FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Galerie    Rejestracja   Profil   Zaloguj 
Forum www.swiatciekawostek.fora.pl Strona Główna
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości


Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Nowy Temat   Odpowiedz OPOWIADANIA ZAKOŃCZONE <- Forum www.swiatciekawostek.fora.pl Strona Główna
Autor Wiadomość
MiaColucciArango1
Początkujacy
Początkujacy



Dołączył: 07 Paź 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:39, 10 Paź 2010 Powrót do góry

super rozdzial
Miranda i Pablo
ciekawe czemu Miranda płacze
czekam na kolejny<3:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dulce Maria
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 203
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:26, 13 Paź 2010 Powrót do góry

Kochanie ty moje jak się cieszę, że to opko tez wstawiłaś
Wiesz dobrze co o nim sadzę
Kocham je i nigdy o nim nie zapomnę
Jest mi bardzo bliskie i dało wiele miłych chwil
Czekam na next
Powiadom


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dulce Maria
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 203
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:25, 14 Paź 2010 Powrót do góry

Aneta ja Cię po prostu kocham!!!
Jak już mówiłam twoje dzieła są przecudowne.
Bardzo Cieszę się, że chłopcy dołączyli do zespołu
NA zajęciach aktorskich musieli odgrywać scenki
Dobrze, że Lucas trafił na Robertę, a Lu na Miguela
Czekam na next
Powiadom


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 4:17, 21 Paź 2010 Powrót do góry

ROZDZIAŁ 11



[link widoczny dla zalogowanych]

20 minut później Miranda wpadła do pokoju zapłakana. Lucrecia zaniepokojona od razu do niej podeszła i zapytała;
- Ślicznotko co ci jest ? Dlaczego płaczesz ?
- Mi…Miguel… on.. on mnie zostawił ! – powiedziała jednym zanosząc się z płaczu.
- To drań ! Ale ja wiedziałam ,że to taki typ !
- Ah … jeszcze teraz wykłady mi zrób z tego powodu.
- Oj Mir przepraszam nie miałam zamiaru. Ale mówiłam ci byś uważała na niego.
- Wiem ! I… i głupio zrobiłam ,że nie posłuchałam ale teraz za późno.
- Posłuchaj wiem ,że odrzucenie bardzo boli ale postaraj się o nim zapomnieć. On nie jest wart twoich łez to typ faceta który tylko zalicza panienki.
Po tych słowach Miranda zaczęła jeszcze bardziej płakać. Lucrecia więc przytuliła ją do siebie i zaczęła głaskać po głowie. Kiedy Roberta wyszła z łazienki od razu zainteresowała się stanem przyjaciółki pytając;
- A ona dlaczego płacze ?
Wtedy Lucrecia machnęła ręką w stronę siostry na znak ,ze potem jej wszystko wyjaśni. I kiedy Miranda zasnęła wyczerpana płaczem Lu opowiedziała wszystko Robercie.
- No ale widzisz mówiłyśmy jej a ona co ? Nic miała to w dupie !
- Ohhh daj spokój dobrze wiesz ,że serce nie sługa.
- Właśnie ,że nie wiem bo ja nie mam z tym problemu.
- Nie jestem tego taka pewna.
- Co masz na myśli ?
- No a Lucas ?
- Lucas…Lucas to była jednorazowa przygoda i tyle !
- Wiesz co mów co chcesz ja wiem co widzę.
- Taaak ? A co widzisz ?
- Chcesz wiedzieć ? Proszę bardzo powiem ci… otóż zauważyłam droga siostrzyczko jak na niego patrzysz i jestem pewna ,ze się w nim bujasz !
- Brednie ! A poza tym skoro patrzysz na to w ten sposób to ja tez mogę śmiało stwierdzić ,że podkochujesz się w Miguelu.
- Cooo ? Ty oszalałaś chyba !
- yyyy
- Ten facet to kanalia , zakpił z Mirandy i zranił ją i ja niby miała bym się nim interesować ? Żarty sobie chyba robisz albo dobrze mnie nie znasz !
- I tu się mylisz bo nikt nie zna cie lepiej niż ja i …
- Wiesz co nie kończ… zmęczyła mnie ta rozmowa idę spać.
- Ok. Dobranoc.
- Dobranoc.
Miguel wszedł do pokoju i od razu rzucił się na łóżko zadowolony z siebie. W końcu dostał to czego chciał wiec Miranda nie była mu już potrzebna i dlatego postanowił zakończyć ten związek jak najszybciej. Teraz mógł być z siebie dumny. Nie uszło to uwadze Lucasa który od razu zapytał ;
- A ty co cieszysz żeby jak głupi do sera ?
- Bo mam powody.
- No to mi je zdradź !
- Dwa dni temu zaliczyłem Mirandę a dziś się jej pozbyłem .
- I to cie tak cieszy ?
- A żebyś wiedział bo ponownie jestem w swoim żywiole … wracam do gry stary ! Rozumiesz ?
- Wiesz co jeszcze jakiś czas temu powiedział bym ,że jesteś skończonym palantem postępując w ten sposób ale teraz …. teraz ci gratuluje !
- Gratulujesz mi ? To ci nowość …
- Wiesz co ja nigdy nie byłem za wykorzystywaniem dziewczyn a już na pewno nie w taki sposób jak ty to robisz ale kiedy sam dostałem po dupie zmieniłem zdanie.
- Jak mam to rozumieć ?
- Masz to rozumieć tak ,ze wstępuję do twojego klubu czyli wiecznych singli oczekujących tylko seksu i zero miłości czy czegoś z tych rzeczy .
- Rozumiem ,ze osoba która przyczyniła się do zmiany twoich poglądów jest Roberta !
- Szach i mat stary !
Powiedział Luca i zniknął w łazience. O tak Lucas tak bardzo poczuł się zraniony i wykorzystany iż postanowił ,że teraz to on będzie wykorzystywał dziewczyny tak jak robił to Miguel. Do tej pory uważał to za bardzo złą cechę ale po koszu od Robert stwierdził ,ze skoro kobiety mogą wykorzystywać facetów to czemu i on miał by tego nie robić. Kiedy zakończył prysznic od razu wskoczył do łóżka tym bardziej ,że jego kumple z pokoju tez już spali.

[size=x-large]************************[/size]
Następnego dnia Miranda w ogóle nie chciała wstać z łóżka po mimo próśb dziewczyn. W końcu Lucrecia powiedziała;
- Dobra zostań ale będę do ciebie zaglądać. I przestań się zadręczać bo on nie jest tego wart.
Na odchodne dała jej jeszcze buzi w policzek i razem z Roberta zeszły na dół na zajęcia. Przy wejściu do klasy stał nie kto inny jak zadowolony z życia Miguel i Lucas. Dziewczyny przeszły obok nich bez słowa.
- Ej co im jest ? – zapytał zdziwiony Miguel.
- A bo ja wiem ! Zresztą czy to ważne.
- W sumie to nie bardzo się tym przejąłem ale wydawało mi się ,ze po wczorajszej imprezie nasze stosunki uległy po-prawie.
- Widać wydawało ci się tylko.
- Ja pie**ole kto zrozumie kobiety !
- Nawet nie próbuj bo się nie da.
Po trzech godzinach lekcyjnych do Lucreci podszedł Pablo i zapytał gdzie Miranda i wtedy Lu powiedziała ,ze przyjaciółka źle się czuje.
- A mógł bym do niej zajrzeć ?
- Możesz ale nie wiem czy ze chce z tobą w ogóle rozmawiać.
- A mogłabyś powiedzieć mi coś bliżej co się takiego jej stało ?
- Nie wiesz ?
- Nie !
- To dziwne ,że twój przyjaciel nie pochwalił się ,że ją rzucił.
Pablo był wściekły kiedy to usłyszał. Bez słowa pobiegł na górę. Miranda leżała w łóżku i płakała nagle usłyszała jak ktoś puka ale nie wstała by otworzyć nie miała ochoty teraz nikogo widzieć. Jednak ktoś nie miał zamiaru tak łatwo zrezygnować i pukał dalej.
- Kto ? – odezwała się w końcu
- Miranda to ja Pablo mogę wejść ?
,,Pablo ! Co on tu robi ? „ pomyślała . I szybko wytarła łzy wyskoczyła z łóżka poprawiła włosy i otworzyła mu drzwi.
- A co ty nie na zajęciach ?
- Nie.
- Aha. A co chcesz ?
- Pogadać.
- Ze mną ?
- Tak co w tym dziwnego ?
- Nie no nic …. Ale ty zawsze spędzałeś czas z Lu więc trochę dziwi mnie twoja wizyta.
- Przyszedłem zapytać jak się czujesz ?
- Ja ? Świetnie !
- Nie kłam .
- Pablo ale o co ci chodzi ? No owszem wcześniej bolał mnie brzuch ale teraz jest już ok.
- Miranda nie udawaj bo ja i tak wiem o wszystkim.
- To znaczy ?
- No ,że Miguel cie rzucił.
Po tych słowach Miranda ponownie zaczęła płakać Pablo natychmiast ją przytulił do siebie.
- Cicho nie płacz nie warto.
- Powiedz mi… powiedz mi bo nie rozumiem. Dlaczego… dlaczego on mnie zostawił ?
Widok płaczącej Mirandy sprawiał ,że serce Pabla pękało . Nie mógł patrzeć na jej łzy bolały go tak samo jak ja. Przez to bł jeszcze bardziej wściekły na kumpla.
- Posłuchaj to nie twoja wina … on po prostu już taki jest. On nie potrafi długo trzymać się jednej dziewczyny.
Miranda jeszcze bardziej zaczęła płakać. Dotarło do niej ,że Miguel nie tylko ja wykorzystał ale zrobił to z premedytacją.Wtuliła się w Pabla jeszcze bardziej i pozwoliła płynąć łzom. Kiedy jej policzek dotykał jego klatki piersiowej dało się słyszeć bicie jego serca. Wsłuchiwała się a każde uderzenie zaczynało ja uspokajać po mimo tego iż biło szybciej. ,, Ciekawe dlaczego serce mu tak szybko bije ?” pomyślała.Bez względu na to jak biło sprawiało jej przyjemność słuchania go a jeszcze większa to ,że mogła się przytulic do jego umięśnionej klatki i czuć zapach jego perfum . Zapach i ciepło jakie od niego biło sprawiło ,że teraz i Mirandzie serce zaczęło bić mocniej. Spojrzała w górę i napotkała jego oczy. Patrzyła na nią z czułości ale i było w nich coś jeszcze jednak Miranda nie wiedziała co to jest faktem jednak było ,że były bardzo piękne. On też wpatrywał się teraz w jej cudowne zielone oczy zastanawiając się ,, Co by było gdyby teraz ją pocałował ?” i nagle pod wpływem impulsu zrobił to. Delikatnie musnął jej wargi raz potem drugi a kiedy zorientował się ,że ona nie protestuje zagłębił swój język wnętrzu jej warg ich języki spotkały się i zaczęły tańczyć z sekundy na sekundę pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny a ich serca biły tak szybko ,że mieli wrażenie iż zaraz im wyskoczą. Tak bardzo podobał się jej ten pocałunek ,że zapomniała o wszystkim i jeszcze bardziej przylgnęła do Pabla zarzucając mu ręce na szyje. Jego ręce gładziły jej plecy a podniecenie rosło w nim jak szalone. Dlatego po chwili prze-straszony tym ,że może posunąć się za daleko zakończył pocałunek i odsunął się na bezpieczną odległość mówiąc.
- Przepraszam … poniosło mnie.
Miranda sama zastanawiała się jak to możliwe ,że dała się pocałować a co było w tym jeszcze bardziej dziwnego to iż podobał się jej ten pocałunek i pragnęła kolejnego. Widać jednak Pablo żałował tego co się stało zabolało ja to i jednocześnie przypomniało o tym jak Miguel ja wykorzystał w jej oczach znowu pojawiły się łzy. Nie chciała by znowu je widział dlatego powiedziała;
- Nie ma sprawy. A teraz idź już sobie chce zostać sama.
- Miranda ale ja…
- Powiedziałam idź !
- Ok.
Powiedział i wyszedł wściekły tym razem na siebie. ,,Baranie jak mogłeś ? Miałeś ją pocieszyć a nie wykorzystywać okazje ! „ powiedział sam do siebie i uderzył pięścią w ścianę. Wiedział ,że nie powinien całować jej w takiej chwili ale to było silniejsze od niego. Jednak teraz żałował swojego postępku bo to jeszcze bardziej przekreśliło jego szanse u Mirandy która teraz za pewne będzie myślała ,że jest taki sam jak Miguel. Wściekły wrócił na ostatnia lekcje.

[size=x-large]******************[/size]
Nie wiedzieć czemu Miguel a wkurzało to ,że Lucrecia nie zwraca na niego uwagi i przestała się do niego odzywać. Kiedy próbował ja o coś zapytać ona bez mrugnięcia okiem przechodziła obok niego obojętnie albo odwracała głowę w druga stronę. Postanowił ,że na próbie dowie się co jest grane. Tym czasem po zajęciach poszedł na basen bo umówił się tam ze swoja nową zdobyczą z sąsiedniej klasy dziewczyna nazywała się Silvia i miała długie rude włosy i zdaniem Miguela boskie ciało wiedział,że tej długo bajerować nie będzie musiał by była jego. No ale jedna randka musi być by na następnej mógł ja zaliczyć. Z daleka już widział rozłożona dziewczynę na jednym z leżaków podszedł i powiedział;
- Cześć skarbie !
Dziewczyna spojrzała i natychmiast zerwała się z leżaka rzucając się mu na szyję i całując w policzek.
- Cześć kociaku !
- To jak dziś wieczorem widzimy się ?
- No jasne ,że tak.
Odpowiedziała i zatrzepotała rzęsami zalotnie. Tym czasem Lucrecia szukała Pabla bo chciała się dowiedzieć jak mu poszła rozmowa z Miranda niestety przeszukała już całą szkołę i nie mogła go znaleźć. Postanowiła więc sprawdzić nad basenem i kiedy szła w jego stronę zobaczyła Miguela i rudowłosa ślicznotkę uwieszona na jego szyj. ,,A to drań !” pomyślała i natychmiast ogarnęła ja złość. Wykorzystała jej przyjaciółkę i od razu znalazł sobie inna. Już chciała wracać do budynku kiedy nagle do głowy wpadł jej pomysł. Uśmiechnęła się pod nosem i podeszła do owej pary. Miguel nawet jej nie zaważył dopiero kiedy się odezwała stojąc za jego plecami odwrócił się ;
- Hej laska co robisz z moim facetem ? – powiedziała Lucrecia do rudowłosej
Miguel zrobił zdziwiona minę. Ten widok bardzo spodobał się Lu dlatego postanowiła dalej kontynuować swój pomysł i szybko odepchnęła dziewczynę od Miguela a sama zarzuciła mu ręce na szyje mówiąc;
- Kochanie mówiłeś ,że nie będziesz mnie już zdradzał.
Miguel był tak zszokowany ,że stał i nie wiedział co ma zrobić. Lucrecia napawała się tym widokiem i ciągnęła dalej swoją komedie.
- No dobrze wybaczam ci ale następnym razem urwę ci jaja a lasce którą z tobą zobaczę wyrwę brodawki. Czy to jasne ? –
Zapytała rzucając zimne i srogie spojrzenie w stronę rudej. A na koniec by było wiarygodniej pocałowała Miguela. Był w szoku ale kiedy poczuł jej gorące wargi natychmiast przyciągnął ja do siebie i poddał się pocałunkowi. Zapomniał o tym co przed chwila się wydarzyło jaki numer wykręciła mu Lu. Teraz nie był w stanie o tym myśleć. Jej pocałunek przyprawiał go szybsze bicie serca a umysł wariował tym bardziej gdy czuł piękny zapach jej perfum i ciepło jej smukłego ciała. Chciał by trwał on jak najdłużej ale po chwili Lucrecia oderwała się od jego ust i powiedziała do rudej;
- No a teraz spadaj !
Dziewczyna nie mniej zszokowana niż Miguel szybkim krokiem odeszła. Kiedy Lu zobaczyła jak znika za drzwiami szkoły szybko odsunęła się od Miguela i sama ruszyła w kierunku szkoły. Do Miguela zaś dopiero dotarło co tak naprawdę się stało i wpadł w szał szybko pobiegł za Lu złapał ja za rękę i zapytał;
- Co to ku**a miało znaczyć ?
- Nie wiem o czym mówisz ?
- Nie wku**iaj mnie ! Wypędziłaś mi panienkę tylko nie rozumiem dlaczego to zrobiłaś ?
- Ojej jaki ty biedny jesteś ? No tak żal ci bo dziś sobie nie zaliczysz !
Powiedziała i zaczęła się śmiać choć tak naprawdę w środku wszystko trzęsło się jej z emocji. A było ich sporo złość ,podniecenie , rozpacz, zazdrość . Tyle ten facet potrafił w zbudzić w niej emocji w jednej sekundzie. Za to jeszcze bardziej go nie trawiła.
- O co ci do cholery chodzi ? I dlaczego się ku**a śmiejesz ?
- Bo jesteś zabawny.
- Ja to raczej ty ! Nie sadziłem ,że jesteś tak zdesperowana i zazdrosna by odstawić taki numer.
- Ja zdesperowana …. I zazdrosna ? Chyba sobie kpisz !
- A co może nie mam racji
- Jasne ze nie
- Daj spokój przecież wiem ze na mnie lecisz. Tylko widzisz lu muszę cie rozczarować ale mnie nie interesują takie nadęte laleczki jak ty
- No jasne bo ty wolisz głupie naiwniaczki które od razu rozkładają nogi.
- Zgadza się. Jeśli kiedyś ze chcesz spędzić ze mną noc tak jak twoja przyjaciółka i wiele innych dziewczyn … wtedy chętnie …
Nie dokończył zdania bo Lucrecia wymierzyła mu siarczysty policzek.
- Jesteś draniem bez serca i rozumu !
Powiedziała i pobiegła do szkoły on po chwili pobiegł za nią dogonił ja przy wejściu na schody na korytarzu nikogo nie było bo po zajęciach każdy mógł robić co chce tak więc cześć ruszyła na miasto inni siedzieli w pokojach a jeszcze inny pojechali do domu w odwiedziny. Miguel ponownie ja złapał tylko tym razem w pasie i przyciągnął do siebie. Zaczęła się szarpać ale w końcu jemu udało się unieruchomić jej ręce spojrzała w jej oczy i dostrzegł łzy.
- Lu ja…
Chciał ja przeprosić bo kiedy zobaczył łzy jego serce natychmiast z miękło. Dziwił się sam sobie bo nigdy nie był wrażliwy na kobiece łzy tym bardziej ,że laski często płakały uważał wiec ,że taka już ich natura.Ale na widok jej łez jego serce zaczynało cierpieć razem z nią. Nie rozumiał tego ale tak było. Dlatego teraz chciał przeprosić i przytulic ja najmocniej jak potrafił. Ale kiedy się odezwał w połowie zdania usłyszał męski donośny głos.
- Zostawisz ją czy mam ci przestawić nos ?
Oboje spojrzeli w stronę głosu i zobaczyli Williama stał a na jego twarzy malowała się ogromna wściekłość.
- Wypie**alaj !
Odparł wściekły Miguel .Nie wiedział czemu ale ten facet tez działał u na nerwy za każdym razem gdy go widział. Nie mógł znieść myśli ,że gość jest facetem Lucreci. Nie powinno mu to przecież przeszkadzać a jednak przeszkadzało. I dlatego tak ostro zareagował. Wtedy William podszedł i złapał go za koszulę mówiąc;
- Posłuchaj szczeniaku za chwilę zrobię z ciebie miazgę !
- No dawaj kupo mięśni !
Powiedział Miguel i w tym momencie dostał potężny cios w twarz od rywala. Padł na podłogę Will chciał go podnieść by przyłożyć mu jeszcze raz ale Miguel szybko się podniósł i oddał mu cios i tak rozpętała się bójka . By nie doszło do tragedii Lucrecia po kilku zadanych ciosach sobie nawzajem krzyknęła wściekła;
- Przestańcie ! Dość tego !
Ale panowie nie zwracali uwagi tak wiec podbiegła do nich szybko i jakimś cudem udało się jej stanąć miedzy nimi.
- Co wy sobie wyobrażacie ? Co to ku**a ma znaczyć… wiecie co jesteście żałośni !
- Lu… - chciał coś powiedzieć William ale ona nie dała mu dokończyć
- Żadne Lu ! wynoś się a ty razem z nim i niech żaden z was nie wazy się do mnie zbliżać ! Czy to jasne ?
- Słonko …
- Powiedziałam coś !
William i Miguel spojrzeli na siebie a potem na lu aż w końcu obaj się rozeszli a Lu pobiegła na górę zapłakana. W czasie gdy Miranda pocieszała zapłakana Lu. Roberta siedziała w kafejce i próbowała uczyć się do egzaminu. Miała robić o w pokoju ale widok smutnej Mirandy doprowadzał ja do szału. Owszem było jej żal przyjaciółki ale z drugiej strony uważała ,że należało się jej. W końcu ostrzegały ja a ona nie chciała słuchać to teraz niech trochę po cierpi może to czegoś ja w końcu nauczy. Dlatego z nauka zeszła do kafejki. Ale i tam nie mogła się skupić i to nie z powodu ludzi tam przebywających czy hałasu jaki tam panował ale z powodu Lucasa który teraz siedział naprzeciw niej ubrany w czarna koszulkę która doskonale podkreślała jego mięśnie i wpatrywał się w nią. Drażniło ja to a jednocześnie pragnęła by patrzył w jej stronę bo wtedy i ona mogla obserwować jego przystojna twarz i cudowne oczy. Ale za to nie mogła się skupić. W końcu postanowiła opuścić kafejkę zebrała wszystkie notatki i odeszła od stolika jednak za daleko ni uszła jak Lucas podbiegł do niej. I zapytał;
- Możemy pogadać ?
- O co chodzi ?
- Nie tu … przejdziemy gdzieś gdzie nikt nam nie przeszkodzi.
- Zgoda.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MiaColucciArango1
Początkujacy
Początkujacy



Dołączył: 07 Paź 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 8:47, 21 Paź 2010 Powrót do góry

Super rozdział
Mam nadzieje ze Miranda i Pablo niedługo beda razem
czekam na kolejny<3:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dulce Maria
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 203
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:39, 21 Paź 2010 Powrót do góry

Kochana jak się cieszę, że wstawiłaś ten rozdział. Ale czytając go w pewnych momentach z chęcią pozabijałabym parę osób. W pierwszej kolejności na śmierć zasługuje Miguel, która tak bardzo skrzywdził Mirandę. Czekał tylko, aby ona się mu oddała, a następnie porzucił ją. A uśmieszek na jego twarzy nie znika. Jak on może tak postepować. On nie rozumie, że rani innych, ponieważ sam nigdy nie został zraniony. Dobrze, że Lu nie jest taka słaba i stara się jak najbardziej oddalać sie od niego. Willy i Miguel pobili się o Lu, a ona nie mogąc na to patrzeć wyrzuciła ich, sama poszła na górę. W sercu czuje ból, ponieważ jest rozdarta na dwa kawałki. Z jednej strony kocha Willa, a z drugiej chciałaby spędzić dalsze, życie z Miguelem. Fajnie, że Pablo starał się pocieszać Mirandę. Ona zasługuje na kogoś lepszego, a on da jej na pewno to szczęście. A drugą osobą, która zasługuje na karę to Lucas, który po zdobyciu kosza o Roberty chce stac się taki sam jak jego przyjaciel. Mam nadzieję,że Roberta mu na to nie pozwoli.
Czekam na next kochana


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:10, 06 Lis 2010 Powrót do góry

ROZDZIAŁ 12



[link widoczny dla zalogowanych]

Roberta siedziała w kafejce i próbowała uczyć się do egzaminu. Miała robić o w pokoju ale widok smutnej Mirandy doprowadzał ja do szału. Owszem było jej żal przyjaciółki ale z drugiej strony uważała ,że należało się jej. W końcu ostrzegały ja a ona nie chciała słuchać to teraz niech trochę po cierpi może to czegoś ja w końcu nauczy. Dlatego z nauka zeszła do kafejki. Ale i tam nie mogła się skupić i to nie z powodu ludzi tam przebywających czy hałasu jaki tam panował ale z powodu Lucasa który teraz siedział naprzeciw niej ubrany w czarna koszulkę która doskonale podkreślała jego mięśnie i wpatrywał się w nią. Drażniło ja to a jednocześnie pragnęła by patrzył w jej stronę bo wtedy i ona mogła obserwować jego przystojna twarz i cudowne oczy. Ale za to nie mogła się skupić. W końcu postanowiła opuścić kafejkę zebrała wszystkie notatki i odeszła od stolika jednak za daleko ni uszła jak Lucas podbiegł do niej. I zapytał;
- Możemy pogadać ?
- O co chodzi ?
- Nie tu … przejdziemy gdzieś gdzie nikt nam nie przeszkodzi.
- Zgoda. – powiedziała.
Jednak po chwili zaczęła zastanawiać ,,Po jaką cholerę się zgodziła z nim gadać ?” Poszli do Sali komputerowej bo tam akurat nikogo nie było.
- A więc o co chodzi ? – zapytała nie zadowolona.
- Roberta daj mi szansę zrozum ja zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia.
Powiedział a ja aż zatkało. Dlatego ,że zrobił to tak niespodziewanie no i dlatego ,że wywarło to na niej ogromne wrażenie. Po raz pierwszy w życiu wyznanie ,że ktoś ja kocha poruszyło nią. Być może dlatego ,że zrobił to w jakiś szczególny sposób … zwykły zaskakujący ale szczególny. Poczuła ,że jej serce bije szybciej a pod powiekami ze wzruszenia zbierają się łzy. Musiała uciec by nie zobaczył jej łez nie chciała by zobaczył ,że poruszył ja do głębi krótkim ,,kocham cię”. Sama nie rozumiała dlaczego tak zareagowała sądziła ,że jest odporna na takie wyznania. Przecież ona nie traktowała miłości poważnie nigdy na poważnie z nikim nie była bo chciała uniknąć cierpienia. Z tego to właśnie nie chciała dać mu szansy. Ale w tej chwili byłą zagubiona nie wiedziała co zrobić …powiedzieć dlatego postanowiła uciec. Ale kiedy ruszyła do drzwi złapał ja i powiedział;
- Nie Roberta… tak łatwo nie będzie .
- ale…
- Czujesz coś do mnie i dobrze o tym wiesz tylko nie chcesz się do tego przyznać … boisz się . Czego się boisz powiedz ? – zapytał z troską
- Lucas ja…
- Boisz się mnie czy tego co do mnie czujesz ? Jeśli mnie to powiedz dlaczego ?
- Zrozum ja po prostu nie wikłam się w związki.
- A więc boisz się miłości ? Tak myślałem. Ale posłuchaj miłość jest piękna gdy kochamy i jesteśmy kochani… ona potrafi dać człowiekowi niesamowita siłę ona…
- Lucas może miłość i jest piękna ale ja w nią nie wierzę nie rozumiesz ! A po drugie potrafi być piękna ale potrafi tez nie źle ranić.
- Jeśli chodzi o mnie to ja nie potrafił bym cie zranić bo cię kocham.
- Teraz tak mówisz a potem …
- Cii… proszę daj mi szanse udowodnić ci ,ze poza cierpieniem jest jeszcze coś pięknego .
Wpatrywała się w jego oczy i chciała mu wierzyć … wierzyć w to ,ze ja kocha ,że jej nie zrani ale nie potrafiła. Już raz uwierzyła … zaufała a potem musiała długo goić swoje rany które nadal bolały. Gdy by teraz spotkało ja coś podobnego nie przeżyła by tego dlatego zaczęła unikać takiego uczucia jak miłość. I chociaż jej serce biło szybciej na jego widok a ona pragnęła wtulić się w jego ramiona i uwierzyć we wszystko to o czym mówił to jednak nie mogła. Wyrwała się ale on był szybszy i złapał ja za rękę przyciągając do siebie i [link widoczny dla zalogowanych]. Dotyk jego ramion ..ciepło jego ust sprawiło ,ze natychmiast się poddała. Całował tak namiętnie a jednocześnie tak czule ,że pragnęła by nie przestawał. Jej oddech przyspieszył a przez jej ciało przechodziły dreszcze. Jej ciało ogarniało nieznane jej dotąd uczucie bała się go. Było ono tak silne ,ze nie potrafiła racjonalnie myśleć . W jej głowie panowała panika i chaos. Musiała to zakończyć i to natychmiast. Odepchnęła go i wybiegła. ,,Kolejny kosz „ pomyślał. I zakrył twarz dłońmi by ukryć łzy spływające po policzkach.
[size=large]**********************************************[/size]
Rano kiedy dziewczyny wstały żadna nie była w dobrym humorze dlatego nie zamieniły ze sobą nawet słowa chociaż powodem ich złego humoru byli faceci. Każda z osobna się wyszykowała na zajęcia ale z pokoju wyszły razem. Gdy zeszły na dół i znalazły się już w klasie zobaczyły ,że nie ma chłopaków. Tym czasem chłopcy w podobnych nastrojach co dziewczyny postanowili sobie zrobić dziś wagary i wyruszyć na miasto dla poprawienia nastroju. Wrócili dopiero po zajęciach. Lucas na widok Roberty od razu poszedł na górę. Za nim zabrał się Salvador i Miguel po krótkim ,,Cześć „ jedynie Pablo został i podszedł do Mirandy pytając czy mogą porozmawiać. Zgodziła się bez wahania. Tak więc Lucrecia i Roberta powiedziały ;
- To my idziemy do komputerowej a wy sobie pogadajcie.
- Ale zgodne . – stwierdziła Miranda
Gdy dziewczyny zniknęły zapytała;
- O czym ma być ta rozmowa ?
- Chciałem zapytać jak się dziś czujesz ?
- Lepiej ale niestety jeszcze nie zapomniałam co mi zrobił.
- Rozumiem. No i właśnie dlatego ja chciałem przeprosić jeszcze raz za wczoraj ale i coś ci wytłumaczyć.
- Przeprosiłeś więc…
- Przeprosiłem ale nie dlatego ,ze pocałunek mi się nie podobał czy ,ze go żałowałem tylko…
- Tylko co ?
- Tylko z powodu wyrzutów sumienia ,że w czasie gdy ty cierpisz ja wykorzystuje jak idiota sytuacje i…
- Pablo… zaczekaj coś ci powiem. Owszem cierpiałam i nadal nie jest mi z tym dobrze ale ja tez nie żałuje tego pocałunku i wstyd mi przyznać ale chciałam więcej o dziwo.
- Naprawdę ? – zapytał zdziwiony.
- Tak.
- Czy to oznacza ,ze kiedyś … nie teraz bo rozumiem Miguel ale kiedyś dasz mi szansę ?
- A dlaczego by nie od razu ? – zapytała.
A on ze szczęścia pocałował ją. O tak … tego właśnie potrzebowała jego ciepłych i słodkich ust które przynosiły ukojenie dla jej zbolałej duszy. A poza tym przyprawiały o dreszcze i zawrót głowy a nawet motylki w brzuchu. Zarzuciła mu ręce na szyję i teraz całowali się coraz namiętniej i robili by to bez ustanku gdy by nie fakt ,że przerwał im William który przyszedł do Lucreci i widząc ich zapytał;
- Miranda zawołasz Lu. – odsunęła się od Pabla niechętnie i powiedziała.
- Tak jasne. A ty zaczekaj tu na mnie ! – zwróciła się do Pabla.
- Jasne kotku.
Pobiegła szybko do komputerowej i przekazała wiadomość Lu zaś kazała odprawić go z kwitkiem. Ale gdy Mira nad powiedziała mu o tym Will nie dawał za wygraną i zapytał gdzie ta sala a potem poszedł tam. Na jego widok Lu szybko wstała i zwróciła się do siostry;
- Idziesz Robi bo ja nie mam ochoty nim gadać.
- Słonko nie wygłupiaj się porozmawiajmy. – powiedział proszącym głosem
- Nie bo wczoraj zachowałeś się nie odpowiedzialnie !
- Ale skarbie czy ty nie rozumiesz ,ze jestem po prostu zazdrosny o ciebie.
Roberta zaważyła ,ze jednak zbiera się na dłuższą rozmowę i wyszła bez słowa zostawiając ich samych. Lu podeszła do Willa i zapytała;
- Ufasz mi ?
- Przecież wiesz ,ze tak.
- To nie zachowuj się jak zidiociały debil !
- To się już nie powtórzy tylko błagam wybacz mi.
- Ale obiecujesz ?
- Tak słonko.
- Dobra wybaczam ale następnym razem !
- Nie będzie następnego razu . – powiedział i pocałował ja.
W tym czasie Miguel który chciał skorzystać z komputera wszedł i na ich widok zamarł. ,, A więc to tak… jemu to wybaczyła a mnie to wzrokiem gotowa zabić !” pomyślał. Był wściekły [link widoczny dla zalogowanych] się tak długo ,że w końcu się wycofał i wrócił do pokoju. Położył się na łóżko i zastanawiał się dlaczego tak bardzo doprowadza go do szału to ,że wybaczyła swojemu facetowi przecież to naturalne ,że wybaczy prędzej jemu niż Miguelowi. Ale najbardziej doprowadzał go do szału widok który ciągle miał przed oczami ,, ich całujących się.” ,,Przecież nie mógł być zazdrosny nie bo to by oznaczało ,że ją kocha a przecież tak nie jest.” rozmyślał. Oszukiwał się i to zaczynało powoli do niego docierać. Zaczęła do niego docierać prawda o tym ,że ,, zakochał się w niej „ i nagle coś go tchnęło zszedł na dół i zaczął jej szukać ale nigdzie nie mógł znaleźć. Zrozumiał ,że najwidoczniej wyszła gdzieś z Willim wrócił więc do pokoju i powiedział sam do siebie.
- Jak wrócisz sprawdzę czy jestem w tobie zakochany ! – i uśmiechną się do siebie.
Tym czasem ona spędzała czas z Williamem w kawiarni jedząc szarlotkę z bita śmietana i czekoladą. Miranda spędzała czas z Pablem rozmawiając o czym się da dzięki czemu lepiej się poznawali a Roberta siedziała nad basenem sama i zastanawiała się nad słowami Lucasa to wciąż ją męczyło tak bardzo ,że zaczęła płakać. Uzmysłowiła się ,że po raz drugi wpadła … zakochała się a tak bardzo nie chciała tego. ,,I co teraz ? Co teraz miała zrobić ?” zastanawiała się. Zastanawiała się aż w końcu wpadła na pomysł wiedziała ,że ani Lureci ani jej rodzicom się on nie spodoba ale to było w tej chwili jedyne wyjście by o nim zapomnieć i uciec od tej miłości która i tak jej zdaniem nie miała szansy na przetrwanie. Tak podjęła decyzję teraz tylko musi powiadomić o tym najbliższych. Wracając do szkoły wpadła na Lucasa spojrzał na nią smutnym wzrokiem rzucił ciche ,, cześć „ i poszedł dalej. Gdy zobaczyła jak bardzo go zraniła jeszcze bardziej upewniła się w słusznie podjętej decyzji. ,, Zmiana szkoły i wyjazd to było to czego potrzebowała ona i Lucas by o sobie zapomnieli „ pomyślała i pobiegła na górę. Wiliam odprowadził Lucrecie około 23.00 była już trochę zmęczona więc od razu udała się do pokoju jakie było jej zdziwienie gdy pod drzwiami siedział Miguel.
- Co tu robisz ? – zapytała mierząc go wzrokiem
Wstał podszedł do niej i powiedział;
- Czekałem by ci powiedzieć coś ważnego.
- Co takiego ?
- Lu ja już dłużej nie potrawie udawać .. starałem się ale nie daje rady dlatego muszę ci to powiedzieć…
- Powiesz wreszcie o co chodzi bo jąkasz się a ja chce iść spać !
- Kocham cie to chciałem powiedzieć.
Potem wszystko działo się tak szybko ,że nie miała jak zareagować nawet objął jej twarz w swoje dłonie i pocałował. A ona zamiast go odepchnąć odwzajemniła pocałunek. I nagle oboje usłyszeli drżący głos dobrze im znany.
- Lucrecia … Miguel… ja pier.dolę jak mogliście mi to zrobić ?
- Miranda to nie tak…
- Wiesz co Lu po Robercie może i spodziewała bym się takiego numeru ale nie po tobie !
- Ale Mi…
- Milcz zabraniam ci odzywać się do mnie ! Od dziś umarłaś dla mnie … rozumiesz umarłaś !
Powiedziała i pobiegła na dół kiedy u chciała pobiec za nią Miguel ją powstrzymał .
- Zostaw ja bo pogorszysz sprawę. Jutro z nią pogadam i wszystko wytłumaczę. – powiedział i przytulił do siebie ocierając łzy które spływały po policzkach.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dulce Maria
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 203
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:35, 06 Lis 2010 Powrót do góry

Kochana dziękuje Ci bardzo, że nie usuniesz tego opowiadania
Widać, że wszystko było warte
Już się martwiłam, że będziesz chciała zrobić tak jak mi zagroziłaś
Ja to przez ciebie kiedyś na 100% wpadnę w nerwicę.
I zamkną mnie w tym domu wariatów
I wtedy wszystko będzie prawdą
A teraz przechodzą do rozdziału to jest bbbbbbbooooooooooooooossssssssssssskkkkkkkkkkiiiiiiiiiii. Szkoda, że Roberta boi się zakochać, przecież nie każdy mężczyzna jest taki sam. Wiem, ze jest trudno o tym zapomnieć, ale swój strach trzeba przezwyciężyć. Lucas tak bardzo się stara. Schował swoją dumę, ponieważ ją kocha. Teraz musi walczyć o nią podwójnie, aby nie wyjechałą. Musi pokazac jak bardzo mu na niej zalezy. Może wtedy uda mu sie zmiękczyć jej serce. Trzymam mocno za nich kciuki. Lu wybaczyła Williamowi. Całowali się namiętnie i to przerz długi czas. Wszystko widział Miguel, który bardzo się zmartwił. Sam nie był pewny czy ją kocha czy nie. Ale postanowił to sprawdzić. I zrobił tak jak powiedział. Przemyślał wszystko i doszedł do wniosku, ze ją kocha nad życie. Teraz to szkoda mi Williama i Mirandy. Miranda ich zobaczyła i teraz jest zła na nich. Czekam na next


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MiaColucciArango1
Początkujacy
Początkujacy



Dołączył: 07 Paź 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:31, 25 Sty 2012 Powrót do góry

kocham tą opowiadanie i do tego o mojej ulubionej traumie Herroni;******
czekam na rozdział
powiadom;********


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:12, 25 Sty 2012 Powrót do góry

ROZDZIAŁ 13




Wiliam odprowadził Lucrecie około 23.00 była już trochę zmęczona więc od razu udała się do pokoju jakie było jej zdziwienie gdy pod drzwiami siedział Miguel.
- Co tu robisz ? - zapytała mierząc go wzrokiem
Wstał podszedł do niej i powiedział;
- Czekałem by ci powiedzieć coś ważnego.
- Co takiego ?
- Lu ja już dłużej nie potrawie udawać .. starałem się ale nie daje rady dlatego muszę ci to powiedzieć...
- Powiesz wreszcie o co chodzi bo jąkasz się a ja chce iść spać !
- Kocham cie to chciałem powiedzieć.
Potem wszystko działo się tak szybko ,że nie miała jak zareagować nawet objął jej twarz w swoje dłonie i pocałował. A ona zamiast go odepchnąć odwzajemniła pocałunek. I nagle oboje usłyszeli drżący głos dobrze im znany.
- Lucrecia ...Miguela ... ja pier.dolę jak mogliście mi to zrobić ?
- Miranda to nie tak ...
- Wiesz co Lu po Robercie może i spodziewała bym się takiego numeru ale nie po tobie !
- Ale Miranda ...
- Milcz zabraniam ci odzywać się do mnie ! Od dziś umarłaś dla mnie ‌ rozumiesz umarłaś !
Powiedziała i pobiegła na dół kiedy u chciała pobiec za nią Miguel ją powstrzymał .
- Zostaw ja bo pogorszysz sprawę. Jutro z nią pogadam i wszystko wytłumaczę. - powiedział i przytulił do siebie ocierając łzy które spływały po policzkach.
Ale Lu nie mogła tak tego zostawić, wyrwała się Miguelowi i pobiegła za Mirandą .
Miranda wpadła do pokoju i zaczęła pakować swoje rzeczy, Roberta spojrzała na nią zdziwiona i zapytała;
- Co ty do cholery jasnej robisz? - zapytała oburzona Roberta.
- Wyprowadzam się z tego pokoju, nie mam zamiaru mieszkać ze zdrajczynią ! - krzyczała Miranda.
- O czym ty kur.wa mówisz?
- O twojej przeklętej zdradzieckiej siostrze!
- A co ci takiego zrobiła?
Ale Miranda nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ do pokoju wpadła Lu
- Mir, proszę wysłuchaj mnie.
- Nie mam zamiaru suko!
- Czy ktoś mi kur.wa powie do cholery, o co chodzi?
- Roberta nie teraz.
- A dlaczego nie? Pochwal się siostrze, jaka z ciebie suka.
- O czym ona mówi?
- A o tym, że przez ta sukę Miguel mnie zostawił
- Nieprawda zostawił cie za nim...
- Za nim, co?
- Tak, teraz tak będziesz tłumaczyła to, że przed chwila się z nim lizałaś!
- Co robiłaś?
- Twoja siostra, która udaje święta właśnie lizała się z Miguelem i jestem pewna, że spotykali się od dawna i dlatego on mnie rzucił!
- Wcale nie !
- Kur.wa, Lu jak mogłaś, to nasza przyjaciółka ?
- No nie, ty mi też nie wierzysz?
-No wybacz, ale wiem, że lecisz na niego
-Dobra nie wierzycie to nie, ale powiem ci jedno Mirando zostawił cię, bo jesteś głupia i naiwna
- Kur.wa zaraz ci te kudły powyrywam ! - powiedziała Miranda i rzuciła się w stronę Lu, ale Roberta zareagowała szybciej i stanęła miedzy nimi
- Dość! Siadać !
- Nie, ja właśnie opuszczam ten pokój, nie chce mięć z nią nic wspólnego
- Zostajesz i obie mnie wysłuchacie !
- Co by się nie stało jesteśmy przyjaciółkami i tak naprawdę to nie jest tu winna Lu czy twoja, ale Miguela, i to jego trzeba załatwić, a nie siebie na wzajem.
- Może i on jest winny, ale ja i tak nie zamienię z nią ani słowa.
-A ja z tobą.
- Dobra, nie chcecie to się nie odzywajcie, mam to gdzieś ... ale ten debil mi za to zapłaci, że skrzywdził was obie. - powiedziała i wyszła z pokoju, ale po chwili dogoniła ją Lucrecia mówiąc;
- Zostań, ja to załatwię, w końcu ja nabroiłam
- Na pewno ?
- Tak.
- To ok.
Roberta wróciła do pokoju, a Lucrecia poszła do pokoju Miguela, kiedy zapukała otworzył jej Lucas
- Jest Miguel ?
Luca spojrzał na nią zdziwiony i zawołała;
-Miguel, Lu do ciebie.
Po chwili w drzwiach pojawił się Miguel
- Pogadamy? -zapytała
- Jasne, o co chodzi?
- Posłuchaj, to co powiedziałeś mi całkiem nie dawno i ten pocałunek, to nie powinno się wydarzyć
- I się już nie wydarzy -odpowiedział
Zrobiła zdziwiona minę i zapytała ;
- Ale jak to nie rozumiem
- A więc już ci tłumaczę pocałunku, już nie będzie nie zdarzy się, a to co powiedziałem ,że cie kocham to ... to było tylko żartem, wiec chyba sama rozumiesz
- Żartem? - zapytała niedowierzająco w to co słyszy i czuła, jak pod powiekami zbierają się jej łzy
- Tak, a co myślałaś , że mówiłem poważnie ... no co ty, ja miałbym zakochać się w kimś takim ...
- Jakim... no jakim dokończ !
- Głupia, brzydka i rozkapryszona panienka!
Jego, słowa zabolały ją, ale najbardziej chyba fakt, że on jej nie kocha, a ona właśnie uświadomiła sobie, że kocha go bardzo mocno. Wzięła jednak głęboki oddech by nie rozpłakać się przy nim i nie pokazać, że właśnie runął jej świat i wymierzyła mu siarczysty policzek mówiąc ;
- Jesteś draniem, wiesz! do tego sam jesteś głupim zakompleksionym frajerem !
Potem odwróciła się na pięcie i poszła do pokoju, rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać dziewczyny spojrzały zdziwione i obie zapytały
- Lu, co się stało?
Spojrzała na nie i zwróciła się do Mirandy
- Przepraszam... przepraszam mam nadzieje, że kiedyś mi wybaczysz.
I zaczęła płakać, jak małe dziecko po mimo, że Miranda miała do niej żal, podeszła i przytuliła ją do siebie, teraz płakały już obie, a Roberta wściekła wyszła z pokoju i poszła do Miguela, wpadła tam bez pukania i do razu rzuciła się na niego z pięściami, ale chłopcy rzucili się mu na pomoc, Lucas złapał Robertę, a Pablo i Salvador trzymali Miguela
-Poje.bało cię, o co ci kur.wa chodzi idiotko ?
- Ty śmieciu mało ci, że jedną zraniłeś, to teraz jeszcze drugą... zabije cię idioto !
- Nie twoja sprawa wariatko
- Owszem moja, bo jedna jest moja siostrą, a druga przyjaciółką i nie pozwolę...
-Robi, o co tu chodzi? - zapytał Lucas
- Ten skur.wiel najpierw wykorzystał Mirandę i potem ja rzucił, a teraz wziął się za moją siostrę, i też dał jej kopa, przez co teraz obie ..
- Miguel, czy ona mówi prawdę ?
- Kur.wa stary
- Dobra, choć pogadamy, a potem ja sam z nim pogadam. - powiedział Lucas do Roberty
- Nie, dopóki nie skopie mu tej suchej dupy !
- Uwierz mi, to i tak nic nie da, on się nie zmieni ...choć, uspokoisz się .
Roberta w końcu dała za wygrana i wyszła z Lucasem na korytarz wciąż wściekła. Dopiero wtedy Pablo I Salvador puścili Miguela .
- Cholerne laski !
- A może to z tobą coś nie tak ? Jak możesz tak sobie pogrywać z czyimś uczuciami? – zapytał Pablo
- O co ci chodzi? Stoisz po stronie kobiet ?
- Nie oto chodzi stary tylko nie rozumiem, dlaczego tak postępujesz z tymi dziewczynami, co one ci takiego zrobiły ?
- Nie twoja sprawa i jak nie chcesz w dziób to się zamknij!
- Wiesz, że nie boje się ciebie
- Kur.wa spokój zaraz i wy się pobijecie!- Powiedział Salvador
- Lepiej wyjdę by tego uniknąć – powiedział Pablo i poszedł do pokoju dziewczyn.
Tymczasem Roberta i Lucas siedzieli na sofie w saloniku ;
- I jak uspokoiłaś się już ?
- Prawie … ale z niego drań teraz chyba rozumiesz dlaczego ja nie chcę mięć faceta?
- Robi nie gniewaj się, ale ty postępujesz podobnie, może nie tak drastycznie jak on ale…
- Tak uważasz ?
- Tak … przykładem tego jestem ja!
Spojrzała na niego i wiedziała, że ma racje tyle , że ona miała powód, bała się cierpienia takiego jakie w tej chwili przeżywały jej koleżanki. A Miguel … on jaki miał powód zastanawiała się, i w końcu zapytała;
- Ale jaki on ma powód, bo chyba się z tym nie urodził ?
- Znam go już, dość długo, ale niestety nawet ja nie odpowiem ci na to pytanie, bo sam nie wiem.
- No widzisz, ja przynajmniej mam powód.
- No masz, ale uważam go za zwykła wymówkę i tyle.
- Luca za chwile i z tobą się pokłócę – powiedziała ostrzegawczym tonem
Spojrzał na nią i powiedział ;
- To trzeba temu zaradzić, by do tego nie doszło – I pocałował ją
Tym razem nawet się nie opierała tylko z chęcią odwzajemniła pocałunek . Pablo zapukał do drzwi I usłyszał ciche ;
- Wejść !
Otworzył je i wszedł do środka, Lucrecia spała, a Miranda siedziała obok niej, spojrzała na Pabla I po chwili rzuciła mu się w ramiona. Przytulił ją mocno a potem zapytał;
- Czy tobie nadal na nim zależy, bo jeśli tak to…
- Nie Pablo … to nie oto chodzi … ja tak zareagowałam bo… bo nie spodziewałam się ,że zamienił mnie na Lucrecie.
- Ale on nie zamienił cię na nią, bo tak naprawdę z nią nie jest też, oszukał ją.
- Tak teraz to wiem …
- To mój kumpel, ale uważam, że nie jest wart ani twoich łez ani jej, dlatego przestań płakać i uśmiechnij się.
Spojrzała na niego I po chwili powiedziała;
- Pocałuj mnie.
Zrobił to bez chwili zastanowienia. Tym czasem Miguel siedział na łóżku wkurzony na maksa nawet Salvador zostawił go i wyszedł. I dopiero teraz dotarło do niego ,że źle postąpił, zaczął mięć wyrzuty sumienia, ale kiedy przypomniał sobie sytuacje z przed lat natychmiast złość I nienawiść do kobiet powróciła, dlatego postanowił nie przejmować się tym zajściem I poszedł pod prysznic. Kiedy Lucas skończył całować Robertę powiedział;
- Nic nie mów tylko posłuchaj … kocham cię I na pewno nigdy cię nie skrzywdzę, dlatego po raz kolejny proszę cię o szansę.
Spojrzała na niego I powiedziała;
- Zgoda, ale tylko spróbuj mnie zranić, a długo nie pożyjesz, pamiętaj.
Uśmiechnął się i znowu ją pocałował.

ROZDZIAŁ 14




Dwa tygodnie później.
Związek Roberty i Lucasa szedł ku lepszemu każdego dnia Lucas małymi krokami zdobywał zaufanie Roberty zaczynała wierzyć ,że tym razem ten związek może się udać. Że Lucas jej nie skrzywdzi tak jak jej ostatni facet. Między Mirandą i Pablem też się układało. Przy Pablu zapomniała o tym co zrobił jej Miguel. Jedynie Lucrecia chodziła ciągle smutna po tym jak Miguel zakpił sobie i z niej. Po tej akcji wciąż się kłócili za to po każdej kłótni ponownie zbliżała się do Willa przez co też przyspieszyła z nim ślub. Wcześniej była mowa ,że wezmą ślub za rok jednak Lu namówiła Willa na przyspieszenie go dlatego już za trzy miesiące będzie mężatka a czy szczęśliwa to się okaże. Ślub to była jej ucieczka przed uczuciami do Miguela była teraz już pewna tego ,że jest w nim zakochana jednak on ją olał co ja bardzo zabolało. Żel się czuła z tym ,że wykorzystuje Williama ale z drugiej strony on też był ważną osobą w jej życiu przed pojawieniem się Miguela. W pewnym sensie chciała się też odwdzięczyć Williamowi za tyle dobroci z jego strony za tyle serca. Postanowiła tez ,że zaraz po ślubie zmieni szkołę. Ona i Miguel dogadywali się jedynie jako członkowie zespołu. Miguel tym czasem zdobywał kolejne dziewczyny po wykorzystaniu ich jak zwykle je porzucał. Oczywiście świadkiem jego wybryków była Lucrecia i dlatego jeszcze bardziej była przekonana ,że powinna o nim zapomnieć i dać sobie z nim spokój. Jednak i Miguel nie mógł o niej zapomnieć owszem zmieniał panienki jak rękawiczki ale w ten sposób próbował sobie wybić Lu z głowy. Żałował ,że ją tak skrzywdził ale wolał by go nienawidziła uważał ,ze dla nich obojga tak będzie najlepiej. On nie mógł sobie pozwolić na miłość. Słowo miłość wręcz go przerażało. Czy miał ku temu konkretne powody ? Owszem miał !
*******************
Dziewczyny właśnie siedziały przy basenie rozmawiając o ostatnich egzaminach kiedy ze szkoły wybiegł Salvador i zawołał je na apel który niespodziewanie zarządził dyrektor. Dziewczyny szybko poderwały się z miejsc i ruszyły w stronę szkoły nagle Mirandzie zakręciło się w głowie po chwili poczuła jak upada na ziemie i reszty nie pamiętała bo zemdlała Przestraszona Lu natychmiast do niej podbiegła i zapytała;
- Miranda co ci jest … słyszysz mnie ? Ocknij się słyszysz ! – krzyczała spanikowana.
Po chwili podeszła Roberta i powiedziała;
- Lu trzeba zanieść ją na leżak i unieść jej nogi wysoko.
Ale w czasie kiedy dziewczyny próbowały ją podnieść ona się ocknęła;
- Ej co jest … co się stało ? - zapytała trzymając się za głowę.
- Zemdlałaś ! - powiedziała Lu
- Co ja ? - zapytała troszkę jeszcze oszołomiona.
- Tak ty ! - odparła Robi.
- Miranda czy ty jesteś chora ? - zapytała zmartwiona Lu.
- Ja nie a co ?
- Zemdlałaś w dodatku jesteś cała blada. - stwierdziła Lucrecia.
- To pewnie od słońca albo dlatego ,że nie zjadłam śniadania. - skłamała Miranda.
- Dobra wstawaj zaprowadzimy cię do pielęgniarki. - powiedziała Roberta.
- Nie ! - krzyknęła spanikowana.
- Co … dlaczego ? - zdziwiła się Lu
- Bo nie i koniec ! - powiedziała stanowczym tonem.
- Ale czego się tak złościsz ? - zapytała zdziwiona Lu.
- Miranda gadaj co jest grane widzę ,że coś jest na rzeczy za bardzo bronisz się przed ta pielęgniarka. - powiedziała Robi.
- Dobra powiem wam … ale błagam nie mówcie o tym nikomu przynajmniej na razie. - rzekła przestraszona Miranda.
- Jasne ! - odpowiedział równo.
- Ja … ja jestem w ciąży. - wyjąkała Miranda.
Dziewczyny aż zamurowało nie były wstanie nic powiedzieć. Czego jak czego ale tego to się akurat nie spodziewały. W końcu Roberta odzyskała głos i zapytała;
- Jesteś pewna … skąd wiesz ,że … - dopytywała Lu
- Zrobiłam test bo spóźniał mi się okres i kiedy wyszedł pozytywnie poszłam do ginekologa by się upewnić. - odpowiedziała niepewnie.
- Ja pier.dolę no to przej.ebane. - stwierdziła Roberta.
- Wiem i dlatego proszę nie mówcie o tym nikomu a szczególnie jemu. - powiedziała błagalnym tonem.
- Jemu to znaczy komu ? - zapytały zdziwione.
- Miguelowi. - odparła.
- A co on ma do tego ? - zapytała Robi nie bardzo rozmumiejąc.
- Roberta nie jarzysz to jego dziecko. - nagle powiedziała Lu.
Powiedziała Lu to tak swobodnie jak by to była naturalna kolej rzeczy a dopiero po chwili kiedy uświadomiła sobie ,że powiedziała prawdę natychmiast poczuła jak jej serce pęka. Jej przyjaciółka spodziewa się dziecka człowieka którego ona kocha. Obiecała sobie o nim zapomnieć ale ta wiadomość mimo wszystko zadała jej ból. ,,Dość ! Zapomnij o nim Lu.” powiedziała sobie w myślach.
-Miranda ja rozumiem cię ,że boisz się usunięcia ze szkoły ale ten drań musi wiedzieć o dziecku niech poniesie teraz odpowiedzialność. - stwierdziła Robi.
- Ale ja niczego od niego nie chcę. - powiedziała rozzłoszczona.
- Posłuchaj wykorzystał ciebie… zakpił to teraz go ukaż każąc ponieść odpowiedzialność za dziecko. - Roberta dalej drążyła temat.
- A skąd wiesz ,że to będzie dla niego kara może się ucieszy z tego dziecka ! - zapytała Lu.
- Lu zejdź na ziemię ten facet nie ma uczuć dla niego liczy się tylko on sam. A taka wiadomość na pewno go załamie. - stwierdziła Robi.
- Robi ma rację powinnam go pokarać za siebie … dobić go tą wiadomością.
- Rób jak uważasz. Ja nie biorę w tym udziału. - powiedziała Lu.
Roberta chciała jeszcze coś powiedzieć ale nie zdążyła bo podszedł do nich dyrektor i zapytał;
- A panienki to chcą dostać naganę ? Dlaczego nie ma was na apelu ? - zapytał bardzo poważnym i niezadowolonym tonem.
- Przepraszamy panie dyrektorze już idziemy. - odpowiedziała Lucrecia.
I na tym rozmowa została zakończona bo teraz szybko musiały iść na apel by nie dostać nagany.
*************************
Po skończonym apelu dziewczyny się rozeszły Roberta poszła z Lucasem na miasto a Lu poszła szykować się na randkę z Williamem zaś Miranda postanowiła porozmawiać z Miguelem o dziecku.
- Miguel zaczekaj chcę z tobą pogadać.
- Tylko krótko bo spieszę się. - powiedział poważnie.
- Choć do salki nie potrzebuję świadków.
Kiedy weszli do salki komputerowej Miaranda wypaliła z grubej rury.
- Nie będę owijała w bawełnę chciałam cię poinformować ,że zostaniesz ojcem.
Poczuł jak by ktoś wylał na niego kubeł lodowatej wody. Był zszokowany ale po chwili powiedział;
- Kłamiesz ! - krzyknął.
- Co … jak możesz tak mówić wiedząc ,że ty i ja…
- Tak ale wtedy mówiłaś ,że bierzesz tabletki. Zresztą miałem gumkę. - mówił rozgniewany.
- Czyli sugerujesz ,że nie mówię prawdy. - zapytała zła.
- No jasne bo niby jak zaszłaś ze mną w ciąże skoro… - zapytał przekonany ,ze Miranda kłamie.
- Tabletki biorę ale kiedy piję alkohol ich skuteczność spada rozumiesz a gumka pękł nie pamiętasz ?
- Kur.wa nie osłabiaj mnie … nie mówiłaś wtedy ,że nie możesz pić i że to osłabia ich działanie !
- Bo zapomniałam a poza tym miałeś gumkę nie wiedziałam ,że pęknie !
- Dobra przyjmijmy że to dziecko jest moje i…
- Nie … o nie nie przyjmijmy tylko ono na pewno jest twoje !
- A skąd mam mieć pewność przecież ty…
Ich krzyki były coraz głośniejsze dlatego kiedy Lu schodziła po schodach na spotkanie z Willem bez problemu ich usłyszała. Stała przez chwilę nasłuchując;
- Ty świnio chcesz powiedzieć ,że jestem puszczalska ? Ja ci dam !
Powiedziała wściekła Miranda i rzuciła się na niego z pięściami Miguel próbował ja uspokoić Lu od razu zorientowała się ,ze sytuacja się zaogniła i wpadła do salki odpychając Miguela od Mirandy.
- Jeszcze raz ja tknij a sama wydrapię ci oczy draniu ! - krzyknęła Lu i wymachując mu przed oczami palcem.
- Ty się nie wtrącaj ! - krzyknął wściekły.
- Będę to moja przyjaciółka a ty…
- Co ja… no co ? - zapytał zły.
Zapytał wściekły Miguel łapiąc Lu pod łokcie wyrwała się i uderzyła go w twarz kiedy chciała zrobić to drugi raz złapał ja za nadgarstek i powiedział;
- Zejdź mi z drogi i ostrzegam uderzysz mnie jeszcze raz to pożałujesz tego ! Jasne ? - nie podobało mu się ,ze w ogóle się wtrąciła.
Ale Lu miała gdzieś jego groźby zaczęła go bić bez opamiętania a kiedy on próbował jakoś zapanować nad jej atakami ona zaczęła jeszcze bardziej się szarpać aż w końcu wyrwała się z całej siły z jego objęć tak bardzo ,że straciła równowagę i przewróciła się uderzając głową o kant biurka. Gdy Miguel i Miranda spostrzegli co się stało natychmiast przykucnęli przy niej ;
- Lu … słyszysz mnie Lu otwórz oczy ! - krzyczała przestraszona.
- Aniołku proszę cię otwórz oczy … proszę - mówił błagalnym tonem Miguel.
Mówił Miguel cała złość … wściekłość nagle z niego wyparowała teraz był przestraszony i zmartwiony . Próbował ją unieść delikatnie do góry i wtedy zobaczyła na rekach krew to była krew z jej głowy. Szybko ale delikatnie położył jaz powrotem i wyjął telefon komórkowy ;
- Pogotowie … zdarzył się wypadek proszę natychmiast przyjechać … gdzie… a tak do EWS. - mówisz szybko poddenerwowanym głosem.
Potem odłożył telefon i powiedział wypatruj karetki a ja tym czasem spróbuję zatamować jej to krwawienie.
- Coś ty narobił jak tylko karetka ja zabierze to… - powiedziała z wyrzutem.
- Miranda nie czas na kłótnie wypatruj karetki a potem zrobisz ze mną co chcesz ok. ? - zwrócił się do niej.
- Dobra … - odpuściła mu bo widziała ,że na poważnie się przejął.
Powiedziała i zaczęła wychodzić z salki i nagle dostrzegła Williama ,, Teraz to będzie gorąco” pomyślała.
- Cześć Miranda gdzie Lu ? - zapytał zadowolony.
- Yyyy ona… ona jest tu w salce ale…
Miranda nie zdążyła dokończyć zdania kiedy William wszedł i zobaczył Lucrecię nieprzytomna leżącą na podłodze a przy niej Miguela wpadł w szał natychmiast odepchnął Miguela od Lucreci a sam wziął ja na ręce i położył na kanapie.
- Kochanie obudź się ! Słyszysz… a ty … ty mi odpowiesz za to ! - zwrócił się do Miguela wściekły.
- Ale William to był wypadek. – powiedziała Miranda.
- Nie broń go …
Powiedział i w tym momencie do Sali weszli sanitariusze natychmiast zbadali Lu i zabrali do szpitala a William i Miranda pojechali za nimi Miguel też chciał ale zatrzymał go dyrektor do wyjaśnienia. W drodze do szpitala Miranda zadzwoniła do Roberty tamta też natychmiast ruszyła do szpitala kiedy dojechali na miejsce dowiedzieli się ,że Lu właśnie jest operowana.
- Kur.wa jak to się stało ? - zapytała zdenerwowana Robi
- Ten gnojek ja tak urządził ! - powiedział wściekły William
- Robi to nie tak to był wypadek … poszło o mnie.
- Dobra teraz to nie ważne najważniejsza jest teraz Lucrecia.
Dwie godziny później wyszedł lekarz i powiedział;
- Czy ktoś z was jest z rodziny ?
- Tak ja… jestem siostra. - powiedziała w oczekiwaniu na dobre wiadomości.
- Tak wiec już po operacji ale nie mam najlepszych wiadomości pani siostra zapadła w śpiączkę.
- Że co ? - zapytała niedowierzającą.
- Przykro mi … kiedy się wybudzi o ile się wybudzi być może dość szybko powróci do zdrowia ale jest też ryzyko powikłań i dlatego proszę się na nie przygotować.
- Powikłań … jakich powikłań ? - pytała przestraszona coraz bardziej.
- Może zdarzyć się tak ,że nie będzie nic pamiętała .
- O boże ! - dziewczyny powiedziały jak na zawołanie.
Dziewczyny zaczęły płakać Lucas przytulił Robertę do siebie zaś William Mirandę i wtedy wpadł Miguel ;
- I co z nią ? - zapytał zmartwiony.
William spojrzał na niego i rzucił się w jego stronę i z całej siły przyłożył mu z pieści w twarz.
- Ty śmieciu przez ciebie ona jest w śpiączce a ty masz czelność tu przychodzić !Zabije cię ! - krzyczał Will.
Krzyknął Will i ponownie chciał przywalić Miguelowi tylko Lucas tym razem stanął miedzy nimi.
- Do cholery tu jest szpital … opanujcie się ! - powiedział próbując zapanować nad sytuacja.
- To niech ten śmieć stąd wyjdzie ! - domagał się William.
- Nie ma mowy zostaję ! - powiedział stanowczo i poważnie.
- Nie wkur.wiaj mnie i wynoś się bo inaczej …
- Mam to gdzieś zostaję !
- Ty ….
William ponownie chciał rzucić się na Miguela ale Cała trójka go powstrzymała potem Lucas powiedział;
- Miguel choć pojedziemy do szkoły dziewczyny nas poinformują co i jak.
- Nie !
- Miguel tak będzie najlepiej zrób to dla niej dla jej spokoju.
Po chwili namysłu Miguel posłuchał rady przyjaciela i razem z nim opuścili szpital.
*****************
Szkoła
Miguel siedział załamany na łóżko.
- Stary nie łam się ona z tego wyjdzie. - Lucas próbował go pocieszyć.
- A jak nie to co ? - zapytał zdruzgotany.
- Trzeba myśleć pozytywnie.
- Łatwo ci mówić bo to nie twoja ukochana tam leży !
- No stary twoja to też ona nie jest. - odpowiedział spokojnie.
- I co z tego Luca … co z tego ale ja ją kocham ! - nagle wypalił.
Lucas spojrzał na kumpla zdziwiony owszem wiedział ,że Lu podoba się Miguelowi ale potem kiedy tak zabawiał się z każdą panna w szkole był pewien ,że wybił sobie Lu z głowy a tym czasem tu takie wyznanie.
- Co kochasz ją ? - zapytał nadal nie wierząc w to co usłyszał.
- Tak a co w tym dziwnego ? - zapytał nie rozumiejąc pytania kolegi.
- No stary ty się pytasz co w tym dziwnego ? Gdybym takie wyznanie usłyszał z ust Pabla czy Salviego to bym się nie zdziwił no ale z twoich…
- Dobra nie kpij nie jestem w nastroju !
- Ok tylko powiedz mi coś bo nie bardzo czaję … skoro ja kochasz to czemu tak ja traktujesz ?
- Luca to był wypadek ! - odparł choć i tak czuł się winny.
- Wiem i nie mówię o tym.
- A o czym ?
- No o tym ,że zakpiłeś z niej … wciąż skaczecie sobie do gardeł ah tyle tego ,że czasu nie starczy na wyliczanie.
- To ze strachu. - powiedział ściszonym głosem jak by wstydził się tego wyznania.
- Ze strachu ? Nie rozumiem.
- Bałem się zakochać … bałem się odtrącenia. Lucas to długa historia i wolałbym zresztą o tym nie rozmawiać.
- Ok jak chcesz.
- Wiesz co zostaw mnie samego muszę pomyśleć. - poprosił Miguel.
- Ok. – powiedział Luca i już chciał wyjść kiedy do pokoju weszła Miranda.
- I co z nią ?
- Bez zmian. Wróciłam bo muszę się pouczyć do egzaminu ale został u niej William.
Powiedziała i wyszła w drodze do pokoju spotkała Pabla.
- Kochanie gdzie ty się podziewałaś po apelu cię szukałem i… - zapytał zmartwiony Pablo.
- Rozmawiałam z Miguelem a potem byłam w szpitalu. - powiedziała niepewnie.
- W szpitalu ? - zapytał zdziwiony.
- Tak Lu miała wypadek … Pablo ona tam jest przeze mnie.
Powiedziała i przytuliła się do niego.
- Jak to przez ciebie ? - zapytał zdziwiony.
- Bo kiedy kłóciłam się z Miguelem ona stanęła w mojej obronie i wtedy …
- Kłóciłaś się z nim a o co ? - zapytał trochę zdenerwowany tym co usłyszał.
Miranda popatrzyła na Pabla i po chwili wzięła głęboki oddech i powiedziała;
- Pablo ja … ja jestem w ciąży z Miguelem i powiedziałam mu o tym.

Rozdział 15




Zaskoczenie na twarzy chłopaka było mniejsze niż się spodziewała, zaś jego słowa wprawiły ją w osłupienie.
-, Czyli między nami koniec, gdyż na pewno Miguel teraz do ciebie wróci. – Powiedział ze smutkiem na twarzy.
Chciała zaprzeczyć, ale nim to zrobiła chłopak wszedł jej w słowo.
- Nie przejmuj się Miranda ja to wszystko rozumiem i wiem, że dziecko powinno mieć oboje rodziców. Żałuję, że dla nas szansa się skończyła, ale widać nasza miłość była spisana na straty. – Rzekł ze łzami w oczach.
- Pablo, ale … - zaczęła chcąc zaprzestać tym głupotom, które wygadywał.
- Kochanie proszę nic nie mów, nie utrudniaj nam tego. – Powiedział biorąc jej twarz w swoje dłonie. – Kocham cię, kocham od dawna i pewnie żadna dziewczyna już nie zajmie twojego miejsca w moim sercu, ale … - mówił a po policzku spływała mu łza.
Nie mogąc pozwolić by chłopak popadał w rozpacz, złapała go za ramiona i mocno potrząsnęła krzycząc;
- Cholera Pablo ja cię kocham i nie zamierzam wracać do żadnego Miguela!
Po tych słowach chłopak zamilkł i patrzył teraz na nią nie wierząc w to, co usłyszał. Ona zaś uświadomiwszy sobie fakt, że może jej ukochany nie chce zostać przybranym ojcem dziecka, które nie zostało poczęte przez niego szybko dodała;
- No chyba, że ty nas nie chcesz. – Rzekła już ciszej spuszczając głowę.
Zrozumiawszy, że blondynka nie żartuje i naprawdę nadal chce z nim być, uniósł jej głowę łapiąc za podbródek i ogromną czułością pocałował.
- Oczywiście, że was chcę. – Powiedział jak tylko oderwał od niej usta.
***************
Wypadek Lukrecji i niespodziewana ciąża Mirandy dały mu wiele do myślenia. On ten, który kiedyś został zraniony teraz sam ranił nie patrząc na konsekwencję swoich czynów. Kiedy Rosita go zostawiła z bólu myślał, że umrze był tak straszny, że trudno było go znieść? Na szczęście z czasem i za pomocą kumpli takich jak Luca, Pablo i Salvador pozbierał się i zapomniał o dziewczynie. Niestety od tego dnia jego serce zamieniło się w głaz i stał się nie czuły na uczucia innych. Sypiał z laskami, a potem porzucał uważając to za coś naturalnego. Taki sposób postępowania w jego mniemaniu był najlepszy. Nie zakochiwał się, bo niby, kiedy skoro panna była tylko na chwilę. Wszystko się jednak zmieniło, gdy na jego drodze stanęła Lu. Od samego początku dziewczyna zrobiła na nim piorunujące wrażenie. Jego serce ponownie na widok płci pięknej przyspieszyło. Czując nadchodzące kłopoty i to, że po raz kolejny może wpaść robił wszystko by dziewczyna go znienawidziła. Dlatego też tak uprzykrzał jej życie. Niestety to nic nie dało, bo i tak się zakochał. Co więcej wykorzystał przy tym nic nie winną Mirandę i zmajstrował jej dziecko? Sam spieprzył sobie życie. Przyszedł jednak czas by dorosnąć, przestać się bać i wziąć sprawy w swoje ręce. W pierwszej kolejności miał zamiar dogadać się z blondynką, co do ich dziecka. Czy było planowane czy też nie trzeba było ustalić jakieś warunki wychowywania go, gdy pojawi się na świecie? Nie zastanawiając się dłużej poszedł jej poszukać. Po kwadransie znalazł ją siedząca w bibliotece. Podszedł i po cichu usiadł obok niej. Zauważyła go, więc podniosła głowę.
- Czego?! – Zapytała mało zadowolona z jego widoku.
- Chcę pogadać. – Powiedział cicho jak by się wstydził, że w ogóle istnieje.
- Mów, tylko szybko, bo zaraz idę do szpitala. – Rzekła rozkładając się wygodnie na krześle i przygryzając w ustach ołówek ze zdenerwowania.
- Po pierwsze chcę cię przeprosić, za to, że cię wykorzystałem. Nie będę mówił, że jestem kretynem, bo o tym już wiesz, ale na serio przepraszam cię Mirando. – Rzekł poważnie spoglądając w jej oczy.
- Fakt jesteś kretynem, ale chociaż potrafiłeś przyznać się do błędu, wiec ci wybaczam. – Powiedziała z uśmiechem na twarzy czochrając go po głowie jak małe dziecko.
- To nie wszystko. – Powiedział starając się zrobić unik. – Chcę też zapytać, co z dzieckiem?
- Dzieckiem?! No, więc jak wiesz jestem z Pablem i nie zamierzam tego zmieniać. Jeśli naprawdę chcesz uczestniczyć w jego wychowaniu ok., ja nie mam nic przeciwko. – Rzekła wzruszając ramionami.
- Chcę i będę cię wspierał pod każdym względem, ale jeśli okaże się złym ojcem nie mniej mi tego za złe. – Powiedział biorąc ją za rękę.
- Oto się nie martw jak nie ty to Pablo zaopiekuje się maluchem, ale wiem, że ty też sobie poradzisz. – Powiedziała mrugając do niego oczkiem. – A dopóki nie ma dzidzi weź się w garść i zawalcz o Lu, bo jak ją stracisz to ani ja ani ty nie wybaczysz sobie tego do końca życia. – Skwitowała wstając od stolika i ruszając do drzwi.
*************
Kilka dni później
Głowa już nie bolała tak mocno jak na początku, rana zaczynała się goić dzięki założonym szwom. Bandaż został zdjęty a jedynie opatrzono ją plastrem. Po kilku badaniach, które nie stwierdziły przeciwwskazań wypisano ją do domu. Teraz siedziała na kanapie otulona kocem z kubkiem gorącej herbaty w ręku. Chociaż towarzystwa dotrzymywała jej Roberta oraz Luca to ona wciąż była smutna. Chłopak siostry opowiadał naprawdę dobre dowcipy i historyjki z wakacji, kiedy był szczeniakiem, ale brunetki myśli błądziły wokoło innej osoby. Miguel! Facet, który poważnie i mocno wszedł jej za pazury teraz usilnie zaprzątał jej myśli. Od czasu wypadku nie widziała go, ani w szpitalu ani nie odwiedził jej w domu. Co prawda takie zachowanie z jego strony nie dziwiło ją, bo czegóż tu się spodziewać po kimś takim jak ten Casanova? Liczyła jednak, że zainteresuje się jej stanem, chociaż jako kolega z zespołu, ale gdzie tam! On całkiem ją olał. Nie powinna się tym tak przejmować, ale serce nie sługa i pokochało tego zarozumialca od siedmiu boleści, przez co teraz cierpiał, że nie zwraca na nią uwagi. Czerwono włosa, chociaż nie przepadała za brunetem po tym, co nawywijał w życiu Mirandy i Lukrecji nie mogąc dłużej znieść już cierpienia siostry powiedziała.
- Lu przestań bujać w obłokach i posłuchaj. – Rzekła trącając ja lekko by spojrzała w jej kierunku.
- No przecież słucham! – Krzyknęła przestraszona po tym jak wyrwano ją z zamyślenia o cudownym pocałunku z Miguelem.
- Ta jasne! – Burknęła pod nosem Robi. – Nie słuchałaś, ale teraz masz słuchać, bo wkurza mnie już ta twoja mina cierpiętnicy. – Rzekła sfrustrowana siostra brunetki.
- Kochanie może lepiej przejdź do sedna, bo nim skończysz on już zwieje. – Powiedział Luca tuląc do siebie ukochaną.
- Masz rację! A więc, ubierz się i zachrzaniaj do szkoły … a nie właściwie to już na lotnisko i zatrzymaj Miguela nim wyjedzie. – Powiedziała prawie na jednym tchu Roberta.
- Tyś chyba zwariowała! – Krzyknęła oburzona i zaskoczona słowami siostry Lucrecia. – Niby, czemu ja mam go zatrzymywać i po co?! – Zapytała głośno stawiając kubek na stolik o mało nie wylewając jego zawartości na blat.
-, Bo go kochasz i nie zaprzeczaj, bo za dobrze cię znam! – Powiedziała zatykając jej usta ręką. – Może nie lubię tego debila, ale skoro ten czub ma dać ci szczęście i przywołać uśmiech na twarzy to leć po niego! – Krzyknęła spychając ją z kanapy.
- Nie no ty całkiem oszalałaś! – Krzyknęła podnosząc się z podłogi.
- Lu, nie trać czasu na głupie gadanie tylko idź się ubierz na lotnisko już ja cię zawiozę. – Wtrącił się czekoladowo oki.
- Nie jadę, co z tego, że go kocham skoro on ma mnie gdzieś! Wciąż mi dokuczał, a kiedy wylądowałam w szpitalu ani razu mnie nie odwiedził, więc niby, po co mam go chcieć zatrzymać?!
-, Bo go kochasz! – Krzyknęła Roberta.
- A on ciebie. – Dodał Luca. – I nie prawda, że cię nie odwiedzał, był u ciebie każdego wieczoru. Przychodził, kiedy spałaś a wychodził, kiedy się budziłaś, bo wstydził się tego jak się zachował.
- Myślisz, że dlaczego wyjeżdża, bo nie potrafi spojrzeć ci w oczy. Uważa, że mu nie wybaczysz, a poza tym wydalili go z budy.
To wystarczyło więcej nie słuchała, tylko pędem pobiegła do pokoju i zaczęła się ubierać. Nie zajęło jej to nawet pięciu minut tak bardzo zależało jej na zatrzymaniu go. Zakochani stali już przy samochodzie i jak tylko zamknęła drzwi od domu wsiedli do auta i z piskiem opon odjechali.
Czy Lu zdąży zatrzymać Miguela ?
Czy aby na pewno to koniec kłopotów Mirandy ?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:16, 28 Sty 2012 Powrót do góry

Rozdział 16


W drodze na lotnisko jej szanowna siostra wyjaśniła, czemu to Miguel zamierza wyjechać. Uważał, że nie ma sensu pozostawania w miejscu gdzie wszystko, co miał stracił. Nadal czuł się winny wypadkowi Lu, co więcej sam dyrektor z tegoż to właśnie powodu wyrzucił go ze szkoły. Z wyjazdem jednak zwlekał ze względu na brunetkę, chciał się najpierw upewnić, co do jej stanu zdrowia. Przesiadywanie przy jej łóżku każdego wieczora nie było problemem dzięki Robercie. To ona namówiła Williama na to by chłopak siedział przy niej w dzień, a ona w nocy. Blondyn będąc zapracowanym człowiekiem zgodził się bez wahania na takowy plan. Pewnie gdyby wiedział, że to Miguel przychodzi do brunetki, a nie czerwono włosa wściekły by się. Na szczęście prawda nie wyszła na jaw, dzięki czemu brunet mógł spokojnie każdego wieczora czuwać przy Lucreci. Po opowiedzeniu wszystkiego siostra spojrzała na Lu.
- I czy to nie jest wystarczający dowód na to, że ten facet cię kocha? – Zapytała widząc zamyśloną minę siostry.
- Lu on naprawdę się zmienił … chce wziąć nawet odpowiedzialność za dziecko. – Dodała Miranda, która w ostatniej chwili wparowała im do samochodu nim odjechali.
- O rany przestańcie już tak go wychwalać … dajcie mi wreszcie pomyśleć, co mam mu powiedzieć o ile zdążę go złapać. – Burknęła zła, że nie może skupić myśli przez ich trajkotanie.
Dziewczyny ucichły jak za zaklęciem czarodziejskiej różdżki. Zaś Lucas dodał gazu by jednak zakochani mieli okazję się spotkać. Będąc już na miejscu wszyscy ruszyli na poszukiwania bruneta. Nie było to łatwym zadaniem gdyż lotnisko było wręcz zapełnione po brzegi ludźmi. Spanikowane dziewczyny zaczęły już tracić nadzieję na odnalezienie Miguela. Tylko Luca zachował zimną krew i pofatygował się dowiedzieć, jakim samolotem i o której wylatuje jego kumpel. Szczęśliwy z uzyskanej informacji wrócił do swoich rozgorączkowanych koleżanek. Jak tylko powiedział im gdzie mogą znaleźć jego kumpla cała czwórka natychmiast pobiegła w wyznaczone miejsce? Niestety przy odprawie dowiedzieli się tego, czego najbardziej się obawiali. Brunet wsiadł już na pokład samolotu. A ochrona nie chciała nawet po błaganiach na klęczkach wpuścić Lucreci na pokład. Kilka minut później stali w szybie wychodzącej wprost na pas startowy i ze smutkiem na twarzach patrzyli jak samolot odlatuje. Zdruzgotana Lu, chociaż starała się zachować panowanie nad sobą i nie płakać przy wszystkich jednak nie wytrzymała. Rzuciła się w ramiona siostry.
- Straciłam go. – Wydukała z ledwością przez łzy.
*********
Podjęcie tej decyzji kosztowało go sporo. Jednak wiedząc, że brunetka pała do niego jedynie nienawiścią nie widział sensu pozostania w Meksyku. Szczególnie, że i ze szkoły został usunięty. Marzenia o założeniu zespołu i cudownej karierze też przestały mieć dla niego znaczenie. Oddałby wszystko byle by Lu ze chciała z nim być. A skoro tak się nie stało wyjazd był najlepszym, co mógł zrobić. Jeśli chodziło o Mirandę to zamierzał zaraz po urządzeniu się w nowym miejscu zamieszkania skontaktować się z dziewczyną i ustalić opiekę nad dzieckiem oraz wszystko inne, co dotyczyło obowiązków ojca. Teraz w samolocie rozmyślał o tym czy gdyby zachował się inaczej w stosunku do brunetki to miałby szansę na zyskanie jej miłości? Prawdopodobnie tak! Niestety wtedy za bardzo bał się zaangażowania i dlatego robił to, co robił, aż doprowadziło go to do takiej ruiny. Na naprawę błędów było za późno a więc chcąc nie chcąc musiał przyjąć do świadomości fakt, że został sam.
*********
Wyjazd Miguela odbił się na wszystkich. Miranda i Roberta ciągle starały się podtrzymać na duchu zdruzgotaną Lu. Pablo i Lucas zaś szukali sposobu by sprowadzić chłopaka z powrotem do Meksyku, lecz jak na razie z marnym skutkiem. Nawet Salvador próbował jakoś pomóc, ale i jemu się nie poszczęściło gdyż sam dyrektor nie wiedział, dokąd ma zamiar jechać brunet. Los Angeles było zbyt dużym miastem na to by tak po prostu tam pojechać i szukać go ulica po ulicy. Taka wyprawa nie miała sensu. Zresztą teraz Lucrecia poza opłakiwaniem utraty ukochanego miała coś o wiele bardziej ważnego na głowie. Rozmowa z Williamem, który z radością odliczał dni do ich ślubu. Lu doskonale wiedziała, że chociaż nie będzie z Miguelem nie może pozostać w związku z blondynem. Nie mogła ciągle go oszukiwać i udawać, że wszystko gra. Przy wieczornej kolacji, na jaką ją zaprosił postanowiła wreszcie skorzystać z okazji i z nim porozmawiać. Niestety z obawy przed jego reakcją poczekała aż wyjdą z lokalu i zaproponowała spacer. Zgodził się nie podejrzewając, że ten wieczór nie zakończy się tak miło jak się zaczął. Objął ją w tali, lecz ona szybko wyswobodziła się z objęć i stanęła na wprost niego.
- Ten spacer to wymówka. – Powiedziała szybko ze zdenerwowania.
- Nie rozumiem kochanie. – Odparł spoglądając na nią pytającym wzrokiem.
- Widzisz Will… ja naprawdę cię lubię. I na początku naszej znajomości kochałam cię, ale teraz… teraz już tego nie czuję. – Wydukała z ledwością niepewnie spoglądając na jego twarz.
- Chodzi o niego? – Zapytał lekko zdenerwowany na wspomnienie swojego rywala.
- Tak…nie…to znaczy tak i nie? – Odparła szybko czując jak nerwy rozstrajają ją od środka. – Będę z tobą szczera i otwarcie ci powiem, że kocham Miguela. Nie wiem jak i kiedy to się stało, ale zakochałam się w nim. Jednak on wyjechał nim zdążyłam mu to powiedzieć.
-, Czyli masz zamiar go odszukać i dlatego teraz ze mną zrywasz? – Zapytał chcąc mieć jasność, co do tego czy dobrze ja rozumie.
- Nie William. Ja nie zamierzam go szukać, zrywam z tobą gdyż nie chcą dalej okłamywać siebie i ciebie. – Odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- Powiedz mi, ale tak szczerze, od kiedy masz świadomość, że kochasz tego faceta? – Zapytał czując jak ogarnia go coraz to większa złość.
-, Do czego zmierzasz Will? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Do niczego Lu chcę tylko wiedzieć od jak dawna przyprawiasz mi rogi? – Rzekł z ironicznym uśmiechem na twarzy.
Czego, jak czego, ale tego się nie spodziewała po nim? Owszem może nie była w porządku wobec niego, jednak nie miał prawa posądzać ją o taką niegodziwość. Wściekła z całej siły uderzyła go w twarz z otwartej ręki.
- Zasłużyłam czy nie, nie masz prawa mnie tak obrażać! – Warknęła i ruszyła wściekła w stronę powrotną do szkoły.
- Obyś tego nie żałowała Lu! – Krzykną za oddalająca się dziewczyną.
Zignorowała jego słowa i czym prędzej przyspieszyła kroku czując ja po policzkach spływają jej łzy.
**********
Mimo, że pogodziła się z nową sytuacją i tym, że nie długo zostanie matką to jednak nadal nie miała odwagi poinformować o tym rodziców. Co z tego, że była już dorosła, ale oni uważali, kobieta powinna zajść w ciąże dopiero, kiedy już się ustatkuje? A ona?! Miała faceta, który kochał ja ponad wszystko, lecz byli ze sobą zbyt krótko by mogła uważać go za potencjalnego męża. Owszem razem z Pablem snuli plany na przyszłość, lecz życie bywało zaskakujące i nieprzewidywalny. Być może stanie się coś, co rozłączy ją z Pablem tak jak to było w przypadku Lu i Miguela. Do tej pory starła się nie myśleć źle, lecz nie powodzenie przyjaciółki wzbudziły w niej wątpliwości. A może to wszystko działo się przez ciążę? Nie mogąc spać podniosła się z łóżka i narzucając na siebie jedynie szlafrok opuściła jak na ciszej pokój, w którym spały dziewczyny. Zeszła na dół do salonu by poczytać książkę z nadzieją odprężenia się. Niestety, ale i to nie bardzo jej szło. Odłożyła lekturę na miejsce i ruszyła korytarzem w stronę schodów prowadzących na górę. Nagle głównym wejściem weszło jej dwóch kolegów z klasy, z którymi ostatnio nie najlepiej się dogadywała. Chłopcy uwzięli się na nią za to, że dała im kosza po zerwaniu z Miguelem. Codziennie dokuczali jej, a ona jak to ona w ciszy znosiła owe zachowanie nikomu o niczym nie mówiąc by nie potrzebnie stresować przyjaciół. Potem, kiedy Pablo został jej facetem ich zachowanie pogorszyło się coraz bardziej. Wciąż milczałaby przez nią ukochany nie narobił sobie czasem kłopotów. Tego wieczora jednak pożałowała, że to ukryła. Dobrze wstawieni panowie na jej widok wymienili spojrzenia i w błyskawicznym tempie się przy niej znaleźli.
- Cześć Bondi. – Rzekł jeden posyłając jej cwaniacki uśmiech.
- Odczepcie się. Aż tak ciężko wam znieść porażkę? – Zapytała wściekła, że ją otoczyli.
- Porażkę słonko to zaraz ty poniesiesz. - Warknął drugi przyciągając ja do siebie i zatykając dłonią buzię doskonale wiedząc, że będzie próbowała krzyczeć.
Następnie obaj zabierając ze sobą dziewczynę wycofali się z korytarza wprost to męskiego kibla.


Jak zakończy się napaść na Mirandę ?
Co planuje William ?
I czy Lu spotka jeszcze kiedyś Miguela ?

Rozdział 17


Ból głowy obudził go. Wstał więc i zaraz po tym jak założył szlafrok zszedł na dół by wziąć coś przeciwbólowego. Nagle czyjeś łkanie zwróciło jego uwagę. Przystaną i zaczął uważnie nasłuchiwać. Dźwięk dobiegał z męskiej toalety niewiele myśląc pobiegł tam. Kiedy otworzył drzwi na chwilę go zamurowało. Na podłodze leżała Miranda zwijając się z bólu , po jej policzkach ciekły łzy najgorsze jednak ,że cała jej dolna część piżamy była we krwi.
- Salvador … błagam pomóż mi…aaaa …to boli. – zawyła znowu zwijając się w kłębek i trzymając za brzuch.
Jej przerażająco bolesny głos obudził go z letargu w jaki popadł i szybko znalazł się przy dziewczynie. Wziął ją na ręce i wybiegł na korytarz.
- Pomocyyyyyy … niech ktoś nam pomoże ! – krzyczał idąc w stronę saloniku. – Mała trzymaj się błagam …trzymaj. – powtarzał układając ją na sofie.
- Aaaa… ałaaaa – wyła z coraz to większego bólu.
- Leż tu ja idę wezwać karetkę. – powiedział i nim zdążyła zareagować wybiegł z salonu.
Pędem poleciał na górę , wbiegł do pokoju szybko zapalając światło rzucił się do telefonu i wybrał numer pogotowia. Czekając na połączenie zaczął budzić chłopaków.
- Pablo wstawaj … słyszysz wstawaj Miranda jest … umierająca ! – wykrzyknął nie wiedząc jak ma w skrócie opowiedzieć mu to co stało się z jego dziewczyną.
Zaspany chłopak spojrzał na niego nie bardzo wiedząc o czym on mówi. Dopiero kiedy kolejny raz powtórzył ów bolesne słowa , chłopak zerwał się jak oparzony i nie czekając na wyjaśnienia wybiegł z pokoju. Przez to zajście nagle na nogach znalazła się cała szkoła. Dyrektor od razu zaczął przesłuchiwać każdego ucznia czy wie coś na temat niefortunnego zdarzenia. Roberta i Lucrecia w tym czasie pojechały do szpitala razem z blondynką. Pablo też chciał ,ale niestety szef szkoły nie wyraził na to zgody , gdyż uznał ,że to nieetyczne. Tak więc Luca jako jedyny w miarę opanowany zaczął go pocieszać oraz uspokajać nadal spanikowanego Salvadora. Dla wszystkich ta noc była długa i ciężka. I chociaż lekarze dość szybko zareagowali to dziecka Mirandy nie udało się uratować. Wstrząśnięta i całkiem zdruzgotana zasnęła tylko dzięki silnym środkom uspakajającym.
************
Nowa szkoła , nowy dom niestety nie napawały go radością. Wciąż o niej myślał , chcąc zagłuszyć tęsknotę zaczął ponownie uczęszczać w nielegalnych wyścigach które kochał od dawna. Muzyka która była jego pierwszą miłością przestała dla niego istnieć odkąd stracił Lu. W Los Angeles było dużo pięknych dziewczyn ,ale on nawet na żadną nie spojrzał co jak na podrywacza było nie podobne. On sam siebie już nie poznawał. Miłość do brunetki strasznie go zmieniła , zamiast latać na imprezy i zaliczać laską za laską co wieczór wybierał się na wyścigi. Tam na chwilę odrywał się od wspomnień związanych z nią. Lecz po powrocie do domu to wszystko wracało ze zdwojoną siłą. Na co dzień poświęcał się nauce. Kariera muzyka zanikła ,a więc trzeba było ukończyć szkołę z jak najlepszym osiągnięciem by potem wyszukać sobie jakiegoś innego zawodu przynoszącego mu spore zarobki. Minęło trzy tygodnie od wyjazdu z Meksyku on nadal nie odważył się zadzwonić do Mirandy. Nie chodziło o strach przed zobowiązaniami , bał się bardziej ,że nie wytrzyma i zapyta o Lucrecię. Bał się usłyszeć ,że jego ukochana została żoną innego. I tylko dlatego nadal unikał rozmowy z blondynką. Z czasem jednak będzie musiał zebrać się w sobie i wykonać jakże trudny telefon.
*************
Te dwadzieścia jeden dni były najgorszymi w jej życiu i nie tylko. Najpierw wyjechał Miguel co bardzo przeżyła i nadal przeżywa. Potem ta okropna napaść na Mirandę która pozbawiła ją jeszcze nienarodzonego dziecka. Na domiar złego przyjaciółka popadła z depresję , zerwała z Pablem , rzuciła szkołę i wyjechała wraz ze swoimi rodzicami. Pablo przez to opuścił się w szkole i chodził jak struty. Jego stan akurat rozumiała bo sama wciąż tęskniła za brunetem i opłakiwała go w poduszkę. Chłopców którzy dopuścili się pobicia Mirandy , załapano i ukarano nie tylko wyrzuceniem ze szkoły ,ale też karą odsiadki w zawieszeniu. Jedyne co ją pocieszało to był fakt iż William dał jej spokój po mimo swoich gróźb. Niestety nawet Roberta i Lucas nie potrafili cieszyć się ze swojego szczęścia po ostatnich zajściach. Mury szkoły z każdym dniem przybijały ją coraz to bardziej. Dziś miała już dość tej ciągłej przybijającej atmosfery , ubrała się więc elegancko i seksownie zarazem i nikomu nic nie mówiąc wyszła na miasto. Początkowo spacerowała sobie napawając się ciepłem tej nocy , wdychała świeżość lekkiego lecz ciepłego wiatru. Po godzinie tej bez sensownej wędrówki weszła do klubu nocnego zwanego ,,Diabeł”. Chociaż nazwa była mroczna to jednak sam lokal dość przyjazny. Usiadła przy barze i zamówiła drinka rozglądając się po parkiecie na którym tańczyła masa młodych ludzi. Po trzecim drinku postanowiła w końcu się zabawić tak jak nie robiła tego od lat. Wkroczyła lekko chwiejnym krokiem na parkiet i nawet nie patrząc na chłopaka złapał go za nadgarstek i pociągnęła do tańca. Mężczyzna o dziwo nie miał nic przeciwko i z chęcią zaczął wywijać razem z nią na środku sali. Po kwadransie szalonego tańca zmęczyła się i ponownie wróciła na stołek przy barze , skinęła na kelnera i zamówiła to samo co wcześniej. Nagle za plecami usłyszała dość dziwne pytanie ;
- Potrafisz śpiewać ?
Zaskoczona odwróciła się i napotkała spojrzenie stojącego przed nią szatyna. Stał na wprost niej z uprzejmym uśmiechem na twarzy czekając na odpowiedź.
- A co ci do tego ?! – burknęła.
- Pytam grzecznie czy umiesz śpiewać. – odparł skinąwszy kelnerowi by nalał mu to samo co dziewczynie.
- Owszem ,a co ?! – zapytała z cwaniackim uśmiechem na twarzy.
- A zrobiła byś mi tą przyjemność i zaśpiewała dziś w moim klubie ? – zapytał zajmując miejsce obok niej.
Po tym pytaniu brunetka wybuchła śmiechem. Drinki które wypiła owszem namieszały jej w głowie ,ale nie aż tak by śpiewała na oczach wszystkich z powodu prośby całkiem obcego jej faceta.
- Koleś czyś ty się z choinki urwał ?! – zapytała nadal dusząc się ze śmiechu. – Ja mam zaśpiewać tu… tu i teraz ?
- Tak ,a dlaczego nie ? – zapytał poważnie nie rozumiejąc jej rozbawienia.
- Bo cię nie znam , bo jestem pijana … bo…
- Bo jesteś tchórzem. – odparł chcąc ja sprowokować do działania.
- Coś ty powiedział ? – zapytała zamieniając uśmiech na groźny wyraz twarzy.
- Uznałem ,że jesteś tchórzem. – odparł ze spokojem w głosie.
- O żesz ty … dobra niech ci będzie zaśpiewam , ale jak ucieknie ci klientela to nie mniej żalu. – powiedziała wstając z krzesła.
- Dziękują. – rzekł wręczając jej mikrofon podany przez kelnera za barem.
Kilka sekund później stała na scenie śpiewając swój pierwszy kawałek który napisała zaraz po wyjeździe Miguela. Jej głos sprawił ,że każdy nawet najbardziej pijany klient stanął i z uwagą jej słuchał. Zaś ona z każdą chwilą czułą jak muzyka napełnia jej ciało radością i smutkiem na przemian. Zrozumiała ,że nie tylko tęskni za brunetem ,ale też za swoimi marzeniami które porzuciła. Kończąc ostatnie zdanie swojego wykonania obiecała sobie zadbać o siebie i zapomnieć o utraconej miłości napełniając swoje życie szczęściem które da jej spełnienie swoich marzeń. I udało jej się je spełnić szybciej niż przypuszczała , gdyż ów właściciel baru okazał się synem najważniejszej ryby która promowała nowe zespoły. Dzięki niemu zebrała nowy zespół i zaczęła grać koncerty. Jej kariera w ciągu pół roku rozrosła się w zawrotnym tempie. Szkoła przestała mieć znaczenie tak samo jak cała reszta. By zapomnieć o utraconej miłości zatraciła się w biznesie muzycznym odtrącając tym samym rodzinę jak i przyjaciół. Na dokładkę zaczęła zmieniać mężczyzn jak rękawiczki bawiąc się ich kosztem. Dawna spokojna Lucrecia zniknęła na dobre. Co niestety nie cieszyło jej bliskich.
**********
Pół roku później.

Nie zdążył dobrze wejść do mieszkania jak na jego szyj zawisła szczupła blondynka całując go namiętnie w usta. Zaskoczony tak nagłą reakcją odwzajemnił pocałunek ,a kiedy już odzyskał głos.
- Bell co jest ?
- Miguel wygrałam bilety na koncert Didi !!! - krzyknęła uradowana.
Spojrzał na nią tak jak by nagle na jej głowie wyrosły czułki. I po chwili wahania zapytał;
- A kim jest Didi ?
- O rany kotek co ty muzyki nie słuchasz... koncertów nie oglądasz? - zapytała z irytacją. - Przecież ta laska od trzech miesięcy nie schodzi z list przebojów ! - krzyknęła podekscytowana.
- Fajnie skarbie ,że tak ja lubisz ... no i ,że wygrałaś te bilety ,ale ja naprawdę o niej nie słyszałem. - odparł siadając wygodnie na kanapie w salonie.
- Nic straconego... gdyż jedziesz ze mną na ten koncert ! - krzyknęła wskakując mu na kolana.
Ta wiadomość ani trochę go nie ucieszyła. Od muzyki odciął się już dawno w każdy możliwy sposób i nie zamierzał do niej wracać gdyż przywoływała wspomnienia. Być może to głupie ,ale właśnie muzyka najbardziej kojarzyła mu się z Lu. I choć już od ośmiu tygodni chodził z Anabell to jednak nadal myślał o brunetce. Bell go kochała po mimo tego ,że większość jej znajomych uważała go za ponuraka i dziwaka. Bo kto mając niespełna dwadzieścia trzy lata nie lubi słuchać muzyki ani wychodzić na imprezy. Kto w tym wieku woli siedzenie w domu przed kominkiem z książką w ręku. Nikt normalny , takie bynajmniej mieli zdanie nowi znajomi Miguela i Belli. On jednak nie zważał na to i nadal żył tak jak chciał. Niestety Anabell należał do typu dziewczyn upartych i dążących do celu o czym brunet doskonale wiedział. Dlatego też chciał czy nie będzie musiał pojechać na ów koncert inaczej dziewczyna nie da mu spokoju. Mało zadowolony po przemyśleniu sprawy spojrzał na nią i powiedział;
- Oczywiście mała ,że pojadę z tobą na ten koncert.
Szczęśliwa blondynka w nagrodę zatopiła w nim swoje usta.

* Didi - pseudonim muzyczny Lucreci


Rozdział 18


Ledwo otworzył drzwi jak do środka wparowała wściekła czerwono włosa. Zszokowany blondyn spojrzał na nią wymownie oczekując wyjaśnień owego wtargnięcia. Już miał zamknąć drzwi chcąc spokojnie porozmawiać z Robertą, kiedy w nich pojawił się Lucas. Mężczyzna widząc minę i nastawienie swojej ukochanej od razu stanął koło niej.
- Kochanie proszę tylko spokojnie. – Powiedział spokojnie chcąc wpłynąć, jako taka na narzeczoną.
- Żadne tam spokojnie! – Warknęła mierząc obu panów morderczym spojrzeniem. – Ten cały twój plan okazał się gówno wart! – Krzyknęła tym razem spoglądając jedynie na Williama. – W tej chwili masz to odkręcić inaczej cię poćwiartuję! - Zagroziła dźgając go palcem w klatkę piersiową.
- Może najpierw wyjaśnij mi, o co ci chodzi, bo ja nadal nie bardzo wiem, co cię tak wkurzyło. – Rzekł blondyn rozkładając ręce w geście kapitulacji.
- Kiedy rzuciła szkołę … nie powiedziałam nic? Co więcej przekonałam rodziców do słuszności jej decyzji? Milczałam też widząc jak się od nas oddalała oddając się swojej karierze. Przemilczałam też widząc, co dwa dni u jej boku nowego faceta, ale więcej nie zniosę! - Krzyknęła opadając na kanapę z braku sił.
- To, co w takim razie mam zrobić? – Zapytał nie wiedząc, czego od niego oczekuje.
- Masz powiedzieć temu swojemu agentowi, żeby ją wylał! – Rozkazała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Roberta czyś ty zwariowała?! Przecież ona odnosi sukces i niby, za co ma ją zwolnić, poza tym jak nie on to ktoś inny będzie chciał ją chętnie promować. – Rzekł starając się przemówić czerwonowłosej do rozsądku.
- Posłuchaj Will zgodziłam się na ten cholerny plan z nadzieją, że moja siostra spełni swoje marzenie, a jednocześnie odzyska miłość. Byłam pewna, że kiedy ten idiota Miguel o niej usłyszy wróci i będą razem… tym czasem on nie wrócił, co jednoznacznie daje mi do myślenia, iż nigdy jej nie kochał naprawdę. Ona zaś zamiast zmądrzeć jeszcze bardziej zgłupiała! Ugania się jak latawica za facetami, nas odstawiła na bok. Nie przyjeżdża na święta, telefony odbiera z wielką łaską … znosiłam to jakoś, ale tego, że odmówiła mi przyjechania na mój ślub nie zniosę! Więc albo naprawisz to … albo przysięgam wykastruje cię! - Kotku proszę cię nie denerwuj się tak, bo jeszcze zaszkodzisz naszemu dziecku. – Rzekł Lucas obejmując Robi z troską.
- Naszemu dziecku nic nie będzie, prędzej William padnie tu trupem jak zaraz czegoś nie wymyśli by Lucrecia zmądrzała. – Odparła wtulając się w ukochanego.
- Robi ja nie mogę jej zwolnić. I uwierz mi chciałem jej pomóc. Nie sądziłem jednak, że Lu tak odbije… gdybym wiedział nie kiwnąłbym palcem by wciągnąć ją w to bagno, w które wpadła. – Powiedział zasmucony blondyn czując, że swoją pomocą jednak tylko zaszkodził.
- A mnie się wydaje, że zrobiłeś to celowo, bo nie mogłeś znieść, że ona wybrała Miguela a nie ciebie. – Rzekła czerwono włosa.
- Gówno prawda! – Krzyknął zły za takie oskarżenie. – Owszem początkowo mnie to bolało, ale potem zrozumiałem, że to nie jej wina, iż pokochała innego. – Powiedział zgodnie z prawdą.
- Ej …ej kochani! Może się uspokójcie i zamiast wzajemnie skakać sobie do gardeł siądziemy i pomyślimy jak skutecznie ściągnąć ja do kraju. – Rzekł Lucas zmęczony już ową wymianą zdań.
I chociaż nadal każde z nich nosiło się ze złości to jednak zgodnie uznali. Iż Luca ma rację. William zrobił herbatę i cała trójka spokojnie zaczęła temat od początku tylko tym razem zastawiając się nad planem tak długo aż będą pewni, iż jest skuteczny.
***************
Rankiem, kiedy otworzyła oczy i zobaczyła go siedzącego na jej łóżku była pewna, że to sen. Teraz jednak, gdy trzymał jej dłoń i nachalnie ciągnął w stronę rzeczki na pobliskiej łące była już pewna, że to rzeczywistość. I nie żeby się nie cieszyła z jego wizyty, ale fakt, iż prawie za nim biegła wkurzył ją.
- Cholera jasna Salvador myślałam, że to będzie spacer, a nie maraton! – Krzyknęła próbując złapać oddech. – Jeśli przyjechałeś tu, aby mnie wykończyć za to, że was porzuciłam to prze…praszam. – Powiedziała, po czym szybko zamilkła na widok bruneta.
- Cześć Miranda. – Powiedział spoglądając w jej błękitne oczy.
- No to ja was zostawiam … pogadajcie sobie. – Rzekł Salvi widząc jak owa dwójka wpatruje się w siebie.
Serce blondynki i tak biło szybko po biegu, jaki zafundował jej przyjaciel, ale na widok Pabla jej serduszko biło o tysiąc razy szybciej, zaś oczy zaczęły szklić się od łez, które stopniowo zbierały się pod powiekami. Chłopak był tak samo poruszony jej widokiem i dlatego początkowo milczał nie bardzo wiedząc, od czego zacząć. W drodze do jej domu w głowie układał sobie całą przemowę, ale teraz nic z niej nie pozostało gdyż za bardzo ucieszył go jej widok. Nie chcąc by widział jej łzy, a także chcąc uniknąć ponownego zranienia go odwróciła się i ruszyła w stronę domu.
- Miranda tęsknię za tobą. – Wyszeptał na tyle głośno by usłyszała.
Przystanęła. Nie odwróciła się jednak czując jak łzy spływają po jej policzkach.
- Wiem, że to, co cię spotkało było okropne i oddałbym wszystko by cię przed tym uchronić. – Powiedział podchodząc wolno coraz bliżej niej.
- Nie mogłeś… nie wiedziałeś, ja sama nie wiedziałam, co mnie spotka. – Powiedziała wracając pamięcią tamtego tragicznego wydarzenia. – Więc nie obwiniaj się Pablo. – Odparła ze spokojem w głosie będąc pewna, iż przyjechał po jej wybaczenie gdyż sam sobie nie mógł wybaczyć owej tragedii.
- Kocham cię Miranda … rozumiesz kocham! –Rzekł kładąc delikatnie na jej ramiona. – I dlatego proszę nie odtrącaj mnie po raz kolejny… przyjechałem tu po ciebie. – Powiedział obejmując ją w tali i wtulając swoją twarz w jej jasne włosy.
Słysząc ból w jego głosie oraz błaganie zrozumiała dopiero teraz, że nie tylko ona cierpiała. Jej ukochany przezywał to równie boleśnie o ile nie boleśniej tym bardziej, kiedy go porzuciła. To ona zasiała w nim poczucie winy. Chciał jej wtedy pomóc, wesprzeć, lecz ona zachowała się egoistycznie i odtrąciła go. Rzuciła wszystko, odcięła się od tamtego życia i wróciła w rodzinne strony myśląc, iż to najlepsze rozwiązanie.
- Kochanie, jeśli potrzebujesz więcej czasu ja zaczekam, ale …
- Ciii… - powiedziała kładąc mu palec na ustach szybko odwracając się do bruneta przodem. – Przeprasza za to, że byłam egoistką. Przepraszam za to, że cię wtedy zostawiłam, ale wtedy widziałam tylko takie wyjście. Sądziłam, że zostając zranię cię bardziej… kochałam cię i kocham i dlatego chciałam oszczędzić ci bólu. A tym czasem sama się do niego przyczyniłam. Przepraszam.
Nie mówiąc nic przyciągnął ja do siebie i pocałował. Zarzuciła mu ręce na szyję odwzajemniając chętnie pocałunek dając mu tym samym znak, iż jest gotowa zacząć od nowa.
************
Zamyślona wpatrywała się we własne odbicie w wielkim garderobianym lustrze. Nie mogła uwierzyć w to, kim się stała. I nie chodziło tu o jej sławę, lecz o postępowanie wobec ludzi, których kochała i którzy kochali ją. Tyle lat byli u jej boku wspierali ją, pomagali. Dawali radość i byli bezgranicznie jej oddani. A ona to wszystko w ciągu szczęściu miesięcy odrzuciła tak po prostu. Nie od razu, lecz stopniowo, ale jednak. I dlaczego? Bo mężczyzna, którego kochała zniknął z jej życia na zawsze. To przez niego zamieniła rodzinę i przyjaciół na karierę. Śpiew od zawsze był jej marzeniem, ale nigdy za taką cenę i gdyby nie utrata Miguela za pewne teraz pomagałaby Robercie w przygotowaniach do ślubu. Niestety utrata ukochanego strasznie na nią wpłynęła. Początkowo jeszcze wierzyła, że wróci i będą razem. Czekała na niego z nadzieją. Na próżno. I kiedy to do niej dotarło zabolało tak bardzo, że uczucia odstawiła na bok. Zamknęła się w sobie i rzuciła w wir szlifowania swoich marzeń. Chciała o nim zapomnieć, pragnęłaby przestało boleć. Sądziła, że muzyka jej w tym pomoże, ale myliła się. Może i taka forma życia czasem zagłuszała jej ból, ale marzenie stało się nic nie warte. Na samo wspomnienie tego jak zniszczyła sobie życie spływały jej po policzkach. Otarła je jednak szybko słysząc pukanie do drzwi.
- Proszę. – Rzekła poprawiając rozmazany makijaż.
- Dii jesteś gotowa, … bo wychodzisz na scenę. – Powiedział jeden z członków jej zespołu.
- Tak jestem. – Odparła podnosząc się z krzesła. – Chodźmy! – Powiedziała biorąc Toniego pod rękę.
Ruszyli wąskim korytarzem prowadzącym wprost na scenę w połowie drogi podbiegła do nich dziewczyna.
- Przepraszam czy mogę poprosić o autograf? – Zapytała tuż za jej plecami dotykając lekko ramienia brunetki.
- Ależ oczywiście. – Odparła z uśmiechem na twarzy odwracając się w stronę blondynki.
- A czy mogłaby pani napisać z dedykacją dla Miguela? – Zapytała dziewczyna podając piosenkarce plakat z jej podobizną.
Na dźwięk tego imienia uśmiech Lucreci znikł, a na twarzy pojawił się smutek. Mimo to prośbę spełniła oddała plakat i szybko oddaliła się słysząc jak blondynka krzyczy podziękowania.
************
Ten plan też nie bardzo podobał się Robercie kłamstwo o chorobie kogoś z rodziny było jedną rzeczą, która mogła skłonić Lu do powrotu w rodzinne strony przynajmniej na jakiś czas. Potem będą myśleć nad kolejną częścią planu by zatrzymać ją na stałe. Do tego czasu William i Salvador oraz Lucas mieli czas na odszukanie Miguela. To, że wtedy się nie udało nie oznaczało, że i tym razem tak będzie. Tak czy siak musieli spróbować ponownie. Słysząc od Salviego, że Pablo i Miranda się pogodzili narodziła się w czerwono włosej nadzieja na odzyskanie siostry. Bo skoro Miranda wróciła do Pabla, chociaż to ona wycierpiała w tamtym okresie najwięcej to i Lu zrozumie swoje błędy w końcu i stanie na nogi. Nawet, jeśli Miguela nie uda się im odnaleźć to i tak cała paczka zamierzała przywrócić brunetce rozum i chęć do życia.
*************
Stał oparty o ścianę wielkiej hali, w której odbywał się koncert owej słynnej Dii, którą znali wszyscy ponoć tylko nie on. Nie miał ochoty tu być, ale doskonale wiedział, że Bell nie dałaby mu żyć. Wściekł się jednak trochę, kiedy jego dziewczyna nagle zniknęła Bóg wie gdzie. A on czekał i czekał stojąc i słuchając jakiegoś metalowego zespołu. Po kwadransie był gotów zostawić blondynkę i uciec stąd jak najdalej i właśnie w chwili, kiedy ruszył ku wyjściu ludzie zaczęli głośno klaskać i gwizdać na widok nowej gwiazdy na scenie. Ciekawość sprawiła, iż przystaną i zerknął na scenę. Niestety światła reflektorów nie bardzo zezwalały mu na przyjrzenie się twarzy artystki. Zrezygnowany ponownie ruszył do wyjścia. W tym czasie, kiedy on przedzierał się przez tłum fanów brunetka zaczęła śpiewać po wcześniejszym powitaniu przez jednego z członków zespołu. Miguel słysząc pierwsze słowa piosenki staną jak wryty. Jego serce stanęło na chwilę, a potem zaczęło bić szalone. Odwrócił się jeszcze raz w stronę sceny i wtedy ujrzał swoją Lu. Jej twarz, oczy, usta, piękne długi ciemne włosy, smukła talia … to wszystko widział teraz nadzwyczaj wyraźnie. Ludzie wokoło nagle zniknęli, krzyki i oklaski ucichły było tak jak by świat przestał istnieć i był tylko on Miguel San Roman i Lucrecia Martinez.
**************
Półtora godzinne śpiewanie wykończyło ją, dlatego też zaraz po powrocie do garderoby rzuciła się na sofę. Ledwo zdjęła szpilki jak do pokoju wparował William nawet nie pukając.
- Musimy pogadać! – Rzekł tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Po pierwsze bądź tak łaskaw i zapukaj następnym razem, gdyż mogę być naga. Po drugie nie mamy, o czym rozmawiać. – Odparła chłodno.
- Owszem jest. – Rzekł ignorując jej nie przyjemny ton. – Chodzi o… - zaczął, lecz pukanie do drzwi nie pozwoliło mu skończyć.
- Proszę! – Krzyknęła szybko chcąc tym samym pozbyć się Williama.
Kiedy drzwi się uchyliły i ujrzała twarz bruneta w pośpiechu podniosła się do pionu.
- Miguel?! – Zapytała z niedowierzaniem.
- Możemy pogadać? – Zapytał ukradkiem zerkając na blondyna.
- Jasne … ja już wychodziłem. – Wtrącił się blondas z przyjemnym uśmiechem na twarzy.
Jego zachowanie zdziwiło ich oboje, ale żadne tego nie skomentowało. Brunet szybko wszedł do środka i zamknął drzwi stając oko w oko z brunetką.
- Gratuluję sukcesu. – Powiedział z uśmiechem na twarzy chcąc jakoś napocząć rozmowę.
Serca biły im tak szybko i głośno, że oboje bali się, iż to drugie usłyszy. Miała ochotę rzucić mu się na szyję, ale strach ją zniewolił. Uśmiechnęła się, więc tylko.
- Dziękuję. – Odpowiedziała zapraszając go gestem ręki by siadł na kanapę.
- Tak szczerze to gdyby nie Bell nawet bym nie wiedział, że śpiewasz. – Rzekł siadając obok niej. – No, ale na szczęście już wiem. – Odparł szybko czarując ją swoim spojrzeniem. – A tak poza tym, … co słychać? – Zapytał szybko oglądając wzrokiem garderobę.
- Kim jest Bell? – Zapytała całkiem ignorując jego pytanie.
- To moja dziewczyna. – Odparł zgodnie z prawdą.
- Aha. – Rzekła ze smutkiem spuszczając głowę w dół.
- No, więc co u ciebie poza tym, że zrobiłaś karierę? – Zapytał chcąc zostać blisko niej jak najdłużej.
- Za miesiąc biorę ślub, potem zawieszam karierę gdyż chcemy postarać się o dziecko. – Skłamała sama nie wiedząc, czemu.
- Czyli wszystko układa się tak jak chciałaś? – Zapytał próbując nie okazać rozczarowania i bólu po informacjach, jakie usłyszał.
- Tak. A u ciebie? – Zapytała udając zainteresowanie.
- Mam pracę, dziewczynę, z którą pewnie kiedyś się ożenię i jestem szczęśliwy. – Odparł karcąc sam siebie w myślach za to, iż trochę nagina prawdę.
- To świetnie! – Odparła posyłając mu uśmiech.
- A co u reszty? No wiesz Lucas... Mirandy …
- Wiesz, co Miguel … miło się rozmawiało, ale jestem troszkę zmęczona i…
- Jasne rozumiem już wychodzę. – Odpowiedział podnosząc się z sofy. – Lu … przepraszam, ale to muszę wiedzieć … jak się trzyma Miranda? Bo widzisz, kiedy do niej dzwoniłem jej matka za każdym razem mnie zbywała, a na komórce Mirandy cały czas włączała się sekretarka.
- Wiesz, co ja naprawdę jestem za bardzo zmęczona by teraz o tym gadać, a uwierz jest, o czym. Dlatego dam ci numer do Roberty ona za pewne skontaktuje cię z Mirandą, bo o ile wiem to nasz Mira zmieniła numer. – Odparła zapisując mu na kartce numer telefonu do siostry.
- Dzięki. – Odpowiedział, kiedy wręczyła mu karteczkę.
- Nie ma, za co. – Odparła posyłając mu uśmiech.
- No to trzymaj się. – Rzekł lekko całując ją w policzek.
- Ty też. – Odparła odwzajemniając gest.
Zaraz po jego wyjściu usiadła i pozwoliła płynąć łzom, które od dawna zbierały się w jej oczach, lecz starała się je ukryć.


Rozdział 19



Zaraz po wyjściu z jej garderoby sięgnął do kieszeni spodni po telefon. Wykręcił numer podany przez Lucrecię i idąc wzdłuż korytarza prowadzącego do wyjścia czekał na połączenie. Nagle zza jego pleców wyskoczyła Anabell i bez uprzedzenia wyrwała mu aparat z ręki.
- Rany Miguel gdzie ty się szwendasz! – Krzyknęła stając naprzeciw niego tym samym zagradzając mu drogę. – Czterdzieści minut cię szukam, już myślałam, że ten tłum cię zdeptał po coś tu przylazł? – Zapytała karcąco.
- Zabłądziłem szukając ciebie. – Skłamał. – No właśnie przez takie tłumy nie lubię chodzić na koncerty. – Dodał spoglądając na nią wymownie.
- Wiesz, co, ale z ciebie sztywniak, ale i tak cię kocham. – Powiedziała muskając go w usta.
Brunet lekko się uśmiechnął nie chcąc wzbudzać w dziewczynie jakichkolwiek podejrzeń. Rozmowa z Lu całkiem go rozbiła i tylko ze względu na Bell jakoś się trzymał. Przygarnął ją do siebie by nie przedłużać tej dziwnej konwersacji i ruszył w stronę wyjścia.
*************
Płakała dość długo i gdyby blondyn po raz kolejny tego wieczoru nie wtargnął do jej garderoby pewnie zostałaby tam do rana. Widząc zapłakaną brunetkę zrozumiał, że po raz kolejny ich plan nie wypalił. Klęknął przy niej i bez chcąc poznać przyczynę jej zachowania zapytał wprost.
- Czy to znaczy, że nie pogodziłaś się z Miguelem?
- William daj mi spokój, proszę. – Odpowiedziała tuląc do siebie maskotkę zabraną ze sceny.
- Do cholery Lu miałaś być może jedyną okazję by wreszcie z nim być i co?!
- I nic! – Krzyknęła podrywając się do pionu. – On ma dziewczynę … a ja powiedziałam, że za niedługo biorę ślub! – Powiedziała zrozpaczona.
- Rany boskie, dlaczego to zrobiłaś?! – Zapytał nic nie rozumiejąc.
-, Bo on ma dziewczynę, co oznacza, że ja nigdy nie byłam ważna w jego życiu. – Rzekła zdruzgotana i szybko wtuliła się w blondyna. – Czemu cię w ogóle to interesuje? – Zapytała nagle nie rozumiejąc postawy blondyna, który jeszcze kilka miesięcy temu wręcz nienawidził bruneta.
Stał i głaszcząc ją po głowie myślał jak naprawić ów sytuację, która właśnie zepsuła Lucrecia. Kiedy zadała mu pytanie spojrzał na nią i zamiast odpowiedzieć wybiegł jak najszybciej z garderoby? Zaskoczona usiadła przy lustrze i ocierając łzy zaczęła zmywać sceniczny makijaż. Zaraz potem zabrała swoje rzeczy i udała się do samochodu z zamiarem powrotu do domu.
***********
Dopóki Anabell kręciła się koło niego nie mógł zadzwonić do Roberty gdyż dziewczyna nic, a nic nie wiedziała o jego przeszłości. A on pragnąłby tak pozostało. Niestety po dzisiejszym zajściu nie miał pewności czy da się to dalej ukrywać. I tak jak przypuszczał przeszłość wróciła szybciej niż się spodziewał. Pięć minut przed wybiciem godziny dwudziestej czwartej ktoś zapukał do drzwi. Na szczęście Bell kilka minut temu zasnęła, więc by jej nie zbudzić szybkim krokiem poszedł otworzyć. Jakież było jego zdziwienie, kiedy ujrzał Mirandę razem z Pablem. Zaskoczony zaprosił ich do środka. Bez słowa weszli i jak tylko drzwi się za nimi zamknęły pierwsza odezwała się blondynka.
- Przepraszamy za późną porę, ale jest sprawa. – Powiedziała z powaga na twarzy.
- Tak właściwie to miałem zamiar jutro dzwonić do Robi by się z tobą spotkać. – Odparł lekko zmieszany sądząc, że dziewczyna przyjechała do niego z pretensjami.
- Miguel przyjechaliśmy do ciebie by pogadać o Lu. – Rzekł Pablo.
- Nie rozumiem … przecież widziałem się dziś z nią. – Powiedział nie bardzo rozumiejąc, czego do niego oczekują. - Czy coś się jej stało?! – Zapytał nagle przestraszony, że w drodze z koncertu mogło spotkać ją coś złego.
- Nie! – Krzyknęli oboje widząc strach w jego oczach i słysząc zatroskany głos. – Czy możemy usiąść? – Zapytała blondynka.
- Ależ tak. – Odparł wprowadzając ich do salonu.
Kiedy cała trójka zajęła już miejsca brunet zamienił się w słuch chcą dowiedzieć, co w końcu sprowadza jego przyjaciół o tej porze? Skoro brunetce nic nie dolegało to nie bardzo rozumiał, czemu, akurat o tej porze postanowili się z nim spotkać. Jeszcze bardziej dziwił go fakt, że zdobyli jego adres. To jednak obecnie było najmniej ważne. Miranda nie bardzo wiedząc jak zacząć przeszła od razu do konkretów.
- Musisz wrócić do Meksyku i to jak najszybciej, a przede wszystkim pogodzić się z Lucrecią.
- Pogodzić?! – Zapytał troszkę zaskoczony. – Przecież ja i ona żyjemy w zgodzie. – Dodał całkiem zagubiony nie rozumiejąc, co Bondi ma na myśli.
- O rany Miguel! Chodzi oto byś wreszcie wyznał jej, co do niej czujesz. – Powiedziała Miranda.
- To już nie ma znaczenia Mała. – Rzekł ze smutkiem na twarzy. – Ona ma swoje życie, a ja swoje poza tym niedługo wychodzi za mąż… myślisz, że rzuci tego gościa dla mnie? Daj spokój! – Odparł z ironią w głosie.
- Rany Boskie Pablo trzymaj mnie, bo zaraz mu krzywdę zrobię! – Krzyknęła wściekła z postawy bruneta. – Cholera jasna, jacy wy tępi jesteście! Czy ty nie rozumiesz Miguel, że ona cię oszukała … wcale nie wychodzi za mąż? Co więcej tego dnia, kiedy wyjechałeś pobiegła na lotnisko by cię zatrzymać, ale niestety nie zdążyliśmy?
- Ty mówisz serio?! – Zapytał z niedowierzaniem spoglądając na koleżankę bardzo zaskoczony jej słowami.
- Bardzo serio. – Odparł spokojnie siadając ponownie koło swojego ukochanego.
Dłońmi przetarł twarz myśląc, że śni. Ale kiedy otworzył ponownie oczy Miranda jak i Pablo nadal tam siedzieli i czekali na jakąkolwiek reakcję z jego strony. Nie zastanawiając się zbyt długo przeprosił ich i pognał jak poparzony na górę kilka minut później zbiegł na dół. Zamiast dresowych spodni i białego podkoszulka miał na sobie dżinsy i czarną bluzę z kapturem.
- Jedziemy! – Rzekł łapiąc kluczyki od własnego auta.
- No i to mi się podoba! – Krzyknęła blondynka klaszcząc ze szczęścia w dłonie.
***************
Siedziała jak zahipnotyzowana wpatrując się tempo w słuchawkę telefonu. Serce biło jej jak szalone, minuty dłużyły się nie miłosiernie. I chociaż oczy kleiły się ze zmęczenia to póki nie dowie się czy plan Willa się powiódł nie miała zamiaru iść spać. Nawet Lucas nie był wstanie ściągnąć jej z kanapy. Nie mając wyboru, usiadł obok i wtuli się w nią czekając na chwilę, kiedy to jego ukochana zaspokoi swoją ciekawość by mógł zanieść ją do łóżka. Wybiła godzina druga w nocy, kiedy wreszcie zadzwonił telefon.
- No i jak?! – Zapytała podekscytowana nie dając nawet dojść do słowa osobie po drugiej stronie aparatu. – Pojechał do niej, pogodzili się …Lucrecia przyjedzie teraz na mój ślub?! – Zadawała pytania jak nakręcona.
- Kochanie spokojnie… daj Mirandzie dojść do słowa to się dowiesz. – Rzekł czekoladowo Oki głaszcząc ją po ramionach.
Wystarczyłoby zamilkła.
- Robi na razie nie wiem nic poza tym, że już od kilku minut siedzi w jej domu.
-, Czyli jest szansa? – Zapytała z nadzieją w głosie.
- Mała, ale jest. – Odparła blondynka sama modląc się mocno w duszy by ich plan tym razem wypalił.
- Ok. w takim razie daj znać jak coś się zmieni … ja czekam. – Powiedziała czerwono włosa ziewając do słuchawki.
- Idź spać …jutro dam ci znać, co i jak? Pa!
-, Ale…
- Żadne, ale …ona ma rację musisz się położyć. Przecież nie możesz całą noc koczować przy telefonie. – Powiedział Lucas słysząc każde słowo blondynki po tym jak przystawił ucho do słuchawki.
-, Ale…
- Skarbie, pamiętaj o dziecku.
- Achhhh! No dobra… chodźmy. – Powiedziała lekko naburmuszona.
Zignorował to, była w ciąży, więc takie nastroje były mu już znane. Wziął ją za rękę przyciągnął do siebie i ucałował.
- Kocham cię szalona kobieto. – Dodał wnosząc ja za górę na swoich rękach.
**************
Czego, jak czego, ale w życiu by nie pomyślała, że o?1.43 W nocy pod jej drzwiami zjawi się brunet. Kiedy otworzyła drzwi w cieniutkiej koszuli nocnej i zobaczyła go stojącego z miną rzeźnika zamarła? Był wściekły! Tylko, czemu, skoro rozstali się w dobrej atmosferze? Nim jednak zdążyła o cokolwiek zapytać Miguel bez zaproszenia wtargnął do środka.
-, Dlaczego mnie okłamałaś?- Zapytała nie kryjąc rozczarowania jej postępkiem.
- Niby, kiedy? – Odpowiedziała pytaniem na pytanie niczego nie rozumiejąc.
- Wychodzisz za mąż tak… a za kogo? – Zapytał unosząc brwi i zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Za Williama. – Odpowiedziała bez namysłu.
- Cholera jasna Lu, dlaczego ty kłamiesz?! – Zapytał mając dość tej całej gry, którą oboje prowadzili od wielu miesięcy. – Rozmawiałem z nim, a także z Mirandą i Pablem i doskonale wiem, że wcale nie wychodzisz za mąż. – Rzekł podchodząc do niej na tyle blisko by móc spojrzeć w jej czekoladowe oczy. – Dowiem się wreszcie, czemu mnie okłamałaś? – Zapytał już łagodniej.
- A co ci miałam powiedzieć? – Zapytała dość chłodno chcąc zachować obojętność wobec bruneta gdyż czuła, że im dłużej potrwa ta rozmowa Lucrecia rozpłacze się.
- Prawdę. – Odparł krótko.
- Prawdę? Prawda jest taka, że… że nie wychodzę za mąż, bo nawet nie mam nikogo!Prawda jest taka, że każdego faceta, którego poznam porównuję z tobą, myślałam, że kariera zagłuszy pustkę, którą czuję odkąd cię straciłam. Odtrąciłam rodzinę, bo nie potrafiłam sobie poradzić bez ciebie!Zniszczyłam wszystko … dosłownie wszystko chcąc zapomnieć o tobie, ale cholera jasna nie potrafię, bo kocham cię ponad życie!
Po wyrzuceniu tego wszystkiego z siebie poczuła ulgę po, mimo, że jej serce bało się odtrącenia. Łzy spływały jej po policzkach sama nie wiedziała czy ze strachu przed tym, co zaraz usłyszy czy z radości, że w końcu wyznała mu miłość. Nie zdążyła jednak nawet pomyśleć o tym, co robi, kiedy Miguel ją odtrąci jak porwał ją w ramiona i wpił się w jej słodkie usta.


Rozdział 20



Po tym, co usłyszał z jej ust już nie miał wątpliwości, że Lucrecia go kocha. Tyle czasu czekał by to usłyszeć, że teraz wręcz oszalał ze szczęścia i dlatego też szybko porwał ją w ramiona i wpił się w jej usta. Zaskoczona rozchyliła wargi i pozwoliłaby jego język wtargnął we wnętrze jej ust. Namiętność, z jaką ją całował sprawiała, że zaczęła się rozpływać. Jednak rozum jeszcze do końca nie zatracił się w jego uroku i dlatego po chwili odepchnęła go od siebie.
-, Co ty robisz?! – Zapytała zaskoczona. – Masz dziewczynę, a …
- Ale to ciebie kocham.- Odparł wchodząc jej w słowa. – Tak Lu … kocham cię i to od dawna. – Dodał widząc jej zdziwione spojrzenie.
Przez chwilę zastanawiała się czy śni, po czym sama rzuciła mu się w ramiona. Zarzuciła ręce na szyję i pocałowała. Ta noc należała do nich i tylko do nich. Brunet wiedząc, że na zewnątrz czekają na niego przyjaciele na chwileczkę przeprosił brunetkę i pobiegł do samochodu by zakomunikować, że on I Lukrecja właśnie się pogodzili. Rzecz jasna każdy odetchną z ulgą słysząc owe wiadomości. Następnie zakochani (Miranda i Pablo) odjechali i Miguel wrócił do środka. Jak tylko zamknął za sobą drzwi wziął ukochaną na ręce i zaniósł do sypialni? Jakiekolwiek słowa czy wyjaśnienia ich durnego zachowanie przez te kilka miesięcy nie były konieczne, gdyż oboje wiedzieli, że teraz już nic ich nie rozdzieli skoro taka ilość czasu będąc z dala od siebie nie uwolniła ich od miłości, która nimi zawładnęła.
************
Kilka Dni Później
Nie sądził, że to będzie aż takie trudne, ale wiedział, że bez owej rozmowy się nie obędzie. Tym bardziej, kiedy Lucrecia dowiedziała się, że to za sprawą Williama mogła ponownie spotkać bruneta i się z nim pogodzić. Jak tylko weszła do środka zaproponował jej coś do picia? Odmówiła. Usiadła na kanapie naprzeciw niego i od razu przeszła do rzeczy.
- Powiedz mi, dlaczego? Przecież, kiedy cię zostawiłam groziłeś mi. – Dodała sama nie bardzo rozumiejąc postępowanie blondyna.
- Wtedy byłem zdenerwowany i nie mówiłem tego poważnie Lu. – Odparł spoglądając w jej czekoladowe oczy.
- No okej, ale w takim razie, czemu mi pomogłeś skoro poczułeś się zraniony? – Zapytała nadal nie rozumiejąc jego postępowania.
-, Bo cię kocham.
-, Ale…
- Nic nie mów Lu. Kocham cię i nie wiem czy kiedykolwiek przestanę, ale chociaż twoje odrzucenie boli jak cholera umiem przyjąć porażkę. Potrafię też wyciągnąć wnioski. I wiem, że jeśli się kogoś kocha to pragnie się szczęścia tej osoby, a skoro to Miguel jest twoim szczęściem to chyba wszystko jasne. – Rzekł najspokojniej jak potrafił, mimo, że serce rozpadało mu się na miliony kawałeczków.
Patrzyła na niego nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Zaproponowanie mu przyjaźni było by trochę nie na miejscu zwarzywszy na to, że były ukochany jak sam powiedział nadal żywił do niej uczucia. Więc nie było by w porządku skazywać go na takie cierpienie. Lucrecia doskonale wiedziała, że dopóki Will nie pogodzi się z jej stratą i nie znajdzie swojej drugiej połowy przyjaźń była by zbyt bolesna. Milczała zastanawiając się, co powiedzieć. On jednak wyręczył ją i swoją informacją rozwiązał i ten, że problem.
- Wyjeżdżam Lu… tak będzie lepiej dla mnie. – Rzekł starając się unikać jej wzroku, kiedy łzy zaczęły zbierać się w jego oczach.
- Rozumiem. – Odparła biorąc go za rękę. – I dziękuję oraz prze…
- Nie przepraszaj… nie rób tego, bo to tak jak byś żałowała, że wybrałaś Miguela. A nie żałujesz, prawda? – Zapytał pewny swego.
- Nie. – Odparła z radością i dumą na twarzy.
Po tych słowach przytuliła się do niego ten ostatni raz, po czym bez słowa wyszła.
***********
Od rana chodziła od okna do okna wyglądając swoich gości. Nawet Lucasowi nie udało się namówić ukochanej do tego by, choć na chwilę usiadła i odpoczęła. Zrezygnowany sam usiadł na kanapie przed telewizorem.
- Ja nie wiem jak ty możesz być taki spokojny? – Zapytała z lekkim wyrzutem piorunując go wzrokiem.
-, Ale żabciu, o co ci chodzi? – Zapytał nie bardzo rozumiejąc.
- No jak, o co?! Oni zaraz przyjadą, a ty sobie telewizję oglądasz jak gdyby nigdy nic! – Krzyknęła wściekła.
- Kochanie to tylko twoja siostra, a nie jakaś królowa Elżbieta. – Rzekł spokojnie starając się znieść jej dziwne nastroje.
- Siostra czy nie! Wstawaj i patrzy czy ja… Aaaaaaa już są! – Krzyknęła nagle podskakując z radości jak małe dziecko. – Lucas chodź!
Chłopak natychmiast poderwał się z kanapy i pobiegł za ukochaną. Jak tylko stanęli na werandzie brunetka rzuciła się na szyję czerwono włosej?
- Robi jak ja tęskniłam? – Szepnęła tuląc się do niej z całej siły.
- Ta jasne i dlatego nie zaglądałaś do nas odkąd…
- Oj cicho kobieto! Przyjechałam i już zostaję, więc zamilcz i ciesz się moim powrotem. – Rzekła brunetka spoglądając na Robertę karcącym spojrzeniem.
- Masz szczęście pacanie, że się z nią pogodziłeś, bo bym ci…
- Tak, tak wiem …jaja oberwała. – Dokończył brunet śmiejąc się z poważnej miny czerwono włosej.
- Śmiej się śmiej… a zaraz poznasz smak mojej złości. – Rzekła wskazując mu zaciśniętą pięść.
- Może wreszcie wejdziemy do domu kochanie, co ty na to? – Zapytał Lucas widząc jak jego narzeczona coraz bardziej się nakręca.
Kiedy posłał jej jeden z tych swoich słodkich uśmiechów odpuściła i zapraszając Lu i Miguela weszła do środka? Nie zdążyła jednak dobrze zamknąć drzwi jak zaraz rozległ się dzwonek. Otworzyła je, więc ponownie i na twarzy pojawił się zaraz szeroki uśmiech widząc Mirandę z Pablem oraz Salvador.
- Słyszałem, że tu nie mała imprezka się szykuje! – Rzekł Salvi wchodząc do środka.
- No właśnie nam też coś takiego obiło się o uszy. – Dodała Miranda mrugając oczkiem do ukochanego.
- Tak mój ślub, ale to dopiero jutro. – Dodała zaskoczona Roberta.
- Jutro ślub, a dziś pijemy za miłość i przyjaźń. – Krzyknął Salvador spoglądając na przyjaciół i zakochane pary.
*************
Ubrana w suknię druhny zeszła na dół by zobaczyć czy wszystko już gotowe. Skoro Lucrecia pomagała ubierać się Robercie jej pozostały inne obowiązki. Sądziła, że tymi sprawami ma zająć się sama, ale kiedy na dole spostrzegła też kręcącego się Miguela uśmiechnęła się, iż nie wszystko spadło na jej barki.
- Widzę, że nie ja jedna muszę sprawdzić jak tam przygotowania. – Zagadnęła widząc jak zakłopotany sprawdza listę dań, które miały pojawić się na stole.
- No dokładnie. Tylko kurcze nie wiem, czemu akurat to mi przypadło żarcie do sprawdzania? – Zapytał zakłopotany drapiąc się po głowie.
- Jak chcesz to możemy się zamienić. – Odparła zabierając mu listę z dłoni.
- Dzięki. – Rzekł z lekkim uśmiechem.
- E tam nie ma sprawy. – Odparła odwzajemniając gest.
Kiedy chciała odejść złapał ją za rękę? Przystanęła i spojrzała na niego pytająco.
- Chciałem cię przeprosić raz jeszcze i… i powiedzieć, że jest mi przykro z powodu dziecka. – Rzekł ze szczerą prawdą w głosie.
- Wiem Miguel. Pragnęłam tego dziecka po, mimo, że nie było planowane, ale los chciał inaczej. A nam nie pozostało nic innego jak się z tym pogodzić. – Dodała starając się zapanować nad łzami.
- Ej blondasku nie płacz … jestem pewien, że ty i Pablo jeszcze nie jedno dziecko powołacie na świat. I wszystkie będą takie piękne jak ty. – Dodał przytulając ją do siebie.
**************
Ślub Lucasa i Roberty dał możliwość wszystkim nie tylko naprawienia stosunków po między przyjaciółmi, ale też parami. I nawet taki Salvador, który zawsze narzekał na brak adoracji ze strony płci pięknej nie mógł się odpędzić tego dnia od ślicznych kobiet. Co więcej jedna z nich została po roku czasu jego żoną? Cudowna Lena zawładnęła sercem Salviego na dobre. Nasz Miranda także wstąpiła w związek małżeński dwa lata później niż Roberta, obecnie jest w szóstym miesiącu ciąży i to w dodatku z bliźniakami. Widać Pablo bardzo się postarał. Lucrecia i Miguel nie są małżeństwie przynajmniej na razie, ale miłość wciąż kwitnie. Lu połączyła siły z ukochanym i teraz występują, jako duet. Lucas doczekał się upragnionego syna, ale dopiero przy drugiej ciąży, bo za pierwszym razem Robi obdarowała go córką. Jednak największą niespodziankę zrobił sam William, który po podróży trwającej półtora roku wrócił do kraju z żoną o imieniu Anabell. Tak tą samą Bell, która wcześniej była dziewczyną bruneta.

KONIEC.



Chciałam podziękować wszystkim którzy czytali to do samego końca. Każdemu też kto zostawił tu komentarz oraz każdemu kto był cichym czytelnikiem. A także tym którzy namówili mnie na skończenie tego opowiadania. Bez was pewnie nie dobiegło by ono końca. Jeśli kogoś zawiodłam takim zakończeniem to przepraszam. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za to ,że tyle ze mną wytrwaliście. Buziaki Aneć.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Strona 2 z 2
Nowy Temat   Odpowiedz Idź do strony Poprzedni  1, 2

 
Skocz do:  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Play Graphic Theme

Regulamin