ogrodu. Bawili się z małym przy okazji poznając się bliżej. Tyle ,ze ona była z nim szczera. Opowiedział o tym co robiła nim poznała Cuksa, o związku z Marco i o tym co przeszła po jego stracie.On zaś opowiedział jej sam stek bzdur. Zatajając najmniejszy szczegół ze swojego prawdziwego życia.Nie powiedział o bracie bliźniaku, o wypadku jaki przytrafił się Julianowi.Nie wyznał,że to on odpowiada za owy wypadek.Nie wyznał też,że winę zwalił na Marco. Tylko dlatego iż chciał pozbyć się brata z domu co mu się udało.Ukrył wszystko.Bo dobrze wiedział ,że Katia wtedy pognała by go w diabły.Dlaczego udawała ? Czemu tak bardzo zależało mu by z nią być? Bo zawsze chciał mieć to co Marco.Bez względu na cenę.Starał się tak bardzo w czasie gdy z nią był aż w końcu przekonał ją do siebie całkowicie.On wrócił do domu dumny jak paw, że ma ją w garści a ona marzyła już o kolejnym spotkaniu.
*************************
Ignacio właśnie miał iść pod prysznic kiedy zadzwonił jego telefon.Cofnął się i odebrał.
- Czego do cholery ? - zapytał wsciekły.
- Szefie ... mam ją. - rzekła osoba po drugiej stronie aparatu.
- Kogo ?
- No tą sukę Silvę !
- Masz ? Świetnie przyprowadź ją do mnie!
- To znaczy szefie tak dosłownie to jej nie mam.
- To co mi tu kur.wa głupoty gadasz!
- Ja ją namierzyłem niech szef da mi dwa dni i ją sprowadzę do szefa.
- Oby. A jeszcze jedno ... czy aby na pewno to Natalii Silva ?
- Tak szefie na bank !
Jak tylko odłożył telefon ze szczęścia nalał sobie drinka i podpalił cygaro. Potem wszedł do wanny i zaczął marzyć co zrobi młodej panience Natalii.Na początek zaplanował się z nią zabawić, potem jakieś tortury by napawać się widokiem jej cierpiącej i na koniec kulka w łeb. Na myśl o tym zaczął się histerycznie śmiać swoim grubym mocnym głosem.
*********************
Dwa dni później.
Od momentu kiedy usłyszał od Natii te gorzkie i bolesne słowa nie widział jej. Jednak oboje nadal byli w Vegas. To wiedział na pewno dzięki mecenasowi. Co jeszcze tam robili po podpisaniu umów? Ciekawe prawda a o tuż okazało się iż powstały jakieś problemy. I właściciel poprosił o pozostanie na czas rozwiązania problemu.Poza tym miał zamiar wydać pożegnalny bal na który zaprosił ich oboje.Dlatego zostali ale on próbował jej unikać.Nie chciał jej widzieć skoro jak sama stwierdziła był dla niej ,,przeszłością".Zastanawiał się nawet czy nie zrezygnować z hotelu b to oznaczało widywanie jej codziennie czego mógłby nie znieść.Bo gdy ją widział miał ochotę tulić ją w swoich ramionach jak dawniej a teraz będzie musiał uważać na każdy swój ruch.Dlatego dług zastanawiał się czy zatrzymać hotel. Ale wiedząc iż ma męża teraz na pewno będzie się kontrolował.Tyle razy grał twardego... potrafił przecież zamknąć się na uczucia. Teraz też mógł to zrobić i tak właśnie zamierzał.Wyzbyć się uczuć, miłości i litości.Te dni w Vegas poświęcił nie tylko nowemu nabytkowi ale też na załatwienie innych spraw. Jego ludzie wciąż próbowali dorwać tych którzy podpali hotel w San Antonio. Czekał tylko dnia kiedy ich dorwie. A najbardziej kiedy w jego ręce wpadnie ich szef. Nie zamierzał mieć dla niego litości tak samo jak on nie miał jej dla pracowników którzy zginęli w tym pożarze.Akurat przeglądał papiery które dostał od prawnika kiedy ten zadzwonił do niego i poprosił go o dostarczenie dokumentów Natalii. Diego nie zamierzał tego robić by tylko się nie spotkać. Ale prawnik wyjaśnił,że sam nie może bo wypadło mu coś pilnego a to ważne by dostała je dziś.Po długich namowach nie chętnie ale w końcu się zgodził.Wsiadł w samochód podjechał do biura mecenasa po dokumenty i adres hotelu w którym zatrzymała się Any i pojechał wprost do niej.Tym czasem ona siedziała smutna na skórzanej białej kanapie.Miała na sobie dres zazwyczaj się tak nie ubierała jednak gdy dopadała ją chandra tak właśnie chodziła. Nie umalowana, roztargana w starym rozciągniętym dresie.Siedziała skulona nogi miała przykryte bialutkim jak śnieg kocem po jej policzkach spływały łzy. Co wywołało ten stan depresji u niej? Wspomnienia. Pięknych chwil z ukochanym i utratę dziecka. To drugie przygnębiło ją więcej bo teraz jej dzidziuś gdyby żył biegał by sobie na maluteńkich nóżkach uśmiechając się do niej.Miał by lub miała by piękne czarne włoski lekko kręcone i śliczne piwno zielone oczy do tego zniewalający uśmiech jak jej tatuś. Tak właśnie wyobrażała sobie za każdym razem swoje nienarodzone dziecko.Że będzie ono podobne do Diego.Kochała go i dlatego cząstka którą mogła mieć po nim a straciła tak bardzo ją bolała. Jej rozmyślania nagle przerwało pukanie do drzwi apartamentu. Otarła łzy i zachrypniętym od płaczu głosem powiedziała;
- Proszę wejść! - głośno by osoba stojąca za drzwiami dosłyszała ją.
Kilka sekund później zobaczyła Poncha. Wszedł bez słowa rzucił jej na stolik jakąś zieloną teczkę i powiedział;
- To papiery od mecenasa. Akt własności, lista osób pracujących w kasynie , umowa. Masz to przejrzeć i zadzwonić do niego.
Nawet na nią nie patrzył tylko na widok z za okna. Jego głos był zimny i stanowczy a oczy bez wyrazu. Wiedziała czemu się tak zachowuje wobec niej. Jej słowa. Go tak zraniły. I choć wtedy chciała by cierpiał to teraz żałowała swoich słów. Co więcej potrzebowała go w tej chwili. Jego bliskości, dotyku, zapachu jego miłości.Dla niej samej to było nie zrozumiałe ,że w jednej chwili nienawidziła go a w drugiej kochała nad życie i tęskniła za nim. Teraz jednak nie chciała się zastanawiać nad tym dlaczego tak jest chciała go jedynie zatrzymać.On zaś po poinformowaniu jej odwrócił się w stronę drzwi i zaczął wychodzić. Już miał nacisnąć klamkę kiedy usłyszał jej cichy głos.Pełen bólu i rozpaczy.
- Diego.
Przystaną odwrócił się w jej kierunku i zapytał;
- O co chodzi ? Mów bo nie mam czasu.
Wciąż był nie za miły.Ale w jego sercu też panował ból więc nie potrafił zachować się inaczej.Anahi choć nie widziała jego twarzy wiedziała,że on też teraz przechodzi ciężkie chwile.Po krótkiej ciszy powiedziała;
- Zostań dziś ze mną.
Myślał,że się przesłyszał dlatego ponownie wszedł do miejsca w którym siedziała i zapytał ;
- Co powiedziałaś Natalii ?
Podniosła głowę jej oczy pełne bólu i łez spojrzały na niego a usta ponownie wypowiedziały prośbę.
- Zostań ze mną...potrzebuje cię.
Ta prośba ucieszyła go bardzo. Serce i każda cząstka jego ciała rwała się do niej.Ale rozum jeszcze działał dlatego zapytał;
- A twój mąż... to chyba jego teraz potrzebujesz. Nie mnie.
,,Mąż" jaki mąż pomyślała. Skoro Dante był jedynie jej wspólnikiem, doradzą, przyjacielem i współlokatorem. A ich małżeństwo to tylko fikcja dla interesów. No ale Diego o tym nie wiedział a i ona nie chciała wyprowadzać go z błędu. Dlatego milczała.Łzy spływały jej ponownie po bladych policzkach. Spuściła głowę i czekała aż wyjdzie. Jednak on... no właśnie on! Ten który postanowił wyrzec się uczuć. Siadł po chwili obok niej.Uniosła głowę i jak tylko zobaczyła jego spojrzenie pełne miłości przybliżyła się do niego i lekko musnęła usta.By dać mu znak,że dziś chce by był jej i tylko jej.By zapomnieli o urazach, kłótniach, nienawiści i zastąpili to czułością i miłością jaką mimo wszystko do siebie żywili.Zamknął oczy jego serce biło jak szalone,jej ciepły oddech na jego policzku i zapach perfum który uderzył w jego nozdrza przyprawił go o drżenie.Choć kochał się z nią tyle razy ... tyle razy całował jej usta. To za każdym razem było to dla niego coś nowego ... magicznego.Ona sama drżała ściągając powoli z niego kurtkę z zamkniętymi oczami wsłuchiwała się w jego nie równy oddech i szybkie bicie serca. Upajając się zapachem jego wody kolońskiej. Czy jej serce też biło szybciej ... czy czuła w tej chwili to samo co on? Tak a może nawet 10 razy mocniej biło jej serce i czuła to samo.Jak tylko pozbyła się kurtki ponownie go [link widoczny dla zalogowanych]. Rozchylił wargi by odwzajemnić pocałunek.A kiedy ich języki napotkały się zarzuciła mu ręce na szyję i oddała się [link widoczny dla zalogowanych] bez reszty.Całował ją z pełną czułością i nutą namiętności.Przyciągnęła go do siebie by poczuć jego bliskość, silne,męskie ciało.zanurzyła dłoń w jego kruczoczarnych włosach drugą ręką błądząc po jego plecach. On zaś rozsunął suwak przy jej bluzie i powoli wsunął dłoń pod błękitną koszulkę w poszukiwaniu jej jędrnych piersi.Ciepły dotyk i delikatność z jaką to zrobił przyprawia ją o gęsią skórkę.Boże jak ona kochała jego dotyk, pocałunki,czułość i delikatność. Wszystko to sprawiało,że ponownie budziła się do życia.Ostry seks z nim był czymś miłym ... czymś czego potrzebowała by nie wpaść w monotonie i by nie zapomnieć iż potrafi być szalona i lubi się dobrze zabawić.Ale były chwile kiedy potrzebowała najzwyczajniej na świecie kochać się z nim. Oddając się czułości i delikatnym pieszczotom wypełnionym miłością a nie tylko pożądaniem.I to właśnie była ta chwila kiedy chciała czuć jego miłość a nie tylko pociąg fizyczny.Po jego pieszczotach czuła,że on w tej chwili chce tego samego.Wyciągnęła więc koszulę z jego spodni i wsunęła pod nią ręce.Poncho całował jej usta, policzki i szyję jednocześnie pieszcząc dłonią jej jędrną pierś.Natii głaskała jego plecy muskając jego ucho i szyję. Dreszcze przechodziły po ciałach ich obojga.Podniecenie rosło.Nie spieszyli się delektowali się każdą chwilą i pieszczotą.Kiedy jednak chciała zdjąć z niego koszulę powstrzymał ją.By po chwili wziąć ją w swoje silne ramiona i zanieść do hotelowej sypialni.Nie używali słów one teraz były zbyteczne. Ich spojrzenia mówiły same za siebie. A pocałunki wyrażały dużo więcej niż jakiekolwiek słowo.Położył ją delikatnie na [link widoczny dla zalogowanych] czerwonej pościeli leżącej na wielkim łożu.Sam zdjął koszulę i przyległ do jej ciała ponownie zatapiając swoje wargi w jej słodkich malinowych ustach.Oddała pocałunek z przyjemnością.Zaczął ściągać z niej koszulkę a gdy znalazła się na podłodze swe pocałunki przeniósł na jej biust.Jęknęła pod wpływem żaru jego ust. Jej ciało wygięło się w delikatny łuk oplotła go nogami w około bioder a rękoma przyciągnęła go do siebie. Gładziła jego plecy co chwila wbijając delikatnie swoje długie paznokcie w jego ramiona. Robiła to z rozkoszy którą czuła spowodowaną jego pieszczotami.Ale nie poprzestał tylko na jej piersiach całował też jej policzki, szyję, ramiona, nadgarstki. Jej smukły aksamitny brzuch schodząc niżej zaczął ściągać z niej spodnie by móc złożyć pocałunki na jej udach, kostkach i stopach.Choć oboje byli już mocno podnieceni wciąż chcieli nacieszyć się sobą. Po tym jak dał jej tyle miłości i czułości zapragnęła zrobić to samo. Dlatego gdy ponownie pocałował ją w usta ona przejęła pałeczkę.Pchnęła go na pościel i zaczęła całować jego dobrze i mocno wyrzeźbiony tors.Z zamkniętymi oczami napawał się tą chwilą.Chciał by trwała wiecznie. Nie myślał teraz co będzie potem. Ani o tym,że ona należy już do innego.Teraz ona była tylko jego. Znowu była jego ukochaną Natalii. W każdy pocałunek składany na jego szyi,klatce piersiowe czy też brzuchu uświadamiał mu iż ona wciąż kocha go tak samo mocno jak on ją.Słodkie i delikatne pieszczoty sprawiały ,że drżał coraz bardziej i coraz bardziej jej pragnął.Dał jej jednak czas by i ona mogła nacieszyć się jego bliskością i każdym centymetrem jego ciała.Bo być może ten moment był ostatni jak razem przeżyją.Natalii całując jego brzuch zaczęła rozpinać najpierw pasek a potem rozporek u jego spodni.W końcu jego dżinsy podzieliły los jej garderoby spoczywając na podłodze koło łóżka.Jeszcze raz przejechała językiem wzdłuż jego torsu i zdjęła z siebie ostatnią część czyli koronkowe stringi.Wiedział ,ze teraz jest już gotowa sam zsunął bokserki.A kiedy położyła się obok niego rozchylił jej uda i nakrył ją swoim ciałem.I wszedł w nią jednym zdecydowanym ruchem lecz delikatnym.Przylgnęła do niego oplatając ponownie i wyjękując w płatek jego ucha ;
- Diegooo
To pobudziło jego bardziej lecz nie przyspieszał.Jego ruchy były płynne i wolne.Kołysząc jej biodrami powodował iż jęczała coraz głośniej co było nutą dla jego uszu.Wiła się pod nim z każdą sekundą zbliżając się do spełnienia.A gdy nadeszła ta chwila oboje zaczęli szczytować.Wtulił swą twarz w jej.Miał ochotę ponownie wyszeptać jej jak bardzo ją kocha.Powstrzymał się jednak by nie popsuć tej chwil. Z obaw iż po tych słowach znowu nałoży na siebie maskę.Twardej kobiety bez uczuć.Tym razem jednak ona sama się nie powstrzymała i szepnęła ;
- Kocham cię.
Tak wiem krótki ale dobre i to. Postaram się kolejny dać dłuższy. Przepraszam za błędy ale już nie miałam siły ich sprawdzać.
ROZDZIAŁ 5
W poprzednim rozdziale.
To pobudziło jego bardziej lecz nie przyspieszał.Jego ruchy były płynne i wolne.Kołysząc jej biodrami powodował iż jęczała coraz głośniej co było nutą dla jego uszu.Wiła się pod nim z każdą sekundą zbliżając się do spełnienia.A gdy nadeszła ta chwila oboje zaczęli szczytować.Wtulił swą twarz w jej.Miał ochotę ponownie wyszeptać jej jak bardzo ją kocha.Powstrzymał się jednak by nie popsuć tej chwil. Z obaw iż po tych słowach znowu nałoży na siebie maskę.Twardej kobiety bez uczuć.Tym razem jednak ona sama się nie powstrzymała i szepnęła ;
- Kocham cię.
****************************
Leżał obok niej i wpatrywał się w jej nagie idealne ciało. Oraz w słodką niewinną i uroczą twarzyczkę.Spała. On jednak nie mógł zasnąć mimo,że był zmęczony.W jego głowie wciąż odbijały się jak echo jej słowa ,,kocham cię, kocham cię.".Zastanawiał się czy mówiła to poważnie czy to było spowodowane chwilą.Choć jej pieszczoty i pocałunki wskazywały iż nadal go kocha to jednak po jej gorzkich słowach wtedy. Miał wątpliwości.Nie spał też dlatego bo chciał nacieszyć się tą chwilą. Bał się zasnąć i nie zobaczyć jej koło siebie. Wolał się pomęczyć całą noc by napawać się jej widokiem.,,Bo gdy nastanie ranek wszystko wróci do normy pewnie." myślał.Ona znowu będzie go nienawidziła i wróci do męża a on.On wróci do swojego życia. Życia które ani trochę go nie cieszyło. Miał żonę która tak naprawdę była tylko przyjaciółką. Dziecko które kochał ale nie należało do niego, pieniądze nie dające mu wcale szczęścia jednie zapewniające byt materialny. Jedynie co było w jego życiu wartościowe i prawdziwe to przyjaźń i jego przyjaciele. Wszystko inne chętnie by oddał gdyby tylko Natalii ze chciała z nim być. Dla niej może zostać biedakiem. Mieszkać w malutkim obdrapanym domu, pracować ciężko na budowie.Byle by tylko z nią.Jego rozmyślania przerwało jej przekręcanie się na bok. Odwróciła się do niego plecami. Przytuli się więc do nich obejmując ją i pocałował w jej nagie ramię. Ciepło jej ciała sprawiło,że jednak zasnął. Ale i pierwszy się obudził gdy promienie słońca wpadły do sypialni i zaczęły ogrzewać ich twarze.Pocałował ją delikatnie w policzek i najciszej jak mógł wstał z łóżka.Pozbierał wszystkie części swojej garderoby i zaczął się ubierać. Choć nie chciał to wolał wyjść nim ona się obudzi. By nie musiała go wyganiać i ponownie ranić słowami.Ubrał spodnie i buty a kiedy już zakładał koszulę usłyszał za swoimi plecami jej głos;
- Co robisz?
Jej głos był spokojny i łagodny.Odwrócił się w jej stronę. I spojrzał na jej zaspaną jeszcze twarz mówiąc;
-Wracam do siebie. - rzekł też łagodnie.
- Co? Dlaczego ?
Jej pytanie go zaskoczyło. Nie bardzo rozumiał jak ma to odebrać.Czy powinien się cieszyć czy może to była jakaś gra. Ale za nim zdążył odpowiedzieć wstała owinięta jedynie w prześcieradło i zarzuciła mu ręce na szyję mówiąc;
-Zostań ! Proszę.
- No ale...
- Poncho proszę. Zostań ze mną jeszcze ten jeden dzień. Spędźmy go razem zapominając o wszystkim. O życiu wtedy i tym teraz.Wyobraźmy sobie,że jesteśmy tylko my. Proszę.
Nie bardzo miał ochotę na rolę kochanka ale z drugiej strony każda chwila z nią była czymś o czy marzył. Po krótkim namyśle zapytał;
- Jesteś pewna,że chcesz bym został ?
- Jak najbardziej.
Powiedziała całując go.Przyciągnął ją do siebie i odwzajemnił pocałunek. Wiedziała już,że zostanie dlatego zsunęła z jego pleców koszule.Spojrzał na nią znacząco. Ona jednak dalej go rozbierała z tego co zdążył założyć na siebie.A gdy był już nagusieńki jak go pan Bóg stworzył. Wzięła go za rękę i zaciągnęła do łazienki zrzucając z siebie prześcieradło.Otworzyła kabinę prysznica i weszła do środka. On stał i zastanawiał się co kombinuje.Zerknęła na niego zalotnie i dała mu znak palcem prawej ręki by wszedł do środka. Już po chwili oboje stali pod strumieniem ciepłej wody całkiem nadzy.Objął ją w tali przyciągając do siebie i pocałował.Po chwili znowu się kochali jak zeszłej nocy. A gdy skończyli zjedli śniadanie i poszli na plaże.Oboje odłożyli obowiązki.Zapomnieli o przeszłości i przyszłości. Nie wzięli nawet komórek ze sobą by nikt im nie przeszkadzał.Ten dzień miał być ich i tylko ich. Rozmawiali , śmiali się , całowali tak jak by nic ich nie dzieliło i nie poróżniło.Jakby wciąż byli razem. A wieczorem przy blasku księżyca usiedli na brzegu i bez słowa patrzyli na poruszające się fale. Oboje myśleli o tym samym.,,Skończył się dzień czas wracać do rzeczywistości.". On tego nie chciał ale wiedział,że ona nie pozwoli mu zostać. Jakie było jego zaskoczenie gdy nagle powiedziała;
- Diego...to wczoraj co powiedziałam było prawdą.
- Ale co takiego?
Zapytał choć domyślał się o czym mówi. Było to jednak zbyt piękne by od razu w to uwierzył.Odwróciła się do niego i patrząc prosto w oczy powtórzyła.
- Kocham cię.
I nie czekają na jego odpowiedź [link widoczny dla zalogowanych] go.A gdy oderwała się od niego dodała.
- I nie chcę byś odchodził. Zostań...zostań ze mną już na zawsze.
- A twój mąż ?
- On się dla mnie nie liczy. Liczysz się ty!Zostawię go tylko zostań. Proszę.
Te słowa były spełnieniem jego marzeń. Chciał tego tak samo jak ona i dlatego;
-Zostanę Natii ... zostanę bo też cię kocham.
Razem wrócili do hotelu i kolejną noc spędzili razem rozmawiając o tym gdzie zamieszkają i wspólnej przyszłości.A gdy poczuli się zmęczeni przytulenie do siebie zasnęli.Rano jak tylko wstali zjedli razem śniadanie. Potem pojechali do [link widoczny dla zalogowanych] (hotelu z kasynem) by zdecydować jakie zmiany wprowadzić.Po przeglądzie ona pojechała załatwić kilka ważnych spraw a on wrócił do hotelu.Tam czekało na niego zaproszenie na przyjęcie od byłego właściciela ,,Ballagio". Miało to być przyjęcie pożegnalne.A ,ze Katia była jego współwłaścicielką zadzwonił do niej by ją o tym poinformować.Kazał jej jak najszybciej tu przylecieć. Zaprosił też Any i Kike.Ruda zaś opowiedziała mu o Martinie. Nie wiedząc jakim gościem jest owy Martin zaprosił też i jego.Ucieszył go nawet fakt iż jego przyjaciółka układa sobie życie na nowo bo teraz i on będzie mógł spokojnie wrócić do Natalii.I jedyne co będzie go wtedy łączyło z Rudą to przyjaźń i interesy.Bo mieszkać już razem na pewno nie będą.Nie powiedział jej jednak o tym bo uważał ,ze to nie rozmowa na telefon. Ale jak tylko zjawi się z Vegas opowie jej o tym,że przypadkowo odnalazł Natii i o powrocie do niej.Tak samo miała postąpić Anahi w stosunku do swojego męża.Jak tylko się z nim spotka powie mu o pogodzeniu się z Diego i ustalą co dalej z ich interesami.A potem rozejdą się w zgodzie pozostając przyjaciółmi jak do tej pory.Kiedy Poncho zadzwonił do niej wieczorem i poinformował,że Katia i Any będą obecne na przyjęciu ucieszyła się bo bardzo za nimi tęskniła.Wcześniej nie chciała ich widzieć z powodu przeszłości.Ale teraz gdy między nią i ukochanym było ok.Zostało im tylko wyjaśnić nie porozumienia i na nowo wrócić do dawnego życia.Tylko z wielkimi zmianami. Bo teraz miała inne imię i nazwisko, była kobietą interesu i co najważniejsze,jej ojciec nie żył więc już nie zagrozi jej związkowi.Jaki na nowo stworzy z Diego.była szczęśliwa i gotowa nawet na to by powiedzieć mu bez żalu i złości o utraconym dziecku. Ale jeszcze nie dziś. Bo dziś jeszcze chciała nacieszyć się ich szczęściem. I gdy pojawił się wieczorem ustalili porozmawiać o swoich żalach, sekretach i nie porozumieniach następnego dnia a dziś mieli zamiar omówić zmiany wprowadzone w ich nowe życie i zbliżające się przyjęcie.
**************************
Między Any i Kike ostatnio było nie najlepiej choć pogodzili się po tym jak Enrigue nie pojawił się na otwarciu. To już następnego dnia ponownie się pokłócili.Zaczynało się od sprzeczki a kończyło na porządnej awanturze.Najgorsze,że kłócili się o błahostki. Any wciąż czepiała się ukochanego,że ma dla niej zbyt mało czasu. Choć sama miała go teraz coraz mniej po otwarciu nowego domu mody.Wciąż tylko praca i praca która zaczynała ich dzielić. Oboje jednak tego nie zauważali.Any nawet zignorowała przebadanie się choć ostatnio coraz gorzej się czuła. Wymiotowała, miała mdłości, zawroty głowy, omdlenia i wciąż czuła się zmęczona.Ale tak zabiegana kobieta jak ona nie miała teraz czasu przejmować się zdrowiem dlatego nawet nie zapisała się na wizytę.I gdyby nie Katia pewnie dalej miała by to gdzieś. Jednak kiedy Ruda powiedziała;
- Any czy ty czasem nie jesteś w ciąży ?
Brunetka dopiero wtedy uświadomiła sobie iż może być to prawdą. Poszła więc jak najszybciej do ginekologa.Który potwierdził przypuszczenia jej przyjaciółki.I mimo,że ostatnio przechodzili z Kike kryzys ucieszyła ją ta wiadomość.Wieczorem gdy narzeczony był jeszcze w pracy przygotowała romantyczną kolację dla dwojga i czekała na niego by obwieścić mu cudowną nowinę.Jak tylko pojawił się w drzwiach powitała go gorącym pocałunkiem co delikatnie go to zdziwiło bo rano rozstali się w gniewie.A potem zaprosiła do stołu. Bez słowa robił co kazała usiadł do stołu,zjadł a potem kiedy sama zaprosiła go to tańca. Nie wytrzymał i zapytał;
- Any czy ty chcesz mi coś powiedzieć ?
Spojrzała na niego szczęśliwa i zaczeła układać sobie w głowie jak ma mu o tym powiedzieć gdy nagle on wypalił;
- Chcesz się ze mną rozstać tak ? - zapytał smutną miną.
- Że niby co ?! - zapytała zdziwiona skąd przyszło mu to do głowy.
- No bo rano było nie miło a teraz wracam i zachowujesz się tak miło,że ...
- Skoro jestem miła to chyba powinno oznaczać coś dobrego prawda?
- No tak ale... ostatnio miałaś takie naloty skarbie,że ja już się pogubiłem dlatego nie dziw się mi,że...
- Ciii...już dobra nie tłumacz tylko słuchaj. Nie mam zamiaru się z tobą rozstawać. Przygotowałam to wszystko bo mam dla ciebie cudowną nowinę.
- Aha. No to ulżyło mi. Mów co to za nowina.
- Enrigue Levy ja Any Perroni twoja przyszła żona oświadczam ci,że niedługo zostaniemy rodzicami.
- Kochanie ty mówisz poważnie ? - zapytał niedowierzająco.
- Yhym! - powiedziała z wielką radością w głosie.
Ze szczęścia porwał ją w ramiona i zaczął całować mówiąc jak bardzo się cieszy.Resztę wieczoru spędzili rozmawiając o dziecku i o kryzysie jaki przechodzili obiecując sobie zmianę na lepsze.Już następnego dnia oboje wzięli sobie dzień wolny. Pojechali dopracować szczegóły ślubu, potem zakupy,odwiedziny u Rudej która na wieść iż zostanie ciocią też skakała z radości.I na koniec dnia poszli na kolację do restauracji.
*************************
Tym czasem Katia coraz bardziej angażowała się w związek z Martinem.Poznała go z Any i Kike który jego widokiem był tak samo zaskoczony jak one wtedy w centrum. Ale po wyjaśnieniu mu wszystkiego przyjął do wiadomości iż z Marco łączy go jedynie podobieństwo.Zastanawiał się jednak jak jego przyjaciel Poncho zareaguję na Martina. Zaskoczony to na pewno będzie ale czy go polubi ? Kike bardzo w to wątpił bo sam jakoś nie bardzo przekonał się do Martina.Jednak ze względu na Rudą tolerował jego towarzystwo. Nie chciał robić jej przykrości po tym co przeszła.Wiedział jednak ,że będzie miał go na oku.Bo coś mu w nim nie pasowało.Nie wiedział jeszcze co. Ale czuł jakąś fałszywość ze strony tego gościa. Any tak samo jak Kati nawet nie przypuszczała ,ze nowy facet przyjaciółki jest z nią tylko dla zabawy.Ale i samemu Martinowi Enrique nie przypadł do gustu. Brunetka wręcz przeciwnie gotów był nawet urządzić sobie trójkącik gdyby tylko obie panie się zgodziły.Udawał jednak przed Rudą iż bardzo polubił oboje jej przyjaciół.Z Fabianem ostatnio widywał się rzadko bo za każdym razem się kłócili. Przyjaciel wciąż próbował go namówić do pozostawienia Kati w spokoju. Ten nie miał zamiaru go słuchać.Bardzo wkurzało go,że najlepszy kumpel wciąż staje po stronie nie żyjącego już brata.A raczej jego byłej panny.Bo za trupem przecież nie można się wstawiać. Ale od zawsze tak było. Marco miał wszystko co chciał.Miłość i uwagę rodziców.Najlepszych kumpli,laski i co tylko chciał. Nienawidził brata bo uważał,że ten podlizuje się rodzicom robiąc wszystko co każą.Nie wiedział,że prawda była całkiem inna. Ale nienawidził go za swoje własne wymysły.Dlatego od zawsze z nim rywalizował. Robił wszystko by skłócić go z rodzicami,kumplami,laskami. Aż w końcu nadarzyła się okazja wypędzenia go na stałe z życia Martina.Który od razu z niej skorzystał. Śmierć Juliana nie tylko odprawiła Marco z domu ale też przyniosła mu korzyści innego rodzaju. Teraz już nie był jednym z trzech a jedynakiem.Dzięki czemu rodzice skupili na nim uwagę, laski i kumple współczuli straty braci. A on cieszył się iż w końcu jest na pierwszym miejscu. I tak miało pozostać już na zawsze. Śmierć Uckera ucieszyła go jak nic. Ale nawet teraz chciał by brat przewracał się w grobie widząc jak on obraca jego ukochaną i zgrywa dobrego tatusia dla jego syna.I nawet strata przyjaciela takiego jak Fabian nie zamierzała go powstrzymać. Co więcej był gotów uciszyć kumpla gdyby tylko ze chciał coś pisnąć Rudej. Tak samo jak miał zamiar pozbyć się dziecka Kati.A i ją jak kiedyś mu się znudzi.Czekał tylko na odpowiednią okazję.
************************
Selena siedziała na tarasie popijając sok pomarańczowy i jednocześnie przeglądała poranną gazetę.Miała już zamiar ją odłożyć gdy nagle jej oczom ukazał się artykuł przykuwający jej uwagę.Dużymi literami było napisane ,,Pożegnanie starego i powitanie nowych właścicieli Ballgio" .A pod spodem wielki zdjęcie Diego i Natalii. Na widok zdjęcie córki kobiecie łzy stanęły w oczach. Musiała natychmiast dowiedzieć się czegoś więcej dlatego zaczęła czytać artykuł pod fotkami.W którym pisano o przyjęciu na cześć nowych właścicieli.Nie miała zbyt dużo czasu by znaleźć się w Vegas na czas w dniu przyjęcia które miało odbyć się już jutro. Dlatego szybko zerwała się z leżaka i pobiegła do gabinetu Cesara. Gdy tam wpadła jak oparzona przestraszył się;
- Kochanie co się dzieje? Czemu jesteś taka blada stało się coś? - zapytał zatroskany podchodząc do niej.
- Cesar musimy jeszcze dziś pojechać do Vegas! - odpowiedziała jednym tchem.
Nie zrozumiał dopiero kiedy pokazała mu zdjęcie w gazecie pojął o co chodzi jego kobiecie.
- Idź się pakuj ja załatwię samolot lub helikopter.
I właśnie za to go tak kochała. Nie musiała używać słów lub tłumaczyć mu wszystko dokładnie by rozumiał o co chodzi. Nie musiała też prosić go o pomoc bo zawsze służył nią bez względu na okoliczności.A i ona była gotowa zrobić dla niego wszystko. Ale pogodzenie go z Diego nie było takie proste jak się wydawało.Syn Cesara był ogromnie uparty. I nawet nie dziwił ją ten fakt bo sam Cesar był uparty. No ale ileż można gniewać lub mieć żal do własnego ojca. Owszem popełnił błędy za które zapłaciła jego żona i sam Diego. Ale w końcu był tylko człowiekiem. Który ma prawo się potykać. Selena wielokrotnie rozmawiała z Ponczem na temat jego ojca. Lecz każda rozmowa kończyła się tak samo ,,Nie wspominaj mi o nim bo i z tobą zakończę swoje kontakt". Tak te słowa zawsze słyszała od Diego.I ona ulegała na jakiś czas. Bo czuła,że nadejdzie kiedyś dzień w którym Poncho będzie gotowy mu wybaczyć.,,Być może na tym przyjęciu w Vegas dojdzie do jakiegoś przełomu." pomyślała pakując ubrania do walizki. Trzy godziny pózniej oboje siedzieli już w samolocie. Każde z nich milczało bo ich głowy zaprzątały myśli o swoich pociechach. Sel cieszyła się,że wreszcie ponownie zobaczy córkę.A Cesar zastanawiał się czy tym razem uda mi się nakłonić syna do rozmowy.I czy ten mu wybaczy.Jak tylko znaleźli się na miejscu pojechali do hotelu. Rzecz jasna do nowego nabytku ich dzieci. Tam się zameldowali. I choć mogli już dziś poszukać dzieci by z nimi porozmawiać to jednak woleli zaczekać do samego przyjęcia.Pora i tak była już dość późna więc nie było sensu. A przyjęcie w końcu już jutro dlatego jeden dzień spokojnie mogli zaczekać. Poświęcając ten czas samym sobie.
************************
Przyjęcie miało odbyć się jutro i choć już dziś powinni pojechać do Vegas to wyjazd przełożyli dopiero na jutro. Powodem było złe samopoczucie małego Santiago. Niby nic nie groźnego bo tylko lekko podwyższona gorączka ale to dziecko i Katia wolała dmuchać na zimne.Postanowiła ,ze jeśli do jutra rana małemu nie przejdzie to nie pojedzie do Vegas. Na wszelki wypadek jednak przygotowała wszystko. Była jednak trochę zawiedziona tym,że Martin nie może z nią jechać. Bardzo chciała by był przy niej. Z drugiej jednak strony.Była by to trochę dziwna sytuacja bo na przyjęciach takiego typu zawsze grała rolę żony Poncho. I było by nie na miejscu pojawić się w towarzystwie obu panów.Dlatego tylko pogodziła się z tym iż Marti nie poleci z nimi. Sama tam i tak nie będzie w końcu leci z nią dwójka przyjaciół a trzeci czyli Diego jest już na miejscu.Po przygotowaniu wszystkiego na jutrzejszą podróż siedziała do późna przy łóżeczku syna. Pilnując czy gorączka nie rośnie na szczęście stan dziecka się poprawiał.Wpatrując się w niego znowu zaczęła myśleć o Marco.Wciąż bardzo za nim tęskniła. wiedziała,że nawet najlepsza kopia go nie zastąpi. Jej Ucker był wyjątkowy i nie powtarzalny. I choćby Martin stawał na głowie to ona nigdy nie pokocha go tak jak ojca Santiago. Związała się z Martim bo miała już dość samotności. Teraz pewnie pomyślicie ,,jakiej samotności?skoro ma syna i przyjaciół". Owszem ma ale jako kobieta potrzebowała też faceta który ją przytuli gdy będzie jej źle.Rozśmieszy , wesprze gdy będzie tego potrzebowała.A także zaspokoi potrzeby seksualne. No na to ostatnie u Martina nie mogła narzekać.Bo każde ich spotkanie kończyło się seksem. No ale też wspierał ją,prawił komplementy i co najważniejsze kochał jej syna jak swojego.Tak przynajmniej ona myślała.I nawet tylko po to by zapewnić swojemu dziecku pełną rodzinę gotowa była wyjść za Martina jeśli on sam tego ze chce.Wiedziała ,ze Diego nie będzie nawet miał jej tego za złe. W końcu to tylko przyjaciel i wspólnik. Jej rozmyślania nagle przerwał jęk jej dziecka. Pogłaskała go po główce widząc,że po prostu jemu się coś śni. Maluch po chwili się uspokoił. a ona poszła w końcu do siebie wzięła prysznic i położyła się spać. Tym czasem Any i Kike też byli już spakowani i teraz siedzieli przed telewizorem oglądając jakąś komedię. Tą miłą chwilę przerwał jednak telefon Kike. Niezadowolony odebrał. Jak tylko usłyszał informacje od osoby po drugiej stronie aparatu zerwał sie na równe nogi i powiedział;
- Dobra zaraz jestem .
Jak tylko się rozłączył. Usiadł koło ukochanej i powiedział;
- Skarbie przepraszam ale muszę wyjść to pilne ale obiecuję wrócę najszybciej jak się da.
Ten fakt nie ucieszył Any no ale nie miała wyjścia jak tylko się zgodzić.Dała mu buziaka a kiedy narzeczony pojechał ona poszła się umyć i wskoczyła do łóżka.On zaś pojechał na komisariat a tam czekały go dwie niespodzianki. Pierwsza to nowa pani [link widoczny dla zalogowanych] która przydzielili mu do współpracy a druga to podpalacze hotelu w San Antonio. Z pierwszej niespodzianki nie był zbyt zadowolony bo nie lubił pracować z kimś a już na pewno z kobietą. Wyjątkiem była Katia z którą zawarł kiedyś pakt.By jak najszybciej przesłuchać podpalaczy przywitał się tylko pokazał jej stanowisko i uciekł do pokoju przesłuchań. 1 godzinę zajęło mu wyciągnięcie kto im to zlecił. Jak tylko powiedzieli wszystko co wiedzą kazał wsadzić ich do celi i zadzwonił do Poncha. Przyjaciel jednak nie odbierał. Kike myśląc,że śpi postanowił przekazać mu wiadomość rano.A sam ruszył do domu. Jednak przy wychodzeniu zaczepiła go ów pani podkomisarz.
- Przepraszam czy pan ma jakieś obiekcje co do kobiet w policji ? -zapytała prosto z mostu.
Odwrócił się w jej stronę i rzekł;
-Jeśli mam być szczery to owszem. Nie pasuje mi,że będę z panią pracował bo ja ogólnie lubię pracować sam. A poza tym uważam,ze mało która kobieta nadaje się do policji. Zważywszy na pani strój stwierdzam,ze właśnie pani się do niej nie nadaje.
-Niech się pan nie boi ja nie z tych co płaczą na widok złamanego paznokcia.
- Odnoszę inne wrażenie.
- Więc jest pan w błędzie. Nie mam zamiaru jednak pana prosić by mi wierzył udowodnię to swoją pracą.
- Liczę na to. A teraz przepraszam muszę iść narzeczona na mnie czeka.Dobranoc.
- Dobranoc Enrique!
- Komisarzu ! Nie przypominam sobie byśmy przeszli na ty!
- Tak jest komisarzu. Mimo wszystko ja jestem Gina.
Na ostatnie jej słowa nic nie odpowiedział tylko opuścił komisariat.Po powrocie do domu wziął szybki prysznic i położył się koło smacznie śpiącej Any. Pocałował na dobranoc i przytuliwszy się do niej zasnął.
***************************
Z samego rana Katia pierwsze kroki zrobiła do pokoju syna by sprawdzić czy ma lecieć do Vegas czy nie. Santi jednak był już całkowicie zdrowy. Siedział razem z nianią i zajadał śniadanko. Pocałowała go na powitanie po czym sama usiadła napić się gorącej kawy na rozbudzenie.Choć syn był zdrowy to ona jednak nie miała za dobrego humoru przez koszmar jaki śnił się jej w nocy. Widziała dwóch Martinów tylko,że jeden z nich uparcie przekonywał ją,że jest Uckerem.A ona biedna stała między nimi dwoma i nie wiedziała co ma robić.W rezultacie mężczyźni zaczęli ją szarpać chcąc odebrać drugiemu.Sen był tak realny,że obudziła się zlana potem.Po tym koszmarze nie mogła długo zasnąć i dlatego teraz nie miała nastroju.Po wypiciu czarnej cieczy odstawiła filiżankę i poszła szykować się do podróży. To samo robiła Any w czasie gdy Kike próbował dodzwonić się do Diego. Poncho nie odbierał bo był akurat w drodze do swojego hotelu. Miał zamiar zwolnić swój pokój hotelowy Kati a sam przenieść się do Natalii.Odebrał dopiero gdy znalazł się u siebie.
- Kur.wa umarłeś,że nie odbierasz? - zapytał zły Kike.
- Byłem zajęty opowiem ci jak się spotkamy. A teraz mów co chciałeś po przed tym przyjęciem mam masę spraw do załatwienia.
- Znam już nazwisko osoby która zleciła podpalenie twojego hotelu.
- Dawaj! - powiedział zadowolony,że w końcu dopadnie gościa.
- To jest kobieta mieszka od jakiegoś czasu w Hiszpanii i nazywa się Anahi Portillia.
O mało mu telefon z reki nie wypadł gdy to usłyszał.Był tak zszokowany,że choć Kike jeszcze coś do niego mówił to on go nie słuchał.Rozłączył się natychmiast wziął teczkę ze zdjęciami i wybiegł z hotelu. W drodze do Anahi miał jeszcze nadzieję iż zaprzeczy zarzutom.Jak tylko dojechał wszedł do jej pokoju i licząc w duchu,że to nie ona zapytał spokojnie;
-Czy to twoja robota?
Po czym położył na stoliku koło sofy teczkę.Any spojrzała na niego po czy wzięła teczkę do ręki po otwarciu zaczęła oglądać zdjęcia.Widziała tam jednak spalone zgliszcza i nie bardzo rozumiała o co mu chodzi.
- Poncho ale co to jest?
- To szczątki spalonego hotelu w San Antonio.
Jej twarz natychmiast pobladła.Zrobiło się jej słabo na myśl,że to ona kazała spalić ten hotel.Wcześniej była by z tego zadowolona ale teraz gdy wiedziała iż należało to do niego żałowała swojego postępku.Wzięła głęboki wdech i z trudem powiedziała;
- To ja kazałam spalić ten hotel ale przysięgam nie wiedziałam ,że on...
- Kur.waaa! Ja pier.dolę Natiii jak mogłaś ? - krzyknął nagle uderzając mocno w ścianę.
- Przysięgam nie spaliła bym go gdybym wiedziała,że jest twój. Wybacz mi proszę ja ci go odbuduję albo...
- Przestań!To koniec.Zgody nie będzie nie po tym co zrobiłaś.I przestań natychmiast się tłumaczyć bo nie dobrze mi się robi jak cię teraz słucham. - rzekł z gniewem i pogardą w głosie.
- Ale kochanie to tylko hotel i można go odbudować.
- Tak Any to był tylko hotel i masz rację można go odbudować ale...
- No to czemu się złościsz?Czemu od razu chcesz mnie zostawić? Jakiś hoteli znaczy więcej dla ciebie niż ja?
- Hotelik nie!Gdyby tylko oto chodziło miałbym to gdzieś! Sam spaliłbym wszystkie swoje nieruchomości. Jeśli był by to warunek by z tobą być.Ale tu chodzi o coś więcej i dlatego to koniec.
- O coś więcej ... no o co do cholery? - krzyknęła tym razem.
- Tam tej zginęli ludzie nie rozumiesz ! Zabiłaś dwoje niewinnych ludzi w tym kobietę w ciąży zadowolona?
Poczuła jak grunt pod nogami się jej usuwa.Było jej słabo i brakło tchu.,,To nie miało być tak!Tam miało nie być ludzi!I nie było...przecież Dante mówił ,że nie było" huczało jej w głowie od myśli. Łzy spływały jej po policzkach niczym groch.,,To miała być tylko zemsta, przestrach dla gościa od hoteli.Ale nie chciała by ktoś zginął tym bardziej ktoś niewinny". myślała.Coraz bardziej zanosząc się płaczem.I choć było mu jej żal w tej chwili nie przytulił jej ani nie pocieszył. Sam był zły, zdruzgotany i zrozpaczony. Bo jego kolejna nadzieja na życie z nią prysła jak bańka mydlana.Może on też kiedyś zabijał ludzi ale robił to bo mu kazano. Bo nie miał wyjścia jego wolność za czyjeś życie. Nie był z tego dumy i teraz gdyby staną przed takim wyborem wolał by sam zginąć niż kogoś zabić. Jego morderstwa zresztą odbywały się na ludziach tak samo złych jak Oskar Silva. Ona zaś zabiła niewinnych ludzi tylko z głupiej nie pohamowanej zemsty i nienawiści jaką do niego pałał. I to bolało go najbardziej.Zabrał teczkę i zaczął wychodzić.Nagle podbiegła do niego i przytuliła się do jego pleców z całej siły obejmując.Czuł jak drży, słyszała jak szlocha.Całe je ciało trzęsło się pod wpływem emocji i łez i choć ledwo jej to przyszło cicho powiedziała;
- Ja nie chciałam ich zabić ...nie chciałam.Przebacz mi.
Z jego oczu popłynęły łzy.Cierpiał tak samo jak ona.Ale w tej chwili w tym momencie nie potrafił jej wybaczyć. Oderwał jej dłonie od siebie i wyszedł bez słowa.,,Po raz kolejny została sama.Nie wybaczył jej.Nie wybaczył choć sam kiedyś zabijał." pomyślała.I choć wiedziała,że zrobiła źle,popełniła ogromny błąd to liczyła,że właśnie on jej wybaczy, zrozumie i pocieszy.Tym czasem opuścił ją bez słowa pożegnania. Kolejny zawód z jego strony postawił ją szybko na nogi. Uniosła głowę wysoko do góry otarła łzy i pierwszą rzeczą jaką zrobiła zadzwoniła do Dante.Nie odbierał jednak godzinę później zjawił się w jej pokoju. Oznajmiając,że wybiera się z nią na przyjęcie. Gdy opowiedziała mu o wszystkim wściekł się bo jego ludzie zapewnili go iż hotel był pusty.Teraz jednak nie mógł się tym zająć bo czekało ich przyjęcie. Ale zaraz potem miał zamiar zabić tych którzy go oszukali.
**************************
WIECZÓR (Przyjęcie)
Cała czwórka [link widoczny dla zalogowanych] z [link widoczny dla zalogowanych] oraz [link widoczny dla zalogowanych] i [link widoczny dla zalogowanych] stali na środku sali balowej podziwiając uroki hotelu.Ilość gości jak na razie była niewielka więc panie postanowiły się przejść po dalszej części hotelu.Panowie zaś zostali na miejscu. Poza Diego reszcie humory dopisywały. I gdyby nie fakt,ze to przyjęcie też z jego okazji wcale by na nim się nie pojawił. Jednak przez poranne zajście miał zły humor do tego rozdartą duszę.Miał zamiar powiedzieć Kati o Natalii ale od szedł od tego zamiaru nie będą pewnym czy ona pojawi się na przyjęciu. Nie chciał ani Rudej ani Czarnej robić złudnych nadziei dlatego odnalezienie Natii zachował w tajemnicy.Jak tylko dziewczyny zniknęły Kike widząc minę kumpla zapytał;
- Stary co jest rano chyba byłeś w lepszym nastroju.
- Rano tak teraz już nie. Ale nie chcę o tym gadać. Wszystko opowiem ci po zabawie i jak będziemy sami.
- Jasne. Ej a co z tą gościówą od podp...
- To też zostawmy na potem ok? - przerwał mu.
- Jak chcesz. - powiedział i poszedł po kieliszki z szampanem.
Gdy wrócił panie były na miejscu. Any chciała już zapytać czy Poncho poznał już starego właściciela gdy nagle oczom całej czwórki ukazała się Natalii idąca w ich stronę pod rękę z mężczyzną.Nie wiedzieli co ich bardziej dziwi widok [link widoczny dla zalogowanych] czy jej partnera. Jedno było pewne szok dopadł całą czwórkę. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez anetta418 dnia Śro 22:55, 01 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 22:56, 01 Lut 2012
|
|
ROZDZIAŁ 6
Gdy wrócił panie były na miejscu. Any chciała już zapytać czy Poncho poznał już starego właściciela gdy nagle oczom całej czwórki ukazała się Natalii idąca w ich stronę pod rękę z mężczyzną.Nie wiedzieli co ich bardziej dziwi widok Anahi czy jej partnera. Jedno było pewne szok dopadł całą czwórkę.Spodziewała się ujrzeć zdziwienie w oczach Diego ale nie spodziewała się zobaczyć ponownie obu przyjaciółek.Poczuła wzruszenie ale jak na twardą kobietę musiała się szybko opanować. Dumnie pod rękę z Rafaelem podeszli do zgromadzonej czwórki. Byli tak zaskoczeni widokiem jej męża,że żadne się nie odezwało gdy podeszli. Anahi więc postanowiła działać.
- Witam przedstawiam wam mojego męża Rafaela dla przyjaciół [link widoczny dla zalogowanych].
Kiedy pierwszy szok minął Any jako pierwsza rzuciła się na szyję Natii.
- Boże jak ja za tobą tęskniłam.
Tym czasem Diego i Kike wymienili wciąż zdziwione spojrzenia.Katia zaś nie wiele myśląc złapała męża Annie za rękę i zaczęła ciągnąć. Natalii nie zdążyła zareagować bo na jej szyi wciąż wisiała Any. Zaś Diego pobiegł za parą. Kike też miał na to ochotę ale nie wypadało mu zostawić ukochanej. Jak tylko znaleźli się z dala od tłumu gości Ruda zaczęła krzyczeć do mężczyzny;
- Co to kur.wa na znaczyć ? Ze mną to nie mogłeś przyjechać a tym czasem wkraczasz tu jak pan i to jeszcze jako mąż mojej przyjaciółki ! Co to kur.wa za jakaś chora gra? No pytam się odpowiadaj draniu!- krzyczała wściekła popychając co chwila gościa który teraz stał jak słup nic nie mówiąc. Gdy skończyła poprawił koszulę i spokojnym głosem powiedział;
- Czułem,że zareagujesz gwałtownie ale tego się nie spodziewałem. Pozwól,że ci wszystko wyjaśnię.
- No słucham!Tylko oby było to coś dobrego bo inaczej zginiesz!
- Katia ja nie chciałem cię zostawiać samej ale nie miałem wyboru uwierz mi. To był jedyne sposób na rozwiązanie naszych kłopotów. Na uratowanie Diego i Natalii oraz ciebie i reszty. Gdyby nie …
- Zaraz …zaraz o czym ty do cholery mówisz Martin? - zapytała nic z tego nierozumiejącą.
Nie zdążył odpowiedzieć jak z za jego pleców usłyszała głos Poncho.
- To nie Martin tylko Marco ! Prawda Ucker? – zapytał mierząc go wściekłym wzrokiem.
- Tak. – odpowiedział.
Ruda jednak nie mogła w to uwierzyć i powiedziała;
- Gówno prawda dobrze Diego wiesz,że on nie żyje ja ci mówię to jest Martin ty jeszcze go nie poznałeś i nie wiesz ,że…
Nie dokończyła jednak swojej wypowiedzi bo w tym momencie Cuks wbił się w jej [link widoczny dla zalogowanych]. Chciał udowodnić iż mówi prawdę. Przylgnęła do niego zarzucając mu ręce na szyję i odwzajemniła pocałunek. Fakt całował jak jej ukochany z ta samą delikatnością i czułością ,,Ale to nie mógł być on.Jej Cuks nie żyje!” pomyślała.I szybko odsunęła się od niego jednak dla pewności postanowiła jeszcze to sprawdzić. Złapała go za koszulę i szybkim ruchem rozerwała;
- Zwariowałaś? – zapytał zaskoczony.
Ona tym czasem zbladła i gdyby nie ramiona Poncha zemdlała by i upadła wprost na podłogę. Ten złapał ją i zapytał;
- Katia dobrze się czujesz? Cholera widzisz co narobiłeś ? – powiedział Poncho biorąc ja na ręce.
- Gdzie ją niesiesz? – zapytał przyjaciel.
- Do pokoju ! – krzyknął
Ucker podążył za nim. W tym czasie Kike przerwał miłą chwilę paniom i powiedział;
- Sory ,że wam przerywam ten cudowny uścisk ale jeśli nie chcemy by tamta trójka się pozabijała lepiej by było jak byśmy ich odnaleźli. Nie uważacie dziewczyny ?
I dopiero wtedy zorientowały się iż pozostała trójka zniknęła.Szybko rzucili się na poszukiwanie ich.A w pokoju Katia odzyskała przytomność i od razu zerwała się z łóżka podbiegła do Marco i zdzieliła go z całej siły w twarz raz a potem drugi. Następnie rzuciła się na niego z pięściami krzycząc;
- Ty draniu jak śmiałeś…jak śmiałeś mnie zostawić! Jak mogłeś pozwolić mi wierzyć ,że nie żyjesz!Jak mogłeś zostawić mnie wiedząc jak bardzo cię kocham…no jak?
Diego nawet nie reagował sam był wściekły na kumpla za ten numer.Ucker też się nie bronił pozwalał jej na to bo wiedział iż zasłużył. Jej łzy, ból który teraz z siebie wyrzucała bolały go bardziej niż jej pięści bijące go w tors.Ona płakała a on razem z nią. W końcu przytulił ją mocno do siebie i powiedział;
- Kochanie przepraszam. Wybacz mi ! Wybacz ja nie chciałem…
Wyrwała się z jego objęć przypominając sobie jak przyjaciółka go przedstawiła ,,Przedstawiam wam mojego męża…męża…męża!” cały czas huczało w jej głowie. To dobiło ja jeszcze bardziej. Człowiek którego tak kochała,za którym tęskniła , opłakiwała nie dość ,że ja zostawił i pozwolił wierzyć w śmierć. Teraz wraca od tak sobie i to w dodatku jako mąż jej przyjaciółki. Poprawka ,,byłej przyjaciółki” bo od tej chwili Natii nie była już przyjaciółka a wrogiem numer dwa. Dlaczego dwa ? Numer jeden był Ucker. Załamana chciała zadać mu taki sam ból jaki on sprawił jej dlatego nie wiele myśląc powiedziała;
- Wybaczam ci!
Na jego twarzy zaczął pojawiać się uśmiech ale zaraz zgasł gdy usłyszał;
- Bo dzięki temu zyskałam coś więcej ukochanego męża i dziecko. – dodała przytulając się do Diego i całując go w usta.Zaskoczyła go tym na szczęście to było tylko muśniecie w usta.Cuks spojrzał na nich wściekły i rzucił się do kumpla z łapami.
- Ty cholerna świnio ja umieram a ty bierze się za moją kobietę! - krzyknął łapiąc go za fraki.
Poncho wściekły uderzył go w twarz z pieści i powiedział;
- A ty to niby lepszy co ? Zostawiłeś ukochana by obracać jej przyjaciółkę... pozwoliłeś by cierpiała a teraz robisz mi jebane wyrzuty choć sam zachowałeś się jak świnia!
Wykrzyczał mu w twarz wściekłość kipiała w obydwu rzucili się do siebie ponownie nawzajem oskarżając i okładając pięściami.Ruda próbowała ich rozdzielić ale nawet jako była policjantka nie była wstanie sobie z nimi poradzić obaj byli zbyt silni by ich od siebie odciągnąć.Zrezygnowana wybiegła z pokoju w poszukiwaniu Kike na szczęście natknęła się na nich na korytarzu oni akurat szli do tego pokoju który wskazał im recepcjonista.
- Rozdziel ich bo się pozabijają. - krzyknęła do Enrigue. - A z tobą pogadam sobie potem! - pogroziła Anahi.
Cała czwórka wpadła do pokoju. Kike natychmiast złapał Poncha a dziewczyny Marco.
- Czy was już kompletnie pojebało chcecie się pozabijać ?
- On zaczął bo nie może znieść za Katia wzięła ze mną ślub choć sam ożenił się z Natalii! - krzyknął Diego.
Natychmiast zapanowała cisza wzrok Anahi wręcz przeszył bruneta na wylot.Jego słowa o ślubie z Rudą dotarły do niej w tempie błyskawicy a słowa wciąż odbijały się echem w jej głowie.Nie mogla uwierzyć iż jej zarzucał kłamstwa,zbrodnie a sam ja oszukał. Kochał się z nią,był z nią a nawet przez chwile nie wspomniał o tym ze się ożenił.I to z kim? Z jej najlepszą przyjaciółka.Teraz wściekłość i nienawiść wzrosła w niej dwukrotnie.Kike i Any nie wiedzieli jak maja się zachować sytuacja była ciężka. Bo przyjaciele ich przyjaciele toczyli ze sobą wojnę i zamiast na spokojnie sobie wyjaśnić skakali sobie do gardeł. Jedno i drugie już miało zamiar powiedzieć o fałszywym ślubie Kati i Diego ale Ruda wyczula ich intencje i szybko ich uciszyła mierząc lodowatym wzrokiem.Zostało im więc tylko jedno dopilnować by się nie zabili.Pierwszy odezwał się blondyn.
- Ok rozumiem sytuacja jest patowa ale to nie czas ani miejsce na takie zabawy. Jesteśmy w hotelu zaraz zacznie się przyjęcie na waszą cześć to znaczy twoją Diego i twoja Natii. Dlatego opanujcie nerwy choć na ten jeden wieczór.
- My dopilnujemy by Diego trzymał się od was z daleka a ty Natalii dopilnuj swojego męża oki ? - powiedziała Any.
- Dobre rozwiązanie ...a po imprezie sobie pogadacie albo i się zabijecie na wzajem. - rzekł blondyn.
Nie chętnie ale cala czwórka przytaknęła na znak zgody.Każde z nich poprawiło ubiór i już mieli wychodzić kiedy Ruda powiedziała ;
- Ja jeszcze tylko zamienię słowo z Blondi i zejdziemy do was.
- Zostaje z wami na wypadek gdyby i wam odbiło. - dodała Czarna
I jak tylko panowie opuścili pokój Ruda miała zamiar powiedzieć Natii do słuchu lecz ta ja ubiegła.
- Po pierwsze już nie jestem Natalii,Natii czy Blondi! Po drugie nazywam się Anahi Portillia nazwisko Silva już dla mnie nie istnieje tak samo jak poprzednie imię.Po trzecie w swoim życiu zmieniłam wszystko jak widać dlatego wy tez już dla mnie nie istniejecie. I tu nie chodzi oto ze zostałaś zona Poncha czy ja Cuksa. Po prostu zerwałam ze starym środowiskiem tak samo mój mąż dlatego od dziś traktuje was jak obcych i od was oczekuje tego samego. No to tyle co miałam do powiedzenia a teraz wybaczcie goście czekają.
Po tych słowach opuściła pomieszczenie zostawiając dziewczyny w takim szoku ,że dopiero trzaśniecie drzwi je otrząsnęły.
- Ruda powiedz mi,że to jakiś pier.dolony koszmarny sen! Bo ja kur.wa nie wierzę ... albo to jebana mać nie jest Natalii tylko jakiś jej cholerny klon albo ktoś wyprał jej resztki mózgu jaki miała.
- Nie wiem co jest grane ale zabije ja to wiem na bank!Co ona się uważa za lepsza czy jak? Czarna nie wiem jak ty ale ja jej tego nie podaruje!Co do przyjaźni to i tak jej nie ma miedzy nami ale nie pozwolę na takie zachowanie z jej strony! - odparła wściekła.
- Dobra zostawmy to na teraz choć na dół.
Cały wieczór próbowali się unikać a jak tylko na siebie wpadło któreś mierzyło się wściekłym wzrokiem.Anahi nie mogla darować brunetowi oszustwa by mu dopiec grała mu na nerwach ściskają się z Cuksem on pozwalał na to bo sam miał taki cel w stosunku do Katii.W Diegu aż kipiało to samo w Rudej. Jedyni zagubieni w tej sprawie byli Any i Kike. Choć Anahi bardzo zraniła ja swoimi słowami to mimo wszystko brunetka pragnęła by wszystko sobie wyjaśnili i doszli do porozumienia.W końcu kiedyś ta szóstkę łączyła taka przyjaźń a teraz przez jednego głupiego człowieka to wszystko poszło w diabły. Gdyby nie matactwa Oskara teraz nadal by się przyjaźnili pomyślała. Rozumiała trochę gniew Poncha i Cuksa do siebie ale zachowania Natii w ogóle nie pojmowała.Co jej takiego zrobiły ,że tak je potraktowała?Dlaczego ich wykreśliła ze swojego życia a Marco nie skoro chciała wszystko zacząć od nowa i wyzbyć się przeszłości? zadawała sobie pytania. Była tak zamyślona iż nie zauważyła ze ze smutku po jej policzkach spływają łzy.Dopiero kiedy blondyn otarł jej i zapytał;
- Kochanie co jest czemu płaczesz?
Nie wytrzymała i wybiegła z przyjęcia a on za nią.Zmartwiona Katia i Poncho wyszli za nimi.Natomiast pozostała dwójka została do końca przyjęcia a gdy się skończyło wrócili do swoich pokoi.Blondynka dopiero wtedy pozwoliła sobie na łzy które cisnęły się jej do oczu przez cały wieczór.Widok przyjaciółek ja zdziwił ale w głębi duszy ucieszył a kiedy brunetka ja objęła uświadomiła sobie jak bardzo za nimi tęskniła.I wszystko było by ok gdyby nie fakt o którym usłyszała kilka minut później.,,Poncho mężem Katii" to zabolało ja najbardziej.Nie mogła znieść myśli iż jej własna przyjaciółka zajęła jej miejsce.Nie mogla tez zrozumieć jak brunet mógł to przed nią zataić. Po raz kolejny poczuła się oszukana , zdradzona i zawiedziona. I dlatego zrobiła to co zrobiła.jedyna osoba która jeszcze nigdy jej nie zawiodła, nie oszukała ani nie zraniła a wręcz pomogła był Marco.On jeden dlatego zasługiwał na to by go nie wykreślać z jej życiorysu.W sumie brunetka i blondyn też nigdy jej nie zawiedli ale przyjaźń z nimi oznaczała widywanie reszty a tego by nie zniosła.Tak jak teraz nie wyobraża sobie prowadzenia interesu z ukochanym. Musiała coś wymyślić by go zniechęcić do tego hotelu. Ona sama nie zamierzała rezygnować ale bruneta miała zamiar przegonić używając rożnego rodzaju środków by sam zrezygnował i to sam.Jej rozmyślania przerwało pukanie otarła szybko łzy i otworzyła. Za nimi stał nie kto inny jak Poncho. Chciała je szybko zamknąć ale jej nie pozwolił blokując noga. Pchnął je i wściekły wtargnął do środka.
- Wynoś się do cholery nie mam ochoty z tobą gadać ani cię oglądać ! - krzyknęła wściekła
Nie słuchał jej tylko złapał za ramiona i rzucił na łóżko potem siadł na niej i powiedział;
- Jeszcze kilka godzin temu byłem pewny iż jesteś inna, że wciąż jesteś tą samą Natii którą pokochałem. Ale teraz wiem ,że jesteś potworem nie wiem czy nie takim samym jak twój ojciec! Czujesz się zraniona, cierpisz nie wiem czemu bo ty nie chcesz o tym rozmawiać!Ale wiesz co ci powiem ...mnie możesz nienawidzić jeśli chcesz.Gardź mną ,wyzywaj , upokarzaj, napluj mi w twarz , pobij a nawet zabij jeśli chcesz! Nie pozwolę ci jednak ranić innych. Co one ci zrobiły...czym zawiniły ,że tak je potraktowałaś? Kochają cię! Jak zniknęłaś szukały cię bezustannie ,codziennie cię wspominały i się martwiły.Każda z nich nosi twoje zdjęcie by nie zapomnieć jak wyglądasz a ty co ? Widzisz je po raz pierwszy od kilku lat i co ? Traktujesz jak nic nie znaczące śmieci ! Wiesz co jedynym śmieciem w tej chwili okazałaś się ty ! I faktycznie lepiej będzie jak wykreślisz nas ze swojego życia bo ty już nie jesteś tą sama Natalii który każdy kochał.Teraz jesteś zimną bezuczuciową suką i tyle!
Po tych słowach wstał i wyszedł.Łzy które wcześniej otarła jeszcze nie wyschły a na ich miejsce pojawiły się nowe.To co mówił bolało ją tak jak by wbijał ogromne ciernie w jej serce. Ale miał rację! Była potworem i suką!Była jak ojciec!Ale to wszystko z ich winny. Z winny ojca i Diego.Ich kłamstwa doprowadził do utraty dziecka i takiej diametralnej zmiany jaka w niej zaszła.Skuliła się i płakała nie wiedząc co robić. Nagle znowu usłyszała pukanie tym razem gdy otworzyła drzwi zobaczyła w nich Sonię.
- Co tu robisz? Jak mnie znalazłaś ? No tak co za głupie pytanie Diego ci powiedział! - rzekła wpuszczając ją do środka.
- Nie.To nie on. Widziałam artykuł w gazecie.
- A po co tu przyleciałaś?
- Bo mam ci coś ważnego do powiedzenia.
- Sonia z wielkim szacunkiem ale dziś nie mam ochoty na rozmowę. Pogadamy jutro.
- Nie Natalii dziś! - powiedziała stanowczo.
To jednak rozzłościło blondynkę i krzyknęła;
- Nie dziś! Nie jutro i nie pojutrze! Wynoś cię!
- Ale ...
- Kur.wa żadne ale powiedziałam wynocha !
Selena nie chciała nalegać bo widziała,że córka z jakiegoś powodu cierpi.I choć bardzo chciała wyznać jej prawdę orz przytulić by udzielić wsparcia to uznała iż teraz mogła by tylko spotęgować jej cierpienie. Dlatego bez słowa opuściła jej pokój.Ta noc nie była spokojna dla nikogo. Anahi nie mogła spać wciąż płacząc i rozmyślając nad swoim poprzednim życiem i teraźniejszym.Wspominała gorzkie słowa które usłyszała o Poncha i cały czas płakała. On sam też nie mógł spać. Wiedział,że przesadził. Ale nie mógł znieść tego jak potraktowała dziewczyny do tego jeszcze ten spalony hotel i wiele innych krzywd jakie wyrządziła bolały go bardzo. Ale sam też czuł się podle bo wiedział,że nie był i on w porządku.Nie chciał jej ranić bo bardzo ją kochał po mimo wszystkiego co się stało. A zrobił to. Dlatego teraz siedział na łóżko i patrząc na jej zdjęcie płakał.On tez jej szukał, nosił jej zdjęcie zawsze na sercu. Nie w portfelu czy kieszeni w spodniach tylko na sercu.Zawieszonym na jego szyi. W jego domu było pełno jej zdjęć. A nad kominkiem wisiał jej portret.Nie powiedział jej o tym bo i tak go nienawidziła.Może to właśnie tak go bolało iż sam chciał by cierpiał i dlatego powiedział jej tyle przykrych słów.Jednego był pewny zrobił źle i miał zamiar to naprawić nawet gdy i tak mu nie wybaczyła przeprosi ją. Jutro pójdzie do niej i przeprosi.Nie tylko ta sprawa spędzała mu jednak sen z powiek. Ale też Ucker. Może i Ruda miała powód go okłamać czy tez zranić bo on sam dobrze wiedział i widział jak bardzo cierpiała po jego stracie. I choć i on miał żal do kumpla to jednak uważał iż ten nie zasługuje na to by nie poznać prawdy. Jaki by Marco nie był i co by nie zrobił to jednak to wciąż był jego przyjaciel. W dodatku Poncho zawdzięczał mu życie.Przyszedł więc czas by mu za to podziękować.W tym czasie Any całą noc rozmawiała z Enrique jak im pomóc. Zaś Katii tak jak Natii rozpaczała.Tyle razy marzyła by jej ukochany jednak żył.A teraz gdy się pojawił zranił ją. Nie mogła znieść myśli iż opuścił ją dla blondynki. Widać ona była dla niego bardziej ważna. Skoro opuścił ukochaną , przyjaciół udając zmarłego tylko po to by pomóc Natii.To tak bardzo bolało,że dlatego oszukała go co do dziecka i ślubu.Ją bolało ale i jego nie mniej. Stał na tarasie popijając drinka i wspominał chwile z nią spędzone.Wciąż ją kochał i tęsknił przez te dwa lata.Liczył na dość ostrą reakcję z jej strony.Ale takiego obrotu sprawy w ogóle nie brał pod uwagę.Miał nadzieję,że jak ujawni,że żyje ona może i na początku pośle go do diabła ale potem wybaczy. A teraz gdy miała męża i dziecko jego szanse ulotniły się jak powietrze z napompowanego balona.Ta myśl rozdzierała jego duszę i serce stąd na jego policzkach pojawiły się łzy. Do samego rana nie spało żadne ani szóstka przyjaciół ani nawet Selena i Cezar.
[size=large]******************************[/size]
NASTĘPNEGO DNIA
Jak tylko wstał wziął prysznic i będąc już gotowym poszedł do pokoju Uckera.Ten nie był zadowolony z jego wizyty ale wpuścił go do środka.
- Jak chcesz się bić to wal ja nie mam siły dziś na kolejną bójkę.
- Ani ja. Zresztą nie po to tu jestem. Przyszedłem coś wyjaśnić.
- A jest w ogóle co wyjaśniać?
- Owszem. Na przykład mój ślub z Katią.
Spojrzał na niego z zainteresowaniem.
- Stary ten ślub to farsa. On nie jest prawdziwy. I dziecko też nie jest moje.
- Jak to ? Przecież ona powiedziała...
- Wiem co powiedział ale to było kłamstwo.Chciała cię zranić i nie dziw się jej.Być może zrobiłeś to w dobrej wierze ale przez ciebie ona wylała mnóstwo łez. Ciąże donosiła tylko dlatego,że ja i Any oraz Kike podtrzymywaliśmy ją na duchu.
- Boże Poncho jaki ze mnie śmieć. - powiedział zakrywając twarz dłońmi by ukryć łzy.
- Nie mów tak ja wiem,że musiałeś mieć porządny powód by to zrobić. Jednak zrozum i ją.
- Teraz rozumiem. Mimo to czuje się podle choć masz rację miałem powód i to duży powód jak dla mnie.Może ci o nim kiedyś powiem ale teraz muszę jakoś ją odzyskać.
- Co chcesz zrobić?
- Nie wiem. Będę ją błagał, przepraszał tak długo aż w końcu mi wybaczy. Powiedz mi tylko coś.
- Co ?
- Dlaczego powiedziałeś mi prawdę?
- Nie wiesz?
- Nie.
- Powód pierwszy zawdzięczam ci życie, drugi jesteśmy przyjaciółmi na dobre i na złe, trzeci dziecko powinno wiedzieć kto jest jego prawdziwym rodzicem.Kocham tego małego ale to ty jesteś ojcem nie ja.I są jeszcze dwa powody ty ją kochasz wiem o tym dlatego nie mógł bym patrzeć jak się ranicie i to przez kłamstwo.I ostatni powód pomogłeś kobiecie którą kocham wtedy gdy ja nie mogłem tego zrobić i za to jestem ci wdzięczny tak samo mocno jak za uratowanie życia.
To wyznanie wiele znaczyło dla obydwu.Objęli się na znak zgody poklepując nawzajem po plecach. Teraz przyszedł czas na Marco. On też miał zamiar wyjaśnić mu to i owo. Jak to się mówi ,,Szczerość za szczerość".Ale właśnie wtedy gdy miał mu już powiedzieć zadzwoniła jego komórka. Poncho odebrał i zaraz po tym co usłyszał bez słowa wyjaśnienia wybiegł jak oparzony z pokoju kumpla.Ten nie wiedząc co się dzieje wybiegł za nim. To co zobaczyli wpadając do restauracji hotelowej przez chwilę wprawiło ich w osłupienie.Na jednym ze stołów restauracyjnych półnaga [link widoczny dla zalogowanych] ewidentnie urządzała striptiz.Obaj nie mogli uwierzyć w to co widzą i zastanawiali się co ona wyprawia i po co ? Poncho [link widoczny dla zalogowanych] zdziwiony a z każdą chwilą złość opanowywała go od środka.Marco też był [link widoczny dla zalogowanych] na jej poczynania. A goście tym pokazem byli zniesmaczeni i wściekli zaczęli więc opuszczać restaurację. Jej zadowolony uśmiech uświadomił Diego w jakim celu Nati urządziła owe przedstawienie.
- Kur.wa zrób coś! - powiedział do Cuksa
- Ja? Ty zrób to twoja ukochana!
- A twoja żona!
- Może ale to ciebie zżera teraz zazdrość.
Miał dość tej dyskusji tym bardziej iż kolega miał rację był zazdrosny i to cholernie dlatego nie wiele myśląc zdjął z siebie marynarkę podszedł do stolika szybko ściągnął ja na podłogę zarzucił marynarkę a potem ja sobie na ramię jak jakieś piórko i ruszył do windy.Wściekła zaczęła bić go po plecach lecz nie reagował.Biła go i krzyczała pół hotelu się na nich patrzyło ale on miał to gdzieś. Chciał jak najszybciej zabrać ja z oczu napalonych facetów.Jak tylko drzwi windy się zamknęły do której Ucker nie zdążył wsiąść postawił ją;
- Co to miało być ? Kara za wczorajsze słowa? Czy może dostałaś jakiegoś zaćmienia umysłu co ? - zapytał wściekły.
- Będę urządzała takie sceny codziennie a nawet i gorsze do czasu dopóki nie oddasz mi hotelu. - rzekła z uśmiechem triumfu na twarzy.
- Na pewno tylko o hotel ci chodziło ?
- Tak a niby o co jeszcze ?
- A nie czasem oto by wzbudzić we mnie zazdrość?
- Nie. A co wzbudziłam w tobie zazdrość? - zapytała udając,że mało obchodzi ją jego odpowiedź.
- Może. - odparł wzruszając ramionami.
- A jednak wzbudziłam... to świetnie Diego!Świetnie cieszy mnie iż wciąż podoba ci się moja figura , moje walory i ja sama.Jednak muszę cię zmartwić bo to ciało , ta twarz i ja już nie należę do ciebie i nigdy więcej nie będę należała!
Igrała z nim. Bardzo z nim igrała. Słowami chciała go zranić a ciałem prowokowała.Miał zamiar jej udowodnić czy rzeczywiście już nigdy nie będzie jego.Nacisnął przycisk zatrzymujący windę i nim zdążyła krzyknąć przylgnął do niej swoim doskonale umięśnionym ciałem przygniatając ją do jednej ze ściankę windy.Jego bliskość i zapach ją zniewalała.Jego twarz stykała się teraz z jej twarzą. Oboje czuli swoje ciepłe oddechy na policzkach, serca biły szybko nierównym i przyspieszonym rytmem.Przełknęła ślinę zastanawiając się ,,Co on ma zamiar zrobić?".
- Co robisz odbiło ci ? - tylko to udało się jej wykrztuszając maja go tak blisko siebie.
- Pamiętasz co już raz ci powiedziałem.
- Nie bo słów idioty nie zapamiętuję!
- Więc powtórzę.Ty wciąż masz słabość do mnie i choć się wypierasz to ja wiem ,że jest inaczej. Dlatego ,,Nigdy nie mów Nigdy" skarbie.
Po tych słowach wziął jej twarz w dłonie i [link widoczny dla zalogowanych] się w jej usta z zachłannością i wielką namiętnością.Na początku się opierała by pokazać iż nie ma racji.Ale jego dłonie które po chwili zaczęły błądzić po jej ciele i usta które tak słodko i namiętnie całowały nie dały długo się jej opierać.Sama zaczęła po chwili go rozbierać by jak najszybciej dotrzeć do muskularnego ciała którego teraz tak bardzo pragnęła.,,Cholera !" zaklęła w duchu.,,Czemu on zawsze ma racje i do cholery dlaczego jest aż tak seksowny,że nie może mu się oprzeć?" zastanawiała się. ,,Czy to z miłości którą do niego czuła? Czy może z powodu silnego pociągu fizycznego?". Nie to nie chodziło tylko o fizyczny pociąg. Było to coś więcej. Miłość! Owszem ale coś jeszcze. To był jedyny mężczyzna który nie tylko kochał ją ,który oddał by za nią życie.Ale też jedyny który potrafił swoimi oczami zajrzeć w jej duszę i serce.Zawsze wiedział co w danej chwili czuje i czego pragnie.Rozumiał ją bez słów.On jedyny potrafił kochać się z nią dziko i namiętnie ale też subtelnie,delikatnie i romantycznie.Oboje byli już prawie nadzy gdy nagle nie wiadomo jak winda ruszyła.Spojrzeli zdziwieni i w biegu zaczęli się ubierać.Jak tylko stanęła on szepnął jej do ucha ,,Dokończymy to później w twoim pokoju." ona zaś odpowiedziała ,, Nie mam mowy kochasiu.Mój mąż jest lepszym kochankiem od ciebie!I to właśnie z nim zaraz skończę to co ty zacząłeś!". i nagle drzwi się rozsunęły a do środka weszli goście hotelowi między innymi Marco któremu Anahi szybko zawisła na szyi. Wściekły Diego zaś wyszedł z niej.Przez resztę dnia się nie widzieli bo każde z nich zajęło się swoją częścią własności i sami starali się unikać siebie.Najbardziej Poncho Natii. Dlaczego ? Powód prosty dopiekła mu tym co powiedziała.I pewnie nie zbliżył by się już do niej gdyby nie kolejna awantura.Miał właśnie iść pod prysznic kiedy do jego pokoju wtargnął Marco.
- Ej co jest pali się czy jak? - zapytał zaskoczony takim zachowaniem.
- Dziewczyny się leją! - krzyknął - No kur.wa choć bo się zabiją!
- Ja pier.dole jak nie jeden cyrk to drugi! Gdyby poprzedni właściciel wiedział jakim wariatom to sprzedał natychmiast by się wycofał!
Cuks udał,że nie słyszy.Wbiegli do pokoju Rudej i zaczęli je rozdzielać.Ucker złapał Katie a Poncho Anahi.
- Wyprowadź ją a ja zostanę z tą drugą! - krzyknął do kumpla Cuks.
Diego wyciągnął ją na siłę wręcz z pokoju.
- Puszczaj idioto !Co boisz się o swoją zdzirowatą żonkę?
- Milcz!
- Nie do cholery puszczaj!
Przyspieszył kroku by jak najszybciej znaleźć się w pokoju a,że jego był pierwszy to zabrał ją do siebie. Wściekła rzuciła się na niego z pięściami.Złapał ją za nadgarstki i pchnął na łóżko.
- Uspokój się do cholery!Co cię kur.wa opętało ?Co się stało z dawną kobieta którą znałem i kochałem ?Ja cię w ogóle nie poznaję...zmieniłaś się.Zmieniłaś i to bardzo. Patrząc na ciebie jaka jesteś teraz wzbudzasz we mnie jedynie pogardę.
- To świetnie! - krzyknęła zrywając się z łóżka. - Cudownie bo ja tez cię nienawidzę ... też tobą gardzę! Cholerny pieprzony draniu! - krzyczała a z oczu płynęły jej łzy.
- Możesz mi choć raz w życiu powiedzieć prawdę za co ty mnie tak kur.wa nienawidzisz co ? Mówiłem ci,że nie zabiłem twojej matki!Więc o co ci do cholery chodzi? - krzyczał zbliżając się do niej coraz bardziej.
- Chcesz wiedzieć ? Ok.To ci powiem!Przez ciebie i mojego ojca ... przez wasze kłamstwa stałam się taka! To wy ... wy nikt inny mnie tak zniszczył i zrobił ze mnie potwora! To przez was stałam się zimną suką która umie tylko ranić ludzi których kocha !Przez was!
Krzyczała coraz bardziej zanosząc się płaczem. Przemawiał przez nią ogromny ból i gniew chciał ją przytulić bo nie mógł znieść widoku jej łez.Ale jak tylko się zbliżył odepchnęła go;
- Zostaw mnie draniu ! Zostaw nienawidzę cię...nienawidzę!
Nie zamierzał jej słuchać przysunął się ponownie a gdy chciała uciec złapał ją za rękę i wtedy jego oczom ukazał się okaleczony nadgarstek. Złapał szybko drugą rękę na której był identyczny ślad.
- Co to jest? - zapytał zagniewany.
- Nic! - krzyknęła wyrywając się.
Ale i tak nie zdołała uciec bo ja przyciągnął za chwilę do siebie.
- Pytam co to jest? - przybliżył jednał jej drobną dłoń pod same prawie oczy. - Co chciałaś zrobić ? Zabić się? Odpowiadaj do cholery!!! Chciałaś się zabić?!!! - krzyknął wściekły.
- Tak chciałam! Zadowolony?Jesteś zadowolony,że przez ciebie chciałam się zabić,że podcięłam sobie żyły i modliłam się o śmierć?
Doznał szoku. Miał tyle pytań tyle myśli na raz ,ze sam nie wiedział co ma w tej chwili powiedzieć lub zrobić.Puścił ją i odwrócił się plecami by nie widziała jego spadających łez. I choć ściskało go w gardle zapytał;
- Dlaczego ?
- Co dlaczego ?
- Dlaczego chciałaś się zabić do cholery?Czy aż tak cię skrzywdziłem ?A jeśli tak to czym? - jego głos tak jak i jej się łamał.
Pytania ledwo przechodziły mu przez gardło odwrócił się do niej i patrząc prosto w zapłakane oczy ponownie zapytał;
-Czym cię skrzywdziłem tak bardzo,że nie możesz mi tego wybaczyć?Co zabolało cię tak bardzo,że wolałaś śmierć?
To był ten moment ta chwila kiedy nie potrafiła już udawać czy dusić tego w sobie. Musiała wybuchnąć powiedzieć w końcu co sprawia jej taki ból.
- Chciałam się zabić bo mnie oszukałeś.Kochałam cię a ty tak jak i mój cholerny ojciec oszukałeś mnie!Zawiodłeś.To mnie przerosło tak bardzo ,że wolałam umrzeć.
- To za kłamstwa tak mnie nienawidzisz?To tego nie potrafisz mi wybaczyć?
- Nie ...nie tego.
- Więc?
Już nie krzyczała głos był osłabiony a emocje zbyt silne.Siła opuściła ją wszędzie, cała ta jej maska opadła i teraz znowu była tą samą szaloną ale wrażliwą dziewczyną co kiedyś.Miała dość udawania.Potrzebowała wyznać prawdę by poczuć się wolna.Wzięła głęboki oddech by móc to z siebie wyrzucić i powiedziała;
- Straciłam nasze dziecko Diego. Straciłam je...straciłam
Powtarzała upadając na kolana zanosiła się [link widoczny dla zalogowanych] ale wciąż mówiła.
- Nasze dziecko ...nasze kochane maleństwo...
Czuł jak by ktoś w tej chwili przebijał mu serce ostrą szpadą. Sam padł na kolana obok niej i [link widoczny dla zalogowanych] tuląc ją do siebie.Jej ból teraz był i jego bólem.Cierpienie łzy tak samo były prawdziwe jak i Anahi.
- Przepraszam ja ...ja nie wiedziałem. Wybacz mi kochanie..wybacz.Kocham cię ... kocham tak bardzo ,że oddał bym za ciebie życie.Tak mocno,ze gdybyś się zabiła ja zabiłbym się zaraz po tobie.Wybacz mi proszę.
Tulił ją kołysząc w swych ramionach.[link widoczny dla zalogowanych] błagając o wybaczenie. Choć czuł,że mu nie wybaczy to w tej chwili musiał być przy niej. Klął siebie w duchu,że tak bardzo ja zawiódł,że nie było go przy niej gdy najbardziej go potrzebowała.Mimo,że nie on miał na to wpływ to nie mógł sobie tego wybaczyć.Tym czasem w drugim pokoju odbywała się podobna rozmowa też owiana łzami.Jak tylko Poncho i Annie opuścili Rudej pokój on ją puścił ona zaś kazała mu się wynosić.Cuks jednak nie miał zamiaru tego zrobić.
- Czemu mnie okłamałaś ? I gdzie jest mój syn? - zapytał od razu wprost.
Nawet się nie zdziwiła,że wiedział. Od zawsze wiedziała,ze Diego i Marco są tak dobrymi przyjaciółmi iż prędzej czy później tamten się wygada. Jednak była zła.
- Sam sobie na to zasłużyłeś!A syn...syn jest mój! Tylko mój! - krzyknęła wściekła.
- Nie mów tak. Może i postąpiłem źle ale zasługuję by poznać swoje dziecko.
- Nie Ucker ... nie zasługujesz.Opuściłeś mnie i mojego syna!Wybrałeś ją.Widać ona okazała się ważniejsza.A więc idź do niej,wciąż ja chroń , opiekuj się nią a mnie i moje powtarzam moje dziecko zostaw w spokoju!Nie chce znać ani ciebie ani tej blond zdrajczyni!
- Kochanie to nie tak.Ja miałem...
- Mam gdzieś co miałeś lub chciałeś dla mnie umarłeś. Kiedyś modliłam się byś żył teraz będę się modlić byś zdechł jak najszybciej!Nienawidzę i ciebie i jej!
- Nie mieszaj jej w to.Ona nie ma z tym nic wspólnego.
- No kur.wa nie wierzę... ty ją jeszcze bronisz! Wyjdź ...wyjdź za nim sama cię zabiję!
- Skarbie ale posłuchaj...
- Nie!!! Wypier.dalaj! nie rozumiesz prostych słów? - powiedziała i zaczęła pchać go za drzwi.
Przyciągnął ją do siebie i pocałował. Zaraz jednak go odepchnęła.
- Powiedziałam już ty dla mnie umarłeś twoje miejsce teraz zajął ktoś inny!
- Kłamiesz.Diego powiedział ,że nie jesteście małżeństwem.
- Bo nie jesteśmy ale ja nie mówię o nim.
- A o kim?
Wtedy do jej pokoju dało się słyszeć pukanie i po chwili weszła Any.
- Przepraszam nie wiedziałam ze rozmawiacie już wychodzę.
- Nie zaczekaj! - krzyknęła Katia w stronę do Czarnej.
- Co się stało?
- Powiedz temu cymbałowi ,że jestem z kimś związana bo mi nie wierzy.
- Ruda nie okłamuj go to nie jest ani mądre ani zabawne jak nie od ciebie to od Diego dowie się prawdy.
- Any ja nie mówię o Ponchu...a o Martinie!
Tu przyjaciółka nie mogla zaprzeczyć choć bardzo tego pragnęła. Ale prawda było,ze ruda spotykała się z kopia Cuksa.Jednak by uniknąć odpowiedzi powiedziała;
- Proszę cie nie mieszaj mnie w to.
- Any odpowiedz. - tym razem poprosił on.
To był dla niej najgorszy moment no ale nie miała wyjścia.
- Tak Marco...Katia spotyka się z Martinem.
Jak tylko odpowiedziała od razu opuściła pokój nie miała zamiaru dalej się w to mieszać.
- Kim on jest?
- A czy to ważne?
- Dla mnie owszem.Chce wiedzieć kto kreci się koło mojego syna.
- Na pewno jest lepszym dla niego ojcem niż ty!
Zabolały go jej słowa. Złość i zazdrość wzięły górę i dlatego powiedział;
- Jak ja moglem cie kochać...co widziałem w takiej szmacie jak ty! Udajesz żonę jednego a pieprzysz się z drugim.
Ledwo skończył jak dostał w twarz.Potem otworzyła drzwi i go wyrzuciła. Jak tylko je zatrzasnęła zaczęła [link widoczny dla zalogowanych].A u Poncha i Any po wielkiej burzy nastała cisza.Wciąż siedzieli na podłodze ona teraz trzymała głowę na jego kolanach a on głaskał ją po włosach. Jej łzy już obeschły jego nie.W jego głowie jak echem odbijały się jej słowa.Zastanawiał się też jak wcześniej mógł nie zauważyć tych śladów co prawda rany widać dobrze się zagoiły i dlatego blizn były niewielki i słabo widoczne.Był tak bardzo pogrążony w myślach,że nie zauważył jak się podniosła dopiero jak objęła jego twarz i zaczęła scałowywać jego łzy w taki sam sposób w jaki on robił to wcześniej ocknął się.
- Przepraszam...przepraszam ja...ja nie miałam racji.Ja...Boże Diego ja nie potrafię żyć bez ciebie.Kocham cię tak bardzo i tak bardzo chcialam mieć to dziec...
- Ja też...też bym chciał mieć dziecko z tobą.Chciałbym być z tobą i już nigdy się nie rozstawać.Kocham cie i bez ciebie jestem nikim. Dla ciebie potrafię zostawić wszystko i gdybym wtedy wiedział ze mnie potrzebujesz nawet ranny przyczołgał bym się do ciebie.
- Ciii...nic nie mów. Pocałuj mnie ...pocałuj i już nigdy nie zostawiaj.
ROZDZIAŁ 7
- Przepraszam...przepraszam ja...ja nie miałam racji.Ja...Boże Diego ja nie potrafię żyć bez ciebie.Kocham cię tak bardzo i tak bardzo chciałam mieć to dziec...
- Ja też...też bym chciał mieć dziecko z tobą.Chciałbym być z tobą i już nigdy się nie rozstawać.Kocham cie i bez ciebie jestem nikim. Dla ciebie potrafię zostawić wszystko i gdybym wtedy wiedział, że mnie potrzebujesz nawet ranny przyczołgał bym się do ciebie.
- Ciii...nic nie mów. Pocałuj mnie ...pocałuj i już nigdy nie zostawiaj.
Nie musiała dłużej powtarzać przygarnął do siebie i [link widoczny dla zalogowanych].Pocałunek był pełen miłości wyrażał wszystko to co chciała czuć.Była taka szczęśliwa,że znowu zaczęła płakać.Scałował ponownie jej łzy i zapytał;
- Kochanie czemu płaczesz?Czy to z powodu ...
- Nie. To ze szczęścia. Ze szczęścia że znowu cie mam, że znowu jesteś ze mną.Kocham cię Diego nigdy nie przestałam cie kochać jednak zrobiłam źle.I tego nie wybaczę sobie nigdy.
- Ale czego kochanie? - zapytał tuląc ja w swoich ramionach.
Wciąż siedzieli na podłodze tylko teraz ona siedziała miedzy jego nogami plecami [link widoczny dla zalogowanych] się w jego tors a jego silne ramiona ja obejmowały.Jej głowa była oparta i jedno ramie a twarz skierowana na jego twarz.Widziała jego oczy były spokojne, szczęśliwe ale i nadal trochę smutne.Jej oczy miały podobny wygląd.Wzięła głęboki oddech i powiedziała.
- Nie wybaczę sobie,że przez swoją głupotę zabiłam nasze dziecko ... ale nie wybaczę sobie tez tego iż próbowałam zabić ciebie i to 3 razy.Boże jak pomyślę ,że o mało cię nie zab...wiesz co my chyba jednak nie powinniśmy być razem ja za bardzo cie krzywdzę i...
- Annie kochanie zapomnij o tym. To nie ważne ...ważne jest teraz to co jest dziś i co przyniesie kolejny dzień.A wiem...
- No właśnie Poncho co przyniesie nam kolejny dzień może znowu ból i cierpienie.Jak mi znowu odbije i cię zranię albo ponownie będę próbowała cie zabić... - powiedziała zrywając się z podłogi.
Chciała wyjść ale on złapał ja za rękę i przyciągnął z powrotem do siebie.
- Annie kochanie moje posłuchaj mnie dobrze.Od dziś zaczynamy od nowa zapominamy o przeszłości i zaczynamy od zera.I ja nie chce słyszeć o jakimkolwiek rozstaniu. Tym razem nie pozwolę ci odejść nawet nie ma takiej opcji.
- Na ale ja cie chciałam zabić i to trzy razy nie rozumiesz ? Takich rzeczy się nie wybacza!
- Kochanie nie przerywaj mi.Takie rzeczy się wybacza gdy mocno ale to mocno z całej duszy i serca się kogoś kocha. A poza tym ja od zawsze wiedziałem ze ty nie jesteś zdolna mnie zabić.
- No jak to nie raz strzeliłam , potem gdyby nie Marco strzeliła bym znowu tylko on zabrał mi bron z reki i jeszcze ta akcja w biurze co nie pamiętasz?
- Wtedy postrzeliłaś mnie bo twój ojciec szarpnął twoja dłonią to nie była twoja wina.I zapamiętaj jedno człowiek który chce i jest wstanie kogoś zabić nie zawaha się. Tacy ludzie strzelają od razu.I gdybyś naprawdę chciała mnie zabić strzeliła byś ale ja wiem,że nie zrobiłaś tego bo nie jesteś zdolna zabić człowieka no i mnie kochasz.Prawda skarbie?
Spojrzała na niego a w jej oczach lśniły łzy.Przytuliła się do niego i powiedziała;
- I jak cie tu nie kochać twardzielu o złotym sercu.
- No właśnie jak można mnie nie kochać ? - zapytał z uśmiechem na twarzy puszczając do niej oczko.
Potem pochylił się nad nią i [link widoczny dla zalogowanych] następnie wziął na ręce i zaniósł na łóżko.Tam zaczął zsuwać z niej ubranie.Gdy była już w samej bieliźnie zaczął obsypywać ja pocałunkami zaczynając od poranionych nadgarstków.Chciał scałować ból jaki wtedy czuła,każdą łzę jaką wtedy wylała robił to delikatnie i z pełnym uczuciem.Od nadgarstków przesuwał się wyżej aż dotarł do szyi tam złożył kolejne pocałunki i znowu zaczął schodzić niżej tym razem całując jej ramiona dekolt,piersi uwolnione już ze stanika.Ona tez całowała jego spragnione i stęsknione ciało.Oboje byli delikatni wobec siebie bardzo czuli z nutą namiętności.Ich ciała płonęły, oddechy przyspieszały z sekundy na sekundę.Dotykali się w sposób tak czuły i delikatny jak by chcieli zatrzeć ból jaki do tej pory ich spotkał.A gdy oboje byli gotowi on wszedł w nią powoli i zaczął razem z nią wspólnym rytmem poruszać się by dojść ku spełnieniu.Powoli doprowadzał ją do spełnienia szepcząc przy tym do jej ucha;
- Kocham cie mój aniele ...kocham i nigdy nie przestanę.
Ona zaś wtuliła się w niego bardziej unosząc się w ekstazie rozkoszy i kiedy doszła ku spełnieniu wyszeptała;
-Ja też cię kocham ...kocham nad życie.
***************************
Tym czasem Katia siedziała zapłakana i tuliła do siebie małego.Zabolały ja słowa ukochanego. Z drugiej strony co innego mógł pomyśleć wiedząc jaka była wcześniej no i jeszcze to wyznanie o Martinie.Każdy normalny facet pomyślałby ze jest dziwka mając męża i spotykając się z nim w czasie kiedy ukochany jeszcze dobrze nie ostygł.Fakt nie była prawdziwą żoną a Ucker w rezultacie nie umarł. I to ja tak bardzo dręczyło..to, że nie zaczekała na niego tylko rzuciła się w ramiona innemu. No ale przecież nie wiedziała ze on żyje a jako kobieta potrzebowała miłości i czułości. Kiedyś nie zależało jej na tym ale to właśnie Cuks nauczył ja kochać bezgranicznie. On pierwszy pokazał jej jaka miłość może być piękna.Na myśl jak cudowne chwile przeżyli łzy jeszcze bardziej zaczęły płynąc po jej policzkach.Nagle ktoś zapukał do drzwi.Wstała nie chętnie i po drodze ocierając łzy powiedziała do maluszka;
- Aniołku zapraszałeś kogoś bo ja nie?
Gdy otworzyła drzwi w jej oczach znowu pojawiły się łzy. Stał w nich nie kto inny a [link widoczny dla zalogowanych]. Miał takie same łzy w oczach jak ona i klęczał na kolanach;
- Skarbie przepraszam.Wybacz mi to co powiedziałem.Błagam cię nad życie wybacz mi!
Jego oczy pełne bólu ,rozpaczy łamały jej serce.A gdy zobaczył małego z radości zaczął płakać jak małe dziecko kleknęła kolo niego nie mogąc znieść widoku jego zapłakanej twarz.I powiedziała;
- Wejdź poznasz swojego syna Ucker.
Ta radość i blask jaki natychmiast pojawił się w jego oczach sprawiła radość Kati.On od razu wstał z kolan i wszedł do środka.
- To jest Santiago twój syn! - powiedziała podając mu go na ręce.
Cuks wziął małego i mocno go przytulił teraz łzy leciały mu ze szczęścia całował go po jego malutkich raczkach, pucołowatych policzkach i całej roześmianej buzi.Santi wcale się go nie bał tak jak by czuł iż to prawdziwy ojciec go trzyma. Rudej ściskało się serce ale i radowało od chwili narodzin ich syna marzyła o takiej chwili.Teraz było jej żal iż ta chwila nadeszła ale w najmniej odpowiednim momencie.Kochała go wciąż wiedziała to od zawsze ale nie potrafiła zapomnieć mu tego,że ją zostawił i pozwolił opłakiwać. Może i miał powodu ale zniknął na dwa lata. Dwa długie lata nie dając żadnego znaku o tym iż żyje.W czasie kiedy ona cierpiała on układał sobie życie na nowo to bolało ją jeszcze bardziej.Wyszła z pokoju i poszła na taras nie chciała by widział jej [link widoczny dla zalogowanych]. No i chciała mu dać czas dla dziecka.Stała i patrzyła w niebo.Łzy spływały jej po policzkach znowu wspominała chwile razem spędzone.I nagle zobaczyła trumnę.Wróciły wspomnienia z pogrzebu tego okropnego , bolesnego wydarzenia.Z chwili która była najgorsza w jej życiu. Ponownie czuła ten sam ból, rozpacz, strach,wściekłość oraz pustkę.Jej palce zaciskały się na poręczy balkonu kostki aż jej pobielały tak mocno ją ściskała. Jej całe ciało drżało z powodu płaczu nie wiedziała ile tak stała ale pragnęła by ktoś ją objął i przytulił.Jakie było jej zaskoczenie gdy poczuła silne ramiona oplatające jej kruche ciało. Ciało które teraz pod wpływem dotyku zaczęło się uspokajać. Wtuliła się w nie z nie kłamaną chęcią.Czuła zapach jego wody po goleniu oraz serce które biło jak szalone. Nie odwracała się jednak czekając na to co się wydarzy. Po chwili do jej ucha dobiegł jego szept;
- Kocham cię to nigdy się nie zmieniło i nie zmieni. Kocham naszego syna i żadnego z was nie opuszczę już nigdy więcej. Wiem,że teraz nie potrafisz mi wybaczyć ale przysięgam ci kochanie,że będę czekał tak długo aż w końcu tego doczekam. Ja wiem,że mi wybaczysz bo kochasz mnie tak samo mocno jak ja ciebie. Potrzebujesz jednak na to czasu i ja ci go dam. W tym czasie zrobię wszystko by udowodnić ci ,że znaczysz dla mnie bardzo dużo. Przysięgam ci to na własne życie.
Po tych słowach złożył pocałunek na jej szyi i wyszedł.Nie zatrzymała go, nie pobiegła za nim.Chciała ale nie potrafiła nie teraz nie umiała go zatrzymać. Być może potrzebowała czasu.Albo chciała jednak zamknąć ten rozdział swojego życia.Sama jeszcze nie wiedziała ale była w tej chwili zbyt zmęczona by o tym myśleć i podejmować jakiekolwiek decyzje weszła więc z powrotem do środka pokoju.Jej syn spał sobie smacznie więc i ona położyła się koło niego i zasnęła.On zaś zszedł na dół do baru w tej chwili musiał się napić. Jak tylko zamówił drinka usiadł przy jednym ze stolików. Przed oczami widział Oskara Silvę człowieka który tak zniszczył życie tylu osób.Przypomniał sobie dzień w którym trafił do jego posiadłości.Do tej pracy wciągnął go jeden z kumpli którzy mieszkał z nim na ulicy po tym jak ojciec się go wyrzekł. Tak ojciec, matka oraz brat.Brat który sam wpakował go w te kłopoty.Gdy nie ich podobieństwo do pomyłki by nie doszło i teraz jego życie może było by mniej skomplikowane niż jest.Nie wylądował by na ulicy nie został by człowiekiem Silvy no ale też prawdopodobnie nie poznał by Katii.Ta jedna myśl ,że dzięki zmarnowanemu życiu poznał ją radowała jego serce.Reszta jednak wspomnień kaleczyła je ogromnie.Dopił drinka i zamówił kolejnego po chwili poczuł dłoń na swoim ramieniu. Obejrzał się za siebie i zobaczył Kike.
- Mogę ci potowarzyszyć ? - zapytał siadając na przeciw niego.
- Jasne ale dziś nie jestem zbyt rozmowny. -rzekł wskazując na fotel z naprzeciwka.
- Nie ma sprawy możemy milczeć.
Powiedział blondyn popijając swojego drinka. Jednak brunet nie wytrzymał po dłuższej chwili i zaczął opowiadać co go trapi.Enrique słuchał go z uwagą a potem powiedział;
- Ona ci wybaczy tego jestem pewny tylko daj jej czas. Teraz skup się na tym by ją odzyskać.A w razie innych problemów wal do mnie jak w dym.
- Dzięki. A tak na marginesie zostawiłeś swoją ukochaną dla mnie? - zapytał z lekkim zdziwieniem.
- Hym no nie całkiem. To ona mnie zostawiła i poszła sprawdzić co z dziewczynami.
- No sam jestem ciekaw co z Ponchem i Anahi bo odkąd dziewczyny się pobiły nie widziałem go.
-To może oznaczać tylko dwie rzeczy albo się pozabijali nawzajem i teraz ich ciała rozkładają się w pokoju. Albo się pogodzili na co liczę ja i chyba nie tylko ja.
-Fakt zgoda by się im przydała.Tylko obawiam się czy jej zranione serducho mu wybaczy.
- Wybaczy ...wybaczy jak nie dziś to innego dnia ale wybaczy. I tak samo Ucker będzie z wami zobaczysz. - rzekł Kike klepiąc go po ramieniu.
- Dzięki stary obyś miał rację i obym ja się nie mylił.
W barze siedzieli prawie do samego rana potem każdy z nich poszedł do swojego pokoju prosto do łóżka.
*******************************
Z samego rana pierwszy obudził się Diego zamówił śniadanie do pokoju i za nim je przyniesiono wziął prysznic a gdy posiłek dostarczono usiadł na łóżku i zaczął budzić blondynkę. Przeciągając płatkami róży którą trzymał w ręku wzdłuż jej nagich pleców.To jednak nie przyniosło pożądanego skutku zastosował więc inna metodę. Zaczął składać na nich pocałunki Any po chwili zamruczała lecz nadal się nie podnosiła.Przeniósł więc pocałunki na jej kark jego gorące usta sprawiły ,że otworzyła oczy.
- Kochanie wstajemy. - szepnął jej do ucha.
- Diego jeszcze minutkę, proszę. - wymruczała zaspana.
- Ale słoneczko już i tak jest późno no i zamówiłem już śniadanie.
Odkręciła się w jego stronę i spojrzała w jego oczy. Dziś widać było w nich same szczęście.Sama też była szczęśliwa.
- Dzień dobry kochanie. - powiedział całując ją w usta.
- Dzień doby. - odpowiedziała i zaczęła się podnosić by wstać.Wtedy on powiedział;
- Nie wychodź z łóżka. - i poszedł po tacę z jedzeniem.
- No ale mówiłeś bym...
Nie dokończyła zdania bo w tym momencie Poncho postawił tacę na łóżko.
- Proszę śniadanie podano do łóżka. - rzekł z uśmiechem na twarzy.
[link widoczny dla zalogowanych] się i pocałowała go po czym zapytała;
- Zawsze będziesz mnie tak rozpieszczał?
- Zawsze!Zrobię co tylko ze chcesz.Spełnię każde twoje życzenie.
- Każde ? - zapytała kokieteryjnie.
- Każde. - odpowiedział z [link widoczny dla zalogowanych] na twarzy.
- Ja twoje też. - powiedziała całując go.
Potem oboje wzięli się za jedzenie oczywiście każde z nich karmiło to drugie mając przy tym nie złą zabawę.Po skończonym śniadaniu Anahi wstała by wziąć prysznic i się ubrać w tym czasie Diego czytał poranną gazetę czekając na swoją ukochaną. Kiedy [link widoczny dla zalogowanych] już całkowicie gotowa [link widoczny dla zalogowanych] na nią i powiedział ;
- Moja księżniczka jak zawsze piękna i seksowna.
- Dobra macho ty mi już tak nie cukruj idziemy uporządkować nasze życie. - stwierdził wołając go paluszkiem.
Bez słowa wstał wziął ją za rękę.
- Zaczekaj muszę ci coś powiedzieć. - stwierdził poważnym tonem.
- Nie strasz mnie. - powiedziała widząc jego poważną minę.
- Spokojnie to nic złego. Chodzi o mnie i o Katię.
- Rany na śmierć zapomniałam przecież ona jest twoj...
- Nie jest moją żoną. - przerwał jej w pół zdania. - To małżeństwo jest takie na niby dla interesów nic więcej. Nasz akt ślubu jest fałszywy.
Wiadomość którą usłyszała bardzo ją ucieszyła.Wiedziała,że teraz czas by i ona powiedziała mu o swoim ślubie z Cuksem i tak też zrobiła. Wyjaśniła mu wszystko a potem oboje zjechali na dół by dopełnić obowiązków z przejęciem hotelu i kasyna.Właśnie siedziała w biurze i przeglądała papiery kiedy do środka weszła Selena. Natii spojrzała na nią i z uśmiechem na twarzy powiedziała;
- Siadaj. - i wskazała jej krzesło.
- Dzięki. Posłuchaj czy dziś możemy porozmawiać to jest naprawdę bardzo ważne. - rzekła dość poważnym tonem.
- Jasne mów słucham. I przepraszam za wtedy miałam zły dzień.
- Rozumiem i nie mam żalu. Posłuchaj Natii chodzi o twoją matkę. - powiedziała niepewnie.
- Wiem ona żyje. - stwierdziła spokojnie.
Selena spojrzała na nią zdziwiona i po chwili zapytała;
- Skąd wiesz? - zapytała poddenerwowana.
- Od Poncha.
- A wiesz kim ona jest ...powiedział ci ?
- Chciał ale ja wtedy nie chciałam.
- A czy teraz chcesz wiedzieć?
- Tak i to bardzo bo tak naprawdę bardzo za nią tęsknię.
W oczach Sel zaszkliły się łzy Natii spojrzała na nią zdziwiona jej reakcją i zapytała;
- Co jest czemu płaczesz? - zapytała z troską.
Brunetka wstała i podeszła do okna pragnęła powiedzieć jej prawdę ale z drugiej strony obawiała się jej reakcji.Jednak zbyt długo czekała na taką okazję i nie zamierzała tym razem jej zaprzepaścić. Odwróciła się ponownie w stronę córki i powiedziała;
- Natalii to ja jestem twoją matką.
Blondynka natychmiast wstała z fotela i spojrzała przenikliwie.
- Ty? - zapytała zszokowana.
- Tak.
- Nie...nie to nie możliwe!Kłamiesz! - krzyknęła tym razem już wściekła.
- Nie Natii to prawda sama prawda.
- Gówno a nie prawda!Ja wiem jak wygląda moja matka...mam jej zdjęcie!Posłuchaj nie wiem czemu to robisz ale jak nie przestaniesz to...
- Jestem twoją matką i mam na to dowody. Nie poznajesz mnie bo przeszłam operację plastyczną! - krzyknęła by dotarły jej słowa do Natii.I rzuciła na jej biurko teczkę. - Proszę oto dowody!
Anahi wzięła po woli teczkę i otworzyła po czym zaczęła przeglądać jej zawartość.Były tam ich wspólne zdjęcia gdy Natii była mała oraz takie samo zdjęcie jakie miała od ojca. A także akt urodzenia, papiery na dowód iż Selena przeszła operacje plastyczną jej nowe a także i stare dokumenty. Przeglądała to kilkakrotnie a po jej policzkach płynęły łzy. Nie mogła uwierzyć ,nie wiedziała też czy cieszy ją ta wiadomość czy tez nie. Tyle razy chciała by jej matka żyła a teraz sama nie była pewna tego co czuje. Usiadła w fotelu i wciąż bez słowa wpatrywała się w zdjęcia robiła to zastanawiając się nad swoimi uczuciami. Ta cisza która panowała dobijała brunetkę a łzy na twarzy córki bolały ją chciała więc przytulić ją do siebie ale gdy się zbliżyła Anahi natychmiast się zerwała jak oparzona i krzyknęła;
- Nie dotykaj mnie!
- Ale córeczko...
- Nie mów tak do mnie!Nie jestem twoją córką...przynajmniej od tej chwili już nią nie jestem! - krzyczała jeszcze głośniej prosto w jej twarz.
- Nie mów tak proszę ...zrozum...
- Co ?Co mam kur.wa zrozumieć?Mam wybaczyć ci ,że mnie zostawiłaś , porzuciłaś ,że pozwoliłaś by wychowywał mnie taki drań który śmiał być moim ojcem!Zamienił moje życie w piekło!Odebrał ukochanego, przyjaciół a nawet dziecko! A ty?Co ty zrobiłaś by temu zapobiec? Wiedząc,że jestem twoim dzieckiem.Nic!Stałaś tylko i patrzyłaś jak on niszczy mnie i moje życie!I nic nie zrobiłaś by temu zapobiec!Kompletnie nic!A teraz oczekujesz,że rzucę ci się w ramiona,że powiem mamo jak dobrze ,że wróciłaś!O nie! Nie licz na to nie chcę cię znać!Dla mnie umarłaś tak samo jak on!Jasne?
Selena nie odpowiedziała łzy spływały po jej policzkach serce rozpadało się na kawałki.Nie liczyła,ze córką przyjmie ją z otwartymi ramionami ale takich słów z jej strony też się nie spodziewała. Zrozpaczona bez słowa opuściła gabinet córki. A zdenerwowana i zapłakana usiadła na fotelu schowała twarz w dłoniach zanosząc się płaczem.
***************************
Tym czasem Diego próbował przekonać Katię by porozmawiała z Anahi i Cuksem.
- Nie Diego nie wybaczę ani jemu ani jej rozumiesz? - powiedziała stanowczym tonem.
- Przecież ci powiedziałem ich ślub to taka sama farsa jak nasz ślub. - stwierdził fakty.
- I co z tego?Tu nie chodzi o ślub. - rzekła rozkładając ręce.
- To o co ? - zapytał nie bardzo rozumiejąc.
- Ty się jeszcze pytasz o co ?Kur.wa Poncho on przez dwa lata się ukrywał układając sobie życie na nowo w czasie kiedy ja go opłakiwałam ona zaś zrobiła to samo a w dodatku potraktowała mnie i Any jak śmieci!I co ja mam teraz im to wszystko zapomnieć od tak?Nie ma nawet mowy. I jeśli chcesz być dalej moim przyjacielem to lepiej przestań ich bronić! - zagroziła na koniec.
Podszedł do niej przykucnął i powiedział;
- Posłuchaj. Ja wiem,że to co zrobił Marco jest okropne ale na pewno miał jakiś powód powinnaś przynajmniej go wysłuchać. Co do Natalii ona była wtedy rozgniewana i zazdrosna dlatego powiedziała tyle nie miłych i nie potrzebnych słów ale wiem,że naprawdę tak nie myślała.Proszę pogadaj z nimi.
- Diego ja rozumiem,że on jest twoim przyjacielem a ona ukochaną ale ja nie potrafię tak jak ty wybaczać i zapominać tak szybko.
- Dobrze daj sobie czas, przemyśl to wszystko i podejmij decyzję.Ale za nim ją podejmiesz pogadaj z nimi daj im szansę na wytłumaczenie. Proszę. - powiedział głaszcząc ją po policzku.
Wzdychnęła i po krótkim namyśle powiedziała;
- Zgoda zrobię jak mówisz ale...nic nie obiecuję ok?
- Ok. - zgodził się by już jej nie męczyć.
- A teraz powiedz mi co zamierzasz skoro się pogodziliście.I co z naszymi hotelami?
- Jeszcze nie wiem bo nie rozmawialiśmy na ten temat. Ale na pewno jedno z nas będzie musiało zrezygnować z dotychczasowego życia.Jeśli o mnie chodzi ja jestem gotowy zostawić ci wszystko zachowując jedynie ten hotel. Mi on w zupełności wystarczy poza tym pewnie zamieszkamy z nią w tej całej Hiszpanii bo ona raczej do Meksyku nie wróci więc tam otworze jakiś nowy interes. Dobrze wiesz ,że dla mnie pieniądze i władza są bez znaczenia o ile mogę być z nią.
- Wiem. Ciekawa jestem czy i ona jest aż tak wspaniałomyślna i rzuciła by dla ciebie wszystko.
- Wątpisz w to? - zapytał nie wierząc ,że tak może być.
- Szczerze?To tak!Kiedyś była inna...szalona, nieprzewidywalna ale z dobrym serduchem.Liczyła się z uczuciami innych , była gotowa oddać własne życie za czyjeś a teraz.Teraz Diego ona się zmieniła i nie jestem pewna czy zdoła z czegoś zrezygnować lub poświęcić swoje życie w imię miłości czy przyjaźni.
- Ruda mówisz tak bo cię zraniła ale wiem iż w głębi duszy wiesz,że ona jest wciąż taka sama. Gotowa to poświęceń, kochana i szalona. Bo nieprzewidywalna to na pewno pozostała.
Powiedział z uśmiechem na twarzy przypominając sobie jej striptiz na stole w restauracji.
- Może i masz rację ale na razie czuję to co czuje i dlatego myślę tak a nie inaczej. No ale dobra skończmy z tym bo się jeszcze popłaczę. Jak już coś ustalicie daj mi znać dogadamy się jakoś a teraz leć do niej bo na pewno na ciebie czeka. Ja zaś umówiłam się z Any na zwiedzanie miasta.
- A panowie co robią,że idziecie same? - zapytał ciekawy.
- Leczą kaca w swoich pokojach. - stwierdziła z uśmiechem.
Po tych słowach Poncho opuścił pokój a ona zaczęła się szykować na spotkanie z Any.30 min później była już gotowa.Wzięła małego na ręce otworzyła drzwi i stanęła jak wryta bo za nimi stał nie kto inny jak [link widoczny dla zalogowanych].
Przepraszam za błędy jeśli jakieś są czy tez literówki |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 22:57, 01 Lut 2012
|
|
Przepraszam za błędy lub literówki. Rozdział jest nudny i okropny bo Aneć wypłukała się z weny.Mam nadzieję iż mi go wybaczycie Miłego czytania.
ROZDZIAŁ 8
Martin wziął ją w ramiona i zaczął całować nie bardzo wiedziała jak ma się zachować wiec pod pretekstem zgniecenia dziecka wyswobodziła się z jego ucisku.Czuła się teraz dziwnie bo dopóki nie wiedziała iż Marco żyje wszystko było ok. Ale teraz nie potrafiła czuć się swobodnie.On tak bardzo był do niego podobny,że całowanie się z nim nie sprawiało jej teraz przyjemności. Poza tym wiedziała iż będzie musiała mu powiedzieć o sobowtórze i tym iż jej ukochany żyje.Obawiała się reakcji Martina i pytań które może jej zadać. No bo co mu powie kiedy on się jej zapyta czy zamierza wrócić do ojca swojego dziecka?Przecież sama nie wiedziała co zrobi. Na obecną chwilę jej odpowiedź brzmiała by nie ale co będzie za jakiś czas tego nie mogla mu obiecać.Brunet jednak wyczuł ,że coś wisi w powietrzu i zapytał nim zdążyła powiedzieć cokolwiek.
- Co się dzieje?Nie cieszy cię mój widok?
- Cieszy ale...
Nie skończyła jednak bo w tym momencie usłyszeli pukanie do drzwi.Ominęła więc bruneta i otworzyła na widok Marco zbladła.
- Czego chcesz ? - zapytała srogim tonem.
- Poczułem się już lepiej i chciałem zapytać czy mogę iść z wami na miasto lub zostać z moim syn...
Urwał w połowie zdania na widok Martina który nagle pojawił się koło Katii.Obaj panowie nie tylko zbledli tak samo jak ona chwile wcześniej ale tez patrzyli na siebie takim wzrokiem iż mógłby,że zabijać.
- Co tu robisz śmieciu ? - zapytał wściekły Cuks.
A jego dłonie natychmiast się zacisnęły w pięści. Cała szczęka chodziła mu ze zdenerwowania na widok brata.
- To wy się znacie ? - zapytała zszokowana Ruda.
- Tak ! - krzyknął Marco
- Nie! - krzyknął Martin.
Nie wiedziała komu wierzyć spojrzała to raz na jednego to na drugiego w końcu wciągnęła Uckera do środka.Miała zamiar zażądać wyjaśnień ale on był pierwszy.
- W sumie znamy się ale tak jak byśmy się nie znali ten śmieć już dla mnie nie istnieje! - powiedział z pogardą w głosie.
- Ty mnie kur.wa chyba z kimś mylisz!To ,że wyglądasz jak ja nie znaczy koleś ,że cie znam. - powiedział poważnym i kpiącym tonem Martin.
- Ty skur.wielu w co ty znowu grasz !!!Co ?!!! - krzyknął wściekły rzucając się do niego.
Złapał brata za koszulę i przycisnął do ściany.
- Odpowiadaj co to kur.wa za gra?!
Ten jednak wymierzył mu cios w szczękę.Cuks zachwiał się i po chwili oddał cios dwukrotnie a gdy przeciwnik padł na ziemię usiadł na nim i zaczął okładać pięściami.Katia szybko położyła małego do łóżeczka i rzuciła się miedzy panów.
- Dosyć !Powiedziałam dosyć !Zostaw go ! - krzyczała próbując odciągnąć ukochanego od jego sobowtóra.
Jak tylko Cuks zszedł z przeciwnika ,tamten się podniósł i powiedział;
- Jesteś gościu psychiczny i zapłacisz mi za to pobicie!Dorwę cie jak będziemy sami bo przy dziecku nie będę się bił! - wysyczał ocierając zakrwawiona wargę.
- Nie groź mi! I nie strugaj z siebie...
- Dość !Kur.wa to mój pokój i ja tu rządzę do tego jest tu dziecko ale wy jak widać zapomnieliście o tym!Siadać obaj i tłumaczyć mi o co tu chodzi do jasnej cholery!
- Kochanie ja na serio go nie znam. To jakiś idiota być może pomylił mnie z kimś. - przekonywał Martin. - Spójrz na niego przecież od razu widać ,że jest nienormalny. Wiesz ,ze cie kocham i nie okłamał bym cie. - mówił dalej tym samym celowo prowokując Marco do ataku.
Na koniec pocałował ją wywołało to czego pragnął. Ucker znowu rzucił się do niego z pięściami.Ruda ponownie go od niego odciągnęła i wsciekla powiedziała;
- Wynoś się! - krzyknęła mu prosto w twarz.
- Ale ...
- Nie ma kur.wa żadnego ale!Powiedziałam wynocha!!! - powtórzyła tym razem głośniej.
Marco spojrzał na nią a potem na brata który teraz stal za jej plecami i cwaniacko się uśmiechał.brunet pocałował małego i wyszedł mówiąc na odchodne.
- Ciebie jeszcze dorwę a ty jak najszybciej otwórz oczy nim stanie ci się krzywda!
I jak tylko drzwi się zamknęły wściekły wrócił do swojego pokoju.Wziął walizkę i zaczął się pakować.Był tak wściekły ,że jak najszybciej chciał znaleźć się w Hiszpanii.W sumie już nic go tu nie trzymało.Natalii i Diego dzięki jego konspiracji z kupnem hotelu i kasyna się pogodzili a ukochana nie dość ,ze mu nie wierzyła to jeszcze wybrała jego największego wroga.Nie miał zamiaru patrzeć jak po raz kolejny niszczy mu życie i jego najbliższym.Zamierzał wrócić do swojego nowego życia i raz na zawsze zapomnieć o ukochanej a tym samym pozwolić jej by sama się przekonała co za gnidę wpuściła do swojego życia.Tym czasem Katia przytuliła się do Martina i zaczęła płakać.On zaś cieszył się ,że ma po raz kolejny władzę na bratem i jego życiem.Z drugiej strony był wściekły iż brat żyje był pewny iż już nigdy go nie zobaczy bo jest zakopany głęboko pod ziemia. A tym czasem było inaczej jednak ten fakt aż tak bardzo go nie zmartwił bo miał dwa największe asy w kieszeni.Dziecko i kobietę znienawidzonego braciszka i w każdej chwili gdyby tylko Marco go wsypał ten bez wahania by ich załatwił.Cuks doskonale wiedział do czego był zdolny i dlatego odpuścił mimo wszystko wiedział iż jeszcze się spotkają.
*****************************
A w tym czasie Diego wszedł do gabinetu z zamiarem zaproszenia ukochanej na obiad ale kiedy zobaczył jej zapłakaną twarz zrozumiał iż stało się coś nie złego.Na jego widok od razu zerwała się na równe nogi i rzuciła w ramiona.Przytulił ją najmocniej jak potrafił i o nic nie pytając głaskał po głowie.
- Była tu...przyszła...przyszła by mi powiedzieć,że ...że jest moją matką. - powiedziała Natalii zanosząc się płaczem.
Nie wiedział a może i wiedział co powiedzieć.Ale uważał iż w tej chwili najlepiej będzie gdy zachowa milczenie. Przytulił ją mocniej by wiedziała,że nie jest sama. A kiedy się już wypłakała otarł jej łzy pocałował i powiedział;
- Porozmawiamy o tym ale nie w tej chwili bo nie jesteś na to gotowa.Popraw makijaż i choć ze mną zabiorę cię gdzieś gdzie się odprężysz.
Spojrzała na niego smutnym wzrokiem ale posłała mu delikatny uśmiech.Potem zrobiła co kazał a gdy była gotowa objął ją w tali i razem wyszli z hotelu.Całą drogę przemierzyli w milczeniu.Dopiero na miejscu kiedy tylko Natalii wysiadła z samochodu powiedziała ;
- O matko!Diego jak tu pięknie!Skąd znasz to miejsce ?
Uśmiechnął się objął ja w tali i poprowadził dalej;
- Spójrz tam ! To jest dopiero piękno.
Rozejrzała się dookoła przed nimi położona była zatoka, przepiękna zielona oaza z której było widać całe miasto. Patrząc miało się wrażenie iż całe miasto jest u twoich stóp. Blondynka wtulając się w bruneta patrzyła zafascynowana a na jej twarzy gościł teraz szeroki uśmiech.
- Kocham cię ty zawsze wiesz jak poprawić mi humor. - rzekła całując go.
- Ja ciebie też kocham aniołku.
Stali jeszcze tak długo podziwiając widok a potem usiedli na kocu i rozmawiali o planach związanych z hotelem i kasynem. Po południu niestety musieli wracać bo obowiązki wzywały.Na miejscu dowiedzieli się od Any i Kike o zajściu w pokoju Rudej. Skąd wiedzieli?Od samego Marco który przyszedł się z nimi pożegnać przed odlotem.Na wiadomość ,że jego kumpel wyjechał bez pożegnania wściekł się.Szybko wyjął telefon z kieszeni i wybrał do niego numer.
- No co ty odpierdalasz?Zostawiasz dziecko i swoja kobietę jakiemuś śmieciowi!
- Diego ty nic nie rozumiesz więc proszę nie wtrącaj się.
- Posłuchaj no!Może i nie wiem ale wiem jedno.Jak teraz odpuścisz będziesz potem tego żałował. Więc bierz dupę w troki i wracaj tu natychmiast i walcz o nią i syna do cholery! - krzyknął do słuchawki.
Przyjaciel nie odpowiedział tylko najnormalniej w świecie się rozłączył.
- Cholera jasna! - krzyknął wściekły.
- Kochanie co jest ? - zapytała zmartwiona Natii.
- Posłuchajcie nie wiem co jest grane i nic z tego nie kumam. Ale musimy wziąć sprawy w swoje ręce bo czuję ,że coś tu śmierdzi. To nie podobne do Marco by tak łatwo zrezygnował by się poddał od tak. Za tym kryje się coś więcej i dopóki on się nie opamięta a my nie dowiemy się o co chodzi mam zamiar mieć oko na ego imbecyla co wykurzył mi kumpla.
- Co chcesz zrobić ? - zapytał Kike.
- Najpierw pogadam z nim w sumie jeszcze go nie poznałem czas najwyższy by to zrobić. A ty tym czasem jak możesz sprawdź go ok.
- Jasne!
- A my? - zapytały równocześnie dziewczyny.
- Wy na razie zostańcie z Enrigue ja wybadam teren.
Po tych opuścił pokój a Kike zajął się sprawdzaniem Martina tym czasem Natalii opowiedziała Any o Selenie.Przyjaciółka zaczęła ja pocieszać i namawiać by na spokojnie porozmawiała z matka.Katia zaś nieświadoma wyjazdu ukochanego leżała na łóżko w ramionach Martina.Wciąż analizowała w głowie dzisiejsze zajście.Miała tyle pytań,wątpliwości jednak dziś nie była wstanie na przesłuchania.Jedyne czego pragnęła w tej chwili to zasnąć tak samo mocno jak jej synek.Zdążyła zamknąć oczy i znowu dobiegło do jej uszu pukanie.Tym razem brunet wstał by otworzyć.Diego na widok Martina zdębiał. Nie spodziewał się zobaczyć sobowtóra kumpla.
- Słucham, jeśli pan z obsługi to my niczego nie potrzebujemy . - rzekł Martin.
- Ja nie z obsługi ,jestem przyjacielem Katii.
Kiedy usłyszała głos Poncha natychmiast się zerwała na równe nogi i podbiegła do drzwi.
- Mogę wejść ? - zapytał udając iż nic nie wie o dzisiejszym zajściu.
- Tak. - rzekła wpuszczając go do środka.
- Wpadłem bo doszły mnie słuchy,że masz gościa wiec postanowiłem go w końcu poznać.
- Aaa a więc to jest Martim. Martin to jest Poncho lub Diego jak kto woli.
Panowie podali sobie ręce. Po czym Diego przeszedł do swojej gry.
- Ruda nie wiesz czasem czemu Marco wyjechał i to bez pożegnania? - zapytał czekając na reakcję obojga.
Na wiadomość o wyjeździe ukochanego Katia posmutniała widać było iż nie ucieszyła ją ta wiadomość jednak ze względu na Martina a także by nie zdradzić swoich uczuć przed Poncho udała ,że wcale ją to nie ruszyło i powiedziała;
- Nie i nie obchodzi mnie to. A poza tym to normalka zawsze ucieka gdy mu coś nie leży.
- Co masz na myśli ? - zapytał Diego w nadziei iż sama powie mu o dzisiejszym zajściu.
-Nie nic. Nie ważne. Wiesz co ja już jestem zmęczona pogadamy o tym jutro oki? - powiedziała próbując delikatnie się go pozbyć.
Wiedział o tym i dlatego pożegnał się i grzecznie wyszedł szanując jej decyzję.Czuł już jednak iż nie polubi się z sobowtórem przyjaciela.Choć gość nie zamienił z nim w sumie ani słowa to jednak obserwował go uważnie i doskonale widział jak cieszy się na wieść o wyjeździe Cuksa.Nie rozumiał nic z tej zagmatwanej sprawy ale dziś było już zbyt późno by się nad tym zastanawiać.Kiedy wrócił do pokoju Kike już z wejścia zapytał;
- I co masz coś ?
- Niestety ale jutro wracam do Meksyku więc poszperam bardziej i się dowiem.
- Dobra. To co kochanie wracamy do pokoju? - zapytał Natalii.
- Tak oczywiście. Wam życzę miłej nocy jutro pogadamy.
Jak tylko pożegnali się z przyjaciółmi ruszyli do pokoju.Nagle Diego usłyszał swoje imię oboje odwrócili się w stronę głosu.Na widok dziewczyny Poncho zbladł tymczasem ona nie zwracając uwagi na stojącą obok Anahi rzuciła się mu na szyję i wepchnęła język do gardła.W pierwszej chwili nie wiedział co się dzieje ale już po sekundzie odepchnął ja od siebie.
- Oszalałaś?!Co ty robisz? - zapytał zaskoczony patrząc na brunetkę.
- To wy się znacie ? - zapytała zszokowana Natii mierząc ową dziewczynę wzrokiem który mógłby zabijać.
- Kochanie pozwól przedstawiam ci Gabi...moją byłą dziewczynę.
Ale blondynka po tym co zobaczyła nie miała zamiaru być miła dlatego od razu przeszła do ataku.
- Posłuchaj no Gabi czy jak ci tak to jest mój mężczyzna ...rozumiesz mój! Więc trzymaj się od niego jak najdalej jasne?!
- Kochanie ale spok...
- A ty milcz !- ostrzegła go.
- Zbliżysz się do niego jeszcze raz a nie rącze za siebie !
Powiedziała po czym wzięła bruneta pod rękę i zaciągnęła do pokoju. Była wściekła on zaś w jak najlepszym humorze co świadczył uśmiech od ucha do ucha na jego twarzy.
- No i z czego się cieszysz ? - zapytała nadąsana.
- Z ciebie słonko.Uwielbiam gdy jesteś zazdrosna! - rzekł próbując ją przytulić.
- O nie mój drogi!Dziś nie tkniesz mnie palcem i śpisz na podłodze.
- To żart ?
- Nie skąd ! Ja mówię całkiem poważnie za tego ślimaka kara musi być.Ja idę się myć a ty tymczasem pościel sobie na podłodze.Bayyy !
Powiedziała wchodząc do łazienki i zrzucając z siebie sukienkę celowo przed wejściem.Mrugnęła oczkiem i znikła.Stał zaskoczony i nie wiedział co ma o tym myśleć. Czy Annie czasem mówiła poważnie czy tylko z nim igrała.Miał to gdzieś zdjął marynarkę i już miał ściągać koszulę gdy nagle usłyszał jej krzyki.Przestraszony wbiegł do łazienki to co zobaczył wprawiło go w osłupienie. Natalii stała pod prysznicem całkiem nago i śmiała się.Teraz już całkiem zgłupiał. Dopiero co była zła a teraz śmiała się jak szalona.Podszedł pod kabinę by zapytać co ją tak bawi ale ona wtedy złapała go za krawat i w ubraniu wciągnęła pod ciepły strumień wody.Przygniatając go do ściany przylgnęła do niego i zaczęła całować po szyi.Jednocześnie wodząc dłońmi po jego torsie balastem jednak był mokry materiał postanowiła wiec jak najszybciej się go pozbyć.Szybkim ruchem szarpnęła za materiał i zdarła z niego łącznie z krawatem.Następnie zaczęła ssać, lizać ,przygryzać jego sutki.Na jego ciele pojawiła się gęsia skorka chociaż woda była ciepła. Ale to dreszcz i podniecenie wywołało taka reakcje.Dłońmi przeciągała z góry na dół po jego twardej umięśnionej klacie oraz brzuchu.Miał ochotę przejąć inicjatywę i natychmiast ją posiąść ale z drugiej strony chciałby tym razem ona była górą.Kiedy tak jeździła językiem po torsie jego członek stawał się coraz większy i twardszy.A serce łącznie z oddechem natychmiast przyspieszyło.Krew w jego żyłach wręcz wrzała a gdy nagle kleknęła przed nim i patrząc mu prosto w oczy zaczęła rozpinać mu pasek i rozporek czuł iż zaraz straci panowanie nad sobą.Jak tylko rozebrała go z reszty garderoby ponownie zaczęła pieścić jego brzuch schodząc niżej i niżej. jej gorące usta oraz oddech przyprawiały go o zawrót głowy.Wzięła do reki jego członka i zaczęła się nim bawić.Patrzyła na niego chcąc napawać się widokiem przyjemności jaka mu sprawia.Kiedy przejechała językiem po wewnętrznej stronie ud łącznie z pachwina nie wytrzymał.Wziął ją pod ramiona i podniósł. Następnie zatopił swoje wargi w jej ustach.Całował ją zachłannie ale bardzo namiętnie z nutą delikatności.Zarzucając jej prawą nogę na swoje biodro przycisnął do ściany potem zarzucił drugą a gdy oplotła go wszedł w nią jednym zdecydowanym ruchem.Jęknęła wyginając się w łuk.A gdy poruszał się w niej to w górę to w dół przyspieszając coraz bardziej ona jęczała coraz głośniej a jej paznokcie wbijały się w jego plecy.Na spełnienie długo nie musiała czekać gdyż już w czasie pieszczot swojego partnera była bardzo napalona.Dlatego teraz tak szybko udało się jej dojść a i on nie był bierny.Nie skończyli jednak na laurach kochali się jeszcze dwa razy.Potem wyczerpani nawzajem się umyli i poszli spać.Tak samo postąpiła Katia i Martin. Zaś Any i Kike leżeli przytuleni do siebie nie mogąc zasnąć.
- Duszno mi dziś jest tak gorąco ,że nie da się spać. - powiedziała brunetka patrząc na blondyna.
- No ja też nie mogę usnąć.
- Wiesz co może ja pójdę pod prysznic jak się orzeźwię to może wtedy zasnę. - stwierdziła wstając z łóżka.
- Zaczekaj mam pomysł ubierz się wyjdziemy gdzieś. - powiedział łapiąc ją za rękę.
- O 1.00 w nocy ? - zapytała zdziwiona.
- Tak kochanie przecież i tak nie śpimy a mały spacer nam nie zaszkodzi.Miasto o tej porze jest bardzo piękne ,nacieszmy się tym ,w końcu jutro już wracamy do Meksyku, bo ja do pracy muszę.
- W sumie racja. - powiedziała całując go.
Po 15 minutach oboje byli już gotowi.Kiedy wyszli z hotelu ruszyli wzdłuż chodnika podziwiając pięknie oświetlony krajobraz miasta.Szli wtuleni i bardzo szczęśliwi nie przeszkadzał już im upał i duchota jaka panowała.
- Tu jest tak pięknie. Kocham cię wiesz i już nie mogę doczekać się tego kiedy zostanę twoją żoną.
- No wiesz aniołku jesteśmy w Vegas jak chcesz możemy ten ślub wziąć i zaraz. - rzekł z uśmiechem na twarzy.
- Naprawdę byłbyś gotowy wziąć go nawet i teraz?
-Oczywiście a cóż to za pytanie ?Wątpisz we mnie?
- Jasne ,że nie.Ale wiesz choć propozycja jest bardzo,bardzo kusząca to jednak poczekam bo w Meksyku już jest wszystko zamówione i lepiej byśmy nie musieli tego odwoływać.
- Masz rację. - odparł i pocałował ją w czoło.
Po czym zapytał;
-Kochanie wciąż jest ci gorąco?
- Yhym! - mruknęła wzdychając.
- To choć zaszalejemy! - stwierdził i pociągnął ją za rękę.
Oboje zaczęli biec Any nie bardzo wiedziała co się dzieje i co takiego jej ukochanemu strzeliło do głowy. Zaczynała się już obawiać a kiedy znaleźli się na miejscu zapytała;
- Co ty planujesz ?Po co mnie tu przyciągnąłeś?
- A co nie podoba ci się?Choć będzie fajnie!
- Jak to choć ?Ty chcesz tam wejść ?
- No a czemu nie ?
- Jak nas ktoś zobaczy to powiedzą ,że zwariowaliśmy albo jeszcze mandat nam wlepią!- stwierdziła przewracając oczami.
- Daj spokój zaszalejmy choć raz!
Powiedział i nim zorientowała się w sytuacji wziął ją na ręce i wciągnął w sam środek ogromniej [link widoczny dla zalogowanych]. Ten widok wprost zapierał dech w piersiach. Piękne kolorowe światełka dodawały uroku i romantyczności owej scenerii.Wejście tam było dość ryzykowne ale jednocześnie bardzo przyjemne , kuszące a już na pewno szalone.Fontanna była miejscem publicznym i do tego strzeżonym ale oni mieli to gdzieś ważne było ,że w tej chwili bawili się świetne.Biegali jak małe dzieci na bosaka cali mokrzy pomiędzy jednym strumieniem a drugim.Śmiali się, całowali oraz wygłupiali. Duchota czy upał zniknął bo teraz byli całkowicie przemoczeni.Nagle Enrigue klekną przed swoją ukochaną i zaczął krzyczeć jak szalony;
- Kocham cię Any kochammm!!!
- Zwariowałeś ?! Zamknij się bo nas złapią.- powiedziała śmiejąc się i próbując zatkać buzię ukochanemu.
- Jeśli w jednej celi z Tobą nie mam nic przeciwko. - stwierdził szczerząc się do niej.
- Kike ty na serio oszalałeś! - powiedziała klękając koło niego.
- Oczywiście na twoim punkcie kochanie.
Odparł i wpił swoje usta w je wargi przylgnęła do niego ich mokre ubrania teraz wręcz kleiły się do siebie.Pocałunki jakimi się obdarowywali były namiętne.Woda z tryskającej fontanny opadała na nich a oni się całowali nie zważając ani na miejsce ani na cokolwiek.Nagle blondyn odsunął się od niej i powiedział;
- Lepiej wróćmy do hotelu bo za chwilę popełnimy największe szaleństwo pod słońcem.
Wiedziała co ma na myśli bo sama była podniecona i gdyby nie fakt iż owa fontanna stała w miejscu publicznym była by gotowa kochać się tu z nim. Jednak rozsądek jeszcze panował nad nimi i dlatego szybko wrócili do hotelu.Ale już w windzie zapomnieli o rozsądku Enrigue zatrzymał ją natychmiast i przygarnął do siebie ukochaną.Zaczęli nawzajem zrywać z siebie ubrania obdarowując się wzajemnie pocałunkami.Gdy byli już prawie nadzy Kike pchnął ją na drzwi windy i po zarzuceniu jej nogi na swoje biodro wszedł w brunetkę jednym zdecydowanym troszkę brutalnym ruchem. Jęknęła ta nuta brutalności nawet się jej spodobała zaczęła przygryzać mu koniuszek ucha w czasie gdy on poruszał się w niej w coraz to szybszym tępię.Jej jęki były coraz głośniejsze a gdy poczuła nadchodząca falę rozkoszy wiła się jak szalona ocierając się o jego silne , doskonale umięśnione ciało.Spełnieni wrócili po cichu do pokoju i tam powtórzyli akt tym razem w łóżku.
********************
- Miałeś złapać ta sukę!Minął tydzień a ty nadal mi jej Ku**a nie przyprowadziłeś !Wiesz co sam się tym zajmę a ty kupuj sobie już trumnę ! - krzyczał wściekły Ignacio.
- Ale szefie ona wciąż jest z kimś nie mam jak złapać jej samej! - tłumaczył zawzięcie.
- Ty skończony kretynie nie potrafisz uprowadzić kobiety! Udowodnię ci ,że sprzątnę ja nawet pod nosem tego idioty co to się koło niej kręci! - krzyknął i rzucił słuchawką.
Następnie sięgnął po cygaro podpalił i podszedł do okna.
- No Natalio Silva twoje godziny są już policzone !Zabiję cię tak samo jak ty zabiłaś mi syna! Przysięgam! - powiedział miażdżąc w dłoni palące się cygaro.
Po czym wezwał dwóch swoich ludzi i kazał przygotować helikopter z zamiarem podróży do Las Vegas.
ROZDZIAŁ 9
Czas pobytu w Las Vegas dobiegł końca wszystkie sprawy jakie mieli do załatwienia zostały zakończone. Jednak nie wszyscy wracali do domu w dobrych humorach. Szczęśliwcami była Any i Kike natomiast Katia jak i Diego nie mieli najlepszych humorów.Zły nastrój bruneta wynikał z tego iż Natalii zamiast wracać z nim poleciała do Hiszpanii.Powodem było zamknięcie tamtego życia by móc spokojnie na nowo zamieszkać z ukochanym. Chciał z nią polecieć ale kazała mu wracać z przyjaciółmi by podtrzymał a zarazem namówił Katie na zgodę z Marco. Sama zaś miała zamiar namówić Cuksa do powrotu i walczenia o ukochaną poza tym nie wyobrażała sobie podróży jednym samolotem z Seleną. Wciąż nie miała ochoty na rozmowę z nią.Humor Kati wynikał z zajść jakie wydarzyły się w ostatnich dniach. Spotkanie i uświadomienie sobie, iż jej ukochany żyje było dla niej ogromnym przeżyciem.Ale ostatnia akcja która zaistniała między Marco a Martinem całkiem ją skołowała. Sama nie była już pewna któremu ufa i czy na którymkolwiek z nich jej zależy.Dlatego była wdzięczna ,że jak na razie obaj zniknęli z jej życia.Cuks wyjechał powrócił do siebie i pewnie już nigdy go nie ujrzy natomiast Martin zamiast wracać z nią musiał pilnie polecieć w sprawie interesów do innego kraju. Jakiego ?Tego nawet Ruda nie wiedziała bo partner nawet nie raczył ją o tym poinformować zapewnił ją tylko,iż to pilne i ,że szybko wróci.Nie żeby się tym zmartwiła bo to dawało jej czas na uspokojenie się i przemyślenia.Ale i uświadomiło,że tak naprawdę nic nie wie o człowieku z którym obecnie się spotyka.Nie wiedziała co za interesy prowadzi?Czy pracuje dla kogoś czy tylko dla samego siebie?Czy ma jakąkolwiek rodzinę ,przyjaciół ? Wiedziała o nim tylko tyle ile sam jej powiedział.A mianowicie,że lubi kolor czarny,pracuje na bardzo ważnym stanowisku i nie kiedy musi wyjeżdżać. Wiedziała jaką potrawę lubi,jakie lody,filmy ,kto jest jego idolem i nic więcej.A to stanowczo za mało jak na kogoś kto w przyszłości miałby zostać jej mężem czy tez ojcem zastępczym jej dziecka.Postanowiła więc ,że zaraz po jego powrocie wypyta go o wszystko dokładnie.A Marco, co z nim?Czy jego rzeczywiście skreśliła już ze swojego życia na zawsze?Nie ! I nigdy tego nie zrobi nawet gdyby bardzo tego pragnęła to nie uda się jej.Zbyt dużo pięknych chwil z nim przeżyła i do tego mieli syna. Nie potrafiła by tego zrobić.Z zamyślenia wyrwał ją głos Any.
- Pogodziłaś się w końcu z Natii? - zapytała zmartwiona.
- Nie. - burknęła.
- A zamierzasz?
- Czarna dobrze wiesz,że po mimo bzdur jakie wygadywała ja nadal ją kocham. Oczywiście,ze zamierzam się z nią pogodzić ale najpierw czekam na jej powrót do Meksyku.
- No to mnie uspokoiłaś. Bo wiesz,ze teraz nie tylko ty będziesz moja druhna ale ona też.
- No jasne innej opcji nie widzę. - powiedziała uśmiechając się do niej.
Brunetka wiedziała,że coś gryzie Rudą ale skoro ona sama nie chciała się zwierzać ta nie miała zamiaru naciskać.Jednak odwrócić jej uwagę od smętnych myśli mogła.W czasie gdy panie podczas lotu gawędziły o ślubie panowie rozmawiali na temat słynnych braci.
- No to jak tylko wrócę do pracy sprawdzę tego całego Martina.A ty dowiedz się jak tam Anahi poszło z Marco. - powiedział Enrigue.
- Mój aniołek ma dar przekonywania na pewno ściągnie go tu z powrotem. - powiedział patrząc w okno.
- Moja zaś jak widzę potrafi każdego postawić na nogi. - rzekł wskazując na dziewczyny.
- I dobrze Rudej potrzebna była rozmowa. Martwi mnie ta cała sprawa z nią i tym całym klonem Uckera.W tym gościu coś mi nie gra tylko nie wiem co.
- Spokojnie stary dojdziemy do tego. Zasięgnę informacji gdzie tylko się da na jego temat.
I tak przez cały lot rozmawiali o sprawach bardzo ważnych i mniej ważnych.Tym czasem w samolocie do Hiszpanii blondynka smacznie sobie spała.Nie wiedząc ,że dokładnie tym samym lotem do Hiszpanii leci nie kto inny jak facet jej przyjaciółki Katii a jednocześnie klon jej przyjaciela Cuksa.Co robił w tym samolocie?Ten lot to właśnie była ta jego pilna sprawa.A dokładnie chodziło o wykonanie zlecenia które dostał od swojego szefa.Jeszcze nie wiedział dokładnie co ma zrobić ale zaraz jak tylko wyląduje dowie się wszystkiego w drodze do rezydencji szefa.Kilka godziny później jak tylko wysiadł z samolotu i odebrał bagaż zadzwoniła jego komórka.
- Tak szefie? - zapytał na luzie jak by gadał z kumplem.
- ....
- Jasne nie ma problemu szef wie,że do takich zadań tylko ja. - stwierdził dumny z siebie.
- ....
- Tak wiem byłem nie uchwytny przez jakiś czas ale dlatego ,iż sam miałem coś ważnego do wykonania. - wyjaśnił swoją kilkudniowa nieuchwytność.
- ....
- Dobra to czekam.
Po tych słowach rozłączył się.Zadanie jakie miał wykonać polegało na odnalezieniu pewnej kobiety i dostarczeniu ją owemu szefowi teraz tylko czekał na jej zdjęcie.Długo to nie trwało bo już po kilku minutach w jego telefonie pojawiła się wiadomość.Kliknął by otworzyć zdjęcie i wtedy zobaczył najlepszą przyjaciółkę swojej kobiety.Jego radość nie znała granic bo jego zadanie było na wyciągnięcie ręki.A dokładnie to Natalii w tym momencie zbliżała się w jego kierunku. Nadszedł czas by zaczął grać. Wiedząc,że blondynka nie miała jeszcze okazji poznania go przykleił sobie sztuczny i serdeczny uśmiech do twarzy i ruszył jej na przeciw.Kiedy stanęli już blisko siebie oczy w oczy powiedział.
- No widzisz Anahi ty tu a ja miałem właśnie lecieć do Meksyku.
- To świetnie bo ja przyleciałam się z Tobą rozmówić i namówić cie do powrotu.Ale najpierw musimy pozałatwiać tu sprawy nim każde z nas wróci do swojej ukochanej połówki.
-Masz rację.To choć samochód już mam podstawiony.
Niczego nieświadoma i niezorientowana Natalii wsiadła bez wahania wraz z brunetem do samochodu.Nie podejrzewając nawet przez chwilę ,iż ten który podaje się z Marco tak naprawdę nim nie jest.Jak to możliwe,że do tej pory nie poznała ukochanego Rudej?Może gdyby w Las Vegas były w zgodzie blondynka miała by taką okazję a tak niestety mijała się zawsze z facetem przyjaciółki.Od jego przylotu do Vegas zawsze wychodziło tak ,że jakiś trafem się mijali.Nawet dziś rano przed odlotem do Hiszpanii nie miała okazji go poznać.Any,Kike a nawet Diego miał już go poznał ale nie ona. Stąd tak łatwo dała się nabrać, iż gość z lotniska w Hiszpanii to nie kto inny jak Marco.Zadowolona siedziała i opowiadała mu jak to się cieszy z tego ,że ona i Poncho się pogodzili i,że liczy,iż w przypadku Katii i jego będzie tak samo.Udawał ,że jej słucha by nie zauważyła gdzie ja wiezie.Dopiero kiedy skręcał pod willę szefa Anahi spojrzała zdziwiona na niego i zapytała;
- Marco gdzie my jesteśmy ?Czyj to dom?
Spojrzał na nią z cwaniackim uśmiechem na twarzy i powiedział;
- Zaraz się dowiesz skarbie!
- Skarbie?!!! - zapytała zdziwiona spoglądając na niego jak by się urwał z choinki.
Martin jednak już się nie odezwał tylko wjechał na teren posesji. Jak tylko zaparkował przed domem powiedział ;
- Wysiadaj!
- Nie ma mowy. Najpierw powiedz czyj to dom i po co tu jesteśmy. - rzekła tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Wtedy brunet wyjął broń i powiedział;
- Słuchaj lalka wysiadaj albo dostaniesz kulkę!
- Cuks czyś ty zwariował, grozisz mi bronią?
Westchnął ciężko a potem się uśmiechnął diabelsko i rzekł;
- Rozczaruje cię ale nie jestem tym za kogo mnie uważasz. Twój cały Marco nawet nie wie ,iż jesteś w Hiszpanii a teraz wysiadaj bo nie mam czasu na pierdoły.
Chciała jeszcze coś powiedzieć ale spojrzał na nią groźnie otworzył drzwi i prawie wypchnął ja ze środka auta.Następnie sam wysiadł i wziął ja pod ramię prowadząc do wnętrza willi.Próbowała uwolnić się z jego uścisku ale był zbyt silny.Nie rozumiała nic z tego co się działo dopiero gdy doprowadzono ją na miejsce a ów szef powiedział;
- Witam w moich skromnych progach panienko Silva! Proszę mi powiedzieć jak mam cię zabić ?Czy tak jak zabiłaś mojego syna czy może wolisz inną śmierć ?
- O czym pan mówi nie rozumiem? - powiedziała zdezorientowana.
- O Cameleonie drogie dziecko.
Dopiero teraz dotarło do niej przed kim stoi.Wciąż jednak nie rozumiała czemu Cuks mówi,że nie jest Marco i dlaczego pracuje dla tego gościa. Nie zdążyła o nic zapytać bo Ignacio po chwili wydał rozkaz zaprowadzenia jej do piwnicy.I zaraz po wydanym rozkazie dwóch jego goryli wzięło ją pod ręce i zaczęło prowadzić we wskazane miejsce.Szarpała się i krzyczała ale nikt nie zwracał na to uwagi.
- Puszczajcie !To jest porwanie ,ja nikogo nie zabiłam!Ucker pomóż mi nie stój tak,dlaczego to robisz?Do cholery wpuście mnie!
Panowie jednak się śmiali.Kiedy dziewczyna zniknęła z pola widzenia Ignacio nalał sobie i Martinowi drinka i powiedział;
- Dobra robota!
- Ma się rozumieć. - odparł dumny z siebie.
- Teraz masz wolne resztą zajmę się sam. Najpierw się z nią zabawię a potem ją zabiję. - rzekł i zaczął się szyderczo śmiać.
***********************
MEKSYK
Dwa dni później.Po powrocie życie co nie których miało wrócić do normy co prawda z małymi zmianami.Zaraz jak tylko wrócili Poncho przeniósł się do drugiego mieszkania które posiadał.To właśnie tam miał zamieszkać z Natalii. Podzielił też nieruchomości między siebie a Katiię pozostając z nią jednak w spółce. Ruda zaś wciąż zastanawiała się nad dalszym związkiem pomiędzy nią a Martinem. Jednocześnie pomagając Any w przygotowaniach do ślubu oraz czekając na powrót Blondi.Kike zaś wrócił do pracy i od razu wziął się za sprawdzanie Martina jak na razie nic na niego nie znalazł.Do tego jeszcze strasznie na nerwy działała mu pani podkomisarz o której na czas pobytu w Vegas raczył zapomnieć.Ale ona szybko przypomniała mu o swojej obecności.Nie tylko wciąż za nim łaziła ,ale też wkurzała go i wciskała nos tam gdzie nie trzeba.To doprowadzało go do furii nie wiedział czemu, ale nie lubił jej oraz nie ufał.Jednak był skazany na współpracę z nią.Każdy był czymś zajęty. Jednak Diego nie omieszkał zauważyć iż jego ukochana nie tylko nie wróciła do tej pory ,ale też nie dzwoni co więcej nie odbiera telefonów i od niego.Pierwszej doby myślał ,że po prostu jest zbyt zajęta ale już następnego dnia zaczął się martwić.Różne myśli przychodziły mu do głowy dlatego też zadzwonił do Cuksa w nadziei,że dowie się czegoś chociaż od przyjaciela.Ale niestety jego telefon też nie odpowiadał.Zaczął więc myśleć ,że ukochana się rozmyśliła i postanowiła tam zostać wraz z Marco.Nie bardzo chciało mu się w to wierzyć dlatego w końcu podjął decyzję i postanowił polecieć do Hiszpanii.W czasie kiedy on szykował się do wyjazdu wrócił Martin.I jak gdyby nigdy nic bez zbędnego pytania zamieszkał u Rudej.Udając kochanego i czułego faceta oraz przyszywanego tatusia.Jego zachowanie pomogło się Katii uspokoić i podjąć decyzję. Zamierzała zapomnieć o Uckerze i ułożyć sobie życie u boku Martina.Niczego nieświadomy Marco tym czasem próbował tez o niej zapomnieć rzucając się w wir pracy.Jednak nawet tam myślał o ukochanej i synu oraz bracie który zniszczył mu życie.No własnie on jeden znał go najlepiej i wiedział do czego jest zdolny to czemu na raził życie swojego dziecka i Katii?Dobrze wiedział,że jeśli nic z tym nie zrobi ich życie może być zagrożone. A jednak ustąpił.Czy to było dobre posunięcie?Wiedział ,że nie.W jednej chwili podjął decyzję. Wraca do Meksyku odzyskać swoją rodzinę! Rzucił natychmiast robotę i pojechał do domu by się spakować i wsiąść jak najszybciej w pierwszy samolot do Meksyku.W czasie pakowania zadzwonił do Poncha.
- Stary wracam do Meksyku póki się tam nie zjawię mniej oko na Katię i Santiago ok?
- Jasne!Ja właśnie miałem lecieć do was bo martwiłem się tym iż Natalii nie odbiera ode mnie telefonów. Chłopie co się u was dzieje,że żadne z was nie odbierało komórki?
- Diego o czym ty mówisz ja jestem tu sam.Natalii przecież wróciła z Tobą do Meksyku.
**********************
Ręce miała przywiązane na długich łańcuchach do sufitu. Jej głowa lekko opadła w dół,była wycieńczona ,pobita do tego wielokrotnie zmacana.Tak nadal żyła bo szanowny pan Ignacio postanowił najpierw po pastwić się trochę nad nią.Najpierw zmacał ją od góry do dołu a kiedy się stawiała i napluła mu w twarz kazał ją pobić.Chciał się wtedy z nią zabawić jednak nie przewidział ,iż taka twarda z niej kobieta. Nie tylko napluła na niego ale też zadrapała swoimi długimi paznokciami po jego doskonale wypielęgnowanej twarzy co go niezmiernie wkur.wiło.Uderzył ją i rzucił się na nią ale ona wciąż walczyła jak widać nie poradził sobie z nią skoro zawołał goryli by to oni ją okiełznali. Niestety delikatnością nie grzeszyli.Dlatego teraz na jej twarzy można było dostrzec ślady siniaków po ciosach które otrzymała w twarz. Ale by przestała całkiem kąsać jeden z nic na rozkaz ojca Camelona biczował Natalii dotąd aż dziewczyna nie straciła przytomności.Trzymali ją już drugi dzień. Czemu wciąż jej nie zabił?Na co czekał?No cóż choć zabiła jego syna to jej uroda go powaliła i nie zamierzał jej zabić dopóki nie zasmakuje jej delikatnej jedwabistej skóry.A ,że najpierw musiał popracować nad jej charakterkiem to już inna bajka.Biczowanie jednak poskutkowało bo blondynka już od wczoraj się nie odzywała.Wisiała ledwo żywa i co chwila tylko spoglądała kto ją pilnuje i czy jej kat nie nadchodzi.Nastał wieczór i dopiero szanowny pan Ignacio zjawił się z wejścia wydał rozkaz rozkucia dziewczyny i zaprowadzenia jej do jego sypialni.Tym czasem Poncho był już na miejscu i wiedział już,że jego ukochana nawet na sekundę nie pojawiła się ani w domu ani w kasynie który prowadziła z Cuksem w Hiszpanii. W czasie gdy on leciał do Hiszpanii Marco ustalał czy blondynka pojawiła się w znanych im miejscach nikt jednak jej nie widział.Po 3 godzinach udało mu się ustalić,że ostatnie miejsce gdzie ją widziano było lotnisko.I tu ślad się urywał.Jak tylko Diego doleciał na miejsce wspólnie próbowali ustalić gdzie może być dziewczyna jednak na marne. Nawet Kike będąc w Meksyku próbował się czegoś dowiedzieć i jakoś pomóc,jak na razie i on nie zdobył żadnych informacji.W czasie poszukiwań jedyne dziewczyny nie były zorientowane w sprawie.Powód?Panowie nie chcieli ich martwić. One niczego nieświadome wciąż robiły ostatnie przygotowania do ślubu.A nasz szanowny i zły do szpiku kości kolega Martin zabawiał Santiago chcąc jeszcze bardziej zawrócić w głowie Katii.Poszukiwania trwały a tym czasem zadowolony z siebie Ignacio właśnie podszedł do łóżka na którym leżała pół przytomna Natalii.Dotknął dłonią jej uda i powiedział z triumfem na twarzy;
- No to się teraz suko zabawimy! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 22:58, 01 Lut 2012
|
|
ROZDZIAŁ 10
Chociaż była cała obolała i praktycznie bez sił postanowiła się bronić.Napalony Ignacio zaczął przybliżać swe wargi do szyj dziewczyny a jak tylko się nad nią pochylił ta z ledwością ale jednak sięgnęła po pierwszą rzecz z szafki nocnej i przyłożyła mu z całej siły jaka jeszcze jej pozostała w głowę.Jak tylko mężczyzna padł ta szybko zsunęła się z łóżka zabrała z jego marynarki komórkę i portfel po czym wyjrzała dyskretnie z okna by zobaczyć czy ma szansę na wydostanie się. Zauważyła tylko dwóch ochroniarzy tak więc dla większego bezpieczeństwa sięgnęła po pistolet i po cichu wyszła na balkon.Rozejrzała się jeszcze raz dokładnie i wróciła do środka. Jedyna droga ucieczki była z łazienki tak więc by nikt nie mógł jej zatrzymać strzeliła raz w sufit i szybko schowała się we wnętrzu toalety. Zaraz po strzale wszyscy ludzie Ignacio wbiegli do pokoju a to oznaczało,że odwrócenie uwagi się udało.Wyszła po woli oknem z łaźni i po drabince na której pięły się kwiaty zaczęła zsuwać się w dół. Będą już na ziemi ruszyła do bramy wciąż trzymając broń w dłoni.Otworzyła sobie ją na tyle by się chociaż przecisnąć i zaczęła bić co sił w nogach na oślep.Nie wiedziała gdzie jest i dokąd biegnie jednak by przeżyć musiała uciekać.Po drodze próbowała się dodzwonić do ukochanego niestety jego telefon za pierwszym razem nie odpowiadał.Dopiero przy drugiej próbie usłyszała głos bruneta.
- Poncho !To ja Natalii! - zdyszana wyszeptała do słuchawki.
- Kochanie gdzie ty jesteś?Co się dzieje? - zapytał zatroskanym głosem jednocześnie oddychając z ulga na dźwięk jej głosu.
- Poncho tu dzieje się coś dziwnego ,ja nic nie rozumiem.Nie wiem gdzie jestem jest ciemno nawet nie wiem dokąd biegnę ale muszę uciekać inaczej oni mnie zabiją! - opowiadała szybko jak tylko mogła mijając drzewa które ją otaczały.
- Ale kto ?O czym ty mówisz aniołku? - zapytał nie bardzo rozumiejąc.
- Porwali mnie i chcą zabić!Zabić za tego pajaca Cameleona! - krzyczała do słuchawki.
- Ale kto cię porwał i kiedy? Jak mam cię znaleźć ? - zadawał pytania by dowiedzieć się czegoś konkretnego.
- Porwał mnie Ma... - nie dokończyła bo nagle ktoś wyrwał jej telefon z reki zakrywając przy tym usta.
Nagle w słuchawce dało się słyszeć odgłos przerwanego połączenia.
- Kur.waaaaaaa! - krzyknął wściekły uderzając pięścią w ścianę.
Marco spojrzał na przyjaciela i zapytał;
- Ej co jest grane?Co powiedziała? - zapytał ciekaw bo nie wiele słyszał i zrozumiał z rozmowy tej parki.
Odwrócił się w stronę Cuksa i z poważną oraz wściekłą miną powiedział;
- Jak jej nie znajdziemy zabiją ją!
- No ale jak mamy to zrobić?Przecież ślad się urywa na lotnisku a patrząc na ciebie rozumiem,że nie zdążyła ci powiedzieć gdzie jest! - skwitował na koniec szatyn.
- Cholera Marco jak jej się kur.wa coś stanie to przysięgam zabije się! - krzyknął wściekły a jednocześnie zrozpaczony.
- Dobra stary uspokój się.Usiądźmy i pomyślmy co można zrobić by trafić na jej ślad. - rzekł spokojnie choć sam tez był zdenerwowany tak naprawdę.
- Ty nie rozumiesz tu nie ma czasu na zastanawianie się ,tu trzeba działać i to już!
Był wściekły, ale po raz pierwszy w życiu bał się. Jak jeszcze nigdy nie czuł strachu tak teraz był przerażony tylko starł się tego nie okazywać. Gdyby to chodziło o jego życie pewnie wcale by się nie przejął ale tu chodziło o życie kogoś dużo bardziej ważnego o jego ukochaną.Chodził w tej i z powrotem zastanawiając się kto mógł chcieć zemsty z Cameleona. W sumie nie zdążył go poznać za dobrze by teraz wiedzieć kto może chcieć zemsty za owego śmiecia. Jednego był pewny blondynka była w poważnym niebezpieczeństwie.Przemyślał jeszcze raz każdy jej krok i nagle krzyknął;
- Wiem!
- Co ? - zapytał zdziwiony szatyn.
- Jedziemy na lotnisko, ale już! - wydał rozkaz.
- Przecież już tam byliśmy pytaliśmy wszystkich i nikt nic nie wie. - podsumował Cuks.
- Tak,ale nie oglądaliśmy nagrań z kamer.
Zdążyli tylko wymienić spojrzenia i pędem wybiegli z mieszkania by po sekundzie już odjechać z piskiem opon.Jechali tak szybko ,ze w przeciągu 15 min byli na miejscu. W czasie kiedy oni próbowali namówić kierownika lotniska do pokazania nagrań Ignacio i jego ludzie zaciągnęli nie przytomną Natii z powrotem do rezydencji.
- Szefie gdzie ją do piwnicy czy sypialni? - zapytał jeden z ludzi.
- Sypialnia ! - rzekł stanowczo.
Blondyn wykonał polecenie i dla pewności,że dziewczyna nie ucieknie tym razem przypiął ją kajdankami do ramy łóżka.Potem wszyscy opuścili pokój.
- Co teraz z nią? - zapytał Gacio
- Macie cały czas podawać jej ten środek usypiający. Potem osobiście się nią zajmę tym razem już ostatecznie! - skwitował zaciągając się cygarem.
******************
Dwie godziny później.
Oglądali już chyba z 10 te nagranie i wciąż nic nie wiedzieli.Tak samo Kike nadal nic nie wskórał.Diego już zaczynał tracić nadzieję gdy nagle Marco krzyknął :
- Patrz jest!
Teraz obaj wpatrywali się w przedostatnie nagranie na którym wyraźnie było widać jak Anahi opuszcza lotnisko z Martinem na ten widok Cuks uderzył pięścią w blat biurka.
- To ten gad! Cholera jasna zabiję skur.wiela jak tylko coś jej zrobi!
- A ja ci pomogę! Tylko co teraz mamy wrócić do Meksyku by go przycisnąć ?
- Po co skoro na miejscu jest Enrigue.
Nie rozmyślając dłużej zadzwonił do blondyna i nagrał mu sprawę ten szybko rzucił robotę na komisariacie i pojechał do domu by o wszystkim poinformować dziewczyny by teraz i one uważały na Martiego.Niestety w domu zastał tylko swoją ukochaną oglądającą jakiś serial.
- Cześć słonko! Gdzie Katia? - zapytał całując ją w usta.
Brunetka spojrzała na niego i zdziwiona zapytała;
- A co ty tak wcześnie w domu? - po czym dodała. - Ruda pojechała do siebie bo ponoć coś się stało w domu pękła jakaś rura czy coś!
- Wstawaj jedziemy do niej ! - rzekł w pośpiechu łapiąc Any za rękę.
- Ale zaraz ,zaraz !O co chodzi?
- Kochanie wyjaśnienie w drodze dobrze? - zapytał patrząc na nią błagalnym wzrokiem.
Już nic nie odpowiedziała tylko posłusznie poszła za nim.Po drodze próbowali się do niej dodzwonić ale na marne telefon był wciąż wyłączony co dla brunetki to było dziwne bo czerwonowłosa nigdy odkąd się znają nie wyłączała komórki.Zmartwiona poprosiła Kike by przyspieszył ten niechętnie ze względu na jej stan spełnił ową prośbę. Tym bardziej gdy zagroziła,że sama siądzie za kierownica.Jedno i drugie było bardzo zdenerwowane obawiali się najgorszego po nowinkach które otrzymali od bruneta. Odetchnęli z ulga dopiero kiedy dotarli na miejsce i zobaczyli,że Katia najnormalniej w świecie siedzi w ogrodzie z małym i się bawi.Jednak obowiązkiem ich było poinformowanie jej o poczynaniach jej nowego partnera.Słuchała z uwaga coraz to bardziej zaciskając pięści na myśli ile krzywdy wyrządził i,że ona jako była policjantka nie przejrzała go od razu. Było jej jednocześnie głupio jaki czuła się winna tego,że Natalii została porwana. Była pewna,iż gdyby przejrzała go od razu nie doszło by do tego wszystkiego. Nie było jednak teraz czasu na roztrząsanie i obwinianie się trzeba było działać. Po namowie z Kike i Any zadzwonili do Poncha i wspólnie opracowali plan złapania Martina i zdemaskowania go. Nikt z nich jednak nie wiedział,że szatny już od dawna stoi w domu i przysłuchuje się ich rozmowie.Teraz już wiedział,że musi uciekać nim ta trójka zorientuje,iż przejrzał ich plany. Wycofał się po cichu i tak tez cicho odjechał z pod domu w drodze zadzwonił do szefa i opowiedział mu wszystko. To tez i ten pan postanowił zmienić miejsce pobytu. Jego ludzie dostali rozkazy co mają robić i szybko wzięli się do roboty.Tym czasem on sam poszedł najpierw do swojej sypialni by spakować najpotrzebniejsze mu rzeczy a potem do pokoju w którym leżała dziewczyna.Usiadł obok pogłaskał ją po policzku i choć spała pod wpływem środków usypujących powiedział;
- No to panno Silva od teraz będziesz już tylko moja wywiozę cię tak daleko,że nikt cię nie znajdzie ani teraz,ani nigdy. - skwitował i zaczął się śmiać szyderczo.
Martina natomiast w tej chwili robił to samo co ludzie Ignacia pakował się ,a gdy skończył ruszył na lotnisko ,a z stamtąd kupił bilet na Alaskę bo właśnie w tym miejscu miał spotkać się ze znajomą która zamierzała mu pomóc a jednocześnie była jego od wielu lat stała kochanką.Kiedyś byli parą , ale oboje uznali,że nie są gotowi na związek tak więc każde z nich poszło w swoją stronę. Zdarzało się jednak ,iż wielokrotnie na siebie wpadali i zawsze lądowali w łóżko z czasem to stało się normą. Ale nie tylko seks ich łączył były jeszcze dwie sprawy pierwszą było to ,iż zawsze mogli na siebie liczyć ,a drugą było dziecko.O tym wiedziała jednak tylko ta dwójka.Nawet matka dziewczyny myślała,że ojcem Brandona jest kto inny.No,ale wróćmy do naszego mafiozy on i jego ludzie tez już byli w drodze do nowego miejsca zamieszkania tyle,że oni mieli do dyspozycji prywatny samolot i śmigłowiec.Na miejsce dotarli więc pierwsi.Po rozpakowaniu się nasz szanowny pan I poszedł sprawdzić co z blondynką która w obecnej chwili nie spała. Chciał ujrzeć jej minę kiedy powie,że wywiózł ją na pustkowie zwanym Alaską.Reakcja Anahi była taka jak się spodziewał najpierw była przerażona ,potem wściekła i zaczęła go obrzucać wyzwiskami oraz krzyczeć by ją uwolnił a na koniec rozpłakała się.Świadomość,że już nigdy nie ujrzy bliskich rozrywała jej serce.Czy bała się śmierci ?Nie! W tej chwili tylko tego pragnęła.To było lepsze niż ciągłe więzienie przez tego typka lub życie obok niego.Chciała by ją zabił zaczęła w tym celu nawet go prowokować.Jak? Obrażała jego syna sądząc ,iż to da upragniony cel jednak pan I był cwańszy wiedział do czego dziewczyna zmierza tak więc zamiast ją zabić jedynie zlecił kolejne biczowanie blondynki.Zaś Kike ,Any i Katia próbowali odnaleźć Martina niestety na darmo.Na początku mieli jeszcze nadzieję ,ale po przeszukaniu jego mieszkania zrozumieli,iż uciekł.Po tej informacji Poncho nie tylko wpadł w szał demolując połowę mieszkania kumpla na co ten mu zezwolił zważywszy na sytuację.Demolka jednak nie pomogła dlatego z tej bezsilności brunet w końcu usiadła na kanapie schował twarz w dłoniach i płakał.
- To koniec !Straciłem ją! Jak ja będę bez niej żył ?!No jak?!
- Stary uspokój się znajdziemy ją. - rzekł Ucker próbując go uspokoić.
- Cholera Cuks jak mam się kur.wa uspokoić nie wiedząc gdzie ona jest!Mieliśmy szansę się tego dowiedzieć i co ?Skur.wiel zwiał !więc jak mam ją odnaleźć jasnowidzem kur.wa nie jestem! - krzyczał wściekły miotając się po salonie.
- Wiem ale na pewno da się coś jeszcze zrobić.Trzeba tylko spokojnie pomyśleć. - skwitował poklepując go po plecach.
- To moja wina,moja!Nie powinienem puszczać jej tu samej!Przysięgam jak jej się coś stanie ja sam się zabije! - mówił a z jego oczu płynęły łzy.
Chodził jak szalony od kąta w kąt nie wiedząc co ze sobą począć.W końcu i Ucker nie wytrzymał i wściekły zaczął krzyczeć na bruneta.
- Przestań do cholery gadać głupoty!Nic jej nie będzie,znajdziemy ją obiecuję ci to!A teraz siadaj i słuchaj jest sposób ale bardzo ryzykowny. - dodał na koniec.
- Jaki ? - zapytał z zaciekawieniem.
- Możemy dać wiadomość o poszukiwaniach do mediów. - podsunął pomysł na co Diego zareagował znowu impulsywnie.
- O chu.jałeś!Przecież wtedy na bank ją zabiją!
- Być może ale nie koniecznie. - stwierdził spokojnie.
- Nie wiesz co ja nie mam zamiaru ryzykować w ten sposób! - rzekł stanowczo.
- Dobra to siedź i użalaj się nad sobą!Pozwól jej zginać nie wykorzystując szansy która się nadarza! Ja pier.dolę Poncho co się z tobą stało ,kiedy stałeś się taki miękki.
- Takiś kur.wa mądry ? A powiedz co TY byś zrobił gdyby to Kati lub małemu groziło takie niebezpieczeństwo?No co zaryzykował byś ? - zapytał spoglądając na kumpla wymownie.
Szatyn zastanowił się przez chwilę i odpowiedział;
- Tak. Na początku tak samo jak ty na pewno bym się wahał,ale skoro to jedyna szansa wykorzystał bym to.
Teraz brunet zastanawiał się na słowami przyjaciela po czym rzekł;
- Dobra zgoda!Ale jak ją zabiją przysięgam obarczę tym ciebie bo to twój pomysł.
- Jeśli ją zabiją ja sam ze sobą skończę bo Natii jest dla mnie jak siostra rozumiesz?Jak siostra. - powtórzył już nieco ciszej uświadamiając sobie na jakie ryzyko muszą ja wystawić.
Pojechali do największej telewizji i radia w mieście godzinę później audycja jedna jak i druga zaczynała rozbrzmiewać już prawie na całym świecie a im zostało czekać i modlić się by nic nie stało się Natalii i by ktoś dal im znać o miejscu w którym ja widziano lub z kim.Rozesłano tez listy gończe za Martinem. Jednak chłopcy mieli już dla niego plan zagłady oby tylko przed policją wpadł w ich ręce. Na szczęście Anahi jej porywacze jak na razie nic nie wiedzieli o głośnych poszukiwaniach bo każdy z nich był zajęty czymś innym.
******************
Dwa dni później.
Od dłuższego czasu nie widział się z Martinem i tak naprawdę on sam nie wiele wiedział co teraz może robić jego przyjaciel i gdzie może być.Ale jak tylko usłyszał komunikat w tv bez wahania sięgnął po słuchawkę i zadzwonił pod podany numer na ekranie. Po kilku sygnałach usłyszał zdenerwowany głos bruneta.
- Słucham!
- Widziałem komunikat i wiem kto może wam pomóc. - powiedział Fabian.
Na chwilę zapadła cisza.Po czym Diego zapytał;
- Kto ?
- Spotkajmy się.Niech pan poda miejsce a ja się tam zjawię i wszystko wyjaśnię.
Po podaniu adresu panowie się rozłączyli.Przyjaciel Martina szybko wziął dokumenty i to co było potrzebne i wybiegł z domu tak jak by się paliło.Zaś w Meksyku dziewczyny tak jak i Poncho oraz Diego odchodzili od zmysłów. Kike tez był bardzo przejęty tym wszystkim oraz próbował nadal pomóc ale też musiał zająć się swoją pracą. W końcu jako komisarz jest do czegoś zobowiązany i sprawy osobiste nie mogą rzutować na jego pracy.Najbardziej dobijał go jednak fakt owej brunetki o imieniu Gina. Kobieta wciąż się w coś wtrącała i naokoło się kręciła przy blondynie z dnia na dzień miała na niego coraz to większą ochotę.Nie zwracała uwagi na to,że Kike nie jest nią zainteresowany co dawał jej jasno do zrozumienia wielokrotnie. Im bardziej ją odtrącała ona tym bardziej do niego lgnęła. Próbowała go kusić na różne sposoby króciutkie obcisłe spódniczki,bluzki z dużym dekoltem ,a i tak to nie przyciągało jego uwagi.Pomyślała by ,ze jest gejem gdyby nie wiedziała,iż ma narzeczoną.No właśnie nawet świadomość posiadanej przez niego partnerki nie odstraszył Giny.Przystojni mężczyźni którzy wpadli jej w oko byli u niej jak nawyk.Czuła się zaspokojona dopiero gdy uzyskała to co chciała. Jednym słowem Enrigue był u niej na celowniku czekała tylko na odpowiednią chwilkę by go upolować.No ale wróćmy do Fabiana który w drodze do Hiszpanii nie miał zielonego pojęcia o tym ,iż Marco żyje.Dlatego na jego widok na początku stał zszokowany ,ale po chwili przywitał się z nim serdecznie i tym bardziej chciał pomóc. Panowie zaprosili go do środka by mógł opowiedzieć wszystko co wie.Po zdaniu relacji rzekł na koniec;
- Za chwilę powinna być tu osoba która wam pomoże.
I tak też się stało kilka minut później usłyszeli dzwonek do drzwi.Diego postanowił je otworzyć tym samym dając czas na pogaduchy Fabianowi i Cuksowi.Dużo słów nie zamienili bo do salony wrócił zaraz Poncho z ładną blondynką na jej widok Ucker zerwał się na równe nogi i zbladł;
- SANI !
- Witaj Marco dużo lat minęło od ostatniego spotkania. Prawda?
Szatyn nie odpowiedział tylko kiwnął głową i wciąż wpatrywał się w oczy koleżanki zastanawiając się czy nadal go nienawidzi.
Kochani rozdziały mogą być krótsze niż zazwyczaj ale pewnie za to będzie ich więcej.Przepraszam za błędy.
ROZDZIAŁ 11
Na wieść o porwaniu córki Selena od razu pojechała do dziewczyn by zorientować się w sytuacji. Była zła na Diego,że o niczym jej nie powiedział.Jak tylko Any wyjaśniła jej wszystko oraz poinformowała,że trwają poszukiwania matka Natii trochę się uspokoiła.Mimo to nie zamierzała tak tego zostawi.Zdawała sobie sprawę,że jeśli nie pomogą chłopakom to nie najlepiej może się to dla nich zakończyć.Zadzwoniła więc do Cesara i o wszystkim poinformowała ten bez chwili wahania zaczął zbierać ludzi z zamiarem wylotu do Hiszpanii. Chociaż Diego wciąż mu nie wybaczył nie mógł pozwolić by syn zginął. W godzinę grupka uzbrojonych ludzi była już gotowa do wylotu.Dziewczyny jak i Sel miały zamiar tam polecieć jednak powstrzymał je Kike.Który sam też został na miejscu. Gdyby nie praca prawdopodobnie poleciał by też jednak niestety obowiązki wzywały.Tym czasem Marco przeprowadzał najważniejsza rozmowę w swoim życiu.Pojawienie Sani go zdziwiło był pewny,że dziewczyna go nienawidzi za śmierć siostry.Ta jednak nie tylko powitała go ciepło ,ale oznajmiła też,że pomoże mu w odnalezieniu znajomej. Nie bardzo wiedział jak może to zrobić wszystko jednak zrozumiał kiedy został z nią sam na sam. Opowiedziała mu wtedy z kim zadaje się jego brat i kto może więzić Natii. Wściekł się ,ale najbardziej poruszyło go jej późniejsze wyznanie kiedy zapytał czemu chce im pomóc ,skoro powinna go nienawidzić za śmierć Felicji.
- Marco przecież ja dobrze wiem,że to nie ty ją zabiłeś tylko Martin. Myślisz,że czemu zaraz po jej pogrzebie przepadłam jak kamień w wodę?Bo twój draniowaty brat groził mi i mojej rodzinie.
- Poczekaj!Skąd ta pewność,że to nie ja ją zabiłem ? - zapytał zaciekawiony jej wyznaniem.
- Tamtego dnia wiedziałam,że odwołałeś spotkanie.Godzinę później dostała telefon.Chwilę potem zaczęła się szykować,zapytałam więc gdzie wychodzi,a ona ,że na spotkanie z Tobą.Zdziwiło mnie to bo sama dobrze wiedziałam,że tego dnia poleciałeś do Paryża po prezent na rocznicę ślubu twoich rodziców.Próbowałam jej to wyjaśnić ,ale jak zwykle uznała,iż kłamię i jestem zazdrosna.Zobaczywszy,że nic nie wskóram pojechałam za nią.Podjechała pod jakiś magazyn co mnie zdziwiło jeszcze bardziej.Ty przecież nigdy nie spotykałeś się z nią w takich miejscach.Jak tylko wysiadła z samochodu z budynku wyszedł twój brat. Zaczęli się całować ,a potem weszli do środka.Wysiadłam więc i po cichu się tam zakradłam.Na początku się tylko całowali i rozmawiali o głupotach.Potem zaczęli się kłócić o ciebie.Martin zażądał od niej by cię otruła gdy zaprotestowała zaczął jej grozić.To jednak nie poskutkowało.Uderzył ją więc,nie mogłam patrzeć na to spokojnie i się wtrąciłam.Wtedy on uderzył mnie tak mocno,że uderzyłam głową o beton i straciłam przytomność.Nie wiem co było dalej bo obudziła się już w jego samochodzie związana. Zawiózł mnie do jakiejś budy.Kiedy zapytałam gdzie Felicja on z uśmiechem na twarzy powiedział,iż ją udusił.Potem dodał,że jeśli chcę by mojej rodzinie i mi nic się nie stało mam ten incydent zachować w tajemnicy.Jeśli chodziło o mnie Marco miałam to gdzieś ,ale ze względu na rodziców zachowałam to w tajemnicy.By mieć pewność,że nic mam nie zrobi namówiłam rodziców na wyjazd. Dwa tygodnie później dowiedziałam się od Leonardo ,że zostałeś wrobiony w to morderstwo. Chciałam wrócić i ci pomóc jednak sam Leo odradził mi ten pomysł.Mówiąc,że dzięki ojcu nie trafiłeś do pudła bo wszystko zatuszował.Tego,że wyrzucili cię z domu już mi nie powiedział. Cuks gdybym wtedy wiedziała...
- Sani.Wystarczy. - rzekł łamiącym się głosem.
Spojrzała na niego i dopiero teraz dostrzegła,że po jego policzkach płynął łzy.Nie wiele myśląc przytuliła go.Nie mógł uwierzyć w to co usłyszał dziewczyna za którą kiedyś gotowy był oddać życie zdradzała go pod nosem i to z jego własnym bratem.Słysząc to czuł wściekłość.Kochał ją ,a ona go zdradzała.Nagle zerwał się na równe nogi i zaczął krzyczeć;
- Boże Sani jakim ja byłem idiotą!Totalnym debilem i ślepcem!Zdradzała mnie ,a ten drań nie dość ,że ją zabił to jeszcze w to wszystko wplątał mnie!A ja głupi nawet nie skojarzyłem faktów!Kur.waaa co za kretyn ze mnie!
- Ale Marco nie mogłeś wiedzieć,że ona cię zdradza.- powiedziała próbując go uspokoić.
- Tak ,ale zrozum kiedy oskarżono mnie o jej zabicie ja nawet się nie wyparłem.A wiesz czemu ?Bo nie miałem dowodów na swoje alibi!Bilet z Paryża jakimś cudem mi przepadł.Tak samo prezent.Przy niej znaleziono moje dokumenty które rzecz jasna też mi wcięło,nawet odciski palców tez były moje.Ja wiedziałem,że tego nie zrobiłem,ale jak miałem się bronić bez dowodów na niewinność ?Nie mogłem i dlatego pod zostałem oskarżony.Jednak mój bogaty i wpływowy tatuś nie mógł pozwolić by jego syn przyniósł mu wstyd i hańbę i zadbał oto by mnie wypuścili ,a dowody na ,,rzekome zabójstwo" spłonęły.Zażądał jednak bym wyniósł się z jego domu w trybie natychmiastowym.Pamiętam jak jeszcze wtedy powiedział ,,Żałuję,że kiedy groziła ci śmierć ja stanąłem na głowie by uratować ci życie.A teraz mam za to zapłatę,że mój własny syn zabił niewinną dziewczynę przynosząc mi tym samym wstyd i hańbę.".Z domu wziąłem tylko kilka ubrań i z paroma groszami w kieszeni wylądowałem na ulicy.I to wszystko przez pieprzonego braciszka!!!
- Czemu nie wytłumaczyłeś ojcu,że to nie ty ...
- Próbowałem,ale mnie nie słuchał.Miał gdzieś moje prośby,tłumaczenia czy błagania.
Rozmawiali jeszcze długo,a tym czasem Fabian opowiadał Diego o Martinie i jego pokrewieństwie z Marco.Brunet słuchał wszystkiego z niedowierzaniem.A kiedy cała czwórka ponownie była w komplecie zaczęli opracowywać plan odnalezienia Natalii.Zadanie było dość trudne bo mieli do przeszukania ,aż 10 domów należących do Ignacia.Każda kryjówka leżała w innej części kraju. Za pomocą Sani wykluczyli kilka posiadłości dzięki czemu zostało im do obszukania 4.Tylko od której zacząć ? padło pytanie.I wtedy Fabian się odezwała;
- Alaska!Tam mogą ją trzymać.Martin często tam jeździ gdy chce ukryć się przed kimś lub spotkać z Gabi.
- Jaką Gabi ? - zapytał zdziwiony Ucker.
- To taka laska z którą on od dawna ma romans ,a no i mają dzieciaka.Poczekaj chyba mam w telefonie jej fotkę. - rzekł na koniec wyjmując kieszeni spodni komórkę.
Kilka sekund później pokazał zdjęcie owej dziewczyny tulącej się do Martina.Szatyn dobrze przyjrzał się dziewczynie i po chwili stwierdził;
- Nie znam jej,ale najmniej interesuje mnie ona ja chcę dorwać tego skur.wiela! Mówisz,że śmieć może być na Alasce?
- No to lecimy na Alaskę! - skwitowała brunet Poncho.
Po czym zadzwonił po swoich ludzi.Jak tylko wydał im rozkazy razem z Marco nalali każdemu po drinku i usiedli by jeszcze raz przestudiować plan nalotu na posiadłości obu panów.Teraz nie mogli robić nic innego bo nie mieli ludzi.A wyruszenie tam we czwórkę było zbyt ryzykowne.Musieli niestety zaczekać z tym do rana.
************************
Meksyk
Any i Katia jak i Selena nie potrafiły się na niczym skupić każda z nich denerwowała się jak cholera.Największego stracha jednak miała Ruda.W tej bitwie mogła stracić zbyt dużo ważnych dla niej osób.Pierwszym był Marco który choć bardzo ją zawiódł to i tak kochała go ponad wszystko.Potem była Natalii jej najlepsza przyjaciółka od wielu ,wielu lat.Może ostatnio między nimi nie było za dobrze ,ale myśl o jej śmierci przerażała ją.Kolejną osobą był Poncho.Jemu też zawdzięczała bardzo dużo.To dzięki jego pomocy przecież przetrwała te ciężkie chwile po ,,śmierci" Uckera.Stała przy oknie i modliła się gorąco o to by nikomu nic się nie stało.Selena zaś robiła to samo tylko chodząc w kąta w kąt.Any natomiast jako jedyna starała się zachować jako taki spokój dla dobra dziecka.Ktoś też musiał zając się małym Santiago bo sama Katia nie była teraz wstanie tego zrobić.Brunetka jako jedyna też nie musiała drżeć o życie swojego ukochanego który teraz siedział na komisariacie i starał się pracować.Nie wychodziło mu to zbytnio bo tak jak cała reszta zastanawiał się jak potoczą się sprawy z napadem na dom Ignacia. Pragnął tam być i wspierać kumpli ,ale nie mógł.Praca ,pracą został też ze względu na dziewczyny.Bo w końcu ktoś musiał zaopiekować się i nimi.Mając dość zadręczania się nalał sobie drinka.Z reguły w pracy się nie pije ,ale dziś była to wyjątkowa sytuacja.Jego dziwne zachowanie zauważyła Gina i postanowiła to wykorzystać.Bez zaproszenia weszła do jego biura.Spojrzał na nią i niezadowolony z owego widoku zapytał;
- Czy coś się stało pani podkomisarz ?
- U mnie wszystko gra,ale u pana chyba nie.
- A to już nie jest pani sprawa. - rzekł wskazując na nią palcem.
- Racja!Jednak chciałam pomóc.
Zaczął się śmiać.Kiedy skończył zapytał;
- Niby jak ?
Obeszła jego biurko i stanęła za fotelem na którym teraz prawie leżał.Następnie położyła na jego ramionach swoje dłonie i zaczęła go masować.Chciał zaprotestować,ale przyłożyła mu palec do ust i powiedział;
- Cicho.Proszę się tylko odprężyć,nawet pan nie wie ile taki masaż może.Posłuchał jej jedynie dlatego,że nie miał siły na sprzeczki.Kłopoty które miał i tak mu wystarczyły.Masowała go,coraz to dolewając trunku do jego szklanki.A kiedy zorientowała się ,że jest już porządnie wstawiony usiadła mu swobodnie na kolanach i zaczęła całować.I choć napotkała opór z jego strony to nie rezygnowała dotąd ,aż w końcu dopięła swego i Kike odwzajemnił pocałunek.Szumiało mu w głowie i nie do końca wiedział co się dzieje.Po chwili rzucił ją na biurko i zaczął zdzierać z niej ubranie,ona zaś nie pozostawała mu dłużna.Jednak kiedy sięgnęła do paska jego spodni opamiętał się natychmiast zaczął się ubierać.Jej kazał zrobić to samo.Gina jednak siedziała teraz na wprost niego oparta łokciami o blat biurka i patrzyła zalotnie z triumfem na twarzy.Spojrzał na nią wściekły i zapytał;
- Powiedziałem ubieraj się i wypier.dalaj!
- Oj Kike ,Kike nie grzeczny chłopczyku ciekawe co powie twoja ukochana gdy się o tym dowie ?
- Nawet nie próbuj! - zagroził.
Ani trochę się nie przestraszyła.Zaczęła jednak powoli i leniwie zapinać bluzkę którą rozpiął w przypływie zaćmionego umysłu.
- Grozisz mi ?Oj nie ładnie,szanowany pan komisarz grozi swojej podwładnej co powiedzą na to inni.
Teraz wściekł się jeszcze bardziej.Złapała ją za rękę i ściągnął z biurka pytając;
- Czego ty kur.wa chcesz ?
Uśmiechnęła się i powiedział;
- Stanowiska i...ciebie!
- Popier.doliło cię chyba!Wynoś się! - krzyknął i pociągnął ją w stronę do drzwi.
Następnie wypchnął ją za zewnątrz usiadła w fotelu i zaczął zastanawiać się nad popełnionym przed chwilą błędem.Kochał Any,za kilka dni mieli się pobrać ,a potem zostać rodzicami.Jedna chwila nie uwagi i o mało tego nie zepsuł.Chociaż skończyło się tylko na pocałunku on miał wyrzuty sumienia.Posiedział godzinę w biurze by trochę otrzeźwieć,a potem wrócił do domu.Atmosfera była tak napięta z powodu akcji na Alasce,że Any nie zwróciła uwagi,iż jej narzeczony jest lekko wstawiony i coś go gryzie.Uznała,że to zachowanie wynika z sytuacji w której teraz wszyscy się znajdowali.Blondyn jednak po dłuższym namyśle podjął decyzję by o całym zajściu powiedzieć brunetce.Najpierw jednak postanowił poczekać ,aż sprawa z Natalii się wyjaśni.
*********************
Wciąż żyła bo szanowny pan Ignacio postanowił jednak najpierw pomęczyć ją trochę i poddać różnym torturom nim zgładzi ją ostatecznie.Faszerowanie ją różnymi środkami znudziło mu się.Doszedł do wniosku,że biczowanie raz dziennie lub wiszenie do góry nogami nad buchającym ogniem sprawi mu większą przyjemność. Każda tortura coraz bardziej pozbawiała ją sił.To,że jeszcze wytrzymywała było zasługą tego,iż przy każdym znęcaniu się nad nią myślała o Diegu.Wspólnie spędzone chwile dawały jej siłę do walki na to by jak najdłużej utrzymać się przy życiu.Znała Poncha i wiedziała,iż ją znajdzie choćby miał cały świat przeszukać.Nie chciała umierać nie po żegnając się z nim dlatego tak bardzo walczyła.Już nie raz życie przeleciało jej przed oczyma gdy ludzie Ignacia znęcali się nad nią zawsze wtedy zamykała oczy i przypominała sobie pocałunki ukochanego.Te wspomnienia wzmagały w niej tyle siły,że potem potrafiła nawet podnieść głowę i z dumą powiedzieć;
- Tacy jak wy jesteście za słabi by dać mi radę.
To wkur.wiało rzecz jasna panów oprawców i zaczynali ją bić mocniej,ale wtedy ona zaczynała się śmiać.Z jej gardła wydobywał się histeryczny śmiech natomiast z oczu leciały łzy o których wiedziała tylko ona mając spuszczoną głowę do dołu.Bolało jak cholera,jednak nie zamierzała dawać im tej satysfakcji.Śmiejąc się przez łzy jednocześnie błagała Boga o siły i oto by Diego przybył na czas. Wierzyła w niego jednak powstawało pytanie;Czy zdąży ją odnaleźć nim ten drań postanowi ją zabić ?. Ignacio dość szybko się nudził dziś chciał widzieć jak smaży się nad ogniem,a jutro mógł wymyślić coś innego lub po prostu uznać ,iż ma dość zabawy i przyjść ją wykończyć na dobre.Był wieczór kiedy ściągnęli ją z łańcucha i zaciągnęli do sypialni.Kilka godzin wiszenia nad palącym się ogniem dawało się we znaki towarzyszyło jej odczucie znużenia, ból i zawroty głowy, brak apetytu i nudności oraz poczucie niepokoju.Nad ranem było jednak jeszcze gorzej zaczerwienienie na skórze bardzo ją piekło oprócz tego skóra była wysuszona.Czuła też,że ma gorączkę,ale się nie pociła,a jej oddech był coraz to szybszy tak jak i tętno.Zrozumiała,że jeśli nie długo nie uzyska pomocy będzie po niej.Niestety już nawet nie miała siły się modlić,a wszystkie wspomnienia coraz bardziej rozmazywały się jej przed oczami.Czuła jak zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością.W czasie kiedy ona powoli konała w męczarniach Ignacio siedział szczęśliwy popijając drinka w towarzystwie Martina
- Szefie czemu ona nadal żyje ?Czy nie miała zginąć ? - zapytał nie bardzo rozumiejąc postępowania swojego pracodawcy.
- Widzisz Martin mój syn był dla mnie ważny i tak sobie pomyślałem,że zwykłe zabicie tej dziwki nie przyniosło by mi satysfakcji.Tak więc postanowiłem się troszkę zabawić ,jeśli chcesz ty też możesz. - rzekł wzruszając ramionami.
- Nie rozumiem.
- Rozumiesz ,rozumiesz.Ostatnia sypialnia na końcu korytarza idź i zabaw się z tą ślicznotką o ile jeszcze oddycha. - powiedziała na koniec zanosząc się szyderczym śmiechem.
Szatyn długo się nie zastanawiając poszedł we wskazane miejsce.
Za błędy i jakiekolwiek niedociągnięcia przepraszam. Wybaczcie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Strona 4 z 5 |
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
phpBB © 2001, 2002 phpBB Group Play Graphic Theme
|