Autor |
Wiadomość |
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Wto 19:51, 24 Sty 2012
|
|
TRAUMA; VONDY
INNE TRAUMY; LOS A i LEVYRRONI (mniejszy stopień)
GATUNEK; ROMANS
ILOŚĆ ROZDZIAŁÓW ; ???
PROLOG
Kariera , pieniądze i dobra zabawa !To tylko się liczyło w jej życiu najbardziej.Na miłość nie miała ani czasu ani ochoty. Jednak by zdobyć kolejny awans i kolejną firmę musi być mężatką. Bo jej nowy i staroświecki szef uważał iż kobieta będąca panną nie nadaje się na rolę szefowej poważnej firmy. By uzyskać swój cel i zdobyć to czego pragnie wynajmuje faceta który ma udawać jej męża.Czy dzięki niemu zdobędzie to czego pragnie?Czy może on zmieni jej poglądy na życie i nauczy ją iż nie pieniądze i kariera a miłość jest w życiu najważniejsza?
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez anetta418 dnia Wto 11:26, 31 Sty 2012, w całości zmieniany 7 razy
|
|
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Czw 12:58, 26 Sty 2012
|
|
OBSADA;
Carolina (Caro)– nie dla niej jest rola żony czy też matki. Ona woli spełniać się zawodowo niż pchać się w gary czy pieluchy.Praca ,dobra zabawa i facet na jedną noc to są jej priorytety.Bywa szczera aż do bólu .Nie znosi gdy ktoś się jej sprzeciwia i zawsze musi postawić na swoim.Nie umie gotować ani sprzątać.Ale na modzie zna się doskonale.
Chris (Ucker) – facet po przejściach stracił prace, dom i rodzinę w ciągu jednej chwili. Umie gotować lepiej niż nie jedna kobieta. Kocha ciszę i spokój. Typowy domownik. Do dziś dnia nie ma stałej pracy bo nie może jej znaleźć.Mieszka kątem u swojego kumpla Poncha. Jest zawzięty i uparty. Ma swoje zdanie i nie lubi gdy ktoś je podważa.
Anahi – siostra Cuksa .Jest zagranicą i nie wie jaka tragedia spotkała jej brata bo ich kontakt urwał się dwa lata temu. Interesy sprowadzają ja ponownie do Meksyku. Jest wrażliwa ale gdy trzeba potrafi wywalić kawę na ławę.Nie nienawidzi kłamstw i wykorzystywania ludzi. Rodzina i przyjaźń jest dla niej najważniejsza. Jest samotna matką.
Poncho – typowy podrywacz. Nie ma zamiaru się ustatkować. Dzieci to dla niego wyzwanie nie do pokonania.Tak samo jak Dul kocha swoja pracę i dla niej gotowy jest wyrzec się wszystkiego ale lubi też zabalować. Jedyna osobą której współczuł kiedykolwiek jej jego kumpel Ucker. I tylko przyjaźń z nim jest jedynym dobrem w jego zakręconym i szalonym życiu. By dopiąć swego celu potrafi kłamać jak z nut. Bywa porywczy. Za nim pomyśli najpierw powie co nie raz wychodzi mu nie na dobre.
Szef – człowiek starej daty. Dla niego kobieta powinna siedzieć w domu pilnować by mąż i dzieci miały wszystko. A jeśli już kobieta pracuje to powinna być mężatką bo tylko taka nadaje się jego zdaniem na stanowisko prezesa. Mężatki jego zdaniem to kobiety odpowiedzialne i pracowite. A wolni strzelcy to niezorganizowani imprezowicze.Jest stanowczy i wymagający .
May – siostra Poncha.Kocha dzieci,ma stał a prace ale nie ona jest dla niej najważniejsza. Chodzi na imprezy ale nie tak często jak brat.Nie lubi kłamać chyba ,ze w dobrej wierze. Cuksa traktuje jak drugiego brata. Jest wrażliwa .Ale gdy ktoś zajdzie jej za skore potrafi dać do wiwatu. Zakochana potajemnie w Williamie.
William – tak jak Poncho jest podrywaczem. Nie ma skrupułów ,ani litości. Kobiety traktuje przedmiotowo. To on jest ojcem dziecka Any. Na wieść o ciąży dziewczyny porzuca ja i zwiewa.Jest kolejnym dobrym kumplem Poncha ale z Cuksem się wręcz nienawidzą.Na Maite nie zwraca uwagi traktuje ja jak powietrze. Uważa iż jest za mało wyluzowana i seksowna do tego nudna. Ma zaś chrapkę na Dulce która jego zdaniem jest niezłym kąskiem. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Sob 1:57, 28 Sty 2012
|
|
ROZDZIAŁ 1
Ledwo weszła do swojego gabinetu a już musiała go opuścić udając się na naradę do sali konferencyjnej. Rzuciła szybko na swoje dębowe biurko torebkę i opuściła gabinet kierując się w stronę konferencyjnej. Dziś nie miała za najlepszego humoru i co gorsza czuła ,że jeszcze będzie gorzej. Czy przesadzała?Nie! Dulce zawsze ,no prawie zawsze kierowała się przeczuciem które zazwyczaj ją nie myliło. To dzięki niemu zaszła do tej pory tak daleko. Zaczynała w tej firmie jako sprzątaczka dorabiająca do ostatniego roku studiów a teraz?Teraz była wicedyrektorem ,, MONIMAR” specjalizującą się w wyposażeniu gabinetów kosmetycznych, salonów odnowy biologicznej oraz ośrodków spa&wellness. Praca była dla niej najważniejsza. Dzięki niej miała pieniądze i władzę coś czego brakowało jej w dzieciństwie. Dużo starań i poświęcenia zajęło jej zajście aż tak wysoko i dlatego poprzysięgła sobie nigdy z tego nie rezygnować. Jej życie nie było usłane różami. Ojciec zmarł kiedy ona miała 5 lat a matka zamiast się nią zająć przyprowadzała sobie do domu coraz to nowych ,,tatusiów” którzy nie tylko zrobili z niej służąca ale nie raz dobierali się do niej. W domu panowała bieda bo żyły jedynie z renty po ojcu. Matka nie miała zamiaru iść do pracy i na dodatek utrzymywała swoich kochasi zapominając całkiem o niej. Gdyby nie ciotka Sofia pewnie nigdy nie skończyła by szkoły i umarła by z głodu. To ona zabierała ja do siebie na posiłki i ona dołożyła się do szkoły. Jednak w dniu jej 19 urodzin zmarła w wypadku samochodowym.Wtedy Dulce przeniosła się do mieszkania ciotki i znalazła pracę jako kelnerka w podrzędnym barze.Mieszkanko liczyło ledwie 20 metrów. Ale lepsze było to niż ciągłe mieszkanie z matką która staczała się z dnia na dzień. Nie tylko rznąć na prawo i lewo ale też z powodu alkoholu który zaczęła zażywać ze swoimi kochankami.Dul z chęcią przeniosła się do mieszkania po ciotce. Uczyła się i jednocześnie pracowała sypiając po 4 godziny na dobę. Ale by mieć lepsze życie wolała się poświęcić niż skończyć jak jej rodzicielka. Wtedy nie miała ani czasu i chęci na randki ani na jakąkolwiek zabawę. Wciąż tylko szkoła, praca, dom i tak na okrągło aż do ukończenia studiów. Zaraz po nich zmieniła swoje życie diametralnie. Ze sprzątaczki awansowali ją na recepcjonistkę.Mieszkanie wynajęła obcym a sama na spółkę z przyjaciółką ze studiów Elizabeth wynajęły dwupokojowe liczące 50metrów. By zajść jeszcze dalej uczęszczała na najróżniejsze kursy kosmetyczne , komputerowe, wizażu ,mody i czego tylko się dało by zajść na jak najwyższy stopień. Miała to szczęście ,że poprzedni szef zauważył jej starania i co pół roku dostawała awans o stopień wyżej. Aż w końcu osiągnęła stanowisko wiceprezesa. Była z siebie dumna bo dzięki temu kupiła sobie własny dom 4 razy większy od wyjmowanego mieszkanka z Eli. Teraz można by powiedzieć iż była panią samej siebie. Pracowała po 12 godzina czasem i dłużej ale gdy chciała zabalować zawsze znalazła na to czas. Wtedy chodziła z kumpelkami z pracy oraz z Elizabeth do ,,Alibi” największej luksusowej dyskoteki w Stanach. Tam piły , tańczył oraz wyrywały facetów na jedną noc.Czemu na jedną?Bo ani Dulce ani żadna z jej kumpelek nie zamierzały nigdy się ustatkować. Czym kierowały się jej koleżanki w tym postanowieniu? Tego nie wiedziała. Natomiast, jeśli chodzi o nią samą, było to oczywiste. Dulce nie zamierzała zostać ani żoną, ani matką z wiadomych powodów.Wolała zabawę i pracę niż siedzenie w garach czy pieluchach. Nie potrzebny był jej zrzędzący mąż i wrzeszczące na okrągło dziecko. Za dużo poświęciła by uzyskać taka wolność jak miała teraz i nie zamierzała rezygnować z niej dla byle faceta a tym bardziej dzieciaka. Chciała się bawić, korzysta życia to co najlepsze i przede wszystkim być niezależna. Myśl o tym iż kiedyś mogła by skończyć jak jej rodzicielka przerażała ją. I dlatego postanowiła od miłości i zobowiązań trzymać się z daleka.No ale jak każda kobieta miała swoje potrzeby seksualne w tym celu właśnie wyrywała facetów na jedną noc. By czasem niezaangnażować się uczuciowo sypiała z nimi a potem pozbywała jak nie potrzebnych śmieci.Jedni byli obrażeni innym to zwisało bo sami podobnie patrzyli na życie. Ona jednak miała to gdzieś. Jej nie nauczono miłości bo nawet ojciec gdy żył nigdy nie miał dla niej czasu. Zawsze była spychana na boczny tor. Wciąż odpychana , wykorzystywana sama nauczyła się postępować tak z ludźmi. I nawet ciotka Sofia nie potrafiła już tego zmienić obdarzając ją czułością czy też miłością. Za dużo w niej bólu siedziało by zapomnieć i uwierzyć iż komuś na niej zależy. Iż ktoś kocha ja za to jak jest a nie za to co robi. No ale wracając do zwołanej narady trwała ona godzinę.W ciągu której czerwonowłosa zdążyła popsuć sobie humor już do końca. Bo oto nowy szef pan Antonio Belagio oznajmił iż wraz z jego przejęciem firmy zmieniają się zasady. Ale to nie zmiany wprowadziły ją w tak ogromną złość a to co oznajmił 15 min przed końcem. Ogłosił on bowiem konkurs na nowego prezesa drugiej firmy o nazwie ,,Donegal” jednak zaznaczył ,że w tym konkursie nie mogą brać udziału kobiety samotne nie będące mężatkami. Nawet nie wiecie jak w niej zawrzało miała ochotę skopać mu to stare zrupieciałe dupsko.Szczególnie gdy usłyszała jak mówił ,,Uważam ,że kobiety będące wolnymi strzelcami nie są odpowiednimi kandydatkami na takie stanowisko.Ponieważ kobieta która nie potrafi się ustatkować tym samy udowadnia iż nie jest odpowiedzialna i zorganizowana.”No jak on mógł tak powiedzieć?Co za palant ? pomyślała. ,,Przecież do jasnej cholery panuje równouprawnienie!” chciała krzyknąć ale się powstrzymała by nie pogorszyć sytuacji. Gdyby to był ktoś inny powiedziała powiedziała by mu do słuchu no ale to był SZEF i to w dodatku nowy.Siedziała więc cicho do samego końca klnąc go w duchu. A gdy zebranie się skończyło wyszła stamtąd jak burza razem z Sonią jej kumpelą z pracy.
- Co za cholerny staruch jak bym mu skopała te zgniłe śmierdzące jaj to by mnie popamiętał ! Co on sobie kur.wa myśli ,że to epoka kamienia łupanego!Coś czuję ,że przestanę kochać ta prace albo go zabije i pójdę siedzieć. – krzyczała zdenerwowana idą w stronę swojego gabinetu.
- Dul spokojnie przecież to nie tragedia. – próbowała uspokoić koleżankę.
-Sonia czy tobie tez na mózgownice już padło ?Jak to nie tragedia?!To jest ogromna tragedia przecież ja o tej firmę marze już wieki a kiedy nadarza się okazja to pierdziel ogłasza ,że panny nie maja nawet po co sobie dupy zawracać !To kur.wa co mam się celowo wydać za mąż by zdobyć stanowisko ?
- Zwariowałaś! – krzyknęła Sonia spoglądając na nią jak by tej rogi wyrosły.
Dul pchnęła szklane drzwi swojego gabinetu zaraz za nią weszła Sonia.Czerwonowłosa usiadła za biurkiem i sięgnęła do torebki po papierosy. Jak tylko podpaliła cienkiego Slima spojrzała na blondynkę.
- No co ? Patrzysz się jak bym jakiś grzech popełniła!
- Patrze bo mi krew się zmroziła jak powiedziałaś o małżeństwie.
- Wiesz co chyba dawno sobie nie używałaś skoro myślisz ze ja na poważnie ja tylko stwierdziłam fakty. Bo zdaniem tego starucha tak powinno być. Chcesz awans musisz najpierw awansować na żonę. To chore ! – powiedziała oburzona zaciągając się dymem z papierosa.
- No to mnie uspokoiłaś. – powiedziała blondynka oddychając z ulga.
Nagle drzwi się otworzyły a w nich pojawił się nie kto inny jak sam szef.Szybko stanęły na baczność.Dul zgasiła papierosa na widok jego srogiej miny.
- Chciałbym z panią zamienić kilka słów. - powiedział w taki sposób iż Sonia natychmiast wyczula i szybko opuściła pomieszczenie.Mężczyzna zaś wszedł dalej i spoczął na kanapie.Ręką wskazał iż ona też może już usiąść.
-Zastanawia się pewnie pani co mnie tu sprowadza.Otóż poprzedni właściciel mówił ,że jest pani w tej firmie najlepsza.Nie omieszkałem sobie tego sprawdzić. No i powiem szczerze iż jestem zachwycony pani pracą. Dlatego ubolewam ,że nie weźmie pani udziału w konkursie. Ale niech się pani tym nie przejmuje będzie kolejny. - powiedział to z uśmiechem na twarzy.
Patrzyła na niego próbując wyczytać czy z niej kpi czy sprawdza. Każde jego słowo doprowadzało ja do białej gorączki miała ochotę powyrywać mu te siwe włosy.Zaciskała jednak zęby i słuchała go w skupieniu.A gdy skończył zapytała;
- Niech mi pan powie czemu kobiety stanu wolnego pańskim zdaniem nie nadają się na takie stanowisko?
-Już wyraziłem na ten temat zdanie i nie mam zamiaru się powtarzać.Widać właśnie ,że pani jako osoba stanu wolnego nie jest do końca skoncentrowana skoro nie słyszała tego co mówiłem na zebraniu.
- Ależ ja jestem mężatką ! - palnęła nagle bez namysłu.
*************************
Cały ranek spędził na przeglądaniu gazety. Dzwonił pod kilkanaście numerów telefonów dziennie, przeglądał strony internetowe.A popołudniu roznosił swoje CV wszędzie, gdzie widniał napisane „Dam pracę” Jednak bezskutecznie. Czy wątpił w swoje możliwości? Ależ skąd. Liczył na to, że gdzieś tam jest idealne stanowisko dla człowieka z jego wykształceniem.Problem w tym, że powoli kończyły mu się pomysły. Chwytał się wszystkiego, lecz został odprawiany z przysłowiowym kwitkiem.Ciągły brak pracy wprowadzał go w coraz większy stan przygnębienia.Już od roku jego życie było totalnym dnem. Tak przynajmniej on uważał.Jeszcze rok temu miał pracę ,dom oraz żonę. A teraz nie ma nic!Kompletnie nic!Pracę stracił bo jego szef uznał iż na jego stanowisko bardziej nadaje się kochana niż Chiris. Wściekł się wtedy okropnie i po raz pierwszy pobił człowieka.To oczywiście nie wyszło mu na dobre bo choć były szef nie złożył oto doniesienia na policję.To w akcie zemsty wystawił mu złą opinię na świadectwie pracy.To właśnie przez ową opinie teraz ciężko było mu ja znaleźć.Czy żałował swojego zachowania?Ależ skąd tym bardziej gdy okazało się,że to jego własna żona jest tą kochanką.Mieszkanie niestety należało do niej i tak w ciągu jednej chwili został z niczym. Gdyby nie przyjaciel prawdopodobnie mieszkał by teraz pod mostem żebrając o parę groszy. To Poncho przygarnął go do siebie a także próbował znaleźć mu jakąś posadę ale nawet jemu się nie udało przekonać szefa do umiejętności Cuksa. I tak od 9 miesięcy jest stałym poszukiwaczem. Od 9 bo przez pierwsze trzy wciąż siedział w domu użalając się nad sobą i nad tym jak go to życie skrzywdziło.Nie mógł pojąć jak Alison mogła zostawić go dla faceta o 20 lat starszego od niego. Czy był aż tak beznadziejny ? zastanawiał się nie raz. Co prawda nie należał do ludzi rozrywkowych.Bardziej wolał siedzieć w domu niż bawić się na imprezach.Ale ogólnie nie mogła na niego narzekać.Przecież był dobrym mężem.Nie tylko miał stałą pracę ale też prał,gotował i sprzątał w domu. Robił wszystko to co powinna robić kobieta. Do tego często urządzał romantyczne wieczory ,robił jej masaże dbał jak o księżniczkę. A ona co ?Po 3 latach małżeństwa zdradziła go i na koniec stwierdziła iż był ,,nudny i kiepski w łóżku”wtedy to po raz pierwszy w życiu mógł z czystym sumieniem przyznać iż Poncho miał rację mówiąc; ,,W zemście i miłości kobieta jest bardziej barbarzyńska niż mężczyzna." lub "Stary z nimi można tylko sypiać.Oraz je podziwić za urodę i inteligencję.Ale ślub?Ślub to klęska dla mężczyzny!". On zawsze szanował kobiety nigdy nie wdawał się w jedno nocne przygody. Teraz jednak tego żałował. Bo kobieta która pokochał i wziął za żonę zniszczyła go. Z drugiej strony powinien być jej wdzięczny bo otworzyła mu oczy i dzięki jej zdradzie zmienił się. Co prawda nadal wolał ciszę , spokój i domowe pielesze ale czasem odstępował od zasad i wychodził do ludzi. Głównie za sprawą Alfonso. Co do kobiet stał się ostrożny ba przestał się z nimi spotykać.Bo była żona uświadomiła go iż żadnej nie powinien ufać. Zamyślony nawet nie usłyszał jak do domu wszedł Poncho dopiero gdy klepnął go w plecy drgnął.
- Cześć stary!I jak masz coś? - zapytał otwierając lodówkę w poszukiwaniu czegoś do jedzenia.
- To samo. - powiedział zrezygnowany.
- Czyli lipa. Wiesz co może rozkręć coś swojego. - powiedział opierając się o blat stołu.
- Obiad jest w lodówce a co do interesu to i owszem rozkręciłbym.Tylko powiedz mi najpierw niby za co?-zapytał poddenerwowany.
- Ja ci mogę kasy pożyczyć.Przecież wiesz. - rzekł spokojnie wzruszając ramionami.
- Nie..nie ma mowy. - krzyknął gwałtownie.
Poncho spojrzał na niego dziwnie i powiedział;
- Stary wyluzuj!To tylko kasa.
- Nie ma mowy.Nie dość ,że mieszkam u ciebie to jeszcze mi za to płacisz!A teraz chcesz dać na własny interes. Bez przesady mi i tak już głupio. - zakończył spuszczając głowę w dół.
- Co ty za bzdury gadasz?!Płace ci bo gotujesz i sprzątasz do czego ja bym się nigdy nie dotknął. - stwierdził wkładając posiłek do mikrofalówki.
- Dobra zakończmy ten temat.Nie przyjmę tej kasy i koniec.Tak na marginesie dzwoniła Suzi i powiedziała ,że bardzo tęskni. - powiedział robiąc przy tym minkę jak stęskniona kobieta.
Na samo imię Suzi brunet zaczął dusić się jedzeniem.Cuks szybko podbiegł do niego i poklepał go po plecach.
- Ej no nie umrzyj mi tu!Ja wiem,że tylko ona wzbudza w tobie takie emocje ale..
- Ta wariatka wróciła a ciebie to bawi?Świetnie po prostu świetnie! - powiedział zdenerwowany rozkładając ręce.I zamiast skończyć posiłek poszedł do siebie.Cuks wiedział czemu tak to poruszyło jego kumpla. Bo Suzi to jedna z panienek które po jednej nocy uważa iż facet zostanie z nią do końca życia.No i Poncho którejś nocy na taką trafił a teraz nie mógł się od niej uwolnić.Chris mu w pewnym sensie współczuł bo dziewczyna dała mu nie źle w kość. A to skasowała mu samochód, to wciąż go śledziła i jak tylko koło niego pojawiała się inna panna tamta natychmiast wkraczała do akcji robiąc mu karczemną awanturę.Innym razem próbowała podpalić mu dom tylko dlatego,że nie chciał się z nią umówić. To dało Cuksowi kolejny powód by nie spotykać się więcej z kobietami.I tak właśnie wyglądało od roku jego życie.Jak nie szukał pracy to siedział w domu i robił za kucharkę lub sprzątaczkę.Bez drugiej połówki u boku.
ROZDZIAŁ 2
Była pewna,że sama informacja ,iż ma męża usatysfakcjonuje jej szefa. Niestety nie doceniła go i przez to popadła w poważne tarapaty.Bo pan Colins (czyt. szef) zaprosił ją i jej ,,męża" na kolację w sobotę wieczorem, a żeby tego było mało na dwa dni do domku letniskowego.Zaproszenie miało służyć lepszemu poznaniu się,ale Caro wiedziała już od koleżanek ,że szef po prostu chciał sprawdzić jej wiarygodność.Całe biuro przepytał czy ktoś zna jej małżonka.A kiedy nikt nie potrafił mu na ten temat udzielić informacji postanowił sam go poznać.Colins był starym wygą i nie pozwoli robić z siebie głupca Carolin miała okazje się o tym przekonać.Lecz i on nie miał zielonego pojęcia na jak twardego przeciwnika trafił.Praktycznie jej nie znał i nie mógł przecież wiedzieć ,że dla kariery była gotowa nawet zaprzedać duszę diabłu aby tylko uzyskać swój cel.Owszem była zła ,że tak się wpakowała no ale skoro klamka zapadła teraz trzeba było sprawę doprowadzić do końca.Nie zastanawiała się zbyt długo co ma począć w tej sytuacji tylko od razu napisała ogłoszenie.
Przyjmę do pracy !
Poszukuje pilnie silnego mężczyzny do prac remontowych w domu.Płace z góry i sporą gotówkę, ale za dobrze wykonane zadanie.Proszę dzwonić pod numer 5441028745.
Na zgłoszenia nie musiała zbyt długo czekać już pierwszego dnia miała setki telefonów.Zaraz po pracy umówiła się z potencjalnymi kandydatami na ,,casting".Biedni nawet nie wiedzieli w co się pakują.Selekcja przebiegła dość szybko i sprawie bo żaden z panów nie spełniał jej oczekiwań.Czy ona sama wiedział czego tak naprawdę szuka ? Chyba nie do końca. Był wtorek do soboty niby miała jeszcze trochę czasu no ale jeśli będzie tak przebierać to jej kłamstwo chyba jednak ujrzy światło dzienne.Dziś jednak była już zbyt zmęczona by się tym przejmować.Jak tylko jej dom opuścił ostatni kandydat poszła pod prysznic po orzeźwiającej kąpieli wprost do łóżka.Dość szybko odpłynęła w krainę Morfeusza.A już następnego dnia wszystko zaczęło się od nowa. Najpierw spędziła kilka godzin w pracy pod bacznym okiem nowego szefostwa a potem znowu ,,casting" i po raz kolejny bez rezultatu.I tak do czwartku w ten dzień postanowiła usunąć ogłoszenie i po raz pierwszy w swoim życiu przyznać się do porażki.Do kolacji zostało dwa dni a ona nadal nikogo nie znalazła by nie robić sobie dalszych nadziei uznała,że lepiej zaprzestać poszukiwań.Przerażała ja jednak najbardziej myśl ,że będzie musiała oglądać satysfakcje i triumf na twarzy znienawidzonego przez siebie Colinsa.Gdy tylko o tym pomyślała robiło się jej nie dobrze i od razu podpalała sobie papierosa. Przez tego człowieka zaczęła palić więcej niż zazwyczaj.Wściekła postanowiła pójść do klubu by odreagować owy stres.Szybko się odświeżyła ,założyła sukienkę w kolorze ognistej czerwieni. Kreacja ledwo zakrywała jej pośladki ,ale doskonale przylegała do jej smukłej idealnej tali i wydatnych jędrnych piersi.Do tego makijaż wieczorowy, czarne szpilki na 15 cm obcasie ,trochę perfum i włosy opadające na jej ramiona które przeczesała szczotką jeszcze raz przed wyjściem i była gotowa.Wsiadła w swojego czerwonego mustanga a jak tylko przekręciła kluczyk w stacyjce ruszyła z piskiem opon.Po drodze telefonicznie zdążyła zwołać dziewczyny do ich stałego miejsca relaksu.Nim tam dotarła cała piątka czekała już na nią przy stoliku z ,,Krwawą Mery" dla niej.Jak tylko się z nimi przywitała wypiła swojego drinka po czym zamówiła kolejnego tym razem jednak była to whisky.Po kilku głębszych ruszyły na parkiet by trochę potańczyć.Nie minęło kilka minut jak poczuła ,że ktoś obejmuje ją w tali.Odwróciła głowę i zobaczyła nie kogo innego jak Williama.
- Hej blondasku! - rzekła zarzucając mu ręce na szyję i całując po przyjacielsku w policzek.
- Hej ! - powiedział odwzajemniając gest.
Po czym zaczęli razem wywijać na parkiecie.Znali się od dawna z pracy i bardzo się lubili. Caro wiedziała ,ze może mu powiedzieć o wszystkim to był chyba jedyny facet którego traktowała jak przyjaciela a nie potencjalnego kochanka na jedną noc.On zaś miał jednak nadzieję na coś więcej niż tylko przyjaźń.Nie chodziło o uczucia tylko o jednorazową przygodę, jemu tak samo jak czerwonowłosej wystarczało życie singla.Prowadził dość podobny tryb życia jak ona.Tyle ,że on za sobą miał już jeden poważny związek który sam zakończył na wieś o zostaniu ojcem. Ta wiadomość tak bardzo go przerosła,że zamiast wesprzeć swoją partnerkę najzwyczajniej w świecie zwiał.Czy z tego powodu miał wyrzuty sumienia ? Albo czy kiedykolwiek zastanawiał się czy posiada córkę czy tez syna? Nie! Miał to gdzieś.William od zawsze był draniem kiedy związał się z Annie każdy nie dawał im więcej niż miesiąc dlatego gdy związek utrzymał się dwa lata byli zdziwieni ale urosła też nadzieje ,iż się zmienił. Tak szybko jak urosła tak też i legła w gruzach. Za porzucenie Any własna matka kazała mu zapomnieć,że ma rodzinę bo było jej wstyd za syna.No ale wróćmy do naszej tańczącej parki. Przy okazji tańca Carolina opowiedziała o swoim problemie z szefem. Blondas wysłuchał jej i przyznał całkowitą rację kiedy na koniec rzekła ,,Ten staruch to zacofaniec z epoki kamienia łupanego. Zabiłabym go!" po tych słowach opowiedziała też o swoim pomyśle i jego niepowodzeniu.
- A więc potrzebujesz ,,męża" ? - zapytał śmiejąc się.
- Niestety tak. - odparła niechętnie przewracając oczami z niezadowolenia.
- Da się załatwić ! - powiedział szczerząc się do niej.
Spojrzała na niego z zainteresowaniem nastawiając ucha.
- No co ?Znam kogoś kto akurat szuka pracy i nadawałby się do roli pantoflarza.
- Na serio? - zapytała nie bardzo dowierzając.
- Tak. - potwierdził ciągnąc ją w stronę stolika.
- To przyślij go jutro do mnie bo pilnie potrzebuję go już na sobotę. - skwitowała tym razem zadowolona.
Resztę wieczoru ,zahaczając o noc spędzili dobrze się bawiąc tańcząc i pijąc do upadłego.Do domu wróciła o 3.00 nad ranem jak tam dotarła i z kim nie pamiętała.Następnego miała potwornego kaca ,ale w pracy się wstawiła jak zawsze.Dzień jednak wlekł się jej niemiłosiernie.Jak tylko wróciła do mieszkania wzięła odprężająca kąpiel by jakoś wyglądać przed spotkaniem ze znajomym blondyna. Z wczorajszej rozmowy wywnioskowała jednak ,iż nie bardzo za sobą przepadają dlatego tym bardziej była zdziwiona ,że chciał mu pomóc znaleźć pracę.Nie zamierzała jednak tego roztrząsać w końcu to nie był jej problem.Po godzinie była już gotowa.Teraz zostało jej czekać, usiadła więc sobie w gabinecie i starała się trochę popracować.Nie zdążyła jednak dobrze rozłożyć papierów jak usłyszała dzwonek do drzwi. Służba dziś miała wolne tak więc sama ruszyła do wejścia. Kilka sekund później stała już wpatrzona w bruneta.
*****************
Chociaż wiąż poszukiwał pracy to jednak szczęście nadal mu nie dopisywało.Był coraz bardziej wkurzony i sfrustrowany ,jeszcze trochę a popadł by pewnie w depresję. Jednak w piątek los się do niego uśmiechną. Jego najbardziej znienawidzony wróg dał mu adres do niejakiej Carolin która poszukuje ponoć kogoś do pomocy w domu. Chodziło o drobne naprawy,koszenie trawy i tym podobne zadania. Kwotę którą oferowała była dość spora dlatego bez większego zastanowienia wziął namiary i o wyznaczonej godzinie pojechał pod podany adres.Nie wiedział czego się spodziewać za bardzo ,ale z opisu Williama wynikała,że kobieta jest starsza lecz bardzo bogata oraz samotna dlatego też potrzebuje pomocy.A tym czasem otworzyła młoda,piękna,czerwonowłosa dziewczyna. Na jej widok zaparło mu aż dech w piersiach i zabrakło słów.Stał więc i zza słonecznych okularów mierzył ja wzrokiem od dołu do góry.Była smukła co ukazywała jej ciasno przylegając biała sukienka bez ramiączek.Jej długie ,zgrabne nogi oraz jędrne piersi pobudzały męska fantazję. Jednak na nim największe wrażenie zrobiły jej cudowne czekoladowe oczy i śliczny uśmiech.Te dwa atuty sprawiły,że jego serce zaczęło bić stosunkowo za szybko.Chyba zauważyła jego reakcje na swój widok bo na jej twarzy pojawił się triumf. Wyczuła też ,iż nie jest wstanie zrobić jakiegokolwiek ruchu tak więc sama wciągnęła go do środka łapiąc za błękitną koszule w której był.Jak tylko zatrzasnęła drzwi powiedziała ;
- Jestem Caro ! Zapraszam do mojego gabinetu tam omówimy szczegóły.
Bez słowa ruszył na czerwonowłosą w drodze rozglądając się po jej posiadłości, która była dość spora i elegancko urządzona. Widać kobieta miała styl niestety jak dla niego było tu za chłodno.Nie chodziło o powietrze ,ale o kolory panujące w mieszkaniu. Wszystko było czarno - białe. Ludzi tak mieszkających uważał za ponuraków lub noszących głowę wyżej niż było im to dane.Mógł nawet powiedzieć ktoś kto tak mieszkał sam był zimny i bezuczuciowy. Caro jednak nie wyglądała na tego typu dziewczynę.Był tego wręcz pewny,iż ona jest inna. Może i była bogata i niezależna ,ale wcale nie oznaczało to ,że nie mogła być ciepłą i wspaniałą osobą.Niestety kilka minut później zaczął zmieniać zdanie co do oceny jej charakteru.Ponieważ zaraz po wejściu do gabinetu zaczęła obchodzić go na około lustrując od dołu do góry i z powrotem. By po chwili stwierdzić;
- No cóż wygląda pan trochę jak łachudra ,ale ja to zmienię.Przecież mój mąż nie może tak wyglądać!
- Mąż ?! - zapytał zdziwiony nic nie rozumiejąc.
ROZDZIAŁ 3
W POPRZEDNIM ROZDZIALE
- Jestem Caro ! Zapraszam do mojego gabinetu tam omówimy szczegóły.
Bez słowa ruszył na czerwonowłosą w drodze rozglądając się po jej posiadłości, która była dość spora i elegancko urządzona. Widać kobieta miała styl niestety jak dla niego było tu za chłodno.Nie chodziło o powietrze ,ale o kolory panujące w mieszkaniu. Wszystko było czarno - białe. Ludzi tak mieszkających uważał za ponuraków lub noszących głowę wyżej niż było im to dane.Mógł nawet powiedzieć ktoś kto tak mieszkał sam był zimny i bezuczuciowy. Caro jednak nie wyglądała na tego typu dziewczynę.Był tego wręcz pewny,iż ona jest inna. Może i była bogata i niezależna ,ale wcale nie oznaczało to ,że nie mogła być ciepłą i wspaniałą osobą.Niestety kilka minut później zaczął zmieniać zdanie co do oceny jej charakteru.Ponieważ zaraz po wejściu do gabinetu zaczęła obchodzić go na około lustrując od dołu do góry i z powrotem. By po chwili stwierdzić;
- No cóż wygląda pan trochę jak łachudra ,ale ja to zmienię.Przecież mój mąż nie może tak wyglądać!
- Mąż ?! - zapytał zdziwiony nic nie rozumiejąc.
::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
Stała i patrzyła na nią jak na idiotkę jeszcze przez chwilę łudził się,że tylko się przesłyszał,ale kiedy powtórzył pytanie odpowiedziała;
- No tak,mąż !Kolega nie poinformował ? - zapytała z cynicznym uśmiechem na twarzy.
- Widać jakoś mu to umknęło. - odpowiedział spokojnie chociaż już w duszy klął Willa za ten wkręt.
- No ,więc ja cię wtajemniczę.Sprawa wygląda tak,potrzebuję męża na jakiś czas.Jak tylko zdobędę to czego chcę, będziesz mógł sobie odejść.Jasne ? - zapytała na koniec widząc jego zdziwioną minę.
Nic nie mówił tylko powoli przełykał to co przed chwilą usłyszał.Miała tupet to musiał przyznać od razu.Od razu po jej wyglądzie czuł,że dobre z niej ziółko ,ale to przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Znał ją dosłownie kilka minut,a już zdążył zauważyć,że czerwonowłosa nie tylko jest piękna i seksowna jak też zadziorna i bezpośrednia.Zniecierpliwiona jego milczeniem powtórzyła pytanie;
- Zrozumiałeś wszystko, czy może masz jakieś pytania ?
- Mam. - odparła podnosząc brwi do góry i uważniej lustrując ją wzrokiem.
- Słucham ?
- Po pierwsze od kiedy jesteśmy na ty ? Po drugie co ,,pani" chce osiągnąć dzięki temu oszustwu ? Po trzecie ile niby miało by to trwać ,i co wchodzi skład tego ,,rzekomego małżeństwa" ? No to by było,, na razie" tyle. - rzekł na koniec akcentując słowo ,,na razie".
Teraz ona patrzyła na niego jak na idiotę.Była pewna,że zada tylko jedno pytanie i to dotyczące płatności za ową usługę,a tym czasem on zadał ich więcej i ani jednego słowa o forsie.Z opowiadań blondyna była pewna,że z brunetem pójdzie jej gładko tym czasem okazało się,iż siedziała teraz na przeciw godnego siebie przeciwnika. Tak samo jak ona miał swoje zdanie i zasady to jeszcze bardziej utwierdziło ją w przekonaniu,iż to idealny kandydat na męża.teraz pozostało jej tylko przekonać go do tego planu.Za nim zaczęła odpowiadać na jego pytania sięgnęła po paczkę z papierosami i wyciągnęła jednego z nich.Przez cały czas czuła jak ją obserwował ,już miała podpalić swojego Slima kiedy usłyszała;
- Nie lubię palaczy.Więc jak by była pani tak miła i powstrzymała się z zapaleniem tego ,,czegoś" byłbym wdzięczny. - powiedział poważnym tonem.
Na sekundę ją zamurowało.,,Co on do cholery sobie myśli,że zabroni jej palić we własnym domu ?" pomyślała.Wkurzona na jego prośbę szybko się opanowała z szoku i pospiesznie wstała z fotela.Podeszła do niego szybkim krokiem i złapała za krawat.
- Słuchaj no... - tu jej słowa zawisły w powietrzu zdając sobie sprawę,że nawet nie zna jego imienia bo jak do tej pory nie dała mu okazji na przedstawienie się.
- Chris !Dla przyjaciół Cuks. - dokończył za nią.
- No właśnie Chris!Matko co to za imię ?! - powiedziała wzdrygając się jakby wspomniał o czymś obrzydliwym. - Dobra nie ważne,więc słuchaj jestem u siebie ,a to oznacza koleś,że mogę palić kiedy i ile mi się zapragnie ! Jasne?! - krzyknęła mu na koniec w twarz dźgając go paznokciem w klatkę piersiową.Po czym usiadła na kancie biurka i podpaliła wcześniej wyjętego papierosa zaciągając się przy tym jak najmocniej dymem,by po chwili dmuchnąć mu nim w twarz.
- No,a teraz odpowiedz wreszcie na moje pytanie,przyjmujesz tą pracę czy nie ? - po czym wyszczerzyła się do niego.
Dym który doleciał do jego nozdrzy spowodował,że zakaszlnął ,jak tylko się z tym uporał odchrząknął i zbliżył się do niej tak blisko,że teraz dzieliło ich ledwo dwa centymetry.Pochylił się lekko w jej stronę by mogła spojrzeć w jego czekoladowe tęczówki i grzecznie szepnął jej prawie do ucha;
- Nie zamierzam być pieskiem na posyłki,a więc było miło ,ale tą ofertę pracy niech pani zatrzyma.Hym... dla kogoś, kto lubić być posłusznym pudelkiem.Do widzenia ! - po tych słowach mrugnął do niej oczkiem i wyszedł.
A ona nawet nie drgnęła.Siedziała wciąż na blacie swojego dębowego biurka mocno zszokowana.Nie tylko słowami jak i nim samym.Jak tylko stanął w jej drzwiach nie zbyt przykuł jej uwagę. Mocno rozczochrane włosy jak i dość spory zarost nie wzbudził w niej chęci przyjrzenia mu się bliżej. Potem interesowała ją tylko transakcja niż jego wygląd,ale kiedy przybliżył się do niej chcąc nie chcąc musiała na niego spojrzeć. No i właśnie wtedy dostrzegła najcudowniejsze oczy pod słońcem.Czekoladowy kolor jak i blask sprawił,że rozpłynęła się w nich.Jego bliskość sprawiła,że nagle jej serce zaczęło dziwnie szybko bić,a zapach jego wody przyprawił ją o lekki zawrót głowy.Seksowny głos jak i ciepły oddech na jej szyj sprawił,że zadrżała.Po raz pierwszy w życiu czuła coś takiego.Tylu mężczyzn w jej życiu co się przewinęło to głowa mała ,a żadnemu nie udało się choćby w jednej czwartej wprowadzić ją w stan tak zwanego ,,onieśmielenia" czy też takich odczuć.Pewnie jeszcze długo siedziała by tak delektując się zapachem pozostawionym przez Chrisa gdyby nie raptowne uświadomienie sobie,że zostało nie całe dwa dni do kolacji ,a ona spłoszyła najlepszego kandydata. Wściekła zaczęła chodzić po gabinecie zastanawiając się co ma teraz zrobić.Myślała,myślała ,aż w końcu wymyśliła. Złapała za komórkę i wykręciła numer do blondyna jak tylko odebrał zażądała;
- Daj mi adres i numer telefonu tego kumpla co szuka pracy tylko szybko ! - krzyknęła na koniec.
- Hej ,zaraz co to za pośpiech ? I po cholerę ci do niego adres ,skoro on miał zjawić się u ciebie ? - zapytał William nic nie rozumiejąc.
- I był,ale go wypłoszyłam.
- To znaczy ? - zapytał z zaciekawieniem.
- Daj ten cholerny adres!Wszystko opowiem ci to jak się spotkamy, bo teraz nie mam czasu ! - krzyknęła jeszcze bardziej zdenerwowana.
- Dobra, już daję złośnico. - rzekł śmiejąc się pod nosem.
Jak tylko podał jej adres złapała torebkę i kluczyki do samochodu i w pośpiechu wybiegła z domu. W drodze modliła się by go zastała i by zmienił zdanie. Wiedziała,że teraz za wszelką cenę musi być miła i nie popełnić kolejnej gafy. Przed samym domem wyjęła papierosy z torebki i zostawiła w schowku,tak na wypadek gdyby korciło ją zapalić. Wysiadła i podeszła do drzwi. Spojrzała jeszcze raz na kartkę dla upewnienia się ,iż dobrze trafiła.Numer domu się zgadzał i na dodatek był jej dobrze znany dlatego nie bardzo rozumiała całej tej sytuacji. Przecież pod tym adresem mieszkał nie kto inny i jak Poncho Herrera jej dobry znajomy.
- Więc co tu robi ten tłuk o boskim spojrzeniu ? - zapytała samą siebie na głos i już chciała nacisnąć dzwonek kiedy za swoimi plecami usłyszała.
- Ten tłuk też tu mieszka. - odpowiedział spokojnie i poważnie.
,,Cholera znowu wpadka!Dobra Caro nie panikuj, weź głęboki oddech ,uśmiechnij się i do dzieła." powiedziała do siebie w myślach i odwróciła się najwolniej jak potrafiła szczerząc się do niego.
- Witam! Przyjechałam przeprosić i ... zacząć naszą znajomość od nowa.
- Ah tak! - rzekł kpiąco zakładając ręce na piersi.
- Tak.
- No więc słucham.
- Może wejdziemy do środka ? - zapytała z nadzieją.
Spojrzał na nią przebiegle i po chwili wyminął ,otworzył drzwi i zaprosił do środka. Ledwo weszli kiedy on zapytał;
- No więc gdzie te przeprosiny ?
,,W dupie!" pomyślała ze złością ,ale ugryzła się w język by czasem nie wypowiedzieć tego na głos po czym znowu się wyszczerzyła do niego.
- Przepraszam,ja nie chciałam pana odstraszyć.Ja po prostu przechodzę ciężki okres i to dlatego byłam taka nie miła.
- Ok,przeprosiny przyjęte.
- Świetnie!
- Naprawdę ? - zapytał nadal kpiąco.
- No tak,bo teraz możemy przejść do konkretów.
- Konkretów ? Jakich konkretów ? - zapytał udając,że nie wie o co jej chodzi.
- No chodzi o tę pracę. - skwitowała krótko.
- A,pracę! Hym ... no cóż przecież już powiedziałem,że nie chcę jej. - odparła spokojnie.
- No,ale ja dobrze zapłacę. - rzekła pospiesznie.
- Proszę pani, nawet za ogromne pieniądze, nie będę robił za pieska pokojowego czy też jako to się mówi za ,,pantoflarza"! - odpowiedział siadając wygodnie na kanapie w salonie.
- Przecież ja panu nie każe grać roli pantoflarza tylko mojego męża,poza tym to nie na długo. Poudajemy kilka dni przed moim szefem ,pan na tym zarobi sporo kasy ,a ja zyskam to czego chcę.Potem się rozstaniemy i po sprawie. - skwitowała na koniec rozkładając ręce.
Zamiast odpowiedzieć siedział i przyglądał się jej od dołu do góry.Ta cisza która nagle zapanowała dobijała ją chciała jak najszybciej znać odpowiedź tym czasem widać było ,iż jemu się nie spieszy.On zaś zastanawiał się nad jej słowami oraz nad tym czy ten cały cyrk mu się opłaca.W sumie nie miał nic do stracenia ,a jedynie mógł zyskać trochę pieniędzy dzięki którym może w końcu ruszył by jakoś z miejsca.Po przeanalizowaniu wszystkiego podjął decyzję jednak jeszcze przed ogłoszeniem jej postanowił sprawdzić panią bizneswomen. Uśmiechną się do niej i powiedział;
- Ależ musi pani być zdesperowana !
- To znaczy ?
- Jest pani piękna,seksowna ,inteligentna ,pominąć wady niczego pani nie brak.Jednak zamiast faceci o panią walczyć ,pani sama musi chodzić i błagać, by ktoś ze chciał choćby na niby, zostać pani mężem. Ciekawe czemu ? Czy to przez wygląd który może onieśmielić jednego podrywacza czy też przez pani podły ,cyniczny charakter.
Kpił z niej by sprawdzić jak jest cierpliwa i jak daleko potrafi posunąć się by zdobyć to czego chce. Czerwonowłosa zaś stała wściekła jak nic,ale dla dobra sprawy zacisnęła zęby i choć miała ochotę rzucić się na niego z pięściami powstrzymała się.I ze spokojem w głosie powiedziała;
- No więc dobrze, odegrał się pan.Teraz mógłby być tak łaskawy i odpowiedzieć czy pomoże mi pan czy nie ? - zapytała na koniec już dobrze zniecierpliwiona.
- Odegrałem się ? Cholerka, ja nie wiem o czym pani mówi ? - udawał głupiego śmiejąc się jej w twarz.
- O tym,że sobie pan ze mnie kpi i ma z tego niezłą zabawę. Wiem,że próbuje mnie pan sprowokować jednak się to panu nie uda. - rzekła najspokojniej jak potrafiła.
- No dobra,przejrzała mnie pani. - skwitował szczerząc się do niej.
- Cudownie,że pan nie zaprzeczył.A teraz...
- Tak. - odpowiedział nagle.
- Co tak ? - zapytała zaskoczona.
- Zgadzam się.
Zaraz po tym jak szatyn wyraził zgodę usiedli w kuchni przy filiżance kawy.Najpierw ustalili płatność za każdy dzień ,potem opowiedziała mu trochę o swojej pracy ,szefie ,zainteresowaniach.To co uważała za niepotrzebne zataiła ,on zrobił podobnie.Opowiedział jej o sobie tylko tyle co uznał za stosowne i potrzebne.Następnie ustalili wspólną wersję gdzie się poznali ,jak długo byli parą nim się pobrali i ile czasu są już małżeństwem.Wymienili swoje wady i zalety czy każde z nich mówiło szczerze ? O tym przekonają się z czasem.
ROZDZIAŁ 4
DZIEŃ KOLACJI
Smacznie spał kiedy zadzwonił telefon,nie zbyt zadowolony uniósł się lekko na łokciu.Z lekko podniesioną lewą powieką, wziął aparat z szafki nocnej ,następnie nacisnął słuchawkę i przystawił sobie do ucha.
- Czego ?! - zapytał niezbyt miło.
- Wstawaj i do mnie biegiem,a i weź garnitur w którym masz zamiar iść na kolację! - rozkazała czerwonowłosa ,odkładając pospiesznie słuchawkę ,tym samym nie dając mu dojść do głosu.
Wściekły rzucił telefonem o podłogę i zerwał się z łóżka,człapiąc pod prysznic spojrzał na zegarek. ,,6.00 !Ją chyba pogięło!" krzyknął sam do siebie wchodząc do łazienki.,,Stuknięta baba,do kolacji tyle godzin ,a ona mnie budzi o szóstej rano !Już ja ,ci pokażę Wiewióro gdzie żołędzie zbierać!".Jak tylko się ogarną ,wziął kluczyki i pojechał mimo ,że chłodny prysznic postawił go na nogi,to wciąż był zły.Owszem miał być na każde jej zawołanie,ale dopiero od chwili kolacji,a skoro złamała umowę.Postanowił pięknie się jej odwdzięczyć za dzisiejszą pobudkę.Cały plan miał już ułożony w głowie,więc jak tylko dotarł na miejsce i Caro zaprosiła go do środka,zaczął go realizować. Wszedł za nią do kuchni i bez zaproszenia, usiadł koło stołu, po czym zapytał;
- Dobra ,o co chodzi ?
- Wezwałam cię ,bo musimy jeszcze raz wszystko przećwiczyć ,no i chcę zobaczyć w czym masz zamiar iść. - powiedziała nastawiając expres do kawy.
- Ok,ale najpierw poproszę kawę i śniadanie. - rzekł rozkładając się wygodnie na krześle i zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Że co ? - zapytała zdziwiona wybałuszając na niego oczy.
- Ściągnęłaś mnie z wyra o szóstej rano, z powodu drobnostki ,więc bądź tak miła i nakarm mnie ,oraz poczęstuj kawą. - odparł spokojnie szczerząc się do niej.
- Chcesz śniadanie ? - zapytała jak by nie rozumiała o co chodzi.
- Tak. - potwierdził kiwając głową.
Bez słowa podeszła do lodówki wyciągnęła jogurt z płatkami musli i postawiła przed nim,podając po chwili łyżeczkę.
- Proszę,kawa będzie za chwilę. - rzekła szczerząc się do niego z zaciśniętymi zębami.
Szatyn spojrzał najpierw na posiłek ,potem na nią i jeszcze raz na posiłek i wybuchnął śmiechem.
- Ha ha ! Ty kpisz?Ja mam się tym niby najeść ? - zapytał wciąż się śmiejąc.
- Tak,czemu nie ?Ja codziennie jadam takie śniadania. - odpowiedziała rozkładając ręce.
- Bo ty,dbasz o linię jak to kobieta!Ja nie muszę,więc bądź tak miła i zrób coś porządnego. - powiedział mrugając do niej oczkiem.
- Niby co ? - zapytała zakładając ręce na biodra.
- Nie wiem,jajecznicę,omleta coś czym się najem! O,a ja tym czasem pokaże ci mój garnitur na kolację ! - rzekł wstając od stołu.
Wyszedł na chwilę do holu,zostawiając ją wściekłą jak osa.,,Śniadanie,ja mam mu zrobić śniadanie!Świetnie,po prostu świetnie!Tylko najpierw ,trzeba wiedzieć jak się je robi ?!" powiedziała do siebie pod nosem,wyciągając patelnię z szafki dolnej znajdującej się pod zlewem.Podpaliła gaz ,postawiła patelnię na ogniu i ruszyła do lodówki po jajka, nie doszła jednak do niej, bo w tej chwili do kuchni wrócił Ucker. Caro jedną ręką złapała się za serce ,a drugą podtrzymała szafki, blednąc przy tym jak trup.Nie było by, w tym nic ,złego czy zaskakującego gdyby nie fakt,że miał na sobie,jaskrawo pomarańczowy garnitur,zieloną koszulę w tak samo mocnej tonacji i srebrny krawat oraz pantofle.
- No i jak ?! - zapytał wyszczerzony od ucha do ucha.
- O matko!O Boże,ja słabnę,mam zawał !Ty...ty...ty nie... - dukała łapiąc się za serce.
- Wiedziałem,byłem pewny,że ci się spodoba!Mam nosa ,co nie ? - powiedział dając jej prztyczka w nos.
- Nosa!Chyba kiepski gust,albo w lumpeksie nie było już nic więcej! - krzyknęła wściekła klepiąc go w czoło.
- No,co jest ? Nie podoba ci się ? - zapytał rozkładając ręce i obracając się wkoło własnej osi.
- Zwariowałeś?!!!Wyglądasz jak pomarańcza po przejściach ,albo gorzej! - prychnęła podchodząc do rozgrzanej patelni. - Zdejmij to,potem zajmę się twoją garderobą. - dodała na koniec wyciągając jajka z lodówki.
Gdyby nie głód ssący go od środka ,podroczył by się jeszcze ,ale posłusznie poszedł się przebrać,by jak najszybciej zasiąść do posiłku.Carolin zaś rozbiła jajka na patelnię,dodała trochę posiekanego szczypiorku,pomidora i zamieszała.Jednak po sekundzie uznała ,iż posiłek jest mało wartościowy,dodała więc do niego sardynki ,szczyptę cynamonu ,deko większą szczyptę papryczki chilli i łyżkę musztardy oraz troszkę soli.Zamieszała ponownie i tym razem zadowolona z efektu nałożyła mu na talerz ,obok postawiła kubek z kawą,przypadkowo ją soląc niż słodząc i szczęśliwa usiadła przy stole z filiżanką czarnej cieczy w ręku.Kilka minut później do kuchni wrócił Chris,był tak dumny z siebie,że udało mu się ją wkurzyć ,iż nawet nie zwrócił uwagi na to co ma na talerzu,natychmiast złapał za widelec i zaczął pochłaniać posiłek.Jeden kęs wystarczył ,by zaczął pluć,jednocześnie kaszląc i się dławiąc.Jego gałki oczne, zrobiły się czerwone jak sama jego twarz,by ten paskudny smak z jego buzi uciekł ,upił łyk kawy.To jednak pogorszyło tylko sytuację,bo ponownie pluną tym razem wprost na czerwonowłosą.Zszokowana zerwała się od stołu krzycząc;
- Ty niewychowany idioto !
- Ja...ja idiota ,a ty ?!!!Beztalencie kucharskie!Co to jest,pasz dla konia czy trutka na Wiewiórki ?!!! - rzekł wycierając twarz chusteczką.
- Do mnie pijesz ,degeneracie?!!! - zapytała łapiąc za patelnię.
- Jasne ,przywal mi!Skoro otrucie mnie, ci nie wypaliło !!!Tylko ciekawe ,jak w dziesięć godzin, znajdziesz nowego kandydata na ,,mężulka"!
- Dobra ,bastaaa! - rzekła spokojnie siadając ponownie na krześle i wycierając się chusteczką.
- Oooo ,teraz to zmiękłaś ? - powiedział unosząc brwi i szczerząc się do niej.
- Nie przeginaj lepiej ,bo zaraz ci tą patelnię w tyłek wsadzę. - wysyczała zrywając się i łapiąc ponownie za patelnię.
- Dobra ,rozejm! - odpowiedział zasiadając do stołu. - Z garniturem to był żart ,idę w czymś innym,tak więc uspokój się już.I mów ,co jeszcze leży ci na sercu.
- Twoje imię,musisz mieć inne. - odparła jak gdyby nigdy nic.
- A to niby czemu ? - zapytał marszcząc brwi z niezadowolenia.
- Bo...bo jest mało eleganckie i dystyngowane. - rzekła wzruszając ramionami.
- Mało dystyngowane ?!To co my, z królem Anglii będziemy jeść tą kolację? - zapytał mierząc ją bacznie wzrokiem i rozkładając ręce.
- Nie ,ale...
- Żadne ,ale!Imię zostaję,jeszcze chcesz jakiś zmian ?
- Twój wygląd,nad nim tez musimy popracować,a co do imienia to musisz je zmienić ,koniecznie! - dodała na koniec już troszkę ciszej ,ale dobitnie.
- Wkurzaj mnie,a zaraz wyjdę i sama odegrasz rolę mężusia. Po cholerę mnie zatrudniasz ,skoro nic ci nie odpowiada!Jak nie strój ,to imię ,albo mój wygląd,za kogo ty się masz co ?!!! - zaczął krzyczeć wstając od stołu i podchodząc do jej krzesła.
- Wiesz co ,idź do diabła!!!Sama się dziwię czemu zatrudniłam takiego,jaskiniowca !Włosy sterczą ci w każdą stronę ,widać z grzebieniem masz na bakier,to samo z maszynką do golenia!Twój styl ubierania to totalne dno,tak jak i ty !Do tego, to imię!Dodatkowo jesteś bezczelny i niewychowany,musiał mnie chyba diabeł opętać ,bym zgodziła się cię zatrudnić! - krzyczała mu prosto w twarz ,nie mogąc już dłużej udawać miłej.
- Nie musiałaś,ty sama jesteś diabłem wcielonym.I masz rację,ty i ja, totalnie do siebie nie pasujemy ,więc żegnam. - rzekł i ruszył ku drzwiom.
Wściekła i naburmuszona usiadła przy stole, chwilę później,zerwała się z miejsca i pobiegła za nim.
- Zaczekaj!!! - krzyknęła gdy dochodził już do samochodu.
- Czego ?! - zapytał zły ,odwracając się napięcie w jej stronę.
- Przepraszam,ja nie chciałam.To wszystko przez stres,kolacja za kilka godzin ,ale ja już się denerwuję. Zrozum, jeśli coś pójdzie nie tak ,moje plany szlag trafi. - tłumaczyła podchodząc coraz bliżej niego.
- I uważasz,że po tym jak mnie obraziłaś ,będę ci współczuł ? - zapytał zakładając ręce na piersi.
- Posłuchaj,zgodzę się na to byś pozostał przy swoim image,ale resztę trzeba zmienić.I na serio nie chciałam cię obrażać,ja jestem po prostu nerwowa i pod wpływem stresu plotę głupoty.Wybacz mi ,proszę. - powiedziała robiąc przy tym słodkie oczka.
- Dobra,ale nie robię tego dla ciebie,potrzebuję kasy i tyle!I...pozwolę na zmiany lecz w granicach rozsądku ,jasne?! - zapytał mierząc w nią palcem.
- Tak jest ! - rzekła stając na baczność i salutując.
Poranek był ciężki ,dla nich oboje,jednak potem wszystko zaczęło ponownie się układać.Ona, obejrzała prawdziwy garnitur w którym miał zamiar iść i zaakceptowała, jego wybór.Potem jeszcze raz,przećwiczyli swoje role,a po południu pojechali na miasto ,by dokonać kilku zmian w wyglądzie szatyna.Fakt, jego włosy sterczały,a zarost przypominał ,dawno nie strzyżony trawnik,ale od rozstania z Alison przestał przykładać wagę do swojego wyglądu.Uważał ,iż nie ma potrzeby,golenia się czy też strojenia,bo niby po co ?Gdyby miał zamiar kogoś poderwać ,to owszem zadbał by o siebie,ale nie planował nowych związków.Jeden,nie udany całkowicie mu wystarczył.Teraz jednak nie miał wyboru,chcą zarobić kasę na otwarcie własnego biznesu musiał,zacisnąć zęby i spełnić zachcianki wielmożnej pani zwanej przez niego ,,Wiewiórą".Dlaczego ,tak ją nazywał ? Jej kolor włosów ,to jeden powód,ale dodatkowo jej charakter.Była ,przebiegła ,szybka i kąśliwa jak wiewiórki. Cholernie, działała mu na nerwy,ale chcąc wreszcie stanąć na nogi musiał chwilowo to znosić. Tak więc, koło południa pojechali razem do salonu odnowy.Tam zajęto się nie tylko jego fryzurą,ale i zarostem.Po skończonej przemianie,obejrzał się w lustrze,efekt był zniewalający szatyn jednak nie był zadowolony,bo bardziej wolał poprzednie wydanie. Teraz jednak było za późno,wyszedł więc z zakładu i ruszył do drzwi obok w których znajdował się, zakład ,,Kosmetyczny".Jak tylko wszedł do środka i dojrzał czerwonowłosą ,oddająca się pielęgnacjom twarzy zapytał;
- No i jak ,zadowolona ?
Uniosła głowę z kozetki,ściągnęła z oczu opaskę nałożoną przez kosmetyczkę i spojrzała w jego stronę. Na chwilę zaparło jej dech w piersiach. Bez zarostu i potarganych włosów,wyglądał nie tylko elegancko,ale teraz dopiero można było dostrzec jak bardzo był przystojny.Wcześniej tylko jego oczy robiły na niej wrażenie,ale teraz podziwiała szatyna w całej okazałości.I każda cząstka jego, cholernie się jej spodobała.Twarz lekko chłopięca,nadająca mu uroku,cudowne oczy jak i usta oraz jego mięśnie sprawiły,że po raz kolejny, jej serce znacznie przyspieszyło.Nie miała zamiaru się tak w niego wgapiać,ale nie umiała przestać widząc takie ,,ciacho". Zauważył jej reakcję ,bo po chwili stwierdził;
- Czyli akceptujesz,świetnie! Bo mam już dość ,tych zmian. - powiedział wchodząc w głąb salonu i siadając na kanapie dla oczekujących na swoją kolej.
- Akceptuję. - odparła po chwili ,zasłaniając sobie ponownie oczy.
- Długo jeszcze,bo tak dla przypomnienia mamy dziś kolację,a jest już 16.30. - powiedział przeglądając z nudów czasopismo dla kobiet.
- Która ?!!! - zerwała się na równe nogi.
- Szesnasta trzydzieści. - powtórzył spoglądając na zegarek dla pewności.
- Cholera ! - zaklęła, ściągając z siebie chustę chroniącą jej ubranie, przed zabrudzeniem maseczką. - Daj mi pięć minut,zmyję to i wracamy do domu ! - rzekła uciekając w pośpiechu do łazienki.
Wieczór (godz.19.00)
Stał w holu i czekał,aż wielmożna pani zejdzie na dół.Całą regułkę miał już wyuczoną,co ma mówić,jak się zachować,jednak to czy słowa dotrzyma, zależało od jej zachowania.W ciągu, dzisiejszego dnia zalazła mu za skórę kilkakrotnie.Były chwile,że miał ochotę ,jej przyłożyć.To była, pierwsza kobieta ,która tak skutecznie i szybko potrafił○a wyprowadzić go z równowagi.Z natury był dość spokojny i opanowany,a już na pewno nie porywczy.Zawsze miał szacunek do kobiet,łatwo też im ulegał ,a teraz przy Caro wstępował w niego diabeł.Będąc w jej towarzystwie ,szybko tracił panowanie nad sobą do tego stopnia ,iż miał ochotę jej przyłożyć.Droczenie się z czerwonowłosą,też przynosiło mu wielką satysfakcję wręcz lubił się nad nią znęcać.Nie wiedział ,czy to przez Alisson tak bardzo zmienił swoje nastawienie do płci przeciwnej. Czy to sama Carolin sprawiała,iż ze spokojnego jak dotąd człowieka, robił się z niego nerwus.Nie bardzo mu się to podobało,ale z ta kobieta nawet anioł by zwariował i stracił spokój. Najgorsze w tym wszystkim ,było jednak dla niego to ,że w jednej chwili doprowadzała go do szału,a kiedy robiła maślane oczka ,on jak głupi jej ulegał i robił wszystko co kazała. A zdaniem Chrisa ,tak być nie powinno,bo to właśnie w taki sposób Ali okręciła go sobie wokoło palca. Nie chciał by sytuacja się powtórzyła.Skąd takie obawy z jego strony,skoro to była tylko praca? A jej wymogi były bardziej czysto zawodowe. Bo chociaż ,zaczął bardziej przyglądać się kobietom.Po tym jak jego była żona, go zdradziła i ciężko było mu zaufać kobiecie,to jednak jeszcze ciężej, przychodziło mu nie ulegać ich urokowi.Czerwonowłosej urody i seksapilu na pewno ,nie brakowało,charakter miała nieznośny to z czystym sumieniem mógł przyznać,ale jej urok był jak czysta nieskazitelna dusza.Jej cudowne czekoladowe oczy,ponętne usta,figura modelki i sposób w jaki się poruszała czy też mówiła przyprawiał go o szybsze bicie serca.I tu,pojawiał się właśnie problem wiedział ,że jeśli za długo ten cały jej ,,teatrzyk" potrwa ,on wpadnie jak śliwka w kompot.Spojrzał na zegarek i wzdychną. ,,15 minut ,tyle już stał w tym cholernym holu,a damy jak nie było ,tak nie ma." pomyślał postanowił odczekać jeszcze kilka,a potem pójść na górę i ją ściągnąć stamtąd.I tak też zrobił, po odczekanym czasie, ruszył ku schodom,by po chwili przystanąć.Pierwsze co dostrzegł to jej szpilki,potem przesuwając wzrok ku górze ,podziwiał jej zgrabne ,opalone nogi,błądząc dalej oczami, ujrzał jej smukłą talię osy odzianą w granatową satynową sukienkę ,doskonale podkreślającą całą jej figurę począwszy od bioder po jędrne ,duże piersi.Przełkną głośno ślinę i poprawił krawat,wyglądała przepięknie i cholernie seksownie.Uśmiechnęła się do niego zalotnie i bez słowa,zaczęła schodzić.Lustrową ją wzrokiem ,krok po kroku,nagle zahaczyła obcasem o dywanik leżący na schodach. I gdyby, nie jego refleks i silne ramiona wylądowała by na podłodze.Chwycił ją ,obejmując w tali i przyciągnął do siebie,jednocześnie łapiąc się poręczy by zachować równowagę.Ich ciała zetknęły się,spojrzenia spotkały,zapanowała niezręczna cisza. Jemu jak i jej serce zaczęło bić mocniej,a oddechy stały się przyspieszone.Jego wargi były tak blisko,tak bardzo blisko,że miała ochotę go pocałować. Pochyliła się więc troszeczkę i..
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Sob 2:06, 28 Sty 2012
|
|
Rozdział 5
W poprzednim rozdziale
Przełkną głośno ślinę i poprawił krawat, wyglądała przepięknie i cholernie seksownie. Uśmiechnęła się do niego zalotnie i bez słowa, zaczęła schodzić. Lustrował ją wzrokiem, krok po kroku, nagle zahaczyła obcasem o dywanik leżący na schodach. I gdyby, nie jego refleks i silne ramiona wylądowałaby na podłodze. Chwycił ją, obejmując w tali i przyciągnął do siebie, jednocześnie łapiąc się poręczy by zachować równowagę. Ich ciała zetknęły się, spojrzenia spotkały, zapanowała niezręczna cisza. Jemu jak i jej serce zaczęło bić mocniej, a oddechy stały się przyspieszone. Jego wargi były tak blisko, tak bardzo, blisko, że miała ochotę go pocałować. Pochyliła się, więc troszeczkę i...
***********************
No właśnie pochyliła się troszeczkę i zamiast jej warg na swoich ustach poczuł podłogę pod swoimi plecami. Ręka ześlizgnęła się z poręczy i oboje huknęli na ziemię. Dla niej było to bezbolesne przeżycie zaś dla Chrisa bardzo bolesne. Przestraszona widokiem jego nieszczęsnej miny, szybko podniosła się do pionu.
-, Co z ciebie za ciołek, nawet tak drobnej kobiety jak ja nie potrafisz utrzymać?! – Krzyknęła podając mu dłoń by mógł wstać.
Z grymasem na twarzy podniósł się do góry. Poprawił marynarkę i spojrzał srogo w jej czekoladowe oczy.
- Gdybyś nie założyła szpil jak wieża Eiffla to by do tego nie doszło! – Burknął poprawiając krawat.
- Dobra nie zrzędź, bo nie ma czasu! – Rzekła ruszając w stronę drzwi.
Zacisnął zęby ze złości, lecz nie pisnął już ani słowa tylko potulnie poszedł jej śladem. W aucie żadne nie odezwało się ani słówkiem, dopiero, kiedy stanęli przed restauracją odwróciła się twarzą do niego i zapytała;
- Pamiętasz wszystko?!
- Tak pani profesor. – Wysyczał niechętnie.
- No to uśmiech i do roboty! – Rzekła odpinając pas, a następnie opuszczając samochód.
Po wyjściu z auta cały teatrzyk się zaczął. Wzięła go pod ramię i ze sztucznie przyklejonymi uśmiechami weszli do środka. Szef Caro był już na miejscu, o czym poinformował ich kelner prowadzący państwo Uckermann do stolika.
- Tylko czasem nic nie spieprz. – Syknęła mu do ucha.
- Bądź grzeczna to będę idealny.- Rzekł ironicznie cwaniacko się uśmiechając.
Na myśl, że może coś odwalić lub powiedzieć coś nie tak oblał ją zimny pot, ale na ucieczkę było już za późno gdyż właśnie dotarli do stolika. Szanowny pan Antonio Belagio na ich widok, odsunął krzesło do tyłu i wstałby się przywitać. Ucałował najpierw dłoń czerwono włosej, a następnie uścisnął rękę bruneta.
- Szef pozwoli, że przedstawię mu mojego męża … to jest Franczesko. – Odpowiedziała z triumfalnym uśmiechem na twarzy.
Małpa! Pomyślał Chris słysząc jakież to imię mu nadała, jednak nie zamierzał dać jej tej satysfakcji i nim Belagio cokolwiek powiedział mężczyzna spojrzał z cwaniackim uśmiecham się na twarzy na ów żonę, po czym rzekł;
- Jestem Chris. Franczesko mówi do mnie tylko Caro, kiedy urządzamy sobie brzydkie zabawy w łóżku.
Po takim wyjaśnieniu Caroline aż poczerwieniała, ale nie ze wstydu, a złości. Zaś szanowny szef, zrobił wielkie oczy i nie bardzo wiedząc, co powiedzieć od razu przeszedł do przedstawiania swojej żony.
- To jest Luci … moja małżonka.
Jak już ceremonia zapoznawcza i powitalna minęła, usiedli przy stole i zamówili kolację? Czekając na posiłek kelner nalał im do kieliszków czerwonego wina. Kiedy odszedł Toni od razu przeszedł do rzeczy?
- Bardzo się cieszę, że pana poznałem. – Powiedział zwracając się w stronę bruneta. – Szczerze powiedziawszy byłem pewien, że pani Caroline jest singlem.
- Powinna być. – Odparł Chris jak by nigdy nic.
Spiorunowała go szybko spojrzeniem nie bardzo wiedząc, co ma na myśli. Ale jak się okazało nie ona jednak nie zrozumiała jego wypowiedzi.
- Jak to … nie rozumiem. – Odparł Belagio.
-, Bo widzi pan …ja bardzo kocham swoją żonę, ona zaś bardziej swoją pracę. I dlatego uważam, że ludzie, którzy oddają się tak obowiązkom w pracy, a życie osobiste zaniedbują powinni być singlami.
Starała się zachować cierpliwość, ale im dłużej słuchała jego bzdurnych wywodów tym bardziej pragnęła wbić mu widelec w jajka by w końcu zamilkł.
- Wie pan ja tak naprawdę uważam, że kobiety zamężne są właśnie najlepszymi kandydatkami na prezesów firmy gdyż wtedy oddają się jej całkowicie. Singielki to singielki, dziś pracują, a jutro balują i potem nie ma z nich pożytku.
- Tyle, że wtedy odbiera się mężowi lub dzieciom możliwość spędzenia czasu z ukochaną osobą.
- Owszem, ale to jak dużo czasu ktoś poświęca rodzinie, a pracy zależy tylko i wyłącznie od niego czyż nie?
-, Jeśli jest się prezesem to i owszem, ale podwładny nie ma nic do powiedzenia, jeżeli szef zleci mu zadanie do wykonania w trybie natychmiastowym.
Panowie tak pochłonęli się w dyskusji, że Caroline po woli słabła na myśl, że przez długi jęzor Chrisa straci jeszcze pracę. By temu zapobiec nie wiele myśląc w końcu kopnęła go w kostkę to jednak nie było dobrym posunięciem gdyż w tym momencie jej niby mąż upił łyk wina, które wypluł czując ból w lewej kostce.
- O Boże … najmocniej pana przepraszam! – Krzyknęła czerwono włosa jak najszybciej podnosząc się od stołu i wycierając koszulę jak i marynarkę swojego szefa.
Na jej szczęście mężczyzna nie pogniewał się, ale kolacja dobiegła końca ku radości owej dwójki. Cała czwórka po zapłaceniu rachunku opuściła restaurację i jak tylko państwo Belagio odjechali Caro rzuciła się z pięściami na Cuksa.
-, Co to do cholery było heee?! Wydłubię, co oczy i wykastruję jak mnie przez ciebie zwolni! – Warknęła okładając go małymi piąstkami.
- Rany Boskie kobieto weź ty się, lecz. – Burknął łapiąc ją za nadgarstki. – Najpierw sama mnie kopiesz, a potem całą winę zwalasz na mnie.
- Puść kretynie! - Warknęła wyrywając się z jego uścisku. - Ja musiałam chyba czegoś się naćpać by w ogóle wpaść na pomysł z wynajęciem ciebie … taki mamut jak ty nie nadaje się nawet na udawanego męża, a co dopiero na prawdziwego mężczyznę! – Krzyknęła ruszając żwawym krokiem do samochodu zaparkowanego kilka kroków od restauracji.
- Przyganiał kocioł garnkowi mamucia krowo w drogich ciuchach! – Krzyknął urażony na całego.
Po tych słowach odwróciła się napięcie i rzuciła mu mrożące krew w żyłach spojrzenie.
- Coś ty powiedział?! – Zapytała zaciskając jeszcze mocniej małe piąstki.
- To, co słyszałaś. – Odparł spokojnie.
- O rzesz ty … - krzyknęła i ruszyła pędem w jego stronę zrzucając po drodze wysokie szpilki ze swoich drobnych stópek. – Ja ci dam krowę … ty warchlaku z epoki kamienia łupanego! – Wrzasnęła rzucając się na niego.
Tym razem na ów atak był przygotowany i dlatego tak zwinnie objął ją w pasie, kiedy chciała rzucić mu się do gardła. Zdezorientowana złapała go za szyję, ale nie w akcie uduszenia go, lecz objęcia. Ich oczy się spotkały, a przekleństwa zamarły na jej ustach.
************
Nie przepada za imprezami, ale po takim dniu jak dziś tylko mały wyskok na zabawę był gotów poprawić jej humor. Nałożyła, więc ulubione dżinsy, czarne szpilki na dość wysokim obcasie oraz i różową bluzkę. Następnie makijaż dzienny zamieniła na wieczorowy i pozostało jej tylko czekać na Poncha. Bo to właśnie on zaproponował jej dzisiejsze wyjście. Zazwyczaj wolała bawić się z własnymi przyjaciółkami niż bratem, ale dziś akurat każda miała ważne zadania do wykonania. Tak, więc nie mając zbytnio wyboru zgodziła się z pójść z brunetem tym bardziej, że będzie także blondyn. Właśnie Will, mężczyzna, za którym szalał od dawna, a który traktował ją jak powietrze. Wiele razy głowiła się, co ma zrobić by zwrócić wreszcie jego uwagę, ale każdy krok szedł na marne. Dziś miała nadzieję na jakiś cud. Zamyślona drgnęła na dźwięk dzwonka u drzwi. Szybko skoczyła na równe nogi i ruszyła w kierunku wejścia. Czuła, że to blondyn, ale mimo to, kiedy otworzyła dech zaparło jej w piersi. Jak zwykle wyglądał tak męsko i seksownie?
- Cześć! – Powiedziała posyłając mu najcudowniejszy uśmiech pod słońcem.
Mężczyzna jednak pchnął drzwi i omijając ją wszedł do środka.
- Cześć! – Burknął od niechcenia. – Poncho gotowy? – Zapytał przystając u podnóża schodów prowadzących na górę.
- Jeszcze nie. – Odpowiedziała zamykając drzwi. – Pewnie nastraja te swoje pióra na głowie. – Dodała po chwili widząc, że przygląda się jej z dziwną ciekawością na twarzy.
- A ty? - Zapytał wskazując na jej ubranie, które nie wyglądało na powyciągany dres, w którym zawsze paradowała po domu, kiedy miała zamiar zaszyć się przed telewizorem.
- Ja idę z wami. – Odpowiedziała od razu wiedząc, o co mu chodzi.
Po tych słowach William prychnął niekontrolowanym śmiechem.
- Ty… ty chyba żartujesz?! – Zapytał śmiejąc się jak głupi. – Chcesz iść z nami tak ubrana? – Zapytał po chwili próbując w końcu jakoś zapanować nad śmiechem.
Nie pojmowała, czym aż tak go rozbawiła. Przecież jej strój jak najbardziej nadawał się do klubu, w którym mieli się bawić. Im dłużej się śmiał tym bardziej robiło się jej przykro i nieswojo. I gdyby był to ktoś inny już dawno rzuciłaby mu jakąś ciętą ripostę. Ale to był obiekt jej westchnień, przy którym nie miała ani krzty odwagi by się przeciwstawić. Mimo to miała zamiar jakoś dać mu lekko do zrozumienia, że właśnie w tym ma zamiar iść. Otworzyła już usta, lecz blondyn był pierwszy.
- Daj spokój Mała tak to możesz iść jedynie do szkółki niedzielnej. – Rzekł z powagą na twarzy. – Chociaż z twoim biustem to pewnie nawet w kościele nie poderwiesz żadnego mądrego faceta, co najwyżej głupiego napaleńca.
Jego komentarz jak zwykle dał jej do zrozumienia, że widzi w niej jedynie karalucha, którego musi znosić, bo jest siostrą jego najlepszego kumpla. Ze łzami w oczach nic nie mówiąc pobiegła na górę.
************
I znowu to szybkie bicie serca dopadło ją czując jak jego ręce oplatają się na jej tali. Zapach perfum uderzył do jej nozdrzy zaś piękne czekoladowe czy chłopaka tak bardzo ją hipnotyzowały, że wszelka złość natychmiast jej przeszła. Ciepły oddech na jej policzku sprawił, że od stóp do głów przebiegł ją przyjemny dreszcz, oblizała mimowolnie wargi widząc jak Chris uparcie się w nie wpatruje. I nagle, kiedy jego usta musnęły jej warg serce na chwilę się zatrzymało. Gdy wsunął do środka swój język w chwili, kiedy rozchyliła usta w zapraszającym geście świat oszalał, a serce przyspieszyło jeszcze szybciej niż wcześniej. Tego, co czuła teraz nie czuła nigdy wcześniej, dlatego też tak bardzo pragnęłaby ta chwila, kiedy jego język drażnił słodko acz namiętnie jej podniebienia nigdy nie minęła. On sam, choć przed kilkoma sekundami aż kipiał ze złości po tym jak go urządziła teraz zapomniał, że w ogóle istnieje świat nie mówiąc już o przechodniach, którzy gapili się na nich mijając potajemnie z uśmiechem na twarzy. Nie planował tego, lecz jej bliskość nie dała mu zbytnio wyboru. Trudno aż było uwierzyć, że wrzeszczący diabeł wcielony okazał się kruchą istotką o słodkich usteczkach. Pochłonięci w namiętnym pocałunku na serio chyba trwali by w nim bez końca gdyby nie to, że nagle ktoś zatrąbił. Dźwięk był tak uporczywy i długi, iż do obojgu dotarło, że jest skierowany do nich. Christopher natychmiast oderwał się od czerwono włos ej i spojrzał w kierunku auta delikatnie stawiając ją na ziemi. Wciąż zamroczona tym, co przed chwilą przeżyła kurczowo trzymała się jego marynarki chcąc uspokoić karuzelę w głowie, jaki i szybki oddech. Niedane było jednak zbyt długo cieszyć się jego ramieniem gdyż zaraz podbiegła do nich blondynka i rzuciła się chłopakowi na szyję.
- Bebuś skarbie jak dobrze cię znowu widzieć! – Krzyknęła ów dziewczyna odpychając delikatnie na bok Caroline.
Nie mniej zaskoczony mężczyzna przytulił do siebie jasnowłosą.
- Annie, co ty tu robisz? – Zapytał lekko krzywiąc się przez zbyt mocny uścisk.
Blondynka po wyściskaniu i wycałowaniu nagle spojrzała na niego z groźną miną i zamiast odpowiedzieć zaatakowała go.
-, Co tu robię … to chyba raczej ty powinieneś mi powiedzieć jak mogłeś zataić przede mną tak ważną rzecz jak … - zaczęła trajkotać, lecz niedane było jej skończyć, bo w tej chwili wściekła Caro weszła w jej słowo.
- Nie wiem, kim jesteś, ale jak zaraz nie zostawisz mojego męża w spokoju to ci oczy wydłubię laluniu! – Warknęła mierząc rywalkę srogim wzrokiem.
Rozdział 6
Znając jej temperament powinien jak najszybciej zareagować jednak kiedy dostrzegł ,że jest o niego zazdrosna. Rozbawiło go to i postanowił chwilę zaczekać na rozwój akcji poza tym zbyt dobrze znał swoją siostrę i doskonale wiedział ,że poradzi sobie z czerwono włosą diablicą. Caro stała naprzeciw smukłej blondynki i gdyby wzrok zabijał pewnie Any padła by już trupem. Ona była jednak zbyt zszokowana tym co usłyszała by zwracać uwagę na wściekłość w oczach Caro. Spoglądała to raz na Chrisa to na Carolin.
- No co się tak gapisz , zjeżdżaj od mojego faceta pókim dobra ! – Warknęła Ruda lekko popychając siostrę wynajętego męża.
- Czy ona … czy z nią jest wszystko w porządku ? – Zapytała blondynka widząc dziwne zachowanie towarzyszki bruneta. – Czemu powiedziała ,że jest twoją żoną i dlaczego tak się rzuca ? – Zasypywała go coraz to nowymi pytaniami ignorując fakt ,że Caro nadal rzucała w jej stronę groźby.
- Annie wyjaśnię ci tylko …
- No ładnie ledwo wziął mnie za żonę ,a już ma kochankę ! – Bąknęła Carolin biorąc ręce pod boki i piorunując go wzrokiem.
Oho za bardzo się wczuła , czas to zakończyć. – Powiedział sam do siebie w myślach.
- Ruda zamknij się i przestań bredzić ! – Powiedział dość stanowczo i z lekko podniesionym głosem by dotarło. – Any … Carolin to moja tymczasowa pracodawczyni , jest trochę porywacza wręcz narwana więc dlatego zachowuje się teraz jak by uciekła z zakładu psychiatrycznego. –Wyjaśnił posyłając obu paniom miły i uroczy uśmiech.
- Jeszcze słowo ,a sam tam skończysz ! – Zagroziła mierząc do niego palcem jak by chciała go skarcić.
- Ty będziesz pierwsza. – Skwitował szczerząc się jak głupi do sera. – Ale najpierw poznaj moją siostrę Anahi. – Dodał w chwili kiedy czerwono włosa miała zamiar ponownie wbić mu swoje długi paznokcie w szyję i rozharatać ją jak krwiożerczy wampir.
Zastygła. Szok jakiego doznała prawie powalił ją na chodnik. Taką idiotkę z siebie zrobić ! Kretynkę przed jego siostrą … no pięknie nie ma co. Pomyślała załamana.
- Carolin Espinoza miło cię poznać Anahi. – Powiedziała nagle chcąc jakoś naprawić wcześniejsze złe wrażenie.
Do tej pory nigdy ,ale to nigdy nie przejmowała się co powiedzą o niej ludzie. Co sobie pomyślą. Była jaka była. Czasem zimna suka , czasem zdzira , balangowiczka. Narwana ,ale i niezależna wiedząca czego chce od życia i do czego dąży. Nigdy nie musiała się wysilać by zrobić wrażenie na facecie ,a już na pewno nie chciała robić wrażenia na jego rodzinie. W przypadku jednak Chrisa stało się coś dziwnego. On był inny … nie uganiał się za nią z wywieszonym jęzorem. Nie sapał na widok jej seksownego ciała. I chyba właśnie to ,że nie był nią tak zainteresowany jak większa część mężczyzn jakich znała sprawiła ,że chciała by ją dostrzegał. Pragnęła by błagał ją oto by była jego. Tym czasem on sprawiał wrażenie jakby widział w niej kobietę ,ale gorszej wersji i wręcz nienawidził. Kiedy przylgnęła do niego blondynka , Carolin mimowolnie poczuła dziwne ukłucie i zaatakowała. Teraz wiedząc kim jest owa blond postanowiła zaskarbić sobie jej sympatię tylko po to by zdobyć Chrisa. Nie ważne ,że chodziło o jednorazową przygodę … on musiał być jej.
- Chciałabym powiedzieć to samo ,ale jakoś nie potrafię po tym co zobaczyłam i usłyszałam. – Odparła blondynka dość chłodnym tonem.
- Mam propozycję chodźmy na drinka we troje my ci wyjaśnimy wszystko i może wtedy spojrzysz na Caro innym okiem. Okej ? – Rzekł brunet widząc jak czerwono włosa zaczyna się czerwienić ze złości.
- Zgoda. Tym bardziej ,że nie pojmuję czemu nazwała cię swoim mężem. – Odparła Anahi.
Chwilę później cała trójka siedziała już przy stoliku tej samej restauracji w której odbyła się kolacja z szefem Carolin. Po zamówieniu czerwonego wina Chris zaczął objaśniać wszystko Any. Dziewczyna siedziała i spokojnie słuchała ani razu nie przerywając a jedynie zerkając raz na brata raz na jego rzekomą szefową. Zaś Caro milczała jak zaklęta starając się nie pogorszyć swojej sytuacji. Kiedy skończył opowiadać milczała dłuższą chwilę , aż nagle wybuchła.
- Powinnam skopać ci tyłek ,ale to tak porządnie byś nie mógł nawet miauknąć ! – Rzekła prawie ,że krzycząc. – Wynajęty mąż ! Czyś ty całkiem oszalał ?! Sądziłam ,że rozsądny z ciebie facet ,ale ty po prostu zdurniałeś odkąd Alisson zrobiła cię w balona.
- Jaka Amanda ? – Zapytała zaciekawiona Carolin.
- Nieważne ! – Krzyknęli oboje piorunując ją morderczym wzrokiem.
- W tej chwili pakuj manatki bo zabieram cię do siebie. – Rozkazała blondynka. – Nie pozwolę by kolejna sztuczna lala zrobiła z ciebie frajera !
***************
William i Poncho to nie byli faceci którzy marnowali czas lub musieli udawać kogoś kim nie są by zdobyć laskę na jedną noc. Wystarczył jeden uśmiech lub spojrzenie ,a dziewczyny same do nich lgnęły. Wkładały im numery telefonów do pierwszej kieszeni w spodniach lub marynarce. Za fakt iż taki przystojniak jak ów brunet czy blondyn zwrócił na którąś z nich uwagę same zapraszały ich do swoich domów w wiadomym celu. A oni nigdy nie odmawiali co więcej potrafili bzyknąć jedną i zaraz potem iść na podryw kolejnej. Nigdy żaden z nich nie myślał o założeniu rodziny czy też dzieciach. Ich związki trwały jedną noc. Żaden z nich nigdy nie zaangażował się na poważnie. Życie jakie wiedli jak najbardziej im odpowiadało. I tak jak każdej sobotniej nocy zabawili się w klubie ,a potem z dwiema słodkimi i cholernie seksownymi blondynkami które to same postawiły im drinki udali się do mieszkania jednej z nich. Orgia seksualna trwała do białego rana. Nad ranem każdy z panów udał się do swojego domu odespać upojną noc ,a także wyleczyć kaca. Blondyn mógł spokojnie się wyspać niestety brunetowi nie było to dane gdyż po dwóch godzinach snu ktoś uparcie zaczął dobijać się do drzwi jego domu. Początkowo starał się ignorować ów gościa ,ale jak widać ten ktoś był na tyle uparty ,że w końcu wściekły brunet podreptał je otworzyć.
- Cholera jasna Chris przecież dałem ci klucze ! - Zaklął otwierając je z zamku.
W chwili kiedy drzwi roztwarły się na oścież zamilkł i wlepił wzrok w stojącego przed nim gościa. Po wczorajszej przeprawie z niezrównoważoną czerwono włosą oraz bratem który ostro się z nią pokłócił uznając ,że wścibia nos oraz traktuje go jak małego chłopczyka była pewna ,że już nic ją nie zdoła wyprowadzić z równowagi. Myliła się. Wczoraj zbyt ostro naskoczyła na brata co skończyło się straszliwą awanturą która nigdy się im nie zdarzyła. Miała z tego powodu straszliwe wyrzuty sumienia i postanowiła z samego rana pojechać do niego chcąc przeprosić. Nie spodziewała się jednak zobaczyć pół nagiego , rozczochranego bruneta. Widząc mężczyznę stojącego przed nią jedynie w slipach zamurowało ją , jego chwilowo też lecz nie na długo. Po kilku sekundach mierzenia jej od góry do dołu złapał ją za nadgarstek i wciągnął do środka.
- No dobra jestem skacowany i sił na seks też mam niewiele ,ale przy tobie na pewno mi stanie więc nie traćmy czasu i chodźmy. - Powiedział ciągnąc ją w stronę swojej sypialni.
Słysząc ów nowinę blondynka szeroko otworzyła usta ze zdziwienia po czym szybko wyrwała dłoń z uścisku mężczyzny.
- Jeszcze jeden taki tekst ,a będziesz potrzebował przeszczepu jąder po tym jak ci je wyrwę z korzeniami ty bezczelny sukinsynu ! - Warknęła spoglądając na niego morderczym wzrokiem.
Teraz to jego szczęka opadła prawie na podłogę ,a oczy o mało nie wybuchły z nadmiaru ich wybałuszenia. Był pewny ,że to kolejna z tych napalonych lasek ,a tym czasem okazało się ,że ta gotowa była go zabić za fakt , iż chciał ją przelecieć. No ,ale skoro nie chciała seksu to czego ? zapytała sam siebie w myślach. Ona jakby czytała w tej jego niepoukładanej głowie powiedziała.
- Przyszłam do Chrisa , nie do ciebie erotomanie ! - Syknęła patrząc na niego z pogardą i oburzeniem.
************
Już kwadrans wpatrywała się w ekran monitora i zamiast pracować myślała o wczorajszym zajściu po między nią i siostrą Chrisa. Najbardziej nurtowało ją pytanie kim była Alisson i co takiego było po między nią ,a jej wynajętym mężem. W sumie jego życie prywatne w ogóle nie powinno ją obchodzić ,ale jednak była ciekawa jaki był nim poznał ją.Nagle pukanie do drzwi jej gabinetu wyrwało czerwono włosą z zamyślenia.
- Proszę ! - Krzyknęła poprawiając się na skórzanym fotelu.
Kiedy zobaczyła w drzwiach Sofię od razu na jej twarzy zagościł uśmiech.
- No cześć ! I jak tam na wczorajszej kolacji ? - Zapytała przyjaciółka staranie zamykając za sobą drzwi. - Udało ci się nabrać naszego szefa ?
- Chyba. - Rzuciła krótko biorąc do ręki pilniczek do paznokci.
- Jak to chyba ? - Zapytała Sofii siadając na przeciwko przyjaciółki.
- No bo wiesz kolacja jak by nie patrzeć była udana po mimo wybryków tego orangutana którego zatrudniłam na swojego męża. - powiedziała krzywiąc się na myśl o jego dziwnej gadce podczas kolacji. - Ale...nasz szef chociaż się uśmiechał to jednak nie do końca jestem pewna czy to łykną. Więc nadal muszę być czuja.
- A ja myślę ,że ty po prostu jesteś przewrażliwiona.
- Ja przewrażliwiona ?! - Zapytała z oburzeniem słysząc wypowiedź przyjaciółki.
- Tak. Ja zdążyłam poznać naszego szefa i on wcale nie jest taki zły. To po prostu stary człowiek o staroświeckich poglądach na życie. - rzekła z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Ile ? - Zapytała nagle przez co na twarzy pojawiło się zdziwienie z powodu nie zrozumienia pytania. - Pytam ile ci zapłacił byś mówiła o nim w takich superlatywach ?
- Wiesz co Caro tobie to już całkiem odbiło. Tak bardzo chcesz tego awansu ,że wygadujesz już głupoty ... nikt mi niczego nie zapłacił ja po prostu trochę się mu przyjrzałam i widzę to czego ty nie łaska ujrzeć.
- Wiesz co niech ci będzie ja zgłupiałam ,a facet jest boski. - Prychnęła mając dość tej rozmowy.
Sofia znając na tyle dobrze swoją przyjaciółkę postanowiła jak najszybciej zmienić temat.
- A jaki jest ten twój mąż ? - Zapytała z zaciekawieniem gdyż czerwono włosa jeszcze nie zdążyła ani ją poznać z ów osobnikiem ani cokolwiek o nim powiedzieć poza imieniem.
- Chris... Chris jest... - Zaczęła jednak przyjaciółka przerwała nim zdążyła wypowiedzieć się na temat ów ,, męża".
- Jaki Chris , mówiłaś ,że on ma na imię Francesco czy jakoś tak.
************
Słysząc krzyki na dole zbiegł tam jak najszybciej. Widząc jak jego siostra okłada torebką bruneta postanowił wkroczyć do akcji. Złapał jej nadgarstek nim kolejny raz brunet oberwał po głowie.
- Any co ty do cholery jasnej robisz ?! - Zapytał oburzony mierząc ją karcącym spojrzeniem. - To mój kumpel przygarnął mnie pod swój dach pomógł w najgorszych chwilach ,a ty ...
- A ja mam ochotę go zamordować bo myślał ,że jestem dziwką do wynajęcia ! - Wrzasnęła wściekła wchodząc mu w słowo.
- O nie ... to nie tak jak tylko... - Zaczął brunet masując nadal miejsce w które kilka razy poczuł uderzenie skórzanej torebki.
- Zamknij się zboczeńcu ! - Warknęła rzucając mu mordercze spojrzenie. - Wiesz co Chris ja sądziłam ,że masz chociaż trochę rozumu ,ale widząc w jakim towarzystwie się obijasz to normalnie zaczynam myśleć ,że potrzebny ci psychiatra. - Dodała przenosząc wzrok na zdezorientowanego brata.
Te słowa wywołały kolejną awanturę po między rodzeństwem. Krzyki były tak głośne ,że nawet Maite została wyrwana ze swojego pokoju. I jej jako jedynej udało się ustawić wszystkich do pionu. Jak tylko owa trójka zamilkła po tym jak brunetka wydarła się na cały dom , uśmiechnęła się.
- No teraz lepiej. - Rzekła już spokojnym głosem. - Najpierw może się przedstawię ... jestem Maite siostra tegoż oto Poncha. - Powiedziała wyciągając przyjaźnie dłoń w stronę zaskoczonej blondynki.
- Anahi ... siostra Chrisa. - Odpowiedziała ściskając dłoń brunetki tym samym odwzajemniając uśmiech.
- Miło cię poznać i chociaż nie wiem o co chodzi oraz nie mam w zwyczaju się wtrącać to jednak tym razem zrobię wyjątek. Najpierw zapraszam do kuchni zrobię kawę i tam spokojnie pogadamy we czwórkę. - Powiedziała łapiąc bruneta pod ramię i kierując się w stronę pomieszczenia.
Any i Chris nie mając wyboru wymienili jedynie spojrzenia i ruszyli śladem z pozoru nieśmiałej i spokojnej brunetki. W czasie kiedy May parzyła kawę kłócące się wcześniej trio siedziało cichutko jak mysz pod miotłą jedynie co kilka sekund rzucając sobie zimne jak sopel lodu spojrzenia. Po kilku minutach kiedy Maite podstawiła im kubki z gorącą cieczą pod nos spojrzeli na nią z błaganiem w oczach.
- No dobra już siadam i zaczynamy terapię. - Zażartowała widząc ich poważne miny i piorunujące aż błagalne spojrzenia.
- Terapii potrzebuję oni ,ja spadam ! - Odezwał się nagle brunet podrywając się z miejsca.
- Siad ! - Ryknęła May ciągnąc brata za nadgarstek. - O ile zdążyłam usłyszeć to ty też maczałeś palce w ich kłótni czyli zostajesz. - Rozkazała tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Wkurzony burknął coś pod nosem i z miną obrażonego chłopczyka usiadł potulnie odwracając głowę w drugą stronę. Maite zaś olała zachowanie brata i zwróciła się najpierw do nowo poznanej blondynki.
- Masz rację mój brat nie jest całkiem normalny ,ale uwierz potrafi być kochany. Jeśli chodzi o Chrisa to chyba jedyna osoba jaką znam która ma po układane w głowie tak więc nie masz powodów do obaw.
- Dziękuję mój cichy prawniku ,ale kłopot w tym ,że moja siostra jest przesadnie nadopiekuńcza i dlatego...
- Nie no bardzo przepraszam ,ale jak ma nie być taka skoro od nie dawna i to nie od ciebie. A osób trzecich dowiedziałam się o tym ,że ... mój brat został zrobiony w konia przez kobietę która ponoć kochała go ponad życie , nie masz pracy jesteś rozwiedziony i zamiast zwrócić się o pomoc do mnie ty postanowiłeś zamieszkać u zboczonego kumpla , użalać się nad sobą ,a na koniec w akcie desperacji udawać męża jakiejś Rudej mały tylko po to by zarobić trochę kasy ! - Krzyknęła już do granic wytrzymałości oburzona ,że robi z niej potwora chociaż chciała mu tylko pomóc. - Przyleciał tu by wyciągnąć cię z tego bagna gdyż jesteśmy rodziną i to na mnie powinieneś polegać ,a nie na ...
- Rudej małpie ? - Zapytała czerwono włosa wkraczając do kuchni dumnym krokiem. - A nie przyszło ci do głowy ,że twój brat jest dużym chłopcem i chce sam poradzić sobie ze swoimi problemami. Nie wzięłaś pod uwagę ,że być może on nie chce być zależny od kogokolwiek ? - Zapytała patrząc na nią z pogardą wprawiając resztę w osłupienie.
- Przestań bredzić przecież będąc twoim udawanym mężem jest zależny od ciebie ! - Warknęła blondynka podnosząc się z miejsca.
- Nieprawda. On tylko dla mnie pracuje ... co prawda jest to dość nietypowe zajęcie ,ale to jednak praca za która mu płacę i w razie gdyby kiedyś chciał odejść może to zrobić. - Odparła ze stoickim spokojem w głosie.
Mężczyzna o którym była mowa siedział zaskoczony widząc jak kobieta którą do niedawna uważał za zło wcielone staje w jego obronie. Nie musiała tego robić był nawet wręcz pewny ,że wpadła tu by wbić ostatni gwoźdź do jego trumny tym czasem jej postawa naprawdę go zaskoczyła. I pewnie jeszcze długo by się gapił na nią gdyby nie fakt ,że poprosiła go o rozmowę tym samym kończąc bez sensowną rozmowę po między nim ,a Anahi. Szczęśliwy ,że wybawiła go z piekła prawie na skrzydłach poszedł za nią w kierunku gabinetu Poncha. Jego uśmiech jednak zgasł jak tylko usłyszał najnowsze nowiny jakie mu przyniosła.
- Musisz w przeciągu trzech dni zamieszkać ze mną. - Poinformowała jak tylko drzwi zamknęły się za nim. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Wto 11:25, 31 Sty 2012
|
|
Rozdział dość krótki i nie zdziwię się jak zaśniecie ,ale obecnie nie mam siły napisać nic dłuższego i lepszego. Za błędy jakiekolwiek zauważycie przepraszam. Miłego czytania.
Rozdział 7
Potrząsnął głową z niedowierzaniem. Wybałuszył oczy jak by zaraz miały mu wypaść na podłogę , zabrakło mu słów po tym co usłyszał i dlatego teraz stał i gapił się na nią jak jakiś dziwoląg w nadziei ,że zaraz okaże się to żartem.
- No co się tak gapisz jak bym była naga ? – Zapytała prawie ,że krzycząc zniecierpliwiona jego milczeniem.
- Chciałbym. – Palnął od niechcenia nadal będąc pod wpływem szoku.
- Zapomnij i przestań się wreszcie gapić tylko zacznij się pakować. – Rozkazał machając mu dłonią przed oczyma.
- Ty chyba zwariowałaś ?! Ja z tobą pod jednym dachem … nigdy ! Słyszysz nigdy !!! – Krzyknął wreszcie przejmując kontrole nad sobą. – Ledwo znoszę to co wymagasz ode mnie odkąd mnie zatrudniłaś ,a teraz jeszcze mam cię znosić 24 / 24 … chyba ci Pan Bóg rozum odjął ? – Fuknął wściekły na jej pomysł.
- Przestań histeryzować i posłuchaj… mój szef…
- A w dupie mam twojego szefa ! Miałem udawać twojego męża przez jakiś czas nie było umowy o żadnym wspólnym zamieszkaniu. – Rzekł rozkładając ręce w geście ,że ma zapomnieć o tym iż uda się jej go przekonać do tego szalonego pomysłu.
- Czego ty się boisz co ? – Zapytała nad wyraz spokojnie siadając na krześle i zakładając nogę na nogę.
- Niczego ,ale jest zbyt wiele różnic pomiędzy nami i to jest moim zdaniem wystarczający powód. – Rzekł tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Podwoje stawkę za tą usługę ,ale do cholery jasnej zgódź się inaczej on się kapnie ,że jesteśmy małżeństwem na niby !. – Krzyknęła będąc już zdesperowana.
- A niby czemu ma się kapnąć ? Spotkałem się z nim i tak jak się wcześniej umawialiśmy będę chodził z tobą na każde takie spotkanie by twój szef uważał cię za mężatkę ,ale zamieszkanie razem to przesada , poza tym nie ma ku temu powodu. – Powiedział spokojnie chociaż w środku był wściekły ,że Caro tak zawzięcie nalega.
- No właśnie ,że jest … ty sobie nie myśl ,że chcę tego bo mi odbiło. – Odparła nawet nie ukrywając złości. Chociaż złość to mało powiedziane. Ona była wulkanem wściekłości po informacji jaką usłyszała dziś od szefa. A teraz jeszcze Chris nie chciał jej pomóc. No może ich znajomość nie zaczęła się najlepiej i poznał ją od dość złej strony ,ale skoro zgodził się na ten plan to niech pociągnie go do końca. Wkurzało ją też to ,że mężczyzna uznał iż chce zaciągnąć go do siebie bo ma taki kaprys. Owszem pragnęła go zdobyć ,ale chodziło jej jedynie o jedną noc niezobowiązującego seksu ,a nie wspólne zamieszkanie. Do tej pory była sama i nie myślała tego zmieniać.
- W takim razie słucham jaki jest powód bym musiał znosić cię dwadzieścia cztery godziny na dobę ? – Zapytał widząc ,że czerwono włosa nie zamierza ustąpić i prosić go o daną przysługę aż do skutku.
- Ten stary zgrzybiały ufoludek kupił sobie dom obok mojego. – Odparła krzywiąc się jak by dopiero co zjadła jakiegoś oślizgłego gada.
******************
Dzisiejsze śniadanie nie należało do najprzyjemniejszy. Każdy kęs dosłownie stawał mu w gardle kiedy blondynka tak zawzięcie wpatrywała się w niego z oczami pełnymi nienawiści. Zgoda … zawalił wziął ją za jedną ze swoich uległych panienek który co wieczór wyrywał w barach. Ale to nie powód by od razu go skreślać. Jak tylko Caro zabrała Chrisa na rozmowę on i seksowna blondynka oraz May zostali w kuchni. Jego siostra jak widać bawiła się tą całą sytuacją gdyż to ona zaproponowała wspólne śniadanie. O dziwo Anahi nie zaprotestowała tak więc i on postanowił zostać chociaż tak naprawdę miał ochotę zwiać. Nie wiedzieć czemu po raz pierwszy w życiu czuł się głupio wiedząc ,że tak skandalicznie się zachował. Co więcej pragnął by dziewczyna go polubiła. Ta gęstą atmosferę nie poprawiła nawet ciągła paplanina Maite. Zaś pojawienie się Williama tylko ją zaostrzyło. Już miał nalać sobie kolejną filiżankę gorącej kawy kiedy do kuchni nie spodziewanie wszedł blondyn.
- Nalej i mi tej kawy. – Usłyszał sięgając do expresu.
W tej chwili wszystkie oczy zostały zwrócone ku jego kumplowi. Uśmiech na twarzy który dopiero co gościł na jego ustach szybko zgasł. Jego oczy zamiast zwrócone na bruneta patrzyły na ów blondynkę. Ona sama była nie mniej poruszona jego widokiem. Ani Maite ani Poncho nie wiedzieli o co chodzi po między tą dwóją ,ale jedno dało się zauważyć. Znali się i raczej nie lubili. Brunet już chciał zapytać przyjaciela czy dolać mu mleka do kawy by wyciągnąć go z tego dziwnego transu ,ale w tej samej chwili przemówiła blondynka.
- Ty podły draniu co robisz w tym domu ?! – Zapytała z takim jadem i chłodem w głosie ,że można było się przestraszyć.
- Znacie się ?! – Jak na zawołanie Maite i Poncho zapytali chociaż od początku podejrzewali ,że tak właśnie jest.
- Nie…tak … to znaczy już nie ! – Odpowiedzieli równocześnie jakby czytając sobie w myślach.
- Co ten kretyn tu robi ? – Zapytała po raz drugi tym razem kierując pytanie w stronę brunetki.
- On…
- Przyszedłem do kumpla ,a ty ? – Rzekł odzyskując mowę i tym samym wchodząc w słowo May.
- Czyli jest gorzej niż myślałam. – Burknęła pod nosem jednak na tyle głośno ,że cała trójka usłyszała. – Przepraszam cię Maite ,ale to ponad moje siły dlatego dziękuję za kawę oraz śniadanie i przepraszam ,ale już pójdę. Powiedz mojemu bratu ,że czekam na telefon. – Dodała na koniec lekko cmokając brunetką w policzek.
Następnie chwyciła torebkę i ruszyła ku wyjściu. Mijając blondyna zmierzyła go po raz ostatni lodowatym wzrokiem. Zignorował to. Kiedy wyszła usiadł i jak by nigdy nic upił łyk kawy podany przez bruneta.
- Spadaj Mała na górę bo mam interes do twojego brata. – Rzekł nagle mierząc Maite kpiącym wzrokiem.
- Mała to jest twoja pała ! – Syknęła mając dość tego jak ją traktował.
Spojrzał zdziwiony po czym zaczął się histerycznie śmiać. Gniew rósł w niej z sekundy na sekundę już zaczynała myśleć nad kolejną ripostą by zgasić ten uśmieszek z jego twarzy ,ale on był szybszy.
- Dałbym ci sprawdzić jaka jest ,, moja pała” ,ale obawiam się ,że mi nawet nie drgnie widząc takie dziwadło jak ty. – Powiedział z cwaniackim uśmiechem na twarzy.
Nim brunet załapał nie przyjemny tekst kolegi , dziewczyna ze złami w oczach pobiegła do siebie. Dopiero wtedy mężczyzna zmierził do spojrzeniem.
- No co ? – Zapytał zdziwiony blondyn.
- Ja rozumiem ,że ty jej nie lubisz ,ale bądź tak łaskaw szanować ją chociaż przez wzgląd na naszą przyjaźń. – Rzekł Poncho tonem jak najbardziej poważnym.
- Okej postaram się. – Odparł na odczepnego. – A teraz słuchaj dziś wieczorem idziemy na imprezę do Nelsona , więc zapakuj gumki do portfela bo na bank ci się przydadzą. – Powiedział mrugając do niego oczkiem z radosnym uśmiechem i rozmarzeniem na twarzy.
- Dobra. A teraz powiedz mi o co chodzi z tą blondyną ? – Zapytał chcąc wiedzieć co tak naprawdę łączyło Willa i Any.
- Zaliczyłem ją … ona zaś myślała ,że zaraz potem zaciągnie mnie do ołtarza ,a że jej plan nie wypalił to się wściekła. I oto cała historia. – Odparł obojętnie.
Owszem nie powiedział całej prawdy i sam nie widział czemu okłamał najlepszego kumpla. Jednak widok Anahi zaskoczył go. Cztery lata … tyle jej nie widział i myślał ,że już nigdy nie zobaczy ,a tym czasem los spłatał mu figla który bardzo mu się nie podobał. Jak najszybciej musiał wymyślić coś by Any ponownie zniknęła z jego życia raz na zawsze. Jeszcze nie widział jak tego dokona ,ale jego mózg już zaczął pracować nad odpowiednim planem pozbycia się jej.
**************
Siedział na schodach przed domem i patrzyła na gwiazdy zastanawiając się czemu życie jest dla niego tak okrutne. Od dziecka starał się być dobry , wręcz idealny. Pilnie się uczył ,był posłuszny i pomocny. Z miłości był gotów na wszystko to jednak do zgubiło. I od czasu rozstania z Alisson los ciągle pakował go w kłopoty. Brak pracy sprawił ,że przyjął ów dziwną propozycję czerwono włosej. I od tej chwili jego zagmatwane już życie znowu zaczęło się pieprzyć się jeszcze bardziej. Anahi zawsze była gotowa mu pomóc , wiedział o tym. Wiedział też ,że jedno słowo i Poncho dał by mu kasę na założenie upragnionej restauracji ,ale tak jak powiedziała Ruda jest dorosły. I nie chce polegać na kimś ,a sam zapracować na swój sukces. Tylko jak to zrobić kiedy zadanie jest nie typowe ,a do tego jeszcze najukochańsza siostra wkracza w jego życie i zaczyna mu matkować. Nie chciał mieszkać z Caro nawet na niby ,ale by wreszcie pokazać ,że sam odpowiada za swoje życie i błędy zaczynał poważnie zastanawiać się nad jej ofertą. Fakt było to zbyt ryzykowne posunięcie przynajmniej dla niego. Kobieta która miała charakterek diabła bądź co bądź bardzo mu się podobała. W jej obecności starała się zachować spokój i udawać ,że to tylko praca. Prawda była jednak inna. Gdy tylko się pojawiała na horyzoncie jego serce szalało jak głupie. Oddech przyspieszał ,a pragnienia by ją tulić czy też całować rosły z każdą sekundą. Te znaki nie działały na jego korzyć. Nie chciał się angażować ,a czuł ,że jeśli z nią zamieszka tak właśnie się stanie. Przez chwilę kiedy ów propozycja padła ,a Carolin nalegała miał zamiar przyznać się jej prawdziwych powodów jego odmowy. Ale coś w środku kazało mu zachować to jednak dla siebie. Zamyślony nie usłyszał jak ktoś siada obok , dopiero dłoń brunetki wyrwała go z letargu.
- Przytulisz mnie ? – Zapytała ze smutkiem w głosie.
Spojrzał na jej zapłakane oczy i o nic nie pytając przygarnął ją do siebie.
- Dziękuję. – Szepnęła mocniej wtulając się w jego ramiona. – Chyba nie tylko ja mam paskudny dzień. – Dodała spoglądając na jego zamyśloną twarz.
- Czasem tak sobie myślę ,że gdybym był taki jak twój brat albo Will moje życie było by łatwiejsze. – Powiedział zastanawiając się nad sensem swoich słów.
- Taki to znaczy jaki ? – Zapytała nie bardzo rozumiejąc.
- No zamiast się zakochiwać powinienem rwać laski na jedną noc. Oszczędziły bym sobie bólu i rozczarowanie ,a także żadna nie nabiła by mnie w balona. – Rzekł wspominając swoją ex żonę.
- Chris to co zrobiła Ali było podłe… jednak nie każda kobieta taka jest. – Odparła starając się zapanować nad łzami które znowu napłynęły jej do oczu.
- Co tym razem zrobił ? – Zapytał wiedząc już co było powodem jej smutku po mimo ,że nawet nie pisnęła słowem o Willu.
Chris jednak zbyt długo mieszkał i za dobrze znał Maite jak i jej relacje z Williamem by wiedzieć kiedy płakała z powodu tego drania.
- Nazwał mnie dziwadłem., ale nie mówmy o tym , okej ? Lepiej powiedz jaki ty masz kłopot ? – Zapytała chcąc zmienić temat ,a jednocześnie mu pomóc.
- Caro chce bym z nią zamieszkał ,a ja obawiam się ,że kiedy to zrobię znowu wpadnę w pułapkę z której tym razem mogę nie wyjść żywy. – Odpowiedział w nadziei ,że odwiedzie go od tak szalonego pomysłu.
- Za słabo ją znam ,ale coś mi mówi ,że ta kobieta jest tą której szukasz od dawna. Dlatego doradzam zaryzykować … w końcu by wyjść na swoje kiedyś będziesz musiał to zrobić. – Powiedziała z przekonaniem i uśmiechem na twarzy.
****************
Była dziewiąta rano kiedy wyszła z pod prysznica. Dziś sobota więc mogła sobie pozwolić na leniuchowanie do ósmej. Potem długa odprężająco pobudzająca kąpiel i była gotowa stawić czoło każdemu. Chociaż na spotkanie z znienawidzonym szefem nie miała ochoty , liczyła w duszy ,że dziś los okaże się łaskawy i da jej odpocząć od starucha. I właśnie kiedy rozmarzona dreptała do kuchni by uraczyć się czarną kawą usłyszała dzwonek do drzwi.
- No to koniec dobrego humoru i udanej soboty. – Burknęła pod nosem ruszając do drzwi.
Uśmiech z jej twarzy który szybko zgasł na dźwięk dzwonka ponownie się pojawił widząc w wejściu bruneta. Co prawda nie wyraził zgody na zamieszkanie z nią ,ale obiecał się zastanowić tak więc mogła mieć nadzieję.
- Cześć ! – Powiedział przekraczając próg jej domu.
- No witam , czyżbyś podjął już decyzję czy po prostu wpadłeś do mnie z nudów ? –Zapytała udając obojętność.
Już otwierał usta by odpowiedzieć na jej pytanie ,ale słowa ugrzęzły mu w gardeł słysząc jej nagły rozkaz.
- Rozbieraj się ! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
karola:)
Początkujacy
Dołączył: 04 Cze 2015
Posty: 7 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Czw 15:10, 04 Cze 2015
|
|
będzie następny rozdział? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Sob 20:35, 18 Lip 2015
|
|
Tego opowiadania chyba nie skończę. Obecnie skupiłam się na dopisaniu Niebezpiecznej gry i planuję wstawić nowe opowiadanie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
karola:)
Początkujacy
Dołączył: 04 Cze 2015
Posty: 7 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Czw 10:13, 06 Sie 2015
|
|
szkoda |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Strona 1 z 1 |
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
phpBB © 2001, 2002 phpBB Group Play Graphic Theme
|