Autor |
Wiadomość |
Dulce Maria
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 203 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 21:28, 17 Lis 2010
|
|
Myszko nie wiem co ty zrobiłaś, ale czytało mi się ten rozdział znakomicie. Gdy doszłam do końca to żałowałam, że już skończyłam. Jest tak cudny, że brak mi słów. Widzę, że każde z twoich opek jest bardzo związane z miłością. Wszędzie chcesz nam pokazać jak ta miłość jest potrzebna. Bez niej zycie jest nudne i szare. Życie nie raz splata nam figle, ale przez to rozumiemy prawdziwą miłość. Czasem musimy jej szukać bardzo długo, a nie raz wystarczy obrócić się na pięcie i już ją znajdziemy. Ale mniejsza z tym, bo jakoś nie potrzebnie zaczęłam ten temat. Krystian tak kocha Marikę. Nigdy o niej nie zapomni,a tym bardziej, że cały czas mają syna, który będzie im o tym przypominać. Chociaż Krystian o tym nie wie, to traktuje go jak własne dziecko. Cieszy sie, kiedy może spędzić z nim parę chwil. Dla niego jest to bardzo ważne. Żałuje, że nie może miec własnego syna z Mari. Dlatego mam nadzieje, że beda razem. Wcześniej czy później tak musi być i kropka. Mari bardzo żałuje, że wyszła za Natana, widac jak bardzo cierpii pragnie wyjawić mu prawdę. Kotku nie wiem co mam dalej napisac, więc zakończę na tym. Pamiętaj, ze Cię kocham. Buziaki |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Wto 9:29, 30 Lis 2010
|
|
ROZDZIAŁ 16
KRYSTIAN
Leżałem już w łóżku kiedy do mojego pokoju weszła Marika natychmiast wstałem i zapytałem ;
- Czy coś z Lucasem ?
Byłem pewny ,że coś stało się małemu skoro bez pukania odważyła się wejść do mojego pokoju ale ona spojrzała na mnie zapłakanymi oczami i powiedziała;
- Nie… z nim nie.
- To z kim ? – zapytałem nic nie rozumiejąc.
- Z nami… z nami Krystian.
- Mów jaśniej bo nie rozumiem o co ci chodzi ?
- Musimy w końcu porozmawiać o tym co się stało … pozwól ,że ci wyjaśnię wszystko.
- Nie ! Nie chcę słuchać ani ciebie … ani twoich wyjaśnień. A tym bardziej nie chcę do tego wracać było minęło. – powiedziałem poddenerwowany.
- Jeśli teraz nie porozmawiamy to i tak kiedyś …
- Kiedyś co ? Boisz się ,że twój mąż dowie się o nas ? Bez obaw ja mu nie powiem … kochałem cię ale kocham też i mojego brata i nie zamierzam go ranić.
- Kochałeś … czyli już nie kochasz ?
- A jakie to ma znaczenie teraz dla ciebie ? Ty już wybrałaś … wiesz co byłaś ostatnią osobą po której spodziewałbym się ,że wbije mi nóż w serce ! Że zadasz mi taki ból … cholera Marika kochałem cię nad życie ! – krzyknąłem pełen żalu i bólu.
Nagle rzuciła mi się w ramiona zarzuciła ręce na szyję i powiedziała patrząc głęboko w moje oczy;
- Nie rozumiesz dlaczego tu jestem … bo ja wciąż cię kocham. Kochałam wtedy i kocham teraz.
Zamiast ją odepchnąć ja przyciągnąłem ją do siebie jeszcze bardziej i [link widoczny dla zalogowanych] jej słodkie usta w kolorze malin. Zapomniałem o bólu , gniewie ,żalu a nawet o tym iż ona nie należy do mnie. Miałem gdzieś ,że była żoną mojego brata tak bardzo tęskniłem za nią … za jej pocałunkami , zapachem bliskością w tej chwili liczyło się dla mnie tylko to i nic więcej. I chociaż ten pocałunek był błędem bo okazałem słabość … bo w ten sposób zdradziłem brata to jednak chciałem by trwał wiecznie.Całowałem ją namiętnie ona z tą samą namiętnością oddawała mi swoje pocałunki. Czułem jak nasze serca biją szybko a pożądanie rośnie w nas obojgu powinienem się wycofać ale nie potrafiłem … nie byłem w stanie jej odtrącić zacząłem powoli rozpinać jej bluzkę i nagle przed oczami ujrzałem twarz Lucasa to wystarczyło. To przypomniało mi gdzie moje miejsce dlatego szybko odsunąłem się od niej na bezpieczną odległość i powiedziałem;
- Wyjdź i nigdy ale to nigdy więcej tu nie wchodź !
- Ale…
- Wybrałaś … dokonałaś wyboru za nas oboje więc teraz pamiętaj gdzie twoje miejsce i wyjdź od dziś jestem tylko twoim szwagrem nikim więcej.. skreśliłaś mnie teraz ja skreślam ciebie !
Chwilę potem już jej nie było a ja usiadłem na łóżku spuściłem głowę i pozwoliłem popłynąć łzom. Jeszcze nigdy nie płakałem tak często jak teraz ale ból który trawił moją duszę był nie do zniesienia. Byłem zły ,że to jedno wyznanie ,,kocham cię” tak bardzo zapanowało nade mną zacząłem zastanawiać się nad zmianą mieszkania z obawy ,ze taka sytuacja może się powtórzyć a nie mogła. Zresztą nie wierzyłem jej bo gdyby rzeczywiście mnie kochała teraz byłą by moją żoną a Lucas byłby moim synem. A było inaczej dlatego nie wierzyłem w jej wyznanie i jeszcze bardziej byłem wściekły ,że tak mnie poniosło wstałem i zszedłem do kuchni po butelkę wódki to było to czego w tej chwili potrzebowałem . Wyjąłem z szafki trunek i kiedy już miałem wchodzić na górę do domu wszedł Natan i od razu z wejścia powiedział;
- Kris … zaczekaj !
- Nathan nie mam nastroju na kłótnie czy…
- Nie mam zamiaru się kłócić chciałem pogadać i napić się z tobą.
Powiedział i wskazał ręką na trzymaną przeze mnie butelkę.
- Ok. ale pod warunkiem ,że nie rozmawiamy o twojej żonie !
- Zgoda.
- Ok.
Powiedziałem i poszliśmy do salonu. Tam piliśmy wspominając nasze dzieciństwo , rodziców, babcię czułem się jak za starych dobrych czasów kiedy to mój brat poświęcał mi dużo czasu. Mieliśmy zamiar otworzyć kolejną butelkę kiedy do salonu weszła [link widoczny dla zalogowanych] miała na sobie krótkie spodenki i koszulkę na ramiączka nie do końca zakrywająca jej brzuch. Wyglądała bardzo seksownie aż zaschło mi w gardle na jej widok poczułem jak rośnie we mnie pożądanie spojrzałem na Nathana i widziałem takie samo pożądanie w jego oczach. By on nie zauważył go u mnie szybko wstałem i powiedziałem ;
- Dobra brat ja idę spać a ty zajmij się ,,żoną” bo widać stęskniła się za tobą.
Słowo ,,żona „ wypowiedziałem bardziej dosadnym głosem by jeszcze raz jej przypomnieć gdzie jej miejsce i poszedłem na górę.
*******************************
MARIKA
Kiedy weszłam leżał na łóżku na mój widok od razu wstał i zmartwiony zapytał;
- Czy coś Lucasem ?
Zapłakana spojrzałam na niego jego troska o Lucasa mnie zadziwiała i jeszcze bardziej mnie poruszała. Miałam zamiar spróbować jeszcze raz powiedzieć mu o Lucasie ale najpierw postanowiłam wyjaśnić mu wszystko. Wytłumaczyć dlaczego go zostawiłam. Czemu tak bardzo go skrzywdziłam. Ale kiedy tylko powiedziałam ,że chcę mu wszystko wyjaśnić on się zdenerwował nie chciał mnie słuchać. Krzyczał a ja w jego głosie słyszałam ból i gniew. Wiedziałam ,że powinnam zakończyć ten temat skoro on nie życzył sobie rozmawiać o tym ale wiedziałam też ,że do tej rozmowy dojdzie prędzej czy później. Uważałam ,że każde z nas powinno wyrzucić z siebie ból i gniew oraz żal za to co się stało. Być może wtedy mogli byśmy jakoś funkcjonować mieszkając pod jednym dachem. Jednak im bardziej nalegałam tym bardziej on krzyczał. Widząc ile ran mu zadałam znowu z moich oczu popłynęły łzy. On też płakał wykrzykując ,,że zadałam mu ból... a on kochał mnie nad życie ". Widząc jak bardzo go to boli wiedziałam ,że nadal mnie kocha tak samo mocno jak ja jego. Nie wiele myśląc rzuciłam mu się w ramiona i powiedziałam;
- Nie rozumiesz dlaczego tu jestem … bo ja wciąż cię kocham. Kochałam wtedy i kocham teraz.
I wtedy jego reakcja jeszcze bardziej mnie zaskoczyła zamiast mnie odtrącić czego najbardziej się spodziewałam on przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Tak długo na to czekałam ... tak bardzo tego pragnęłam ,że bez żadnych oporów odwzajemniłam pocałunek. Całował mnie a w jego pocałunku było czuć tęsknotę i miłość był jeszcze bardziej namiętny a jego usta jeszcze bardziej słodkie niż kiedyś. Wiedziałam ,że nie powinno do tego dojść z powodu Nathana ale to małżeństwo było fikcją i dlatego nie wzbraniałam się przed pocałunkiem ukochanej osoby. To Krystiana darzyłam silną i prawdziwą miłością. Smak jego ust... jego zapach to było coś o czym marzyłam i śniłam każdej nocy i każdego dnia przez te wszystkie lata. Przylgnęłam do niego jeszcze bardziej. Pragnęłam go ... pragnęłam tak bardzo ,że nie czułam nawet strachu przed tym ,że może nakryć nas Nathan.Czułam ,że i on mnie pragnie moje przeczucia się potwierdziły kiedy zaczął rozpinać mi bluzkę już chciałam zdjąć z niego koszulkę gdy nagle on się odsunął i powiedział ;
- Wyjdź i nigdy ale to nigdy więcej tu nie wchodź !
Powiedział do mnie gniewnym tonem nie rozumiałam co się stało dlaczego nagle taki się stał chciałam zapytać ale za nim zdążyłam on powiedział;
- Wybrałaś … dokonałaś wyboru za nas oboje więc teraz pamiętaj gdzie twoje miejsce i wyjdź od dziś jestem tylko twoim szwagrem nikim więcej.. skreśliłaś mnie teraz ja skreślam ciebie !
Zabolało i to jeszcze jak ale wiedziałam ,że ma rację to ja dokonałam wyboru ... to ja podjęłam decyzję za nas oboje chociaż mogłam załatwić to inaczej. Ale wtedy ... wtedy byłam młoda bałam się więzienia ... konsekwencji. To strach ... ten cholerny strach sprawił ,że podjęłam taką a nie inną decyzję. Decyzję za którą teraz płacę straszliwie ogromną cenę. Czułam łzy napływające do moich oczu i ból przeszywający mnie od stóp do głów odwróciłam się i wyszłam udając się do swojego pokoju kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi z moich oczu popłynęły łzy ... dotknęłam ust na wspomnienie niedawnego pocałunku i jeszcze bardziej zaczęłam płakać. ,,Dlaczego ... dlaczego byłam taka słaba ... taka głupia wtedy ?" pytałam samą siebie w myślach. Kiedy wyrzuciłam z siebie cały żal poszłam pod prysznic a następnie położyłam się do łózka i choć byłam zmęczona po przeżyciach dzisiejszego dnia to jednak nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok w końcu po trzech godzinach szamotaniny w łóżku postanowiłam zejść na dół by się czegoś napić schodząc po schodach usłyszałam głosy dobiegające z salonu postanowiłam sprawdzić co się dzieję. Kiedy tam weszłam ujrzałam Nathana i Krisa siedzieli popijając wódkę i rozmawiając z początku mnie nie zauważyli dzięki czemu mogłam przez chwilę ich po obserwować. Zauważyłam ,ze po mimo całej sytuacji Kris rzeczywiście bardzo go kochał świetnie się dogadywali i na pewno byli mocno ze sobą związani. Nawet Nathan ukazał mi inne światło ze swojej strony przy Krystianie był inny ... być może był nie raz surowy w stosunku do niego a czasem nawet można by pomyśleć ,że jest oschły ale teraz dostrzegłam ,że tak naprawdę kocha Krisa tak samo mocno jak on jego. Zrozumiałam jak wielki błąd popełniłam zatajając przed Nathanem ,że to Kris był tym facetem którego Nathan kazał mi porzucić. Gdy bym wtedy powiedziała mu prawdę jestem pewna ,że nie zmusił by mnie do tego ślubu. I teraz była bym żoną tego którego być powinnam. Ale teraz... teraz było już za późno. Chciałam już wycofać się do kuchni kiedy nagle mnie zauważyli i nagle zamilkli. Obaj patrzyli na mnie z pożądaniem widziałam to i jeszcze bardziej pragnęłam się wycofać tym bardziej ,że mój wzrok kierował się wyłącznie w stronę Krisa. Nagle on wstał i powiedział;
-Dobra brat ja idę spać a ty zajmij się ,,żoną” bo widać stęskniła się za tobą.
Powiedział to w taki sposób bym zrozumiała iż sytuacja która dziś miała miejsce w jego pokoju nigdy się nie powtórzyła po tym co zobaczyłam ... tę ich więź i dobitne słowa ,,żona" też byłam zdania ,ze więcej dojść do tego nie może. Że powinnam trzymać się od niego jak najdalej a przede wszystkim nie wyjawiać mu ani powodów rozstania ani tego ,że Luca to jego syn. Kiedy on poszedł na górę Nathan wstał i też powiedział ,ze idzie spać ucałował mnie w policzek na dobranoc i poszedł do siebie. Ja zaś napiłam się soku i wróciłam do łóżka.
****************************
AARON
Kilka dni po powrocie ze Stanów udałem się do Nathana byłem ciekawy jak układ mu się z Mariką i chciałem bardzo zobaczyć mojego chrześniaka czyli Lucasa. Ale nie tylko ich chciałem odwiedzić miałem też nadzieję spotkać tam Nicol ... moją Nicol którą wciąż kochałem i o której nie zapomniałem. Owszem mogłem odwiedzić ją w jej własnym domu a nie liczyć na spotkanie u Nathana ale nie byłem pewny czy chciałaby mnie widzieć. Ostatnio byłem tak zajęty ,że zapomniałem o powrocie Krystiana dopiero kiedy zadzwoniłem do drzwi i w drzwiach pojawił się właśnie nie kto inny jak [link widoczny dla zalogowanych] uświadomiłem sobie ile czasu upłynęło. Natychmiast się z nim przywitałem i bardzo ucieszył mnie jego widok lubiłem go choć nasz kontakt nigdy nie był głęboki to jednak lubiliśmy się. Szybko zaprosił mnie do środka. Pogadaliśmy chwilę byłem ciekaw co u niego słychać. Jeszcze wtedy nie wiedziałem ,że to on jest rywalem własnego brata o serce Mariki. Pewnie was to dziwi ,że Nicola o niczym mi nie powiedziała ale widać uważała ,że tak będzie najlepiej. W końcu przenieśliśmy się do ogrodu w którym siedział [link widoczny dla zalogowanych] na mój widok wstał i zadowolony z mojego widoku się przywitał.
- Stary kupę lat! Miło cię znowu zobaczyć.
- Ja też się cieszę ,że cię widzę chłopie.
- Siadaj ... napijesz się czegoś ?
- Chętnie tylko najlepiej coś zimnego bo dziś upał jak nie wiem.
- Sok czy coś mocniejszego ?
- Sok.
- Dobra idę po sok ale zaraz wracam.
- Zostań ja przyniosę. - powiedział Kris.
Kiedy Kris poszedł zapytałem;
- A gdzie żona i syn ?
- W parku.
- Aha to czyli muszę poczekać żeby ich zobaczyć.
- A co spieszysz się ?
- Nie... a jak tam stosunki z Krisem ?
Zapytałem wiedząc jak wyglądały ich relację po wyjeździe Krisa do nowej szkoły do której wysłał go Nathan.
- Super ... ale co do mojej żony to nadal bez zmian.
- To znaczy ?
- Ma do niej żal i jest strasznie na nią cięty i tak szczerze to nie bardzo rozumiem dlaczego ?
- A ja owszem... Nat przez nią odrzuciłeś go na jakiś czas ... wyrzekłeś się go poza tym...
- No tak ale toczy nie powinien mieć żalu do mnie ?
Niestety rozmowy nie dokończyliśmy bo wrócił Kris a 30 minut później pojawiła się Marika wraz z Lucasem i ku mojemu zadowoleniu z Nicolą i Paulą. Pierwszy rzucił się w moje ramiona Luca.
- Wujek ... ale super wróciłeś ! - powiedział uradowany
- Wróciłem i mam coś dla ciebie. - odpowiedziałem tuląc go.
- Ale bomba. - powiedział jeszcze bardziej uradowany.
- Ale oczekuję buziaka.
Mały natychmiast ucałował mnie w policzek a kiedy dałem mu prezent zaczął go rozpakowywać [link widoczny dla zalogowanych] tym czasem przywitałem się z [link widoczny dla zalogowanych] , [link widoczny dla zalogowanych] i na samym końcu nie pewnie podeszła do mnie [link widoczny dla zalogowanych]. Była piękna jak zawsze chciałem porwać ją ramiona ale musiałem się opanować. Dlatego tylko ją przytuliłem i delikatnie pocałowałem w policzek.
- Cześć !
- Cześć ! - odpowiedziała.
- Dobra co tak stoimy siadajcie dziewczyny , Aaron a ja przyniosę coś do picia. - powiedziała Marika.
Nagle Krystian wstał przedstawił się dziewczynom i opuścił nasze towarzystwo. Obserwując to wszystko zauważyłem coś dziwnego w tym wszystkim tyle ,że wtedy jeszcze nie miałem pojęcia co to jest i skąd było to napięcie między nimi. Kiedy z czasem poznałem prawdę zrozumiałem wszystko. Zresztą byłem za bardzo szczęśliwy z powodu widoku przyjaciół i mojej ukochanej by zawracać sobie głowę takimi drobiazgami. W ogrodzie siedzieliśmy do późnego wieczora. Rozmawialiśmy ... śmialiśmy się a ja cały czas obserwowałem Nicol i chociaż nasze relację jak się okazało mogą nawet po rozstaniu nadal być przyjacielskie to jednak ja wolałbym by było inaczej. By znowu było jak dawniej widziałem w jej oczach ,że chyba pragnęła tego samego a może tylko tak mi się wydawało bo sam chciałem by tak było. By się o tym przekonać potrzebowałem z nią porozmawiać na osobności jednak jak na razie nie było ku temu okazji ale kiedy usłyszałem ,że ona chce iść do domu bo zrobiło się bardzo późno natychmiast zaproponowałem ,że ją odwiozę jednak ona odmówiła tłumacząc ,ze wraca z Paulą. Ale wiem ,że bała się właśnie rozmowy ... tego ,że ze chcę wraca do przeszłości. Tym razem nie nalegałem ale nie zamierzałem rezygnować. Chciałem ją odzyskać i zamierzałem się dowiedzieć czy ona wciąż kocha mnie tak jak ja kocham ją. Chciałem to wiedzieć by móc zacząć walczyć o nią lub zapomnieć gdyby jednak się okazało ,że ona wyrzuciła mnie ze swojego serca. Kilka minut po tym jak dziewczyny odjechały ja też się pożegnałem i pojechałem do siebie jednak przez całą drogę myślałem o Nicol. Od naszego ostatniego spotkania upłyną jakiś czas a mimo to ona wciąż była piękna i sprawiała ,że moje serce biło szybciej. Dlatego jeszcze bardziej żałowałem ,że zaprzepaściłem to co nas łączyło dla głupiej pracy. Tym razem jednak miałem zamiar wykorzystać szansę daną od losu i zrobić wszystko by wróciła do mnie.
Wiem rozdział beznadziejny i powiem szczerze ,że sama nie wiem co się ze mną dzieję i dlaczego mi nie wyszedł być może to przez moje problemy. Mam nadzieję ,że kolejny uda mi się napisać lepiej. I przepraszam ,że taki krótki ale po prostu nie chciałam zepsuć go do końca dlatego postanowiłam zakończyć go w tym momencie. Wybaczcie jeśli was zawiodłam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
_Genesis_
Moderator
Dołączył: 30 Gru 2011
Posty: 12 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Wto 23:42, 24 Sty 2012
|
|
Moja druga miłość....
Tu mnie też nie zabraknie... Na pewno!!!
Kocham!!!
Kotek ja sobie poczekam na rozdziałek:D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 0:18, 25 Sty 2012
|
|
ROZDZIAŁ 17
NICOL
Kiedy go zobaczyłam serce natychmiast zaczęło bić mi szybciej. Boże był jeszcze bardziej przystojny niż wcześniej. Tak bardzo chciałam się do niego przytulic ale byłam też trochę zła na niego. Miałam żal ,że nie walczył o naszą miłość ,że tak po prostu zrezygnował. Wybrał karierę a nie mnie. Ale kiedy mnie przytulił i ucałował na powitanie zapomniałam o złości. Siedzieliśmy wszyscy w ogrodzie … no prawie wszyscy bo Krystian nas opuścił wiedziałam dlaczego . Powód Marika. Widać było ,że oboje ciężko znoszą ta sytuacje no ale cóż ostrzegaliśmy ją. Mimo wszystko bardzo miło spędziliśmy czas. Podobało mi się to ,że ja i Aaron potrafimy ze sobą utrzymać kantak przyjacielski po tym co nas łączyło nie wiele par tak potrafi po rozstaniu. Ale tak szczerze to tęskniłam za nim chciałam by znowu wszystko było jak dawniej. Wiem jestem głupia i powinnam o nim zapomnieć ale nie potrafiłam… moje serce nie potrafiło go tak po prostu wyrzucić tej miłości. Cały czas zerkałam na niego widziałam ,że i on mi się przyglądał. A potem kiedy zaczęliśmy się rozchodzić zaproponował ,że mnie odwiezie do domu. Odmówiłam. Dlaczego ? Sama nie wiem. Być może bałam się ,że kiedy zostaniemy sam na sam rzucę się na niego a nie powinnam. Nie był już ze mną. A poza tym byłam już z kimś i to było by nie w porządku wobec Kike. I wiecie co on nawet nie nalegał . Widać nie zależało mu aż tak. No cóż widocznie mało dla niego znaczyłam. Pomyślałam sobie wtedy. Ale już następnego dnia mnie zaskoczył. Z samego rana przyszedł do mnie z dużym bukietem róż i powiedział ,że chce porozmawiać. Niestety ja nie byłam w najlepszym nastroju bo denerwowałam się rozmowa z szefem która mnie dziś czekała i już od progu naskoczyła na niego.
- Po co przyszedłeś ? - zapytałam lodowatym tonem.
- Chciałem porozmawiać o nas. –odpowiedział spokojnie.
- Nie mamy o czym ! A jeśli chodzi o nas … to przypominam ,że nie ma już żadnych nas !
- Ale słonko…
- Nie mów tak do mnie bo ja już nie jestem twoim słonkiem. Słonko zgasło … chmury je zasłoniły na wieki ! A teraz do widzenia.
- Nicol proszę daj mi szansę… - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
Wyrwałam się i powiedziałam.
- Szansę na co ? Zresztą ty miałeś swoja szansę i z niej nie skorzystałeś dlatego teraz żegnam ! - powiedziałam i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
A ja oparłam się o nie i zaczęłam płakać. ,, Chyba jednak nie możemy zostać przyjaciółmi.” pomyślałam. Bo ja kochałam go wciąż i miałam do niego żal oto ,że mnie zostawił. Wczoraj udało mi się powstrzymać od wybuchu bo byliśmy w towarzystwie poza tym wystarczyło ,że między Mariką a Krisem było źle . Ja nie chciałam psuć tego jeszcze bardziej. Resztę dnia wlekła się jak flaki z olejem. I mimo ,że dostałam awans humor mi się nie poprawił. Po pracy Paula zaproponowała mi wypad na zakupy ale odmówiłam jedynie czego pragnęłam wtedy to zamknąć się na cztery spusty i wylać morze łez z żalu i bólu który czułam. Tak więc wróciłam do domu i od razu rzuciłam się na łóżko płacząc. Sama nie wiem kiedy zasnęłam ale gdy się obudziłam za oknem było już ciemno. Poszłam do kuchni by się czegoś napić i znowu usłyszałam dzwonek do drzwi byłam pewna ,że to Kike . Umówiłam się z nim na dziś ale gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam w nich Aarona.
- Aaron czy ja dziś rano nie wyraziłam się jasno ? – zapytałam wściekła.
A on zamiast odpowiedzieć złapał mnie w tali przyciągnął do siebie i pocałował. Byłam tak zaskoczona ,że z tego wszystkiego odwzajemniłam pocałunek. Cudownie było czuć znowu jego usta , silne ramiona i zapach który zawsze przyprawiał mnie o zawrót głowy. Ale kiedy mnie puścił od razu go spoliczkowałam.
- Posłuchaj widać nie zrozumiałeś więc powiem to inaczej… nie kocham cię już i…
Nie dokończyłam bo w tym momencie wszedł Kike i zapytał;
- Kochanie masz jakiś problem ? – zapytał spoglądając podejrzliwie na Aarona.
- Nie ten pan już wychodzi. – powiedziałam wskazując ręką na drzwi.
Aaron spojrzał na mnie takim wzrokiem jak bym mu wbiła nóź w plecy i wyszedł. A ja przytuliłam się do Kike było mi źle. Kochałam Aarona ale bałam się ,że jeśli dam mu szansę to on ponownie mnie zrani za jakiś czas. Ja w ogóle nie powinnam się pakować w związki dopóki byłam singlem było mi dobrze. Bo przynajmniej nie miałam rozterek miłosnych tak jak w tej chwili. Dlatego wciąż się zastanawiam po co zaczęłam spotykać się z Kike po Aaronie powinnam dać sobie definitywny spokój z facetami. No ale teraz Kike spadł mi jak z nieba dzięki nie mu Aaron się ode mnie odczepi. Pomyślałam ale się myliłam sami się przekonacie dlaczego w kolejnych rozdziałach.
******************
PAULA
Miałam dziś zły nastrój dlatego postanowiłam zaszaleć na zakupach. Chciałam wyciągnąć dziewczyny ale obie odmówiły. Poszłam więc sama. Chodziłam po sklepach w poszukiwaniu sama nie wiem czego. W końcu kupiłam kilka ciuszków i wyszłam z centrum handlowego jak na złość zaczął padać deszcz no a ja głupia nie wzięłam samochodu bo chciałam nacieszyć się słońcem. Dlatego byłam jeszcze bardziej wkurzona. Postanowiłam wrócić do domu autobusem ale kiedy przebiegałam na druga stronę ulicy by jak najszybciej znaleźć się pod dachem przystanku autobusowego usłyszałam pisk opon. Na szczęście facet zdążył zahamować. Ale ja przestraszyłam się nie na żarty i stanęłam ja wryta. Dopiero jego głos wyrwał mnie z osłupienia.
- Ślepa jesteś ? – zapytał wściekły po chwili jednak dodał.
- Paula to ty ?
Spojrzałam na niego i zobaczyłam ,że to Kevin mój Kevin.,, Kurcze co ja gadam jaki on mój.” pomyślałam szybko.
- Kevin … ja przepraszam to przez ten deszcz.
- Choć !
Powiedział i wciągnął mnie do samochodu.
- Co robisz ? - zapytałam zaskoczona.
- Nie możemy stać na ulicy a poza tym pada deszcz porozmawiamy w samochodzie.
Kiedy wsiadł zjechał na chodnik i zapytał;
- A gdzie twój samochód ?
- Zostawiłam w domu nie wiedziałam ,że będzie padało.
- Dobra odwiozę cię.
- Nie trzeba pojadę autobusem. – powiedziałam.
- Daj spokój i tak jadę w tamta stronę. Zresztą chyba musimy wreszcie pogadać.
- Ale o czym ? – zapytałam zmieszana.
On nie odpowiedział tylko odpalił samochód i ruszył dopiero po chwili powiedział;
- Posłuchaj przepraszam. Wiem zachowałem się jak dupek… ale zrozum to mój przyjaciel i wkurzyłem się bo myślałem ,że my tez jesteśmy przyjaciółmi.
- Bo jesteśmy … to znaczy byliśmy.
- Paula przyjaciołom mówi się o wszystkim a wy…
- Kevin ja wiem ,że masz żal i masz do tego prawo… ale zrozum to moja przyjaciółka. Znam ja dłużej niż ciebie poza tym uważałam ,ze ona sama powinna to wszystko załatwić. A poza tym to bardziej skomplikowana sytuacja niż myślisz.
- Jak to ?
- Przykro mi ale nie mogę ci powiedzieć. To Marika powinna wszystko wyjaśnić i nie tobie a Krystianowi. Zobacz masz do mnie żal bo wybrałam przyjaciółkę ale ty sam wybrałeś przyjaciela.
- Masz rację i dlatego przepraszam.
- Wiesz co jeśli to możliwe zapomnijmy o tym i zacznijmy od nowa. Zgoda ?
Nie odpowiedział zaczęłam już myśleć , że wciąż ma żal skoro nie potrafi odpowiedzieć mi tak łatwe pytanie ale on po chwili namysłu powiedział;
- To nie możliwe Paula… ja nie potrafię już traktować cię jak przyjaciółki.
- Rozumiem nie ufasz mi już.
- Nie oto chodzi. – powiedział szybko.
- To o co ? Bo nie rozumiem. – zapytałam trochę poirytowana.
Wtedy on zjechał na pobocze zatrzymał samochód spojrzał na mnie i powiedział;
- Oto ,że ja … ja cię kocham. I dlatego nie potrafił bym teraz traktować cię jak przyjaciółkę rozumiesz już ?
Myślałam ,że śnię. Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Patrzyłam w tej jego czekoladowe oczy i zastanawiałam się czy to nie żart. Zamurowało mnie. Tyle razy śniłam o tym. Marzyłam by mnie pokochał . Tyle razy sama zbierałam się na odwagę by powiedzieć co do niego czuję a teraz… teraz mnie zamurowało. Nie wiedziałam co powiedzieć. To znaczy wiedziałam ale nie byłam wstanie. Dlatego on po chwili powiedział;
- Tak myślałem… ty nie czujesz tego co ja. Szkoda ale ulżyło mi ,że wreszcie ci to wyznałem. Tyle lat próbowałem to ukryć z obawy ,że mnie odtrącisz ale dziś kiedy zobaczyłem cię taka skuloną, zmokniętą zrozumiałem ,że nie potrafię dalej udawać. Jednak rozumiem ,że ty nie….
Mówił dalej a ja słuchałam z każdym słowem które wypowiedział docierało do mnie ,że to nie sen ani nie żart. Dlatego nie dałam mu dokończyć tylko go pocałowałam. Bez wahania odwzajemnił pocałunek. Całował tak cudownie… tak namiętnie . Moje serce biło sto razy szybciej niż zazwyczaj. Od tego szczęścia wręcz kręciło mi się w głowie. W końcu oderwałam się od niego nie chętnie i powiedziałam;
- Kevin ja tez cię kocham… kocham odkąd cię zobaczyłam.
*******************
MARIKA
Dni mijały a my się unikaliśmy. Było to proste bo Krystian wychodził z domu zaraz po śniadaniu. To był jedyny posiłek jaki z nami jadał ale robił to tylko ze względu na Nathana i Lucasa. Wracał też późno no chyba ,że zabierał gdzieś Luce wtedy wracał wcześniej ale zamykał się w swoim pokoju i wychodził tylko wtedy gdy potrzebował czegoś z kuchni. Ja sama starałam się nie wchodzić mu w drogę. Ale powiem wam nie było łatwo. Jednak postanowienie to postanowienie. I pewnie wytrzymali byśmy w swoich postanowieniach gdy by nie to ,że zachorowałam na grypę. Tak mnie ścięło ,że nie byłam w stanie podnieść się z łóżka. Myślałam ,ze w takim wypadku Nathan weźmie sobie urlop i zajmie się domem i Lucasem ale on niestety akurat prowadził za zbyt poważne sprawy by pójść na urlop. I wtedy swoją pomoc zaoferował Kris. Nathan ucieszył się z tego tak samo jak mój syn. Tylko ja obawiałam się tej pomocy wiedząc jaki stosunek ma do mnie. No ale cóż nie miałam wyjścia jak zdać się na niego. Dziewczyny też nie mogłyby mi pomóc we wszystkim ponieważ miały swoje życie i obowiązki. Ale gdy tylko miały czas wpadały do mnie. Krystian zaś zajmował się domem , Lucasem a także i mną. Pierwszego dnia wciąż się do mnie nie odzywał tylko przynosił mi posiłki i podawał leki. Jednak drugiego dnia gdy przyniósł mi śniadanie zapytał;
- I jak się czujesz ? – w jego głosie nie było złości czy gniewu tylko troska.
Ledwo żywa powiedziałam;
- Nadal źle… mam chyba gorączkę.
- No jasne ,że masz przecież to grypa. Ale poczekaj tam ci coś na jej zbicie.
Powiedział i wyszedł z pokoju po chwili wrócił i podał mi białą tabelkę. Połknęłam ja od razu.
- Dzięki .
- Ok. a teraz coś zjedz a jeśli nie masz ochoty to przynajmniej się napij gorącej herbaty z cytryna.
Posłuchałam go i wypiłam herbatę oczywiście z jego pomocą bo ja nawet nie dałam rady utrzymać szklanki. Gdy skończyłam pić zapytałam;
- A gdzie Luca ?
- Siedzi na dole i ogląda bajki. Chciał tu przyjść ale mógłby się zarazić dlatego…
- To dobrze ,że go powstrzymałeś dziękuję ci za wszystko.
- Nie ma sprawy i tak nie mam co robić. Wiesz co ja już pójdę a ty się prześpij to szybciej gorączka ci spadnie potem obudzę cię na obiad może wtedy będziesz miała apetyt.
- Ok.
Wstał i wyszedł a ja poszłam spać. Kilka godzin później obudziłam się chciało mi się siku więc wstałam do łazienki ale kiedy z niej wracałam zakręciło mi się w głowie i upadłam. Na szczęście Krystian wszedł w tym momencie do pokoju z obiadem szybko postawił tace i wziął mnie na ręce i położył na łóżko. Potem zapytał z wyrzutem;
- Dlaczego wstałaś ?
- Musiałam iść do łazienki a kiedy z niej wracałam za kręciło mi się w głowie i…
- Aniołku mogłaś zawołać mnie pomógł bym ci. – powiedział a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
- Przepraszam … nie powinienem. – powiedział zmieszany.
- Nie ma sprawy . – odpowiedziałam szybko.
- Usiądź trochę i zjedź obiad. – dodał po chwili.
- Nie wiem czy ma tyle siły.
- Ja cię nakarmię tylko oprzyj się o poduszki i otwieraj buzię.
Karmił mnie tak przez dwa dni dopóki sama nie poczułam się na siłach. Za każdym razem gdy zjawiał się u mnie w pokoju zamienialiśmy ze sobą kilka słów. Nie dużo ale zawsze coś. Poza tym atmosfera między nami stała się lepsza. I chociaż już czułam się lepiej to nadal nie mogłam wychodzić z łóżka o mnie zaczęło dobijać. Bo ileż można leżeć i nic nie robić. Nudziło mi się chciałam wstać by móc się czymś zająć ale nie mogłam. Dlatego kiedy przyniósł mi kolację ( piątego dnia choroby) zapytałam;
- Kris … czy mógłbyś posiedzieć za mną i pogadać o czymkolwiek bo od tej bezczynności dostaje już kota. Jednak jeśli odmówisz zrozumiem. – dodałam szybko.
Spojrzał na mnie i nagle usiadł obok mnie.
- Rozumiem cię doskonale bo sam nie raz chorowałem dlatego chętnie dotrzymam ci towarzystwa.
- A co z Lucasem ?
- Śpi. Ten dzieciak ma mnóstwo energii cały dzień chciał bawić się w policjantów i złodziei a to trudne gdy trzeba zrobić obiad, posprzątać tak duże mieszkanie i w tym czasie uciekać przed policjantem. Ja wymiękłem już przed obiadem . No ale nie on… bo kiedy nie miał kogo ganiać ponieważ złodziej czyli ja podałem się. To zaczął biegać po ogrodzie udając ,że lata. Ja nie wiem skąd on bierze tyle energii. – powiedział z uśmiechem na twarzy.
- O tak mój syn jest bardzo energiczny i pomysłowy.
- No ale przynajmniej człowiek nie może nudzić się przy nim. Świetny z niego dzieciak.
- Wiem i dlatego cieszę się ,że go mam. Gdyby nie on nie przetrwała bym tego.
- Czego ? – zapytał zaciekawiony i lekko zdziwiony .
Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę ,że weszłam na niebezpieczny tor. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Chciałam wyznać mu prawdę o było mi z tym naprawdę źle ale nie mogłam. W moich oczach pojawiły się łzy. Wziął moją twarz w swoje dłonie i zapytał;
- Mari czego byś nie przetrwała … powiedz czego ?
- Nic Krystian … nic zapomnij o tym co powiedziałam.
- Nie. Powiedz co przetrwałaś dzięki Lucasowi.
Nie miałam jak się bronic wiec powiedziałam sądząc ,ze to mu wystarczy;
- Utratę kogoś ważnego w moim życiu ?
- Ale kogo skoro Nathan jest z Tobą.
- Nie mówię o nim.
- A więc o kim ? Nie mów mi tylko ,że zdradzałaś mojego brata ? – zapytał a jego oczy przybrały gniewny wyraz.
- Nie zdradzałam ! Chociaż wcale go nie kocham ! – wyrwało mi się.
- Co takiego ? Co ty powiedziałaś ?
Nie było odwrotu . Nie mogłam kłamać dalej … nie mogłam i nie chciałam. Więc ze łzami w oczach wykrzyczałam mu w twarz.
- Nie kocham go bo kocham ciebie ! I to twoją utratę pomógł przetrwać mi Lucas !
Sądziłam ,że wyjdzie ,zacznie krzyczeć lub zarzuci mi kłamstwo on tym czasem mnie pocałował. Zarzuciłam mu ręce na szyję i odwzajemniłam pocałunek. Łzy spływały mi po policzkach tym razem ze szczęścia.
ROZDZIAŁ 18
KRYSTIAN
Nie wiem co mnie podkusiło ,że znowu ja pocałowałem. Czy to co powiedziała … czy to ,ze wyglądała tak pięknie mimo choroby. Wiem jednak ,że chciałem tego . Marzyłem o tym od tego pierwszego pocałunku. Nasz pocałunek był coraz to namiętniej… głębszy. Emocje i uczucia zaczęły brać górę dlatego po chwili zaczęliśmy ściągać z ubrania. Byliśmy o krok od popełnienia błędu. I wiem ,ze gdyby nie to ,że Nathan wrócił popełnili byśmy ten błąd bez wahania. Ale gdy tylko usłyszałem kroki na korytarzu zeskoczyłem z łóżka jak oparzony i zacząłem zakładać koszulkę którą zdążyła zdjąć ze mnie Marika. Ona zaś narzuciła swoją i położyła się zakrywając po samą szyję i udając ,ze śpi. I w tym momencie do pokoju zajrzał Nathan.
- O tu jesteś ? – powiedział do mnie brat.
- Przyniosłem twojej żonie kolację ale jak widzisz śpi. – starałem się by mój głos brzmiał jak najbardziej naturalnie.
- To idź do kuchni ja zaraz tam przyjdę tylko ją ucałuję. – powiedział.
- Dobra… czekam tam na ciebie. -powiedziałem i wyszedłem z pokoju.
Kilka minut później zjawił się mój brat zjadł kolację i pogadaliśmy trochę. Potem każdy z nas poszedł do swojego pokoju. Pół nocy nie spałem bo myślałem o tym co zaszło i do czego by doszło gdy by nie powrót Nathana .Czułem się z tym źle ponieważ postąpiłem nie w porządku wobec brata. Wiedziałem ,ze sytuacja nie może się powtórzyć. Bo małżeństwo to małżeństwo bez względu na to czy jest udane czy nie nikt nie powinien go burzyć. Tym bardziej ,że mieli syna. Z samego rana postanowiłem porozmawiać o tym z Mariką. I tak też zrobiłem jak tylko brat wyszedł do pracy powiedziałem;
- Mari to co się wczoraj stało nie może się powtórzyć. To mój brat i chyba rozumiesz ,ze to nie w porządku wobec niego.
Posmutniała ale po chwili powiedziała;
- Sama miałam zamiar ci o tym powiedzieć dokładnie to samo. Mam tylko nadzieję ,że nasze stosunki się nie ochłodzą na nowo. Bo chyba są teraz trochę lepsze. – stwierdziła niepewnie.
- Owszem poprawiły i nie zamierzam wracać do tego co było.
- Może więc powinniśmy sobie teraz wszystko wyjaśnić… to znaczy ja powinnam ci wyjaśnić.
- Nie Marika ja nie jestem jeszcze na to gotowy … może kiedyś za jakiś czas. Ale nie teraz… bo moje rany są za świeże.
- Rozumiem. - powiedziała
- Świetnie a teraz idę robić obiad i zobaczę co robi Lucas.
Kochałem ją i marzyłem by znowu była moja. Ale to nie było już możliwe bo teraz była żoną mojego brata a ja nie zamierzam rozwalać ich małżeństwa. Rodzice nauczyli nas ,że małżeństwo to rzecz święta tym bardziej jeśli było zawarte przed Bogiem. Może nie byli szczęśliwi ale to nie z mojej winy. Sami sobie układają życie ale ja na pewno nie przyczynię się do jego rozpadu. Tym bardziej ,że mają wspaniałego syna. Dwa dni później Marika była już zdrowa. Dzięki czemu oboje zajęliśmy się domowymi obowiązkami. Jak tylko wracałem z pracy którą znalazłem trzy dni temu pomagałem jej w domu i przy małym. tym powinien zajmować się mój brat ale on nie miał jak zwykle czasu dla rodziny. Byłem pewny ,że to z tego powodu się im nie układa. Zastanawiałem się nawet czy nie pogadać o tym z bratem ale postanowiłem się nie wtrącać. Nie pomyślcie sobie ,że liczyłem w ten sposób ,że sami się rozejdą. Nie ... to nie tak. Chodziło tylko oto ,że wiem jaki jest Nathan i jak nie lubi gdy ktoś wtrąca się w jego życie. Wiem ,ze bardzo by mu się nie spodobało iż wtrącam się w jego małżeństwo. Dni mijały a my coraz bardziej zbliżaliśmy się do siebie. Jednak każde z nas trzymało ustalony dystans. Nie powiem ,że było łatwo. Czasem wariowałem na myśl ,że nie mogę jej pocałować. Że nie jest moja ale musiałem się z tym pogodzić. I wtedy poznałem Daniell ładna miła , skromna dziewczyna. Myślałem ,że dzięki niej zapomnę o Marice. Spotykaliśmy się już od tygodnia i bardzo ją lubiłem i miałem nadzieję ,że z czasem też pokocham. Wiedziałem ,że nie będzie to takie proste zważywszy ,że mieszkam z Mariką pod jednym dachem. Ale postanowiłem dać szansę sobie i Daniell. W czasie gdy mój związek z Daniell się rozwijał powoli małżeństwo mojego brata coraz bardziej się sypało. Codziennie się kłócili o byle co. Nie wtrącałem się chociaż miałem ochotę szczególnie gdy widziałem jak ona płacze. Ale wolałem tego nie robić aż do pewnego dnia w którym to mój brat posunął się za daleko. Właśnie wróciłem od Daniell kiedy zobaczyłem jak mój brat szarpie Mari podbiegłem do niego i szybko odciągnąłem od niej. Potem złapałem go za koszulę i zapytałem;
- Od kiedy to bijesz kobiety ? - byłem wściekły.
Odepchnął mnie i wściekły powiedział;
- Nie wtrącaj się jak nie wiesz o co chodzi !
- Nie ważne o co ! Nie możesz jej bić ! - krzyczałem
- A co ty jej tak bronisz ... co ? Przecież jej nienawidzisz ! - krzyczał z wyrzutem.
- Nie ważne ... ale to kobieta ! A poza tym dziecko na to patrzy ! Nie pomyślałeś o tym ?
Powiedziałem jeszcze bardziej wściekły widząc łzy w oczach Lucasa. Ale do mojego brata nic nie docierało bo był pijany.
- Spier.dalaj i się nie wtrącaj ... to moja żona i zrobię z nią co ze chcę !
- Nie ! W tej chwili zostawisz ją i pójdziesz na górę bo jesteś zalany w sztorc !
- Nie będziesz mi mówił co mam robić gówniarzu ... ja cię wychowałem i ja tu rządzę jasne ! - krzyczał
- Mam to gdzieś ... nie pozwolę ci jej tknąć.
Powiedziałem i złapałem go za fraki by zaciągnąć go do sypialni ale wtedy on odwrócił się i z całej siły przyłożył mi pięścią w twarz. Upadłem na podłogę a z mojej wargi zaczęła cieknąć krew. Spojrzałem wściekle na niego i zacząłem się podnosić. Marika zobaczywszy co się dzieje kazała Lucasowi iść na górę. Luca szybko pobiegł na górę a Marika złapała go za rękaw i powiedziała;
- Oszalałeś ? Co ty wyprawiasz to twój brat !
I w tym momencie Nathan uderzył i ją. To już przerosło mnie i moją cierpliwość. Z całej siły przyłożyłem mu w twarz następnie złapałem ponownie za koszulę i powiedziałem ;
- Jeszcze raz tknij ją albo mnie to cię zabiję ! Rozumiesz ?
Niestety mój brat był pijany i bardzo zawzięty zaczął się ze mną szarpać. Marika stanęła między nami dopiero wtedy zapanował pokój. Nathan ustąpił i poszedł na górę. Ja spojrzałem na jej twarz i zobaczyłem ,ze koło oka pojawia się już siniak.
- Mari czy on ...
- Nie ... to pierwszy raz.
Przytuliłem ją do siebie a po chwili powiedziałem;
- Idź zobacz co z Lucasem ja opatrzę sobie wargę.
- Dzięki - powiedziała i pobiegła na górę.
Oboje byliśmy pewni ,że to koniec na dziś ale to był dopiero początek.
********************************
MARIKA
Zaczęliśmy się całować. Tak bardzo za nim tęskniłam i strasznie pragnęłam ,że przestałam się kontrolować. I kiedy jego pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne ja zaczęłam go rozbierać. Chciałam się z nim kochać. Nie zwracałam uwagi na to gdzie jesteśmy i ,że może ktoś wejść. Najważniejszy był on... jego zapach wywoływał u mnie zawrót głowy a pocałunki miłe ciarki na całym ciele. I wiem ,że kochał by się ze mną wtedy bo też bardzo tego pragnął ale do domu wrócił Nathan. Wtedy przeklinałam ten moment ale potem uświadomiłam sobie iż dobrze się stało. Bo gdybyśmy popełnili ten błąd zraniła bym go jeszcze bardziej nie mogąc z nim być. Następnego dnia zamierzałam mu powiedzieć ,że więcej nie może do tego dojść ale on był pierwszy. Gdy usłyszałam ,że ma takie samo zdanie na ten temat ulżyło mi. Dobre było to ,że po tym zdarzeniu nareszcie zaczęliśmy się dogadywać. Jednak wtedy było mi coraz trudniej. Bo każdą chwilę spędzał z nami nie uciekał już domu tak jak wcześniej. Pomagał mi w obowiązkach i przy Lucasie. Każdą wolną chwilę poświęcał nam nawet gdy był zmęczony po pracy. Nathan nigdy nie poświęcił nam tyle czasu co Kris. Wiedziałam od dawna ,że był by wspaniałym mężem i ojcem a teraz mogłam się praktycznie o tym przekonać. Dlatego też coraz bardziej żałowałam ,że nie poszłam do tego więzienia tylko zrezygnowałam z tak wspaniałego faceta jak Kris. Próbowaliśmy jednak trzymać dystans było ciężko nie wiem któremu z nas bardziej. Wiem jednak ,że Kris postanowił chyba pomóc sobie utrzymać ten dystans i zaczął się z kimś spotykać. Nie poznałam jeszcze tej dziewczyny ale mam nadzieję ,że ona uleczy mu serce które ja mu złamałam. Ja zaś zaczęłam mieć kłopoty z Nathanem. Zaczął robić mi wyrzuty ,że jesteśmy już tyle lat po ślubie a ja nadal nie potrafię go pokochać i ,że z nim nie sypiam. Przez jego pretensje codziennie się kłóciliśmy. On zaczął wracać do domu pijany. Któregoś wieczoru wpadł w szał. A zaczęło się od tego ,że chciał mnie pocałować. Ja odmówiłam bo był pijany wtedy on postanowił posiąść mnie siłą. Nie zwracał nawet uwagi ,że na to wszystko patrzy mój syn. Zaczęłam się z nim szarpać by się obronić i wtedy podniósł na mnie rękę na szczęście zjawił się Kris. Powstrzymał go jednak wtedy Nathan się wściekł i zaczęli się kłócić a potem bić. Oczywiście próbując powstrzymać Nathana sama dostałam w twarz. Co jeszcze bardziej wkurzyło Krisa. Zaczął grozić bratu ,że go zabije jak jeszcze raz nas dotknie. Po czym znowu zaczęli się bić. Wyczułam moment i stanęłam między nimi.
- Spokój do cholery ! Nathan opanuj się ... jaki ty przykład dajesz synowi.
Te słowa podziałały. Od razu się opanował i poszedł na górę. Podziękowałam Krisowi i poszłam zobaczyć co z Lucasem. Byłam pewna ,że teraz Nathan pójdzie spać. Nawet nie wiecie jak się myliłam.
**************************
NICOLA
Od tamtego dnia kiedy ponownie spotkałam Aarona nie widziałam się z nim. Unikałam go a potem razem z Kike pojechaliśmy na wypoczynek. Ja celowo wzięłam urlop by wyjechać. Było mi ciężko chciałam sobie wszystko przemyśleć. Kike oczywiście zauważył ,ze coś jest nie tak. Tak więc opowiedziałam mu całą historię. I wiecie co on mi powiedział ? Że powinnam walczyć o tą miłość jeśli kocham go naprawdę i uważam ,że będę szczęśliwa z Aaronem. Kurcze nie macie pojęcia jak mnie tym zaskoczył. Mój facet radził mi bym wróciła do byłego ! To było jak sen albo jakaś paranoja. Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Po chwili pomyślałam ,że może on mnie nie kocha i dlatego tak łatwo ze mnie rezygnuje dlatego zapytałam.
- Czy ty mnie kochasz ? Bo wiesz zakochany facet nie daje raczej takich rad.
Spojrzał na mnie i powiedział;
- Kocham... i to bardzo ale miłość polega na tym by sprawiać radość ukochanej osobie. Ktoś kto kocha szczerze i prawdziwie zawsze liczy się za szczęściem drugiej osoby dlatego Niki jeśli twoje szczęście to ten facet ja jestem gotowy podarować ci to szczęście.
Te słowa sprawiły mi radość ale i upewniły ,ze taka powinna być miłość. Może ja nie kochałam Kike ale wiedziałam ,że kiedyś pokocham. Dlatego postanowiłam z nim zostać. On udowodnił mi ,ze to on naprawdę mnie kocha a nie Aaron który tak łatwo ze mnie zrezygnował i to tylko dla posady. Bez zastanowienia przybliżyłam się do niego i go pocałowałam.
- Zostanę z tobą. - powiedziałam.
Chciał zaprotestować ale zamknęłam mu usta pocałunkiem. Kilka dni później wróciliśmy do domu. A następnego dnia zjawił się u mnie Aaron. Trzymał w ręku małe pudełeczko nie wiem co to było i nie zamierzałam się dowiadywać. Kazałam mu spadać za nim otworzył usta. Kiedy próbowałam zamknąć drzwi on wsadził nogę między i wtargnął do mojego mieszkania. Wkurzyłam się podeszłam do niego i powiedziałam;
- Wynoś się nie zapraszałam cię tu !
- Niki wysłuchaj mnie proszę.
- Nie ... nie mam zamiaru ani teraz ani nigdy ! A teraz żegnam. - powiedziałam i wskazałam na drzwi. Wtedy on złapał mnie za łokcie i patrząc mi w oczy zapytał;
- Dlaczego taka jesteś ? Popełniłem błąd i to duży ale chyba zasługuję na drugą szansę ?
- Nie ... już ją miałeś a teraz spadaj !
I próbowałam się wyrwać. Zaczęliśmy się szarpać nie wiem kiedy ale w końcu z tego wszystkiego mnie pocałował. Chciałam go odepchnąć ale był silniejszy. W końcu zrezygnowana odwzajemniłam pocałunek. Całował tak cudownie ,że na chwilę zapomniałam o gniewie. Ale gdy tylko mnie puścił czar prysł i uderzyłam go w policzek potem wzięłam za fraki i wypchnęłam za drzwi. Jak tylko je zatrzasnęłam zaczęłam płakać.Jednocześnie nasłuchiwałam czy odjeżdża. Trudno było by nie usłyszeć skoro odjechał z piskiem opon. Resztę wieczoru miałam zły humor. Około 22.00 położyłam się spać. Na początku nie mogłam zasnąć ale potem usnęłam i wtedy obudził mnie telefon. Zaspana odebrałam komórkę to była Marika.
- Nicol ... śpisz ? Nie śpij ... nawet nie wiesz co się stało ! - powiedziała przestraszonym i zdenerwowanym głosem.
- Kurcze Mari nie strasz mnie o co chodzi ?
- Aaron miał wypadek samochodowy cały jego samochód jest zgnieciony ,że by go wyciągnąć musieli wzywać strażaków.
- Boże co ty mówisz ! - krzyknęłam a z moich oczu mimowolnie zaczęły płynąc łzy. Zerwałam się z łóżka i trzymając jedna ręką telefon przy uchu druga zaczęłam narzucać na siebie kurtkę.
- Mari ale czy on... czy on żyje ?
- Niki nie wiem . Ale wiem ,że dwa razy przywracali mu akcję serca.
Po tych słowach wybiegłam z domu i wsiadłam do samochodu. Zapytałam jeszcze Mari w który jest szpitalu i jak najszybciej tam pojechałam.
ROZDZIAŁ 19
MARIKA
Ta noc okazała się koszmarem nie tylko dla Nicol ale i dla mnie. Był 23.30 kiedy zadzwonili do Nathana na telefon o wypadku Aarona. Ze względu ,że mój mąż spał pijany do szpitala pojechał Krystian. Gdyby nie Lucas pojechała bym z nim by wesprzeć Nicol ale musiałam zostać w domu. Siedziałam i czekałam na telefon od Krisa który miał poinformować mnie czy udała się operacja Aarona. By czas jakoś mi zleciał usiadłam na łóżko i czytałam książkę. O koło 2.00 w nocy do mojej sypialni wszedł Nathan nadal był pijany. Spojrzał na mnie takim wzrokiem ,że się przestraszyłam dlatego od razu zerwałam się z łóżka i kazałam mu wyjść. Wtedy on złapał mnie za nadgarstki i z całej siły rzucił na łóżko.
- Nathan co ty robisz ... opanuj się ! - krzyknęłam.
- Co robię ? Już tłumaczę kochanie... przyszedłem skonsumować nasz związek skarbie. Cztery lata czekania to dość czasu byś mogła mi się oddać kochanie.
Powiedział i rzucił się na mnie zaczął mnie całować. Szarpałam się ale on był silniejszy obezwładnił mi ręce i zaczął zdzierać ze mnie bluzkę. Krzyczałam ,,Pomocy !" chociaż wiedziałam ,że nikt po za moim synem mnie nie usłyszy.
Miałam jednak nadzieję ,że jeśli mój syn tu przyjdzie Nathan się opanuje. Wtedy on uderzył mnie z całej siły i powiedział;
- Zamknij się suko ... bo jeśli pojawi się tu twój bękart zabije go !
Zrobiłam co kazała ale tylko dla dobra Lucasa. Ale wciąż próbowałam się bronić jednak nic to nie dało. Moja szamotanina i walka o wolność nic nie dawała bo on był silniejszy. Całował moje usta, policzki ... piersi aż w końcu ściągnął mi majtki i jednym mocnym ruchem wszedł we mnie. Krzyknęłam z bólu łzy spływały mi po policzkach. Ból i upokorzenie było nie do zniesienia.Nie potrafiłam powstrzymać się od krzyku. Wtedy on by mnie uciszyć wepchnął mi z całej siły swoją koszule w usta. Zacisnęłam na niej żeby z całej siły by wytrzymać ten cały koszmar. W tej chwili pragnęłam tylko śmierci. W myślach błagałam Boga by ten koszmar jak najszybciej się skończył. Kiedy zaczął szczytować jakimś cudem udało mi się uwolnić ręce wtedy wbiłam mu z całej siły paznokcie w plecy. Chciałam by choć przez chwilę poczuł ten sam ból co ja. I poczuł bo syknął i zszedł ze mnie. Zwinęłam się w kłębek nie miałam siły wstać bo byłam cała obolała. Byłam pewna ,że ubierze się i wyjdzie ... bardzo tego pragnęłam. Ale on gdy się już ubrał uklęk koło mnie i powiedział;
- Bawiłem się cudownie ... jeszcze kiedyś to powtórzymy.
- Nigdy ... rozumiesz nigdy bo wsadzę cię do więzienia za gwałt i pobicie. - powiedziałam ledwo słyszalnym głosem.
Złapała mnie za twarz i powiedział;
- Nie powiesz o tym nikomu... nikomu rozumiesz ! Bo jeśli to zrobisz to ja wsadzę ciebie do więzienia za wypadek z przed lat mam na to dowody. A poza tym zabije ciebie i twojego synalka jasne ?
Ze strachu o Lucasa obiecałam nic nie mówić. Zastanawiałam się tylko jak ukryć to przed Krystianem. Nathan też chyba o tym pomyślał bo powiedział;
- Ani słowa mojemu bratu ... jeśli o coś zapyta powiedz ,że to nie jego sprawa. A jeśli mimo wszystko się wtrąci ja się nim zajmę.
Po tych słowach wyszedł a ja powoli doczołgałam się do łazienki. Chciałam jak najszybciej zmyć z siebie dotyk jego łap i pocałunków. Z godzinę siedziałam w wannie i płakałam. Być może siedziała bym tam jeszcze tylko usłyszałam telefon. Czułam ,że to Kris wstałam więc i wolnym krokiem ruszyłam po telefon. Nim go jednak odebrałam Kris się już rozłączył. Położyłam się wiec do łóżka by spróbować zasnąć. Ale nie zmrużyłam oka do samego rana.
***************************************
NICOLA
Całą drogę do szpitala modliłam się oto by wiąż żył. Gdy tam dotarłam pielęgniarka powiedziała ,że go teraz operują. Wskazała mi piętro na które mam jechać. Wysiadając z windy zobaczyłam Krisa na korytarzu podbiegłam do niego cała roztrzęsiona i zapytałam;
- Widziałeś go ... co z nim... co mówią lekarze ?
- Nie wiedziałem go bo był już na sali operacyjnej ... z lekarzem też nie rozmawiałem. Ale rozmawiałem ze strażakiem.
- No i co ?
- Lepiej usiądź.
- Nie mów i to natychmiast chcę wiedzieć wszystko.
Spojrzał na mnie złapał mnie za ręce i powiedział;
- Wyciągali go przez dwie godziny bo samochód był zgnieciony jak puszka po coli. Zaraz jak tylko go wyciągnęli zaczęli go reanimować bo zatrzymała się akcja serca. Był w okropnym stanie ... podobno tak okropnym ,że to cud iż nadal żyje.
-O Boże ! Co jeszcze mówił ?
- Nic więcej ... poza tym ,że mamy się modlić. Dlatego przygotuj się lepiej na najgorsze.
- Nie ! Nie ma mowy ... nie zamierzam bo... on będzie żył ... będzie ja to wiem słyszysz ! On musi żyć ... musi nie może mnie zostawić ... nie może ! - krzyczałam bijąc Krisa w tors już z tej bezradności.Przytulił mnie mocno i zaczął głaskać po włosach. Próbując uspokoić.
- Niki przepraszam oczywiście ,że on będzie żył. O 3.00 rano z sali wyszedł lekarz.
To co nam powiedział znowu doprowadziło mnie do łez.
- Zrobiliśmy co w naszej mocy ale ma zbyt wiele obrażeń dlatego daję mu 20% życia.
- A jakie miał ... ma obrażenia ?
- Uszkodzenie czaszki , połamane żebra , połamana lewa noga ,wiele zadrapań i siniaków. I wielokrotne zatrzymanie akcji serca. To naprawdę cud ,że on żyje. Jednak ma nie wielki szanse.
Po tych słowach lekarz odszedł a ja wtulona w Krystiana płakałam jak małe dziecko. ,,Jeśli on umrze to ja razem z nim" myślałam. Nagle usłyszałam jak z sali ktoś wychodzi to była pielęgniarka podeszła do nas i powiedziała;
- Jedno z państwa może wejść do pacjenta leży na sali obserwacyjnej.
Spojrzałam na Krisa.
- Idź ja tu zostanę. - powiedział.
Po tych słowach ruszyłam za pielęgniarką ... bałam się ... bałam ujrzeć go w takim stanie ale teraz musiałam tam być. Musiałam bo on mnie potrzebował. Gdy tam weszłam i zobaczyłam go wśród tej aparatury ... tych rurek i różnego rodzaju urządzeń miałam ochotę krzyczeć ,,Że to niesprawiedliwe ... że to nie dzieje się naprawdę" ale powstrzymałam się ze względu na miejsce. Podeszłam jego twarz była blada ale o dziwo spokojna. Miał zabandażowaną głowę ...żebra , nogę w gipsie sporo siniaków i zadrapań. Pocałowałam go delikatnie w usta chciałam by poczuł moją obecność ... by zaczął walczyć. Potem delikatnie przytuliłam głowę do jego piersi serce biło mu bardzo wolno.
- Kochany jestem tu... jestem i już nigdy cię nie opuszczę tylko proszę walcz. Walcz dla mnie ... dla siebie. Dla nas i naszej miłości. - mówiłam do niego.
Usiadłam w końcu na krześle obok łóżka i wzięłam go za rękę drugą zaś głaskałam go delikatnie po policzku. Nawet nie wiecie ile bym dała by zająć jego miejsce ... nie chciałam by cierpiał. Tak bardzo go kocham ,że nie mogłam znieść jego cierpienia. Cały czas płakałam ale nie przestawałam mówić do niego.
- Kocham cię ... i dlatego musisz żyć słyszysz? Musisz ... bo jeśli ... to ja chcę umrzeć razem z tobą. Życie bez ciebie nie ma dla mnie sensu... najmniejszego sensu. Kocham cię ... kocham i przepraszam wiem byłam okropna ale obiecuję to się zmieni tylko obudź się kochany. Błagam obudź. - powtarzałam.
I w taki to sposób spędziłam tam noc siedziałam cały czas przy nim i mówiłam do niego trzymając za rękę. Krisowi kazałam jechać do domu i odpocząć. Zgodził się ale obiecał ,że rano ktoś mnie zmieni przy Aaronie. Jednak ja nie chciałam go opuszczać ... chciałam zaczekać aż się obudzi nawet gdyby miało trwać to tygodnie. Około 8.00 rano w szpitalu zjawiła się Paula wraz z Kevinem powiedzieli ,że Kris ich powiadomił i przyjechali mnie wspierać. Po długich namowach zgodziłam się zejść z Paulą do bufetu by coś zjeść i napić się kawy. Kevin został z Aaronem. Po posiłku Paula prawie siłą zaciągnęła mnie do łóżka. Nie chciałam ... zaczęłam się nawet z nią kłócić ,ze nie zasnę dopóki on się nie obudzi. Ale ona była uparta. Obiecała zostać przy Aaronie a mi kazała położyć się na trochę. W końcu zgodziłam się ale pod warunkiem ,ze zasnę koło jego łóżka. Mogłam nawet spać na gołej podłodze szpitalnej byle blisko Aarona. Wtedy to pielęgniarka specjalnie dla mnie dostawiła łóżko szpitalne dzięki czemu mogłam być blisko niego a jednocześnie się zdrzemnąć. I tak wyglądał potem już każdy kolejny mój dzień i noc. Ciągłe czuwanie... modlenie się oto by się obudził by wyzdrowiał. Przyjaciele przychodzili mnie wspierać. Dopilnowywali bym jadła i spała. Dni mijały a jego stan wciąż nie ulegał poprawie.
*************************
PAULA
Od dnia kiedy Kevin wyznał mi miłość moje życie nabrało barw. Byłam taka szczęśliwa. Pragnęłam podzielić się tym szczęściem z dziewczynami. Jednak zeszło ono na bok przez tragiczny wypadek Aarona. Boże co Nicola przeżywała w tym czasie to jest wprost trudne do opisania. Gdyby nie nasze wsparcie pewnie by tego nie przetrwała. Patrząc na jej tragedię człowiek bardziej zaczyna doceniać swoje życie... swoją miłość. My z Kevinem doceniliśmy. Każdy dzień traktowaliśmy jak by miał być naszym ostatnim. Za sprawą tej tragedii mogliśmy się też bardziej poznać. Wiedziałam ,że z Kevina dobry facet ale tyle wsparcie i pomocy której udzielił Nicoli w czasie tego trudnego okresu pozwoliło mi dostrzec jak jest kochany i wyjątkowy. Przynosił nam obiady , pilnował byśmy trochę spały. Przywoził nam ubrania na zmianę. Bo nie ruszałyśmy się ze szpitala na krok. Niki bo nie chciała zostawiać Aarona samego a ja jej. Dużo pomagał tez Kevin a nawet i Nathan. Marika też gdy tylko mogła zjawiała się w szpitalu. Każdy był tak przejęty ta tragedią ,że nikt nie zauważył jej cierpienia. No prawie nikt ... prawie bo zauważył Kris. Tyle ,że Marika wcisnęła mu bajkę o tym ,że to przez cierpienie Nicoli jest taka smutna i przygnębiona. Gdy byśmy znali wtedy prawdę zabili byśmy Nathana gołymi rekami. Dni mijały ja i Kevin coraz bardziej byliśmy sobie bliżsi i coraz bardziej zakochani. Każdego dnia byłam wdzięczna losowi ,że mam Kevina. Kochałam go bardzo i nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Któregoś dnia bardzo mnie zaskoczył. Był wieczór Nicola akurat spała przytulona do ręki Aarona a ja siedziałam na drugim łóżko i czytałam gazetę czuwałam na wypadek gdyby Aaron się obudził. Wtedy do sali wszedł Kevin.
-Cześć kochanie ... myślałem ,że śpisz. - powiedział szeptem.
- Nie czuwam... a co ty tu robisz miałeś jechać do domu.
- I pojechałem ale wróciłem.
- Dlaczego ? Coś się stało ?
- Nie słonko ... wszystko ok. Tylko...
- Tylko co ? Kotek no nie strasz mnie tylko mów.
Wiecie co on wtedy zrobił kleknął koło mnie wyjął z kieszeni malutkie pudełeczko w kształcie serca i powiedział;
- Czekałem tak długo by wyznać ci miłość ... przez co straciliśmy tyle czasu. Teraz jednak pewny swoich uczuć do ciebie kochanie chcę zapytać czy nie zostaniesz moją żoną.
Byłam w takim szoku ,że nie potrafiłam nic powiedzieć. A więc on mówił dalej.
- Wiem skarbie ,że może to nie odpowiednie miejsca ani czas ale kocham cię i nie chcę ani cię stracić ani żyć minuty dłużej bez ciebie. Nie chcę tracić po raz kolejny czasu. Spójrz na naszych przyjaciół ... na tragedie które ich dotknęły. Być może i nas kiedyś spotka coś podobnego ... dlatego chciał bym być przy tobie w takiej chwili. Bo kocham cie słonko.
Łzy spływały mi po policzkach byłam taka szczęśliwa i poruszona ,że nie byłam wstanie nic powiedzieć. Zeszłam więc z łóżka klęknęłam koło niego i pocałowałam. To byłą moja zgoda na jego oświadczyny. I powiem wam ,ze dla mnie były to najromantyczniejsze oświadczyny jakie widziałam.
******************************
KEVIN
Tak oświadczyłem się. Tym razem nie miałem zamiaru tracić czasu. Straciłem go i tak już wystarczająco. Sytuacja Krisa i Nicoli nauczyła mnie ,że nie można zaprzepaścić takiego szczęścia jakim jest miłość. Oni kochali ale oboje stracili swoją miłość przez co bardzo cierpieli. Ja nie zamierzałam popełnić takiego błędu. Kochałem Paule. Ta dziewczyna zawróciła mi już w głowie jak tylko ją zobaczyłem. Każdego dnia podziwiałem jej urodę i wdzięk jednak nie miałem odwagi powiedzieć o swoich uczuciach. Po tylu latach dopiero wyznałem jej miłość czego oczywiście nie żałuję ... gdy bym wiedział ,że i ona mnie kocha zrobił bym to dużo wcześniej. No ale najważniejsze ,że w ogóle zrobiłem. Paula była nie tylko dobrą przyjaciółką ale taż cudowną dziewczyną. Każda chwila spędzona z nią była jak duża dawka energii. Przy niej mogłem góry przenosić. Dla niej byłem gotowy na wszystko. Dlatego tez nie chciałem tracić czasu i oświadczyłem się. Kiedy tak milczała w pewnym momencie zacząłem się bać ,że mi odmówi. Moje obawy były nie potrzebne. Bo się zgodziła. Ale czy dla nas los był tak łaskawy i pozwolił bez przeszkód cieszyć się ta miłością. To opowiem wam innym razem.
***********************
KRYSTIAN
Wypadek Aarona uświadomił mi jak bardzo kocham Marikę ,że żadna kobieta nie będzie wstanie mi jej zastąpić. Z żadną nie będę tak szczęśliwy jak z nią. Dlatego postanowiłem wybaczyć jej każdy powód dla którego mnie rzuciła i zacząć o nią walczyć. Wiem to głupota i szaleństwo. Walczyć z własnym bratem o kobietę. Ale zakochałem się w niej wtedy i mimo prób nie potrafiłem przestać. Może powiedzie ,że jestem nie w porządku wobec brata albo teraz mną gardzicie za to ,że chciałem rozwalić małżeństwo mojego brata. Ale wiem ,że sami postąpili byście podobnie na moim miejscu. Tak więc zaraz po powrocie ze szpitala poszedłem do jej sypialni z zamiarem powiedzenia iż zamierzam o nią walczyć ale spała. Odłożyłem więc tą rozmowę na późniejsza chwile. Rano jak tylko Nathan pojechał do pracy poszedłem do jej pokoju. Zdziwiło mnie ,że nie zeszła na śniadanie ... że w ogóle śniadanie robił mój brat a nie ona. Czułem tez jakąś dziwną atmosferę w domu. Nathan nie miał najlepszego nastroju stwierdziłem ,że to z powodu kaca i wczorajszego zajścia miedzy mną a nim i Mariką. Nie wiedziałem ,ze to chodzi o coś więcej. Nie przyszło mi do głowy ,że on mógł jej coś zrobić pod moją nieobecność bo kiedy wyjeżdżałem do szpitala spał. A rano mimo złego nastroju i wczorajszej bójki przeprosił mnie. I to uśpiło moja czujność przynajmniej na chwilę. Bo potem kiedy poszedłem do jej sypialni jej zachowanie względem mnie znowu dało mi do myślenia. Była dla mnie zimna i bardzo wrogo nastawiona. Zdziwiłem się i chciałem z nią o tym porozmawia. Podszedłem bliżej i wtedy zobaczyłem siniaki na jej twarzy.
- Co ci się stało ... znowu cie pobił jak mnie nie było ? - zapytałem wściekły.
- Nie... to siniaki po tamtym uderzeniu. - powiedziała
- Nie kłam uderzył cie tylko raz.
- Posłuchaj Kris bo powiem to tylko raz. Dziękuję za wczoraj ... ale następnym razem ie wtrącaj się dobrze. Jestem dużą dziewczynką i poradzę sobie z własnym mężem.
- Wczoraj mi na to nie wyglądało. - powiedziałem.
- Mam gdzieś jak to wyglądało ... mówię ci tylko byś się nie wtrącał. A i najlepiej nie zbliżaj się do mnie... a to co ci powiedziałam... no wiesz ,ze cię kocham było tylko chwila słabości a więc nie bierz tego na poważnie.Ok ?
nie rozumiałem jej zachowania za grosz. Ale po raz kolejny mnie zraniła. I dlatego zamiast powiedzieć jej o swoim postanowieniu powiedziałem;
- Jasne rozumiem ... bo ja sam dałem ponieść się emocjom. Masz rację najlepiej jak znowu zachowamy dystans. Kochałem cię ale teraz wiem ,ze to był największy błąd w moim życiu. Błąd którego nigdy więcej nie popełnię.
Po tych słowach wyszedłem wściekły z sypialni i udałem się na dół.
- Wujek ! - krzyknął Luca
- Co jest młody ?
- Zabierzesz mnie i mamę na wesołe miasteczko tak jak obiecałeś.
Dopiero wtedy przypomniałem sobie o złożonej obietnicy. Miałem zamiar jej dotrzymać ale po rozmowie z Mari nie miałem na to ochoty. Jednak by nie zawieść małego powiedziałem.
- Zabiorę ale tylko ciebie ... dobrze ?
- A dlaczego nie mamę ? - zapytał zasmucony.
-Bo ... bo mama...
- Mama źle się czuję synku. - dokończyła Marika stojąc za mną.
- Aha. - powiedział mały.
A ja zrozumiałem ,że wróciliśmy na stare śmieci. Czyli znowu wrogowie ! Udający przed dzieckiem przyjaciół.
ROZDZIAŁ 20
NICOLA
Minął tydzień a stan Aarona nie uległ poprawie ale też i nie pogorszył się co było dobrym znakiem. Czuwałam przy nim non stop. Nawet Kike czasami ze mną siedział. Byłam mu wdzięczna chociaż wiedziałam ,że to musi być dla niego ciężkie. Jednak on już pogodził się moją stratą co więcej sam powiedział ,że teraz tym bardziej powinnam wrócić do Aarona. Skoro wypadek uświadomił mi jak jest dla mnie ważny. Nie wiedziałam co będzie gdy Aaron się wybudzi ale chciałam do niego wrócić. Pytanie tylko czy po tym co mu powiedziałam on też będzie tego chciał ? Być może za mocno go zraniłam i teraz nie ze chce mnie znać. Zostało mi czekać aż wróci do zdrowia. Codziennie trzymałam go za rękę i dużo mu opowiadałam nie miałam pewności czy mnie słyszy ale wierzyłam ,że tak jest. Zasypiałam przy nim a kiedy się budziłam całowałam go na dzień dobry wierząc ,że niedługo sam odwzajemni mój pocałunek.Dziewczyny wspierały mnie jak tylko mogły. Najczęściej robiła to Paula bo miała więcej czasu niż Marika. Przynajmniej ja myślałam ,że chodzi o czas. Jednak tu chodziło o coś innego ... oto ,że ona sama borykała się ze swoimi problemami. Na początku tego nie zauważyłyśmy. Ale z czasem jej zachowanie dało nam do myślenia. I postanowiłyśmy ją przycisnąć. Mimo usilnych starań nie powiedziała nam całej prawdy. Stwierdziła ,ze ma problemy z Nathanem i dlatego jest taka smutna. Całej prawdy dowiedziałyśmy się potem gdy Nathan po raz kolejny próbował ją zgwałcić. Na szczęście tym razem się mu nie udało bo na czas zjawił się Krystian i Paula. Ale o tym opowie wam Krystian i Marika.
************************
PAULA
Współczułam dziewczynom bo z nas trzech jak na razie tylko ja mogłam cieszyć się szczęściem. Podczas gdy one borykały się z tak poważnymi sprawami. Zaraz po oświadczynach zamieszkałam z Kevinem każdy dzień był cudowny. Śniadanie do łóżka ... dużo pocałunków na dzień dobry i cudowne chwile które spędzaliśmy gdy tylko znaleźliśmy trochę czasu. A wieczorem wspólna kąpiel i cudowny seks. Po którym zasypialiśmy wtuleni w siebie. Wszystko było jak w bajce. No prawie wszystko ... bo chociaż u nas szczęście kwitło. To jednak bardzo przejmowaliśmy się sytuacją Nicoli i Mariki. Kevin bardziej z perspektywy Kristiana ale jednak. Staraliśmy się pomóc jak tylko mogliśmy. Wspieraliśmy Nicol ... wyręczaliśmy ją w załatwieniu różnych spraw by ona mogła spokojnie czekać na przebudzenie Aarona. A także próbowaliśmy pomóc Marice która od czasu wypadku Aarona zaczęła zachowywać się dziwnie. Wciąż była smutna a nawet lękliwa. Gdy tylko usłyszała trzask drzwi czy czegokolwiek od razu w jej oczach pojawiał się strach. Gdy to dostrzegłam powiedziałam o tym Nicoli i wspólnymi siłami próbowałyśmy dowiedzieć się o co chodzi. Mari złożyła to na zwykłe problemy małżeńskie. Tyle ,że te zwykłe problemy potem okazały się koszmarem.
**********************
MARIKA
Uważałam ten tydzień za taki sam koszmar jak i tamtą noc. Wciąż czułam na sobie te brudne łapy i pocałunki Nathana. Co noc budziłam się zalana potem albo wcale nie spałam. Ze strachu ,że wejdzie do mojego pokoju. Tak bardzo pragnęłam powiedzieć o tym komukolwiek by chociaż trochę i ulżyło. Ale bałam się. Krystiana unikałam jak tylko mogłam. Chociaż nie miałam ochoty ani siły by jeździć do szpitala wspierać Nicol. To robiłam to by wyrwać się z tego przeklętego domu. By unikać Krisa a tym bardziej tego drania Nathana. Na razie udawało mi się to doskonale bo gdy panowie byli w pracy ja siedziałam w domu z Lucasem a gdy tylko wracał Kris uciekałam do szpitala zostawiając z nim Lucasa. Natomiast przed Nathanem uciekałam z dzieckiem jeszcze przed jego powrotem z pracy. Kiedyś nie bałam się zostawić z nim Lucasa ale po tym zajściu przysięgłam ,że ten drań nigdy więcej nie zbliży się do mojego dziecka. Było mi jednak żal Krystiana bo musiałam traktować go jak powietrze lub chłodno by jak najdalej trzymać go od siebie. A on okazywał mi tyle serca. Poza tym tęskniłam za nim. Jednak dla dobra nas wszystkich tak musiało być. I pewnie ciągnęła bym to dalej gdyby nie kolejny atak Nathana. Był piątek wieczorem Krystian był w szpitalu a ja siedziałam w domu razem synem. On właśnie spał a ja sprzątałam w kuchni. Kiedy tylko usłyszałam drzwi wejściowe natychmiast ruszyłam na górę by zamknąć się przed Nathanem w pokoju. Jednak nie zdążyłam ... Nathan złapała mnie przy schodach. Był jak zwykle pijany. Rzucił mnie na podłogę razem z teczką którą miał w ręku. Nie czekając na kolejny ruch wstałam i rzuciłam się do ucieczki.Chciałam wybiec na dwór i zawołać pomoc. Ale on znowu był szybszy. Złapał mnie w pasie i zaczął ciągnąć do salonu potem rzucił mnie na kanapę i uderzył. Nie wiele myśląc sięgnęłam po pierwszą rzecz jaka stała na stoliku koło kanapy i uderzyłam go tym w twarz rozcinając mu przy tym policzek. Wkurzył się i ponownie mnie uderzył. I zaczął zrywać ze mnie bluzę dresową. Krzyczałam w niebo głosy ... by ktokolwiek mnie usłyszał. Tym razem moje modlitwy zostały wysłuchane. Bo po chwili ktoś ściągnął z całej siły ze mnie Nathana. Spojrzałam na twarz wybawcy i zobaczyłam Krystiana a zaraz za nim Paulę. Kystian odciągnął go ode mnie i od razu bez pytań przyłożył mu z całej siły. Nathan padł wściekły na podłogę. Paula zaś podeszła i mnie przytuliła. Byłam wdzięczna ,że tym razem ktoś mnie uratował. Ale po chwili wstałam i razem z Paulą pobiegłyśmy na górę by sprawdzić czy Lucas śpi. Tym czasem Krystian pondiósł Nathana i zapytał;
- Co ty do cholery chciałeś zrobić ?
Ten spojrzała na niego wymownie i powiedział;
- Nie twoja sprawa ... to moja żona nie twoja !
Nie wiem co było potem bo razem z Paulą próbowałyśmy uspokoić Lucasa który niestety słyszał moje krzyki. Wiem,że godzinę później Krystian wszedł do pokoju Luci przytulił mnie i powiedział;
- Już po wszystkim... on więcej cię nie skrzywdzi.
Spojrzałam przestraszona na Krisa z obawy ,że w nerwach mógł popełnić głupstwo i zapytała;
- Co mu zrobiłeś ? Powiedz co mu zrobiłeś ? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
MiaColucciArango1
Początkujacy
Dołączył: 07 Paź 2010
Posty: 80 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 19:04, 25 Sty 2012
|
|
oczywiście czytam;********
czekam na kolejny rozdział powiadom;******* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
_Genesis_
Moderator
Dołączył: 30 Gru 2011
Posty: 12 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 21:29, 25 Sty 2012
|
|
Kotek... Ja chcę więcej:D
Przeczytałam wszystko.. Znowu:D
Haha... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 22:14, 25 Sty 2012
|
|
To jutro lub jeszcze dziś w nocy dodam resztę kotek To znaczy kolejnych kilka rozdziałów. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 23:17, 01 Lut 2012
|
|
Rozdział 21
KRYSTIAN
Kiedy wszedłem do domu wraz z Paulą i zobaczyłem mojego brata próbującego zgwałcić Marikę wpadłem w szał. Ściągnąłem go od razu i przyłożyłem prosto w twarz. W tym momencie nie liczył się dla mnie fakt iż jest to mój brat. Miałem ochotę go zatłuc powstrzymałem się tylko ze względu na Marikę i Lucasa który być może już nie spał. Jednak nie na długo. Bo gdy tylko Marika wraz z Paulą poszły na górę mój kochany braciszek ponownie zaczął się burzyć. Obrażając przy tym Marikę. Na początku próbowałem go uspokoić ale kiedy Lucasa nazwał bękartem nie wytrzymałem i zacząłem okładać go pięściami. Nie mogłem pojąć jak mógł mówić tak na własnego syna. I czemu w ogóle mieszał w to dziecko. Biłem go jak oszalały bluźnierstwa które rzucał na Marikę dokładały swoje. Prawdopodobnie bym go zabił bo on nawet nie miał siły by się bronić jednak kiedy stracił przytomność opanowałem się. Leżał nieprzytomny z jego nosa , wargi i łuku brwiowego sączyła się krew. Ocuciłem go delikatnie i zaniosłem do samochodu po czym zawiozłem do szpitala. Tam sprzedałem bajeczkę ,ze wdał się w bojkę po pijanemu. Kazałem się nim zająć i poprosiłem by potem lekarze skierowali go na odwyk. Powiedzieli ,ze jak tylko trochę dojdzie do siebie to go tam odeślą a mi dadzą znać.Zaraz po powrocie do domu pobiegłem na górę do sypialni Lucasa przytuliłem ją i powiedziałem by się już nie bała bo jest już bezpieczna. Spojrzała na mnie przerażonymi oczami i zapytała;
- Co mu zrobiłeś ? Powiedz co mu zrobiłeś ?
- Spokojnie ... nic mu nie zrobiłem odwiozłem go tylko na odwyk.
- Na odwyk ? A ta krew... skąd ją masz?
Zapytała widząc krew na mojej koszulce. Wtedy powiedziałem jej prawdę ,że trochę ode mnie dostał.
- Ja to bym chętnie tego drania zabiła ! - powiedziała nagle Paula.
- Co ty mówisz ... przecież to jego brat. - rzekła Marika.
- Mam to w dupie wiesz! Brat ! Jaki kur.wa z niego brat skoro...
- Paula ! - nagle krzyknęła Mari co uciszyło Paule.
- Paula o co chodzi ?No dokończ co zaczęłaś. - powiedziałem wyczuwając ,że dziewczyny coś ukrywają. Jednak po wymianie spojrzeń Paula powiedziała ,że musi uciekać i szybko opuściła nasz dom. Ale została Marika tak więc zamierzałem dowiedzieć się tego od niej. Upewniłem się najpierw ,że Luca śpi pocałowałem go i po cichu opuściliśmy jego pokój kierując się do sypialni Mariki. Tam usiadłem z nią na łóżku i zapytałem;
- Co takiego chciała powiedzieć Paula ? I dlaczego ją powstrzymałaś ?
Spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem i powiedziała ;
- Kris proszę nie dziś. Nie mam siły na wyjaśnienia czy cokolwiek.
- Marika czy ty mi ufasz ? - zapytałem
- Tak ale...
- Ale co ? Powiedz do cholery! Kurcze Mari odkąd wróciłem mam wrażenie ,że chcesz coś mi powiedzieć. Ale albo się boisz albo mi po prostu nie ufasz.
- Ufam ale naprawdę dziś nie mam siły na wyjaśnienia dlatego proszę zostawmy to.
Spojrzałem na jej twarz po której spływały łzy. Postanowiłem jej nie dręczyć po dzisiejszym przeżyciu i odpuściłem. Ale zamierzałem wrócić do tematu gdy tylko trochę stanie na nogi. Przytuliłem ją i powiedziałem;
- Już dobrze ... nie będziemy o tym rozmawiać. Tylko proszę nie płacz już.
Wtuliła się mocniej we mnie i poprosiła bym poleżał z nią dopóki nie zaśnie.Była tak zmęczona ,że już kila minut później spała jak zabita. Okryłem ja więc kołdra i poszedłem do siebie.
***********************************
NICOL
Zaraz po wyjściu Krisa i Pauli usiadłam obok łóżka wzięłam Aarona za rękę i postanowiłam się zdrzemnąć. Nie minęło jednak 15 minut kiedy poczułam jak on delikatnie ściska moja dłoń. Uniosłam głowę do góry i zobaczyłam jak jego oczy powoli się otwierają. Wstałam i nachyliłam się nad nim pytając;
- Kochanie słyszysz mnie ?
Otworzył szerzej oczy i nic nie mówiąc patrzył na mnie.
- Kochanie to ja Nicol poznajesz mnie? Skarbie proszę daj znak ,że mnie słyszysz.
Powiedziałam a z moich oczu popłynęły łzy. Uniósł delikatnie dłoń i dał mi znać bym bardziej się przybliżyła. Gdy to zrobiłam on ledwo słyszalnym głosem powiedział;
- Kocham cię moja ślicznotko.
Szczęsliwa ,że się obudził i mnie pozaje pocałowałam go i powiedziałam;
- Ja ciebie też kocham skarbie.
Po czym delikatnie wślizgnęłam się do jego łóżka tak by nie zranić go i przytulona do niego zasnęłam razem z nim.Następnego dnia kiedy się obudziłam byłam pewna ,że to był sen. Ale gdy poczułam jak Aaron głaszcze mnie po włosach wiedziałam już ,że nie śniłam. Uniosłam głowę by go ucałować na dzień dobry i wtedy do sali wszedł lekarz a wraz z nim Kike. Lekarz poprosił bym wyszła bo chciał zbadać Aarona. Nie miałam na to ochoty ale w końcu spełniłam jego prośbę i z Kike wyszliśmy na korytarz. 30 minut później lekarz powiedział ,że możemy wrócić do sali.Kiedy weszłam Aaron leżał i patrzył w okno. Chciałam by spojrzał na mnie wtedy on powiedział;
- Wyjdź i nigdy więcej tu nie wracaj.
Nie rozumiejąc o co chodzi zapytałam;
- Kochanie co się stało... dlaczego taki jesteś?
- Powiedziałem wyjdź ! - nagle krzyknął.
- Ale Aaron...
- Do cholery Nicol ! Nie rozumiesz prostych słów... wyjdź i więcej tu nie przychodź !
By go nie denerwować spełniłam jego prośbę i wyszłam. Zdziwiło i zasmuciło mnie jego zachowanie dlatego od razu udałam się do lekarza. By zapytać czemu on nagle się tak zmienił. Dopiero gdy lekarz powiedział mi ,że Aarona czeka długa rekonwalescencja zrozumiałam powód jego zachowania. Chciałam natychmiast wrócić do sali i przetłumaczyć mu ,że bez względu na jego stan zdrowia ja mam zamiar i tak być z nim. Ale Kike powstrzymał mnie mówiąc.
- Niki daj mu się najpierw samemu z tym oswoić. Jeśli teraz tam wrócisz to tylko możesz wszystko pogorszyć. Zaczekaj do jutra.
Uważałam,że nie ma na co czekać ale po głębszym namyśle uznałam ,ze Kike ma rację.I razem z nim pojechałam do domu.
***********************************
AARON
Zaraz po przebudzeniu zobaczyłem salę i dotarło do mnie ,że jestem w szpitalu. Czułem jak ktoś trzyma mnie za rękę.Jednak nie byłem wstanie unieść głowy dlatego by dostrzec kim jest owa osoba. Uścisnąłem delikatnie jej dłoń. I wtedy zobaczyłem twarz Nicol. Nie mogłem uwierzyć w to ,że to ona przy mnie siedzi i bez słowa wpatrywałem się w nią zauroczony. Ból który wcześniej odczuwałem przestał mieć znaczenie. Najważniejsze było dla mnie to ,że ją widzę. Gdy zapytała czy ją poznaję poprosiłem ruchem ręki by się nachyliła. Zrobiła to bez wahania. Wtedy szepnąłem jej do ucha ,że ją kocham. Mimo iż wiedziałem ,że ona mną gardzi.Ale gdy mnie pocałowała i powiedziała ,że też mnie kocha wiedziałem już ,że mi wybaczyła. Potem wtuliła się we mnie i razem zasnęliśmy.Niestety następnego dnia byłem zmuszony ponownie zburzyć nasze szczęście.Bo kiedy lekarz oznajmił mi ,że po takim wypadku szybko nie stanę na nogi. Uświadomiłem sobie ,że zostając z Nicol skaże ja na cierpienie. dlatego tez zabroniłem jej przychodzić do mnie. Sądziłem iż będę dla niej ciężarem. I dlatego też powiedziałem jej tyle przykrych słów. Próbowała protestować jednak po chwili wyszła. Nie czułem się z tym najlepiej ale sadziłem ,że to najlepsze wyjście w tej sytuacji. Miałem zamiar sam zająć się sobą wyjeżdżając do klinki w Stanach. A jej pozwolić ułożyć sobie życie z kimś kto jest sprawny fizycznie. Byłem pewny ,że tym kimś zostanie tej jej facet Kike. I już po woli godziłem się z jej ponowną strata. Gdy następnego dnia ona się zjawiła i z bardzo poważną minął powiedziała;
- Nie obchodzi mnie czy chcesz mnie widzieć czy nie. Ja i tak tu zostanę i aby mnie wyrzucić będziesz musiał sam wstać i to zrobić inaczej nie wyjdę ! Jasne ?
******************************
MARIKA
Dzień wcześniej udało mi się uniknąć rozmowy z Krystianem.Ale obawiałam się .że już następnego dnia on ze chce wrócić do tematu. Nie zrobił jednak tego i nie ukrywając bardzo mnie to ucieszyło. Bo w tej chwili naprawdę nie byłam wstanie wszystkiego mu wyjawić.Byłam mu wdzięczna ,ze nie nalegał tylko dał mi trochę czasu. Wiedząc ,ze Nathan jest w szpitalu mogłam spokojnie zostać w domu i zająć się obowiązkami a także moim synem. Który na szczęście zapomniał o wieczornych wydarzeniach z poprzedniego dnia. Krystian pojechał do pracy a potem do szpitala dowiedzieć się co z Nathanem i Aaronem. Kiedy wrócił zjedliśmy we trójkę obiad i poszliśmy do ogrodu się bawić. Na wspólnej zabawie zeszło nam się do 17.00 potem poszłam robić kolację. A Kris tym czasem kąpał Lucasa. Byłam spokojna wiedząc ,że przynajmniej na razie nic mi nie grozi ani mojemu synowi. Zrobiłam kolację a potem oglądaliśmy film familijny w czasie którego mój syn zasnął na kolanach Krisa. Więc wziął go i zaniósł do łóżeczka. Spojrzałam na zegarek dochodziła godzina 21.00 postanowiłam sama iść spać. Dlatego po wyjściu Krisa z pokoju Luci pożegnałam się i poszłam do siebie. Wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam do łóżka. To była druga noc w której nie miałam problemu z zaśnięciem. A to wszystko dzięki Krystianowi. Jednak w środku zaczął śnić mi się koszmar i z krzykiem oraz zalana potem i łzami obudziłam się. Po chwili do mojej sypialni wbiegł Kris i od razu mnie przytulił widząc jak dygocze ze strachu. Wtuliłam się w jego silne ramiona i dopiero wtedy poczułam ,że jest bez koszuli. I nagle poczułam dreszcze ... takie same jakie czułam kochając się z nim pierwszy raz. Zapach jego wody kolońskiej jeszcze bardziej uderzył mi do głowy i pocałowałam go. Nie protestował odwzajemnił pocałunek. I już po chwili trwaliśmy w namiętnym pocałunku. I chociaż Nathan mnie skrzywdził to w tej chwili pragnęłam Kristiana jak nigdy przedtem.On to chyba wyczuł bo zaczął powoli i delikatnie rozpinać guziki od mojej koszuli nocnej. Ja zaś całowałam jego szyję gładząc jego umięśnione plecy. Był taki delikatny i czuły ,że zamiast strachu czułam rosnące podniecenie.Całował moje policzki , usta , szyję powoli schodząc coraz to niżej i niżej. Gdy dotarł u wzgórza moich piersi rozpiął mi stanik i delikatnie zaczął lizać moje sutki. Jęknęłam wyginając się delikatnie do tyłu. A moje paznokcie wbiły się w jego plecy. Każda jego pieszczota zmazywała nieprzyjemne wydarzenie którego dopuścił się Nathan. Każdy pocałunek sprawiał ,że zapomniałam o bólu którego doświadczyłam tamtego dnia. Każde spojrzenie sprawiało ,że znowu zaczynałam się czuć coś warta. Z każdą chwilą pragnęłam go coraz bardziej. Drżałam tyle ,że tym razem z rozkoszy a nie strachu.Nie wiem nawet kiedy byliśmy już nadzy. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero gdy delikatnie rozchylił mi nogi w wszedł we mnie. Zacisnęłam swoje palce na jego silnych barkach i jęknęłam czując przyjemność zamiast bólu.I wtedy on zaczął powoli w rytm moich bioder poruszać się wraz ze mną. Oplotłam go swoimi nogami i złączeni kochaliśmy się powoli i namiętnie.Obdarowując się pocałunkami.I nagle poczułam jak nadchodzi fala rozkoszy zaczęłam coraz bardziej wić się pod nim jęcząc z rozkoszy. On zaś patrzył na mnie tymi swoimi piwnymi oczami z podziwem. To dowartościowało mnie jeszcze bardziej. Kiedy skończyliśmy się kochać przytulił się do mnie i powiedział;
- Popełniliśmy grzech... ale kocham cię i pragnąłem tej chwili od dawna.
Byłam taka szczęśliwa. Oboje wiedzieliśmy ,że postąpiliśmy źle ale tym razem żadne z nas nie żałowało tego kroku.Wiedziałam też ,ze od tej chwili wszystko się zmieni. I zmieniło. Ale czy po mojej myśli ? Tego dowiecie się z czasem.
Rozdział 22
NICOL
Następnego dnia wstałam o 7.00 wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się w fioletową sukienkę na ramiączka i kiedy skończyłam robić makijaż pojechałam do szpitala. Miałam zamiar przemówić Aaronowi do rozumu. Kiedy weszłam do sali jeszcze spał więc usiadłam obok łóżka i się mu przyglądałam.Wyglądał tak słodko. Miałam ochotę go pocałować ale bałam się go obudzić więc czekałam na moment aż sam otworzy oczy. Około 8.00 obudził się i spojrzał na mnie zdziwiony. Za nim cokolwiek powiedział wyprzedziłam go mówiąc.
- Nie obchodzi mnie czy chcesz mnie widzieć czy nie. Ja i tak tu zostanę i aby mnie wyrzucić będziesz musiał sam wstać i to zrobić inaczej nie wyjdę ! Jasne ?
Wyobraźcie sobie jego minę po moich słowach. Nie o nie zdziwiony nie był tylko raczej zły.Wstałam krzesła i podeszłam do niego bliżej patrząc mu w oczy powiedziałam;
- Aaron czy ty nie rozumiesz... nie obchodzi mnie czy po tym wypadku będziesz całkiem sprawny. Owszem cieszyła bym się gdybyś wrócił w pełni do zdrowia. Ale jeśli tak się nie stanie to ja i tak cię nie zostawię. Bo kocham cię głuptasie.
- Niki ty chyba nie rozumiesz. Wyobraź sobie...
- Ciii ... posłuchaj. Ja kocham cię za twoje wnętrze a nie za sprawność fizyczną czy tez wygląd. Rozumiesz ? A poza tym już przyjęłam twoje oświadczyny tak więc teraz tym bardziej cię nie zostawię.
- Oświadczyny ? - zapytał zdziwiony.
- Tak oświadczyny.
- Ale ja...
- Tak wiem nie oświadczyłeś się mi osobiście ale znalazłam pierścionek i już go założyłam. Tak więc kochany wiedz iż od kilku tygodni jesteśmy zaręczeni.
- Ale skąd wiedziałaś ,ze ten pierścionek jest dla ciebie?
- Gdybyś na nim nie wygrawerował mojego imienia to bym nie wiedziała. Ale to zrobiłeś tak więc teraz się nie wycofasz. - powiedziałam z triumfem na twarzy. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Cholera ale ty jesteś uparta. I bardzo pociągająca. - powiedział całując mnie w usta. Natychmiast oddałam pocałunek. Ah jak ja kocham jego pocałunki mogła bym w nich trwać bez końca. Potem przytuliłam się do niego i długo rozmawialiśmy. Po obchodzie zeszłam na dół do bufetu po śniadanie dla siebie bo od rana nic przecież nie jadłam. Kiedy wracałam na górę spotkałam Paulę w windzie. Oznajmiła mi ,że ona , Kevin, Lucas,Marika i Krystian jadą do domu nad morzem który należał do Kevina. Żałowała że Aaron i ja nie możemy z nimi jechać. Ale zapewniłam ją iż taka okazja nadarzy się zapewne jeszcze nie raz. Wysiadłyśmy z windy i udałyśmy się do sali. O całym zajściu z Nathanem opowiedziała mi w czasie przemierzania korytarza. Byłam oburzona miałam ochotę natłuc tego psychola.Ale moja przyjaciółka mnie uspokoiła mówiąc jak to Krystian zajął się ta sprawą. Potem po wejściu do sali zamieniła kilka słów z Aaronem i wyszła. Ja tym czasem zjadłam śniadanie a potem sama opowiedziałam o tym zajściu Aaronowi. Wkurzył się. Zaczął nawet przeklinać Nathana. I powiedział ,że jak tylko wyjdzie ze szpitala pogada sobie z nim. Potem przytuliłam się do niego układając się na jego łóżku delikatnie jak tylko potrafiłam a on objął mnie i znowu opowiadała jak to bardzo za mną tęsknił i takie tam. Znowu byłam szczęśliwa i widziałam ,że on też. Zastanawiałam się czy aby ten wypadek by ostatnią przeszkodą do pokonania czy czekało nas jeszcze coś ? W każdym bądź razie dziewczyny pojechały wypocząć a ja czekałam aż poprawi się stan mojego ukochanego na tyle by zacząć ćwiczyć.
*******************************
MARIKA
Obudził mnie pocałunek mojego ukochanego syna. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego uśmiechniętą twarzyczkę.
- Dzień dobry kochanie. - powiedziałam całując go.
- Mamo wstawaj wujek czeka ze śniadaniem. Mówi byś się pospieszyła bo nie długo jedziemy. - mówił podekscytowany.
- Jedziemy ? Gdzie? - zapytałam zaskoczona.
- Niespodzianka ! - powiedział i uciekł z pokoju.
Wiedziałam ,że zrobił to bym nie ciągnęła go za język. Wstałam więc i poszłam do łazienki wziąć prysznic cały czas myślałam o wczorajszej nocy i o tym jak było mi cudownie. Po skończonej kąpieli ubrałam się w krótkie spodenki i białą bluzeczkę na ramiączka, Makijaż , fryzura i kiedy byłam już gotowa zeszłam na dół. Mój syn tym czasem pobiegł na górę. Weszłam więc do kuchni nie bardzo wiedząc jak się zachować. Ale już po chwili moje wahania minęły bo ledwo do niej weszłam a już zostałam porwana w ręce Krystiana który zatopił swoje usta w moich. Odwzajemniłam pocałunek. A kiedy się od siebie oderwaliśmy on powiedział;
- Dzień dobry skarbie. Mam nadzieję ,ze dobrze spałaś. Dziękuję ci za wczorajszą noc. - i jeszcze raz mnie pocałował.
Potem już mnie puścił na dźwięk biegnącego dziecka. Byłam tak zaskoczona iż nie byłam wstanie powiedzieć ani słowa. Sądziłam ,że on też nie będzie wiedział jak się zachować.A on najnormalniej w świecie zachował się cudownie. W końcu usiedliśmy do śniadania w jego trakcie cały czas spoglądaliśmy na siebie. Po śniadaniu Kris kazał bym wzięła wszystko co będzie mi potrzebne i oznajmił ,że wyjeżdżamy na kilka dni. Prosił też bym o nic nie pytała tylko zrobiła to o co prosi. Godzinę później byliśmy już w drodze. Kiedy dotarliśmy na miejsce zobaczyłam Paulę i Kevina. Przywitaliśmy się i już po chwili moja przyjaciółka porwała moje dziecko i uciekła z nim do domu. A Krystian wziął mnie za rękę i powiedział;
- Choć przejdziemy się wzdłuż morza i porozmawiamy.
Szliśmy trzymając się za ręce. Miałam tyle pytań ale pozwoliłam mówić mu pierwsza.
- Kochanie wiem ,ze to co robimy nie jest w porządku ale kocham cię i dobrze wiesz o tym. Zabrałem cię tu byś odpoczęła i spędziła ze mną trochę czasu. Wiem ,że potem gdy wróci Nathan nasze relacje znowu będą takie jak dawniej. No może nie do końca.Bo nie zamierzam już się z tobą kłócić. W każdym bądź razie chodzi mi oto byśmy te kilka dni wykorzystali jak najlepiej i zapomnieli o problemach. Czy zgadzasz się na to ?
Moją odpowiedzią był pocałunek złożony na jego ustach. Byłam taka szczęśliwa. Pospacerowaliśmy jeszcze trochę i wróciliśmy do przyjaciół. Kevin właśnie rozpalał grilla a mój syn ganiał się z Kupim psem Kevina. Krystian poszedł więc pomóc jemu a ja Pauli która przygotowywała jedzenie i napoje. Potem siedzieliśmy w piątkę świetnie się bawiąc. I tak mijały dni. Na wspólnych zabawach z Lucasem i przyjaciółmi. Spacerowaliśmy po plaży co wieczór gdy mały już spał rozmawiając na wiele tematów.Nigdy jednak nie poruszaliśmy kwestii naszego rozstania. Kris nie chciał byśmy teraz o tym rozmawiali tylko cieszyli się sobą.Co i mi bardzo odpowiadało. Nie chciałam by te cudowne chwile się kończyły ale to nie bajka tylko życie i 7 dni później musieliśmy wracać do domu. Cieszył mnie jednak fakt ,że tam też będę mogła się jeszcze nacieszyć Krisem wiedząc ,że nie ma Nathana. Jakie było nasze zdziwienie kiedy weszliśmy do domu a mój podły mąż siedział na kanapie z wzrokiem mordercy.
****************************
KRYSTIAN
- Co tu robisz dlaczego nie jesteś na odwyku ? - zapytałem widząc mojego brata siedzącego w domu.
Nie odpowiedział tylko rzucił się od razu w moją stronę i złapał mnie za koszulkę po czym przycisnął do ściany.
- To taki z ciebie brat! Mnie wysyłasz na odwyk by potem bzykać moją... powtarzam moją żonę bez ograniczeń!
Marika widząc ,że zanosi się na burzę szybko zabrała Lucasa na górę. Wtedy ja odepchnąłem go i powiedziałem;
- Opanuj się ! Tu jest dziecko... poza tym my tylko byliśmy nad morzem by twoja żona... mogła zapomnieć o tym co jej zrobiłeś! - teraz ja krzyczałem.
- Ty skur.wielu ... zdrajco! Przyznaj lecisz na nią... wiem to ! Jestem pewny ,że ją bzykałeś!
Wkurzył mnie. Owszem miał rację spałem z Mariką. I nie wiem skąd on o tym wiedział. Może i nie wiedział tylko przypuszczał.Ale mimo wszystko miałem dość jego zachowania. Wściekły złapałem go za koszulę i powiedziałem;
- Przestań popadać w paranoję do cholery. I nie zachowuj się jak wariat. Kiedyś byłeś inny ... nie poznaję cię brat. Masz żonę , cudownego syna a zachowujesz się jak skończony dupek zamiast docenić to czym obdarował cię los. Lepiej się zmień bo pewnego dnia stracisz ich oboje ... a wtedy gorzko tego pożałujesz.Zobaczysz!
To powiedziawszy puściłem go i poszedłem do siebie na górę. Zamknąłem za sobą drzwi i usiadłem na łóżku. Coraz bardziej nie rozumiałem jego zachowania. ,,Skoro ją kochał to czemu tak się zachowywał wobec niej. Co takiego między nimi się dzieje?" - zastanawiałem się. Po długim namyśle postanowiłem pociągnąć dziewczyny za język. Pojechałem więc do Pauli. Nie zastałem jej jednak a Nicol zaś nie chciała ze mną rozmawiać o takich sprawach w szpitalu. Powiedziała też ,że to powinna powiedzieć mi Marika. Tak więc czekała mnie długa rozmowa z Mariką musiałem tylko wyczekać odpowiedniego momentu by znowu Nathan nie wpadł w furię.
ROZDZIAŁ 23
Czy przeszkody które nas rozdzieliły...
Może zwalczyć ta gorąca miłość która nas łączy ?
Czy łzy wylane przez nas ...
Znikną za pomocą pocałunków ?
Czy jeszcze kiedyś będziesz mój ... a ja twoja ?
Czy ponownie będziemy jednością?
Czy tylko pozostaną wspomnienia ?
Cudownych dni które z tobą przeżyłam !!!
MARIKA
Czy ktoś z was wierzy ,że człowiek zmienia się tak nagle? Z dnia na dzień. Nie wiem jak wy ale ja w takie przemiany bynajmniej nie wierzę.Dlatego kiedy rano do kuchni wszedł Nathan i nagle zaczął być miły a w dodatku przepraszał mnie na kolanach za swoje zachowanie. Tym bardziej zaczęłam być podejrzliwa. Jednak ze strachu przyjęłam je i udawałam ,że jest ok. Wtedy on kazał mi usiąść i zaczął robić śniadanie. Byłam pewna ,że idzie dziś do pracy a on tymczasem poinformował mnie iż wziął kilka dni wolnego. Chciał wynagrodzić nam krzywdy jakie wyrządził. Czy on myśli ,że kilkoma dniami wolnego wymaże mi z pamięci te krzywdy ? zapytałam sama siebie. Nie ucieszyło mnie bo wciąż się go bałam. Ale nie miałam wyboru jak udawać. Zresztą robię to już przez tyle lat ,że weszło mi to w krew.Tym bardziej by chronić własnego syna. Przez cały dzień wyręczał mnie w obowiązkach. Przeprosił Lucasa i potem wciąż się z nim bawił. Mały też na początku się go bał. Ale w końcu myśląc ,że to jego ojciec wybaczył mu. Gdy Kris wrócił do domu też był zdziwiony. Ale nie odezwał się ani słowem. Od razu poszedł do siebie. Wiedziałam o co chodzi. A nawet byłam tego pewna. Chodziło o nas a raczej oto co zaszło i co się skończyło z powrotem mojego męża do domu. ,,Męża" jak ja nienawidzę tego słowa. Co innego gdyby nim był Krystian. Cóż sama jestem sobie winna wiec nie powinnam teraz narzekać. Dni mijały a Nathan siedział w domu i wciąż poświęcał mi czas. Ale ja tęskniłam za Krisem który znowu zaczął znikać z domu. Modliłam się już by Nat wrócił do pracy. Dwa tygodnie później tak się stało. dopiero wtedy odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej po części. Bo nadal nie mogłam uwierzyć w tak nagłą zmianę. Jak tylko mój mąż wrócił do pracy postanowiłam zapytać Krisa co o tym myśli. Był wieczór jak wrócił do domu. Zawołałam go. Podszedł ale nie chętnie. Jego zachowanie mnie jednak zdziwiło. Przybliżyłam się do niego i zapytałam;
- Dlaczego znowu jesteś dla mnie chłodny ? Zrobiłam coś nie tak ?
Usiadł na sofie i wskazał ręką miejsce obok siebie. Usiadłam więc i ja.
- Przepraszam nie chciałem być taki. Ale zrozum... kocham cię i po tym co zaszło jest mi trudniej. staram się zachować spokój i dystans ale naprawdę jest mi ciężko.Dlatego podjąłem decyzję.
- Decyzję ? Jaką?
- Jutro się wyprowadzam.
Po tych słowach poczułam jak zaczyna braknąć mi tchu. ,,Nie możesz! Nie chcę ... nie zostawiaj mnie! Proszę nie!" krzyczały moje myśli. Z oczu mimowolnie zaczęły płynąć łzy. Przytulił mnie nagle i powiedział;
- Kochanie nie płacz. Wiem ,że jest ciężko i tobie i właśnie dlatego powinienem zniknąć. Obiecuję jednak będę zaglądał tu często. Zabierał Lucasa bo kocham go tak samo jak ciebie. No i to mój jedyny bratanek.
- Ale ty nie rozumiesz. Jeśli odejdziesz twój brat... - już chciałam o wszystkim powiedzieć. Ale przypomniałam sobie słowa Nathana. ,,Jeśli cokolwiek powiesz Krystianowi zabije twojego bękarta" i ugryzłam się w język. Ale było za późno bo wtedy mój ukochany zaczął się dopytywać.
- Wtedy mój brat co ?
- Nic nie ważne. Masz rację wyprowadź się tak będzie najlepiej. - powiedziałam chłodno by dał mi spokój. ale on nie zamierzał odpuścić. Przyciągnął mnie do siebie.
- Co mój brat? Odpowiedz!
- Powiedziała nic ! Idź już lepiej do siebie.
- Nie do cholery ! - krzyknął nagle. - Mam dość ! rozumiesz dość ! Od dłuższego czasu mam wrażenie ,że tu się dziej coś nie dobrego. A ty ukrywasz przede mną wiele rzeczy. Dlatego w tej chwili masz powiedzieć mi prawdę ! Jasne! - dodał i spojrzał na mnie srogo i poważnie.
- Nic ci nie powiem! Bo nie ma co. - powiedziałam i wyrwałam się.
Jednak on ponownie mnie złapał.
- Mari kocham cię... powiedz o co chodzi. - tym razem jego głos był spokojny.Patrzył mi w oczy jego głowa była przytulona do mojej. Łzy wciąż spływały mi po policzkach. Chciałam ... tak bardzo chciałam mu powiedzieć ale się bałam. Więc szybko zanurzyłam usta w jego wargach. Podziałało. Natychmiast odwzajemnił pocałunek. I nagle...
****************************
AARON
No i jak nie kochać tej dziewczyny. Byłem kaleką a przynajmniej w połowie a ona mimo to mnie nie zostawiła. To się nazywa prawdziwa miłość. Z początku byłem zły gdy zobaczyłem ,że następnego dnia po tym jak ja wygoniłem ona wróciła. Ale jej upór podziałał na mnie znakomicie. To jedna z cech które w niej kochałem. Dzięki jej uporowi nie tylko znowu byliśmy razem ale też zacząłem ćwiczyć i małymi krokami ale jednak wracać do zdrowia. Dwa tygodnie później wyszedłem ze szpitala. Bałem się ,ze jak będę mieszkał sam to nie dam sobie rady. Ale wtedy moja ukochana zaskoczyła mnie po raz kolejny. Czym ? A no wprowadziła się do mnie dwa dni przed moim wyjściem ze szpitala. Co najlepsze poinformowała mnie o tym dopiero dy byłem w domu. Rzecz jasne ,że się ucieszyłem. Tak za nią tęskniłem po tym jak się rozstaliśmy ,ze teraz moja radość nie znała granic. Bo nareszcie znowu mogłem mieć ja na co dzień tylko dla siebie. Wyobraźcie sobie ,że odwiedził mnie nawet Nathan. Co prawda to mój przyjaciel i nie powinno mnie to dziwić. Jednak zdziwiło. Bo słysząc od dziewczyn jak się zmienił ,,na gorsze" sądziłem iż nawet nie zadzwoni a co dopiero przyjdzie. Szoku jednak doznałem widząc , że jest taki sam jak zawsze. Troskliwy , opiekuńczy i przyjacielski. Mimo to postanowiłem nagadać mu do słuchu. Wściekł się i powiedział ,że żaden ze mnie przyjaciel skoro go tylko oskarżam. I wyszedł potem się już nie pojawił. Obiecałem sam do niego zajrzeć jak tylko stanę na nogi. O ile stanę !
*************************************
KRYSTIAN
I wtedy do domu wszedł mój brat. Niestety zdążył zobaczyć jak się całujemy. I wtedy dopiero zaczęła się chryja !Odciągnął mnie od niej i zarobiłem w szczękę po czym rzucił się na nią. Uderzył ją tak samo jak mnie. Zerwałem się na równe nogi. I tym razem nie patrzyłem na więzy krwi jakie nas łączyły. Marika pobiegła na górę do Lucasa. Nie wiem jak długo się biliśmy ale w końcu mój brat odpuścił. A przynajmniej tak sądziłem. Wstał i powiedział ,że jutro nie chce mnie tu widzieć. Powiedziałem ,ze nie musi się martwić bo i tak mam zamiar się wyprowadzić. I poleciałem na górę do siebie. Dwie godziny później kiedy leżałem w łóżku usłyszałem krzyki.To była Marika. Wybiegłem z pokoju i wbiegłem do jej sypialni. I co zobaczyłem ? Mój brat po raz kolejny znęcał się nad własną żona. Ściągnąłem go z niej i bijatyka zaczęła się od nowa. Niestety hałas obudził Lucas. Marika złapała małego ale ten się wyrwał i rzucił na nas z płaczem i prośbą byśmy przestali. Puściłem brata i chciałem przytulic Lucasa by o uspokoić ale jak tylko odwróciłem się plecami do niego. On znowu rzucił się na mnie. Zaczęliśmy się szamotać. Marika próbowała wyprowadzić syna do pokoju. Ale mały tak się rzucał ,ze w końcu nie wiem nawet jak rzucił się na Nathana. Wskoczył mu na plecy i objął za szyję.
- Tatusiu... proszę zostaw wujka... zostaw! - błagał mały.
Ja zaś krzyczałem do Mari by go zabrała. nie zdążyła. Nathan nie wiele myśląc zrzucił go ze swoich pleców. Wprost na barierkę która pod wpływem silnego uderzenia złamała się i syn Mariki spadł w dół. Wprost na szklany stolik który stał na dole w salonie.
- Lucas nieeeeeee! - krzyknęła tylko.
I cała trójka rzuciła się na dół. Pierwsza podbiegła Mari. Leżał na podłodze poraniony szkłem. Krew sączyła się z różnych miejsc jego małego drobnego ciałka.Nathan zaczął płakać. Mi samemu łzy leciały po policzkach. Zabił bym go gdyby nie fakt ,że w tym momencie najważniejsze było dziecko. Trzeba było natychmiast wezwać karetkę. Zapałem za telefon i zacząłem dzwonić. Marika próbowała delikatnie go unieść by zobaczyć z czego najbardziej krwawi. Nathan zaś siedział na nim i płakał wkoło powtarzając;
- Przepraszam.... przepraszam.
Jak tylko wezwałem karetkę wykręciłem numer na policję.To był mój brat ale za dużo złego zrobił bym wciąż mu to darował. Jak tylko usłyszał z im rozmawiam rzucił się do ucieczki. Próbowałem go złapać ale uciekł. Wróciłem więc do środka i razem z Mari czekaliśmy na karetkę. Stan małego pogarszał się z minuty na minutę.Chociaż zatamowaliśmy mu gdzie nie gdzie krew. Modliłem się by przeżył.To nie mój syn ale ja go tak traktowałem. I obiecałem sobie ,że jeśli on umrze. Sam dorwę Nathana i go zabiję. Po 10 min przyjechała karetka. Luca miał coraz słabsze tętno. W pośpiechu zabrali go do szpitala a my pojechaliśmy razem z nim. Sądziłem ,że już gorzej być nie może. Ale to co się potem wydarzyło. Uświadomiło mi ,że w życiu niczego nie można być pewnym. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 23:21, 01 Lut 2012
|
|
ROZDZIAŁ 24
KRYSTIAN
Trzy godziny. Tyle czekaliśmy na wiadomość od lekarza. Najgorsze ,że nie bała ona najlepsza. Lucas nie tylko stracił dużo krwi ale miał też wstrząs mózgu i uszkodzoną nerkę. Do tego liczne skaleczenia po odłamkach szkieł. Lekarz powiedział ,że jak tylko go ustabilizują będzie potrzebny przeszczep nerki. Bo ta niestety jest za bardzo uszkodzona.Marika od razu powiedziała ,że będzie dawcą. Więc lekarz od razu posłała ją na badania by sprawdzić czy może nim być. Ja zostałem na korytarzu. Kilka minut później pielęgniarka powiedziała ,że jak chcę to mogę iść do syna. ,,Syna" jak to pięknie brzmi szkoda tylko ,że nie jest to rzeczywistością.Myślałem. Chociaż to nie było moje dziecko bardzo pragnąłem by tak było. I tak też go traktowałem. Bez chwili wahania wstałem i ruszyłem za pielęgniarką. Jak tylko doszliśmy na OIOM założyłem fartuch ochronny i wszedłem na salę. Widok małego podłączonego do mnóstwa aparatury ścisnął mnie za serce. A łzy same poleciały po policzkach.Oddał bym wszystko by teraz leżeć tu zamiast niego. Ja który byłem jedynie wujkiem. ,,A gdzie ojciec?Ten który powinien być tu naprawdę! To on...nie ja teraz powinien trzymać tą malutką rączkę i modlić się do Boga o jego zdrowie!To on powinien pocałować jego poranioną buzię. Szukać pomocy dla syna by tylko przeżył!Nie ja a Nathan powinien być tu teraz ! myślałem wściekły. ,,Ale nie ten bydlak ... tak bydlak bo człowiekiem nazwać go nie można po tym jak zrzucił własne dziecko z piętra. Byłem tak cholernie wściekły na niego i jednocześnie podłamany, że chyba bym go zabił jak tylko zobaczył bym go na oczy. Nie mogłem zrozumieć jak z człowieka odpowiedzialnego , poważnego mogła stać się taka bez uczuciowa bestia. Jak mógł bić własną żonę którą ponoć kochał nad życie i tak okrutnie skrzywdzić własnego syna? O sobie nie wspomnę ... bo jestem facetem dam sobie radę. Kiedyś będąc dzieckiem może przejął bym się jego wrogością , obojętnością ale nie teraz. Teraz miałem gdzieś to jak mnie traktował. Ale nie podobało mi się jak traktował Marikę i Lucasa. A ten wypadek upewnił mnie tylko w tym ,ze powinienem jak najszybciej coś z tym zrobić. Bo jeśli zostawię to tak jak jest ... to mój popaprany braciszek jeszcze kogoś zabije. A do tego dopuścić nie mogłem. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Kevina.
- I co z nim? - zapytał z nie udawana troską.
- Nie najlepiej. - powiedziałam głaszcząc jego poraniony policzek.
Byłem tak zły,tak wściekły !Za jednej strony chciała mi się płakać patrząc na tego małego a z drugiej chciało mi się krzyczeć. byłem naładowany złością ,żalem , rozpaczą i milionami innych uczuć. Ale teraz to nie ja byłem ważny tylko Lucas. Modliłem się gorąco ,żarliwie by wyzdrowiał... by żył. Tylko to się teraz liczyło nic więcej. Kevin usiadł na krześle obok i razem ze mną czekał na wyniki badań Mariki. Kilka minut później weszła do sali wraz z Paulą. Wciąż była rozdygotana , przerażona i zapłakana.Jak tylko podeszła do małego przytuliłem ją. Próbując choć na chwilę uspokoić choć sam nie byłem spokojny. Nie pytałem o nic wiedziałem ,ze teraz nie jest w stanie rozmawiać. Ale słyszałem jak Paula mówiła Kevinowi jakie badania lekarze wykonali Marice i za ile będą wyniki. Godzina ... niby nie długo! A jednak była ona dla nas wiecznością. Sekundy ciągnęły się niemiłosiernie. Wszyscy czekaliśmy siedząc jak na szpilkach. Nawet zjawił się Aaron wraz Nicol. Każdy czekał i się modlił. I 1,5 godziny później lekarz wywołał nas na korytarza. Poza Aaronem i Nicol wyszliśmy za lekarzem oni zaś zostali przy małym. Miałem nadzieję usłyszeć dobre wiadomości niestety nadziej prysła już po pierwszych słowach lekarza.
- Przykro mi ale pani nie może być dawcą. - powiedział spuszczając głowę.
- Ale jak to... dlaczego ? - zaczęła pytań Marika a z jej oczu znowu zaczęły płynąć łzy.
- Powód jest prosty... jest pani w ciąży !
,,Jest pani w ciąży!" te słowa zaczęły odbijać się echem w mojej głowie. Byłem w szoku. Nie mniej w szoku była sama Marika. Wiedząc ,że to dziecko Nathana poczułem kolejny piekący ból.Ale teraz nie mogłem myśleć o sobie. Trzeba było ratować chłopca.Zapytałem więc;
- To co teraz doktorze?
- Musicie poszukać innego dawcy... najlepiej by była to rodzina a jeszcze lepiej by był to ojciec chłopca!
Spojrzałem na Marikę chyba pomyślała o tym samy co ja ,,Gdzie teraz jest ten cholerny ojciec?" zadałem sobie pytanie. 30 sekund zajęło mi podjęcie decyzji. ,,Znajdę go! Znajdę i przywiozę by uratował własne dziecko. Nawet jeśli miałbym przeczesać cały Meksyk i zmusić go siłą to go znajdę i tu przyciągnę! Nie pozwolę umrzeć temu nic niewinnemu dziecku." pomyślałem. Podszedłem do Mariki wziąłem ją za rękę i patrząc prosto w oczy powiedziałem;
- Jadę szukać Nathana jak tylko go znajdę przywlokę go tu. Obiecuję! Nie pozwolę by Lucas umarł. Nie pozwolę!
- Ale... - chciała coś powiedzieć jednak ja jej przerwałem.
- Żadne ale... znajdę go najszybciej jak będę mógł. A ty zostań z nim głaszcz go ,śpiewaj mu nich wie ,że nie jest sam.- powiedziałem i pocałowałem ją w policzek.
Nie wiem czemu ale wszyscy poza lekarzem który wszedł do sali małego patrzyli na Marikę jakoś dziwnie. Nie rozumiałem o co chodzi ale teraz nie miałem czasu przejmować się tym faktem. Spojrzałem w stronę Kevina i zapytałem ;
- Pożyczysz samochodu ?
- Stary co ty! Ja jadę z tobą.
Powiedział. To jest przyjaciel... zawsze ale to zawsze mogłem na niego liczyć.
- Ok to choć! - prawie krzyknąłem.
-Krystian poczekaj ! - nagle odezwała się Marika.
- Mari nie teraz dobrze wiesz ,ze nie ma czasu. Każda minuta się liczy.
- Ale...
- Wrócę to pogadamy! - powiedziałem i ruszyłem wzdłuż korytarza ku wyjściu. Nagle słowa które padły z jej ust zatrzymały mnie w połowie i całkowicie sparaliżowały. Nie będąc pewnym czy dobrze usłyszałem odwróciłem się powoli w jej stronę i zapytałem;
- Co powiedziałaś ? Powtórz bo chyba ... coś źle zrozumiałem.
Ruszyła wolnym krokiem w moją stronę a za nią Paula. Jak tylko znalazła się blisko ze łzami w oczach powiedziała po raz kolejny;
- Krystian Lucas to twój syn... twój! Nie Nathana.
Wciąż nie mogłem uwierzyć w te słowa dlatego powiedziałem;
- Marika jeśli chcesz bym to ja oddał mu ta nerkę nie musisz uciekać się do kłamstwa. Odda...
- To nie kłamstwo. Lucas jest twoim synem i tylko twoim.
Rozejrzałem się dookoła wciąż nie wierząc. Dopiero kiedy zobaczyłem miny Kevina i Pauli zrozumiałem ,że to prawda. Prawda z której powinienem się cieszyć. Jednak w obecnej chwili nie potrafiłem. Bo jedyne to w tym momencie poczułem to był cholerny gniew i żal.Jak na jeden dzień to było za dużo nawet jak na mnie. Marika chciała złapać mnie za rękę i chyba wytłumaczyć ale wściekły wyrwałem swoja dłoń i krzyknąłem nie zważając na to gdzie się znajdujemy;
- Zostaw mnie do cholery!
Po chwili sam chwyciłem ją pod ramię i z całej siły zacząłem ciągnąć do wyjścia. Paula chciała iść za nami ale kątem oka widziałem ,że Kevin ją powstrzymał.Na nich też byłem wściekły jednak z nimi jeszcze zdążę się rozprawić pomyślałem. Teraz oczekiwałem wyjaśnień od niej. Jak tylko znaleźliśmy się na zewnątrz puściłem ją i zapytałem;
- Kiedy ! Powiedz kiedy... do cholery zamierzałaś mi o tym powiedzieć? No kiedy? A może w ogóle nie miałaś zamiaru mi mówić eee ! - krzyczałem na nią.
- Kris...
- Pytam się kiedy zamierzałaś mi powiedzieć ,że mam syna?!!!
- Nigdy!
******************************
MARIKA
Kiedy usłyszała ,że nie mogę zostać dawcą. Myślałam ,że umrę z rozpaczy. Ale kolejna wiadomość załamała mnie całkowicie. I gdyby nie obecność Pauli chyba bym tam zwariowała.,,Ja w ciąży! Znowu!" pomyślałam.I ogarnęła mnie panika. Bo tym razem to dziecko mogło być Nathana. A tego na pewno nie chciałam. Byłam tak wstrząśnięta ,że na chwilę zapomniałam po co się tu znalazłam. Dopiero kiedy lekarz powiedział ,,Musicie poszukać innego dawcy... najlepiej by była to rodzina a jeszcze lepiej by był to ojciec chłopca!" obudziłam się z letargu i od razu spojrzałam w stronę Krisa. On też patrzył na mnie. Jednak nasze myśli się różniły. Nie wiem o czym myślał on przypuszczam jednak ,że o Nathanie ja zaś o tym ,że to on jest ojcem. Nie wiedziałam co mam robić. ,,Powiedzieć mu czy nie?" wahałam się. Jego reakcja po chwili mnie zaskoczyła.On chciał szukać Nathana myśląc ,że to jego syn i że tylko jego brat możne uratować Lucasa. Jak tylko to usłyszałam postanowiłam w końcu wyznać mu prawdę. Jednak on nie dawał dojść mi do słowa. Tylko mówił i mówił. W końcu zrezygnowałam. Nie wiem czemu jednak poddałam się. I patrzyłam tępo jak on kieruje się do wyjścia. Dopiero Kiedy Paula mnie popchnęła w jego stronę i powiedziała;
-Nie stój tak ! Zatrzymaj o i powiedz prawdę... ale już!
Dałam krok do przodu i po chwili wahania krzyknęłam na cały korytarz tak by usłyszał;
-Krystian Lucas to twój syn... twój! Nie Nathana.
Staną! A moje serce biło szybciej niż zazwyczaj. Bałam się ... bałam jak cholera. Nie wiedziałam jak zareaguje. Nie spodziewałam się radości ale też nie agresywności. Powoli odwrócił się w moja stronę.Jego wzrok mówił sam za siebie.Nie wierzył. Nie był pewny. Podeszłam więc bliżej. Poprosił bym powtórzyła wypowiedziane wcześniej słowa.Wzięłam głęboki oddech i powtórzyłam. Wciąż nie wierzył. Myślał ,że kłamię by tylko oddał nerkę dla Lucasa.Powiedziałam więc po raz kolejny;
- To nie kłamstwo. Lucas jest twoim synem i tylko twoim.
Rozejrzał się dookoła chyba w nadziei ,że za chwilę powiem iż to żart. ale gdy zobaczył miny naszych przyjaciół dopiero przyswoił sobie prawdę. Założył ręce za szyję i patrzył na mnie takim wzrokiem ,że nogi zaczęły się pode mną uginać ze strachu.Chciałam złapać go za rękę i wszystko wytłumaczyć. A przynajmniej część na chwilę obecną. Ale jak tylko wzięłam jego dłoń do ręki wyrwał ją z całej siły i krzyknął;
- Zostaw mnie do cholery!
Jego głosy był tak srogi ,że aż drgnęłam. Nagle złapał mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć. Prosiłam by puścił bo bolało ale mnie nie słuchał.Dopiero na dworze mnie puścił i zapytał;
- Kiedy ! Powiedz kiedy... do cholery zamierzałaś mi o tym powiedzieć? No kiedy? A może w ogóle nie miałaś zamiaru mi mówić eee ! - krzyczałem na nią.
- Kris... - zaczęłam ale nadal krzyczał.
- Pytam się kiedy zamierzałaś mi powiedzieć ,że mam syna?!!!
W końcu powiedziała zgodnie z prawdą;
- Nigdy!
Jego spojrzenie doprowadziło mnie do łez. Był rozczarowany, zawiedziony, zły i zrozpaczony. Stałam i patrzyłam na niego łzy same leciały mi z oczu. Czekałam na kolejny atak zamiast tego usłyszałam kolejne pytanie które całkowicie mnie zaskoczyło.
- Za co ty mnie tak nienawidzisz co ? No za co... za to ,że od pierwszej chwili jak tylko cię zobaczyłem zakochałem się w tobie? A może za to ,że każdego dnia traktowałem cię jak księżniczkę. Chroniłem cię, kochałem, dbałem o ciebie. Robiłem wszystko byś była szczęśliwa. Gwiazdkę z nieba przyniósł bym ci nawet gdybyś tylko ze chciała. A ty co ? Zostawiłaś mnie! Tak po prostu! Żadnych wyjaśnień,pożegnania, żadnego listu , telefonu nic! Gdyby nie Kevin nawet nie wiem czy kiedykolwiek dowiedziałbym się ,że mnie zostawiłaś! I wiesz co? Mimo tego jak mnie potraktowałaś przez te cztery lata...każdego dnia...każdej nocy myślałem o tobie. Tęskniłem i marzyłem o tym by cię zobaczyć, przytulić czy też pocałować. Mimo ran jakie mi zadałaś zaraz po powrocie chciałem cię odwiedzić. Powiedzieć ,że ci wybaczam i zaproponować przyjaźń. Chociaż wciąż kochałem cię jak wariat! Teraz jednak okazuje się ,że ty nigdy ale to nigdy mnie nie kochałaś! Oszu...
- Kris proszę to nie tak... nie masz racji...ja... - próbowałam w końcu przerwać słowa które raniły moje serce jak kawałki szkła wbijane powoli by zadać jak największy ból i jak najgłębsza ranę.
-Przestań! Nawet nie próbuj! Odkąd mnie poznałaś oszukiwałaś mnie... najpierw ,że kochasz mnie nad życie co oczywiście było kłamstwem bo mnie zostawiłaś! Potem znowu mnie omotałaś i pozwoliłaś uwierzyć ,że nadal mnie kochasz! No ale to też nie prawda! Bo jak możesz mnie kochać skoro nigdy tego nie czułaś!Oszukałaś mnie w sprawie syna ! Mimo iż widziałaś jak bardzo kocham! Jak bardzo pragnę mieć dziecko! Jak bardzo pragnąłem mieć je z tobą. Wiedziałaś o tym... i co ? Milczałaś!To kilka z kilkunastu powodów dla których śmiem uważać ,że mnie nienawidzisz! Tylko powiedz mi do cholery jasnej dlaczego ? Co takiego zrobiłem ,że tak mnie kur.wa znienawidziłaś! No co ?!!!
Z każdym słowem krzyczał coraz głośniej.Nie zważał na ludzi mijających nas.Krzyczała ... krzyczał a ja stałam i płakałam aż w końcu rozryczałam się na dobre. A on... on kiedy już wyrzucił z siebie emocje ,żal , pretensje które przez te lata chował w sobie. Ukląkł na zimnej , gołej ziemi i też zaczął płakać.Chciałam podejść objąć , przeprosić. Ale nagle ze szpitala wybiegła Nicola krzycząc;
- Marika ...Krystian ...szybko małemu się pogorszyło zabierają go na salę operacyjną!
Oboje rzuciliśmy się biegiem w stronę szpitala. Na chwilę obecną broń została zawieszona.Teraz liczyło się tylko dziecko. Jak tylko wbiegliśmy Kris pobiegł do lekarza i powiedział ,że jest ojcem i może oddać nerkę. W czasie gdy lekarze próbowali jak najdłużej utrzymać mojego syna przy życiu inni robili najpotrzebniejsze badania Krisowi. 30 min później wyszedł oddał bluzę Kevinowi. Podszedł do mnie i powiedział;
- Módl się by on przeżył ... bo jeśli nie zabije cię za to ,że nie miałem okazji bliżej poznać własnego dziecka. A za to ,że zniszczyłaś mi życie i życie mojego syna oraz brata nawet nie pokazuj mi się na oczy!
ROZDZIAŁ 25
MARIKA
Siedziałam przed salą operacyjną i modliłam się o ich życie. Wiem ,że Kris to zdrowy i silny mężczyzna ale wiem też ,że takie operacje bywają niebezpieczne. Wciąż brzmiały mi w uszach słowa Krystiana ,,A za to ,że zniszczyłaś mi życie i życie mojego syna oraz brata nawet nie pokazuj mi się na oczy!" nie mogłam przestać o tym myśleć. Im dłużej o tym rozmyślałam tym większą pewność miałam w tym ,że on ma rację.Gdyby nie ten cholerny wyścig to wszystko by się nie wydarzyło. To ja sprowadziłam na nas to całe nieszczęście.To przeze mnie mój syn ... moje kochane dziecko jest teraz w szpitalu. A moje życie to kupa gówna. Obiecałam sobie ,że jak tylko mój syn stanie na nogi zrobię to o co prosił mnie Kris. Zniknę mu z oczu. Wyjadę. By mógł wreszcie żyć spokojnie. Nagle zaczęły przypominać mi się wszystkie chwile z nim spędzone.Łzy spływały mi po policzkach jedna za drugą a serce mi się krajało. Po chwili poczułam jak czyjeś ramiona mnie obejmują. Spojrzałam na osobę i to była Nicol a z drugiej strony podeszła Paula. Teraz już na dobre się rozkleiłam. Jak tylko się wypłakałam opowiedziałam o rozmowie z Krisem. Dziewczyny już zaczęły swój monolog co powinnam zrobić ale w tym momencie z sali wyjechał Kris. Podbiegłyśmy wszystkie nawet ja tak odruchowo. Ale po chwili przypomniały mi się jego słowa i zaczęłam się cofać. I wtedy poczułam jak jego ręka chwyta moją.Spojrzałam na niego i przysunęłam się bliżej.A on przyciągnął mnie jeszcze bliżej i wyszeptał mi do ucha ,,Kocham cię". Łzy stanęły mi w oczach. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Chciałam zapytać ale lekarz kazał mi się odsunąć. Już chciałam iść do sali do której go wieźli ale wtedy z operacyjnej wyjechał Lucas.Podeszłam więc do niego. Spał ucałowałam go tylko delikatnie i razem z nim poszłam na salę. Z Krystianem postanowiłam rozmówić się potem.Dwie godziny później mój syn się obudził.Z uśmiechem na twarzy.Moje szczęście nie znało wtedy granic. Ucałowałam go i a kiedy zapytałam,,Jak się czuje?" on zadowolony powiedział.
- Mamuś nie płacz będę zdrowy.Bo jestem silny chłop jak mówi wujek.
Uśmiechnęłam się. I choć nie wiedziałam co będzie między mną a Krisem po opuszczeniu szpitala to jedno wiedziałam na pewno ,że muszę mu podziękować nawet gdyby potem wyrzucił mnie z sali.Za nim mój syn ponownie zasnął zapytał mnie;
- A gdzie wujek? Czy tatuś mu coś zrobił?
- Nie kochanie nic mu nie zrobił.
- To czemu go tu nie ma?
- Bo jest na innej sali? Byłeś chory i potrzebowałeś nerki i wujek oddał ci jedną dlatego teraz leży na innej sali.
-Wiesz mamuś szkoda ,ze tatuś już nie jest taki dobry jak wujek. - nagle powiedział mój syn.
A mnie aż coś za gardło ścisnęło.Nie wiedziałam co powiedzieć wiec tylko go pogłaskałam.Dzięki czemu zasnął.Z tego wszystkiego nawet nie zauważyłam ,ze nie ma koło mnie ani dziewczyn ani Kevina z Aaronem. Co strasznie mnie zdziwiło. I wtedy uświadomiłam sobie gdzie oni mogą być i co w tej chwili robią a przynajmniej próbują. Dlatego czym prędzej wyszłam z sali i ruszyłam do pokoju Krystiana.Gdy tam weszłam cała piątka spojrzała na mnie.I po sekundzie bez słowa moi przyjaciele się ulotnili. Zostałam tylko ja i on. Powoli ruszyłam w stronę jego łóżka. Nie spieszyłam się bo nie wiedziałam cy czasem za chwilę nie usłyszę ,,Wynoś się". Ale on nic nie mówił tylko patrzył na mnie tymi swoimi cudownymi piwnymi oczami.Stanęłam w końcu przy łóżku i powiedziałam;
- Posłuchaj mnie przez chwilę. A potem obiecuję ,że zniknę i więcej nie pokaże ci się na oczy tak jak tego chciałeś.
On tylko skinął głową na znak ,że mogę mówić.Więc zaczęłam.
- Zgadzam się z tobą. Zniszczyłam tobie życie , swojemu ... to znaczy naszemu synowi i sobie. Ale nie zgodzę się ,że zniszczyłam ,życie Nathanowi. Jednak nie przyszłam tu po to by rozmawiać o nim. Chciałam ci tylko podziękować za uratowanie dziecka. I powiedzieć ci ,ze w jednym nie masz racji absolutnie.A mianowicie w tym ,ze cię nienawidzę.Bo to nieprawda. Kocham cię. Nikogo nigdy tak nie kochałam jak ciebie. Bo to ciebie pierwszego pokochałam w swoim życiu. I zarazem ostatniego. Przepraszam za krzywdy jakie ci wyrządziłam i jak tylko mały wyzdrowieje zniknę z twojego życia na zawsze. Przysięgam!
Po tych słowach wyszłam z sali nie czekając aż sam mnie wyrzuci.
*********************
KRYSTIAN
Wiem ,że przesadziłem z tym co powiedziałem. Ale człowiek w nerwach mówi i robi pewne głupoty. Tak jak ja wtedy przed operacją. Ale jak tylko położyli mnie na stół i czekałem aż mnie uśpią zdałem sobie sprawę ze swojej głupoty. Jeszcze nim usnąłem obiecałem sobie przeprosić ją jak tylko się obudzę.Nie wiem ile trwała operacja ale pamiętam ,że jak mnie wywieźli z sali od razu oczami szukałem jej.Między Paulą a Nicol wreszcie ją dostrzegłem chciała się wycofać widząc ,ze na nią spojrzałem.By jej na to nie pozwolić ostatkami sił złapałem ją za rękę. Byłem za bardzo osłabiony by dużo mówić więc tylko wyszeptałem ,,Kocham cię". Myśląc ,że zrozumie iż przesadziłem i w ten sposób chcę ją przeprosić.Jednak potem gdy przyszła do mojej sali zrozumiałem ,że samo ,,Kocham" nie wystarczyło. Słuchałem z uwagą tego co miała mi do powiedzenia i w pewnej chwili nawet chciałem jej przerwać. No ale prosiła bym wysłuchał do końca więc słuchałem. Sądziłem ,ze potem ja będę mógł powiedzieć co myślę o jej wypowiedzi. Ale nie dane mi to było bo ona szybko opuściła salę. Gdyby nie to ,że nie mogłem wstawać pobiegł bym za nią. W końcu doszedłem do wniosku iż lepiej gdy oboje damy sobie czas na przemyślenia i porozmawiamy jak wrócę do domu. Zresztą i tak po chwili zjawił się w sali Kevin wraz z Paulą. Na nich też byłem wściekły bo jak się okazało oni też wiedzieli ,że Lucas to mój syn. I tylko ze względu na miejsce w jakim byłem nie zrobiłem im dymu.
****************
NICOL
Tak było mi szkoda Mariki. Cierpiała i choć w pewnym sensie była winna ,że to wszystko się tak potoczyło to jednak uważam iż nie zasłużyła na to wszystko.Dlatego razem z Paulą wspierałyśmy ją jak tylko mogłyśmy. Przyszło nam nawet do głowy by o wszystkim opowiedzieć Krisowi. Jednak on nie chciał nas słuchać. Bo tak samo jak do niej miał żal i do nas. Jedyne co udało nam się uzyskać to fakt iż zgodził się porozmawiać z nią na spokojnie. Nie wiedziałyśmy ,że on miał to w planach już wcześniej.
*****************
KILKA DNI PÓŹNIEJ
Jak tylko Lucas wyszedł ze szpitala zaczęłam się pakować. Na początku miałam zamieszkać u Pauli lub Nicoli a potem zamierzałam wyjechać z miasta. Nie tak sobie to wszystko wyobrażałam kiedyś no ale teraz nie miałam wyjścia. Mój syn wszedł akurat do pokoju gdy pakowałam swoje rzeczy.
- Mamuś co robisz? - zapytał zaniepokojony.
Wzięłam go na kolana i powiedziałam;
- Synku wiem ,ze to może być dla ciebie przykre ale musimy się wyprowadzić.
- Ale dlaczego ?
- Kiedyś ci wyjaśnię a teraz proszę byś poszedł do siebie i wziął najpotrzebniejsze zabawki. Jak tylko się spakuję pójdę spakować ciebie.
Widziałam w jego oczach łzy. Ale wstał bez słowa i wyszedł. 10 minut później ponownie wszedł do pokoju. Przynajmniej ja myślałam ,że to on. Dopóki się nie odwróciłam i nie zobaczyłam iż to Krystian stoi w drzwiach. Patrzył na mnie takim wzrokiem ,że ogarnął mnie strach. Jednak podeszłam do niego i wręczyłam mu teczkę. W niej były papiery na których zrzekam się majątku który przepisał na mnie Nathan. Podałam mu ją on wziął bez słowa nawet nie pytając ,,Co to?". Ja w tym czasie wróciłam do pakowania. Nagle on rzucił teczką z całej siły o podłogę. I ze złością w głosie zapytał;
- Co ty do cholery robisz?! Gdzie się niby wybierasz co ?!
Na dźwięk jego głosu i to jak rzucił teczką aż drgnęłam. Przestraszona spojrzałam i po chwili powiedziałam;
- Wyprowadzam się. Znikam z twojego życia tak jak tego chciałeś !
I wróciłam do dalszego pakowania. Wtedy on złapał mnie mocno za ramiona i zapytał;
- Myślisz ,że teraz kiedy wiem ,że Lucas to mój syn pozwolę ci tak po prostu z nim odejść?
- Co chcesz przez to powiedzieć ? Tylko mi nie mów ,że chcesz mi go odebrać ? Bo przysięgam ci Kris na życie naszego syna ,że jeśli to zrobisz zabije się!
Jak zareaguje Krystian po słowach Mariki?
Czy Nathan się w ogóle odnajdzie ?
Na te i inne pytania odpowiedź znajdziecie w kolejnych rozdziałach.
ROZDZIAŁ 26
W poprzednim rozdziale.
Nagle on rzucił teczką z całej siły o podłogę. I ze złością w głosie zapytał;
- Co ty do cholery robisz?! Gdzie się niby wybierasz co ?!
Na dźwięk jego głosu i to jak rzucił teczką aż drgnęłam. Przestraszona spojrzałam i po chwili powiedziałam;
- Wyprowadzam się. Znikam z twojego życia tak jak tego chciałeś !
I wróciłam do dalszego pakowania. Wtedy on złapał mnie mocno za ramiona i zapytał;
- Myślisz ,że teraz kiedy wiem ,że Lucas to mój syn pozwolę ci tak po prostu z nim odejść?
- Co chcesz przez to powiedzieć ? Tylko mi nie mów ,że chcesz mi go odebrać ? Bo przysięgam ci Kris na życie naszego syna ,że jeśli to zrobisz zabije się!
**************************
KRYSTIAN
To ostatnie zdanie nie tylko mnie zszokowało ale zmroziło mi aż krew w żyłach. Już chciałem odpowiedzieć gdy nagle ona zaczęła krzyczeć.
- Tak... masz racje!Odbierz mi go !Odbierz mi ostatnią rzecz jaka jeszcze trzyma mnie przy życiu! Bo całą resztę odebrał mi twój pieprzony braciszek ! - krzyczała bez opamiętania a z jej oczu płynęły łzy.
- O czy ty mówisz? - zapytałem bo zaciekawiło mnie jej ostatnie zdanie.
- Odebrał mi ciebie! Potem godność, honor i ambicje a na koniec twoją miłości jaką do nie dawna jeszcze do mnie żywiłeś! Cud ,że zostawił mi dziecko ... no ale teraz ty mi go odbierzesz! Kur.wa mam dość ! Dość chcę umrzeć! - powiedziała na koniec i siadła na fotel i skulona płakała. Klęknąłem koło niej i powiedziałem.
- Mari nie płacz i posłuchaj mnie.
- Zostaw mnie... weź małego i daj mi umrzeć w spokoju bo tylko to mi pozostaje. - powiedziała przez łzy.
Miałem dość tych bzdur które wygadywała i w końcu krzyknąłem;
- Cholera Marika jak nie zamierzam ci go wcale odbierać!
Spojrzała na mnie zaskoczona i zapytała po krótkiej chwili;
- Co?Ale powiedziałeś...
- Powiedziałem,że teraz kiedy wiem iż Lucas to mój syn to nie pozwolę ci tak po prostu odejść. Ale nie miałem na myśli odbierania ci go.
- Więc co miałeś na myśli ?
Usiadłem na fotelu wziąłem ją na kolana. Otarłem jej łzy i patrząc w jej piękne zielone oczy powiedziałem;
- To ,że cię kocham. I nie mogę bez ciebie oraz Lucasa żyć.Chcę byś pozwoliła mi się wami opiekować. Chcę was chronić przed każdym nawet przed własnym bratem. Chcę codziennie nosić cię na rękach i przynosić ci kwiaty. Całować cię na dzień dobry i dobranoc. Kochać się z tobą każdego dnia.Aż do chwili gdy zabraknie nam sił.Razem z tobą chcę patrzeć jak dorasta nasz syn i nasze kolejne dziecko. Które teraz nosisz w sobie.Razem z wami cieszyć się z każdego nowego dnia. Aż do samej starości.Po prostu chcę byś została ze mną aż do śmierci.
Kiedy mówiłem jej to wszystko siedziała i słuchała w skupieniu. A gdy skończyłem wstała i odwróciła się do mnie plecami. Uznałem,że ma do mnie żal za to co powiedziałem w szpitalu i przed operacją Lucasa. Nie miałem jej tego za złe i nawet ja rozumiałem. Bo wtedy naprawdę przesadziłem. Zbliżyłem się jednak do niej i dodałem;
- Rozumiem ... nie możesz wybaczyć mi tych słów które powiedziałem przed operacją naszego syna. Nie dziwie ci się i uważam nawet iż masz rację nie wybaczając mi. Jednak chciałem byś wiedziała co czuje tak naprawdę.
Odwróciła się nagle w moją stronę i zapytała;
- I jaką masz pewność iż to twoje dziecko a nie Nathana?
- Nie mam pewności ale czuję to. Nawet jeśli się mylę kochał bym je jak swoje bo jest cząstką ciebie.
- Kochał byś ?
- Tak kochał bym... gdybyś tylko ze mną została.
- A jeśli powiem ci ,że ja nie kocham już ciebie.I,że razem z dziećmi chcę odejść pozwolił byś mi na to ?
To było trudne pytanie.Nie chciałem by mnie zostawiała a tym bardziej by odbierała mi dzieci.Ale skoro mnie nie kochała nie mogłem zatrzymać jej na siłę. Wziąłem więc głęboki oddech i powiedziałem;
- Z ogromnym bólem serca ale tak... pozwolił bym ci odejść. Miałbym jednak nadzieję,że pozwolisz mi widywać dzieci. Czy to wszystko ? - zapytałem na koniec.
Chciałem już zakończyć ta rozmowę bo przynosiła mi coraz więcej bólu.Z każdą minuta uświadamiałem sobie,że ją straciłem. I dlatego jedynie czego pragnąłem to iść do siebie by nie patrzeć jak odchodzi z mojego życia na zawsze.
- Tak to wszystko. - powiedziała nagle.
Zacząłem więc wychodzić. Wtedy ona krzyknęła;
- Nie!
Odwróciłem się w jej stronę przestraszony nie wiedząc co się dzieje i zapytałem;
- Co nie?
- To nie wszystko.
- A więc co jeszcze?
- To ,że ja ciebie tez kocham głuptasie. I chcę zostać z tobą aż do śmierci i o jeden dzień dłużej ! - powiedziała rzucając mi się na szyje i całując mnie.Byłem taki szczęśliwy i natychmiast odwzajemniłem pocałunek. Przyciągnąłem ja jeszcze bardziej do siebie by mieć pewność ,że mi nie ucieknie i,że to nie sen. Jak tylko skończyliśmy się całować chciałem ja wypytać o Nathana. Ale w tym momencie zadzwoniła moja komórka. Niezadowolony odebrałem telefon.
- Słucham ?
- Kris! Tu Nicol musisz natychmiast do nas przyjechać. - powiedziała jakby zdenerwowana.
- Ale dlaczego ... co się stało ? - zapytałem wyczuwając jej zdenerwowanie.
- Nathan jest u nas... w nie najlepszym stanie.
- Ok już jadę ! - rzuciłem krótko i się rozłączyłem.
- Kochanie co się stało ? - stało zapytała przestraszona Marika.
- Muszę jechać po Nathana jest u Aarona i Nicol.
Po tych słowach zobaczyłem strach w jej oczach.
- Nie bój się nie pozwolę cię skrzywdzić. Obiecuję. - powiedziałem tuląc ja do siebie.
Chwilę potem byłem już w drodze po brata. Cała drogę zastanawiałem się gdzie był i co robił przez te kilka dni.Po kilku minutach byłem już pod domem Aarona. Jak tylko wszedłem oboje streścili mi w jakim stanie przyszedł do nich mój braciszek. Ale jak go zobaczyłem sam przeraziłem się jego wyglądem. Był brudny od stup do głów ,śmierdzący , pobity i ostro pijany. Kiedy go brałem by zaprowadzić go do samochodu nawet nie wiedział kim jestem tak był pijany. I chociaż powinienem oddać go w ręce policji za wypadek Lucasa to jednak w tej chwili nie mogłem tego zrobić. Jaki by nie był ale to był mój brat i musiałem się nim zająć.
*****************************
MARIKA
Kiedy powiedział ,,Myślisz ,że teraz kiedy wiem ,że Lucas to mój syn pozwolę ci tak po prostu z nim odejść?" byłam wręcz pewna,że chce odebrać mi dziecko.Załamałam się tym już całkowicie a jednocześnie wkurzyłam. Zaczęłam krzyczeć i byłam już bliska powiedzenia mu całej prawdy o Nathanie i o tym wszystkim. Jednak emocje które się we mnie wzbierały przez ten czas były zbyt silne i zamiast wykrzyczeć mu wszystko. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej chcąc umrzeć. Bezsilna usiadłam na fotelu i płakałam. Wtedy on podszedł do mnie. Jak tylko powiedział ,że nie chce odebrać mi Lucasa. Spojrzałam na niego zaskoczona nie wiedząc co mam myśleć. Jedyne co przyszło mi do głowy to iż mówi tak specjalnie by zatrzymać mnie jak najdłużej. Dla pewności jednak zapytałam ,,Co w takim razie miał na myśli?". To co potem usłyszałam z jego ust. Było najpiękniejsza rzeczą a raczej słowami jakie słyszałam.Moje serce natychmiast napełniło się radością.Słuchałam i napawałam się każdym słowem które wypowiadał nie wierząc w swoje szczęście. Ledwo powstrzymałam łzy ze wzruszenia. Pragnęłam rzucić mu się na szyję i wykrzyczeć jak bardzo go kocham.Ale to było wszystko takie piękne iż bałam się ,że nie prawdziwe.Dlatego wstałam i zaczęłam jeszcze raz analizować jego słowa. Jedno pytanie musiałam zadać mu na pewno. Odwróciłam się więc w jego stronę i zapytałam;,,Skąd pewność ,że dziecko które noszę jest twoje?". Jego odpowiedź ucieszyła mnie jeszcze bardziej. A potem zachowałam się okropnie bo zamiast go pocałować zaczęłam się z nim droczyć i zapytałam;,,A jeśli powiem ci ,że ja nie kocham już ciebie.I,że razem z dziećmi chcę odejść pozwolił byś mi na to?". Cholera nie wiem co mnie podkusiło ale po chwili żałowałam tego pytania widząc jego minę.Widziałam jak wielki sprawiło mu ból to co usłyszał i odpowiedzenie na moje pytanie też nie należało do łatwych zadań. ale mimo wszystko odpowiedział po czym zaczął wychodzić. Nie mogłam już dłużej patrzeć na minę tego zbitego psa. Krzyknęłam wtedy ,,Nie!" a kiedy się odwrócił i zapytał ,,Co nie?". Powiedziałam iż ,,To nie wszystko" bo miałam mu przecież jeszcze coś do powiedzenia.Spojrzał zaskoczony i zapytał ,,A więc co jeszcze?". Nie wytrzymałam i rzuciłam mu się na szyję mówiąc jak bardzo go kocham i jak pragnę z nim zostać.Na koniec pocałowałam tego mojego głuptaska który tak okropnie się przestraszył ,że go zostawię. Szczęśliwy odwzajemnił pocałunek. No ale potem naszą piękną chwilę przerwał telefon od Nicol. Okazało się ,że Nathan się u nich zjawił. Jak tylko to usłyszałam od razu wpadłam w panikę. Jednak mój mężczyzna natychmiast mnie uspokoił obiecując mnie chronić. W czasie kiedy on pojechał po tego ,,psychola" bo inaczej nazwać go w tej chwili nie potrafię ja zajęłam się rozpakowywaniem razem z moim zadowolonym synem.Godzinę później Kris zjawił się z Nathanem w domu. Uwierzcie lub nie choć wyrządził mi tyle krzywdy było mi go żal widząc go w takim opłakanym stanie. Dobrze ,że Lucas go nie widział dopiero by się przeraził. Kris natychmiast zaciągnął go do jego pokoju.Tam oboje rozebraliśmy go do naga i w miarę możliwości umyliśmy. Potem opatrzyliśmy mu rany po pobiciu i położyliśmy do łóżka.Resztę dnia cała nasza trójka spędziła na zabawie w ogrodzie. Doglądając co jakiś czas Nathana. Bałam się jednak wieczoru a raczej nocy. Wiedziała na co stać tego dupka Nata.Dlatego kiedy nadszedł czas do spania ja poszłam do siebie i zamknęłam pokój na zamek.Chwilę potem usłyszałam pukanie.Od razu się zlękłam i pomyślałam ,że to ten bandzior. Ale kiedy usłyszałam głos Krisa natychmiast otworzyłam drzwi i rzuciłam mu się w ramiona.
************************
KRYSTIAN
Zdziwiło mnie,że zamknęła drzwi od sypialni na zamek.Ale jeszcze bardziej gdy rozdygotana rzuciła mi się w ramiona.Przytuliłem ją mocno by wiedziała iż jest bezpieczna. Potem wszedłem do środka i zamknąłem drzwi.Usiadłem z nią na łóżku i powiedziałem;
-Kochanie chyba nadszedł czas byśmy poważnie porozmawiali.
Spojrzała na mnie i nadal roztrzęsiona powiedziała;
-Wiem. Tylko mam prośbę.
- Jaką skarbie ?
- Obiecaj ,że po tym co usłyszysz mnie nie zostawisz. Choć wiem ,że to ci się nie spodoba to jednak obiecaj mi to.
- Obiecuję. - powiedziałem.
Chwilę milczała a potem zaczęła opowiadać.O wyścigu i wypadku. O szantażu i ślubie.Nie powiem wkurzyłem się.Że mi nie zaufała i nie wierzyła we mnie a dokładnie w to iż byłem wstanie jej pomóc. Ale najbardziej zaciskały mi się pięści kiedy słyszałem o poczynaniach mojego braciszkach.Słuchałem tego w skupieniu i nie przerywałem jej ale kiedy usłyszałem o gwałcie nie wytrzymałem.
- Nie no zabije tego skur.wiela! - krzyknąłem wściekły.
wtedy ona z płaczem rzuciła mi się w ramiona.
- Nie proszę nie rób mu teraz nic. Nie załatwiaj tego tak. Jeśli go pobijesz czy zabijesz wsadzą cie do więzienia.
- Trudno ... za jakiś czas wyjdę ale nie daruje mu tego! - krzyknąłem.
Nawet nie wiecie co działo się ze mną w środku.Z jednej strony byłem wściekły gotowy naprawdę go zabić. A z drugiej cierpiałem razem z nią z powodu bólu i upokorzenia jaki zadał jej mój brat. Jednak ona wtuliła się we mnie z całej siły i płakała prosząc bym nie robił głupot. Jej łzy zawsze na mnie działały.
- Dobrze nie zabiję go. Ale pogadać z nim muszę a jutro sam osobiście zawiozę go na komisariat dość tego. - powiedziałem i pocałowałem ją.
Potem kazałem jej poczekać a sam wparowałem wściekły do jego pokoju. zacząłem go szarpać za rękę;
- Wstawaj draniu! Słyszysz wstawaj!
Zamroczony ale już w miarę trzeźwy podniósł się i zapytał;
- Ej co jest ? Czego chcesz?
- Powiem ci jedno skończony dupku !Jeszcze raz tknij ją lub mojego syna a połamie ci nogi i co tylko się da! Jasne?
Spojrzał na mnie zaskoczony. Wiedziałem ,że nie wie o czym mówię dlatego uprzedziłem jego pytanie mówiąc;
- Tak Lucas to mój syn! Mój ! A Marika to dziewczyna która odebrałeś mi lata temu swoim ohydnym szantażem!
Jego mina mówiła wszystko. Był zszokowany i przerażony tym co usłyszał. Po chwili kleknął na kolana i zaczął mnie przepraszać. Tłumaczył ,że nie wiedział i takie tam. Jednak po tym co zrobił Mari nie miałem już nawet za grosz litości dla niego. Złapałem go za koszulę i zacząłem ciągnąc do pokoju Mariki.
- Kur.wa co robisz? Nie ciągnij sam pójdę tylko powiedz gdzie?
- Jesteś śmieciem dlatego też potraktuję cię tak jak na to zasługujesz! - powiedziałem wpychając go do jej pokoju.
Spojrzała przerażona na jego widok.
- Spokojnie kochanie. Nathan chciałby ci coś powiedzieć. - powiedziałem popychając go tak ,że upadł na kolana przed nią.
- Przepraszaj śmieciu ! - wydałem mu rozkaz. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta418
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 23:25, 01 Lut 2012
|
|
ROZDZIAŁ 27
W poprzednim rozdziale.
Złapałem go za koszulę i zacząłem ciągnąc do pokoju Mariki.
- Kur.wa co robisz? Nie ciągnij sam pójdę tylko powiedz gdzie?
- Jesteś śmieciem dlatego też potraktuję cię tak jak na to zasługujesz! - powiedziałem wpychając go do jej pokoju.
Spojrzała przerażona na jego widok.
- Spokojnie kochanie. Nathan chciałby ci coś powiedzieć. - powiedziałem popychając go tak ,że upadł na kolana przed nią.
- Przepraszaj śmieciu ! - wydałem mu rozkaz.
****************************
MARIKA
Krystian był tak wściekły,że nawet Nathan nie próbował się mu przeciw stawić.Klęczał błagając mnie o przebaczenie. Widziałam w jego oczach skruchę. A może mi się tylko wydawało.Nie wiem. Mimo wszystko powiedziałam ,że mu wybaczam. Choć tak naprawdę tego nie zrobiłam.Nie chciałam go jednak dłużej oglądać. Napawał mnie strachem i obrzydzeniem.Po moich słowach. Kris jeszcze raz zapowiedział mu iż jutro sam odwiezie go na komisariat. On chyba nie bardzo w to wierzył. Bo powiedział;
- Masz rację muszę zapłacić za wszystko.
Potem wyciągnął go za fraki z mojego pokoju.A ja odetchnęłam z ulgą.Jakiś czas go nie było a kiedy wrócił. Przytulił mnie i pocałował a potem powiedział;
- Od dziś jesteś pod moją ochroną i nie pozwolę cię już skrzywdzić.A teraz idź spać. W twoim stanie musisz odpoczywać dużo.
Spojrzałam na niego zdziwiona.Nie chodziło o jego troskę bo,co do tego to on zawsze się o mnie troszczył.Ale oto,że kazał mi spać samej.Byłam pewna,że teraz kiedy się pogodziliśmy on zostanie ze mną.Pomyślałam,że to może Nathan go tak onieśmielił i dlatego nic nie powiedziałam;
- Dobrze położę się. - po cmoknięciu go w usta poszłam do łazienki.
A on wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą.Wzięłam szybki prysznic i już miałam wskoczyć do łóżka. Kiedy mój ukochany zawitał do mojego pokoju.
- Zapomniałeś czegoś? - zapytałam.
- Tak kochanie zapomniałem. - odparł z uśmiechem na twarzy.
- Czego ? - zapytałam zdziwiona.
Wtedy on podszedł do mnie wziął mnie na ręce i powiedział ;
- Czegoś najważniejszego w moim życiu. Ciebie.
I zaniósł mnie do siebie. A tam przeżyłam szok.Cały pokój oświetlały jedynie świeczki w kształcie serduszek. Łózko było posypane płatkami róż.W powietrzu unosił się miły zapach.Spojrzałam na niego i pocałował.
- Kochanie to dla ciebie.Chce dziś zasnąć u twego boku i obudzić się też koło ciebie.Nie musimy się kochać jeśli nie chcesz. Wystarczy mi twoja bliskość.
Pocałowałam go po tych słowach.One tak dużo dla mnie znaczyły.Wiedziałam od zawsze,że był romantykiem bardzo troskliwym. No ale dziś przeszedł samego siebie.Ja nie zamierzałam po tym wszystkim co dla mnie zrobił spać spokojnie.Jak tylko posadził mnie na łóżko złapałam go za koszulkę i przyciągnęłam do siebie. Po chwili leżeliśmy już razem całując się namiętnie.Zaczęliśmy się powoli nawzajem rozbierać nie ustając w pocałunkach. Potem on zaczął pieścić moje ciało pocałunkami. Był taki czuły i delikatny.Całował moją szyję, policzki,ramiona,dłonie, piersi, brzuch i plecy.Znowu czułam się szczęśliwa i kochana. Miałam wrażenie,że zaczynamy od nowa.W sumie zaczynaliśmy od nowa.Robił to tak delikatnie a jednocześnie,że drżałam pod każdym jego dotykiem czy składanym pocałunkiem.Ja nie pozostając dłużna też pieściłam jego szyję,tors, silne ramiona i plecy.Cieszyłam się ,że znowu był mój i tylko mój. Kiedy oboje byliśmy gotowi wszedł we mnie jednym zdecydowanym ale delikatnym ruchem. Zaczął po woli poruszać się we mnie kołysząc moimi biodrami po tym jak oplotłam go nogami wokoło bioder.Z każdą chwilą delikatnie przyspieszał obdarowując mnie pocałunkami.Byłam taka szczęśliwa ,że ze szczęścia łzy leciały mi z oczu a on je zacałowywał.Wiedział,że to szczęście dlatego nie przestawał a ja byłam coraz bliżej spełnienia. Jak tylko zaczęłam szczytować wtulił się we mnie i złączył swoje dłonie z moimi. I już po chwili oboje oddawaliśmy się rozkoszy spełnienia.Tej nocy kochaliśmy się wiele razy za każdym razem było cudownie.Potem zasnęliśmy wtuleni w siebie. A rano nasz syn urządził nam pobudkę wskakując do naszego łóżka. Ucieszył mnie jego widok ale po chwili się przeraziłam. Przecież byłam w pokoju Krisa w jego łóżko i jego ramionach. ,,Co powiem dziecku kiedy zapyta czemu nie jestem z tatusiem?" przecież mój syn jeszcze nie wiedział kto jest jego ojcem. ,,Ale jak ja mam mu o tym powiedzieć?" zastanawiałam. Tym czasem mój syn obściskiwał na powitanie mnie i Krystiana. A gdy przestał padło pytanie którego tak się obawiałam.
- Mamo czemu śpisz u wujka?
Zatkało mnie. Ja naprawdę nie wiedziałam jak mam mu o tym powiedzieć.Jak zwykle z opresji wybawił mnie mój ukochany.Wstał z łóżka wziął go na ręce i powiedział;
- Choć zrobimy naleśniki i w tym czasie wyjaśnię ci czemu mama śpi tu.
- Ok. - odparł zadowolony.
A mi od razu ulżyło. Posłałam im buziaka jak wyszli wyskoczyłam z łóżka i zaraz po prysznicu ubrałam się i po raz pierwszy od dłuższego czasu znowu się umalowałam. Od ślubu z Nathanem tak naprawdę przestałam o siebie dbać. Bo niby po co i dla kogo? Dla niego nie zamierzałam wręcz przeciwnie sadziłam,że mój wygląd go zniechęci.Jednak nie uzyskałam tego co chciałam. Ale dobra zostawmy to. Teraz mam dla kogo znowu dbać o siebie. Ubrana ,umalowana i uczesana zeszłam na dół. W kuchni czekało już na mnie śniadanie i od ucha do ucha zadowolony mój syn oraz ukochany.Spojrzeli na mnie potem na siebie i zagwizdali.
- Ej...ej ładnie to tak gwizdać na mamę ? - zapytałam syna udając oburzenie.
- Nie ale taka laska z ciebie mam,że nie mogłem się powstrzymać! - powiedział zadowolony.
Ten jego tekst mnie rozwalił i zaczęłam się śmiać a oni razem ze mną.Cudowną chwilę przerwało wejście Nathana.Wiedział ,ze nie ucieszył nas jego widok dlatego cicho wydukał krótkie ,,cześć" nalał sobie kawy i wyszedł z kuchni.Kris podał śniadanie potem wziął porcję dla niego i mu zaniósł. Słyszałam jak mówił;
- Jedz bo po śniadaniu wiesz gdzie jedziemy.
Nat nawet nie odpowiedział.Zjedliśmy w ciszy. Potem nasz syn pobiegł do ogrodu się bawić a ja wtedy zaatakowałam Krisa.
- I co mu powiedziałaś ? No wiesz o mnie i o tobie ? - pytałam zdenerwowana.
- Prawdę. - odparł wzruszając ramionami.
- I co on na to ?
- Jak widzisz jest szczęśliwy.
- No ale nie zadawał żadnych pytań, nie chciał wytłumaczenia ?
- To właśnie jest dziwne,że ucieszyło go to i nie pytał o nic więcej. Jedyne co zrobił to rzucił mi się na szyję krzycząc ,,Tatusiu kocham cię... kocham !"
Teraz byłam już w pełni szczęśliwa. Syn znała prawdę, ukochany był przy mnie wszystko zostało wyjaśnione. Jedynie czego brakowało to zapłata Nathana za krzywdy ale jeszcze tego samego dnia znalazł się w więzieniu. Pojechał dobrowolnie bez protestów.Co mnie naprawdę ogromnie zaskoczyło.No ale nareszcie w moim życiu zapanował spokój,harmonia i miłość. Teraz jednak czekało mnie jeszcze jedno zadanie. Poprawienie nastroju mojemu ukochanemu. Bo choć był szczęśliwy z powodu mnie i Lucasa to z drugiej strony sytuacja z Natem go przygnębiła. Po powrocie z komisariatu usiadł w ogrodzie. Dałam mu chwilę wiedząc ,że tego potrzebuje a potem poszłam do niego usiadłam i wtuliłam by wiedział,że nie jest sam.Siedzieliśmy tak dość długo tą ciszę przerwał on;
- Marika błagam cię nigdy więcej mnie nie opuszczaj.
Spojrzałam w jego oczy i z uśmiechem na twarzy powiedziała;
- Nie zamierzam głuptasie bo cię kocham.
- Ja ciebie też a także naszego syna...który właśnie tu biegnie.
Powiedziała a w tym czasie nasz syn wskoczył między nas Kris przytulił nas oboje i uśmiechnięty powiedział;
- Moje dwa kochane aniołki nawet nie wiecie jak was kocham i jak jestem szczęśliwy.
Ale nie tylko on bo my też byliśmy szczęśliwi.
************************
KRYSTIAN
Przeprosił ją jego szczęście bo bym go na serio zatłukł.To był mój brat ale ja sam wstydziłem się za jego czyny. Wciąż nie mogłem pojąć jak mógł się tak zmienić. Jak tylko przeprosił zaciągnąłem go z powrotem do jego pokoju.Zabroniłem mi zbliżać się do niej i mojego syna.Nawet nie protestował. Potem zająłem się swoją ukochaną.Wiedziałem,ze jego przeprosiny nie zmienią faktu iż bardzo ją skrzywdził ale powinien przeprosić. Fakt cała ta sytuacja była dla mnie ciężka ale nawet rodzinę powinno się ukarać jeśli zrobiła coś tak podłego jak mój brat. Zostawmy go jednak na razie i wróćmy do Mariki. Chciałem by przestała się bać i choć na chwilę zapomniała o tym co przeszła. Postanowiłem jakoś jej to umilić i urządziłem moją sypialnię na romantyczny styl. Wiecie świeczki w kształcie serc, płatki róż i resztę elementów do urządzenia miłej atmosfery.Nie chodziło mi oto by zaciągnąć ją do łózka. Przecież w końcu się pogodziliśmy i mieliśmy czas na to by nie raz się kochać.Jednak ona chciała się kochać. Spędziliśmy cudowną noc. Wróciły wspomnienia wspaniałych chwil. Tym razem z uśmiechami na twarzy je wspominaliśmy leżąc w łóżko.A pobudka z rana była najlepsza.Nasz syn nas zaskoczył wskakując do nas do łóżka.Potem zadał pytanie które kiedy i tak by padło. Zauważyłem ,ze Mari nie wiedziała co zrobić i powiedzieć postanowiłem uratować sytuacje.Zabrałem małego do kuchni i za nim zacząłem robić naleśniki posadziłem sobie go na kolanach i powiedziałem prawdę. Zaczynając od początku. Oszczędziłem mi nie których szczegółów i nie których fragmentów.Po wyznaniu czekałem na miliony pytań z jego strony a on tym czasem rzucił mi się na szyję mówiąc;,,Tatusiu kocham cię... kocham !"przytuliłem go z całej siły a w moich oczach pojawiły się łzy szczęścia.Po raz pierwszy mój syn powiedział do mnie tato wiedząc ,że naprawdę nim jestem. To było coś pięknego wręcz nie do opisania. Potem mnie pocałował i zaczęliśmy robić naleśniki.Potem przyszła Mari. Boże jak ona pięknie wyglądała już dawno jej takiej radosnej i szczęśliwej jak dziś nie widziałem.Strój miała taki,że dech zapierało ale mi najbardziej podobała się jej radość. Taką właśnie chciałbym oglądać ją już teraz codziennie.Jednak gdy zjawił się mój brat nastała cisza.Żadne z nas się nie odezwało. Dlatego szybko opuścił kuchnię. Byłem na niego wściekły ale z drugiej to moja rodzina.Dlatego zaniosłem mu śniadanie.Najgorsze jednak było dla mnie odwiezienie go na komisariat.Jak by nie było wychował mnie. I choć nie lubiłem kiedyś jego gadek prawniczych a między nami ostatnimi czasy doszło do zatargów to ciężko było mi odwozić go tam. Nigdy nie sądziłem,że to ja wsadzę własnego brata do paki.Trzy godziny tam spędziłem po powrocie do domu usiadłem w ogrodzie i wspominałem nasze dzieciństwo. Łzy zaczęły cisnąc mi się do oczu.Na szczęście zaraz pojawiła się Marika nic nie mówiła ale jej obecność mi wystarczyła. Potem dołączył do nas Lucas. I już do końca dnia nie było mowy o smutku któregokolwiek z nas.Dwa miesiące później wzięliśmy ślub bo z jej rozwodem nie było problemu po tym jak sędzia usłyszał jakie to było małżeństwo.Ślub niestety był tylko cywilny ale dla mnie nie miało to znaczenia ważne,że byliśmy razem.Ale nie tylko nam dopisywało szczęście. Aaron doszedł do zdrowia i razem z Nicol planują właśnie swój ślub i to podwójny bo razem z Kevinem i Paula.Teraz zostało nam tylko czekać na narodziny naszego drugiego dziecka. Każdy myślał,że to już koniec naszych nieszczęść.Ale po raz kolejny los pokazał nam coś innego kilkanaście miesięcy później. Co się wydarzyło? Opowiem wam innym razem.
EPILOG
Marika i Krystian po tym jak Nathan poszedł siedzieć wzięli ślub ale to już wiecie.Nie tylko to zmieniło się jednak w ich życiu bo poza ślubem zmienili tez mieszkanie.A to Nathana wynajęli na czas jego odsiadywanej kary.A była ona długa dostał 15 lat za gwałt,znęcanie się narażenie życia dziecka.Stracił tez prawo do wykonywania zawodu a tym samym i prace.Poza Krystianem i Aaronem wszyscy się od niego odwrócili.Oni jedyni odwiedzali go czasem w więzieniu.Wydawało się iż odsiadka go zmieniła.Stal się poważniejszy wciąż przepraszał choć wiedział ze to nic nie zmieni ale jednak.Kris natomiast był dobrym kochającym mężem i ojcem.Nie tylko pracował ale też pomagał blondynce w obowiązkach domowych, chodził z nią na każdą wizytę do ginekologa, opiekował się nią i synem tak ze tylko pozazdrościć.Poszedł nawet do szkoły policyjnej.A kiedy nadszedł poród był przy niej gdy na świat przyszła ich śliczna córeczka Kayla.Po narodzinach Marika chciała poddać ja badaniom bysie upewnić kto jest ojcem ale brunet się nie zgodził.On i bez tego wiedział,że to jego córka.Ona zaś nie nalegała.Teraz ich szczęście było już całkowicie pełne.Szczęśliwi tez byli Aaron i Nicola którzy zaraz po ślubie spędzili dwa cudowne miesiące w Acapulco nadrabiając stracony czas.Po powrocie Aaron założył swoja własna klinikę chirurgiczną Nicol zaś szkołę śpiewu i tańca razem z Paulą.A Kevin studio nagrań. Ta pierwsza para dwa miesiące po narodzinach małej Kayle też dowiedziała się ,że zostanie rodzicami.Kevin i Paula dopiero pracowali nad powiększeniem rodziny im nie było aż tak spieszno bo chcieli nacieszyć się sobą.W końcu tak długo czekali na wyznanie sobie miłości ze teraz na dziecko mogli poczekać.Jednym słowem jedna wielka sielanka. Niestety u Mariki i Krystiana nie potrwała ona długo.5 miesięcy po porodzie w czasie transportu do innego wiezienia uciekł Nathan.I porwał Marikę choć Krystian rzucił się za nimi w pogoń nie udało się mu uratować żony z rąk mściwego brata.Tydzień później dowiedział się ze znaleziono szczątki samochodu jego brata.Prawdopodobnie jechali z bardzo dużą prędkością i uderzenie spowodowało silny wybuch.Żadne z nich nie miało szansy na przeżycie.
Czasami nie da się tak po prostu zaszyć rany, która pozostaje w naszych sercach... tak długo, aż nie pogodzimy się z Tym, czego nie da się zmienić... A co kiedy po mimo upływu czasu wciąż nie potrafimy pogodzić się ze stratą ukochanej nam osoby?Czy możemy wtedy mieć nadzieje,że jakiś anioł ukoi nasze rany by chociaż mniej bolało? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Strona 3 z 3 |
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
phpBB © 2001, 2002 phpBB Group Play Graphic Theme
|