Autor |
Wiadomość |
Patrizia
Początkujacy
Dołączył: 03 Lis 2010
Posty: 13 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 19:19, 03 Lis 2010
|
|
Mała wyspa leżąca bardzo daleko od jakiegokolwiek państwa. Dobra bardzo może nie ,ale jakiś kawałek wodnej drogi. Wyspa nie była zbytnio duża. Znajdowało się na niej zaledwie dwieście domków jednorodzinnych niż za bardzo zaniedbanych. Jeden mały sklep, jakaś mała klinika specjalistyczna, parka ,a wszystko to było otoczone drzewami. Wyglądało to jak mała wioska po środku dżungli. Bez żadnych cywilizacyjnych udogodnień ludzie mieszkający tu pochłaniają się rutynie. Nic od setek lat nic tu konkretnego ,a za razem ciekawego nie wydarzyło się. Do teraz. Zapadł już zmierzch ,a jedynym oświetleniem stał się księżyc znajdujący się na niebie pośród małych plamek będących gwiazdami. Wydawał się ,że nic tej gwieździstej nocy nie zmieni. A jednak. Nie wiadomo skąd na niebie zaczęły gromadzić się szare chmury. Latem ,bo właśnie taka pora teraz tu była nigdy nie zdarzyła się tak sytuacja. Do teraz. Od czasu do czasu było słychać grzmoty będące oznaką burzy. Jednak oprócz tych odgłosów deszcz nie padał. Pewna dziewczyna nie świadoma tego co zaraz się wydarzy powolnym krokiem przemierzała las kierując się do domu. Uśmiech na twarzy nie schodził z jej ustek dopóki nie usłyszała szelesty liści na ziemi. Zatrzymała się i nerwowo odwróciła głowę. Jednak jej oczom nie ukazała się żadna postać ludzka lub nawet zwierzęca. Odetchnęła z ulgą i ruszyła dalej. Po jakimś czasie znowu usłyszała czyjeś kroki. Szybkim ale i nerwowym ruchem odwróciła się do tyłu. Tym razem w odległości jakiś trzydziestu metrów stała postać z zwisającą wzdłuż ciała siekierą. Głowę miał spuszczoną i nie było widać jego twarzy. Jego ubiór można zaliczyć do nagannych. Poniszczone ciuchy i ubłocone nie wskazywały aby pochodził z tej małej wysepki. A jednak został stworzony tu. Gdzie nie gdzie było widać jeszcze smugi krwi. To wystarczyła aby blondynka wystraszyła się. Nagle owa postać podniosła głowę i wlepiła swój wzrok w jej sylwetkę. Widząc zakłopotanie i strach w oczach dziewczyny uśmiechnął pokazując przy ty żółtawo-czerwone zęby. Jego oczy były przepełnione chęcią zemsty, gniewem ,bólem i żalem. Chodź nie wiem z jakiego powodu. Jego kolejna ofiaro mordu szybko się odwróciła w przeciwnym kierunku i rzuciła się do ucieczki. Jednak człowiek z siekierom nie wiele myśląc ruszył za nią. Ich odległość od siebie w cale się nie zmieniała. Od czasu do czasu dziewczyna oglądała się za siebie z nadzieją ,że go już niema ,że zgubiła go ,ale to tylko jej marzenie. W końcu wybiegła z lasy wpadając do parku. Biegła jedną z alejek gdy potknęła się o korzeń drzewa. Nerwo i z strachem spojrzała za siebie. Postać goniąc ja zatrzymała się i powolnym krokiem podążała do niej. Siekiera spuszczona w z dłuż jego umięśnionego ciał zahaczała o siebie robiąc za sobą ślady. Blondynka chciał wstać ale nie mogła. Jej noga zaklinowała się i za każdym szarpnięciem sprawiał jej ogromny ból. W końcu bezradna czekała na dalszy bieg wydarzeń. Patrzyła na zbliżająco się postać i dobrze wiedziała ,że jej życie dobiega końca. Jej wzrok szybko przeniosła w krzaki po jej prawej stronę za raz po tym jak usłyszała szelest. Chwilę później wyskoczył z nich niemal identyczny napastnik. W jego rękach nie zabrakło siekiery. Stanął tuż na głową dziewczyny i uśmiechnął się przebiegle. Chwilę późnej jego ręce raz z narzędziem zbrodni uniosły się ku górze po to aby po chwili z dużo siłą opadły odcinając głowę dziewczyny od reszty jej zgrabnego ciała. Za ten czas osoba goniąca ją doczłapała do martwego już ciała blondynki. W zniewalająco szybkim tempie krew spływająca z rany dziewczyny dotarła do stup oby przestępców. Oczy z martwej głowy stały się puste i białe jak śnieg. Paczyły przed siebie w nie znany nikomu punkt. Kolejna nie winna niczemu istota odeszła na zawsze przez klątwę rzuconą setki lat temu. Z naprzeciw biegł na pomoc dziewczynie brunet. Jednak nie dobiegł do niej. Wraz z ciosem przez który jego miłość życia zginęła sam oberwał w plecy czymś ostrym. Owy przedmiot wbił się głęboko niemal przechodząc na wylot. Jednak uniemożliwiało to trzonek ,który nie mógł dalej się wbić. Gwałtownie się zatrzymał. Opadł na kolana ,a z jego ust zaczęła spływać krew. Oczy się zamknęły i kolejna ofiara tego wieczoru padła trupem. Zadowolona z siebie trójka obcych odeszła ciągnąc za sobą przedmioty mordy. Nie wiedzieli jednak ,że całej tej sytuacji przygląda się dwója osób. Czternastoletnia brunetka i zaledwie o dwa lata starszy szatyn. Siedzieli cicho w krzakach naprzeciw tego niecodziennego zdarzenia. Brunetka gdy tylko ujrzała krople krwi chciał krzyczeć i uciekać ,ale na szczęście ich powstrzymał ją szatyn jedną ręką zatykając usta ,a drugą obejmując w talii przez co musiała zostać w tej pozycji. Gdy krwi przybywała z sekundy na sekundę wtuliła się w chłopaka aby na to nie patrzeć. W ogóle sam lepiej się nie czuł na widok czerwonej cieczy ale musiał być twardy. Jednak nie wytrzymał gdy nadbiegający chłopak oberwał siekierą w plecy i schylił głowę zamykając oczy jednocześnie jeszcze bardziej przytulił dziewczynę. Gdy sprawcy tego wszystkiego znikli im z pola widzenia odczekali jakieś pięć minut i wyłonili się z zarośli. Nie spokojnie prześlij koło martwych ciał i kałuż krwi kierując się w stronę portu. Kurczowo trzymając się za ręce szli gęsiego. Brunet prowadził dziewczynę za sobą rozglądając się dokoła czy gdzieś nie ma wrogów. Inni na ich miejscu pozostaliby w krzakach oczekując na ich kolej, która z czasem za pewne by przyszła. Ale nie oni. Chcieli uciec jak najdalej ,że jedyną drogą ucieczki było odpłynięcie łodzią to poruszali się w tamtym kierunku. Cichutko na paluszkach niczym myszki przemieszczali się do przodu. Jak więźniowie szukający ucieczki od krat i szarej rzeczywistości. Ale w ich przypadku było inaczej. Jeśli chcieli przeżyć musieli być cisi ,szybcy i dyskretni. Łamiąc jedną z tych reguł mają murowaną śmierć. Droga dłużyła im się nie miłosiernie chodź trwała za ledwie dziesięć minut mieli wrażeni jak by szli dwa razy dłużej. Do przebycia zostało im trochę mniej więcej pięć minut drogi. Właśnie opuścili parki i podążali wąską ciemną uliczką. W ciemnościach nie było ich widać więc szli normalnie nie trzymając się mocno za ręce. Oczywiście brunet szedł przodem dla pewności. Gdy mieli już wychodzić szybko zatrzymał się co spowodowało że dziewczyna idąca za nim wpadła na niego. Przez chwilę nie reagował więc z ciekawości wcisnęła się w szczelinkę pomiędzy nim a murem i jej wzrok podążył w ten sam kierunek co bruneta ,ale zaraz po tym żałowała. Jakieś dwadzieścia metrów od ich miejsca zatrzymania na północny-wschód znajdowały się trzy osoby. Dwójka zbirów i nie winna nikomu kobieta. Gdy zobaczyła całe widowisko jej źrenice powiększyły się i zaszkliły. Wiedziała co zaraz się stanie. W tym czasie nie opodal parki dwóch zbirów stało nad kobietą z ostrą i nie bezpieczna bronią jaką była siekiera. Właśnie takie bronie używali oprawcy i mordercy. Błękitnooka kobieta klęczała na kolanach przed jednym z nich ,ponieważ drugi stał z nią i ciągną za włosy odchylając tym jej głowę do tyłu. Na ustach widniała szarosrebrna taśma aby nie krzyczała ,a jej ręce były związane grubym sznurem na tyle mocno ,że zostawiały ślady. Z jej oczy wypływały z bólu i strachu. Kto by się nie bał na jej miejscu? Nikt. Każdy boi się śmierci nawet mniej bolesnej. Wracając do zdarzeń mających miejsce teraz człowiek diabeł z przebiegłym i chytrym uśmiechem wpatrywał się w oczy nowej ofiary. Nie pierwszej dzisiejszej nocy i na pewno nie ostatniej. Chwilę później jego narzędzie mordu uniosło się do góry i z wielką siłą wbiło się po między oczy dwudziesto paro letniej kobiety. Ciurkiem wydobyta krew spłynęła z rany po jej twarzy po to aby z brody skapywała na białą bluzkę pozostawiając po sobie plamy. Drogi zabójca z dużym uśmiechem na twarzy puścił włosy martwej już niewiasty po czym jej ciało opadło bezwładnie na zimne kostki brukowe. Wraz z uderzeniem głowy martwiej o ziemię rozległy się krzyki pomieszane z piskiem należące do kobiety. Szyderczy śmiech ustał i spojrzenia obu zmartwychwstałych przeniosły się w miejsce skąd on dochodził. Łatwo się domyślić ,ze krzyki należały do czternastoletniej brunetki ,której nerwy były już wyczerpane do granic możliwości i stąd ten pisk przerażenia. Chłopak stojący obok niej gdy zorientował się co zdarzyła się przed chwilą pociągnął dziewczynę za rękę czym spowodował ,że ruszyła za nim. Do pomostu gdzie była motorówka mieli kawałek drogi. Zanim tamci ruszyli się z miejsca wyprzedzili ich. Jednak nieszczęścia chodzą parami i dziewczyna potknęła upadając jednocześnie puszczając rękę bruneta i wyrżnęła jak długa. Chwile później jedne z oprawców dobiegł do nich i zamachnął się siekierą chcąc uderzyć nią w nogę dziewczyny. Jednak jedynie ją drasnął ,ponieważ chłopak pomógł jej się podnieść i ruszyli w dalszy bieg. Zbir nie wiele myśląc szybko wstał i pobiegł za nimi. Zdążył? Nie. Dwójka młodych ludzi w ostatniej chwili wsiadła do motorówki i odpłynęła jak najdalej od tego miejsca zostawiając za sobą grupę zmartwychwstałych machających do nich siekierą z kwaszona miną i odgłosami nie przypominającymi niczego. W tym czasie na łodzi przerażona dziewczyna podkuliła nogi pod brodę i płakała. Jej rana na nodze krwawiła co raz bardziej sprawiając ból i pieczenie ,a na dodatek zaczął powiewać chłodny wiatr ,który sprawił dreszcze i gęsią skórkę na jej ciele. Brunet za ten czas wzrok miła utkwiony w wyspie ,a dokładnie w ufoludkach siejących tam spustoszenie. Gdy tylko usłyszał szloch od razu spojrzał na swoją partnerkę. Nie wiele myśląc przytulił ją do siebie i dopiero w tedy zobaczył jej ranę. Rozdał zwój jeden rękaw i owinął tym kawałkiem materiału aby zatamować krwawienie. Tuż zaraz po tym brunetka odpłynęła do krainy Morfeusza. Brunet delikatnie ułożył ją na pokładzie ,a sam zajął się sterami.
Minęła godzina ,dwie ,a może nawet i trzy. Tego to nie wiedzieli. W końcu zobaczył upragniony ląd. Po takim czasie spędzonym na wodzie pewnie każdy miał by dość i jeszcze to bujanie łodzi z boku na bok. W mniej więcej dwadzieścia parę minut dopłynęli do brzegu. Dopiero w tedy obudził śpiącą jeszcze dziewczynę. Nie chętnie otworzyła zaspane powieki po czym je z powrotem zamknęła. Krwotok z jej nogi w cale nie ustał. Kawałek materiału na jej ranie był cały czerwony i przesączony. Z każdą kroplom krwi ,która opuszczała jej ciało traciła siły. Z sekundy na sekundę traciła cząstkę życia. Widząc to brunet wziął ją na ręce i wysiadł z łodzi. Chwile później zajęli się nimi dobrzy ludzie. Trafili do szpitala na badania. Z dziewczyną było gorzej. W śpiące spędziła dwa tygodnie. Ciągle czuwał przy niej brunet. Po przebudzeniu musiała zostać jeszcze na obserwacji. Gdy wyszła w pełni sił trafiła do domu dziecka tego samego co brunet.
Od tego wszystkiego minął już rok ,a w ich życiu dożo się nie zmieniło. Ciągle budzą się nad ranem z krzykiem i zalani potem. Koszmar powraca każdej nocy chodź próbują go zatuszować w ciągu dnia. Udają ,że już zapomnieli i wszystko gra ,a tak naprawdę jest odwrotnie. Nie raz nachodziły ich myśli samobójcze i co z tego jak nie potrafili skończyć z swoim życiem. Boją się bólu ,który za pewne będzie im towarzyszył przy śmierci i czegoś jeszcze ,ale tego nikt nie wie i się już nie dowie .
Dziś jest poranek sobotnie jesieni. Za oknami panuje szarość ,a krople deszczu dudnią o szyby. Zegarek na szafce nocnej obok łóżka wiercącej się dziewczyny wskazywał piątą zero trzy. Piętnastoletnia brunetka rzucała się na łóżku przez sen. W końcu nie wytrzymała snu i poderwała się do pozycji siedzącej spocona na całym ciele. Miała już dość. Czego? Tego wszystkiego. Ale tchórzostwo i strach nie pozwalało na skończenie z tym wszystkim. Siedziała tam bite dwadzieścia minut. Wstała i skierowała się do łazienki. W szafce za z lustrem zaczęła szukać dwóch rzeczy ,a mianowicie żyletki i środków na sennych. Gdy to znalazła wróciła da pokoju i usiadła po turecku przed łóżkiem. Pudełeczko z tabletkami postawiła przed sobą ,a kawałek blaszki wzięła do ręki i utkwiła w nim wzrok. Znów wrócił strach ,który na chwile zgasnął. Jednak po chwili odłożyła strach na drugi plan i przejechała żyletką po nadgarstku. Syknęła z ból po czym wypłynęła czerwona ciecz z drobnego nacięcia ciurkiem spływająca na śnieżno biały puchowy dywan.. Dla większego efektu zrobiła jeszcze kilka ran i odłożyła metalowy przedmiot. Poczuła jak traci siły i powieki stają się ciężki i same opadają. Z resztek sił wyjęła z opakowanie tabletki i połknęła tyle jej się udała i już po chwili leżała na podłodze jak kłoda. Jej serce przestało bić ,płuca pracować i dostarczać tlenu do organizmu. Krew w żyłach zatrzymała się. Twarz pobladła i tylko plama krwi na dywanie była jedynym żywym kolorem wokół jej martwego kruchego ciała. Odeszła na zawsze.
W chwili gdy dowiedział się że ona odeszła stracił ostatnie chęci do życia. Teraz gdy jej nie ma mógł spokojnie zrobić to co ona. Jednak poczekał do pogrzebu. Na nim nie obyło się bez gorzkich łez i smutku ,przygnębienia. Następnego dnia o świcie sam znalazł żyletkę w swojej toalecie i bez wahania przejechał sobie nią po nadgarstku. Jeszcze kilka takich nacięć i wrócił do pokoju zostawiając za sobą ślady krwi. Ułożył się na łóżku i wyjął zdjęcie z pod poduszki zmarłej od tygodnia brunetki. Wpatrując się w zdjęcie powieki zamykały się mu powoli. Miejąc przed swoimi oczyma uśmiechniętą twarz dziewczyny zasnął na zawsze.
Przez ten czas na wyspie śmierci wiele się wydarzyło. Z sekundy na sekundę, minuty na minutę ,godziny na godzinę i z dnia na dzień przybywało coraz więcej cieczy koloru czerwonego. W zaledwie pół roku cała wioska poniosła klęskę i odeszła na inny świat. Czy lepszy? To wiedzą jedynie zmarli. Głowy niektórych ofiar służyła za piłkę do gry mordercą. Cali ze krwi i chytrym uśmiechem na ustach rzucali ,kopali i katulali ludzkimi głowami.
Od tej pory na wyspie rządzą zbiry i żaden człowiek nie odważył się tam pojechać czy nawet zagościć na dłuższą okres czasu. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Strona 1 z 1 |
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
phpBB © 2001, 2002 phpBB Group Play Graphic Theme
|